Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Całe moje życie kręci się wokół skrzypiec

       Zapraszam na spotkanie z wybitną polską skrzypaczką, zwyciężczynią XIII Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu w 2006 roku. Artystka jest laureatką Paszportu Polityki, czterech Fryderyków oraz nagrody London Music Masters, prymariuszką renomowanego kwartetu smyczkowego Karol Szymanowski Quartet.          Występowała m. in. z: Krystianem Zimermanem, Anne-Sophie Mutter, Marthą Argerich, Maximem Vengerovem oraz współpracowała w dyrygentami takimi jak: Seiji Ozawa, sir Neville Marriner czy Andrey Boreyko. Nagrywa dla wytwórni płytowych takich jak Deutsche Grammophon, Sony czy Decca. Aktualnie gra na skrzypcach Nicolo Gagliano z 1755 roku. Agata Szymczewska jest profesorem Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, prowadzi kursy muzyczne w Polsce i za granicą.
        Rozmowa została zarejestrowana w Łańcucie 24 lipca 2025 roku.

Ciekawa jestem jak długo jest Pani pedagogiem Międzynarodowych Kursów Muzycznych w Łańcucie?

        Wczoraj sprawdzałam dokładnie. Po raz trzynasty prowadzę na Kursach klasę skrzypiec, ale szczęśliwie wszystko udała się zrealizować.
W 1997 roku, czyli 28 lat temu byłam po raz pierwszy w lipcu w Łańcucie i już nie pamiętam dokładnie, ale rok, a może dwa później przyjechałam jeszcze raz jako uczestniczka. Byłam wtedy byłam uczennicą Szkoły Muzycznej w Koszalinie.

Kto w tym roku doskonali swoje umiejętności pod Pani kierunkiem. Pytam, bo wspominam ciągle koncert, w którym zaprosiła Pani na estradę do wspólnej gry, uczestników ze swojej, a wśród nich małą dziewczynkę o imieniu Zosia, która poradziła sobie wyśmienicie z niełatwym utworem. Element edukacyjny takich koncertów jest nie do przecenienia.

        Mam w swojej klasie osoby na różnym etapie edukacji muzycznej, a wśród nich jest kilka bardzo utalentowanych. Są uczniowie szkół muzycznych I i II stopnia, ale mam również studentów z całej Polski. Większość uczestników jest w wieku 15 – 17 lat, ale są także młodsi i wszyscy pracujemy wytrwale.
       Wiem, który koncert Pani wspomniała. Ja także doskonale go pamiętam. Wystąpiły ze mną wtedy chyba trzy wyróżniające się umiejętnościami bardzo młode, ale niezbyt wysokie osoby. Ja też nie jestem wysoka i wyglądaliśmy wszyscy jak dzieci na scenie.
Łańcuckie Kursy mają wspaniałą tradycję, a otaczający Szkołę Muzyczną i Zamek przepiękny park sprzyja pracy. Przyjeżdżamy tutaj po to, żeby oddać siebie i kawałek swojego serca tym młodym osobom.

Czy łańcuckie kursy różnią się od innych, które Pani prowadzi?

        Sama koncepcja spotkania młodych osób z pedagogiem, swoim mentorem, czy swoim własnym nauczycielem w wielu miejscach na świecie się pokrywa. Łańcut wyróżnia przepiękny park, znajdujący się w jego sercu zamek, ogromne tradycje tego Kursu i przepiękna historia wielu wybitnych osobowości artystycznych, które tutaj przyjeżdżały.
Jest tu także duża kadra pedagogów i każdy uczestnik ma ogromny wybór.

MKM Łańcut 2025 Klasa Agaty Szymczewskiej II turnus fot. lykografia.pl 800Klasa prof. Agaty Szymczewskiej na 51. Międzynarodowych Kursach Muzycznych im.  Zenona Brzewskiego w Łańcucie, fot. lykografia.pl

Ważnym nurtem, a może nawet coraz ważniejszym, w Pani działalności jest pedagogika.

        Już 15 lat pracuję jako pedagog i nie ukrywam, że sprawia mi to ogromną przyjemność, ale jest to też ogromna odpowiedzialność i niesamowicie duży wysiłek energetyczny. Jest to także ogromny wkład w rozwój młodego polskiego społeczeństwa.
         Nie chcę aby zabrzmiało to górnolotnie, że jest to także obowiązek obywatelski, ale trochę tak. Na szczęście edukacja – w tym również muzyczna, jest powszechnie dostępna. Mamy mnóstwo szkół muzycznych I i II stopnia oraz ogólnokształcących w całym kraju. Dostęp do tych szkól jest bezpłatny i powszechny. Ponieważ mam już sporo doświadczenia, łatwiej się poruszam w świecie muzycznym i czuję, że bardzo chciałabym to przekazać to młodszemu pokoleniu. Robię to z ogromną pasją, z ogromnym poświęceniem, ale też z sukcesami, które są bardzo miłym dodatkiem i pozytywnym akcentem trudnej, żmudnej codzienności.
         Nie ukrywajmy, że praca pedagogiczna do najbardziej spektakularnych i kolorowych nie należy. To jest ciężka codzienna praca wymagająca ogromnej cierpliwości, dużego poświęcenia i przede wszystkim chęci, bo jak ktoś nie chce tego robić, to nie da się go namówić na siłę.
          Mam nadzieję, że wiedza, którą przekazuję młodym pokoleniom, za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat oni będą ją dalej przekazywać.

Prowadzi, Pani także ożywioną działalność koncertową jako solistka i kameralistka, a działający Karol Szymanowski Quartet w składzie: Agata Szymczewska- I skrzypce, Robert Kowalski – II skrzypce, Volodia Mykytka – altówka i Karol Marianowski – wiolonczela jest gorąco występuje z ogromnym powodzeniem na całym świecie.

        To prawda, z ogromną przyjemnością występuję z orkiestrami jako solistka, często gram recitale z bratem Wojciechem Szymczewskim, występuję z moim Kwartetem im. Karola Szymanowskiego, oraz w różnych innych składach kameralnych. Jestem otwarta na różne formy muzykowania na scenie.

W rodzinie Szymczewskich muzyków nie brakuje.

        Tak, bo żona Wojtka też jest pianistką, rodzice są pianistami, a siostra jest skrzypaczką, ale teraz już pracuje w innym zawodzie. Ktoś, kto jeździ po Polsce i bywa na koncertach to przekonał się, że to nazwisko często się powtarza.

Dla każdego muzyka bardzo ważny jest dobry instrument. Aktualnie gra Pani na skrzypcach Nicolo Gagliano z 1755 roku. Jest to z pewnością wymarzony instrument.

        Jest wymarzony jeżeli chodzi o walory brzmieniowe i jego historię. To są skrzypce, które należą do Anne-Sophie Mutter. Gram na nich ponad dziesięć lat z wielką radością i jestem wdzięczna za każdy dzień, kiedy mogę z nimi obcować.

Oprócz utworów kompozytorów minionych wykonuje Pani często dzieła skomponowane już w XXI wieku.

         Utwory kompozytorów znanych i lubianych m.in.: Mozarta, Beethovena, Wieniawskiego czy Szymanowskiego gram bardzo często, ale jest także ogromna ilość bardzo interesującej muzyki współczesnej. Może tylko nazwa niepotrzebnie kojarzy się z utworami awangardowymi, niedostępnymi dla szerokiej publiczności, przeznaczonymi dla wybranego i wyrobionego słuchacza, bo to nieprawda. Przekonałam się wielokrotnie, że ta muzyka najnowsza stanowi najciekawszy element koncertu, wzbudza najwięcej emocji i jest entuzjastycznie przyjmowana przez publiczność.
         Podobnie określenie muzyka poważna często kojarzy się często ze smutnymi ludźmi, którzy nie mają za grosz poczucia humoru, co nie ma pokrycia w rzeczywistości. Wolę nazwę muzyka klasyczna.

Agata Szymczewska skrzypce Sebastian Nawrocki fortepian 1 MDK Łańcut 2022r. fot. lykografia.pl 800Agata Szymczewska - skrzypce, Sebastian Nawrocki - fortepian, Międzynarodowe Kursy Muzyczne im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie w 2022 roku, recital w MDK w Łańcucie, fot. lykografia.pl

Niedawno w Internecie trafiłam na ciekawą rozmowę z Panią na temat koncertów skrzypcowych Henryka Wieniawskiego.

         To jest podcast Polskiego Wydawnictwa Muzycznego, które od dłuższego czasu realizuje serię bardzo ciekawych rozmów o utworach i kompozytorach. Zapraszane są osoby, które są bardzo blisko związane z daną tematyką. Ten odcinek został nagrany już ponad rok temu i dopiero teraz został opublikowany.
         Henryk Wieniawski jest mi bliski od dzieciństwa, a z biegiem lat mam coraz większy sentyment do jego twórczości. Są to bardzo piękne i emocjonalne utwory, a jego dwa koncerty skrzypcowe są po dzień dzisiejszy kanonem literatury skrzypcowej na świecie.

Wielu uczniów klasy skrzypiec szkół muzycznych II stopnia marzy o graniu koncertów Wieniawskiego.

         Te koncerty są coraz częściej grywane przez uczniów szkół I stopnia. Skala talentów w naszym kraju jest, z mojej perspektywy, nieprawdopodobna i już nawet 12-latkowie dobrze sobie z tymi koncertami radzą.

Jest Pani także prezesem Towarzystwa Muzycznego im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu, które m.in. jest organizatorem słynnych konkursów skrzypcowych.

         Zostałam wybrana dwa lata temu, bo w czerwcu 2023 roku. Towarzystwo jest organizatorem wszystkich edycji Międzynarodowych Konkursów Skrzypcowych im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu, ale nie tylko bo odbywa się także Międzynarodowy Konkurs Lutniczy im. Henryka Wieniawskiego, konkursy ogólnopolskie, festiwale, koncerty, prowadzimy wydawnictwo, archiwa… Sporo pracy, która jest dla mnie wielkim wyzwaniem, ale także dużą przyjemnością.

Na początku wakacji rozmawiałam z młodą pianistką, która ukończyła niedawno studia i rozpoczęła pracę pedagogiczną, a także występuje z koncertami. Zapytałam jak długo można odpoczywać od fortepianu, aby nie stracić formy i usłyszałam odpowiedź, że od fortepianu się nie odpoczywa. Ciekawa jestem czy Pani planuje wakacje?

        To bardzo indywidualna sprawa. Ja mam zupełnie inne podejście. Jestem ogromnym fanem przerw od grania, które mnie bardzo regenerują. Potrafię w tym czasie nawet nie dotykać instrumentu i nie odczuwam dużego fizycznego braku, tym niemniej mentalnie się zgadzam. Od skrzypiec też się nie odpoczywa.
       Nie wyobrażam sobie, aby na kilka miesięcy wymazać z pamięci wszystko co do tej pory w życiu robiłam, bo całe moje życie kręci się wokół skrzypiec. Jeżeli się jest skrzypkiem, skrzypaczką, to do ostatniego dnia swojego życia.

Musimy niestety kończyć tę rozmowę, bo za minutę rozpoczyna Pani zajęcia. Bardzo dziękuję i myślę, że będzie okazja do spotkania za rok.

         Mam taką nadzieją. Również bardzo dziękuję za rozmowę.

Zofia Stopińska

51. Międzynarodowe Kursy Muzyczne w Łańcucie przeszły do historii

       Od 1 do 27 lipca 2025 roku odbyły się 51 Międzynarodowe Kursy Muzyczne im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie. W znajdującym się w przepięknym parku budynek Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Teodora Leszetyckiego, siedzibę pobliskiego Zespołu Szkół Technicznych oraz w Miejskim Domu Kultury rozbrzmiewała muzyka. Przy sprzyjającej pogodzie uczestnicy ćwiczyli także w cieniu drzew.
       Pół wieku temu twórcami Kursów byli prof. Zenon Brzewski, wybitny skrzypek, pedagog i wielki przyjaciel utalentowanej młodzieży oraz Władysław Czajewski, dyrektor Muzeum Zamku w Łańcucie.
Kursy powstały w czasie, kiedy wyjazdy zagraniczne były ograniczone i kosztowne. Utalentowani młodzi ludzie mogli doskonalić swe umiejętności w Łańcucie pod okiem wybitnych polskich i zagranicznych mistrzów. Tak pozostało do dzisiaj.
        Przed zakończeniem tegorocznej edycji rozmawiałam z panem Krzysztofem Szczepaniakiem, prezesem Stowarzyszenia „Międzynarodowe Kursy Muzyczne im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie i przewodniczącym Komitetu Organizacyjnego Kursów.

Od wielu lat jest Pan związany z Kursami, jak one się rozwijały?

       Staramy się zachować ramy Kursów, które przez lata zostały wypracowane jeszcze za czasów prof. Zenona Brzewskiego, ale w ciągu 50 lat musiały ulec pewnym zmianom. Jak Pani zauważyła są prowadzone także klasy instrumentów, które nie są smyczkowymi. Jeszcze prof. Brzewski zadecydował o utworzeniu klasy gitary, a później wprowadziliśmy harfę, ale w tym roku klasy harfy nie było, ponieważ pani prof. Helga Strock z Monachium nie mogła do nas przyjechać ze względu na stan zdrowia. Ale generalnie na naszych Kursach są lekcje indywidualne i zajęcia grupowe.

MKM Łańcut 2024 Konstanty Andrzej Kulka i Grzegorz Skrobiński fot. lykografia.pl 1Konstanty Andrzej Kulka -  skrzypce i Grzegorz Skrobiński - fortepian podczas koncertu w sali MDK w Łańcucie (50. Międzynarodowe Kursy Muzyczne), fot. lykografia.pl

Każda kolejna edycja, a nawet każdy turnus to dla organizatorów nowe wyzwanie, bo po dwóch tygodniach zmieniają się pedagodzy, przyjeżdżają nowi uczestnicy.

        Nigdy nie jest tak samo, ale zawsze największym wyzwaniem są pieniądze. Niestety, z tym nie jest najlepiej. Ministerstwo Kultury, które nas wspiera i jest naszym patronem, ze środków operacyjnych wobec naszych oczekiwań w wysokości 300 tysięcy złotych daje nam 190. Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego od paru lat nie daje na ani grosza. Pozostaje samorząd lokalny, czyli Miasto Łańcut i burmistrz staje na wysokości zadania i wspiera nas na tyle, na ile może.
Do tego jeszcze wspomagają nas zakłady pracy z terenu Miasta Łańcuta. Są to niewielkie kwoty, ale bardzo sobie to cenimy.
        Te wyzwania nie dotyczą kwestii organizacji, bo mamy stabilną, dobrą, wysoko kwalifikowaną kadrę pedagogiczną wybitnych artystów. Kursy cieszą się dużym zainteresowaniem, bo każdego roku przyjeżdża 400 uczestników.
Coraz więcej pojawia się małych dzieci, które dopiero rozpoczynają naukę gry na instrumencie i myślę, że zaszczepiają się (jak mówili prof. Zenon Brzewski i dyrektor Władysław Czajewski), genius loci – wyjątkowym miejscem, atmosferą, podejściem do obowiązków, zaangażowaniem w pracę i ćwiczeniem. To wszystko owocuje później w ciągu roku szkolnego w ich postawie do obowiązków związanych z doskonaleniem gry na instrumencie.

Elementem edukacji są także wieczorne koncerty w wykonaniu wybitnych profesorów prowadzących zajęcia.

        Ja także zawsze to podkreślam. Koncerty są elementem edukacji bardzo szeroko pojętej. Tak szeroko, że prowadząc te koncerty, pozwalam sobie nawet dawać instruktaż umiejętności odbioru dzieła muzycznego i umiejętności zachowania się na sali koncertowej. Ktoś musi to najmłodszym dzieciom powiedzieć: nie spóźniamy się, nie wychodzimy, nie przeszkadzamy, nie bijemy brawa grania utworu składającego się z części… Do tego dochodzi edukacja wysoka, czyli obcowanie z wielkim dziełem wykonywanym przez wybitnego artystę na wspaniałym instrumencie. Tych elementów edukacyjnych jest wiele.

W trakcie trwania turnusu koncerty odbywają się prawie codziennie.

        Trochę mnie to niepokoi, bo te koncerty zmierzają w kierunku festiwalu zamiast edukacji, a my nie chcemy robić festiwalu, nie chcemy być żadną konkurencją na przykład dla Filharmonii Podkarpackiej, aczkolwiek artyści grający u nas są co najmniej równorzędni z tymi, którzy występują w majowym festiwalu. To nie jest festiwal połączony z kursem, to jest kurs, dydaktyka, edukacja, a przy okazji także koncert.

Walory edukacyjne mają także koncerty w wykonaniu uczestników na zakończenia każdego turnusu.

        Tych koncertów jest wiele, ponieważ taka jest zasada, że wieczorami grają pedagodzy, którzy mogą zaprosić do swojego koncertu wyróżniającego się uczestnika i to jest forma promocji, ale generalnie odbywają się koncerty klasowe. Każda klasa ma swój koncert i uczestnicy mają satysfakcję , że mogą przed koleżankami, kolegami, rodzicami, nauczycielami, a także postronnymi odbiorcami muzyki zaprezentować swoje umiejętności. To jest bardzo ważne.

Tomasz Strahl i Łukasz Chrzęszczyk fot. lykografia.pl 800Tomasz Strahl - wiolonczela, Łukasz Chrzęszczyk - fortepian, koncert w sali balowej Muzeum-Zamku w Łańcucie, fot. lykografia.pl

Na łańcuckie Kursy przyjeżdżają również zespoły kameralne, a także powstają takie zespoły w trakcje turnusu.

        Profesor Brzewski przykładał dużą wagę do kameralistyki, do orkiestr, a myśmy jeszcze w pakiecie do oferty dla uczestników dodali kształcenie słuchu. Zespoły kameralne i orkiestry to jest podstawa dlatego, że nie wszyscy będą solistami i trzeba ich uczyć już teraz partnerstwa w grze, szacunku dla siedzącego obok partnera, a także umiejętności wspólnego grania i reagowania na polecenia dyrygenta. To wszystko uczestnicy otrzymują w ciągu niecałych dwóch tygodni otrzymują jako zaledwie pewny substytut, który później się rozwija i owocuje w szkołach macierzystych.

Możemy powiedzieć, że do zakończenia tegorocznych Kursów pozostały godziny, natomiast organizacja następnej edycji właściwie się rozpoczyna.

         Organizacja 52. Międzynarodowych Kursów Muzycznych im. Zenona Brzewskiego rozpoczęła się w poniedziałek. Mieliśmy już zebranie organizacyjne Stowarzyszenie „Międzynarodowe Kursy Muzyczne im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie” i już mówiliśmy o kształcie i problemach związanych z organizacją przyszłorocznych Kursów. Dużo rozważamy, słuchamy uwag rodziców, nauczycieli, a także naszych pedagogów co zmienić. Są różne koncepcje, często bardzo rewolucyjne. Chcemy być otwarci, elastyczni”, a nie trzymać się kurczowo wymyślonej przed laty formuły.
Chcemy ciągle iść ciągle do przodu i realizować także oczekiwania naszych partnerów, a są nimi uczestnicy Kursów.

Życzę organizatorom powodzenia w zdobywaniu środków finansowych i przygotowaniach następnej edycji.

         Mam nadzieję, że te życzenia się spełnią.

Dziękuję za rozmowę.

         Ja również dziękuję.

Zofia Stopińska

XVIII WIECZÓR Z OPERĄ I OPERETKĄ w KROŚNIE

Miejsce: plenerowa scena na rynku, Krosno, województwo podkarpackie
Termin: 3 sierpnia 2025, godzina 19.00
Szczegóły: www.rckp.krosno.pl

Wstęp wolny

Krośnieńskie Towarzystwo Muzyczne oraz Regionalne Centrum Kultur Pogranicza zapraszają do udziału w XVIII Wieczorze z operą i operetką, który odbędzie się 3 sierpnia 2025 roku o godzinie 19.00 na krośnieńskim rynku. To wydarzenie od lat przyciąga melomanów nie tylko z regionu, ale i z odleglejszych zakątków kraju.

To jedno z najważniejszych wydarzeń kulturalnych w regionie, które na stałe wpisało się w kalendarz letnich atrakcji Podkarpacia. Przez blisko dwie dekady koncert zdobył uznanie publiczności i środowisk artystycznych, stając się prestiżową marką promującą muzykę klasyczną w plenerze. Co roku wydarzenie przyciąga licznych melomanów, miłośników opery, turystów i mieszkańców - nie tylko z Krosna i okolic, ale także z całego kraju. Malownicza sceneria krośnieńskiego rynku, połączona z wyjątkową oprawą muzyczną, czyni ten wieczór niezapomnianym - o wydarzeniu mówią organizatorzy.

W programie tegorocznego koncertu znajdą się najpiękniejsze arie i duety z oper, operetek oraz musicali w wykonaniu uznanych solistów oraz zespołu kameralnego TEAM FOR VOICES, który od lat towarzyszy wydarzeniu. Dobór repertuaru zadowoli zarówno wymagających koneserów, jak i słuchaczy stawiających pierwsze kroki w świecie muzyki klasycznej.

Z roku na rok zainteresowanie koncertem rośnie, a ostatnie edycje przyciągały już tłumy, wypełniające krośnieński rynek. To spotkanie ze sztuką na żywo, w przyjaznej przestrzeni miejskiej, tworzy atmosferę prawdziwego święta. Wysoki poziom artystyczny, starannie przygotowany repertuar oraz pasja wykonawców sprawiają, że Wieczór z operą i Operetką stał się jednym z najbardziej wyczekiwanych letnich koncertów w regionie.

Wystąpią:

Monika Glazar-Jurczak - sopran
Zuzanna Topolska - mezzosopran
Małgorzata Busz-Perkins - mezzosopran
Paweł Piękoś - tenor
Jakub Kotowicz - baryton

Kwartet fortepianowy TEAM FOR VOICES:
Anna Stępień - skrzypce
Izabela Tobiasz - altówka
Mirosław Jaskot - kontrabas
Janusz Tomecki - fortepian

Przygotowanie muzyczne koncertu: Janusz Tomecki
Prowadzenie koncertu: Małgorzata Busz-Perkins

Koncert zrealizowano przy pomocy finansowej gminy Miasto Krosno
Sponsorzy: MPGK Krosno, Restauracja Marhaba, Gonet Salony Optyczne, Model Making, Kwiaciarnia Marzenie

RCKP Wieczór z operą i operetką 2025 afisz

Festiwal BRAVO MAESTRO 2025 w Kąśnej Dolnej

Festiwal BRAVO MAESTRO
Pod honorowym patronatem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
22-24 sierpnia 2025
Sala Koncertowa Stodoła w Kąśnej Dolnej

Koniec wakacji w Kąśnej Dolnej co roku upływa przy dźwiękach znakomitej muzyki. A to za sprawą odbywającego się od 1996 roku festiwalu Bravo Maestro, podczas którego występują najlepsi polscy artyści. Nie inaczej będzie w tym roku. W ramach wydarzenia Centrum Paderewskiego zaprezentuje trzy koncerty.

Pierwszego wieczoru, w piątek 22 sierpnia, melomani będą mieli okazji wysłuchania koncertowej wersji opery Giacoma Pucciniego – „Gianni Schicchi”. Dzieło to wykonają studenci Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, którym towarzyszyć będzie NUSO – „Nadiia” Ukraińska Orkiestra Symfoniczna pod dyrekcją charyzmatycznego Jurka Dybała. Partię tytułową zaprezentuje Martin Filipiak.
„Gianni Schicchi” to jednoaktowa opera komiczna skomponowana do libretta Giovacchino Forzano. Powstała w 1918 roku jako trzecia część tryptyku Il trittico, obok oper Il tabarro i Suor Angelica. Akcja rozgrywa się we Florencji w XIII wieku, po śmierci bogatego Buosa Donatiego. Jego chciwi krewni, przerażeni treścią testamentu, w którym cały majątek zapisano klasztorowi, postanawiają działać. W tle rozgrywa się wątek miłosny. Opera łączy żywiołową akcję, wyraziste postaci i elementy farsy z mistrzowską muzyką Pucciniego. „Gianni Schicchi” pozostaje jednym z najdoskonalszych przykładów opery komicznej XX wieku.

W sobotę 23 sierpnia Salą Koncertową Stodołą zawładną rytmy argetyńskiego tanga za sprawą zespołu Tango Ritual w składzie: Klaudiusz Baran – bandoneon, Christian Danowicz – skrzypce, Andrzej Olewiński – gitara, Kuba Matuszczyk – fortepian, Michał Sobuś – kontrabas. To zespół, który powstał na wzór legendarnego kwintetu Astora Piazzolli i z pasją kontynuuje jego muzyczne dziedzictwo. Program koncertu to pełne pasji, dramatyzmu i liryzmu spotkanie z twórczością Astora Piazzolli – argentyńskiego kompozytora, który na nowo zdefiniował tango. Usłyszymy utwory stworzone specjalnie na kwintet (ulubiony skład Piazzolli), który pozwalał mu wydobyć z tanga zarówno jego surową energię, jak i subtelność rodem z muzyki kameralnej.

Festiwal zakończy w niedzielę 24 sierpnia tradycyjny Maraton muzyczny, tym razem w pełnej barw, rytmów i emocji odsłonie ludowej. Tego wieczoru muzyka folk z różnych zakątków świata stanie się inspiracją i wspólnym mianownikiem dla niezwykle różnorodnego repertuaru. W programie koncertu znajdą się utwory, które czerpią z korzeni tradycyjnej muzyki przefiltrowanej przez wrażliwość wybitnych kompozytorów. Usłyszymy m.in. polskie akcenty w twórczości Stanisława Moniuszki i Karola Szymanowskiego, jak również utwory mistrzów europejskiego folkloru: pełnego ognia i ekspresji Béli Bartóka, Manuela de Falli (który z pasją oddawał ducha hiszpańskiej tradycji), a także niezwykle rzadko wykonywane utwory inspirowane folklorem Dalekiego Wschodu.

Wystąpią: Katarzyna Duda – skrzypce, Janusz Wawrowski – skrzypce, Michał Zaborski – altówka, Karol Marianowski – wiolonczela, Klaudiusz Baran – akordeon, bandoneon oraz Robert Morawski – fortepian. Usłyszymy również sopranistkę Kamilę Dutkowską – laureatkę V Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Operowej im. Adama Didura.

Koncerty festiwalowe poprowadzi znana kąśnieńskiej publiczności Regina Gowarzewska.

Bilety w cenie 70 zł dostępne od 22 lipca na www.centrumpaderewskiego.pl.

Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej jest instytucją kultury Powiatu Tarnowskiego współprowadzoną przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

BRAVO MAESTRO 2025 afisz

BRAVO MAESTRO w Kąśnej Dolnej

Festiwal BRAVO MAESTRO
Pod honorowym patronatem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
22-24 sierpnia 2025
Sala Koncertowa Stodoła w Kąśnej Dolnej

Koniec wakacji w Kąśnej Dolnej co roku upływa przy dźwiękach znakomitej muzyki. A to za sprawą odbywającego się od 1996 roku festiwalu Bravo Maestro, podczas którego występują najlepsi polscy artyści. Nie inaczej będzie w tym roku. W ramach wydarzenia Centrum Paderewskiego zaprezentuje trzy koncerty.

Pierwszego wieczoru, w piątek 22 sierpnia, melomani będą mieli okazji wysłuchania koncertowej wersji opery Giacoma Pucciniego – „Gianni Schicchi”. Dzieło to wykonają studenci Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, którym towarzyszyć będzie NUSO – „Nadiia” Ukraińska Orkiestra Symfoniczna pod dyrekcją charyzmatycznego Jurka Dybała. Partię tytułową zaprezentuje Martin Filipiak.

„Gianni Schicchi” to jednoaktowa opera komiczna skomponowana do libretta Giovacchino Forzano. Powstała w 1918 roku jako trzecia część tryptyku Il trittico, obok oper Il tabarro i Suor Angelica. Akcja rozgrywa się we Florencji w XIII wieku, po śmierci bogatego Buosa Donatiego. Jego chciwi krewni, przerażeni treścią testamentu, w którym cały majątek zapisano klasztorowi, postanawiają działać. W tle rozgrywa się wątek miłosny. Opera łączy żywiołową akcję, wyraziste postaci i elementy farsy z mistrzowską muzyką Pucciniego. „Gianni Schicchi” pozostaje jednym z najdoskonalszych przykładów opery komicznej XX wieku.

W sobotę 23 sierpnia Salą Koncertową Stodołą zawładną rytmy argetyńskiego tanga za sprawą zespołu Tango Ritual w składzie: Klaudiusz Baran – bandoneon, Christian Danowicz – skrzypce, Andrzej Olewiński – gitara, Kuba Matuszczyk – fortepian, Michał Sobuś – kontrabas. To zespół, który powstał na wzór legendarnego kwintetu Astora Piazzolli i z pasją kontynuuje jego muzyczne dziedzictwo. Program koncertu to pełne pasji, dramatyzmu i liryzmu spotkanie z twórczością Astora Piazzolli – argentyńskiego kompozytora, który na nowo zdefiniował tango. Usłyszymy utwory stworzone specjalnie na kwintet (ulubiony skład Piazzolli), który pozwalał mu wydobyć z tanga zarówno jego surową energię, jak i subtelność rodem z muzyki kameralnej

Festiwal zakończy w niedzielę 24 sierpnia tradycyjny Maraton muzyczny, tym razem w pełnej barw, rytmów i emocji odsłonie ludowej. Tego wieczoru muzyka folk z różnych zakątków świata stanie się inspiracją i wspólnym mianownikiem dla niezwykle różnorodnego repertuaru. W programie koncertu znajdą się utwory, które czerpią z korzeni tradycyjnej muzyki przefiltrowanej przez wrażliwość wybitnych kompozytorów. Usłyszymy m.in. polskie akcenty w twórczości Stanisława Moniuszki i Karola Szymanowskiego, jak również utwory mistrzów europejskiego folkloru: pełnego ognia i ekspresji Béli Bartóka, Manuela de Falli (który z pasją oddawał ducha hiszpańskiej tradycji), a także niezwykle rzadko wykonywane utwory inspirowane folklorem Dalekiego Wschodu.

Wystąpią: Katarzyna Duda – skrzypce, Janusz Wawrowski – skrzypce, Michał Zaborski – altówka, Karol Marianowski – wiolonczela, Klaudiusz Baran – akordeon, bandoneon oraz Robert Morawski – fortepian. Usłyszymy również sopranistkę Kamilę Dutkowską – laureatkę V Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Operowej im. Adama Didura.

Koncerty festiwalowe poprowadzi znana kąśnieńskiej publiczności Regina Gowarzewska.

Bilety w cenie 70 zł dostępne od 22 lipca na www.centrumpaderewskiego.pl.

Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej jest instytucją kultury Powiatu Tarnowskiego współprowadzoną przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

BRAVO MAESTRO 2025 afisz

XVIII WIECZÓR Z OPERĄ I OPERETKĄ W KROŚNIE

Miejsce: plenerowa scena na rynku, Krosno, województwo podkarpackie
Termin: 3 sierpnia 2025, godzina 19.00
Szczegóły: www.rckp.krosno.pl

Wstęp wolny

Krośnieńskie Towarzystwo Muzyczne oraz Regionalne Centrum Kultur Pogranicza zapraszają do udziału w XVIII Wieczorze z operą i operetką, który odbędzie się 3 sierpnia 2025 roku o godzinie 19.00 na krośnieńskim rynku. To wydarzenie od lat przyciąga melomanów nie tylko z regionu, ale i z odleglejszych zakątków kraju.

To jedno z najważniejszych wydarzeń kulturalnych w regionie, które na stałe wpisało się w kalendarz letnich atrakcji Podkarpacia. Przez blisko dwie dekady koncert zdobył uznanie publiczności i środowisk artystycznych, stając się prestiżową marką promującą muzykę klasyczną w plenerze. Co roku wydarzenie przyciąga licznych melomanów, miłośników opery, turystów i mieszkańców - nie tylko z Krosna i okolic, ale także z całego kraju. Malownicza sceneria krośnieńskiego rynku, połączona z wyjątkową oprawą muzyczną, czyni ten wieczór niezapomnianym - o wydarzeniu mówią organizatorzy.

W programie tegorocznego koncertu znajdą się najpiękniejsze arie i duety z oper, operetek oraz musicali w wykonaniu uznanych solistów oraz zespołu kameralnego TEAM FOR VOICES, który od lat towarzyszy wydarzeniu. Dobór repertuaru zadowoli zarówno wymagających koneserów, jak i słuchaczy stawiających pierwsze kroki w świecie muzyki klasycznej.

Z roku na rok zainteresowanie koncertem rośnie, a ostatnie edycje przyciągały już tłumy, wypełniające krośnieński rynek. To spotkanie ze sztuką na żywo, w przyjaznej przestrzeni miejskiej, tworzy atmosferę prawdziwego święta. Wysoki poziom artystyczny, starannie przygotowany repertuar oraz pasja wykonawców sprawiają, że Wieczór z operą i Operetką stał się jednym z najbardziej wyczekiwanych letnich koncertów w regionie.

Wystąpią:

Monika Glazar-Jurczak - sopran
Zuzanna Topolska - mezzosopran
Małgorzata Busz-Perkins - mezzosopran
Paweł Piękoś - tenor
Jakub Kotowicz - baryton

Kwartet fortepianowy TEAM FOR VOICES:
Anna Stępień - skrzypce
Izabela Tobiasz - altówka
Mirosław Jaskot - kontrabas
Janusz Tomecki - fortepian

Przygotowanie muzyczne koncertu: Janusz Tomecki
Prowadzenie koncertu: Małgorzata Busz-Perkins

Koncert zrealizowano przy pomocy finansowej gminy Miasto Krosno
Sponsorzy: MPGK Krosno, Restauracja Marhaba, Gonet Salony Optyczne, Model Making, Kwiaciarnia Marzenie 

RCKP Wieczór z operą i operetką 2025 afisz

35. Podkarpacki Festiwal Organowy

Przed nami 35. Podkarpacki Festiwal Organowy!

Nie celebrujemy jubileuszu, choć data tegorocznej edycji należy do tak zwanych „okrągłych”. To jedno z najstarszych cyklicznych wydarzeń muzycznych na terenie Rzeszowa i Podkarpacia. Konsekwentnie uzupełnia swój kalendarz o nowe świątynie — w stolicy województwa, ale także poza nią, wszędzie tam, gdzie organy pozwalają na koncertowe granie.

W tym roku, obok Rzeszowa, Jarosławia, Lutczy, Chmielnika, Sędziszowa Młp. i Ropczyc, na festiwalowej mapie witamy Kańczugę — z kościołem pw. św. Michała Archanioła, przywróconym do blasku dawnej świetności. Na tych ziemiach działał po wojnie Józef Olech – kapelmistrz, trębacz, założyciel orkiestr dętych, które odnosiły sukcesy w całej Polsce. W 50. rocznicę śmierci tego społecznika i animatora kultury muzycznej, koncert w Kańczudze będzie dedykowany Jego pamięci.

Zagrają artyści z Polski, Włoch, Niemiec i po raz pierwszy z Norwegii! Będą stali goście oraz debiutujący na festiwalu muzycy.

Wśród 12 koncertów, trzy będą miały charakter kameralny – usłyszymy trąbkę, sopran oraz skrzypce w dialogu z organami.

Podkarpacki Festiwal Organowy to:

Spektrum miejsc pełnych sztuki

Kalejdoskop osobowości artystycznych

Uniwersalny język muzyki najwyższej próby

Wstęp na wszystkie wydarzenia jest bezpłatny! Serdecznie zapraszam do udziału w festiwalowych koncertach i do wędrowania szlakiem festiwalowego kalendarza.

Do zobaczenia i przede wszystkim do usłyszenia w dźwiękach muzyki!

prof. dr hab. Marek Stefański
Dyrektor Festiwalu

Festiwal muzyki organowej 2025 800

Jubileusz 35-lecia Centrum Paderewskiego

TRIBUTE TO THE POLICE
Marta Król & Paweł Tomaszewski Group
Koncert w ramach jubileuszu 35-lecia Centrum Paderewskiego
27 lipca (niedziela) 2025, godz. 17.00
Sala Koncertowa Stodoła w Kąśnej Dolnej

Marta Król i Paweł Tomaszewski z zespołem powracają do Kąśnej Dolnej z programem „Tribute to The Police”. Niezapomniane przeboje grupy Stinga, wśród nich: Every Little Thing She Does Is Magic, Roxanne czy Message In A Bottle, usłyszymy w nowych, współczesnych aranżacjach. Koncert będzie drugim wydarzeniem w ramach jubileuszowego cyklu z okazji 35-lecia Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej.

Utwory legendarnego zespołu The Police ujęte zostały we współczesne koncepcje brzmieniowe. Program wykonują wokalistka Marta Król oraz Paweł Tomaszewski Group w składzie: Paweł Tomaszewski – fortepian, Przemysław Florczak – saksofony, klarnety, Andrzej Święs – kontrabas, gitara basowa, Sebastian Frankiewicz – perkusja, Sławek Berny – perkusjonalia, Anna Wieczorek – skrzypce, Julia Ostasz – skrzypce, Kornelia Lewandowska – altówka i Daria Wicher – wiolonczela.

Nowe interpretacje oraz emocjonalne spojrzenie na melodię odkrywają raz jeszcze głębię, potencjał i piękno znanych kompozycji. Wspaniałe aranżacje Pawła Tomaszewskiego niejednokrotnie ukazują słuchaczom zaskakujące rozwiązania, twórcze idee oraz ciekawą instrumentację. Kobieca wrażliwość Marty Król nadaje nowy charakter i wydźwięk oryginalnym męskim wykonaniom. Stylistyka kompozycji oscyluje wokół jazzu i soulu, a przełamuje ją i dodaje elegancji orkiestracja instrumentów dętych. Partie instrumentalne zagrane perfekcyjnie przez czołowych muzyków tworzą wyjątkowo wyrafinowane brzmienie i artystyczny charakter projektu. Założeniami przy tworzeniu tej muzyki było dotarcie do jak najszerszej grupy odbiorców dobrej muzyki.

Bilety w cenie 70 zł w sprzedaży na www.centrumpaderewskiego.pl.

Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej jest instytucją kultury Powiatu Tarnowskiego współprowadzoną przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Kąśna jub. plakat 480x6802

 

Z prof. Romanem Lasockim o 51. Międzynarodowych Kursach Muzycznych w Łańcucie

        Zapraszam na spotkanie z prof. Romanem Lasockim, wybitnym skrzypkiem wirtuozem, pedagogiem i popularyzatorem wiolinistyki. Nasz gość studia ukończył z wyróżnieniem w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Łodzi w klasie prof. Franciszka Jamrego. Kontynuował je u profesorów: Andre Gertlera, Henryka Szerynga, Tadeusza Wrońskiego i Stanisława Lewandowskiego. Występował na najważniejszych estradach świata. Wielu kompozytorów dedykowało mu swoje utwory. Profesor i prorektor (4 kadencje) Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie i profesor Akademii Muzycznej w Katowicach. Wykładał w uczelniach na czterech kontynentach. Jego absolwenci, laureaci renomowanych konkursów, zajmują ważne miejsce w życiu muzycznym w kraju i za granicą pełniąc funkcje koncertmistrzów, profesorów, solistów, czy prymariuszy znanych kwartetów. Juror licznych konkursów krajowych i międzynarodowych. Uhonorowany najwyższymi odznaczeniami i nagrodami państwowymi i resortowymi.

Jak długo jest Pan Profesor związany z Międzynarodowymi Kursami Muzycznymi w Łańcucie?

        Od prawie 40-tu lat przyjeżdżam w lipcu do Łańcuta. Pamiętam jak ogromnym zaszczytem był dla mnie fakt zaproszenia na te Kursy przez Zenona Brzewskiego, który był dla mnie najpierw mentorem, a potem serdecznym przyjacielem. Byłem wtedy najmłodszym wykładowcą. Dzisiaj jestem najstarszy. Tak się złożyło, że trzy lub cztery razy nie mogłem przyjechać na łańcuckie kursy, bo mieszkałem wtedy w Seulu, Tokio oraz w Stanach Zjednoczonych. Wtedy nie dałem rady przylecieć, ale zawsze byłem wierny Łańcutowi i odrzucałem inne propozycje kursowe. Lipiec zawsze należy do Łańcuta.

Łańcuckie Kursy różnią się od innych organizowanych w Polsce i na świecie?

        Bardzo się różnią. Dla przykładu powiem o kursach odbywających się w Paryżu na Sorbonie, w których uczestniczyłem. Kursy trwały dziesięć dni, było około dwudziestu uczestników i czterech pedagogów. Pierwszego dnia ja wykonałem koncert, później grali m.in. Zakhar Bron, Siergiej Kravchenko, a ostatniego Vadim Repin (wszyscy związani z Łańcutem) i na tym kurs się kończył.
       Nie spotkałem nigdzie na świecie kursów, które miały w I turnusie dwadzieścia lub więcej klas, w II turnusie tak samo, a prowadzą je najwspanialsi artyści. Nie jest to impreza komercyjna i wszyscy profesorowie przyjeżdżają do Łańcuta z potrzeby serca, dla podtrzymania wspaniałej tradycji.
Ja nawet po cichu burzę się na określenie kursy. To jest konglomerat, bo z jednej strony w tych dwudziestu klasach codziennie są lekcje, a słuchacze są przydzieleni do jednego pedagoga, ale mogą chodzić i obserwować lekcje w innych klasach.

Jest Pan Profesor szefem kursu metodycznego dla pedagogów szkół muzycznych oraz studentów kierunku pedagogika instrumentalna.

       Mam zaszczyt być kierownikiem tego kursu, który został nazwany „Forum myśli muzycznej”. Wszystkich pedagogów, którzy przyjechali na I turnus zaprosiłem do wygłoszenia referatów dla kilkudziesięciu nauczycieli oraz rodziców uczestników. Staram się, aby one trwały około godziny i były urozmaicone. Ja przez dwa dni opowiadałem o aparacie skrzypcowym, o każdym elemencie, każdym przygięciu palca, szybkości smyczka, spiccato, saltato itd. – o całej kuchni skrzypcowej. Profesor Paweł Radziński mówił o Bachu, poprosiłem prof. Janusza Wawrowskiego, aby opowiedział o Bacewiczównie bo teraz zaczyna nagrywać jej utwory… Każdy z pedagogów dzieli się swoimi spostrzeżeniami i wiedzą z kursantami.

Podczas obydwu turnusów odbywają się także wieczorne koncerty.

        To trzeci niemniej ważny filar. Ten wieczorny festiwal utrzymany jest przeważnie w formule "Mistrz i uczeń". Wybitni pedagodzy i artyści opromieniają swoją sławą swoich następców, bo posiadanie afisza z mistrzem to wielka sprawa.
Oferta dla kursanta jest bardzo bogata. Rano słucha wykładu, później biegnie na swoją lekcję do mistrza, po południu ćwiczy, a o 19.00 rozpoczyna się koncert.
        Do tego wszyscy uczestnicy występują podczas tak zwanych koncertów klasowych, które odbywają się w Auli im. prof. Zenona Brzewskiego w Szkole Muzycznej, a na zakończenie turnusów są koncerty zespołów i orkiestr kursowych w Miejskim Domu Kultury oraz koncert wybranych przez profesorów przedstawicieli klas w Sali Balowej Muzeum – Zamku.

MKM Łańcut 2024 prof. Roman Lasocki 2Prof. Roman Lasocki podczas wykładu "Forum myśli muzycznej", fot. lykografia.pl

Wśród wykładowców łańcuckich Kursów jest obecnie wielu artystów, którzy w młodości w nich uczestniczyli.

       Tak, profesorami są wychowankowie. Powiem tylko, że pamiętam jak wspaniały, fenomenalny skrzypek, prof. Janusz Wawrowski przyjeżdżał na Kursy jako malutki Januszek.
       Mnie się to zawsze kojarzy z wielkim rozłożystym dębem. Każdego roku jak przyjeżdżam widzę nowe, piękne słoje. Kursy w Łańcucie zawdzięczamy ich twórcy, Zenonowi Brzewskiemu, który od lat im patronuje, ale prof. Brzewski był także twórcą wielkich konkursów skrzypcowych w Lublinie, gdzie zwycięzcami zostali m.in.: Wadim Riepin, Maksim Wiengierow, Ilja Gringolc, Bartłomiej Nizioł, Monika Jarecka, a także wielu innych słynnych polskich skrzypków znalazło się w gronie laureatów.
       W jury tych konkursów zasiadali najwybitniejsi polscy skrzypkowie i pedagodzy, a wśród nich: Irena Dubiska, Eugenia Umińska, Zenon Brzewski, Wanda Wiłkomirska, Edward Zienkowski i wielu innych.
Stworzył także Ogólnokształcącą Szkołę Muzyczną II stopnia w Warszawie, która także nosi jego imię.

Profesor Zenon Brzewski kierował łańcuckimi Kursami w latach 1974 – 1992. 

         Za czasów prof. Zenona Brzewskiego Kursy Muzyczne w Łańcucie bardzo szybko osiągnęły wysoki poziom, bo pedagogami byli najlepsi wioliniści z całej Europy. Większość z nich już niestety odeszła.
        Zgodnie z wolą prof. Zenona Brzewskiego, w 1993 roku dyrektorem artystycznym i naukowym Kursów został jego wychowanek, wybitny polski skrzypek prof. Mirosław Ławrynowicz, który także po kilku latach odszedł od nas i powołana została na to stanowisko prof. Krystyna Makowska-Ławrynowicz, jedna z najwybitniejszych pianistek – kameralistek, długoletni prorektor Uniwersytetu Muzycznego w Warszawie, osoba wielkiego talentu artystycznego i serca.
        Przez dwie ostatnie dekady tandem: prof. Krystyna Makowska-Ławrynowicz i pan Krzysztof Szczepaniak, przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Kursów, długoletni wizytator Centrum Edukacji Artystycznej, świetny menedżer i animator kultury, rozwija kolejne słoje w dębie, o którym mówiłem.
        W tym czasie ważnym problemem była zmiana generacyjna w gronie pedagogów. Zaproszeni zostali najwybitniejsi instrumentaliści związani z Uniwersytetem Muzycznym w Warszawie, (ale nie tylko), którzy mogą stanowić elitę elit. Są to znakomici, doświadczeni i energiczni artyści w wieku około 40 lat, którzy wytrzymują wielogodzinne, codzienne zajęcia po zakończonym sezonie koncertowym i roku akademickim.
Podziwiam także umiejętności logistyczne kierujących Kursami i umiejętności integrowania wszystkich osób, bo to jest budowla wznoszona na dwa tygodnie.
         W naszym kraju często mówi się, że „nie ma ludzi niezastąpionych”, a to nieprawda, bo „nie daj Boże”, żeby pani prof. Marta Wierzbieniec, wybitny artysta –muzyk, który poświęcił się Filharmonii Podkarpackiej, zakończyła swoją kadencję. Obawiam się o to, co by się wówczas stało ze wspaniałym zespołem. Marta zrobiła z tego imperium zapraszając najlepszych solistów i dyrygentów. Ja już mówię z pozycji artysty obiektywnego, który zakończył karierę. Tam się przyjeżdża dla przyjemności, nie tylko dla spełnienia misji.
         Wracając do Kursów w Łańcucie, „nie daj Boże”, żeby pani prof. Krystyna Makowska-Ławrynowicz albo pan prezes Krzysztof Szczepaniak poczuli się zmęczeni, bo to są ludzie niezastąpieni. Nie tylko dlatego, że od 20 lat kierują kursami i są z nimi związani o wiele dłużej, a pan Krzysztof Szczepaniak rozpoczynał swoją działalność u boku pana Władysława Czajewskiego. Kurs wciąż żyje i rozwija się, a ja powtórzę - nie znam ani w Europie, ani w Azji, gdzie przez kilka lat uczyłem w Japonii i Korei Południowej oraz w USA gdzie sporo wykładałem, nie spotkałem się z przedsięwzięciem, które chociaż w zarysie przypominałyby rozmach i rangę łańcuckiego Kursu.

Roman Lasocki skrzypce podczas zajęć w Łańcucieprof. Roman Lasocki podczas zajęć  Kursu w Łańcucie, fot. lykografia.pl

Należy podkreślić, że odbyło się już 50 edycji Kursów.

        Międzynarodowe Kursy Muzyczne w Łańcucie trwają już ponad pół wieku i przyjeżdżają na nie tłumy ludzi, a to oznacza, że są potrzebne. Dlatego kierownictwo Kursów zabiega na wszystkie możliwe sposoby, aby w momencie, kiedy kultura wysoka jest w tak głębokim kryzysie, kiedy media nie odnotowują ważnych wydarzeń muzycznych, recenzje w codziennych gazetach się nie pojawiają, a w szkołach powszechnych muzyka właściwe nie istnieje, Kursy się rozwijały.
        Zadaniem akademii muzycznych i kursów muzycznych jest kształcenie najwyższej jakości kadr, które zastępują mistrzów – wykonawców. Nasi absolwenci i uczestnicy kursów są w czołówce europejskiej najlepiej przygotowanych do wykonywania zawodu muzyków.
W pierwszych dekadach uczestnikami łańcuckich kursów byli utalentowani studenci polskich akademii muzycznych, którzy pod kierunkiem wybitnych mistrzów gry na instrumentach smyczkowych przygotowywali się do udziału w międzynarodowych konkursach muzycznych. Później z kursy otworzyły się dla najzdolniejszych uczniów szkół muzycznych II stopnia, a także przyjeżdżali uczestnicy z zagranicy.
        Obecnie mogą w Łańcucie doskonalić swoje umiejętności także najmłodsi adepci gry na instrumentach smyczkowych. Biorąc pod uwagę fakt, że zaczęły pojawiać się w Łańcucie także uzdolnione dzieci, bo wiadomo, że podstawy, a przede wszystkim dobry aparat gry jest bardzo ważny, kierownictwo kursów zaczęło zapraszać także najlepszych pedagogów trudniących początkowym nauczaniem gry na instrumentach smyczkowych. Ta inicjatywa ze prof. Krystyny Makowskiej-Ławrynowicz i prezesa Krzysztofa Szczepaniaka była odpowiedzią na zapotrzebowanie.

Każdy uczestnik oprócz 5 lekcji indywidualnych może też grać w zespole kameralnym lub orkiestrze, uczestniczyć w zajęciach kształcenia słuchu, w lekcjach otwartych, wykładach i seminariach oraz bezpłatnie zwiedzić Muzeum-Zamek. Ponoszona opłata w wysokości 1500 złotych za jeden turnus, nie pokrywa w całości kosztów oferty dydaktycznej.

        Dodajmy jeszcze, znakomite wieczorne koncerty pedagogów w Miejskim Domu Kultury w Łańcucie. Wstęp na te koncerty jest wolny, stąd jest to ciekawa oferta kulturalna dla mieszkańców Łańcuta. Każdy może przyjść i posłuchać wspaniałej muzyki w mistrzowskich interpretacjach.
Trochę szkoda, że o tych koncertach jest mało informacji w codziennych mediach: prasie, radiu , telewizji…
        Ze wzruszeniem wczoraj obejrzałem wspaniały materiał o Filharmonii Podkarpackiej, z którą czuję się bardzo związany. Ten świetny, bogato ilustrowany program był emitowany tylko na kanale TVP Rzeszów, a powinien być emitowany w dobrych godzinach oglądalności w ogólnopolskim programie TVP, bo Filharmonia Podkarpacka jest wielką polską instytucją kultury. Cieszę się, że ten mogłem ten reportaż zobaczyć, ale gdybym był w domu w Warszawie, to nie mógłbym go obejrzeć.
         Wracając do trwających Międzynarodowych Kursów Muzycznych w Łańcucie, które są także wielkim, ważnym wydarzeniem muzycznym realizowanym ze względu na skromne środki finansowe z coraz większym trudem.
         Zapewniam, że nikt z pedagogów nie przyjeżdża na łańcuckie Kursy zarabiać pieniędzy, bo wynagrodzenia są niewielkie. Ja na przykład od początku przyjeżdżam, aby oddać wszelkie dobro, wspaniałe dary, które otrzymywałem od swoich mistrzów. Uważam, że to jest mój obowiązek.
Oby tylko można było realizować wszystkie nurty łańcuckich kursów, bo są cenne i potrzebne. Światli obywatele, którzy są elitą finansową powinni przejmować ciężar utrzymania kultury wysokiej. Z tym jest skromniutko, owszem pan prezes Krzysztof Szczepaniak znalazł w Łańcucie kilku biznesmenów, którzy kursy wspierają. Są to niewielkie przedsiębiorstwa prowadzone przez mądrych, wspaniałych ludzi, ale nie są w stanie utrzymać tak dużych przedsięwzięć. Organizatorzy są w trudnej sytuacji, bo przyznawane środki finansowe są niewielkie.

Na zakończenie naszego spotkania poinformujmy i zachęćmy wszystkich, którzy czytają ten wywiad, aby do 27 lipca tego roku, wybrali się chociaż na jeden koncert organizowany w ramach 51. Międzynarodowych Kursów Muzycznych im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie. Szczegółowe informacje znajdą Państwo na stronie https://www.kursymuzyczne.pl

          Bardzo serdecznie zapraszamy do Łańcuta w tym oraz w przyszłym roku na koncerty w ramach 52 edycji.
Muzycy są ludźmi bardzo skromnymi. U nas proces kształcenia i stania się zawodowym muzykiem trwa 17 lat. To są lata pełne wyrzeczeń. Konieczność codziennego ćwiczenia na instrumencie buduje pewną pokorę u artystów muzyków, muszą być zdyscyplinowani, muszą planować swoje działania z wyprzedzeniem kilkumiesięcznym i rygorystycznie wykonywać ten plan, bo inaczej nie są w stanie zaistnieć. To jest bardzo skromne środowisko. Nie potrafi uprawiać autopromocji. Zapraszamy z największą atencją i wielką nadzieją.

Bardzo dziękuję za rozmowę

          Ja także bardzo dziękuję

Zofia Stopińska

Gra na fortepianie sprawia, że zapominam o wieku i czuję się szczęśliwa

       Wielkim zaszczytem dla mnie było spotkanie z panią prof. Lidią Grychtołówną, wybitną polską pianistką w Jej domu w Warszawie, które odbyło się dwa dni przed 96. urodzinami Artystki. Był gorący lipcowy dzień 2024 roku. Usiadłyśmy w pełnym pamiątek saloniku z fortepianem, nad którym wiszą zdjęcia podarowane Maestrze przez słynnych dyrygentów, kompozytorów, pianistów, śpiewaczki… Artystka wspominała dzieciństwo, studia, konkursy, tournée koncertowe po całym świecie i pracę pedagogiczną w Moguncji. Był także czas na wspomnienia koncertów w Filharmonii Podkarpackiej.

Czy to prawda, że mając trzy lata już próbowała Pani Profesor grać na fortepianie, a z pierwszym publicznym koncertem wystąpiła Pani mając niespełna 5 lat?

        Ciągle mam w pamięci dzień mojego pierwszego koncertu i salę balową, Białą Salę Hotelu Polskiego w Rybniku. Miałam cztery lata i osiem miesięcy, byłam tak mała, że jak skończyłam mój program, to postawiono mnie na krześle, żeby publiczność mogła mnie zobaczyć. Nie wiedziałam czy publiczność oklaskuje moją grę, czy nową sukienkę, z której byłam bardzo dumna.
         Mój recital trwał zaledwie 20 minut i był częścią koncertu skrzypka Antoniego Szafranka, jednego z braci, którzy założyli w Rybniku prywatną szkołę muzyczną.
Po koncercie ojciec opowiadał, że oficerowie, którzy obok niego usiedli, nie chcieli wierzyć, że to ja grałam Mazurka B-dur Chopina. Podejrzewali, że pani, która wprowadziła mnie na estradę uruchomiła za kulisami pianolę.
        Rodzice, a szczególnie mama chciała, żeby moje dzieciństwo nie różniło się od beztroskich rozrywek innych dzieci. Bawiłam się z dziećmi sąsiadów, a wiosną i latem, przy ładnej pogodzie, dzieci zbierały się w naszym ogródku i zajadałyśmy upieczone przez mamę ciasteczka. W chłodniejszych porach roku zapraszałam dziewczynki do domu, by bawiły się moimi lalkami. Często się zdarzało, że znudzona zabawą, zostawiałam je przy lalkach, a sama siadałam do fortepianu.

Nikt nie uczył Pani grać?

          Nikt, jedynie z zaciekawieniem słuchałam i podpatrywałam, jak grała moja mama i moja matka chrzestna. Próbowałam je naśladować. Nie znałam nut i ze słuchu nauczyłam się grać niektóre utwory z ich repertuaru. Rodzice rozważali potrzebę mojej edukacji muzycznej i chcieli abym uczyła się u kogoś kompetentnego.
        Naprzeciwko starostwa znajdowało się gimnazjum sióstr urszulanek, do którego raz w miesiącu przyjeżdżała z Katowic pani Wanda Chmielowska, ceniona nauczycielka gry fortepianowej. Ojciec wybrał się na spotkanie z nią i poprosił, aby przyszła do nas posłuchać mnie i doradziła jak pokierować moja edukacją.
Pani Chmielowska zgodziła się mnie przyjąć i jeździliśmy przez pół roku na lekcje do jej domu. Jak lekcja był udana i dobrze przygotowana, to mogłam pogłaskać z nagrodę skórę z niedźwiedzia leżącą na podłodze. Uwielbiałam niedźwiedzie i zazwyczaj kładłam się na podłodze i głaskałam – nie chciałam wyjść z domu pani profesor. Ta miłość pozostała do dzisiaj, nawet często z uśmiechem mówię, że moje mieszkanie to niedźwiedzioland.
Za każdą lekcję rodzice płacili 10 złotych, co było poważnym wydatkiem.
         Prywatne lekcje u pani profesor Wandy Chmielowskiej trwały pół roku, po czym zdałam egzamin wstępny do konserwatorium w jej klasie.
Podczas egzaminu wstępnego egzaminatorzy szybko zorientowali się, że mam słuch absolutny. Uderzali skomplikowane akordy na klawiaturze fortepianu, a później prosili, żebym podeszła do instrumentu i rozpoznała oraz powtórzyła wszystkie dźwięk. Łatwo i bezbłędnie spełniałam ich prośby.
Rodzice cieszyli się, że opłacanie prywatnych lekcji już nie obciążało ich budżetu, choć nuka w konserwatorium nie była wtedy bezpłatna.
        Po roku nauki wojewoda Michał Grażyński przyznał mi stypendium, które znacznie poprawiło naszą sytuację materialną.
Wkrótce przybyło mi obowiązków, bo dorosłam do wieku, w którym dziecko zaczyna uczęszczać do szkoły. Mama budziła mnie wcześnie i codziennie spędzałam kilka godzin w szkole. Po lekcjach wracałam do domu, jadłam obiad, przebierałam się, szłam na dworzec kolejowy i jechałam do Katowic. Przybyło mi obowiązków, ubyło rozrywek.

Grychtołóna Lidia XVI Forum z Jasińskim i TatarskimMaestra Lidia Grychtołówna z prof. Andrzejem Jasińskim i prof. Andrzejem Tatarskim po koncercie w ramach Międzynarodowego Forum Pianistycznego "Bieszczady bez granic..." w Sanoku w 2021 r., fot. arch. MFP "Bieszczady bez granic..." 

Jak przeżyła Pani czas II wojny światowej?

         Bardzo trudny dla nas był czas drugiej wojny światowej. Mój ojciec 1 września 1939 roku, o 6.00 rano uciekł z mieszkania bez płaszcza dlatego, że był najbliższym współpracownikiem Korfantego. Gdyby tego nie zrobił byliby go w pierwszym dniu wojny powiesili na rynku w Rybniku. Moi rodzice stracili wszystko.
Dom mieszczący się w centrum Rybnika, blisko kościoła św. Antoniego, w którym mieszkaliśmy przed wojną został niedawno wykupiony przez miasto. Będzie się w nim mieściła fundacja dla młodych pianistów imienia mego męża i moja.
        Jak zaczęła się II wojna, szybko musiałam nauczyć się działać jak dorosła , bo mama słabo znała niemiecki, a ja z łatwością opanowałam ten język, bo miałam do tego wrodzone zdolności. Żywność zdobywałyśmy z ogromnymi trudnościami, bo wszystkie artykuły były reglamentowane, a my nie miałyśmy specjalnych kartek i wszystko kupowałyśmy nielegalnie.
Wiele kilometrów pokonywałam pieszo, chodziłam do stacji kolejowej, by dojechać do Katowic na lekcje u Karola Szafranka, który był cenionym nauczycielem gry na fortepianie. Ćwiczyłam najpierw na pianinie u proboszcza, a gdy sprzedał instrument, chodziłam pieszo do sąsiedniej wsi, gdzie w magazynie przy restauracji, między beczkami z piwem i winem, znajdowało się stare pianino. Pomieszczenie nie było ogrzewane i często ćwiczyłam w wełnianych rękawiczkach.
        Po zakończeniu wojny rodzice zainstalowali się w mieszkaniu jednego z domów niedaleko centrum Rybnika. Ojciec otrzymał stanowisko kierownika wydziału finansowego w starostwie. Przydzielone mieszkanie było puste, ale niedługo pojawiły się niezbędne meble darowane przez księdza proboszcza (łóżko, kanapa, stół), a resztę rodzice kupowali, zaczynając od szklanek, talerzy, widelców i łyżeczek…
Zdecydowałam się pomagać rodzicom i w wieku 17 lat udzielałam lekcji gry na fortepianie. Wróciłam także na studia do katowickiego konserwatorium do klasy pani Wandy Chmielowskiej.
         Po kilku miesiącach musiałam zrezygnować z udzielania prywatnych lekcji, by uczęszczać do gimnazjum w Rybniku.
Na egzamin maturalny musiałam pojechać do Zabrza i w tamtejszym gimnazjum uzyskałam świadectwo dojrzałości. Maturę zdawałam jako eksternistka z kilkunastu przedmiotów w jednym dniu. Uzyskałam bardzo dobre i dobre stopnie ze wszystkich przedmiotów, a jedynie z matematyki dostateczny.

Po ukończeniu Wyższej Szkoły Muzycznej w Katowicach rozpoczęła Pani podyplomowe studia u prof. Zbigniewa Drzewieckiego.

        Tak doradziła mi pani profesor Chmielowska. Był wybitnym autorytetem i wszyscy, którzy u niego się uczyli zajmowali dobre pozycje w świecie muzycznym.
Moje studia u profesora trwały od jesieni 1951 do Konkursu Chopinowskiego w 1955 roku. Wydaje mi się, że nie należałam do grona uczniów, których profesor szczególnie lubił. Na konkursie kazał mi grać Poloneza-Fantazję Chopina, który nie był moim popisowym utworem, a nie zgodził się abym wykonała moją ulubioną Sonatę b-moll.

Znalazła się Pani w gronie laureatów Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w 1955 roku, ale jeden z jurorów zaprotestował, bo uważał, że nie została Pani sprawiedliwie oceniona.

          Wylądowałam ostatecznie na siódmej nagrodzie, ale zasiadający wówczas w jury Arturo Benedetti Michelangeli nie podpisał werdyktu, oznajmiając, że jego kolejność miejsc wśród kandydatów była inna, a VII nagroda jest dla mnie krzywdząca. Maestro zaprosił mnie do Arezzo na swoje mistrzowskie kursy. Latem następnego roku byłam już uczestniczką tego kursu i mieszkałam w zamku, który zawsze na lato wynajmował dla najlepszych młodych pianistów.
Mimo męczących lipcowych i sierpniowych upałów kazał kursantom ćwiczyć sześć godzin dziennie. O ósmej rano musiałam już siedzieć przy fortepianie. Nie uznawał lekcji zbiorowych, tylko każdy miał zajęcia oddzielnie.

W 1956 roku uczestniczyła Pani w Międzynarodowym Konkursie im. Roberta Schumanna w Berlinie zdobywając III nagrodę, zdobyła Pani Nagrodę Specjalną, uznawaną za najważniejszą obok Grand Prix w Międzynarodowym Konkursie im. Ferruccia Busoniego w Bolzano w 1968 roku i nagrodę specjalną w konkursie w Rio de Janeiro (1959). To był już początek wielkiej światowej kariery pianistycznej.

        Dużo w życiu zobaczyłam, grałam w wielu krajach i mam mnóstwo wspaniałych wspomnieć. Niektóre już trochę zbladły, bo miały miejsce dawno temu. Podróży koncertowych było mnóstwo. Podczas jednego z tournée zagranicznych grałam na zmianę dwa koncerty – Fryderyka Chopina i Stanisława Wisłockiego, rzeszowianina, który był moim największym przyjacielem wśród dyrygentów i muzyków.

Lidia Grychtołówna XIII MFP w Sanoku fot M. SienkiewiczMaestra Lidia Grychtołówna podczas koncertu z okazji 90-tych urodzin w ramach Międzynarodowego Forum Pianistycznego "Bieszczady bez granic..." w Sanoku, fot. M. Sienkiewicz

Jako solistka koncertowała Maestra we wszystkich krajach europejskich, Ameryce Południowej, Australii, Stanach Zjednoczonych, Meksyku, na Kubie, w Japonii, Chinach i Tajlandii. Były także zagraniczne podróże z polskimi orkiestrami, głównie z Orkiestrą Filharmonii Narodowej.

         Tak, najczęściej występowałam pod batutami Stanisława Wisłockiego, Kazimierza Korda i Tadeusza Strugały. Bardzo lubiłam z nimi występować, a także często spotykaliśmy się prywatnie w tym mieszkaniu i zawsze było bardzo miło. Mój mąż robił wspaniałe drinki i rozmowy trwały długo.

Podróżując spotkała Pani wielu wspaniałych artystów. Jednym z nich był Artur Rubinstein i były to wyjątkowe spotkania.

          Spotkaliśmy się kilka razy. Pierwszy raz w Kopenhadze w 1960 roku. Artur Rubinstein jechał do Warszawy na finały Konkursu Chopinowskiego. Pamiętam, że wtedy polscy pianiści mieli koncerty upamiętniające rocznicę urodzin Chopina w stolicach różnych krajów. Mnie przypadły Helsinki, a Rubinstein koncertował w Sztokholmie. Spotkaliśmy się w drodze powrotnej do Warszawy podczas przesiadki w Kopenhadze.
        Siedziałam już w samolocie do Warszawy, kiedy podszedł do mnie Rubinstein i zapytał – Mogę koło Pani usiąść? Oczywiście zgodziłam się zapewniając, że jestem zaszczycona. Dosyć długo, bo prawie trzy godziny trwał lot. Przez całą drogę rozmawialiśmy o różnych rzeczach i miło spędziliśmy czas. Powiedział między innymi – Jak zobaczyłem panią na lotnisku, to pomyślałem – fajna babka. Przyznałam skromnie, że to nie moja opinia.
         Niedługo spotkaliśmy się ponownie podczas bankietu na zakończenie Konkursu Chopinowskiego, który odbył się w Urzędzie Rady Ministrów. Przekonałam się wtedy, że Rubinstein miał bardzo zazdrosną żonę. Jak tylko mnie zobaczył, podszedł i chwileczkę rozmawialiśmy, ale pojawiła się jego żona i oznajmiła: Artur! Czekają na ciebie…
Bardzo miło wspominam nasze spotkania, bo był, podobnie jak ja, otwartym na nowe kontakty człowiekiem.
Na ścianie saloniku, w którym rozmawiamy wisi zdjęcie Artura Rubinsteina ze specjalną dedykacją dla mnie.

Ma Pani w repertuarze ogromną ilość utworów i część z nich udało się utrwalić. Dokonała Pani wielu archiwalnych nagrań radiowych i telewizyjnych oraz dla wytwórni płytowych (Polskie Nagrania, Philips, Deutsche Grammophon, CD Accord).

          Przyznam się, że trudno mi w tej chwili mówić o szczegółach, ale sporo nagrań ukazało się na płytach m.in. dzieła Beethovena, Chopina , Schumanna, Mozarta, Wisłockiego, a ponadto Liszta, Rachmaninowa i Skriabina.
        Ciągle jeszcze występuję z koncertami, które sprawiają mi wielką przyjemność. Zawsze lubiłam grać publicznie, rozkwitałam na scenie i nadal mam wolę istnienia na estradzie. Trzy tygodnie temu wystąpiłam z recitalem w Filharmonii Śląskiej w Katowicach i ukazały się po tym koncercie bardzo dobre recenzje – między innymi w Ruchu Muzycznym.
        Kończyłam ten recital Polonezem cis-moll Chopina, który kończy się w piano. Jak zdjęłam ręce z klawiatury rozległy się ogromne, spontaniczne brawa, bisowałam cztery razy, a później miałam długą dyskusję z młodymi ludźmi, którzy wysłuchali recitalu. Ten koncert pozostanie na długo w mojej pamięci.

Bardzo długo dzieliła się Maestra swoją wiedzą i doświadczeniem z młodymi osobami, które marzyły o karierze pianistycznej. Działalność pedagogiczną rozpoczęła Pani pod koniec lat 80-tych XX wieku w Uniwersytecie Gutenberga w Moguncji.

          Podpisałam kontrakt na 7 lat, a w sumie pracowałam na stanowisku profesora tego uniwersytetu 21 lat. Ciągle rzesze młodych pianistów chciały się u mnie uczyć, ciągle ten kontrakt był przedłużany. Do moich obowiązków należały indywidualne lekcje ze studentami, uczestniczyłam w komisjach egzaminacyjnych po każdym semestrze, a także w komisji dla kandydatów do zawodu koncertującego pianisty.
        Każdy student musiał przejść przez muzykę barokową, klasyczną, romantyczną i przez twórczość XX wieku. Moi studenci grali nie tylko Chopina, ale także Szymanowskiego i nowsze utwory. Starałam się też zadawać utwory wirtuozowskie, dzięki którym zdobywa się odwagę grania. Nawet ludziom, którzy mają tremę uświadamiam, że gra dla innych jest czymś pięknym i nie powinni się bać przekazać swych umiejętności publiczności.
        Ważna jest praca nad gatunkiem dźwięku. Dzisiaj wielu młodych ludzi gra naprawdę świetnie. Problemem dla artysty jest sposób wyróżniania się z tej masy talentów. Moim zdaniem jest to gatunek brzemienia.
Często podczas różnych konkursów profesorowie zasiadający w jury twierdzili, że po dźwięku poznają, którzy z uczestników są moimi uczniami.

Grychtołówna Lidia i Jarosław Drzewiecki XVII ForumProf. Lidia Grychtołówna i prof. Jarosław Drzewiecki po koncercie w ramach Międzynarowego Forum Pianistycznego "Bieszczady bez granic..." w 2021 roku, fot. Archiwum MFP "Bieszczady bez granic..." w Sanoku.

Od kilkunastu lat zapraszana jest Pani do Sanoka jako mistrz Międzynarodowego Forum Pianistycznego „Bieszczady bez granic” i zawsze wielu młodych pianistów pragnie pracować pod Pani kierunkiem. W tym roku Forum zaplanowane jest od 1 do 7 lutego.

          W Sanoku jest bardzo przyjemnie i pięknie. W ciągu dnia sporo lekcji praktycznych i spotkań grupowych z uczestnikami, wieczorem koncerty, po których do późnej nocy trwają dyskusje. Przyjeżdżają znakomici pedagodzy i wszystko przebiega w bardzo miłej atmosferze.
Mogę ją porównać jedynie do atmosfery panującej na Uniwersytecie Gutenberga w Niemczech, gdzie pracowało sześciu profesorów fortepianu, a po zakończeniu egzaminów półrocznych omawiane były występy wszystkich studentów.
Koledzy z życzliwością podkreślali – Lidia, twoi studenci znowu byli najlepsi. Uchodziłam tam za dobrego pedagoga i byłam lubiana. Nie wyobrażam sobie tak dobrej atmosfery na polskich uczelniach.
Międzynarodowe Forum Pianistyczne Bieszczady bez granic…” to wspaniała impreza.

Czas na wspomnienie koncertów organizowanych przez Filharmonię Rzeszowską.

         Trochę szkoda, że w Rzeszowie nie grałam częściej, bo często występowałam w Polsce. To dawne czasy i pewnie nie wszystko pamiętam.
Pierwszy koncert na zaproszenie Filharmonii Rzeszowskiej, który utkwił mi w pamięci odbył się w Zamku w Łańcucie w 10 rocznicę śmierci Artura Malawskiego. Rozpoczęłam ten recital oczywiście utworem Malawskiego, a później grałam Lutosławskiego, Szymanowskiego, Zarębskiego i kilka utworów Chopina. Zostałam entuzjastycznie przyjęta przez publiczność, gospodarze byli bardzo mili, a łańcucki Zamek jest przepiękny. Takich wieczorów się nie zapomina.
       Pamiętam, że w drugiej połowie lat 70-tych (to było chyba w 1977 roku) wystąpiłam w Rzeszowie, w pachnącym jeszcze świeżością budynku Filharmonii z Koncertem fortepianowym a-moll Roberta Schumanna. Dyrygował wówczas Napoleon Siess, urodzony tak jak ja w Rybniku. To było bardzo miłe spotkanie. Byliśmy także bardzo zadowoleni z koncertu.
        Zostałam zaproszona na uroczystość 25-lecia działalności Filharmonii w Rzeszowie i na życzenie organizatorów grałam Koncert fortepianowy e-moll Chopina.
Kilka lat później grałam w Filharmonii Rzeszowskiej także Koncert f-moll Chopina. Orkiestra wystąpiła wtedy pod batutą Stefana Marczyka. To był znakomity dyrygent, cudownie opowiadał mi o swoich rodzinnych stronach, które bardzo kochał. Urodził się z niewielkiej miejscowości niedaleko Rzeszowa, a później razem z rodzicami zamieszkał w Rzeszowie, gdzie rozpoczął naukę gry na skrzypcach. Ta nasza znajomość ze Stefanem Marczykiem trwała bardzo długo, bo przez wiele lat był dyrektorem Filharmonii w Szczecinie.

Była Maestra w Filharmonii Rzeszowskiej także w październiku 1984 roku i wówczas podczas dwóch wieczorów wykonała Pani wszystkie koncerty fortepianowe Ludwiga van Beethovena.

         Grałam te pięć koncertów w dwa dni wiele razy za granicą, a także w kilku miastach w Polsce – m.in. w Rzeszowie. Orkiestrą filharmoniczną w Rzeszowie dyrygował Zbigniew Chwedczuk. Pierwszego wieczoru wykonywane były trzy koncerty – I, II, i IV, zaś drugiego III i V. Nie było to łatwe wyzwanie, ale jeśli ktoś tak kocha estradę jak ją kocham, to rozkwita na estradzie.
W latach 90. byłam w Rzeszowie z II Koncertem fortepianowym Rachmaninowa i bardzo dobrze współpracowało mi się zarówno z orkiestrą, jak i dyrygentem Pawłem Przytockim, który jest teraz dyrektorem artystycznym Filharmonii w Łodzi.
Bardzo miło wspominam te rzeszowskie koncerty.

Z pewnością pamięta Maestra kilkudniowy pobyt w Rzeszowie we wrześniu 2021 roku , bo uczestniczyła Pani w pracach jury w kategorii pianistycznej II Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie.

        Pamiętam, to bardzo wymagający konkurs zarówno dla uczestników, jak i dla jurorów. W kategorii pianiści są trzy etapy i trzeci etap odbywa się z udziałem Orkiestry Filharmonii Podkarpackiej. To trudne zadanie dla orkiestry, która musi przygotować się do wykonania wszystkich zgłoszonych przez uczestników koncertów, a później towarzyszy laureatom wybranym przez jury.
Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej grała świetnie, a dyrygowali Łukasz Borowicz i Paweł Przytocki.
Chcę podkreślić, że konkurs był znakomicie zorganizowany, a kierownictwo Filharmonii zapewniło mi komfortowe warunki pobytu. Miałam wszystko czego potrzebowałam.
Bardzo dobrze współpracują ze sobą Narodowy Instytut Muzyki i Tańca oraz Filharmonia Podkarpacka w organizacji tego konkursu.

Lidia Grychrtołówna I Ogólnopolski Festiwal Pianistyczny im. prof. Lidii Grychtołówny podczas konkursuMaestra Lidia Grychtołówna w roli jurora I Ogólnopolskiego Konkursu Pianistycznego im. Lidii Grychtołówny w Lublinie

Praca jurora jest bardzo trudna i bardzo odpowiedzialna.

        O tak, trzeba bardzo sprawiedliwie oceniać. Jeśli uczestnik konkursu był bardzo dobrze przygotowany i bardzo dobrze zagrał, a nie otrzyma sprawiedliwej punktacji i nie przechodzi do następnego etapu, to najczęściej załamuje się i może to nawet przekreślić jego dalszą karierę. Udział w jury wiąże się z ogromną odpowiedzialnością i oceniam bardzo sprawiedliwie, a na muzyce się trochę znam.

O Pani życiu i podróżach koncertowych można się sporo dowiedzieć czytając książkę „Lidia Grychtołówna w metropoliach świata”, którą pomógł Pani opracować małżonek pan Janusz Ekiert. Czytam tę książkę po raz kolejny.

         Książka ukazała się już ponad 10 lat temu, ale ciągle melomani, których spotykam o nią pytają. Opisane są w niej różne wydarzenia z mojego życia. Janusz bardzo mi pomagał – czytał teksty i doradzał, które zdjęcia zamieścić. Nie wiem czy sama bym sobie poradziła.
        Wspomnę w tym miejscu telefoniczną rozmowę męża z kimś z San Francisco. Ktoś prosił go o wywiad. Mąż zawsze bardzo niechętnie udzielał wywiadów i szybko się wymigał przekazując słuchawką mnie. Przez chwilę rozmawiałam z tym panem na temat mojej książki i innych wydawnictw autorstwa mojego męża. Telefonujący pan powiedział wtedy, że przeczytał wszystkie publikacje na temat Fryderyka Chopina w różnych językach, ale nie ma drugiej tak pięknej biografii o Chopinie jak ta, którą napisał Janusz Ekiert. Później powiedziałam mężowi, że przesadza z tą skromnością i to on powinien usłyszeć słowa dziennikarza a San Fracisco.

Pustkę po odejściu Janusza Ekierta długo odczuwali melomani, którzy uczestniczyli w festiwalach (między innymi w Muzycznym Festiwalu w Łańcucie), na których bywał także pan Janusz Ekiert i często przybliżał publiczności program koncertów oraz wykonawców. Nie ma drugiego tak znakomitego muzykologa, który potrafi mówić z równie wielką swadą i elegancją.

        Był bardzo urodziwym mężczyzną, zawsze bardzo elegancko ubrany i co najważniejsze potrafił bardzo interesująco mówić. Był jednak bardzo skromnym człowiekiem, nie potrafił i nigdy nie chciał się reklamować.
       Proszę popatrzeć na zdjęcie z pierwszej komunii świętej Janusza zrobione parę miesięcy przed wybuchem wojny. Obok jest moje zdjęcie z okresu dzieciństwa. Pamiątkowych fotografii mam mnóstwo. Trochę dalej zdjęcia Janusza zrobione podczas słynnego teleturnieju „Wielka gra”. Nie ma już wśród nas prowadzącej te programy Stanisławy Ryster, nie żyją już także Zbyszek Pawlicki, Józef Kański i mój mąż Janusz Ekiert.

Z panem Januszem Ekiertem byli Państwo bardzo zgodnym małżeństwem. Często Państwo razem podróżowali podczas tournée artystycznych, a także wyjeżdżali Państwo razem na urlopy.

         Przez 58 lat byliśmy małżeństwem. Bardzo często wyjeżdżaliśmy razem na różne festiwale i koncerty. Przez 30 lat (do wojny domowej w Jugosławii) spędzaliśmy lipiec i sierpień, a czasem nawet początek września w nadmorskim pejzażu południowej Dalmacji.
Odbywający się od czerwca do końca sierpnia Letni Festiwal w Dubrowniku był na bardzo wysokim poziomie. Po raz pierwszy zostałam zaproszona do wykonania koncertu na tym festiwalu w 1977 roku, ale każdego roku spędzaliśmy w Dubrowniku co najmniej 6 tygodni.
         Mąż był dziennikarzem Polskiego Radia w Warszawie, ale mógł sobie wszystko tak układać, że te podróże były możliwe.
Nie zawsze mógł mi towarzyszyć podczas tournée do dalekich krajów. Pamiętam jeden z naszych pobytów w Dubrowniku, jak już trzeba było wracać do kraju, bo to były ostatnie dni jego urlopu. Zaczął się pakować, bo na drugi dzień mieliśmy już wracać do Polski.
Ja z kolei chciałam jeszcze jeden weekend spędzić w Dubrowniku, ale rozumiałam, że musi wracać do pracy i także byłam gotowa do podróży.
Zastanawiał się dość długo, ale w końcu stwierdził – ty masz zawsze ostatnie słowo. Już sobie tak wszystko ułożyłem, że możemy spędzić jeszcze ten weekend w Dubrowniku.
         Mąż był bardzo surowy w ocenach. Chyba dwa miesiące przed śmiercią Janusza, poprosiłam go, aby posłuchał mojej gry i powiedział mi szczerze, czy mogę jeszcze publicznie grać, czy już powinnam zakończyć karierę pianistyczną.
Grałam prawie godzinę utwory Chopina, Lutosławskiego i innych kompozytorów. Kiedy zakończyłam i czekałam na jego słowa, długo siedział i milczał. Dopiero po dwudziestu minutach powiedział – Uważam, że możesz jeszcze śmiało dalej grać.
Kiedy zapytałam dlaczego tak długo zwlekał z odpowiedzią, usłyszałam, że musiał sobie przypomnieć wykonania sprzed lat i porównać z dzisiejszą prezentacją. Podkreślił jeszcze raz, że mogę jeszcze nadal koncertować.

Widać, że fortepian jest otwarty i chyba codziennie Pani gra.

          Staram się codziennie grać dwie albo trzy godziny. Powtarzam Koncert fortepianowy G-dur Beethovena, w którym nie ma za dużo oktaw , bo jednak moje ręce troszkę się skurczyły i z graniem oktaw są problemy.
        Dzisiaj odwiedzi mnie pan, który mieszka na stałe w Ameryce, ale co roku przyjeżdża do Polski i tym razem będzie brał udział w Międzynarodowym Konkursie im. Fryderyka Chopina dla Pianistów Amatorów.
Od pewnego czasu słucham jego gry i może nawet przyczyniłam się jego sukcesu podczas konkursu pianistycznego w Petersburgu, gdzie otrzymał IV nagrodę.
Jest bardzo zdolny, kocha grać na fortepianie, nie ma tremy i potrafi pokazać swoje umiejętności. Bakcyl estradowy jest bardzo ważny.

Nigdy Pani nie żałowała, że została Pani pianistką?

        Nigdy, jak miałam trzy lata i ktoś mnie zapytał – kim chcesz być, to odpowiadałam – pianiśtką.
Dokładnie pamiętam, jak nie mając jeszcze 5 lat weszłam do Białej Sali Hotelu Polskiego w Rybniku. Tato bardzo to przeżywał, a ja jak weszłam na estradę, popatrzyłam na wypełnioną publicznością salę to czułam się bardzo dobrze. Już wiedziałam, że to jest to co chcę robić w życiu i przy tym zostałam.

Bardzo się cieszę, że zgodziła się Maestra na to spotkanie i mogłyśmy porozmawiać. Serdecznie dziękuję za wywiad i za ciepłe słowa. Życzę dużo zdrowia i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś w Rzeszowie się zobaczymy.

        Jak tylko będzie to możliwe. Nie przyjmuję do wiadomości, że już mam tyle lat i że powinnam siedzieć tylko w domu. Wszystkie trudne chwile, ciężkie choroby przeżyłam. Gra na fortepianie w wypełnionych publicznością salach sprawia, że zapominam o wieku i czuję się szczęśliwa. Dziękuję bardzo za spotkanie i życzenia.

Zofia Stopińska

 

Subskrybuj to źródło RSS