Z Gabrielą Gołaszewską - w Sanoku i w Bytomiu
Gabriela Gołaszewska - sopran w Sanockim Domu Kultury podczas Festiwalu im. Adama Didura 2019 fot. Juliusz Multarzyński

Z Gabrielą Gołaszewską - w Sanoku i w Bytomiu

           Miło mi przedstawić panią Gabrielę Gołaszewską, świetną młodą sopranistkę, którą w tym roku miałam okazję podziwiać i oklaskiwać dwukrotnie – najpierw we wrześniu w Sanoku, podczas Festiwalu im. Adama Didura oraz niedawno w Operze Śląskiej w Bytomiu, podczas spektaklu premierowego opery „Napój miłosny” Gaetano Donizettiego. Miałam także ogromne szczęście, że zarówno w Sanoku, jak i w Bytomiu, mogłam przez kilka minut porozmawiać z Artystką i te rozmowy Państwu polecam.
          Pierwsza została zarejestrowana 22 września przed spektaklem opery „Straszny dwór” w Sanockim Domu Kultury. Pragnę jeszcze dodać, że 22 września w Sanockim Domu Kultury spektakl „Strasznego dworu” Stanisława Moniuszki udał się nadzwyczajnie. Wszyscy soliści śpiewali świetnie, ale skupiłam uwagę na kreującej partie Hanny Gabrieli Gołaszewskiej, która była znakomita zarówno pod względem wokalnym, jak i aktorskim. Wspaniały debiut!
           Świetnie spisali się także chór i orkiestra Opery Śląskiej, pod batutą doskonale prowadzącego cały spektakl Macieja Tomasiewicza. Natychmiast po ognistym mazurze, kończącym spektakl, publiczność powstała i długo oklaskiwała wykonawców.

           Po raz pierwszy występuje Pani w ramach Festiwalu im. Adama Didura w Sanoku.
           - To prawda, wczoraj śpiewałam tutaj po raz pierwszy, zostałam bowiem zaproszona do udziału w Koncercie Laureatów IV Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Operowej im. Adama Didura w Bytomiu. Dzisiaj wystąpię na tej scenie po raz drugi i będzie to mój debiut w roli Hanny. Bardzo się cieszę, że mam możliwość wziąć udział w takim wydarzeniu.

          Ostatnio uczestniczyła Pani z powodzeniem w konkursach wokalnych.
          - Tak, w maju 2019 roku udało mi się zająć I miejsce w XVIII Międzynarodowym Konkursie Sztuki Wokalnej im. Ady Sari w Nowym Sączu, otrzymałam także kilka nagród specjalnych, a wśród nich nagrodę Dyrektora Opery Śląskiej. Współpraca w ramach tej nagrody trwa, z czego bardzo się cieszę i mam nadzieję, że będę mogła jeszcze występować z Operą Śląską w przyszłości.

          W czerwcu tego roku ukończyła Pani studia licencjackie w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie. Aby występować jako solistka w spektaklach operowych, trzeba mieć przygotowany wcześniej repertuar.
          - Na szczęście szybko się uczę i mam nadzieję, że mój repertuar będzie się ciągle powiększał. Tak jak pani zauważyła, ukończyłam dopiero studia licencjackie i będę się dalej kształcić na Wydziale Wokalno-Aktorskim Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. Pewnie nie będzie łatwo pogodzić produkcji, w których mam zamiar wziąć udział, ze studiami, ale mam nadzieję, że wszystko się uda. Czeka mnie bardzo pracowity okres.
           Studiuję w klasie dr hab. Jolanty Janucik, która jest prodziekanem naszego Wydziału. Profesor Jolanta Janucik jest wspaniałym pedagogiem, poświęca swoim studentom bardzo dużo czasu i dlatego wielu jej wychowanków może się pochwalić licznymi osiągnięciami.

           Kto i kiedy powiedział Pani, że ma Pani bardzo dobry głos, który warto rozwijać?
           - Kończyłam szkołę muzyczną I stopnia w klasie fortepianu, natomiast szkołę II stopnia kontynuowałam w klasie rytmiki. Otrzymaliśmy, jako zadanie domowe, napisać piosenki i wykonać je podczas małego koncertu, a ponieważ już wtedy śpiewałam dużo utworów jazzowych i rozrywkowych, bo zawsze mnie to fascynowało, jedna z nauczycielek po tym koncercie powiedziała mi, że mam predyspozycje do śpiewania muzyki operowej i klasycznej.
           Pomyślałam, że warto spróbować i wzięłam udział w rekrutacji na wydział wokalny. Pomimo, że sama w to nie wierzyłam oraz nie byłam wielką fanką muzyki operowej, dostałam się. Z czasem ta muzyka coraz bardziej mnie fascynowała. W wieku 18 lat rozpoczęłam studia na Wydziale Wokalno-Aktorskim Uniwersytetu Muzycznego. Mam nadzieję, że ukończę te studia i będę śpiewaczką.

           Rozpoczął się czas ciężkiej pracy, bo już ma Pani sporo propozycji udziału w spektaklach operowych, a studia także wymagają ogromnego wysiłku i czasu. Oprócz pracy nad głosem, trzeba się uczyć języków i opanować wiedzę z różnych dziedzin muzyki.
           - To wszystko prawda i studia są bardzo ważne, chociaż najwięcej można się nauczyć na scenie. Ta praktyczna wiedza jest najbardziej użyteczna, bo w teorii nawet nie zawsze się mówi o wszystkim, co dotyczy występów na scenie. Przeważnie starsi koledzy w teatrze operowym dzielą się swymi doświadczeniami, a przede wszystkim praca z reżyserem i dyrygentem jest nie do przecenienia. Tej wiedzy nie zdobędzie się na żadnej uczelni.

           Czy do tej pory trafiała Pani wyłącznie na osoby, które były przyjazne i starały się Pani pomóc?
           - Tak, mam wyłącznie miłe wspomnienia z dotychczasowej pracy w teatrach operowych i mam nadzieję, że nadal tak będzie. Pracę w teatrze operowym trudno opisać słowami. Sprawia mi ona ogromną radość i mogę powiedzieć, że jestem już uzależniona (śmiech).

           Na scenie w trakcie spektaklu czuje Pani obecność publiczności, czy całą uwagę skupia Pani na współpracy z pozostałymi solistami i dyrygentem?
           - Podczas pierwszego wykonania pilnuje się przede wszystkim muzyki, słowa, kontaktu z dyrygentem, ale z każdym następnym spektaklem jest coraz łatwiej, coraz bardziej wcielam się w postać, którą gram na scenie.

           Wiem, że musi Pani teraz iść do garderoby i przygotować się do występu na scenie. Kończymy tę rozmowę z nadzieją, że niedługo się spotkamy, jeśli nie na Podkarpaciu, to może w Operze Śląskiej?
           - Mam nadzieję. W grudniu ma być premiera opery „Napój miłosny” Gaetano Donizettiego, w której będę miała możliwość śpiewać partie i wcielić się w role Adiny. To opera komiczna, bardzo zabawna i polecam ją gorąco.

           Szanowni Państwo, 14 grudnia na deskach Opery Śląskiej w Bytomiu odbyła się premiera opery komicznej Gaetano Donizettiego „Napój miłosny”. Skorzystałam z zaproszenia i pojechałam na to wydarzenie. Po bardzo udanej, oklaskiwanej na stojąco przez publiczność premierze, w Sali Koncertowej im. Adama Didura odbyło się bardzo miłe spotkanie, podczas którego pan Łukasz Goik – Dyrektor Opery Śląskiej przedstawił zaproszonym gościom realizatorów i wykonawców partii solowych tego spektaklu.
           Wykonawcami byli: Soliści, Orkiestra, Chór oraz Balet Opery Śląskiej. Dyrygował Franck Chastrusse Colombier, a partie solowe śpiewali: ADINA - Gabriela Gołaszewska, NEMORINO - Andrzej Lampert, BELCORE - Stanisław Kuflyuk, DOKTOR DULCAMARA - Adam Woźniak, GIANETTA - Anna Noworzyn-Sławińska, ASYSTENTKA DR. DULCAMARY - Michalina Drozdowska, WINDZIARZ - Gabriel Ravenscroft.
           Realizatorzy:
Kierownictwo muzyczne: Franck Chastrusse Colombier;
reżyseria: Karolina Sofulak;
choreografia / ruch sceniczny: Monika Myśliwiec;
scenografia / reżyseria świateł: Katarzyna Borkowska;
kostiumy: Ilona Binarsch;
kierownictwo chóru: Krystyna Krzyżanowska-Łoboda;
kierownictwo baletu: Grzegorz Jakub Pajdzik;
asystent dyrygenta: Piotr Wacławik;
asystent reżysera: Bernadeta Maćkowiak;
asystent scenografa / kierownik produkcji: Dagmara Walkowicz-Goleśny;
korepetytor solistów: Larisa Czaban, Michał Krivoruchko.

           Pomimo, że pani Gabriela Gołaszewska była, można powiedzieć nawet, oblegana, bo prawie wszyscy chcieli jej pogratulować i podziękować za wspaniały śpiew i wielkie umiejętności aktorskie, znalazła kilka minut, aby porozmawiać ze mną o tym, co wydarzyło się w czasie niecałych trzech miesięcy, bo tyle dzieliło nas od spotkania w Sanoku.

           Chyba Pani nawet nie przypuszczała, że czas dzielący nas od 22 września będzie tak bardzo wypełniony pracą, bo oprócz studiów na Wydziale Wokalno-Aktorskim w UMFC występowała Pani w spektaklach operowych i koncertach.
           - Tak, po debiucie w Sanoku, w roli Hanny w „Strasznym Dworze” Stanisława Moniuszki, wystąpiłam w Operze Śląskiej, a później Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Sali Kameralnej odbył się jeszcze studencki nasz projekt w reżyserii prof. Ryszarda Cieśli, dziekana Wydziału Wokalno-Aktorskiego UMFC. Mam w planach udział w „Strasznym dworze” w przyszłym sezonie.

          W Operze Bałtyckiej wystąpiła Pani w „Kandydzie” Leonarda Bersteina.
          - Owszem, wystąpiłam w roli Kunegundy i bardzo się cieszę z tego zaproszenia, ale tych, którzy chcą się wybrać i zobaczyć ‘Kandyda” w Operze Bałtyckiej informuję, że już w styczniu zaplanowane są spektakle. Ja w rolę Kunegundy na deskach opery Bałtyckiej wcielę się dopiero 8 marca i zapraszam serdecznie.

           W tym sezonie brała Pani także udział w kilku ważnych, dużych koncertach.
           - 14 września odbył się koncert inaugurujący 75. sezon artystyczny Opery Śląskiej i ogromnie się cieszę, że znalazłam się w gronie solistów tego wieczoru. Wspomniałyśmy już o Koncercie Laureatów IV Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Operowej im. Adama Didura w Bytomiu, który odbył się podczas tegorocznego Festiwalu im. Adama Didura w Sanoku,            Fundacja „Pomóż Im” zaprosiła mnie do udziału w wyjątkowym koncercie charytatywnym „Wielkie Głosy – Małym Bohaterom z Białostockiego Hospicjum”, który odbył się 26 listopada 2019 r. w Operze i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku. Gwiazdami koncertu byli wybitni polscy śpiewacy: Artur Ruciński (baryton), Remigiusz Łukomski (bas) i Jacek Laszczkowski (tenor). Obok tak sławnych śpiewaków znalazły się dwie młode sopranistki: Ewelina Osowska i ja. Wystąpiła z nami Orkiestra Opery i Filharmonii Podlaskiej pod batutą Wojciecha Semerau-Siemianowskiego. Koncert był niezwykłym wydarzeniem dla miłośników muzyki klasycznej. Program wypełniły najsłynniejsze utwory operowe Pucciniego, Mozarta, Bizeta, Khrennikova i Donizettiego. Cały dochód z koncertu przeznaczony został na rzecz podopiecznych Białostockiego Hospicjum dla Dzieci. Dla mnie było to wielkie wyróżnienie.

           Przez cały czas prowadzi Pani „życie na walizkach”.
           - Tak, ale bardzo mnie to cieszy, bo ekscytujące jest takie życie wypełnione podróżami.

           W Pani kalendarzu na 2020 rok jest już sporo zajętych terminów:
           - Duże wyzwania są jeszcze przede mną. Już we wtorek zaczynam próby do opery „Don Bucefalo” Antonio Cagnoni’ego w reżyserii Pawła Szkotaka, pod kierownictwem muzycznym Massimiliano Caldi’ego w Operze Bałtyckiej w Gdańsku, a premiera zaplanowana jest na 31 stycznia. Niedługo wystąpię w Krakowie, a także zaproszona jestem do kilku projektów w Operze Śląskiej (wśród których jest także „Łucja z Lammermooru” Gaetana Donizettiego).

          Trzeba jednak chociaż trochę się oszczędzać, żeby nie przemęczyć tego pięknego głosu, który dzisiaj brzmiał cudownie w każdym rejestrze.
          - Jesteśmy po dwóch miesiącach prób, a ponadto, jak już wspominałyśmy, były inne spektakle i koncerty. Mam prawo być trochę zmęczona, ale mój głos na szczęście jeszcze nie. Chcę także podkreślić, że w Operze Śląskiej jest wspaniała, przyjazna, sprzyjająca pracy atmosfera, która z pewnością ma także wpływ dobrą kondycję wykonawców. Ciekawa jestem, co powie na ten temat i o dzisiejszej premierze moja Pani Profesor, Jolanta Janucik, która była na spektaklu i jest na tym spotkaniu.

           Mam nadzieję, że usłyszy Pani wiele ciepłych słów, bo premiera była doskonała, a Pani czuła się przez cały czas swobodnie, pewnie na scenie i wszystko było bardzo precyzyjnie wykonane. Serdecznie gratuluję i dziękuję za ten wspaniały wieczór, życzę, aby miło Pani spędziła Święta Bożego Narodzenia i aby był czas na odpoczynek, a w 2020 roku życzę wielu sukcesów.
           - Dziękuję bardzo. Pani i czytelnikom „Klasyki na Podkarpaciu” życzę wszystkiego dobrego na Święta i na nadchodzący 2020 rok. Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy. Pozdrawiam Państwa serdecznie.

Zofia Stopińska