Spotkanie z prof. Andrzejem Chorosińskim
prof. Andrzej Chorosiński przy organach Bazyliki w Licheniu fot. G. Kuraszkiewicz / Musicon

Spotkanie z prof. Andrzejem Chorosińskim

           29 lipca 2019 roku w Bazylice OO. Bernardynów w Leżajsku odbył się ostatni koncert w ramach XXVIII Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej. Organizatorami Festiwalu są Klasztor OO. Bernardynów w Leżajsku i Miejskie Centrum Kultury w Leżajsku, a dyrektorem artystycznym jest prof. Józef Serafin.
          Koncert finałowy był wspaniałym spektaklem słowno-muzycznym w wykonaniu dwóch wyśmienitych polskich Artystów – światowej sławy organisty Andrzeja Chorosińkiego i jego syna, znanego aktora Michała Chorosińskiego.
Po koncercie prof. Andrzej Chorosiński zgodził się na krótką rozmowę i zapraszam Państwa do lektury.

          Andrzej Chorosiński: Z inicjatywy prof. Józefa Serafina i organizatorów zostaliśmy z synem zaproszeni do wykonania specjalnego programu. Jak występuje ze mną Michał, to wiadomo, że będą teksty. Zdecydowaliśmy się na poezję romantyczną czterech polskich wieszczów:
Adama Mickiewicza – Epilog „Pana Tadeusza”, Zygmunta Krasińskiego – Psalm Dobrej Woli, Juliusza Słowackiego – Rozmowa z piramidami oraz Cypriana Kamila Norwida – Epos – Nasza.
          Wiadomo, że utwory organowe, które przedzielają czy są wkomponowane między poetyckim słowem, powinny być kontynuacją klimatu pewnej nostalgii, zadumy, refleksji, w jakie wprowadza nas słowo. Okazuje się, że w dzisiejszych czasach niektóre myśli są nadal aktualne.
          Świadomie dobrałem i wykonałem utwory, które Państwo usłyszeli. Jeżeli się podobało, to bardzo się cieszę. Publiczność leżajską mam w pamięci jako bardzo serdeczną i żywo reagującą, chociaż dzisiaj może byłoby lepiej, gdyby wszystko zostało wykonane w całości, abym mógł z pierwszymi dźwiękami muzyki wchodzić na pogłos słowa, a na pogłos muzyki Michał wchodziłby ze słowami poezji.
Zapomnieliśmy o tym powiedzieć zapowiadającemu.

          Bardzo żałuję, że nie mogłam być na Pana recitalu w kościele św. Rocha w Rzeszowie-Słocinie w ramach Podkarpackiego Festiwalu Organowego i później w Łańcucie oraz w Tarnobrzegu, gdzie występował Pan również z Synem Michałem. W Rzeszowie grał Pan na nowych organach.
          - Na instrumencie w kościele św. Rocha miałem już okazję grać podczas uroczystości poświęcenia – to było w grudniu ubiegłego roku i teraz w ramach cyklu festiwalowego.
          Firmę Kamińskich (bo trzeba tu powiedzieć o trzech generacjach), uważam za jedną z czołowych firm polskich. Uważam ten instrument za bardzo dobrze zintonowany i jeżeli koncepcja regestracyjna jest autorstwa pana Andrzeja Kamińskiego, to też należy mu pogratulować.
Wprawdzie rodzaj klawiatury nie jest najlżejszy dla słabych paluszków niewieścich, ale ja lubię klawiaturę czuć pod palcami. Pod każdym względem uważam ten instrument za udany i mnie osobiście bardzo odpowiadający.

          To są organy o trakturze mechanicznej i należy się liczyć z tym, że potrzeba trochę wysiłku fizycznego w trakcie gry.
          - Nie wszystkie organy mechaniczne powodują opór klawiatury, są różne stopnie ciężkości, ale na tym instrumencie czuje się pod palcami klawiaturę. To jest szczegół nieistotny dla publiczności, bo grający powinien sobie z wszelkimi problemami poradzić.

          W Łańcucie wystąpił Pan jako kameralista z prof. Fulvio Leofredim, włoskim skrzypkiem, który od lat jest pedagogiem Międzynarodowych Kursów Muzycznych im. Zenona Brzewskiego.
           - Występowaliśmy już kilkakrotnie w Łańcucie, a wcześniej w Leżajsku, bo kiedyś te koncerty dla uczestników łańcuckich Kursów odbywały się w Leżajsku. Ze względów organizacyjnych odstąpiono od tego zamiaru, bo to powodowało konieczność odwołania zajęć na całe popołudnie. Z tego powodu od ośmiu, a może nawet dziewięciu lat, odbywają się one w kościele parafialnym w Łańcucie, gdzie znajduje się też ciekawy, dobrze przygotowany i sprawny instrument. Podczas tego koncertu wykonaliśmy z panem Fulviem słynną Chaconnę Tomaso Antonio Vitaliego – jeden z moich ulubionych utworów. Zdarzało mi się grać ten utwór nie tylko ze skrzypkiem, ale również z wiolonczelistą i zawsze komponuje się znakomicie z organami.

           Grał Pan w świątyniach i salach koncertowych na najsłynniejszych instrumentach organowych na świecie. Są jeszcze miejsca, w których chciałby Pan jeszcze wystąpić?
          - Jest wiele takich miejsc i nie będę ich wymieniał, ale podobno instrumenty Kawail - Cola w Ameryce Południowej są bardzo interesujące. W Ameryce Południowej jeszcze nie występowałem i nie wiem, czy zdążę tam dotrzeć mając lat 70, ale ciągle słyszy się, że obok instrumentów zabytkowych powstają nowe, które stają się słynne ze względu na ich wysoką wartość artystyczną.
Myślę, że nie ma takiego organisty na świecie, który mógłby powiedzieć: „grałem wszędzie, gdzie chciałem zagrać”.

          Od wielu lat prowadzi Pan działalność pedagogiczną, prowadząc klasę organów w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie, a także długo pracował Pan w Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Z pewnością ma Pan wielu wychowanków, którzy prowadzą działalność artystyczną.
           - We wrocławskiej Akademii Muzycznej pracowałem do ubiegłego roku. Jestem pedagogiem od wielu lat, bo trzy miesiące po ukończeniu studiów z młodszymi koleżankami i kolegami spotykałem się jako pedagog – asystent prof. Feliksa Rączkowskiego.Za mną 47 lat pracy pedagogicznej, a liczba moich absolwentów w obu uczelniach – warszawskiej i wrocławskiej, to prawie 70 osób.
          Z ogromną satysfakcją mogę stwierdzić, że wśród nich jest kilkunastu laureatów najważniejszych konkursów międzynarodowych i pedagogów uczelni. We Wrocławiu jeden z moich studentów jest profesorem, drugi jest adiunktem z doktoratem. Podobnie w Warszawie, po habilitacji jest pan Bartosz Jakubczak, który urodził się i rozpoczynał naukę muzyki na Podkarpaciu. Myślę, że Bartosz niebawem otrzyma stanowisko profesora UMFC. Trzydzieści lat temu, po odejściu prof. Feliksa Rączkowskiego, przejąłem jego „pałeczkę” i mam ją komu przekazać W tej chwili po ukończeniu wieku granicznego, czyli 70. lat, na zaproszenie rektora jeszcze od października będę nadal prowadził zajęcia ze studentami, którzy rozpoczęli u mnie naukę.

           Będzie trochę więcej czasu na podróże koncertowe.
           - Do tej pory także udawało mi się, w sprawiedliwy i zgodny z przepisami sposób, łączyć podróże z obowiązkami, nawet wtedy, kiedy pełniłem funkcję rektora Akademii Muzycznej w Warszawie.

           Chcę jeszcze zapytać o Pana zainteresowania budownictwem organowym, bo jest Pan konsultantem i autorem licznych projektów w tym zakresie w Polsce oraz w Niemczech, Kanadzie i Japonii.
          - Jest to jedna z nielicznych dziedzin mojej działalności, o której mogę powiedzieć, że największe moje dzieło się już dokonało. Żaden z artystów muzyków nie może powiedzieć, że osiągnął to, co jest szczytem marzeń, jeśli chodzi o wykonawstwo, bo zawsze jeszcze można zagrać lepiej.
          Ja natomiast już chyba większego instrumentu nie zbuduję, od tego, który już od 13-tu lat funkcjonuje w Bazylice licheńskiej. Jest to największy instrument w Polsce, czwarty co do wielkości w Europie i dziesiąty spośród kościelnych organów na świecie. Ten instrument ma 157 głosów.
Stale jestem zapraszany do konsultacji w sprawie rewaloryzacji zabytkowych instrumentów.
Nie chcę mówić o planach, ale być może jeszcze dwa instrumenty do nowych świątyń w Polsce będę projektował.
           Jest to moja druga pasja, która daje mi dużą satysfakcję, a w momentach, gdy wykonawcy grający na instrumentach, które zaprojektowałem, wyrażają się z dużym uznaniem o walorach brzmieniowych i koncepcji dyspozycji, to jestem dumny.
           W planowaniu organów potrzebna jest wiedza oraz intuicja. Czasem trzeba odstąpić od tego, co się wie i dokonać pewnego eksperymentu, zwłaszcza jeśli chodzi o projektowanie menzur piszczałek, czy czasami dyspozycji głosów. Nie ma dwóch świątyń czy sal koncertowych, mających taką samą akustykę. Tak samo nie ma dwóch identycznych instrumentów.

          W programie koncertu w Leżajsku wykonał Pan dwa utwory opracowane na organy: Koncert a-moll Jana Sebastiana Bacha i Nokturn Es-dur op. 9 Fryderyka Chopina. Tym razem sięgnął Pan po utwory dawno już opracowane, ale słynie Pan także jako autor bardzo interesujących transkrypcji znanych utworów na organy.
          - Dokonałem wielu transkrypcji utworów. Do szlagierów kojarzonych ze mną należą m.in.: „Wełtawa” B. Smetany, „Uczeń czarnoksiężnika” P. Dukasa, „Dance macabre” C. Saint-Saënsa.
          Transkrypcja była dla mnie zawsze czymś inspirującym, a ponieważ czasem wśród sceptyków słyszy się: „po co grać transkrypcje, skoro literatury organowej są nieprzebrane zasoby i nikt nie jest w stanie zagrać jej w całości” – to ja jako alibi czasem gram transkrypcje Bacha, aby przypomnieć, że wtedy także te skłonności u kompozytorów występowały. W ten sposób bronię się przed krytyką.

           Był Pan proszony o koncerty wypełnione wyłącznie Pana transkrypcjami i może kiedyś doczekamy się także.
           - Wiele było takich koncertów, ale w Bazylice leżajskiej trudno by było zaplanować taki koncert, ponieważ większość moich transkrypcji to są opracowania utworów symfonicznych, wymagających instrumentu o większej skali niż organy leżajskie, które mają skalę do f, a bardzo często skala do a jest niewystarczająca, a duże koncertowe organy mają skalę do c czterokreślnego. W Leżajsku takiego koncertu proszę się nie spodziewać.

           Będziemy szukać Pana transkrypcji na płytach. Dziękuję Panu za wspaniały wieczór i proszę także serdecznie podziękować panu Michałowi, który zaraz po koncercie musiał opuścić Leżajsk, bo przed nim kilka godzin podróży. Kończymy tę rozmowę z nadzieją, że niedługo będzie okazja do kolejnego spotkania.
          - Nieznane są wyroki Opatrzności, ale nie ukrywam, że jeżeli w planach organizacyjnych prof. Józefa Serafina za dwa lata będzie jedno wolne miejsce i nikt lepszy się na to miejsce nie znajdzie, to chętnie wystąpią w Leżajsku.
          To samo dotyczy Podkarpackiego Festiwalu Organowego, którego dyrektorem artystycznym jest dr hab. Marek Stefański.
          Trudno powiedzieć, ile lat się znamy i która to już nasza rozmowa, ale z pewnością pierwsza dla portalu Klasyka na Podkarpaciu. Dziękuję za te wiele lat współpracy, zapraszam serdecznie na kolejne moje koncerty, a dzisiaj dziękuję za miłe spotkanie.

Z prof. Andrzejem Chorosińskim, wybitnym polskim organistą rozmawiała Zofia Stopińska 29 lipca 2019 roku w Leżajsku.