Kwintet smyczkowy grać może właściwie wszystko
Dariusz Zboch - skrzypek i aranżer, koncertmistrz Kwintetu Śląskich Kameralistów i Śląskiej Orkiestry Kameralnej fot.Piotr Rutka / Archiwum Centrum Paderewskiego

Kwintet smyczkowy grać może właściwie wszystko

Zofia Stopinska: Wprowadzająca publiczność w klimat drugiego koncertu „Mistrzowskich Wieczorów w Kąśnej” pani Regina Gowarzewska zapowiedziała, że część druga koncertu będzie dla nas niespodzianką i faktycznie tak się stało. W pierwszej części koncertu poznałam Kwintet Śląskich Kameralistów jako wyśmienitych wykonawców muzyki klasycznej, natomiast w części drugiej m.in. zaaranżowane przez pana Dariusza Zbocha wielkie przeboje muzyki rozrywkowej lat 60. I 70. ubiegłego stulecia w nowym „klasycznym” ujęciu utwierdziły mnie w przekonaniu, że zespół może grać właściwie wszystko. Oto co na takie stwierdzenie odpowiedział po koncercie pan Dariusz Zboch – pierwszy skrzypek i aranżer zespołu.

Dariusz Zboch: Staramy się uniknąć zaszufladkowania, bo był taki moment, że graliśmy najczęściej te „lżejsze” koncerty, z naszymi opracowaniami i zaczęto nas kojarzyć wyłącznie z taką muzyką i nagrywając płytę z dziełami Krzysztofa Pendereckiego i Antonina Dworzaka postanowiliśmy też udowodnić, że jesteśmy również rasowymi kameralistami. Ostatnio mamy szczęście wykonywać koncerty pół na pół – czyli część pierwsza klasyczna, a najczęściej są to koncerty fortepianowe albo inne kameralne formy z fortepianem, bo współpracujemy na stałe od wielu lat z niemieckim pianistą Christophem Soldanem, natomiast druga część koncertu jest już bardziej rozrywkowa.

Z. S.: Od wielu lat wykorzystuje Pan swój talent do znakomitego aranżowania utworów. Nie każdy to potrafi. W jaki sposób te umiejętności zostały u Pana odkryte?

D. Z.: Stało się to przypadkiem. Ponad dwadzieścia lat temu, dla własnej przyjemności, zaaranżowałem „Yesterday” Beatlesów, a wkrótce Śląska Orkiestra Kameralna miała grać koncert zatytułowany „Od Bacha do Beatlesów”. Z Bachem nie było żadnych kłopotów, ale był problem z Beatlesami. Powiedziałem ówczesnemu szefowi, że mam coś w szufladzie zrobione dla własnej przyjemności i mogę to przynieść – jeżeli szef uzna, że jest to dobre – to zagramy. Okazało się, że to moje opracowanie spodobało się i później już proponowano mi, abym robił opracowania konkretnych utworów. Z czasem tych opracowań nazbierało się dużo. Mam wielkie szczęście, że te utworki są wykonywane i nagrywane, bo wiadomo, że napisać sobie można wiele i później będzie to leżało w „szufladzie”, ale moi przyjaciele z Kwintetu, a także Śląska Orkiestra Kameralna często wykonują moje opracowania. Jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu, że cały czas czuję się potrzebny jako aranżer, że moje opracowania są grane, nagrywane i co najważniejsze – podobają się publiczności.

Z. S.: Dzisiaj mieliśmy tego najlepszy dowód, słuchając gorących braw po każdym utworze, ale chyba podobnie reaguje publiczność wszędzie.

D. Z.: Nieskromnie mówiąc – tak, i to mnie utwierdza w przekonaniu, że jestem ogromnym szczęściarzem.

Z. S.: Podkreślić należy, że zawsze ma Pan pomysł na te opracowania. Bardzo podobały mi się dzisiaj opracowania w stylu kompozytorów i form muzycznych z minionych epok – Czajkowskiego czy Bacha.

D. Z.: Chciałem zrobić coś, co dla wielu było wręcz nie do pomyślenia, niemożliwe do scalenia połączenie dwóch światów. Mam już prawie pięćdziesiąt lat, dlatego dobrze pamiętam przeboje z lat 60. i 70. ubiegłego wieku, bo na nich się wychowałem i mam ogromny sentyment do tamtych czasów, co nie przeszkadza mi absolutnie w wykonywaniu ukochanej muzyki klasycznej. Pomyślałem kiedyś, że zarówno Bach, Mozart czy Czajkowski, jak i The Doors czy Beatlesi – to już jest wszystko klasyka. Są to po prostu genialne kompozycje, które wytrzymały najbardziej drastyczną próbę ze wszystkich, czyli próbę czasu. Nie ma lepszego weryfikatora jakości czegokolwiek – szczególnie w muzyce niż czas, a te wszystkie utwory oparły się czasowi. Postanowiłem zrobić coś, żeby połączyć sposób wykonania klasycznych muzyków z zupełnie innym materiałem i stąd ten szalony pomysł, który na moje szczęście okazał się trafiony, polegający na tym – jak na przykład melodię piosenki Beatlesów wykorzystałby Bach. Cały czas staram się być oryginalny.

Z. S.: Jak podczas koncertu wykonaliście melodię popularnej piosenki w formie fugi, że ktoś może później sięgnąć po nagrania preludiów i fug skomponowanych przez Johanna Sebastiana Bacha.

D. Z.: Mam taką nadzieję, że to nasze granie, oprócz konwencji czysto rozrywkowej, niesie też drobny pierwiastek dydaktyczny i być może kilka osób się zainteresuje, któż to był i co robił... Być może tak się już stało.

Z. S.: Rozmawiamy po wspaniale przyjętym przez publiczność koncercie w Letniej Sali Koncertowej w Kąśnej Dolnej, siedzimy na ławce obok Dworku Ignacego Jana Paderewskiego. Wiem, że poznaliście już magię tego miejsca i chętnie tu ponownie przyjedziecie.

D. Z.: Jest to miejsce wyjątkowe, ma swój klimat, który jest coraz bardziej tożsamy z tym miejscem. Jest to oczywiście zasługa otoczenia, ale przede wszystkim ludzi, którzy pracują w Centrum Paderewskiego i Pana Dyrektora Łukasza Gaja, od którego mamy zapewnienie, że tutaj powrócimy.

Z. S.: Mam nadzieję, że przyjedziecie w tym samym składzie, bo już podczas koncertu widać było, że świetnie się rozumiecie i lubicie się, co także ma znaczenie.

D. Z.: To jest bardzo ważne, bo piątka ludzi współpracujących ze sobą ściśle przez długie lata musi się lubić. Inaczej nie byłoby dobrego zespołu. Jeszcze raz chcę podkreślić, że z ogromną przyjemnością przyjedziemy tutaj ponownie.

Z panem Dariuszem Zbochem – pierwszym skrzypkiem Kwintetu Śląskich Kameralistów i aranżerem rozmawiała Zofia Stopińska 25 sierpnia 2017 roku w Kąśnej Dolnej.

Kwintet Śląskich Kameralistów powstał przed ponad 20 laty jako kwartet smyczkowy i przez pierwsze lata swej aktywności wykonywał repertuar operetkowy, współpracując ze śpiewakami i artystami baletu. Po pewnym czasie skład został powiększony o kontrabas. Po tych zmianach rozpoczęła się nowa era w działalności zespołu.
Pierwsze dwie płyty „ba... ROCKOWO” i „Mecyje” są w całości wypełnione utworami zaaranżowanymi przez koncertmistrza, Dariusza Zbocha – pierwsza przebojami muzyki rozrywkowej lat 60. I 70. ubiegłego stulecia w kompletnie nowym, „klasycznym” ujęciu, druga rozmaitymi utworami z kręgu szeroko pojętej muzyki żydowskiej. Inspiracją do nagrania trzeciej płyty z kwintetami smyczkowymi K. Pendereckiego i A. Dworzaka było przywiązanie muzyków zespołu do czystej postaci muzyki kameralnej, którą większość z nich na co dzień wykonuje grając w Śląskiej Orkiestrze Kameralnej.
Kwintet występował na wielu festiwalach w kraju i za granicą obok takich gwiazd, jak J. Saval, Borodin Quartet czy Kwintet Smyczkowy Filharmoników Berlińskich. Jako „Schlesische Kammersolisten” zespół regularnie współpracuje z niemieckim pianistą Ch. Soldanem. Owocem tej współpracy będzie nagrana w lipcu płyta z kwintetami fortepianowymi Schuberta i Brahmsa.