Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Łączy nas wszystkich miłość do muzyki

          Ogromnie się cieszę, że mogę Państwa zaprosić do przeczytanie rozmowy z prof. dr hab. Urszulą Bartkiewicz, wybitną klawesynistką, która od lat prowadzi także działalność pedagogiczną w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy i kieruje Katedrą Klawesynu, Organów i Muzyki Dawnej tej Uczelni.
Jako solistka i kameralistka brała udział w wielu koncertach i festiwalach w Polsce oraz za granicą, w Austrii, Belgii, Czechach, Francji, Hiszpanii, Holandii, na Litwie i Łotwie, w Niemczech, Rosji, Słowacji, Szwajcarii, USA, Wielkiej Brytanii, Włoszech.
          W 2000 roku uzyskała prestiżową nagrodę Fryderyka za czteropłytowy album Johann Sebastian Bach Das Wohltemprierte Klavier, a w 2010 roku nominację do tej nagrody za CD Polska Muzyka Klawesynowa, vol. 1 Józef Elsner.
          Badania naukowe i artystyczne Urszuli Bartkiewicz dotyczą przede wszystkim obszaru muzyki wieku XVII i XVIII, ze szczególnym naciskiem na dziedzictwo polskiej kultury muzycznej i odkrywanie nieznanych zabytków muzycznych. Rezultatem są publikacje oraz referaty i wykłady w Polsce oraz za granicą (USA, Słowacja Czechy).
           Artystka zainicjowała i od kilkunastu lat prowadzi coroczne międzynarodowe projekty artystyczno-badawczo-edukacyjne: Dni Muzyki Dawnej w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy i Letnie Kursy Metodyczne Muzyki Dawnej w Zespole Państwowych Szkół Muzycznych im. Fryderyka Chopina w Warszawie.
Rozmowa, którą polecam Państwa uwadze, zapisana została w lutym tego roku w Sanoku, podczas XV Międzynarodowego Forum Pianistycznego „Bieszczady bez granic...”.

          Zofia Stopińska: Często jest Pani zapraszana do grona Mistrzów Międzynarodowego Forum Pianistycznego w Sanoku, bo pianiści wiele się mogą nauczyć od klawesynisty.
          Urszula Bartkiewicz: Klawesyn jest instrumentem klawiszowym, który swój ostatni okres świetności zaczął dzielić z coraz popularniejszym fortepianem, który w XIX wieku „przejął pałeczkę” , stając się najbardziej atrakcyjnym instrumentem klawiszowo-strunowym. W rezultacie wyrugował zarówno klawesyn jak i klawikord.
          Ja się niejednokrotnie zastanawiałam, na czym polegało to wyrugowanie i doszłam do wniosku, że ono było wszechstronne. Z jednej strony klawesyny – instrumenty klawiszowe-szarpane przerabiano na młoteczkowe. Z drugiej strony kompozytorzy, wydawcy, nauczyciele (wszyscy, którzy tworzą rynek), chcieli pójść za modą, a była moda na fortepian.
          Moje zaprzyjaźnienie z pianistami wynika także z różnych osobistych powodów. Mój brat, który od kilkudziesięciu lat żyje w Stanach Zjednoczonych, jest wspaniałym pianistą. Poza tym zawsze czułam wielką przyjemność w graniu i słuchaniu muzyki fortepianowej, jednak to barok był tą epoką, tą stylistyką – również pod względem filozoficznym, który mnie zaczął coraz bardziej wchłaniać.
          To zaowocowało zapotrzebowaniem na wykonywanie muzyki oryginalnie klawesynowej na klawesynie. To zaowocowało także tym, że postarałam się wprowadzić do dydaktyki również inne instrumenty historyczne. Równocześnie mam ochotę dzielić się swoimi doświadczeniami i nabywaną nieustannie nową wiedzą (jeśli tak można powiedzieć o wiedzy sprzed kilkuset lat), chcę się dzielić z pianistami, bo widzę ich otwartość, zaciekawienie, widzę potencjał, który pozwala im w wielu wypadkach bardzo głęboko wchodzić w ten styl, nawet bardzo głęboko, i to zarówno na klawesynie, jak i podczas gry na fortepianie współczesnym.

          Z moich obserwacji wynika, że dość często pianiści są proszeni do wykonania na klawesynie partii basso continuo podczas koncertu, stąd wiedza o tym instrumencie jest im potrzebna.
          - Jestem zwolenniczka, żeby to robił ktoś, kto się na tym zna. Jeżeli ktoś zasiada do klawesynu, to najlepiej, żeby był też klawesynistą.
W baroku także bywało, że organiści grali na klawesynie – jedni się czuli bardziej organistami, drudzy bardziej klawesynistami, a jeszcze inni bardziej kochali klawikord, jak Carl Philipp Emanuel Bach, ale robili to po prostu stylowo i to jest najważniejsze.

           Wielu uczestników Forum zgłosiło się na zajęcia indywidualne z Panią i wolnego czasu podczas pobytu w Sanoku właściwie Pani nie ma.
           - Owszem, każdego dnia cały czas mam wypełniony i cieszy mnie to bardzo. Wśród osób, które przychodzą do mnie na zajęcia, jest niewielka grupka, która chce tylko zobaczyć, usiąść przy klawesynie, spróbować grać, aby porównać, jaka jest skala różnorodności między fortepianem a klawesynem. Wiele osób jest zafascynowanych klawesynem i obserwuję, jak błyskawicznie ten styl, tę estetykę zaczynają wchłaniać.
           Cieszę się z tego dużego zainteresowania i myślę, że dostają coś więcej, niż się spodziewają nawet. Nie chodzi tu o to, żebym z pianistów robiła klawesynistów, tylko chodzi o pewną świadomość. Klawesynista, jeżeli ma być profesjonalistą, powinien wiedzieć, jak utwór jest skomponowany. Musimy to wiedzieć szukając środków wyrazu, przede wszystkim interpretując ten utwór, musimy naprawdę wiedzieć, co kompozytor napisał i ogólna informacja, że jest to np. courante nie wystarczy. To musi być dokładnie zbadana kompozycja. Nie chodzi tu o badanie w sposób muzykologiczny, ale o badanie artystyczne, które pokazuje dokładnie wszystko, co kompozytor napisał, a my, można powiedzieć, staramy się odkryć jego pomysł. To nas prowadzi wprost na właściwą drogę interpretacji. Uświadamiamy sobie, co wynika z naszych badań, co wynika z następstwa myśli muzycznych, jak one są ze sobą powiązane. Dlaczego kompozytor w danym miejscu stosuje taką, a nie inną fakturę. To są niezwykle fascynujące badania i przyznaję, że poświęcam się temu coraz bardziej, bo jestem przekonana, że to jest najwłaściwsza droga nie tylko do rozumienia muzyki barokowej, ale do tego, żeby wykonawca był kompetentny, żeby był muzykiem przez duże M – tak jak to bywało w baroku.

          W tamtych czasach trzeba było być nie tylko odtwórcą, ale także twórcą.
          - Bardzo mało się o tym mówi, ale należy to jasno powiedzieć, że Jan Sebastian Bach pisząc metodyczne utwory, miał na myśli wielostronną metodykę. Chodziło o to, żeby umieć komponować, umieć improwizować i umieć wykonywać. Te cechy muzyk powinien w sobie rozwijać.
           Żyjemy jednak w XXI wieku i w pewnym momencie każdy muzyk będzie się doskonalił w wybranym przez siebie kierunku. Każdy wybierze taką ścieżkę, która będzie najbliższa jego własnej pasji, potrzebom, zdolnościom, ale za oczywiste uważam, że każdy powinien wcześniej mieć zaproponowany wybór własnej drogi.

           Na pewno wszystkim pianistom przyda się wykład, który Pani dzisiaj poprowadzi w ramach Mistrzowskiej Szkoły Pedagogiki Fortepianowej, zatytułowany: „Ozdobniki w Suitach francuskich J. S. Bacha – materiały źródłowe, a redakcyjne opracowania”.
           - Przyznam się, że mam trochę kłopot z zawężeniem się do takiej tematyki, jak ozdobniki. Ja bym wolała mówić o tym, w jaki sposób jest upiększana linia melodyczna, skąd się to wzięło... Często takie drobne kwestie dotyczące tego, czy ten ozdobnik tu zagrać, czy go nie zagrać – to jest detal nie zawsze istotny. Nie oznacza to, że nie należy grać ozdobników, ale bywają sytuacje w dydaktyce, że na danym fortepianie zapisany ornament może zabrzmieć niezręcznie albo że początkujący uczeń nie ma jeszcze odpowiedniej techniki, żeby sobie z nim poradzić. Wtedy nie ma przeciwskazań, żeby go opuścić lub zagrać jakiś inny w to miejsce.
Dla mnie najistotniejszą kwestią jest myślenie kontrapunktem, bo to jest klucz do pewnej swobody w traktowaniu tworzywa muzycznego.

           Zawsze ze studentami zainteresowanymi zajęciami, które Pani prowadzi, jedziecie do Muzeum Regionalnego w Krośnie, gdzie jest historyczny Pleyel z czasów Chopina, na którym inaczej się gra niż na fortepianie współczesnym. Ten koncert będzie otwarty dla publiczności.
           - Tak, zapraszamy serdecznie. Ten koncert odbędzie się w piątek, o 11 przed południem. Nie jest to pora dobra dla osób pracujących, ale w czasie Forum różnych wydarzeń jest tak dużo, że nie można wszystkiego zaplanować w godzinach wieczornych.
           Dla pianistów przyzwyczajonych do współczesnego fortepianu jest to duże wyzwanie. Nie mając takiego fortepianu w Sanoku, nie jestem w stanie powiedzieć o wszystkim, co ich spotka w Krośnie. Jedni adaptują się świetnie, inni są nieco speszeni, że muszą bardzo uważać na rozstaw klawiszy, a przede wszystkim na dynamikę. Z tymi problemami spotykają się także grając na klawesynie.
            Uczestnicy przeżywają pewien stres, ale są zachwyceni. Niektórzy uważają, że to jest w ich dotychczasowym życiu niezwykle ważne wydarzenie i bardzo sobie to cenią.

           Pani działalność artystyczna, ale także pedagogiczna, związana jest z ciągłymi podróżami, najczęściej pomiędzy Bydgoszczą a Warszawą.
           - Aktualnie pracuję już tylko w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Do niedawna prowadziłam także zajęcia w szkołach muzycznych II stopnia w Warszawie, ale odkąd kieruję Katedrą Klawesynu, Organów i Muzyki Dawnej w AM w Bydgoszczy oraz pochłaniają mnie wspomniane badania artystyczne, mam sporo studentów, także doktorantów, to pomimo, że mieszkam w Warszawie, nie mam czasu na regularne prowadzenie zajęć w tym mieście.
Prawdą jest, że bardzo dużo jeżdżę po Polsce i często także zdarzają się wyjazdy zagraniczne. Prowadzę różne wykłady, warsztaty, biorę udział w komisjach - ciągle jestem w ruchu.

           Działalność pedagogiczna i badawcza odbywa się chyba trochę kosztem działalności artystycznej – mam tu na myśli koncerty.
           - Tak, ale powiem szczerze, że jestem zadowolona z tego, bo moje prace artystyczne jako takie nie ucierpiały. Natomiast w moim kalendarzu nie ma już dużej ilości koncertów, ponieważ mam wielu młodych znakomitych wychowanków, którzy prowadzą ożywioną działalność koncertową. Postanowiłam odstąpić im „rynek”, żeby mogli się rozwijać. Teraz jest ich czas, a ja występuję rzadko i to jest luksusowy element mojej pracy artystycznej, którą wykonuję bez przerwy - w pewnym momencie chcę to pokazać. Nie przepadam za powtarzaniem utworów, które już grałam. Lubię grać stale coś nowego, ale wcześniej muszę znaleźć i opracować nowy, praktycznie nieznany repertuar. Jest to praca autorska i pokazanie efektów tej pracy sprawia mi dużo satysfakcji – wtedy czuję się absolutnie spełniona jako artystka. Moja praca artystyczna przebiega teraz w inny sposób i nie wymaga już intensywnej działalności koncertowej. Pora, żeby koncertowali młodzi.

           Klawesyniści zazwyczaj muszą przyjeżdżać na koncert ze swoim instrumentem.
           - To prawda, trzeba instrumenty wozić ze sobą, stroić je i wiąże się z tym wiele kłopotów, a ja nie mam już na to czasu. Dlatego zostawiam to młodym, bo oni mają więcej czasu i energii na to wszystko.
           W Sali, gdzie rozmawiamy, stoi klawesyn przywieziony z Rostocku, użyczony przez budowniczego pana Johanna Gottfrieda Schmidta. Jestem szczęśliwa, że mamy ten instrument do dyspozycji, ale kosztowało to zarówno mnie, jak i organizatorów sporo zachodu.
Takie przedsięwzięcia wymagają dużej energii, a ja już chcę ją mieć na swoje pasje, które od wielu lat na mnie czekały.
          Niedawno dopiero ukończyłam pracę nad zbiorem Nieznane polonezy kompozytorów polskich ze zbiorów Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu, które zdobyłam 35 lat temu. Tyle lat czekały na pracę artystyczną i edytorską. Bydgoska Akademia Muzyczna już je wydała, a prawykonanie ma się odbyć 10 marca 2020 roku w Bydgoszczy.

           Niektóre z takich odkryć zostały również utrwalone na płytach.
           - Tych płyt jest sporo i jestem zadowolona, że miałam możliwość pokazania czegoś innego, czegoś nieznanego, po prostu to mi sprawia ogromną satysfakcję.

           Ciekawa jestem, czy rozpoczynając naukę gry na fortepianie, bo ukończyła Pani szkołę I i II stopnia w klasie fortepianu, już marzyła Pani o klawesynie?
           - Oczywiście, nie myślałam o tym instrumencie ucząc się w szkole I stopnia, ale w liceum muzycznym tak. To nastąpiło dosyć wcześnie, bo trzy lata przed maturą byłam już w duszy klawesynistką. Nie miałam wtedy możliwości dotknięcia klawesynu ani nawet zobaczenia go na żywo, ale słyszałam go w radiu. Radio towarzyszyło nam właściwie bez przerwy, a szczególnie wieczorem słuchało się programów muzycznych. Zafascynował mnie klawesyn podczas pierwszych lat nauki w liceum.

           Po ukończeniu studiów w Akademii Muzycznej w Krakowie oraz studiów podyplomowych w Paryżu, rozpoczęła Pani ożywioną działalność artystyczną jako solistka i kameralistka, występując w kraju i za granicą.
           - Występowałam z Polską Orkiestrą Kameralną Jerzego Maksymiuka, z Toruńską Orkiestrą Kameralną oraz z wieloma znanymi zespołami. Często tworzyliśmy zespoły mniejsze lub większe, w zależności od programów koncertowych.
           Bardzo ciekawy rozdział mojej działalności stanowiła współpraca z zespołem „Cracovia Danza”, która zawsze w jakiś sposób nawiązywała do taneczności w sensie myślenia ciałem. Współpraca z tym zespołem, z panią Romaną Agnel oraz z panem Dariuszem Brojkiem, polegała na tym, że wspólnie realizowaliśmy muzyczne projekty. Współpracując ze znakomitymi tancerzami przekonałam się, jak bardzo dużo trzeba myśleć o przestrzeni w muzyce, ile musi być powietrza w naszej grze. Jak zobaczyłam panią Romanę Agnel, tańczącą sarabandę do muzyki Jana Sebastiana Bacha, to stwierdziłam, że znam właściwe tempo i charakter tego tańca. To ma być tempo ciała, które prezentuje się z afektem godności, wzniosłości, szlachetności, można powiedzieć: świadomości swojej wartości.
           Partnerstwo muzyczne zaczęło się u mnie już w szkole podstawowej. Pochodzę z Bielska-Białej i tam miałam okazję jeździć na koncerty środowiskowe, których szkoła organizowała bardzo dużo w całym regionie i zawsze jeździliśmy pod opieką nauczyciela. Pamiętam, że grałam najczęściej towarzysząc innym instrumentom, chociaż zdarzało się także, że wykonywałam utwory na fortepian solo. Bardzo intensywna była ta moja zespołowa działalność i zawsze to bardzo lubiłam.

            Trudno pominąć fakt, że klawesyn fascynuje również współczesnych twórców i to nie tylko muzyki klasycznej.
            - Bardzo się z tego cieszę, bo to najlepiej świadczy o tym, że ten instrument żyje i wspieram wszystkich młodych ludzi, którzy zajmują się także wykonywaniem tych utworów. Mam dwóch studentów, którzy są równocześnie studentami kompozycji. W ten sposób nawiązujemy więzi z młodymi kompozytorami. Często przychodzą do nas studenci kompozycji, aby się zapytać o możliwości ekspresji, jakimi dysponuje klawesyn. Obserwuję to z nadzieją i optymizmem.

           Klawesyn był i pozostanie miłością Pani życia.
           - To jest wielka i niekończąca się moja miłość. Staram się zarazić nią także młodych. Jeżeli człowiek sam poczuje, w jaką stronę rozwijać swoje zainteresowania i pasje, to właściwie ma zajęcie na zawsze.

           Myślę także, że chętnie przyjeżdża Pani do Sanoka na Międzynarodowe Forum Pianistyczne „Bieszczady bez granic...” .
           - Tak, bo to jest szczególne miejsce. Bardzo sobie cenię fakt, że jestem do Sanoka zapraszana. To jest dla mnie także ogromne doświadczenie, dzięki któremu również lepiej rozumiem problemy młodych wykonawców.
           Panuje tutaj wspaniała atmosfera, pełna z jednej strony pracy, bo wszyscy staramy się jak najwięcej pracować, a z drugiej strony spotykamy się z niezwykłymi uczestnikami. Pochodzimy z różnych krajów i każdy z nas jest inny, ale łączy nas wszystkich miłość do muzyki. Nie spotkałam tutaj ani jednej osoby, która nie kocha muzyki. Ta wspólna pasja nas jednoczy i to jest niezwykłe.

Z prof. dr hab. Urszulą Bartkiewicz, wybitną polską klawesynistką i pedagogiem, rozmawiała Zofia Stopińska w Sanoku 5 lutego 2020 roku.

W Filharmonii Podkarpackiej - Chopin, Beethoven

AB 21 II 2020 r. piątek, godz. 19:00

210. ROCZNICA URODZIN FRYDERYKA CHOPINA

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ

PIOTR SUŁKOWSKI - dyrygent

INGOLF WUNDER – fortepian

W programie:

F. Chopin – Koncert fortepianowy e – moll op. 11

L. van Beethoven – II Symfonia D - dur op. 36

„Jest to dumanie w piękny czas wiosny, ale przy księżycu” – tak pisał Chopin o drugiej częściRomanca ze swojego Koncertu fortepianowego e – moll (1830). Poetycka aura bije z każdego dźwięku tej młodzieńczej kompozycji Chopina. Subtelne brzmienia sąsiadują w Koncercie z wirtuozowskim stylem brillant. Refren Ronda – ostatniej części dzieła ma rysy lekkiego, pełnego werwy krakowiaka. Zgoła inne uczucia towarzyszyły Beethovenowi przy komponowaniu II Symfonii D - dur. Latem 1801 roku rozpoczynając pracę nad dziełem Beethoven ujawnił sekret pogarszającego się słuchu, a rok później, gdy kończył II Symfonię kompozytor napisał pełen rozpaczy „heiligensztadzki testament”, w którym czytamy: „Niewiele brakowało, a skończyłbym z życiem. Tylko ona, sztuka, mnie powstrzymała. Ach, zdało mi się to niemożliwe opuścić świat, zanim stworzę to wszystko, do czego czułem się powołany.” II Symfonia zgodnie z tonacją D - dur ewokuje uczucia radości.

          PIOTR SUŁKOWSKI, dyrektor naczelny i artystyczny Warmińsko - Mazurskiej Filharmonii w Olsztynie. Posiada ogromne doświadczenie operowe, zdobyte w czasie wieloletniej pracy dyrygenta, a potem dyrektora artystycznego w Operze Krakowskiej oraz w Wildwood Festival Opera Orchestra AR (USA), którego był dyrektorem muzycznym. Przygotował wiele premier operowych, w tym kilka prawykonań. Między innymi w 2007 r. podczas Festiwalu Muzyki Polskiej, w ramach obchodów Roku Szymanowskiego we współpracy z PWM dokonał światowego prawykonania nieznanej operetki K. Szymanowskiego Loteria na mężów czyli narzeczony nr 69. Zrealizowany przez P. Sułkowskiego w 2004 r. w Krakowie Gwałt na Lukrecji B. Brittena został uznany na Bydgoskim Festiwalu Operowym za najlepszy spektakl roku. Współtwórca Krakowskiej Opery Kameralnej, z którą zrealizował kilka produkcji. W latach 2008-09 pracował jako zastępca dyrektora Chóru Polskiego Radia w Krakowie, był kierownikiem muzycznym Toruńskiej Orkiestry Symfonicznej (2009 - 2011), a także pierwszym gościnnym dyrygentem Signature Symphony Orchestra (2008 - 2014) w Tulsa (USA).
          Współpracuje z wieloma orkiestrami w kraju i zagranicą. W 2018 poprowadził specjalny, poświęcony muzyce polskiej koncert z Buffalo Philharmonic Orchestra, a także jeden z koncertów Festiwalu Krzysztofa Pendereckiego z okazji 85. urodzin kompozytora. Zajmuje się również pracą dydaktyczną na Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, gdzie prowadzi klasę dyrygentury. Od 1993 do 2016 roku dyrygent orkiestry POSM im. F. Chopina w Krakowie, z którą we Francji realizował programy edukacyjne dla francuskiej młodzieży. Pomysłodawca i dyrektor artystyczny Festiwalu Barbakan, odbywającego się w okresie letnim w Krakowie. W 2008 roku, w ramach Festiwalu Rozstaje poprowadził jubileuszowy koncert na Rynku Głównym w Krakowie z G. Zamfirem. W 2010 r. koncertem w kościele św. Piotra i Pawła w Krakowie zainaugurował działalność Fundacji Panteon Narodowy. Zrealizował nagranie z muzyką B. Chajdeckiego do serialu historycznego Czas Honoru.
          W 2010 roku, w Pampelunie (Hiszpania), na zaproszenie Coro Premier Ensamble De La A.G.A.O, przygotował premierę Carmen G.Bizeta wraz z Orquesta Sinfonica de Navarra. W 2010 wraz z Orkiestrą Akademii Beethovenowskiej zrealizował międzynarodowy projekt operowy Fidelio - ofiarom holokaustu - L.v. Beethovena, a przedstawione w kilku miastach w Polsce spektakle uzyskały bardzo dobre recenzje m.in. w prestiżowym, angielskim czasopismie Opera. W 2011 roku z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej odbył podróż koncertową do Hiszpanii, gdzie w Bilbao i w Pampelunie pod jego kierownictwem przygotowano spektakle Tosca G. Pucciniego. Rok później z tą samą orkiestrą oraz solistą E. Kunzem zainaugurował w Filharmonii Narodowej w Warszawie cykl „Wielkie koncerty fortepianowe”. W 2011 uzyskał tytuł doktora, w 2015 doktora habilitowanego sztuki muzycznej, a w 2017 profesora nadzwyczajnego.    W 2016 roku poprowadził koncerty ze zwycięzcami Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. H. Wieniawskiego w Olsztynie, Łodzi, Warszawie oraz podczas Międzynarodowego Festiwalu Skrzypcowego w St. Petersburgu wraz z M. Vengerovem. Podejmuje wiele działań propagujących twórczość Feliksa Nowowiejskiego. W ramach obchodu Roku Feliksa Nowowiejskiego 2016 wykonał z Orkiestrą Filharmonii Warmińsko – Mazurskiej, Górecki Chamber Choir koncerty z oratorium "Quo Vadis" w Krakowie, Barczewie, a taże w Warszawie. W Filharmonii Narodowej w w/w projekcie wystąpili wybitni soliści: Aleksandra Kurzak, Artur Ruciński oraz Rafał Siwek, z którymi dokonano pierwszego, studyjnego nagrania fonograficznego.
          Od 2012 - 2016 roku członek Rady Programowej Radia Olsztyn. Członek Kapituły Nagrody im. Biskupa Ignacego Krasickiego. Otrzymał wraz z orkiestrą Warmińsko – Mazurskiej Filharmonii Statuetkę św. Jakuba w dziedzinie kultura za rok 2012 za widowisko taneczno – muzyczne Dziadek do orzechów P. Czajkowskiego. W 2013 roku Warmińsko-Mazurski Klub Biznesu, za działalność artystyczną i popularyzowanie muzyki klasycznej wśród mieszkańców regionu Warmii i Mazur, przyznał mu tytuł i statuetkę Osobowość Warmii i Mazur w kategorii kultura. Od 2014 wiceprzewodniczący Zarządu Zrzeszenia Filharmonii Polskich. W 2014 roku prowadzona przez P. Sułkowskiego Filharmonia Warmińsko – Mazurska otrzymała statuetkę Laur „Najlepszym z Najlepszych” za sukcesy i osiągnięcia na skalę ogólnopolską i międzynarodową za promocję Warmii i Mazur w 2013 roku. Uhonorowany Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis (2014), statuetką Pegaza za" twórcze osiągnięcia w dziedzinie kultury Warmii i Mazur"(2015), a także Srebrnym Krzyżem Zasługi (2016). W 2017 roku otrzymał Nagrodę imienia F. Nowowiejskiego w kategorii kultura. Członek Rady Artystycznej Polskiej Orkiestry Sinfonii Iuventus. Koordynator Regionalny Regionu Warmii i Mazur do spraw organizacji obchodów 200. rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki.

           INGOLF WUNDER, urodzony w Austrii w 1985 r., rozpoczął swoją muzyczną przygodę ze skrzypcami w wieku czterech lat. W związku z tym, że jego rodzice nigdy nie naciskali na niego ani nie zmuszali go do gry na skrzypcach, traktował to jako swoje hobby, z którego w pełni czerpał przyjemność i dobrze bawił się przy tworzeniu muzyki. W tym samym czasie rozwijał swój talent sportowy oraz zainteresowanie technologią. Gdy osiągnął wysoki poziom biegłości w grze na skrzypcach, w wieku około 14 lat jego talent do gry na fortepianie został przypadkowo odkryty przez nauczyciela z Linz, Horsta Mattheusa. Wunder porzucił skrzypce po dziesięciu latach grania, odszedł z Konserwatorium Muzycznego w Klagenfurcie i rozpoczął intensywną naukę gry na fortepianie w Konserwatorium Muzycznym w Linz, pod przewodnictwem Prof. Mattheusa. To w tamtym momencie zakochał się w sztuce i postanowił poświęcić się w pełni fortepianowi.

           Wiele osób początkujących zaczęłoby od łatwiejszego repertuaru. Wunder natomiast podążał za swoim wewnętrznym ogniem - dziełami Liszta i zachęcony przez metody dopasowanego nauczania swojego nauczyciela, pozwolił, aby muzyka węgierskiego kompozytora ukształtowała jego technikę. Żyjący we własnym świecie i z dala od ścieżek, którymi zwykle podąża młody muzyk, dostał zgodę na eksperymentowanie, aby pożywić swoją indywidualność i odnaleźć swoją prawdziwą muzyczną tożsamość. Jeżeli natomiast chodzi o jego gust artystyczny, ukształtował go dzięki dziedzictwu pozostałemu po artystach z pokolenia Schnabla, Friedmana, Rubinsteina i Horowitza.

          Kilka miesięcy po przerzuceniu się na fortepian, Wunder wziął udział w swoim pierwszym konkursie młodzieżowym i zdobył pierwsze miejsce (VII Concorso Internazionale di Musica, Cortemilia, Włochy). Niedługo po tym przyszły pierwsze miejsca na XVI Europejskim Konkursie Muzycznym w Turynie oraz Konkursie Fortepianowym Steinway w Hamburgu i innych.            Około rok po zmianie instrumentu zadebiutował w Sali koncertowej w Wiedniu, grając „Walc Mefisto” Liszta i jedno z preludiów Debussy’ego w ramach znanego cyklu młodzieżowego. W 2001 r. w wieku 16 lat, otrzymał Nagrodę im. Liszta na 36. Międzynarodowym Konkursie im. Franciszka Liszta w Budapeszcie (Węgry).

          W 2003 r. Wunder został zaproszony przez Emmanuela Krivine’a do zagrania III Koncertu fortepianowego Prokofjewa w Théâtre des Champs-Élysées w Paryżu z francuską Orkiestrą Narodową po tym jak dyrygent usłyszał go przez przypadek w trakcie ćwiczeń. Wunder kontynuował swoje studia fortepianowe na Uniwersytecie Muzycznym w Wiedniu. Po krótkim, lecz trudnym okresie wątpliwości, które sprawiły, że myślał o porzuceniu aspiracji o podążaniu za karierą pianisty i pójściu w kierunku informatyki, w 2008 r. Wunder rozpoczął współpracę z Adamem Harasiewiczem, polskim pianistą i zwycięzcą Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Chopina w 1955 r. Rok później Wunder zdecydował się wziąć udział w konkursie fortepianowym po raz ostatni, bez względu na wynik.

           Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Chopina w 2010 r. zorganizowany w Warszawie przyniósł poruszenie, uznanie, drugie miejsce, kilka nagród specjalnych i wiele oddanych słuchaczy na całym świecie. Wielu uznawało go za prawdziwego zwycięzcę konkursów. Wielu mówiło o największym od sprawy Pogorelicha w 1980 r. skandalu w trakcie konkursu. Skupiający się zawsze na muzyce Wunder, oprócz grania koncertów i tournée, podjął studia dyrygenckie, aby poszerzyć swoje muzyczne horyzonty. Kontynuował studia w trybie eksternistycznym do końca 2012 r., gdy otrzymał dyplom.

           Nagrał cztery płyty CD dla Deutsche Grammophon i dawał występy w Europie, Azji i obu Amerykach w takich salach koncertowych jak Musikverein Vienna, Carnegie Hall w Nowym Jorku, Filharmonia w Berlinie, Studdgart Liderhalle, Hamburg Laiszhalle, Queen Elizabeth Hall, Wigmore Hall i Cadogan Hall w Londynie, Sala Verdi w Mediolanie, Teatro Manzoni w Bolonii, Tonhalle Zurich, Auditorium Lyon, Théâtre du Palais-Royal w Paryżu, Filharmonia Warszawska, Rudolfinum w Pradze, Mariinsky Theater w Petersburgu, Suntory Hall w Tokio, Lotte Concert Hall w Seulu, Theatro Municipal w Santiago de Chile, Narodowej Sali Koncertowej w Tajpej, Kimmel Center w Filadelfii, itd.

           Niedawno Ingolf Wunder i jego żona Paulina uruchomili APPASSIO.com – pierwszy w takiej formie startup dotyczący uczenia się i nauczania online w czasie rzeczywistym wyłącznie dla wszystkich obszarów sztuki, edukacji artystycznej i pomocy. Jest on dedykowany nauczycielom, studentom, miłośnikom sztuki w każdym wieku i ich rodzicom. Jego celem jest pomoc zainspirowanym jednostkom w znalezieniu właściwych kontaktów i wzbogaceniu ich świata w dopasowany sposób; odżywienie ich kreatywności, zainteresowania i pasji artystycznej.

           Pasja jest kluczowym słowem w życiu Wundera. Przywiedziony do fortepianu przez pasję i jego własną wolę, grający tylko taki repertuar, który go pasjonuje, podziwiający z pasją romantyzm i impresjonizm w sztukach pięknych i z pasją odkrywający nowe kuchnie i smaki. Wierzy w to, że artysta może pozostawać w zgodzie ze sobą wtedy, gdy wszystko to co robi, wykonuje z pełnym przekonaniem i pasją lub wcale albo jeżeli trzyma się swoich przekonań osobistych. Nawet jeżeli oznacza to podejmowanie ryzykownych wyzwań.

Ingolf Wunder
www.ingolfwunder.com

210. ROCZNICA URODZIN FRYDERYKA CHOPINA

AB 21 II 2020 r. piątek, godz. 19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ

PIOTR SUŁKOWSKI - dyrygent

INGOLF WUNDER – fortepian

W programie:

F. Chopin – Koncert fortepianowy e – moll op. 11

L. van Beethoven – II Symfonia D - dur op. 36

„Jest to dumanie w piękny czas wiosny, ale przy księżycu” – tak pisał Chopin o drugiej części Romanca ze swojego Koncertu fortepianowego e – moll (1830). Poetycka aura bije z każdego dźwięku tej młodzieńczej kompozycji Chopina. Subtelne brzmienia sąsiadują w Koncercie z wirtuozowskim stylem brillant. Refren Ronda – ostatniej części dzieła ma rysy lekkiego, pełnego werwy krakowiaka. Zgoła inne uczucia towarzyszyły Beethovenowi przy komponowaniu II Symfonii D - dur. Latem 1801 roku rozpoczynając pracę nad dziełem Beethoven ujawnił sekret pogarszającego się słuchu, a rok później, gdy kończył II Symfonię kompozytor napisał pełen rozpaczy „heiligensztadzki testament”, w którym czytamy: „Niewiele brakowało, a skończyłbym z życiem. Tylko ona, sztuka, mnie powstrzymała. Ach, zdało mi się to niemożliwe opuścić świat, zanim stworzę to wszystko, do czego czułem się powołany.” II Symfonia zgodnie z tonacją D - dur ewokuje uczucia radości.

"Tango to tylko pretekst!"

Centrum Kultury i Promocji w Jarosławiu

zaprasza na koncert z cyklu Wieczory u Attavantich.

W Sali Lustrzanej wystąpi

Podkarpacki Kwintet Akordeonowy „AMBITUS V”

15 lutego, Sala Lustrzana Centrum Kultury i Promocji, godzina 18:00

Bilety w cenie 20 zł dostępne do nabycia w Centrum Informacji Turystyczno-Kulturalnej (Rynek 5)

Podkarpacki Kwintet Akordeonowy „AMBITUS V” powstał w 2005 r. z inicjatywy pracowników naukowo-dydaktycznych Instytutu/Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego, absolwentów Akademii Muzycznej w Krakowie i Uniwersytetu Jagiellońskiego: profesorów UR Mirosława Dymona i Pawła Palucha. Pełnią oni również rolę kierownictwa artystycznego zespołu, opracowując i aranżując utwory, które wykonują.
W skład PKA wchodzą jeszcze wychowankowie klasy akordeonu (PP, MD) w Zespole Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie: Tomasz Blicharz (absolwent Akademii Muzycznej
w Katowicach), Michał Stefanik oraz Mariusz Siuśta, będący absolwentami kierunku edukacja artystyczna w zakresie sztuki muzycznej Instytutu Muzyki UR. Repertuar zespołu jest rozległy i zróżnicowany. Zawiera zarówno utwory oryginalne, pisane na kwintet akordeonowy jak również transkrypcje dokonane przez członków zespołu, prof. Włodzimierza Lecha Puchnowskiego, prof. Ryszarda Sviaczkiewicziusa i in. Kwintet prowadzi działalność koncertową na terenie Polski Płd., nagrywał dla TVP3 oraz Radia Rzeszów. Wraz z innymi wykonawcami brał udział w nagraniu CD dla MTU Aero Engines pt. Zakochani w Rzeszowie – Verlibt in Rzeszów (2008) oraz autorskiej CD pt. AMBITUS V z utworami muzyki klasycznej (J. S. Bach, F. Farkaš, W. A. Mozart, L. Boëlmann, F. Mendelssohn Bartholdy)
i rozrywkowej (A. Chaczaturian, D. Ellington/ J. Tizol, A. Piazzolla) (2009). W latach 2007-2019 kilkakrotnie z wielkim powodzeniem koncertował w Niemczech (Bielefeld, Saarbrücken, Homburg), na Węgrzech (Szeged) i Słowacji (Presov). Na swoim koncie posiada również prawykonania kompozycji, m.in. "...spaces of the imagination..." D. Lasoty, „Suita chorałowa” J. Mądrawskiego.

W programie między innymi:

Astor Piazzolla - Libertango , tango

Astor Piazzolla - S.V.P, tango (S'il vous plait – Proszę bardzo)

Jacob Gade - Jalousie, tango (Zazdrość)

Isaac Albeniz - Tango, op.165, nr 2

Carlos Gardel - Por una cabeza, tango

Ewelina Szymańska

Eviva Espaňa! - Szalony wieczór hiszpański

          Tak rozbawionej rzeszowskiej publiczności jeszcze nie widziałem! A wszystkiemu winny szalone rytmy flamenco, sztuka andaluzyjskich Cyganów połączona z hiszpańskimi pieśniami przełomu XIX i XX wieku.
          „Noce w ogrodach Hiszpanii” – to tytuł koncertu, który miał miejsce w sali kameralnej Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie w środę 12 lutego 2020 r. zorganizowany przez Rzeszowski Teatr Muzyczny „Olimpia” wraz z Estradą Rzeszowską pod honorowym patronatem prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca. Przez chwilę bałem się o podłogę sali kameralnej – ale wytrzymała! Żywe melodie, kastaniety, rytmy wystukane obcasami, barwne stroje, porwały publiczność, która po stu minutach koncertu wcale nie chciała opuszczać gościnnych murów Filharmonii! Brawom nie było końca. Nie obyło się bez bisów.
          Tytuł koncertu został zaczerpnięty z kompozycji hiszpańskiego kompozytora Manuela de Falli, z cyklu obrazów muzycznych odmalowujących idylliczną Hiszpanię, przede wszystkim Andaluzję. Zainspirowani tym artyści połączyli hiszpańskie, głównie imprsjonistyczne pieśni przełomu XIX i XX wieku z autentyczną sztuką andaluzyjskich Cyganów, czyli muzyką flamenco. To połączenie dało nadzwyczajne rezultaty. Omal nie doszło do wspólnych tańców – artystów i publiczności!
          Pomysłodawczynie tego nadzwyczajnego koncertu, to Beata Kraska – sopran, absolwentka Akademii Muzycznej w Krakowie, występująca w polskich filharmoniach i teatrach muzycznych, czołowa solistka rzeszowskiej „Olimpii” i Nadia Mazur – taniec, jedna z nielicznych w Polsce tancerek, które odebrały pełne wykształcenie w zakresie sztuki flamenco w kolebce tego gatunku - hiszpańskiej Sevilli. Artystka ukończyła studia choreograficzne, od siedmiu lat kieruje Teatrem Tańca FlamencoArte, realizuje spektakle i pokazy flamenco w kraju i za granicą.
          Już na początku koncertu urokliwie zabrzmiała Serenada hiszpańska G. Bizeta w wykonaniu Podkarpackiego Kwartetu Fortepianowego „Team vor Voices” w składzie: Janusz Tomecki – fortepian, kierownik zespołu i aranżer, Katarzyna Ślemp-Sanchez – skrzypce, Izabela Tobiasz – altówka, Halina Hajdaś – wiolonczela. Zespół z powodzeniem towarzyszył artystom podczas koncertu. Wystąpili: Beata Kraska – sopran, Aniela Mikucka – śpiew flamenco, Jakub Niedoborek – gitara flamenco, Nadia Mazur, Elżbieta Pieprzowska, Magdalena Faszcza, Nadia Sadowska – taniec, a zapowiadał niżej podpisany.
          Podczas szalonego wieczoru w Filharmonii Podkarpackiej słuchaliśmy m.in. porywających utworów M. de Falli, F.G. Lorci, I. Albeniza, V. de Chiary i nieśmiertelnego dzieła „Eviva Espaňa” L. Caertsa, podziwiając kunszt żywiołowych tańców.
          Rzeszowski Teatr Muzyczny „Olimpia” coraz szerzej rozpościera swoje skrzydła, proponując rzeszowskiej publiczności ciekawy i urozmaicony repertuar. Już niebawem – z okazji Dnia Kobiet w niedzielę 8 marca 2020 roku w sali koncertowej Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego przy ul. Dąbrowskiego 83 „Olimpia” przedstawi spektakl teatralno-muzyczny pt. „Papa się żeni” oparty na polskiej komedii filmowej z 1936 roku. Zapraszamy! Informacje na stronie Estrady Rzeszowskiej.

Andrzej Szypuła

Fot. Sebastian Stankiewicz

Szymon Krzeszowiec: "Kameralistyce poświęcam najwięcej czasu i uwagi"

          Jak tylko mam okazję, staram się przybliżać Państwu artystów, którzy pochodzą z Podkarpacia lub łączą ich rodzinne więzy z tym pięknym zakątkiem Polski.
Tym razem nadarzyła się okazja, aby przedstawić dr hab. Szymona Krzeszowca, znakomitego skrzypka i pedagoga (Kierownika Katedry Instrumentów Smyczkowych Akademii Muzycznej w Katowicach). Artysta był jednym z solistów koncertu, który odbył się 31 stycznia 2020 roku w Filharmonii Podkarpackiej i dlatego rozpoczynam od krótkiego omówienia tego wydarzenia.
           Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej wystąpiła pod batutą Wojciecha Rodka, doświadczonego dyrygenta średniego pokolenia, dyrektora naczelnego Filharmonii Lubelskiej. Program koncertu wypełniły prawdziwe perły muzyki skrzypcowej, a ramy tworzyły popisowe kompozycje orkiestrowe.
Wieczór rozpoczął jeden z najbardziej znanych utworów Camille Saint-Saënsa – Dance macabre (Taniec śmierci). Orkiestra kierowana przez Wojciecha Rodka bardzo sugestywnie wykonała to dzieło, którego program literacki oparty został na wierszu Henri Cazalisa, a szczególnie zapadły w pamięci wirtuozowskie solówki skrzypiec w wykonaniu koncertmistrza orkiestry Roberta Naściszewskiego (grane na przestrojonych skrzypcach).
          Partie solowe w trzech kolejnych arcydziełach wykonali studenci prof. Szymona Krzeszowca. Wielkimi umiejętnościami technicznymi popisał się Michał Orlik w Melodiach cygańskich Pablo Sarasatego.
Przepięknie i szlachetnie zabrzmiały na tle orkiestry skrzypce Sulamity Ślubowskiej w Poemacie Es-dur op. 25 Ernestra Chaussona. Podobnie jak wymienione wykonania, publiczność gorąco oklaskiwała także Bartłomieja Frasia w popularnym utworze Introdukcja i Rondo Capriccioso op. 28 Camille Saint-Saënsa.
          W drugiej części wieczoru zachwycająco zabrzmiała Partita na skrzypce, fortepian i orkiestrę Witolda Lutosławskiego, przenosząca słuchaczy do XX stulecia. Partie skrzypiec rewelacyjnie wykonał Szymon Krzeszowiec, a przy fortepianie zasiadł świetnie współpracujący ze skrzypkiem-solistą i orkiestrą Paweł Węgrzyn.
Koncert zakończyło programowe dzieło – Scherzo symfoniczne „Uczeń czarnoksiężnika” Paula Dukas’a, oparte na balladzie o tym samym tytule, napisanej przez Johanna Wolfganga von Goethe. Świetna interpretacja Orkiestry pod batutą Wojciecha Rodka (z solówką kontrafagotu, na którym grał Grzegorz Dudek) została nagrodzona przez publiczność długimi gorącymi brawami.
Tak zakończyła się pierwsza część sezonu artystycznego w Filharmonii Podkarpackiej.
W dniu koncertu udało mi się porozmawiać z panem Szymonem Krzeszowcem.

          Występujący w pierwszej części koncertu skrzypkowie, to z pewnością wyróżniający się Pana studenci.
          - Chcę podkreślić, że mam bardzo utalentowanych studentów i każdy z nich jest indywidualnością, ale przecież nie mogli tutaj wystąpić wszyscy i dlatego musiałem dokonać wyboru. Nie kierowałem się zdolnościami i wysokim poziomem gry, bo wszyscy są fantastycznymi skrzypkami, i dlatego wybrałem tych, którzy mają największe osiągnięcia. W Rzeszowie wystąpią młodzi skrzypkowie: Michał Orlik, Sulamita Ślubowska i Bartłomiej Fraś, którzy mają już poważne osiągnięcia na konkursach skrzypcowych. Stwierdziłem, że warto ich pokazać melomanom.

          Program koncertu składa się wyłącznie z przebojów muzyki klasycznej, a utwory z udziałem solowych skrzypiec doskonale znają nie tylko melomani.
          - Wspólnie z panią dyrektor Martą Wierzbieniec pomyśleliśmy, żeby w związku z trwającym karnawałem zamieścić w programie bardzo znane, efektowne i wirtuozowskie utwory z katalogu literatury skrzypcowej. Być może z tego kanonu „wyłamuje się” Partita Witolda Lutosławskiego, którą ja będę miał przyjemność wykonywać, ale ten utwór jest mi bardzo bliski. Kilka dni temu obchodziliśmy rocznicę urodzin Witolda Lutosławskiego, a do tego Partita jest genialnym utworem, niestety, rzadko wykonywanym na estradach koncertowych, zwłaszcza w wersji z orkiestrą. W oryginale Partita została skomponowana na skrzypce i fortepian, a dopiero później Lutosławski opracował wersję z udziałem orkiestry.

           Jestem przekonana, że dzisiaj sala będzie wypełniona publicznością do ostatniego miejsca, bo sporo osób przyjdzie posłuchać Pana. Wielu Rzeszowian wie, że muzyczna rodzina Krzeszowców, działająca prężnie na Śląsku, tak naprawdę pochodzi z Rzeszowa.
          - Bardzo mi miło, że pani twierdzi, iż moje nazwisko może przyciągnąć część widowni. To prawda, że z Rzeszowem łączy mnie bardzo silna więź rodzinna. Ogromnie się cieszę, że występuję w mieście, w którym spędzałem jako dziecko dużo czasu w czasie wakacji u dziadków. Spodziewam się, że na koncercie będzie obecna część mojej rodziny i dlatego ten wieczór jest dla mnie szczególny.

           Gra Pan bardzo dużo muzyki kameralnej. Czy chociaż czasami są to rodzinne koncerty?
           - Owszem, zdarzają się takie rodzinne koncerty, ale bardzo rzadko. Wszystko wiąże się z ilością projektów i pracy, jakie ma każdy z nas. Myślę w tym wypadku o moich braciach, a także o rodzinie, którą ja założyłem, bo moja żona i dzieci także grają. Niestety, rzadko znajdujemy czas, żeby wspólnie muzykować. Po całym dniu prób, lekcjach i ćwiczeniu spotykamy się w domu, żeby na chwilę zapomnieć o dźwiękach i rozkoszować się ciszą. Z moimi braćmi mamy kameralny projekt i niedawno graliśmy razem koncert podczas Festiwalu Prawykonań w Katowicach, a w programie znalazły się wyłącznie nowe utwory skomponowane z myślą o nas, na nietypowy skład, jakim jest flet, skrzypce i wiolonczela.
Jeśli ktoś z Państwa będzie miał ochotę, to zapraszam serdecznie 21 lutego do Lublina. W tamtejszej Filharmonii z bratem Adamem będziemy wykonywać Koncert podwójny na skrzypce i wiolonczelę Johannesa Brahmsa.

          Najwięcej czasu zajmują Panu koncerty i praca z Kwartetem Śląskim.
          - Tak, kameralistyce poświęcam najwięcej czasu i uwagi, a głównie jest to praca z Kwartetem Śląskim, w którym gram już prawie 20 lat, bo od 2001 roku. Mamy stały cykl koncertów w katowickim NOSPR-ze, koncertujemy też za granicą i dużo nagrywamy.

           O dorobku Pana i Kwartetu Śląskiego najlepiej świadczy ilość nagranych płyt dla różnych wytwórni. Czasami sięgam po nagrania sonat skrzypcowych Johannesa Brahmsa, które nagrał Pan wspólnie z Wojciechem Świtałą dla Sony Classical, są płyty nagrane dla wytwórni EMI Music Poland, Chandos, BIS, CD Accord, Naxos ECM, Dux oraz nagrania dla Polskiego Radia.
          - Debiutowałem wspomnianą przez panią płytą z Sonatami Brahmsa dla Sony Classical Poland i od tej pory nagrałem w sumie ponad 50 płyt kameralnych i solowych. Można powiedzieć, że działalność fonograficzna jest obfita.

           Chcę Panu serdecznie pogratulować, ponieważ płyta z Kwartetami Mieczysława Wajnberga w wykonaniu Kwartetu Śląskiego jest nominowana do Nagrody Muzycznej Fryderyk w dwóch kategoriach: Najwybitniejsze Nagranie Muzyki Polskiej i Album Roku Muzyka Kameralna. Może się okazać, że będą dwa Fryderyki.
          - Trudno prognozować. To jest bardzo miłe, że została dostrzeżona nasza praca i wkład w popularyzację muzyki polskiej, bo tym głównie zajmuje się Kwartet Śląski. Jesteśmy w trakcie nagrywania wszystkich kwartetów smyczkowych Mieczysława Wajnberga. Nominowana płyta jest trzecią z kolei. Kilkanaście dni temu pojawiła się na rynku czwarta płyta, a chcę przypomnieć, że rok temu nominowana była także druga płyta, a dwa lata temu Fryderyka otrzymała pierwsza płyta z Kwartetami Wajnberga.
          W ostatnich latach bardzo dużo czasu poświęcamy utworom Mieczysława Wajnberga i gramy dużo jego utworów. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jest to nasze odkrycie, bo to bardzo wartościowa twórczość, nie tylko kameralna i cieszę się, że coraz częściej jego utwory są wykonywane w salach koncertowych w całej Polsce.

          Występuje Pan także w Wajnberg Trio i proszę nam opowiedzieć o tym zespole, ponieważ być może nie wszyscy czytelnicy go znają.
          - Wajnberg Trio to jest formacja, która powstała kilka lat temu. Będąc kiedyś na Międzynarodowym Festiwalu Kameralistyki w Książu nieopodal Wałbrzycha, miałem możliwość wykonać Trio fortepianowe Wajnberga. Uważam, że jest to jedno z absolutnie genialnych dzieł kameralnych i to był pierwszy utwór tego kompozytora w moim repertuarze. Wkrótce pojawiły się kwartety oraz kwintet i przez cały czas jestem zafascynowany twórczością Mieczysława Wajnberga. Moim marzeniem było nagranie tego Tria, a w międzyczasie z pianistą Piotrem Sałajczykiem i wiolonczelistą Arkadiuszem Dobrowolskim sięgnęliśmy również po inne utwory na ten skład. Wykonywaliśmy je podczas koncertów i nagraliśmy na płytę. Tak powstało Wajnberg Trio i nasza płyta pojawiła się w 2018 roku, a są na niej tria Mieczysława Wajnberga, Aleksandra Tansmana i Andrzeja Czajkowskiego, czyli polska muzyka dosyć rzadko wykonywana i trochę niedoceniana, a bardzo wartościowa. Nie sposób przejść obok dzieł kameralnych napisanych na inne składy, stąd moje zainteresowanie różnymi konstelacjami kameralnymi, ale, jak już powiedziałem, najwięcej czasu zajmuje mi praca w Kwartecie Śląskim.

           Znalazłam także sporo informacji o Pana działalności solistycznej.
           - Od czasu do czasu gram solo z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej oraz recitale, ale na rozwinięcie tego nurtu brakuje mi czasu, bo dzień ma tylko 24 godziny, a rok ma tylko 365 dni. Muszę także znaleźć czas na pracę pedagogiczną i na kierowanie Katedrą Instrumentów Smyczkowych. Bardzo ważny jest też czas dla rodziny i staram się tak organizować dzień, aby utrzymać ten balans jak najlepiej.

          Dosyć długo obserwuję, co dzieje się w dziedzinie muzyki klasycznej na Śląsku i chyba Pan potwierdzi, że jest to niezwykle prężne środowisko muzyczne.
          - Władze miasta postawiły na kulturę i uważam, że to było świetne posunięcie, bo chyba nikt nie spodziewał się aż takiego zainteresowania muzyką klasyczną. Przyczyniło się do tego z pewnością powstanie nowej siedziby NOSPR-u z wybitną akustycznie i bardzo ciekawą, piękną salą. Grający tam dość często artyści z najwyższej półki wypowiadają się o walorach tej sali w samych superlatywach. Początkowo dyrekcja NOSPR-u miała pewne obawy, czy to zainteresowanie nie jest tylko chwilowe, potrwa dwa, góra – trzy lata, ale muszę powiedzieć, ku własnej uciesze, że na każdym koncercie sala jest pełna i to zainteresowanie nie maleje. Przyjeżdżają na koncerty melomani z Krakowa i Warszawy oraz innych dużych ośrodków muzycznych. Mówi się, że Katowice są miastem kultury i ma to swoje odzwierciedlenie w bogatej ofercie kulturalnej.

          Wymienił Pan tylko salę NOSPR-u, a przecież nie jest to jedyna sala. Bardzo dobra i piękna jest sala koncertowa Akademii Muzycznej w Katowicach.
          - To prawda, jest Akademia Muzyczna, ale jest także Filharmonia Śląska, działają orkiestry kameralne. W Katowicach ma swoją siedzibę także orkiestra barokowa. Wszystko się rozwija i miejmy nadzieję, że ta tendencja się utrzyma.

           Przez cały czas rozmawiamy tylko o muzyce, mówił Pan o planowaniu czasu tak, aby jak najczęściej przebywać z rodziną i chyba na zainteresowania pozamuzyczne nie ma już Pan czasu.
          - Jest jedna rzecz, którą robię, a nie ma ona nic wspólnego z muzyką. Może Państwo odbiorą to jako uleganie modzie, ale to nieprawda. Od kilkunastu lat, a może nawet dłużej, biegam. Robię to dla relaksu i utrzymania kondycji nie tyle fizycznej, co psychicznej. Każdemu to polecam, bo to jest bardzo dobry sposób na doładowanie akumulatora i uspokojenie głowy, która na co dzień działa na bardzo wysokich obrotach. To jest jedyna odskocznia, na którą staram się znaleźć w ciągu dnia czas. Łączę sport z odpoczynkiem.

          Rozmawiamy przed koncertem, ale chyba już może Pan powiedzieć, jak przebiegała podczas prób współpraca z dyrektorem Wojciechem Rodkiem i Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej.
          - Bardzo sobie cenię czas spędzony w Rzeszowie. To duża przyjemność współpracować z zespołem Filharmonii Podkarpackiej, bo grają w nim świetni muzycy. Miło mi było po latach spotkać i porozmawiać z muzykami, których pamiętam z poprzednich koncertów. Dyrektor Wojciech Rodek jest bardzo elastycznym dyrygentem i praca z nim jest przyjemnością, wręcz rozkoszą. Pozwala bowiem soliście na realizację własnej interpretacji, cały czas mu w tym pomaga i odpowiednio prowadzi orkiestrę. To jest bardzo ważne dla moich studentów, którzy występują w pierwszej części koncertu, bo oni nie mają dużego doświadczenia w graniu z orkiestrą, a dzięki tak znakomitej współpracy występy powinny być na bardzo wysokim poziomie.

          Dawno Pan nie występował w Rzeszowie, bo według moich obliczeń – ponad cztery lata. Mam nadzieję, że nie będziemy czekać tak długo na następny koncert.
          - Bardzo mi będzie miło powrócić tutaj jak najszybciej. Będę się cieszył na kolejne spotkanie i być może na kolejną rozmowę.

Z dr hab. Szymonem Krzeszowcem, znakomitym skrzypkiem i pedagogiem rozmawiała Zofia Stopińska 31 stycznia 2020 roku w Rzeszowie.

Weronika Sura – Road to Cordoba

20 lutego 2020, godz. 18.00, sala koncertowa Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego ul. Dąbrowskiego 81

Koncert promujący album "Road to Cordoba"

Weronika Sura - akordeon

W programie m.in.: I Albeniz, A Soler, M. Lohse, A. Beloshitsky

Wstęp wolny

Po koncercie będzie możliwość zakupu promowanego albumu

Akordeon to fascynujący instrument

            Miło mi, że mogę Państwu przedstawić Weronikę Surę, wirtuozkę akordeonu i niezwykłą postać muzycznego młodego pokolenia artystów klasycznych.
Artystka urodziła się i rozpoczynała muzyczną edukację w Rzeszowie. Jest absolwentką Zespołu Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie w klasie prof. Mirosława Dymona i Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie akordeonu prof. Klaudiusza Barana, zaliczanego do światowej czołówki akordeonistów swego pokolenia.
            Jest laureatką wielu polskich i zagranicznych konkursów akordeonowych oraz uczestniczką wielu kursów mistrzowskich.
Koncertuje w kraju i za granicą, współpracuje z kompozytorami młodego pokolenia, angażuje się w innowacyjne projekty artystyczne.
           W grudniu 2019 roku ukazała się debiutancka płyta Weroniki Sury zatytułowana „Road to Cordoba” i dlatego nasza rozmowa rozpoczyna się od przybliżenia Państwu tego albumu.

          Zofia Stopińska: Z pewnością przygotowania do wydania tej płyty trwały długo, bo z wielu powodów wydanie płyty nie jest łatwe.
          Weronika Sura: Od dość dawna jednym w moich marzeń było wydanie płyty i na szczęście udało mi się to zrealizować. Ostatecznie zmobilizował mnie do tego Łukasz Pawlak, mój wydawca, który rok przed wydaniem płyty zaprosił mnie na koncert dla artystów wydawnictwa Requiem Records i przyszło na ten koncert mnóstwo osób. Po moim koncercie Łukasz Pawlak w obecności wszystkich powiedział: „To jest kolejna nasza artystka, która wyda płytę w serii Opus”. Bardzo mnie to zmobilizowało i zaczęłam intensywnie myśleć nad repertuarem. Wiedziałam, że na pewno będzie na tym krążku muzyka hiszpańska, ale zastanawiałam się, czy to ma być projekt kameralny, czy solowy, bo przygotowywałam w tym czasie wiele różnych projektów. Zdecydowałam się na solowy album i cieszę się, że tak się stało, bo łatwiej promować taki album, organizować koncerty – wystarczy, że uzgodnię termin, wezmę akordeon i pojadę wykonać koncert.

          Cudowna, pełna słońca muzyka hiszpańska dominuje na tym krążku.
          - Tak, to jest głównie z muzyką hiszpańską. Chciałam także pokazać szeroki przekrój tej muzyki – od dawnej, i dlatego zamieściłam utwór Antonio Solera, który reprezentuje schyłkowy okres baroku, po współczesnego Fermina Gurbinda czy Anatolija Beloshitsky’ego, bo to schyłek ubiegłego wieku.
Uśmiecha się pani pewnie dlatego, że Anatolij Beloshitsky nie był Hiszpanem, ale chociaż był ukraińskim kompozytorem, to w idealny sposób potrafił oddać klimat hiszpańskiego flamenco. Dlatego na płycie nie mogło zabraknąć jego Suity no. 3 , bo ona jest prawdziwie hiszpańska.
          Wyjątkiem jest cykl Martina Lohse. Jedyny żyjący kompozytor, którego utwór zamieszczony został na tej płycie. Martin Lohse jest duńskim kompozytorem, przebywającym obecnie w Kopenhadze. Trzy jego Passingi, które zamieściłam, nie pasują do konwencji płyty, długo też pracowałam nad nimi, bo to są najbardziej chyba wymagające utwory na tej płycie i dlatego stwierdziłam, że nie może tej pięknej muzyki zabraknąć. Zakochałam się po prostu w tych Passingach i napisałam do Martina Lohse, czy zgadza, aby te utwory znalazły się na płycie z takim repertuarem. Nie tylko zgodził się, ale bardzo mnie wspierał w czasie trwania nagrań i bardzo się cieszył, że ta muzyka będzie w Polsce propagowana.
           Dodam jeszcze, że wszystkie nagrania zostały zarejestrowane w ubiegłym roku, w sali koncertowej Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego.

           Trzeba także podkreślić, że jest to płyta nie tylko dla akordeonistów i melomanów. Jestem przekonana, że z wielką przyjemnością słuchają jej wszyscy, którzy lubią dobrą muzykę.
           - Starałam się wybrać taki repertuar, aby każdy mógł posłuchać tej płyty z przyjemnością. Ponieważ w czasie studiów gra się bardzo dużo muzyki współczesnej, to tęskniłam do melodii. Jak sięgnęłam po Passingi Martina Lohse, okazało się, iż pomimo, że jest to muzyka współczesna, jest w tych utworach także dużo melodii. Dlatego znalazły się one na płycie. Ja chcę pokazywać akordeon szerokiemu gronu odbiorców, a nie pozostawać w gronie akordeonistów i muzyków fascynujących się muzyka współczesną.

           Nie wszyscy zdają sobie sprawę z ogromnych możliwości akordeonu, a jednocześnie, że jest to instrument trudny i nauka gry na nim wymaga wielkich zdolności i wytrwałości.
           - Kiedyś dr Małgorzata Chmurzyńska, która zajmuje się psychologią muzyki, robiła badania, ile ćwiczą pianiści przed Konkursem Chopinowskim i okazało się, że średnio jest to 11 godzin dziennie. Na akordeonie także można tak długo ćwiczyć, tylko czasami się zastanawiam, po co (śmiech).
           Wiadomo, że technikę można kształcić w nieskończoność, ale trzeba mieć także zdrowy balans. Niemniej jednak dobra gra na akordeonie wymaga wielu godzin ćwiczeń. Na przykład ja jestem niezbyt wysoka i szczupła, dlatego nie mam możliwości, żeby patrzeć na klawiaturę. Wszystko muszę realizować za pomocą zmysłu dotyku. Te nawyki trzeba wypracować.

          Grający na akordeonie może operować różnymi barwami, włączając różne registry, dźwięk wydobywany jest za pomocą strumienia powietrza i grający robi to poruszając miechem, a wiem, że to nie jest proste.
          - W instrumentach smyczkowych mamy smyczek, a w akordeonie miech. Akordeon jest połączeniem wielu instrumentów i może brzmieć jak wiele instrumentów, a czasem nawet jak cała orkiestra. To jest fascynujący instrument.

          Nikt sobie nie zdaje sprawy z tego, że akordeon waży z pewnością kilkanaście kilogramów.
          - Mój akordeon waży 14 kilogramów (są oczywiście instrumenty cięższe i lżejsze). Pomimo, że mój należy do średnich, nie byłabym w stanie nosić go na plecach. Dlatego zaprojektowałam i zmontowałam sobie futerał, który ma kółka i dlatego instrument jeździ ze mną jak walizka. Nadal jest dosyć ciężki i nieporęczny, ale o wiele mniejszy i łatwiejszy w transportowaniu od kontrabasu. Pocieszam się, że inni mają gorzej (śmiech).

          Ciekawa jestem, czy będąc małą dziewczynką i rozpoczynając naukę w szkole muzycznej sama wybrała Pani instrument, czy też rodzice mieli w tym udział?
          - Moi rodzice nie byli związani z muzyką i moje uzdolnienia muzyczne były dla nich nowością, i odkryciem. Bardzo dobrze pamiętam moment wyboru instrumentu. Jak każda mała dziewczynka chciałam grać na fortepianie albo na skrzypcach. Podczas lekcji otwartych w Zespole Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie byłam z rodzicami na lekcji skrzypiec i fortepianu, ale po drodze weszliśmy do sali, gdzie odbywały się lekcje akordeonu, a prowadził je prof. Mirosław Dymon.
Nie potrafię tego nazwać, ale od razu zaiskrzyło, jakaś chemia zadziałała. Pewnie bardziej spodobał mi się Pan Profesor niż ten instrument, chociaż instrument też był dla dziecka oczywiście ciekawy, bo miał mnóstwo przycisków.
           Zdecydowałam, że chcę się na tym instrumencie uczyć gry. Rodzice się zgodzili i instrument coraz bardziej mnie interesował, a prof. Mirosław Dymon miał świetne podejście do dzieci i przez cały czas chodziłam na lekcje z radością, początkowo jak na najlepszą zabawę. Ponieważ robiłam szybko postępy, stawiał mi coraz to większe wymagania. Uczyłam się u prof. Dymona przez 12 lat.

           Później studiowała Pani w Warszawie, ale już w czasie nauki w Rzeszowie uczestniczyła Pani w wielu konkursach. Ja pamiętam Pani występ w czasie Międzynarodowych Spotkań Akordeonowych w Sanoku. Jak z perspektywy czasu ocenia Pani udział w konkursach, bo według mnie wiele się można nauczyć, ale też często obserwuję, że młodzi ludzie uczestniczą z nastawieniem, że muszą zdobyć nagrodę, a to wpływa negatywnie.
           - Uważam, że konkursy były dla mnie bardzo ważne, szczególnie na etapie szkoły muzycznej, bo przede wszystkim przygotowywałam inny repertuar na każdy konkurs. Miałam szansę pokazać się i funkcjonować w społeczności akordeonistów. Jak się już jest w tym środowisku, to każdy konkurs daje możliwość spotkania się ze znajomymi z całej Polski, którzy mają to samo hobby. W szkole I stopnia nikt z nas nie ma świadomości, że to może być kiedyś sposób na życie. Wtedy uwielbiałam konkursy.
            Bardzo ważne jest to, żeby mieć zdrowe podejście do rywalizacji. Jadąc na konkursy nigdy nie nastawiałam się, że „jadę po złoto”. To nie jest sport, tego nie da się zmierzyć, w konkursie muzycznym nie wygrywa najszybszy czy najsprawniejszy, tylko decydują inne zalety i każdy juror ma swoje preferencje, na podstawie których ocenia i czasami jurorom bardzo podobały się moje wykonania, a czasami nie.
            Zawsze byłam nastawiona przez mojego profesora oraz przez moich rodziców, że mam się jak najlepiej pokazać, zagrać najpiękniej, jak potrafię, abym była z siebie zadowolona. Wiadomo, że wyjazdy na konkursy wiążą się z dużymi wydatkami, ale nigdy nie było presji – wydaliśmy dużo pieniędzy i musisz wygrać, albo przynajmniej wrócić z nagrodą.

            Rodzice pewnie często musieli się zastanawiać, skąd wziąć pieniądze – szczególnie na kilkuetapowe konkursy zagraniczne.
            - Na szczęście dostawałam stypendia za osiągnięcia czy za wyniki w nauce i to najczęściej wystarczało na wpisowe na konkursy. Oczywiście to nie wystarczało, jak wymyślałam sobie konkursy zagraniczne – byłam w Szwajcarii, Czechach. Na szczęście otrzymałam na tych konkursach nagrody, które jednak nie pokryły w całości kosztów wyjazdów, ale w domu było to traktowane jako inwestycja.

          Uczestniczyła Pani także w wielu kursach mistrzowskich, prowadzonych przez wybitnych akordeonistów.
          - Pierwszy raz byłam na kursie w 2009 roku, czyli 11 lat temu i to były jednocześnie pierwsze kursy zagraniczne, bo byłam w Detmoldzie w Niemczech u prof. Grzegorza Stopy. Potem zaczęłam regularnie jeździć na kursy organizowane prze Stowarzyszenie Akordeonistów Polskich. Początkowo były to Kursy w Miętnem, które później przeniosły się do Lusławic, do Europejskiego Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego. Na te kursy zapraszani byli zawsze profesorowie z całego świata i uczestnicy mogli obserwować różne spojrzenia na muzykę, na dane utwory. Było to dla mnie zawsze bardzo inspirujące. Bardzo często jeździłam na różne kursy. Na przykład byłam dwukrotnie w Szwajcarii na kursie i otrzymałam stypendium, które w pełni pokryło koszty pobytu. Byli także zapraszani różni akordeoniści do nas na różne warsztaty. Uważam, że to jest bardzo potrzebne. Dzięki akordeonowi zwiedziłam tak naprawdę pół świata.

           Podkreślmy jeszcze, że jest Pani absolwentką Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie znakomitego akordeonisty prof. Klaudiusza Barana. Po ukończeniu studiów pozostała już Pani w Warszawie i prowadzi Pani ożywioną działalność artystyczną w tym mieście, ale także koncertuje Pani w kraju i za granicą. Występuje Pani jako solistka i kameralistka.
          - Od dziecka gram w zespołach kameralnych. Zaczęłam już w drugiej klasie szkoły podstawowej, tworząc duet akordeon i wiolonczela. Później każdego roku grałam w innych zespołach, były różne pomysły i tak zostało do dzisiaj.
          Niedługo rozpoczynamy pracę w bardzo ciekawym składzie, bo 8 marca będę miała okazję grać w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Zespół wystąpi w składzie: akordeon, gitara i dwie marimby.
          Przez cały czas mam różne pomysły na dziwne składy, a zaczęło się to już w Zespole Szkół Muzycznych w Rzeszowie. Pamiętam jak graliśmy w sekstecie: dwoje skrzypiec, wiolonczela, marimba lub ksylofon, fortepian i akordeon.
Bardzo lubię ciekawe barwy, które są wynikiem połączń brzmienia akordeonu z różnymi instrumentami – na przykład z flugelhornem czy dudukiem ormiańskim. Fascynuje mnie, jak akordeon odnajduje się w różnych składach.
          Ostatnio zainteresowana byłam bardzo muzyką hiszpańską, ale były okresy, kiedy fascynowała mnie muzyka japońska, niemiecka, francuska...
Te różne poszukiwania instrumentalne, i różnych brzmień, wiążą się z tym, że cały czas staram się poznawać muzykę różnych kultur, różnych krajów i poszukiwać instrumentów spójnych z tamtymi kulturami.

            Proszę powiedzieć o projektach realizowanych w różnych miejscach.
           - Bardzo lubię współpracować z ludźmi i stąd te liczne zespoły kameralne są dla mnie bardzo ważne, bo dzięki temu poznaję nowe, bardzo ciekawe osoby.
Lubię poznawać muzyków i dlatego tworzę z Fundacją Julian Cochran Foundation projekt „Klasyczne rozmowy” i mam okazję przeprowadzać wywiady z artystami po koncertach w ramach cyklu „Klasyka na Koszykach”. Są to bardzo ciekawe wydarzenia, które bardzo mnie inspirują. Staram się w tych wywiadach przekazywać jak najwięcej informacji dla oglądającego, bo chcę, aby dla widzów były ciekawe, ale zawsze pytam też o to, co mnie interesuje.
           Jeszcze wcześniej stworzyłam kanał na YouTube Weronika Sura i zaczęłam tam wrzucać swoje nagrania, ale wkrótce pomyślałam, że warto byłoby zrobić coś więcej, bo mam potrzebę edukacji w sobie. Pomyślałam o kanale edukacyjnym dla muzyków albo dla osób, które kiedyś będą się chciały zajmować muzyką i chcą poszerzać wiedzę na ten temat. Dlatego stworzyłam cykl „Weronika Sura Vlog” i mówię tam o muzyce i poruszam różne tematy około-muzyczne, bo są filmy na temat: frazy, ćwiczenia na instrumencie i czasami poruszam tematy bieżące, które w jakiś sposób można odnieść do naszego muzycznego świata.

          Jest Pani także zapraszana do szkół muzycznych, aby poprowadzić warsztaty dla uczniów klas akordeonu.
          - Mogę to robić, bo mam w tej dziedzinie doświadczenia, ponieważ sama prowadzę także klasę akordeonu w Szkole Muzycznej w Warszawie. Jak już powiedziałam, czuję potrzebę edukacji młodzieży, pomimo tego, że młodzież teraz jest już zupełnie inna niż wtedy, kiedy ja byłam w ich wieku. Czasami i trudno jest do niej dotrzeć, i przy tak wielu możliwościach, jakie teraz ma, ciężko zainteresować jest akordeonem na taką skalę, jak my (akordeoniści) w jej wieku byliśmy nim pochłonięci. Przede wszystkim najważniejsze jest to, żeby te dzieci zainteresować, żeby kształcić pokolenie słuchaczy muzyki klasycznej, a dopiero potem wykonawców. Żeby zostać wykonawcą tej muzyki trzeba mieć odpowiednie predyspozycje i nie każdy może zostać zawodowym muzykiem, bo ten zawód wymaga wielu wyrzeczeń. Ważne jest to, żeby zainteresować tych młodych ludzi muzyką klasyczną i żeby później chcieli chodzić do filharmonii, żeby kiedyś wybierali koncert, recital czy spektakl operowy, a nie tylko kino albo wyjście na pizzę.
Pomimo to lubię prowadzić warsztaty i uczyć młodych akordeonistów, bo może ktoś z nich zdecyduje się, zostanie zawodowym akordeonistą i zastąpi mnie, jak ja już nie będę mogła grać.

           W rodzinnym Rzeszowie bywa Pani rzadko, ale jak Pani przyjeżdża, to spotyka się Pani ze swoim Profesorem i kolegami z ZSM nr 1.
           - Oczywiście, z panem prof. Mirosławem Dymonem jesteśmy w stałym kontakcie i jak jestem w Rzeszowie, to staram się wygospodarować czas na spotkanie i rozmowę. Bardzo się cieszę, że Profesora ciekawi to, co się u mnie dzieje. Traktuję go jak członka swojej rodziny, bo szczerze mi kibicuje w tym, co robię.

          Na zakończenie rozmowy mamy jeszcze wspaniałą wiadomość – zaproszenia na koncert.
          - Bardzo się cieszę, bo już 20 lutego o godzinie 18 wykonam recital w sali koncertowej Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego. Wypełnią go utwory, które są utrwalone na płycie „Road to Cordoba” i jest to ważne dla mnie miejsce, bo w tej sali nagrywałam wszystkie utwory na ten album. Mam nadzieję, że podczas koncertu utwory te zabrzmią równie pięknie jak na płycie.

           Trzeba jeszcze dodać, że wstęp jest wolny, a po koncercie będzie można zakupić płytę i Pani ją chętnie podpisze.
           - Oczywiście, zapraszam serdecznie na koncert i dziękuję pani za rozmowę.

Z Weroniką Surą, wirtuozką akordeonu romawiała Zofia Stopińska 11 lutego 2020 roku w Rzeszowie.

START ! II Międzynarodowy Konkurs Duetów Organowych PER ORGANO A QUATTRO MANI 2020

Zgodnie z obietnicą złożoną podczas uroczystej gali, towarzyszącej wręczeniu nagród laureatom I Międzynarodowego Konkursu Duetów Organowych PER ORGANO A QUATTRO MANI, przygotowaliśmy drugą edycję tego niekonwencjonalnego wydarzenia.

II Międzynarodowy Konkurs Duetów Organowych PER ORGANO A QUATTRO MANI rozpocznie się 9 października 2020 roku i potrwa osiem dni, wypełnionych emocjonującymi wydarzeniami. Gorąco polecam je wszystkie Państwa uwadze, z nadzieją na spotkanie w Nowym Sączu.

Ireneusz Wyrwa
Dyrektor Artystyczny
II Międzynarodowego Konkursu Duetów Organowych
PER ORGANO A QUATTRO MANI

Zgłoszenia na konkurs należy dokonać za pomocą elektronicznego formularza, dostępnego pod adresem www.aquattromani.pl, w nieprzekraczalnym terminie do 24 kwietnia 2020 roku. Formularz będzie aktywny od 2 marca 2020 roku.

*****

START ! Second International Organ Duo Competition PER ORGANO A QUATTRO MANI 2020

As promised during the prize presentation ceremony of the First International Organ Duo Competition PER ORGANO A QUATTRO MANI, we have prepared a second competition of this unusual kind.

The Second International Organ Duo Competition PER ORGANO A QUATTRO MANI will begin on 9 October 2020 and will last eight days, full of exciting events. I recommend them all to you, hoping to see you in Nowy Sącz.

Ireneusz Wyrwa
Artistic Director of the Competition

Applications should be made through the on-line form posted on the website www.aquattromani.pl. The deadline is 24 April 2020. The on-line form will be active starting on 2 March 2020.

KONTAKT
Małopolskie Centrum Kultury SOKÓŁ w Nowym Sączu
33-300 Nowy Sącz ul. Długosza 3
tel. 18 44 82 610, e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Kasa (rezerwacje, bilety) tel. 18 448 26 00, 18 448 26 43

 

Różne barwy akordeonu - recital Weroniki Sury

20 lutego 2020, godz. 18.00

Sala koncertowa Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego ul. Dąbrowskiego 81

Koncert promujący album "Road to Cordoba"

Wstęp wolny

Po koncercie będzie możliwość nabycia albumu i jeśli będzie taka potrzeba to oczywiście z autografem wykonawczyni.

Polecamy Państwu to wydarzenie

Subskrybuj to źródło RSS