Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Mistrzowski recital prof Józefa Serafina w Bazylice Leżajskiej

Zofia Stopińska : Z panem prof. Józefem Serafinem – dyrektorem artystycznym Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej Leżajsk 2017 rozmawiamy przed czwartym koncertem tegorocznej edycji. Pierwsze koncerty odbywały się codziennie ( 16 – 19 czerwca), a kolejne będą już w poniedziałki do 31 lipca.

Józef Serafin : Faktycznie w tym roku Festiwal kończy się w ostatnim dniu lipca, ale uwzględniając stałą ilość koncertów, ten pierwszy blok złożony z czterech koncertów, powoduje, że kończymy nieco wcześniej. Zwykle koncerty odbywały się do połowy sierpnia.

Z. S. : Podczas wszystkich koncertów, które odbywają się w Bazylice zabrzmią słynne leżajskie organy. Zaprosił Pan znakomitych organistów spośród których połowa to młodzi artyści mający na swoim koncie znaczące osiągnięcia, a druga połowa to wspaniali, uznani mistrzowie  gry organowej.

J. S. : Myślę, że tych młodych także możemy nazwać już mistrzami, bo oni już także są  zdolni do kreacji mistrzowskich. Młodzi organiści, którzy występują w Leżajsku, to najczęściej nasi absolwenci, a czasem jeszcze nawet studenci, tutaj wiek nie gra roli – liczą się umiejętności, talent, zdolność do udźwignięcia takiej odpowiedzialności, jaką jest występ na tym Festiwalu i to dotychczas udawało się w stu procentach. Nie znaczy to, że ta druga połowa to wyłącznie starzy organiści (śmiech…). Rozpiętość wieku w tym roku jest dosyć duża, a najlepszym tego dowodem jestem ja sam.

Z. S. : Będziemy mieć w tym roku koncert, podczas którego zabrzmią  dwa instrumenty.

J. S. : Będzie taki koncert, ale to się już podczas festiwalu zdarzało – występowały duety organowe. Na organach można z powodzeniem grać także na cztery ręce, a nawet i na cztery nogi. Granie na dwóch instrumentach sprawia pewną trudność ze względu na odległość i brak komunikacji. Pod tym względem, w Bazylice Leżajskiej nasze doświadczenia sięgają dawnych czasów, kiedy odbywały się nagrania w których duety organowe były utrwalane przy użyciu bocznych instrumentów i wówczas odległość była ogromna. Była kiedyś nagrywana część utworu Tadeusza Mahla skomponowanego na troje organów. Nawet jeżeli nie uda się uzyskać w przypadku korzystania z dwóch czy trzech instrumentów idealnego zgrania, to wydaje mi się, że sam efekt wart jest tego, żeby takie ryzyko podjąć i w tym roku będziemy mieć międzynarodowy duet podczas koncertu, który odbędzie się 10 lipca. Wystąpi polska organistka - Łodzianka, która aktualnie przebywa w Arizonie i tam założyła rodzinę oraz Litwinka. Artystki poznały się podczas Festiwalu, który odbywa się w Sejnach i bywają na nich utalentowani młodzi organiści z Polski a także przyjeżdża młodzież z Litwy.

Z. S. : Wystąpią w tym roku podczas Festiwalu w Leżajsku młode organistki z Litwy i Rosji. Czy wie Pan jak dużo jest klas organów na akademiach muzycznych w tych krajach?

J. S. : Za naszą północną granicą, czyli na Litwie – jeszcze za czasów Związku Radzieckiego miała ten przywilej, że na Akademii Muzycznej w Wilnie, była jedyna w całym Związku Radzieckim klasa organów, którą prowadził żyjący jeszcze prof. Leopoldas Digris. Grało się na organach także w słynnych konserwatoriach w Moskwie i Leningradzie (dzisiaj w Petersburgu), ale tam grali na organach niektórzy pianiści. Można było zająć się organami jeśli ktoś był świetnym pianistą, co pod wieloma względami ułatwiało grę na organach. Nie były tam jednak organy tak dowartościowane, jak w Akademii Muzycznej w Wilnie.

Z. S. : Słyszałam, że na koncerty organowe w Rosji przychodzą tłumy.

J. S. : Mogę na to odpowiedzieć tylko tak , że w czasach Związku Radzieckiego na koncerty organowe przychodziły rzeczywiście tłumy. Wówczas bardzo często tam występowałem. Po rozpadzie Zawiązku Radzieckiego oczywiście koncerty organowe odbywają się tam dalej i także cieszą się powodzeniem, bo jest to instrument, który zawsze przyciągał rosyjską publiczność, która jest jedną z najlepszych na świecie.

Z. S. : Pana działalność toczy się w bardzo odległych miejscach w Polsce. Ma Pan klasy organów  w Akademii Muzycznej w Krakowie i na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie, jest Pan także dyrektorem artystycznym festiwali muzyki organowej i kameralnej w Leżajsku, Kamieniu Pomorskim i w Sejnach.

J. S. : Faktycznie sprawuję pieczę artystyczną nad festiwalami w Kamieniu Pomorskim, Sejnach i w Leżajsku i jestem w tych miastach każdego roku niejeden raz. Odnośnie działalności pedagogicznej, to ona ze względu na istniejące przepisy, w  związku z moim wiekiem jest już mocno zredukowana, ale poza Warszawą i Krakowem mam aktualnie jeszcze Gdańsk. Trudno powiedzieć, bo to tylko Pan Bóg wie, jak długo będę mógł to jeszcze kontynuować.

Z. S. : Do niedawna mówiło się, że prof. Józef Serafin całe lato spędza na podróżach koncertowych – jak wyjeżdża z domu na początku lata, to powraca kiedy już jesień zaczyna królować.

J. S. : To też już jest przeszłość. W tej chwili mieszkam nie tylko w Warszawie, bo mam także mieszkanie w Gdyni, która nie jest może miejscowością stricte wczasową, ale są tam bardzo ładne miejsca, gdzie można spędzić lato i wypocząć w formie bardziej wczasowej. Na szczęście już nie „szaleję” tak już z tą działalnością koncertową w okresie letnim, chociaż każdy organista latem koncertuje najczęściej.

Z. S. : Dzisiaj w Leżajsku usłyszymy tylko największy instrument?

J. S. : Ze względu na program koncentruję się wyłącznie na największych organach. Zawsze z upodobaniem starałem się pokazywać dwa mniejsze instrumenty, ale po wczorajszej próbie doszedłem do wniosku, że Preludium i fuga e-moll – Nicolausa Bruhnsa, Trzy preludia chorałowe – Jana Sebastiana Bacha i I część Symfonii organowej op. 45 – Feliksa Nowowiejskiego, najlepiej zabrzmią na dużych organach Leżajskiej Bazyliki. Chcę podkreślić, że utwory organowe Feliksa Nowowiejskiego z pewnością nie były komponowane z myślą o takim instrumencie, który mamy w Leżajsku, ale chciałem podkreślić, że w ubiegłym roku minęła 70-ta rocznica śmierci, a w bieżącym roku przypada 140-ta rocznica urodzin Feliksa Nowowiejskiego. Z tej okazji odbędzie się we wrześniu kolejny konkurs w Poznaniu a w Gdańsku tamtejsi organiści nagrywają wszystkie symfonie organowe Nowowiejskiego. Po raz pierwszy w Polsce nagrywany jest komplet symfonii organowych tego kompozytora. Znam niemieckiego organistę, który gra wszystkie symfonie Nowowiejskiego, ale nie wiem, czy je nagrał.

Z. S. : Z Leżajskiem czuje się Pan związany od wielu lat i chętnie Pan tutaj przyjeżdża.

J. S. : Naturalnie, przyjeżdżam tutaj z wielką radością – m.in. dlatego, że moje związki z Leżajskiem trwają już prawie 50 lat i sięgają czasów, kiedy tutaj nagrywało się płyty winylowe, które w tej chwili wróciły do łask. W tym czasie koncerty organowe w Bazylice Leżajskiej odbywały się sporadycznie, natomiast było wiele nagrań. W tej chwili nagrań robi się mało, ale cała dyskografia zarejestrowana tutaj jest bardzo duża.

Z prof. Józefem Serafinem – dyrektorem artystycznym XXVI Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej Leżajsk 2017 – rozmawiałam 19 czerwca 2017 roku.

Po wyśmienitym recitalu podczas którego mistrz Józef Serafin pokazał nam wiele walorów największych organów Bazyliki Leżajskiej, znajdujących się w nawie środkowej, w części kameralnej wystąpił z bardzo różnorodnym programem Zespół instrumentów dętych blaszanych Poznań Brass.

Dzisiaj (26 czerwca 2017r.) o godz. 19.00 rozpocznie się koncert podczas którego wystąpią czeski organista Michał Novenko i polska sopranista Magdalena Witczak.

W ramach XXVI Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej grupa leżajskich fotografików tj. Anna Węglarz, Ryszard Weglarz, Mieczysław Wroński oraz Wacław Padowski, prezentują wystawę fotograficzną "Symbole wiary". Jest to kolejna wystawa o tematyce sakralnej, której celem jest pokazanie symboli chrześcijaństwa występujących w naszym otoczeniu.

Jak podkreślają autorzy zdjęć: "Chcemy zwrócić uwagę na ich piękno oraz tajemniczość. Różnorodnością prezentowanych fotografii pragniemy wzbudzić zainteresowanie odbiorcy, nad ich znaczeniem oraz genezą powstania. Symbol jest związany z sacrum i sprawia, że człowiek przybliża się do głębokich znaczeń związanych z sensem jego obecności w świecie. Zmusza do myślenia i nie może być obojętny dla nas". Wystawa czynna jest godzinę przed każdym koncertem festiwalowym w pomieszczeniach Muzeum Prowincji Ojców Bernardynów w Leżajsku.

Sukces jarosławskiego Zespołu Felice Guitar Quartet

 

Zespół FELICE GUITAR QUARTET

w składzie: Natalia Kornatka, Dorota Perczyńska, Olga Hala i Kacper Kardasiński

ze Szkoły Muzycznej II stopnia
Towarzystwa Muzycznego w Jarosławiu

pracujący pod kierunkiem
nauczyciela gry na gitarze klasycznej

mgra ROBERTA POLAŃSKIEGO

W Y G R A Ł

prestiżowy

Międzynarodowy Konkurs Gitarowy GFA

International Ensemble Competition

w Fullerton w USA

W KATEGORII

Small Ensemble Youth Division – LINK

WIDEO

Dyrekcja Szkoły Muzycznej II st. Towarzystwa Muzycznego w Jarosławiu
razem z Felice Guitar Quartet
i prowadzącym zespół mgr. Robertem Polańskim,
w sposób szczególny dziękują:


Panu dr. Zdzisławowi Bujanowskiemu – Dyrektorowi Centrum
Edukacji Artystycznej
Pani Annie Schmidt-Rodziewicz – Posłance na Sejm RP,
Polskiej Spółce Gazownictwa w Warszawie


oraz Sponsorom pozyskanym przez działająca przy szkole Radę Rodziców
(lista zostanie wkrótce umieszczona na stronie internetowej szkoły),
za finansowe umożliwienie udziału i osiągnięcie sukcesu w tym prestiżowym konkursie gitarowym

G R A T U L U J E M Y      S U K C E S U !!!!!!!!!


Dodatkowe informacje na stronie www
Szkoły Muzycznej II st. TM w Jarosławiu

www.tm.jaroslaw.pl

 

Szymon Laks - Messages Quartet

" Spędziłem [...] prawie trzy lata w Oświęcimiu, a to co tam widziałem i przeżyłem nie mogło nie zaciążyć na mej biografii, nie tylko psychicznej, ale i muzycznej. [...] Trudno było wrócić do normalnego życia, jak do interesującej lektury, którą się przerwało akurat w połowie. Dużo wody miało upłynąć, zanim to wszystko się jakoś osadziło i komponowanie nabrało dla mnie na nowo jakiegoś sensu", wspominał Szymon Laks (1901 - 1983) w wywiadzie Tadeusza Kaczyńskiego dla "Ruchu Muzycznego" (21/1964).

Był  wybitnym kompozytorem, skrzypkiem, pisarzem, z zamiłowania językoznawcą i tłumaczem. W swoich wspomnieniach niejednokrotnie podkreślał, że muzyka uratowała mu życie.  W obozie zagłady, w którym przebywał  od 1942 do 1944 roku, pełnił funkcję kapelmistrza, muzyka i kopisty orkiestry męskiej. W tym czasie opracował i wykonał z instrumentalistami - więźniami - odnalezione przypadkiem, a wydane przez PWM już w 1950 roku - Trzy polonezy warszawskie nieznanego autora z XVIII wieku na orkiestrę kameralną, które stały się pierwszą opublikowaną muzyczną literaturą obozową.

Kompozytor nigdy nie powrócił do Polski.  Z wielkim zaangażowaniem pielęgnował życie muzyczne i kulturalne polskiej  emigracji we Francji.

Urodził się w Warszawie w zasymilowanej rodzinie żydowskiej, przez dwa lata studiował matematykę Na Uniwersytecie w Wilnie. Uczył się kompozycji i kontrapunktu u Romana Statkowskiego, harmonii u Piotra Rydla i dyrygentury u  Henryka Melcera (lata 1921 - 1924). W celach poszerzenia warsztatu , wyjechał do Paryża, gdzie od 1927 do 1929 roku studiował kompozycję pod kierunkiem Paula Vidala i dyrygenturę  u Henriego Rabauda.

Wiele utworów Szymona Laksa zaginęło podczas wojny, dlatego te które się zachowały są dla nas niezwykle cenne.

Z pięciu kwartetów smyczkowych kompozytora znane są dziś tylko trzy ostatnie. Wiadomo, że I Kwartet powstał 1928 roku i został  prawykonany przez Roth Quartet, kolejny zaś napisał cztery lata później.

Tuż po zakończeniu wojny powstał III Kwartet smyczkowy (1945). Zyskał on podtytuł  " na polskie tematy ludowe ". Kompozytor  wykorzystał

aż siedem melodii ludowych , pochodzących z regionów Wielkopolski, Mazowsza i Podhala.

IV Kwartet smyczkowy powstał w 1962 roku. Ma on zupełnie odmienny koloryt. Odnajdziemy w nim echa muzyki zdobywającej salony czy kawiarnie czyli jazzu i bluesa. Utwór ten zdobył wyróżnienie na Konkursie Królowej Elżbiety w Brukseli.

V kwartet smyczkowy powstał rok po poprzednim. Jest dziełem bardzo złożonym, gęstym fakturalnie, ale formalnie przejrzystym i dźwiękowo wyrafinowanym.

Dzieła te możemy usłyszeć dzięki czwórce młodych artystek z Messages Quartet.  Zespół tworzą absolwentki UMiFC w Warszawie oraz Akademii Muzycznej w Krakowie:

Małgorzata Wasiucionek - skrzypce I

Oriana Masternak - skrzypce II

Maria Dutka - altówka

Beata Urbanek - Kalinowska - wiolonczela

Zespół został założony w 2014 roku i skupia swą działalność wokół muzyki polskiej XX i XXI wieku.

Nazwa zespołu nawiązuje do II Kwartetu smyczkowego "Messages" Andrzeja Panufnika.

Kwartet jest laureatem stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w lutym 2016 roku został laureatem Programu Stypendialnego

"Młoda Polska", dzięki któremu powstała ta płyta, która jednocześnie jest debiutancką płytą Messages Quartet.

Spis utworów:

Szymon Laks 

III Kwartet smyczkowy " Na polskie tematy ludowe":

I. Allegro quasi Presto

II. Poco Lento, Sostenuto

III. Vivace non troppo

IV. Allegro Moderato, Giusto

IV Kwartet smyczkowy:

I. Allegro non troppo

II. Andante sostenuto

III. Quasi Presto, con fuoco

V. Kwartet smyczkowy:

I. Allegro moderato

II. Adagio molto

III. Scherzo, quasi Presto

IV. Allegro giocoso

DUX, DUX 1286, 2017

Reżyser nagrania - Marcin Guz

Płytę poleca Państwa uwadze Anna Stopińska - Paja

Einfluss

HANS-JOACHIM ROEDELIUS & ARNOLD KASAR

Arnold Kasar jest klasycznie wykształconym pianistą, Hans-Joachim Roedelius  nigdy nie nauczył się nawet czytać nut...

Choć ich podejście do muzyki jest zgoła odmienne, łączy ich wielka otwartość i chęć eksperymentowania. Fakt, że należą do dwóch kompletnie innych światów i pokoleń jest niewątpliwie jednym z czynników, które sprawiają, że ich współpraca ma w sobie coś magicznego.

Kasar jest prawie trzydzieści lat młodszy od Roedeliusa i wywodzi się z berlińskiej sceny crossover lat 90., połączył EDM z jazzem, współpracował z Micatone, Nylon oraz Friedrichem Lichtensteinem. Ma swój wkład, jako muzyk sesyjny, aranżer lub producent w wiele płyt wydanych przez wpływowy berliński label - Sonar Kollektiv.

Roedelius został ukształtowany przez polityczną i społeczną rewolucję późnych lat 60 i początku 70. Dziś może poszczycić się ponad setką wydanych albumów, a także współpracą z wieloma interesującymi artystami – od długoletniego kompana Dietera Moebiusa, przez światowej sławy Briana Eno, po przedstawicieli młodszego pokolenia – jak chociażby Tim Story.

Tytuł “Einfluss” to kombinacja słów Ein (Jeden) i Fluss (Przepływ, flow). Oznacza to, że utwory były nagrywane w jednym podejściu.  Między muzykami wytworzyła się chemia, słyszalna w delikatnych tematach fortepianowych oraz klimatycznych dźwiękach elektronicznych.  Podczas sesji, obaj artyści grali na fortepianie. Dodatkowo, Kasar obsługiwał instrument elektroniczne.  W trzy dni skomponowanych zostało około 30 utworów. Podczas pracy, artystami kierowały intuicja i swoboda działania. Na “Einfluss” nie chodzi o technologię ani strukturę. Chodzi o swobodę i intuicję. Tam, gdzie inni muzycy pragną ścisłej kontroli, Roedelius i Kasar pozwalają swojej wenie płynąć. Dzięki temu, każdy z nich jest w stanie reagować na dźwięki partnera w nieszablonowy sposób. Nie ma tu miejsca na wirtuozerskie, czy kompozytorskie popisy. Zamiast tego, słuchacz dostaje zaproszenie na wielką podróż w nieznane. “Wyjątkową rzeczą związaną z tym albumem jest fakt, iż naszym celem nie było stworzenie niczego wyjątkowego” - uśmiecha się Roedelius.

 

English subtitles: https://youtu.be/H-Cn0IHYMCA

Spis utworów:

  1. Rolling (03:46)
  2. On The Fly (04:22)
  3. Rohstoff (02:37)
  4. Finne (02:35)
  5. Blaupause (02:49)
  6. Black White Felt (04:02)
  7. Venta (02:59)
  8. Wiese (06:33)
  9. Aare (03:07)
  10. Wehra (03:29)
  11. Mollmaterial (02:26)
  12. Ybbs (08:44)
  13. Neris (04:48)
  14. Asco (04:59)
  15. Volturno (07:20)
  16. Piave (04:02)
  17. Lullaby (02:34)
  18. Restonica (03:08)
  19. Sula (02:01)

 

www.universalmusic.pl

www.deutschegrammophon.com

www.deccaclassics.com

www.mercuryclassics.com

www.sinfinimusic.com

  

Mendelssohn : Symphonies

CD 1

Symphony No. 1 in C Minor, Op. 11, MWV N 13

[1] 1. Allegro di molto

[2] 2. Andante

[3] 3. Minuetto - allegro molto

[4] 4. Allegro con fuoco

Symphony No. 3 In A Minor, Op. 56, MWV N 18 - "Scottish"

[5] 1. Andante con moto

[6] 2. Vivace non troppo *

[7] 3. Adagio

[8] 4. Allegro vivacissimo

CD 2

Symphony No. 2 in B Flat, Op. 52, MWV A 18 - "Hymn Of Praise"

[1] 1a. Sinfonia - Maestoso con moto - Allegro

[2] 1b. Sinfonia - Allegretto un poco agitato

[3] 1c. Sinfonia - Adagio Religioso

[4] 2a. Allegro moderato maestoso - Allegro di molto

[5] 2b. Molto piu moderato ma con fuoco

[6] 3a. Recitativo

[7] 3b. Allegro moderato

[8] 4. Chor - A tempo moderato

[9] 5. Andante

[10] 6. Allegro un poco agitato

[11] 7. Allegro maestoso e molto vivace

[12] 8. Choral - Andante con moto - Un poco piu animato

[13] 9. Andante sostenuto assai

[14] 10. Schlusschor - Allegro non troppo

CD 3

Symphony No. 4 In A Major, Op. 90, MWV N 16 - "Italian"

[1] 1. Allegro vivace

[2] 2. Andante con moto

[3] 3. Menuetto

[4] 4. Saltarello

Symphony No. 5 In D Minor, Op. 107, MWV N 15 - "Reformation"

[5] 1. Andante - Allegro con fuoco

[6] 2. Allegro vivace

[7] 3a. Andante

[8] 3b. Recit

[9] 4. Choral - Eine feste Burg - Andante con moto

www.universalmusic.pl

www.deutschegrammophon.com

www.deccaclassics.com

www.mercuryclassics.com

www.sinfinimusic.com

  

W Filharmonii Podkarpackiej będzie "Zemsta nietoperza"

Zofia Stopińska : Ze znakomitym dyrygentem panem Michałem Kocimskim rozmawiam w Filharmonii Podkarpackiej przed spektaklem operetki Zemsta nietoperza” – Johanna Straussa. Przygotował Pan do dzisiejszego występu „naszą” Orkiestrę, która bardzo rzadko uczestniczy w takich spektaklach i dlatego ciekawa jestem jak pracowaliście?

Michał Kocimski : Próby odbywały się w atmosferze przyjaźni. Jeśli miałem jakieś uwagi, czy prośby do orkiestry, to przekazywałem je konkretnie, bez budowania barokowych zdań, bo nie było na to czasu. Pracowaliśmy bardzo spokojnie ale konsekwentnie i dzięki temu udało nam się opanować bardzo trudny materiał, bo „Zemsta nietoperza” jest bardzo wymagającym materiałem, ponieważ w każdym takcie coś się dzieje i kontakt zespołu z dyrygentem jest bardzo ważny. Jeśli orkiestra nie zna dobrze materiału i musi kontrolować swoją partię, to kontakt między nami jest utrudniony i dlatego wyjaśnienie na spokojnie wszystkich elementów, wszystkich zawieszeń jest szalenie istotne. Musieliśmy to zrobić już na samym początku. Powiedzieliśmy, że orkiestra nie ma częstych kontaktów ze spektaklami operetkowymi, ale za to ma inne doświadczenie – potrafi doskonale akompaniować i spotkanie z solistami zmienia oblicze tego zespołu. Jestem bardzo zadowolony z przebiegu prób, bo taki materiał przygotowuje się w teatrze co najmniej dwa tygodnie w czasie intensywnych prób, a my przygotowaliśmy  wszystko w czasie trzech prób. Przed nami jeszcze próba generalna z solistami i wieczorem spektakl.

Z. S. : Wszyscy, którzy wybiorą się dzisiaj na „Zemstę nietoperza” do Filharmonii Podkarpackiej będą zadowoleni.

M. K. : Jestem pewien, że będą zadowoleni, bo „Zemsta nietoperza” jest spektaklem uniwersalnym - z fantastycznymi dialogami Tuwima - to jest spektakl ponadczasowy. Cieszę się, że publiczność rzeszowska będzie na nim, bo jest to najwyższa forma rozrywki.

Z. S. : Dyryguje Pan w Rzeszowie po raz pierwszy?

M. K. : Tak, jestem tu po raz pierwszy. Jestem pod wrażeniem akustyki waszej sali i bardzo żałuję, że u siebie w teatrze nie mam takiej akustyki. Musimy się wspomagać elektroniką i to nie jest dobre, natomiast tutaj gra się fantastycznie. Jestem przekonany, że wieczorem zobaczą państwo fantastyczny spektakl.

Z. S. : Jest Pan związany z łódzkim środowiskiem muzycznym?

M. K. : Jestem rodowitym Łodzianinem. Trochę podróżuję, ale cały czas wracam do Łodzi, bo tam pracuję. Obecnie jestem kierownikiem muzycznym Teatru Muzycznego w Łodzi. Cieszę się, że mam swój zespół w którym pielęgnuję dobrą atmosferę pracy. Dla mnie priorytetem jest, żeby każdego muzyka – instrumentalistę czy wokalistę , nie ma tutaj rozgraniczenia – wszystkich traktować identycznie, bo wszyscy pracujemy na wspólny sukces. Staram się aby w tym trudnym zawodzie i w tych trudnych czasach, wszyscy artyści przychodzili do pracy z przyjemnością. Artyści maja wychodzić z próby uśmiechnięci, a nie smutni i niezadowoleni.

Z. S. : Czekamy na piękny spektakl. Jest Pan w Rzeszowie po raz pierwszy i miejmy nadzieję nie ostatni. Bilety na „Zemstę nietoperza” w Rzeszowie, zostały sprzedane w ciągu trzech dni – może niedługo zechcecie powtórzyć w ten spektakl?

M. K. : Najtrudniejsze mamy już za sobą . Teraz zostaje nam tylko muzyka i to co wszyscy kochamy – chcemy dać dużo pozytywnych emocji publiczności. Jak trzeba będzie powtórzyć spektakl, nie trzeba nas będzie długo prosić. Ustalimy z organizatorami termin i przyjeżdżamy.

Dzisiaj, czyli 25 czerwca 2017 r. o godz. 18:00 w sali Filharmonii Podkarpackiej wystawiona zostanie „Zemsta nietoperza” – operetka w trzech aktach Johanna Straussa.

Wystąpią:

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej

Soliści Teatru Muzycznego w Łodzi

Aleksandra Wiwała

Andrzej Kostrzewski

Aleksandra Borkiewicz

Szymon Jędruch

Piotr Kowalczyk

Marcin Ciechowicz

Ziemek Wojtczak

Artyści Chóru Teatru Wielkiego w Łodzi

Dariusz Stachura – reżyseria

Michał Kocimski - dyrygent

Inauguracja Festiwalu w Rzeszowskich Świątyniach

Już za tydzień po raz 26. staruje Festiwal "Wieczory Muzyki Organowej i Kameralnej w Katedrze i Kościołach Rzeszowa". Wnętrza rzeszowskich świątyń wypełni znów wspaniała muzyka, na czele z najdoskonalszą polifonią Johanna Sebastiana Bacha!  Sztuka najwyższej próby twórczej.

Organizatorzy zapraszają serdecznie wszystkich miłośników muzycznego sacrum.

Początek 1 lipca o godz. 19;30 w Bazylice Bernardynów, a dzień później - 2 lipca o godz. 20:00 spotykamy się w Katedrze

Chór Łańcuckiej Fary ukończył 35 lat

10 czerwca 2017 roku 35-lecie działalności obchodził Chór Łańcuckiej Fary. Jubileusz rozpoczęła Msza św. w intencji członków i opiekunów Chóru, a później odbył się uroczysty koncert zatytułowany „W hołdzie Maryi”.  Chórem Łańcuckiej Fary dyrygował Michał Horodecki, przy organach zasiadł Jan Szydło, a o historii i dokonaniach Chóru a także o wykonywanych utworach bardzo interesująco mówił Krzysztof Szczepaniak. Licznie zgromadzona publiczność wysłuchała kilkunastu pięknych,  znakomicie wykonanych, chociaż trudnych utworów. Chór popisał się pięknym śpiewem i niezwykłą muzykalnością, podziwialiśmy także kunszt dyrygenta Michała Horodeckiego i wykonującego partie organowe Jana Szydło. Ponieważ założycielem chóru był 35 lat temu pan Jan Szydło – organista łańcuckiej Fary, a także dyrektor Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Teodora Leszetyckiego w Łańcucie, poprosiłam aby opowiedział o historii Chóru, ponieważ  na początku lat 80-tych ubiegłego wieku działało mało chórów parafialnych i nie były to łatwe czasy.

Jan Szydło : Ma pani rację, to były trudne lata i chórów nie było za dużo, ale mieliśmy wielką motywację, aby w 1982 roku założyć chór i pracować z nim wytrwale dlatego, że w 1979 roku rozpoczęły się pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II do Polski i chóry uczestniczyły w uświetnianiu liturgii podczas tych pielgrzymek. Powstawał duży ponad 100-osobowy chór i wszystkie chóry, które reprezentowały odpowiedni poziom, śpiewały razem. To była dla nas wielka mobilizacja do intensywnej pracy, do rozwijania się, do ćwiczenia. Chór także powiększył się, bo dołączyło do nas sporo osób. Z jednej strony – tak jak pani mówiła – czasy były trudne, bo początek naszej działalności, to lata stanu wojennego i wiadomo było jaka była sytuacja w Polsce, ale  z drugiej strony jakby na przekór trudnej sytuacji gospodarczej i politycznej – prężnie rozwijaliśmy się. Podobnie było z innymi chórami, bo powstało ich sporo w latach 80-tych XX wieku. Wszystkie chciały uczestniczyć w uroczystościach związanych z pielgrzymkami Ojca Świętego Jana Pawła II do Polski.

Zofia Stopińska : Ile osób śpiewało w pierwszym składzie Chóru?

J. Sz. : Początkowo Chór Kameralny Łańcuckiej Fary (bo to pierwsza nazwa naszego zespołu) był mały, na pierwsze próby przyszło 15 osób, ale wkrótce skład powiększył się do 20, później do 22 osób. Wszyscy byli młodzi – najstarsza osoba nie przekroczyła 25 roku życia i przeważnie byli to absolwenci Szkoły Muzycznej w Łańcucie albo osoby mające szczególne predyspozycje do śpiewu. Prowadziłem ten chór sam i miałem jedynie duchowych pomocników w osobach księży wikariuszy i sióstr zakonnych. Jedna z sióstr – śp. siostra Honoria Pasionek, bardzo mi pomogła w tworzeniu chóru, bo miała bardzo dobry kontakt z młodzieżą, a ja jeszcze nie uczyłem wówczas w szkole i jej pomoc była nie do przecenienia. Zaczęliśmy od pracy nad muzyką towarzyszącą liturgii. Zanim pojawili się panowie, była to właściwie dziewczęca schola. Nie trwało to nawet pół roku, pozyskaliśmy męskie głosy, przekonałem członków zespołu do bardziej ambitnego repertuaru i zaczęliśmy śpiewać utwory czterogłosowe. Wkrótce przygotowywaliśmy się do Przeglądów Chórów w Rzeszowie, które wyłaniały chóry do uświetniania pielgrzymek Ojca Świętego. Były trzy przeglądy i za każdym razem zdobywaliśmy wyróżnienie, co było dla nas dużym osiągnięciem, bo byliśmy jedynym chórem, który trzykrotnie zdobył takie wyróżnienie. Wśród Jurorów, którzy słuchali chórów były takie znakomitości jak : ks. prof. Jan Chwałek z KUL-u czy pan prof. Feliks Rączkowski z Akademii Muzycznej w Warszawie. Te wyróżnienia były wielką motywacją do pracy dla chórzystów i zarazem nagrodą za tę społeczną pracę, za poświęcone godziny i przygotowanie trudnych utworów. Już w pierwszym przeglądzie śpiewaliśmy „Zdrowaś Mario” i motet „Chwalcie Pana” – Stanisława Moniuszki, „Ave Maria” – Jacoba Arcadelta było utworem obowiązkowym dla wszystkich chórów i „Tota Pulchra” – Grzegorza Gerwazego Gorczyckiego. To bardzo trudny utwór i nawet jurorzy dziwili się, że tak młody zespół dobrze go wykonał – nawet prof. Feliks Rączkowski powiedział, że jesteśmy amatorskim chórem, a osiągnęliśmy brzmienie chóru profesjonalnego. Takie były początki.

Później młodzież dorastała, niektórzy podjęli studia, dziewczyny wyszły za mąż i miały trudności ze znalezieniem czasu, chórzystów ubywało, a rzadko pojawiali się nowi. Czasy także zmieniły się na lepsze i coraz więcej było elementów, które odciągały ludzi od takiej pracy, bo dawały możliwość realizacji się w różnych formach. Nastąpił w końcu taki moment, kiedy działalność chóru trzeba było zawiesić, chociaż przez cały czas utrzymywałem kontakt z chórzystami, którzy mieszkali w Łańcucie – spotykaliśmy się , rozmawialiśmy i często ze wzruszeniem wspominaliśmy czas spędzony na wspólnych próbach i koncertach.

Z. S. : Pewnie Pan cały czas myślał o reaktywowaniu zespołu.

J. Sz. : Oczywiście i stąd w pierwszych latach XXI wieku, wspólnie z ks. Markiem Cecułą , który był wikariuszem w Parafii p.w. św. Stanisława Biskupa (jest to człowiek, który bardzo interesuje się muzyką i gra od najmłodszych lat, bo jego ojciec był organistą), postanowiliśmy reaktywować chór. Już na pierwszych próbach było po kilkanaście osób i z czasem przybywało nowych członków. Postanowiliśmy rozpocząć od łatwego repertuaru, chórzyści zdobywali umiejętności i po pewnym czasie można było „pójść na głęboką wodę”, przekonać wszystkich, że ta trudna muzyka jest wartościowa i piękna, a satysfakcja z dobrego jej wykonania jest ogromna.

Z. S. : Kiedy rozpoczął współpracę z Chórem Łańcuckiej Fary pan Michał Horodecki?

J. Sz. : Wkrótce po reaktywacji, chyba po roku działalności, poprosiłem do współpracy pana Michała Horodeckiego – nauczyciela Szkoły Muzycznej w Łańcucie i wspólnie zaczęliśmy prowadzić ten zespół. Michał będąc absolwentem Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego  i Wydziału Wychowania Muzycznego Akademii Muzycznej w Krakowie, był dobrze przygotowany do dyrygowania chórem, a do tego zawsze interesował się chóralistyką i sam kiedyś będąc studentem śpiewał w Chórze Kameralnym prof. Marty Wierzbieniec. Stąd znał doskonale repertuar, a do tego ciągle rozwijał swoje umiejętności biorąc udział w różnych seminariach i warsztatach chóralnych. Ma ogromną wiedzę z dziedziny emisji głosu i jego praca z zespołem łańcuckim przynosiła rezultaty. Trwa to do tej pory, chociaż nie bez trudności, bo wiadomo, że w naszych czasach życie nabrało ogromnego tempa i nie zawsze chórzyści mogą regularnie przychodzić na próby. Udaje nam się jednak tak pracować, że zespół przez cały czas się rozwija. Dosyć często zapraszamy specjalistów w dziedzinie chóralistyki, profesorów akademii muzycznych do współpracy, organizujemy obozy kondycyjne dla członków chóru, czy warsztaty przed konkursami. Ostatnio trzykrotnie zapraszaliśmy panią prof. Elżbietę Wtorkowską i pracowała z naszym Chórem.

Z. S. : Rezultaty systematycznej pracy są. Jestem rodzinnie związana z Łańcutem, często bywam w tym mieście i słyszę o sukcesach Chóru Łańcuckiej Fary, a nawet byłam na kilku konkursach na Podkarpaciu, które wygraliście. Pozwolę sobie wymienić wygrane konkursy: I miejsce a XV Ogólnopolskim Festiwalu Kolęd i Pastorałek w Będzinie ( 2009), I miejsce i Złota struna w XII Małopolskim Konkursie Chórów „O złotą strunę” (2010), I miejsce w VII Ogólnopolskim Przeglądzie Chórów Kościelnych Pieśni Pokutnej i Pasyjnej Metropolii Górnośląskiej w Żorach (2011), I miejsce w XXI  Myślenickim Festiwalu Pieśni Chóralnej „ Kolędy i Pastorałki” (2012), „Złota struna” w XV Małopolskim Konkursie Chórów „O Złotą Strunę” (2013), I miejsce w kategorii chórów mieszanych w XVII Międzynarodowym Festiwalu Pieśni Religijnej „Cantate Deo” i nagroda specjalna dla najlepszego dyrygenta festiwalu (2013), Grand Prix w IX Podkarpackim Przeglądzie Chórów Pieśni Pasyjne w Radymnie (2015), I miejsce na V Regionalnym Przeglądzie chórów Pieśni Maryjne w Lubaczowie ( 2016). Wymieniłam tylko najwyższe laury, sukcesów było więcej.

J. Sz. : To wszystko wynika z pasji chórzystów, którzy mają wielkie wymagania wobec siebie, to jest także pasja Michała Horodeckiego, który jest wymagającym chórmistrzem, świetnie dyrygującym i niezwykle konsekwentnym w czasie pracy z chórem. Jest osobą bardzo życzliwą i dobrym organizatorem – szczególnie w czasie wyjazdów na różne konkursy i koncerty. Staram się mu pomagać, bo ten Chór jest moim „dzieckiem”, ale wiadomo, że na konkursy najczęściej nie mogę jeździć z racji moich obowiązków w Szkole Muzycznej I stopnia, w Szkole Muzycznej II stopnia oraz pracy w kościele. Nie mogę sobie pozwolić na wyjazdy w soboty i niedziele, a najczęściej wówczas  odbywają się konkursy i koncerty. Dlatego Michał przejął dyrygowanie i wszyscy się już przyzwyczaili do jego ręki.

Z. S. : Wszyscy, którzy tworzą chór muszą się w nim czuć dobrze, musi panować dobra atmosfera podczas prób i wyjazdów. Jak wspomniał podczas koncertu jubileuszowego pan Krzysztof Szczepaniak – było sporo chóralnych małżeństw.

J. Sz. : W czasie tych 35 lat wiele osób zawarło związki małżeńskie, niektórzy już nie śpiewają, ale w chórze się poznali i wybrali wspólną drogę na resztę życia. Małżeństw mamy sporo, zdarza się, że śpiewają całe rodziny – wymienię tylko rodzinę Pelców - 5 osób śpiewa w chórze, a szósta – Agnieszka jest studentką  Akademii Muzycznej w Krakowie, ale jak na kilka dni przyjeżdża do Łańcuta, to przychodzi na próby i występuje z nami. Chórzyści także przyjaźnią się, bo wspólna praca, występy, wyjazdy na konkursy integrują zespół. Tylko skonsolidowany zespół może odnosić sukcesy.

Z. S. : Jesteście otwarci na rozwój Chóru i chętnie przyjmiecie nowych członków.

J. Sz. : Nawet bardzo chętnie. Próby mamy zawsze we wtorki i czwartki o 19:00. Serdecznie zapraszamy chętnych. Wprawdzie każdego czeka małe przesłuchanie, bo musimy sprawdzić predyspozycje głosowe, ale proszę się nie obawiać, nie robimy tego w formie jakiegoś poważnego egzaminu, a jedynie sprawdzamy możliwości, aby zdecydować w jakim głosie ta nowa osoba będzie śpiewać. Zapraszamy serdecznie nowych chętnych, zwłaszcza młodych ludzi. Śpiewanie w chórze , udział w konkursach sprawia wiele przyjemności i satysfakcji.

Rozmowa z panem Janem Szydło – założycielem Chóru Łańcuckiej Fary, organistą Kościoła Farnego w Łańcucie, dyrektorem Państwowej Szkoły I stopnia im. Teodora Leszetyckiego w Łańcucie i Szkoły Muzycznej II stopnia działającej przy Łańcuckim Towarzystwie Muzycznym, pod skrzydłami którego działa także Chór, rozmawiałam 22 czerwca 2017 roku.

Wracając do bardzo gorąco przyjętego przez publiczność koncertu, który odbył się z okazji 35-lecia Chóru Łańcuckiej Fary, pragnę podkreślić, że zespół ten w pełni na takie przyjęcie zasłużył, prezentując się w bardzo trudnym repertuarze a cappella ( m.in. „Ave Maria” – T. L. de Victoria, „Ave Maris Stella” – E. Griega, „Alleluja” – R. Twardowskiego, czy „Zdrowaś Królewno Wyborna” – A. Koszewskiego). Ręce same składały się do braw po wykonaniu utworów z towarzyszeniem organów na których grał Jan Szydło, a były to: „Pozdrowienie anielskie” – S. Moniuszki, „Ave Verum” – Ch. Gounoda, "Domine non secundum” – C. Francka. Na  finał planowanej części koncertu zabrzmiał wzruszający utwór W. A. Mozarta – „Sancta Maria , mater Dei”, który Chór Łańcuckiej Fary wykonał z towarzyszeniem zespołu smyczkowego w składzie: Regina Szlachta, Sylwia Barcikowska, Mirosława Wojturska, Maria Skupniewicz, Anna Stopińska – Paja i Anna Naściszewska, oraz organów przy których zasiadł Jan Szydło. Tekst utworu bardzo dobrze wpisał się  jako hołd , w tytuł koncertu „W  hołdzie Maryi”. W polskim tłumaczeniu są to następujące słowa:

Święta Mario Matko Boża

Tobie wszystko zawdzięczam,

lecz od tej godziny

szczególnie siebie

Tobie zawierzam,

Ciebie wybieram za patronkę,

Ciebie za wybawicielkę.

Twoja cześć i kult

Będą w moim sercu wiecznie

I tego się nigdy nie wyrzeknę

i nie zniosę nigdy,

aby przez moich poddanych

miały być słowem

lub czynem znieważone.

Święta Mario, Ty przyjmij mnie

Do Twych nóg upadłego.

w życiu strzeż

w czasie śmierci broń

Amen.

Koncert był także okazją do przekazania wyrazów uznania artystom za ich wielki wkład w rozwój lokalnej kultury muzycznej. Docenili to gospodarze miasta i powiatu składając na ręce dyrygentów Michała Horodeckiego i Jana Szydło gratulacje i upominki w postaci okolicznościowych grawertonów. Wysoki poziom i sukcesy Chóru Łańcuckiej Fary docenił także Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego prof. Piotr Gliński, w imieniu którego dyplom honorowy „Za godną uznania działalność w popularyzowaniu chóralnej twórczości sakralnej oraz aktywizację lokalnej społeczności” przekazał reprezentujący MKiDN i prowadzący koncert pan Krzysztof Szczepaniak. Ośmioro członków chóru uhonorowanych zostało odznakami „Zasłużony dla kultury polskiej”. Do życzeń i gratulacji dołączył się gospodarz łańcuckiej Fary, ks. proboszcz Tadeusz Kocór, który na zakończenie wyraził radość z sukcesów chóru będącego najlepszą wizytówką parafii i miasta.

Alfred Schnittke REQUIEM

Polecamy Państwa uwadze nową płytę CD na której znajduje się Requiem  na głosy solo, chór mieszany oraz zespół instrumentalny i Trzy pieśni religijne na chór mieszany Alfreda Schnittke. Jest to pierwsze nagranie tych utworów w dziejach polskiej fonografii. Również bardzo rzadko słuchamy dzieł Alfreda Schnittke w salach koncertowych, a szkoda, bo chociaż przysparzają one wielu problemów artystom muzykom w czasie przygotowań, to dobre wykonania najczęściej są entuzjastycznie przyjmowane przez publiczność. Warto także podkreślić, że muzyka Alfreda Schnittke, a w szczególności Requiem, inspirowała wielkiego polskiego artystę Zdzisława Beksińskiego. Stąd na okładce krążka zamieszczona jest miniatura znajdującego się w Muzeum w Sanoku obrazu Zdzisława Beksińskiego. Jak mówi dyrygentka Bożena Stasiowska - Chrobak: "Jest na tym obrazie wszystko o czym mówi Schnittke w Requiem. Na tle różnych odcieni brązu, na samym dole obrazu, widzimy maleńkie światełko nadziei niesione przez człowieka. Pomimo smutku i żalu, którym przepełnione jest Requiem, jest w tym utworze także chwila nadziei." 

Tradycja komponowania mszy żałobnej wywodzi się z czasów sięgających późnego średniowiecza, jednak do artystycznej doskonałości doprowadzili ją późniejsi kompozytorzy. Alfred Schnittke nosił się  początkowo z zamiarem napisania małego instrumentalnego Requiem, które miało być jedną z części Kwintetu fortepianowego. Ostatecznie jednak pomysł ten odrzucił i stworzył czternastoczęściowe Requiem. Utwór jest bardzo ekspresyjny, pełen dramatycznych kontrastów. Zaskakują partie instrumentalne elektrycznych gitar, czy wielkiego zestawu perkusji, nawiązujące do polistylistycznych zainteresowań kompozytora. Skomponowane w tym samym nurcie Trzy pieśni religijne odwołują się z kolei do muzyki cerkiewnej, wprowadzając do kontemplacyjnej refleksji i modlitewnej zadumy.

Alfred Schnittke - Requiem na głosy solo, chór mieszany oraz zespół instrumentalny (1974 - 1975)

części: 1. Requiem ; 2. Kyrie ; 3. Dies irae ; 4. Tuba mirum ; 5. Rex tremendae ; 6. Recordare ; 7. Lacrimosa ; 8. Domine Jesu ; 9. Hostias ; 10. Sanctus ; 11. Benedictus ; 12. Agnus Dei ; 13 . Credo ; 15 . Requiem.

Alfred Schnittke - 3 pieśni religijne na chór mieszany (1984)

części: 15. Moderato ; 16 . Pesante ; 17. Largo

Wykonawcy; Chór Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego ; Zespół Instrumentalny Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie ; Bożena Stasiowska - Chrobak - dyrygent ; soliści: Agnieszka Kuk - sopran, Katarzyna Oleś - Blacha - sopran, Monika Korybalska - sopran, Olga Maroszek - alt, Dominik Sutowicz - tenor.

DUX, DUX 1407, 2017

Nagranie zrealizowano w Sali Koncertowej Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie 14 - 16 marca 2017r.

Reżyseria nagrania: Marcin Domżał, Jacek Wawro

Płytę poleca Państwa uwadze Zofia Stopińska.

 

Pod batutą Bożeny Stasiowskiej - Chrobak

Zofia Stopińska : Poprosiłam dzisiaj o spotkanie panią dr Bożenę Stasiowską-Chrobak – artystkę związaną od lat z Wydziałem Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego, świetną specjalistkę z zakresu dyrygentury chóralnej. Okazja jest szczególna, bo prowadzony przez Panią Chór Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego nie tylko często występował z  koncertami. Kilka dni temu dowiedziałam się, że jest już na rynku nowa płyta CD z muzyką Alfreda Schnittke, która nie jest znana szerokiemu gronu melomanów, może dlatego, że utwory tego kompozytora są trudne i wykonawcy rzadko zamieszczają je w programach koncertów. Skąd pomysł nagrania utworów tego kompozytora?

Bożena Stasiowska – Chrobak : Na płycie znajduje się „Requiem” na głosy solo, chór mieszany oraz zespół instrumentalny i Trzy pieśni religijne na chór mieszany. Pyta pani, skąd się wziął pomysł nagrania Requiem Alfreda Schnittke. Pięć lat temu zwróciła się z prośbą do Filharmonii Podkarpackiej Fundacja „Beksiński” o przygotowanie „Requiem” do projektu multimedialnego, w którym ta muzyka towarzyszyłaby obrazom Zdzisława Beksińskiego. Powszechnie wiadomo, że malując swoje obrazy Zdzisław Beksiński słuchał muzyki i były to m.in. utwory Alfreda Schnittke, a po „Requiem” sięgał często. W pierwszej chwili nie rozumiałam wyboru Artysty, ale po pierwszym przesłuchaniu już wiedziałam dlaczego. Muzyka ta zawiera wiele bardzo głębokich i silnych emocji, które w połączniu z obrazami Beksińskiego wywierają niesamowite wrażenie.                                                                                                                                                      Ponieważ prowadzę chór, Filharmonia zwróciła się do mnie z prośbą, abym przygotowała „Requiem” Alfreda Schnittke. Pięć lat temu pierwsze przygotowanie utworu było „drogą przez mękę”, bo jest to naprawdę bardzo trudne dzieło, podobnie jak inne utwory tego kompozytora. W partiach chóru zdarza się często, że na przykład chór czterogłosowy dzieli się i w pewnym momencie tych głosów jest dwanaście, a w dodatku te głosy są przesunięte o sekundę. To bardzo trudne zadanie dla wykonawców nie specjalizujących się w muzyce współczesnej. Za pierwszym razem przygotowanie chóru do koncertu trwało sześć miesięcy – bardzo długo. Dzięki temu doświadczeniu znałam już doskonale utwór i tym razem mogłam przygotować chór w ciągu dwóch miesięcy. To mało czasu, bo przecież pracowałam z chórem akademickim, a nie zawodowym. Jestem jednak zadowolona z końcowego efektu, bo udało nam się osiągnąć smutek i ciemne barwy, którymi „Requiem” jest nasycone, a także pojawiające się przebłyski nadziei.

Z. S. : Osobom, które miały sporadyczne kontakty z muzyką klasyczną może się wydawać, że Alfred Schnittke był Niemcem.

B. S. Ch. : Faktycznie, tak się może wydawać i w rodzinie ojca kompozytora można doszukiwać się korzeni niemieckich, ale Alfred Schnittke żył i działał w Związku Radzieckim, miał ogromne trudności z propagowaniem swojej muzyki i wykonywaniem własnych utworów. Otrzymywał bardzo dużo zamówień ze Stanów Zjednoczonych, gdzie wielokrotnie był zapraszany, ale nie otrzymywał zgody na wyjazdy poza granice Związku Radzieckiego.                                                  Pierwsze wykonanie „Requiem” nie odbyło się pod tym tytułem, a jako muzyka do dramatu Schillera „Don Carlos”, wystawianego na deskach moskiewskiego teatru w 1975 roku. Producent sztuki zażyczył sobie, by sceneria przedstawiała kościół katolicki i to był pretekst do wykonania Requiem – kompozycji religijnej, a wiadomo, że w Związku Radzieckim nurt muzyki religijnej nie był oficjalnie aprobowany. Trzeba jeszcze dodać, że Alfred Schittke skomponował Requiem po śmierci matki i dlatego tyle w nim emocji - żalu, smutku i przygnębienia. Nadzwyczajna jest w tym utworze Lacrimosa, chociaż Lacrimosy we wszystkich znanych mi Requiem są piękne, ale ta Lacrimosa jest inna i kojarzy mi się z wyrazem żałość. Trudno ująć to w słowach – trzeba po prostu posłuchać. Studenci mówili mi, że można posłuchać utworu na stronie wytwórni DUX , bo ta firma jest wydawcą płyty.

Z. S. : Alfred Schnittke  był wielkim orędownikiem chóralnego śpiewu.

B. S. Ch. : Tak, Schnittke skomponował dużo utworów z przeznaczeniem dla chóru i wiele dużych dzieł wokalno – instrumentalnych, w których chór odgrywa najważniejszą rolę. W będącym w kręgu naszych zainteresowań utworze mamy czternaście części, przy czym pierwsza i ostatnia część nazywają się tak samo – Requiem. To jest powtórzenie tej samej części, ale wiadomo, że inne emocje zawiera część I, a zupełnie inne część finałowa.

Z. S. : Udało się Pani zaprosić do wykonania utworu także pięciu znakomitych solistów.

B. S. Ch. : Jestem szczęśliwa, że mogłam współpracować z takimi wspaniałymi śpiewakami. Sopranistka Katarzyna Oleś-Blacha – wspaniała wokalistka, niezwykle profesjonalna i cudowna, ciepła osoba. Monika Korybalska i Agnieszka Kuk – dwie sopranistki śpiewające także świetnie. Olga Maroszek – alt o przepięknej głębi, bardzo rzadko spotyka się głos o takiej barwie i Dominik Sutowicz – tenor, również znakomity. Wszystkim serdecznie dziękujemy za wielkie zaangażowanie, za serce i atmosferę w czasie nagrań. Nagrania trwały dokładnie 21 godzin. Soliści wprawdzie nie musieli przez cały czas być z nami, ale wszystkie partie śpiewali z towarzyszeniem chóru i Zespołu Instrumentalnego Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie. Jestem szczęśliwa, że mogłam pracować z tak znakomitymi muzykami nagrywając swoją pierwszą płytę.

Oprócz Requiem, na płycie są jeszcze trzy pieśni na chór mieszany, które Schnittke nazwał po angielsku „Three Sacred  Songs”. Zastanawialiśmy się długo, czy nazwać je pieśniami sakralnymi i zdecydowaliśmy, że wspólny tytuł będzie „Trzy pieśni religijne”. Te trzy utwory a cappella wydaje się, że są bardzo proste, utrzymane w stylistce rosyjskiej, prawosławnej, ale dla nas Polaków i naszych głosów jest to ogromne wyzwanie. Wprawdzie nasi mężczyźni nie posiadają takich basów jak Rosjanie, ale można powiedzieć, że nagranie jest dobre. Są to przepiękne trzy utwory, które nagraliśmy po raz pierwszy w dziejach fonografii. Kiedyś z prof. Grzegorzem Oliwą szukając w różnych wydawnictwach pieśni Schnittke na chór znaleźliśmy te nuty i utwory znakomicie skomponowały się z Requiem.

Z. S. : W różnych tonacjach brązu utrzymana jest okładka płyty. 

B. S. Ch. : To jest przepiękny obraz Zdzisława Beksińskiego, który znajduje się w Muzeum w Sanoku i firma Dux  otrzymała zgodę na zamieszczenie miniaturowej jego kopii na okładce. Jest na tym obrazie wszystko, o czym mówi Schnittke w Requiem. Na tle tych różnych odcieni brązu widzimy maleńkie światełko nadziei niesione przez człowieka. Pomimo smutku i żalu, którymi przepełnione jest Requiem, jest w tym utworze także chwila nadziei.

Chcę jeszcze podkreślić, że słuchając Requiem Alfreda Schnittke będą państwo zaskoczeni składem zespołu instrumentalnego, bo wśród instrumentów pojawiają się: gitara elektryczna, gitara basowa, ogromna sekcja perkusyjna - trzeba było zaangażować pięciu perkusistów, fortepian, organy, ale jest też trąbka i puzon. Po raz pierwszy spotkałam się z takim składem, a przygotowywałam chóry do wykonania wielu Requiem – skomponowanych w różnych epokach muzycznych.

Z. S. : Nagrania zostały zarejestrowane w Sali Filharmonii Podkarpackiej.

B. S. Ch. : Sala w naszej Filharmonii jest idealna do nagrań. Jest bardzo dobra akustyka i duża scena, co też było ważne, ponieważ uczestniczył w nagraniu bardzo duży chór, złożony z wszystkich studentów Edukacji Artystycznej i Wydziału Instrumentalnego. Ten utwór wymaga potęgi brzmienia, bo jak już wspomniałam, w kilku fragmentach potrzebny jest 12-głosowy chór.

Z. S. : Dużo jest nagrań Requiem Alfreda Schnittke?

B. S. Ch. : Znalazłam trzy nagrania, nie jestem pewna, ale nasze jest chyba czwarte i jest to pierwsze polskie utrwalenie tego utworu. Sięgnęłam po ten utwór i nagrałam tę płytę z myślą o habilitacji, do której się przygotowuję i mam nadzieję, że ocena naszej pracy będzie dobra. Bardzo dziękuję wszystkim artystom uczestniczącym w nagraniu, Dyrekcji Filharmonii Podkarpackiej, Uniwersytetowi Rzeszowskiemu za pomoc finansową, Wydziałowi Muzyki UR i firmie Dux, w której pracują wspaniali profesjonaliści.

Z. S. : Polecamy Państwa uwadze „jeszcze ciepłą” płytę, która ukazała się kilkanaście dni temu. Nagrania zrealizowano w Sali Koncertowej Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie od 14 do 16 marca 2017 r. 

Z dr Bożeną Stasiowską - Chrobak rozmawiała Zofia Stopińska 14 czerwca 2017r. Więcej na temat CD "Alfred Schnittke - REQUIEM" na tym blogu pod "Nowe płyty"

Po wakacjach autorka obiecuje jeszcze jedną rozmowę z tą wspaniałą Artystką na temat pracy naukowo-dydaktycznej na Wydziale Muzyki UR, współpracy z Teatrem "Maska" w Rzeszowie i Filharmonią Podkarpacką.

Subskrybuj to źródło RSS