SPOTKANIE Z MISTRZEM
Paweł Gusnar - saksofon fot. z arch. Filharmonii Podkarpackiej

SPOTKANIE Z MISTRZEM

        Zofia Stopińska: Zapraszam na spotkanie z Panem Pawłem Gusnarem – saksofonistą, kameralistą, pedagogiem, profesorem warszawskiego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina, a od września 2016 roku prorektorem tej uczelni. Spotykamy się w Rzeszowie, przed koncertem, podczas którego wystąpi Pan w roli solisty z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej. Utwory, które Pan wykona, nie są znane szerokiemu gronu publiczności. Proszę nam je przybliżyć.
        Paweł Gusnar: Wykonam dwie rapsodie na saksofon. Jako pierwszy zabrzmi utwór wybitnego francuskiego kompozytora Claude’a Debussy’ego – w tym roku obchodzimy setną rocznicę jego śmierci. Utwór pochodzi z roku 1903, ale mało kto wie, że światowej premiery doczekał się dopiero w roku 1918. Podczas prawykonania dyrygował nim inny znany francuski kompozytor i dyrygent, André Caplet. Świat musiał czekać kilkanaście lat, aby usłyszeć dzieło, które wyszło spod pióra Debussy’ego. Warto zatem podkreślić, że mija nie tylko setna rocznica śmierci kompozytora, ale również pierwszego światowego wykonania „Rapsodii” na saksofon.
        Drugi utwór, który wykonam z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej, również ma formę rapsodii, tym razem cyklicznej – trzyczęściowej; jego twórcą jest zmarły trzy lata temu belgijski kompozytor André Waignein. Jest to dzieło współczesne, bo powstało już w XXI wieku – Waignein skomponował „Rapsodię” w 2010 roku na zamówienie innego belgijskiego kompozytora, saksofonisty i pedagoga, Alaina Crepina, jako utwór obowiązkowy dla finalistów V Międzynarodowego Konkursu Saksofonowego w Dinant w Belgii. Jest to jeden z najbardziej prestiżowych konkursów saksofonowych na świecie. „Rapsodia” André Waigneina jest coraz częściej wykonywana zarówno w wersji kameralnej (z fortepianem), jak i z dużą orkiestrą symfoniczną, można więc śmiało powiedzieć, że wchodzi do kanonu literatury saksofonowej.

        Przywiózł Pan jeden saksofon czy saksofony, bo często na koncerty zabiera Pan kilka saksofonów.
        - Obydwa utwory zostały napisane oryginalnie na saksofon altowy, dlatego zabrałem tylko jeden instrument.

        Jeśli podczas koncertu gra się na kilku saksofonach, czy trudno się przestawić i grać na saksofonie sopranowym, a zaraz potem na saksofonie tenorowym?
        - Dla muzyka profesjonalnego nie stanowi to trudności. Nawet uczniowie szkół średnich, oprócz głównego instrumentu, na którym kształci się młodych adeptów gry na saksofonie – czyli jego altowej odmianie, w zespołach kameralnych coraz częściej używają saksofonu sopranowego, tenorowego i barytonowego. Nie stanowi to większej trudności, aczkolwiek trzeba posiąść tę umiejętność. Sam sposób wydobycia dźwięku na różnych saksofonach nie odbiega w znaczącym stopniu od gry na saksofonie altowym, podobnie jest z aplikaturą, natomiast różna jest wielkość instrumentu, inny strój, wielkość samego ustnika, stroików – to wymaga przestawienia.

        Należy Pan do nielicznych saksofonistów łączących na równie wysokim poziomie działalność na polu muzyki klasycznej, jazzowej i rozrywkowej. Podziwiam Pana wszechstronność i sądzę, że nie jest łatwo swobodnie grać różne gatunki muzyki.
        - Faktycznie, bywa to trudne, dla większości muzyków klasycznych wręcz niemożliwe jest łączenie tych gatunków. Ja lubię to robić i nikt mnie do tego nie zmusza. Z wykształcenia jestem muzykiem klasycznym i głównym obszarem mojej działalności artystycznej jest wykonywanie klasycznego repertuaru, ale jestem również członkiem orkiestr jazzowych i często gram także muzykę rozrywkową.

        Jest Pan solistą, kameralistą, ale zdarza się Panu również grać w orkiestrach. Każdy dzień ma Pan wypełniony pracą.
        -  Faktycznie tak jest, a odkąd mam zaszczyt pełnić funkcję prorektora Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina i łączyć obowiązki dydaktyczne na dwóch uczelniach – w Warszawie i na Akademii Muzycznej w Łodzi, czasu na koncertowanie, a tym bardziej na pracę z zespołami orkiestrowymi, jest coraz mniej. Moją główną działalność artystyczną stanowią występy solowe i kameralne, ale jeśli jest potrzeba i saksofon gości w składzie orkiestr symfonicznych, głównie warszawskich: Sinfonii Varsovii, Filharmonii Narodowej czy Polskiej Orkiestry Radiowej, to z wielką przyjemnością siadam również przy pulpicie w orkiestrze i wykonuję partie saksofonu.

        Sporo Pan także podróżuje. Dzisiaj spotykamy się w Rzeszowie, a niedawno był Pan w Republice Czeskiej, gdzie grał Pan, podobnie jak jesienią ubiegłego roku w Iwoniczu Zdroju, z towarzyszeniem organów.
        - Zgadza się, miałem przyjemność wystąpić razem z moim serdecznym przyjacielem, znakomitym organistą Bartoszem Jakubczakiem, na koncertach w ramach prestiżowej imprezy o nazwie Svatováclavský Hudebni Festival. Każdego roku w ramach tego festiwalu odbywa się mnóstwo koncertów.

         Najczęściej występuje Pan w Europie, ale zdarzają się także bardzo dalekie tournées – do Chin, do Korei.
         - Już w maju wyjeżdżam na koncerty oraz kurs mistrzowski do Korei Południowej, do uczelni partnerskiej z naszym UMFC – Keimyung University w Daegu, gdzie będę miał przyjemność dwukrotnie wystąpić na koncertach z orkiestrą symfoniczną i będę tam wykonywał m.in. „Rapsodię” André Waigneina, kameralny koncert z naszym Rektorem, akordeonistą Klaudiuszem Baranem, a także, jak już wspomniałem, poprowadzę kurs mistrzowski dla tamtejszego uniwersytetu.

        Pana gra inspiruje wielu kompozytorów i utworów skomponowanych dla Pana jest dużo – ukazuje się nawet seria płyt zatytułowana „Saxophone Varie”, zawierająca te utwory.
        - Faktycznie, to był mój pomysł, aby utwory dedykowane mi przez kompozytorów zarejestrować i wydać na płytach oraz drukiem jako partytury. Tych utworów w ostatnich latach powstało naprawdę sporo, bo naliczyłem ich już ponad siedemdziesiąt. Te, które mogą stanowić interesującą literaturę muzyczną dla saksofonistów – zarówno jeszcze studiujących, jak i dla muzyków profesjonalnych –zostały wydane. W 2013 roku ukazał się pierwszy album zatytułowany „Saxophone Varie” z utworami polskich kompozytorów. Płyta ta została uhonorowana Fryderykiem 2014 w kategorii Album Roku – Muzyka Kameralna oraz była nominowana jako najwybitniejsze nagranie muzyki polskiej. W 2016 roku ukazała się część druga, a obecnie finalizuję trzeci album „Saxophone Varie” – tym razem dwupłytowy, na którym znajdują się utwory na same saksofony – od kwartetu po sekstet oraz utwory na saksofon z towarzyszeniem klawesynu, akordeonu z wiolonczelą i fortepianu.

        Możemy powiedzieć, że zarówno saksofon, jak i polska muzyka naszych czasów ma się dobrze.
        - Muzyka naszych czasów to bardzo dobra nazwa na określenie nowych utworów, żeby nikogo nie odstraszać muzyką współczesną. Jest to muzyka, która powstaje w naszych czasach i naprawdę jest przystępna. Ludzie chcą słuchać najnowszej muzyki saksofonowej, interesują się nią i coraz więcej muzyków sięga po utwory polskich kompozytorów.

        Czy za granicą jest również zainteresowanie utworami kompozytorów polskich?
        - Zawsze, kiedy występuję za granicą, w repertuarze „przemycam” co najmniej jeden utwór polskiego kompozytora, a czasami gram recitale złożone wyłącznie z rodzimych utworów. Cieszy mnie również fakt, że na najbliższym Światowym Kongresie Saksofonowym, który odbędzie się już w lipcu, cały muzyczny świat usłyszy „Koncert saksofonowy” Krzysztofa Pendereckiego, który będę miał zaszczyt wykonać z Orkiestrą Filharmonii w Zagrzebiu.

         Niedawno przeczytałam, że wydał Pan około 50 płyt, ale nie jestem pewna, czy to była aktualna informacja.
         - Przyznam się szczerze, że dokładnie nie liczę płyt. Samych solowych jest już prawie dziesięć, natomiast na innych występuję jako kameralista, artysta gościnny, członek orkiestr jazzowych lub rozrywkowych. Tych płyt jest na pewno kilkadziesiąt.

        Na jakich instrumentach Pan gra?
        - Gram na instrumentach firmy Yamaha, używam akcesoriów i stroików do saksofonów firmy D’Addario oraz firmy BG, która też produkuje akcesoria i wspaniałe ligatury.

        Proszę powiedzieć – kiedy i jak Pan wypoczywa, bo czasami trzeba odejść od muzyki i zająć się czymś innym.
        - Zgadzam się, że trzeba odpocząć. Pytanie nie jest zbyt dobre, bo obecny sezon artystyczny mam wyjątkowo trudny i na razie nie mam czasu nawet pomyśleć o odpoczynku. Dopiero w sierpniu będę miał chwilę dla siebie. Koniec sezonu nie będzie łatwy, bo w lipcu mam kursy, koncerty, nagrania oraz Światowy Kongres Saksofonowy w Zagrzebiu, podczas którego będę reprezentował Polskę, wystąpię też na festiwalach w Czechach i Niemczech – taki mam plan na pierwszy miesiąc wakacji.

        Mam nadzieję, że wyjedzie Pan z Rzeszowa zadowolony zarówno ze współpracy z orkiestrą, jak i z przyjęcia publiczności, i zechce Pan przyjąć kolejne zaproszenie na występ w naszym mieście.
        - Zawsze z wielką przyjemnością. Podkreślę, że nie jest to mój pierwszy występ z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej. W 2012 roku występowałem w Rzeszowie pod batutą Rubena Silvy, dwa lata temu brałem udział w Muzycznym Festiwalu w Łańcucie, ale w innej roli, bo jako członek Orkiestry Kukla-Band – Zygmunta Kukli, który pochodzi z Rzeszowa. Graliśmy wówczas koncert muzyki filmowej. Tym razem powracam do Rzeszowa z utworami Debussy’ego i Waigneina.

Z prof. Pawłem Gusnarem – saksofonistą, kameralistą i pedagogiem, Zofia Stopińska rozmawiała 19 kwietnia 2018 roku w Rzeszowie.

Występ Pawła Gusnara z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej na długo pozostanie w pamięci publiczności, która wypełniła salę koncertową 20 kwietnia. Artysta udowodnił nam, że saksofon jest pełnoprawnym instrumentem koncertowym, wykonując bardzo interesujące i piękne dzieła. Zachwycił publiczność mistrzowską grą oraz przepięknym brzmieniem saksofonu altowego. Wspaniały występ został nagrodzony długimi i gromkimi brawami.