Zemsta nietoperza w Dębicy
Finał "Zemsty nietoperza" J. Straussa w Domu Kultury "Mors" w Dębicy fot. Dawid Pikor

Zemsta nietoperza w Dębicy

Ciągle jeszcze jestem pod wielkim wrażeniem spektaklu operetki „Zemsta nietoperza”Johanna Straussa II,  przygotowanego przez entuzjastów skupionych wokół Dębickiego Towarzystwa Muzyczno–Śpiewaczego, którego prezesem jest pan Paweł Adamek. Spektakle wystawiane są w Domu Kultury „Mors” w Dębicy. 6 maja byłam na czwartym przedstawieniu, a w Dębicy „Zemsta nietoperza” zostanie pokazana jeszcze dwukrotnie – 20 i 21 maja 2017r. Twórcy i wykonawcy dębickich spektakli mówią o sobie skromnie, że są amatorami, ale słuchając i oglądając przedstawienie, nie  odnosimy takiego wrażenia. Wręcz przeciwnie podziwiamy profesjonalizm osób, które przygotowały tak wspaniałe widowisko, oraz wszystkich wykonawców. Już samo wejście orkiestry jest inspirujące, a po świetnie wykonanej Uwerturze przez Orkiestrę Państwowej Szkoły Muzycznej w Dębicy pod batutą Pawła Adamka, czeka się na odsłonięcie kurtyny i I akt operetki, który rozgrywa się w willi bankiera Gabriela von Eisensteina i jest pełen zabawnych historii, które coraz bardziej komplikują się w akcie II – podczas balu u księcia Orlofsky’ego. Akt III rozgrywa się w więzieniu, w którym jest tylko jeden więzień, po kolei odwiedzają go główni bohaterowie, wszystkie intrygi wychodzą na jaw, ale wszystko kończy się dobrze i wszyscy są szczęśliwi. Wiele informacji o kompozytorze, historii operetki „Zemsta nietoperza”, treści dzieła, wykonawcach i sponsorach znajduje się w specjalnie wydanym programie.

6 maja „Zemsta nietoperza” została wystawiona w Domu Kultury „Mors” w Dębicy w następującej obsadzie: Rozalinda – Alicja Płonka ; Adela – Anita Maszczyk ; Gabriel von Eisenstein – Leopold Stawarz ; Frank – Maciej Gorczyczyński ; Gigi Orlofsky – Katarzyna Plewniak ; Alfred – Maciej Kucera ; Dr Falke – Tomasz Furman ; Dr Blind – Adam Pstrowski ; Ida – Sylwia Wojnar ; Frosch – Jakub Bulzak ; Iwan – Jan Maślanka.

Chórem Parafii Matki Bożej Anielskiej i Miłosierdzia Bożego w Dębicy oraz Mielecką Grupą Wokalną ; Baletem Dębickiego Towarzystwa Muzyczno-Śpiewaczego i Orkiestrą Państwowej Szkoły Muzycznej w Dębicy dyrygował Paweł Adamek , który na balu u księcia Orlofsky’ego, wystąpił także z powodzeniem w roli wodzireja i śpiewaka.

Kierownictwo muzyczne – Paweł Adamek ; Reżyseria i projekt scenografii – Jakub Bulzak ; Scenografia – Wacław Jałowiec ; Światło – Zdzisław Worek ; Kostiumy - Irena Lewicka ; Kierownik sceny - Jan Miller; Realizacja akustyczna – Sergiusz Smolnicki ; Prace stolarskie – Franciszek Wojciech Uryasz, Jan Kubik ; Inspicjentki – Lidia Kolbusz, Karolina Kwiatkowska, Anna Magdoń, Agnieszka Solecka.

Przed rozpoczęciem spektaklu 6 maja, rozmawiałam z dyrygentem i kierownikiem muzycznym „Zemsty nietoperza” Johanna Straussa II wystawianej w Dębicy - panem Pawłem Adamkiem

Zofia Stopińska : Wystawiane przez entuzjastów opery w Dębicy spektakle, cieszą się od samego początku ogromnym powodzeniem. Premiery zawsze odbywają się 3 maja, a pomysłodawcą i inicjatorem wszystkich wydarzeń jest pan Paweł Adamek – prezes Dębickiego Towarzystwa Muzyczno–Śpiewaczego. Zawsze także sprawuje Pan kierownictwo muzyczne i dyryguje spektaklami. Wszystko zaczęło się w roku rozpoczynającym nowe stulecie.

Paweł Adamek: To już osiemnasta przygotowana przez nas opera, a wszystko zaczęło się w 2000 roku, kiedy podjęliśmy decyzję, żeby uświetnić Rok Jubileuszowy i postanowiliśmy wystawić jakąś operę. Zadecydowaliśmy, że będzie to „Verbum nobile” – jednoaktówka Stanisława Moniuszki, głównie dlatego, że takie były nasze możliwości. Zaproszeni wykonawcy chętnie zgodzili się i pracowali wytrwale, dopisała także widownia i dlatego postanowiliśmy realizować inne dzieła Stanisława Moniuszki, a były to kolejno: „Flis”, „Halka”, „Straszny Dwór” i „Hrabina”.       „Krakowiaków i górali” wystawiliśmy z okazji wejścia Polski do Unii Europejskiej, ale sięgaliśmy także po dzieła z repertuaru światowego – jak : „Nabucco” , „Carmen”, „Traviata”, „Napój miłosny”, dwa lata temu wystawiliśmy „Wesele Figara” – Mozarta. Publiczność przychodząca na nasze spektakle zachęcała nas do dalszego działania, ale coraz to częściej słyszeliśmy prośby, aby zrobić coś wesołego, bo opery oparte są zwykle na dramatycznych librettach i kończą się tragicznie – przykładowo utonięciem Halki, śmiercią Traviaty, zamordowaniem Carmen. Trochę się bałem przygotowania czegoś wesołego, bo jest to o wiele trudniejsze do wykonania, wykonawcy muszą się wykazać o wiele większymi zdolnościami aktorskimi, jest dużo muzyki tanecznej w szybkich tempach, ale byliśmy gorąco namawiani, postanowiliśmy spróbować swoich sił i sięgnąć po najsłynniejszą operetkę jaką świat otrzymał od Jana Straussa – syna – „Zemstę nietoperza”. Mamy libretto tego dzieła w znakomitym tłumaczeniu Juliana Tuwima i postanowiliśmy  zmierzyć się z tym dziełem.  Pierwsze spektakle już się  odbyły i bardzo się publiczności podobały. My też jesteśmy zadowoleni, że bawimy tym razem widownię.

Z. S. : „Zemsta nietoperza” - podobnie jak poprzednie spektakle – została przygotowana przez dębickie środowisko muzyczne.

P. A. : Z tego najbardziej się cieszymy, że zapraszamy ludzi, nie na występ sławnych artystów na przykład z Teatru Narodowego, czy z innego  teatru operowego – tylko  wszystko tworzymy sami. Pracujemy nad tym prawie rok, bo już we wrześniu decydujemy co wystawimy i rozpoczynamy ćwiczenia. Regularnie ćwiczą chóry i orkiestra, a także soliści. Wiadomo, że partie solowe powierzamy osobom, które na co dzień mają do czynienia ze śpiewem i najczęściej są to studenci wydziałów wokalnych, oraz przyjaciele z Dębicy i z Tarnowa. Natomiast orkiestrę tworzą dzieci i młodzież Państwowej Szkoły Muzycznej w Dębicy. Chór tworzymy z chórów parafialnych, które na co dzień śpiewają w kościołach podczas różnych uroczystości. Dla potrzeb tegorocznej operetki stworzyliśmy swój balet i cała reszta – scenografia, kostiumy – zostały zrobione przez nas, bo Dębickie Towarzystwo Muzyczno–Śpiewacze, działa non profit. Wszyscy angażujemy się bezinteresownie – tutaj nie ma żadnych umów, każdy kto chce angażuje swoje siły i daje swój talent artystyczny – muzyczny czy plastyczny i tak powstają te dzieła, które pokazujemy w maju naszym mieszkańcom i a także ludziom, którzy do nas przyjeżdżają – siedzące obok nas osoby, to członkowie Towarzystwa Ziemi Mieleckiej, przyjechała wycieczka z Nowego Sącza, a na jutro zapowiedzieli się słuchacze Uniwersytetu Trzeciego Wieku z Jarosławia, oczekujemy gości z KUL-u, a byli już goście z Tarnowa. Nie tylko z Podkarpacia przyjeżdżają zainteresowani tym ewenementem na skalę ogólnopolską, bo nie ma gdzie indziej pełnowymiarowych spektakli operowych, w kostiumach, scenografii i w wykonaniu amatorów. Jesteśmy dumni z efektów naszej pracy.

Z. S. : Rozmawiałam nie tak dawno ze śpiewakami, którzy pracują w teatrach operowych – jak : Ewelina Szybilska, Kamil Pękala czy Łukasz Gaj. Wszyscy mówili, że w Dębicy stawiali pierwsze kroki i podkreślali fantastyczną atmosferę, która tutaj panowała, mówili jak ważne były te dębickie doświadczenia w późniejszej karierze zawodowej.

P. A. : Kamil Pękala śpiewa dzięki organizowanym w Dębicy spektaklom operowym. W pierwszej wystawianej przez nas operze „Verbum nobile” – Kamil grał na altówce w orkiestrze. Był wówczas uczniem Liceum Muzycznego w Rzeszowie w klasie altówki, a mieszkał w Dębicy.  Zdarzyło się, że niecałe dwa miesiące przed premierą, jeden ze studentów z Krakowa zrezygnował z występu, a śpiewał główną partię solową. Na próbie z orkiestrą powiedziałem – mamy problem, a młodzież z orkiestry podpowiedziała mi, aby Kami się nauczył tej partii. Poprosiłem Kamila, który odważnie powiedział „… niech Pan da nuty – spróbuję”. Okazało się, że w ciągu dwóch tygodni nauczył się roli Stanisława w „Verbum nobile”.  Zaprosił na jeden ze spektakli nauczycieli z Liceum Muzycznego i pani dyrektor, która była na przedstawieniu w Dębicy, zadecydowała, że szkoła zafunduje mu dodatkowo lekcje śpiewu solowego. Tak zaczęła się jego przygoda wokalna, bo podczas studiów w Akademii Muzycznej w Gdańsku studiował już na Wydziale Wokalno–Aktorskim. Dzisiaj jest śpiewakiem dzięki temu, że przez przypadek stanął na scenie w mojej pierwszej operze. Podobnie Łukasz Gaj, występował w Dębicy jako uczeń Szkoły Muzycznej II stopnia w Tarnowie w klasie śpiewu dr Alicji Płonki, śpiewał partie Antoniego we „Flisie” Stanisława Moniuszki. W następnych latach jego dziewczyna Ewelina, śpiewała u mnie w „Hrabinie” , a później w „Jawnucie”. Obydwoje ukończyli studia, poszli w świat, a dzisiaj śpiewają na scenach polskich oper, ale tutaj zaczynali.

Z. S. : Obydwoje uczyli się u dr Alicji Płonki z którą Pan współpracuje od lat.

P. A. : Pani Alicja Płonka nigdy nam nie odmawia wykonywania partii solowych, a także poleca swoich utalentowanych uczniów – Paweł Trojak śpiewał w „Weselu Figara” główną rolę, kolejny jej uczeń – Grzegorz Rubacha śpiewa w „Zemście nietoperza”, śpiewał Tomek Furman i wielu innych jej uczniów ze Szkoły Muzycznej w Tarnowie. Z Tarnowa do Dębicy nie jest daleko i wykorzystujemy to.

Z. S. : Czy łatwo jest przygotować chóry, które na co dzień śpiewają inny repertuar?

P. A. : Nie jest to proste. Trzeba naprawdę dużo ćwiczyć. Przede wszystkim trzeba się wszystkiego nauczyć na pamięć, bo przyzwyczajeni są do śpiewana z nut. W spektaklach operowych, czy operetkowych muszą na scenie nie tylko dobrze śpiewać, ale jeszcze się poruszać według wskazówek reżysera, a często także trzeba nawet zatańczyć jakiegoś walca. Są także ubrani w kostiumy, które nie zawsze pomagają, ale wszystkiego się nauczyli. Dzięki tym występom, do chórów garną się także młodzi ludzie, bo wiedzą, że w perspektywie jest wyjście na scenę – pokazanie się w innej roli.

Z. S. : Nie znam innego środowiska muzycznego, które – tak jak wy – własnymi siłami wystawia opery czy operetki.

P. A. : Dębica jest oddalona od większych ośrodków muzycznych – Rzeszowa, Tarnowa, czy Krakowa, gdzie są zawodowe placówki muzyczne. Kiedy przyjechałem do Dębicy w 1981 roku, coś chciałem robić w tym mieście, oprócz pracy zawodowej. Nie chodzę na ryby, nie chodzę na grzyby, pomyślałem o muzyce i dzięki ludziom, którzy mi to umożliwili – dyrektorowi Państwowej Szkoły Muzycznej, proboszczom w parafiach, którzy mi pozwolili przygotowywać chóry dla potrzeb opery, zorganizowałem zespół ludzi i namówiłem ich do tego typu przedsięwzięć. Na początku nie było to proste. Prawie wszyscy mówili: „… panie, daj pan spokój, z prostymi utworami mamy problemy, a pan nas chcesz do opery angażować”. Ale jak zobaczyli na czym to polega, ile później jest radości i satysfakcji, że oglądają i podziwiają ich całe rodziny, sąsiedzi, koledzy z pracy, czy ze szkoły – zorientowali się, że wcale nie taki diabeł straszny i przy regularnym uczestniczeniu w próbach można sobie ze wszystkim poradzić – to się okazało, że tak jak powiedzieliśmy na początku – minęło osiemnaście lat, a my dalej to robimy i chciałbym bardzo przynajmniej do dwudziestu lat doczekać. Za dwa lata będziemy mieli rok Moniuszkowski i moim marzeniem jest, na dwudziestolecie wystawić znowu „Verbum nobile” – Stanisława Moniuszki, czyli operę, którą zaczynaliśmy. Zrobimy to z pewnością na wyższym poziomie, bo mamy już wiele doświadczeń, mamy także już swoje zaplecze w postaci materiałów nutowych i niezbędnego sprzętu. Z roku na rok jesteśmy mądrzejsi i bogatsi.

Z. S. : Jesteście utalentowani, wiele czasu poświęcacie na przygotowanie spektakli,  występujecie bez honorariów, ale nic nie można zrobić bez pieniędzy.

P. A. : Na szczęście udało się przekonać do naszych inicjatyw władze Miasta i władze Powiatu Dębickiego. Jako Stowarzyszenie występujemy z ofertą do Miasta i dostajemy środki na scenografię, na kostiumy, na potrzebny sprzęt. Starostwo Powiatowe finansuje nam wyjazdy na zgrupowania, foldery i całą otoczkę reklamową, głównymi sponsorami Dębickiego Towarzystwa Muzyczno-Śpiewaczego są Dorota i Stefan Bieszczadowie, którzy wspierają nas przez cały czas i dzięki nim działamy. W przygotowaniu i realizacji tegorocznego przedsięwzięcia wsparło nas w różny sposób jeszcze wiele firm i instytucji. Wszystkim bardzo dziękujemy.

Z. S. : W maju odbywają się spektakle w Dębicy, a później?

P. A. :  Siedem spektakli będzie w sumie w Dębicy, a 3 czerwca jedziemy do Krosna.  W Dębicy zawsze było pięć przedstawień – w tym roku zwiększyliśmy do siedmiu i okazuje się, że w ciągu dwóch dni rozdałem prawie siedem tysięcy wejściówek. Tuż po wywieszeniu plakatów wejściówki natychmiast zostały rozdane. Proszę zwrócić uwagę – jest 17.10 – spektakl dopiero za 50 minut, a już widownia się zapełnia. W sali Domu Kultury „Mors” w Dębicy jest 856 miejsc i na każdym spektaklu wszystkie są zajęte. W Krośnie, jak już mówiłem, wystąpimy w Pałacu Polanka. Tam będzie występ plenerowy. Byliśmy dzisiaj obejrzeć ten przepiękny pałacyk z tarasem, tam w naturalnych warunkach będziemy wykonywali „Zemstę nietoperza”.

Z. S. : W poprzednich latach występowaliście w kilku innych miastach na Podkarpaciu.

P. A. : Tak. Jeździliśmy do Łańcuta, Jarosławia, Mielca, Nowego Sącza, Zawiercia. W tym roku w Łańcucie trwa remont Miejskiego Domu Kultury i nie możemy tam wystąpić, prawie wszyscy chętni z Mielca przyjeżdżają do Dębicy, bo tutaj występuje też Mielecka Grupa Wokalna, która wzięła około 400 wejściówek. W Mielcu scena jest za mała do potrzeb naszego przedstawienia. Te wyjazdy są  kosztowne i dużo więcej czasu trzeba na dostosowanie naszych dekoracji i całego spektaklu do nowych warunków.

Z. S. : Podkreślę jeszcze raz, że nie spotkałam się nigdzie w Polsce z tak wystawianymi operami, czy operetkami.

P. A. : Chcieliśmy w Dębicy zorganizować coś, czego w Polsce nie ma. Z Wydziału Kultury Urzędu Miasta padła propozycja zorganizowania festiwalu amatorskich zespołów, które wystawiają opery albo operetki. Pomysł wydawał się dobry. Szukano w wielu różnych ośrodkach kultury, ale nigdzie nie znaleziono takiego zespołu. Czasami studenci wystawiają jakieś opery w domach kultury, ale są to zwykle wykonania estradowe. Nie było kogo zaprosić na taki festiwal. Jak wystawialiśmy „Nabucco”, miałem przyjemność rozmawiać z panem Józefem Kańskim, który będąc na Muzycznym Festiwalu w Łańcucie, zobaczył nasz afisz a w Miejskim Domu Kultury otrzymał także folder i kontakt do mnie. W długiej rozmowie telefonicznej, opowiedziałem mu o naszej działalności i później ukazał się cały artykuł w „Ruchu Muzycznym”. Wyraził także swą radość, bo wydawało mu się, że w Polsce, opera powoli staje się gatunkiem wymierającym, ale skoro amatorzy z powodzeniem wystawiają opery, to nie jest tak źle. Pytałem wówczas pana Józefa Kańskiego, czy ktoś w Polsce działa na polu opery, podobnie jak my. Za dwa tygodnie oddzwonił i powiedział, że w Polsce nie słyszał o podobnych inicjatywach i wie o podobnych inicjatywach w jednym z miast we Francji. Czyli w Europie parają się amatorsko operą dwa miasta.

Z. S. : Czyli festiwal amatorskich teatrów operowych musiałby mieć zasięg światowy.

P. A. : Faktycznie, ale i tak nie moglibyśmy liczyć na wiele takich zespołów amatorskich.

Z. S. : Należy Pan do osób „pozytywnie zakręconych” i pewnie niewielu w Polsce, których pasją jest amatorski teatr operowy.

P. A. :  To jest moja pasja. Póki zdrowie dopisuje, to chęci są. Tak jak powiedziałem - w Dębicy trzeba coś po pracy robić, a ja to lubię. Wiele wyniosłem z domu rodzinnego, bo mój tato organizował kiedyś takie amatorskie przedsięwzięcia. Mam wiele osób, które razem ze mną uprawiają te „szaleństwa operowe” w Dębicy.

Z panem Pawłem Adamkiem rozmawiała Zofia Stopińska 6 maja 2017 r. w Domu Kultury „Mors” w Dębicy.