Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Opera jest dla mnie całym życiem

            Pragnę Państwu przedstawić Huberta Zapióra, wszechstronnie wykształconego młodego barytona, laureata prestiżowych konkursów wokalnych, który z coraz większym powodzeniem występuje na scenach polskich i zagranicznych teatrów operowych.
           24 maja 2019 roku mieliśmy okazję oklaskiwać Artystę podczas koncertu plenerowego z okazji 200. rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki, który odbył się na dziedzińcu Zamku w Krasiczynie, w ramach 58. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie, a w czerwcu pan Hubert Zapiór jest w Krakowie, gdzie występuje w roli Maksymiliana w spektaklach barwnego brodwayowskiego dzieła Leonarda Bernsteina zatytułowanego „Kandyd”.
Rozmowa z panem Hubertem Zapiórem zarejestrowana została po jednej z prób do tego spektaklu.

            Zofia Stopińska: Występ w jednym z koncertów 58. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie był formą nagrody dla finalisty 10. Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki w Warszawie. Niedługo po tym konkursie wyjechał Pan do Los Angeles, aby uczestniczyć w finale innego prestiżowego konkursu wokalnego i stamtąd przyjechał Pan prosto do Krasiczyna jako laureat II nagrody. Dwa konkursy w tak krótkim czasie były z pewnością ogromnym wyzwaniem i dostarczyły wielu wrażeń.
           Hubert Zapiór: Konkurs Moniuszkowski jest ogromnym wydarzeniem i w związku z 200. rocznicą urodzin Stanisława Moniuszki, a także jego dziesiątą, jubileuszową edycją, budził ogromne zainteresowanie nie tylko w Polsce, ale również za granicą. Występy były transmitowane na żywo, przez cały czas czuliśmy wielką presję.

          Znalezienie się w Finale było wielkim wyczynem.
          - Tak, ponieważ w II etapie znalazło się aż 15 barytonów i każdy śpiewał na bardzo wysokim poziomie. Konkurencja podczas tego konkursu była ogromna.
Czekając na wyniki II etapu wiedziałem, że cokolwiek się stanie, to nie będzie porażki, bo już sam występ w takim gronie był ogromnym sukcesem. Kiedy okazało się, że jestem w finale, ucieszyłem się tak, jakbym ten konkurs już wygrał.
Sam finał był także bardzo trudny. Trwał kilka godzin, śpiewaliśmy z towarzyszeniem orkiestry, koncert był również transmitowany w telewizji.

          Śpiewał Pan pod koniec finału i nie jestem przekonana, czy to była dobra pora.
          - Okazało się, że nie, bo śpiewając tuż przed 22-gą moją drugą arię, czekając półtorej godziny po wykonaniu pierwszej, będąc przez cały czas w stanie gotowości, czułem już ogromne zmęczenie. Nie mogę jednak narzekać, bo każdy uczestnik miał ten sam interwał pomiędzy pierwszą a drugą arią, a sam układ kolejności to już tylko przypadek.
           Uważam, że Jury było w tym roku wspaniałe i cieszę się, że osoby, które realnie decydują o naszym zatrudnieniu, mnie doceniły i zostałem jednym z finalistów oraz laureatem nagród specjalnych.
           Konkurs w Los Angeles to była „zupełnie inna bajka”. Nie było tej presji, bo poleciałem tam od razu na finał, ponieważ pierwsze dwa etapy przeszedłem wcześniej w Nowym Jorku. Wiedziałam, że nie ma żadnej transmisji i towarzyszącej jej „wielkiej pompy”, a konkurs odbywa się w iście wakacyjnym klimacie.
Otrzymałem tam II nagrodę i z zupełnie innym nastawieniem wracałem do Polski.

          W ostatnich latach często Pan uczestniczył w konkursach. Pozwolę sobie wymienić Pana osiągnięcia konkursowe. Zwycięzca The Opera Index Award w The Opera Index Vocal Competition (2018), The Gerda Lissner Foundation Lieder / Song vocal Competition (2018), The Giulio Gari Foundation International Competition (2018), The Cereer Bridges (2018), Pierwszego Miejsca w The Gerda Lissner Foundation International Vocal Competition (2018) oraz Drugiego Miejsca i 3 Nagród Specjalnych, w tym za najlepszą Interpretację Pieśni I. J. Paderewskiego w The Kosciuszko Foundation Marcela Sembrich International Voise Competition w Nowym Jorku (2018), a także Drugiej Nagrody w The Loren L. Zachary Society International Vocal Competition w Los Angeles (2019).
           Czym te osiągnięcia zaowocowały?
           - Faktycznie, konkursów ostatnio było mnóstwo i nie ukrywam, że na początku był to sposób na utrzymanie się w Stanach Zjednoczonych, bo życie i studia w Nowym Jorku kosztują bardzo dużo. Dzięki stypendium i tym konkursom mogłem przetrwać tam mój drugi rok. Zgłaszałem się na każdy konkurs w Nowym Jorku z nadzieją, że może uda się coś wygrać i dzięki temu będę miał środki na życie. Okazało się, że byłem doceniany i zostawałem laureatem ich wszystkich. To był moment zwrotny w mojej edukacji, bo poczułem, że moja technika zaczyna się stabilizować i mogę już na poważnie zająć się zawodową karierą.
           Teraz postanowiłem zwolnić tempo, jeśli chodzi o konkursy. Tegoroczny konkurs w Los Angeles był ostatnim z zaplanowanych i teraz zabieram się do pracy w zawodzie.

           Czas studiów już się zakończył, ale trwał on dość długo i trzeba podkreślić, że pracował Pan bardzo dużo, bo ukończył Pan studia na Wydziale Wokalno-Aktorskim w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina i chyba jednocześnie studiował Pan w Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza na Wydziale Aktorskim.
          - To prawda. Przez trzy lata robiłem to równolegle i to było ogromne wyzwanie. Jak wspominam to z perspektywy czasu, to myślę, że nigdy bym już się nie zdecydował na taki krok.
          W tym roku mija 10 lat mojej edukacji wokalnej. Wszystko zaczęło się w Szkole Muzycznej II stopnia im. Władysława Żeleńskiego przy ulicy Basztowej w Krakowie, a po dwóch latach nauki w tej szkole zostałem studentem Uniwersytetu Muzycznego, rok później rozpocząłem studia w Akademii Teatralnej i przez trzy lata studiowałem na dwóch kierunkach. W trakcie ostatniego roku studiów w Akademii Teatralnej byłem już drugi rok w Akademii Operowej przy Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie, więc był taki czas, kiedy studiowałem równolegle w trzech różnych instytucjach. Później pojawił się pomysł studiów w Nowym Jorku. W grudniu pojechałem na egzaminy wstępne, dostałem się, wróciłem do Polski i zabrałem się do pracy, bo trzeba było przyśpieszyć zakończenie studiów. Ostatni semestr musiałem zrealizować więc w czasie przedostatniego, napisałem pracę magisterską i obroniłem się w czasie wakacji i we wrześniu, po zakończeniu wszystkich studiów w Polsce, wyleciałem do Nowego Jorku.

          Tam też trzeba było dużo pracować. Ciekawa jestem, jak wyglądały Pana Studia w The Juilliard School w Nowym Jorku.
          - Zawsze dużo pracowałem. Już na pierwszym roku studiów w Warszawie zadebiutowałem w Niemczech i od tamtej pory każdego roku gdzieś występowałem. Podobnie też było w Nowym Jorku. Lecąc tam miałem już podpisany kontrakt na mój debiut w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej i po kilku miesiącach przyleciałem do Warszawy, aby wystąpić jako Papageno w „Czarodziejskim flecie”. Do tej roli zostałem przygotowany przez specjalistkę z Metropolitan Opera, gdzie w tym samym czasie przygotowywano tę samą operę Mozarta. Tak jak wielu korepetytorów z MET, jest również na stałe zatrudniona w The Juilliard School. Naprawdę, ciężko wymarzyć sobie lepszą kadrę.
          Po zaśpiewaniu kilku spektakli w Warszawie otrzymałem propozycję na następny sezon i od tamtego czasu mam szczęście regularnie wracać do Teatru Wielkiego – Opery Narodowej. Następny sezon będzie już moim trzecim na tej scenie.

          Stała współpraca nie wiąże się z etatem.
          - W dzisiejszych czasach teatry operowe w Polsce coraz rzadziej zatrudniają młodych śpiewaków na stałe. Mnie udało się podpisać dwuletni kontrakt w Niemczech w Hannover Staatsoper. Zaczynam we wrześniu.

          Jest Pan pod opieką bardzo dobrej londyńskiej agencji Intermusica, która kiedyś opiekowała się znakomitym dyrygentem Stanisławem Skrowaczewskim, a obecnie wśród wielu znanych muzyków są takie znakomitości, jak: Danielle de Niese, The King’s Singers, Midori, Fabio Biondi, Mischa Maisky czy Sir Eliot Gardiner.
          - Tak, od roku jestem w tej agencji i muszę powiedzieć, że wszystko układa się wspaniale. Podpisałem umowę z dwiema agentkami, teraz jedna z nich jest na urlopie macierzyńskim. Dzięki tej współpracy będę debiutował w Bayerische Staatsoper w Monachium na jednej scenie z Placido Domingo i Ailyn Pérez, w „Traviacie” Giuseppe Verdiego. Premiera odbędzie się 28 czerwca, a drugi spektakl 1 lipca.

          Rozmawiamy w Krakowie po jednej z prób do „Kandyda” Leonarda Bernsteina, a kompozytor nazwał to dzieło operetką komiczną. Nie byłam jeszcze na spektaklu w Operze Krakowskiej i ciekawa jestem, czy „Kandyd” wystawiany jest tradycyjnie – zgodnie z intencjami kompozytora?
          - Ciężko powiedzieć, co to znaczy tradycyjnie, w momencie, kiedy opera jest sama w sobie bardzo surrealistyczna i dająca bardzo szerokie pole do interpretacji. Muzyka „Kandyda” jest musicalowo – operowa, to trochę pastisz różnych stylów operowych.
          Moje przygotowania do występów w „Kandydzie” także były szalone, bo próby odbywały się od końca kwietnia. Ja dołączyłem do zespołu na jeden dzień po Konkursie Moniuszkowskim, później poleciałem do Los Angeles, wróciłem na jeden dzień na próby, znów wyjechałem na wspomniany koncert w Krasiczynie i dopiero po nim mogłem zadomowić się w Krakowie.
           Wiele rzeczy, które robię podczas tego spektaklu wykonuję po raz pierwszy na scenie, bo rola Maksymiliana jest bardzo barwna i daje bardzo dużo możliwości, pojawiam się pod różnymi postaciami. Tutaj mogę wykorzystać swoje umiejętności zdobyte podczas studiów aktorskich. Bardzo się z tego cieszę i mam dużą przyjemność z kreowania tej postaci.
          Cieszę się także ze współpracy z Michałem Znanieckim, który jest wspaniałym reżyserem. Każdy śpiewak czuje się komfortowo, ponieważ reżyser jest znakomicie przygotowany i jasno przedstawił nam swoją wizję.

          Stali czytelnicy „Klasyki na Podkarpaciu” mieliby do mnie pretensje, gdybym nie zapytała o początki Pana edukacji muzycznej, bo wiadomo, że pochodzi Pan z niedalekiego Brzeska. Tam się chyba wszystko zaczęło.
          - W Brzesku się wszystko zaczęło i Brzesko nadal ma w moim życiu ogromne znaczenie.

          Wracając do Brzeska myśli pan, że jedzie Pan do domu?
          - Długo studiowałem, dużo podróżuję i tak naprawdę nie wiem, gdzie mieszkam. Większość walizek nadal czeka teraz w moim pokoju w domu rodzinnym na rozpakowanie. Długo niestety tam nie zostaną, bo już za chwilę przeprowadzam się do Hannoveru, ale tak, Brzesko = dom.

          Jak to się stało, że zainteresował się Pan muzyką i śpiewem?
          - Mam trzy starsze siostry. Najmłodsza z nich Justyna śpiewała i grała na fortepianie. Bardzo mi się to spodobało i postanowiłem pójść w jej ślady. Miałem też duże wsparcie ze strony rodziców, ale opera pojawiła się w moim życiu niespodziewanie. Mali chłopcy, marzą raczej, aby zostać strażakiem, policjantem czy piłkarzem a nie śpiewakiem operowym i ze mną było podobnie. Przez chwilę chciałem być nawet nauczycielem WF-u.
          Na ścieżkę opery wszedłem przypadkowo dzięki napotkanym przeze mnie życzliwym osobom. Okazało się, że mam do tego talent, a później zakochałem się w operze i trwa to do tej pory. Opera jest dla mnie całym życiem, a ponieważ jestem pracoholikiem, to bardzo się cieszę, że moja praca jest jednocześnie moją pasją. Cieszę się również, że moja praca powiązana jest z moją drugą pasją – podróżowaniem. To jest piękne i jestem szczęśliwy, że tak dobrze się wszystko układa.

          Co takiego jest w sztuce operowej, że warto dla niej poświęcić wszystko?
          - Jest ona połączeniem wszystkiego, co kochałem jako małe dziecko. Kochałem śpiewać, kochałem być na scenie i występować przed publicznością. Spełniam się w tym. Kiedy podczas studiów aktorskich występowałem na scenie, to zawsze brakowało mi muzyki, a w operze jest jej pod dostatkiem.

          Stając na scenie stara się Pan nawiązać kontakt z publicznością?
          - To zwykle zależy od okoliczności. W spektaklu operowym jestem częścią historii i świata wykreowanego na scenie i całkowicie się w nim zatapiam. Wtedy szansa na kontakt pojawia się dopiero podczas ukłonów. W sytuacji koncertowej, kiedy nie ma ani scenografii, ani kostiumów, a widownia jest oświetlona, kontakt z widzem przychodzi naturalnie i pomaga mi wprowadzić go na ten krótki czas trwania arii czy pieśni, w ten niewidzialny świat.

          Są śpiewacy, którzy przyjmują pomysły reżysera i wszystko im jedno, czy kreując, na przykład, postacie z „Halki”, występują w strojach szlacheckich i ludowych, czy w golfie i marynarce. Są soliści, którzy dyskutują z niekonwencjonalnymi pomysłami reżysera. Co Pan woli?                                                                - Jeśli chodzi o wizję reżysera, kostiumy czy scenografię, to pierwsze projekty powstają na długo przed rozpoczęciem prób z solistami, więc ciężko żebyśmy mieli na to jakikolwiek wpływ. Oczywiście można dyskutować na temat drobnych szczegółów w kostiumie czy reżyserii, ale to również zależy od sytuacji. Przy nowych produkcjach śpiewak jest częścią procesu twórczego i często ma rzeczywisty wpływ na reżyserię. Tak było w kwietniu, kiedy śpiewałem „Don Giovanniego”. Wtedy wszyscy na równi z panią reżyser byliśmy zaangażowani w produkcję i razem szukaliśmy rozwiązań i pomysłów na daną scenę. Jeśli coś nam się nie podobało lub czegoś po prostu „nie czuliśmy” można było od razu zareagować i zaproponować coś innego, w czym np. czuliśmy się bardziej wiarygodni. Z kolei teraz w Krakowie mam świadomość, że dołączam do produkcji, gdzie próby trwają już od kilku tygodni, a ja muszę jak najszybciej nadrobić nieobecność. W takich sytuacjach nie ma czasu na dyskusje. Trzeba zaufać reżyserowi i partnerom na scenie i jak najlepiej wykonać swoją pracę. Niedługo będę debiutował w Monachium i tam sytuacja będzie już ekstremalna. Tamtejsza produkcja „Traviaty” ma już ponad 25 lat. Na jej wznowienie podczas festiwalu będziemy mieli tylko 4 dni, a mój pierwszy raz na tej scenie i z orkiestrą będzie miał miejsce dopiero podczas spektaklu.

            Jest Pan świadomy, że do końca zawodowego życia będzie Pan ciągle ciężko pracował?
            - Oczywiście, to jest ciągła praca nad własnym rozwojem. Moim zdaniem w momencie, kiedy ktoś pomyśli, że już wszystko potrafi i wie, to jest to początek końca, więc to, że zakończyłem właśnie 10-letni okres studiowania, wcale nie oznacza, że skończyłem się uczyć.

           Ma Pan sporo barytonowych partii operowych w repertuarze, z innymi niedługo trzeba się będzie zmierzyć. Trzeba śpiewać wszystko, co może się śpiewać, ale każdy ma swoje upodobania, marzenia.
          Marzę o roli, której w najbliższym czasie na pewno nie zaśpiewam, a może nawet i nigdy, bo nie wiem jak mój głos się rozwinie. Jest to tytułowy Rigoletto w operze Verdiego. Natomiast drugie marzenie jest już bardziej realne, to „Eugeniusz Oniegin” Czajkowskiego – bardzo chciałbym zaśpiewać Oniegina. Wszystkie decyzje repertuarowe trzeba jednak podejmować w zgodzie z własnym głosem. Moją następna duża rola, nad którą teraz pracuję i czuję, że w tym momencie jest idealna dla mojego głosu to Figaro w operze „Cyrulik sewilski” Rossiniego. W najbliższych sezonach będą ją wykonywał na scenach operowych w Niemczech i Norwegii.

          Wspominaliśmy już, że najczęściej w teatrach operowych angażuje się solistów do poszczególnych ról, a to wiąże się z castingami, które są właściwie konkursem.
          - Śpiewacy z ugruntowaną pozycją jak Beczała, Kwiecień, Konieczny czy Ruciński nie muszą już brać udziału w żadnych castingach. Teatry operowe same zabiegają o ich udział w produkcjach. W przypadku młodych śpiewaków, którzy dopiero rozpoczynają karierę, przesłuchania to konieczność i jedyna szansa, aby dać się poznać. Sam w ostatnich dwóch latach zaśpiewałem dla kilkudziesięciu, a może już nawet ponad stu instytucji, agentów, reżyserów itd. Już nie traktuję tego jak konkurs, czy życiową szansę, której, jeśli nie wykorzystam, to będzie to wielki dramat. Często śpiewa się dla kogoś, kto w danej chwili nawet nie poszukuje nawet barytona. Zawsze jednak warto się pokazać, zasiać to ziarenko i poczekać co się stanie. Czasem propozycja może przyjść nawet po roku.
           Właśnie w ten sposób zostałem zaangażowany do Bayerische Staatsoper w Monachium. Nigdy nie miałem specjalnego przesłuchania do tej roli. Zapadłem w pamięć jednemu z dyrektorów po jednym z tych wielu przesłuchań i kiedy pojawiła się odpowiednia dla mnie rola zgłosił się do mojej agencji. Czasem potrzeba po prostu trochę cierpliwości i szczęścia.

          Śpiewak nigdy nie zapomni instrumentu, bo zawsze ma głos – najpiękniejszy instrument, ale jednocześnie trzeba się z tym instrumentem odpowiednio obchodzić.
          - Żaden skrzypek, fagocista czy oboista nie nosi przy sobie swojego instrumentu 24 godziny na dobę tak jak jest to w przypadku śpiewaków. Kończy się koncert czy próba, odkłada instrument do bezpiecznego futerału i to wszystko.
          W naszym przypadku spędzamy z tym instrumentem każdą chwilę i często to, jak śpiewamy, nie zależy tylko od tego, czy jesteśmy zdrowi, ale także od kondycji fizycznej, psychicznej, tego jak spaliśmy czy co jedliśmy – wszystko wokół ma wpływ na nasz głos.

          Każdy instrument można naprawić, ale głos jest trudno naprawić.
          - To jest też przecież bardzo delikatny narząd, którym musimy produkować tysiące pięknych dźwięków. Trzeba o niego bez przerwy dbać i pielęgnować.

          Myślę, że ma Pan osobę, która czuwa nad Pana głosem i radzi, co zaśpiewać.
          - Oczywiście. Jest nią Eytan Pessen, którego poznałem w Akademii Operowej przy Teatrze Wielkim w Warszawie i dzięki niemu, zrobiłem wtedy ogromny wokalny postęp, a także pojechałem na studia do The Juilliard School. Eytan Pessen jest nie tylko moim nauczycielem, ale także mentorem i przyjacielem. Drugą taką osobą jest moja pani profesor Edith Wiens, u której właśnie skończyłem studia w Nowym Jorku.

          Trzeba uważać, co się śpiewa i w jakich warunkach. Podczas koncertu plenerowego w Krasiczynie nie było zbyt dobrych warunków do śpiewania.
           - Było przede wszystkim zimno, padał deszcz. Obserwowałem Olę Kubas, która śpiewała zaraz przede mną i widać było, jak z każdym dźwiękiem z jej ust ulatniała się para. Jak zimą! Śpiewanie w takich warunkach nie jest dobre dla głosu, ale to była wyjątkowa sytuacja, a na scenie jednorazowo nie byliśmy dłużej niż kilka minut. Ja byłem ogromnie szczęśliwy z zaproszenia i z wielką przyjemnością wziąłem udział w tym koncercie.

          Został Pan bardzo gorąco przyjęty przez publiczność i może kiedyś zechce Pan jeszcze na Podkarpaciu zaśpiewać.
          - Oczywiście, bardzo chętnie zaśpiewam jeszcze raz w Krasiczynie, Rzeszowie czy innym mieście, bo południe Polski jest moim domem i jak tylko otrzymuję zaproszenie, staram się zrobić wszystko, aby mój występ był możliwy. Mam taką zasadę, że minimum raz w roku muszę zaśpiewać w Polsce. Stąd jestem, tutaj wszystko się zaczęło, tutaj mam całą rodzinę, poza tym i mam ogromną radość ze śpiewania dla polskiej publiczności, która tak gorąco mnie przyjmuje.
          Marzę także, aby mimo ciągłych podróży i przeprowadzek zawsze mieć w Polsce swój dom. Tutaj chcę mieć miejsce, do którego będę wracał.

Z panem Hubertem Zapiórem - znakomitym młodym śpiewakiem obdarzonym przez naturę pieknym głosem barytonowym rozmawiała Zofia Stopińska 4 czerwca 2019 roku w Krakowie

Brzmienie czterech wiolonczel grających razem jest czymś wyjątkowym

            Polish Cello Quartet jest wyjątkowym zespołem kameralnym, który tworzą czterej wyśmienici wiolonczeliści młodego pokolenia: Tomasz Daroch, Wojciech Fudala, Krzysztof Karpeta i Adam Krzeszowiec. Dlaczego ich wspaniała gra zachwyca i porusza publiczność? Odpowiedź na to pytanie będą Państwo znali po przeczytaniu rozmowy.

            Zofia Stopińska: Znakomici polscy wiolonczeliści - panowie Krzysztof Karpeta i Adam Krzeszowiec to połowa zespołu o nazwie Polish Cello Quartet. Rozmawiamy po koncercie, który odbył się z okazji Jubileuszu 50-lecia Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia w Przeworsku.
           Muszę się przyznać, że po raz pierwszy słuchałam gry tego zespołu na żywo. Pod koniec ubiegłego roku koncertowaliście w Rzeszowie, ale nie mogłam być tego wieczoru w Filharmonii Podkarpackiej i bardzo tego żałuję, a za dzisiejszy koncert serdecznie dziękuję. Bardzo interesujący i rzadko prezentowany program panowie dzisiaj wykonali.
           Adam Krzeszowiec: Bardzo się cieszymy, że mogliśmy wystąpić na tym pięknym jubileuszu. Dziękujemy za zaproszenie. A wybierając utwory na ten wieczór chcieliśmy przede wszystkim pokazać pełnię brzmienia kwartetu wiolonczelowego. Brzmienie czterech wiolonczel grających razem jest czymś wyjątkowym i zawsze podkreślamy, że to jest nasz skarb.

           Już jedna wiolonczela może zachwycić ogromną skalą od najniższego do najwyższego głosu ludzkiego i dlatego jest tak śpiewnym instrumentem
           Krzysztof Karpeta: To prawda, że wiolonczela pokrywa wszystkie skale głosu ludzkiego. Fakt ten chcieliśmy podkreślić, zamieszczając w repertuarze dzisiejszego koncertu pieśń Mieczysława Karłowicza. Było to jednocześnie nawiązanie do Jubileuszu, ponieważ patronem Szkoły Muzycznej w Przeworsku jest właśnie Mieczysław Karłowicz. Mam także nadzieję, że udało nam się pokazać tę piękną cechę wiolonczeli, jaką jest śpiewność.
Po koncercie kilka osób przyznało, iż były zaskoczone, że zamieniamy się partiami. Nie ma u nas stałego prymariusza, tak jak to bywa w tradycyjnych zespołach smyczkowych. Grając na tych samych instrumentach możemy rotować ustawienie zespołu. Każdy z nas ma inną osobowość oraz inny instrument, dzięki temu możemy pokazać różne kontrasty i każdy utwór może brzmieć w odmienny sposób. Oczywiście jeśli wymaga tego kompozycja, nasze cztery wiolonczele mogą również zabrzmieć jak jedna.

           Widać i słychać było, że świetnie ze sobą współpracujecie, bo bez swobody i ogromnego zaufania do scenicznych partnerów, trudno byłoby razem grać.
           A. K.: To prawda, gramy już ze sobą osiem lat i cały czas sprawia nam to ogromną radość. Jesteśmy czwórką przyjaciół i bardzo dobrze czujemy się razem również poza estradą - podczas prób i wspólnych wyjazdów. To bardzo ułatwia pracę w zespole, i jak już Krzysztof wspomniał, nie mamy lidera, tworzymy jeden organizm kwartetu wiolonczelowego.
           K.K.: Wszyscy znamy się od najmłodszych lat. Jesteśmy na ziemi Podkarpackiej, gdzie spędzaliśmy wspólnie sporo czasu podczas wakacji uczestnicząc w Międzynarodowych Kursach Muzycznych w Łańcucie i to także nas połączyło. Znamy się także z różnych innych kursów oraz konkursów, a na niwie prywatnej, jeśli tylko jest okazja i czas, spotykamy się wspólnie z naszymi żonami i dziećmi. Owocem naszego kwartetu jest Międzynarodowa Akademia Wiolonczelowa, którą wspólnie organizujemy przez cały rok, aby przez 10 lipcowych dni móc gościć w Nysie wiolonczelistów z całego świata. To wydarzenie także nas mocno związało.

          Czy dużo jest utworów, które zostały skomponowane z myślą o czterech wiolonczelach?
          A.K.: Szeroko znany repertuar jest niewielki. Ale utworów nieznanych, nieodkrytych lub zapomnianych jest dość dużo i przez te osiem lat wspólnej pracy każdy z nas prowadzi stałe poszukiwania utworów, które wzbogacają nasz repertuar. Rozpoczynając wspólną pracę nie spodziewaliśmy się, że tego repertuaru jest aż tak wiele. Ciągle byliśmy i jesteśmy zaskakiwani efektami naszych poszukiwań, gdyż znajdowaliśmy bardzo wartościowe utwory, których kompozytorów nie znaliśmy.        Zdarzało się też tak, że znaliśmy kompozytorów takich jak: Alfredo Piatti czy Wilhelm Fitzenhagen – to byli wiolonczeliści i kompozytorzy, którzy najprawdopodobniej pisali kwartety wiolonczelowe dla siebie i swoich uczniów lub dla kwartetu wiolonczel, który grał w ramach orkiestry. To są bardzo ciekawe utwory. Warto je odnajdywać, wyćwiczyć i przedstawiać publiczności.
           K.K.: Warto także podkreślić, że nasz kwartet pod względem repertuarowym, działa na kilku płaszczyznach. Jednym nurtem, który od samego początku realizujemy, jest granie oryginalnie napisanych na ten skład kompozycji i odkrywanie ich.
           W czasie naszej działalności udało nam się zainteresować kompozytorów naszym zespołem i mamy w repertuarze coraz więcej utworów napisanych specjalnie dla nas. Większość z nich to bardzo ciekawe dzieła.
           Gramy także nie tylko klasyczną muzykę, np. już dwukrotnie graliśmy na Jazztopad Festival z wielkimi gwiazdami jazzu. Utwory, które wykonaliśmy były specjalnie dla nas częściowo napisane, ale i w dużej mierze improwizowane. Niedawno nagraliśmy także płytę z Izą Połońską i Leszkiem Kołodziejskim z piosenkami Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory, w których jest dużo elementów improwizacji.
           Pojawił się także kolejny nurt, którego staraliśmy się wystrzegać pokazując oryginalne dzieła, ale coraz częściej mamy zapytania o transkrypcje utworów. Mogę już chyba zdradzić, że zostaliśmy zaproszeni na jedną z największych imprez wiolonczelowych na świecie - Cello Biënnale w Amsterdamie, gdzie motywem przewodnim edycji festiwalu są właśnie transkrypcje. Dlatego nie wykluczamy w naszym repertuarze również dobrych aranżacji istniejących utworów.

           Od kilku lat Polish Cello Quartet jest jednym z zespołów Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu.
           A. K.: Po trzech latach naszej samodzielnej działalności otrzymaliśmy propozycję, aby zostać zespołem rezydującym w Narodowym Forum Muzyki. Bardzo się cieszymy z tej współpracy, bo dzięki temu można nas tam usłyszeć w każdym sezonie koncertowym. Dzięki pomocy Narodowego Forum Muzyki wydaliśmy także w 2017 roku naszą pierwszą płytę.
           K.K.: Dzięki wsparciu Narodowego Forum Muzyki powstał utwór ma 5 wiolonczel i orkiestrę, który będzie miał swą premierę w przyszłym roku. Jest to kompozycja Mikołaja Góreckiego (syna Henryka Mikołaja Góreckiego) i do naszego kwartetu dołączy prof. Tomasz Strahl. Prapremiera odbędzie się we Wrocławiu w marcu, a tydzień później wykonamy ten utwór w Gdańsku. Towarzyszyć nam będą orkiestry symfoniczne z tych miast.
           Nie mogę zdradzić nazwiska, ale otrzymaliśmy propozycję od pewnej znanej kompozytorki, że zostanie z myślą o nas skomponowany utwór na cztery wiolonczele i zespól instrumentalny lub orkiestrę.
           A.K.: Cieszymy się, że poszerzy się nasz repertuar na duży skład, bo do tej pory występowaliśmy tylko z utworem Krzysztofa Meyera na 4 wiolonczele i orkiestrę kameralną. To bardzo ciekawy, rzadko wykonywany i nieco żartobliwy utwór, który jest współczesnym pastiszem twórczości Luigi Boccheriniego.

           Musimy także powiedzieć więcej o Waszej pierwszej płycie.
           A.K.: Nasza debiutancka płyta ”Discoveries” zawiera starannie wybrane przez nas utwory, które odzwierciedlają nasz repertuar. Szczycimy się też nagraniem Kwartetu na 4 wiolonczele Grażyny Bacewicz. Ten utwór znalazł się na płycie „Kwartet Śląski i Przyjaciele” z utworami Grażyny Bacewicz wydanej przez wytwórnię Chandos. Ta płyta została nagrodzona statuetką Fryderyka w tym roku, w kategorii Najwybitniejsze Nagranie Muzyki Polskiej.

           Trzeba również wyjaśnić dlaczego w tej rozmowie uczestniczą tylko Panowie. Zaraz po koncercie pan Tomasz Daroch i pan Wojciech Fudala musieli szybko wyjechać, bo jutro rano rozpoczynają nowe zajęcia, natomiast Panowie spotykają się jutro z uczniami klasy wiolonczeli w Szkole Muzycznej I st. w Przeworsku.
          K.K.: Dzięki zaproszeniu pana dyrektora Ryszarda Koniecznego i pani Agnieszki Kucab – Weryk, będziemy mieli przyjemność poprowadzić jutro warsztaty dla młodych adeptów gry na wiolonczeli. Jest to ważna część naszej działalności, bo każdy z nas jest wykładowcą akademii muzycznych w różnych miastach. Dlatego, jeśli tylko jest okazja, staramy się spotykać z młodymi ludźmi i dzielić się z nimi radością z grania oraz pomagać im rozwiązywać różne problemy związane z grą na instrumencie. W Przeworsku poprowadzimy warsztaty już po raz kolejny, prowadziliśmy także niedawno warsztaty w Przemyślu. Zawsze bardzo miło wspominamy pobyt na ziemi podkarpackiej. Jesteśmy pod wrażeniem gościnności i dobrej atmosfery, bo otaczają nas tutaj wspaniali ludzie, jest także wielu zdolnych uczniów. Cieszymy się, że możemy tutaj gościć.

           Jesteście zatrudnieni w trzech akademiach muzycznych.
           A.K.: Ja pracuję w Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, Krzysztof uczy w Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu, a Wojtek i Tomek uczą w Akademii Muzycznej im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi.
          K.K.: Oprócz tego każdy z nas jest koncertmistrzem innej polskiej orkiestry – Adam jest koncertmistrzem w NOSPR, Tomek od przyszłego sezonu będzie jednym z koncertmistrzów Orkiestry „Leopoldinum” we Wrocławiu, Wojtek jest solistą Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Wrocławskiej w Narodowym Forum Muzyki, a ja jestem koncertmistrzem Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku.
Mamy dużo obowiązków, ale cieszymy się, że pomimo zapełnionego kalendarza udało nam się przyjechać do Przeworska.

           Jestem pod wielkim wrażeniem Waszego koncertu, podobnie jak wszyscy, którzy go wysłuchali, a dowodem tego była gorąca owacja i prośby o bis. Program nie był łatwy w odbiorze, ale okazuje się, że dobre wykonania muzyki XX wieku, nawet rzadko wykonywanych utworów, zachwycają publiczność.
           A.K.: Zgodnie ze wskazówką gospodarzy, wybraliśmy klasyczny repertuar, który gramy dla wyrafinowanych słuchaczy i takich też mieliśmy tutaj. Publiczność reagowała fantastycznie i przyjęto nas z wielkim entuzjazmem i radością. Planowaną część koncertu rozpoczęła kompozycja belgijskiego twórcy Prospera van Eechaute, a później wykonaliśmy utwory: Alexandra Tansmana, Mieczysława Karłowicza i Kazimierza Wiłkomirskiego, a ogromną przyjemność sprawiło nam wykonanie na bis utworu zatytułowanego „Preghiere per quartto violoncelli”, którą skomponował Luigi Forino – włoski kompozytor przełomu XIX i XX wieku.

           Bardzo dziękuję za koncert i spotkanie. Mam nadzieję, że niedługo będę miała okazję posłuchać Was ponownie.
          K.K.: Zapraszamy na spotkania z nami w lipcu w Nysie i Wrocławiu, gdzie w ramach Akademii Wiolonczelowej odbędzie się kilka wyjątkowych koncertów. Najważniejszy z nich będzie miał miejsce 21 lipca w dużej sali Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu. Będzie to koncert poświęcony znakomitemu kompozytorowi Piotrowi Mossowi z okazji jubileuszu 70-lecia i 50-lecia pracy artystycznej. Podczas tego wieczoru wykonamy specjalnie skomponowany przez Jubilata utwór dla naszej Orkiestry Wiolonczelowej, która powstaje w ramach Międzynarodowej Akademii Wiolonczelowej.
          Jeśli otrzymamy zaproszenie, bardzo chętnie powrócimy także na Podkarpacie.

Ze znakomitymi wiolonczelistami, członkami Polish Cello Quartet – Krzysztofem Karpetą i Adamem Krzeszowcem rozmawiała Zofia Stopińska 6 czerwca 2019 roku w Przeworsku.

Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej w Leżajsku

PONIEDZIAŁEK 1 LIPCA 2019 r. godz. 19.00

Tomasz Ślusarczyk - trąbka Daniel Prajzner - organy

Program:

Dietrich Buxtehude (ca.1637-1707) – Toccata in D BuxWV 155
Giuseppe Torelli (1658-1709) – Sonata in D Grave; Allegro; Grave; Allegro; Grave; Allegro
Jan Pieterszon Sweelinck (1562-1621) – Mein junges Leben hat ein Endt
Johann Friedrich Fasch (1688-1758) – Concerto in D Allegro; Largo; Allegro moderato
Georg Böhm (1661-1733) – Vater unser im Himmelreich
Johann Sebastian Bach (1685-1750) – Fantazja i fuga g-moll BWV 542
Jean-Joseph Mouret (1682-1738) – Trumpet Tune Allegro; Allegro cantabile; Allegro

TOMASZ ŚLUSARCZYK
Urodzony w Przemyślu, absolwent Zespołu Szkół Muzycznych w Przemyślu i Akademii Muzycznej w Krakowie (dyplom z wyróżnieniem), od 1991 roku związany był z orkiestrami: Capellą Cracoviensis i Radiową Orkiestrą Symfoniczną, z którą dokonał licznych nagrań dla Polskiego Radia i Telewizji. Współpracuje z wieloma orkiestrami w kraju i za granicą: Orkiestrą Filharmonii Krakowskiej, Orkiestrą Filharmonii Poznańskiej, Orkiestrą Opery i Filharmonii w Białymstoku, Warszawską Operą Kameralną; od 2005 roku współpracuje ze słynną Orkiestrą XVIII Wieku w Amsterdamie. Koncertował jako solista i kameralista na wielu festiwalach w Rosji, Irlandii, Niemczech, na Ukrainie, w Korei i Wielkiej Brytanii. Zapraszany jest do współpracy przez znakomitych muzyków, takich jak F. Bruggen, P. Esswood, Ch. Hogwood, M. Toporowski. Pod jego kierownictwem artystycznym Polska Orkiestra XVIII Wieku dokonała szeregu nagrań muzykaliów jasnogórskich. Zaangażowany jest także w badania źródeł muzyki cerkiewnej na terenach dawnej Rzeczypospolitej. Często zasiada jako juror podczas krajowych i zagranicznych konkursów.

DANIEL PRAJZNER Urodził się w 1984 roku w Przemyślu. Ukończył studia w krakowskiej Akademii Muzycznej w klasie organów prof. Mirosławy Semeniuk – Podrazy (2008, dyplom z wyróżnieniem) oraz w Conservatorium van Amsterdam w klasie organów prof. Pietera van Dijka (2010, Master of music). Wziął także udział w programie Sokrates/ Erasmus, studiując w Hochschule für Musik und Theater w Hamburgu (Niemcy) m.in. w klasie organów prof. Pietera van Dijka oraz w klasie klawesynu prof. Menno van Delfta (2007). Brał udział w mistrzowskich kursach interpretacji prowadzonych przez: Guy Boveta, Klausa Eichhorna, Juliana Gembalskiego, Gerharda Gnanna, Bernharda Haasa, Ludgera Lohmanna, Martina Sandera, Józefa Serafina, Zigmonta Szathmary’ego, Colina Tilney’a, Davida Titteringtona , Marka Toporowskiego, Vincenta Warniera. Jest laureatem Ogólnopolskich Przesłuchań Uczniów Klas Organów w Częstochowie, XIV Międzynarodowego Konkursu Młodych Organistów w Opavie, w Czechach (wyróżnienie), III Europejskiego Konkursu Organowego w (Castellana Grotte), we Włoszech (I nagroda), IV Międzynarodowego Konkursu Organowego im. Mikaela Tariverdieva w Moskwie i Kaliningradzie w Rosji (wyróżnienie i nagroda specjalna fundacji De Boni Arte „Za najlepszą interpretację muzyki sakralnej”.  Za osiągnięcia artystyczne otrzymał kilka znaczących nagród stypendiów, były to m.in.: stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Młoda Polska” (2006), Nagroda Promocyjna Volksbank Paderborn – Höxter „Młodzi Twórcy w Europie 2006”. Koncertował w kraju i za granicą: w Holandii, Japonii, Litwie, Niemczech, Norwegii, Rosji i Szwajcarii. Od 2007 roku jest pracownikiem Katedry Organów Akademii Muzycznej w Krakowie. Na swej macierzystej uczelni uzyskał stopień doktora sztuki w dziedzinie sztuk muzycznych, w dyscyplinie artystycznej: instrumentalistyka (2017). Działalność dydaktyczną prowadzi równolegle w Zespole Państwowych Szkół Muzycznych im. Artura Malawskiego w Przemyślu, posiadając tam własną klasę organów. Jest również organistą kościoła pw. bł. Anieli Salawy w Krakowie oraz pomysłodawcą, autorem koncepcji programowej i organizacyjnej, prezesem zarządu Salezjańskiej Szkoły Organistowskiej w Przemyślu, reaktywowanej w 2018 roku.

SMYCZKI NA WOJCIECHU - LETNIE KONCERTY KAMERALNE W KROŚNIE

Smyczki na Wojciechu to cykl letnich koncertów muzyki kameralnej odbywających się w zabytkowym kościółku św. Wojciecha w Krośnie. Atmosfera i sprzyjająca koncertom akustyka miejsca, repertuar oraz wirtuozerskie wykonania co roku są zachętą dla coraz liczniej przybywającej publiczności.

Miejsce: Kościół pod wezwaniem św. Wojciecha Męczennika, ul. Korczyńska 18A
Termin: 28 czerwca 2019 (piątek), godzina 19.00

Cracow Guitar Quartet

Miłosz Mączyński - gitara
Joanna Baran-Nosiadek - gitara
Łukasz Dobrowolski - gitara
Mateusz Puter - gitara

Program:

J.S. Bach - Koncert brandenburski nr 3 cz. 1

Debussy - Reverie

Grieg - Pieśń Solvejgi, Taniec Anitry

Brouwer - Krajobraz kubański w deszczu

Bellinati - Baiao de Gude

Machado - Catira, Ciranda, Frevo

Cracow Guitar Quartet powstał w 2006 roku i współtworzą go artyści związani z Krakowem: dr Miłosz Mączyński (prowadzący klasę gitary w Akademii Muzycznej w Krakowie), Joanna Baran-Nosiadek, Łukasz Dobrowolski oraz Mateusz Puter. Zespół bierze udział w wielu projektach muzycznych w Polsce i za granicą, występuje na najbardziej prestiżowych festiwalach muzyki gitarowej, prowadzi lekcje mistrzowskie dla młodych wirtuozów tego instrumentu, ma na swoim koncie nagrania dla Polskiego Radia i Telewizji (w tym rejestrowany koncert w studiu Polskiego Radia). W 2009 roku otrzymał I nagrodę na XII Międzynarodowym Konkursie Gitarowym w Ile De Ré we Francji. W 2010 roku nakładem CM Records ukazała się płyta zespołu „From Ballet to Tango”, ukazująca piękno i bogactwo muzyki tanecznej od Renesansu do współczesności, od Europy po Amerykę Południową, od arcydzieł mistrzów po pełne uroku formy oparte na muzycznym folklorze, a wszystko to w nowym, intrygującym brzmieniu czterech gitar klasycznych. Płyta zyskała znakomite recenzje w polskiej i zagranicznej prasie muzycznej. W 2017 roku zespół zdobył Grand Prix V International Master Competition for Music Teachers w Warszawie, a w maju 2018 roku III nagrodę w międzynarodowym konkursie 15th Altamira Gorizia Guitar Competition we Włoszech. Obecnie Cracow Guitar Quartet uważany jest za czołowy polski zespół muzyki gitarowej.

Międzynarodowe Kursy Muzyczne w Łańcucie

          Mieszkańcy Łańcuta już się przyzwyczaili, że zawsze w lipcu rozbrzmiewa tam muzyka, a w centrum miasta spotykają młodych ludzi z instrumentami. To uczestnicy Międzynarodowych Kursów Muzycznych im. Z. Brzewskiego, którzy przyjechali, aby pod kierunkiem znakomitych mistrzów doskonalić swe umiejętności.
           Przybliżymy Państwu tę wspaniałą „Letnią Szkołę Muzyczną” wspólnie z panem Krzysztofem Szczepaniakiem – prezesem „Stowarzyszenia Międzynarodowe Kursy Muzyczne im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie” i przewodniczącym Komitetu Organizacyjnego tych Kursów.

           Zofia Stopińska: Przed nami kolejne, pracowite jak poprzednie, Kursy, ale jednocześnie będzie to szczególna, bo 45. edycja.
           Krzysztof Szczepaniak: Zbliża się 45. edycja, ale nie organizujemy specjalnych jubileuszy, nie podkreślamy w sposób wyjątkowy tej okrągłej rocznicy. Będziemy kontynuować działalność tak samo, jak w latach ubiegłych. Myślę, że Jubileusz świętować będziemy dopiero za pięć lat.

          Przyjeżdżają do Łańcuta młodzi ludzie, którzy uczą się grać na instrumentach smyczkowych, chociaż nie tylko, aby doskonalić swą grę na instrumencie pod kierunkiem mistrzów, ale Organizatorzy proponują im także wiele innych atrakcyjnych zajęć, które wpływają na ich rozwój muzyczny.
          - Może najpierw odniosę się do tej małej dygresji, że nie tylko smyczkowcy. Faktycznie, poszliśmy trochę dalej, to już nie tylko wiolinistyka, ale także inne instrumenty strunowe – harfa i gitara.
           Harfa powraca w tym roku wraz z nową prowadzącą ten instrument Helgą Storck, która przyjedzie do nas z Niemiec. Jest zainteresowanie harfą i odpowiadamy na nie. Podobnie jest z gitarą. Nie chcemy być konkurencją dla innych znanych i uznanych kursów gitarowych w Polsce.
Na naszych Kursach dominują: skrzypce, altówka, wiolonczela i kontrabas.
           W naszej ofercie dajemy przede wszystkim możliwość indywidualnego kształcenia podczas spotkań uczestników z mistrzami, a ponadto także możliwość rozwijania swych umiejętności pod okiem znakomitych pedagogów w zakresie gry w zespołach kameralnych i orkiestrze. Proponujemy jeszcze możliwość kształcenia słuchu. Pojawiają się także różne propozycje dotyczące, na przykład, umiejętności panowania nad własnym ciałem, nad tremą, także możliwości eliminowania zagrożeń związanych z postawą wiolinisty przy instrumencie, bo ta postawa wymusza często określoną pozycję, która nie zawsze jest korzystna, szczególnie dla kręgosłupa.

           Od lat organizujecie także kursy dla nauczycieli, którzy uczą grać na instrumentach smyczkowych.
           - Pedagodzy Kursów starają się także spotkać z nauczycielami, którzy uczestniczą w naszym kursie metodycznym, ale nie tylko. Zapraszamy na te spotkania także studentów uczelni artystycznych, których w przyszłości będzie interesowała także problematyka metodyki nauczania oraz rodziców, którzy uczestniczą jako osoby towarzyszące w naszych Kursach. Zapraszamy ich na spotkania z naszymi wybitnymi pedagogami, którzy mają codziennie wykłady trwające około 2 godzin, na różne tematy, o bardzo szerokiej problematyce.
           Pojawia się tu postać naszego znakomitego krytyka muzycznego – pana Józefa Kańskiego, którzy przybliża sylwetki i dokonania najwybitniejszych twórców światowej wiolinistyki, ale pojawiają się także pedagodzy, którzy dzielą się swoimi spostrzeżeniami na temat warsztatu pracy, metodyki nauczania gry na instrumencie, rozwiązywania określonych problemów technicznych, a także czasem różnych dywagacji związanych z pogranicza sztuki i innych dziedzin życia społecznego.
           O tym, że są tam poruszane bardzo istotne i ciekawe tematy, a jak bardzo ciekawe – najlepiej świadczy fakt, że z okazji 45. edycji naszych Kursów wydajemy w tym roku kolejny „Zeszyt łańcucki”, w którym umieściliśmy te wszystkie wykłady. Pedagodzy po spotkaniach z uczestnikami kursów metodycznych napisali te swoje przemyślenia. Mamy możliwość zaprezentowania ich, co stanowi swoisty dorobek naukowy naszych Kursów. To jest także bardzo ważne i cenne.

            Termin zgłoszeń z pewnością już minął.
             - Wprawdzie zawsze podkreślamy, że należy deklarować swój udział w Kursach do końca czerwca, ale jeżeli ktoś przyjedzie nawet w lipcu, to nie odmówimy. Zawsze gdzieś znajdziemy miejsce dla spóźnialskich, aczkolwiek nie namawiam do czekania na ostatnia chwilę, dlatego, że możliwość wyboru pedagoga w tym momencie praktycznie przestaje istnieć.

            Aktualnie w Łańcucie jest już dość rozbudowana baza hotelowa i gastronomiczna.
            - Poprawiła się baza hotelowa i jeśli popatrzymy na to przez pryzmat 18-tysięcznego miasteczka – można nawet powiedzieć, że jest bogata. Dla nas jednak w dalszym ciągu ostoją w zakresie tego, co Anglicy nazywają accommodation, są kwatery prywatne. Mieszkańcy Łańcuta oferują swoje pokoje, zapraszają do siebie i najwięcej naszych uczestników zamieszkuje w tych kwaterach. Pojawiają się także osoby, które stać na wynajęcie łańcuckich hoteli i pensjonatów. Mamy także do dyspozycji bursę szkolną, która ma poziom schroniska młodzieżowego, ale ze świetną lokalizacją, tuż obok szkoły, ze stołówką. Tam od pierwszych Kursów młodzież mieszkała i ta tradycja dla wielu stanowi ważny element przy wyborze.

           Wiem, że także wielu mistrzów, którzy są wykładowcami Kursów, od lat mieszka tych samych kwaterach prywatnych i nie wyobrażają sobie, aby mogło być inaczej.
           - Mało tego, zaprzyjaźnili się z właścicielami, odwiedzają się nawzajem. Zdarza mi się także spotykać w Łańcucie uczestników naszych Kursów w miesiącach jesiennych lub zimowych. Pytam wtedy, co tu robią, a oni odpowiadają, że zostali zaproszeni na uroczystość rodzinną u osób, u których mieszkali podczas Kursów. To miłe i sympatyczne, że oprócz elementów usługowych, pojawiają się także towarzyskie.

           Zaproszeni na Kursy mistrzowie są wspaniałymi instrumentalistami i doświadczonymi pedagogami.
           - Chcę podkreślić, że dużą satysfakcją dla nas jest fakt, że prawie połowa pedagogów, którzy uczestniczą w naszych Kursach, to są byli nasi uczestnicy. Swoją przygodę z instrumentem rozpoczynali właśnie w Łańcucie.
            Proszę zwrócić uwagę na solistów Koncertu inaugurującego 45. Kursy. Tomasz Strahl przyjeżdżał na nasze Kursy jako uczeń i student, a później pojawił się jako pedagog.
           Marysia Włoszczowska przyjeżdżała ze swoimi rodzicami na Kursy jako malutka dziewczynka i tutaj nauczyła się trzymać w rękach skrzypeczki. Po latach pojawia się na naszych Kursach jako uznana gwiazda. Jest laureatką Konkursu Wieniawskiego i Konkursu Bachowskiego w Lipsku, a wcześniej konkursów Jahnkego, „Małego Wieniawskiego” w Lublinie i innych. I Nagroda w Konkursie Bachowskim w Lipsku jest wielkim osiągnięciem tej Artystki. Trzeba także podkreślić, że na innych konkursach była nagradzana także za wykonania utworów Jana Sebastiana Bacha. Miałem wielką przyjemność i satysfakcję jeździć z Marysią na Kursy Muzyczne do Goch w Niemczech. Później dorosła, ukształtowała się i jako artystka jest znana jest nie tylko w kraju, ale przede wszystkim za granicą.
Zapraszając tak wybitnych solistów, chcemy pokazać uczestnikom Kursów w Łańcucie, co można osiągnąć będąc stałym uczestnikiem naszych Kursów, być na tych Kursach, chłonąć atmosferę Łańcuta i korzystać z „rogu obfitości”, który wylewa się od pedagogów, którzy do nas przyjeżdżają. Oczywiście trzeba mieć talent, a także ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć.
             Te osoby potwierdzają moja tezę, którą głoszę zawsze, zapowiadając koncerty, że drogi na estrady świata prowadzą przez salę balową łańcuckiego Zamku i to się potwierdza.
            Natomiast jeżeli chodzi o pedagogów, to słusznie pani zauważyła, że są to nazwiska znaczące w polskiej pedagogice instrumentalnej, ale są to także wielkie gwiazdy nie tylko polskiej estrady. Wymienię tylko kilka nazwisk: Konstanty Andrzej Kulka, Edward Zienkowski, Agata Szymczewska, Tomasz Strahl – to są nazwiska pojawiające się na plakatach koncertów na całym świecie.
            Zapraszając takich mistrzów na Kursy, umożliwiamy kontakt uczestnikom z najwybitniejszymi pedagogami i artystami, a dzięki wieczornym koncertom w Sali balowej Zamku, mają możliwość posłuchania ich gry nie tylko uczestnicy, ale również melomani związani z naszymi Kursami.
Koncerty te odbywają się w przyjaznej atmosferze, bez wielkiego blichtru i szumu kamer telewizyjnych, bez zadęcia w postaci festiwalowych uniesień. Są to spotkania bardziej intymne i kameralne, ale na najwyższym poziomie.

           Inauguracja Międzynarodowych Kursów Muzycznych im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie odbywa się zawsze 1 lipca w Filharmonii Podkarpackiej. Wymienił Pan już tegorocznych solistów: Maria Włoszczowska – skrzypce i Tomasz Strahl – wiolonczela, a Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej dyrygował będzie Massimiliano Caldi.
             Zarówno dyrygent, jak i soliści, to wybitni artyści. O Marii Włoszczowskiej powiedziałem już kilka zdań. Tomasz Strahl to chyba najwybitniejszy współczesny polski wiolonczelista i zarazem dziekan Wydziału Instrumentalnego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina, laureat wielu konkursów międzynarodowych, artysta doskonale znany na wszystkich scenach. Współcześni kompozytorzy często powierzają mu prawykonania swoich kompozycji na wiolonczelę, a wśród tych utworów jest Koncert wiolonczelowy Stanisława Moryty, który z naszymi Kursami był także bardzo blisko związany. Jako Rektor Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina przyjeżdżał w czasie trwania Kursów do Łańcuta, prowadził także zajęcia z kompozycji i był naszym wielkim przyjacielem.
           Chcemy w ten sposób złożyć hołd już nieobecnemu wśród żyjących Stanisławowi Morycie, wielkiemu polskiemu kompozytorowi, który stworzył przepiękny Koncert wiolonczelowy, a 1 lipca partie solowe wykona Tomasz Strahl – pedagog naszych Kursów.
           Natomiast Maria Włoszczowska wykona bardzo interesujący Koncert skrzypcowy D-dur Ericha Wolfganga Korngolda – austriackiego kompozytora, który większość swego życia spędził w USA. Ten koncert jest rzadko w Polsce grywany i jestem przekonany, że warto przyjść do Filharmonii Podkarpackiej, chociażby ze względu na atrakcyjność tego dzieła, ale także ze względu na solistów.

           Wspominał Pan już, że w czasie trwania Międzynarodowych Kursów Muzycznych w Łańcucie, w sali balowej Zamku odbywają się wspaniałe koncerty w wykonaniu Mistrzów, ale przed szerokim gronem publiczności wystąpią także wybrani uczestnicy.
           Mocno podkreśliła pani słowo wybrani, bo tak faktycznie jest, ale chcę także podkreślić, że traktujemy nasze koncerty nie jako atrakcję pseudo festiwalową, a jako element dydaktyki, umiejętność słuchania muzyki i obcowania z nią.
Dlatego na początku każdego turnusu, do licznie zgromadzonej najmłodszej publiczności w sali balowej łańcuckiego Zamku, kieruję słowa dotyczące tego, jak należy zachować się w sali koncertowej, czego nie wolno robić, jak należy słuchać, jak należy reagować na to, co się dzieje na estradzie. Trzeba młodym ludziom o tym powiedzieć i nawet jeżeli już wcześniej ktoś im o tym powiedział, to nic w tym złego, że im o tym przypominamy.
           Słuchanie gry wielkiego artysty, to jest równocześnie słuchanie utworu w najlepszym wykonaniu, a jeśli dodamy do tego niepowtarzalną atmosferę tych koncertów, to sprawia, że są to dla wszystkich niezapomniane chwile.
           Słuchanie koncertów w sali balowej Zamku w lipcu nie jest łatwe. Sala jest nagrzana, nie ma klimatyzacji, ale to także tworzy niezapomnianą aurę i ludzie często także to pamiętają.
Ta oferta adresowana jest przede wszystkim do uczestników Kursów, cieszy się także dużym zainteresowaniem publiczności. Osoby kochające dobrą muzykę przychodzą na te koncerty, a niektórzy przyjeżdżają z okolicznych miejscowości i z Rzeszowa.
           Powiedziała pani, że wybrani uczestnicy Kursów mogą także wystąpić w sali balowej. Pani prof. Krystyna Makowska-Ławrynowicz - dyrektor artystyczny i naukowy Międzynarodowych Kursów Muzycznych w Łańcucie, wymyśliła formułę swoistej promocji uczestnika Kursów – jest pedagog, który występuje z recitalem i zaprasza do udziału w tym koncercie wybranych swoich uczniów, których uważa za godnych pokazania i tym samym promocji.

           Oprócz tego dwa dni w każdym turnusie należą do młodych.
            - Występuje wtedy orkiestra i wszyscy, którzy w niej grają, mają możliwość zaprezentowania się na estradzie, i niektóre zespoły kameralne. Jest także koncert uczestników, podczas którego z każdej klasy jeden reprezentant wytypowany przez pedagoga ma możliwość wykonania utworu w sali balowej. Ze względu na czas trwania tych koncertów nie pozwalamy na bisy, co zostało zauważone przez prof. Antoniego Cofalika w książce „Ukochałem skrzypce”. Przypomniał mi, że jednemu z wybitnych jego uczniów, mimo kilkukrotnego wywoływania go przez publiczność na estradę, nie pozwoliłem wykonać utworu na bis. Taka jest bowiem zasada tych koncertów i należy jej przestrzegać.

           Organizacja tak wielkiej imprezy jest kosztowna i Kursy są odpłatne, ale uczestnicy pokrywają tylko część kosztów.
           - Każdego roku Międzynarodowe Kursy Muzyczne im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie odbywają się pod patronatem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, który nadaje odpowiednią rangę imprezie. Jesteśmy także beneficjentami programów operacyjnych Ministra Kultury i to jest swoista forma wsparcia i stypendiowania młodych, utalentowanych polskich muzyków. Nieraz uczestnicy nas pytają, dlaczego są różnice w opłatach pomiędzy polskim uczestnikiem a zagranicznym. Jest tak dlatego, że Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznając nam wsparcie finansowe w ramach programów operacyjnych, wspiera młodego polskiego uczestnika, zmniejszając konieczność opłaty z jego strony o pewną kwotę. Gdyby nie pomoc Ministerstwa Kultury, byłoby nam bardzo trudno te Kursy zorganizować.
            Proszę zwrócić uwagę, że od kilkunastu lat nie podnieśliśmy opłat za nasze Kursy mimo ogromnych wzrostów cen w różnych dziedzinach życia gospodarczego i społecznego. Dzięki wsparciu Ministerstwa Kultury oraz pozyskaniu jako partnera Instytutu Muzyki i Tańca, który włączył się w innej formie w nasze działania, i to także jest dla nas bardzo korzystne.
            Chcę także podziękować władzom samorządowym Miasta Łańcuta, które na tyle, na ile mogą, wspierają nas. Nie jest to wielka kwota w stosunku do naszego budżetu, ale każda złotówka jest ważna, a przede wszystkim doceniamy gest, że miasto widzi w tej imprezie ważne wydarzenie artystyczne dla swojego środowiska lokalnego.
           Urząd Marszałkowski wspiera nas poprzez życzliwość Muzeum – Zamku, ale wspierają nas także: Miejski Dom Kultury, Zespół Szkół Technicznych, II Liceum Ogólnokształcące przy ul. Grunwaldzkiej, które użyczają nam swoich pomieszczeń. Dyrektorzy wymienionych placówek to jest krąg dobrych, życzliwych ludzi, rozumiejących znaczenie tej imprezy, która odgrywa bardzo ważną rolę w polskiej edukacji artystycznej.

           Zapraszamy Państwa 1 lipca o 19.00 do Filharmonii Podkarpackiej na koncert inaugurujący 45. Międzynarodowe Kursy Muzyczne im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie, a później na wieczorne koncerty do sali balowej Zamku. W drugiej połowie każdego turnusu koncerty odbywają się także w auli Państwowej Szkoły Muzycznej im. Teodora Leszetyckiego w Łańcucie i w sali Kasyna Urzędniczego. Dla Pana lipiec zapowiada się bardzo pracowicie.
           - Może się pani zdziwi, ale w ten sposób spędzam urlopy od wielu lat.

Z panem Krzysztofem Szczepaniakiem, prezesem Stowarzyszenia Międzynarodowe Kursy Muzyczne im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie i przewodniczącym Komitetu Organizacyjnego tych Kursów rozmawiała Zofia Stopińska 19 czerwca 2019 roku.

Mielecki Festiwal Muzyczny

II koncert
4 lipca 2019, godz. 19.30

POLISH WIND ENSEMBLE
Wacław GOLONKA – organy

Kościół Parafii pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Mielcu
wstęp wolny

Polish Wind Ensemble – Polski Zespół Instrumentów Dętych zapoczątkował swoją działalność w 2017 roku koncertem podczas Chorzowskiego Festiwalu Muzyki Kameralnej i Organowej – Organy Plus. W 2018 r orkiestra wspólnie z zespołem „Skaldowie” wykonywał koncert inaugurujący Letni Sezon Turystyczny w Małopolsce organizowany przez Małopolską Organizację Turystyczną.

W skład zespołu wchodzi w granicach 25 muzyków. Są to instrumentaliści grający na instrumentach dętych oraz perkusyjnych. W repertuarze znajdują się zarówno utwory muzyki klasycznej jak i rozrywkowej. W jej wykonaniu można usłyszeć znane tematy muzyki filmowej, operetkowej oraz transkrypcje wielu dzieł symfonicznych. Podczas koncertu nie zabraknie nawiązań do regionu, z którym zespół jest związany, a mianowicie Pienin.

Polish Wind Ensemble jest projektem realizowanym przez Fundację Promocji Artystycznej Pro-Classical z siedzibą w Krościenku nad Dunajcem. Działalnością orkiestry kieruje Wojciech Kwiatek- klarnecista, Prezes Zarządu Fundacji Pro-Classical. Nadzór merytoryczny nad wykonywanymi dziełami sprawuje dr hab. Paweł Krauzowicz, prodziekan wydziału instrumentalnego Akademii Muzycznej w Krakowie.

dr hab. Wacław Golonka
Organista, doktor habilitowany Akademii Muzycznej w Krakowie. Wykształcenie muzyczne otrzymał w Akademii Muzycznej w Krakowie oraz Hochschule für Musik und Darstellende Kunst w Wiedniu w klasie prof. Hansa Haselböcka. Dyplomy ukończenia studiów w zakresie gry na organach otrzymał z wyróżnieniem.Jest laureatem konkursów organowych w Pradze (II nagroda), Norymberdze (III nagroda) i Pretorii gdzie oprócz pierwszej nagrody otrzymał dalsze wyróżnienia.

Działalność koncertowa zaprowadziła go do Azji, RPA, Ameryki Północnej oraz wielu krajów Europy. Występował w wielu europejskich katedrach (np. Wiedeń, Chartres, Lozanna), salach koncertowych Filharmonii Narodowej w Warszawie, Berliner Philharmonie, Nottingam Albert Hall, Meistersingerhalle w Norymberdze, Cleveland Museum of Art, sali austriackiego radia ORF w Wiedniu, słowackiego radia w Bratysławie oraz wielokrotnie w sali B.Smetany w Pradze. W 1997 r. zagrał serię koncertów w USA, odbył tekaże trzykrotnie tourneé po Republice Południowej Afryki występjac w najważniejszych ośrodkach muzycznych kraju.

Wacław Golonka występowal jako solista z orkiestrami Radio Philharmony Orchestra w Pretorii, z filharmoniami w Kapsztadzie, Bydgoszczy i Brnie, praskim FOK, Concerto Avenna, Bielską Orkiestrą Kameralną, Cappelą Craciviensis i Śląską Orkiestrą Kameralną. Z orkiestrą Concerto Avenna nagrał koncert organowy Pawła Łukaszewskiego. Nagranie znalazło się na płycie z kompozycjami autora koncertu, która otrzymała nagrodę Fryderyka 2008 roku. Zrealizował wiele nagrań dla stacji telewizyjnych i radiowych. Jego nagranie dla TV Polonia ilustrowało cykl filmów „Madonny Polskie” a Telewizja Katowice zrealizowała w 1998r film o jego działalności pt: “Muzyka dźwięku i przestrzeni”. Nagrania dokonane przez Czeskie Radio prezentowane są w europejskiej EBU. Czeskie Radio zrealizowało także nagrania na płyty CD. Nagrywał dalej dla holenderskiego radia Hilversum, niemieckiego Bayerischer Rundfunk, austriackiego ORF, Radio Watykan, Radia Słowackiego oraz Czeskiej Telewizji. Jako kameralista współpracuje z wieloma artystami prezentując muzykę wszystkich epok i stylów. Szerokim polem jego działania jest praca związana z organizacją festiwali muzycznych, na które zaprasza wyróżniających się młodych organistów i kameralistów.

Jest autorem nagrania CD oraz książki Sigfrid Karg-Elert (1877-1933) – w żywiole koloryzmu dźwiękowego. Prowadził działalność dydaktyczną na Uniwersytecie Muzycznym im. Fr. Chopina w Warszawie, w akdemiach muzycznych w Gdańsku, Poznaniu, Pradze i Hochschule für Musik und Theater w Lipsku. Wśród miejsc, w których prowadził kursy interpretacji muzyki organowej jest także kościół św. Tomasza w Lipsku. Jest pomysłodawcą i dyrektorem konkursu muzyki organowej i kameralnej Artem cameralem promovere który odbył się w 2016 roku w Mielcu. Pracuje w Akademii Muzycznej w Krakowie gdzie prowadzi klasę organów.

„Opera świętojańska – muzyka i magia”

23 czerwca 2019 r. godz. 18.00

MUZY NA ZAMKU

koncert „Opera świętojańska – muzyka i magia”

w wyk. grupy operowej SONORI Ensemble

"Opera Świętojańska", czyli noc, kiedy muzyka ma niezwykłą moc...
Noc Świętojańska zwana wcześniej Nocą Kupały to święto nie tylko siegające głeboko w obyczaje słowiańskie, ale zawierające też pierwiestki celtyckie, germańskie i indoeuropejskie. Obchodzone w okresie letniego przesilenia, było świętem jedności, połączenia ognia i wody, urodzaju, miłości i radości, pełnym magii i wróżb.

Program koncertu "Opera Świętojańska" obejmuje wyjątkowe arie, duety i ansamble operowe oddające niepowtarzalny nastrój tej wyjątkowej nocy, w której spotykają się żywioły wody i ognia, a szczęście w miłości przynieść ma upragniony kwiat paproci...
Wieczór uzupełniają kompozycje o tematyce miłosnej z najsłynniejszych oper i operetek oraz repertuar neapolitański, nie zabraknie także wirtuozowskich popisów pianistycznych, a całość ubarwi słowo wiążące.

Wystąpią przez Państwem znakomici artyści scen operowych i laureaci międzynarodowych konkursów wokalnych z Pragi, Krakowa i Wrocławia.
"Opera Świętojańska" to wieczór pełen muzyki, magii i miłości
Serdecznie zapraszamy!

„Opera świętojańska – muzyka i magia” czyli MUZY NA ZAMKU

23 czerwca 2019 r. godz. 18.00

MUZY NA ZAMKU

koncert „Opera świętojańska – muzyka i magia”

w wyk. grupy operowej SONORI Ensemble

"Opera Świętojańska", czyli noc, kiedy muzyka ma niezwykłą moc...

Noc Świętojańska zwana wcześniej Nocą Kupały to święto nie tylko siegające głeboko w obyczaje słowiańskie, ale zawierające też pierwiestki celtyckie, germańskie i indoeuropejskie. Obchodzone  w okresie letniego przesilenia, było świętem jedności, połączenia ognia i wody, urodzaju, miłości i radości, pełnym magii i wróżb.

Program koncertu "Opera Świętojańska" obejmuje wyjątkowe arie, duety i ansamble operowe oddające niepowtarzalny nastrój tej wyjątkowej nocy, w której spotykają się żywioły wody i ognia, a szczęście w miłości przynieść ma upragniony kwiat paproci...

Wieczór uzupełniają kompozycje o tematyce miłosnej z najsłynniejszych oper i operetek oraz repertuar neapolitański, nie zabraknie także wirtuozowskich popisów pianistycznych, a całość ubarwi słowo wiążące.

Wystąpią przez Państwem znakomici artyści scen operowych i laureaci międzynarodowych konkursów wokalnych z Pragi, Krakowa i Wrocławia.

"Opera Świętojańska" to wieczór pełen muzyki, magii i miłości

Serdecznie zapraszamy!

Ja po prostu lubię muzykować z innymi

           Zofia Stopińska: W Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej miałam już okazję oklaskiwać Pana podczas koncertu. Tym razem spotykamy się przed koncertem zamykającym „Tydzień Talentów”, a od pewnego czasu zapraszani w maju do polskiego domu Ignacego Jana Paderewskiego artyści, oprócz koncertów, prowadzą także warsztaty. Ciekawa jestem, jak się Pan czuł w roli mistrza.
           Szymon Nehring: Zajęcia z uczniami klas fortepianu szkół muzycznych były bardzo interesujące. Zdarzało mi się już pracować z młodzieżą w podobnym wieku, ale nie robiłem tego często i regularnie. Warto było spróbować, bo sam się dzięki temu sporo nauczyłem. W ciągu tygodnia pewnie niewiele zmieniłem w grze tych osób, ale mogłem ich zainspirować do nowych pomysłów w ciągu kilku lekcji, które mieliśmy. Cieszę się z tych spotkań i bardzo się cieszę na dzisiejszy koncert, podczas którego zagramy z Marcinem Zdunikiem.

           W części pierwszej posłuchamy utworów skomponowanych przez Fryderyka Chopina na fortepian i wiolonczelę, a w drugiej Igora Strawińskiego i Maurice’a Ravela.
          - To są bardzo ciekawe utwory i należy podkreślić, że dzieła Chopina i Strawińskiego zostały skomponowane na fortepian i wiolonczelę, natomiast Sonata Ravela w oryginale została napisana na skrzypce i fortepian, a Marcin Zdunik opracował ją na wiolonczelę i fortepian. Bardzo mi się to opracowanie podoba.
           Chcę także podkreślić, że bardzo dobrze mi się pracuje w Kąśnej Dolnej i lubię tutaj grać. W zeszłym roku byłem po koncercie bardzo zadowolony zarówno z instrumentu i akustyki, jak i z przyjęcia przez publiczność oraz gospodarzy tego miejsca.

           Jest Pan reprezentowany przez Stowarzyszenie im. Ludwiga van Beethovena i pewnie dzięki temu o wiele spraw związanych z działalnością artystyczną nie musi się Pan martwić.
           - Jestem pod opieką tego Stowarzyszenia już od czterech, a może nawet pięciu lat. Bardzo się cieszę, że poznałem Państwa Elżbietę i Krzysztofa Pendereckich, bo oboje bardzo mnie inspirują. Znać i spotykać takie wyjątkowe i podziwiane na całym świecie osobowości to dla mnie wielki zaszczyt. Każde spotkanie i rozmowa są dla mnie bardzo interesujące.
           Cieszę się, że Stowarzyszenie ma pieczę nad moim rozwojem i działalnością koncertową, bo dzięki temu mam więcej czasu i mogę go poświęcić na muzykę.

           Jak się zaczęła Pana przygoda z muzyką?
           - Gram na fortepianie od piątego roku życia, a zachęcił mnie do tego Dziadek. Instrument bardzo mi się spodobał i zostałem pianistą.
Przez 11 lat byłem uczniem w klasie fortepianu pani Olgi Łazarskiej, najpierw w Państwowej Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej I stopnia im. Mieczysława Karłowicza w Krakowie i w Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina. Później studiowałem u prof. Stefana Wojtasa w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy.
Jesienią 2017 roku rozpocząłem studia pod kierunkiem Borisa Bermana w Yale School of Music, które niedawno ukończyłem.

          Wiem, że będąc uczniem krakowskich szkół muzycznych oraz studentem często Pan uczestniczył w konkursach. Pamiętam, że kibicowałam Panu już w 2014 roku podczas Międzynarodowego Konkursu „Arthur Rubinstein in memoriam” w Bydgoszczy, gdzie otrzymał Pan I nagrodę. Rok później został Pan laureatem stypendium Krystiana Zimermana i wystąpił Pan w finale XVII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie, na którym otrzymał Pan wyróżnienie, kilka nagród dodatkowych oraz nagrodę publiczności. Najbardziej ucieszyła mnie wiadomość o Pana zwycięstwie w Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym Artura Rubinsteina w Tel Awiwie w 2017 roku. Zdobył Pan także w Tel Awiwie szereg nagród dodatkowych, a wśród nich za najlepsze wykonanie utworu Fryderyka Chopina.
          - Wymienione przez panią konkursy miały ogromne znaczenie dla mojego rozwoju, bo na każdy trzeba było przygotować bardzo duży program i dobrze go wykonać podczas kolejnych etapów, żeby się znaleźć w finale i otrzymać I nagrodę oraz nagrody specjalne. Konkursy wpływają także na zwiększenie ilości ofert koncertowych

           Zwycięstwo w ostatnim z wymienionych konkursów, który jest jednym z najważniejszych konkursów pianistycznych na świecie, było nie lada wyczynem, a do tego trzeba było dość dużo czasu spędzić w Tel Awiwie.
           - To prawda, trzy i pół tygodnia trwał konkurs i składał się z pięciu etapów. W dwóch pierwszych pianiści grają godzinne recitale z dowolnym, ale przekrojowym programem. W trzecim etapie gra się utwory kameralne, wykonałem Kwartet fortepianowy c-moll Gabriela Faure. W dwóch ostatnich etapach trzeba wykonać koncerty z towarzyszeniem orkiestry – klasyczny i romantyczny. Ja grałem I Koncert C-dur Ludwiga van Beethovena i III Koncert d-moll Sergieja Rachmaninova

          Nagrał Pan już kilka płyt, a utwory na nich zamieszczone najlepiej chyba odzwierciedlają Pana zainteresowania i różnorodny repertuar.
          - Nagrałem w sumie pięć płyt. Pierwsza została nagrana w 2015 roku w Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach i są na niej solowe utwory Fryderyka Chopina, Karola Szymanowskiego i Pawła Mykietyna.
            Na drugiej płycie są wyłącznie utwory Fryderyka Chopina, a nagrania zarejestrowane zostały podczas XVII Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina.
            Trzecia płyta została nagrana we wrześniu 2016 roku w Europejskim Centrum Muzyki w Lusławicach i jest to mój pierwszy krążek nagrany z towarzyszeniem orkiestry. Są na niej oba koncerty Fryderyka Chopina, a w nagraniu towarzyszyła mi Sinfonietta Cracovia pod kierunkiem Jurka Dybała, ale podczas nagrania Koncertu e-moll dyrygował Maestro Krzysztof Penderecki.
            Najnowsza z wydanych płyt zawiera także utwory Fryderyka Chopina i nagrałem ją na instrumencie historycznym.

           Fortepiany historyczne bardzo się różnią od współczesnych i chyba trudno byłoby podczas jednego wieczoru zasiąść do obydwu instrumentów.
           - Ma pani rację, te instrumenty różnią się pod wieloma względami, ale grałem już recital, podczas którego w części pierwszej na scenie stał fortepian historyczny, a po przerwie współczesny.
Trzeba się przyzwyczaić do instrumentu historycznego, ale grając na nim, można uzyskać efekty brzmieniowe czy ekspresyjne bardzo ciekawe i wartościowe.
           Nie zajmuję się grą na fortepianach historycznych na co dzień, ale było to bardzo ciekawe doświadczenie i dzięki temu poznałem muzykę Chopina o wiele lepiej, bo obcowałem z instrumentem o takich samych możliwościach, jak fortepiany, na których On grał.

           Ma Pan w repertuarze sporo utworów kompozytorów współczesnych.
           - To prawda. Grałem Koncert fortepianowy Krzysztofa Pendereckiego i miałem szczęście wykonywać ten utwór pod batutą kompozytora. W Tel Awiwie grałem też utwór młodego, ale znanego już na świecie kompozytora Avnera Dormana. Wykonywałem utwory Pawła Mykietyna i zdarzało mi się kilka razy grać utwory młodych współczesnych kompozytorów. Bardzo lubię grać muzykę współczesną, a szczególnie interesująca dla mnie jest praca nad przygotowaniem tych utworów do wykonania. Jednak muzyka współczesna nie jest głównym nurtem w kręgu moich zainteresowań.

           Niedługo rozpocznie się koncert muzyki kameralnej, bo jak już wspomnieliśmy, wszystkie utwory przeznaczone są na fortepian i wiolonczelę. Często Pan gra muzykę kameralną?
           - Staram się grać dość regularnie muzykę kameralną, bo jest to muzyka piękna i ważna, wymagająca zupełnie innego sposobu grania, który wpływa na mój rozwój. Podczas gry muszę jednocześnie słuchać wykonawców, którzy grają na innych instrumentach. Współdziałanie w muzyce jest bardzo ciekawe i inspirujące. Dowiadujemy się wiele o sobie, o rzeczach, których w samotności nie moglibyśmy się nauczyć.

           Pomyślałam teraz, że ćwicząc i występując na estradzie pianista jest sam. Może czasami chce usiąść na estradzie z kimś i stąd muzyka kameralna?
           - To nie wynika z samotności. Ja po prostu lubię muzykować z innymi. Pracując nad przygotowaniem recitali nie przeszkadza mi samotność, bo ona jest wartościowa i można sobie z nią radzić. Muzyka kameralna nie jest sposobem na zabicie samotności.

           Znajduje Pan czas na wypoczynek i na życie towarzyskie?
           - Raczej wszystko podporządkowuję muzyce, bo nie mam czasu na życie towarzyskie czy specjalne wypoczywanie, ale staram się znajdować czas na czytanie książek i sport. Jak tylko mogę, to pływam, albo biegam, bo jeżeli długo siedzę przy fortepianie, to należy coś robić, aby zapobiegać deformacji kręgosłupa.

           Największą pasją jest muzyka, a później sport?
           - Sport nie jest moją pasją, ale daje mi pewne wytchnienie od muzyki. Są pewne rzeczy, które lubię robić – lubię gotować, czytać, a jak jest dobra pogoda, to jeżdżę na rowerze i jeszcze mógłbym wymienić parę zajęć, które lubię, ale nie mam na to wszystko czasu. Najważniejsza jest muzyka.

           W dzisiejszych czasach muzyk powinien grać bardzo różnorodny repertuar, ale prawie każdy ma utwory, kompozytora lub okres w historii muzyki, który powoduje mocniejsze bicie serca. Pan pewnie także ma swoich ulubionych twórców lub utwory?
           - Jest paru kompozytorów, których utwory gram częściej. Dzieje się tak z różnych powodów, przede wszystkim proponuję organizatorom koncertów utwory, które mi odpowiadają, bardziej je lubię lub cenię, ale gram utwory samych genialnych kompozytorów. Moimi ulubionymi kompozytorami są Beethoven, Schubert, Brahms, ale także bardzo lubię grać utwory Czajkowskiego, Rachmaninowa, lubię grać muzykę francuską, chociaż ostatnio nie wykonuję jej często, bardzo lubię także grać Chopina.

           Rozmawiamy siedząc na tarasie kawiarni „Maestro”, znajdującej się w oficynie Dworu w Kąśnej Dolnej, wokół jest piękny park, słychać śpiew ptaków. To dobre miejsce do muzykowania, pracy i wypoczynku.
           - Lubię, jak jestem otoczony naturą, lubię oddychać dobrym powietrzem, a poza tym jest tu świetny fortepian, bardzo dobra sala koncertowa – wspaniałe warunki do pracy i muzykowania. Ponadto Dwór i wszystko, co znajduje się w wokół, było kiedyś własnością Ignacego Jana Paderewskiego – jednego z najważniejszych Polaków, który jeszcze ciągle nie jest doceniany, a był wielkim politykiem, dyplomatą oraz wspaniałym pianistą i kompozytorem. Czuje się wokół niepowtarzalną atmosferę.
          Bardzo chętnie będę tutaj wracał, jeśli tylko zostanę zaproszony przez gospodarzy, którzy jednocześnie organizują wszystkie festiwale i koncerty.

Z panem Szymonem Nehringiem, wybitnym polskim pianistą młodego pokolenia rozmawiała Zofia Stopińska 19 maja 2019 roku w Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej

Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej w Leżajsku

PONIEDZIAŁEK 24 CZERWCA 2019 r. godz. 19.00

prof. Jarosław Wróblewski - organy

Program:
Christian Heinrich Rinck (1770-1846) - Flöten-Concert für die Orgel, op.55 - 1. Allegro maestoso - 2. Adagio - 3. Rondo
Johann Sebastian Bach (1685-1750) – Preludium i fuga d-moll BWV 539
August Gottfried Ritter (1811-1885) - Sonate nr. 2 e-moll (op. 19)

Część kameralna:

Chopin Quartet

Program:
S. Moniuszko - I kwartet smyczkowy d-moll
S. Moniuszko - II kwartet smyczkowy F-dur

JAROSŁAW WRÓBLEWSKI kształcenie muzyczne rozpoczął w Państwowej Szkole Muzycznej I i II st. w Białymstoku w klasie organów prof. Marii Terleckiej. W latach 1988–1993 studiował w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie, którą ukończył z wynikiem bardzo dobrym w klasie organów prof. Józefa Serafina.
W latach 1993– 2002 kształcił się w Hochschule für Musik und darstellende Kunst Mozarteum w Salzburgu w klasie prof. Heriberta Metzgera, który ukończył z wyróżnieniem i nagrodą Ministra Republiki Austrii, a od roku 1995 na wydziale „Katolickiej Muzyki Kościelnej” gdzie uzyskał dyplomem z wyróżnieniem w specjalnościach: organy, dyrygentura chóralna, improwizacja organowa i kompozycja kościelna.

Brał udział w licznych konkursach organowych i został laureatem następujących z nich: • Ogólnopolskie Przesłuchania Uczniów Szkół Średnich w Inowrocławiu (I miejsce), • Międzynarodowy Konkurs Organowy w Kamieniu Pomorskim (IV miejsce), • Międzynarodowy Konkurs Organowy w Gdańsku (wyróżnienie), • Konkurs Organowy „Bacha i Buxtehudego” w Szekszard (Węgry) (III miejsce), • Konkurs Organowy w San Elpido a Mare (Włochy) (runda finałowa). Jako solista, dyrygent i muzyk kameralny występuje w Polsce, Czechach, Austrii, Niemczech, Szwajcarii, na Ukrainie, biorąc udział w licznych prawykonaniach utworów kompozytorów współczesnych (Seierl, Raditschnig, Mahmoud, Przybylski).

Przez wiele lat współpracował z Międzynarodowym Towarzystwem im. Paula Hofhaymera w Salzburgu, dla którego przygotował liczne produkcje muzyczne (m.in. wykonanie wszystkich dzieł organowych Jehana Alaina).

Działał również jako muzyk kościelny w kilku kościołach Salzburga (Pfarre Wals, Pfarre Parsch, St. Michaelkirche), następnie w kościele św. Anny w Piasecznie i Kolegiacie św. Anny w Wilanowie, kultywując organową muzykę liturgiczną oraz improwizację i kompozycję kościelną.
Oprócz występów solowych współpracował z wieloma orkiestrami i zespołami wokalno-instrumentalnymi (Orkiestra Filharmonii Narodowej, Orkiestra Kameralna Filharmonii Narodowej, Collegium Musicum St. Gallen, Sinfonieorchester der Hochschule Mozarteum, Capella Bydgostiensis, Orkiestra Filharmonii Szczecińskiej), jak również z solistami i zespołami, uczestnicząc w koncertach i nagraniach.

Doktorat w dyscyplinie artystycznej instrumentalistyka uzyskał w roku 2006 w Akademii Muzycznej w Krakowie na podstawie rozprawy „Źródła inspiracji kompozytorskich Antona Heillera (1923–1979) w świetle wybranych kompozycji organowych dojrzałego okresu jego twórczości”. W latach 2002–2012 pracował w Instytucie Muzykologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II prowadząc klasę organów oraz zajęcia z harmonii modalnej.

Obecnie jest zatrudniony na stanowisku profesora nadzwyczajnego w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie, a także jest nauczycielem organów w Państwowej Szkole Muzycznej im. Józefa Elsnera w Warszawie. W latach 2009–2010 był słuchaczem Podyplomowych Studiów Teorii Muzyki w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie.

Od roku 2012 pełni funkcję prodziekana Wydziału Fortepianu, Klawesynu i Organów Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina.
Oprócz pracy artystycznej prowadzi ożywioną działalność naukową (wykłady, seminaria, kursy mistrzowskie, publikacje, hasła encyklopedyczne).

Chopin Quartet powstał w roku 2010 z inicjatywy członków zespołu oraz dyrektora Ośrodka Chopinowskiego w Szafarni - Agnieszki Brzezińskiej.
Główną ideą powstania zespołu jest promocja muzyki polskiej.

Członkowie kwartetu związani są ze środowiskiem artystycznym województwa kujawsko - pomorskiego, współpracując z czołowymi instytucjami kulturalnymi regionu.

Repertuar kwartetu obejmuje głównie utwory kompozytorów polskich, w tym twórczość F. Chopina, którą muzycy prezentują w odmiennej, aczkolwiek ciekawej atmosferze muzyki kameralnej.

Subskrybuj to źródło RSS