Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

MASSIMILIANO CALDI i FILHARMONICY PODKARPACCY ZAPRASZAJĄ

26 II 2021 r., piątek, godz.19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
MASSIMILIANO CALDI – dyrygent

W programie:
M. Spisak - Toccata
P. Czajkowski – IV Symfonia f – moll op. 36

Program koncertu anonsuje muzykę o ogromnej sile wyrazu. Żywiołowa Toccata (1942) Spisaka zachwyca paletą olśniewających orkiestrowych barw, a IV Symfonia Czajkowskiego frapuje słuchaczy siłą emocjonalnych treści. Utwór powstał w szczególnym okresie życia kompozytora – był to splot sukcesów twórczych - po skomponowaniu I Koncertu fortepianowego i baletu „Jezioro łabędzie”, z dramatycznymi przeżyciami związanymi z nieudanym małżeństwem. Powierniczką najbardziej sekretnych myśli kompozytora była w owym czasie Nadieżda von Meck, której Czajkowski dedykował IV Symfonię. W jednym z listów skierowanych do swojej protektorki kompozytor wyjawił znaczenie IV Symfonii, chociaż nie jest to sensu stricto program utworu. Temat wstępu dzieła, to „motyw fatum”, „nieubłagana siła, która sprzeciwia się spełnieniu naszych marzeń o szczęściu”. Słychać go także w szaleńczym finale Allegro con fuoco. Fascynujące dzieło rosyjskiego mistrza epoki romantyzmu zabrzmi pod batutą włoskiego kapelmistrza - Massimiliano Caldiego.

Biuro Koncertowe

Filharmonii Podkarpackiej

im. Artura Malawskiego w Rzeszowie

tel. + 48 17 862 85 07

www.filharmonia.rzeszow.pl

WIDOWISKO BALETOWE „JAŚ I MAŁGOSIA”

Grupy baletowe RCKP
Miejsce: Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, sala widowiskowa, ul. Kolejowa 1, Krosno, województwo podkarpackie
Termin: 27 lutego 2021, godzina 17.00 oraz 28 lutego 2021, godzina 17.00
Szczegóły: www.rckp.krosno.pl

Bilety: 20 zł, 15 zł ulgowy

Bilety w sprzedaży w kasie RCKP:
Regionalne Centrum Kultur Pogranicza, ul. Kolejowa 1 (p. 234)
Godziny otwarcia kasy RCKP:
poniedziałek - piątek 10.00-13.00 oraz 14.30-17.30
sobota 10.00-14.00 oraz na godzinę przed wydarzeniem
Rezerwacja telefoniczna i internetowa:
13 43 218 98 w. 159 | Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Dodatkowe informacje: wydarzenie odbywa się w reżimie sanitarnym zgodnie z wytycznymi GIS. Do odwołania obowiązuje nakaz zasłaniania nosa i ust oraz dezynfekcja rąk. Dbajmy o bezpieczeństwo swoje oraz innych.

RCKP Jaś i Małgosia balet 2021 fot. Paweł Matelowski 1

RCKP "Jaś i Małgosia". fot. Paweł Matelowski

Widowisko baletowe „Jaś i Małgosia”
na motywach baśni braci Grimm „Jaś i Małgosia”

Choreografia i reżyseria: Monika Waga
Muzyka: Wojciech Kilar
Kostiumy: Barbara Lorens
Scenografia: Katarzyna Bartuś
Obsada: Grupy baletowe RCKP

Regionalne Centrum Kultur Pogranicza i Grupy baletowe zapraszają do udziału w długo wyczekiwanym widowisku „Jaś i Małgosia”. W przygotowaniach do widowiska - w niezwykle trudnych, bo pandemicznych warunkach - brało udział blisko dwieście osób: uczestnicy zajęć baletowych, instruktorzy baletu i rodzice wspierający swoje utalentowane pociechy. W produkcję zaangażowane były także pracowanie krawieckie i scenograficzne, realizatorzy dźwięku i światła oraz zespół techników sceny. „Jaś i Małgosia” na motywach baśni braci Grimm to wydarzenie przygotowane z myślą o najmłodszych i tych nieco starszych sympatykach tańca klasycznego.

RCKP Jaś i Małgosia balet 2021 fot. Paweł Matelowski 2

RCKP "Jaś i Małgosia". fot. Paweł Matelowski

Zespół baletowy, liczący 6 grup, w tym ponad 80 tancerek, istnieje od 2011 roku. Instruktorem i choreografem jest Monika Waga. Do zespołu należą tancerki w wieku od 5 do 19 lat. Na bazie tańca klasycznego przygotowywane są choreografie do widowisk baletowych, w którym udział biorą wszystkie grupy. Do tej pory na scenie Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza zobaczyć można było widowiska: „Jak znaleźć prawdziwą księżniczkę”, „Piotruś Pan”, „Jak Marysia swoje gąski zgubiła” czy „Brzydkie kaczątko”.

Przydatne linki:
„Jak znaleźć prawdziwą księżniczkę”, widowisko Grup baletowych RCKP (2019):
https://youtu.be/4fSH5bPCC1E

RCKP Jaś i Małgosia balet 2021 fot. Paweł Matelowski 3

RCKP "Jaś i Małgosia". fot. Paweł Matelowski

www.rckp.krosno.pl
facebook.com/rckpkrosno
instagram.com/rckpkrosno

BENJAMIN GROSVENOR „LISZT”

Premiera 19 lutego 2021:

https://UmusicPL.lnk.to/GrosvenorLiszt

Po triumfach 2020 roku: otrzymaniu prestiżowej rekomendacji Diapason d’Or oraz zdobyciu Gramophone Award,

brytyjski pianista Benjamin Grosvenor prezentuje swój kolejny album w ramach ekskluzywnej współpracy z Decca Classics.

Płyta zatytułowana „Liszt” to solowe nagranie Grosvenora, skupione wokół twórczości romantycznego wirtuoza fortepianu i kompozytora, Franciszka Liszta.

Wydawnictwo to jest szóstym albumem Benjamina nagranym dla Decca Classics, po nagradzanych Koncertach fortepianowych Chopina z 2020 roku.

Główny utwór tego albumu, Sonata h-moll Liszta, jest uważana za najznakomitsze dzieło całego romantycznego repertuaru fortepianowego i największe arcydzieło kompozytora.

Wydawnictwo zawiera również trzy niezwykłe ‘Sonety Petrarki’ Liszta, a także olśniewającą fantazję na temat ‘Normy Belliniego.

Album zamyka czarujący bis – popularna transkrypcja Liszta miniatury ‘Ave Maria’ Schuberta.

Spis utworów:

1. Années de pèlerinage, deuxième année: Italie, S. 161, no. 4: Sonetto 47 del Petrarca (Preludio con moto)

2. Années de pèlerinage, deuxième année: Italie, S. 161, no. 5: Sonetto 104 del Petrarca (Agitato assai)

3. Années de pèlerinage, deuxième année: Italie, S. 161, no. 6: Sonetto 123 del Petrarca (Lento placido)

4 – 7. Piano Sonata in B minor, S. 178

8. Berceuse, S. 174ii

9. Réminiscences de Norma, S. 394 (after Bellini)

10. Ave Maria, S. 558, no. 12 (after Schubert)

 

Classics & Jazz Department

UNIVERSAL MUSIC POLSKA Sp. z o.o.

ul. Czerniakowska 87a

00 – 718 Warszawa

BENJAMIN GROSVENOR „LISZT”

Premiera 19 lutego 2021:

https://UmusicPL.lnk.to/GrosvenorLiszt

Po triumfach 2020 roku: otrzymaniu prestiżowej rekomendacji Diapason d’Or oraz zdobyciu Gramophone Award,

brytyjski pianista Benjamin Grosvenor prezentuje swój kolejny album w ramach ekskluzywnej współpracy z Decca Classics.

Płyta zatytułowana „Liszt” to solowe nagranie Grosvenora, skupione wokół twórczości romantycznego wirtuoza fortepianu i kompozytora, Franciszka Liszta.

Wydawnictwo to jest szóstym albumem Benjamina nagranym dla Decca Classics, po nagradzanych Koncertach fortepianowych Chopina z 2020 roku.

Główny utwór tego albumu, Sonata h-moll Liszta, jest uważana za najznakomitsze dzieło całego romantycznego repertuaru fortepianowego i największe arcydzieło kompozytora.

Wydawnictwo zawiera również trzy niezwykłe ‘Sonety Petrarki’ Liszta, a także olśniewającą fantazję na temat ‘Normy Belliniego.

Album zamyka czarujący bis – popularna transkrypcja Liszta miniatury ‘Ave Maria’ Schuberta.

Spis utworów:

1. Années de pèlerinage, deuxième année: Italie, S. 161, no. 4: Sonetto 47 del Petrarca (Preludio con moto)

2. Années de pèlerinage, deuxième année: Italie, S. 161, no. 5: Sonetto 104 del Petrarca (Agitato assai)

3. Années de pèlerinage, deuxième année: Italie, S. 161, no. 6: Sonetto 123 del Petrarca (Lento placido)

4 – 7. Piano Sonata in B minor, S. 178

8. Berceuse, S. 174ii

9. Réminiscences de Norma, S. 394 (after Bellini)

10. Ave Maria, S. 558, no. 12 (after Schubert)

 

Classics & Jazz Department

UNIVERSAL MUSIC POLSKA Sp. z o.o.

ul. Czerniakowska 87a

00 – 718 Warszawa

MAX RICHTER ZAPOWIADA VOICES 2

DRUGI ALBUM W RAMACH PIONIERSKIEGO PROJEKTU AUDIO-WIZUALNEGO,

STWORZONEGO WE WSPÓŁPRACY Z PARTNERKĄ ARTYSTYCZNĄ YULIĄ MAHR

PREMIERA ALBUMU: 9 KWIETNIA

„Ten projekt pozostaje niestety ciągle aktualny”, mówi o VOICES Max Richter. To przedsięwzięcie artystyczne zostało zainspirowane Powszechną Deklaracją Praw Człowieka, z której również został zaadaptowany tekst w nim wykorzystany. Za pośrednictwem EBU i BBC 3 VOICES jego realizacja była transmitowana do 40 stacji radiowych na całym świecie w ramach obchodów Dnia Praw Człowieka Organizacji Narodów Zjednoczonych (OHRC), które miały miejsce 10 grudnia. VOICES 2 stanowi bezpośrednią kontynuację pierwszej części tego nieustannie rozwijającego się przełomowego projektu, będącego ucieleśnieniem idei Powszechnej Deklaracji do zbudowania lepszego i bardziej sprawiedliwego świata.

Głębokie poczucie globalnej wspólnoty i odpowiedzialności leżące w sercu idei przyświecającej powstaniu VOICES, wywodzi się z zaangażowania tego nominowanego do nagrody Grammy kompozytora w muzykę jako formę aktywizmu. „Jesteśmy bombardowani przez media i kulturę dosłownie ze wszystkich stron”, wyjaśnia swoje nieustanne dążenie do poruszania w swoich projektach kwestii społeczno-politycznych. „Jeśli więc mam dodać do tego coś od siebie, to oby z dobrego powodu. Dla mnie te powody to szersze idee, które chciałbym przekazać, oraz pytania, które chciałbym zadać na temat świata, w którym żyjemy.”

Opisany przez Richtera jako „przestrzeń do namysłu” projekt VOICES był odpowiedzią na burzliwy klimat polityczny i nieustającą potrzebę współczucia. VOICES 2 rozwija te idee, kontynuując i pogłębiając koncepcję „przestrzeni do namysłu”. Podczas gdy pierwsza część projektu skupia się na tekście Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i jej podnoszącym na duchu przekazie – album otwiera nagranie Eleanor Roosevelt czytającą Deklarację z 1949 roku, a w dalszej części przewijają się fragmenty Deklaracji deklamowane przez 70 głosów reprezentujących globalną społeczność – VOICES 2 otwiera medytacyjną przestrzeń muzyczną, by rozwinąć idee zaznaczone na pierwszej płycie.

„Tym, co szczególnie uderzyło nas po premierze tej muzyki, było to, że chociaż wszyscy znają Deklarację, niewielu ją tak naprawdę czytało czy się w nią zagłębiało”, mówi Richter. „Najczęstszy komentarz, jaki słyszeliśmy od publiczności, brzmiał: >To niesamowite usłyszeć ten tekst<. Jeśli ludzie mogą najpierw zagłębić się w jego sens, a następnie w drugiej części naprawdę pobyć z tym, co ten sens wnosi, to dla mnie jest to doskonały rezultat.”

Przesłaniem najnowszej odsłony projektu VOICES jest nadzieja. Muzyka – a przede wszystkim obraz filmowy do promującego nowy album singla „Mirrors” – zaprasza nas do oderwania się od bieżących wiadomości i zastanowienia się nad ideami zawartymi w Powszechnej Deklaracji. Pomimo melancholijnej aury, przez cały album przewija się nadzieja i wiara: przekonanie o potencjale nienapisanej jeszcze przyszłości oraz młodego pokolenia dojrzewającego w duchu aktywizmu. Świetlana przyszłość jest w naszym zasięgu, jeśli tylko się na nią zdecydujemy. Yulia Mahr, twórczyni filmowa i partnerka artystyczna Richtera, w swoim pięknym teledysku do utworu „Mirrors” uchwyciła proces odrodzenia poprzez zjawiskowe obrazy rozkwitających kwiatów.

Odkąd Mahr stworzyła poruszające obrazy filmowe do utworów „All Human Beings” i „Mercy” z pierwszej odsłony projektu, światem wstrząsnął napędzany pandemią niepokój i wprowadzone lockdowny. „Przy wszystkich swoich wyzwaniach, ten moment daje nam również możliwość budowania od nowa; zamiast tylko restartować stary świat, możemy wymyślić nowy”, wyjaśnia Mahr. „Dlatego mój pierwszy obraz filmowy do drugiej części VOICES przepełnia nadzieja. Wszystkie te kwiaty ukazane są w negatywie – a z tego, co negatywne, z tego, co mroczne i niepokojące, może narodzić się pozytywna przyszłość, przyszłość pełna piękna. Trudno ją jeszcze dostrzec, ale potencjalnie już tam jest. Historia nie jest nieuchronna. Jeśli się zjednoczymy, możemy stworzyć lepszy świat.”

Richter dodaje: „Każdy moment niesie w sobie potencjał nowego początku. I to jest jedna z tych rzeczy, które są tak pokrzepiające w tym tekście. Przedstawia on fundamentalne i proste zasady, które są dla nas w pełni dostępne przez cały czas, ale musimy je wybrać. To jest właśnie wyzwanie, czyż nie?”.

Przejmujący utwór „Mercy” staje się tutaj sercem albumu, wcześniej zamykał pierwszą część. Singiel wyznacza kluczowy punkt zwrotny płyty – od skupienia się na tekście Deklaracji do muzyki czysto instrumentalnej, bazującej na muzycznych motywach z pierwszej części i rozwijającej je w bardziej abstrakcyjnym kierunku dającym przestrzeń do refleksji. To dlatego na płycie VOICES 2 nie usłyszymy żadnych wypowiadanych słów, a jedynie śpiewające głosy wplecione w muzykę niekiedy ambientowego instrumentarium; muzyka w mniejszym stopniu dotyczy tu świata, który już znamy, a w większym – nadziei na przyszłość, którą dopiero mamy przed sobą.

„Druga część naprawdę podejmuje zasadę muzyki jako przestrzeni do namysłu” – wyjaśnia Richter. „Po utworze >Mercy< nie pojawia się już żaden tekst. Są jedynie te muzyczne przestrzenie do refleksji. Jeśli pomyśleć o pochodzeniu fragmentów z Deklaracji sprzed 70 lat, to >Mercy< sprawia wrażenie, jakby przenosił ten tekst w teraźniejszość. Druga odsłona muzyki jest natomiast o potencjale – dotyczy przyszłości, świata, który chcemy stworzyć.”

Spis utworów:

CD & Digital

1. Psychogeography

2. Mirrors

3. Follower

4. Solitaries

5. Movement Study

6. Prelude 2

7. Colour Wheel

8. Origins (Solo)

9. Little Requiems (Cello Version)

10. Mercy Duet

Vinyl

A Side

1 Psychogeography 6.53

2 Mirrors 2.36

3 Follower 5.03

B Side

1 Solitaries 4.49

2 Movement Study 5.48

3 Prelude 4.18

C Side

1 Colour Wheel 3.02

2 Origins (Solo) 4.08

3 Little Requiems (Cello Version) 7.35

4 Mercy Duet 4.26

D Side

Etched excerpt of UN Declaration

Classics & Jazz Department

UNIVERSAL MUSIC POLSKA Sp. z o.o.

ul. Czerniakowska 87a

00 – 718 Warszawa

Zygmunt Stojowski – Pieśni

Nagranie kompletu pieśni Zygmunta Stojowskiego w wykonaniu Magdaleny Molendowskiej (sopran) i Julii Samojło (fortepian).

Program płyty / Contents:

Serenada (1913) 2:22 – (słowa | words by Adam Asnyk)

Euphonies 6 pieśni na głos i fortepian op. 33 | 6 songs for voice and piano, Op. 33 (1911) – (słowa | words by Kazimierz Przerwa-Tetmajer)

Gdzie jest twój sen? 1:45
Mów do mnie jeszcze... 3:03
Gdybyś ty była 2:21
Na mej duszy strunach 2:33
Pożegnanie 2:11
Niechaj jej niebo świeci błękitnie 2:10
La Flûte muette (1898) 3:28 – (słowa | words by Pierre-René Hirsch)
Euphonies (1922) 3:25 – (słowa | words by Francis Viellé-Griffin)
À Stella (ok. | c. 1890) 1:38 – (słowa | words by Pierre-René Hirsch)

5 pieśni na głos i fortepian op. 11 | 5 songs for voice and piano, Op. 11 (1895) – (słowa | words by Adam Asnyk,tłumaczenie | translation by Stéphan Bordèse)

Letni wieczór 3:15
Wędrowało sobie słonko 2:39
Nie będę cię rwała 1:25
Ach, jak mi smutno 2:20
Siedzi ptaszek na drzewie 1:33
Tęsknota (1884) 2:21- (słowa | words by Narcyza Żmichowska)
Szkoda (1886) 2:10 – (słowa | words by Adam Asnyk)
Niegodziwy (1886) 1:39 – (słowa | words by Mikołaj Biernacki „Rodoć”)
Krakowiak (1895) 3:06 – (słowa | words by Edmund Wasilewski)

Chansons Polonaises (1927)

Flis 1:56
Gaiczek zielony 1:21
Gdzież to jedziesz Jasiu? 2:00
Krakowiak 1:12
Wezmę ja kontusz 1:38
Pije Kuba 1:17
A w ogródeczku chmiel się wije 3:08

Memories of Poland (1945)

Stoi jawor zielony 1:41
Obertas 1:12
A siadajże, siadaj! 1:31

Total time: 62:20

SPMK 9, 2019

DUX 7580

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury w ramach programu „Muzyczny ślad“, realizowanego przez Instytut Muzyki i Tańca

Maestro Kazimierz Pustelak - Wspomnienia z młodości

            Z Maestro Kazimierzem Pustelakiem rozmawiałam niecałe pięć miesięcy temu jeszcze w jubileuszowym, bo 90-tym roku urodzin Mistrza, a poprosiłam o drugie spotkanie na życzenie czytelników z Podkarpacia, z rodzinnych stron Pana Profesora. Wiele osób zwróciło mi uwagę, że w poprzednim wywiadzie pominęliśmy okres dzieciństwa i młodości, czyli czas spędzony w domu rodzinnym.

           Trzeba podkreślić, że od pokoleń w Pana rodzinie dbano o kształcenie dzieci, co nie było takie powszechne, ponieważ wiązało się to z dużymi kosztami. Wyobrażam sobie, ile wyrzeczeń i pracy kosztowało dziadków wykształcenie dwóch synów, którzy wybrali stan duchowny.
             - Nie było łatwo także moim rodzicom. Jak mieszkałem z nimi, to po lekcjach pomagałem im w pracy. Z gimnazjum wracałem do domu około trzeciej godziny, jadłem zostawiony przez mamę posiłek, a następnie dołączałem do nich, żeby im trochę pomóc.
W czasie moich studiów oprócz tego, że musieli mi pomagać finansowo, to jeszcze dwie ręce, które były potrzebne do pracy w polu ubyły. Musieli ciężko pracować, bo ziemię trzeba było obrobić, a jeszcze do tego były trzy krowy i konik. Pracowali w „świątek i piątek”, bo na wsi także w niedziele jest dużo pracy.

             Pewnie nie było czasu na rozrywki i spotkania z rówieśnikami.
             - Jak wracałem z pola około 19.00 wiosną i wczesną jesienią, to jeszcze było jasno, wtedy pędziłem na boisko siatkówki, które zrobiliśmy sobie z kolegami niedaleko dworu, żeby trochę pograć. Mieliśmy nawet drużynę, która była zrzeszona w Ludowym Zespole Sportowym i z innymi drużynami z okolicznych wiosek uczestniczyliśmy w zawodach.
             Również w ramach lekcji wychowania fizycznego w gimnazjum miałem dobre wyniki w sporcie. Bardzo wysoko skakałem. W zawodach międzyszkolnych z całego województwa skoczyłem, jak na tamte czasy, bardzo wysoko, bo 186 centymetrów bez wcześniejszych treningów. W skokach w dal miałem też niezłe wyniki, wahające się od 5 metrów i 60 centymetrów do 6 metrów 50 centymetrów.
Bardzo szybko biegałem, bo 11:03 na 100 metrów, to był znakomity czas. Namawiano mnie także, abym wybrał ten kierunek, ale ja już wtedy byłem zainteresowany śpiewem.

             Kiedy Pan zainteresował się muzyką, a szczególnie śpiewem?
              - Chociaż w mojej rodzinie nie było muzyków, ja od dziecka lubiłem śpiewać. W szkole powszechnej kilka razy otrzymałem zadanie, aby coś zaśpiewać i już wtedy mówiono, że mam dobry głos. Brałem też udział w przedstawieniach i czasami trzeba było coś zaśpiewać.
Kiedyś rodzice zapytali mnie, co bym chciał robić w swoim życiu, to odpowiedziałem, że chciałbym pracować w takim teatrze, w którym się nie mówi, tylko śpiewa, chociaż nie wiedziałem, że taki teatr istnieje.

              Jak wyglądały początki nauki śpiewu? To było w czasie nauki w rzeszowskim liceum.
              - Pani Zofia Stachurska była dyrektorką Szkoły Muzycznej w Rzeszowie, a także dodatkowo prowadziła chór w II Liceum Ogólnokształcącym, gdzie ja się uczyłem.
Bardzo polubiłem śpiewanie w chórze, bo występowaliśmy podczas różnych uroczystości i śpiewaliśmy nawet w teatrze. Kiedyś po próbie Pani Zofia Stachurska powiedziała: „Kaziu! Masz bardzo ładny głos i musisz uczyć się śpiewać!”. W ten sposób trafiłem pod skrzydła pani profesor Marii Świeżawskiej.
             Chcę jeszcze powiedzieć, że II Gimnazjum to jedna z najstarszych szkół w Rzeszowie. Założone zostało w 1903 roku decyzją cesarza Franciszka Józefa I.
Po wyzwoleniu naukę prowadzono początkowo w budynku przy ul. 3 Maja 13 (później bardzo długo mieściły się tam "Delikatesy"). W budynku II Gimnazjum (obecnie przy ulicy ks. Józefa Jałowego) znajdował się pod koniec wojny szpital Armii Radzieckiej. Ja zaczynałem naukę przy ulicy 3 Maja, ale w 1948 roku został ukończony remont właściwego budynku i tam się przenieśliśmy.
Chcę jeszcze podkreślić, że uczyli nas świetni przedwojenni pedagodzy; znakomici matematycy, fizycy i fenomenalny polonista. To było po prostu nadzwyczajne.

              Wielu z nich pochodziło ze wschodnich kresów.
              - To prawda, nawet moje pierwsza nauczycielka śpiewu, pani Maria Świeżawska, stamtąd pochodziła, chociaż przyjechała do Rzeszowa z Poznania. Stało się tak dlatego, że jej mąż był budowniczym lotnisk w przedwojennej Polsce. Najpierw budował lotnisko we Lwowie i długo tam mieszkali, a później przenieśli się do Poznania, gdzie budowane było kolejne lotnisko.
              W Poznaniu pani Maria Świeżawska zatrudniła się jako opiekun wokalny w Operze Poznańskiej. Dyrektorem tej Opery był, bardzo młody wówczas, Zygmunt Latoszewski. Państwo Świeżawscy uciekli z Poznania, ponieważ już na początku okupacji niemieckiej miasto zostało wcielone do Rzeszy. Przyjechali do Rzeszowa, ponieważ tam mieszkała siostra Pani Marii, która była pianistką i uczyła gry na tym instrumencie w Szkole Muzycznej. Początkowo zatrzymali się w domu siostry przy ulicy Zygmuntowskiej. Jej mąż był bardzo dobrym lekarzem chirurgiem i miał prywatną klinikę, również przy ulicy Zygmuntowskiej.
              Wkrótce pani Maria Świeżawska została zatrudniona w Szkole Muzycznej w Rzeszowie jako pedagog śpiewu.
Jak trafiłem do jej klasy, to od samego początku moje lekcje śpiewu trwały prawie zawsze dość długo. Pani Profesor najczęściej była zadowolona z moich postępów, ale zdarzało się także czasem, że miała uwagi do niektórych fragmentów utworów i starałem się, żeby na następny raz wszystko poprawić. Szybko się uczyłem, ale też byłem pilnym uczniem, bo nie opuściłem ani jednej lekcji.
              Wkrótce po rozpoczęciu nauki śpiewu brałem udział w półamatorskim konkursie wokalnym, bo uczestnikami byli zarówno uczniowie szkół muzycznych, jak i osoby śpiewające amatorsko. Znalazłem się w gronie finalistów tego konkursu, ale nie zdobyłem żadnego miejsca i po ogłoszeniu wyników zapytałem panią Adę Sari, dlaczego nie dostałem nagrody, a ona odpowiedziała, że zabrakło mi tylko pół punktu.
              Pragnę podkreślić, że bardzo dużo zawdzięczam pani profesor Marii Świeżawskiej, początki nauki śpiewu są bardzo ważne. Uczyłem się u niej niecałe dwa lata i potrafiłem już przyzwoicie śpiewać.

1 Pustelak Straszny dwór TWON

Kazimierz Pustelak w czasie spektaklu opery "Straszny dwór" Stanisława Moniuszki , fot. arch. TWON

              Maestro, bardzo bym chciała, abyśmy we wspomnieniach cofnęli się wstecz, do czasów II wojny światowej, ponieważ niewiele osób pamięta tamte straszne czasy, a dla większości młodych ludzi największym nieszczęśliwym wydarzeniem jest panująca aktualnie pandemia.
Pan miał kilka lat, jak wybuchła II wojna światowa.
              - Ma Pani rację, że niewiele ludzi pamięta tamte czasy. Jak wybuchła II wojna światowa miałem dokładnie 9 lat. Byłem uczniem III klasy szkoły powszechniej i przystępowałem do pierwszej komunii świętej.
              Pamiętam bardzo wzruszający moment, jakim był przemarsz polskich wojsk na wschód, bo tam, na terenie obecnej Ukrainy, mieli mieć mobilizację.
Wracaliśmy z bratem ze szkoły z Zaczernia do Nowej Wsi. Mieliśmy około cztery kilometry do pokonania. Żołnierze maszerowali, a bryczką jechali oficerowie. Zatrzymali się i pytali, dokąd idziemy.
              Zgodnie z prawdą powiedzieliśmy, że wracamy ze szkoły do domu. Zaproponowali nam, że nas podwiozą, byli bardzo rozmowni i mili.
Dopiero później, po latach, zrozumiałem, że będący w wieku naszych rodziców panowie oficerowie mieli rodziny i z pewnością dzieci, które musieli zostawić i dlatego siedząc obok nas w bryczce mogli chociaż przez chwilę poczuć jeszcze rodzinną atmosferę.

              Mieszkał Pan z rodzicami w Nowej Wsi, ale na początku wojny zostaliście zmuszeni do opuszczenia domu.
              - Jak wybuchła wojna w 1939 roku, to doskonale pamiętam, jak niemieckie samoloty latały wysoko, a wojska niemieckie wkroczyły z trzech stron. Od strony południowej z Czechosłowacji, która była wcześniej zajęta. Od zachodu i od północy z terenu Prus. W ciągu paru dni Niemcy zajęli całą Polskę. Ludzie uciekali na wschód. Mój tato pracował w policji i też został zmobilizowany i musiał pójść na wschód.
              Zostaliśmy w trójkę z mamą i jeszcze mieszkali z nami dwaj wynajęci do pracy młodzi chłopcy. Pamiętam, jak bardzo wytworna, elegancka pani z dwiema dziewczynkami także uciekała na wschód przed Niemcami. Zatrzymała się u nas i poprosiła o coś do zjedzenia. Mama zaprosiła je, aby usiadły na ławce koło stodółki i poczęstowała ich tym co miała: chleb, masło, kwaśne mleko. Dała im też trochę jedzenia na drogę. Podziękowały i poszły.
Wkrótce wróciły i pani powiedziała, że zgubiła u nas złoty zegarek i pierścionek. Pamiętała, że zdjęła te cenne rzeczy przed posiłkiem i zapomniała je wziąć. Szukaliśmy wszyscy długo, ale nic nie znaleźliśmy.
               Po kilku tygodniach wrócił tato, który jak się zorientował, że atakują nas również Rosjanie, to uciekał na stronę niemiecką, ponieważ Rosjanie polskich policjantów po prostu rozstrzeliwali. Z niewielką grupą naszych żołnierzy przeprawił się przez Bug i pewnej nocy wrócił do domu. Po kilku dniach kosił trawę niedaleko naszych zabudowań i zauważył, że coś w tej trawie leży. Okazało się, że to był złoty zegarek i piękny pierścionek z czerwonym dużym rubinem. Przykro nam było, że nie mogliśmy zguby oddać.
               Niedługo byliśmy razem w domu, bo tatę wezwano do ostatniej placówki do pracy, czyli do Raniżowa. Był tam przed wojną posterunkowym i odkrył szpiegowską siatkę niemiecką. Zakończyło się aresztowaniami szpiegów, a byli wśród nich zarówno mężczyźni, jak i kobiety.
Rodzice planowali przed wojną, że do Raniżowa się przeniesiemy, bo chcieli wybudować nowy dom dokładnie w miejscu, gdzie stał ten, w którym mieszkaliśmy. To była stara chałupa pod strzechą wybudowana jeszcze przez dziadków, a może nawet pradziadków.
               Jak tato został wezwany przez Niemców do Raniżowa, był pewien, że chcą go rozliczyć z tej sprawy aresztowania szpiegów. Na szczęście oni o tym nie wiedzieli, a chcieli go z powrotem przyjąć do pracy w policji niemieckiej. Odmowa różnie mogła się skończyć, ale tato powiedział wprost: „Ja jestem Polakiem, wy jesteście naszymi wrogami i dlatego nie mogę wam dobrze służyć, a źle służyć nie potrafię. Nie mogę przyjąć waszej propozycji”. Wysłuchali tych słów i puścili go do domu.

               Wyobrażam sobie, jak pozostali domownicy przeżywali ten wyjazd taty.
               - Bardzo się niepokoiliśmy, bo myśleliśmy, że już nie wróci, ale jak wrócił, radość była ogromna. Tuż przed wybuchem wojny niemiecko-radzieckiej Niemcy zaczęli budować lotnisko na terenie Jasionki i Nowej Wsi, ale płyta lotniska zaplanowana została pod samą Nową Wsią. Ta płyta była krótsza od tej, która jest teraz w Jasionce, może dlatego lądującym samolotom przeszkadzały pobliskie domy, stojące na wprost tej płyty i dlatego zostały one przeznaczone do wyburzenia.
               Pewnego dnia jak pasłem krowy, to zobaczyłem, że trzech mężczyzn mierzy nasz dom. Jeden z nich był Polakiem i tłumaczył. Zapytał mnie, gdzie są rodzice, a ja odpowiedziałem, że pracują w polu. Zapowiedział, że przyjdzie trochę później. Kiedy pojawił się po raz drugi, rodzice już byli i dowiedzieliśmy się, że nasze zabudowania, czyli dom mieszkalny, stajnia i stodoła muszą w ciągu trzech dni zniknąć, a sad zostanie wycięty, żeby zmieniła się topografia terenu. Faktycznie tak się stało.

               Jak to wyglądało w praktyce?
               - Przyjechali chłopi z trzech wsi, rozebrali wszystko i przewieźli do sąsiedniej wsi – do Zaczernia. Tam był kościół i szkoła, do której chodziliśmy się uczyć.
Trzeba było szybko poszukać miejsca, gdzie można było zamieszkać. Znaleźliśmy opuszczony dom, przy którym była także stajenka i stodoła. To gospodarstwo było do objęcia. Rodzice wydzierżawili je i tam mieszkaliśmy przez całą wojnę. W domu była jedna izba, piwnica i komora, w której była podłoga. W izbie nie było podłogi, a dużą część zajmowały piece – kuchenny i chlebowy, bo wtedy wypiekało się chleby.
               Wstawiliśmy tam nasze meble i mieszkaliśmy w tej izbie w czwórkę: rodzice, brat i ja. Izba była duża, ale zimą woda w nocy w wiaderku zamarzała. Na szczęście nie chorowaliśmy i tak przemieszkaliśmy całą wojnę w Zaczerniu.

               Po wojnie można było pomyśleć o lepszym domu.
               - Zaraz po wojnie zaczęliśmy czegoś szukać i okazało się, że w Miłocinie stał opuszczony dom, w którym była kiedyś karczma i tam przenieśliśmy się w 1948 roku. Potem rodzice wybudowali tam nowy własny dom i mieszkali w nim do końca życia, ale cośmy się w czasie wojny natułali, tośmy się natułali.

2. Kazimierz Pystelak z Heleną Szubert Słysz

Kazimierz Pustelak z Heleną Szubert-Słysz, fot. z albumu Kazimierza Pustelaka

               Jeszcze w czasie wojny ukończył Pan szkołę powszechną i zaraz po wojnie rozpoczął Pan naukę w gimnazjum w Rzeszowie
               - Początkowo chodziłem do Rzeszowa z Zaczernia. Trzeba było o szóstej, a najpóźniej wpół do siódmej wychodzić z domu, aby spokojnie zdążyć na lekcje. Chodziliśmy słabo utwardzonymi, bagnistymi drogami, zimą zaśnieżonymi, a jesienią i wczesną wiosną błotnistymi. Na czas zimy rodzice starali się wynająć mi jakiś pokój w Rzeszowie, żebym nie musiał codziennie tak się tułać. Później jak przeprowadziliśmy się do Miłocina, to już miałam blisko.
               Ojciec gospodarował na pięciohektarowym gospodarstwie i uznano, że byłem synem kułaka. Prawie wszyscy w szkole dostawali w ramach dożywiania ciepły posiłek, ale mnie to nie dotyczyło i musiałem przynosić ze sobą kawałek chleba (przeważnie z serem), czasem jakiś pomidor albo jabłko i tylko patrzyłem, jak chłopcy z Rzeszowa, którzy mieszkali niedaleko, zajadali coś ciepłego. To było bardzo przykre.

               Nie miał Pan później kłopotu z dostaniem się na studia?
               - Nie, bo w Krakowie uważano, że mój ojciec był średniorolnym chłopem. Po zdanym egzaminie na Wydział Rolny Uniwersytetu Jagiellońskiego dostałem się bez kłopotów i ukończyłem studia.

               Dlaczego będąc młodym, dobrze zapowiadającym się śpiewakiem wybrał Pan niezwiązane ze śpiewem studia?
               - Pochodziłem ze środowiska wiejskiego i postanowiłem wybrać bardziej praktyczny zawód i nawet po ukończeniu studiów powróciłem w rodzinne strony i pracowałem jako inżynier rolnik w Wojewódzkiej Radzie Narodowej w Rzeszowie.
               Ale nie zapomniałem o śpiewie, bo w czasie studiów dalej uczyłem się śpiewu prywatnie. Skontaktowałem się z profesorem Czesławem Zarembą i chodziłem do niego na lekcje śpiewu. Był wspaniałym nauczycielem i dał mi dobre podstawy do swobodnego śpiewania dźwięków wysokich.
               Później uczyłem się jeszcze śpiewu u pana Józefa Gaczyńskiego, który także był bardzo dobrym nauczycielem.
Trzeba podkreślić, że obaj mieli wielu zdolnych uczniów i młodzież bardzo chciała się kształcić, pomimo, że nie było jeszcze w Krakowie teatru muzycznego. Dopiero powstawały zręby opery i operetki.

               Po studiach powrócił Pan w rodzinne strony, aby podjąć pracę w wyuczonym zawodzie.
               - Owszem, ale coraz częściej mówiono, że jestem także młodym zdolnym śpiewakiem. Zostałem zaproszony do nagrania rozmowy i krótkiej części muzycznej dla Polskiego Radia Kraków.
W zorganizowaniu spotkania i nagrania pośredniczył pierwszy sekretarz organizacji partyjnej Wojewódzkiej Rady Narodowej w Rzeszowie.
Było z tym nagraniem trochę zamieszania, bo wprawdzie był tam niezbyt dobrze nastrojony fortepian, ale nie mieli akompaniatora. Na szczęście moja żona nieźle grała na fortepianie i dlatego można było zrealizować także część muzyczną. Na pewno śpiewałem wtedy bardzo popularną pieśń neapolitańską „Wróć do Sorrento”, ale nie pamiętam tytułów pozostałych utworów. To było moje pierwsze nagranie.
               Niedługo po tym nagraniu otrzymałem wezwanie do Wojskowej Komendy Uzupełnień i miałem być powołamy do wojska. Wtedy interweniował wspomniany sekretarz organizacji partyjnej w WRN, który poszedł do komendanta Wojskowej Komendy Uzupełnień i powiedział, że jestem bardzo potrzebny, bo śpiewam solo i z towarzyszeniem zespołu na różnych uroczystościach, reprezentując nasze województwo. W ten sposób uniknąłem służy wojskowej.

               Z pewnością pamięta Maestro zespół, który działał wówczas przy Wojewódzkiej Radzie Narodowej?
                - To był zespół mandolinistów, który prowadził utalentowany muzycznie kolega Stafiej, z którym kiedyś chodziłem do jednej klasy w gimnazjum i śpiewałem w chórze prowadzonym przez panią Zofię Stachurską.
Ten zespół mandolinistów dużo koncertował i często występował z istniejącym również przy Wojewódzkiej Radzie Narodowej niewielkim, ale dobrze śpiewającym chórem. Często także mnie zapraszali na różne występy.
               Utkwił mi w pamięci wyjazd do Szklarskiej Poręby, bo to malowniczo położone miasteczko na Dolnym Śląsku i podróż w jedną stronę ówczesnym autobusem zajęła nam prawie cały dzień. Występowaliśmy tam latem w muszli koncertowej.
Zespół miał przygotowany bardzo duży repertuar, a ja śpiewałem z nimi dużo pieśni neapolitańskich, popularnych wtedy piosenek radzieckich i przede wszystkim polskich piosenek. Nasze występy bardzo się podobały, zawsze przychodziły na nie tłumy i gorąco byliśmy oklaskiwani.

3. Pustelak Falstaf arch. TWON

Kazimierz Pustelak z Urszulą Trawińską-Moroz na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie (opera "Falstaf"), fot. arch. TWON

                To wszystko wydarzyło się, zanim rozpoczął Pan wielką zawodową karierę. Niełatwe to były czasy, ale oprócz talentu miał Pan ogromny zapał do pracy. Tak było przez całe zawodowe życie.
                - Trzeba było dużo pracować, bo dzięki temu można było coś osiągnąć i rozwijać się.
Jak zacząłem pracę w wymarzonym zawodzie, to przez cały czas pracowałem na trzech, a nawet czterech etatach.
W Krakowie zostałem zatrudniony jako solista Orkiestry i Chóru Polskiego Radia pod dyrekcją Jerzego Gerta. Wkrótce podpisałem umowę i zostałem solistą Teatru Muzycznego. Do tego doszła praca w Operze Krakowskiej i zapraszany byłem na koncerty symfoniczne.
Opanowałem bardzo różnorodny, ogromny repertuar i gdybym miał kolegę, to mógłbym się z nim podzielić.

                Przez wiele lat był Pan także cenionym pedagogiem, a nawet przez kilkanaście lat był Pan dziekanem Wydziału Wokalnego Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie (dzisiaj Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina). To wszystko wymagało wielu wyrzeczeń i to nie tylko Pana, ale również rodziny. Żona nie tylko prowadziła dom, ale także pomagała Panu.
                - Oczywiście, a do tego mieliśmy jeszcze małe dziecko, któremu trzeba było poświęcić wiele uwagi i czasu, a mnie najczęściej nie było w domu przez cały dzień, a nawet i dłużej, bo prawie w każdym tygodniu wyjeżdżałem na koncerty symfoniczne.
                Bardzo często śpiewałem w Filharmonii w Katowicach oraz z Wielką Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia, zapraszany byłem do Poznania czy Bydgoszczy, a przede wszystkim występowałem w Filharmonii Narodowej w Warszawie.
                Nie wszystkie zaproszenia mogłem przyjmować, bo czas mi nie pozwalał, ale starałem się zawsze przyjmować zaproszenia z Rzeszowa. Pamiętam, że śpiewałem na otwarciu nowego budynku Filharmonii Rzeszowskiej, brałem udział zarówno w koncertach symfonicznych i indywidualnych koncertach z orkiestrą, jak i estradowych wykonaniach oper.
                Na zakończenie rzeszowskiego wątku powiem o zabawnej historii, która wydarzyła się, jak byłem jeszcze młodym śpiewakiem, przed koncertem arii operowych z Rzeszowską Orkiestrą Symfoniczną w Domu Kultury WSK (obecnie budynek Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego). Wcześniej jeden ze znanych śpiewaków poradził mi, że dobrze wpływa na ćwiczenie oddechu podnoszenie czegoś ciężkiego, a później wypuszczenie powietrza z płuc.
                Wszedłem do pustej sali tego Domu Kultury i zobaczyłem na estradzie stary duży fortepian. Pomyślałem, że podniosę go od tyłu w ramach zalecanych ćwiczeń. Był bardzo ciężki, jednak udało się mi go podnieść i w tym momencie upadła noga. Nie wiedziałem, co mam robić, ale wiedziałem, że nie utrzymam takiego ciężaru dłużej. Na szczęście usłyszałem kroki i natychmiast krzyknąłem, aby podstawiono leżącą nogę pod fortepian.
Wszystko dobrze się skończyło, bo gdybym upuścił fortepian, to z pewnością cała estrada by się zawaliła. Musiałem się ratować, żeby wszystko dobrze zaśpiewać, bo nie tylko byłem zmęczony, ale mój oddech był znacznie krótszy. To ćwiczenie zadziałało odwrotnie (śmiech).

5. Kazimierz PustelakTurandot2011TW ON 121 24

Kaziemierz Pustelak na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie, fot. Juliusz Multarzyński

                Pracowite lata pełne sukcesów szybko mijały. W 1995 roku w Teatrze Wielkim Operze Narodowej świętował Pan 40-lecie działalności artystycznej.
                - Tak, śpiewałem wtedy całą partię Stefana w spektaklu „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki, a po raz ostatni wystąpiłem na tej scenie w 2011 roku, śpiewając partie cesarza w operze „Turandot” Giacomo Pucciniego.

                Panie Profesorze, z okazji 91. Urodzin, które świętował Pan niedawno, bo 14 lutego pragnę złożyć Panu najserdeczniejsze życzenia: dużo zdrowia, radości i pogody ducha. Mam nadzieję, że niedługo będziemy mogli się spotkać i rozmawiać o wspaniałych spektaklach i koncertach z Pana udziałem, bo przecież było ich tak dużo, że trudno o wszystkich opowiedzieć w czasie dwóch krótkich spotkań.
Dziękuję bardzo za rozmowę i poświęcony mi czas.

W tym wywiadzie przybliżyliśmy Państwu głównie spędzone w rodzinnych stronach młodzieńcze lata Maestro Kazimierza Pustelaka. O zawodowej karierze Artysta opowiadał mi we wrześniu ubiegłego roku. Ten wywiad został opublikowany na stronie „Klasyki na Podkarpaciu” w dwóch częściach i pozwolę sobie podać linki do tych publikacji:
https://www.klasyka-podkarpacie.pl/wywiady/item/2598-jubileuszowo-z-maestro-kazimierzem-pustelakiem-cz-i
https://www.klasyka-podkarpacie.pl/wywiady/item/2603-jubileuszowo-z-maestro-kazimierzem-pustelakiem-cz-ii

Z Maestro Kazimierzem Pustelakiem, jednym z najwybitniejszych artystów powojennej polskiej sceny operowej rozmawiała Zofia Stopińska 16 lutego 2021 roku.

Piątkowy wieczór w Filharmonii Podkarpackiej

19 II 2021 r., piątek, godz.19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
JAN MIŁOSZ ZARZYCKI – dyrygent
KAMILA WĄSIK - JANIAK – skrzypce

W programie:
W. A. Mozart –Serenada „ Eine kleine Nachtmusik” KV 525
A. Vivaldi – „Cztery pory roku” - Koncert nr 4 f-moll „Zima” („LʼInverno”) RV 297
G. Bizet - 1 Suita ze sztuki "Arlezjanka"

Program wypełnią dwa utwory - XVIII – wieczna serenada znana jako „ Eine kleine Nachtmusik” („Mała nocna muzyka”) Mozarta oraz barokowy koncert solowy Vivaldiego - „Zima”, pochodzący z cyklu „Cztery pory roku”. Serenada jest przejawem mozartowskiej prostoty i szlachetności - począwszy od otwierającej utwór fanfary, poprzez nieco poważniejszą Romanzę, taneczny Menuet, aż po entuzjastyczny Finał. Koncert Vivaldiego, to z kolei utwór o programowo – ilustracyjnym charakterze . Allegro non molto „maluje dźwiękami” zimowy krajobraz z trzaskającym mrozem i porywistym wiatrem. „Cieplejsze” tony przynosi Largo obrazujące odpoczynek w zaciszu domowego kominka. Finałowe Allegro, to pojedynek dwóch wiatrów, zimnego boreasza i ciepłego sirocco, który zapowiada nadejście wiosny. Solistką koncertu będzie utalentowana młoda skrzypaczka – Kamila Wąsik – Janiak.

Wejście do budynku Filharmonii Podkarpackiej jest równoznaczne z akceptacją „Regulaminu bezpieczeństwa publiczności podczas imprez organizowanych w okresie epidemii COVID - 19”, dostępnego na stronie internetowej Filharmonii Podkarpackiej, który będzie bezwzględnie przestrzegany przed i w trakcie każdego wydarzenia.
W trosce o Państwa bezpieczeństwo, prosimy o wypełnienie oświadczenia o stanie zdrowia, które należy zostawić przed wejściem na koncert.

Prosimy o wyrozumiałość!

Biuro Koncertowe

Filharmonii Podkarpackiej

im. Artura Malawskiego w Rzeszowie

tel. + 48 17 862 85 07

www.filharmonia.rzeszow.pl

FILHARMONIA PODKARPACKA ZAPRASZA

19 II 2021 r., piątek, godz.19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
JAN MIŁOSZ ZARZYCKI – dyrygent
KAMILA WĄSIK - JANIAK – skrzypce

W programie:
W. A. Mozart –Serenada „Eine kleine Nachtmusik” KV 525
A. Vivaldi – „Czterey pory roku” - Koncert nr 4 f-moll „Zima” („LʼInverno”) RV 297
G. Bizet - 1 Suita ze sztuki "Arlezjanka"

Program wypełnią dwa utwory - XVIII – wieczna serenada znana jako „ Eine kleine Nachtmusik” („Mała nocna muzyka”) Mozarta oraz barokowy koncert solowy Vivaldiego - „Zima”, pochodzący z cyklu „Cztery pory roku”. Serenada jest przejawem mozartowskiej prostoty i szlachetności - począwszy od otwierającej utwór fanfary, poprzez nieco poważniejszą Romanzę, taneczny Menuet, aż po entuzjastyczny Finał. Koncert Vivaldiego, to z kolei utwór o programowo – ilustracyjnym charakterze . Allegro non molto „maluje dźwiękami” zimowy krajobraz z trzaskającym mrozem i porywistym wiatrem. „Cieplejsze” tony przynosi Largo obrazujące odpoczynek w zaciszu domowego kominka. Finałowe Allegro, to pojedynek dwóch wiatrów, zimnego boreasza i ciepłego sirocco, który zapowiada nadejście wiosny. Solistką koncertu będzie utalentowana młoda skrzypaczka – Kamila Wąsik – Janiak.

Wejście do budynku Filharmonii Podkarpackiej jest równoznaczne z akceptacją „Regulaminu bezpieczeństwa publiczności podczas imprez organizowanych w okresie epidemii COVID - 19”, dostępnego na stronie internetowej Filharmonii Podkarpackiej, który będzie bezwzględnie przestrzegany przed i w trakcie każdego wydarzenia.
W trosce o Państwa bezpieczeństwo, prosimy o wypełnienie oświadczenia o stanie zdrowia, które należy zostawić przed wejściem na koncert.

Prosimy o wyrozumiałość!

Biuro Koncertowe

Filharmonii Podkarpackiej

im. Artura Malawskiego w Rzeszowie

tel. + 48 17 862 85 07

www.filharmonia.rzeszow.pl

Wiedeńskie nastroje - Koncert karnawałowy rzeszowskiej „Olimpii”

                Już po raz czwarty Rzeszowski Teatr Muzyczny „Olimpia”, który wkroczył właśnie w czwarty rok swej ambitnej działalności, wraz z Estradą Rzeszowską przygotował uroczy koncert karnawałowy w iście wiedeńskich nastrojach, jeszcze w wersji on line. Rzecz działa się 9 lutego 2021 roku w sali dużej Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie, grała Rzeszowska Orkiestra Kameralna pod moją dyrekcją, partie solowe realizowała para świetnych solistów: Alicja Płonka - sopran i Jakub Kotowicz – baryton, która w cudownych interpretacjach przeniosła nas w rajski świat piękna, wzruszenia, miłości – bez której, jak powiada jedna z arii wykonywanych na koncercie – świat nic nie wart!
                Nowością koncertu były dwie arie z wielkiego repertuaru operowego: aria Gildy „Tutte le feste” z opery „Rigoletto” G. Verdiego w przejmującym wykonaniu Alicji Płonki i aria Malatesty „Bella siccome un angelo” z opery komicznej „Don Pasquale” G. Donizettiego w pełnym wigoru, dojrzałym wykonaniu Jakuba Kotowicza, swego czasu ucznia dr Alicji Płonki, obecnie studenta Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej w Krakowie.
                W wykonaniu solistów wraz z orkiestrą pogodnie i optymistycznie zabrzmiały arie i duety z operetki „Księżniczka czardasza” E. Kálmána („Czardasz, czardasz”, „Co się dzieje, oszaleję”) i „Clivia” N. Dostala („Dziewczęta z Barcelony”), a także porywające, pełne wyrazu, wzruszające pieśni: „Parlami d’amore, Mariù” („Mów mi o miłości, Mario”) A.C. Bixio i „Wiedeń, miasto moich marzeń” R. Sieczyńskiego. Utwory wokalno-instrumentalne opracował nasz znakomity rzeszowianin, dyrygent i pedagog Tomasz Chmiel, za co składam bardzo serdeczne podziękowanie.
               W wykonaniu orkiestry nie brakło wiecznie porywających walców i polek Jana Straussa Syna ze słynnej muzycznej dynastii wiedeńskich Straussów: walce - „Cesarski” i „Nad pięknym, modrym Dunajem”, polki - „Anna”, „Tik-Tak”, „Na polowaniu”, „W lesie pawłowskim”, „Proszę bardzo”, „Błyskawice i pioruny”, „Tritsch-Tratsch” – te dwie ostatnie poprowadził koncertmistrz Robert Naściszewski.
               Rzeszowska Orkiestra Kameralna dała prawdziwy popis swoich umiejętności, wrażliwości, kompetencji. Muzyka wiedeńskich Straussów i mistrzów operetki wcale nie należy do najłatwiejszych. Wymaga tej szczególnej precyzji, szlachetności brzmienia, śpiewności, lekkości rodem z Mozarta czy Rossiniego, które to walory poruszają nieustannie serca melomanów, oddychających nieśmiertelnym pięknem i czarem melodii rodem nie z tego świata... Jestem bardzo zaszczycony, że mogę choć raz do roku stanąć przed tak znakomitym zespołem i zanurzyć się w tajemniczą, rajską krainę sztuki, w której piękno, dobro i miłość splatają się nawzajem. Zarówno orkiestra symfoniczna, jak i kameralna są wielkim skarbem dla Rzeszowa, naszego regionu i kultury polskiej. Oby obie rozwijały się nadal jak najpiękniej!
               Nadzwyczajny koncert karnawałowy rzeszowskiej „Olimpii” zakończył się optymistycznymi akordami Marsza Radetzky’ego Jana Straussa Ojca. Obyśmy wszyscy przetrzymali pandemię i mogli spotykać się na koncertach w naszej Filharmonii i nie tylko, smakując urodę życia i piękno muzyki, która kształtem jest miłości.

                                                                                                                                                                                                Andrzej Szypuła

Subskrybuj to źródło RSS