Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

XXIX Festiwal im.Adama Didura - Gaetano Donizetti – Don Pasquale

24.09.2019 godz. 18.00 (wtorek)
Arcydzieła włoskiego bel canta
Gaetano Donizetti – Don Pasquale
opera komiczna w 3 aktach
ze specjalnym udziałem Jerzego Stuhra

cena biletu 50 zł

Don Pasquale – Grzegorz Szostak
Malatesta –Michał Kutnik
Ernesto – Andrzej Lampert
Norina – Paula Maciołek
Notariusz – Jerzy Stuhr
Służąca Noriny – Anna Gajdzik-Krzyżanowska
Majordomus – Jan Migała
Służący – Łukasz Zakrzewski, Jarosław Dijuk
Mistrz Fryzjerski – Wiesław Popiołek
Modystka – Joanna Grandys-Wnuk
Główna Pokojowa – Agata Gondek-Klimek,Jolanta Leśniak
Trio Serenata – Patryk Bała, Marcin Herman, Żaneta Seweryn

Reżyseria: Jerzy Stuhr
kierownictwo muzyczne: Tomasz Tokarczyk
scenografia: Alicja Kokosińska
kostiumy: Maria Balcerek
ruch sceniczny: Jacek Tomasik
kierownictwo chóru: Jacek Mentel
reżyseria światła: Bogumił Palewicz
Chór i orkiestra Opery Krakowskiej pod dyrekcją Tomasza Tokarczyka

Don Pasquale – opera komiczna w trzech aktach, jest prawdziwym klejnotem wdzięku, melodyjności i beztroskiego humoru. Wystawiona po raz pierwszy w Paryżu w 1843 odniosła oszałamiający sukces i szybko podbiła świat. Donizetti skomponował ją w rekordowym tempie, bo zaledwie w ciągu 11 dni. Gaetano Donizetti, następca Gioacchina Rossiniego, prawdziwy mistrz bel canta stworzył operę zabawną, ale i zaprawioną nutą goryczy.
Podstarzały bogaty mieszczanin Don Pasquale zamierza wydziedziczyć swojego siostrzeńca Ernesta, który oczekując na spadek po wuju, pragnie poślubić biedną Norinę. Don Pasquale knuje niecny plan i sam postanawia się ożenić. Na swego powiernika wybiera Doktora Malatestę, nie wiedząc, że ten prawdziwą sympatią darzy młodego Ernesta. Tym sposobem Malatesta, Norina i Ernesto, usiłują wystrychnąć Don Pasquale na dudka. Planują wiec zabawną intrygę...

XXIX Festiwal im.Adama Didura - Callas jakiej nie znacie...

23.09.2019 godz. 18.00 (poniedziałek)
Callas jakiej nie znacie...

cena biletu 30 zł

Karina Skrzeszewska – sopran

Katarzyna Neugebauer – fortepian
Marcin Bogusławski – prowadzenie

KARINA SKRZESZEWSKA - sopran
            Urodziła się i mieszka we Wrocławiu. Od dziecka obcowała z wielokulturową atmosferą przepełnioną muzyką i sztuką. Umiejętności wokalne szkoliła i doskonaliła podczas studiów na Akademii Muzycznej we Wrocławiu, a następnie podczas licznych kursów mistrzowskich w Polsce i za granicą, m.in. u Krystyny Szostek-Radkowej, Dariusza Grabowskiego, Paulosa Raptisa, Ingrid Kremling-Domanski i Renaty Scotto.
           W 2008 r. brawurowo zadebiutowała rolą Łucji w premierze Łucji z Lammermoor G. Donizettiego w Operze Śląskiej. Jej występ został bardzo wysoko oceniony przez publiczność i recenzentów, a także uhonorowany prestiżową nagrodą Złotej Maski za najlepszą kreację wokalno-aktorską 2008 roku. Sukces ten zaowocował współpracą z Maestro Peterem Dvorskim, który zaprosił artystkę do udziału w nowej produkcji Łucji z Lammermoor w słowackich Koszycach, a następnie do Narodowego Teatru w Bratysławie, gdzie kreowała partię Donny Anny w Don Giovannim W.A. Mozarta, a także wzięła udział w koncertach verdiowskich w międzynarodowej obsadzie.
           Karina Skrzeszewska rozwijała swoją karierę zarówno w Polsce, jak i za granicą uczestnicząc w licznych tournée po Belgii, Holandii i Hiszpanii, a także podczas występów w Grecji, Bułgarii, na Ukrainie, w Portugalii i w USA.
Istotnym etapem w rozwoju artystycznym był jej udział w dwóch produkcjach poświęconych władczyniom Anglii – Marii Stuart oraz Annie Boleyn. Jej wspaniałe kreacje, zarówno Maria Stuarda w Teatrze Wielkim w Poznaniu i w Operze Śląskiej, jak i Anna Bolena w Teatrze Wielkim w Łodzi, przyniosły artystce zasłużony rozgłos i miano znakomitej odtwórczyni heroicznych ról włoskiego stylu bel canto.
           Karina Skrzeszewska posiada w swoim repertuarze ponad 20 pierwszoplanowych ról operowych i operetkowych. Współpracowała z wieloma wybitnymi dyrygentami, wśród nich: Jan Ślęk, Andrzej Straszyński, Andrzej Knap, Marek Tracz, Piotr Wajrak, Łukasz Borowicz, Tomasz Tokarczyk, Warcisław Kunc, Will Crutchfield, Jose Ferreira Lobo, Gaetano d’Espinosa, Nayden Todorov, Evan Christ, Basil Coleman, Bassem Akiki, Vladimir Kiradijev czy Jose Maria Florencio, a także z uznanymi reżyserami, w tym: Michał Znaniecki, Waldemar Zawodziński, Janina Niesobska, Włodzimierz Nurkowski, Henryk Konwiński, Roberto Skolmowski, Wiesław Ochman, Bert Bijnen, Marian Chudovsky, Frank Berndt Gottschalk, Dieter Kaegi.
          Od 2012 roku, na zaproszenie Michała Znanieckiego, artystka uczestniczyła w trzech edycjach projektu Głos wykluczonych w ramach programu Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016, którego finał odbył się w lipcu 2016 r. w ogrodach Zamku w Leśnicy.
           Wiosną 2016 Karina Skrzeszewska zadebiutowała partią Elisabetty w nowej produkcji Don Carlos Giuseppe Verdiego w Operze Nova w Bydgoszczy - na inaugurację Bydgoskiego Festiwalu Operowego - a także nawiązała współpracę Sinfonią Varsovią oraz z Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu. Również w tym roku artystka została uhonorowana odznaką „Zasłużony dla kultury polskiej”, przyznaną jej przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
          Rok 2017 Karina Skrzeszewska rozpoczęła Koncertem Noworocznym w Filharmonii Łódzkiej oraz dwoma koncertami z Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia (NOSPR) w Katowicach pod batutą maestro Jose Maria Florencio, a następnie zdobyła serca publiczności i krytyków trzema znakomitymi debiutami w operach G. Verdiego – rolą Leonory w Mocy przeznaczenia w Operze Śląskiej, a także wspaniałą kreacją Abigaille w Nabucco w Operze Bałtyckiej oraz V. Belliniego tytułową partią Normy w Operze Krakowskiej.
           W roku następnym 2018 artystka po raz kolejny podbiła serca krakowskiej publiczności, tym razem jako tytułowa Anna Bolena w operze Donizettiego. Jej kreacja została niezwykle entuzjastycznie przyjęta przez publiczność a recenzenci nie tylko docenili kunszt wokalny artystki ale również jej wybitną grę aktorską. Rok 2018 był również czasem debiutu śpiewaczki na scenie niemieckiej, gdzie zadebiutowała jako Elisabetta w Don Carlosie oraz Donna Elvira w „Don Giovannim” Mozarta. Sezon 2018/19 rozpoczęła koncertem we Lwowskiej Operze a następnie udziałem w Koncercie Inauguracyjnym w Operze Wrocławskiej, gdzie pod koniec września kreowała również rolę Abigaille w premierowym spektaklu Nabucco. Karina Skrzeszewska swoim występem „po raz kolejny udowodniła ze jej kreacja przydaje blasku i energii operowym spektaklom”. Początek 2019 roku to debiut artystki w operze „Anna Bolena”i nawiązanie współpracy z Landstheater Niederbayern. Artystka ponownie powróci tam jesienią w spektaklach Nabucco.

XXIX Festiwal im.Adama Didura - Stanisław Moniuszko – Straszny dwór

22.09.2019 godz. 18.00 (niedziela)
Dwusetna rocznica urodzin kompozytora
Stanisław Moniuszko – Straszny dwór
opera w czterech aktach

cena biletu 70 zł

Hanna – Gabriela Gołaszewska
Jadwiga – Anna Borucka
Stefan – Maciej Komandera
Zbigniew – Zbigniew Wunsch
Miecznik – Adam Woźniak
Cześnikowa – Aleksandra Stokłosa
Damazy – Adam Sobierajski
Maciej – Stanisław Duda
Skołuba – Bogdan Kurowski
Grześ – Piotr Rachocki
Stara Niewiasta – Jolanta Wyszkowska
Marta – Iwona Noszczyk

Reżyseria i inscenizacja: Wiesław Ochman
scenografia i kostiumy: Jan Polewka
choreografia: Jarosław Świtała
kierownictwo chóru: Krystyna Krzyżanowska-Łoboda
kierownictwo baletu: Grzegorz Pajdzik
asystent reżysera: Bernadeta Maćkowiak
Chór, balet i orkiestra Opery Śląskiej pod dyrekcją Macieja Tomasiewicza

Uroczysta premiera w Operze Śląskiej odbyła się z okazji jubileuszu 65.lecia istnienia bytomskiej sceny. Arcydzieło gatunku jedyne w swoim rodzaju. Opera stanowiąca niepowtarzalny stop wielu tonacji, a przy tym stylistycznie jednorodna. Skonstruowana świetnie z dramaturgicznym polotem, z nośną arcyzabawną intrygą opartą na podwójnych „ślubach kawalerskich”. Żywa akcja, wdzięk kameralnych scen i obrazów zbiorowych o walorach soczystych malowideł. I ta zmienność nastrojów – humor, dowcip, pastelowy liryzm i patos patriotycznych uniesień. Libretto Jana Chęcińskiego osnute na kanwie „Starych gawęd i obrazów” K. W. Wójcickiego okazało się wyjątkowo nośna konstrukcją opery. Pod względem muzycznym dzieło Moniuszki jest popisem inwencji melodycznej, pomysłowości harmonicznej i mistrzowskiej instrumentacji. Każda scena jest całością, każda postać ma swój popisowy numer; co aria to niezwykłego uroku. Powstały po upadku powstania styczniowego „Ku pokrzepieniu serc”, okazał się „Straszny dwór” poetycką syntezą polskości i staropolskiej kultury – jej tradycji, obrzędów, obyczajów, stroju i tańców.

XXIX Festiwal im.Adama Didura - Najpiękniejsze arie świata

21.09. 2019 godz. 18.00 (sobota)
Najpiękniejsze arie świata
Koncert Laureatów IV Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Operowej im. Adama Didura

cena biletu 40 zł

Bożena Bujnicka – sopran
Gabriela Gołaszewska – sopran
Matheus Pompeu – tenor
Victor Yankovsky – baryton
Sławomir Pietras - prowadzenie
Orkiestra Opery Śląskiej
dyrygent: Franck Chastrusse Colombier

Bożena Bujnicka - sopran
Nazwana została „rewelacyjną debiutantką” i „wspaniałym sopranem” przez Niezależna.pl po jej występie jako Amor w Orfeuszu i Eurydyce Glucka. Ruch Muzyczny docenił jej kreację mozartowskiej Hrabiny za „urodę sopranu wyrównanego w różnych rejestrach oraz sposób prowadzenia frazy”, a Polityka „efektowną barwę” w partii Miss Jessel w Dokręcaniu śruby Brittena. Bożena Bujnicka z wyróżnieniem ukończyła studia na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie na wydziale wokalno-aktorskim w klasie prof. Izabeli Kłosińskiej. W ramach programu Erasmus kształciła się w Guildhall School of Music and Drama w Londynie w klasie prof. Rudolfa Piernay’a. W 2017r. ukończyła Program Kształcenia Młodych Talentów Akademia Operowa w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej, gdzie pracowała pod okiem Izabeli Kłosińskiej, Eytana Pessena i Matthiasa Rexrotha. Jej profesjonalny debiut sceniczny miał miejsce na deskach Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w 2015r. w partii Amora w Orfeuszu i Eurydyce Glucka (reż. M. Treliński). Od tamtej pory występowała jako Eurydyka (Gluck), Donna Elvira (Mozart), Hrabina (Mozart), Miss Jessel (Britten), Iris (Petitgirard), Skierka (Żeleński) i in. Śpiewała solowo we Włoszech, Francji, Niemczech i Anglii. Jest laureatką wielu konkursów krajowych i międzynarodowych oraz stypendystką Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Obecnie występuje w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej, Operze na Zamku w Szczecinie, Operze Wrocławskiej, Operze Śląskiej, Warszawskiej Operze Kameralnej oraz w Narodowym Forum Muzyki NFM. Prócz śpiewania Bożena rozwija również swoje umiejętności reżyserskie, mając za sobą realizacje jako reżyser (debiut w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w 2017r.), asystent (w tym samodzielne wznowienia) oraz reżyser multimediów (w tym mapping 3D).

Gabriela Gołaszewska – sopran
Urodzona w Warszawie w 1995 roku, ukończyła studia licencjackie w zakresie muzyki na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie w czerwcu 2019 roku. Młoda sopranistka ma w swoim repertuarze role takie jak, Pamina, Susanna, Zerlina, Manon, Norina, Adina, Lauretta i Micaela. W maju 2019 r po raz pierwszy wzięła udział w międzynarodowym konkursie wokalnym i otrzymała I nagrodę w kategorii najlepszego głosu kobiecego oraz kilka nagród specjalnych na XVIII Międzynarodowym Konkursie Artystycznym Wokalnym Ady Sari w Nowym Sączu. W lutym 2019 r. kreowała rolę Kunegundy w Kandydzie Bernsteina w Operze Bałtyckiej w Gdańsku i powtórzy tę rolę w 2020 r.

Matheus Pompeu – tenor
Brazylijski tenor o pięknej włoskiej barwie głosu. Występował na wszystkich największych scenach operowych swojej ojczyzny: Theatro Municipal w São Paulo, Theatro Municipal w Rio de Janeiro oraz Palácio das Artes w Belo Horizonte. Jego repertuar obejmuje takie partie jak: Tamino w Czarodziejskim flecie Mozarta, Rodolfo w Cyganerii Pucciniego, Don José w Tragedii Carmen Petera Brooksa na podstawie opery Bizeta, Corrada w Korsarzu Verdiego, Beppe w Pajacach Leoncavalla, Don Alvaro w Il Guarany Antônia Carlosa Gomesa, Flaminio w Miłości trzech królów Itala Montemezziego oraz Artura w Łucji z Lammermooru Donizettiego. Wykonał także partię tenorową w Petite messe solennelle Rossiniego podczas Musikfest w Bremen. W zeszłym roku zachwycił krytyków i publiczność debiutem w partii Jontka w wykonaniu koncertowym Halki Moniuszki z orkiestrą Europa Galante Ochestra pod batutą Fabia Biondiego podczas festiwalu „Chopin i jego Europa” w Warszawie. Partię tę wykona ponownie na scenie Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w styczniu 2019 roku podczas inauguracji Roku Stanisława Moniuszki. W kalendarzu na sezon 2018/2019 ma także występy w Elbphilharmonie w Hamburgu jako Ulisses w Powrocie Ulissesa do ojczyzny Monteverdiego, Palau de les Arts Reina Sofía w Walencji oraz Warszawie jako Franek we Flisie Moniuszki. Ma na koncie współpracę z takimi dyrygentami jak: Fabio Biondi, Roberto Abbado, Ramón Tebar i Silvio Viegas oraz reżyserami: Nicola Raab, Emilio Sagi i Cesare Livieri. Zdobywca I Nagroda na IV Międzynarodowym Konkursie Wokalistyki Operowej im. Adama Didura.

Victor Yankovsky – baryton
Absolwent szkół artystycznych: Kolegium Muzycznego w Drohobyczu – gitara, Akademii Muzycznej we Lwowie – śpiew solowy /licencjat/, a także Narodowego Uniwersytetu Pedagogicznego w Głuchowie jako mgr inż. budownictwa. W roku 2019 przyjęty na studia magisterskie w katowickiej Akademii Muzycznej. Laureat konkursów: Grand Prix na konkursie “Złota Róża” Lwów 2015, Finalista konkursu “Wasyl Slipak Singing Contest” – Lwów 2017, Laureat II miejsca Konkursu im. Reszków 2019, Konkursu Wokalistyki Operowej im. A. Didura 2019 za najlepsze wykonanie polskiej arii operowej, Konkursu Wokalnego w Mławie 2019. Ważniejsze koncerty: trasa koncertowa 2017 (Mediolan, Wenecja, Brescia), liczne koncerty z Orkiestrą symfoniczną Filharmonii Lwowskiej, kameralne koncerty w Operze Lwowskiej, 2018 i 2019 - udział w koncertach pamięci Wasyla Slipaka w Kijowie i Chmielnickim, maj 2019 – cykl koncertów z towarzyszeniem Orchestre de Chambre pod dyr. Nicolasa Krauze w Paryżu. Solista Opery Lwowskiej. 18 VI 2019 zaśpiewał tytułową partię w operze Don Giovanni W. A. Mozarta w Operze Lwowskiej, a 21 czerwca był solistą w wielkiej gali operowej na Rynku w Kaliszu wraz z Filharmonia Kaliską.

Finał XV Jubileuszowego Festiwalu Żarnowiec

15 września (niedziela), godz. 19.00 – Kościół Parafialny w Jedliczu
wstęp wolny

Koncert AVE MARIA

Festiwalowa Orkiestra Kameralna i soliści Opery Śląskiej w Bytomiu

Festiwal im. A. Didura - Inauguracja

20.09.2019 godz. 18.00 (piątek)
Festiwalowa premiera
Wojciech Bogusławski/Jan Sefani – Krakowiacy i Górale
wodewil w czterech aktach

cena biletu 50 zł

Bartłomiej – Edward Kulczyk
Dorota – Jadwiga Postrożna
Basia – Karolina Filus
Stach – Łukasz Rosiak
Jonek – Aleksander Zuchowicz
Paweł – Andrzej Pieczonka
Zośka – Kinga Mazurkiewicz-Pala
Bryndas – Jakub Michalski
Morgal – Jacek Lech
Świstos – Bolesław Słowiński
Bardos – Łukasz Klimczak
Miechodmuch – Marek Klimczak
Ojciec Zosi – Mieczysław Chodaczek
Reżyseria: Barbara Wiśniewska
scenografia: Vasyl Savchenko, Barbara Wiśniewska
Choreografia, ruch sceniczny: Anatoliy Ivanov
Reżyseria świateł: Grzegorz Barszczewski
Kostiumy: Mateusz Stępniak
Kompilacja tekstów: Grzegorz Staszak
Chór i orkiestra Opery Wrocławskiej pod dyrekcją Adama Banaszaka

O spektaklu
W 1791 w Warszawie było już naprawdę gorąco. Nastroje gęstniały, widmo kolejnych rozbiorów wisiało nad Polską, niefrasobliwy Stanisław August bawił się bez powodzenia w politykę. Kościuszko szykuje już mundur, Kołłątaj podpisuje pierwszą w Europie konstytucję, a na królewskim dworze rodzi się teatr publiczny. W tej sytuacji w 1794 roku radosny wodewil z morałem do tekstu Wojciecha Bogusławskiego musiał wprowadzić ferment. Dostępna nagle dla wielu osób niezależnie od pochodzenia, zasobności kiesy i upodobań historia odczytana została jako alegoria aktualnej sytuacji politycznej. Choć dawne konteksty się wytarły, to Krakowiacy i górale autorstwa ojca polskiego teatru do muzyki Jana Stefaniego stały się wzorem dla wszystkich późniejszych polskich oper. Dziś to fundamentalne dzieło, bez którego nie byłoby ani Strasznego dworu ani Króla Rogera, brzmi inaczej i mówi co innego. Ale historia Polski pokazuje, że dzieło Bogusławskiego i Stefaniego pozostaje niezmiennie aktualne, będąc jednocześnie wspaniałym dokumentem swojej epoki.

Polecamy Państwa uwadze wywiad ze znakomitą śpiewaczką, która podczas tego spektaklu kreować będzie partie Doroty - Klasyka na Podkarpaciu - zakładka Wywiady - link www.klasyka-podkarpacie.pl/wywiady/item/2102-jadwiga-postrozna-muzyka-zawsze-przewijala-sie-przez-moje-zycie

Koncerty w takim miejscu pozostają niezapomniane.

           XIII Festiwal Muzyki Kameralnej „Bravo Maestro” zakończył 24 sierpnia 2019 r. w Sali Koncertowej Stodoła w Kąśnej Dolnej wspaniały „Maraton Wirtuozowski”, wypełniony popisami solowymi i kameralnymi Mistrzów.
          Wieczór rozpoczął się bardzo miłym akcentem, bowiem pan Ryszard Zabielny, zastępca dyrektora Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej, wręczył Łukaszowi Skubiszowi, uczniowi Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej w Tarnowie w klasie akordeonu Wiesława Kusiona, nagrodę im. Anny Knapik, przyznaną na Festiwalu Warsztaty z Mistrzami – Tydzień Talentów 2019. Laureat wystąpił przed publicznością, wykonując efektowne Divertimento, które skomponował Andre Astier, francuski kompozytor i akordeonista, działający w ubiegłym stuleciu.     Później gospodyni tego wieczoru pani Regina Gowarzewska zapowiedziała solowe popisy zaproszonych do „Maratonu Wirtuozowskiego” wspaniałych artystów, którzy sami mówili o utworach, jakie postanowili zaprezentować festiwalowej publiczności.
          Wystąpili kolejno: pianista Robert Morawski, altowiolista Michał Zaborski, akordeonista Klaudiusz Baran, skrzypek Mariusz Patyra, oboistka Joanna Monachowicz, wiolonczelista Tomasz Strahl i skrzypaczka Katarzyna Duda. Po wspaniałych kreacjach solowych lub z towarzyszeniem fortepianu i krótkiej przerwie rozpoczęła się fascynująca część kameralna.
          Z wymienionego grona wspaniałych polskich instrumentalistów poprosiłam o spotkanie ze znakomitym wirtuozem-skrzypkiem Mariuszem Patyrą, którego publiczność Festiwalu „Bravo Maestro” gorąco oklaskiwała po raz pierwszy.

           Zofia Stopińska: Jestem pod ogromnym wrażeniem dzisiejszego wieczoru i chcę Panu serdecznie podziękować, bo Pana gra, podobnie jak pozostałych wspaniałych Artystów, którzy dzisiaj wystąpili, przeniosła nas na ponad trzy godziny do wspaniałego świata muzyki.
Aż się nie chce wierzyć, że był Pan i występował w Kąśnej Dolnej po raz pierwszy.
          Mariusz Patyra: Tak, jestem pierwszy raz w Kąśnej Dolnej, ale o miejscu i tradycjach tego Festiwalu słyszałem już od samego początku. Dzisiaj prof. Tomasz Strahl powiedział, że uczestniczy w festiwalach „Bravo Maestro” od 1996 roku, czyli od pierwszej edycji. Ja tylko z opowiadań wiem, że odbywały się tutaj nie tylko koncerty, ale również kursy mistrzowskie, że przyjeżdżały tu takie znakomitości, jak Konstanty Andrzej Kulka, Vadim Brodski, Waldemar Malicki i długo można by było wyliczać, bo gościło tu wielu znakomitych muzyków.
           Jestem szczęśliwy, że mogłem tu przyjechać i zachwycam się tym magicznym miejscem, z dala od miejskiego zgiełku. Czuje się tutaj coś, co trudno opisać słowami. Trzeba tu po prostu przyjechać i zobaczyć otaczające nas piękno, powąchać, jak pachnie tutaj powietrze. Koncerty w takim miejscu pozostają niezapomniane.

          W pierwszej części wieczoru Artyści, którzy w nim uczestniczyli, przedstawiali się publiczności i uzasadniali wybór utworu, który wykonywali. Pan jako pierwszy Polak, który wygrał Konkurs im. Niccolò Paganiniego w Genui (2001 r.) i zdobył specjalną nagrodę za najlepsze wykonanie kaprysów Niccolò Paganianiego, wybrał arcytrudny Kaprys nr 24 a-moll op. 1 Paganiniego. Podkreślił Pan, że ten utwór towarzyszy Panu przez wiele lat. Miałam szczęście kilkanaście lat temu słuchać go w Pana wykonaniu na żywo, mam Pana nagranie tego Kaprysu, którego także wiele razy słuchałam, ale dzisiaj odebrałam go zupełnie inaczej. Oprócz wspaniałego popisu technicznego, była to zachwycająca, bardzo osobista kreacja muzyczna.
           - Strona muzyczna każdego utworu jest dla mnie zawsze bardzo ważna. Nie ma dwóch takich samych wykonań. Ten sam utwór wykonywany w różnych salach zabrzmi zawsze trochę inaczej. Każdego dnia słuchamy trochę inaczej muzyki, pomimo, że tekst jest ten sam.
Ja nigdy nie analizuję i nie porównuję swoich wykonań, każdy koncert jest dla mnie wyjątkowym przeżyciem i za każdym razem staram się zagrać jak najpiękniej. Uważam, że tak jest uczciwie. Nad warsztatem człowiek pracuje całe życie, natomiast dzisiaj, może dlatego, że niedawno grałem ten sam Kaprys z kwintetem w aranżacji Krzysztofa Herdzina, grając go solo bardziej delektowałem się tym czasem i dłużej chciałem się cieszyć tą chwilą, ponieważ Kaprys jest bardzo krótki i wariacje przechodzą jedna w drugą.
Czułem także, że publiczność słucha mojej gry z wielką uwagą i skupieniem, dlatego mogłem tą ciszą, tym czasem pomiędzy wariacjami operować i dać się trochę zapomnieć.

          Wspaniała była także druga część koncertu. Wszyscy jesteście znakomitymi solistami i indywidualnościami, a w tym ogniwie koncertu daliście się poznać jako wytrawni kameraliści.
           - Takie jednorazowe projekty są wspaniałe. Rzadko się zdarza, że spotykamy się w gronie przyjaciół bądź znajomych muzyków i łączymy się na scenie podczas trwania jednego utworu.
           Dzisiaj z Klaudiuszem Baranem i z Robertem Morawskim graliśmy słynne Oblivion Astora Piazzolli. To tango jest w różnych konfiguracjach wykonywane i za każdym razem jest cudownie odbierane przez publiczność. Dzisiaj było wyjątkowo nie tylko dlatego, że Klaudiusz grał na bandoneonie. Przed koncertem mieliśmy jedną krótką próbę, podczas której ustaliliśmy tylko, kto kiedy wchodzi z tematem. Był ustalony schemat, ale całe dopełnienie, wszystko, co działo się podczas wykonania przed publicznością, było sprawą chwili. Tego nie można było ani zaplanować, ani wyuczyć się, bo wtedy nie byłoby spontaniczne, nie byłoby prawdziwe.

            Rewelacyjne były także duety na dwoje skrzypiec Beli Bartoka w wykonaniu Katarzyny Dudy i Pana.
            - Wykonaliśmy pięć z czterdziestu czterech duetów. Przyznam się, że nie znałem wcześniej tych duetów. Przekonałem się, że są to wspaniałe, krótkie, żywiołowe utwory o bardzo interesującej kolorystyce, z typowymi dla rumuńskiej muzyki melodiami ludowymi i elementami perkusyjnymi. Harmonia w utworach Bartoka jest niepowtarzalna. Podczas gry wymienialiśmy się partiami pierwszych i drugich skrzypiec. Obydwoje byliśmy zafascynowani tą muzyką i jej kolorystyką.

          Przyznam się, że dzięki Panu poznałam przepiękny utwór Antonia Bazziniego, a publiczność zachwycona była utworem finałowym.
          - To można było przewidzieć, bo Czardasz Vittorio Montiego zawsze jest wspaniale odbierany, a dzisiaj wykonaliśmy go bardzo spontanicznie z Klaudiuszem Baranem i Robertem Morawskim. Wspomniane przez panią Scherzo fantastique op. 25 Bazziniego bardzo rzadko jest wykonywane, ale jak gram ten utwór, publiczność zawsze jest zachwycona, bo to przepiękne błyskotliwe dzieło.

           Wiem, że ma Pan trzy instrumenty: kopię skrzypiec Guarneri del Gesu z 1733 roku, skrzypce weneckiego lutnika z 1914 roku Giulia Degani oraz replikę „Il Cannone” z 1742 (na oryginalnych grał Paganini), zbudowaną w 2000 roku przez Johna B. Erwina z Dallas, którą zdobył Pan podczas Konkursu Niccolò Paganiniego za najlepsze wykonanie Kaprysów tego wielkiego wirtuoza. Może grał Pan dzisiaj na ostatnim z wymienionych instrumentów?
          - Dzisiaj grałem na kopii Guarneri del Gesu z 1733 roku, zbudowaną przez Christiana Erichsona w Hannoverze w 2003 roku. Na wspomnianej przez panią kopii „Il Cannone” gra moja studentka, która pilnie potrzebowała instrumentu.
Chcę się przy okazji pochwalić, że zacząłem uczyć w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy i w ten sposób spełniło się moje marzenie, bo od wielu lat myślałem o nauczaniu.

           Ciekawa jestem, czy jako artysta, który nie ma żadnych problemów technicznych, potrafi Pan pomagać w rozwiązywaniu takich problemów swoim studentom.
           - W tym miejscu muszę zaprotestować, bo to nieprawda, że nie mam żadnych problemów. Nic nie przychodzi samo. Nauczyłem się mądrze ćwiczyć i jestem przyzwyczajony do tego ćwiczenia oraz ciężkiej pracy. Żeby dobrze grać i mieć siłę przekazu będąc na scenie, to trzeba mieć opanowany warsztat i cały czas pielęgnować oraz rozwijać swoje umiejętności.
           Wszystkie problemy rozumiem i tłumaczę studentom, jak sobie z nimi poradzić i jak sam ćwiczę. Nie mam żadnych tajemnic i moi studenci wiedzą, że wszystko im pokażę i wyjaśnię, w jaki sposób mogą najłatwiej zmierzyć się z konkretnym problemem. To jest bardzo ciekawa praca i wykonując ją sam także się dużo uczę.

           Uczy Pan w Polsce i na nasze szczęście coraz częściej występuje Pan w naszym kraju. Czy planuje Pan niedługo zamieszkać w Polsce na stałe?
           - Staram się jak najczęściej występować w Polsce i jeśli jestem z odpowiednim wyprzedzeniem zapraszany, to bardzo chętnie przyjeżdżam i gram.
O zamieszkaniu w Polsce na razie trudno mówić, bo z żoną i chłopcami mieszkamy w Hanowerze. Tam jest nasz dom i tam uczą się nasi chłopcy. Starszy syn jest dobrze zapowiadającym się muzykiem – saksofonistą. Gra na saksofonie altowym i sopranowym. Aktualnie jest na słynnych Letnich Torturach Muzycznych w Wadowicach, gdzie pracuje pod kierunkiem prof. Pawła Gusnara. Jest bardzo zadowolony i pełen entuzjazmu po pierwszych lekcjach z prof. Gusnarem. Młodszy syn rozpoczyna naukę gry na trąbce.

           Pan także niedawno prowadził kursy w Polsce.
           - Tak, niedawno prowadziłem klasę skrzypiec na Międzynarodowych Kursach Muzycznych w Nowym Sączu, zainicjowanych przez prof. Barbarę Halską, a w tej chwili uczę na Międzynarodowych Kursach Muzycznych w Wilanowie, które prowadzi pani Róża Paderewska. Zrobiłem sobie krótką przerwę na koncert w Kąśnej Dolnej i jutro rano wracam do Wilanowa.

           W najbliższych miesiącach ma Pan jakieś plany związane z Polską?
           - Tak, niedługo rozpoczyna się nowy rok akademicki w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, mam zaplanowany koncert w Filharmonii Opolskiej, gdzie wystąpię pod batutą Przemysława Neumanna i wykonam I Koncert skrzypcowy fis-moll Henryka Wieniawskiego. Bardzo się cieszę, że wykonam to dzieło, bo nie grałem go już dawno. Później wystąpię w Bydgoszczy z „moim” kwintetem, który tworzą moi studenci oraz absolwenci Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Wystąpimy tam w ramach Festiwalu Muzyki Kameralnej „Muzyka u Źródeł”. Na ten koncert także się bardzo cieszę, a w listopadzie ukaże się bardzo długo wyczekiwana, nie tylko przeze mnie, płyta. Jest to projekt zrealizowany wspólnie z Krzysztofem Herdzinem i Orkiestrą „Sinfonia Viva”. Nagraliśmy przepiękny materiał, który zaaranżował Krzysztof Herdzin na skrzypce i orkiestrę kameralną.
Chętnie o tej płycie opowiem w późniejszym terminie.

           Zostawię Panu adres i poproszę o przesłanie materiałów o tym krążku, które opublikujemy na portalu „Klasyka na Podkarpaciu”, gdzie jest specjalne miejsce na promocję nowych płyt.
           - Zrobię to z przyjemnością, bo to będzie bardzo ciekawe i oryginalne wydawnictwo.

           Jeszcze raz dziękuję za wspaniały koncert i za rozmowę.
           - Ja także bardzo dziękuję, bardzo mi było miło rozmawiać z panią w ten letni sobotni wieczór na tarasie Dworku Ignacego Jana Paderewskiego w Kąśnej Dolnej.

Do historii przechodzą tylko wielcy artyści

          Przed nami jeszcze tylko jeden koncert w ramach XV Jubileuszowego Festiwalu Żarnowiec, który odbędzie się 15 września 2019 roku o 19.00 w Kościele Parafialnym w Jedliczu w wykonaniu Festiwalowej Orkiestry Kameralnej i solistów Opery Śląskiej w Bytomiu. Podobnie jak w latach ubiegłych, Festiwal organizowany jest przez Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu oraz Towarzystwo Operowe i Teatralne, a Dyrektorem Artystycznym Festiwalu jest pan Marek Wiatr, śpiewak, malarz, pedagog i zasłużony animator kultury.
         W ramach jubileuszowej edycji odbyły się już cztery koncerty na terenie Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu – jeden w Sali „Lamusa” i trzy na plenerowej scenie przed dworkiem Marii Konopnickiej.
Dzisiaj w centrum naszych zainteresowań będzie wydarzenie, które zainaugurowało Festiwal.
          5 września sala w budynku „Lamusa” wypełniła się po brzegi publicznością, a nawet w ostatniej chwili została udostępniona publiczności sąsiednia sala wystawowa.
Koncert inauguracyjny wypełniły najsłynniejsze arie, duety i tercety z oper „Halka” i „Straszny Dwór” Stanisława Moniuszki oraz pieśni tego kompozytora, m.in. „Dziad i baba” czy „Czaty”. Z towarzyszeniem pianistki Haliny Mansarlińskiej śpiewali je znakomicie soliści związani w Operą Śląską w Bytomiu: Justyna Dyla – sopran, Włodzimierz Skalski – baryton i Bogdan Kurowski – bas.
           Gościem specjalnym tego wieczoru był Pan Juliusz Multarzyński – wybitny polski artysta fotografik, inżynier, menadżer kultury i wydawca, którzy przygotował eksponowaną w sali „Lamusa” wystawę fotografii z różnych realizacji oper Krzysztofa Pendereckiego.
Pan Juliusz Multarzyński przybliżył także publiczności nową książkę, przygotowaną wspólnie z panem Adamem Czopkiem, zatytułowaną „Maria Fołtyn – życie z Moniuszką”.
          To był bardzo interesujący, pełen emocji wieczór, który został gorąco przyjęty przez publiczność. Później był czas na oglądanie wystawy i rozmowy z panem Juliuszem Multarzyńskim.
Następnego dnia, przed spektaklem opery „Rigoletto” G. Verdiego, miałam okazję porozmawiać z panem Juliuszem Multarzyńskim i zapraszam do lektury.

           Zofia Stopińska: Dostępna w budynku „Lamusa” wystawa poświęcona jest operom Krzysztofa Pendereckiego i możemy na niej oglądać niewielką część zdjęć utrwalonych przez Pana podczas spektakli oper Mistrza wystawianych w Polsce.
          Juliusz Multarzyński: Krzysztof Penderecki skomponował do tej pory cztery opery i miałem przyjemność fotografować polskie wykonania.
Pierwsze zdjęcia zrobiłem w 1988 roku w Teatrze Wielkim w Łodzi, gdzie wystawiane były „Diabły z Loudun”.
Od tego momentu śledziłem wszystkie kolejne realizacje oper Krzysztofa Pendereckiego w Polsce. Dwukrotnie wystawiany był „Raj utracony” – najpierw w Warszawie, a później w Operze Wrocławskiej. Operę „Czarna maska” przygotował kilkanaście lat temu zespół Opery Krakowskiej i niedawno Opera Bałtycka.
Były pamiętne dwa spektakle „Króla Ubu” z 1993 roku w Operze Krakowskiej i w Teatrze Wielkim w Łodzi. Ta opera wystawiana była kilka razy w Teatrze Wielkim w Warszawie, w Operze Bałtyckiej w Gdańsku, a ostatnia realizacja „Króla Ubu” odbyła się w Operze Śląskiej w Bytomiu.

          Pan Włodzimierz Skalski, artysta tej Opery, pokazywał mi siebie na jednej z fotografii i wspominał fantastycznego reżysera pana Krzysztofa Nazara, podkreślając, że współpraca z nim była rewelacyjna.
          - To prawda, ponieważ ten spektakl wystawiany w Operze Krakowskiej był jednym z najładniejszych, jeśli chodzi o oprawę plastyczną i reżyserię. To był bardzo dobrze przygotowany spektakl.

          Spektakle prowadzone były przez różnych dyrygentów, czy zdarzyło się, że dyrygował Krzysztof Penderecki?
          - Nie przypominam sobie spektaklu pod batutą Kompozytora. Natomiast na wszystkich Maestro Penderecki był i patrzył dosyć surowym okiem. Ostatni spektakl „Króla Ubu” w Bytomiu tak mu się spodobał, że postanowił zaprosić wnuczkę i przyjechali wspólnie na kolejny spektakl.

          Jak oglądałam wczoraj eksponowane na wystawie piękne, kolorowe zdjęcia, pomyślałam, że fotografowanie w trakcie spektaklu wymaga ogromnych umiejętności i jest bardzo trudne.
          - Większość zdjęć robię podczas prób, ale nie zawsze jest to możliwe. W czasie spektaklu nie można się przemieszczać i absorbować swoją osobą publiczności, ale są takie momenty, że można parę fotografii zrobić. Starczy, jak ze spektaklu mam cztery albo pięć dobrych fotografii, a nie 128 na przykład (śmiech).
Zawsze można zrobić zdjęcie, które trwa troszkę dłużej niż tylko czas ekspozycji w gazecie, czy na jakimś portalu internetowym.

          Ma Pan ogromne zbiory zdjęć i takich tematycznych wystaw mógłby Pan zaproponować bardzo dużo.
          - Pewnie tak, ale staram się robić te wystawy dla osób wybitnych i bardzo znanych, bo to zostaje. Tak jak wczoraj, podczas otwarcia tej wystawy, mówiłem, że wszyscy dyrektorzy, wszyscy politycy, wszyscy uzurpatorzy zostają zapomniani, a do historii przechodzą tylko wielcy artyści i dlatego wcześniej zajmowałem się przygotowaniem specjalnych wystaw o Giuseppe Verdim, Ryszardzie Wagnerze, a z naszych polskich artystów o Marcelinie Sembrich-Kochańskiej i nie można pominąć największego naszego kompozytora i ambasadora polskiej kultury na świecie aktualnie – Krzysztofa Pendereckiego.

           Drugim powodem, dla którego musiałam się z Panem spotkać, jest nowa książka, której autorami są pan Adam Czopek i Pan. Książka zatytułowana „Maria Fołtyn – życie z Moniuszką” ukazała się w bardzo dobrym czasie, bo w Roku Stanisława Moniuszki, ale być może to szczęśliwy zbieg okoliczności, bo książka dokumentująca przebogatą działalność artystyczną Marii Fołtyn, zawierająca ogromną ilość fotografii i tak starannie wydana, musiała powstawać długo.
          - To prawda, książka powstawała długo. Na zbieranie informacji o pani Marii Fołtyn trzeba było dużo czasu. Mnie jest trudno powiedzieć, przez ile lat Adam Czopek, z którym tę książkę przygotowywaliśmy, ale myślę, że co najmniej przez 20 lat zbierał materiały o Marii Fołtyn, zbierał materiały o Stanisławie Moniuszce. Z pewnością wiele informacji miał w swoich zbiorach, bo jest znanym dziennikarzem, publicystą muzycznym i kolekcjonerem.
           Bardzo ważny był fakt, że obaj znaliśmy bohaterkę naszej książki. Poznałem panią Marię bardzo dawno, bo bodajże w 1986 albo w 1987 roku i miałem wówczas okazję fotografować jej spektakl „Hrabiny” Stanisława Moniuszki w Teatrze Wielkim w Warszawie. Mogę powiedzieć, że od tego czasu przypadliśmy sobie do gustu. Pani Maria mnie zaakceptowała i nigdy nie mówiła mi, co i jak mam robić, a jeśli już miała jakieś uwagi, to dotyczyły one drobiazgów.
Fotografowałem wiele spektakli w jej reżyserii, a później byłem obecny przy wszystkich konkursach, które ona prowadziła i stąd miałem duży materiał fotograficzny i mogłem go wykorzystać w książce.

          Książka wydana jest bardzo starannie, w twardych okładkach na dobrym papierze, mówiąc krótko – przyciąga wzrok. To wszystko musiało kosztować.
           - To prawda, złożyliśmy wniosek do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o pomoc w wydaniu książki, udało się pozyskać środki. Mamy Rok Moniuszkowski i chwała Stanisławowi Moniuszce, ale również chwała pani Marii Fołtyn za to, że wiele lat swojego życia poświęciła na promowanie Moniuszki zarówno w Polsce, ale również za granicą.
Chyba do tej pory nikt tak nie promował twórczości Stanisława Moniuszki za granicą, jak pani Maria Fołtyn i nawet jeżeli w Roku Moniuszkowskim są zaplanowane jeden czy dwa spektakle w Operze w Wiedniu, to jest niewiele wobec tego, co zrobiła pani Maria Fołtyn.

           Sam tytuł książki „Maria Fołtyn – życie z Moniuszką” jest intrygujący, a jeszcze za życia pani Marii Fołtyn nazywano ją żartobliwie: „Wdowa po Moniuszce”. Maria Fołtyn naprawdę żyła z muzyką Stanisława Moniuszki.
           - Oczywiście, że tak. Sama się śmiała z powiedzenia, że jest „Wdową po Moniuszce”. Mówiła też, że nie chciałaby mieć takiego męża czy partnera jak Stanisław Moniuszko, bo uważała, że był nudny, ale doceniała jego muzykę. To wynikało też z tego, że doceniała naszą kulturę, twórczość Stanisława Moniuszki jest kwintesencją naszej kultury sarmackiej i nie tylko. O tym trzeba pamiętać i w ten sposób patrzeć na Stanisława Moniuszkę i jego muzykę.

          Skupiliśmy się głównie na latach, kiedy pani Maria Fołtyn była reżyserem, ale wcześniej była wybitną śpiewaczką. Wykonywała również główne partie w operach Stanisława Moniuszki i bardzo często sięgała po jego pieśni. Z ogromnego zbioru pieśni tego kompozytora większość pozostaje nieznana. Mogę podać przykład z wczorajszego koncertu, wiele osób było zdziwionych, że pieśń „Czaty” to kompozycja Stanisława Moniuszki do tekstu Adama Mickiewicza. Wiele jeszcze jest do zrobienia w popularyzacji nurtu pieśniarskiego Moniuszki.
          - Już trzy płyty zostały wydane, a czwartą przygotowuje do wydania żona Włodka Pawlika. Jeśli tylko spotka ją pani w Sanoku, to proszę z nią porozmawiać. Moniuszko skomponował prawie 170 pieśni i tylko część została nagrana.

          Spotykamy się w Żarnowcu po raz drugi, bo podczas ubiegłorocznej edycji przywiózł Pan przepiękną wystawę i bardzo ciekawą książkę poświęconą jednej z największych polskich śpiewaczek Marcelinie Sembrich-Kochańskiej (współautor: M. Komorowska). W tym roku mamy równie zajmującą książkę, dokumentującą działalność artystyczną Marii Fołtyn. Wiele czasu zajęło Panu przygotowanie do publikacji zdjęć z różnych archiwów, robionych na starych aparatach?
          - To prawda, że niektóre zdjęcia wymagały renowacji, kadrowania, bo tak się złożyło, że zamieściliśmy bardzo dużo zdjęć prywatnych bądź bardzo osobistych pani Marii Fołtyn. Nie wiem, czy to był przypadek, że kiedyś pani Maria udostępniła mi swój zbiór fotografii i pozwoliła je zeskanować, mówiąc, że może się do czegoś przydadzą. Ja też pomyślałem, że mogą się przydać i tak się stało.

           Fotografowanie jest Pana pasją i mamy szczęście, że skupił się Pan na muzyce poważnej, przede wszystkim na operze i balecie. Oprócz tego promuje Pan wymienione dziedziny sztuki na różne sposoby, a jednym z nich jest portal internetowy „Maestro”. Zachęcam Państwa do odwiedzania tego portalu (www.maestro.net.pl). Jest Pan współautorem innych wydawnictw. Należy Pan do Fotoklubu Rzeczypospolitej Polskiej Stowarzyszenie Twórców, działa Pan w Stowarzyszeniu Polskich Artystów Fotografików, Związku Autorów i Kompozytorów Scenicznych oraz Międzynarodowej Federacji Sztuki Fotograficznej. Pana działalność jest dostrzegana i nagradzana, ale większość czasu zabiera Panu praca.
          - Staram się, jak mogę, bo sprawia mi to wielką przyjemność, a poza tym spotykam miłych ludzi, bardzo aktywnych i „nawiedzonych”, ale w sensie pozytywnym. Stąd się to wszystko bierze.

          Jestem przekonana, że obdarzył Pan sentymentem Żarnowiec, bo to piękne urokliwe miejsce, bo wprawdzie jest ono na uboczu i wymaga pilnie nakładów finansowych na przywrócenie mu dawnej świetności, ale...
          - Tak, ale przede wszystkim wymaga promocji, bo jak mówię moim znajomym, że jadę do Żarnowca, bo mam tam wystawę, to wszyscy myślą, że to jest Żarnowiec na Wybrzeżu, gdzie jest projektowana elektrownia jądrowa.
           Prawie nikt nie wie, że tu jest Muzeum Marii Konopnickiej. To jest dziwne, bo jestem przekonany, że Konopnicką zna prawie każdy Polak, ale gdzie jest jej Muzeum i że napisała „Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród”, czyli „Rota” jest autorstwa Marii Konopnickiej, to nie każdy wie.
Wszyscy, którzy decydują o polskiej kulturze, powinni przywiązywać większą uwagę do tego typu obiektów. Mam nadzieję, że o patriotyzmie będziemy nie tylko mówić, ale będziemy go młodym ludziom wpajać i ich uświadamiać, na czym on polega.

          Spotkałam się wielokrotnie ze stwierdzeniami, że Maria Konopnicka otrzymała w darze od narodu na 25-lecie pracy dworek położony na rubieżach, prawie „na końcu świata”. Tak się teraz stało, ale w tamtych czasach była to Galicja i z Żarnowca Maria Konopnicka nie miała daleko ani do Krakowa, ani do Lwowa.
           - Oczywiście, niedaleko mieszkał przecież, bo w Odrzykoniu, Aleksander Fredro, a niedaleki Lwów był jednym z największych ośrodków kulturalnych również w czasach monarchii Austro-Węgierskiej, do której te ziemie należały. W dawnej Rzeczypospolitej większym ośrodkiem była tylko Warszawa.
Odwołujemy się do historii poprzez zniekształconą trochę soczewkę.

          To już może temat na inną rozmowę, ale stąd pochodzi wielu artystów, którzy występowali na światowych scenach.
           - Wracając do postaci Marii Fołtyn, Moniuszki i jego opery „Halka”, bo to była szczególna opera dla pani Marii, a pierwsza powojenna Halka – Wiktoria Calma (z domu Kotulak) pochodziła z tych stron. Ta artystka wyjechała do Włoch i przyjechała dopiero na 50-lecie Opery Śląskiej. Z tego pobytu mam jej zdjęcie z Bogdanem Paprockim. Nie wiem, czy Pani wie, że Wiktoria Calma pochowana jest w Gdańsku, gdzie mieszkał ktoś z jej bliskiej rodziny. Twórca Opery Śląskiej w Bytomiu, światowej sławy bas Adam Didur także urodził się niedaleko stąd. Trzeba to pamiętać i mówić o tym młodym Polakom.

          Do następnego Festiwalu w Żarnowcu jeszcze cały rok albo tylko rok. Jeśli pan Marek Wiatr, dyrektor artystyczny Festiwalu Żarnowiec, zaprosi Pana, to Pan znajdzie czas i przyjedzie na następną edycję.
          - Oczywiście, że tak. Pana Marka Wiatra podziwiam i szanuję za to, co robi. Uważam, że jego działalność w tym środowisku jest nie do przecenienia.

Z panem Juliuszem Multarzyńskim – artystą fotografikiem, inżynierem, menadżerem kultury i wydawcą rozmawiała Zofia Stopińska 6 września 2019 roku w Żarnowcu na Podkarpaciu.

Moniuszko Sakralnie w Archikatedrze Przemyskiej

22 września o godz. 19:00 w Archikatedrze w Przemyślu  rozpocznie się Koncert Muzyki Sakralnej Stanisława Moniuszki

Wykonawcy: Archidiecezjalny Chór "Magnificat" pod dyrekcją ks. dr. Mieczysława Gniadego oraz soliści: Katarzyna Gierla - sopran, Natalia Darkowska - alt, Jacek Ścibor - tenor, Kamil Kaznowski - bas, Franciszek Łamasz - organy. 

W programie twórczość sakralna Moniuszki: Marsz Żałobny, psalm Vide humilitatem meam, Ojcze nasz, Ecce lignum Crucis, Psalm CXII Chwalcie Pana, Veni Creator, Chór nocny Aniołów Stróżów, Choeur des justes. Chór sprawiedliwych, Kiedy ranne wstają zorze, Pozdrowienie Anielskie.

Wstęp wolny

Centrum Kulturalne w Przemyślu: Marek Bałata - "Niemen wspomnienie"

15 września o godzinie 18:00 zapraszamy do Centrum Kulturalnego w Przemyślu na koncert Marka Bałaty "Niemen wspomnienie", czyli jazzowe aranżacje utworów nieśmiertelnego klasyka polskiej piosenki.

Wstęp wolny. Wejściówki do odebrania w kasie. Ilość miejsc ograniczona!

Wydarzenie odbywa się w ramach Festiwalu Dziedzictwa Kresów.

Subskrybuj to źródło RSS