Z kart historii Towarzystwa Muzycznego w Przemyślu
Jerzy Zajączkowski - muzykolog, autor książki „Towarzystwo Muzyczne w Przemyślu za czasów Ludwika D”Army Dietza. Kronika”, fot. Towarzystwo Muzyczne w Przemyślu

Z kart historii Towarzystwa Muzycznego w Przemyślu

       Zapraszam Państwa na spotkanie z panem Jerzym Zajączkowskim, autorem książki„Towarzystwo Muzyczne w Przemyślu za czasów Ludwika D”Army Dietza. Kronika”, dokumentującej życie muzyczne Przemyśla na przełomie XIX i XX wieku. Kronika przybliża czas intensywnej działalności Towarzystwa Muzycznego, który należy do ważnych, ale już zapomnianych rozdziałów w historii miasta. 

Bardzo się cieszę, że znalazł Pan czas na spotkanie i możemy czytelnikom polecić tę bardzo ciekawą publikację. Skąd pomysł na książkę?

        Pomysł rodził się powoli. Kiedyś, przed laty, interesowała mnie sama muzyka, analiza dzieł, ich struktura i konstrukcja, dochodzenie do przesłania kompozytora, szukanie klucza do dzieła, odnajdywanie idei twórcy i środków do realizacji zamiarów. Z czasem doszła ciekawość sytuacji czy momentu „człowiek wobec muzyki”: kompozytor, wykonawca, słuchacz. Ale kiedy życie koncertowe i rynek płytowy coraz bardziej nasycały moją muzyczną przestrzeń setkami wykonań i nagrań największych mistrzów – kantatami Bacha, koncertami Vivaldiego, operami Mozarta, kwartetami i symfoniami Beethovena, dziełami Brahmsa i Mahlera czy operami Rossiniego i Verdiego - wtedy to w poszukiwaniu odmiany i nowych, świeżych emocji zrodziła się potrzeba zaglądnięcia za tą fasadę doskonałości; wejścia w nieco tajemniczy krąg drugiego czy trzeciego rzędu muzyków (twórców i wykonawców), bo przecież ci najwięksi nie pojawili się znikąd! Mariaż tego stanu umysłu i emocji z miejscem urodzenia i zamieszkania odbył się już w sposób bardzo naturalny, niemal samoczynnie.

Kiedy zaczął się Pan interesować historią życia muzycznego w Przemyślu?

        Przeszłość muzyczna Przemyśla interesuje mnie od kilkudziesięciu lat. Miałem okazję wielokrotnie pisać o niej przywołując wybrane postaci i wyrywkowo wydarzenia muzyczne z różnych lat. Tym razem skupiłem się na stosunkowo krótkim okresie, starając się pokazać różne zjawiska w ich pełniejszym i różnorodnym kształcie. Książka obejmuje szczegółowo lata 1873 – 1901; pierwszy rozdział dotyczy nieznanych faktów z początkowego okresu istnienia przemyskiego Towarzystwa Muzycznego, czyli lat 1862-1879, a rozdziały zamykające odnoszą się do życia, dorobku kompozytorskiego i aktywności pedagogicznej Ludwika d’Army Dietza.

Gdzie odnalazł Pan dokumenty na ten temat? Jak wyglądała sama praca?

        Podstawą publikacji były prasa z tego okresu i kwerendy w różnych archiwach, muzeach i bibliotekach. Ogólnie dostępna wiedza o życiu muzycznym Przemyśla jest, delikatnie mówiąc, bardzo skromna. Mając tego świadomość zakładałem na początku, że efekty moich poszukiwań zmieszczą się w broszurze objętości 35-50 stron. Zagłębiając się coraz bardziej w zagadnienie, wraz ze wzrostem ilości materiałów, zmuszony byłem mocno zawęzić zakres czasowy, a i tak powstała praca wielokrotnie przekraczająca pierwotne zamiary. Najciekawszą, najbardziej wciągającą część tej pracy, od której ciężko było się oderwać, stanowiło przeglądanie wielu roczników codziennych gazet i periodyków. Muzyczna krytyka to temat na osobną i długą rozmowę. Zwyczajem ówczesnej prasy, nie tylko przemyskiej, było podawanie jedynie inicjałów wykonawcy, często i kompozytora. Nie raz przekręcano nazwiska i tytuły utworów lub nadawano im nowy tytuł. Brakowało tonacji, numerów opusowych czy katalogowych. Zdarzało się, że zapowiadano koncert lub go recenzowano bez podania daty wydarzenia. Starałem się uzupełnić te braki i dokonać korekty ewidentnych błędów.

Dlaczego Pana uwaga skupiła się szczególnie na II połowie XIX wieku?

        Jestem członkiem Towarzystwa Muzycznego w Przemyślu i brakowało mi monografii tego stowarzyszenia - bodaj najstarszego działającego w Polsce. Okres tzw. autonomii galicyjskiej przyniósł ogromne zmiany na wielu polach, w tym w zakresie nauczania muzyki i form jej uprawiania. Nie da się jednak wyrwać czy wysupłać postaci z otoczenia, w jakim żyła i działała. Ten sam mechanizm - czyli trudność z rozdzieleniem dwóch rzeczy w zasadzie nierozłącznych - zadziałał na nieco szerszym planie książki, bo nie można pisać wyłącznie o aktywności Dietza w Towarzystwie Muzycznym czy tylko znaczeniu tegoż Towarzystwa w życiu kulturalnym miasta. Dzieje współpracy Dietza z Towarzystwem Muzycznym odtwarzam na szerszym tle artystycznych wizyt znakomitych muzyków w Przemyślu, aktywności innych stowarzyszeń oraz odnosząc i porównując Przemyśl do innych miejscowości Galicji. Obraz, jaki się wyłonił z tych poszukiwań jest doprawdy niesamowity.

Jerzy Zajączkowski 2025 spotkanie w Muzeum prowadzi Izabela FacJerzy Zajączkowski, autor książki „Towarzystwo Muzyczne w Przemyślu za czasów Ludwika D”Army Dietza. Kronika” i dr Izabella Fac, prowadząca spotkanie, podczas wieczoru w Archiwum Państwowym w Przemyślu 7 listopada 2025 roku, fot. Towarzystwo Muzyczne w Przemyślu.

Kim był Ludwik d’Arma Dietz?

        W dotychczas wydanych opracowaniach określano Dietza jako ważną postać życia muzycznego miasta. Brakowało jednak bliższych danych o jego rzeczywistej działalności. Zebrane materiały nie pozostawiają wątpliwości – to była wybitna postać kultury muzycznej regionu. Absolwent Instytutu Muzyki w Warszawie, uczeń m.in. Kątskiego i Moniuszki, przyjechał do Przemyśla w kwietniu 1873 i jako dyrektor artystyczny szybko uporządkował dosyć chaotyczne działania Towarzystwa Muzycznego w zakresie organizacji prób i koncertów oraz doboru repertuaru. Już jesienią tegoż roku rozpoczęła działalność szkoła muzyczna Towarzystwa, w której Dietz prowadził naukę fortepianu, skrzypiec, śpiewu solowego i chóralnego. Później uczył jeszcze muzyki w Seminarium Nauczycielskim Żeńskim i własnej szkole. Pełen energii pracował z dużym poświęceniem i oddaniem. Jednocześnie pozyskiwał nuty (co nie było wtedy tak proste, jak dzisiaj), opracowywał je do wykonania, sam komponował, pisał podręczniki. Udzielał się jako solista i kameralista (skrzypek, pianista, chórmistrz), śpiewał i kierował chórem Towarzystwa Muzycznego i „Sokoła”, prowadził chór katedralny, był członkiem Towarzystwa Dramatycznego. Za sprawa osobistych kontaktów Dietza wystąpiło w Przemyślu wielu muzyków europejskiej rangi. Współtworzył galicyjskie organizacje muzyków, był jurorem oceniającym instrumenty na wystawie we Lwowie i członkiem komisji egzaminacyjnych dla nauczycieli szkół ludowych. Jako człowiek jawi się kimś świadomym własnej wartości, choć nie wyniosłym. W kontaktach z otoczeniem cechowała go elegancja, kultura i takt. Namiastkę systemu wartości Dietza odnajdziemy np. w dedykacjach własnych utworów (wśród nich papież Leon XIII, Mickiewicz, Kraszewski, Ujejski, arcyksiążę Rudolf, ruch sokolski), w doborze autorów tekstów do swych pieśni (Kochanowski, Heine, Pol, Konopnicka, Bełza), niektóre kompozycje wydał pod nieprzypadkowym pseudonimem „Szczerbiec”. W codziennym działaniu był bardzo dokładny, skrupulatny i konsekwentny, myślał perspektywicznie. Nie bał się artystycznego ryzyka, a za takie należy uznać wykonywanie skrzypcowych kompozycji Bacha, Bibera, Leclaira, Haendla czy niedocenianej wtedy i mocno krytykowanej Sonaty wiolonczelowej Chopina (w opracowaniu na skrzypce); w programach koncertów zestawiał swoje kompozycje obok dzieł największych mistrzów np. Mozarta, a wizyty najwybitniejszych europejskich kwartetów smyczkowych nie powstrzymały go od prezentowania amatorskimi siłami kwartetów Haydna.

Jak wtedy wyglądało życie muzyczne Przemyśla?

       Odpowiem nie wprost. Na kształt kultury muzycznej miasta, zdominowanej w tym okresie przez aktywność Dietza, miały wpływ inne czynniki takie jak rozwój techniczny i cywilizacyjny. Wybudowanie linii kolejowej między Lwowem i Krakowem (a tym samym Wiedniem i Warszawą) wydatnie przyspieszało rozpowszechnianie prasy, literatury i dóbr kultury, pełniejszy i szybszy przepływ prądów, myśli i idei. Wpływało to na kształt kontaktów pomiędzy ludźmi oraz formy i jakość życia kulturalnego miasta. Kolej ułatwiała wizyty wybitnych muzyków i zespołów z całej Europy. W tamtym czasie koncertowali w Przemyślu m.in. skrzypkowie: Stanisław Barcewicz, Nikodem Biernacki, Eduard Remenyi, Gustaw Friemann, Fritz Kreisler; wiolonczeliści: Stanisław Szczepanowski, David Popper: śpiewacy: Wanda Kleczkowska, Bronisława Dowiakowska, Irena Bohuss-Hellerowa, Mieczysław Horbowski, Władysław Floriański; pianiści: Sophia Menter, Karol Mikuli, Ludwik Marek, Marcelina Czartoryska, Raul Koczalski, Ignacy Friedman, Ignacy Jan Paderewski, Józef Wieniawski, Maria Wąsowska-Badowska. Dodajmy jeszcze koncerty dwóch najlepszych europejskich kwartetów smyczkowych z Wiednia i Florencji oraz stałą obecność lwowskich muzyków. Równie znacząca była decyzja zbudowania tu twierdzy. Sama budowa przyciągała różnych specjalistów, przybywało wojska i oficerów, którzy będą stanowić nie tylko publiczność koncertową. Stacjonujące tutaj pułki miały ambicję posiadania własnych orkiestr, a ich muzycy wpłyną na poziom produkcji muzycznych miejscowych wykonawców. Samo Towarzystwo Muzyczne organizowało w sezonie 6-8 wieczorów muzycznych i 2-3 dużych koncertów, a jego członkowie zapewniali oprawę muzyczną licznych uroczystości patriotycznych i religijnych. Przez lata nawet Kraków nie dorównywał Przemyślowi w obszarze atrakcyjności i poziomu życia muzycznego.

Jerzy Zajączkowski 2025 spotkanie w Towarzystwie Muzycznym prowadzi Anna SienkiewiczJerzy Zajączkowski i prowadząca spotkanie Anna Sienkiewicz podczas koncertu w Towarzystwie Muzycznym w Przemyślu 8 listopada 2025 roku, fot. Towarzystwo Muzyczne w Przemyślu

Skąd pochodziły środki finansowe na działalność?

        Generalnie Towarzystwo Muzyczne utrzymywało się ze sprzedaży biletów na koncerty i składek członków. W najlepszym okresie działalności było ich ponad dwustu; wśród nich muzycy, prawnicy (sędziowie i adwokaci), nauczyciele, księża, dziennikarze, urzędnicy, przedsiębiorcy, wojskowi. Bardzo kosztowne było prowadzenie szkoły muzycznej, bo część biedniejszych uczniów była zwolniona z opłat. Niestety, wnioski do Sejmu Krajowego o dotacje na prowadzenie szkoły czy zakup instrumentów spotykały się z odmowami – w przeciwieństwie do hojnie finansowanych instytucji Lwowa i Krakowa. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że choć otaczająca nas rzeczywistość mocno różni się od tej z II połowy XIX wieku, to duże problemy finansowe nadal pozostają największym utrapieniem tego niezwykle zasłużonego Towarzystwa.

Jak powstała wystawa prezentująca unikalne materiały pozyskane w czasie prac nad książką?

         Pomysł wystawy zrodził się w trakcie przygotowywania publikacji do druku. Zgromadzonego wcześniej materiału nie udało się w całości wykorzystać w książce i kiedy Archiwum Państwowe w Przemyślu zaproponowało pokazanie ich na wystawie, to przystałem na to ochoczo. Tym sposobem książka i wystawa, zatytułowana „Towarzystwo Muzyczne w partyturze dziewiętnastowiecznego Przemyśla”, wzajemnie się dopełniają. Większość materiałów przedstawionych na wystawie pochodzi ze zbiorów przemyskiego Archiwum. Ta wystawa to podróż przez świat dźwięków miasta, które z pomocą pasjonatów stworzyło własną muzyczną opowieść. To opowieść o ludziach, którzy w czasach politycznej niepewności potrafili zbudować wspólnotę wokół tego, co najpiękniejsze — wspólnego muzykowania i przeżywania muzyki. W świecie salonów, publicznych koncertów i różnych inicjatyw społecznych - muzyka artystyczna była nie tylko formą spędzania wolnego czasu czy rozrywką, ale fundamentem budowania tożsamości Polaków, integracji mieszkańców miasta i kształtowania świadomości kulturowej jego mieszkańców.

Podczas dwóch wieczorów – w Archiwum Państwowym w Przemyślu i Towarzystwie Muzycznym w Przemyślu , spotkał się Pan z melomanami i osobami zainteresowanymi bogatą historią życia kulturalnego Przemyśla. Było z pewnością dużo ciekawych pytań i dyskusji.

         W najśmielszych myślach nie spodziewałem się tak dużego zainteresowania. Wprawdzie na publicznym forum dyskusji nie było, bo i zawartość publikacji była znana tylko nielicznym osobom, ale w rozmowach, podczas podpisywania książki jej przyszłym czytelnikom, dało się zauważyć duże zainteresowanie poruszanymi w niej zagadnieniami. Mam nadzieję, że przełoży się to na większą znajomość i popularność życia muzycznego Przemyśla i dziejów samego Towarzystwa Muzycznego.

Czy myśli Pan o kolejnych książkach na temat życia muzycznego w Przemyślu, a może prezentacji zbiorów muzycznych twórców działających w tym mieście lub utworów znajdujących się w archiwach?

         Tak, pomysłów i możliwości nie brakuje, oby tylko zdrowie pozwoliło na ich realizację. Sporo materiałów pozyskanych podczas przygotowywania tej książki pozostaje nadal niewykorzystanych. Liczę też na większe zainteresowanie tymi zagadnieniami badaczy z różnych ośrodków akademickich, bo do tej pory nie było z tym najlepiej.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

         Ja również dziękuję.

Zajączkowski Jerzy okładka książki

 

         Podczas spotkania z panem Jerzym Zajączkowskim zdążyliśmy poruszyć tylko niektóre, bardzo interesujące tematy związane z życiem muzycznym dawnego Przemyśla oraz powstaniem Kroniki. Gorąco polecam, aby sięgnęli Państwo po książkę, która została wydana przez Archiwum Państwowe w Przemyślu. Publikacja powstała we współpracy z Towarzystwem Muzycznym w Przemyślu.
        Na zakończenie zacytuję trzy zdania zafascynowanej lekturą recenzentki książki dr hab. Moniki Wilińskiej-Tarcholik, znakomitej pianistki i kameralistki, prodziekan Wydziału Instrumentalnego Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie: „Niewątpliwym atutem „Kroniki” jest bardzo naturalne w odbiorze wplecenie cytatów i recenzji w ogólną narrację. Zabieg ten skłania czytelnika do refleksji nad poruszanymi kwestiami: oceną poziomu krytyki muzycznej, niedocenianiem polskich artystów, staraniami o krzewienie treści patriotycznych. Bardzo ciekawie prezentują się też rozważania Jerzego Zajączkowskiego na temat roli kobiet w ówczesnym świecie i ograniczeń ich dotyczących.”

Zofia Stopińska