Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Koncerty Vox Angeli na Szlaku Architektury Drewnianej Podkarpacia

Witamy

Bardzo się cieszymy, że w końcu zobaczymy się na żywo w przestrzeni koncertowej.
Wszystko to za sprawą Podkarpackiej Regionalnej Organizacji Turystycznej i projektu,
który obecnie realizuje z naszym skromnym udziałem.
W programie zwiedzanie zabytkowych obiektów z przewodnikiem i nasze koncerty, na które gorąco zapraszamy.
Warto zajrzeć do Michniowca, Radruża czy Haczowa. Jest wiele wspaniałych, ciekawych miejsc do odwiedzenia.
Zapraszamy, dołączcie do naszej wędrówki

Do zobaczenia na Szlaku Architektury Drewnianej Podkarpacia
Pozdrawiamy
Barbara Bator
& Zespół Muzyki Dawnej i Tradycyjnej Vox Angeli z Rzeszowa

Koncerty Vox Angeli na Szlaku Architektury Drewnianej Podkarpacia

20 czerwca (niedziela), godz. 18:30
Michniowiec kościół pw Narodzenia Św Jana Chrzciciela

"Wszyscy Święci Patronowie" - koncert pieśni do Świętych Pańskich
W programie koncertu:
Pieśni do Świętych Pańskich średniowieczne, staropolskie, tradycyjne i ludowe.
Pieśni Pogranicza. Pieśni cerkiewne. Pieśni wędrownych śpiewaków.

27 czerwca (niedziela), godz. 19:00
Radruż Cerkiew pw Św. Paraksewy

"Na rozstajnych drogach"- koncert o żywocie człowieka grzesznego
W programie koncertu:
Pieśni dawne, tradycyjne i ludowe. Pieśni Pogranicza.
Pieśni wędrownych śpiewaków. Dziadowskie opowieści.

18 lipca (niedziela), godz. 17:00
Kościół pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Haczowie

"Posłuchajcie ja Was proszę" - koncert opowieści
W programie koncertu:
Pieśni ku czci Matki Bożej – średniowieczne, staropolskie, tradycyjne.
Pieśni wędrownych śpiewaków - moralizatorskie, historyczne i ludowe.
Pieśni Pogranicza. Dziadowskie opowieści.

Program dodatkowy:
* „A ty myła sztos dumała” - pieśni Pogranicza tradycyjne, ludowe, obrzędowe do różańca i do tańca.
** Prezentacja rekonstrukcji instrumentów dawnych z podkarpackich pracowni lutniczych.
Wspólne muzykowanie oraz dawne i tradycyjne tańce dla każdego w każdym wieku.

Podkarpacka Regionalna Organizacja Turystyczna
Projekt "„Transgraniczny Szlak Architektury Drewnianej szansą zachowania unikatowego dorobku
dziedzictwa kulturowego polsko - ukraińskiego pogranicza” dofinansowanego ze środków
Programu Współpracy Transgranicznej Polska-Białoruś-Ukraina 2014-2020.

FILHARMONIA PODKARPACKA - ZAKOŃCZENIE SEZONU ARTYSTYCZNEGO 2020 / 2021

18 VI 2021r., piątek, godz. 19:00
„Taneczna Wiosna”

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
MARIUSZ SMOLIJ– dyrygent

 W programie m.in:

A. Copland, J. Williams, J. P. Sousa, H. Mancini/ J. Moss

 „Taneczna wiosna” rozkwitnie feerią orkiestrowych barw, zmysłowych melodii i porywających rytmów. Utwory zapowiadane w programie pochodzące z baletów, musicali oraz filmów obsypane zostały prestiżowymi nagrodami znajdując uznanie publiczności na całym świecie. Usłyszeć będzie można m.in. typowo „amerykańską w brzmieniu” Suitę z baletu „Appalachian Spring” („Wiosna w Appalachach”) A. Coplanda, Suitę ze słynnego musicalu „Chicago” oraz fragmenty z muzyki do filmów, mi.in Riders March z „Indiana Jones”, „Moon River” – walc z filmu “ Breakfast at Tiffany’s” (Śniadanie u Tiffaniego”), „The Children of Sanchez” ("Dzieci Sancheza”). Za pulpitem dyrygenckim stanie znakomity kapelmistrz Mariusz Smolij, który dopełni muzykę słowem komentarza.

ZAKOŃCZENIE SEZONU ARTYSTYCZNEGO 2020 / 2021 W FILHARMONII PODKARPACKIEJ

18 VI 2021r., piątek, godz. 19:00
„Taneczna Wiosna”

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
MARIUSZ SMOLIJ– dyrygent

W programie m.in:

A. Copland, J. Williams, J. P. Sousa, H. Mancini/ J. Moss

„Taneczna wiosna” rozkwitnie feerią orkiestrowych barw, zmysłowych melodii i porywających rytmów. Utwory zapowiadane w programie pochodzące z baletów, musicali oraz filmów obsypane zostały prestiżowymi nagrodami znajdując uznanie publiczności na całym świecie. Usłyszeć będzie można m.in. typowo „amerykańską w brzmieniu” Suitę z baletu „Appalachian Spring” („Wiosna w Appalachach”) A. Coplanda, Suitę ze słynnego musicalu „Chicago” oraz fragmenty z muzyki do filmów, mi.in Riders March z „Indiana Jones”, „Moon River” – walc z filmu “ Breakfast at Tiffany’s” (Śniadanie u Tiffaniego”), „The Children of Sanchez” ("Dzieci Sancheza”). Za pulpitem dyrygenckim stanie znakomity kapelmistrz Mariusz Smolij, który dopełni muzykę słowem komentarza.

Tomasz Strahl: "Zawsze chciałem być solistą i to marzenie się spełniło".

         W 180. rocznicę urodzin jednego z najwybitniejszych czeskich kompozytorów Antonina Dvořáka, 11 czerwca 2021 roku w Filharmonii Podkarpackiej zabrzmiała jego wspaniała muzyka – Koncert wiolonczelowy h-moll op. 104 i Suita czeska op. 30. Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej dyrygował Jiří Petrdlik, jeden z wybitnych czeskich dyrygentów swojego pokolenia, i to jemu z pewnością zawdzięczamy ostateczny kształt i brzmienie orkiestry tego wieczoru. Chyba wszyscy, którzy mieli szczęście znaleźć się tego wieczoru w Filharmonii Podkarpackiej, zachwyceni byli grą Tomasza Strahla - solisty pierwszego z wymienionych utworów. Artysta stworzył niezwykle piękną i bardzo osobistą kreację tego wielkiego dzieła, o którym także bardzo ciekawie opowiadał mi podczas spotkania przed koncertem.
Serdecznie zapraszam Państwa do przeczytania tej rozmowy.

         Cieszę się, że będziemy mogli oklaskiwać Pana w Rzeszowie w jednym z najpiękniejszych koncertów wiolonczelowych.

         - Nasza radość jest potrójna bo mamy wspaniałego dyrygenta z Republiki Czeskiej, któremu muzyka czeska XIX wieku jest szczególnie bliska, cieszymy się z obecności publiczności, a trzecim powodem jest fakt, że w programie znajduje się Koncert wiolonczelowy h-moll Antonika Dvořáka, który uchodzi za „króla” wśród koncertów wiolonczelowych.
         Dość długo rozmawialiśmy z maestro Petrdlikiem o Dvořáku. Maestro podkreślał, że Dvořák przebywając w Ameryce bardzo tęsknił za ojczyzną i tam skomponował kilka swoich najlepszych utworów – m.in. Kwartet smyczkowy F-dur „Amerykański”, op. 96, IX Symfonię e-moll „ Z Nowego Świata” op. 95 i Koncert wiolonczelowy h-moll op. 104.
         Pragnę podkreślić, że na kształt tego utworu wpływ miały także wątki autobiograficzne.
W trakcie komponowania tego koncertu dowiedział się o ciężkiej, nieuleczalnej chorobie Josefiny Čermakovej, wybitnej śpiewaczki, jego dawnej młodzieńczej miłości i ten rys osobisty był coraz bardziej słyszalny. W części drugiej - smutnej, nostalgicznej pojawiają się cytaty jednej z jego pieśni.

         Swój ostatni koncert solowy Antonin Dvořák pisał z myślą o konkretnym wykonawcy.

          - Tak, zadedykował go swojemu przyjacielowi, światowej sławy wiolonczeliście Hanušowi Wihanowi.
Hanuš Wihan pomagał Dvořákovi podczas komponowania utworu, bo słynne bariolage w części pierwszej i wiele technicznych utrudnień, które spowodowały, że koncert błyszczy, zawdzięczamy właśnie Wihanowi, a on jako wielki wirtuoz miał ambicję, aby napisać wirtuozowską kadencję. Natomiast Dvořák na wieść o śmierci Josefiny, napisał do już ukończonego koncertu jeszcze jedno zakończenie, w którym zacytował zarówno fragmenty swych pieśni, jak i motywy z pierwszej części koncertu. Dzieło kończyło się wyciszeniem i później gwałtownym strettem orkiestrowym.
Napisał też słowa: „…muzyka wybrzmiewa jak tchnienie, taka była moja idea i nie mogłem z tego zrezygnować”.
          Wtedy przyjaciele bardzo się pokłócili. Dvořák wyrzucił za drzwi Wihana ze swoja kadencją, tym bardziej, że Wihan bardzo skrytykował dopisany fragment, nie wiedząc, jak ogromnie rani najbardziej intymne uczucia kompozytora, który w głębi duszy przeżywał odejście Josefiny.
Doszło do zmiany wykonawcy i zamiast Hanuša Wihana pierwszym wykonawcą Koncertu wiolonczelowego h-moll był angielski wiolonczelista Leo Stern, a prawykonanie odbyło się 19 marca 1896 roku w Londynie.
Pierwsze wykonanie zostało entuzjastycznie przyjęte i dzieło stawało się coraz bardziej popularne.
          Powiem o jeszcze jednym fakcie, który brzmi jak anegdota. Pablo Casals kiedyś miał grać ten utwór i dyrygent mu zaproponował, żeby nie grać fragmentu dopisanego później przez kompozytora. Casals się tak obruszył, że odwołał koncert, chociaż musiał pokryć koszty. Sto lat temu tak honorowo panowie reagowali. Dzisiaj pewnie już by się to nie zdarzyło i wszyscy zachwycamy się tym dziełem.

          Kiedyś czytałam, że Koncertem wiolonczelowym zachwycony był sam Johannes Brahms.

          - To prawda, w lutym 1897 roku w Wiedniu usłyszał to dzieło Johannes Brahms i wtedy powiedział: „Gdybym wiedział, że wiolonczela jest zdolna do takich rzeczy, sam bym napisał ten koncert".
          Rozmawiałem kiedyś z maestro Juliusem Bergerem, który twierdzi, że Brahms miał w planach napisanie V Symfonii i Koncertu wiolonczelowego, ale nie zdążył. Szkoda, bo koncert wiolonczelowy Johannesa Brahmsa byłby wspaniałym utworem, ale ta wypowiedź Johannesa Brahmsa najlepiej oddaje, jakim wyjątkowym dziełem jest Koncert wiolonczelowy Antonina Dvořáka.
          Nic też dziwnego, że ten utwór od początku cieszy się tak wielką popularnością. Dzieło zachwyca wspaniałą instrumentacją, melodyjnymi tematami zaczerpniętymi z folkloru czeskiego, indiańskiego, amerykańskiego oraz wspaniałą formą. Żaden z jego koncertów instrumentalnych – ani skrzypcowy, ani fortepianowy nie dorównują wiolonczelowemu. Pomimo, że w XX wieku powstały znakomite koncerty (Szostakowicza, Prokofiewa, Lutosławskiego i Pendereckiego), to koncert Dvořáka zawsze jest utworem oczekiwanym przez publiczność. Ten koncert jest jednym z najwybitniejszych ambasadorów kultury muzycznej Republiki Czeskiej.
          Także każdy wiolonczelista marzy o tym koncercie, chociaż to bardzo wymagające dzieło od pierwszej do ostatniej nuty, bo trzeba je grać dużym tonem i posiadać odpowiednią kondycję instrumentalną, ponieważ trwa ono czterdzieści trzy minuty.

          Pan ma ten koncert w repertuarze już bardzo dawno i z pewnością nie liczył Pan swoich wykonań.

          - Nie liczyłem, ale myślę, że co najmniej sto razy już go grałem z orkiestrami pod batutami wybitnych polskich i zagranicznych dyrygentów. Przygotowywałem ten koncert nie tylko pod kierunkiem mojego profesora Kazimierza Michalika, który kiedyś studiował w czeskiej Pradze, ale również pod kierunkiem Miloša Sádlo, jednego z najwybitniejszych czeskich wiolonczelistów. Był bardzo wymagającym, a nawet powiem srogim nauczycielem i parę razy mi się oberwało, ale był to człowiek o ogromnej wiedzy i uroku osobistym.
Mając ponad osiemdziesiąt lat, potrafił grać z pamięci cały recital wiolonczelowy, a także z pamięci grał na fortepianie cała operetkę Offenbacha. To najlepiej świadczy o jego geniuszu.

          Słyszałam, że zaraz po ogłoszeniu pandemicznej przerwy cieszył się Pan mając w perspektywie mnóstwo wolnego czasu, ale okazało się miał Pan mnóstwo pracy.

          - Na szczęście jedynie przez półtora miesiąca byliśmy tak naprawdę zamknięci. Potem zaczęły się koncerty online. Niedaleko, bo w Kąśnej Dolnej grałem z Januszem Olejniczakiem, a później grałem jeszcze w pałacu w Kozłówce na zaproszenie Filharmonii Lubelskiej, która zorganizowała cykl koncertów kameralnych.
          Na początku minionych wakacji wszystko wskazywało, że powrócimy do koncertów publicznych i grałem na Festiwalu Muzycznym im. Krystyny Jamroz w Busku Zdroju, zagrałem jeszcze kilka koncertów i szykowałem się do koncertu w Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie, ale sam zachorowałem na covidowe zapalenie płuc i z ogromnym żalem musiałem ten koncert odwołać.
          Cieszę się, że dzięki zaproszeniu pani dyrektor Marty Wierzbieniec ten koncert został przełożony na najbliższy możliwy termin i jestem w Rzeszowie jeszcze przed rozpoczęciem Międzynarodowych Kursów Muzycznych w Łańcucie.

          Od wielu lat przyjeżdża Pan w lipcu do Łańcuta. Pamiętam spotkanie, podczas którego prof. Zenon Brzewski przedstawiał Pana jako nowego pedagoga kursów.

          - To było tuż po ukończeniu studiów i to był nieprawdopodobny zbieg okoliczności. Wtedy nawet nie śmiałem marzyć, że kiedykolwiek znajdę się w gronie wybitnych pedagogów, którzy prowadzili swoje klasy na tych kursach. Nagle okazało się, że ktoś z zagranicznych pedagogów nie przyjechał.
          Prof. Zenon Brzewski pomyślał o mnie i zapytał prof. Andrzeja Zielińskiego, ówczesnego prorektora warszawskiej Akademii Muzycznej, u którego byłem asystentem, czy nie mógłbym poprowadzić klasy podczas drugiego turnusu kursów w Łańcucie. Profesor Zieliński zaakceptował ten pomysł, a ja się chętnie zgodziłem i prowadziłem w Łańcucie malutką klasę złożoną z siedmiu osób, wśród których był młody chłopczyk Dominik Połoński. Tak się zaczęła moja przygoda z kursami w Łańcucie, która trwa 30 lat i przewinęło się w tym czasie przez moją klasę mnóstwo bardzo utalentowanych wiolonczelistów.
          Szybko udało mi się zdobyć popularność wśród młodzieży i już po kilku latach moja klasa liczyła po 25 – 30 osób. Pracowaliśmy wytrwale nie zważając na lipcowe upały, ale byłem młody i nie odczuwałem zmęczenia. Uskrzydlała mnie niepowtarzalna atmosfera panująca podczas tych kursów, park z cudownym zamkiem, niesamowite miasteczko tonące w zieleni i spotkania z wybitnymi pedagogami. To wszystko wpływało na mnie tak twórczo, że zbudowałem w Łańcucie jakby drugi świat.
Podstawą mojej działalności na uczelni były talenty, które wcześniej trafiały do mojej łańcuckiej klasy.
          Łańcut odegrał w moim życiu rolę nie tylko ważnego miejsca na mapie, ale także katalizatora, który mi umożliwił zaistnienie w środowisku muzycznym, a przede wszystkim kontakt z młodzieżą, który trwa po dzień dzisiejszy.
Mimo, że minęło już 30 lat i pojawiły się nowe pokolenia pedagogów, ciągle odczuwam, że sprężyną tego, co dzisiaj robię, był pierwszy pobyt w Łańcucie w charakterze pedagoga i kilka w kolejnych latach.
          Nie opuściłem ani jednego kursu w Łańcucie pomimo, że miałem wiele propozycji, aby w tym samym czasie być na innych kursach w Polsce albo za granicą.
W czasie tych 30 lat wiele się w moim życiu zmieniło: byłem młodym asystentem, rozwijałem się i dojrzewałem jako muzyk, zostałem ojcem i przeżyłem osobistą tragedię – utratę małżonki.
Przeżywałem w Łańcucie wszystkie blaski i cienie mojego życia.

           Przez cały czas prowadził Pan także intensywną działalność koncertową. Występował Pan m.in. w Schauspielhaus (Berlin), Brucknersaal (Linz), St. John’s Smith Square (Londyn), Art Center (Tel Awiw), Toppan Hall (Tokio), Auditori (Barcelona), Sali im. Glinki w Sankt Peterburgu, w Teatrze Wielkim w Warszawie oraz w Filharmonii Narodowej. Odbył liczne tournée po Japonii, Kanadzie, Hiszpanii.
           Jak dziewięć lat temu został Pan Dziekanem Wydziału Instrumentalnego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, przepowiadano, że ucierpi na tym działalność koncertowa, ale nic takiego się nie stało.

           - Uważam, że na uczelniach artystycznych powinni pełnić funkcje osoby artystycznie spełnione. Wtedy są w stanie dać studentom coś, co sami otrzymali i podejmować mądre decyzje, ponieważ wiedzą, jakimi kryteriami się kierować.
           Nasz Rektor prof. Klaudiusz Baran jest najwybitniejszym akordeonistą w Polsce, Prorektorem ds. zagranicznych jest prof. Paweł Gusnar, znakomity saksofonista, świetni kompozytorzy: prof. Paweł Łukaszewski jest Prorektorem ds. nauki, a dr hab. Aleksander Kościów jest Prorektorem ds. studenckich i dydaktyki, Dziekanem Wydziału Dyrygentury Symfoniczno – Operowej jest dr hab. Rafał Janiak. Kiedyś uważano dziekanów i kierowników katedr za artystów, którym nie za bardzo udała się kariera estradowa. Teraz są inne czasy i wszystko się zmieniło, a uczelnie muszą nadążać za coraz szybciej pędzącym światem. Uważam, że powinni nimi kierować ludzie, którzy nie tracą kontaktu z estradą.

           Pana osoba jednoznacznie kojarzy mi się z wiolonczelą i dlatego nigdy nie pytałam, czy wiolonczela była od początku Pana wymarzonym instrumentem?

           - Oczywiście, że nie. Mój Tato był skrzypkiem, a później dyrygentem i założycielem Filharmonii w Jeleniej Górze i dlatego ja także zacząłem grać na skrzypcach, ale nie chciałem ćwiczyć i nie robiłem spodziewanych postępów.
W 1972 roku wprowadzono w Polsce możliwość nauczania gry na wiolonczeli od siódmego roku życia. Tato wtedy zdecydował, że zacznę się uczyć grać na wiolonczeli, bo miałem odpowiednie do tego instrumentu ręce.
           Polubiłem wiolonczelę głównie dlatego, że można było siedzieć w czasie gry, a grając na skrzypcach trzeba było stać, ale nie byłem cudownym dzieckiem. Tato przez cały czas się zastanawiał, czy powinienem kontynuować naukę muzyki.
Rozmawiał na ten temat z moim profesorem Feliksem Tatarczykiem, bardzo dobrym nauczycielem, który prowadził klasę wiolonczeli w Szkole Muzycznej w Jeleniej Górze i jednocześnie był wiolonczelistą Orkiestry Opery Wrocławskiej. Pan Feliks Tatarczyk powiedział wtedy: „Panie profesorze, niech pan się jeszcze chwilę powstrzyma, bo ostatnio z ćwiczeniem jest troszkę lepiej”.
Gdyby się mój Tato nie powstrzymał, to byśmy dzisiaj nie rozmawiali.
           Dopiero w wieku 14 lat zacząłem dużo więcej ćwiczyć i utożsamiać się z wiolonczelą. Zawsze lubiłem grać i słuchać muzyki, natomiast nie byłem przekonany do tego całego procesu ciężkiej pracy. Jak zacząłem solidnie ćwiczyć, to były także sukcesy.
           W moim życiu tak zawsze było i jest, że im dalej, tym lepiej. Przewiduję, że będę grał jeszcze lepiej. Może pójdę w ślady André Navarry, który szczyt kariery miał w podeszłym wieku. Miał ponad siedemdziesiąt lat i rewelacyjnie grał Koncert wiolonczelowy Eduarda Lalo.
Mówiąc poważnie: na pewno gram lepiej niż 20 lat temu i mam nadzieję, że jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa.

           Ile czasu poświęca Pan na ćwiczenie?

           - Uznaję zasadę, że nie ilość godzin, tylko systematyczność jest najważniejsza. Staram się, aby codziennie, nawet jak jestem bardzo zajęty, chociaż dwie godziny pograć. Wtedy buduje się formę może mniej spektakularnie, ale ona jest faktycznie ugruntowana, natomiast jeżeli się nie gra przez tydzień, a później próbuje się zbudować formę, to trwa to znacznie dłużej. Stawiam na systematyczność i kieruję się słowami prof. Kazimierza Wiłkomirskiego, który napisał kiedyś: „Biada każdemu wiolonczeliście, dla którego seksty lub tercje w dwudźwiękach będą pierwszymi w życiu dwudźwiękami”.

           Gra Pan na wspaniałym instrumencie zbudowanym w 1778 roku w Norymberdze przez Leopolda Widhalma.

            - Tak, gram na nim od lat, ale przechodził on duże zabiegi konserwatorsko-lutnicze, bo jak go kupiłem, był bardzo zniszczony i wymagał renowacji. W tej chwili moja wiolonczela jest bardzo dobrym instrumentem i przynosi mi dużo radości. Uważam, że tak jak ja, gra coraz lepiej, ale wiolonczela sama nie gra – myślę, że także ja nauczyłem się na niej grać z biegiem lat.

            Jestem przekonana, że czuje się Pan artystą spełnionym.

            - Jestem zadowolony ze swojego życia. Wielu moich kolegów czuje niedosyt i uważa, że powinni inaczej kierować swoją karierą. Może to dziwnie zabrzmi, ale ja, jak patrzę na swoje życie, to niczego bym nie zmieniał. Nie chciałbym nawet cofnąć czasu, bo czuję się w swoim wieku dobrze i uważam, że wszystko, co chciałem, osiągnąłem.
            Od siedemnastego roku życia, czyli prawie czterdzieści lat koncertuję z orkiestrami i dlatego sporo utworów wykonałem ponad sto razy. Czuję to grając swobodnie te utwory z towarzyszeniem orkiestr. Zawsze chciałem być solistą i to marzenie się spełniło.
Mam nadzieję, że jeszcze co najmniej przez kilkanaście lat będzie mi dane grać solistycznie i jeszcze niejedno marzenie się spełni.

            Miejmy nadzieję, że nic nie stanie na przeszkodzie, koncerty będą się odbywać i w lipcu zagra Pan dla publiczności w Łańcucie.

            - Mam już zaplanowany koncert na jubileusz 30-lecia moich pobytów w Łańcucie i zagramy wspaniały Kwartet Dvořáka w składzie: Konstanty Andrzej Kulka - skrzypce, Wojciech Koprowski – skrzypce. Tomasz Stahl – wiolonczela i Klaudiusz Baran – akordeon. Jest wersja, w której rolę fortepianu gra akordeon i brzmienie jest fantastyczne. Koncert odbędzie się w drugim turnusie, czyli w drugiej połowie lipca, w ramach tegorocznej edycji Międzynarodowych Kursów Muzycznych w Łańcucie.

Z prof. Tomaszem Strahlem, wybitnym polskim wiolonczelistą rozmawiała Zofia Stopińska

Odszedł Kazimierz Wolan

         Znakomity śpiewak, czołowy baryton Opery Krakowskiej i Śląskiej Kazimierz Wolan odszedł do wieczności 16 maja 2021 roku w wieku 92 lat w Bytomiu, pochowany w rodzinnym Grodzisku koło Strzyżowa. O jego życiowej i artystycznej drodzę pisałem w „Kamertonie” nr 58/2014 s.125-135 i „Nasz Dom Rzeszów” nr 8/106/2014 s.16-17, także na portalu Maestro w październiku 2014 r.
         Pochodził z muzykalnej rodziny. Ojciec Stanisław grał na skrzypcach, brat Tadeusz na klarnecie, a Kazimierz trafił do klasy skrzypiec Józefa Dziedzica i organów Tadeusza Kochańskiego w szkole muzycznej przy ul. Sobieskiego w Rzeszowie. Dyrektorką szkoły była wówczas znakomita śpiewaczka Zofia Stachurska, która pomogła młodemu Kazimierzowi rozwinąć skrzydła wokalne w Krakowie.
         Ponadto w Rzeszowie uczyła śpiewu Maria Świeżawska, do której trafił utalentowany młody artysta, wraz z Kazimierzem Pustelakiem i całą plejadą śpiewaków rzeszowskich. W Studio Operowym działającym przy Wojewódzkim Domu Kultury w Rzeszowie w latach 1952-1966 w premierowym przedstawieniu „Halki” St. Moniuszki w dniu 20 lutego 1954 roku Kazimierz Wolan zagrał Stolnika, u boku Janiny Maciejewskiej, która kreowała rolę tytułową.
         W Operze Krakowskiej Kazimierz Wolan pojawił się w 1958 roku, by w 1963 roku przenieść się do Opery Sląskiej, gdzie występował do lat 90. XX wieku. Prof. Jan Ballarin pisał do mnie. „Przez kilkanaście lat śpiewałem z p. Wolanem, byliśmy w bliskiej przyjaźni. Dysponował pięknym głosem barytonowym o zachwycającej barwie, dużym wolumenie i rozległej skali. Śpiewał główne partie w setkach przedstawień, będąc czołowym solistą Opery Śląskiej. Był bardzo koleżeński, o dużym poczuciu humoru.”
         Z podziwem i uznaniem pochylamy się nad znakomitym dorobkiem artystycznym Kazimierza Wolana, wspaniałego artysty śpiewaka, który z Grodziska koło Strzyżowa wyszedł na wielkie sceny operowe. Spełnił swoje powołanie, któremu na imię Muzyka, dająca nam, słuchaczom, poczucie piękna i dobra.

                                                                                                                                                                                                           Andrzej Szypuła

 

Filharmonia Podkarpacka zaprasza

11 VI 2021r., piątek, godz. 19:00

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej
Jiři Petrdlik– dyrygent
Tomasz Strahl - wiolonczela

W programie:
A. Dvořák - Koncert wiolonczelowy h-moll op. 104
                  - Suita czeska op. 39

W 180. rocznicę urodzin Antonina Dvořáka (1841 – 1904) przypomniane zostaną utwory czeskiego kompozytora, które odniosły ogromny sukces. Koncert wiolonczelowy h – moll ukończony w Ameryce, w 1895 roku, a więc u schyłku życia kompozytora, jest niejako podsumowaniem jego dorobku twórczego. Koncert nazywany „X symfonią” Dvořáka tworzy doskonałe zespolenie instrumentu solowego z wielką orkiestrą symfoniczną. Dzieło odsłania szeroką skalę ekspresji – od lirycznej zadumy przesiąkniętej duchem czeskiej muzyki ludowej - po radosną nutę. Urzekające, zapadające w pamięć melodie przyniesie ze sobą Suita czeska (1879) będąca jednym z najbardziej charakterystycznych dzieł Dvořáka. Utwór składa się z pięciu części - poetyckiego Preludium, tanecznej Polki i Sousedski, nastrojowej Romanzy, w której rzewna melodia grana jest przez flet na tle akompaniamentu smyczków oraz żywiołowego Finału. /tekst: Biuro Koncertowe/

www.filharmonia.rzeszow.pl

 fot. Jiři Petrdlik– dyrygent

jiri petrdlik 3

Wieczór z muzyką Antonina Dvořáka

11 VI 2021r., piątek, godz. 19:00

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej
Jiři Petrdlik– dyrygent
Tomasz Strahl - wiolonczela

W programie:
A. Dvořák - Koncert wiolonczelowy h-moll op. 104
                 - Suita czeska op. 39

W 180. rocznicę urodzin Antonina Dvořáka (1841 – 1904) przypomniane zostaną utwory czeskiego kompozytora, które odniosły ogromny sukces. Koncert wiolonczelowy h – moll ukończony w Ameryce, w 1895 roku, a więc u schyłku życia kompozytora, jest niejako podsumowaniem jego dorobku twórczego. Koncert nazywany „X symfonią” Dvořáka tworzy doskonałe zespolenie instrumentu solowego z wielką orkiestrą symfoniczną. Dzieło odsłania szeroką skalę ekspresji – od lirycznej zadumy przesiąkniętej duchem czeskiej muzyki ludowej - po radosną nutę. Urzekające, zapadające w pamięć melodie przyniesie ze sobą Suita czeska (1879) będąca jednym z najbardziej charakterystycznych dzieł Dvořáka. Utwór składa się z pięciu części - poetyckiego Preludium, tanecznej Polki i Sousedski, nastrojowej Romanzy, w której rzewna melodia grana jest przez flet na tle akompaniamentu smyczków oraz żywiołowego Finału. /tekst: Biuro Koncertowe/

 www.filharmonia.rzeszow.pl

Spotkanie z Piotrem Janem Ulatowskim

    Mam przyjemność przedstawić Państwu wyjatkowego Artystę mieszkającego i działającego od lat w Gdańsku. Jestem przekonana, że zainteresuje Państwa zarówno jego wszechstronna działalność na polu muzyki jak i malarstwo.

Piotr Jan Ulatowski - pianista i gdański kompozytor - ur. 1958 r. w Kaliszu.
Absolwent Akademii Muzycznej w Gdańsku .Od lat występuje w renomowanych salach koncertowych w Polsce i za granicą [m.in. w Filharmonii Bałtyckiej, w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, w Operze Bałtyckiej, w Teatrze Muzycznym w Gdyni, w Sali Rosengarten w Mannheim, w Sali Ratusza Staromiejskiego w Gdańsku, w Dworku Sierakowskich w Sopocie ].
Współpracował z Cappellą Gedanensis dyrygując i nagrywając w 2012 r. własną muzykę do przedstawienia pt."Wesele Żuławskie " [ premiera odbyła się w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku ].

     Laureat drugiej nagrody na Ogólnopolskim Konkursie Kompozytorskim w Międzyzdrojach za utwór na chór a capella [ 1986 r. ] . w 2016 r. jego piosenka pt. " Siedzieliśmy cichutko" do słów Ernesta Brylla została wyróżniona w Toruniu podczas Ogólnopolskiego Przeglądu Teatrów. W Cafe Walter w Mannheim grał dla Kanclerza Niemiec HELMUTA KOHLA wraz z małżonką W 2007 r.

     W Gdańsku miał przyjemność wystąpić dla ELŻBIETY i KRZYSZTOFA PENDERECKICH jako pianista i kompozytor. Jak i dla premiera Polski JERZEGO BUZKA. Przy współpracy ze wspaniałymi muzykami m.in w studio Hofman i w studio Gdańsk wydał płytę pt. "Dokąd tak biegniemy "do poezji ERNESTA BRYLLA. Płyta zyskała uznanie u takich artystów jak ERNEST BRYLL , JERZY MAKSYMIUK, FUNDACJA ANNY DYMNEJ , jak również zainteresowanie za granicami naszego kraju . Jego muzykę prezentowały i rozpowszechniały rozgłośnie radiowe, internetowe oraz telewizyjne zarówno w kraju jak i za granicą . https://www.youtube.com/watch?v=8FJEvxFxrME

    Skomponował kilka musicali, m.in. pt. " DWÓR ARTUSA " wg. opowiadania E.T.A HOFFMANNA [ autora Dziadka do orzechów ] do scenariusza i tekstów piosenek JOANNY EWY JARZYMOWSKIEJ. Wersja koncertowa została wykonana w Dworze Artusa przy obecności władz miasta w 2001 r. z okazji 30 -lecia Historii Muzeum Miasta Gdańska.Twórca musicali : pt. " PANNA TUTLI - PUTLI " wg. libretta WITKACEGO ; " NIE OGLĄDAJ SIĘ ZA SIEBIE " wg. libretta ROMANA BARANOWSKIEGO [ premiera odbyła się w 2002 roku w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, którego gościem był m.in. Jerzy Satanowski ] .

    Skomponował muzykę ,m.in. do słów ERNESTA BRYLLA , Juliana Tuwima [ " Lokomotywa ", " Dwa wiatry", " Okulary " na orkiestrę symfoniczną], K.I. Gałczyńskiego [ "Zaczarowana dorożka "], Krzysztofa Cezarego Buszmana, Renaty Skelnik - Kotlińskiej, W. Wolańskiego i innych równie wspaniałych artystów . TWÓRCZOŚĆ DLA DZIECI Bajki ( ok.30 ) od 1999 roku do chwili obecnej z powodzeniem grane były w całej Polsce m.in. w teatrach w Warszawie, w Krakowie, Koszalinie, Olsztynie, Elblągu i stanowią - tak jak np. w Teatrze Centrum Kultury w Grudziądzu - żelazny repertuar m.in ' Piękna i Bestia ", " Czerwony Kapturek", " Kopciuszek" ," Jaś i Małgosia " ," O Rybaku i Złotej Rybce " [ ta bajka została uhonorowana nagrodą przez MINISTERSTWO KULTURY I DZIEDZICTWA NARODOWEGO ]," Nowe szaty króla ", " Mała Syrenka ", " Panienka z okienka ","Pinokio ", Jaś i Małgosia, " Kopciuszek ", Królowa śniegu.

    Był również współtwórcą Gdańskiego Teatru Muzycznego " Picorello", gdzie napisał muzykę do takich przedstawień jak " Panienka z okienka ", " Królowa Śniegu", " Mała Syrenka ", " Królestwo Baltazar ". W Dworku Sierakowskich w Sopocie prezentował swoją muzykę w założonym przez siebie Kwartetem Smyczkowym wraz z Maciejem Miecznikowskim. Współpracował z Teatrem Atelier, m.in. z Agnieszką Osiecką . Pozostali artyści, z którymi współpracował Piotr Jan Ulatowski : m.in Maciej Sobczak - obecnie rektor Akademii Muzycznej w Gdańsku, Bożena Pożyńska , Wojciech Staroniewicz, Daniel Saulski , Maciej Miecznikowski, Maciej Sikała , kwartet Karola Jurewicza . W 1998 r. TV3 Gdańsk nakręciła o Piotrze J. Ulatowskim film pt. " Żyć kolorowo "w reżyserii Beaty Glock . W filmie wystąpił również Maciej Miecznikowski oraz muzycy z Filharmonii Bałtyckiej.

    W 2000 roku otrzymał podziękowania od dyrektora Adama Koperkiewicza za współpracę na rzecz rozwoju Muzeum Historii Miasta Gdańska z okazji 30 m- lecia instytucji [ Dwór Artusa,2 kwietnia 2000 r. ]

Został ujęty jako kompozytor w leksykonie Kompozytorów Polskich 1918 - 2000 , wydanym przez prof. Marka Podhajskiego [ 2005 r. ]

    Od do 2011 do 2013 roku był dyrektorem Gminnego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji w Trąbkach Wielkich organizując wiele koncertów we współpracy m. in. ze znakomitymi artystami z Opery Bałtyckiej , z Filharmonii Bałtyckiej ; spotkania z ciekawymi poetami i pisarzami m.in. Stefan Chwin, : Stworzył warsztaty malarskie, baletowe, taneczne, muzyczne.

    Angażował się i wspierał szerzenie kultury w 25 sołectwach gminy. W sierpniu 2014 r. wystąpił w roli dyrygenta prowadząc Orkiestrę Miasta Pruszcz Gdański w amfiteatrze Faktoria.
Współpracował oraz nadal współpracuje z Gdańskim Towarzystwem Przyjaciół Sztuki oraz ze Stowarzyszeniem " Baduszkowcy " przy Teatrze Muzycznym w Gdyni.
W 2017 r. napisał partyturę do muzyki baletowej pt. " W świetle i w mroku " na wielką orkiestrę symfoniczną z okazji 100 lecia Odzyskania przez Polskę Niepodległości.

    Do dziś Współpracuje z Cappellą Gedanensis- Zespół wokalno – instrumentalny dla którego napisał kilka partytur na orkiestrę m.in do słów J.Tuwima [ z panem Markiem Więcławkiem ,Prezydentem Zbigniewem Canowieckim] http://pracodawcypomorza.pl/.../koncert-charytatywny.../

    Jako pianista interpretuje muzykę m.in. Georga Gershwina, Jeromy Kerna, Rachmaninowa, Bizeta, Griega, Ravela, Chopina, która była przedstawiana w formie recitali w Filharmonii Bałtyckiej ,w Operze Bałtyckiej, teatrach muzycznym w Gdyni (oraz teatrach w głębi kraju),w Ratuszu Staromiejskim w Gdańsku, w Villi Uphagena i innych znakomitych salach. Wykonuje każdy rodzaj muzyki zarówno klasycznej jak i współczesnej i rozrywkowej .

    2020- Lider zespołu Lokalsi .
    2020 patronat MINISTRA KULTURY DZIEDZICTWA NARODOWEGO, nagranie muzyki oraz piosenek dla społeczeństwa w celach edukacyjnych mi.n : dla przedszkoli
oraz płyta z logo Ministra Kultury pt : ,, BĄDŻMY DLA SIEBIE BLISCY ,,
Promowanie muzyki m.in na You Tube .

    2021 ( marzec ) nagranie muzyki do słuchowiska radiowego - audycja w Radio Gdańsk - Współpraca z Konradem Mielnikiem oraz Jackiem Puchalskim . Przygotowanie materiału do nowej płyty.
    Oprócz kompozycji muzycznych i pracy jako pianista, pracuje jako portrecista - pejzażysta – artysta malarz

 

Zofia Stopińska

Jubileuszowy Muzyczny Festiwal w Łańcucie


            Przed 60. Muzycznym Festiwalem w Łańcucie zapraszamy na spotkanie z panią prof. Martą Wierzbieniec, dyrektorem Filharmonii Podkarpackiej i Muzycznego Festiwalu w Łańcucie.

             Zbliżający się Muzyczny Festiwal w Łańcucie będzie z wielu względów wyjątkowy. Jubileuszowa 60-ta edycja skłania także do spojrzenia wstecz i przypomnienia minionych dekad.

             - Należę do osób, które zawsze myślą o tym, co będzie, niechętnie oglądam stare fotografie i rzadko spoglądam w przeszłość. Zawsze wolę myśleć o tym, co jest dzisiaj, co będzie jutro.
Jednak jubileusz 60-lecia festiwalu to okazja, aby wrócić do minionych lat chociażby po to, żeby wyrazić swoją wdzięczność wszystkim, którzy ten festiwal utworzyli, a później kontynuowali tradycje i ideę festiwalową.
            Zmieniały się czasy, zmieniali się ludzie, ale festiwal trwał. Chcę powiedzieć, że instytucje, idee, przedsięwzięcia, wydarzenia tworzą ludzie i wszystkim osobom, które były w jakikolwiek sposób zaangażowane w budowanie i rozwój festiwalu, należą się słowa ogromnej wdzięczności.
Dzięki nim festiwal ma swoją markę i stał się cyklem nadzwyczajnych wydarzeń muzycznych o renomie światowej. Jest festiwalem znanym nie tylko w Polsce, ale także za granicą.
Można śmiało powiedzieć, że festiwal ma swoich ambasadorów w postaci artystów, którzy występując na całym świecie mają w swoich notach biograficznych udział w tym festiwalu i w ten sposób go promują.
             60 lat to kawał czasu, to sześć dekad pracy wielu osób, to wspaniałe artystyczne wrażenia, to wiele tysięcy stron partytur różnych utworów muzycznych, to mnóstwo godzin wypełnionych muzyką, którą znamy, lubimy, a także taką, która podczas festiwalu w Łańcucie wybrzmiała po raz pierwszy.
Artyści, którzy kiedyś tu debiutowali, są dzisiaj światowej sławy wykonawcami. Przyjeżdżali do Łańcuta wspaniali wykonawcy, kompozytorzy, dziennikarze, którzy o festiwalu pisali – nie wszyscy są dzisiaj z nami. Jest w tym roku także chwila na refleksję o przemijaniu życia, ale także o trwaniu jakiejś idei, jakiegoś przedsięwzięcia. Wszystkim, których nie ma wśród nas, winni jesteśmy pamięć, wspomnienie.

             Tegoroczny festiwal będzie inny od minionych i odbędzie się pomiędzy 20 czerwca a 2 lipca.

             - Już w ubiegłym roku czas pandemii zaburzył działalność artystyczną nie tylko nam, ale na całym świecie. Zawsze będę wdzięczna rzeszowskiemu oddziałowi Telewizji Polskiej, bo udało się zrobić wersję telewizyjną festiwalu i przez sześć kolejnych niedziel 59. edycja Muzycznego Festiwalu w Łańcucie była emitowana na antenie TVP3 Rzeszów. Począwszy od ostatniej niedzieli września do pierwszej niedzieli listopada można było słuchać i oglądać te koncerty, a także dostępne są w Internecie.
             W tym roku jest możliwa, ale tak naprawdę w czasie pandemii nikt nie daje gwarancji, jak będzie wyglądała sytuacja za trzy miesiące, za miesiąc, czy nawet za trzy tygodnie. Dlatego jesteśmy bardzo ostrożni i musimy respektować wszelkie obostrzenia związane z wymogami zachowania dystansu, dezynfekcji, testowania tych, którzy przyjadą, szczególnie z zagranicy. To wszystko bierzemy pod uwagę. Bardzo ważne są także miejsca, w których odbywają się koncerty.
             W tym roku zaplanowaliśmy osiem koncertów festiwalowych - cztery koncerty odbędą się w Łańcucie i cztery w Filharmonii Podkarpackiej. Odbędzie się także osiem koncertów promenadowych poprzedzających festiwalowe wieczory w wykonaniu znanego Zespołu Instrumentów Dętych „Da Camera”.
             Festiwal odbędzie się w ostatniej dekadzie czerwca i jeden koncert 2 lipca. Do 20 maja nie można było organizować koncertów z udziałem publiczności. Orkiestra aktywna była w sieci, bo zrealizowaliśmy wiele koncertów, które są ciągle dostępne i linki do nich można znaleźć na stronach internetowych Filharmonii Podkarpackiej, ale chcieliśmy, aby festiwalowe koncerty odbywały się z udziałem publiczności.
             Obecnie 50 % miejsc może być zajętych i do sali balowej Zamku możemy zaprosić niewiele osób, ale w Filharmonii mogą być zajęte 333 miejsca. Będzie też w Łańcucie koncert plenerowy i pierwszy raz zorganizujemy go przy Miejskim Domu Kultury.
             Tak naprawdę program festiwalu został zaplanowany z dużym wyprzedzeniem w trzech wariantach. Pierwszym terminem, który brałam pod uwagę, był wrzesień, ale w tym czasie przymierzamy się do drugiej edycji Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej, który ma się odbyć we wrześniu.
2 października ma się rozpocząć przełożony Konkurs Chopinowski. Zaplanowano dużo wielkich wydarzeń artystycznych jesienią, a też nie wiemy, jak będzie wyglądała sytuacja związana z epidemią jesienią. Liczymy na to, że będziemy już funkcjonować tak jak przed pandemią, ale zawsze stoi przed nami jakiś znak zapytania.
             Na początku maja zapadła decyzja, że festiwal odbędzie się w ostatnim tygodniu czerwca. W ciągu dwóch tygodni udało się „odmrozić” umowy przedwstępne lub intencyjne z artystami z jednego wariantu.
Pierwszy koncert odbędzie się 20 czerwca, a kolejne odbędą się od 22 do 27 czerwca w Łańcucie i Rzeszowie. Wszystko zaplanowane jest tak, aby rozłożyć w czasie spore zgromadzenie publiczności, wykonawców i osób odwiedzających festiwal.
             Ogromnie żałuję, że nie możemy zaprosić wszystkich, którzy chcieliby być na koncertach festiwalowych, ale przygotowaliśmy w rekompensacie interesującą ofertę koncertów wakacyjnych.
Nie możemy zaprosić na koncerty tak dużo publiczności, jakbyśmy chcieli i dlatego też zrezygnowaliśmy ze sprzedaży karnetów, chcąc stworzyć możliwość, aby każdy przynajmniej na jednym koncercie mógł być.

             Pewnie też dlatego w sali balowej zaplanowane są kameralne koncerty – duety i kwartet, a Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej będzie jedynym dużym zespołem. Zarówno w Łańcucie, jak w Rzeszowie dominować będą koncerty w wykonaniu zagranicznych artystów.

             - Od ponad roku gościli u nas tylko polscy wykonawcy i wyjątkami byli jedynie Massimiliano Caldi, który często w Polsce bywa oraz Jiří Petrdlik z Czech.
Bardzo cenimy polskich wykonawców i są dla nas niezwykle ważni, ale festiwal jest okazją do zaprezentowania wykonawców zagranicznych, chociażby po to, żeby porównać ich sztukę wykonawczą z występami polskich artystów, a może tylko zachwycać się kształtem interpretacyjnym wykonywanych dzieł.
             Koncert inauguracyjny rozpocznie gala operowa. Orkiestrę Filharmonii Podkarpackiej poprowadzi
Massimiliano Caldi, a solistami będą Iwona Socha – sopran i Adam Zdunikowski – tenor.
W części drugiej wystąpią I Virtosi Teatro Alla Scala z Mediolanu, a odtworzymy nagranie zrealizowane w Mediolańskiej La Scali specjalnie na potrzeby Muzycznego Festiwalu w Łańcucie.
Wielki pianista Ivo Pogorelich będzie szczególnym, długo przez nas oczekiwanym gościem i w Sali Filharmonii posłuchamy muzyki Fryderyka Chopina.
             Znakomita skrzypaczka Liv Migdal, której towarzyszyć będzie pianista Egle Staškute, wystąpi z bardzo zróżnicowanym programem, który świadczy także o uniwersalności tej artystki.
Zemlinsky Quartet - świetny kwartet smyczkowy z Czech wykona kwartety smyczkowe Antonina Dvořáka.
Wystąpią urodzeni w Holandii bracia Lucas i Arhur Junsenowie, którzy tworzą duet fortepianowy nagrywający wyłącznie dla Deutsche Grammophon.
Te trzy koncerty odbędą się w sali balowej Zamku w Łańcucie.
             Wydarzeniem Festiwalu będzie zapewne wystawienie opery Marcello di Capua, której tytuł można przetłumaczyć „Siła małżeństwa”. To urokliwe dzieło napisał kompozytor, który żył na przełomie XVIII i XIX wieku, a rezydował jako kompozytor w Łańcucie. Wykonawcami będą artyści sceny krakowskiej.
Setną rocznicę urodzin Astora Piazzolli zaakcentujemy koncertem jego utworów w wykonaniu Zespołu San Luis Tango. Te wydarzenia odbędą się w Filharmonii Podkarpackiej.                      Świetna orkiestra łódzka o nazwie Grohman Orchestra wystąpi w czasie koncertu plenerowego 2 lipca w Łańcucie i na pewno program, który zaprezentują, podbije serca słuchaczy, dostarczy wszystkim radości i wspaniałych artystycznych wrażeń.

             Z pewnością już na koncie Filharmonii Podkarpackiej znajduje się odpowiednia kwota na organizację festiwalu.

              Na to pytanie muszę znać odpowiedź już na początku roku. Podejmując różne zobowiązania finansowe muszę wiedzieć, jakie mam środki.
Bardzo dziękuje Ministerstwu Kultury Dziedzictwa Narodowego i Sportu za przekazane nam środki, dziękuję władzom samorządowym Województwa Podkarpackiego, władzom Miasta i Gminy Rzeszów, władzom Łańcuta, dyrektorowi Muzeum-Zamku, który już po raz 60-ty będzie gościł festiwal, którego organizatorem jest Filharmonia Podkarpacka.
Serdecznie Państwa zapraszam z nadzieją, że wszystkim zainteresowanym przynajmniej na jeden koncert uda się kupić bilet.

 Z panią prof. Martą Wierzbieniec, dyrektorem Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie i Muzycznego Festiwalu w Łańcucie rozmawiała Zofia Stopińska

Filharmonia Podkarpacka zaprasza

8 V 2021r., piątek, godz. 19:00

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej
Wojciech Rodek – dyrygent
Joanna Ławrynowicz - fortepian

W programie:
J. Wieniawski – Koncert fortepianowy g – moll op. 20
C. M. von Weber – Symfonia C-dur nr 1

Józef Wieniawski (1837 – 1912) znakomity pianista, brat słynnego wirtuoza skrzypiec – Henryka jest autorem kilkudziesięciu utworów, w tym Koncertu fortepianowego g- moll (1859). Utwór utrzymany w tradycyjnej formie, jak większość koncertów romantycznych łączy ze sobą wirtuozowski blask z liryzmem. Dialog między partią fortepianu i orkiestry toczy się płynnie, co wpływa na spokojną narrację muzyczną całego dzieła. Interesującą pozycją programu jest także I Symfonia C- dur (1806 - 7) C. M. von Webera (1786 -1826). Twórca niemieckiej opery romantycznej – „Wolnego strzelca” - pisał także muzykę orkiestrową, czego wyrazem są m.in. dwie symfonie w tonacji C - dur. Oba dzieła zostały skomponowane na dworze księcia Eugeniusza Württemberga, u którego Weber rozpoczął pracę w 1806 roku. I Symfonia C- dur powstała w okresie przejściowym między klasycyzmem a romantyzmem, ale instrumentacja utworu zdradza typową dla romantyzmu fascynację orkiestrową barwą. Weber daje się tutaj poznać także jako kompozytor o nieprzeciętnej inwencji melodycznej. /tekst: Biuro Koncertowe/

 

Joanna Ławrynowicz, fot. ze zbiorów Filharmonii Podkarpackiej

 Joanna Ławrynowicz - fortepian, fot. ze zbiorów Filharmonii Podkarpackiej

 

Subskrybuj to źródło RSS