Gabriela Gołaszewska: "Występując chcemy przynosić radość publiczności"
Gabriela Gołaszewska - sopran fot. arch. artysty

Gabriela Gołaszewska: "Występując chcemy przynosić radość publiczności"

             Podczas 60. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie mogłam się spotkać z panią Gabriela Gołaszewską, młodą, ale już utytułowaną sopranistką. Rozmawiałyśmy po bardzo udanym spektaklu opery „ La forza del merito” Marcella di Capua, który odbył się w Filharmonii Podkarpackiej 25 czerwca 2021 roku. Jest to jedna z ostatnich oper Marcella di Capua, który za życia cieszył się znacznym rozgłosem i był we Włoszech ważną postacią teatru operowego doby klasycyzmu. W 1778 roku wstąpił na służbę księżnej Izabeli z Czartoryskich Lubomirskiej, został nadwornym kapelmistrzem w Łańcucie i przez ponad dwie dekady kształtował życie muzyczne dworu, ale także na jego potrzeby wiele komponował. Opera „La forza del merito” powstała w 1807 roku na okoliczność zaślubin Henryka Lubomirskiego, który był ulubieńcem księżnej Izabeli z Czartoryskich Lubomirskiej.
             Gabriela Gołaszewska wystąpiła jako Galatea, główna postać w tej operze i zachwyciła publiczność pięknym śpiewem i grą aktorską.
Moja rozmówczyni z wyróżnieniem ukończyła studia na Wydziale Wokalno-Aktorskim Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie śpiewu solowego prof. Jolanty Janucik. Jest laureatką I nagrody w XVIII Międzynarodowym Konkursie Sztuki Wokalnej im. Ady Sari w Nowym Sączu oraz kilku nagród specjalnych. Otrzymała nagrodę im. Jana Kiepury w kategorii „Najlepsza śpiewaczka operowa” za rok 2020. Również od 2019 roku solistka Opery Śląskiej w Bytomiu.

             Została Pani zaproszona do wykonania jednej z głównych partii w operze „La forza del merito” Marcella di Capua. Jest to pierwszy pełny spektakl tego dzieła i trzeba było nauczyć się swojej partii na potrzeby Festiwalu.
              - To prawda. Otrzymałam zaproszenie od Jacka Brzoznowskiego do udziału w tym spektaklu i bardzo się cieszę, że mogłam uczestniczyć w tym wydarzeniu. Był to także pierwszy mój występ w tym słynnym Festiwalu oraz w Filharmonii Podkarpackiej.

             Do tej pory występowała Pani w różnych znanych operach, a tym razem śpiewała Pani w pierwszym pełnym spektaklu nieznanej opery.
              - Dodam jeszcze, że do tej pory nie miałam przyjemności wykonywać utworów tego kompozytora. Owszem, występowałam w operach Mozarta i innych twórców z tego okresu, ale po raz pierwszy brałam udział w operze wymagającej tak niewielkiej obsady. Było to dla mnie duże wyzwanie i bardzo ciekawe doświadczenie.

             Chyba niezbyt często uczy się Pani całego dzieła na jedno wykonanie.
              - Czasami tak się zdarza, ale wolę tego unikać. Jak otrzymałam zaproszenie od Jacka, to stwierdziłam, że będzie dobra atmosfera podczas pracy i przygotujemy nigdy nie wykonywany spektakl, który spodoba się publiczności i praca, którą włożyliśmy w wykonanie tej opery zostanie doceniona przez publiczność.

             Był czas na zwiedzenie Muzeum – Zamku w Łańcucie? Jest to przecież miejsca gdzie ta opera powstała i po raz pierwszy została wykonana.
              - Cudownie by było gdybyśmy mogli tam wystąpić, bo wiele słyszałam o tym pięknym miejscu. Może jeszcze kiedyś będzie taka okazja. Tym razem cały czas przeznaczyć trzeba było na przygotowanie spektaklu. Przez pięć dni byliśmy wszyscy razem i musieliśmy wszystko przygotować na najwyższym poziomie.

             Rozpoczęła Pani karierę artystyczną niedawno. Myślę, że wielkie znaczenie miał udział w XVIII Międzynarodowym Konkursie Sztuki Wokalnej im. Ady Sari w Nowym Sączu, gdzie otrzymała Pani I nagrodę..
              - Dokładnie w grudniu 2018 roku wystąpiłam po raz pierwszy w Operze Bałtyckiej i przy moim debiucie operowym poznałam Jacka Brzoznowskiego. Śpiewałam tam partie Kunegundy w „Kandydzie” Leonarda Bersteina.
              Wspomniany przez panią konkurs odbył się w maju 2019 roku i po tym konkursie otrzymałam propozycję udziału w koncercie kończącym sezon w Operze Śląskiej. To była część nagrody przyznanej podczas konkursu przez pana Łukasza Goika, dyrektora Opery Śląskiej. Drugą częścią był udział w spektaklu opery „Napój miłosny” Gaetano Donizettiego, podczas którego wystąpiłam w roli Adiny.

              Miałam przyjemność być na tym wydarzeniu i zachwycać się wraz z pozostałymi osobami na widowni Pani śpiewem i grą aktorską. To był bardzo udany początek współpracy z Operą Śląską.
               - To prawda, ale chcę jeszcze podkreślić, że konkursy są świetną szansą dla młodych śpiewaków i ułatwiają początek kariery. Teraz także planuję udział w kilku konkursach. Nie chcę na razie zdradzać szczegółów, ale obiecuję, że z wyprzedzeniem będę informować. Mam nadzieję, że podczas tych konkursów będę także miała szanse poznać wielu ciekawych ludzi, którzy zaproszą mnie na przesłuchania do ciekawych spektakli operowych.

              Często się zdarza, że nagrody finansowe mniej znaczą w karierze uczestnika od nagród specjalnych, które wiążą się z zaproszeniami na koncerty i spektakle.
               - Czasami warto uczestniczyć w międzynarodowych konkursach dlatego, że w jury zasiadają wielkie, bardzo ciekawe osobowości, a także przyjeżdżają posłuchać występów uczestników dyrektorzy teatrów operowych i agencji artystycznych z wielu krajów na świecie. Konkurs można potraktować jako przesłuchanie i szansę zaśpiewania w dużych teatrach operowych.

              Jest Pani nadal etatową solistką Opery Śląskiej i często jest tam Pani angażowana do wykonywania pierwszoplanowych ról.
               - To prawda, we wrześniu 2019 roku śpiewałam w „Strasznym dworze” Stanisława Moniuszki, a w grudniu wystąpiłam w premierze „Napoju miłosnego” Gaetano Donizettiego.
Później zaczęła się pandemia i dużo spektakli oraz koncertów zostało odwołanych, ale dyrektor Łukasz Goik zdecydował się we wrześniu 2020 roku na premierę spektaklu „Callas. Master Class” Terrence’a McNally i miałam okazję wystąpić w dramatycznej roli jako Sophie de Palma u boku Joanny Kściuczyk-Jędrusik, która jest nie tylko wspaniałą śpiewaczką, ale także wspaniałą aktorką. Dla pozostałych śpiewaków występ z nią był wielkim wyzwaniem. Taka szansa zdarza się bardzo rzadko i była to bardzo ciekawa przygoda dla wszystkich.

              W dzisiejszych czasach od śpiewaków operowych wymaga się bardzo dużo. Nie wystarczy mieć piękny głos i opanować perfekcyjnie technikę śpiewu, ale liczą się także umiejętności aktorskie i bardzo często sprawność fizyczna jest potrzebna.
               - Ma pani rację. Bardzo ciekawym doświadczeniem była dla mnie „Łucja z Lammermoor” Gaetano Donizettiego. Śpiewałam wtedy partie Łucji i debiutowałam w tej roli.
Spektakl odbył się podczas pandemii i premiera transmitowana była online. Było to bardzo trudne doświadczenie, bo graliśmy ten spektakl przy pustej widowni.
Dlatego bardzo się cieszę, że możemy grać już dla publiczności, która nas słucha. Występując chcemy przynosić radość publiczności.

              Byłam przekonana, że w teatrach operowych podczas spektakli wszystkie światła na widowni są wygaszone i nie wykonawcy nie widzą publiczności.
               - Rzeczywiście widać zazwyczaj tylko pierwszy rząd, ale słuchać oddechy, pojawiają się brawa. Podczas pandemii tęskniłam nawet za kaszlącymi osobami i za szeleszczącymi papierkami. (śmiech)
Takich drobiazgów bardzo brakowało nam podczas nagrań.

              Gdzie jest Pani dom do którego wraca jest jeszcze chyba ciągle w Warszawie.
               - Na stałe mieszkam w Warszawie, ale dużo podróżuję. Żyję na walizkach.

              Wybierając zawód śpiewaczki chyba Pani zdawała sobie sprawę, że jest on związany z podróżami.
               - Owszem, ale nie myślałam, że będzie aż tak. Na początku wszystko udawało mi się dokładnie planować i nawet miałam wolny czas na pracę nad nowym repertuarem i odpoczynek.
Ostatnio muszę robić dokładne grafiki i wszystko zapisywać, aby podołać wszystkim obowiązkom.
Na szczęście ostatnio rozpoczęłam współpracę z nową agencją i to mi bardzo pomaga w organizowaniu czasu i mam go więcej na przygotowanie nowego repertuaru.

              Wspomniała Pani tylko o pracy w Operze Śląskiej i Operze Bałtyckiej, ale przecież współpracowała Pani także z innymi teatrami operowymi.
               - Niedawno w Warszawskiej Operze Kameralnej mieliśmy premierę spektaklu „Don Giovanni” Wolganga Amadeusza Mozarta w reżyserii Michała Znanieckiego i pod batutą maestro Tadeusza Kozłowskiego. Była to bardzo ciekawa praca, tym bardziej, że debiutowałam w roli Donny Anny i w Warszawskiej Operze Kameralnej.
Od otwarcia teatrów operowych mam coraz więcej propozycji współpracy, prób i kontaktów z publicznością, których tak bardzo mi brakowało podczas pandemii.

              Będzie czas na wakacyjny odpoczynek?
               - Raczej nie, w tym roku nie planuję wakacji. Jeżeli możemy pracować, to trzeba to wykorzystać w stu procentach.

              Mam nadzieję, że wyjeżdża Pani z dobrymi wrażeniami z Rzeszowa. Zostaliście gorąco przyjęci przez publiczność.
               - Bardzo dziękuje. Mam nadzieję, że kiedyś tu wrócę do Rzeszowa, a może uda się także wykonać operę „La forza del merito” Marcella di Capua w Łańcucie. Po raz pierwszy na Podkarpaciu wystąpiłam na Festiwalu im. Adama Didura w Sanoku w 2019 roku i także mam miłe wspomnienia.
Dziękuję za spotkanie i do zobaczenia.

Ze znakomitą sopranistką Gabrielą Gołaszewską rozmawiała Zofia Stopińska 25 czerwca 2021 roku w Rzeszowie.