Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej - podsumowania i plany

        Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej zorganizowało w poniedziałek, 12 marca 2018 roku, w siedzibie Starostwa Powiatowego w Tarnowie konferencję prasową, podczas której zaprezentowany został nowy logotyp instytucji, omówione zostały najważniejsze przedsięwzięcia roku 2017 i plany na rok 2018.
Z dziennikarzami spotkali się Starosta Tarnowski Roman Łucarz i Dyrektor Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej Łukasz Gaj.
        Pan Roman ŁucarzStarosta Tarnowski przypomniał, że: „Od marca ubiegłego roku Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej jest współprowadzone przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, co przyczyniło się do tego, że ta instytucja jest bardziej znana w całej Polsce, bo znalazła się w elitarnej grupie 43 jednostek kultury z całej Polski, które są współprowadzone przez MKiDN. Również dofinansowanie podmiotowe, które Centrum Paderewskiego otrzymuje, przyczynia się do tego, że również propozycje dla melomanów, a także dla wielbicieli innych stylów muzyki, będą w tym roku na tyle atrakcyjne, że każdy znajdzie dla siebie coś interesującego.
        Również to, co robimy w Kąśnej Dolnej ostatnio, zasługuje na podkreślenie, bo oddaliśmy piękną drogę dojazdową, która dla mnie jest dziełem symbolicznym, bo wpisało się ono w obchody 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Jeden z mężów stanu, który miał tak duży wpływ na odzyskanie niepodległości, został uhonorowany piękną drogą dojazdową i możemy się tym dzisiaj pochwalić. Inne działania, które na terenie dawnej posiadłości Ignacego Jana Paderewskiego podejmujemy, to remont Domu Pracy Twórczej – elewacja, okna, dach. Będziemy też prowadzić inne inwestycje, aby ta jednostka stała się „perełką kulturalną” powiatu tarnowskiego”.
        Starosta Tarnowski podkreślił także wielki wkład pracy Dyrektora Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej, który nie tylko potrafi proponować i organizować ciekawe wydarzenia artystyczne, ale także jest dobrym gospodarzem – pisze ciągle nowe wnioski i stara się na różne sposoby, aby także otoczenie dworu ciągle piękniało.

        Pan Łukasz Gaj - dyrektor Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej, przede wszystkim mówił o wydarzeniach artystycznych zaplanowanych na 2018 rok, ale także krótko podsumował działalność placówki w 2017 roku, podkreślając: „Był to wyjątkowy rok, nie tylko dlatego, że podpisaliśmy umowę o współprowadzeniu Centrum przez Ministerstwo Kultury, choć to był pierwszy krok, a oprócz inwestycji wymienionych przez Pana Starostę, chcę dodać jeszcze dwie kolejne, bardzo ważne z punktu widzenia melomanów. Wykonanie klimatyzacji w Letniej Sali Koncertowej, która dzięki temu może powoli przekształcać się w całoroczną, bo ten system nie tylko pozwala schładzać, ale także ogrzewać w okresach jesienno-wiosennych tę salę. Dzięki temu Festiwal „Viva Polonia” możemy śmiało organizować w tej Sali. Drugą inwestycją jest kawiarnia „Maestro”, otwarta w ubiegłym roku podczas „Mistrzowskich Wieczorów w Kąśnej”. Działalność kawiarni wznowimy wraz z rozpoczęciem sezonu koncertowego i będzie ona czynna od 21 kwietnia, aż do 10 listopada, czyli do zakończenia sezonu koncertowego”.
W 2017 roku Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej zorganizowało 61 artystycznych przedsięwzięć, w których wystąpiło 694 artystów. Odwiedziło Centrum 17 tysięcy melomanów i osób, które chciały zwiedzić dwór i jego otoczenie. Ta liczba każdego roku jest większa.

        Później pan dyrektor Łukasz Gaj mówił o repertuarze, który został zaplanowany na 2018 rok z myślą o melomanach i wszystkich zwiedzających Centrum.
„Inauguracja sezonu artystycznego odbędzie się 21 kwietnia i wystąpi wówczas Mateusz Ziółko ze swoim zespołem. Jest to znakomity polski artysta, zwycięzca popularnego programu „The Voice of Poland” oraz zwycięzca konkursu „SuperDebiuty” w Opolu. W Kąśnej zaprezentuje się ze swoim autorskim programem, a także wykona covery muzyki światowej.

        W maju, po raz drugi, odbędą się „Warsztaty z Mistrzami – Tydzień Talentów”. Jest to festiwal przeniesiony z listopada na maj. 14 maja odbędzie się Recital Inauguracyjny znakomitej polskiej pianistki Beaty Bilińskiej. Artystka ta z wielkim powodzeniem występuje nie tylko w Polsce, ale także na świecie, Pani Beata Bilińska grać będzie utwory Mistrza Paderewskiego, a także poprowadzi lekcje z uczniami z naszych szkół muzycznych, którzy zakwalifikują się do udziału w Warsztatach.
W ramach „Tygodnia Talentów” 18 maja odbędzie się w Sali Lustrzanej w Tarnowie tradycyjny koncert zatytułowany „Tarnowskie Talenty”, podczas którego wystąpią wyróżnieni uczniowie tarnowskiej szkoły muzycznej.
20 maja, na zakończenie, wielka gratka dla melomanów, bo wystąpią wyśmienici, znani skrzypkowie Krzysztof Jakowicz i Jakub Jakowicz z towarzyszeniem pianisty Roberta Morawskiego. Ojciec z Synem wykonają m.in. najpopularniejsze duety skrzypcowe oraz poprowadzą warsztaty z młodymi adeptami sztuki wiolinistycznej.
Zaplanowaliśmy także, po raz pierwszy, zajęcia warsztatowe na puzonie.
Tak w ogólnym zarysie przedstawia się majowy „Tydzień Talentów”.

        W czerwcu odbędzie się IV Przegląd Pieśni Kresowej. Gościem honorowym oraz przewodniczącym jury tego konkursu będzie Krzesimir Dębski - znakomity, znany artysta, którego nie trzeba przedstawiać.
8 czerwca odbędą się prezentacje konkursowe i koncert laureatów. Tego dnia Krzesimir Dębski poprowadzi także wykład dla młodzieży, podczas którego będzie opowiadał o Wołyniu i o książce, którą napisał „Nie wszystko jest w porządku. Wołyń. Moja rodzinna historia”. Książka jest bardzo ciekawa i zachęcam do lektury.
9 czerwca, wraz z Anną Jurksztowicz i zespołem, Krzesimir Dębski w Sali Koncertowej Centrum Paderewskiego przedstawi swoje najbardziej znane kompozycje muzyki filmowej i rozrywkowej.
28 lipca zaplanowaliśmy koncert PIANO.PL” w wykonaniu Doroty Miśkiewicz, pianistów jazzowych Włodzimierza Nahornego, Marcina Wasilewskiego i Piotra Orzechowskiego oraz jednego z najwybitniejszych kwartetów smyczkowych – Atom String Quartet. Artyści wystąpią w Letniej Sali Koncertowej.

         Od 23 do 25 sierpnia odbędzie się XII Festiwal Muzyki Kameralnej „Bravo Maestro 2018”. Ten Festiwal jest doskonale znany naszym melomanom, a w tym roku program przedstawia się następująco:
23 sierpnia – George Bizet – opera „Carmen” w wersji koncertowej. Jest to jedna z najczęściej wykonywanych na scenach świata oper, a w Kąśnej Dolnej wystąpi czołówka polskich solistów.
24 sierpnia wystąpi Szymon Nehring – fortepian i Kwintet Śląskich Kameralistów, a w programie znajdzie się Koncert fortepianowy e-moll op. 11 Fryderyka Chopina. Ten koncert to wyraźny ukłon Centrum Paderewskiego w stronę obchodów 100 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Szymon Nehring należy do światowej czołówki pianistów młodego pokolenia. Jest jednym z najlepszych chopinistów. 21 lutego w 85-tą rocznicę ostatniego koncertu w Carnegie Hall Ignacego Jana Paderewskiego – Carnegie Hall zorganizowało koncert, w którym brał udział Szymon Nehring jako gość specjalny, ale podczas tego koncertu wystąpił również inny polski pianista – Marek Bracha, który wystąpił w Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej w ubiegłym roku. Bardzo się cieszę, że Szymon Nehring będzie koncertował w Centrum Paderewskiego.
25 sierpnia odbędzie się koncert zatytułowany „Maraton Niepodległy. 100 Lat Polskiej Muzyki”.
Wystąpi czołówka polskich solistów i kameralistów, a w programie znajdą się utwory skomponowane w czasie ostatnich 100 lat przez polskich kompozytorów. To kolejny ukłon w stronę 100 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości.

        W październiku zapraszamy na recital Piotra Machalicy pod tytułem „Mój ulubiony Młynarski”. Piotr Machalica przedstawi najpopularniejsze kompozycje Wojciecha Młynarskiego w swoich, bardzo ciekawych aranżacjach. Utwory okraszone będą różnymi anegdotami z życia tego legendarnego artysty.

        W listopadzie zaplanowaliśmy drugą odsłonę Festiwalu „Viva Polonia! Ku pokrzepieniu serc”. To będzie centrum obchodów 100 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości w Centrum Paderewskiego.
4 listopada, na inaugurację – Koncert Zespołu Pieśni i Tańca „ŚLĄSK” im. Stanisława Hadyny w programie patriotycznym.
10 listopada po raz pierwszy w Centrum Paderewskiego wystawiona zostanie opera „Manru” Ignacego Jana Paderewskiego. Jedyne polskie dzieło operowe, które zostało wystawione w Metropolitan Opera w Nowym Jorku. W Kąśnej Dolnej dzieło zostanie wykonane także w wersji koncertowej.
Pomiędzy 4 a 10 listopada będziemy prezentować spektakl dla młodzieży – podobnie jak w ubiegłym roku. W tym roku spektakl będzie poświęcony architektom Polski Niepodległej i kierujemy go do uczniów szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych”.

        Pan dyrektor Łukasz Gaj przedstawił w ogólnym zarysie artystyczne plany na bieżący rok. U góry strony zamieściłam nowe logo Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej. Znak identyfikujący tę instytucję zaprojektował tarnowski artysta-plastyk Piotr Barszczowski. Myślę, że ten logotyp Państwu także kojarzyć się będzie z klawiaturą fortepianu – instrumentem Ignacego Jana Paderewskiego, dworem i łąką przed dworem. Ruszy nowy system sprzedaży biletów, ma powstać także nowa strona internetowa Centrum Paderewskiego i wówczas także ruszy internetowa sprzedaż biletów. Organizatorzy przewidują, że wszystko zacznie działać w drugiej połowie tego roku. Kilka zmian zostało jeszcze zaplanowanych, aby poprawić komfort Sali Koncertowej, oraz w otaczającym dwór parku. Zarówno Starostwo Powiatowe, jak i Centrum Paderewskiego, które jest gospodarzem obiektu, pragną, aby jak najwięcej osób przyjeżdżało do Kąśnej Dolnej posłuchać muzyki, ale także odpocząć. Podobnie było w czasach, kiedy mieszkał w Kąśnej Dolnej Ignacy Jan Paderewski. Gościnność jego obejmowała także sąsiadów ze wsi, którzy często mieli sposobność przysłuchiwać się grze Mistrza, gdy ćwiczył na fortepianie wystawionym przed dworem. Tu także zorganizowane zostały wspólne z gospodarzami dożynki.
Warto śledzić kalendarz koncertowy Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej, bo jest on bardzo różnorodny i każdy znajdzie coś dla siebie.

Cieszę się, że losy zawiodły mnie do "Mazowsza"

        Drugi z cyklu siedmiu wielkich koncertów na 70 lat działalności instytucji kultury w Krośnie był podwójnie jubileuszowy, ponieważ występujący 9 marca 2018 roku Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca „Mazowsze” również świętuje 70-lecie swojego istnienia.
Koncert odbył się w Sali Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, a „Mazowsze” wystąpiło pod batutą swego dyrektora, Pana Jacka Bonieckiego, z którym mogłam porozmawiać po próbie.

        Zofia Stopińska: Panie dyrektorze, dzisiaj jubilaci goszczą u jubilatów.

        Jacek Boniecki: To piękne spotkanie, a o tych naszych jubileuszach dowiedziałem się niedawno. Tych zbieżności i ważnych dat jest sporo, a jeszcze obie instytucje biorą udział w obchodach 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę. Nie chcę przeceniać roli „Mazowsza”, bo szacownych instytucji kultury w Polsce jest sporo, ale „Mazowsze” jest w tym gronie wyjątkowe, bowiem postrzegane jest jako reprezentacja kultury polskiej, szczególnie poza naszą Ojczyzną.   Osoby, które przychodzą na nasze występy, wiele dowiadują się o naszym kraju, jego historii i kulturze. Dla licznie rozsianej po świecie Polonii nasze koncerty maja dodatkowo wymiar sentymentalny, ale dla publiczności innych krajów i kultur mają walor poznawczy. Po koncercie ta publiczność ma wyobrażenie, jak piękna, barwna i energetyczna, i różnorodna jest nasza kultura – szczególnie kultura ludowa, z której my czerpiemy przygotowując programy występów. Bogactwo naszej kultury ludowej jest ogromne, bo dawniej, nawet niezbyt odległe od siebie wioski, bardzo różniły się miejscowym folklorem: zwyczajami, strojami, często także instrumentarium było inne. To jest piękno naszej kultury ludowej, którą pieczołowicie kultywuje „Mazowsze”.
Często też dotykamy kultury dawnych granic Rzeczypospolitej. Niedługo będziemy występować w Wilnie na Litwie i też jedziemy tam z sentymentem. Nie ma to nic wspólnego ze stwarzaniem niepokojów, ale przecież kultury sąsiednich krajów także wzajemnie się przenikały. Łączy nas wspólna historia, a kultura dawnych Kresów polskich wiele do naszej kultury wniosła.

        Przeglądając przed południem Waszą stronę internetową, stwierdziłam, że Mazowsze to imperium – balet, chór, orkiestra i ogromna ekipa techniczna czuwająca nad tym, aby wszystko odbywało się sprawnie.

        Faktycznie, jest nas dużo, jak jeździmy w pełnym składzie, bo dzisiaj, z racji repertuaru i promocji naszej najnowszej płyty „Piosenki ludowe”, przyjechały tylko dwa zespoły – chór i orkiestra. Chcę zaznaczyć, że ta płyta jest to kompendium wiedzy o naszych mazowszańskich piosenkach, które ostatnio były utrwalane przez „Mazowsze” ponad 20 lat temu. Nagraliśmy 24 piosenki ludowe – najbardziej znane i lubiane, a zrobiliśmy to w tym roku jubileuszowym, żeby pokazać to bogactwo naszego regionu, które było gromadzone przez tyle lat.
Powracając do Pani stwierdzenia, chcę podkreślić, że mamy bardzo duży balet – drugi balet w Polsce, w którym tańczy ponad 60 osób, w chórze śpiewa 40 osób i 45 osób gra w orkiestrze. Potrzebnych jest nam wielu pracowników technicznych – garderobiane, pracownie krawieckie i konserwatorskie są niezbędne do funkcjonowania Zespołu. Mamy ogromne bogactwo kostiumów, bo ponad 4 tysiące, kilkaset par butów, czapki, chusty, czepce, wianki, pawie pióra, kwiaty i... warkocze. To wszystko znajduje się w kostiumerii „Mazowsza”.

        To wszystko gromadzone było przez lata.

        Od początku pieczę nad tym sprawowała pani Mira Zimińska-Sygietyńska, która czasami robiła pewne poprawki kolorystyczne, a także niektórych elementów strojów, stąd można powiedzieć, że to są raczej kostiumy sceniczne, ponieważ to, co pokazuje „Mazowsze” – jak wielokrotnie, zapowiadając ten zespół pan Bogusław Kaczyński podkreślał: „ Proszę Państwa! „Mazowsze” nie jest zespołem folklorystycznym, jest zespołem artystycznym, który na kanwie folkloru pokazuje pewna stylizację przystosowaną na sceny całego świata”. Takie było zamierzenie Miry, tak się też stało i tak chcemy to pielęgnować.

        Wasza oferta programowa jest bardzo bogata, bo są to między innymi: programy edukacyjne, muzyka klasyczna, nawet opera nie jest Wam obca. Pomyślałam, że duży wpływ na to bogactwo mają doświadczenia zdobyte przez Pana, bo przecież za kilka dni będzie Pan świętował 25-lecie działalności artystycznej. W tym czasie dyrygował Pan koncertami symfonicznymi, oratoryjnymi, prowadził Pan spektakle operowe, operetkowe i musicalowe, a ostatnio cały czas, talent i serce poświęca Pan „Mazowszu”.

        Udało mi się w ciągu tych 25 lat (chociaż, prawdę mówiąc, zacząłem dyrygować nieco wcześniej), przynajmniej „dotknąć”, jeżeli nie poznać, różnorodne formy muzyczne: symfoniczne, oratoryjne i teatralne. Wszystkie te doświadczenia bardzo mi się przydały, bo coraz częściej programy „Mazowsza” są właściwie spektaklami, chociaż odbywa się to często w formie koncertu.
Mira Zimińska-Sygietyńska zmarła w 1997 roku, a wówczas nikt jeszcze nie marzył o tym, że będzie sala widowiskowa w Otrębusach, czyli w Karolinie. Po prostu nie mogła realizować dużych form teatralnych z „Mazowszem”, bo nie miała na to miejsca. Dlatego zatrzymano się na formie koncertowej, chociaż Mira była „człowiekiem sceny” i myślała scenicznie, stąd ten program jest tak głęboko przemyślany i dopracowany pod każdym względem: choreografie (które rysowała), opracowania tekstów pieśni i inne szczegóły, którymi się zajmowała, to było wielopłaszczyznowe spojrzenie na teatr. Z pewnością Państwo nie wiecie, że Mira Zimińska-Sygietyńska zbierała instrumentarium do kapeli dworskiej, chcąc zrobić spektakl muzyczny. W różnych względów – pewnie również ideologicznych i czasowych, nie zrobiła tego, ale z pewnością też chciała rozszerzać formy występów.
My staramy się to teraz robić. Mamy tę operę – śpiewogrę „Krakowiacy i Górale” zrobioną w sposób mistrzowski i przemyślany, bo „Mazowsze” jest młode, a w przypadku opery musimy podołać nie tylko wykonaniu samej muzyki, ale przede wszystkim warstwy dramatycznej, bo nie posiadamy aktorów. Bardzo mądrze poprowadził to wszystko Andrzej Strzelecki, który jest wychowawcą pokoleń aktorskich, stąd jego praca z naszym zespołem dała wspaniały efekt. Dlatego mamy tę formę w repertuarze, a może wkrótce powstanie kolejna forma teatralna.

        Przed Wielkanocą będziecie występować z koncertami muzyki klasycznej, bo od kilku lat macie w repertuarze m.in. dzieła Wolfganga Amadeusz Mozarta – „Mszę Koronacyjną” i „Requiem”.

        Muzyka klasyczna daje nam kondycję artystyczną. Po wykonaniu utworów Mozarta koncerty z piosenkami ludowymi śpiewamy z zupełnie innym bagażem emocjonalnym, a przede wszystkim technicznym. To wspaniały trening rozwijający chór i orkiestrę. Orkiestra, która bardzo dobrze wykona muzykę klasyczną, zagra każdą muzykę i o to chodzi, żeby była bardzo elastyczna.
Najczęściej mamy do czynienia z wysublimowaną muzyka ludową, której partytury pisał porządny kompozytor Tadeusz Sygietyński – uczeń w Instytucie Muzycznym w Warszawie takich sław, jak Henryk Melcer, Zygmunt Noskowski i Zygmunt Statkowski, a później Lipsku m.in. Maxa Regera i w Wiedniu Arnolda Schönberga. Sygietyński otrzymał staranne wykształcenie i komponował początkowo muzyką symfoniczną, w latach 1923 – 26 pracował jako dyrygent w teatrach operowych w Grazu, Zagrzebiu i Lublanie, a w 1925 roku założył w Dubrowniku orkiestrę symfoniczną.
W partyturach, które tworzył dla „Mazowsza”, słychać wyraźnie, że wszystkie utwory są pisane na kanwie muzyki ludowej, ale bardzo sprawną i wysublimowaną ręką kompozytora klasycznego.
Jestem pewien, że gdyby Tadeusz Sygietyński żył dłużej (bo niestety z „Mazowszem” był tylko siedem lat), mielibyśmy nie tylko utwory symfonizujące, bo skomponowałby jeszcze inne formy na kanwie muzyki ludowej.

        Pod koniec marca „Mazowsze” ma zaplanowane koncerty muzyki klasycznej.

        Tak, wykonamy kilkakrotnie „Requiem” Mozarta – wspaniałe dzieło, dające możliwość artystycznego „wyżycia się” dla chóru, solistów i dla orkiestry. Niektórych dziwi, że osoby, które proponują to dzieło publiczności, zapraszają „Mazowsze”, bo wydaje się to trochę odległe, a jednak nasze wykonanie jest bardzo oryginalne, bo chór „Mazowsza” ma specyficzne brzmienie, lekkie, pastelowe, bardzo szlachetne, a w Mozarcie to brzmienie jest bardzo potrzebne. Bardzo chętnie wykonujemy to dzieło.

        Może użyję niezbyt pięknych słów mówiąc, że „Mazowsze” jest najlepszym polskim „towarem eksportowym”. Nie wiem tylko, czy to było i jest doceniane.

        W życiu każdego człowieka, w życiu zespołu, w życiu społeczeństwa są różne okresy. „Mazowsze” w czasie 70-ciu lat działalności „ocierało się” o różną rzeczywistość, nie tylko w Polsce, ale także w Europie i na świecie, postrzegania muzyki ludowej i kultury czy tożsamości. To wszystko faluje. Również zespół był różnie postrzegany. Przez długie lata „Mazowsze” prowadziła Mira Zimińska-Sygietyńska. Budziła respekt i podziw nie tylko wśród członków zespołu. Jak odeszła, straciliśmy osobę, która mocną ręką trzymała „Mazowsze”, mało tego, potrafiła udowadniać światu, że jest ono potrzebne, w różnych rzeczywistościach politycznych i gospodarczych. Była gwarantem istnienia Zespołu. Po jej śmierci niestety trochę się wszystko zachwiało.
Proszę sobie przypomnieć lata przemian gospodarczych w Polsce. Ja mam doświadczenia z tego okresu, bo jako młody człowiek – student Akademii Muzycznej w Gdańsku, zakładałem prywatną orkiestrę. Wielu ludzi zapragnęło się szybko wzbogacić, zmienić własną sytuację ekonomiczną. Rządzący naszym krajem także zaczęli się tym zajmować poważnie. Nastąpiło wówczas odejście od kultury, samorządy przestały dotować różne instytucje kulturalne, pogłębiając ich słabą kondycję. Najważniejsze były sprawy finansowe. „Mazowsze” także wówczas dostawało o wiele mniej środków i borykało się z ogromnymi trudnościami.
Teraz widzimy „światełko”, a może nawet „światło w tunelu”, co objawia się powrotem społeczeństwa do kultury, bo już trochę nasyciło się dobrami materialnymi. Ludzie mają już dosyć pogoni za polepszeniem własnego bytu, chcą coś zobaczyć, czegoś posłuchać, oderwać się, chcą harmonii w życiu. Nastąpił również zwrot do korzeni i także przy tej okazji do naszego Zespołu o wielkiej tradycji.
W ostatnich trzech latach otrzymaliśmy znaczącą pomoc od samorządu Województwa Mazowieckiego, co przekłada się na poważne środki finansowe. Od prawie roku mamy także współorganizatora – Ministra Kultury, który nadaje ten ton misyjny „Mazowszu” i wspomaga jego działalność na terenie kraju i także za granicą. Dlatego mamy zaplanowane występy poza granicami kraju.

        Jak tylko opublikowałam informację, wraz z pięknym plakatem, o koncercie w Krośnie, otrzymałam wiele pytań o nagrania. Wiem, że macie już nowe nagrania.

        To prawda i wszędzie, gdzie koncertujemy, mamy stoiska z płytami. Mamy także nową stronę internetową, zapraszam do zapoznania się z nią, bo znajdą tam Państwo także sklep internetowy i można tam także zakupić nasze płyty. Myślę, że w przyszłości, bo mamy takie zapotrzebowania, różne firmy będą dystrybuować nasze płyty. „Mazowsze” po raz pierwszy już nagrało dwie płyty w swojej siedzibie i jest ich producentem, i wydawcą. Mamy już możliwości realizacji świetnych nagrań.

        W Waszym kalendarzu zaplanowanych jest mnóstwo koncertów w kraju i za granicą, ale także zapraszacie do siebie – mało tego, osoby, które przyjadą na koncert, mogą u Was zostać.

        Mamy wspaniałe warunki. „Mazowsze” posiada 12 hektarów terenu, położonego w pięknym lesie w dawnym Karolinie. Jest tam słynny pałac karoliński, który już w tym roku będzie rewitalizowany i przez co najmniej dwa lata będzie wyłączony, a później powstanie tam Centrum Folkloru Polskiego. Odwiedzający to miejsce będą mieli możliwość spojrzenia na polski folklor, na jego cechy charakterystyczne, można będzie także poznać, jak na przestrzeni lat ten folklor został przeobrażony przez „Mazowsze”. To jest piękna inicjatywa i dziękujemy w tym miejscu Ministrowi Kultury, Samorządowi Województwa oraz za środki pozyskane z Unii Europejskiej, które pozwolą na rewitalizację i stworzenie stałej ekspozycji, prezentującej polski folklor widziany oczami zespołu „Mazowsze”.
Zapraszamy na koncerty do naszej siedziby. Mamy karczmę, mamy zaplecze noclegowe, piękny park i naszą salę koncertową.
Dzieci mogą uczestniczyć w koncertach edukacyjnych i warsztatach, które się odbywają przez cały tydzień, mogą przyjść na koncert całego zespołu „Mazowsze”.

        Z wielką pasją mówi Pan o „Mazowszu” i myślę, że jest Pan w nim zakochany, podobnie jak wielu Polaków.

        Tak, bo „Mazowsze” jest niezwykłe. Pracowałem w różnych instytucjach i nie umniejszam żadnej, bo kocham operę i muzykę symfoniczną, operetkę i teatr muzyczny. Prowadziłem bardzo dużo koncertów i spektakli różnego rodzaju. Twierdzę, że nasza siedziba jest miejscem szczególnym, a „Mazowsze” jest z wielkim pietyzmem postrzegane przez publiczność. To jest zjawisko – niebywałe, niepowtarzalne i niespotykane w żadnej innej instytucji. Cieszę się, że losy zawiodły mnie do „Mazowsza”. Jestem w tym zespole już pięć lat i jeszcze do tego, w dość niespodziewany sposób, zostałem „szefem” tej instytucji.

        Panią Mirę Zimińską-Sygietyńską i „Mazowsze” znał Pan od lat.

        Oczywiście. Spotkałem Panią Mirę w 1995 roku, kiedy byłem „szefem muzycznym” Teatru Muzycznego „Roma”, w którym zatrudnił mnie pan Bogusław Kaczyński i powiedział: „Jacusiu, poznasz na premierze „Carmen” Wielką Mirę”, i tak się stało. Wówczas, po premierze odbyło się spotkanie, podczas którego Pani Mira powiedziała: „Bardzo by mi się przydał taki dyrygent”.
W 1997 roku, kiedy „Mazowsze” było na 3-miesięcznym tournée – Mira umiera. Kto ją żegnał w imieniu Zespołu? – Bogusław Kaczyński i Jacek Boniecki, bo cały zespół koncertował w Stanach Zjednoczonych i nie można było tej trasy przerwać. To najlepsze dowody, że nie ma rzeczy przypadkowych. Trafiłem wreszcie do „Mazowsza” i mam nadzieję, że uda mi się temu zespołowi pomóc w wielu sprawach i pracować wytrwale, abyśmy przez cały czas byli na najwyższym poziomie.
Będziemy się starali zawsze, ale w roku jubileuszowym szczególnie pięknie grać dla publiczności.

         Bardzo Panu dziękuję za rozmowę i czas, który kosztem odpoczynku Pan mi poświęcił.

        Ja również dziękuję za spotkanie, bo dawno już nie mieliśmy okazji rozmawiać, a znamy się od wielu lat. Mogę chyba zdradzić, że w czasie całej mojej pracy zawodowej, która trwa już ćwierć wieku, spotykaliśmy się wielokrotnie przy okazji różnych koncertów i nasze rozmowy doskonale pamiętam.

Z Panem Jackiem Bonieckim – dyrektorem „Mazowsza” i znakomitym dyrygentem rozmawiała Zofia Stopińska 9 marca 2018 roku w Krośnie.

Pragnę jeszcze podkreślić, że koncert Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca "Mazowsze" w Krośnie był nadzwyczajny. Piękny śpiew Chóru i świetna gra Orkiestry oraz zaprezentowany repertuar, wynagrodziły nam brak baletu. "Mazowsze" promowało jadną ze swych najnowszych płyt zawierającej przepiękne piosenki mazowszańskie, które żespół ma w repertuarze od lat. Każda z nich była gorąco oklaskiwana.Dyrektor Jacek Boniecki pokazał, że nie tylko jest mistrzem batuty, ale także potrafi wspaniale poprowadzić koncert przybliżając publiczności historię, dorobek i aktualną działalność "Mazowsza". Bisy, gorące owacje na stojąco były najlepszym dowodem, że krośnieńska publiczność potrafo ocenić i docenić wielki kunszt żespołu. Opuszczeliśmy gościnne progi Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie oczarowani, z płytami, które będą nam ten wieczór przypominać.

Max Richter SLEEP

“TO MOJA OSOBISTA KOŁYSANKA DLA SZALONEGO ŚWIATA” - Max Richter
SLEEP
8-GODZINNY STREAMING !

Premiera już jutro!

“Wiele z tych utworów czaruje i koi, pozwalając naszym myślom swobodnie płynąć.
Gdy słuchamy tej muzyki, otaczający nas świat zdaje się mięknąć” Pitchfork

“Ta muzyka miękko i naturalnie wprowadza słuchaczy w trans. Nie da się przy niej nie odprężyć.”
Wall Street Journal

Album SLEEP został wydany w 2015 roku nakładem firmy Deutsche Grammophon, z miejsca spotykając się z entuzjastycznym przyjęciem zarówno krytyki, jak i fanów. Ośmiogodzinna wersja tego dzieła ma za zadanie ukoić słuchacza do snu. Napisane na fortepian, smyczki, instrumenty elektroniczne i głos ludzki dzieło jest „osobistą kołysanką”, którą Richter dedykuje “szalonemu światu”. Jak przyznaje sam kompozytor Sleep jest “manifestem wolniejszego tempa egzystencji”.

Richter jest uznanym kompozytorem muzyki baletowej, operowej i filmowej. Artysta stworzył między innymi: Three Worlds: Music from Woolf Works (dla Royal Ballet), ścieżki dźwiękowe do filmów: Hostiles (reż. Scott Coopera), Wyspa Tajemnic (Martin Scorsese), czy Walc z Baszirem (Ari Folman), oraz muzykę od seriali telewizyjnych Pozostawieni (HBO, reż. Damon Lindelof), czy Taboo Toma Hardy’ego, za którą otrzymał nominację do nagrody Emmy.

***

16 marca, z okazji Światowego Dnia Snu, ośmiogodzinna wersja SLEEP
zostanie po raz pierwszy udostępniona serwisom streamingowym.

Muzyki będzie można słuchać bez żadnych przerw, ani zakłóceń

Max Richter SLEEP

“TO MOJA OSOBISTA KOŁYSANKA DLA SZALONEGO ŚWIATA” - Max Richter
SLEEP
8-GODZINNY STREAMING !

Premiera już jutro!

Wiele z tych utworów czaruje i koi, pozwalając naszym myślom swobodnie płynąć.
Gdy słuchamy tej muzyki, otaczający nas świat zdaje się mięknąć” Pitchfork

“Ta muzyka miękko i naturalnie wprowadza słuchaczy w trans. Nie da się przy niej nie odprężyć.”
Wall Street Journal

Album SLEEP został wydany w 2015 roku nakładem firmy Deutsche Grammophon, z miejsca spotykając się z entuzjastycznym przyjęciem zarówno krytyki, jak i fanów. Ośmiogodzinna wersja tego dzieła ma za zadanie ukoić słuchacza do snu. Napisane na fortepian, smyczki, instrumenty elektroniczne i głos ludzki dzieło jest „osobistą kołysanką”, którą Richter dedykuje “szalonemu światu”. Jak przyznaje sam kompozytor Sleep jest “manifestem wolniejszego tempa egzystencji”.

Richter jest uznanym kompozytorem muzyki baletowej, operowej i filmowej. Artysta stworzył między innymi: Three Worlds: Music from Woolf Works (dla Royal Ballet), ścieżki dźwiękowe do filmów: Hostiles (reż. Scott Coopera), Wyspa Tajemnic (Martin Scorsese), czy Walc z Baszirem (Ari Folman), oraz muzykę od seriali telewizyjnych Pozostawieni (HBO, reż. Damon Lindelof), czy Taboo Toma Hardy’ego, za którą otrzymał nominację do nagrody Emmy.

 

16 marca, z okazji Światowego Dnia Snu, ośmiogodzinna wersja SLEEP
zostanie po raz pierwszy udostępniona serwisom streamingowym.

Muzyki będzie można słuchać bez żadnych przerw, ani zakłóceń.

KOCHAJ MNIE

Od początku było oczywiste, że chcemy śpiewać o miłości. O tym, co dla nas najważniejsze, co daje powód do życia, do budzenia się i zasypiania z radością - i tak oto powstała płyta wypełniona samymi przebojami - miłosnymi duetami operetkowymi. Nagrana z wielkim uczuciem przez osoby, które tą miłością żyją na co dzień: absolwentkę prestiżowego programu operowego w Yale School of Music Natalię Rubiś-Krzeszowiak (sopran) i jej męża Krystiana Krzeszowiaka (tenor). Kariera obojga Artystów rozwija się wspaniale, występują w najbardziej renomowanych salach, operach, z towarzyszeniem świetnych orkiestr i najbardziej znanych dyrygentów.
Wyjątkowy prezent, nie tylko na Walentynki - do słuchania przez okrągły rok...

CD DUX 1285Total time: [64:18]
Franz Lehár
Carewicz
1. Franz Lehár: Tylko Ciebie mam (Carewicz) [5:25]

Imre Kálmán
Księżniczka Czardasza
2. Imre Kálmán: Co się dzieje, oszaleję (Księżniczka Czardasza) [3:22]

Franz Lehár
Paganini
3. Franz Lehár: Nikt nikogo nigdy tak nie kochał (Paganini) [4:51]

Imre Kálmán
Księżniczka Czardasza
4. Imre Kálmán: Jakże mam Ci wytłumaczyć (Księżniczka Czardasza) [6:03]

Johann Strauss
Wiedeńska Krew
5. Johann Strauss II: Kto wiedeńską ma krew (Wiedeńska krew) [6:10]

Imre Kálmán
Hrabina Marica
6. Imre Kálmán: Ach! Jedź do Varażdin (Hrabina Marica) [3:59]
7. Imre Kálmán: Duet księżycowy (Hrabina Marica) [8:26]
8. Imre Kálmán: Chcę słodko marzyć (Hrabina Marica) [4:30]

Johann Strauss
Baron Cygański
9. Johann Strauss II: Kto ślub nam dał? (Baron Cygański) [5:06]

Imre Kálmán
Hrabina Marica
10. Imre Kálmán: Lekko, zwiewnie (Hrabina Marica) [3:02]

Imre Kálmán
Księżniczka Czardasza
11. Imre Kálmán: Tłumy fraków (Księżniczka Czardasza) [7:24]

Paul Abraham
Kwiat Hawaii
12. Paul Abraham: Chcę cały świat do nóg Ci rzucić (Kwiat Hawaii) [5:57]

Wykonawcy:
Orkiestra im. Johanna Straussa z Bydgoszczy
Krystian Krzeszowiak /tenor/
Marek Czekała /dyrygent/
Natalia Rubiś-Krzeszowiak /sopran/

DUX, DUX 1258, 2018

Reżyseria nagrania Tadeusz Mieczkowski, Klementyna Walczyna

Płytę poleca Państwa uwadze Anna Stopińska - Paja

 

CHARLES IVES - DANIEL BRYLEWSKI

Concord w Massachusetts - to amerykańskie miasto, które w XIX w. było przystanią dla myślicieli i działaczy, skupionych wokół nurtu transcendentalizmu, reprezentującego takie wartości, jak równość, niezależność i samodzielność. Do idei transcendentalistów nawiązywał w swej twórczości Charles Ives. Jego 4-częściowa II Sonata fortepianowa Concord, Mass. 1840-1860 poświęcona jest związanym z Concord "czterem mądrym ludziom" - ważnym przedstawicielom tego nurtu. Za życia Ives'a sonata uznawana była za niemal niewykonalną, rzadko rejestrowana, w Polsce została nagrana po raz pierwszy. Zadania tego podjął się pianista specjalizujący się w wykonawstwie muzyki XX i XXI w. Daniel Brylewski, laureat międzynarodowych konkursów muzyki współczesnej.

CD DUX 1313Total time: [53:56]
Charles Ives
Piano Sonata No. 2 - Concord Sonata
1. I Emerson [17:00]
2. II Hawthorne [12:40]
3. III The Alcotts [5:41]
4. IV Thoreau [13:10]
Wykonawcy:
Daniel Brylewski /fortepian/
Z udziałem:
Carolin Ralser - nr 4 /flet/
Pauliny Ryjak - nr 1 /altówka /

DUX 2018, DUX1313

Reżyseria nagrania Małgorzata Polańska , Marcin Guz

Płytę poleca Państwa uwadze Anna Stopińska - Paja

 

Bardzo lubię koncertować w Jarosławiu

         W sobotę 3 marca w Sali Koncertowej Zespołu Szkół Muzycznych w Jarosławiu, koncertem Orkiestry Kameralnej Fresco Sonare pod batutą Moniki Bachowskiej zostały zainaugurowane VII Dni Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej w Jarosławiu. Od początku impreza ta organizowana jest przez Centrum Kultury i Promocji w Jarosławiu. Zadaniem festiwalu jest promocja muzyki klasycznej i artystów wywodzących się z tego regionu, którzy realizuję się w tej dziedzinie muzyki.
Drugi koncert odbył się również Sali Koncertowej Zespołu Szkół Muzycznych, a jego główną bohaterką była pianistka Aleksandra Czerniecka – studentka Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, która do części drugiej wieczoru, zaprosiła Kwartet smyczkowy UMFC.
Ponieważ chciałam dłużej porozmawiać z panią Aleksandrą Czerniecką, umówiłyśmy się na spotkanie po próbie poprzedzającej koncert.

        Zofia Stopińska: Koncert odbywa się na terenie Szkoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina, która ma ponad 70-letnią tradycję i pewnie dlatego przygotowała Pani program złożony z utworów naszego największego kompozytora.

        Aleksandra Czerniecka: W tym roku przygotowałam program złożony wyłącznie z utworów Fryde-ryka Chopina. W pierwszej części zabrzmią utwory solowe – będą to dwa nokturny op.27 oraz Ballada g-moll op. 23, a w części drugiej zagram Koncert e-moll op. 11 razem z Kwartetem smyczkowym, który tworzą studenci mojej uczelni. Kwartet wystąpi w składzie: Emilia Łapko – I skrzypce, Sylwia Gołębiowska – II skrzypce, Marcin Studniarz – altówka, Aneta Stefańska – wiolonczela.

        Czy współpracuje Pani z tym Kwartetem, czy wystąpicie po raz pierwszy?

        To nasza nowa współpraca. Graliśmy po raz pierwszy na moim egzaminie, bo na koniec tego semestru przygotowałam Koncert e-moll Chopina i mając świadomość, że lepiej ten utwór brzmi, kiedy słychać różne barwy, a nie drugi fortepian, poprosiłam znajomy Kwartet aby zagrali ze mną i na szczęście się zgodzili.

        Coraz częściej słyszymy koncerty fortepianowe Chopina w kameralnym składzie, a trzeba podkreślić, że dla kameralistów pojedyncza obsada smyczków, jest wielkim wyzwaniem, bo każdy z nich odpowiada za siebie i musi pilnie słuchać kolegów i solisty.

        Tak, dla nich było to wyzwanie szczególne, ponieważ nigdy wcześniej nie towarzyszyli pianiście. Zazwyczaj grali utwory skomponowane na kwartet smyczkowy. Ponadto w utworach Fryderyka Chopina jest dużo rubat. Orkiestra zawsze gra na solistę, a w tym przypadku, gdy nie ma dyrygenta i tylko po części ja nim jestem i po części pierwsza skrzypaczka – jest to nie lada wyzwanie, aby wszystko razem stanowiło piękną całość.

        Kontakt wzrokowy musi zastąpić kontakt duchowy.

        Tak, ale ten kontakt duchowy jest dość trudny do uchwycenia.

        Jestem przekonana, że w czasach Fryderyka Chopina, solistom nie towarzyszyły tak liczne orkiestry, jak dzisiaj. To były niewielkie kameralne orkiestry.

        Zdecydowanie, nawet z listów Chopina możemy dowiedzieć się, że jednak częściej grywał z towarzyszeniem zespołów kameralnych i to właśnie z kwartetem, nawet nie z kwintetem – jak to dzisiaj często bywa. Wykonania z towarzyszeniem orkiestry miały rangę wydarzeń. Bardzo często Chopin nie grał też całego koncertu, tylko pierwszą część, albo trzecią, albo drugą i trzecią. Modne były wówczas koncerty składające się z wielu ogniw, podczas których występował nie tylko jeden solista.

        Jest Pani Jarosławianką – pamięta Pani, kiedy po raz pierwszy zagrała Pani w swoim mieście utwór Fryderyka Chopina?

        Pamiętam, że pierwszym utworem Chopina był walc – nie pamiętam dokładnie który. Uczyłam się tutaj grać na fortepianie w klasie pani Teresy Romanow – Rydzik i pamiętam, że niezwykle się ucieszyłam i skakałam z radości chwaląc się przed rodzicami - Mamo, Tato będę grała Chopina. Nie pamiętam natomiast, kiedy zagrałam pierwszy raz utwór Chopina publicznie.

        Czy sama Pani wybrała instrument, czy była to wspólna decyzja podjęta z rodzicami.

        Pewnie się Pani zdziwi, ale ja na początku wybrałam skrzypce i całe pół roku uczyłam się grać na tym instrumencie, aż rodzice stwierdzili, że to za trudny dla mnie instrument i ja się do tego nie nadaję. Nie wiedzieliśmy wówczas, jak bardzo trudne są pierwsze kroki na skrzypcach.
Mama podjęła decyzję, że spróbujemy na fortepianie. Muszę się także przyznać, że nie od razu dostałam się do Szkoły Muzycznej, bo dopiero za trzecim razem. Będąc dzieckiem miałam olbrzymie problemy ze śpiewaniem, ale kiedy w Ognisku Muzycznym trafiłam do pani Romanow, to po roku nauki zdałam egzamin na tyle dobrze, że dostałam się do Szkoły Muzycznej I stopnia. Na początku nie bardzo chciało mi się ćwiczyć. Chodziłam, bo to był obowiązek, coś innego i cieszyłam się, że uczę się grać na instrumencie. Prawdziwe zaangażowanie i zainteresowanie muzyką, przyszło dopiero w średniej szkole muzycznej – to był przełom drugiej i trzeciej klasy gimnazjum.

        Musiała Pani dokonać wyboru, że chce Pani kontynuować naukę w Szkole Muzycznej II stopnia.

        Tak, ale nie wiem czy był to przemyślany i świadomy wybór. Chciałam spróbować i zobaczyć co z tego wyjdzie. Myślę, że to była dobra decyzja, bo kiedy zaczęłam naukę, otworzyły mi się nowe perspektywy i inne podejście do muzyki. Muzyka zaczęła mnie interesować, a z czasem pochłaniać. Postanowiłam kontynuować tę drogę.

        Z pewnością mieli swój udział w tym rozwoju zainteresowań muzyką Pani nauczyciele.

        Na pewno, bo pomysł kontynuowania nauki w średniej szkole muzycznej, podsunęła mnie i rodzicom pani Romanow. Sama bym się pewnie nie zdecydowała.

        Uczęszczała Pani do Zespołu Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie.

        Tak, ukończyłam tę szkołę w klasie fortepianu dr Anety Tejchman.

        Poznałam Panią, jako uczennicę dr Tejchman, podczas Międzynarodowego Forum Pianistycznego „Bieszczady bez granic...” w Sanoku i już wówczas myślała Pani poważnie o zawodzie pianisty.

        Tak, to było już po pewnych doświadczeniach koncertowo-konkursowych i miałam już wtedy pewne wyobrażenie o zawodzie muzyka. Minęły od tego czasu dwa, może trzy lata i znowu wiele się zmieniło, bo moje podejście do wykonywania muzyki jest znów zupełnie inne - bogatsze w nowe doświadczenia i wiedzę.

        Ciągle przybywało doświadczeń konkursowych, koncertowych i kontaktów z pedagogami.

        Międzynarodowe Forum Pianistyczne w Sanoku miało duży wpływ na mój rozwój, nie tylko muzyczny. W Sanoku mogłam mieć kontakt z wybitnymi mistrzami. Wspomnę tylko kilku: prof. Andrzej Jasiński, prof. Michail Woskriesienski, Akiko Ebi, Eugen Indjic, Philippe Giusiano, Kevin Kenner – to są wielcy mistrzowie z którymi nie mamy na co dzień kontaktu i ciężko jest do nich trafić, bo wiele koncertują, a kursy z ich udziałem odbywają się zazwyczaj za granicą. Forum Pianistyczne w Sanoku jest miejscem, które skupia wybitnych pedagogów w czasie jednego tygodnia i daje możliwość uczenia się od nich, a także zaczerpnięcia inspiracji. Pedagogiem, który miał olbrzymi wpływ na moją osobowość artystyczną, ale również na to jakim jestem człowiekiem dzisiaj, jako pianistka i po prostu Ola, jest Pani Profesor Bronisława Kawalla-Ryszka. Miałam przyjemność wiele razy uczestniczyć w kursach mistrzowskich prowadzonych przez Panią Profesor i wspominam je zawsze jako czas intensywnego rozwoju - przede wszystkim artystycznego, ale zarazem ogólnego. Pani Profesor zawsze dba o to, by w byciu pianistą-muzykiem nie zapomnieć o byciu człowiekiem tak po prostu - by nie wieść życia tylko w tym jednym aspekcie.

        Forum trwa tylko tydzień i można spotkać się mistrzem na lekcjach dwa albo trzy razy, ale czasami te spotkania dają więcej niż dłuższy kontakt z innym nauczycielem.

        Zgadza się, bo jednak kiedy spotykamy się regularnie ze swoim nauczycielem, to ciągle w ten sam sposób są formułowane uwagi czy jakieś wskazówki, często już zamykamy się na te rzeczy i ciężko nam się odblokować, a kiedy ktoś innymi słowami powie być może to samo – to nagle coś u nas może zaskoczyć i zmienić podejście do wykonania utworu, czy postrzegania całej formy dzieła.

        W tym roku na zakończenie Forum otrzymała Pani nagrodę Prezesa Podkarpackiej Fundacji Rozwoju Kultury za najlepsze wykonanie koncertu fortepianowego, ale pamiętam, że w latach poprzednich otrzymywała Pani nagrody w postaci koncertów, które są chyba równie ważne, a może czasami ważniejsze od pieniędzy.

        Zgadza się otrzymywałam zaproszenia na koncerty: w Czerniowcach, we Lwowie, w ubiegłym roku, czy dwa lata temu dostałam zaproszenie na Festiwal – Konkurs w Druskiennikach. Było sporo możliwości koncertowania i to jest bardzo cenne. Każdy koncert jest nowym doświadczeniem estradowym, bo występujemy w salach o różnej akustyce, w różnych warunkach i za każdym razem przed nową publicznością. W przypadku nas pianistów instrument na jaki trafimy jest jedną wielką niewiadomą, niemniej im więcej mamy możliwości sprawdzić się w tych nieznanych warunkach o tyle bogatsi stajemy się w doświadczenie.

        Jest Pani laureatką konkursów krajowych i zagranicznych, które z nich dostarczyły Pani najwięcej doświadczeń.

        Niełatwe pytanie, jednym z ważniejszych dla mnie konkursów był na pewno Międzynarodowy Konkurs Chopinowski w Rzeszowie, bo konkurowałam z osobami, które były już znane i uznane w środowisku pianistycznym. To, że dałam z siebie wszystko i zostało to docenione przez jury w tamtym okresie bardzo podniosło mnie na duchu. Na pewno olbrzymi wpływ wywarł również pierwszy konkurs za granicą, czyli konkurs w Barletcie we Włoszech. Niemniej, każdy konkurs coś za sobą niesie, przede wszystkim wiele doświadczeń estradowych. Występ podczas konkursu i podczas koncertu – to są dwie różne rzeczy. Inna jest atmosfera i nasze nastawienie oraz publiczność. Podczas konkursów słuchają nas zwykle rodzice, nauczyciele, profesorowie i jurorzy. To jest środowisko profesjonalne, które zna się na muzyce i dokonuje oceny występów poszczególnych uczestników, stąd jest dużo większa presja. Podczas koncertu możemy pozwolić sobie na grę z większą swobodą, również interpretacyjną, a podczas występów konkursowych musimy się jednak trzymać pewnych reguł.

        Niewielu jest pianistów, którzy zrobili karierę bez stawania w szranki konkursowe.

        To są prawdziwi szczęśliwcy, którym się udaje robić karierę bez konkursów, ale to też jest trudne. Trzeba mieć szczęście i trafić na osoby, które docenią talent i umiejętności, a także znaleźć sponsorów.

        Pani miała szczęście kilka razy być stypendystką.

        Byłam stypendystką Prezesa Rady Ministrów i wielokrotnie otrzymywałam stypendium Marszałka Województwa Podkarpackiego i Prezydenta Miasta Rzeszowa, a także Fundacji Zielińskich. Byłam również uczestniczką programu Krajowego Funduszu na Rzecz Dzieci. W ubiegłym roku akademickim udało mi się także otrzymać Stypendium Rektora i ostatnio na Forum „Bieszczady bez granic...” - stypendium Dyrektora Instytutu Muzyki i Tańca pana Maksymiliana Bylickiego. Można w tym wypadku mówić o szczęściu.

        Korzysta Pani w pełni z oferty MFP w Sanoku, ale także stara się Pani współpracować z organizatorami, aby chociaż cząstkę tego Forum związaną z koncertami przenieść do Jarosławia.

        Owszem, już drugi rok prowadzę w Jarosławiu koncert z cyklu „Recitale Mistrzów”. W ubiegłym roku wystąpił z recitalem w Jarosławiu prof. Eugen Indjic, a w tym roku Kevin Kenner. Prowadząc te koncerty, pomagam organizatorom i jednocześnie zdobywam nowe doświadczenia estradowe, a możliwość przebywania z mistrzami.

        Te dodatkowe umiejętności estradowe bardzo się Pani przydadzą, bo coraz częściej wykonawcy spotykają się z sytuacją, kiedy trzeba w paru słowach przybliżyć wykonywane utwory, bo coraz to rzadziej są drukowane programy, a często prowadzą koncerty osoby, które nie mają gruntownej wiedzy muzycznej.

        To jest prawda, ja także zauważyłam, że publiczność lubi dowiedzieć się co nieco o kompozytorze i programie, który będzie wykonywany. To są ważne informacje, szczególnie dla słuchaczy, którzy nie są zaznajomieni z taką muzyką.
Nie jest łatwo zapowiadać i grać, ponieważ to rozprasza szczególnie grającego, kiedy program jest bardzo wymagający. Są to mimo wszystko dwie różne rzeczy, a skupienie nad wykonaniem jest kwestią najistotniejszą.

        Jest Pani w połowie studiów licencjackich na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie. Za pierwszym razem dostała się Pani na studia?

        Tak, zdawałam egzamin zaraz po zakończeniu nauki w Rzeszowie. Miałam jeszcze zdawać do Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, ale wcześniej dowiedziałam się, że zostałam przyjęta na studia w Warszawie i nie przystępowałam do egzaminów w Bydgoszczy.

        Studiuje Pani w klasie prof. Anny Jastrzębskiej – Quinn oraz asystentki Moniki Quinn. To był Pani wybór?

        Tak, to był mój wybór. Napisałam w podaniu, że chciałabym studiować pod kierunkiem Pani Profesor Jastrzębskiej-Quinn. Nie znałam dobrze Pani Profesor wcześniej, bo tylko raz udało nam się spotkać, ale miałam przeczucie, że to będzie dobry wybór. To faktycznie był „strzał w dziesiątkę”, bardzo się cieszę się, że mogę pracować pod kierunkiem tak wspaniałego pedagoga.

        Czy myśli Pani wyłącznie o pozostaniu solistką, czy też pracuje Pani także nad repertuarem kameralnym?

        Owszem, pracuję także nad repertuarem kameralnym, jestem także w klasie kameralistyki prof. Katarzyny Jankowskiej – Borzykowskiej. Obecnie gram w duetach ze skrzypaczką i altowiolistą. W przyszłym roku mam zamiar grać w większych składach. Wykonywanie muzyki kameralnej daje mi wiele satysfakcji, bo to bardzo przyjemna dziedzina muzyki. Trudno w tej chwili powiedzieć, czy będę solistką czy kameralistką, ale muzyka kameralna jest zawsze obecna w życiu pianisty.

        Pianista solista pracuje zawsze w samotności, a muzyka kameralna stwarza mu okazję połączenia pracy z życiem towarzyskim.

        To prawda, zupełnie inaczej pracuję kiedy ćwiczę sama, a inaczej, kiedy mamy próby z innym instrumentalistą. Możemy podyskutować o interpretacji utworu i porozmawiać na różne tematy. Na pewno we dwoje jest raźniej zarówno podczas prób, jak i na scenie.

        Rozmawiamy w Jarosławiu przed koncertem, dlatego zapytam jeszcze o koncertowe powroty do rodzinnego miasta. Zawsze na koncert przychodzą: bliższa i dalsza rodzina, koledzy, znajomi. Czy ich obecność to dodatkowy stres, czy wręcz przeciwnie, jest raźniej.

        Na pewno raźniej. Bardzo lubię wracać do Jarosławia i ogromnie się cieszę, kiedy otrzymuję zaproszenie zagrania tutaj koncertu. Kiedy wychodzę na scenę i widzę znajome twarze na widowni, czuję dodatkowe wsparcie i ciepło, lekka trema towarzyszy każdemu występowi, ale tutaj zawsze jest to ta pozytywna trema.

Z Aleksandrą Czerniecką – młodą utalentowana pianistką, Jarosławianką z urodzenia rozmawiała Zofia Stopińska 5 marca 2018 roku w Jarosławiu.

Szanowni Państwo! Pragnę poinformować, że koncert Aleksandry Czernieckiej i Kwartetu smyczkowego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie w składzie: Emilia Łapko – I skrzypce, Sylwia Gołębiowska – II skrzypce, Marcin Studniarz – altówka i Aneta Pawlak – wiolonczela, był wielkim wydarzeniem VII Dni Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej w Jarosławiu. Podczas tego wieczoru królowała wyłącznie muzyka Fryderyka Chopina. Bardzo interesująco przybliżył publiczności postać Fryderyka Chopina, utwory i wykonawców gospodarz wieczoru pan Bogusław Pawlak. Aleksandra Czerniecka uwiodła publiczność pięknymi kreacjami Nokturnów cis-moll i Des-dur z op. 27. Publiczność gorąco oklaskiwała wykonanie Ballady g-moll op. 23 a później z wielką uwagą i skupieniem wysłuchała Koncertu e-moll op. 11 podczas którego solistce towarzyszył Kwartet smyczkowy UMFC. Zarówno solistka, jak i towarzyszący jej muzycy grali wspaniale. Dlatego po zakończeniu utworu zerwała się burza oklasków a później wszyscy powstali z miejsc aby dodatkowo wyrazić swój entuzjazm. Podobnie było po wykonaniu na bis Walca a-moll op. pośmiertne. To był wspaniały wieczór, który na długo pozostanie w pamięci wszystkich, którzy w nim uczestniczyli.

Z Bogusławem Pawlakiem nie tylko o Marii Turzańskiej

        Gospodarzem koncertów, które odbyły się w ramach VII Dni Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej w Jarosławiu, był Pan Bogusław Pawlak, wicedyrektor Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Jarosławiu, teoretyk muzyki, kreator wielu działań kulturalnych w Jarosławiu, a przede wszystkim inicjator tego festiwalu i człowiek, który w sposób bardzo interesujący przybliża publiczności zarówno wykonawców, jak i utwory wypełniające programy koncertów. Podczas tegorocznej edycji była okazja do rozmowy z Panem Bogusławem Pawlakiem.

        Zofia Stopińska: Jest Pan „ojcem” tego Festiwalu organizowanego przez jarosławskie Centrum Kultury i Promocji. Myślę, że warto przypomnieć, jak narodziły się Dni Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej w Jarosławiu.

        Bogusław Pawlak: Myśl o powołaniu takiej imprezy pojawiła się z chwilą oddania do użytku Sali Koncertowej przy Szkole Muzycznej w Jarosławiu. Był to rok 2011. Pomyślałem, że skoro Sala Koncertowa jest tak dobrze wyposażona, mamy na estradzie fortepian Stanway’a, organy, dobre zaplecze, to powinna się tutaj odbywać cykliczna impreza artystyczna. Tak też się stało – w okolicach przełomu lutego i marca odbyły się pierwsze Dni, podczas których wystąpiło z recitalami trzech pianistów – m.in. pochodzący z Rzeszowa pan Piotr Kościk, który aktualnie z powodzeniem koncertuje w różnych krajach europejskich. Cały czas myślałem o przywołaniu z mroków historii postaci pani Marii Turzańskiej, która w okresie międzywojennym – od roku 1904 do wybuchu II wojny światowej, była założycielką Towarzystwa Muzycznego w Jarosławiu i przy tym Towarzystwie została powołana Koncesjonowana Szkoła Muzyczna, której została dyrektorem i ta szkoła istniała przez 35 lat. Trzeba także nadmienić, że nie była to tylko klasa fortepianu pani Marii Turzańskiej, ale w różnych okresach istnienia tej szkoły liczba nauczycieli była spora, bo kiedyś trafiłem na sprawozdanie z 1927 roku i wynikało z niego, że było kilku nauczycieli uczących: na fortepianie, na skrzypcach uczyła pani Helena Bochno, był przedmiot, który się wówczas nazywał solfeż. Przy Towarzystwie Muzycznym – także w różnych okresach działał chór i kwartet smyczkowy – co także wynika ze znalezionych przeze mnie notatek, bo nie zachowała się dokumentacja na temat tych wydarzeń.

        Pani Maria Turzańska mieszkała w Jarosławiu dość długo. Zachowały się jakieś pamiątki po tej artystce?

        Pani Maria Turzańska urodziła się w Berdiańsku nad Morzem Azowskim dokładnie 140 lat temu, bo w 1878 roku. W Jarosławiu znalazła się w roku 1900. Wiemy z różnych informacji, że wyszła za mąż za lekarza, który notabene nosił takie samo nazwisko jak ona. Zamieszkali w Jarosławiu przy ulicy Kościuszki. Jako małżeństwo wybudowali w Jarosławiu dom, co także wynika z notatek, na które natrafiłem, i od 1900 roku do śmierci (1957 rok) mieszkała w Jarosławiu.
Zapytała Pani o pamiątki i dokumenty. Niestety, materiały są niezwykle ubogie, żeby nie powiedzieć, że w ogóle ich nie ma. Dość długo mieszkał w Jarosławiu jej wnuk, który posiadał pewne dokumenty. Miałem okazję je oglądać, bo znałem tego pana osobiście. Widziałem na przykład dwie szarfy honorowe, które pani Maria Turzańska otrzymała od cara Rosji i od cesarza Franciszka Józefa, przed którymi koncertowała i w ten sposób wyrazili Jej szacunek oraz wdzięczność. Oglądałem także album, w którym było mnóstwo wycinków z niemieckojęzycznych gazet. Niestety, te materiały nie były i nie są dostępne. W tej chwili znajdują się u jego córki we Wrocławiu. Gdyby można było po nie sięgnąć i przetłumaczyć je, to dowiedzielibyśmy się o wielu faktach, których nie znamy.

        Słyszałam, że pani Maria Turzańska była uczennicą samego Teodora Leszetyckiego w Wiedniu.

        Owszem, wiemy z opowieści, że studiowała w Wiedniu u Teodora Leszetyckiego. Nie wiadomo natomiast, ile lat to trwało, czy ukończyła te studia? Wiemy też, że dużo wówczas koncertowała między innymi w Petersburgu, w Wiedniu i Budapeszcie. Jak twierdził wnuk pani Marii Turzańskiej, była podziwiana, a jej talent i umiejętności porównywano z Ignacym Janem Paderewskim. Niestety, nie ma to wszystko potwierdzenia w postaci dokumentów. Mówię to na podstawie jego przekazów, które publikowane były w jarosławskich gazetach.
Mam dowody na prężna działalność pani Marii Turzańskiej w Jarosławiu, mam dowody rodzinne, ponieważ moja mama (dzisiaj już 90-letnia pani), uczęszczała do tej przedwojennej szkoły na fortepian i ostatnie dwa lata przed wojną mamy brat uczęszczał do tej samej szkoły i uczył się grać na skrzypcach u wspomnianej pani Heleny Bochno. Mamy dokumenty w postaci świadectw. Wiadomo, że wybuch wojny zakończył działalność szkoły, natomiast z mamy wspomnień wynika, że w okresie okupacji uczęszczała do pani Turzańskiej na prywatne lekcje, ale nie były to systematyczne lekcje. Dzięki temu, że moja mama, od kiedy pamiętam, mówiła o tym, to postać i nazwisko pani Marii Turzańskiej nie było mi nigdy obce. Życie muzyczne było mi bliskie i może dlatego ja także chciałem uczyć się muzyki i ukończyłem wszystkie etapy kształcenia muzycznego.

        Wiadomo, gdzie szkoła kierowana przez panią Marię Turzańską miała siedzibę?

        Tak, trzeba w tym miejscu powiedzieć o kamienicy Attavantich w Jarosławiu. Ta kamienica Attavantich. ze słynną Salą Lustrzaną, która od kilku lat nosi imię pani Marii Turzańskiej – nawiasem mówiąc dzięki moim staraniom – była przed wojną siedzibą Towarzystwa Muzycznego i Szkoły Muzycznej. Większość działalności odbywała się w tej Sali. Jeżeli spojrzymy na archiwalne zdjęcia tego budynku z okresu międzywojennego, to na fasadzie, pomiędzy oknami pierwszego i drugiego piętra – był napis: Towarzystwo Muzyczne im. Fryderyka Chopina w Jarosławiu. To miejsce było od początku istnienia zorganizowanego szkolnictwa muzycznego – jego siedzibą. Moja mama potwierdza, że tam się odbywały lekcje, a w Sali Lustrzanej były organizowane popisy uczniów, które były bardzo ładnie opisywane w przedwojennych gazetach jarosławskich. To nie były tylko informacje o koncertach, ale także coś w rodzaju recenzji, w których występy poszczególnych wykonawców były przez dziennikarza komentowane. Teraz już nie pisze się recenzji, a ukazują się najwyżej sprawozdania, że coś się odbyło.
Istnieje również dokument, który otrzymała pani Maria Turzańska. Jest on w formie laurki – dosyć dużej, która ma format A3, na twardym kartonie, która została wykonana z okazji 25-lecia pracy pedagogicznej i pełnienia funkcji dyrektora Szkoły Muzycznej. Dokument ten znajduje się w jarosławskim muzeum. Wynika z niego, że praca pani Marii Turzańskiej była znana i bardzo ceniona.

        Jarosławski Festiwal im. Marii Turzańskiej rozwija się prężnie, a w ostatnich latach koncerty odbywają się w siedzibie Szkoły Muzycznej, która od tego roku jest już Zespołem Państwowych Szkół Muzycznych.

        Ten Festiwal organizuje Centrum Kultury i Promocji w Jarosławiu wraz ze Szkoła Muzyczną, która jest współorganizatorem. Różnie się to w poszczególnych latach układało. Organizatorzy chcieliby, aby chociaż jeden koncert podczas każdej edycji odbywał się w Sali Lustrzanej. Wszystko zależy od tego, jaki jest repertuar. Kwartet smyczkowy w Sali Lustrzanej brzmi idealnie. Gorzej jest, kiedy wykonawcom potrzebny jest fortepian, bo znajdujący się tam instrument nie nadaje się do gry. Miejsce zależy od repertuaru i wykonawców. Tak jak Pani powiedziała, w ubiegłym roku i w tym wszystkie koncerty odbywały się w budynku Szkoły Muzycznej ze względu na repertuar. W tym roku gościliśmy 25-osobową orkiestrę, był koncert fortepianowy, do koncertu pana Jacka Ścibora – Honorowego Obywatela Miasta Jarosławia, także potrzebny jest fortepian, a do finałowego koncertu w wykonaniu Waldemara Malickiego także potrzebny jest dobry fortepian – w tym roku wszystkie koncerty musiały się odbyć w Sali Koncertowej Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych.

        Myślę, że Dni Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej już na stałe wrosły w pejzaż Jarosławia i zaistniały w świadomości mieszkańców, że Festiwal będzie kontynuowany.

        Pan Waldemar Paluch - Burmistrz Miasta Jarosławia jest bardzo przychylny tej inicjatywie, czego dowodem jest fakt, że jest zawsze obecny na inauguracji i otwiera Festiwale. Mamy jego honorowy patronat. Jeżeli burmistrz nie może być na koncercie, to zawsze przychodzi któryś z zastępców. Władze cieszą się, że z tej mojej inicjatywy sprzed lat wyrosła impreza cykliczna na dobrym poziomie.
Chcę podkreślić, że od początku istnienia tego Festiwalu towarzyszy mi przeświadczenie, że poprzez osobę Marii Turzańskiej, która była nasza lokalną artystką i pedagogiem, czujemy zobowiązanie, aby w czasie tych dni pokazywać naszych lokalnych artystów – czyli wybitnych młodych ludzi, którzy rozpoczynali naukę w jarosławskiej Szkole Muzycznej, a obecnie studiują w Polsce lub za granicą, zapraszamy artystów zawodowych wywodzących się z tych stron, mających już duży dorobek. To jest nasz główny cel, że podczas tych Dni wykonawcami pewnej ilości koncertów są nasi rodzimi muzycy. Ten rok jest szczególny, bo mamy aż trzy koncerty naszych muzyków. Wiąże się to z obchodzonym w tym roku szkolnym jubileuszem 70-lecia Państwowej Szkoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Jarosławiu. Ten Festiwal jest jakby przedłużeniem koncertu absolwentów, który odbył się w październiku. Stąd głównymi bohaterami koncertów byli: pani Monika Bachowska, pani Aleksandra Czerniecka i pan Jacek Ścibor. Tylko pan Waldemar Malicki nie jest naszym absolwentem. Każdego roku zapraszamy i będziemy zapraszać świetnych artystów, którzy w Jarosławiu rozpoczynali naukę muzyki.

Z Panem Bogusławem Pawlakiem – pomysłodawcą i gospodarzem koncertów w ramach Dni Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej w Jarosławiu i wicedyrektorem Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Jarosławiu rozmawiała Zofia Stopińska 8 marca 2018 roku.

Akordeon to instrument przyszłości

        Z bardzo interesującym programem wystąpiła 9 marca 2018 roku Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Massimiliano Caldiego. Koncert rozpoczęła, ciesząca się zasłużoną popularnością, Uwertura do opery „Dwie chatki” Karola Kurpińskiego. Z tego samego okresu pochodzi piękna, lecz bardzo wymagająca kompozycja „La Mer” Claude’a Debussy’ego, która została wykonana w drugiej części wieczoru. Środkowe ogniwo stanowił Koncert na akordeon rosyjskiego kompozytora Albina Repnykova. Partie solowe w tym dziele wykonał wybitny polski akordeonista Klaudiusz Baran. Poprosiłam Artystę o spotkanie i mogliśmy się spotkać przed koncertem.

        Zofia Stopińska: Bardzo proszę o przybliżenie nam dzieła, które wykona Pan z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej, bo nie pamiętam, aby kiedykolwiek było ono w Rzeszowie wykonywane.

        Klaudiusz Baran: Prawdopodobnie po raz pierwszy zabrzmi w Rzeszowie Koncert nr 3 Albina Repnykova, rosyjskiego twórcy zmarłego w 2007 lub 2006 roku (dokładnie nie pamiętam). Miałem okazję poznać tego kompozytora osobiście, a nawet grać przed nim podczas festiwalu w Moskwie jego Sonatę. Bardzo cenię jego twórczość, która moim zdaniem nawiązuje stylistyką, formą, wyrazem do okresu szostakowiczowskiego, momentami utwór nawiązuje do Prokofiewa. Jest to dzieło monumentalne, jeśli chodzi o nasz instrument, skomponowane na dużą orkiestrę. Aby solowy akordeon przebił się przez ten wielki aparat wykonawczy, trzeba się trochę „namachać” miechem i pod względem kondycyjnym koncert jest wyczerpujący, natomiast muzyka jest piękna, głęboka, wzruszająca i rosyjska dusza jest w niej wyczuwalna. To jeden z moich ulubionych koncertów.

        Przed wykonaniem tego dzieła z orkiestrą musi Pan – podobnie jak organista, pomyśleć nad rejestracją.

        Tak, chociaż kompozytor zaproponował pewne rozwiązania już w partyturze i większość wykonawców z nich korzysta, bo utwór napisany jest z ogromną znajomością instrumentu, wykorzystujący wszelkie możliwości sonorystyczne współczesnego koncertowego akordeonu. Czasami ktoś, w zależności od instrumentu, na którym gra, jakieś małe modyfikacje wprowadza, natomiast zapis w partyturze zawiera intencje kompozytora i staramy się je realizować.

        Może jestem w błędzie, ale wydaje mi się, że utworów na akordeon i orkiestrę jest niewiele. Większość utworów na ten instrument to dzieła kameralne i solowe.

        Niestety, nie ma Pani racji. Tylko polskich koncertów na akordeon i orkiestrę jest ponad siedemdziesiąt. Jest to dość dokładnie policzone, bo jeden ze studentów pisał niedawno na ten temat pracę i sam byłem zaskoczony, że jest to tak pokaźna liczba. W ostatnim okresie mamy wprost erupcję tych kompozycji, bo w czasie ostatnich dziesięciu lat powstało ich ponad trzydzieści. To jest dużo, a już nie mówię, że sporo nowych kompozycji na akordeon pojawia się również na świecie. Wiele innych instrumentów nie może się pochwalić taką liczbą utworów. Wydaje mi się, że kompozytorzy znaleźli w akordeonie środek przekazu, który nie jest jeszcze tak wyeksploatowany, jak fortepian czy skrzypce. Twórcy szukają nowych brzmień, nowych wyzwań, nowego wyrazu, gdzie mogliby przekazać treści, które chcą w swoich kompozycjach zawrzeć i akordeon jest instrumentem, który jeszcze można na różne sposoby pokazać. Twierdzą, że ten „muzyczny kameleon” to „brakujące ogniwo” w instrumentarium orkiestrowym, jest szalenie mobilne poprzez ogromne możliwości dynamiczne, artykulacyjne – sumując jest to instrument przyszłości.

        Jest Pan uważany za mistrza w grze na bandoneonie – instrumencie pokrewnym akordeonowi, który prym wiedzie w formach kameralnych, chociaż utwory na orkiestrę i bandoneon są czasami także zamieszczane w programach koncertów.

        Bandoneon jest instrumentem kojarzonym najczęściej z tangiem, coraz częściej pojawia się także w muzyce współczesnej w formach kameralnych, chociaż są także utwory z orkiestra – między innymi Astora Piazzolli; Tres Tangos, Bandoneon Concerto, Koncert podwójny z gitarą i jest także polska kompozycja Edwarda Śliwińskiego – Memorabilia na bandoneon i orkiestrę smyczkową, którą miałem kiedyś przyjemność grać z Orkiestrą Smyczkową Amadeus pod batutą Agnieszki Duczmal, w Warszawie.

        Gra Pan na bandoneonie z wielkim zamiłowaniem.

        To prawda. Wszystkim się wydaje, że jest to instrument bardzo podobny do akordeonu, bo ma to samo źródło dźwięku, natomiast technika gry jest zupełnie inna i trzeba umieć się przestawić z jednego instrumentu na drugi. Nie są trafne porównania, że to jest tak samo, jak z fortepianu na klawesyn, czy ze skrzypiec na altówkę, bo chyba z akordeonu do bandoneonu jest o wiele dalej.

        Rozmawiamy w Rzeszowie, pewnie na koncert przyjedzie także sporo osób z Pana rodzinnego Przemyśla – może nawet przyjedzie pan Stanisław Kucab – Pana pierwszy Mistrz.

        Chciałbym bardzo, nawet zapraszałem Pana Stanisława. Od 2016 roku pełnię funkcję Rektora UMFC w Warszawie, co wiąże się z ogromem zajęć i nie mam wielu szans koncertować tak często, jak wcześniej, ale nie zawiesiłem całkiem działalności artystycznej.
Z Rzeszowem wiążą się bardzo miłe wspomnienia z wczesnej młodości, bo jako dziesięciolatek pierwsze laury konkursowe zdobyłem właśnie tutaj na Międzywojewódzkim Konkursie Akordeonowym, który był kwalifikacją do Konkursu Ogólnopolskiego i grałem wówczas w sali Filharmonii Rzeszowskiej jako laureat I nagrody podczas koncertu laureatów.
Wiele miłych wspomnień mam związanych z tą salą, bo tu, jako dziecko, rozpoczynałem artystyczną drogę, a teraz, będąc już profesjonalistą, występuję jako solista.

        W aktualnej notce biograficznej wspomina Pan jedynie o trzech konkursach, podczas których otrzymał Pan I nagrody: w Katowicach, w Castelfidardo i w Paryżu. Są to nagrody zdobyte w czasie studiów i po studiach, a przecież zwyciężył Pan w wielu innych konkursach akordeonowych.

        Tak, wymieniam jedynie zawodowe konkursy dla dojrzałych artystów, to młodzieżowe i dziecięce pozostały w pamięci, ale ten pierwszy konkurs w Rzeszowie, podczas którego otrzymałem I nagrodę, był dla mnie bardzo ważny, bo zachęcił mnie do dalszej pracy.

        Wspomniał Pan przed chwilą o ograniczeniu działalności artystycznej, ale nadal Pan sporo koncertuje.

        Działalność dydaktyczna i funkcja Rektora Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, którą mam teraz zaszczyt pełnić, wiąże się z wieloma obowiązkami, natomiast uważam, że Rektor uczelni artystycznej powinien swoją działalnością świadczyć o poziomie i renomie swojej placówki. Powinien dawać świadectwo, że to jest uczelnia na wysokim poziomie i dlatego dalej koncertuję, bo uważam, że należy cały czas pokazywać, iż jesteśmy aktywni i być wzorem dla naszych studentów, bo dzięki temu chcą u nas studiować.

        Niedawno Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie hucznie świętował i to była okazja do pokazania osiągnięć wielu pedagogów i wyróżniających się młodych ludzi związanych z tą Uczelnią.

        To jest w każdym roku akademickim bardzo uroczysty dzień. Wręczane są doktoraty, habilitacje, nagradzani są pedagodzy oraz wybitni studenci, wręczane są medale pamiątkowe i Grand Prix Rektora. Pokazujemy to, co mamy najlepszego i gromadzimy się po to, żeby wspólnie świętować.

        Nie tak dawno stawał Pan w szranki konkursowe, teraz jest Pan zapraszany do jury konkursów akordeonowych w Polsce i za granicą. Pewnie niedługo będzie Pan przez parę dni w Sanoku, a na początku grudnia przyjedzie Pan do Przemyśla.

        Tak, w Sanoku pod koniec kwietnia odbędą się XX Międzynarodowe Spotkania Akordeonowe i będą obchodzone bardzo uroczyście. Zostałem zaproszony do Jury, a oprócz tego będę też mógł się pojawić podczas wieczornego koncertu – właśnie z bandoneonem i wystąpię wspólnie z Tarnowskim Kwartetem Smyczkowym „Con Affetto” i zagramy utwory Astora Piazzolli. Organizatorzy poprosili mnie także o przygotowanie i moderowanie Sesji naukowej „100 lat akordeonistyki polskiej na tle akordeonistyki światowej”. Będę miał sporo pracy, ale bardzo się cieszę, że będę mógł uczestniczyć w tych Spotkaniach.
W grudniu przyjadę do Przemyśla na Międzynarodowy Festiwal Muzyki Akordeonowej. Jest jeszcze sporo czasu i nie znam wszystkich szczegółów, ale w kalendarzu mam już zarezerwowany czas, bo to moje rodzinne miasto i z chęcią tam wracam.

        Kończymy tę rozmowę z nadzieją, że wyjedzie Pan z Rzeszowa zadowolony ze współpracy z Orkiestrą Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej oraz z przyjęcia publiczności i niedługo zechce Pan przyjechać także do stolicy Podkarpacia.

        Współpraca z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej zawsze jest satysfakcjonująca i z przyjemnością do Rzeszowa przyjadę ponownie.

Z prof. dr hab. Klaudiuszem Baranem – akordeonistą, bandoneonistą, Rektorem Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie rozmawiała Zofia Stopińska 9 marca 2018 roku w Rzeszowie.

Z rękopisów Ojca Cherubina Pająka

        Wspólnie z dr Anną Marek-Kamińską chcemy Państwa poinformować, że już niedługo będzie dostępna nowa płyta zawierająca niepublikowane dotychczas utwory śp. ojca Cherubina Pająka.
Ojciec Julian Cherubin Pająk przez długie lata żył i działał w Rzeszowie. Przez wszystkich, którzy mieli szczęście go poznać i współpracować z nim, był podziwiany jako wyjątkowy człowiek o wielu talentach. Był kapłanem, pedagogiem, poetą i muzykiem, grał na organach, dyrygował i komponował. Ojciec Cherubin zmarł w 2006 roku.

        Zofia Stopińska: Niedawno dowiedziałam się, że płytę zawierającą niewielką część dorobku kompozytorskiego Ojca Cherubina Pająka przygotowuje Studenckie Koło Artystyczno-Naukowe Dyrygentury Chóralnej Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego, którego opiekunem naukowym jest dr Anna Marek-Kamińska. Jest to pierwsze takie wydawnictwo.

        Anna Marek-Kamińska: Sięgnęliśmy po utwory Ojca Cherubina Pająka, ponieważ nie było jeszcze takiej płyty, a jest tych utworów naprawdę bardzo dużo i szkoda byłoby, żeby ten dorobek przepadł. Niewiele utworów autorstwa Ojca Cherubina zostało wydanych, większość to rękopisy i trzeba zrobić wszystko, żeby one ujrzały światło dzienne. Z pewnością chętnie będą sięgać po te utwory chóry, bo są to inne, bardzo ciekawe opracowania, a poza tym jest to „Nasz Człowiek” i Artysta, który założył wiele chórów, pracował z nimi i tworzył dla nich bardzo oryginalne aranżacje lub komponował nowe utwory.

        Ojciec Cherubin Pająk był również poetą, ale do niewielu swoich wierszy skomponował muzykę.

        To prawda, ale w naszym wydawnictwie znalazły się wyłącznie utwory sakralne – są to znane pieśni zaaranżowane przez Ojca Cherubina, ale zamieściliśmy także jego kompozycje śpiewane przez chóry rzeszowskie. Najwięcej utworów Ojca Cherubina Pająka śpiewa Chór Bazyliki Ojców Bernardynów, bo były one tworzone dla nich.
Koło Studentów Dyrygentury Chóralnej Wydziału Muzyki UR postanowiło nagrać wybrane utwory w wykonaniu studentów i pod dyrekcją studentów. Ja tylko byłam opiekunem tego przedsięwzięcia, służyłam radą i pomocą, ale to jest Studenckie Koło i dlatego oni pracowali nad przygotowaniem, i interpretacją utworów, poświęcili wiele godzin, aby te utwory zabrzmiały jak najpiękniej.

        Proszę powiedzieć, czym kierowaliście się wybierając te, a nie inne utwory na pierwszą płytę.

        Wybraliśmy po dwa utwory z kalendarza liturgicznego, czyli mamy: dwie kolędy, dwie pieśni wiekopostne, dwie pieśni do Matki Bożej, jedna z nich to „Pieśń do Matki Bożej Rzeszowskiej”, skomponowana z myślą o słynącej z łask uzdrawiania Figurze znajdującej się w Bazylice Ojców Bernardynów, są także nagrania pieśni okolicznościowych i to jest tylko maleńka część tego, co jest w obszernych archiwach Chóru Bernardyńskiego.
To archiwum jest pięknie prowadzone. Wszystkie nuty są skatalogowane, niektóre już wydane. Czuwają nad spuścizną kompozytorską Ojca Cherubina Pająka odpowiedni ludzie, którzy są członkami Chóru. Rękopisy, szczególnie te bardziej zniszczone, są przepisywane. Na niektóre nuty trzeba spojrzeć fachowym okiem, bo były przepisywane przez osoby nie znające nut i można czasami znaleźć drobne błędy harmoniczne, ale starczy to tylko dokładnie sprawdzić.
Wspaniale by było, gdyby wszystko zostało wydane, bo wówczas każdy mógłby z tego korzystać.

        Może warto byłoby w przyszłości sięgnąć po inne, wartościowe i piękne kompozycje lub opracowania Ojca Cherubina Pająka, aby z czasem powstał cykl płyt.

        Oczywiście, mamy to na uwadze i jesteśmy pełni zapału, aby przybliżać te wartościowe utwory szerokiemu gronu miłośników muzyki chóralnej.
Na razie mamy wydany pierwszy krążek, który mamy już do dyspozycji i planujemy promocję. Na pierwszy koncert chcemy zaprosić wszystkie chóry lub organizacje, które były założone przez Ojca Cherubina Pająka. Z pewnością zaprosimy Chór przy Bazylice Ojców Bernardynów, Chór przy Studium Organistowskim, bo Ojciec Cherubin Pająk założył to Studium, oczywiście zaprosimy także Katedralny Chór Chłopięco-Męski „Pueri Cantores Resovienses” – także założony przez Ojca Cherubina Pająka.
Będą cztery zespoły prezentujące Jego twórczość i zaczynamy usilnie pracować nad repertuarem, a jednocześnie czekamy na koniec remontu wnętrza Bazyliki, żeby koncert odbył się w miejscu, gdzie żył i tworzył Ojciec Cherubin Pająk. Mamy nadzieję, że wszystko będzie gotowe na jesień tego roku.

        Szykujemy się na jesień, ale Studenckie Koło Artystyczno-Naukowe Dyrygentury Chóralnej Wydziału Muzyki UR działa prężnie i musicie planować wszystko z wielkim wyprzedzeniem.

        Tak, chcę w tym miejscu podkreślić, że zaangażowanie studentów jest wielkie, czasami trzeba im wskazać pewne drogi, ale całą pracę wykonują oni – szukają różnych interesujących tematów i powstają projekty, które zainteresują później nie tylko studentów, ale także odbiorów.
Nie zajmujemy się wyłącznie kompozytorami, mamy kilka nurtów działalności – organizowaliśmy konferencję i tutaj Patrycja Łyczko (były prezes), rewelacyjnie się sprawdziła w swoich działaniach, teraz mamy płytę. Rzadko się zdarza, aby tak młode Koło, bo działające dopiero ponad rok, już się mogło pochwalić namacalnymi rezultatami, które dają studentom dużo satysfakcji, doświadczenia i pracy, a także poznają historię naszego regionu i miasta.
Serdecznie im gratuluję realizacji swoich pasji, które wymagały wielu godzin dodatkowej pracy, bo musieli spotykać się po zajęciach i nie ma żadnej możliwości, aby wpisać im za to ocenę do indeksu. Jak już powiedziałam, Koło przygotowuje koncerty, podczas których będziemy promować płytę „Cherubin”.
Drugim zespołem, który udostępniał nam nuty i czuwa nad spuścizną Ojca Cherubina Pająka, jest Chór Mieszany przy Bazylice OO. Bernardynów w Rzeszowie.

        Pani ten zespół od niedawna prowadzi i otacza opieką artystyczną.

        Jak przejęłam ten Chór, było 9 osób, a obecnie mamy 43 – rozrósł się niesamowicie, z czego bardzo się cieszymy i przyjmujemy z otwartymi rękami, a szczególnie czekamy na mężczyzn. Chór spotyka się na próbach raz lub dwa razy w tygodniu, pracujemy wytrwale i bierzemy na razie udział w uroczystościach odbywających się w Bazylice OO. Bernardynów w Rzeszowie. Pamiętamy szczególnie o osobach, które współpracowały z Ojcem Cherubinem Pająkiem, a teraz nadal śpiewają w chórze. Chociaż mają już piękny wiek, dają swój czas i doświadczenie, i wiedzę. To oni najwięcej wiedzą o działalności Ojca Cherubina i o jego twórczości. Planujemy, że Chór w tym roku weźmie udział w Festiwalu „Cantate Deo”. Przygotowujemy się także do kilku wyjazdów – będziemy m.in. śpiewać w Leżajsku. Chór zaczął żyć, a jego serce bije coraz mocniej. To wielka radość. Wszyscy pracujemy, aby ciągle podnosić poprzeczkę, a wspierani jesteśmy dodatkowo wielką życzliwością Ojca Rafała Klimasa, który bardzo się naszą działalnością interesuje. Jeszcze raz zapraszam wszystkich chętnych w szeregi Chóru Mieszanego przy Bazylice OO. Bernardynów w Rzeszowie, którego założycielem był Ojciec Cherubin Pająk.

        Życzę sukcesów Chórowi, o których z pewnością Państwa poinformujemy, czekamy także na koncerty promocyjne krążka „Cherubin”, nad którym pracował Zespół Studenckiego Koła Artystyczno-Naukowego Dyrygentury Chóralnej Wydziału Muzyki UR, który tworzyli: Patrycja Łyczko, Danuta Śliwa, Dagmara Moskwa, Izabela Piersiak, Karolina Potoczna, Monika Jabłońska, Natalia Staroń, Dorota Ochmańska, Paweł Józefowicz, Bartosz Tarnawski, Łukasz Kobiałka, Dominik Kłęk, Jakub Orzechowski. Opieką artystyczną objęła całość dr Anna Marek-Kamińska.

Nagranie płyty zrealizowano dzięki finansowej dotacji i uprzejmości Władz Uniwersytetu Rzeszowskiego.

 

Z dr Anną Marek-Kamińską - pracownikiem Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego, dyrektorem Studium Muzyki Liturgicznej i dyrygentem Chóru Mieszanego Bazyliki OO Bernardynów w Rzeszowie rozmawiała Zofia Stopińska 1 marca 2018 roku w Rzeszowie.

 

Subskrybuj to źródło RSS