XX LAT DĘBICKICH OPER

           Dębickie Towarzystwo Muzyczno-Śpiewacze przygotowuje spektakl uświetniający obchody Święta Narodowego 3 Maja. Na scenie Domu Kultury „Mors” w Dębicy wystawiona zostanie opera „Verbum NobileStanisława Moniuszki do libretta Jana Chęcińskiego.
          Trzeba także podkreślić, że będzie to już 20-ty spektakl przygotowany przez pasjonatów sztuki operowej w Dębicy. Inicjatorem i kierownikiem muzycznym tych wszystkich wydarzeń jest dyrygent, animator kultury i pedagog pan Paweł Adamek, z którym wspominać będziemy spektakle, które się odbyły i przybliżymy tegoroczne jubileuszowe spektakle.

          Zofia Stopińska: Kiedy dowiedzieliśmy się, że przystępuje Pan do realizacji spektaklu operowego w Dębicy, a wykonawcami będę miejscowe amatorskie zespoły, wielu sądziło, że to bardzo ryzykowne przedsięwzięcie.
           Paweł Adamek: W 2000 roku postanowiliśmy uczcić Rok Jubileuszowy szczególnym wydarzeniem kulturalnym w Dębicy i spróbowaliśmy swoich sił przygotowując spektakl operowy Stanisława Moniuszki. Znając dobrze repertuar operowy tego kompozytora, pomyślałem o jednoaktówce „Verbum Nobile”, ponieważ byłem przekonany, że możemy się zmierzyć z tym dziełem.
          Oczywiście działaliśmy z dużym wyprzedzeniem i przygotowania trwały prawie dwa lata, a nasz wysiłek zakończył się sukcesem.
Przystępując do realizacji „Verbum Nobile” w 2000 roku, myślałem o jednorazowym wydarzeniu, ale okazało się, że spektakl bardzo się spodobał i miejscowe środowisko oczekuje na następne, a zespoły i soliści, którzy ze mną współpracowali, chętnie podejmą się realizacji kolejnych oper.
          Wystawiliśmy kilka oper Stanisława Moniuszki, bo to była dla nas przystępna muzyka i materiały nutowe były łatwo dostępne. Jak się skończył repertuar Moniuszki, zastanawialiśmy się, co dalej i mobilizowany przez środowisko artystyczne Dębicy – moje chóry, orkiestrę, kolegów, pomyślałem o dziełach z repertuaru światowego i wystawiliśmy wspólnymi siłami takie opery, jak: „Nabucco”, „Carmen”, „Napój miłosny”, „Wesele Figara”, z okazji wstąpienia Polski do Unii Europejskiej wystawiliśmy wodewil „Krakowiacy i Górale”, sięgnęliśmy także po „Zemstę nietoperza” i w ubiegłym roku po „Skrzypka na dachu”.
          Na nasze dwudziestolecie, a przede wszystkim na „Rok Moniuszkowski” i 200. rocznicę urodzin Stanisława Moniuszki, postanowiliśmy wystawić operę, którą rozpoczęliśmy naszą działalność. Będzie to opera „Verbum Nobile” w nowej inscenizacji, scenografii i obsadzie.

          Powiedział Pan, że opera „Verbum Nobile” wydawała się Panu dobra na inaugurację tej działalności, ale to wcale nie jest łatwe dzieło, a jedna z najpopularniejszych arii „Dam ci ptaszka, jakich mało” stanowi wielkie wyzwanie dla większości barytonów.
          - W tej operze Stanisław Moniuszko nie przewidział w partiach solowych tenora, a jedynie dwa barytony, dwa basy i jeden sopran. Muzyka tego kompozytora jest piękna, ale niektóre partie solowe oraz orkiestrowe są bardzo trudne do wykonania. Muzycy zawodowi często niezbyt chętnie przystępują do grania oper Stanisława Moniuszki, ale my pracowaliśmy zawsze bardzo długo i staraliśmy się dobrze przygotować każdy szczegół. Tak samo jest tym razem, orkiestra i chór są dobrze przygotowane, a soliści również poradzili sobie ze swoimi rolami.
          Rozbudowaliśmy trochę tę operę, bo chcieliśmy z okazji 20-lecia także wprowadzić na scenę solistów, którzy z nami przez ten czas współpracowali. Dlatego zostały dopisane dodatkowe role, których nie ma w partyturze: pojawi się cioteczka Zuzi, pojawi się guwernantka, która będzie uczyła dzieci. Do libretta Chęcińskiego dodaliśmy regułę bł. Edmunda Bojanowskiego dotyczącą ochronek Sióstr Służebniczek i na scenie pojawią się prawdziwe siostry zakonne, które prowadzą ochronkę oraz dzieci, którymi się opiekują, a Serwacy przekaże im część swego dobytku w postaci domu na ochronkę dla tych dzieci. W ten sposób chcemy podkreślić działalność dębickich Sióstr Służebniczek. W naszym mieście znajduje się Dom Generalny, który jest siedzibą Przełożonej Generalnej i jej Rady.
Pokażemy, jak powstawały ochronki Sióstr Służebniczek.

          Rozszerzenie libretta nie zmienia go w istotny sposób.
          - Oczywiście, wręcz wzbogacają je. Wiadomo, że „Verbum Nobile” jest operą jednoaktową i czas trwania opery nie przekracza 60 minut i dlatego trochę ją rozbudowaliśmy. W „Śpiewnikach domowych” znalazłem jeszcze zapomniane pieśni Stanisława Moniuszki i wykonamy cztery pieśni chóralne na początku opery i na rozpoczęcie drugiej odsłony. Jest w operze także scena zaręczyn i wprowadzamy tam dodatkowo Mazura ze „Strasznego Dworu” w wykonaniu baletu i orkiestry. W Roku Moniuszkowskim chcemy więcej muzyki tego kompozytora pokazać w naszym przedsięwzięciu.

          Dla solistów z pierwszego wystawienia „Verbum Nobile” w Dębicy przewidział Pan inne role w tegorocznych spektaklach, natomiast skład orkiestry, baletu oraz wykonawcy głównych ról będą inni.
          - Tak, mogę nawet powiedzieć, że większości młodych ludzi, którzy grają w orkiestrze, nie było jeszcze na świecie, jak wystawialiśmy po raz pierwszy „Verbum Nobile” w Dębicy.
           Jest niewielka grupa: 10-ciu chórzystów i 5 osób w orkiestrze, którzy współpracują ze mną przez 20 lat i występowali podczas realizacji wszystkich oper. Dla tej niewielkiej grupy jest to także mały jubileusz, bo 20 lat spędziliśmy razem i przygoda artystyczna nam się udała. Przyznam się, że sam nie wierzyłem, że tak się ta inicjatywa będzie rozwijać, ale publiczność nas mocno mobilizowała, bo zawsze po spektaklach zadawano nam pytania, co przygotujemy w przyszłym roku. Wybieraliśmy któryś z pomysłów i przygotowywaliśmy go.

          Większość spektakli i premier odbyło się w budynku Domu Kultury „Mors”, w którym rozmawiamy.
          - Tak, ale dwie pierwsze opery wystawiliśmy w Domu Kultury „Kosmos”, w centrum miasta, a później przenieśliśmy się tutaj. Tam jest sala na 350 miejsc i nie spodziewałem się, że społeczność dębicka, która ma dość daleko do teatrów operowych w Krakowie czy Lwowie oraz do filharmonii, będzie zainteresowana taką sztuką.
          Okazało się, że sala mająca 350 miejsc była za mała i dlatego przenieśliśmy się do DK „Mors”, gdzie było 1200 miejsc, i „Straszny dwór”, pierwszą operę wystawianą tutaj w 2002 roku, graliśmy cztery razy i za każdym razem sala wypełniona była po brzegi. Z roku na rok zwiększaliśmy ilość spektakli i za każdym razem sala wypełniona była po brzegi.
           Po remoncie sala jest trochę mniejsza, bo jest 600 miejsc na widowni, dlatego postanowiliśmy wystąpić 9 razy i już od dawna nie ma wejściówek. Dębiczanie „oszaleli” na punkcie muzyki operowej, chociaż podczas spektakli będą także melomani z Mielca, Jarosławia, Dąbrowy Tarnowskiej. W naszym mieście wszyscy wiedzą, że jak przychodzi maj, to trzeba się wybrać na spektakl operowy. Wejściówki są bezpłatne, bo nasze działania odbywają się non profit, ale niektórzy próbują nawet kupować wejściówki. Wczoraj spotkałem wychodzącą z budynku panią, która była bardzo zawiedziona, że nie dostała wejściówki i mówiła, że chętnie zapłaci za zaproszenie.
Mamy już renomę i wielu entuzjastów, którzy pragną być na naszych przedstawieniach.

          Od pewnego czasu Wasze spektakle wystawiane są nie tylko w Dębicy i są stałe miejsca, gdzie jesteście zapraszani.
          - Operę „Nabucco” wystawialiśmy w wielu miastach: w Nowym Sączu, Zawierciu, Iwoniczu Zdroju, Krośnie, Jarosławiu, Mielcu i te ośrodki nas zapraszają. W tym roku będziemy w Łańcucie, Krośnie, zapraszają nas do Zawiercia i w czasie wakacji wystąpimy w Świeradowie Zdroju.
Należy także podkreślić, że do wykonania naszych oper angażujemy dużo młodzieży, która w ten sposób poznaje twórczość operową i promuje ją.

          Pan zawsze ostatecznie decyduje, która z oper zostanie wystawiona i sprawuje Pan kierownictwo muzyczne nad całością oraz jest Pan dyrygentem, ale musi Pan mieć także sztab bardzo zaangażowanych ludzi, bo bez ich pomocy chyba trudno byłoby panować nad tym.
          - Na początku próbowałem sam robić wszystko, ale szybko się zorientowałem, że tego typu sztuka wymaga specjalistów i pomocy.
Ponieważ wszystko robimy bezinteresownie, namówiłem do współpracy reżysera z Nowego Sącza, (który prywatnie jest moim siostrzeńcem), bardzo się zaangażował i przygotowuje projekty scenograficzne. Mam kolegę, który tę scenografię buduje, a potem maluje. Nasza chórzystka jest zawodową krawcową i szyje nam kostiumy według projektów reżysera, mamy choreografa – wiele osób angażujemy do naszych przedsięwzięć.
           Ja prowadzę duży, ponad 50-osobowy Chór Parafii Matki Bożej Anielskiej w Dębicy i Orkiestrę Zespołu Szkół Muzycznych w Dębicy, a w tej orkiestrze oprócz uczniów grają także nauczyciele i absolwenci. Od czasu do czasu wymieniam balet, bo w Dębicy działają dwie grupy baletowe: „Iglopolanie” i „Gryfici”, którzy w tym roku zatańczą Mazura. Obsługę techniczną i akustyczną oraz światło zapewniają nam pracownicy Domu Kultury „Mors”.
Tak powstają nasze przedsięwzięcia operowe.

           Trzeba było także namówić dobrych wykonawców partii solowych.
           - Wspólnie z reżyserem zastanawiamy się nad tym i zawsze staramy się, żeby to byli dobrze śpiewający i wyglądem odpowiadali danej postaci. Jeżeli w tym roku główną postacią kobiecą jest młoda Zuzia, to śpiewać te partie będzie studentka z Akademii Muzycznej w Katowicach, a dublować ją będzie uczennica II klasy Szkoły Muzycznej, która uczy się śpiewu u pani Alicji Płonki. Jeżeli chodzi o mężczyzn, to wystąpią: absolwent Szkoły Muzycznej II stopnia oraz absolwent Akademii Muzycznej w Katowicach, ale w partiach ojca usłyszymy Jana Michalaka, naszego dębickiego artystę, a Leopold Stawarz, który współpracuje z nami od wielu lat, wystąpi w roli Marcina Pakuły. Reżyser zażyczył sobie, aby sługę Bartłomieja grał straszy pan, to znaleźliśmy chórzystów, którzy tę rolę będą na zmianę wykonywać. Nikogo nie musimy charakteryzować, bo wykonawcy są w wieku postaci z libretta.

          Najbardziej przez wykonawców przeżywana jest premiera, która odbędzie się 3 maja, na dwa dni przed przypadającą w tym roku 200. rocznicą urodzin Stanisława Moniuszki.
          - Specjalnie na nasze zaproszenie przyjedzie pani Elżbieta Janowska-Moniuszko, prapraprawnuczka kompozytora, która była już u nas dwukrotnie, na spektaklach oper „Halka” i „Flis”. Jesteśmy jej szczególnie wdzięczni, że pomimo wielu obowiązków związanych z urodzinami swego wielkiego przodka, obiecała, że przyjedzie do Dębicy, aby być z nami.
          Starostwo Powiatowe w Dębicy od wielu lat organizuje obchody Święta Narodowego 3 Maja, a wieńczy je zawsze premiera opery, która później grana jest w soboty i niedziele przez cały maj, żeby dębicka publiczność mogła tę operę obejrzeć.

          Wiadomo, że nie da się tak wielkiego przedsięwzięcia zorganizować bez pieniędzy, chociaż wykonawcy nie otrzymują honorariów. Chyba udało się już przekonać tutejsze władze i darczyńców, którzy wiedzą, że warto was wspierać.
           - To jest promocja naszego powiatu i miasta, bo jesteśmy jedynymi, którzy na taką skalę, amatorsko, swoimi siłami, w domu kultury, a nie teatrze operowym, wystawiają pełne spektakle w scenografii i strojach. To są pełne widowiska operowe i dlatego do budżetu wpisywane są środki na wyprodukowanie scenografii, zakup materiałów na stroje i wszystko to, na co potrzebne są pieniądze. Pan, który przygotowuje scenografię, nie bierze za to pieniędzy, ale potrzebuje odpowiednie materiały i farbę, itd.
           Podobnie jest ze strojami, trzeba je uszyć, a wcześniej kupić odpowiednie materiały. Trzeba kupić rekwizyty. Musimy mieć także pieniądze na plakaty, zaproszenia, foldery. Na to wszystko otrzymujemy środki z budżetu miasta i powiatu, a także mamy głównego sponsora naszego Dębickiego Towarzystwa Muzyczno-Śpiewaczego, które jest głównym organizatorem tych wszystkich przedsięwzięć artystycznych, i wspierają nas zawsze Państwo Stefan i Dorota Bieszczadowie.

           Nie możemy zapraszać na spektakle w Dębicy, bo zaproszenia zostały już rozdane.
           - To prawda, zaproszenia zostały rozdane w błyskawicznym tempie i dlatego postanowiłem, że można jeszcze przyjść na próbę generalną, która rozpocznie się 2 maja o 16.30 w Domu Kultury „Mors”.

           Pewnie niedługo dowiemy się, co przygotujecie za rok.
           - Z pewnością, ale trudno o tym mówić teraz, podczas majowych spektakli zorientujemy się, co publiczność chciałaby zobaczyć. Pomysłów jest bardzo dużo.

           Chyba nie wyobraża sobie Pan swojej działalności bez nurtu operowego.
           - Tak, bo ja tym żyję. Przyjechałem do Dębicy wiele lat temu z Nowego Sącza, aby poprowadzić chór i od początku byłem bardzo aktywny, stąd wykorzystywano moje możliwości i zapał w kapelach ludowych, wkrótce zostałem zaangażowany w Szkole Muzycznej. Zawsze starałem się wykorzystywać możliwości środowiska artystycznego w Dębicy, okazuje się, że dość duża grupa ludzi chce w różnych inicjatywach uczestniczyć, a przede wszystkim w spektaklach operowych.
           Zamiast siedzieć popołudniami w domu, wychodzę i spotykam się codziennie na próbach z ludźmi, którzy kochają muzykę, bo 3 razy w tygodniu mam próby chóru, a 2 razy próby orkiestry. Mam co robić i bardzo się z tego cieszę, bo przygotowanie zespołu amatorskiego do występu daje o wiele więcej satysfakcji niż praca z zespołem zawodowym, który wszystko potrafi.

          Trzeba także podkreślić, że wiele osób, które brały udział w spektaklach operowych w Dębicy, uczestniczy w zawodowym życiu artystycznym, a jeszcze większa jest grupa melomanów.
          - Mogę śmiało powiedzieć, że wiele oper w Polsce sporo mi zawdzięcza, bo młodzi ludzie, którzy w Dębicy stawiali pierwsze kroki na scenie, mieli już pewne doświadczenia rozpoczynając pracę w teatrach operowych.

          Spotkałam sporo osób, które podkreślały, że po raz pierwszy wystąpili w roli solistów na scenie w Dębicy.
          - Wymienię tylko kilku świetnych śpiewaków: Paweł Trojak, Łukasz Gaj, Ewelina Szybilska, Kamil Pękala – wszyscy śpiewali partie solowe w naszych spektaklach, zanim poszli w wielki świat. Tak samo jest z młodzieżą, która grała u mnie w orkiestrze, wielu z nich ukończyło akademie muzyczne i są zawodowymi muzykami. Mój syn grał w mojej orkiestrze na waltorni, bo potrzeba mi było waltornisty do opery, później ukończył studia na tym instrumencie i jest dzisiaj waltornistą w Filharmonii Podkarpackiej.

           Mam nadzieję, że pierwsze szlify w dziedzinie teatru muzycznego zdobędzie pod Pana batutą jeszcze wielu młodych adeptów sztuki muzycznej.
           - Ja też mam taką nadzieję, bo z pomocą zaprzyjaźnionych osób zamierzam przygotowywać kolejne spektakle. Zapału nam nie brakuje i mamy wiele pomysłów, które chcemy zrealizować.

Z panem Pawłem Adamkiem, dyrygentem, pedagogiem i animatorem kultury rozmawiała Zofia Stopińska 23 kwietnia 2019 roku w Dębicy.