Z dr hab. Piotrem Lato nie tylko o inauguracji Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej
Piotr Lato - klarnet fot. SPMK

Z dr hab. Piotrem Lato nie tylko o inauguracji Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej

       W gościnnych progach kościoła oo. Dominikanów w Rzeszowie 9 października rozpoczęła się V Rzeszowska Jesień Muzyczna, organizowana przez Stowarzyszenie Polskich Muzyków Kameralistów.
        Licznie zgromadzona publiczność miała okazję posłuchać szlachetnego brzmienia instrumentów dętych. Znakomici krakowscy muzycy: Wiesław Suruło – flet, Monika Sęk – obój, Piotr Lato – klarnet, Damian Lipień – fagot i Paweł Cal – waltornia, wykonali dwa dzieła – Kwintet op. 56 nr 2 g-moll Franza Danzi’ego i Partitę Antyczną na Kwintet dęty op. 7 Sebastiana Perłowskiego.
        Po koncercie o chwilę rozmowy poprosiłam dr hab. Piotra Lato, znakomitego klarnecistę współpracującego z wieloma zespołami i orkiestrami oraz prowadzącego działalność solową i kameralną.

        Bardzo dziękuję za wspaniały wieczór wypełniony brzmieniem instrumentów dętych. Członków kwintetu łączy miłość do muzyki kameralnej i wszyscy działacie w Krakowie.
         - Tak faktycznie jest. Nasz skład wywodzi się od tria stroikowego (obój, klarnet, fagot) i w tym składzie występujemy pod nazwą LLLeggiero Woodwind Trio. Działamy od wielu lat z tymi muzykami, z którymi dzisiaj także występowaliśmy, nawet chcę się pochwalić, że ostatnio zdobyliśmy w konkursie Medici International Music Competition II miejsce.
To trio jest trzonem i w zależności od potrzeb, koncertów, zamówień kompozytorskich, zaproszeń na festiwale, powiększamy skład zespołu i tutaj powiększyliśmy o flet i waltornię, i wystąpiliśmy w kwintecie.
         Tak jak już pani powiedziała, jesteśmy związani z Akademią Muzyczną w Krakowie, w większości jesteśmy pracownikami Katedry Instrumentów Drewnianych i Akordeonu, którą mam przyjemność prowadzić. Współpracujemy też razem na scenach, a dzisiaj wystąpił z nami waltornista Paweł Cal, który od tego roku jest także związany z Akademią Muzyczną im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie.
         Trzeba podkreślić, że 4 października tego roku odsłanialiśmy tablicę z imieniem Krzysztofa Pendereckiego. Jesteśmy dumni, że tak wielki Mistrz patronuje naszej uczelni. Miałem wielkie szczęście wielokrotnie współpracować z Mistrzem Krzysztofem Pendereckim nie tylko na estradach całej Polski, ale także podczas licznych tournée na całym świecie, m.in. w Chinach, Japonii, Korei. Wszystkie wspólne koncerty były dla mnie ogromnym przeżyciem.

         Powróćmy jednak do koncertu, który zakończył się kilkanaście minut temu w Rzeszowie.
          - Możemy się cieszyć, że wystąpiliśmy na inauguracji piątej edycji Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej. Mogę powiedzieć, że też jestem współorganizatorem tego wydarzenie, bo jestem członkiem zarządu Stowarzyszenia Polskich Muzyków Kameralistów. Wszystkie projekty są wspólną inicjatywą zarządu i bardzo się cieszę, że jest ich tak dużo.
          Z moich obserwacji całego rynku muzycznego wynika, że w dzisiejszych czasach na estradach muzyka kameralna będzie dominować, ponieważ w czasach pandemii duże formy instrumentalne czy wokalno-instrumentalne pojawiać się będą o wiele rzadziej. To jeden z powodów, że w SPMK tak dużo się dzieje. Przybywa nam członków, ale też realizujemy coraz więcej różnych projektów i nagrywamy dużo płyt.
Bardzo nas cieszy, że prężnie działamy w tak trudnych czasach dla muzyki i muzyków.
          Te czasy są bardzo trudne i mówiąc szczerze, często się zastanawiam, jak młodych absolwentów „wypuszczam” z Akademii Muzycznej, co będą robili. Takiej konkurencji, ogromnej rywalizacji nigdy nie było. Dawniej jak było piętnaście osób na jedno miejsce, to było dużo, a teraz jest po dziewięćdziesiąt, a często nawet więcej. Młodych, bardzo zdolnych i dobrze wykształconych muzyków jest bardzo dużo. Staramy się ich promować, organizując różne projekty i koncerty.

          Proponuję, aby jeszcze powrócić do dzisiejszego koncertu, a szczególnie do programu, bo z pewnością większość publiczności słuchała po raz pierwszy prezentowanych przez Was utworów.
           - Oprócz klasycznej kompozycji Franza Danzi’ego, czyli Kwintetu op. 56 nr 2 g-moll, wykonaliśmy nowy utwór, który został dla nas napisany. To Sebastiana Perłowskiego Parita Antyczna na Kwintet dęty op. 7. Bardzo się cieszymy z każdego wykonania tego obszernego utworu, ponieważ nie ma zbyt wielu polskich kompozytorów współczesnych, którzy skomponowali utwory na taki skład. W porównaniu z zachodnią i ogólnoświatową literaturą, polskich utworów na kwintet dęty jest bardzo mało. Cieszymy się, że jeden powstał specjalnie dla nas.
          Nagraliśmy już ten Kwintet w Katedrze Instrumentów Dętych Drewnianych i Akordeonu Akademii Muzycznej w Krakowie. Liczymy, że jeszcze pod koniec tego roku albo zaraz na początku przyszłego roku zostanie wydana płyta, a raczej album złożony z trzech płyt przez wytwórnię DUX, którą kieruje Małgosia Polańska. Cały materiał jest już gotowy i bardzo nam się podoba, kompozytor także jest zadowolony.
Mamy zamiar ten Kwintet jak najczęściej wykonywać podczas koncertów.
           Chcę podkreślić, że od lat propagujemy muzykę polską i sięgamy często po zapomniane dzieła, tak jak na przykład Karola Rathausa odkryliśmy manuskrypty w bibliotece w Nowym Jorku i udało nam się również w wytwórni DUX wydać już jedną płytę z triami Karola Rathausa we współpracy z Uniwersytetem Śląskim w Katowicach. W styczniu ukaże się kolejna płyta. Będą na niej zamieszczone utwory na bardzo ciekawe składy – na przykłady: klarnet i fagot czy trąbka, waltornia i fortepian – nietypowe zestawienia, a naprawdę bardzo wartościowe utwory, zupełnie zapomniane.

           W bibliotekach znajdują się utwory wydane, ale sporo zapomnianych utworów znajduje się w szufladach z rodzinnymi pamiątkami oraz w archiwach i wtedy są to zazwyczaj rękopisy.
            - Oczywiście, że tak, ale można się porozumieć z rodziną czy ze spadkobiercami. To jest konieczne, aby dzieło zostało wykonane. To samo dotyczy dzieł nowych. Dla przykładu powiem, że również musimy mieć zgodę na wykonywanie utworu Sebastiana Perłowskiego i innych współczesnych kompozytorów, lub jeśli twórca nie żyje, potrzebna jest zgoda rodziny.

            Dzisiejszy koncert był dla Was nie lada wyzwaniem. Wprawdzie wnętrze kościoła Dominikanów jest przepiękne, publiczność przyjęła Was bardzo gorąco, ale czas pogłosu Wam nie sprzyjał.
             - Tak, ten pogłos był stanowczo za duży. Gdyby na posadzce położony był jakiś dywan czy wykładzina byłoby lepiej, ale staraliśmy się i troszeczkę ze względu na warunki akustyczne zwolniliśmy tempa, bo tak było lepiej grać i słuchać. Cieszymy się, że publiczności koncert się podobał, na co wskazywały brawa.
Po tej pandemicznej przerwie trochę mniej osób przychodzi na koncerty i cieszy fakt, że na naszym koncercie w kościele było dużo zajętych miejsc.

            Mam nadzieję, że wyjeżdżacie zadowoleni i zechcecie wystąpić w kolejnych edycjach Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej, która będzie rozkwitała różnymi barwami muzyki.
            - Stowarzyszenie Polskich Muzyków Kameralistów ma w planach kontynuację tego festiwalu i na pewno będą składane wnioski w kolejnych latach na koncerty i ich retransmisje na kanale YouTube SPMK.
Chcę powiedzieć, że w te rejony rzeszowskie nas ciągnie, bo przecież mamy cykl koncertów w podkarpackich dworkach. Graliśmy w dworkach m.in. w Niwiskach, Dzikowcu czy w Hucie Komorowskiej. Okazuje się, że na te koncerty też chętnie przychodzi publiczność.
Mamy przez cały czas na uwadze koncerty na Podkarpaciu i na pewno będziemy tu wracać, bo publiczność i miejsca koncertów są świetne. Do zobaczenia.

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                  Zofia Stopińska