Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Krzysztof Meisinger: Gitara ma niesłychane możliwości, ale...

           Wspaniałą ucztę zgotowali publiczności organizatorzy 22. Mieleckiego Festiwalu Muzycznego, zapraszając 28 sierpnia Krzysztofa Meisingera, jednego z najwybitniejszych gitarzystów klasycznych, wraz z Sinfonią Varsovią w kameralnym składzie. Koncert odbył się w Sali widowiskowej Domu Kultury SCK, a gospodynią wieczoru była pani Joanna Kruszyńska – dyrektor Samorządowego Centrum Kultury w Mielcu.
          Utwory, które zabrzmiały tego wieczoru, znajdą Państwo na płycie „Astor” i dlatego tak zatytułowany został koncert.
W pierwszej części wysłuchaliśmy następujących utworów:
- Gerardo Matos Rodriguez – La Cumparsita;
- Carlos Gardel – El dia que me quieras;
- Enio Morricone – Cinema Paradiso Suite;
- Carlo Domeniconi - Koyunbaba (wspaniały popis solowy Krzysztofa Meisingera);
- Isaac Albenitz – Asturias.
Natomiast część drugą wypełniły utwory Astora Piazzolli: Bandoneon, Milonga del Angel, Libertango, Soledad i Concierto para Quintetto.
           Piękne utwory, a przede wszystkim rewelacyjne wykonanie sprawiły, że publiczność natychmiast powstała z miejsc i gorąco oklaskiwała Artystów domagając się bisu. Również po wykonaniu na bis Asturias Isaaca Albeniza, owacja na stojąco trwała długo.
           Po koncercie Mistrz Krzysztof Meisinger zgodził się na spotykanie w mieleckim hotelu Iskierka i dlatego mogę teraz zaprosić Państwo do lektury.

           Zofia Stopińska: Bardzo Panu dziękuję za wspaniały wieczór, podczas którego podziwiając Pana grę, myślałam: „Paganini gitary”. Długo trzeba było Pana namawiać, żeby zgodził się Pan wystąpić w Mielcu?
          Krzysztof Meisinger: Nie, musieliśmy tylko ustalić odpowiedni termin. Nie było to łatwe, ale udało się przyjechać i jestem.

          Gitara jest instrumentem powszechnie znanym i chyba prawie każdy wie, jak wygląda ten instrument. Większość ludzi jest pewna, że bardzo łatwo jest się nauczyć grać na gitarze, ale tak chyba nie jest...
          - Tak, gitara to instrument, który trzeba przede wszystkim pokochać, bo bez miłości do niej może być problem. Gitara klasyczna to instrument wyjątkowy, inny od pozostałych współcześnie wykorzystywanych instrumentów.
          Gitara ma niesłychane możliwości, ale jest to istota bardzo wrażliwa, która dysponuje własnymi walorami, nie zapożyczając niczego od innych instrumentów.
Dzięki temu jest niepowtarzalna, niezwykle uniwersalna, mająca w sobie niezwykły potencjał wyrazowy. Był czas, kiedy myślałem, że gitara powinna emanować takimi samymi cechami jak wszystkie inne instrumenty koncertowe.
          Dopiero gry wróciłem do podstaw, do tradycji, do szkoły Andrésa Segovii, poczułem dopiero, czym gitara tak naprawdę jest. Jak, z jednej strony, jest to delikatny, ulotny instrument, a z drugiej strony jakie ma niesamowite możliwości wyrazowe i jak unikatowe jest jego piękno.

           Z pewnością ktoś musiał Pana tą miłością zarazić i dobrze nauczyć grać, bo inaczej nic by z tego nie wyszło.
           - Oczywiście, wymieniam kilku swoich mistrzów: Aniello Desiderio, który także jest określany wspomnianym przez Panią przydomkiem „Paganini gitary”. Jest to gitarzysta mieszkający w Neapolu i ja u niego studiowałem przez dwa lata. Olbrzymi wpływ na to, kim jestem teraz, miał także gitarzysta amerykański Christopher Parkening, który jest protegowanym Andrésa Segovii. Ten człowiek zafascynował mnie bezgranicznie, bo to osoba, która emanuje własnym światłem. Dzięki niemu pokochałem Segovię i to, co dla gitary zrobił.

          Mieszka Pan w Szczecinie. To jest rodzinne miasto, czy Pan je wybrał?
          - To jest miasto, które wybrało mi przeznaczenie, bo tam poznałem swoją żonę. To było już prawie trzynaście lat temu, kiedy będąc jeszcze studentem, grałem tam koncert z towarzyszeniem orkiestry w której grała prześliczna wiolonczelistka w której się zakochałem i która niedługo później została moja żoną. Po tamtym koncercie wyjechałem ze Szczecina, ale po dwóch tygodniach wróciłem i już w nim zostałem.
To miasto mnie fascynuje, to miasto mnie inspiruje, to miasto ma w sobie absolutnie niesamowite cechy.
           W Szczecinie organizuję już od trzech lat Meisinger Music Festiwal i staram się, aby występowały w tym mieście największe gwiazdy muzyki. Podczas pierwszej edycji gościł z recitalem Piotr Anderszewski, uważany za jednego z najwybitniejszych polskich pianistów swojego pokolenia, wystąpił Daniel Stabrawa – legendarny koncertmistrz Filharmoników Berlińskich, wystąpiła Soyoung Yoon – zwyciężczyni Konkursu im. H. Wieniawskiego w 2011 r., zaś zaliczana do najlepszych orkiestr europejskich Sinfonia Varsovia grała dwa koncerty – m.in. Marcel Markowski, świetny wiolonczelista tej orkiestry grał Koncert Haydna i zachwycił publiczność.
Druga edycja zaowocowała obecnością takich osobowości, jak: Mariza L’Arpeggiata, Waldemar Malicki, Yuanjo Mosalini, i innymi wybitnymi artystami.
Podczas tegorocznej edycji wystąpią: Ivo Pogorelich, Sumi Jo, Alena Baeva, Sinfonia Varsovia, Vincenzo Capezzuto – lista znakomitych artystów jest bardzo długa. Zawsze są to artyści, którzy mnie fascynują i to jest jedyny klucz do tego, że są zapraszani.
Dzięki temu publiczność szczecińska (ale nie tylko), ma możliwość ich usłyszeć.

           Bardzo dużo koncertuje Pan za granicą. Czy zdarza się, że koncertuje Pan z Polakami?
           - Owszem, czasami podróżuję z artystami z Polski. Dla przykładu powiem, że z Anią Staśkiewicz – znakomitą skrzypaczką i moją prawie dwudziestoletnia przyjaciółką, zwiedziliśmy kawał świata, jesteśmy po wielu wspólnych koncertach na całym świecie. Zdarza się też tak, że gdy przyjeżdżam do jakiegoś miasta w Stanach Zjednoczonych czy w Ameryce Południowej, spotykam Polaków i jest to dla mnie zawsze wielkie święto. Bardzo przeżywam takie spotkania, bo dla mnie domem jest Polska i ja do domu chcę zawsze wracać. Miałem w życiu wiele propozycji wyjazdów na stałe, ale nigdy się na to nie zgodziłem, bo nie mógłbym się z Polską rozstać na dłużej. Dlatego niemal zawsze, kiedy spotykam Polaków na różnych krańcach świata, dostrzegam tęsknotę w ich oczach.

          Niedawno czytałam w Internecie posty, w których zachwycała się Pana grą i osobowością pani Agnieszka Rehlis, wybitna polska śpiewaczka.
          - Z Agnieszką mam szczęście współpracować już od paru lat i uważam, że Agnieszka Rehlis to aktualnie jeden z najlepszych mezzosopranów na świecie.
Szykujemy się do wspólnej płyty, która będziemy nagrywać w grudniu. Będzie to nietypowa płyta, bo muzyka, która się na niej znajdzie, dopiero powstaje, a to, co już zostało napisane, jest przepiękne. Początkowo planowaliśmy płytę „recitalową”, z utworami różnych kompozytorów, ale ciągle czegoś mi w tym programie brakowało. Poprosiłem zatem swojego przyjaciela, gitarzystę i kompozytora Bartłomieja Marusika o napisanie dla nas pieśni, bo nie ma zbyt wielu polskich pieśni dedykowanych na głos i gitarę. Jestem poruszony pieśniami, które już od niego otrzymałem. Wszystkie do wierszy Bolesława Leśmiana i w tej chwili bardzo się zastanawiamy nad tym, aby naszą płytę poświęcić wyłącznie z kompozycjom Bartka Marusika.

          W programie dzisiejszego koncertu najwięcej było elementów tanga. Kiedy tango pojawiło się w Pana życiu?
          - Już dawno, bo właściwie od kiedy zacząłem się zajmować muzyką i uczyć się w szkole muzycznej. Przez pierwsze dwa lata szukałem różnych inspiracji do ćwiczenia i rozwoju swoich umiejętności. Do dziś pamiętam moment, kiedy zetknąłem się po raz pierwszy z muzyką Astora Piazzolli. Ta muzyka mnie absolutnie porwała, bo miała w sobie coś niesamowitego, jak nowoczesność zakorzenioną w tradycji, miała w sobie te emocje, których w muzyce szukałem i stała mi się ona na tyle bliska, że charakter tej muzyki, ale również charakter kompozytora, mną zawładnął i do dziś tą drogą podążam. Astor Piazzolla i jego muzyka mają w sobie coś fascynującego. Pomimo tylu lat obcowania z tą muzyka, cały czas coś nowego w niej odkrywam i cały czas ona mnie inspiruje.

          Czy utwory, których dzisiaj wysłuchaliśmy, zostały przez Pana opracowane na ten skład?
          - Utwory, które wykonaliśmy w pierwszej części koncertu to moje aranżacje, natomiast utwory Piazzolli, które graliśmy w drugiej części koncertu, zostały opracowane przez Bernarda Chmielarza.
Barnard Chmielarz jest moim wieloletnim przyjacielem. Był jedną z tych osób, które już na samym początku we mnie uwierzyły i bardzo pomogły mi w rozwoju. Otrzymałem od niego olbrzymią pomoc.

          Jest Pan zafascynowany Astorem Piazzollą i jego muzyką do tego stopnia, że podjął się Pan wystawienia w Teatrze Polskim w Szczecinie operity tego kompozytora i sukces był wielki.
          - To było wielkie wydarzenie. To dzieło jest czymś „nie z tego świata”. Piazzollę bardzo często do tworzenia muzyki inspirowały kobiety które poznawał – jego miłości.
           W przypadku tango-operity była to wokalistka Egle Martin, ale problemem w ich relacjach był fakt, że była zamężna. Piazzolla zaprosił ją z mężem na obiad do domu i podczas tego spotkania powiedział, że jest zakochany w Egle i ona ma się w tym momencie zdeklarować, czy wychodzi z mężem, czy zostaje z nim. Egle Martin, ku jego wielkiemu rozczarowaniu, wyszła z mężem. Wkrótce Horacio Ferrer, autor libretta do tej operity „Maria de Buenos Aires”, zaprosił Piazzollę na koncert wokalistki Amelity Baltar.
Podczas koncertu Astor zafascynował się Amelitą (w tym jej urodą) i ukończył z myślą o niej i jej powierzył wykonanie tego dzieła. Samo libretto jest niesamowite, ma w sobie wiele metafizyki i język Ferrera jest bardzo wysublimowany i ma bardzo charakterystyczny styl.

          Dzisiaj wysłuchaliśmy fragmentów znakomitej płyty Pana z Sinfonią Varsovią, zatytułowanej „Astor”, a już promowana jest najnowsza płyta „Vivaldissimo”.
          - Płytę „Astor” przygotowywałem z myślą o orkiestrze Sinfonia Varsovia, natomiast płyta „Vivaldissimo” powstała z myślą o stworzeniu własnej orkiestry barokowej, która nazywa się Poland baROCK. Ten zespół ma niesamowite atuty, a gitara klasyczna nigdy nie współpracowała ze stricte barokową orkiestrą, grającą na instrumentach dawnych. Ponadto jest to tak świeże brzmienie i mające ogrom niesamowitej energii! W tym zespole grają sami młodzi ludzie, którzy mają w sobie bardzo dużo zapału do grania. Ilekroć się z nimi spotykam, to mam olbrzymią radość ze wspólnej pracy.

          Pana gitara brzmi przepięknie i z pewnością jest to bardzo dobry instrument.
          - Tak, a najlepszym dowodem na to jest fakt, że po jej otrzymaniu nie zainteresowałem się już nigdy żadną inną gitarą. Zbudował ją dla mnie znakomity szwedzki lutnik Anders Sterner, mieszkający aktualnie w Stanach Zjednoczonych, a jest to kopia gitary hiszpańskiego lutnika Ignacio Flety, która nosi imię „Angel”.
Pomimo, że gram na tym konkretnym instrumencie od blisko 4 lat, to nasza przyjaźń z Andersem Sternerem nadal trwa i jak tylko jest okazja, to rozmawiamy ze sobą bardzo. Anders Sterner jest wyjątkowym człowiekiem i lutnikiem, czuję jego niesamowitą energię w tej gitarze.

          Ciekawa jestem, z jakimi wrażeniami wyjedzie Pan z Mielca?
          - Fantastycznymi, bo publiczność była niesamowita i gorąco nas przyjęła. Ilekroć jestem na Podkarpaciu, to wyjeżdżając zawsze czekam na szybki powrót w te strony.

          Mam nadzieję, że niedługo to nastąpi, bo o dzisiejszym wspaniałym koncercie z pewnością będzie głośno i organizatorzy koncertów, i festiwali będą chcieli z pewnością Pana zaprosić. Dziękuję Panu za koncert i miłe spotkanie, dzięki któremu poznają Pana czytelnicy „Klasyki na Podkarpaciu”
          - Ja również bardzo dziękuję. Cieszę się, że mogłem Panią osobiście poznać.

MUSICA SACROMONTANA XIV • ZEIDLER, HABEL

Zarejestrowana na płycie Missa ex D Józefa Zeidlera (ok. 1744–1806) przeznaczona została na cztery głosy wokalne (SATB) oraz instrumenty – dwoje skrzypiec, dwie trąbki oraz organy. Zeidler prezentuje w niej bardzo solidny warsztat kompozytorski, który obfituje w różnorodność zastosowanych środków. W zbiorze muzykaliów gnieźnieńskich spoczywają dwie kompozycje Antoniego Habla (1760-1831) , w tym jedna symfonia. Symphonia [D] została napisana na dwoje skrzypiec, altówkę, dwa flety, dwa rogi i basso. W ówczesnej Rzeczypospolitej główną rolę w upowszechnianiu symfonii odgrywały ośrodki kościelne i działające w nich zespoły. Służyły one oprawie nabożeństw w kościele. Był to zatem typ lokalnej symfonii kościelnej, który jednak czerpał z wzorców europejskich. Symfonia Habla jest tego przykładem. Festiwal MUSICA SACROMONTANA służy kontynuacji zamierzeń zakonu filipinów, którzy pragnęli ewangelizować poprzez szeroko pojętą propagację kultury. To dzięki ich staraniom już w XVII wieku powstała tam znakomita kapela, a do Gostynia zjeżdżali najwybitniejsi kompozytorzy.

DUX 1574      Total time: [49:05]

Józef Zeidler
Missa ex D
1. Kyrie                 [2:58]
2. Gloria                [2:19]
3. Qui Tollis           [2:16]
4. Quoniam           [0:59]
5. Patrem              [2:40]
6. Et Incarnatus    [2:40]
7. Et Resurrexit    [2:56]
8. Sanctus            [2:13]
9. Benedictus       [5:14]
10. Agnus Dei      [2:51]
11. Dona Nobis    [3:54]

Antoni Habel
Symfonia D-dur Symphony D major
12. Symfonia I     [5:15]
13. Symfonia II    [6:17]
14. Symfonia III   [1:58]
15. Symfonia IV  [4:25]

Wykonawcy:
Marcin Nałęcz-Niesiołowski /dyrygent/
Sinfonietta Cracovia
Tomasz Krzysica /tenor/
Polski Chór Kameralny
Iwona Hossa /sopran/
Jarosław Bręk /bas/
Anna Bernacka /mezzosopran/

PENDERECKI, MEYER, GÓRECKI • GUITAR EVOL.3UTION • PRZEDBORA

Guitar Evol.3ution to nasze trzecie już płytowe spotkanie ze znakomitym gitarzystą Piotrem Przedborą. To zarazem pierwszy album artysty nagrany z towarzyszeniem orkiestry. Wielbiciele twórczości Krzysztofa Pendereckiego, znają już wersje słynnego Koncertu na altówkę i orkiestrę w opracowaniach na wiolonczelę, klarnet czy saksofon. Oryginalna gitarowa transkrypcja Piotra Przedbory, otwiera przed słuchaczami nową przestrzeń i jakość brzmieniową. Nad interpretacją czuwa, zza pulpitu dyrygenckiego, sam kompozytor. W Arioso e furioso Mikołaja Góreckiego spotykamy się z estetyką opartą na niespiesznie rozwijającej się narracji, pełnej epizodycznie zaburzających klasycyzującą harmonikę dysonansów. Koncert na gitarę, kotły i smyczki op. 115 Krzysztofa Meyera stanowi natomiast przykład neoklasycznego spojrzenia na formę koncertu instrumentalnego, pełnego rytmicznej ekspresji i licznych elementów wirtuozowskich.

DUX 1581     Total time:               [54:27]

Krzysztof Penderecki
Concerto per viola (chitarra) ed orchestra (1983) (wersja na gitarę w opracowaniu Piotra Przedbory: 2018)
1. I Lento                                    [6:41]
2. II Vivace                                 [3:24]
3. III Meno mosso                      [1:41]
4. IV Vivo                                   [0:35]
5. V Tempo I                              [3:31]
6. VI Vivo                                   [2:58]
7. VII Lento (Tempo I)                [2:34]

Krzysztof Meyer
Concerto for guitar, timpani and strings, Op. 115 (2010–2011)
8. I Deciso                                 [3:49]
9. II Dolente                              [4:45]
10. III Inquieto                           [2:06]
11. IV Lento                               [4:41]
12. V Presto                              [5:31]

Mikołaj Górecki
Arioso e furioso concerto for guitar, string orchestra and percussion (2014)
13. I Arioso                               [7:18]
14. II Furioso                            [4:51]

Wykonawcy:
Krzysztof Penderecki /dyrygent/
Polska Orkiestra Sinfonia Iuventus im. Jerzego Semkowa
Piotr Przedbora /gitara/
Maciej Tworek /dyrygent/
Dawid Runtz /dyrygent/

 

FORREST • REQUIEM FOR THE LIVING

Skomponowane w 2013 roku Requiem for the Living Dana Forresta zostało zamówione przez the Hickory North Carolina Choral Society z okazji uczczenia jubileuszu 35-lecia jego artystycznej działalności. Premiera utworu spotkała się z aprobatą krytyka muzycznego Johna W. Lamberta, który zwrócił uwagę m.in. na zastosowane w kompozycji liczne pomysłowe rozwiązania rytmiczne. Pisząc Requiem Forrest dokonał też pewnych innowacji obejmujących sferę słowną. Obok typowych dla tradycyjnych mszy żałobnych tekstów łacińskich, kompozytor wprowadza mszalne cytaty, zazwyczaj nie pojawiające się w tradycyjnym requiem, a także krótkie fragmenty pochodzące z ksiąg Starego Testamentu (m.in. z Księgi Hioba). Niniejszy album obejmuje kompletne wykonanie wspomnianej wyżej kompozycji, będące jednym z pierwszych, studyjnych polskich wykonań muzyki amerykańskiego twórcy.

DUX 1573   Total time:            [42:01]


Dan Forrest
Requiem for the living
1. Introit – Kyrie                      [10:19]
2. Vanitas Vanitatum                [6:43]
3. Agnus Dei                            [6:49]
4. Sanctus                               [8:17]
5. Lux Aeterna                         [9:43]

Wykonawcy:
Rafał Majzner /tenor/
Chór Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej
Jan Borowski /dyrygent/
Anna Ogińska /sopran/
Wiktoria Zawistowska /mezzosopran/

ONE WEEK IN RIO • GUZIK, WOCH, KWAŚNIKOWSKA

ONE WEEK IN RIO to debiut fonograficzny duetu, a także światowa premiera dwóch, wyjątkowych utworów. Tytułowej suity, napisanej przez Sérgio Assada oraz nowej wersji Historii tanga Astora Piazzolli. Adam Woch i Robert Guzik należą do najciekawszych gitarzystów młodego pokolenia w Polsce. Na swoim koncie mają wspólny debiut w jednej z najbardziej prestiżowych sal koncertowych na świecie, Carnegie Hall w Nowym Jorku. Na ich debiutancki album składają się dwie światowe premiery. Siedmioczęściowa suita One Week In Rio Sérgio Assada, kompozytora i gitarzysty, legendarnego duo Assad Brothers. A także słynna Historia tanga Astora Piazzolli w zupełnie nowej wersji na skrzypce i dwie gitary, nagrana wspólnie z Roksaną Kwaśnikowską. Pozostały repertuar dopełniają utwory kompozytorów latynoamerykańskich, które przez ostatnie lata cieszyły się największą popularnością podczas koncertów tego zespołu.

DUX 1563   Total time: [59:51]

Egberto Gismonti
7 Anéis (arr. by Woch & Guzik Duo)
1. 7 Anéis (arr. by Woch & Guzik Duo) [8:07]

Alberto Ginastera
Milonga (Ginastera’s piano arrangement of Canción al árbol del olvido, 1938, lyrics by Silva Valdes) (arr. by Jorge Martínez Zárate)
2. Milonga (Ginastera’s piano arrangement of Canción al árbol del olvido, 1938, lyrics by Silva Valdes) (arr. by Jorge Martínez Zárate) [2:13]

Alberto Ginastera
Zamba from Cinco canciones populares argentinas, Op. 10 No. 3 (arr. Carlos Barbosa-Lima)
3. Zamba from Cinco canciones populares argentinas, Op. 10 No. 3 (arr. Carlos Barbosa-Lima) [2:08]

trad.
Venezuelan Waltz “Quiero ser tus ombra” (arr. David Landfiesta)
4. Venezuelan Waltz “Quiero ser tus ombra” [3:21]

Sergio Assad
Suite One Week in Rio (dedicated to Woch & Guzik Duo in 2016)
5. Chácara do Céu on Monday [2:48]
6. Corcovado on Tuesday [1:29]
7. MAM on Wednesday [1:55]
8. Forró de Santa on Thursday [1:31]
9. Parque Lage on Friday [2:13]
10. Semente on Saturday [0:58]
11. Maracana on Sunday [2:01]

Marco Pereira
Bate-Coxa
12. Bate-Coxa [3:50]

Astor Piazzolla
Tango nr 2
13. Tango n. 2 Andante rubato, melancólico from Tango Suite [4:46]

Astor Piazzolla
Histoire du tango
14. Bordel 1900 [3:50]
15. Café 1930 [6:58]
16. Nightclub 1960 [5:34]
17. Concert d’Aujourd’hui [2:45]

Egberto Gismonti
Palhaço (arr. by Woch & Guzik Duo)
18. Palhaço (arr. by Woch & Guzik Duo) [3:24]

Wykonawcy:
Woch & Guzik Duo guitars
Roksana Kwaśnikowska /skrzypce/

Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie - program

21 WRZEŚNIA (SOBOTA) SALA KONCERTOWA
GODZ.10.00-13.40 – PIANIŚCI I ETAP wstęp wolny (wejście co 25 minut)
GODZ.15.00-19.05 – PIANIŚCI I ETAP c.d. wstęp wolny (wejście co 25 minut)
GODZ. 21.00 – OGŁOSZENIE WYNIKÓW I ETAPU W KATEGORII PIANIŚCI (SALA KAMERALNA)

22 WRZEŚNIA (NIEDZIELA) SALA KONCERTOWA
GODZ.10.00-14.25 – ZESPOŁY KAMERALNE I ETAP wstęp wolny (wejście co 35 minut)
GODZ.16.00-20.25 –ZESPOŁY KAMERALNE I ETAP c.d. wstęp wolny (wejście co 35 minut)

23 WRZEŚNIA (PONIEDZIAŁEK) SALA KONCERTOWA
GODZ. 10.00-15.35 – ZESPOŁY KAMERALNE I ETAP c.d. wstęp wolny (wejście co 35 minut)
GODZ. 18.40 – OGŁOSZENIE WYNIKÓW I ETAPU W KATEGORII ZESPOŁY KAMERALNE (SALA KAMERALNA)
GODZ. 16.20-22.00 – PIANIŚCI II ETAP wstęp wolny (wejście co 40 minut)

24 WRZEŚNIA (WTOREK) SALA KONCERTOWA
GODZ.10.00-15.00 – PIANIŚCI III ETAP c.d. wstęp wolny(wejście co 40 minut)
GODZ.15.30-22.15 – ZESPOŁY KAMERALNE II ETAP wstęp wolny(wejście co 45 minut)
GODZ. 16.00 – OGŁOSZENIE WYNIKÓW II ETAPU W KATEGORII PIANIŚCI (SALA KAMERALNA)

25 WRZEŚNIA (ŚRODA) SALA KONCERTOWA
GODZ.14.30-16.45 – ZESPOŁY KAMERALNE II ETAP c.d. wstęp wolny (wejście co 45 minut)
GODZ.19.00-21.00 – PIANIŚCI III ETAP (KONCERT Z ORKIESTRĄ)
wstęp biletowany: 15,- PLN i 10,- PLN

26 WRZEŚNIA (CZWARTEK) SALA KONCERTOWA
GODZ. 14.30-16.45 – ZESPOŁY KAMERALNE II ETAP c.d. wstęp wolny (wejście co 45 minut)
GODZ. 19.00-21.00 – PIANIŚCI III ETAP c.d. (KONCERT Z ORKIESTRĄ)
wstęp biletowany: 15,- PLN i 10,- PLN

GODZ. 22.00 – OGŁOSZENIE WYNIKÓW KONKURSU (SALA KAMERALNA)

27 WRZEŚNIA (PIĄTEK) SALA KONCERTOWA
GODZ. 19.00 – WRĘCZENIE NAGRÓD, KONCERT LAUREATÓW
wstęp biletowany: 30,- PLN i 20,- PLN

Informacja o biletach: Kasa Biletowa Filharmonii Podkarpackiej, tel. (017) 852 02 72,
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Serdecznie zapraszamy!

Jadwiga Postrożna: Muzyka zawsze przewijała się przez moje życie

           "Traviata" Giuseppe Verdiego w wersji koncertowej zainaugurowała 22 sierpnia 2019r. w Sali Koncertowej Stodoła XIII Festiwal Muzyki Kameralnej "Bravo Maestro". Organizatorem Festiwalu jest Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej, a Dyrektorem Festiwalu jest pan Łukasz Gaj. Podczas tegorocznej edycji odbyły się trzy bardzo interesujące koncerty w wykonaniu wspaniałych polskich artystów. Drugi wieczór zatytułowany "Mistrzowskie skrzypce wypełniły dzieła baroku, a wykonawcami byli znakomity skrzypek Robert Kabara i zespół Silesian Chamber Players. Na zakończenie odbył się "Maraton wirtuozowski" w wykonaniu najlepszych polskich solistów i kameralistów.
           Powracamy jednak do inaugurującej wydarzenie „Traviaty” Verdiego w wykonaniu wybitnych solistów operowych, która przeniosła nas w czasy XIX-wiecznego Paryża, a tematem tej opery jest historia miłości, która przekraczała konwenanse epoki.
Wykonawcami partii solowych byli:
- Anna Lichorowicz – Violetta Valery
- Łukasz Gaj – Alfredo
- Jacek Jaskuła – Giorgio Germont
- Jadwiga Postrożna – Flora
- Aleksander Zuchowicz – Gaston
- Adam Zaremba – Baron
- Mirella Malorny-Konopka – fortepian
- Regina Gowarzewska – słowo o muzyce
            Trudno nazwać to co się działo na scenie Sali Koncertowej Stodoła koncertem, bo wspaniali śpiewacy popisali się także świetną grą aktorską. Znakomite wykonanie, publiczność przyjęła gorącą owacją na stojąco.
            Pierwszy dzień festiwalu zaowocował także rozmową, o której marzyłam od dawna. Przedstawiam Państwu panią Jadwigę Postrożną, świetną śpiewaczkę młodego pokolenia, obdarowaną przez naturę przepięknym głosem mezzosopranowym.

           Zofia Stopińska: Rozmawiamy w Kąśnej Dolnej przed koncertowym wykonaniem „Traviaty” G. Verdiego, na inaugurację Festiwalu "Bravo Maestro". Z pewnością Pani zna to miejsce, ponieważ znajduje się ono niedaleko rodzinnej Limanowej. Czy Pani już tutaj występowała?
          Jadwiga Postrożna: Jestem tu, niestety, po raz pierwszy i bardzo żałuję, że nie wiedziałam o tym przeuroczym miejscu, które jest tak blisko Limanowej.
W Limanowej bywam rzadko ze względu na pracę, a wcześniej studia i pewnie dlatego ominęła mnie przyjemność bycia w tym dworze.
Bardzo się cieszę, że teraz mogę tutaj być.

          Skoro już jesteśmy niedaleko domu rodzinnego, to proszę powiedzieć, kiedy i w jaki sposób zaczęła się Pani przygoda z muzyką?
          - Urodziłam się w muzykującej rodzinie. Moja babcia Genowefa Wróbel wraz ze swoimi dziećmi założyła rodzinny zespół muzyczny, który przez lata gościł we Wrocławiu biorąc udział w Ogólnopolskich Spotkaniach Muzykujących Rodzin.
Zespół rozwijał się z biegiem czasu. Zaczęło się od dzieci, potem w zespole muzykowały wnuki. Rodzinny zespół uświetniał różne imprezy zarówno na limanowszczyźnie jak i innych miastach Polski.Teraz ze wzgleu na fakt, że rozjechaliśmy się po świecie, nie kontynuujemy tradycji zespołu, ale jak się spotykamy na rodzinnych uroczystościach, to wspólnie muzykujemy. Od tego wszystko się zaczęło.
           Później był Zespół Pieśni i Tańca „Limanowianie” pod kierunkiem śp. profesora Ludwika Mordarskiego, nieodżałowanego człowieka kultury, muzyka, folklorysty i pedagoga na naszym terenie.
           Kolejne zespoły, z którymi współpracowałam, to: Big Band „Echo Podhala”, Szkolny Zespół Consonance oraz Chór Mieszany „Canticum Iubilaeum”. Uważam, że właśnie tam był początek muzycznej drogi, bo śpiewanie zaczęło mi się coraz bardziej podobać.
           Wkrótce za namową kolegi poszłam na przesłuchanie do Szkoły Muzycznej II stopnia w Nowym Sączu, gdzie trafilam pod opiekę wspaniałego pedagoga - pani Małgorzaty Miecznikowskiej-Gurgul i wówczas rozpoczęła się moja przygoda z muzyką klasyczną.

           Czy od początku marzyła Pani o śpiewie i chciała Pani być śpiewaczką operową?
           - Będąc dzieckiem jeszcze o tym nie myślałam, tym bardziej, że rodzice zapisali mnie do szkoły muzycznej w Limanowej na skrzypce i grałam na tym instrumencie w sumie siedem lat. W szóstej klasie szkoły podstawowej stwierdziłam, że to nie jest droga dla mnie i nie chcę się tym zajmować, bo nie lubię i męczy mnie granie na skrzypcach. Odłożyłam skrzypce na kilka lat. Po tym czasie zdarzało mi się grywać na skrzypcach ale nie klasykę tylko folklor. Muzyka zawsze przewijała się przez moje życie, ale nie była to od początku muzyka klasyczna, bo najpierw poznałam muzykę regionalną, ludową, potem chóralną, ale już wtedy zaczęło coś kiełkować.
           Około 20 lat temu moja kuzynka wychodziła za mąż i podczas ślubu, po raz pierwszy w życiu, śpiewałam „Ava Maria” Gounod'a z towarzyszeniem naszego limanowskiego organisty i dyrygenta Chóru "Canticum Iubilaeum" Marka Michalika. On pierwszy dawał mi wskazówki, jak mam śpiewać. Jeszcze wtedy nie uczyłam się śpiewu, więc śpiewałam swoim głosem, tak jak umiałam. Nie wiedziałam wówczas, że mam głos operowy, ale jak niedawno posłuchałam nagrania zarejestrowanego podczas tego ślubu, to łza mi się w oku zakręciła, bo nawet to górny dźwięk w kulminacji utworu zaśpiewałam dobrze. Słuchając nie odczuwałam żadnego dyskomfortu a jestem zawsze bardzo krytyczna, jeżeli chodzi o moje wykonanie, zawsze uważam, że może być lepiej, a tego nagrania wysłuchałam z przyjemnością.

           Zapytam teraz o Pani mistrzów, bo w ostatnich latach studiów zdolni studenci często jeżdżą na różne kursy, studia podyplomowe i pracują ze sławnymi artystami, których nazwiska wymieniane są pod każdą szerokością geograficzną. Często także w życiu artysty ważny jest człowiek, który odkryje muzyczne zdolności, dobrze ustawi głos, po prostu.
          - Moim pierwszym mistrzem była wspomniana już pani Małgorzata Miecznikowska-Gurgul, a kontynuatorem tej drogi był i nadal jest pan prof. Tadeusz Pszonka, z którym nadal się spotykam, cenię jego uwagi i korzystam z Jego rad. Pod Jego kierunkiem studiowałam śpiew, był również promotorem mojej pracy magisterskiej, a także pracy doktorskiej. Życzę każdemu młodemu śpiewakowi, żeby miał takiego nauczyciela, któremu wierzy bezgranicznie i czuje, że to, co ten pedagog proponuje, to jest właściwa droga. Profesor Tadeusz Pszonka wysyłał mnie na kursy mistrzowskie do różnych pedagogów światowej sławy, była wśród nich pani prof. Helena Łazarska. Wiele skorzystałam pracując z tymi pedagogami, ale i ich wskazówki pokrywały się z uwagami mojego profesora.
Teraz już wiem, bo sama jestem pedagogiem, że czasami jak ktoś inny powie dokładnie to samo, ale użyje innych słów, tłumacząc, w jaki sposób mamy pokonać jakąś trudność, to uczniowi łatwiej jest to zrealizować.
           Bardzo się cieszę, że mój Profesor był i nadal jest moim mistrzem, moim przyjacielem, nauczył mnie zachowania i poruszania się w niełatwym świecie operowym. Wszystko mu zawdzięczam.

           Czy od początku była Pani prawadzona jako mezzosopran?
           - Tak, chociaż pani prof. Helena Łazarska powiedziała mi kiedyś: „...dziecko, po trzydziestce będziesz dopiero wiedziała, jakim jesteś głosem”.
Rzeczywiście, kiedy skończyłam 30 lat mój głos zaczął się zmieniać i raczej idę w stronę sopranu dramatycznego, aniżeli altu. Cieszę się, że mój głos nie stoi w miejscu ale przez cały czas się rozwija. Cieszę sie, że mogę śpiewać role, które mnie rozwijają wokalnie ale i także dają mi tak wiele przyjemnisci.
Mój głos rośnie w siłę i ciągle poznaję jego nowe możliwości.

           Mezzosopranowe głosy są zawsze poszukiwane i chyba miała Pani okazję się przekonać o tym.
           - Tak, aczkolwiek mezzosopran i baryton to są najbardziej popularne głosy. Najpierw poszukiwany jest zawsze tenor, później sopran koloraturowy, potem sopran lirico-spinto, bas, a na końcu mezzosopran i baryton. Mezzosopranowych ról nie ma aż tak wielu w porównaniu z sopranowymi.

          Ma Pani głos o szerokiej skali i śpiewa Pani zarówno partie mezzosopranowe, jak i sopranowe – repertuar ciągle się powiększa i jest bardzo różnorodny.
           - To prawda, a najlepszym przykładem może być partia Santuzzy w operze „Rycerskość wieśniacza” Pietro Mascagniego, która jest napisana na sopran dramatyczny, a powierzana jest przeważnie mezzosopranom i mówiąc szczerze, jest to jedna z trudniejszych partii, którą już wykonywałam i będę miała przyjemność wykonywać.
           Tessitura mojego repertuar rozpoczyna się od Ulryki w operze „Bal maskowy” Giuseppe Verdiego, która to partia jest bardzo niska, prowadzi przez większość mezzosopranowych partii dochodząc wspomnianej już Santuzzy, czy Doroty w "Krakowiakach i Góralach" Stefaniego, która to w urtexcie jest napisana dla sopranu. Wiem jednak, że mam jeszcze wiele ról przed sobą. Cieszę się, że mam głos z dużymi możliwościami, bo nie muszę się ograniczać do grania starszych pań, cyganek albo duchów. Mogę także być na scenie amantką.

           Coraz częściej do kreacji głównych ról w teatrach operowych angażowane są osoby, które nie tylko pięknie śpiewają, ale także mają zdolności aktorskie. Z pewnością prof. Tadeusz Pszonka zwracał uwaga na te umiejętności.
           - Profesor zwracał uwagę na aspekt aktorstwa, który jest nieodzowny w naszym zawodzie. Sporo doświadczeń wyniosłam także z Limanowej, bo Zespół Pieśni i Tańca „Limanowianie” przygotowywał przedstawienia, które wymagały od wykonawców także umiejętności aktorskich.
            Wkrótce po rozpoczęciu studiów w Akademii Muzycznej we Wrocławiu, zaczęłam pracować w Teatrze Muzycznym „Capitol”. Na początku zostałam zaangażowana do chóru, ale już niedługo po tym zaczełam dostawać niewielkie role, które wymagały zdolności wokalnych i aktorskich. Pamiętam, jak grałam pierwszego „Skrzypka na dachu”, w październiku zaczęłam studia, a spektakl był w grudniu. Nie wiedziałam wówczas, co wolno mi na scenie robić w czasie spektaklu; czy mogę się obejrzeć w prawo, w lewo, co mam zrobić z rękami, jak reagować, a na czwartym roku studiów, kiedy graliśmy ostatni spektakl, przypomniałam sobie ten mój pierwszy spektakl i mogłam porównać, jak dużo się nauczyłam. Wiedziałam, że mogę być luźniejsza na scenie, nawiązać interakcję z kolegą czy koleżanką, nawet powiedzieć coś śmiesznego. Te wszystkie doświadczenia bardzo mnie rozwinęły.

           Będąc małą dziewczynką jeździła Pani do Wrocławia na Spotkania Muzykujących Rodzin, później studiowała Pani we Wrocławiu i tam już Pani pozostała, a Opera Wrocławska stała się drugim Pani domem.
           - Tak, we Wrocławiu jestem w domu, a do Limanowej jeżdżę do Rodziców. Wiem, że mogą się moi przyjaciele obrazić, ale teraz czuję się Wrocławianką, bo tam jest moje serce, tam mam przyjaciół, znajomych (chociaż mam ich także w Limanowej i w wielu innych miastach Polski również), ale dom mam we Wrocławiu, a Opera Wrocławska jest moim drugim domem. Mam to szczęście, że już ósmy sezon będę mogła tam pracować, bo tam mogę pracować ze świetnymi dyrygentami, reżyserami, mam wspaniałych kolegów i koleżanki w pracy. Kocham to miejsce. Mówi się, że człowiek, który kocha swoją pracę, nie przepracuje ani jednego dnia i ja tak właśnie się czuję. Nigdy wybierając się do pracy nie myślę: „...o Boże, znowu próba”. Po prostu wstaję, robię kawę i wychodzę do pracy z przyjemnością.

           Mówimy o Operze Wrocławskiej , ale przecież wyjeżdża Pani na gościnne występy w innych teatrach operowych i filharmoniach w Polsce oraz za granicą.
           - Oczywiście, w nadchodzącym sezonie można będzie mnie usłyszeć w teatrze w Bremerhaven w Niemczech i tam wystąpię w roli Santuzzy w „Cavalerii Rusticanie”. Polska publiczność będzie mnie mogła usłyszeć i zobaczyć w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie w roli Feneny w operze „Nabucco”. Ale także i wrocławska publiczność będzie mogla mnie oglądać w nadchodzącym sezonie. W czasie pobytów poza Wrocławiem czas płynie zupełnie inaczej, trzeba się przygotować psychicznie i fizycznie na pobyt poza domem, ale zdobywa się wiele nowych doświadczeń.

           Wspomniała Pani, że jest Pani Doktorem Sztuki w dziedzinie wokalistyki. Ciekawa jestem, co było tematem pracy.
           - Zajęłam się życiem i twórczością Jana Joachima Czecha. Ten wybitny pedagog, kompozytor i poeta pochodził z Cyganowic koło Starego Sącza. Zanim przystąpiłam do pracy, długo zastanawiałam się nad tematem, bo wiadomo, że miała to być praca odkrywcza. Między innymi zadzwoniłam do Domu Kultury „Sokół” w Nowym Sączu i dyrektor tejże instytucji pan Antoni Malczak powiedział mi, że warto zająć się życiem, działalnością i twórczością Jana Joachima Czecha.
Okazało się, że to niezwykle interesująca postać i bardzo płodny kompozytor, który napisał m. in. kilka wodewili, około 1500 pieśni.
           Był nauczycielem i dużo tworzył z myślą o swoich uczniach, których uczył gry na różnych instrumentach, tworzył orkiestry, chóry. Zwykle pisał sam głos (jako zadanie na lekcje muzyki), a dopiero później dodawał do tego akompaniament, a czasami nawet opracowywał go na orkiestrę.
            Pisałam o każdej dziedzinie jego twórczości, a były to: działalność pedagogiczna, pieśni, muzyka oratoryjna, opera i operetka. Dokonałam analizy kilku utworów i bardzo mnie postać Jana Joachima Czecha zafascynowała. Po obronie doktoratu w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, komisja stwierdziła, że to nie jest temat wyczerpany i powinnam dalej pracować nad tym tematem.
            Miałam przyjemność współpracować z synem Jana Joachima – panem Ludwikiem Czechem, który zmarł trzy lata temu, ale mam nadzieję, że będę mogła ten temat kontynuować razem z wnukiem – panem Krzysztofem Czechem.

           Uważam, że takich ludzi trzeba pokazywać światu, przybliżać ich twórczość. Wielu z nich, tak jak Jan Joachim Czech, żyło skromnie w niewielkich ośrodkach, a byli wspaniałymi utalentowanymi kompozytorami.
           Dokładnie tak było z Janem Joachimem. Wojna przerwała jego pracę i bardzo szkoda, że nie dokończył komponować opery i nigdy w całości jej nie poznamy.
Jego twórczość jest prosta, ale piękna. Wiele pieśni skomponował do swoich wierszy, ale pisał także do tekstów znanych poetów.

           Częścią pracy doktorskiej są nagrania, które zostały wydane na płycie i być może są dostępne.                                                                                                                                                         - Płyta jest dostępna w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy i w mojej prywatnej kolekcji. Ciągle myślę także o nagraniu większej ilości pieśni Jana Joachima Czecha i wydaniu ich. Może kiedyś się uda ten plan zrealizować.

          Słyszałam, że Pani uczy.
          - Tak, od szesnastu lat współpracuję z Akademią Ekonomiczną we Wrocławiu, gdzie prowadzę zajęcia indywidualnej emisji głosu z członkami chóru "Ars Cantandi”. Organizujemy wyjazdowe warsztaty, ale spotykamy się także w trakcie roku akademickiego, jeżeli tylko czas mi na to pozwala. Wydaje mi się, że na uczenie profesjonalistów mam jeszcze czas, nie czuję się na tyle kompetentna i uważam, że jeszcze sama nie wszystko wiem. Są starsi nauczyciele, bardziej doświadczeni i oni powinni kształcić adeptów sztuki wokalnej.
Teraz powinnam się skupić na własnej pracy artystycznej.

          Niedawno miałam bardzo sympatyczne kontakty z Chórem Mieszanym „Canticum Iubileum” z Limanowej i dowiedziałam się, że także współpracuje Pani z tym zespołem.
          - Gdy tylko mam czas, to jadę do Limanowej i pracuję z nimi. Organizujemy także wakacyjne warsztaty, ale nie mam czasu na indywidualną pracę z chórzystami więc pracuję z całym zespołem. Robię to z wielką ochotą. Chór ten uważam za moją drugą rodziną. Bardzo lubię czas spędzany z nimi.

           Gdyby nie została Pani śpiewaczką, to jaki zawód by Pani wybrała?
           - Już od dawna miałam sprecyzowane, co bym chciała robić, gdybym nie śpiewała. Chciałabym być śledczym. Jest to zagadnienie dla mnie niezwykle interesujące. To trudny temat, ale dojście do tego kto popełnił przestępstwo, jest bardzo ekscytujące.
W śpiewaniu także ciągle szukamy najlepszego środka wyrazu, może w tym szukaniu jest podobna droga?

           Ma Pani czas na jakieś inne pasje?
          - Owszem, bardzo lubię gotować i piec. Moje koleżanki i koledzy w pracy przekonali się, że kiedy mamy jeden dzień wolny od prób, to następnego dnia Postrożna przynosi całe pudło ciastek albo babeczek, albo całą blachę ciasta. Ja sama nie jadam takich rzeczy, ponieważ nie mogę, ale wiem że smakuje. Ta pasja także daje mi dużo radości.

           Dzisiaj usłyszymy Panią w partii Flory, która musi na scenie być dobrą aktorką – to chyba jedna z ulubionych oper.
           - Muzycznie jest to partia wokalna napisana bardzo wysoko. Wszystkie finały i ensamble, które śpiewa się z chórem, są dosyć wysoko tesaturowo napisane. Cieszę się, że śpiewam razem z Anią Lichorowicz, Jackiem Jaskółą, Olkiem Zuchowiczem i Łukaszem Gajem bo znamy się już wiele lat. Z Anią nawet w Operze mamy wspólną garderobę. Bardzo dobrze czujemy się razem także na scenie.

           W Sali Koncertowej w Kąśnej Dolnej będziecie mogli na scenie grać tylko dlatego, że partie orkiestry wykonuje na fortepianie pani Mirella Malorny-Konopka.
          - Tak, trzeba podkreślić, że jest to świetna pianistka, która potrafi bezbłędnie gra partie orkiestry, a jest to bardzo trudne zadanie.

           Na jakie spektakle może nas Pani zaprosić do Opery Wrocławskiej w nadchodzącym sezonie?
           - Zapraszam do Wrocławia na "Nabucco", "Kopciuszka", "Rycerskość wieśniaczą" oraz inne spektakle z moim udzialem a już we wrześniu zapraszam na Festiwal im. Adama Didura do Sanoka, gdzie z zespołem Opery Wrocławskiej wystąpimy z „Krakowiakami i Góralami” Jana Stefaniego, a ja będę kreować partię Doroty. Będziemy mieć także premierę opery „Carmen” i bardzo chciałabym wziąć w tym spektaklu udział, ale zobaczymy, jakie będą decyzje dotyczące obsady.                                                                                                                                                                                                                                                             W tym sezonie będę częstym gościem opery w Bremerhaven, a na przełomie 2019/ 2020 roku będę śpiewać również w Niemczech w Filharmonii Gotha, gdzie w programie znajdzie się między innymi: IX Symfonia Ludwika van Beethovena. W gronie solistów znajdą się jeszcze światowej sławy sopranistka Gabriela Benačkova, czeski tenor Jakub Pustina oraz bardzo obiecujący baryton z Kapsztadu Lovuyou Mbundu. A w maju i w czerwcu zadebituję na deskach Teatru Wielkiego w Warszawie wspomnianą wcześniej partią Feneny w Nabucco Verdiego. Bardzo się cieszę na wszystkie moje artystyczne projekty. Co prawda sezon zapowiada się pracowicie, ale jeśli Pan Bóg pozwoli i zdrowie dopisze to będzie to kolejny wspaniały sezon mojej pracy.

           Bardzo dziękuję za poświęcony mi czas, będziemy Panią oklaskiwać dzisiaj w Kąśnej Dolnej oraz niedługo, bo już 20 września, w Sanoku w ramach Festiwalu im. Adama Didura.
          - Do zobaczenia.

NIE KOCHAĆ W TAKĄ NOC TO GRZECH

Premiera Studia Operowego „Halka”

Stanisława Mikołajczyk – Madej – sopran
Katarzyna Liszcz-Starzec – sopran
Aleksandra Szymańska – sopran
Natalia Wójcik – sopran
Emilia Jakubiec-lis – mezzosopran
Marek Gargas – tenor
Jakub Kołodziej – tenor
Andrzej Alberski – baryton
Paweł Przybyła – baryton
Marcin Korbut – bas

scenariusz – Aleksandra Szymańska
kierownictwo artystyczne – Mariola Łabno-Flaumenhaft
fortepian / aranżacje muzyczne – Anna Wrona
opieka organizacyjna – Jadwiga Orzechowska, Emilia Jakubiec-Lis

8 września 2019 ; godz. 18.00

Sala widowiskowa

Wojewódzki Dom Kultury w Rzeszowie

Bilety do nabycia w kasie WDK na dwie godziny przed spektaklem.

„Można zamknąć serce przed miłością i uczynić najsilniejszą z twierdz ....
W taką noc ktoś jakby więzy rozciął, miłość sama wkrada się do serc!

Nie kochać w taką noc to grzech, gdy tęsknią serca dwa
Gdy ktoś miłości wart jak ty, ktoś o niej śni jak ja.....”

- słowa te od pierwszej chwili wywołują wspomnienie, bliskich naszym sercom, wielkich polskich artystów okresu międzywojennego, takich jak Aleksander Żabczyński, Loda Niemirzanka, Eugeniusz Bodo czy Hanka Ordonówna. Nie kochać w taka noc to grzech - tytułowe tango, które rozbrzmiewa w naszych myślach od roku 1936, rozsławionego za sprawą przepięknej harmonii oraz słów; którego to premierowe wykonanie można było usłyszeć w tracie projekcji filmu „Ada! To nie wypada!”.

NIE KOCHAC W TAKĄ NOC TO GRZECH, to również tytuł widowiska muzyczno-teatralnego, najnowszej premiery Studia Operowego „HALKA” pracującego
przy Wojewódzkim Domu Kultury w Rzeszowie, przygotowana w ścisłej współpracy ze Stowarzyszeniem Podkarpacki Teatr Muzyczny – nowopowstałym podmiotem na mapie artystycznej Rzeszowa.

Niezwykły klimat widowiska został uzyskany poprzez osadzenie akcji w realiach międzywojennej Polski, w miejscu spotkań towarzyskich oraz artystycznych,
w warunkach, jakie stwarzała kawiarnia. Artyści, pojawiający się na scenie będą jednocześnie odgrywać rolę aktora, widza, jak również narratora.            Wnikliwy słuchacz z pewnością odkryje piękno, drzemiące w harmonii najpiękniejszych motywów muzycznych tamtych lat, otulających swym brzmieniem scenariusz spektaklu. Z pewnością nie zabraknie bogactwa barw estetycznych – można będzie podziwiać pełen wachlarz emocji malowany śpiewem, twarzą i gestem.

Zespół Studia Operowego „HALKA” stanowi kilkunastoosobowa grupa przyjaciół – artystów, znanych już rzeszowskiej publiczności z udziału w spektaklach muzycznych, takich jak: Domek trzech dziewcząt, Panna Wodna czy La Serva Padrona.
Są to osoby o wysokich kwalifikacjach zawodowych, nieustających w poszukiwaniu estetyki i piękna, pełnych serdeczności, pasji i entuzjazmu! Pozwólmy rozkwitać sztuce ....”


Aleksandra Szymańska


XV Jubileuszowy Festiwal w Żarnowcu - OD STRAUSSA DO KÁLMÁNA

Zapraszamy na 3 Koncert XV Jubileuszowego Festiwalu w Żarnowcu 2019

7 września (sobota) o godz. 19.00 odbędzie się Gala Operetkowa OD STRAUSSA DO KÁLMÁNA w wykonaniu Orkiestry Lwowskiego Teatru Narodowego im. Marii Zańkowskiej i soliści Opery Lwowskiej.

Subskrybuj to źródło RSS