Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Z Arturem Jaroniem nie tylko o koncertach"

            W programie koncertu, który odbył się 5 marca 2021 roku w Filharmonii Podkarpackiej, znalazły się wyłącznie utwory kompozytorów francuskich. Wieczór rozpoczęła skomponowana w 1887 roku przez Gabriela Faure Pavana – niewielkich rozmiarów kompozycja, uwodząca słuchaczy tajemniczym nastrojem oraz rytmem dawnego tańca hiszpańskiego.
            Na finał zabrzmiała Mała suita, jeden z najwcześniejszych utworów Debussy’ego, który w oryginale powstał w 1889 roku na cztery ręce i dopiero później kompozytor opracował go na orkiestrę, a środkowe ogniwo stanowiła Fantazja na fortepian i orkiestrę, której muzyka urzeka młodzieńczą świeżością, ciekawą harmonią i różnorodnymi barwami. Partie solowe w tym utworze wykonał Artur Jaroń, a Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej dyrygował Jacek Rogala.
            Przed koncertem miałam okazję rozmawiać z panem Arturem Jaroniem i zapraszam Państwa do przeczytania tej rozmowy.

              Dawno Pan nie występował w Rzeszowie.

              Ostatni raz byłem zaproszony jako solista koncertu w Filharmonii Podkarpackiej w 2017 roku. Grałem wtedy Koncert fortepianowy F- dur i Błękitną Rapsodię – George’a Gershwina i chyba z sukcesem, skoro pani dyrektor Marta Wierzbieniec zdecydowała się zaprosić mnie po raz kolejny. Moje związki z Filharmonią Podkarpacką w Rzeszowie są ścisłe, bo jeśli nawet ja nie gram w Rzeszowie, to Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej gości u mnie na Międzynarodowym Festiwalu Muzycznym im. Krystyny Jamroz w Busku-Zdroju i przez cały czas podtrzymujemy więzy współpracy i przyjaźni muzycznej.
              Podczas dzisiejszego mojego spotkania z publicznością na żywo w Filharmonii Podkarpackiej wykonam utwór Claude Debussy’ego. Fantazja na fortepian i orkiestrę to muzyka, którą ja sobie wybrałem na temat pracy magisterskiej w 1988 roku w Akademii Muzycznej w Krakowie.
Nikt tego utworu nie znał, nawet szacowna komisja, która mnie oceniała podczas egzaminu z pracy dyplomowej.
              Będąc kiedyś w Warszawie w księgarni przy Nowym Świecie, przeglądając półki z nutami, natrafiłem na tę Fantazję i pomyślałem, że kupię te nuty. Kiedy położyłem je na pulpit i zacząłem grać, okazało się, że to bardzo przyjemny utwór. Po raz pierwszy wykonałem publicznie ten utwór na początku 1988 roku w Kielcach, jeszcze za dyrekcji Karola Anbilda, który sprzyjał bardzo młodym muzykom i później ten utwór wykonywałem w wielu miastach Polski, ale także poza granicami, m.in. w filharmoniach we Lwowie i Koszycach – wszędzie, gdzie udało mi się przekonać dyrekcje do wykonania utworu, który nie jest „oklepany”.
               W międzyczasie tak się miło złożyło, że Peters wydał partyturę razem z głosami i można je było nabyć także w Polsce. Pierwsze moje problemy były takie, że dostępna była tylko partytura i partia fortepianu, a nie było głosów orkiestrowych, a sprowadzenie głosów orkiestrowych z zagranicy było kosztowne. Na szczęście dzisiaj nie są to już tak ogromne pieniądze, a w dodatku Filharmonia Świętokrzyska zakupiła już materiał nutowy i dzięki temu będę w tym roku jeszcze grał tę Fantazję w Kielcach w maju. Cieszę się także, że ten utwór bardzo się spodobał panu Jackowi Rogali, dyrygentowi dzisiejszego koncertu i można go zaproponować jako ciekawostkę, ponieważ wszyscy znamy i kochamy Chopina, Beethovena, Rachmaninowa, a o istnieniu Fantazji na fortepian i orkiestrę Claude Debussy’ego mało kto słyszał, bo jest to twórca kojarzony z utworami na fortepian solo, na cztery ręce i słynnymi utworami na orkiestrę.
               Fantazja na fortepian i orkiestrę pochodzi z młodzieńczego okresu twórczości Debussy’ego, kiedy to powstały m.in. „Popołudnie fauna” i „Mała suita”, która najpierw skomponowana została na cztery ręce, a dopiero później sam Debussy zinstrumentował ją na orkiestrę.
Te utwory charakteryzują się melodyką, upodobaniem do zwiększonych trójdźwięków, rozszerzoną harmonią, nakładaniem się barw, a w samej fantazji mamy do czynienia jeszcze z młodzieńczym stylem, gdzie duży pierwiastek w partii solowej, w niektórych momentach, nawiązuje do Franciszka Liszta.
Cechuje ten utwór symfoniczna kameralistyka – czyli współdziałanie solisty z orkiestrą ma czasami partię wiodącą, czasami fortepian akompaniuje, nadając odpowiednią barwę.
Utwór wymaga ścisłej współpracy solisty i dyrygenta.

               Z pewnością ta współpraca układa się wzorowo, bo od lat działacie w jednym mieście – w Kielcach.

               To prawda, ale poznaliśmy się jeszcze wcześniej, bo w latach 90-tych ubiegłego wieku, spotkaliśmy się w Wałbrzychu, gdzie zaprosił nas nieżyjący już, niestety, Józef Wiłkomirski. Później Jacek Rogala został dyrektorem Filharmonii Świętokrzyskiej w Kielcach, a ja dyrektoruję w Zespole Szkól Muzycznych i łączy nas ścisła współpraca nie tylko jako dyrygenta i solisty, ale także na bazie placówek.
               Bardzo się cieszę, że Jacek Rogala jest zachwycony tą muzyką, bo bez tego zachwytu nie można byłoby w tak krótkim czasie tak dobrze przygotować tego utworu.
Trzeba także powiedzieć, że także muzycy Filharmonii Podkarpackiej z entuzjazmem podeszli do tego wykonania.

               Nie za mały jest skład zespołu smyczkowego?

               Dla solisty i publiczności nie powinien ten zmniejszony skład przeszkadzać. Nie można natomiast ominąć dużego składu instrumentów dętych (z klarnetem basowym i waltorniami), a także potrzebne są jeszcze dwie harfy. Troszkę mniejszy skład instrumentów smyczkowych sprawia, że soliście łatwiej się przebić przez orkiestrę.

               W rodzinnych Kielcach nie tylko jest Pan dyrektorem Zespołem Szkół Muzycznych, ale także uczestniczy Pan w organizacji życia muzycznego m.in. prowadząc autorską imprezę cykliczną „Salon Muzyki Kameralnej”.

               Długo tak było, ale ostatnio z powodu pandemii trzeba było trochę zwolnić tempo. Nasze szkolne koncerty organizowane wcześniej często dla mieszkańców Kielc, ostatnio nie odbywały się, ale mam nadzieję, że wrócimy do nich już na wiosnę, najpóźniej pod koniec maja i w czerwcu.
Wszyscy musimy uważać, bo sytuacja z pandemią jest poważna.

               Na Waszej stronie zobaczyłam, że przewidujecie organizację kilku konkursów, w zależności od sytuacji odbędą się na żywo lub online.

               Pod koniec marca organizujemy Wojewódzkie Przesłuchania Uczniów Klas Instrumentów Dętych szkół muzycznych I stopnia we współpracy z Centrum Edukacji Artystycznej, na początku kwietnia przeprowadzamy Ogólnopolski Konkurs Skrzypcowy i jest to najpoważniejsza impreza, którą Centrum Edukacji organizuje dla młodych muzyków. Wymagany jest bardzo duży i interesujący program, ale nagrody są bardzo interesujące z punktu widzenia młodego instrumentalisty. Pod koniec kwietnia mamy IX Ogólnopolski Konkurs Gitarowy „Gitara Viva”, a w maju odbędzie się nasza sztandarowa impreza - Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Maurycego Moszkowskiego „PER ASPERA AD ASTRA”.
               W przypadku tego Konkursu ciągle się zastanawiam nad jego organizacją. Chcąc zrobić go stacjonarnie, będziemy musieli zrezygnować z udziału młodych artystów z zagranicy, bo trudno przewidzieć, jaka będzie sytuacja pandemiczna.
Liczymy się z tym, że poprosimy uczestników o przesłanie nagrań, a jurorzy stacjonarnie w naszej szkole ich wysłuchają.
Laureaci mają zagwarantowany występ z orkiestrą i w przypadku udziału uczestników z zagranicy będziemy musieli z dyrektorem Jackiem Rogalą znaleźć takie terminy, żeby wszyscy mogli wystąpić.

               Faktycznie musi Pan podjąć ważną decyzję, którą z tych opcji wybrać.

               Jeśli zrezygnujemy z udziału uczestników z zagranicy, to konkurs stanie się imprezą ogólnopolską, natomiast jeśli ma to być konkurs międzynarodowy, to warto pozostać przy wersji online.
Nie będę usatysfakcjonowany słuchaniem nagrań i wiem, że wszyscy są już trochę zmęczeni nagraniami online. Również muzycy, którzy nagrywają, nie odczuwają takiej satysfakcji jak w przypadku kontaktu z publicznością.
Bardzo dużo jest nagrań w sieci, stąd trudno wybrać i trudno też pracując zdalnie przy komputerze przez 8 godzin, siedzieć i słuchać koncertów.

               Wprawdzie możliwe są w wyjątkowych przypadkach bezpośrednie kontakty nauczyciela gry na instrumencie z uczniami, ale to wszystko za mało.

               Przede wszystkim brakuje popisów, koncertów w wykonaniu młodych instrumentalistów, żeby mogli stanąć czy usiąść przed publicznością, pokazać swoje umiejętności.
W mojej szkole większość zajęć z instrumentu odbywa się w sposób hybrydowy (albo w całości stacjonarnie, albo naprzemiennie – online i stacjonarnie). Młodzież odczuwa skutki zamknięcia i nawet pojawiają się u młodzieży problemy psychiczne wynikające ze zdalnej nauki.
U nauczycieli także poziom depresji jest dość duży.
               Przesłuchania konkursowe, które odbywały się w tradycyjnej formie, pozwalały uczestnikom posłuchać grających konkurentów i to jest bardzo ważny element edukacyjny, a w przypadku konkursów online nie ma takiej możliwości.
Także jurorzy mają problemy z ocenianiem, bo jakość nagrań jest bardzo różna pod względem technicznym. Bardzo ważne są akustyka pomieszczenia, jakość urządzenia, na którym się nagrywa oraz umiejętności osoby, która to robi.
               Mamy pandemię, ale trzeba jak najlepiej uczyć młodzież, z wyprzedzeniem planować jej różne formy prezentacji muzycznych. Trzeba się starać normalnie żyć i znaleźć swoje miejsce pomimo ciągłego poczucia niepewności.

                Pomimo tej ciągłej niepewności bardzo dużo konkursów i koncertów udało się Panu zorganizować.

                Nie mogę narzekać. Podczas tego wiosennego zamknięcia trochę odpocząłem od codziennego zgiełku i oczyściłem umysł. Potraktowałem ten czas jako nieplanowany urlop, a później w wakacje rzuciłem się w wir pracy.
Skorzystałam z programu Ministra Kultury zatytułowanego „Kultura w sieci” i zarejestrowałem dużo nagrań.
                Jak tylko pojawiła się możliwość organizacji koncertów z udziałem publiczności, zainaugurowaliśmy działalność w Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej. Później był festiwal w Sandomierzu i rozmaite koncerty, ale również udało mi się zainicjować cykl „Chopinowskie inspiracje” w Muzeum Narodowym w Kielcach, który będzie w tym roku kontynuowany.
                We wrześniu, w sposób stacjonarny odbył się Międzynarodowy Festiwal Muzyczny im. Krystyny Jamroz w Busku-Zdroju. Oczywiście ubiegłoroczna edycja była nieco „okrojona”, bo nie było wielkich widowisk i różnych spotkań. Także jesienią udało się zorganizować konkursy wokalne: dla uczniów szkół średnich oraz dla studentów i absolwentów akademii muzycznych. Pierwszy z wymienionych odbył się w formie hybrydowej, a drugi w formie stacjonarnej.
                Z zespołem kameralnym oraz solistami-wokalistami udało nam się przygotować i nagrać Koncert sylwestrowy. 8 marca także gramy koncert z okazji Dnia Kobiet, który będzie transmitowany przez Radio Kielce na żywo. Koncert odbędzie się bez udziału publiczności, bo nie chcemy ryzykować. Staram się tak organizować życie moim kolegom, żebyśmy nie mieli zbyt dużej przerwy. Najdłuższą przerwę mieliśmy od połowy marca do końca czerwca. Teraz gramy od czasu do czasu. Myślę, że już w maju będą kolejne koncerty z publicznością.
                Wiele rozmawiałem z dyrektorami filharmonii w Rzeszowie i Kielcach o działalności instytucji muzycznych. Dobrze, że w czasie zupełnego zamknięcia mogliśmy grać koncerty online. Dzięki temu orkiestry były przez cały czas w gotowości, bo po dłuższej przerwie ciężko byłoby szybko wrócić do dobrej formy.
Wszyscy jednak tęsknimy za publicznością i mam nadzieję, że będziemy mogli się spotykać chociaż dla 50-procentowej widowni.

                Znam Pana z bardzo różnorodnych działań popularyzujących muzykę oraz wykonań różnych jej gatunków. Od dawna już chciałam zapytać, jaka muzyka jest najbliższa Pana sercu?
                Bliski mojemu sercu był jeszcze od czasu, gdy byłem uczniem średniej szkoły muzycznej Claude Debussy – grałem jego etiudy, preludia, obrazy, grałem dużo utworów na cztery ręce – m. in. Fantazję, którą dzisiaj wykonam w opracowaniu na fortepian i orkiestrę. Wielką przyjemność sprawia mi wykonywanie utworów Debussy’ego. Lubię tę stylistykę, barwę dźwięku i to, że ta muzyka zmusza mnie do szukania kolorów w muzyce. Uwielbiam utwory fortepianowe Ignacego Jana Paderewskiego, które gram bardzo chętnie. Po latach coraz bliższa mi jest muzyka Fryderyka Chopina.
                Kiedy ja uczyłem się w szkole średniej, i podczas studiów, panowało przekonanie, że lepiej unikać ciągłego grania utworów Chopina. Teraz stwierdzam, że „czym skorupka za młodu...” i z takimi wymaganiami, jakie stwarza muzyka Chopina, trzeba się zmierzyć jak najwcześniej i nie należy odkładać tego na później.
Moi uczniowie grają dużo utworów Fryderyka Chopina, dlatego, że wymagania dźwiękowe, wymagania estetyczne, formalne są ogromne i jeśli sprostają im nawet w 70 % to i tak jest to dla nich rozwijające.

                W eliminacjach do najbliższego Konkursu Chopinowskiego startuje Eryk Parchański, Pana uczeń.

                On jest chyba najmłodszym uczestnikiem w eliminacjach w naszej ekipie. Sam fakt, że został zakwalifikowany, jest dużym sukcesem dla Eryka. Być może, że nie jest to jeszcze jego konkurs, ale procentował będzie w przyszłości sam fakt, że zmierzył się z tym wyzwaniem.
                Jesteśmy obaj dobrej myśli, Eryk gra koncerty z utworami Chopina kilka razy w kwietniu, wystąpi także w maju na otwarcie Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Maurycego Moszkowskiego. Pracujemy aktualnie nad Sonatą h-moll i kompletujemy cały program, bo chcemy, żeby na zbliżające się eliminacje był w pełni gotowy i jeśli komisja go zakwalifikuje, żeby znalazł się godnie.

                Doskonale pamiętam Eryka z Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki, bo przecież dotarł do finału.

                Nie był to łatwy konkurs, bo jego program był bardzo trudny i nadal jest jednym z najtrudniejszych, bo tej muzyki młodzi ludzie grają niewiele. Z utworów Fryderyka Chopina jest tylko etiuda, która ma potwierdzić sprawność uczestnika, a jest dużo innej polskiej muzyki. Okazuje się, że mamy bardzo dużo ciekawej muzyki i sam podczas pierwszej edycji słuchałem z wielkim zainteresowaniem wielu produkcji, nawet utworów na fortepian z orkiestrą.. Ogromnie ciekawy był Koncert fortepianowy Grażyny Bacewicz.
                Pojawiło się też wielu młodych wykonawców, którzy są na tyle elastyczni, że z pewnością będą się często pojawiali na estradach koncertowych.
Od wielu lat znam Piotra Pawlaka, bo poznałem go kiedy miał 11 lat w czasie konkursu w Koszycach, który bezapelacyjnie wygrał. Obserwuję jego rozwój i bardzo mi imponują jego poczynania, bo nie tylko świetnie gra Chopina, ale pokazał, że repertuar i jakość interpretacji pozwala mu dobrze znaleźć się w każdym rodzaju muzyki. Wróżę mu wielką karierę.

                Powodzenia życzymy także Pana uczniowi.

                Eryk Parchański w tym roku jest dyplomantem i będziemy się rozstawać. Ten rok jest dla nas bardzo trudny i te przesunięte eliminacje wcale mi nie ułatwiały życia, bo musimy pracować nad programem dyplomowym, a jednocześnie przygotowywać drugi na eliminacje.

                Kończymy tę rozmowę z nadzieją, że ta współpraca zaowocuje dalszymi kontaktami z naszą Filharmonią.

                Zapraszam Panią i wszystkich czytelników na finałowy koncert tegorocznego Festiwalu w Busku Zdroju. Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Mirosława Jacka Błaszczyka wystąpi z laureatami naszych wokalnych konkursów im. Krystyny Jamroz. Gospodarzem wieczoru będzie Wiesław Ochman i wystąpi także jego wnuk Krystian. Ten koncert odbędzie się 11 lipca 2021 roku. Będzie to koncert plenerowy i przy okazji mogą Państwo zwiedzić tężnie, bo wystąpimy w dużym parku zdrojowym właśnie przy tężniach, które są kolejną atrakcją Buska Zdroju.

                 Bardzo dziękuję za spotkanie i poświęcony mi czas.

                 Miło mi było w panią rozmawiać. Dziękuję bardzo.

Szanowni Państwo, tę rozmowę z wykonawcą partii solowych, świetnym pianistą Arturem Jaroniem zarejestrowałam przed koncertem. Teraz krótko o jego przebiegu.

                  Koncert muzyki francuskiej, który odbył się 5 marca w Filharmonii Podkarpackiej został gorąco przyjęty przez publiczność. Z ogromną radością chcę zaznaczyć, że na widowni przeważali młodzi ludzie, którzy nie tylko słuchali w wielkim skupieniu, ale także żywo reagowali i gorąco oklaskiwali wykonawców.
                  Przepięknie zabrzmiała nastrojowa „Pavana” Gabriela Faure. Bardzo ciekawym i pięknym utworem okazała się Fantazja na fortepian i orkiestrę Claude’a Debussy’ego. Wykonanie tego utworu nagrodzone zostało długimi i gorącymi brawami. Pan Jacek Rogala postanowił, że na bis wykonany zostanie finałowy fragment Fantazji.
                  Burza oklasków rozległa się także po pięknym wykonaniu „Małej suity” Debussy’ego. W ten sposób publiczność domagała się bisów i Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Jacka Rogali bisowała dwukrotnie, najpierw wykonując część II (Cortège), a później IV (Ballet). Taka reakcja najlepiej dowodzi, jak bardzo publiczność pragnie słuchać muzyki na żywo.

                                                                                                                                                                                                                                                Zofia Stopińska

 

Baczyński – Unanime – Lasota

Przypadająca w tym roku 100. rocznica urodzin Krzysztofa Kamila Baczyńskiego oraz jego życie i twórczość zainspirowały rzeszowskich muzyków związanych z Instytutem Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego. Kompozytor Dominik Lasota i  Zespół Wokalny "Unanime" pod kierownictwem Anny Marek Kamińskiej nagrali  pierwszą płytę z muzyką chóralną  do wierszy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.

Oto słowa kompozytora zamieszczone na okładce płyty.

„Twórczość i wyjątkowe życie Krzysztofa Kamila Baczyńskiego od dawna stanowiły dla mnie inspiracje. Inspiracja ta w połączeniu z fascynacją twórczością poety przerodziła się w projekt muzycznego zilustrowania jego wierszy. Projekt, który oparty został na duchowym porozumieniu pomiędzy młodym poetą, młodym kompozytorem oraz młodymi wykonawcami.

Ze wszystkich tekstów Baczyńskiego wybrałem te, które w sposób szczególny traktują o smutku, śmierci, tęsknocie i dojrzałości. Jednocześnie chciałem podkreślić przesłanie i emocje zawarte w jego dziełach. To właśnie dlatego muzyczne akcenty padają na najważniejsze w mojej ocenie słowa i frazy.

W tej, przeznaczonej jedynie na chór a capella, kompozycji nie ma współczesnych technik, zbędnych dźwięków oraz muzycznych ozdobników. Zgodnie z zamysłem Baczyńskiego jest odbiorca i jego emocje...”

- link do nagrania:
https://www.youtube.com/watch?v=MZ-iVbJogJI

Więcej na temat płyty "Baczyński – Unanime – Lasota" już wkrótce.

 Gorąco poleca Państwa uwadze ten krążek.

                                                                                                                                                                                                                   Zofia Stopińska

 

 

 

 

 

Filharmonia Podkarpacka - Pergolesi i Haydn

12 marca 2021 r., piątek, godz.19:00

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej
Paweł Kos – Nowicki– dyrygent
Iwona Lubowicz– sopran
Aneta Łukaszewicz – mezzosopran

W programie:
G. B. Pergolesi – Stabat Mater
J. Haydn – Symfonia G-dur nr 88

„Stabat Mater” (1736) Pergolesiego - to „łabędzi śpiew” przedwcześnie zmarłego geniusza, który przeżył zalewie 26 lat. Utwór zainspirowany sekwencją Stabat Mater, obrazujący cierpienie Matki Bożej pod krzyżem, łamał konwencje surowej muzyki religijnej tamtych czasów - był zwiastunem nowego, uczuciowego stylu w muzyce sakralnej. Dzieło napisane na dwa głosy żeńskie, orkiestrę smyczkową i basso continuo nie tylko wzrusza, ale także zachwyca pięknym, niemal „operowym” brzmieniem. Kojące „ ciepło” popłynie z muzyki w drugiej odsłonie koncertu, dzięki Symfonii G - dur nr 88 (1787) Haydna. Mistrz muzyki symfonicznej wypełnił ramy klasycznej formy efektowną melodyką i szeroką paletą nastrojów. Pogodna część pierwsza poprzedzona wolnym wstępem prowadzi do uroczystego Largo, po którym następuje Menuet o ludowym charakterze. Symfonię wieńczy - jak często u wielkiego klasyka - radosny, utrzymany w formie ronda Finał.

 

Tekst: Biuro Koncertowe Filharmonii Podkarpackiej

www.filharmonia.rzeszow.pl

Spotkanie z Janem Miłoszem Zarzyckim

             Pierwszy piątkowy koncert po dłuższej przerwie, spowodowanej trwającą ciągle pandemią, odbył się w Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie 19 lutego 2021 roku. Solistką była Kamila Wąsik – Janiak, świetna skrzypaczka młodego pokolenia, a Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej wystąpiła pod batutą Jana Miłosza Zarzyckiego. Przed koncertem miałam okazję porozmawiać z tym znakomitym dyrygentem.

            Na wstępie trzeba podkreślić, że to spotkanie z publicznością nie będzie zbyt długie, ale program jest przepiękny nie tylko dla melomanów, ale także dla szerokiego grona publiczności. Serenada na orkiestrę smyczkową G-dur nr 13 KV 525, znana jako „Eine kleine Nachtmusik”, jest jedną z najbardziej znanych kompozycji Wolfganga Amadeusa Mozarta, a „Zima” to ostatni z koncertów skrzypcowych, składających się na „Cztery pory roku” Antonio Vivaldiego. Ten cykl należy do najpopularniejszych dzieł muzyki klasycznej. Na finał usłyszymy pierwszą Suitę symfoniczną Arlezjanka Georges’a Bizeta.

              Prawie wszystko się zgadza, ale zagramy całą Suitę nr 1 z „Arlezjanki” ( Prélude, Minuetto, Adagietto i Carilloni) oraz dwie ostatnie części Suity nr 2 (Menuet i Farandole). Obliczyłem, że program muzyczny będzie trwał około godziny.

              Poprowadzi Pan Orkiestrę Filharmonii Podkarpackiej po kilku latach nieobecności i ciekawa jestem, jak przebiegała tym razem wasza współpraca.

                Jestem tutaj trzeci raz i zawsze mam bardzo dobre wrażenie. Pracuje się znakomicie. Muzycy są skoncentrowani i zaangażowani, dają z siebie wszystko. Tak było w ostatnich dniach na próbach, ale pamiętam, że tak samo jest podczas koncertów.
              Trzeba także podkreślić, że pani Kamila Wąsik-Janiak, która wykona partie solowe w „Zimie” Vivaldiego, to znakomita polska skrzypaczka młodego pokolenia. Znamy się od dawna, bo jeszcze z jej czasów studenckich, mieliśmy okazję występować i wtedy wykonywaliśmy wspólnie Henryka Wieniawskiego Fantazję na tematy z opery Faust Gounoda, a dzisiaj po latach spotykamy się, aby zagrać „Zimę”. Proszę popatrzeć przez okno – pogoda przygotowuje nam właściwe tło.

              Przyjechał Pan z daleka, bo z Łomży, gdzie od lat jest Pan dyrektorem naczelnym i artystycznym Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego. Słyszałam wiele dobrego o poziomie artystycznym tego zespołu, ale także o tym, że Wasza siedziba pięknieje.

             To prawda. Po 44 latach istnienia tego zespołu wreszcie szykuje się dla niego siedziba z prawdziwego zdarzenia. W 2008 roku (13 lat temu) Wojewoda Podlaski przekazał miastu budynek wraz z salą widowiskową po Urzędzie Wojewódzkim w Łomży.
Od tego czasu trwały prace projektowe, przygotowawcze, później już remontowe. Po tych kilkunastu latach te działania dobiegają końca.

             Wreszcie będziecie mieli budynek w pełni dostosowany do Waszych potrzeb. Słyszałam, że sala koncertowa nie tylko jest piękna, ale także ma dobrą akustykę.

             Akustyka jest wprost nie do poznania. Ta sala budowana była z myślą o zebraniach, kongresach i jeżeli już odbywały się tam jakieś występy, to wymagały pełnego nagłośnienia.
W tej chwili jest to nowoczesna, spełniająca współczesne standardy sala koncertowa. Została podwyższona, uzbrojona w akustyczne elementy, które tę akustykę poprawiły. Sala została doskonale wyposażona pod względem technologicznym (nagłośnienie, oświetlenie...). Ktoś, kto nie obserwował na bieżąco tych zmian, nie uwierzyłby, że to jest ten sam obiekt.

              Wiele ciepłych słów o współpracy z Panem i Orkiestrą mówili mi państwo Agata i Łukasz Długoszowie.

              Nagraliśmy wspólnie dwie płyty i pierwsza nominowana była do International Classical Music Awards 2018, a druga została zgłoszona do Nagrody Muzycznej Fryderyk i chyba już w marcu dowiemy się, czy otrzymała nominację.

              W 2019 roku otrzymaliście „Fryderyka” w kategorii Album Roku – Muzyka Symfoniczna i koncertująca. O jednym z nagrań opowiadał mi jeden z kompozytorów, prof. Sławomir Czarnecki.

             Oprócz tej nagrody płyta nominowana była do International Classical Music Awards 2020.
Na krążku są trzy utwory:
Marcina Błażewicza - Koncert na gitarę i orkiestrę smyczkową, w którym partie solowe wykonał Marcin Dylla,
Pawła Łukaszewskiego - Trinity Concerto na saksofon sopranowy i orkiestrę smyczkową, w którym solistą był Paweł Gusnar,
Sławomira Czarneckiego - Concerto Lendinum op. 44 na dwoje skrzypce, wiolonczelę i orkiestrę smyczkową, a partie solowe w tym utworze wykonali skrzypek Jakub Jakowicz i wiolonczelista Tomasz Strahl.
Solistom towarzyszyła Filharmonia Kameralna w Łomży pod moją batutą.
             Te trzy dzieła po raz pierwszy zostały utrwalone na płycie i wszystkie są współczesne, ale w warstwie brzmieniowej nawiązujące do tradycji. Koncert Sławomira Czarneckiego jest klasycystyczny pod względem konstrukcji formalnej, dzieło Pawła Łukaszewskiego jest moim zdaniem postromantyczne, a Koncert Marcina Błażewicza ma swój specyficzny styl, ale też nawiązuje do klasycyzmu w sensie formy koncertowej.
             W sumie nagraliśmy już 15 płyt, a dwie najnowsze są także bardzo ciekawe.
Polecam Państwu gorąco wydaną także przez DUX płytę zatytułowaną „Harmonia Polonica Nova”, zawierającą także trzy koncerty. Jeden z nich to Concerto Festivo na dwa pozytywy i orkiestrę kameralną Dariusza Przybylskiego, a solistami są organiści Roman Perucki i Hanna Dys.
Koncert na akordeon i orkiestrę smyczkową skomponował Paweł Łukaszewski, a partie solowe wykonał Klaudiusz Baran, a trzeci utwór Koncert na harmonijkę ustną i orkiestrę smyczkową Krzysztofa Herdzina nagraliśmy z solistą Kacprem Smolińskim.
Dwa pozytywy, akordeon, harmonijka ustna – „Harmonia Polonica Nova” – takiej płyty jeszcze nie było.
W ostatnich dniach płyta trafiła już do sprzedaży.

             W czasie pandemii Filharmonia Kameralna w Łomży działa pewnie podobnie jak Filharmonia Podkarpacka – koncerty odbywają się online, i nagrywacie.

              Tak, chociaż teraz z różnych względów, które się na siebie nałożyły, nie otwarliśmy się dla publiczności. Mieliśmy pewne przesunięcia w terminach nagrań spowodowane COVIDEM i wszystko się musi opóźnić.

             Jak już wspomniałam, Pan jest dyrektorem naczelnym i artystycznym oraz dyrygentem Filharmonii Kameralnej w Łomży, ale ze wzruszeniem przeczytałam informację, że honorowym dyrygentem jest pan Tadeusz Chachaj, który kiedyś, przez kilka lat, był dyrygentem Orkiestry Symfonicznej w Rzeszowie.            

             Przypomniała mi pani, bo ja zapomniałem o tym epizodzie rzeszowskim. Pan Tadeusz Chachaj trafił do Łomży z Białegostoku o ile pamiętam w 1991 roku, był drugim dyrektorem i pełnił tę funkcję przez około 13 lat.
             Ta Orkiestra istniejąca już 44 lata miała tylko trzech dyrektorów: Henryk Szwedo, Tadeusz Chachaj i moja skromna osoba.
W listopadzie 2004 roku po wygranym konkursie na stanowisko dyrektora zaprosiłem p. dyr. Chachaja do udziału we wspólnym koncercie – on zadyrygował pierwszą częścią, a ja drugą i dokonaliśmy uroczystego przekazania batuty.

             To się nie zdarza.

             Ja też nie znam takich przypadków, ale w Łomży to się wydarzyło. Dyrektor Tadeusz Chachaj wręczył mi publicznie i uroczyście swoją batutę, a je jemu - tytuł honorowego I dyrygenta tego zespołu. To był bardzo piękny i wzruszający moment. Muszę powiedzieć, iż p. dyrektor Chachaj mimo upływu lat wciąż jest w dobrej formie i jeszcze niedawno udało nam się namówić go, by zadyrygował orkiestrą.

             Ukończył Pan również studia z zakresu gry na skrzypcach w Akademii Muzycznej w Katowicach, uczestniczył Pan z powodzeniem w międzynarodowych konkursach skrzypcowych. Co takiego się stało, że postanowił Pan zostać dyrygentem?

             Niestety, miałem problemy z prawą ręką, natury fizjologicznej i wszystko wskazywało na to, że nie będę grającym skrzypkiem i mógłbym jedynie uczyć. Kochałem granie, kochałem muzykę i dlatego szukałem innej opcji, która pozwoliłaby mi pozostać czynnym muzykiem. Okazała się nią dyrygentura.
Jeszcze w trakcie studiów skrzypcowych zacząłem dyrygować, żeby sprawdzić, czy będę miał predyspozycje do tego fachu. Konsekwencją tych prób dyrygenckich, które zaczęły się w 1987 roku, były studia dyrygenckie i później praca w tym zawodzie.

             Miał Pan szczęście studiować u wspaniałych mistrzów batuty, najpierw w Akademii Muzycznej we Wrocławiu w klasie prof. Marka Pijarowskiego.

             Kontakt z prof. Markiem Pijarowskim miałem wspaniały. Państwo znają maestro Marka Pijarowskiego jako mistrza batuty i znakomitego szefa artystycznego, a ja poznałem Go także jako pedagoga. Do dzisiaj utrzymujemy bardzo bliskie kontakty w Profesorem.

              Później były studia w Wiedniu i Berlinie, gdzie także mógł Pan doskonalić swe umiejętności u znakomitych, można nawet powiedzieć największych mistrzów batuty. W Pana notce biograficznej są takie nazwiska, jak Seji Ozawa, Claudio Abbado, Kurt Masur.

             To prawda. W ówczesnej Hochschule für Musik und darstellende Kunst wykładał Leopold Hager, a w Wiedniu gościli wielcy mistrzowie batuty. Jako studenci dyrygentury mogliśmy chodzić na próby i obserwować ich pracę.
             W Berlinie poznałem Isayah Jacksona, znakomitego amerykańskiego dyrygenta, bardzo mądrego człowieka i, jak się później okazało - wspaniałego przyjaciela.
              Niezwykły kontakt miałem z Kurtem Masurem. Będąc w Berlinie „wkradłem” się na jego koncert, bo nie było mnie stać na bilet i usiadłem na jednym z krzeseł, które w Filharmonii Berlińskiej znajdują się za orkiestrą. Miałem wtedy Kurta Masura vis-a-vis.
Było to dla mnie niezwykłe przeżycie obserwować takiego mistrza podczas prowadzenia koncertu. Nie przypuszczałem, że kilka lat później Kurt Masur będzie siedział za moimi plecami, kiedy ja będę dyrygował. Zdarzyło się to we Wrocławiu w auli „Leopoldinum”, gdzie miałem zaszczyt dyrygować przed siedzącym w pierwszym rzędzie Kurtem Masurem. Po koncercie podszedł do mnie i w bardzo ciepłych słowach podziękował mi za koncert. Zaprosił mnie też w charakterze dyrygenta-rezydenta do Filharmonii Nowojorskiej, którą wtedy prowadził. Niestety, nie udało mi się skorzystać z tego zaproszenia. To były inne czasy, kontakty zagraniczne były bardzo utrudnione, e-maile praktycznie nie funkcjonowały, telefony kosztowały majątek podobnie jak bilety lotnicze. Jednak ten epizod wspominam bardzo miło.

              Brał Pan udział także w konkursach dyrygenckich i myślę, że miały one wpływ na dalszą karierę.

              Owszem. W 1994 roku wziąłem udział w I Ogólnopolskim Przeglądzie Młodych Dyrygentów w Białymstoku, gdzie zająłem ex aequo I miejsce, a także dostałem trzy nagrody pozaregulaminowe, m.in. nagrodę orkiestry i publiczności.
Tam spotkałem się w Rzeszowianinem – Tomaszem Chmielem, który był również laureatem I nagrody podczas tego konkursu i to był początek naszej przyjaźni, która trwa do dziś. Zaprzyjaźniłem się wtedy z kilkoma innymi wspaniałymi kolegami, m.in. z Piotrem Wajrakiem i Januszem Powolnym.
To był mój pierwszy „chrzest bojowy”, bo byłem jeszcze w trakcie studiów dyrygenckich.
              Najważniejszą konsekwencją tego konkursu był staż dyrygencki w Narodowej Orkiestrze Polskiego Radia w Katowicach, którą kierował wtedy maestro Antoni Wit. Ta nagroda nie była ogłoszona podczas konkursu, ponieważ maestro Wit poprosił o przesłanie nagrań konkursowych i po dokładnym przesłuchaniu zostałem wybrany.
              Bardzo ważnym dla mnie był VII Międzynarodowy Konkurs Dyrygencki im. Arturo Toscaniniego w Parmie w 1997 roku. Otrzymałem tam III nagrodę, a konsekwencją było tournée koncertowe po Włoszech z Orkiestrą Symfoniczną Emilii Romanii im. Arturo Toscaniniego.
Byłem jeszcze uczestnikiem Międzynarodowego Konkursu dyrygenckiego w Cadaques w Hiszpanii.
              Bardzo sobie cenię, że w ostatnich latach mogłem uczestniczyć jako juror w kilku międzynarodowych konkursach dyrygenckich, m.in. w Sofii, Brescii oraz Nikisch Competition – ze względu na pandemię ten konkurs odbył się online.

              Jestem przekonana, że jest Pan niezwykle pracowitym człowiekiem, bo godzi Pan działalność organizacyjną z kilkoma nurtami muzycznymi w Polsce i za granicą, i wszędzie jest Pan aktywny. Jest Pan także cenionym pedagogiem Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie i należy podkreślić, że w 2014 roku Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej nadał Panu tytuł profesora sztuk muzycznych.
Myślę, że spełnia się Pan w każdym z nurtów, które wymieniliśmy.

               Tak, szczególnie w ostatnich latach mam możność prowadzenia znakomitych zespołów. Poza czasem pandemii miałem szczęście dyrygować Narodową Orkiestrą w Sofii, Niemiecką Orkiestrą Kameralną w Sali Filharmonii Berlińskiej, prowadziłem koncert w Paryżu, kilka razy dyrygowałem we Włoszech, jeszcze w styczniu 2020 byłem na w Rosji i w Rumunii. To są wspaniałe doświadczenia.
               W krótkim okresie pomiędzy kwarantannami zdążyłem dyrygować kilkoma ważnymi koncertami - w Warszawie prowadziłem Koncert muzyki polskiej w Świątyni Opatrzności Bożej z chórem Uniwersytetu Warszawskiego i Płocką Orkiestrą Symfoniczną, występowałem w orkiestrą Sinfonia Iuventus, Filharmonią w Gorzowie, Orkiestrą Kameralną w Elblągu.
               Cieszę się bardzo, że po tym ponownym zamknięciu pierwszy publiczny koncert mam w Rzeszowie. Uważam, że Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej jest znakomitym zespołem, świetnie prowadzonym, świetnie zarządzanym, w znakomitej kondycji i kieruję wyrazy szacunku do Pani Dyrektor Marty Wierzbieniec.
Jestem szczęśliwy, że po tej przerwie kontaktu z publicznością na żywo, to właśnie w Rzeszowie będę miał zaszczyt wystąpić publicznie.

               Mam nadzieję, że niedługo znajdzie Pan czas, aby do Rzeszowa powrócić.

               Będę wdzięczny i szczęśliwy, mogąc otrzymać ponowne zaproszenie do prowadzenia tej orkiestry.

Szanowni Państwo,
Pragnę uzupełnić, że pierwszy koncert po dłuższej przerwie był wyjątkowo piękny nie tylko ze względu na program, ale także na świetne wykonanie. Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej powitała nas cudowną Serenadą „Eine Kleine Nachtmusik”, czyli „Małą nocną muzyką” Wolfganga Amadeusza Mozarta, której od pierwszego do ostatniego taktu słuchało się z zapartym tchem. Zachwycająco zabrzmiał również ostatni z koncertów cyklu „Cztery pory roku” Antonio Vivaldiego w którym partie solowe wykonała skrzypaczka Kamila Wąsik-Janiak. Zgodnie z planem koncert zakończyły I Suita i dwie ostatnie części II Suity, które ułożone zostały z muzyki Georges’a Bizeta do sztuki teatralnej „Arlezjanka”. Wspaniale prowadził cały koncert Jan Miłosz Zarzycki.
Publiczność gorąco oklaskiwała wykonawców po każdym utworze, ale prawdziwa burza braw rozległa się po ostatniej części z II Suity „Arlezjanka”. Brawa nie milkły po wykonaniu części finałowej na bis i Orkiestra musiała bisować jeszcze raz – ty, razem zabrzmiał finałowy fragment I Suity.
To był niezapomniany wieczór.

                                                                                                                                                                                                                        Zofia Stopińska

W kręgu muzyki francuskiej

5 marca 2021 r., piątek, godz.19:00, Filharmonia Podkarpacka

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
JACEK ROGALA – dyrygent
ARTUR JAROŃ – fortepian

W programie:

G. Faure – Pavana fis – moll op.50

C. Debussy – Mała suita

C. Debussy – Fantazja na fortepian i orkiestrę

Dominantą koncertu będzie muzyka jednego z najważniejszych kompozytorów francuskich przełomu XIX/XX stulecia – Claude Debussy. Ale na otwarcie symfonicznego wieczoru wybrano Pavanę (1887) - pióra Gabriela Faure – twórcy słynnego „Requiem”. Ta miniatura orkiestrowa uwodzi słuchaczy tajemniczym nastrojem oraz rytmem dawnego tańca hiszpańskiego. Taneczną nutę przyniesie ze sobą również Mała suita (1889 ) Debussy’ego, która budzi skojarzenia z muzyką XVIII – wiecznych klawesynistów francuskich. Wirtuozowskie arabeski fortepianu i migotliwe brzmienie orkiestry, to z kolei znak rozpoznawczy Fantazji na fortepian i orkiestrę (1889/1890) Debussy’ego. Przy fortepianie zasiądzie utytułowany solista i kameralista – Artur Jaroń.

Biuro Koncertowe

Filharmonii Podkarpackiej

im. Artura Malawskiego w Rzeszowie

tel. + 48 17 862 85 07

www.filharmonia.rzeszow.pl

MADE IN POLAND - WALICKI-POPIOŁEK DUO

          Kilka dni temu stałam się szczęśliwa posiadaczką nowiuteńkiej płyty zatytułowanej „Made in Poland” w wykonaniu Walicki-Popiołek Duo. To druga płyta tego duetu inspirowana folklorem, tym razem polskim. Polecać będziemy ten krążek wspólnie w wykonawcami pianistką Aleksandrą Popiołek-Walicki i gitarzystą Jakubem Walickim.

          Wielkim wyróżnieniem dla Was jest fakt, że wszystkie utwory zostały skomponowane dla waszego Duetu. Jak powstała ta płyta?

            Jakub: Pomysł projektu narodził się wraz z aplikowaniem do stypendium Narodowego Centrum Kultury “Młoda Polska”. Naszym celem było wzbogacenie polskiej literatury na skład gitara z fortepianem. Do tej pory nie było ani jednego takiego utworu polskiego kompozytora. W lutym 2020, kiedy dowiedzieliśmy się o przyznaniu tego prestiżowego stypendium, rozpoczęliśmy poszukiwania kompozytorów, którzy chcieliby być częścią naszego projektu. Nawiązaliśmy kontakt ze wspaniałymi twórcami - i tymi stojącymi u progu kariery kompozytorskiej, jak i z profesorami kompozycji. Każdy utwór był z nami konsultowany, to była wspólna praca - kompozytorzy przysyłali swoje pomysły, a my je technicznie polerowaliśmy, prosiliśmy o drobne zmiany z punktu widzenia wykonawców. Dedykacja: dla Duetu Walicki-Popiołek, widniejąca na pierwszych stronach utworów jest dla nas wzruszająca poniekąd, czujemy nasz ewidentny wkład w rozwój literatury muzycznej w Polsce i to jest wyróżniające.

             Proszę w kilku zdaniach przybliżyć twórców, ich język muzyczny i inspiracje.

             Aleksandra: W projekcie wzięło udział dziewięciu kompozytorów ze środowisk akademickich całej Polski: Profesor Jan Oleszkowicz, członek zarządu Warszawskiego Oddziału ZKP zainspirował się nurtem rzeki Wisły - jej zakolami, ujściami, prądami; Aleksandra Chmielewska, prezes ZKP Młodych, umieściła w swoich “Strumieniach” pieśń Noskowskiego “Z tamty strony jeziora” i onomatopeicznie przedstawiła skrzące się w słońcu tafle jezior mazurskich, Anna Maria Huszcza zainspirowana folklorem podlaskim bazowała w swoim utworze na funeralnych pieśniach z tamtego regionu. Kompozytorzy wrocławscy: profesor Kurdybacha i Marcin Grabosz odnieśli folklor do historii muzyki polskiej, u prof. Kurdybachy słychać echa pieśni Szymanowskiego “Lecioły Zórazie”, u Grabosza zwroty muzyczne z Tansmana, Chopina, inspiracja tradycyjnymi tańcami polskimi. Kompozytorzy skupieni wokół Akademii Muzycznej w Katowicach: Adrian Robak przedstawił “Biesa” - wierzenie ludowe, wzbudzającego postrach, ale również samotnego stwora, Szymon Gołąbek w “Impresji Ludowej” bazował na incipicie pieśni polskiej “Czerwone jabłuszko”, zaś Kamil Pawłowski stworzył współczesną, nieco atonalną wersję krakowiaka. Poznańska kompozytorka Ewa Fabiańska-Jelińska zainspirowała się pieśniami Podhala, w jej utworze słychać echa pieśni ludowej “W murowanej piwnicy”.

             Zestawienie utworów nie jest chyba przypadkowe – moim zdaniem płyta stanowi całość.

             Jakub: Kompozytorzy sami podsuwali nam pomysły współczesnej interpretacji folkloru polskiego, my jak najdokładniej staraliśmy się w naszych interpretacjach oddać ich zamysł twórczy. Rzeczywiście, utwory podzieliły się na grupy: te inspirowane pieśniami polskimi; następnie tańcami; kolejno bogactwem natury różnych regionów Polski oraz nawiązaniami do polskich kompozytorów: Szymanowskiego, Chopina, Lutosławskiego, Noskowskiego, Góreckiego, Tansmana.

promotion MiP cover Walicki Popiolek copy

Projekt okładki płyty Lidia Krupka

              Czytelnicy z pewnością są ciekawi, jak powstał duet o tak niespotykanym składzie jak fortepian i gitara.

              Aleksandra: Rozpoczęliśmy współpracę w 2014 roku, będąc jeszcze na studiach. Jakub poprosił mnie o akompaniowanie na jego recitalu, grał Koncert Ponce’a. Akompaniament był tak trudny, że nikt nie chciał go zagrać, a jak już chciał, to Jakubowi się nie podobało (śmiech) - dopiero ze mną, jak to określił “zaiskrzyło”, czuliśmy już podczas pierwszych prób, że mój dźwięk koreluje z gitarą, dopełnialiśmy się nawzajem. Zaczęliśmy szukać repertuaru na nasz skład, grać wspólne pierwsze koncerty - nasza publiczność się poszerzała, nasz dźwięk zaczął być doceniany na konkursach.

              Wasza miłość do muzyki i pasja w poszukiwaniu oryginalnych brzmień sprawiły, że z powodzeniem uczestniczyliście w konkursach kameralnych i proszę o kilku wspomnieć, bo z pewnością oprócz nagród przyniosły Wam one także propozycje koncertowe, a przede wszystkim wzbogaciły Wasz repertuar.

              Aleksandra: Występy na konkursach wzbogaciły nasze doświadczenie - każdy występ konkursowy jest obarczony nieco większą dawką adrenaliny niż koncert. Po wielu konkursach członkowie jury zwracali się do nas z propozycjami kompozycji na gitarę i fortepian, które znali, bądź o których słyszeli. Później pisaliśmy do kompozytorów z pytaniem, czy pisali utwory na taki skład - okazywało się, że mają w dorobku takie kompozycje, które schowali do szuflady, ponieważ nie było zespołów, które mogłyby wykonywać te utwory. Dzięki zwycięstwom w konkursach graliśmy w naprawdę pięknych miejscach. Jedno w szczególności zapamiętaliśmy - był to zamek z XVIII w., leżący na najwyższym wzniesieniu Toskanii, z ogrodu zamkowego roztaczał się przepiękny widok na cały region.

              Prowadziliście niezwykle ożywioną działalność koncertową, a przez ostatni rok spotkania z publicznością zostały mocno ograniczone. Czy Wasze koncerty zostały przeniesione do sieci, czy też ten czas wykorzystaliście inaczej?

              Jakub: Podczas tak zwanego pierwszego lockdownu niemal codziennie otrzymywaliśmy informacje o odwoływanych koncertach, festiwalach...Aleksandrę to martwiło, z dnia na dzień bardziej. Czekaliśmy jednak na pierwsze utwory od kompozytorów. Zrezygnowaliśmy z koncertowania w sieci, uwielbiamy spotkania na żywo z publicznością, cały czas liczyliśmy również na to, że ten etap zamknięcia szybko się skończy, a trwa, bez mała już rok. Siadaliśmy codziennie rano i tworzyliśmy aranżacje utworów: Albeniza, Piazzolli, Turiny... tych aranżacji do czerwca 2020 powstało około dziesięciu! Zaczęliśmy także przygotowywać nadsyłane przez kompozytorów utwory: zamknięci w domu podróżowaliśmy w myślach po całym kraju dzięki utworom zainspirowanym polskim folklorem.

              Wracając do płyty „Made in Poland” należy podkreślić w jej powstaniu także znakomitą realizację nagrań ukazującą piękne brzmienia i współbrzmienia Waszych instrumentów, które tak bardzo się różnią.

              Aleksandra: Made in Poland to już druga płyta, którą realizujemy ze znakomitą reżyser dźwięku, panią Beatą Jankowską-Burzyńską. Pani Jankowska-Burzyńska pomogła nam wyszlifować to wspólne brzmienie, podziękowania należą się z całą pewnością również naszym kochanym, fantastycznym paniom profesor z Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach: Pani Profesor Wandzie Palacz i Pani Profesor Teresie Baczewskiej.

              Wasza debiutancka płyta „Ibérico” miała swą premierę dokładnie 10 stycznia ubiegłego roku, szybko udało się Wam zebrać materiał i fundusze na drugą, również bardzo ciekawą płytę.

              Jakub: Tak jak już wspomnieliśmy wcześniej, płyta Made in Poland w całości została sfinansowana ze środków stypendialnych Narodowego Centrum Kultury "Młoda Polska”, z czego bardzo się cieszymy. Jest to znak, że młodzi twórcy w Polsce zostają docenieni, daje im się szansę na realizację innowacyjnych założeń.

              „Made in Poland” jest już gotowa i dostępna, a pewnie czekacie na lepsze czasy z oficjalną premierą.

              Aleksandra: Płyta jest już w dystrybucji. Można ją zakupić zamawiając na stronie www.walickipopiolekduo.com i na stronie seiscordas.pl  Projekt został objęty patronatami: Narodowego Centrum Kultury, Instytutu Muzyki i Tańca, Związku Młodych ZKP, POLMIC, Julian Cochran Foundation, Stowarzyszenie Polskich Artystów Muzyków, La Vie Magazine. Oficjalna, mamy nadzieję, postpandemiczna premiera odbędzie się 11 czerwca 2021 roku w siedzibie PWM, na ul. Fredry 8 w Warszawie, serdecznie zapraszamy!

              Dziękuję za miłą rozmowę i mam nadzieję, że będzie okazja niedługo Was oklaskiwać również podczas koncertów.

              My również dziękujemy, na najbliższe koncerty zapraszamy w marcu do Dąbrowy Górniczej i Wrocławia. Więcej informacji na stronie: www.walickipopiolekduo.com, na oficjalnym Facebooku i Instagramie Duetu.

MIP WPD 1

Walicki-Popiołek Duo, fot. Damian Janus

 Z pianistką Aleksandrą Popiołek-Walicki i  gitarzystą Jakubem Walickim rozmawiała Zofia Stopińska 2 marca 2021 roku.

 

TRE VOCI - koncert z okazji DNIA KOBIET w Przemyślu

6 marca 2021 r. godz. 18.00 –- TRE VOCI tenorzy nowej generacji - koncert z okazji DNIA KOBIET
Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego

Tym razem zamiast kwiatka z okazji DNIA KOBIET kup bilet, który w cenie 70 zł jest do nabycia w sklepie muzycznym „MUSICLAND” ul. Serbańska 13, tel. 16 675 01 82, online na kupbilecik.pl oraz bezpośrednio przed koncertem na Zamku Kazimierzowskim.

Koncert może odbyć się z zachowaniem odpowiednich zaleceń sanitarnych i z wykorzystaniem 50 proc. dostępnych miejsc na widowni, dlatego WARTO SIĘ POSPIESZYĆ.

TRE VOCI tworzą tenorzy: Voytek Soko, Mikołaj Adamczak i Miłosz Gałaj. Są to artyści nowej generacji, przepełnieni miłością do ludzi i świata, w którym ponad wszystkimi podziałami króluje muzyka. Trzy indywidualności, trzy zróżnicowane głosy i jedna wielka przyjaźń. Z takiej mieszanki stworzył się charyzmatyczny koktajl, którego atutem są występy na żywo. W programie największe przeboje muzyki operowej, musicalowej i rozrywkowej.

Każdy z członków zespołu Tre Voci ma własną karierę na scenie operowej, ale uwielbiają śpiewać razem. Koncertowe spotkania z publicznością są dla nich wyzwaniem, nawet jeśli dzieli się scenę na trzech. A kiedy stają obok siebie, dzieje się magia. Przekonała się o tym publiczność na różnych scenach świata, m.in. w Chicago (Copernicus CENTER), Chiang Mai (Kad Theater - Thailand), Warszawie (Filharmonia Narodowa, Mazowiecki Teatr Muzyczny, Stadion Narodowy), Gdańsku (Filharmonia Bałtycka, Opera Bałtycka), Poznaniu (Sala Ziemi MTP) czy Krakowie (Aleja Róż).

Tre Voci to pierwszy i jedyny zespół crossoverowy w Polsce, którego trzonem są uznani soliści operowi i musicalowi. Podczas ich koncertów można usłyszeć zarówno utwory klasyczne, jak i rozrywkowe - wszystko na najwyższym poziomie. Podczas show, Tre Voci są nie tylko śpiewakami, ale również konferansjerami. Wprowadzają publiczność w ich muzyczny świat, przeplatając to prywatnymi historiami i anegdotkami trójki przyjaciół, niwelując tym samym barierę między artystą, a widzem. Ich koncert to prawdziwa uczta duchowa i niesamowite przeżycie emocjonalne. Potrafią zarówno wzruszać jak i rozśmieszać publiczność do łez.

6 03 2021 TRE VOCI Z OKAZJI dnia kobiet BANNEREK duzy

inf. Przemyskie Centrum Kultury i Nauki ZAMEK
www.kultura.przemysl.pl

II KONKURS PORTRETY – ZŁOTA DWUDZIESTKA

Czcigodni Znajomi, Przyjaciele, Krewni,

zwracamy się z uprzejmą prośbą o zapoznanie się z II KONKURSEM PORTRETY – ZŁOTA DWUDZIESTKA – najlepsze polskie dzieło biograficzne AD 2020 Portret. Autoportret. Biografia. Książka. Film. Spektakl. Wystawa.

i zagłosowanie na książkę:

Stanisława S. Nicieji
Kresowa Atlantyda. Historia i mitologia miast kresowych. Tom XV Wilno, Wydawnictwo MS, Opole 2020.

Kresowa Atlantyda 11

 

W 15.tomowym cyklu Autor ocalił od zapomnienia tysiące ludzi różnych zawodów, kompetencji i talentów oraz różnego znaczenia w narodowych dziejach – którzy tworzyli nieistniejący już świat kresowych sztetli, ukraińskich i białoruskich siół, ormiańskich skupisk oraz polskich miasteczek i przysiółków, dworów i pałaców. W tomie XV są opisane dzieje Wilna. W kwietniu bieżącego roku planowane jest wydanie kolejnego XVI tomu w którym zostanie m.in. opisana historia kresowego miasteczka Bolechów oraz ludzi z nim związanych m.in. Marcelli Sembrich-Kochańskiej, Kazimiery Alberti, Natalii Kobryńskiej, Shlomo Adlera, a także szereg mniejszych miejscowości o bardzo ciekawej i nieznanej historii, jak na przykład Maksymówka w której urodził się gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski – adiutant Józefa Piłsudskiego. Na tym tomie nie skończy się Kresowa Atlantyda, będzie dalej kontynuowana przez profesora Stanisława S. Nicieję.

Myślimy, że w sposób szczególny Stanisław S. Nicieja zasłużył na wyróżnienie za stworzenie tego cyklu, które byłoby ukonorowaniem wieloletniej pracy opartej na rzetelnej wiedzy historycznej, determinacji i konsekwencji działania. Można powiedzieć, że Tom XV Wilno jest dowodem Jego niezwykłej pasji, a nagroda od czytelników będzie dodatkowym impulsem do dalszej pracy.

Bardzo prosimy wszystkich, dla których ważna jest historia Polski, jej tradycja, a w szczególności tematyka kresowa o oddanie głosu na Autora Kresowej Atlantydy. Prosimy również o zainteresowanie Przyjaciół i Bliskich II KONKURSEM PORTRETY – ZŁOTA DWUDZIESTKA.

Link do wklejenia do przeglądarki

https://www.miesiecznik.krakow.pl/konkurs-portrety-2020/

Miesiecznik KRAKOW nr 02 2021 PORTRETY 1

 

 

KĄTSKI • SONATY FORTEPIANOWE • PARKITA

Antoni Kątski (1816–1899) – wybitny pianista (koncertował niemal w całej Europie, ale i w Stanach Zjednoczonych, Indiach, Australii, Nowej Zelandii, Chinach czy Japonii), płodny kompozytor (autor ponad 400 opusów) i pedagog, animator życia muzycznego, przedstawiciel muzycznie utalentowanej familii, artysta wielowymiarowy, cieszący się sławą i uznaniem w Europie, a który, pomimo ogromnego wpływu, jaki wywarł na rozwój kultury muzycznej XIX wieku, jest obecnie zupełnie zapomniany, zarówno w Polsce, jak i na świecie.
Znakomita pianistka młodej generacji, Anna Parkita, przybliża niniejszą płytą twórczość jednego z najważniejszych ambasadorów polskiej muzyki epoki romantyzmu. Przedstawione na płycie dwie sonaty fortepianowe (F-dur op. 156 i f-moll op. 310) są świadectwem gruntownego wykształcenia muzycznego i kunsztu kompozytorskiego Antoniego Kątskiego. Sonaty obfitują w najbardziej charakterystyczne cechy języka muzycznego kompozytora , jednocześnie zawierają cały wachlarz wyrazowy epoki, w której przyszło mu żyć.

DUX 1682             Total time: [58:42]


Antoni Kątski
I Sonata fortepianowa F-dur op. 156 (1852) Piano Sonata No. 1 in F major, Op. 156 (1852)
1. Allegro non troppo                  [11:35]
2. Minuetto. Allegro vivace            [5:26]
3. Adagio                                       [5:33]
4. Rondo. Allegretto non troppo    [8:12]

Antoni Kątski
II Sonata fortepianowa f-moll op. 310 (1881) Piano Sonata No. 2 in F minor, Op. 310 (1881)
5. Allegro moderato                                 [4:49]
6. Scherzo                                               [5:41]
7. Adagio                                                 [4:02]
8. Finale. Presto ed appassionato         [13:22]


Wykonawcy:
Anna Parkita /fortepian/

Papa się żeni - Premiera w rzeszowskiej „Olimpii”

            Z powodu pandemii trzeba było czekać rok, aby najnowsza premiera Rzeszowskiego Teatru Muzycznego „Olimpia” mogła się odbyć. Do trzech razy sztuka! Planowane dwa terminy – 8 marca i 30 listopada ub. roku nie doszły do skutku – aż wreszcie udało się! W sobotę 27 lutego 2021 roku w sali koncertowej Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego przy ul. Dąbrowskiego 83 rozbłysły światła ramp i wartko popłynęły ze sceny żartobliwe dialogi i nastrojowe piosenki rodem z dwudziestolecia międzywojennego.
             „Papa się żeni” – ta barwna komedia muzyczna oparta na polskim filmie z 1936 roku według scenariusza i w reżyserii Tomasza Dajewskiego, scenografii Marka Mikulskiego, zachwyciła rzeszowską publiczność. O czym rzecz cała? Oczywiście, o miłości! Sercowe rozterki gwiazdy rewii teatru „Olimpia” Miry Stelli, którą rewelacyjnie gra Sylwia Wojnar, wraz z jej dawnym kochankiem Viscontim, którego znakomicie kreuje Kamil Pękala, przeplatają się z uczuciami ich córki Lili, sympatycznie zagranej przez Beatę Kraskę i zakochanego w niej redaktora Murskiego, czyli Tomasza Furmana, który jest tak przekonujący, że zdobywa serce ukochanej. Całą akcję spektaklu ożywiają role: Jadzi, koleżanki Lili z pensji w żywym wykonaniu Dagmary Moskwy i Guwernantki o ciepłym głosie Moniki Adamiec, a także aktorów występujących gościnnie - zakochanego w Mirze Stelli Barona w kreacji Roberta Chodura i Garderobianego w spontanicznej kreacji Pawła Gładysia. Mnie przypadła rola Ralfiniego, który od czasu do czasu komentuje akcje dziejące się na scenie.
             Obok świetnej reżyserii i przekonującej scenografii nawiązującej do czarnobiałego przedwojennego filmu, sprawnie zmienianej przez samych aktorów, niewątpliwą zaletą spektaklu zrealizowanego trochę jakby z pogranicza musicalu, operetki czy kabaretu, jest muzyka, czyli dawne, przedwojenne piosenki w świeżych, świetnych interpretacjach aktorów-śpiewaków wspieranych przez klimatycznego pianistę Krzysztofa Mroziaka. Udało się przenieść do współczesności romantyczne, jakże śpiewne, pełne wyrazu, wzruszające i wiecznie oczekiwane przez publiczność takie małe arcydzieła, jak „Miłość ci wszystko wybaczy”, „Taka noc i walc i ty”, „Już nie mogę dłużej kryć”, „Co ja zrobię, że mnie się podobasz”, „Parlami d’amore, Mariù”, „Trudno”, „Nikt tylko ty”, „Pokochaj mnie”, „Bez śladu”, „Tylko ty”, „Każdemu wolno kochać”. Nie brakło żywych fokstrotów: „Ewelina”, „Już taki jestem zimny drań”, „Co bez miłości wart jest świat”.
             Najnowszą premierę rzeszowskiej „Olimpii” dofinansowało Miasto Rzeszów, jak zawsze sprawnie pomagała Estrada Rzeszowska, a stroje i rekwizyty pożyczył Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, za co składamy bardzo serdeczne podziękowanie.
             Spektakl trwający 100 min. pokazał ogromny potencjał artystyczny zespołu rzeszowskiej „Olimpii”, która wkroczyła już w czwarty rok swej działalności, a także ogromną pasję samych artystów, którzy – co tu ukrywać – realizują swoje marzenia, z niżej podpisanym włącznie.
             Już na tydzień przed spektaklem zabrakło biletów. Jak tylko warunki pozwolą, na pewno pokażemy spektakl szerszej publiczności. Tymczasem Miłym Melomanom i Przyjaciołom naszego Teatru życzymy dobrego zdrowia i wiosennych nastrojów!

                                                                                                                                                        Andrzej Szypuła

                                                                                                                              Papa

Fotografia aut. Shootit

Subskrybuj to źródło RSS