Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stanisław Moniuszko - Śpiewnik Domowy

28 września o godzinie 18:00 zapraszamy do Centrum Kulturalnego w Przemyślu na koncert "Stanisław Moniuszko. Śpiewnik Domowy".

Dzień później, 29 września o godzinie 18:00, koncert odbędzie się również w Jarosławskim Ośrodku Kultury i Sztuki.

Wstęp wolny, wejściówki do odebrania w kasie CK i JOKiS. Ilość miejsc ograniczona!

Koncert odbywa się w ramach Festiwalu Dziedzictwa Kresów.

Wystąpią: Jeanette Bożałek – sopran, Małgorzata Pańko – mezzosopran, Rafał Bartmiński – tenor, Krzysztof Borysiewicz – bassbaryton, Emilian Madey – fortepian.

Prowadzenie koncertu Michał Zieliński.

Wyniki I etapu Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej w kategorii II - zespoły kameralne.

Jury Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w dn. 23 września 2019 roku, po wysłuchaniu uczestników I etapu w kategorii II Konkursu – zespoły kameralne, postanowiło zakwalifikować do II etapu następujących uczestników (według kolejności występu):

Septem Quintet
Andriuti-Shemchuk Piano Duo
Ãtma Quartet
Cracow Golden Quintet
Cuore Piano Trio
Effimero Duo
Eufonico Duo
Gidaszewska/Łaguniak Duo
Apeiron Trio
Roksana Kwaśnikowska / Łukasz Chrzęszczyk
MOS-duo
Novi Piano Duo
Paulina Bujok & Joanna Sochacka Duo
Polish Art Duo
Quartetto Nero

Jury obradowało w składzie: Andrzej Tatarski (Polska) – przewodniczący, Gary Guthman (USA), Józef Kolinek (Polska), Krzysztof Meyer (Polska), Irena Poniatowska (Polska), Lew Zakopets (Ukraina).

Przesłuchania konkursowe odbywają się w Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego
w Rzeszowie w dniach 21-26 września 2019 roku, są otwarte dla publiczności. Zmagania uczestników Konkursu śledzić można również w Internecie poprzez stronę Konkursu www.konkursmuzykipolskiej.pl/multimedia

Koncert laureatów odbędzie się 27 września. Wykonawcami będą Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie pod dyrekcją Jerzego Salwarowskiego i Tomasza Chmiela oraz laureaci konkursu. Koncert laureatów zostanie powtórzony 29 września w Filharmonii Narodowej.

Konkursowi towarzyszą warsztaty „Krytyka muzyczna 2.0”, dla młodych krytyków. To projekt adresowanym do osób, które chcą pogłębiać swoją umiejętność pisania o muzyce. Warsztaty prowadzi dr Danuta Gwizdalanka, a ich uczestnicy biorą udział w przesłuchaniach konkursowych, warsztatach pisania recenzji i panelu krytyków oceniającym prezentacje muzyczne. Program „Krytyka muzyczna 2.0” realizowany jest przez Instytut Muzyki i Tańca.

*

Konkurs organizowany jest przez Instytut Muzyki i Tańca. Współorganizatorem wydarzenia jest Filharmonia Podkarpacka im. Artura Malawskiego w Rzeszowie.
Pierwsza edycja Konkursu została objęta Patronatem Narodowym Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy w Stulecie Odzyskania Niepodległości.
Konkurs jest finansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, oraz ze środków Samorządu Województwa Podkarpackiego.
Partnerzy Konkursu: Fabryka Cukierków Pszczółka, PGNiG S.A., Podkarpacka Fundacja Rozwoju Kultury, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Ruch Muzyczny, STOART, Stowarzyszenie Autorów ZAIKS, Uniwersytet Rzeszowski, Yamaha, Zespół Szkół Muzycznych nr. 1 im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie, Zespół Szkół Muzycznych nr. 2 im. Wojciecha Kilara w Rzeszowie.
Patroni medialni Konkursu: Program Drugi Polskiego Radia, TVP Kultura, Rzeczpospolita
i Magazyn Presto, Radio Dla Ciebie.
Konkurs należy do organizacji Alink-Argerich Foundation.
Więcej informacji: www.konkursmuzykipolskiej.pl

Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej im. S. Moniuszki w Rzeszowie - wyniki I etapu - pianiści

Wyniki I etapu Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie w kategorii I - pianiści.

Jury Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w dn. 21 września 2019 roku, po wysłuchaniu uczestników I etapu w kategorii I Konkursu – pianiści, postanowiło zakwalifikować do II etapu następujących uczestników (według kolejności występu):

Ivan Shemchuk (Ukraina)

Anna Szałucka (Polska)

Daniel Ziomko (Polska)

Szymon Atys (Polska)

Tymoteusz Bies (Polska)

Pavel Dombrovsky (Rosja)

Andrii Dorofeiev (Ukraina)

Michal Dziewior (Polska)

Rozalia Kierc (Polska)

Mateusz Krzyżowski (Polska)

Ewelina Panocha (Polska)

Eryk Parchański (Polska)

Piotr Ryszard Pawlak (Polska)

Adam Piórkowski (Polska)

Jury obradowało w składzie: Jarosław Drzewiecki (Polska) – przewodniczący, Matti Asikainen (Finlandia), Philippe Giusiano (Francja), Andrzej Jasiński (Polska), Wiera Nosina (Rosja), Koji Shimoda (Japonia).

Przesłuchania konkursowe odbywają się w Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego
w Rzeszowie w dniach 21-26 września 2019 roku. Zmagania uczestników Konkursu śledzić można również w Internecie poprzez stronę Konkursu www.konkursmuzykipolskiej.pl/multimedia

Koncert laureatów odbędzie się 27 września. Wykonawcami będą Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie pod dyrekcją Jerzego Salwarowskiego i Tomasza Chmiela oraz laureaci konkursu. Koncert laureatów zostanie powtórzony 29 września w Filharmonii Narodowej.

Konkursowi towarzyszą warsztaty dla młodych krytyków pod przewodnictwem dr Danuty Gwizdalanki oraz wykład profesor Ireny Poniatowskiej pt. „O narodowości w muzyce polskiej od czasu zaborów do współczesności” 27 września, g. 17.30 w Sali Kameralnej Filharmonii Podkarpackiej.

*

Konkurs organizowany jest przez Instytut Muzyki i Tańca. Współorganizatorem wydarzenia
jest Filharmonia Podkarpacka im. Artura Malawskiego w Rzeszowie.
Pierwsza edycja Konkursu została objęta Patronatem Narodowym Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy w Stulecie Odzyskania Niepodległości.
Konkurs jest finansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, oraz ze środków Samorządu Województwa Podkarpackiego.
Partnerzy Konkursu: Fabryka Cukierków Pszczółka, PGNiG S.A., Podkarpacka Fundacja Rozwoju Kultury, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Ruch Muzyczny, STOART, Stowarzyszenie Autorów ZAIKS, Uniwersytet Rzeszowski, Yamaha, Zespół Szkół Muzycznych nr. 1 im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie, Zespół Szkół Muzycznych nr. 2 im. Wojciecha Kilara w Rzeszowie.
Patroni medialni Konkursu: Program Drugi Polskiego Radia, TVP Kultura, Rzeczpospolita i Magazyn Presto.
Konkurs należy do organizacji Alink-Argerich Foundation.
Więcej informacji: www.konkursmuzykipolskiej.pl

 

 

Publiczność i jej obecność nadaje sens naszej pracy

„Carmina burana” Carla Orffa w wersji na chór mieszany, 2 fortepiany i zespół perkusyjny zakończyła 8 września 2019 roku 22. Mielecki Festiwal Muzyczny. Partie solowe śpiewali: Karina Skrzeszewska – sopran, Maciej Gallas – tenor i Maciej Bartczak – baryton, przy fortepianach zasiedli Agnieszka i Piotr Kopińscy, na instrumentach perkusyjnych grali Adam Bonk i Michał Żymełka, partie chóralne wykonali członkowie trzech chórów, a były to: Chór” Akord” ZNP i SCK w Mielcu, Podkarpacki Chór Męski i Strzyżowski Chór Kameralny, a dyrygował Grzegorz Oliwa. Gospodarzami wieczoru byli: Joanna Kruszyńska – dyrektor Festiwalu i dyrektor SCK w Mielcu oraz Piotr Wyzga – muzyk i pedagog.
Koncert zakończył się wielkim sukcesem, były gorące brawa, owacja na stojąco i nie obeszło się bez bisu.
Przed koncertem poprosiłam o krótką rozmowę panią Karinę Skrzeszewską, znakomitą polską śpiewaczkę, obdarzoną przez naturę niezwykłej urody sopranem. Bardzo się na to spotkanie cieszyłam, bo Artystka zawsze zachwyca mnie wspaniałym głosem i kreacjami aktorskimi.

          Zofia Stopińska: W 2008 roku zadebiutowała Pani rolą Łucji w „Łucji z Lammermoor” G. Donizettiego w Operze Śląskiej i odniosła Pani wielki sukces. Wkrótce gorąco była Pani oklaskiwana po wykonaniu Kantaty „Carmina burana”. Te występy zostały wysoko ocenione także przez recenzentów i uhonorowane prestiżową nagrodą Złotej Maski za najlepszą kreację wokalno-aktorską 2008 roku. Bardzo się cieszę, że dzisiaj wystąpi Pani w tej Kantacie w Mielcu.
          Karina Skrzeszewska: Tak, ale to już zamierzchłe czasy. Bardzo się ucieszyłam z tego nagłego zastępstwa w Mielcu, ponieważ w tym samym składzie z Grzegorzem Oliwą, Maciejem Gallasem i Maciejem Bartczakiem śpiewałam w Strzyżowie chyba osiem albo dziewięć lat temu. Z chęcią tutaj przyjechałam, żeby zaśpiewać, chociaż już się zarzekałam na zakończenie sezonu w Filharmonii i Operze Podlaskiej, że już więcej tego utworu nie będę śpiewać. Nie ma to nic wspólnego z możliwościami mojego głosu, bo zarówno wysoka kadencja, jak i In Trutina, która jest średnicowa i bardzo piękna, to wszystko jest do zaśpiewania i nie wykracza poza możliwości głosu bel cantowego, ale chciałabym już oscylować w stylistyce bardziej dramatycznego repertuaru. Gdyby to nie było zastępstwo, to podobnie jak w Filharmonii Łódzkiej, odmówiłabym występu. Kantatę "Carmina burana" zaśpiewałam ponad 30 razy, biorąc udział w 2 realizacjach scenicznych, wielu koncertach. Mój głos, inny niż 10 lat temu, predestynuje do wykonywania innego repertuaru.

          Cieszę się, że po raz drugi będę Panią oklaskiwać już niedługo, bo 23 września wystąpi Pani w ramach Festiwalu im. Adama Didura w Sanoku z programem „Callas jakiej nie znacie...”. Czytałam bardzo pochlebne recenzje o tym projekcie i czekam na ten wieczór z niecierpliwością, z pewnością będzie wyjątkowy.
          - Ten program powstał z dwóch przyczyn. Maria Callas była i jest mi bliska nie tylko dlatego, że mam podobnie jak ona greckie pochodzenie, ale przede wszystkim jako wspaniala artystka, śpiewaczka, która wyznaczyła w teatrze operowym nowe trendy. Partie operowe, które posiadam w repertuarze i po które będę sięgać w przyszłości to te, w których brylowała Callas, jednak ona zadebiutowała w roli Santuzzy, śpiewała w jednym roku wagnerowską Izoldę, Elvirę w "Purytanach" i Toskę. Dziś wydaje się to niedorzeczne i nieprofesjonalne, ale kiedyś śpiewaczki śpiewały różnorodny repertuar. Ja podążam konsekwentnie od lirycznej koloratury w coraz to nowe rejony, wymagając gęstości, dojrzałości i dramatyzmu. W ostatnich latach śpiewałam partie tzw. "dużego belcanta": "Normę" i "Annę Bolenę" w Operze Krakowskiej, "Dona Carlosa" w Bydgoszczy i Niemczech, "Nabucco" w Gdańsku, Bytomiu i Wrocławiu. Obecnie szykuję się do kilku spektakli "Nabucco" w Niederbayern Landestheater, gdzie również wezmę udział w nowej realizacji opery "Maria Stuarda" Donizettiego, gdzie będę kreować parię Elżbiety.
           Wracając do programu „Callas jakiej nie znacie...”, z którym wystąpię w Sanoku, chcę podkreślić, że jest on napełniejszy, kiedy towarzyszy mi mój wspaniały kolega, znawca opery, krytyk muzyczny Marcin Maria Bogusławski – wykładowca na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Łódzkiego. Marcin pięknie opowiada o Callas, o jej interpretacjach, o tym, co było jej fenomenem, dlaczego cieszyła się tak wielką popularnością, dlaczego mówiło się, że wprowadziła teatr do opery, jakim była naprawdę głosem. Nie opowiadamy o faktach z jej życia, bo o tym można sobie przeczytać. Staramy się skupić na tym, co charakteryzowało Marię Callas jako śpiewaczkę. Tę opowieść ilustrujemy ariami, które wykonywała – publiczność wysłucha arii m.in.z „Toski”, „Traviaty”, „Nabucco” i oczywiście „Normy”.

           Na „Normę” może Pani zaprosić do Opery Krakowskiej.
           - Tak. Zapraszam już niedługo, 29 września.

          Wracając do, jak to Pani określiła, zamierzchłych czasów, i Pani debiutu w Operze Śląskiej w „Łucji z Lammermoor”, to chyba w tym samym roku ta opera wystawiana była również na Festiwalu im. Adama Didura w Sanoku i pamiętam, jak przepięknie Pani śpiewała kilkunastominutową arię Łucji z III aktu w bardzo niewygodnej pozycji.
          - To faktycznie była piękna realizacja i w scenie obłędu reżyser dał mi całkowitą dowolność. Moje przygotowanie do roli Łucji i fakt, że wygrałam wtedy casting w Operze Śląskiej, zawdzięczam mojemu profesorowi Dariuszowi Grabowskiemu, który ze mną pracował nad tą partią. Uwielbiałam śpiewać Łucję, a moje ówczesne warunki głosowe dawały mi swobodę interpretacyjną. Posiadałam rozległą skalę sięgającą do „b3”, a to powodowało, że scenę obłędu z jej najbardziej karkołomnymi wysokimi dźwiękami wykonywałam w każdej pozycji.

          W kolejnych latach kariery Pani głos się rozwijał, przybywało pierwszoplanowych ról operowych i operetkowych, a aktualnie jest ich ponad 20, ale Pani głos przez cały czas brzmiał pięknie.
          - Faktem jest, że bazując na technice bel canto, śpiewaczki mogą cieszyć się długimi karierami i różnorodnym repertuarem. Głos dojrzewa, zmienia się wraz z nami. Podobnie jak dziewczyna zmienia się w dojrzałą kobietę, tak i jej głos nabiera nowych barw, gęstości, ciężaru. Pragnęłam, by role wykonywane przeze mnie na scenie były kompatybilne z moją osobowością i możliwościami. Ogromnie się cieszę, że mi się to udaje.

          Z pewnością już decyduje Pani sama o swoim repertuarze, ale znam śpiewaczki, które mają swoich doradców i jak mają jakieś wątpliwości, to udają się do nich po radę.
          - Ja też mam taką osobę i jest to prof. Dariusz Grabowski. Jesteśmy w stałym kontakcie, bo przecież przez cały czas głos jest eksploatowany, podlega różnym siłom, różnym zjawiskom. Nieodzowne jest „zewnętrzne ucho”, które jest w stanie wysłyszeć najdrobniejsze zmiany wówczas, gdy my sami często przyzwyczajamy się do nich. I ich nie zauważamy. Wtedy łatwo zboczyć z dobrej drogi i iść po ratunek dopiero, gdy z głosem jest bardzo źle.
Aby tego uniknąć, staram się pracować głosem w oparciu o prawidła techniki belcantowej oraz dbać o dobór właściwego repertuaru.

          Tak jak Maria Callas jest Pani Greczynką, specjalizuje się Pani w dużej mierze w podobnym do jej repertuarze. Czy to są powody, dla których czuje Pani bliskość tej wielkiej śpiewaczki?
          - Nie mogę powiedzieć, że jest mi do niej blisko. Ona w swoich czasach była jedyna, inna od pozostałych, a dzisiaj jest ikoną świata operowego i absolutnie nie chcę być nigdy porównywana do niej. Natomiast jej sposób patrzenia na operę jako na teatr, na sztukę w ogóle, jest mi bliski. Uważam, że publiczność przychodząca na spektakle operowe oczekuje nie tylko zachwytu pięknymi frazami i techniką wokalną, ale oczekują autentyzmu emocji, prawdziwych międzyludzkich interakcji, gry aktorskiej, która nada roli siłę dramatycznego wyrazu.

          Urodziła się Pani we Wrocławiu i tam przez cały czas mieszkają rodzice. Pierwsze lata pobytu Mamy w Polsce nie były łatwe.
          - Tato odszedł 3 lata temu. Mama nadal mieszka we Wrocławiu. Jak wielu Greków, którzy pojawili się w Polsce po wojnie domowej w Grecji, przyjechała tu jako 9-letnia dziewczynka i wychowywała się w domu dziecka. Dopiero po 8 latach, kiedy rozpoczęto kojarzyć rozdzielone rodziny, Mama odnalazła swoją mamę. Opowiadała, jak bardzo to było wzruszające i wyczekiwane spotkanie. Ponieważ moja Mama wyszła za mąż za Polaka, została w Polsce, natomiast reszta rodziny powróciła do Grecji i nadal tam mieszkają.
          Mama zawsze się udzielała artystycznie: statystowała w filmach, śpiewała, tańczyła i wszelka działalność sceniczna była jej bardzo bliska. Do dzisiaj chętnie uczestniczy w życiu kulturalnym, angażuje się w różne projekty. Nieuniknionym było, że pójdę w jej ślady. Najpierw przedszkole muzyczne, potem balet, nauka gry na gitarze, nauka śpiewu w ognisku muzycznym, średnia szkoła muzyczna, studia na Akademii Muzycznej. Wszystko zawsze krążyło wokół muzyki. Dziś opera stała się moim zawodowym światem.

           Dzięki Mamie poznała Pani grecką kulturę, muzykę, obyczaje, język...
          - Tak, Mama była nauczycielką języka greckiego i uczyła też inne dzieci. Później zaczęłam jeździć do Grecji, nauczyłam się języka, muzyka i greckie tańce ludowe są mi szczególnie bliskie. Każdego roku jeżdżę do Grecji w czasie wakacji, a w tym roku byłam również wiosną i chciałabym bywać tam coraz częściej.

          Pani córka interesuje się kulturą grecką, zna język?
          - Dużo słów rozumie, potrafi się porozumieć używając prostych zwrotów, ale myślę, że przyjdzie też taki moment, kiedy pojedzie sama do Grecji, że szybko się nauczy mówić, bo ma talent do języków.

          Na różne sposoby stara się Pani propagować grecką muzykę i sztukę.
          - Tak. Czuję się w obowiązku kultywować tradycje matczynej ojczyzny, a poza tym sprawia mi to wielką przyjemność. Stworzyłam specjalnie projekt „Hellada... mój dom ze snów”, podczas którego wykonuję greckie pieśni, a mama opowiada o Grecji i jej kulturze. Wielokrotnie występowałam w ramach różnych festiwali piosenki greckiej i kultury greckiej. Mam grono przyjaciół, którzy podobnie jak ja mają pontyjskie korzenie. Mój przyjaciel, wybitny artysta i scenograf, wykładowca na wrocławskiej ASP, Michał Hrisoulidis od wielu lat przybliża szerszemu gronu historię Greków Pontyjskich, ich kulturę, muzykę, tańce... Staram się zawsze go w tym wspierać i uczestniczyć w tych ważnych dla nas wydarzeniach. Świadomość naszego pochodzenia, zakorzenienia wypełnia ważna rolę w budowaniu naszej narodowej tożsamości. Odpowiada na pytanie: kim jesteśmy. Grecja jest krajem wielkiej historii i wielkich tragedii, słońca i nostalgii, patosu i lekkości. To wszystko zapisane zostało w muzyce z tamtych stron.

           Jest Pani związana na stałe z jakimś teatrem operowym w Polsce?
           - Dwa lata temu zakończyłam współpracę z Operą Śląską i od tamtej pory pracuję kontraktowo. W tym sezonie będę śpiewać w Niemczech. Już 1 października wyjeżdżam do Passau i tam spędzę czas do połowy lutego. Biorę udział w nowej produkcji „Marii Stuart”, oprócz tego śpiewam w „Nabucco”. Będę ponadto występować w Polsce, również na rodzimej wrocławskiej scenie, z czego się bardzo cieszę.

           Zawód śpiewaka to „życie na walizkach”, pewnie Pani bliscy są już do tego przyzwyczajeni.
           - Owszem. Od samego początku, czyli od ponad 10 lat bardzo dużo podróżowałam, w domu bywałam gościem. Jest to inny rytm życia i wymaga dobrej organizacji i pomocy ze strony bliskich.
          Mam ogromne wsparcie ze strony mojego partnera. A córka Sofija skończy w styczniu 15 lat i jest również bardzo samodzielną nastolatką. To, że mój dom może wspaniale funkcjonować bez mojej ciągłej obecności, daje mi wielki komfort w pracy.

           W tym sezonie możemy zaprosić Państwa tylko do Sanoka i Krakowa. Mamy nadzieję, że kiedyś jeszcze usłyszymy Panią także na Podkarpaciu.
           - Zapraszam 23 września do Sanoka na program „Callas, jakiej nie znacie...”, a wkrótce, bo 29 września do Krakowa na „Normę” – bardzo piękna inscenizacja w reżyserii Laco Adamika. Publiczność i jej obecność nadaje sens naszej pracy, dla nich śpiewamy i każde wzruszenie, każda radość wywołana na ich twarzach sprawia mi ogromną satysfakcję i wypełnia ciepełkiem serce.
           Bardzo chętnie wracam też do mniejszych ośrodków, gdzie dostęp do muzyki wykonywanej na żywo jest mniejszy niż w dużych miastach. Cieszę się, gdy widzę duże zainteresowanie muzyką klasyczną. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że propagowanie sztuki jest bardzo ważne.

Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki.

20 września w Rzeszowie startuje Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki.

17 pianistów i 23 zespoły kameralne z kraju i zagranicy przyjedzie do Rzeszowa, by wziąć udział w Międzynarodowym Konkursie Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki, to pierwsza edycja Konkursu. Uczestnicy będą prezentować utwory pochodzące głównie z XIX i XX wieku, wybrane z twórczości 50 polskich kompozytorów.

Przesłuchania konkursowe odbędą się w Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie

w dniach 21-26 września 2019 roku, zaś koncert laureatów 27 września. Wykonawcami będą Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie pod dyrekcją Jerzego Salwarowskiego i Tomasza Chmiela oraz laureaci konkursu. Koncert laureatów zostanie powtórzony 29 września w Filharmonii Narodowej.

Harmonogram Konkursu

Nagrody główne konkursu zostaną przyznane odrębnie w obu kategoriach: I nagroda – 20 000 euro,

II nagroda – 10 000 euro, III nagroda – 5 000 euro, oraz trzy równorzędne wyróżnienia po 1 500 euro. Ponadto przewidziano nagrody pozaregulaminowe.

Zmagania uczestników Konkursu będzie można śledzić poprzez stronę Konkursu na YouTube

Konkurs organizowany jest przez Instytut Muzyki i Tańca. Współorganizatorem wydarzenia
jest Filharmonia Podkarpacka im. Artura Malawskiego w Rzeszowie.

Pierwsza edycja Konkursu została objęta Patronatem Narodowym Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy w Stulecie Odzyskania Niepodległości.

Konkurs jest finansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, oraz ze środków Samorządu Województwa Podkarpackiego.

Partnerzy Konkursu: Fabryka Cukierków Pszczółka, PGNiG S.A., Podkarpacka Fundacja Rozwoju Kultury, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Ruch Muzyczny, STOART, Stowarzyszenie Autorów ZAIKS, Uniwersytet Rzeszowski, Yamaha, Zespół Szkół Muzycznych nr. 1 im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie, Zespół Szkół Muzycznych nr. 2 im. Wojciecha Kilara w Rzeszowie.

Patroni medialni Konkursu: Program Drugi Polskiego Radia, TVP Kultura, Rzeczpospolita i Magazyn Presto.

Konkurs należy do organizacji Alink-Argerich Foundation.

Więcej informacji: www.konkursmuzykipolskiej.pl

XXVI KROŚNIEŃSKA JESIEŃ MUZYCZNA

Regionalne Centrum Kultur Pogranicza i Krośnieńska Fundacja im. Ignacego Paderewskiego zapraszają na cykl koncertów Krośnieńskiej Jesieni Muzycznej. To szczególny rok dla melomanów. 200 lat temu urodził się Stanisław Moniuszko i z tej właśnie okazji będziemy mieli zaszczyt gościć solistów Polskiej Opery Królewskiej z koncertem ballad i pieśni. Druga, to 50 rocznica tragicznej śmierci Krzysztofa Komedy. A w programie również koncert brodwayoski, jazz i Krośnieńska Lekcja Muzyki.

PROGRAM

29 września 2019 (niedziela), godz. 18.00
GRAŻYNA BRODZIŃSKA i KOSMA BAND
Bilet normalny 60 zł, ulgowy 50 zł, z KKM 40 zł

6 października 2019 (niedziela), godz. 17.00
KROŚNIEŃSKA LEKCJA MUZYKI FUNDACJI PADEREWSKIEGO
KONCERT W WYKONANIU PEDAGOGÓW, UCZNIÓW I ABSOLWENTÓW KROŚNIEŃSKICH SZKÓŁ MUZYCZNYCH
Wejściówki cegiełki na rzecz Fundacji

7 października 2019 (poniedziałek), godz. 18.00, scena (wejście B)
W DRODZE DO HOLLYWOOD. KRZYSZTOF KOMEDA
LENA LEDOFF, ADAM RYMARZ, PAWEŁ SZTOMPKE
Bilet normalny 50 zł, ulgowy 40 zł, z KKM 30 zł

15 października 2019 (wtorek), godz. 18.00
BALLADY I PIEŚNI STANISŁAWA MONIUSZKI
POLSKA OPERA KRÓLEWSKA
TATIANA HEMPEL-GIERLACH, ROBERT GIERLACH, DAGMARA DUDZIŃSKA
Bilet normalny 50 zł, ulgowy 40 zł, z KKM 30 zł

30 października 2019 (środa), godz. 18.00
GRAŻYNA AUGUŚCIK i BESTER QUARTET
Bilet normalny 60 zł, ulgowy 50 zł, z KKM 40 zł

Bilety w sprzedaży w kasie RCKP:
Regionalne Centrum Kultur Pogranicza, ul. Kolejowa 1 (p. 234)
Godziny otwarcia kasy RCKP:
poniedziałek - piątek 10.00-13.00 oraz 14.30-17.30
sobota 10.00-14.00 oraz na godzinę przed wydarzeniem
Rezerwacja telefoniczna i internetowa:
13 43 218 98 w. 159 | Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Każdy z koncertów dostarczał wielu wspaniałych wrażeń

           8 września odbył się w Sali widowiskowej Domu Kultury SCK w Mielcu koncert finałowy 22. Mieleckiego Festiwalu Muzycznego. Wypełniło ten wieczór piękne, monumentalne dzieło Carla Orffa „Carmina Burana”, oparte na wybranych przez kompozytora tekstach pochodzących z XIII-wiecznego zbioru utworów poetyckich pod tym samym tytułem. W oryginale dzieło przeznaczone jest na bardzo duży aparat wykonawczy, a w Mielcu zabrzmiało ono w wersji na chór mieszany, 2 fortepiany i zespół perkusyjny.

           Zaproszono do wykonania partii solowych znakomitych artystów: rewelacyjnie wykonała partię sopranową Karina Skrzeszewska, ale pięknie także zaśpiewali Maciej Gallas – tenor i Maciej Bartczak – baryton. Przy fortepianach zasiedli Agnieszka i Piotr Kopińscy, świetni pianiści, soliści i kameraliści. Na instrumentach perkusyjnych grali Adam Bonk i Michał Żymełka. Natomiast duży chór został stworzony przez Grzegorza Oliwę na potrzeby tego utworu z trzech połączonych chórów: Chóru Nauczycielskiego „Akord” ZNP i SCK w Mielcu, Podkarpackiego Chóru Męskiego i Strzyżowskiego Chóru Kameralnego. Całością dyrygował Grzegorz Oliwa.

          Znakomici zaproszeni artyści i świetne przygotowanie chórów z naszego regionu oraz wprawna batuta Grzegorza Oliwy zaowocowały świetnym wykonaniem. Publiczność długo oklaskiwała na stojąco wykonawców, którzy musieli bisować, ale uczynili to z radością. Nad sprawnym przebiegiem koncertu czuwali także prowadzący koncert: Joanna Kruszyńska, dyrektor Festiwalu oraz Piotr Wyzga – muzyk i pedagog. To był wspaniały wieczór, trochę szkoda, że ostatni w ramach 22. Mieleckiego Festiwalu Muzycznego.

          Pojechałam do Mielca trochę wcześniej, aby porozmawiać o tegorocznych wydarzeniach festiwalowych z panią Joanną Kruszyńską – dyrektorem Festiwalu i dyrektorem Samorządowego Centrum Kultury w Mielcu, bo zakończenie Festiwalu jest okazją do przypomnienia całej edycji.

           Zofia Stopińska: Uważam, że tegoroczny Festiwal był bardzo różnorodny i z pokaźną liczbą koncertów, bo było ich chyba w sumie dziesięć.
           Joanna Kruszyńska: W sumie, licząc koncerty towarzyszące, było ich jedenaście. Rzeczywiście, tegoroczna edycja była bardzo zróżnicowana, ponieważ mogliśmy zaprosić artystów wykonujących różnorodną muzykę, ale każdy z nich w swoim gatunku muzycznym był wielkim mistrzem i osobowością artystyczną o międzynarodowej sławie. Uważam, że była to jedna z najlepszych edycji w historii Festiwalu. Każdy z koncertów był inny, gromadził inną publiczność, ale dostarczał wielu wspaniałych wrażeń. To jest nie tylko moja opinia, ale tak oceniali zarówno występujący, jak i publiczność.
           Rozpoczęliśmy 22. Mielecki Festiwal Muzyczny już pod koniec czerwca i był to również wyjątkowy koncert, bo chyba po raz pierwszy w historii Mieleckiego Festiwalu Muzycznego rozpoczynaliśmy go koncertem jazzowym. Mike Stern i towarzyszący mu wspaniali polscy muzycy z Kwintetu Łukasza Pawlika wystąpili z fantastycznym koncertem i będziemy go długo pamiętać z uwagi na niesamowite wrażenia, które nam przyniósł.
          Także gwiazda zza oceanu, bo to zespół, który zyskał wielką popularność na całym świecie, czyli nowojorska grupa klezmerska „The Klezmatics” przyleciała do Polski wyłącznie na koncert w Mielcu i uważamy ten fakt za duże wyróżnienie. Zespół wykonuje zupełnie inny gatunek muzyczny, ale koncert był równie porywający.
           Pierwszy raz na Podkarpaciu koncertował w tym roku Marek Dyjak z projektem „Gintrowski”. To wielka osobowość, artysta bardzo prawdziwy, przekazujący równie prawdziwie i w sposób doskonały wszystko, co chce, aby trafiło do publiczności.
           Wspomnę teraz jeden z ostatnich koncertów: Sinfonie Varsovia reprezentująca, jak zawsze, najwyższy poziom i Krzysztof Meisinger, który zauroczył, zafascynował i zahipnotyzował wręcz publiczność, ponieważ po każdym utworze dopiero po wybrzmieniu wszystkich dźwięków pojawiały się gorące brawa.
          Jeden z bardziej kolorowych koncertów odbył się w ulubionym nie tylko przez mieszkańców Mielca miejscu, czyli w naszym Parku Oborskich, a wystąpił Jazz Band Młynarski – Masecki. Artyści wykonują jeszcze inny gatunek muzyczny, bardzo lubiany, o czym najlepiej świadczy fakt, że publiczność nie mogła się rozstać z artystami, a oni również z radością bisowali. Klimat Parku Oborskich jest bardzo inspirujący wszystkich.

          Nie był to jedyny koncert zaplanowany w tym miejscu, ale jak zauważyłam, zawsze liczycie się z koniecznością przeniesienia koncertu do Sali Domu Kultury. Bierzecie pod uwagę kaprysy naszej pogody.
          - Z tym się musimy zawsze liczyć. Planując koncert w Parku Oborskich, mamy alternatywę w przypadku złej pogody przeniesienia go do naszej sali widowiskowej, ale cieszymy się, jeżeli opatrzność nam sprzyja i możemy realizować koncert w zaplanowanym miejscu.
           Koncerty odbywają się także w Sali Królewskiej Państwowej Szkoły Muzycznej w Mielcu. Tam planujemy zwykle recitale i koncerty kameralne. W tym roku wystąpiły w Saki Królewskiej dwie fantastyczne dziewczyny – Gabrysia i Julia Bortnowskie. To młodziutkie pianistki, ale grały fenomenalnie. Był to cudowny wieczór, bardzo dobrze odebrany przez publiczność.
           Po przerwie, bo w ubiegłym roku mieliśmy w tego rodzaju koncertach przerwę z uwagi na remont organów w kościele pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy, remont zakończył się w tym roku i dlatego zorganizowaliśmy tam dwa różne koncerty z udziałem organów.
           Podczas pierwszego zabrzmiała muzyka bliska naszym czasom. Ten koncert przygotował w całości pan Wacław Golonka, który wielokrotnie u nas koncertował i bardzo dobrze zna nasze organy. Był także dyrektorem konkursu Artem Cameralem Promovere, który przeprowadzaliśmy i z pełną świadomością oddaliśmy mu reżyserię pierwszego koncertu na odnowionych organach. Podczas tego koncertu wykonany został specjalnie skomponowany i przygotowany z myślą o naszych organach utwór z udziałem bardzo młodego instrumentu perkusyjnego o nazwie hang. Ten utwór zrobił ogromne wrażenie na publiczności, z pewnością dlatego, że ukazał wszystkie walory mieleckich organów. Rzadko się zdarza, aby organom towarzyszyła orkiestra dęta Polish Wind Ensemble.
           Podczas drugiego koncertu w kościele Matki Bożej Nieustającej Pomocy zabrzmiała klasyka organowa. Wystąpiła Orkiestra Barocco Sempre Giovane z Czech pod kierownictwem Pawła Svobody. Artyści zaproponowali nam koncert muzyki barokowej w doskonałym wykonaniu. Podczas tego koncertu, oprócz organów, wykorzystywany był także wirginał.

           Mam nadzieję, że to miejsce i instrument, który się w nim znajduje, weźmiecie pod uwagę planując Festiwal w roku przyszłym.
           - Z pewnością, bo w tej świątyni nasz Festiwal się rozpoczął i wówczas brane były pod uwagę te organy. Staramy się od tej tradycji nie odchodzić, bo dobrych rzeczy i dobrej współpracy nie powinno się zmieniać.

           Były podczas tegorocznej edycji koncerty, na które wstęp był wolny, ale na większość koncertów trzeba było kupić bilety.
           - Mielecki Festiwal Muzyczny, jak wszystkie chyba większe przedsięwzięcia o tak wysokich walorach artystycznych, jest dotowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a ponieważ w ubiegłym roku dostaliśmy dotację na dwa lata, mieliśmy w tym roku bardzo komfortową sytuację, bo mogliśmy wcześniej rozpocząć planowanie koncertów i zaprosić tak znakomitych artystów.
            Oprócz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego nieocenionym wsparciem finansowym darzą nas również mielecki instytucje i firmy. Bez tego wsparcia nie moglibyśmy zorganizować tylu koncertów na bardzo wysokim poziomie. Z przyjemnością stwierdzam, że są firmy, które wspierają nas od samego początku i nie wycofują się z roli mecenasa, bo bardzo dobrze rozumieją społeczną rolę biznesu. Mam nadzieję, że ta współpraca będzie również tak dobra w przyszłości. To jest różna forma wsparcia, ale każdą przyjmujemy, ponieważ każda jest nam potrzebna.
            Dzięki tej współpracy z firmami oraz samorządami lokalnymi – Starostwem Powiatowym i Urzędem Miasta Mielca, możemy wspólnymi siłami organizować ten Festiwal.
            Bardzo życzliwie gościł nas ks. prałat dr Bogusław Połeć, proboszcz parafii pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Mielcu. Poprzedni proboszcz, ks. prałat Kazimierz Czesak, od początku gościł festiwal i wyrażał zgodę na organizację koncertów.
            Bardzo dobrze układa nam się współpraca z Państwową Szkołą Muzyczną I i II stopnia w Mielcu, której dyrektorem jest pan Ryszard Kusek. W tym roku mogliśmy tam nie tylko zorganizować koncert, ale także przeprowadzać próby i korzystać z instrumentów do tak wielkiego przedsięwzięcia, jak dzisiejsza „Carmina Burana”. Bardzo dziękuję także za życzliwość i merytoryczne wsparcie panu Piotrowi Kopińskiemu oraz koleżankom i kolegom pracującym w Domu Kultury SCK, którzy w okresie wakacyjnym nie szczędzili sił i czasu. Byli dla mnie olbrzymim wsparciem.

           Planuje już Pani program Festiwalu na przyszły rok?
           - Najlepiej układa się program bezpośrednio po zakończeniu poprzedniej edycji i zamierzam nad tym pracować w najbliższych dniach i tygodniach.

Zainteresowanie muzyką jest ogromne i to jest wspaniałe.

           Jest mi ogromnie miło, że mogę Państwu przedstawić artystkę urodzoną na Podkarpaciu – panią Dominikę Farbaniec.
Od dawna o tym myślałam, ale jak miałam okazję oklaskiwać panią Dominikę Farbaniec podczas koncertów w Krośnie, to po ich zakończeniu nie było okazji lub czasu na rozmowę. Będąc w lipcu przez kilka dni w Rymanowie-Zdroju, wysłuchałam koncertów w ramach Festiwalu im. Hanki Ordonówny i podczas jednego z nich śpiewała m.in. Pani. Udało nam się nawiązać kontakt, dzięki któremu spotykamy się w Rzeszowie.

          Zofia Stopińska: Ze wstydem muszę się przyznać, że nie wiem o Pani zbyt wiele, chociaż pochodzi Pani z jednego z najpiękniejszych zakątków Podkarpacia.
          Dominika Farbaniec: To prawda, mój rodzinny Rymanów-Zdrój jest jednym z najpiękniejszych uzdrowisk w Polsce. Ukończyłam Szkołę Muzyczną I stopnia w Krośnie, a później ukończyłam Akademię Muzyczną im. Karola Szymanowskiego w Katowicach w klasie śpiewu prof. Michaliny Growiec.

          Ciekawa jestem, kto i kiedy powiedział Pani, że ma Pani talent i głos, który należy kształcić.
          - Tą osobą była pani prof. Michalina Growiec, która odwiedzała często ten zakątek Podkarpacia, bo pochodzi z Jedlicza.
Podczas jednego z koncertów w Szkole Muzycznej w Krośnie usłyszała mnie i stwierdziła, że mam dobry głos i powinnam pójść w tym kierunku. Jak miałam 15 lat, zaczęłam jeździć na warsztaty wokalne do Krynicy-Zdroju, a po ukończeniu średniej szkoły ogólnokształcącej zdałam egzamin wstępny do Akademii Muzycznej w Katowicach i tam ukończyłam studia wokalne.

          Później postanowiła Pani ukończyć studia podyplomowe na kierunku związanym ze śpiewem.
          - Tak, ukończyłam Podyplomowe Studium z Logopedii i Emisji Głosu.

          Czy wtedy myślała już Pani o działalności, którą aktualnie Pani prowadzi?
          - Nie, bo nie wiedziałam wtedy, że przeprowadzę się do Warszawy. Planowałam, że będę działać na Śląsku i w Krakowie, ale stało się inaczej i w Warszawie mieszkam już blisko siedem lat.
          Tam prowadzę Agencję Muzyczną, która oprócz nauki śpiewu zajmuje się edukacją muzyczną i szeroko pojętym managementem artystycznym. Organizuje wydarzenia muzyczne – koncerty, pisze projekty artystyczne, współpracuje na polu muzycznym z firmami podczas działalności eventowej i staram się cały czas poszerzać ofertę oraz szukać pomysłów na dalszy rozwój.

          Interesuje mnie bardzo edukacja muzyczna, która obejmuje bardzo szeroki przekrój wiekowy, bo mogą się uczyć u Pani zarówno dzieci, młodzież, jak i osoby dorosłe. Jaki gatunek muzyki przeważa?
          - Stworzyłam Program Umuzykalniający – „Mała Estrada”, skierowany do dzieci w wieku przedszkolnym oraz szkolnym i to był mój pierwszy projekt, jaki udało mi się zrealizować w Warszawie. Są to zajęcia umuzykalniająco-wokalne dla dzieci, bo w tak młodym wieku nie można ingerować w głos. Często się o tym zapomina, niestety...
Ingerencja w głos może rozpocząć się dopiero w momencie, w którym dziewczyna bądź chłopak osiągną dojrzałość fizjologiczną.

           Mogą do Pani szkoły uczęszczać także dzieci, które mają kłopoty z wymową.
          - Tak, bo to wszystko się łączy. Artykulacja jest jednym z elementów prawidłowej emisji głosu i z czasem kłopoty z wymową znikają w sposób naturalny.
W swojej pracy (głównie z dorosłymi) wykorzystuję również elementy techniki Speech Level Singing – pracując zarówno nad swoim głosem, jak i podczas uczenia innych. Myślę jednak, że nie ma jednej dobrej metody, trzeba ciągle szukać, ponieważ głos zmienia się przez całe nasze życie.

           Czy dużo jest ludzi, którzy chcą się uczyć śpiewać?
           - Bardzo dużo. Aktualnie na antenach telewizyjnych programów promujących, na różne sposoby, talenty wokalne nie brakuje, więc zainteresowanie nauką śpiewu jest dużo większe. Trzeba także podkreślić, że ludzi utalentowanych jest w Polsce bardzo dużo.

          Wiele osób rozpoczynających naukę śpiewu nie zdaje sobie sprawy z tego, że strun głosowych nie można wymienić, często śpiewają bardzo trudne utwory, a później leczenie głosu trwa bardzo długo.
          - Myślę, że po wielu latach już mogę o tym powiedzieć. Jestem po ogromnych problemach z głosem. Musiałam długo pracować, żeby już nigdy tych problemów nie było. Na szczęście od dawna nie mam już żadnych problemów ze śpiewaniem. Mówię o tym, aby przestrzec wszystkich wokalistów i uświadomić im, że naprawdę trzeba być bardzo ostrożnym, zarówno jeśli chodzi o repertuar, który się śpiewa, jak i osoby, z którymi się współpracuje.
           Chrypa nie jest czymś normalnym. Jeżeli mamy nawet niewielkie problemy z głosem, to znaczy, że coś nie działa dobrze. Po latach mogę zdecydowanie stwierdzić, że można pracować bardzo dużo głosem i nie wpływa to niekorzystnie na jego działanie. Wręcz przeciwnie, poprawia się jego jakość, pod warunkiem, że aparat głosowy działa w sposób odpowiedni. Wtedy problemy pojawiają się, kiedy robimy dłuższą przerwę i kiedy jest rozluźnienie, ale jeśli jesteśmy w formie, to nie powinno być żadnych kłopotów.
          Wiele lat temu rozmawiałam na ten temat z foniatrą panią Alicją Różak-Komorowską (nieżyjącą już, niestety), która leczyła śpiewaków z całej Polski, a także z zagranicy i która zawsze powtarzała wszystkim śpiewakom, że podczas wysiłku głosowego, jeżeli jest zdrowy głos i technika jest odpowiednia, to nic nie powinno się nam dziać.
Teraz, już z własnego doświadczenia, mogę stwierdzić, że to prawda.

          Przekonała się Pani także, że zapotrzebowanie na muzykę jest ogromne, bo oprócz sal teatrów operowych i filharmonicznych, jest mnóstwo innych miejsc i okazji do wykonywania muzyki. Koncerty w niewielkich miejscowościach są bardzo ważne, bo odbywają się o wiele rzadziej niż w wielkich centrach muzycznych.
          - Zapotrzebowanie jest ogromne na muzykę w różnych aspektach. Często pewne ograniczenia wynikają z braku środków finansowych. Czasy dla sztuki są trudne, ale zainteresowanie muzyką jest ogromne i to jest wspaniałe.

          Różnorodność Pani działalności w zakresie edukacji i jednocześnie czynne uprawianie muzyki wymagają wielkiej dyscypliny, a jednocześnie wypełniają każdą wolną chwilę.
          - Tak, bo działam w różnych dziedzinach: występuję jako wokalistka, uczę, organizuję szkolenia (również wyjazdowe) i koncerty edukacyjne, a także zapewniam oprawę muzyczną różnych imprez. Zabiera mi to sporo czasu, ale Warszawa jest dobrym miejscem do takiej działalności.
Szczegółowe informacje na temat wszystkich moich działań można znaleźć w Internecie.      

          Słuchając kilka razy Pani śpiewu odniosłam wrażenie, że równie dobrze się Pani czuje śpiewając arie, pieśni, fragmenty musicali i filmów, a także piosenki. Czy któryś z wymienionych gatunków jest Pani najbliższy?
          - Musical jest chyba moją największą miłością, ale po latach pokochałam także ambitne piosenki z dobrymi tekstami.

          Świetnie się Pani czuje z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej.
          - Owszem, bardzo lubię występować z orkiestrą symfoniczną. Działam w branży już ponad 10 lat i planuję poszerzyć repertuar.
Jesteśmy w trakcie nagrywania płyty z utworami do tekstów Karola Wojtyły. Planujemy wydanie krążka w przyszłym roku, na setną rocznicę urodzin naszego Papieża. Muzykę skomponował Jan Pałys, a śpiewa ze mną Adam Rymarz, wokalista z Krosna, który aktualnie mieszka w Łodzi.

          Czy często występuje Pani w rodzinnych stronach?
          - Czasami, ale najczęściej przyjeżdżam tutaj, aby odwiedzić moich Rodziców, a działam głównie w Warszawie. Czasem proszą mnie o radę pracownicy Gminnego Ośrodka Kultury w Rymanowie. Rozmawialiśmy już o przyszłorocznym Festiwalu Hanki Ordonówny, ale jeszcze nie pora, aby mówić o szczegółach.

          Na zakończenie chcę jeszcze powrócić do lipcowego koncertu w Rymanowie-Zdroju i zapytać, czy łatwo się śpiewa w rodzinnych stronach? Na koncercie było mnóstwo kuracjuszy, ale było także wiele osób, które dobrze Panią znają i pamiętają jako małą dziewczynkę.
          - Na szczęście jestem na takim etapie, że czuję się pewniej jeśli chodzi o sprawy techniczne, co zdecydowanie polepsza moje samopoczucie. ;)
Komfort działania jest wyższy, ale tak naprawdę wychodząc na scenę, przecież nigdy do końca nie wiemy, jak będzie.
Myślę, że pokora wobec piękna muzyki, dźwięków jest niezbędna do wykonywania tego zawodu!!!
Bardzo lubię wracać i śpiewać na Podkarpaciu, bo tutaj jest mój dom...

Z Panią Dominiką Farbaniec - śpiewaczką, nauczycielką i animatorką życia muzycznego rozmawiała Zofia Stopińska w sierpniu 2019 r.

XV Jubileuszowy Festiwal Żarnowiec - podsumowanie

           XV Jubileuszowy Festiwal Żarnowiec 2019, po zakończeniu Koncertu AVE MARIA, który odbył się 15 września 2019 roku w Kościele Parafialnym w Jedliczu, przeszedł do historii.
           W czasie tego koncertu przepiękna świątynia wypełniona była po brzegi publicznością, która w wielkim skupieniu słuchała tekstów Karola Wojtyły i św. Jana Pawła II oraz muzyki. Solistami byli znani śpiewacy związani z Operą Śląską: Leokadia Duży – sopran, Karolina Widera – sopran, Feliks Widera – tenor, Włodzimierz Skalski – baryton, Rafał Jędrzejczyk – recytacja, Halina Mansarlińska – organy oraz Kwintet Smyczkowy Filharmonii Śląskiej. W klimat wieczoru wprowadziła nas słynna Aria z III Suity orkiestrowej D-dur (znana jako aria na strunie g), a później już z udziałem solistów wysłuchaliśmy dwóch pieśni ks. Jana Żukowskiego. Pomiędzy recytacjami słuchaliśmy przepięknych pieśni „Ave Maria”, napisanych przez różnych kompozytorów. Obok znanych kompozycji G. Cacciniego i G. Donizettiego, były równie piękne „Ave Maria” ks. J. Nowakowskiego, ks. A. Hlondowskiego, L. Cherubiniego, G. Verdiego, C. Saint-Saënsa i A. Dossa w wykonaniu solistów, duetów i tercetów. Przepiękny koncert według scenariusza i w opracowaniu muzycznym prof. Feliksa Widery zakończyła „Modlitwa” C. M. Webera oparta na motywie z „Wolnego strzelca”.
          O programie i przebiegu XV Jubileuszowego Festiwalu Żarnowiec rozmawiałam panem Markiem Wiatrem, pomysłodawcą i dyrektorem artystycznym wszystkich edycji.

          Zofia Stopińska: Jubileuszowa edycja Festiwalu Żarnowiec była bardzo interesująca i odbyło się pięć bardzo różnorodnych wydarzeń. Ma Pan powody do dumy zarówno z tegorocznego Festiwalu, jak i z poprzednich edycji.
          Marek Wiatr: Szybko minęło te piętnaście lat, może dlatego, że zawsze trzeba było ciężko pracować zarówno nad stroną artystyczną, jak i organizacyjną Festiwalu. Starałem się, aby było dużo pełnych spektakli operowych z dziełami Stanisława Moniuszki „Halką” i „Strasznym Dworem” na czele czy „Carmen” G. Bizeta oraz operetkowych: „Wesoła Wdówka” F. Lehara, „Baron cygański” i „Zemsta nietoperza” J. Straussa. Gościliśmy w Żarnowcu wiele wspaniałych gwiazd, a wśród nich: Grażynę Brodzińską, Wiesława Ochmana, Teresę Lipowską, Wojciecha Siemiona, Janusza Zakrzeńskiego, Krzysztofa Globisza, Halinę Kunicką, Edytę Geppert, Hannę Banaszak i wielu innych znakomitych artystów.
           Bardzo mi zależało, aby Jubileuszowa edycja była wyjątkowa, z bogatym repertuarem. Udało mi się zorganizować dobre koncerty w wykonaniu artystów polskich i zagranicznych.

           Festiwal rozpoczął się wieczorem kameralnym w sali budynku „Lamusa”, ale zgromadził większą publiczność, niż się organizatorzy spodziewali i trzeba było w ostatniej chwili zorganizować sporo miejsc siedzących w sali wystaw.
           - To prawda, nie spodziewaliśmy się tak wielkiego zainteresowania. W zeszłym roku zaprosiłem do Żarnowca pana Juliusza Multarzyńskiego, jednego z najlepszych polskich artystów fotografików, który przywiózł wystawę poświęconą Marcelinie Sembrich-Kochańskiej i przybliżył nam postać tej wspaniałej śpiewaczki. Poprosiłem go, aby przyjechał także w tym roku, i zaproponował wystawę zdjęć z oper Krzysztofa Pendereckiego. Bardzo mi się ten pomysł spodobał nie tylko dlatego, że Krzysztof Penderecki w czasie moich studiów w Akademii Muzycznej w Krakowie był Rektorem tej uczelni, ale dlatego, że spektakle jego oper zawsze poruszają publiczność, bo są wyjątkowe, a przede wszystkim wyjątkowe są zdjęcia pana Juliusza Multarzyńskiego.
           Oprócz pięknej wystawy mieliśmy jeszcze promocję książki „Maria Fołtyn – życie z Moniuszką”, napisanej przez bohatera wieczoru wspólnie z panem Adamem Czopkiem. Ponieważ mamy Rok Stanisława Moniuszki, postanowiłem dopełnić ten wieczór koncertem kameralnym pieśni i arii Stanisława Moniuszki w wykonaniu solistów Opery Śląskiej w Bytomiu. Z towarzyszeniem pianistki Haliny Mansarlińskiej wystąpili: Justyna Dyla, Włodzimierz Skalski i Bogdan Kurowski. Bardzo się cieszę z gorącego przyjęcia wykonawców przez publiczność.

           Jestem pod ogromnym wrażeniem drugiego wieczoru, podczas którego na plenerowej scenie przed dworkiem Marii Konopnickiej wystawiona została opera „Rigoletto” Giuseppe Verdiego w wykonaniu artystów Państwowego Teatru z Koszyc. Po raz pierwszy ten Teatr Operowy z Koszyc gościł w Żarnowcu.
           - Od początku marzyłem o wystawieniu tej opery w Żarnowcu. Pierwszym spektaklem, który zobaczyłem w czasie studiów wokalnych w Akademii Muzycznej w Krakowie, było znakomicie przygotowane i wykonane „Rigoletto”. Na 15-lecie marzenie się spełniło, bo okazało się, że „Rigoletto” ma w repertuarze Państwowy Teatr w Koszycach i po rozmowach z dyrekcją tej placówki mogliśmy posłuchać i zobaczyć „Rigoletto” w Żarnowcu w znakomitej międzynarodowej obsadzie: dyrygent Vinicius Kattah jest Brazylijczykiem, podobnie jak Raoni Hübner występujący w roli Księcia Mantu, partie Rigoletta śpiewał Ludovik Kendi – tenor z Rumunii, a w roli Gildy wystąpiła świetna słowacka sopranistka Michaela Várady.
           Wszyscy artyści byli znakomici, spektakl wyjątkowo pięknie wystawiony i także jestem pod wielkim wrażeniem. Bardzo się cieszę, że wystawiane na całym świecie najpopularniejsze dzieło Verdiego, jakim jest „Rigoletto”, mogła zobaczyć też publiczność w Żarnowcu.
Pragnę jeszcze powiedzieć, że wykonawcy byli zachwyceni Żarnowcem. Bardzo im się u nas spodobało.

           Publiczność świetnie się bawiła podczas trzeciego wieczoru zatytułowanego „Od Straussa do Kálmána”, w wykonaniu solistów Opery Lwowskiej i Orkiestry Lwowskiego Teatru Narodowego im. Marii Zańkowskiej.
           - Arie, duety i instrumentalne fragmenty z operetek zawsze są dobrze przyjmowane i gorąco oklaskiwane. Tak też było tym razem. Wykonawcami koncertu byli Soliści Lwowskiego Narodowego Akademickiego Teatru Opery i Baletu im. Salomei Kruszelnickiej: Lilija Nikitczuk – sopran, Anna Szumarina – mezzosopran, Ołeh Łanovyj – tenor i Petro Radejko – baryton, a dyrygował Bogdan Moczurad.
           Soliści dali z siebie wszystko, a Orkiestra była doskonała i publiczność doceniła to – owacjom nie było końca. Lwowscy artyści zyskali sympatię publiczności, bo od pierwszej chwili nawiązali z nią kontakt, mówiąc i śpiewając w języku polskim. To był bardzo piękny koncert.

           „Skrzypek na dachu” Jerry’ego Bocka to musical, który zawsze gromadzi komplety publiczności i chyba najwięcej osób przyszło na ten spektakl, który odbył się 8 września w wykonaniu solistów, orkiestry, chóru i baletu Teatru Muzycznego w Lublinie.
           - Przyznam się, że spodziewałem się tego, bo to wspaniały musical, podczas którego wykonawcy mogą się wykazać także umiejętnościami aktorskimi. Ponieważ większość budżetu Festiwalu Żarnowiec pochodzi ze sprzedaży biletów, wiedziałem, że na „Skrzypka na dachu” sprzedadzą się z pewnością wszystkie, a to jest dla mnie bardzo ważne. Nie pomyliłem się, bo tego wieczoru mieliśmy rekord, jeśli chodzi o liczbę osób na widowni.
           Sądzę, że wszyscy byli zadowoleni, podobnie jak ja, bo „Skrzypek na dachu” został bardzo pięknie wystawiony przez Teatr Muzyczny z Lublina. U wielu osób widziałem także łzy wzruszenia i nie ma w tym nic dziwnego, bo Anatewkę z tego spektaklu możemy porównać do Frysztaka, Jedlicza i każdej miejscowości na Podkarpaciu, bo przecież żyliśmy tutaj razem ze społecznością żydowską przez wieki. Żarnowiec jest dobrym miejscem do pokazania musicalu „Skrzypek na dachu”.

           Trzy bardzo różne spektakle zostały pokazane na tej samej scenie, która każdego wieczoru była inna. Wykonawcy przed przyjazdem do Żarnowca muszą dostosować się do możliwości, jakie tutaj są.
           - W dzisiejszych czasach dobre nagłośnienie pozwala na pokazanie wszystkich walorów muzycznych spektaklu czy koncertu. Warunki są specyficzne, bo reżyserów i wykonawców ogranicza wielkość sceny. Na potrzeby spektakli muszą być budowane dwie sceny – dla solistów i chóru oraz dla orkiestry. Do tego jeszcze sponsorzy chcą także być niedaleko sceny reklamowani i czasem trudno to wszystko pogodzić.
W tym roku wcześniej przyjechał poznać nasze warunki dyrektor artystyczny z Koszyc, natomiast realizatorzy Teatru Muzycznego z Lublina zaufali danym, które im dostarczyliśmy i także wszystko się udało.

           Festiwal kończy koncert w Kościele Parafialnym w Jedliczu i także jest kilka powodów, aby ten koncert odbył się w tym miejscu.
           - Maria Konopnicka przyjeżdżając po raz pierwszy w 1903 roku do Żarnowca, wysiadła z pociągu na dworcu w Jedliczu i tu była witana przez społeczność, a później pojechała do Żarnowca.
          Ta wielka polska pisarka związana była ze Lwowem i tam została pochowana na Cmentarzu Łyczakowskim.
Dlatego chciałem zorganizować koncert w kościele, gdzie jest mnóstwo bardzo ciekawych dzieł wykonanych przez artystów lwowskich.
          Projekt Kościoła Parafialnego w Żarnowcu jest dziełem Jana Sasa-Zubrzyckiego, ołtarz główny inżyniera Henryka Zaremby, a rzeźby w ołtarzu głównym i droga krzyżowa są dłuta Piotra Wójtowicza, lwowskiego rzeźbiarza zwanego przed wojną „Lwowskim Fidiaszem”. Jego dzieła znajdują się przede wszystkim we Lwowie, w tym w Operze Lwowskiej – są dwie rzeźby wewnątrz opery, na zewnątrz budynku na samej górze.
          Wielka aktorka Wanda Siemaszkowa, która przyjaźniła się z Laurą Pytlińską, córką Marii Konopnickiej, grała przez wiele lat w teatrze lwowskim, zmarła w Żarnowcu, pochowana była na cmentarzu w Jedliczu i dopiero po latach przeniesiona została na warszawskie Powązki. Związków jest dużo.
Ponadto Kościół Parafialny w Jedliczu jest przepiękną świątynią i warto, aby w jego wnętrzu rozbrzmiewała muzyka.

           Ten koncert był wspaniałym zakończeniem Jubileuszowej edycji Festiwalu Żarnowiec i jednocześnie zwieńczeniem Pana 15-letniej pracy, zabiegania o ciekawe programy i jak najlepszych artystów, o dotacje i sponsorów. Dla Pana te lata były także szkołą z zakresu marketingu i organizacji tak wielkich imprez.
           - W jednym się przeliczyłem. Byłem przekonany, że to urokliwe miejsce związane z wielką polską pisarką i poetką Marią Konopnicką będzie magnesem dla sponsorów, którzy sami będą proponować udział finansowy. Mamy tylko dwa dary narodowe, dwa dworki: w Oblęgorku dla Henryka Sienkiewicza i w Żarnowcu dla Marii Konopnickiej.
           Niestety, z pozyskaniem środków nigdy nie było łatwo, ale tak trudno, jak w tym roku, jeszcze nigdy nie było. Na szczęście udało się i myślę, że publiczność zapamięta wspaniałe wydarzenia XV Jubileuszowej edycji Festiwalu Żarnowiec.

          Wszyscy artyści, z którymi rozmawiałam, byli pod wielkim wrażeniem tego miejsca i deklarowali powrót do Żarnowca i Jedlicza, jeśli tylko otrzymają zaproszenie. Mam nadzieję, że myśli Pan o kolejnej edycji Festiwalu Żarnowiec.
          - Trzeba myśleć pozytywnie i zastanowić się, jak to miejsce i Festiwal jeszcze bardziej wyeksponować. Może pomyśleć o innych miejscach w pobliżu związanych z Marią Konopnicką? Największy problem jest z pozyskaniem środków, bo Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu nie ma specjalnego budżetu na Festiwal, tylko wszystkie środki trzeba pozyskać.
           Bardzo wielu życzliwych ludzi skupiło się wokół mnie, którzy chcieli pomóc i pomagają przez cały czas. Ludzie, którzy widzą, że jest to wspaniała impreza, że jest to coś dobrego dla tego zakątka, a także dla Polski. To jest największa wartość tego Festiwalu.

Subskrybuj to źródło RSS