Mam szczęście wykonywać pracę, którą lubię i jest moim hobby.
Jakub Lubowicz - kompozytor, aranżer, dyrygent, pianista, producent muzyczny, właściciel firmy eLmusic oraz kierownik muzyczny Teatru Roma w Warszawie. fot. Janusz Kruciński

Mam szczęście wykonywać pracę, którą lubię i jest moim hobby.

           Pragnę przedstawić Państwu kolejnego wspaniałego muzyka, który wprawdzie nie urodził się na Podkarpaciu, ale w Rzeszowie spędził piękne lata młodości i tutaj jego talent zaczął na dobre rozkwitać.
          To Jakub Lubowicz, kompozytor, aranżer, dyrygent, pianista, producent muzyczny, właściciel firmy eLmusic oraz kierownik muzyczny Teatru Roma w Warszawie.
          Niedawno odwiedziłam ten Teatr, aby porozmawiać z panem Jakubem, a później posłuchać muzyki skomponowanej przez dwóch utalentowanych braci Jakuba i Dawida Lubowiczów oraz zobaczyć go w roli dyrygenta podczas spektaklu musicalu „Piloci”. O wrażeniach napiszę na zakończenie, a teraz rozmowa, która wyjaśni, dlaczego osoba Pana Jakuba Lubowicza jest mi szczególnie bliska i czuję się dumna, kiedy słyszę o jego sukcesach.

          Zofia Stopińska: Wyjaśnię teraz, dlaczego tak bardzo chciałam z Panem porozmawiać i poprosiłam o trudny do zdobycia bilet na spektakl „Pilotów”. Jestem koleżanką Pana taty – Stanisława Lubowicza, z którym uczęszczaliśmy do jednej klasy w Państwowej Szkole Muzycznej II stopnia w Rzeszowie.
          Jakub Lubowicz: Ja w trakcie nauki w Liceum Muzycznym w Rzeszowie spotykałem często na korytarzach szkolnych pani córkę.

          Myślę, że miło wspomina Pan czas nauki spędzony w Rzeszowie oraz opiekę dziadków, którzy w tym mieście mieszkali.
          - Tak, Rzeszów jest mi nadal bardzo bliski pomimo, że urodziłem się, podobnie jak brat i siostra, w Zakopanem. Nie jesteśmy jednak Góralami tylko naturalizowanymi Zakopiańczykami, bo jednak tato pochodzi z Rzeszowa. Tam jest nasza cała rodzina i spędziliśmy w Rzeszowie nasze dzieciństwo. Mam ogromny sentyment do tego miasta, w którym mam nadal wielu znajomych i przyjaciół, a przede wszystkim świetnego nauczyciela, u którego zaczynałem swoją edukację.

          Z nutką wzruszenia zawsze czytam i słucham, jak Pan podkreśla, że duży wpływ na Pana rozwój muzyczny miał pan Mikołaj Piatikow – nauczyciel fortepianu.
          - Bo to jest prawda, był moim nauczycielem – profesorem, który prowadził mnie przez całą średnią szkołę muzyczną i zawsze był ze mną zarówno wtedy, kiedy osiągałem sukcesy, jak i w chwilach niepowodzeń. Zawdzięczam mu bardzo dużo, bo nie tylko nauczył mnie bardzo dobrze grać, ale także namówił mnie na studia pianistyczne w Akademii Muzycznej w Warszawie. Dzięki niemu ukończyłem klasyczne studia pianistyczne, a dopiero potem studia jazzowe, także na fortepianie, w Akademii Muzycznej w Katowicach. Do zakończenia studiów, kiedy tylko potrzebowałem, mogłem pojechać na lekcje do Mikołaja. Bardzo sobie cenię, że zechciał obdarzyć mnie swoją przyjaźnią. Dlatego moje ścieżki teraz także często prowadzą do Rzeszowa, gdzie zawsze odwiedzam przede wszystkim Mikołaja.

          - Oprócz wielu różnych nurtów w Pana działalności pojawiła się niedawno pedagogika, bo jest Pan wykładowcą Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina.
          - Na uniwersytecie powstał nowy kierunek w ramach Wydziału Wokalnego o specjalności musical, ja tam zostałem zatrudniony i zajmuję się tam tym, co robię w Teatrze Roma, czyli wprowadzam młodych studentów w świat musicalu.

           Pana działalności nie da się kojarzyć z jednym gatunkiem muzyki, bo oprócz muzyki klasycznej bardzo szybko zaczął Pan grać jazz, komponuje Pan muzykę dla potrzeb teatrów muzycznych i z wielką swobodą porusza się Pan w różnych współczesnych gatunkach muzyki: pop, house, hip-hop czy rock.
          - Robię to wszystko dlatego, że interesuje mnie wyłącznie dobra muzyka i nie potrafię powiedzieć, która jest najważniejsza, a która mniej ważna, bo we wszystkich wymienionych gatunkach jest dobra i zła muzyka, i staram się brać to, co dobre z różnych gatunków. W dzisiejszych czasach możemy znaleźć w Internecie wszystko, co chcemy. Miałem w życiu zawodowym różne epizody: grałem pop, jeździłem na różne festiwale, był czas, że grałem więcej jazzu, a teraz mniej gram na fortepianie, bo skupiam się na komponowaniu. Niedawno mieliśmy premierę naszego nowego musicalu dla młodzieży „Przypadki Robinsona Cruzoe”. Aktualnie pochłaniają mnie najbardziej: dyrygowanie, komponowanie i aranżowanie.

          Lista Pana kompozycji jest coraz dłuższa.
          - To prawda, bo związałem się z musicalem i zanim się skończy komponować jeden, to już mam propozycję i przyjmuję ją, bo lubię to robić. Mam świetne możliwości w Teatrze Roma, mamy tutaj świetnych muzyków i aktorów, a to pozwala mi spełniać wszystkie pomysły i marzenia, bo wiem, że mam znakomitych wykonawców.

          Pewnie nawet większość muzyków nie wie, jak dobrze musi być przygotowany musical, żeby był interesujący.
           - Musical jest niezwykle trudnym, bardzo skomplikowanym gatunkiem, bo to jest połączenie sztuki wokalnej, aktorskiej, tanecznej i połączyć to wszystko razem nie jest łatwo.
          Przed każdą naszą kolejną produkcją mamy castingi, które trwają tygodniami. Zgłasza się na nie kilkaset osób i trzeba wybrać aktorów, którzy łączą te wszystkie umiejętności, to jest trudną sztuką, ale mamy coraz więcej młodych, zdolnych ludzi, którzy bardzo dobrze rokują.
W ostatnich latach w Polsce nastąpił niesamowity rozkwit musicalu i wszystko podąża w dobrym kierunku.

          Bardzo ważne jest też zaplecze techniczne, bo współczesne musicale są wprost „naszpikowane” techniką.
          - To prawda, ale nie we wszystkich, bo off-broadwayowskie musicale, mniejsze, nie są aż tak technologicznie zaawansowane. Na nowej scenie teatru gramy musical „Once”(jestem również szefem muzycznym tego musicalu), oparty na filmie Johna Carneya, z którego piosenka „Falling Slowly” zdobyła Oscara. Bierze w nim udział dwunastu aktorów-muzyków, a wszyscy grają, tańczą i śpiewają. To jest szalenie ciekawy spektakl, na który bilety sprzedają się prawie natychmiast po ogłoszeniu sprzedaży.
          Na naszej dużej scenie wystawiamy musicale nieprawdopodobnie zaawansowane technologicznie – „Piloci” są najlepszym przykładem i jest to teatr XXI wieku łączący m.in. elementy filmu, efektów specjalnych i dlatego gramy z orkiestrą na żywo do filmów, które publiczność widzi w elementach scenografii. Połączyć to wszystko technicznie było bardzo trudno, ale możemy sobie na to pozwolić.

          Umówiliśmy się na to spotkanie dzięki Pana żonie, bo Pan nagrywał albo komponował.
          - Ponad miesiąc rzadko mnie można było w domu zastać, bo musical „Robinson Cruzoe” mnie mocno pochłonął. Do ostatniej chwili nagrywałem muzykę na płytę. Tygodnie przed premierą spędzam głównie w tym pomieszczeniu, bo to jest nasze studio.

          Najczęściej przychodząc po bilety na musical, można już kupić płytę z muzyką do musicalu, na który się wybieramy. Wasze wydawnictwo działa niezawodnie.
           - Zwykle sprawnie produkujemy te płyty. Ja się zajmuję produkcją muzyczną, a wydawców mamy najczęściej zewnętrznych. Płyty ze ścieżką dźwiękową wydał Universal Music, natomiast Teatr Roma jest głównym producentem. Nasi widzowie często pytają o płyty i chcą je kupić. Zamierzamy teraz zarejestrować DVD z „Pilotów” , bo zapotrzebowanie jest ogromne, aby musicale pojawiały się także z tej formie.
          Można u nas kupić płyty ze wszystkich prawie poprzednich premier. Płyta z musicalu „Mamma Mia!” osiągnęła status potrójnej platyny i sprzedawała się jak przysłowiowe „świeże bułeczki” .
Przez cały czas staramy się podnosić poprzeczkę, robić nowe rzeczy.
           „Piloci” to jest nasz pierwszy w pełni autorski spektakl, nie na licencji zachodniej, bo nawet „Akademia Pana Kleksa” oparta była na książce, a „Piloci” są naszym pierwszym dziełem i sukces tego spektaklu przerósł nasze oczekiwania. Chyba w połowie lutego graliśmy 350 spektakl, a do końca sezonu z pewnością przekroczymy liczbę 400. Plasujemy się w czołówce tytułów, które grane były w historii Teatru Roma. „Upiór w operze”, „Mamma Mia” i „Piloci” okazały się największym sukcesem frekwencyjnym.

           Okazuje się, że można w Polsce tworzyć i realizować spektakle, które odnoszą wielkie sukcesy.
           - Sukces to jest słowo różnie rozumiane, ale dla mnie szczęściem jest to, że mogę wykonywać pracę, którą lubię, która jest moim hobby i daje mi nieprawdopodobną przyjemność.
          To jest najwspanialsza rzecz, która dodaje mi sił, jak jestem zmęczony i niewyspany, bo jak się robi to, co się lubi, a jeszcze jak się swoją muzykę pisze i nagrywa ze wspaniałymi muzykami, którzy ją wykonują, to jest ogromna radość i mogę powiedzieć, że jest to mój osobisty sukces. Bardzo się z tego cieszę i chciałbym to robić dalej.

           Wiem, że dość często występuje Pan na scenie w roli pianisty.
           - To prawda, ostatnio najczęściej dzięki bratu, bo prawie dwa lata temu nagrał świetną płytę jazzową, na której obok Krzysia Herdzina na fortepianie miałem również zagrać kilka utworów ale ja wówczas nie mogłem uczestniczyć w tych nagraniach, bo to było tuż przed premierą „Pilotów” i nie byłem w stanie pogodzić wszystkiego. Płyta z kompozycjami Dawida zatytułowana jest „Inside”. Często gram utwory, które są zamieszczone na tej płycie, podczas koncertów i mam okazję „biegle poruszać palcami na fortepianie”. To mobilizuje mnie do ćwiczenia, bo żeby biegle grać, to trzeba ćwiczyć. Te koncerty są doskonałą odskocznią od tego, co się na co dzień robi.

          Jest Pan także pianistą siostry, która świetnia śpiewa.
          - Owszem, dużo gram z siostrą i nagraliśmy wspólnie kilka płyt. Nika Lubowicz jest jedną z czołowych wokalistek jazzowych młodszego pokolenia w Polsce. Rodzinnie też się wszyscy bardzo wspieramy.

           Oprócz najnowszych musicali „Piloci” i „Robinson Cruzoe” Teatr Roma ma także wiele innych propozycji.
           - Przede wszystkim wspomniany już „Once” na nowej scenie, mamy także sporo propozycji dla młodych widzów, jak „Księga dżungli”, „Adonis ma gościa” (obydwa z moją muzyką), niedawno była premiera musicalu Kasi Zielińskiej „Nowy Jork. Prohibicja”. Oferta w naszym teatrze jest bogata.

            Pracuje i współpracuje z Teatrem Roma wielu artystów oraz osób, które biorą udział w realizacji każdego spektaklu.
           - Przy takim spektaklu, jak „Piloci”, potrzebny jest ogromny zespół techniczny, którego na scenie się nie widzi, a także: garderobiane, fryzjerki, makijażyści i wizażyści. Cały sztab ludzi pracuje na taki spektakl, a do tego cały zespół musi być bardzo zgrany i chętny do pracy. Muszą to być ludzie z pasją i dzięki temu nasze spektakle cieszą się tak wielkim powodzeniem.

           Będąc prawie zawsze w Romie albo na koncertach, nie ma Pana w domu.
           - Dom na szczęście jest bardzo blisko Romy (śmiech).
Powiem szczerze, że częściej jestem w pracy niż w domu, ale staram się wygospodarować także trochę wolnego czasu i spędzać go z rodziną. Nie jest to łatwe, bo pracujemy wieczorami, jak dzieci wracają ze szkoły, to my zazwyczaj wychodzimy do pracy. To dotyczy większości artystów zarówno muzyków, jak i aktorów. W czasie weekendu zawsze pracujemy.

           Dłuższe przerwy chyba się nie zdarzają.
           - Czasami są przerwy, są święta, są wakacje – nie pracujemy od rana do nocy przez 365 dni w roku. W wolnym zawodzie sami dysponujemy naszym wolnym czasem.

           Oprócz ciężkiej pracy, co jest potrzebne, aby odnosić sukcesy artystyczne?
           - Żeby coś osiągnąć potrzebnych jest kilka czynników: trzeba wierzyć, że się to zrobi, trzeba umieć to zrobić, mieć dobry pomysł, ale także trzeba mieć w życiu trochę szczęścia – spotkać odpowiednich ludzi, znaleźć się w odpowiednim miejscu i móc wykorzystać swoje umiejętności.
           Jak się kieruje kilkudziesięcioosobowym zespołem, to trzeba harmonijnie z nimi współpracować, bo od tego zależy także nasz wspólny sukces. Umiejętność kierowania zespołem artystycznym jest także sztuką. Staram się, aby zespół był profesjonalny i zgrany towarzysko. Jak wszyscy się lubią wzajemnie, to można naprawdę góry przenosić.

          Wasze musicale można oglądać chyba tylko w Teatrze Roma. Chyba trudno je wystawiać gdzie indziej.
          - My jednak co najmniej kilka razy w roku wyjeżdżamy, mamy taki program musicalowy zatytułowany „Ale Musicale” – przepiękny, dwugodzinny koncert z orkiestrą na żywo i kilkudziesięcioma artystami na scenie (tancerze, wokaliści) i jest to „składanka” z fragmentów wszystkich musicali, które już były grane w naszym Teatrze. Musimy mieć tylko zaproszenie od organizatora i po ustaleniu terminu przyjeżdżamy i występujemy. Bardzo te wyjazdy lubimy, bo wszędzie spotykamy się z gorącym przyjęciem publiczności. Nie ukrywam, że występ w naszych stronach rodzinnych, czyli w Rzeszowie lub innym mieście na Podkarpaciu, sprawiłby nam ogromną przyjemność. Czekamy tylko na zaproszenie.

            Sądzę, że zaproszenia się wkrótce pojawią i będzie okazja do kolejnego spotkania. Dzisiaj już musimy kończyć rozmowę, bo pan za kilkanaście minut pojawi się za pulpitem dyrygenta, a ja udam się na widownię, aby po raz pierwszy być na spektaklu „Piloci”.
           - Dziękuję za spotkanie i zapraszam na spektakl.

Z Jakubem Lubowiczem, kompozytorem, aranżerem, dyrygentem, pianistą, producentem muzycznym, właścicielem firmy eLmusic oraz kierownikiem muzycznym Teatru Roma w Warszawie rozmawiała Zofia Stopińska 13 marca 2019 roku w Warszawie.

           Szanowni Państwo!
           Pomimo, że z panem Jakubem Lubowiczem, kompozytorem, aranżerem, dyrygentem i kierownikiem muzycznym Teatru Roma rozmawiałam już prawie miesiąc temu i wtedy także byłam na spektaklu „Piloci”, do dzisiaj jestem pod wielkim wrażeniem tego wyjątkowego musicalu.
Jego głównymi twórcami są:
Wojciech Kępczyński – libretto, reżyseria i współpraca choreograficzna
Michał Wojnarowski – teksty piosenek
oraz Jakub Lubowicz i Dawid Lubowicz – muzyka i aranżacje.

Sebastian Gonciarz – II reżyser, scenariusze walk powietrznych
Jakub Lubowicz – dyrygent, kierownictwo muzyczne
Krzysztof Herdzin – wybrane orkiestracje, dyrygent gościnny
Jeremi Brodnicki – scenografia
Dorota Kołodyńska – kostiumy
Andrzej Szenajch – kostiumograf ds. mundurów i militariów
Agnieszka Brańska – choreografia
Wojciech Kępczyński – współpraca choreograficzna,
Marc Heinz – reżyseria światła
Kamil Pohl – reżyseria scenografii cyfrowej i animacji
Jaga Hupało – fryzury
Sergiusz Osmański – charakteryzacja
Paweł Kacprzycki, Jan Kluszewski, Piotr Skórka – reżyseria dźwięku
Anna Waś – kierownictwo techniczne
Sławomir Koper – konsultacja historyczna
Ewa Bana, Alina Różankiewicz – kierownictwo produkcji

           Jeszcze dłuższa jest lista wykonawców: solistów, członków zespołu wokalnego i zespołu tanecznego oraz orkiestra.
Wiele osób pracowało także nad stworzeniem i przygotowaniem cyfrowej scenografii, animacji i scen walk powietrznych. Wykorzystane zostały także fragmenty nagrań archiwalnych Polskiego Radia, Biblioteki Narodowej oraz ze zbiorów Muzeum – Pracowni Arkadego Fiedlera w Puszczykowie.
W spektaklu wykorzystywane są efekty pirotechniczne, akustyczne i świetlne.
           Od pierwszego do ostatniego dźwięku „Piloci” zachwycają piękną muzyką, świetnym wykonaniem, a przede wszystkim wartko toczącą się akcją, która bardzo absorbuje publiczność.
          W libretto osnute na wydarzeniach z czasów II wojny świtowej, wpleciona jest także piękna historia miłosna, która niestety, nie ma szczęśliwego zakończenia.

          W pięknie wydanym programie autor libretta i reżyser „Pilotów” pan Wojciech Kępczyński pisze, że długo marzył o stworzeniu i wystawieniu polskiego musicalu adresowanego przede wszystkim do widzów dorosłych: „ Szukałem historii i bohatera (lub bohaterów), którzy mogliby „udźwignąć” takie przedsięwzięcie. W pewnym momencie zrozumiałem, że taki temat miałem przecież od dawna na wyciągnięcie ręki – w mojej rodzinie. Otóż bracia mojej Babci – Maksymilian i Jan Lewandowscy – byli pilotami brytyjskiego lotnictwa wojskowego [RAF] i walczyli w polskich dywizjonach podczas Bitwy o Anglię i później, do końca II wojny światowej. Pomyślałem, że to doskonały materiał na epicką, musicalową opowieść: historia bohaterskich pilotów, których wkład w zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami był nieoceniony (to przecież o nich Winston Churchill powiedział: „Jeszcze nigdy w historii ludzkich konfliktów tak wielu zawdzięczało tak wiele tak nielicznym”), a którym później i Alianci, i komuniści odmawiali zasług i nie dopuścili do wielkiej londyńskiej Parady Zwycięstwa w czerwcu 1946 roku. Wielu z tych wspaniałych ludzi po wojnie nigdy nie wróciło do Polski (bracia mojej Babci osiedlili się w Kanadzie), a tych, którzy powrócili, często wprost oskarżano o zdradę, torturowano i skazywano na śmierć. Ileż przy tym było dramatów osobistych, rozbitych rodzin i złamanych serc...”.
„Piloci” nie są jednak dokumentem i w programie widnieje odpowiednia informacja.
          „Musical jest inspirowany wydarzeniami historycznymi, nie stanowi jednak wiernej rekonstrukcji faktów. Niektóre postaci i zdarzenia są wytworem wyobraźni autorów i powstały ze względów dramaturgicznych jako całkowicie fikcyjne. Ich ewentualne podobieństwa do osób i zdarzeń historycznych są przypadkowe”.

          „Piloci” to spektakl muzyczny na światowym poziomie, który, jak się przekonałam, zachwyca zarówno młodzież, jak i dorosłych. Warto do domu wrócić z albumem zawierającym cudowną muzykę w znakomitym wykonaniu. Słuchając jej w domowym zaciszu, przed oczami widzi się sceny ze spektaklu.

Zofia Stopińska