Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Z prof. Urszulą Bartkiewicz o muzyce klawesynowej minionych epok

            Pod koniec ubiegłego roku ukazała się, nagrana również w ubiegłym roku, bardzo interesująca płyta z polonezami nieznanych większości melomanów polskich kompozytorów.
            Płyta „Polonezy” wydana nakładem wytwórni DUX to rezultat badań prowadzonych przez prof. Urszulę Bartkiewicz, wybitną polską klawesynistkę, która jest także wykonawczynią wszystkich zamieszczonych na srebrnym krążku utworów.
            Po wysłuchaniu płyty postanowiłam porozmawiać z prof. Urszulą Bartkiewicz i wspólnie przybliżyć Państwu zawartość tego szczególnego krążka oraz dowiedzieć się o działalności koncertowej i naukowej Artystki.

            Rozpoczynając rozmowę, chcę się przyznać, że słuchałam tych utworów po raz pierwszy i sądzę, że większości melomanów ich twórcy także nie są znani.
            - Ta płyta dojrzewała we mnie bardzo długo, czego dowodzi moja korespondencja z Biblioteką Uniwersytetu w Toruniu z 1990 roku. Natknęłam się na nią w trakcie przeglądania swoich starych notatek z kwerend bibliotecznych. Dzięki nim uświadomiłam sobie, że na trop toruńskich zbiorów wpadłam pod koniec lat osiemdziesiątych, a pomógł mi w tym katalog polonezów Stefana Burhardta. Zaowocowało to wówczas kontaktem z Biblioteką i uzyskaniem kopii rękopisów oraz starodruków interesujących mnie utworów. Dość długo „toruńskie” polonezy czekały na moje dalsze kroki czyli opracowanie, wydanie w postaci nutowej (Bydgoszcz 2019 r.) oraz prawykonanie (Bydgoszcz 2020) i nagranie (DUX 2020).

            Nie jest przypadkiem, że z całego wspaniałego zbioru Biblioteki Uniwersytetu w Toruniu wybrałam właśnie te konkretne osiemnaście polonezów (Biblioteka ma ich około 2 tysiące). Po pierwsze – w Polsce jedynie toruńska książnica ma je w swoich zbiorach. Po drugie - chciałam je wykonywać na klawesynie, więc kierowałam się ich klawesynowym potencjałem, a więc właściwymi dla tego instrumentu cechami kompozycyjnymi oraz wyrazowymi czyli budową, stylem i zawartą w nich ekspresją . Czas, w którym powstały te polonezy to przełom XVIII i XIX wieku. Jest to okres przejściowy między epokami muzycznymi, podczas którego kompozytorzy stopniowo porzucali język (idiom) muzyki klawesynowej, a także uniwersalny styl klawiszowy na rzecz języka muzyki czysto pianistycznej, należącej już do ery fortepianu.

             Chciałabym jeszcze dodać, że ten okres transformacji jest bardzo ciekawy. Warto go zgłębiać, bo daje dużo do myślenia także dzisiaj, pokazując, jak równocześnie może funkcjonować wiele estetycznych zjawisk.
             Wiadomo, że nigdy nie ma momentu zerowego, od którego wszyscy tworzą na jedną modłę. Kompozytorzy zawsze przekształcają jakieś pomysły wcześniejsze, często łamiąc reguły związane z zastaną sztuką kompozycji. To samo dotyczy stylu wykonawczego, bo w tym przypadku także mamy do czynienia z estetyką, która się zmienia nieustannie.

             Jak już powiedziałam, nieznani są także twórcy tych polonezów. Moją uwagę zwróciło nazwisko twórcy pierwszego poloneza, ponieważ Bazyli Bohdanowicz w młodości żył i mieszkał w Łańcucie.
             - Tak, Bazyli Bohdanowicz był związany z dworem Stanisława Lubomirskiego i dzięki temu stykał się z prądami muzyki europejskiej oraz nabierał szlifów kompozytorskich i ogólnie muzycznych. W 1775 roku przeniósł się do Wiednia i tam spędził resztę swojego życia. Tam komponował, a także razem z rodziną występował na estradach i oczywiście będąc skrzypkiem, grał także w orkiestrze.
             Bazyli Bohdanowicz to bardzo ciekawa postać, o czym najlepiej świadczą wykonywane z rodziną liczne koncerty o bardzo intrygujących tytułach, zestawach. Zdarzało się, że wykonywali jakiś utwór jednocześnie na jednym instrumencie – skrzypcach – troje dzieci i ojciec, czy na osiem rąk na fortepianie. Był człowiekiem twórczym i miał bardzo dużo pomysłów.
Bardziej znanym muzykiem był Józef Kozłowski, który pochodził z rodziny ziemiańskiej. Jako siedmioletni chłopak przyjechał do Warszawy, gdzie spędził dziewięć lat i kształcił się. W tym czasie także śpiewał w chórze chłopięcym, był organistą w kolegiacie św. Jana.
             Od ok. 1773 roku przez cztery lata uczył muzyki Michała Kleofasa Ogińskiego i jego rodzeństwo. Później wyjechał do Petersburga, gdzie miał możliwość tworzyć w komfortowych warunkach. Był kompozytorem znanym, ale szczególnie ukochał polonezy i skomponował ich bardzo dużo na różne obsady.
              Co do Józefa Kozłowskiego  - wykonywałam i nagrałam już wcześniej jego inne polonezy. Tym razem wybrałam utwory dotychczas niewykonywane i tylko te, które nie występują – poza  toruńską biblioteką -  w innych polskich zbiorach.            

             Wśród utworów całkiem zapomnianych kompozytorów odkryłam rękopisy polonezów Stefana Jabłońskiego, kompozytora związanego ze Lwowem, jak również starodruki Helińskiego, o którym nie wiemy nic poza tym, że te dwa polonezy, które są na płycie, zostały wydane w Poznaniu ok. 1820 roku. Nie wiemy, w jakim kraju działał, ale był Polakiem.
             Zainteresowałam się także polonezami Aleksandra Rodowskiego, który był związany z Krakowem, ale także nie mamy o nim obszernych informacji.
W zbiorach różnych bibliotek znajdują się rozmaite utwory tych kompozytorów i to oznacza, że były to postaci, których kompozycje były w tamtych czasach wykonywane.

              Wszystkie polonezy pochodzą ze zbioru muzykaliów z przełomu XVIII i XIX wieku.
              - Trzeba podkreślić, że były to czasy rozbiorów , a wiadomo, że w trudnych okresach kultura cierpi najbardziej. Muzycy szukali dla siebie miejsca, sposobu na życie i na przeżycie.
Mało mamy wzmianek o ich działalności, ponieważ materiały źródłowe zostały rozproszone i nie jest łatwo zapoznawać się z dziedzictwem polskim, mimo, że powinno być nam znane. W trakcie swoich badawczych i artystycznych prac staram się poświęcać dawnej (ale także współczesnej) polskiej kulturze muzycznej jak najwięcej czasu. Uważam, że warto wiedzieć, na czym my budujemy, bo chociaż każde kolejne pokolenie dodaje coś od siebie, to zawsze dziedziczy dobra, dzięki którym nie działa w kulturowej próżni.

01

Urszula Bartkiewicz podczas koncertu w Uniwersytecie Warszawskim

              Co wiemy o muzyce klawesynowej minionych wieków w Polsce?
              - Dawna polska muzyka klawesynowa niezbyt często bywała obiektem badań. Mnie zainteresowała pod koniec lat siedemdziesiątych i wtedy postanowiłam poznać ją bliżej. Początkowo zajęły mnie głównie utwory renesansowe, z których szczególnie chętnie wykonywałam tańce z Tabulatury Jana z Lublina. Wszystkie tańce nagrałam wówczas dla Polskiego Radia - kilka z nich znalazło się na mojej pierwszej płycie z polską muzyką klawesynową wydaną przez DUX w 1995 r.  

              Zainteresowałam się także barokowymi utworami Bartłomieja Pękiela, Jana Podbielskiego, Piotra Żelechowskiego oraz muzyką z Kancjonałów Teresy O. Fabiańskiej, Jadwigi Dygulskiej, a także zbiorami polonezów księżniczki Anny Marii Saskiej. Dalsze badanie polskiej muzyki klawesynowej zaprowadziło mnie do utworów Józefa Kozłowskiego, Józefa Deszczyńskiego oraz anonimowych sonat ze zbioru rękopisów w Bibliotece Czartoryskich (część z nich znajduje się na wspomnianej CD).

              Kolejny etap prac dotyczył muzyki Józefa Elsnera oraz kompozytorów, których utwory wydawał. Ich owocem jest krytyczna edycja nutowa ze wstępem „Polska muzyka klawiszowa z Wydawnictwa Józefa Elsnera” (jestem jej redaktorem, a wydało ją Wydawnictwo Akademii Muzycznej w Bydgoszczy w 2008 r.) oraz dwie CD: Polska muzyka klawesynowa, vol. 1 Józef Elsner, i vol. 2 Andrychowicz, Grem, Kamieński, Karboski, Morawski, Potocka, Tyszkiewicz, Unicki, Wejnert (DUX 2009). Przeszukując polskie zbiory muzykaliów odkryłam także utwory kompozytorów obcych żyjących lub tworzących na ziemiach polskich. Jednym z nich był Carl Joseph Birnbach (urodził się w 1751 r. w Kopernikach koło Nysy, a zmarł w Warszawie w 1805 r.). Wydałam nuty jego koncertu klawesynowego w dwóch oryginalnie zachowanych wersjach - z orkiestrą oraz na dwa klawesyny (Bydgoszcz 2017 r.). Wzięłam udział w prawykonaniu obu wersji – z orkiestrą w Bydgoszczy, a (2017), a na dwa klawesyny w Brnie (2018).

              Do zbadania pozostaje nadal bardzo dużo i jak tylko czas pozwoli to będę nadal się tym zajmować. Jedno jest pewne – sytuacja klawesynu w Polsce w minionych wiekach zasadniczo nie odstawała od tego co działo się w innych krajach Europy. Trudne realia historyczne mają zawsze zły wpływ na stan kultury muzycznej, mimo to w Polsce na klawesynie koncertowano, używano go w muzykowaniu domowym, uczono się na nim grać, na klawesyn komponowano, handlowano instrumentami , a także nutami z muzyką klawesynową, klawesyny także budowano.

              Utwory, które są na najnowszej płycie Pani Profesor, zostały po raz pierwszy nagrane.
              - Także w wersji koncertowej było to prawykonanie. Recital z polonezami wykonałam kilka dni po zakończeniu sesji nagraniowej. Koncert odbył się 10 marca ubiegłego roku. To jest dość niezwykła data, bo już od 11 marca mieliśmy w Polsce lockdown z powodu pandemii koronawirusa.
Chcę także powiedzieć, że spodobały się te nieznane polonezy, bo publiczność zareagowała na nie z dużą sympatią i bardzo ciepło. Zagranie wszystkich polonezów w jednym koncercie to była sytuacja wyjątkowa, ponieważ najczęściej słucha się ich jako pojedynczych utworów, a nie w całości.
              Tym koncertem chciałam jednak uhonorować Bibliotekę Uniwersytecką w Toruniu, Stefana Burhardta, który był jej współzałożycielem i wielkim pasjonatem gromadzenia polonezów, a także ratowania, zabezpieczania i dokumentowania materiałów muzycznych , które przetrwały w Polsce po wojnie. Chciałam także w ten sposób oddać hołd wszystkim, którzy troszczą się o zachowanie naszego dziedzictwa.

              Pani Profesor, proszę powiedzieć o instrumencie, na którym Pani nagrywała. To była kopia klawesynu z XVIII wieku czy oryginalny instrument?
              - To była kopia, oryginalnych instrumentów w Polsce praktycznie nie ma. Często likwidowano wszelkie materialne dowody istnienia kultury w Polsce – bezmyślnie lub świadomie niszczono, wywożono, przerabiano na coś. W różny sposób znikały te dobra. Pod tym względem jesteśmy w gorszym położeniu niż kraje zachodnie, w których udało się zachować znacznie więcej dóbr kultury . Bardzo nad tym ubolewam.

              Na szczęście już od dawna istnieją pracownie, które robią znakomite kopie klawesynów wg planów historycznych, wykorzystując doświadczenia budowniczych z XVII i XVIII wieku.
Ja mam instrument, który jest kopią bazującą na modelach francuskich z połowy wieku XVIII. Została ona zrobiona na początku lat 90-tych ubiegłego wieku w paryskiej pracowni Reinharda von Nagla. Ta kopia pozwala mi wykonywać bardzo szeroki repertuar. Bardzo ważną kwestią jest temperacja – jeżeli w odpowiedni sposób, zależny oczywiście od utworu, przygotuje się strój klawesynu, to wszystko, co się gra, ma szanse dobrze oddać ducha wykonywanej muzyki. Temperacja jest ważnym środkiem ekspresji, zapewniając brzmienie, o jakie nam chodzi – różni się ono w zależności od stylu i gatunku oraz charakteru kompozycji. To jest bardzo istotny składnik interpretacji.

               Nie tak dawno rozmawiałyśmy w Sanoku podczas trwania Międzynarodowego Forum Pianistycznego „Bieszczady bez granic...”, gdzie podczas zajęć przez Panią prowadzonych, młodzi pianiści mogli poznać klawesyn, jego możliwości i urodę brzmienia.
               Wtedy zorientowałam się, że prowadzi Pani ożywioną działalność artystyczną, ale bardzo pochłaniają Panią poszukiwania i ciekawość związana z tym, co działo się w muzyce minionych epok. Na podstawie badań rodzą się koncerty, płyty i korzystają z tego studenci, których interesują te zagadnienia.
               - Wielką moją pasją jest przekazywanie własnych obserwacji i doświadczeń. Podczas dość już długiej i intensywnej drogi artystycznej odkryłam wiele ciekawych artystycznie wątków, ale nigdy nie chciałam, aby zostały na zawsze moją tajemnicą. Od razu przekazuję je dalej, ponieważ wydaje mi się, że to właściwy sposób krążenia dobrej energii w kulturze (i nie tylko).
               Młodzi muzycy, z którymi pracuję na kursach nieraz są zaskoczeni moim podejściem do studiowania utworu barokowego. Z reguły jest to pozytywne zaskoczenie. Kiedy takiemu wykonawcy brak artystycznej koncepcji, to grając utwór nudzi się on sam i nudzi się słuchacz. W takiej sytuacji konieczne jest pobudzenie wyobraźni wnikliwe przestudiowanie utworu.

               Niekiedy młodzi wykonawcy muzykę z przeszłości traktują jak „przykry obowiązek edukacyjny”. Takie podejście wynika często z nadmiaru wykonawczych zakazów i strachu, że popełni się jakiś błąd w przekazaniu utworu. Stąd już tylko jeden krok do zniechęcenia się do tej muzyki. Myślę, że można i trzeba to zmieniać, ale to proces, to musi potrwać.

02

               Teraz działalność kulturalna właściwie przeniosła się do sieci. Dotyczy to także edukacji na uczelniach muzycznych, chociaż na niektórych uczelniach są możliwe bezpośrednie kontakty studentów z nauczycielami gry na instrumentach. W pracy naukowej, we wszelkich poszukiwaniach, być może pandemia mniej przeszkadza, natomiast działalność artystyczna i pedagogiczna wygląda inaczej.
               - To jest prawda, chociaż staram się o bezpośredni kontakt ze studentami. Miałam bezobjawowy COVID-19 i mam nadzieję, że to w jakiś sposób chroni. Liczę na szczepionkę, ale oczywiście pandemia to bardzo poważny problem przede wszystkim dla psychiki młodych ludzi.
               Dużo rozmawiamy ze studentami . Dzielę się trudnymi doświadczeniami mojego pokolenia, starając się pokazać , że każde dramatyczny okres kiedyś się kończy.
Bardzo trudno jest młodym ludziom zrezygnować z bezpośrednich kontaktów z innymi i nie chodzi tutaj o spotkania rozrywkowe, ale zwyczajne spotkania, czy rozmowy. Staram się bardzo ich wspierać jak najżyczliwiej , żeby nie podupadali na duchu.

                Jeszcze trudniej jest wytłumaczyć to dzieciom, które pozbawione są ważnego elementu społecznego. Jest dla nich dramatem także na przyszłość. Trzeba będzie to wszystko naprawiać, jak tylko będziemy już mogli normalnie żyć i się spotykać.

              Oczywiście kontakty zdalne mają także dużo plusów, o których wcześniej nawet nie wiedzieliśmy. Często jestem nawet zadowolona, że nie muszę daleko jechać, spędzać w pociągu wiele godzin po to, żeby odbyć np. godzinne spotkanie. Fizyczna obecność w takich sytuacjach jest zbędna , bo wszystko można sprawnie zorganizować w sposób zdalny . To moim zdaniem powinno zostać utrzymane.
              Natomiast jeśli chodzi o indywidualne kontakty, to liczę na to, że jak tylko wygramy z pandemią, to po prostu odrodzimy się.

              Jest Pani Profesor inicjatorem, kierownikiem naukowym i artystycznym oraz wykładowcą corocznych międzynarodowych Letnich Kursów Metodycznych Muzyki Dawnej w Warszawie oraz międzynarodowych seminariów Dni Muzyki Dawnej organizowanych w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Czy mogły one się odbyć w minionym roku?
              - Kursy Metodyczne zostały zorganizowane przez Internet i bardzo zachęcam do śledzenia ich – na profilu http://muzykadawna.org/  i od razu będzie przekierowanie na czternastą edycję online.
              Bardzo poważnym zadaniem było dla nas, żeby nasze wykłady nagrać i przygotować w takiej formie, aby miały one charakter metodyczny, pokazywały istotne problemy i sposób ich rozwiązywania. Jest tych wykładów dwadzieścia i poruszają one bardzo różne tematy z różnych dziedzin - łącznie ze strojeniem klawesynu, przygotowaniami utworów, a szczególnie ciekawy jest wykład na temat frazowania w mowie. Jest fantastyczny wykład z zakresu psychoedukacji i również o tańcu. Po prostu wszystkie są świetne. Poruszane zagadnienia mogą służyć wszystkim.
Wydaje mi się, że to się udało, wykłady cieszą się powodzeniem i nadal można je oglądać.

                Przygotowujemy się do kolejnych XV Kursów, mam nadzieję, że odbędą się w Warszawie w lipcu tego roku (od 3 do 10 lipca) już na żywo .
Natomiast jeśli chodzi o Dni Muzyki Dawnej w Bydgoszczy , musieliśmy je odwołać i wielka szkoda, bo mieliśmy już wszystko opracowane i przygotowane z nadzieją, że uda nam się wszystko zorganizować.

                Oczywiście było jeszcze dużo innych wydarzeń. Z inspiracji Dniami Muzyki Dawnej zrodził się festiwal Bydgoska Scena Barokowa, w którym udzielają się także jako wykonawcy i organizatorzy artyści i wykładowcy związani z Katedrą Klawesynu, Organów i Muzyki Dawnej oraz absolwenci bydgoskiej Akademii Muzycznej.
Ten festiwal jest znakomitą, nową międzynarodową imprezą (niedawno odbyła się druga edycja), która pokazuje to, co się dzieje aktualnie w świecie artystycznym muzyki dawnej.

04

               Pracy Pani nie brakuje i chyba ciągle jej przybywa.
               - Rzeczywiście pracy jest dużo. Trzeba być elastycznym i nie należy się kurczowo trzymać jakiejś drogi, jeżeli w danym momencie jest ona niedostępna. Na tym polega życie i to jest chyba najważniejsza lekcja z tej naszej pandemii.

               Zachęcamy do sięgnięcia po płytę, bo zawiera ona bezcenny materiał, odkrywczy pod względem poznawczym. Zapraszamy do odwiedzenia podanych stron w Internecie i być może już niedługo poinformujemy, w jakiej formie odbędą się następne działania artystyczne związane ze wspomnianymi festiwalami oraz z Pani działalnością artystyczną i badawczą.
                - Oczywiście, bardzo się będę cieszyć, jeżeli dopisze nam publiczność, czy też słuchacze i widzowie naszych wydarzeń, także internetowych. Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszam i bardzo dziękuję za rozmowę.

Z prof. Urszula Bartkiewicz, wybitną polską klawesynistką i pedagogiem rozmawiała Zofia Stopińska w styczniu 2021 roku.

RACHMANINOW • TRANSKRYPCJE FORTEPIANOWE • SHEMCHUK, ANDRIUTI

Transkrypcje Sergiusza Rachmaninowa już za życia kompozytora cieszyły się wśród ówczesnych pianistów ogromnym szacunkiem. Obok koncertów fortepianowych, preludiów etiud i Wariacji na temat Corellego, Rachmaninowowskie aranżacje sukcesywnie stawały się jednymi z najbardziej reprezentatywnych wizytówek kompozytora. Każdy tego rodzaju utwór z jednej strony umożliwia wyeksponowanie czysto wirtuozowskich umiejętności, z drugiej zaś, za sprawą częstokroć gęstej faktury skłania do poszukiwań w zakresie eksponowania harmonicznych i polifonicznych współbrzmień.
Niniejszy album Ivana Shemchuka obejmuje kolekcję tych właśnie fortepianowych opracowań, wzbogaconą o wykonany wraz z Aliną Andriuti popularny cykl 6 utworów na fortepian na 4 ręce op. 11.

DUX 1670         Total time: [76:58]

Johann Sebastian Bach
Partita nr 3 E-dur, BWV 1006 transkrypcja na fortepian Sergiusz Rachmaninow Partita No. 3 in E major for solo violin, BWV 1006, piano transcription Sergei Rachmaninoff
1. Preludio                              [4:01]
2. Gavotte en Rondeau             [3:18]
3. i Gigue                                [1:51]

Georges Bizet
Menuet ze Suity Nr 1 z Arlezjanki, transkrypcja na fortepian Sergiusz Rachmaninow Minuet from L’Arlésienne Suite No. 1, piano transcription by Sergei Rachmaninoff
4. Menuet ze Suity Nr 1 z Arlezjanki | Minuet from L’Arlésienne Suite No. 1           [3:09]

Fritz Kreisler
Cierpienia miłości (Liebesleid), transkrypcja fortepianowa Sergiusz Rachmaninow Love’s Sorrow, piano transcription by Sergei Rachmaninoff
5. Cierpienia miłości | Love’s Sorrow           [4:36]

Fritz Kreisler
Radość miłości (Liebesfreud), trnaskrypcja fortepianowa Sergiusz Rachmaninow Love’s Joy, piano transcription by Sergei Rachmaninoff
6. Radość miłości | Love’s Joy                     [8:01]

Feliks Mendelssohn-Bartholdy
Scherzo ze suity Sen nocy letniej, transkrypcja fortepianowa Sergiusz Rachmaninow Scherzo from A Midsummer Night’s Dream suite, piano transcription by Sergei Rachmaninoff
7. Scherzo ze suity Sen nocy letniej | Scherzo from A Midsummer Night’s Dream suite      [5:35]

Modest Musorgski
Hopak z opery Jarmark soroczyński, transkrypcja fortepianwa Sergiusz Rachmaninow Gopak from opera The fair at Sorochyntsi, piano transcription by Sergei Rachmaninoff
8. Hopak z opery Jarmark soroczyński | Gopak from opera The fair at Sorochyntsi              [2:01]

Mikołaj Rimski Korsakow
Lot trzmiela z opery Bajka o carze Sałtanie, transkrypcja fortepianowa Sergiusz Rachmaninow Flight of the Bumblebee from opera The Tale of Tsar Saltan, piano transcription by Sergei Rachmaninoff
9. Lot trzmiela z opery Bajka o carze Sałtanie / Flight of the Bumblebee from opera The Tale of Tsar Saltan   [1:15]

Franz Schubert
Dokąd? z cyklu pieśni Piękna młynarka op. 25 D. 795, transkrypcja fortepianowa Sergiusz Rachmaninow Where to? from The Beautiful Maid Of The Mill, Op. 25, D. 795, piano transcription by Sergei Rachmaninoff
10. Dokąd? z cyklu pieśni Piękna młynarka op. 25 D. 795 / Where to? from The Beautiful Maid Of The Mill, Op. 25, D. 795   [3:05]

Piotr Czajkowski
Kołysanka op. 16 nr 1, transkrypcja fortepianowa Sergiusz Rachmaninow Lullaby, Op. 16 No. 1, piano transcription by Sergei Rachmaninoff
11. Kołysanka op. 16 nr 1 | Lullaby, Op. 16 No. 1   [4:53]

Sergiusz Rachmaninow
Stokrotki op. 38 nr 3 Daisies, Op. 38 No. 3
12. Stokrotki op. 38 nr 3 | Daisies, Op. 38 No. 3   [2:40]

Sergiusz Rachmaninow
Bzy op. 21 nr 5 Lilacs, Op. 21 No. 5
13. Bzy op. 21 nr 5 | Lilacs, Op. 21 No. 5             [2:52]

Sergiusz Rachmaninow
6 utworów na fortepian na 4 ręce op. 11 6 Pieces for piano 4 hands, Op. 11
14. Barcarolle                                                        [6:04]
15. Scherzo                                                           [3:18]
16. Theme russe                                                   [4:49]
17. Valse                                                               [4:34]
18. Romance                                                        [4:05]
19. Glory                                                               [6:01]

Wykonawcy:
Ivan Shemchuk /fortepian/ [1-19]
Alina Andriuti /fortepian/ [14-19]

              Pragnę podkreślić, że jest to płyta przeznaczona nie tylko dla znawców muzyki klasycznej, ale także dla szerokiego grona słuchaczy.
Są to bowiem utwory powszechnie znane, a mistrzowskie transkrypcje Sergiusza Rachmaninowa oraz bardzo interesujące kreacje Ivana Shemchuka zachwycają i podkreślają ich piękno.

              Wszyscy z pewnością ulegną urokowi fortepianowych brzmień: wybranych fragmentów z III Partity E-dur na skrzypce solo Johanna Sebastiana Bacha, Cierpień miłości Fritza Kreislera, Scherza z suity Sen nocy letniej Felixa Mendelsohna-Bartholdy’ego, Lotu trzmiela z opery Bajka o carze Sułtanie Mikołaja Rimskiego-Korsakowa, czy Kołysanki op.16 nr 1 Piotra Czajkowskiego.

               Należy także podkreślić, że wykonanie transkrypcji Rachmaninowa jest dla pianistów nie lada wyzwaniem, a Ivan Shemchuk gra je po prostu wyśmienicie.
Świetnie wykonany został także kończący płytę cykl 6 utworów na cztery ręce op. 11 Sergiusza Rachmaninowa. Nieprzypadkowo do nagrania tych utworów zaproszona została Alina Andriuti, od 2015 roku oboje tworzą bowiem duet fortepianowy.

               Przez kilka ostatnich lat Artyści byli uczestnikami Międzynarodowego Forum Pianistycznego „Bieszczady bez granic”. Płyta RACHMANINOFF – Piano Transcriptions to nagroda Marka Górskiego i Roberta Żurawskiego „MERA PNEFAL AWARDS – 2020” dla Ivana Shemchuka, laureata XV Międzynarodowego Forum Pianistycznego „Bieszczady bez granic” w Sanoku.

                 Gorąco Państwu ten krążek polecam.

                                                                                                                                                                                                                 Zofia Stopińska

PADEREWSKI • POLONIA • BOGUSZEWSKI, LVIV NATIONAL PHILHARMONIC SYMPHONY ORCHESTRA

Monumentalna Symfonia h-moll, jedno z najwybitniejszych dzieł Ignacego Jana Paderewskiego – nie tylko genialnego pianisty, ale także (o czym nie wszyscy znawcy chcieli pamiętać) wysokiej klasy kompozytora – po sukcesach pierwszych wykonań na estradach Bostonu, Londynu, Paryża, Lwowa i Warszawy, przez wiele lat pozostawała w całkowitym niemal zapomnieniu. Dopiero pod koniec XX stulecia pomału poczęła wracać do sal koncertowych i pojawiać się w katalogach firm płytowych. Niniejsze nagranie, związane z ciekawą historią współpracy Bohdana Boguszewskiego z Orkiestrą Symfoniczną Lwowskiej Filharmonii Narodowej należy do bardzo nielicznych pełnych nagrań - takich, gdzie użyto całego składu instrumentalnego przewidzianego w partyturze, z sarusofonami kontrabasowymi i perkusyjnym tonitruonem. Oryginalne brzmienie orkiestry w szlachetnej akustyce Filharmonii Lwowskiej, gdzie symfonia miała swe polskie prawykonanie, pozwala słuchaczowi przybliżyć się do emocji czasów i ludzi tworzących polską kulturę w trudnych latach początku XX wieku.

DUX 1636         Total time: [63:49]

Ignacy Jan Paderewski
Symfonia h-moll op. 24 "Polonia" (1903-1908) Symphony in B minor, Op. 24 "Polonia" (1903-1908)
1. Adagio maestoso. Allegro vivace e molto appassionato     [24:37]
2. Andante con moto                                                               [14:32]
3. Vivace                                                                                 [24:38]

Wykonawcy:
Bohdan Boguszewski /dyrygent/
Lviv National Philharmonic Symphony Orchestra

Piątkowy wieczór w Filharmonii Podkarpackiej

Szanowni Państwo,

W najbliższy piątek, tj. 5 lutego 2021r. o godzinie 19:00 na kanale Youtube Filharmonii Podkarpackiej (https://www.youtube.com/c/FilharmoniaPodkarpackaRzeszow) wyemitowany zostanie kolejny koncert w formie online!

Wykonawcy:

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej
Robert Naściszewski– dyrygent

W programie:
J. Offenbach – Uwertura do opery „Orfeusz w piekle”
J. Strauss II – Walc „Wino, kobieta i śpiew”
J. Brahms – Taniec węgierski nr 6 i 7
P. Czajkowski – „Walc kwiatów” z baletu „Dziadek do orzechów”

Muzyka, która podbiła świat - pogodna, pełna tanecznego temperamentu, w której piękne melodie łączą się z doskonałą orkiestracją mistrzów kompozytorskiego rzemiosła, to propozycja na spędzenie czasu w karnawałowym nastroju. Uwertura do operetki „Orfeusz w piekle” jest wiązanką tematów z całego dzieła, z porywającym kankanem na czele. W korowodzie tańców znajdą się także walce Straussa i Czajkowskiego oraz kompozycje Brahmsa łączące w sobie ślady ludowej muzyki węgierskiej z elementami muzyki Bliskiego Wschodu, Turcji, ludów bałkańskich i słowiańskich. Do rozsławienia Tańców węgierskich Brahmsa przyczynił się znakomity skrzypek węgierskiego pochodzenia - Joseph Joachim, grając w całej Europie własne transkrypcje tych utworów na skrzypce i fortepian. Dzięki niemu usłyszano je także w Warszawie, a potem w Krakowie, w sali Hotelu Saskiego 1880 roku - z samym Brahmsem przy fortepianie.

 

FILHARMONIA PODKARPACKA ZAPRASZA

Szanowni Państwo,

W najbliższy piątek, tj. 5 lutego 2021r. o godzinie 19:00 na kanale Youtube Filharmonii Podkarpackiej (https://www.youtube.com/c/FilharmoniaPodkarpackaRzeszow) wyemitowany zostanie kolejny koncert w formie online!

Wykonawcy:

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej
Robert Naściszewski– dyrygent

W programie:
J. Offenbach – Uwertura do opery „Orfeusz w piekle”
J. Strauss II – Walc „Wino, kobieta i śpiew”
J. Brahms – Taniec węgierski nr 6 i 7
P. Czajkowski – „Walc kwiatów” z baletu „Dziadek do orzechów”

Muzyka, która podbiła świat - pogodna, pełna tanecznego temperamentu, w której piękne melodie łączą się z doskonałą orkiestracją mistrzów kompozytorskiego rzemiosła, to propozycja na spędzenie czasu w karnawałowym nastroju. Uwertura do operetki „Orfeusz w piekle” jest wiązanką tematów z całego dzieła, z porywającym kankanem na czele. W korowodzie tańców znajdą się także walce Straussa i Czajkowskiego oraz kompozycje Brahmsa łączące w sobie ślady ludowej muzyki węgierskiej z elementami muzyki Bliskiego Wschodu, Turcji, ludów bałkańskich i słowiańskich. Do rozsławienia Tańców węgierskich Brahmsa przyczynił się znakomity skrzypek węgierskiego pochodzenia - Joseph Joachim, grając w całej Europie własne transkrypcje tych utworów na skrzypce i fortepian. Dzięki niemu usłyszano je także w Warszawie, a potem w Krakowie, w sali Hotelu Saskiego 1880 roku - z samym Brahmsem przy fortepianie.

 

Koncert karnawałowy MOS

Samorządowe Centrum Kultury i Mielecka Orkiestra Symfoniczna z przyjemnością zapraszają na Koncert Karnawałowy „Słynne tanga i walce”. Niestety, po raz kolejny publiczność nie może osobiście uczestniczyć w tym wydarzeniu, ale SCK i muzycy MOS zapraszają na relację online. Premiera koncertu już 7 lutego, o godz. 18 na kanale YouTube SCK i profilu FB SCK www.facebook.com/sckmielec

Koncert karnawałowy MOS
Symfonicy wystąpią jak zwykle pod dyrekcją Franciszka Wyzgi, a partie wokalne wykona tenor Marcin Pokusa. Słuchacze powinni przygotować się na karnawałowe przeboje muzyczne skomponowane przez takich kompozytorów jak: Francisco Canaro, Carlos Gardel, Ion Ivanovici, Gerardo Rodriguez, Emile Waldteufel, Henryk Wars.
Piotr Wyzga, rzecznik prasowy, a jednocześnie muzyk Mieleckiej Orkiestry Symfonicznej, tak zachęca do wysłuchania tego najbardziej radosnego w klimacie koncertu mieleckich symfoników: "Pomimo pandemicznych przeszkód, muzycy Mieleckiej Orkiestry Symfonicznej pragną zwieńczyć najmilszy okres w roku koncertem porywającym melomanów w świat czarującej zabawy, z najpopularniejszymi formami tanecznymi w symfonicznej aranżacji w roli głównej".
Koncert poprowadzi Tomasz Łępa.

Koncert karnawałowy Mieleckiej Orkiestry Symfonicznej

Samorządowe Centrum Kultury i Mielecka Orkiestra Symfoniczna z przyjemnością zapraszają na Koncert Karnawałowy „Słynne tanga i walce”. Niestety, po raz kolejny publiczność nie może osobiście uczestniczyć w tym wydarzeniu, ale SCK i muzycy MOS zapraszają na relację online. Premiera koncertu już 7 lutego, o godz. 18 na kanale YouTube SCK i profilu FB SCK www.facebook.com/sckmielec

Koncert karnawałowy MOS
Symfonicy wystąpią jak zwykle pod dyrekcją Franciszka Wyzgi, a partie wokalne wykona tenor Marcin Pokusa. Słuchacze powinni przygotować się na karnawałowe przeboje muzyczne skomponowane przez takich kompozytorów jak: Francisco Canaro, Carlos Gardel, Ion Ivanovici, Gerardo Rodriguez, Emile Waldteufel, Henryk Wars.
Piotr Wyzga, rzecznik prasowy, a jednocześnie muzyk Mieleckiej Orkiestry Symfonicznej, tak zachęca do wysłuchania tego najbardziej radosnego w klimacie koncertu mieleckich symfoników: "Pomimo pandemicznych przeszkód, muzycy Mieleckiej Orkiestry Symfonicznej pragną zwieńczyć najmilszy okres w roku koncertem porywającym melomanów w świat czarującej zabawy, z najpopularniejszymi formami tanecznymi w symfonicznej aranżacji w roli głównej".
Koncert poprowadzi Tomasz Łępa.

SEONG-JIN CHO ŚWIATOWA PREMIERA! Mozart - Allegro D-dur, K 626b/16

Niedawno odkryty utwór fortepianowy Mozarta zostanie wykonany
w Mozarteum Foundation w Salzburgu z okazji 265. rocznicy urodzin kompozytora,
a także zainauguruje otwarcie Mozartwoche Festival 2021.

Rolando Villazón, dyrektor artystyczny Mozartwoche, zaprosił Seong-Jin Cho
do premierowego wykonania Allegra D-dur.

Światowa premiera będzie transmitowana za pośrednictwem DG Stage
i dopełniona wydaniem utworu w wersji cyfrowej przez Deutsche Grammophon.

Dzięki Mozarteum Foundation oraz Deutsche Grammophon, wielbiciele Mozarta na całym świecie będą mogli obejrzeć i usłyszeć wykonanie tej kompozycji przez Seong-Jin Cho
online 27 stycznia o godz. 18:00

Czy istnieje lepszy sposób na uczczenie urodzin Mozarta niż światowa premiera jednej z jego kompozycji? Seong-Jin Cho wykona ją w Great Hall Salzburg Mozarteum Foundation 27 stycznia 2021, który jest jednocześnie dniem otwarcia pierwszej wirtualnej edycji festiwalu Mozartwoche, organizowanego przez Fundację. Wykonanie niedawno odkrytej kompozycji Allegro D-dur K626b/16 przez tego cenionego pianistę będzie transmitowane za pośrednictwem platformy Deutsche Grammophon, DG Stage, w wymiarze pełnego recitalu fortepianowego, wspartego opowieścią o tym i innych dziełach Mozarta. Skrócona wersja zostanie wyemitowana na kanale DG na YouTube oraz na kanałach Fundacji Mozarteum w mediach społecznościowych. Wytwórnia dodatkowo upamiętni tę prawdziwie wyjątkową okazję, wydając 29 stycznia Ninety-Four Seconds of New Mozart, nagranie w formie singla cyfrowego tego krótkiego, a jakże głęboko poruszającego utworu fortepianowego w wykonaniu Cho.

„Jak każda instytucja kulturalna na świecie, stoimy teraz w obliczu ogromnych wyzwań. Ale dzięki wirtualnej edycji festiwalu Mozartwoche, cały świat może doświadczyć i celebrować geniusz Mozarta w ramach dziesięciu wspaniałych koncertów, w których wystąpią najlepsi interpretatorzy Mozarta na świecie”, powiedział Rolando Villazón, dyrektor artystyczny Mozartwoche. „Światowa premiera Allegra D-dur to wisienka na urodzinowym torcie naszego ukochanego Mozarta. Jestem podekscytowany, że kompozycję tę zaprezentuje wybitny pianista Seong-Jin Cho, który ma cudowne wyczucie czułego człowieczeństwa mozartowskich melodii. Muzyka Mozarta przynosi nam ukojenie w tym trudnym okresie i jest światłem, które oświetla mrok czasów w oczekiwaniu na dni, kiedy publiczność i wykonawcy będą mogli się ponownie spotkać. Na razie mamy szansę przeżywać wspólnie koncerty podczas Mozartwoche online i być świadkami wyjątkowego momentu w historii muzyki dzięki tej światowej premierze.”

Tegoroczny Mozartwoche, planowany przy udziale publiczności, został odwołany po ogłoszeniu w grudniu przez austriacki rząd trzeciego narodowego lockdownu. Coroczny festiwal, odbywający się w Mozarteum od dwusetnej rocznicy urodzin Mozarta w 1956 roku, postanowił uczcić 265. urodziny kompozytora skróconym programem, przygotowanym specjalnie na potrzeby transmisji online. Allegro będzie miało swoją premierę w ramach 30-minutowego recitalu Seong-Jin Cho, a poprzedzone zostanie zapowiedzią Rolando Villazóna oraz dyrektora Mozarteum Foundation, dr Ulricha Leisingera.

„Propozycja premierowego wykonania przeze mnie tego nieznanego dotychczas dzieła Mozarta w mieście, w którym się urodził i w którym zostało ono stworzone, jest dla mnie wielkim honorem i zaszczytem”, podkreśla Seong-Jin Cho. „Jestem niezwykle poruszony, że między innymi dzięki platformie DG Stage, wielu ludzi na całym świecie będzie mogło usłyszeć ten wspaniały utwór po raz pierwszy podczas mojego recitalu w ramach Mozartwoche. Mam wielką nadzieję, że wydany przez Deutsche Grammophon singiel z tym utworem, który ukaże się w wersji cyfrowej, odda w pełni czar i moc tej kompozycji.”

Dr Johannes Honsig-Erlenburg, prezes Mozarteum Foundation w Salzburgu, dodaje: „Odkrycie tego nowego dzieła Mozarta jest dla nas prawdziwym darem, nie tylko dla Fundacji, ale dla przyjaciół Mozartwoche na całym świecie! Jesteśmy szczęśliwi, że wraz z Seong-Jin Cho i Deutsche Grammophon możemy wypełniać misję Fundacji w tak wspaniałym stylu, a naszym celem jest umożliwienie ludziom bez względu na wiek poznania muzyki, życia i osobowości Mozarta”.

Dr Clemens Trautmann, prezes Deutsche Grammophon, wyraża uznanie dla Fundacji Mozarteum z Salzburga i poświęcenia wszystkich osób zaangażowanych w przeniesienie Mozartwoche 2021 do sieci. „Dzięki sumiennej pracy naszych partnerów i przyjaciół mamy szansę usłyszeć niezwykle rzadką światową premierę Mozarta”, zauważa. „Rolando Villazón wraz z Mozarteum Foundation zasługują na nasze szczególne podziękowania. Gratulujemy Seong-Jin Cho tego jedynego w swoim rodzaju występu. W ścisłej współpracy z Fundacją Mozarteum, Unitel i innymi mediami, a także naszymi partnerami w platformach streamingowych, Deutsche Grammophon z dumą łączy publiczność na całym świecie i celebruje geniusz Mozarta w prawdziwie historycznym momencie”.

Allegro D-dur K626b/16 zapisane ręką Mozarta na obu stronach pojedynczego arkusza rękopisu, pochodzi prawdopodobnie z początku 1773 roku, ukończone pod koniec trzeciego tournée siedemnastoletniego kompozytora po Włoszech lub wkrótce po powrocie do domu, do Salzburga. Najpewniej partytura przeszła z majątku najmłodszego syna kompozytora do kolekcji austriackiego urzędnika państwowego i muzyka-amatora Aloysa Fuchsa, a wkrótce potem, być może przez pomyłkę, została przekazana w inne ręce. Pod koniec XIX wieku partytura należała do wiedeńskiego antykwariusza książek i sztuki, a po jego śmierci w 1899 roku została wystawiona na aukcję. Istnienie kompozycji odnotowano w trzecim i kolejnych wydaniach katalogu Köchela z dziełami Mozarta, ale utwór umknął naukowym badaniom, mimo że w latach 1900-1928 jego partytura była kilkakrotnie prezentowana na aukcjach.

W 2018 roku Fundacja Mozarteum w Salzburgu otrzymała ofertę kupna „nieznanego” Allegra od rodziny właściciela partytury, francusko-holenderskiego inżyniera, który pod koniec lat dwudziestych kupił rękopis od sprzedawcy w Paryżu. Zespół Fundacji wraz z ekspertami ze Stanów Zjednoczonych i Niemiec potwierdzili autentyczność autorstwa Mozarta. Faksymile Allegra D-dur, wraz z obszernym wstępem i bibliografią, ukaże się 27 stycznia 2021.

Recital Seong-Jin Cho z muzyką Mozarta 27 stycznia 2021:

www.dg-stage.com

e-singiel wydany przez Deutsche Grammophon ukaże się 29 stycznia 2021

mozarteum.at/mozartwoche2021

Najważniejsza w życiu jest wyłącznie miłość.

            Zapraszam na spotkanie z Zygmuntem Kuklą, Rzeszowianinem z urodzenia, dyrygentem, aranżerem, kompozytorem i od wielu lat jednym z najbardziej rozpoznawalnych muzyków dla bardzo szerokiego grona publiczności, od sal filharmonicznych poczynając po estrady festiwali i imprez rozrywkowych.

            Niedawno pojawiłeś się po latach w Rzeszowie i nagrywałeś z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej oraz zespołem PECTUS. Powiedz coś o tej sesji.
              - To jest bardzo ciekawy projekt, który wymyślił Tomek Szczepanik – lider zespołu PECTUS, ponieważ on napisał muzykę do nieznanych powszechnie tekstów Wojtka Młynarskiego. Teksty te Wojtek pisał przez lata, ale nigdy ich nie opublikował i nigdy nikt nie skomponował do nich muzyki, a niedawno zajął się tym Tomek i nawet zostały one nagrane na płycie.
            Powstał też pomysł, aby te utwory zaaranżować i nagrać z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej. Na razie nagraliśmy trzy utwory z Orkiestrą i mam nadzieję, że będzie kontynuacja, bo uważam, że to jest bardzo ciekawy projekt.
Jest to muzyka rozrywkowa grana symfonicznie (bez sekcji rytmicznej), bardzo interesująca, a do tego jeszcze teksty są świetne.

            Czy często masz okazję dyrygować orkiestrami symfonicznymi?
            - W czasie tego nagrania nie dyrygowałem, tylko grałem na fortepianie. Nie było dyrygenta, bo nagrane utwory zaaranżowane są na kwintet smyczkowy, dwóch perkusistów i niewielką sekcję instrumentów dętych drewnianych: dwa flety, obój, dwa klarnety i dwa fagoty oraz fortepian.
Chciałem, aby tym świetnym tekstom towarzyszyła kameralna muzyka.
            Pytałaś, czy często dyryguję orkiestrami symfonicznymi i muszę się przyznać, że ostatnio dyrygowałem chyba ponad piętnaście lat temu. Z Sinfonią Varsovią nagrywaliśmy wtedy muzykę do filmu Agnieszki Holland Julie Walking Home (Julia wraca do domu). Nagrywałem też w Polską Orkiestrą Radiową, ale to wszystko już dawne czasy.
Jak ten projekt z utworami do tekstów Wojciecha Młynarskiego będzie kontynuowany i jeśli będzie potrzebny większy skład, to wtedy stanę za pulpitem dyrygenta.

            Ostatnio na nagraniach online najczęściej widzimy dosyć małe składy orkiestr symfonicznych, każdy muzyk kwintetu smyczkowego siedzi przy oddzielnym pulpicie, z własnym materiałem nutowym.
            - Nie wiem, co ty o tym myślisz, ale dla mnie nie ma to większego sensu, ponieważ sekcja dęta siedzi tak jak siedziała, a dotyczy to tylko kwintetu smyczkowego. Później w garderobach już się nie da stosować tych odległości. To, co widzimy na estradzie, ma tylko znaczenie wizerunkowe w związku z panującą sytuacją, ale tak musi być.
            Podziwiam panią dyrektor Martę Wierzbieniec, że w tych warunkach prowadzi działalność i z tego, co opowiadali mi muzycy, w Filharmonii Podkarpackiej sporo się dzieje.
Jest kilka orkiestr, które przestały funkcjonować lub prawie nic nie robią, a w Rzeszowie są nagrania i ciągle coś się dzieje.

            Dzięki temu Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej zdobędzie takie umiejętności, jak orkiestry radiowe, które regularnie nagrywają. Orkiestry filharmoniczne nie czują się komfortowo grając do kamer i do mikrofonów, bo one są przyzwyczajone do występów dla publiczności, która je inspiruje.
            - Pewnie masz rację, chociaż ja jestem przyzwyczajony do mikrofonów i kamer, bo 90 procent mojej pracy zawodowej to praca dla telewizji i ta publiczność jest bardzo daleko, albo nie ma dla nas takiego znaczenia. Wszystko robimy dla potrzeb telewizji i do tego już jestem przyzwyczajony. Myślałem o tym podczas nagrania w Rzeszowie. Rodzaj emocji i koncentracja jest bardzo podobna. Może dla solistów śpiewanie czy granie do pustej sali jest trudne, ale dla dyrygenta, a przynajmniej dla mnie, nie ma to aż takiego znaczenia. Dla mnie jest bardzo ważne, żeby dobrze zagrać.
            Wracając do nagrania w Filharmonii Podkarpackiej, to chcę jeszcze dodać, że muzycy podczas gry mieli słuchawki i to z pewnością była dla nich nowość. Musieli się przyzwyczaić do zupełnie innego słuchania – nie siebie i kolegów siedzących obok, tylko słuchania całego zespołu. Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej bardzo dobrze sobie z tym poradziła. Byłem miło zaskoczony.
            Ponieważ nie było dyrygenta, nie było sekcji rytmicznej, to grali do metronomu, który mieli także w słuchawkach. To były piosenki, w których dyscyplina time’owa musi być utrzymana, wszystko musi być bardzo precyzyjnie wykonane. Słyszałem później zmontowany już dźwięk i uważam, że wszystko bardzo się udało.

            Ciekawa jestem, jak wyglądało Twoje spotkanie z Filharmonikami Podkarpackimi po latach. Jak byłeś dzieckiem, to biegałeś do Filharmonii do rodziców. Teraz już nie ma tamtych muzyków. Przy pulpitach siedzą Twoi rówieśnicy albo młodsi muzycy.
            - Dokładnie tak jest. W pierwszych skrzypcach spotkałem Monikę Stępień (nazwisko panieńskie) i oboistę Pawła Raka, moich kolegów z klasy w Liceum Muzycznym w Rzeszowie. Trochę starszym kolegą był klarnecista Robert Mosior.
            Wydaje mi się, że jeszcze niedawno byłem na każdym koncercie Orkiestry Filharmonii Podkarpackiej, chodziłem też na próby i siedziałem na widowni, kiedy rodzice byli zajęci. Od tego czasu minęło wiele lat, ale sala po remoncie wydaje mi się taka sama i czuję, że ten sam duch się w niej unosi.
             Jest też pewna trudna dla mnie bariera. Moja kochana Mama już nie żyje, odeszła niespodziewanie, a kiedyś była dla mnie wzorem jako muzyk i nauczyciel.

            Ja także ceniłam Twoją Mamę, którą poznałam w Szkole Muzycznej. Była świetną wiolonczelistką, przez wiele lat była koncertmistrzem grupy wiolonczel i nauczycielką gry na tym instrumencie, a ja uczennicą. Byłam zaszczycona, że obdarzyła mnie sympatią, a później przyjaźnią. Poznałam też Jej męża Andrzeja, a jeszcze później Ciebie.  Mama niewiele mówiła o Twoich różnych zainteresowaniach i wyborach. Muzyka otaczała Cię zawsze. Byłeś synem wiolonczelistów, a uczyłeś się grać na fortepianie. Czy sam wybrałeś ten instrument?
             - Tak, ukończyłem również liceum muzyczne w klasie fortepianu, ale muszę powiedzieć, że nigdy Rodzice nie namawiali mnie do nauki gry na wiolonczeli. Może raz trzymałem w ręku wiolonczelę. Dobrze wiedzieli, że to bardzo trudny instrument.
            Odkąd pamiętam, w domu było pianino, na którym próbowałem coś grać. Później zapisali mnie, o ile dobrze pamiętam, do przedszkola muzycznego, które mieściło się przy ul. 1 Maja (dzisiaj Sobieskiego) i do szkoły muzycznej I stopnia też poszedłem na fortepian.
Zapytam Ojca, dlaczego nigdy nie było nawet mowy o nauce gry na wiolonczeli.

             Kiedy stało się oczywiste, że oprócz muzyki klasycznej chcesz się zajmować jeszcze innym gatunkiem muzyki?
             - Pamiętasz nasze spotkanie w studiu Polskiego Radia w Rzeszowie, kiedy nagrywałaś szkolny big-band, który prowadziłem?

             Oczywiście, byłam zaskoczona, że uczeń Liceum Muzycznego tak dobrze radzi sobie z dyrygowaniem.
             - Zaprosiłaś nas na nagranie, ja wtedy byłem w przedmaturalnej klasie. To był moment przełomowy, bo ja już byłem zdecydowany na studia pianistyczne w Akademii Muzycznej w Krakowie i bardzo dużo ćwiczyłem, bo zależało mi, aby dostać się na studia.
             Przed tym nagraniem posłuchałem kilku znanych amerykańskich big-bandów. Wprawdzie nie było to takie łatwe jak dzisiaj, ale znalazłem kilka płyt, słuchałem radia i ta swingująca muzyka tak mi weszła do głowy, że już nigdy nie wyszła do tego czasu.
             Moja Mama nawet nie próbowała mi tego z głowy wybijać. Była bardzo dyskretna we wszystkich działaniach.
Pamiętam, że jak zdecydowałem się na studia na Wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach, koleżanka Mamy - Ania Ruszel powiedziała: „ Boże, Marysiu błagam cię, tylko nie do Katowic. Tam króluje głównie alkohol”. Trochę w tym racji było, ale przesadzała mocno.

             Wydaje mi się, że za bardzo interesowała Cię muzyka. Zresztą nie miałeś za dużo czasu na życie towarzyskie, bo zająłeś się jeszcze aranżacją i prowadzeniem zespołu.
             - Szybko przekonałem się, że aby coś dobrze zagrać, to najlepiej jak sam sobie napiszę te nuty. Jeśli ktoś nie jest aranżerem, to w muzyce rozrywkowej nie może być liderem zespołu, bo musiałby komuś zlecać aranżowanie i zespół nie miałby też charakterystycznego oblicza muzycznego. Każda orkiestra ma jednak swoje brzmienie.
             Przyznam się, że czasami, jak jest tyle roboty, że sam nie zdążę zaaranżować, to komuś zlecam część pracy, ale to, co gramy, to w 90 procentach są moje aranżacje. To jest istota tej muzyki, że nawet tę samą piosenkę aranżuje się zupełnie inaczej, przeważnie na inny skład i kto inny ją śpiewa. Często pisze się także myśląc o wokaliście. Nadal mnie to bardzo interesuje.

             Ciekawa jestem, dlaczego studiowałeś na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego.
             - To były studia podyplomowe i trwały zaledwie rok. Chciałem mieć kontakt z innymi ludźmi i tematami. Bardzo mi się to później przydało, bo wiele było zajęć poruszających bardzo ciekawe zagadnienia, z którymi nigdy wcześniej nie miałem do czynienia. Szczególnie ciekawe były zajęcia z zarządzania kulturą i kwestie dotyczące funduszy europejskich, a to był 2003 i 2004 rok, kiedy wchodziliśmy do Unii Europejskiej. Były też zajęcia z motywacji, z inteligencji emocjonalnej czy mediacji. W prowadzeniu zespołów i trwającej przez rok pracy w Redakcji Rozrywki TVP bardzo to wszystko się przydało.

             Pamiętam, że jak byłeś dyrygentem musicalu „Metro” Janusza Stokłosy, to organizowane były wyjazdy z Rzeszowa do Warszawy. Kiedy tam trafiłeś?
             - „Metro” było na samym początku. Ja byłem wtedy na roku dyplomowym Akademii Muzycznej w Katowicach. Janusz Stokłosa szukał dyrygenta, bo już nie miał siły sam prowadzić ponad trzydziestu spektakli miesięcznie.
             Polecił mnie dobrze ci znany Zbyszek Jakubek, zostałem przyjęty, zaakceptowany i zamieszkałem w Warszawie, a do Katowic jeździłem tylko na zajęcia.
Ta orkiestra działa chyba tylko 5 lat, bo później, jak z Teatru Dramatycznego musical „Metro” przeniósł się do Studia Buffo, to już używane były pół-playbacki i już orkiestra nie była potrzebna.

             Wtedy założyłeś swoją orkiestrę – słynny Kukla Band.
             - Tak, ale to były ciężkie początki i dopiero w 1999 roku odbył się nasz prawdziwy debiut w Opolu. Wcześniej też trochę dyrygowałem, robiłem różne koncerty, programy dla Polsatu, ale to były ciągle trwające chyba siedem lat początki.
Ten debiut w 1999 roku był znaczący. Dostałem wtedy Nagrodę Dziennikarzy oraz operatorów i realizatorów telewizyjnych. Dopiero wtedy orkiestra Kukla Band stała się znana.

Zygmunt Kukla 2 fot. Marcin Wiśnios

Zygmunt Kulka w czasie pracy ze swoją orkiestrą. fot. Marcin Wiśnios

             Oglądając Twoją Orkiestrę na ekranie telewizyjnym lub na żywo podczas koncertu, nikt z nas nie zdaje sobie sprawy, ile pracy trzeba wcześniej włożyć, ile umiejętności trzeba mieć, aby dobrze kierować zespołem i porwać publiczność.
             - Wszystko, co powiedziałaś, jest prawdą. Przyznam się, że bardzo mnie cieszy fakt, że ciągle mam pracę w Telewizji, bo wiadomo, że tam ciągle szuka się nowych twarzy. Nawet w programach, które pozostają pod tym samym tytułem, wymienia się prowadzących.
             W międzyczasie powstawały nowe orkiestry, ale ja jednak kilka razy w roku coś dla telewizji robię i to jest duży sukces. Tak jak powiedziałaś, trzeba mieć rzadkie cechy – aby się publiczności spodobać, trzeba mieć charyzmę, ale trzeba być także bardzo pracowitym. Trzeba wszystko zrobić szybko, punktualnie i niezawodnie. Jak ktoś czegoś nie zdąży zrobić albo coś zrobi źle, to już się go nie zaprasza po raz kolejny. Tak to niestety wygląda, ale pewnie tak musi być.
Tak wygląda show-business. Dostaje się zlecenie i za trzy tygodnie musi się odbyć duży koncert.
             Wcześniej trzeba na przykład zrobić dwadzieścia aranżacji, trzeba pracować dwadzieścia godzin na dobę i musisz to zrobić tak dobrze, aby wszystko efektownie brzmiało i podobało się wszystkim. Najpierw musi spodobać się wokalistom. Kiedyś, jak mi opowiadała Irena Santor, przychodziła na próbę, orkiestra grała, a ona musiała się dostosować do aranżacji, którą napisał pan Stefan Rachoń lub ktoś inny. Teraz wokalista słucha utworu już na etapie powstawania aranżacji i często trzeba się dostosować do jego wymagań. Dużo więcej jest pracy podczas tworzenia.

             Przed naszą rozmową wpisałam Twoje nazwisko w wyszukiwarce i więcej znalazłam o Twoim hobby niż na temat muzyki i programów, które tworzysz.
              - Tak jest zawsze. Jeśli kogoś zapraszają do jakiegoś „śniadaniowego” programu, to najciekawsze jest to, że lekarz jest „po godzinach” kominiarzem albo robi coś innego. Gdyby zaproszono muzyka i rozmawiano z nim o muzyce, to podobno dla widza byłoby to nudne. Takie programy mogą być emitowane w TVP Kultura albo w Programie II PR, ale nie w portalach internetowych czy w prasie.
Trzeba powiedzieć albo napisać coś, co jest ciekawe. Z dyrygentem nie można rozmawiać na tematy związane z dyrygowaniem.

              Przepraszam, że Ci przerywam, ale nie bardzo rozumiem. To, że jesteś dobrym dyrygentem, świetnie aranżujesz i dużo pracujesz, jest nudne, a to że kierujesz autokarem przewożącym piłkarzy reprezentacji Anglii, to jest ciekawe?
              - Tak, to było w czasie naszego Euro w 2012 roku. Wiele o tym pisano, a Fakty TVN zrobiły reportaż, który trwał ponad 7 minut. Nigdy nie zrobiliby takiego reportażu o dyrygencie. Ciekawe jest to, że dyrygent kieruje autokarem, bo gdyby siedział za sterami samolotu, to już jest o wiele mniej interesujące.

              Jedyne, co przeczytałam w tych newsy’ach i dotyczyło muzyki, to informacja, że potrafisz w sposób niekonwencjonalny zaskoczyć swoich elitarnych pasażerów, wykonując recital fortepianowy.
              - To prawda, chociaż trudno mówić w czasie teraźniejszym w dobie pandemii, ale faktycznie tak było. Jak był fortepian w hotel lobby czy w restauracji, to wtedy grałem kilka utworów muzyki klasycznej – w większości Fryderyka Chopina. Robiłem to z przyjemnością i starałem się jak najlepiej.
              Związana jest z tym zabawna historia, bo kiedyś na zakończenie tournée amerykańskiej grupy zagrałem taki mini recital. Wszyscy byli w szoku, że kierowca gra, bo nie wiedzieli, że tak naprawdę jestem muzykiem. Na pytanie, jak to jest możliwe – odpowiedziałem, że w naszej firmie każdy kierowca zna przynajmniej dwa lub trzy utwory Fryderyka Chopina i musi je zagrać na pożegnanie. Takie są wymagania pracodawcy.
              Za miesiąc kolega wrócił w trasy i był bardzo zdenerwowany, bo pojechał z inną grupą amerykańską i na zakończenie poprosili, aby jak zwykle pożegnał się z nimi krótkim recitalem fortepianowym (śmiech).

              Kiedyś Twój Tato opowiadał mi, że te marzenia o kierowaniu autokarem drzemały w Tobie od dzieciństwa. Nie interesowały Cię samochodziki, tylko autobusy.
              - Było tak być może dlatego, że moi rodzice nigdy nie mieli samochodu i myśmy na wakacje, i weekendy jeździli autobusem. Jak byłem małym chłopcem, to uważałem, że to jest nasz rodzinny środek transportu. Bardzo te wyjazdy lubiłem i miłość do autobusów mi pozostała.

              Możesz wykonywać dwa różne zawody – jesteś muzykiem i możesz pracować jako kierowca autobusu. W dobie pandemii nie ma wycieczek i muzycy także mają o wiele mniej pracy.
              - To faktycznie jest zaskakujące, ale nie jest tak źle, bo jednak telewizja funkcjonuje i robimy nagrania i jakieś koncerty, ale cały biznes teatralny czy musicalowy leży zupełnie, bo ile spektakli można robić online. Ci ludzie są bez pracy, ale w jeszcze gorszej sytuacji są kierowcy autokarów turystycznych, ponieważ początkowo myśląc, że wszystko szybko się skończy, brali różne urlopy. To trwa już prawie rok i są kompletnie zagubieni. Większość firm upadła i już nigdy się nie podniesie.
              Mój Ojciec zawsze mi z nutą smutku mówił, że nie pracuję na etacie. Tłumaczyłem, że w muzyce rozrywkowej etatów nie ma po zmianie ustroju. Wszystkie etatowe orkiestry zostały zlikwidowane (Maliszewski, Trzaskowski, Górny) i nic w zamian nie powstało. Tato nie mógł tego zrozumieć i nadal nie rozumie, jak może funkcjonować orkiestra, która nie ma siedziby, nie ma etatów i żadnego zabezpieczenia.
Muszę mu przyznać rację, bo mamy pandemię i Filharmonia Podkarpacka jednak ma etaty i dzięki temu muzycy mają pensje i są ubezpieczeni.

              Jesteś już dojrzałym mężczyzną, który ukończył 50 lat i ma wiele różnych doświadczeń, to zapytam na zakończenie rozmowy: co tak naprawdę jest najważniejsze w życiu?
              - Powiem krótko i szczerze – tylko i wyłącznie miłość. Cała reszta jest dodatkiem.

Z Zygmuntem Kuklą, dyrygentem, aranżerem i kompozytorem rozmawiała Zofia Stopińska w styczniu 2021 roku.

Zaproszenie dla śpiewaków i instrumentalistów

Towarzystwo Muzyczne w Kraczkowej (Podkarpacie) zaprasza muzyków, którzy chcieliby śpiewać i grać w półprofesjonalnym zespole powstającym na bazie Chóru i Orkiestry Kameralnej NICOLAUS.

Uczestnictwo w zespole wiąże się z intensywną pracą nad przygotowaniem programu (w najbliższym czasie dwa dzieła W.A. Mozarta), który będzie wykonywany podczas koncertów komercyjnych.

Potrzeby chóru: 3 - 4 alty, 2 tenory, 3 - 4 basy.
Potrzeby orkiestry: 2 skrzypków, altowiolista, wiolonczelista, flecista, oboista, trębacz (z chęcią grania na kopii instrumentu barokowego) oraz perkusista.

Chętni proszeni są o kontakt z panem Zdzisławem Magoniem, dyrygentem i prezesem Towarzystwa Muzycznego w Kraczkowej – telefon +48 663 489 812

Chór i Orkiestra Kameralna NICOLAUS przez wiele lat z powodzeniem działały jako zespół amatorski koncertujący w Polsce i za granicą, a aktualnie planują rozwijać swą działalność na innych zasadach.

Nicolaus sala balowa przed koncertem

Chór i Orkiestra Kameralna często występują dla mieszkańców Łańcuta i okolic w słynnej sali balowej Muzeum Zamku (fot. przed koncertem),

Dzięki fundatorom zespół posiada część własnych instrumentów - przykład na fotografii poniżej.

Nicolaus 2

Subskrybuj to źródło RSS