Marzyłam o tym, żeby być dobrą nauczycielką
Magdalena Pamuła - pianistka, nauczycielka i organizatorka życia muzycznego. fot. ze zbiorów Magdaleny Pamuły

Marzyłam o tym, żeby być dobrą nauczycielką

          Polecam Państwa uwadze rozmowę z Panią Magdaleną Pamułą – pianistką, znakomitą nauczycielką oraz organizatorką życia muzycznego. Od wielu lat podziwiam efekty jej pracy, zaangażowanie, a przede wszystkim umiłowanie muzyki i pasję. Zawsze pogodna i uśmiechnięta ale jednocześnie wymagająca, potrafi zaszczepić miłość do muzyki klasycznej nie tylko u dzieci i młodzieży, ale także zachęcić do udziału w koncertach osoby dorosłe.
Jak jej się to udaje? Odpowiedź znajdą Państwo czytając rozmowę.

          Zofia Stopińska: Znamy się już od wielu lat i zawsze kojarzy mi się Pani z muzyką i ze Stalową Wolą, w której Pani mieszka i pracuje
          Magdalena Pamuła: Dobrze się Pani kojarzy, bo muzyka to moje życie, a Stalowa Wola jest moim rodzinnym miastem i tutaj rozpoczęłam swoją przygodę z muzyką, później tutaj zaczęłam pracować i ciągle jestem związana z muzyką.

           Kiedy Panią poznałam, była Pani już dyrektorem Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia im. Ignacego Jana Paderewskiego w Stalowej Woli i prowadziła Pani klasę fortepianu. Szkoła ciągle się rozwijała.
          - Przez 24 lata kierowałam szkołą, a wcześniej podjęłam pracę w tej szkole jako nauczyciel fortepianu. Szkoła powstała na bazie Państwowego Ogniska Muzycznego, a o jej rozwój dbali kolejni dyrektorzy i nauczyciele. Od początku Szkoła była centrum muzyki w tym mieście i organizowane były piękne koncerty, podczas których występowali najwięksi z największych polskich artystów. Starczy, jeśli wymienię tylko dwa z wielu nazwisk: Adam Harasiewicz i Bernard Ładysz.
           Po objęciu stanowiska dyrektora starałam się kontynuować dzieło moich poprzedników. W naszej szkole odbywały się nadal koncerty oraz inne imprezy muzyczne, takie jak Międzynarodowe Konkursy Muzyczne im. Janiny Garści, przez długie lata w sierpniu odbywały się warsztaty muzyczne połączone z koncertami. Te koncerty były zarzewiem muzycznym w Stalowej Woli. Oczywiście mam na myśli muzykę poważną.

          Aula Szkoły Muzycznej była 30 lat temu jedyną salą koncertową, w której można było posłuchać muzyki klasycznej i wszyscy melomani, których w Stalowej Woli nie brakowało, przychodzili coraz liczniej i trudno było wszystkich pomieścić.
          - To prawda, w szkole muzycznej odbywały się koncerty, bo zawsze był dobry fortepian. W Domu Kultury była duża sala i stał w niej fortepian, ale ten instrument nie nadawał się do wykonywania recitali czy koncertów z udziałem fortepianu.
          Tak było do czasu, kiedy bisnesmen pan Zbigniew Koczwara kupił i podarował miastu dwa instrumenty Steinway&Sons. Jeden z nich znalazł się w auli szkoły muzycznej, a drugi w Sali Miejskiego Domu Kultury. Od tego czasu można było duże koncerty organizować w Miejskim Domu Kultury i współpraca tych dwóch placówek układała się znakomicie. Sala widowiskowa MDK jest zawsze otwarta dla muzyki klasycznej, ku wielkiej radości melomanów.

          Nie wiem, czy Pani potwierdzi krążącą po mieście ciekawostkę. Podobno, kiedy przedstawiciele Steinwaya usłyszeli, że jedna osoba zamawia u nich dwa instrumenty koncertowe najwyższej klasy i obydwa dla znajdującej się na Podkarpaciu zaledwie 70-tysięcznej Stalowej Woli, byli ogromne zdziwieni. Nigdy bowiem w historii firmy nie zdarzyło się, by ktoś kupował dwa tak drogie instrumenty naraz, a u Steinwaya kupuje nie byle kto.
          - Faktycznie, był to ewenement, jeśli nie na skalę europejską, to z pewnością ogólnopolską. Ktoś z niewielkiego miasta kupuje w magazynie w Hamburgu dwa najwyższej klasy fortepiany. To był wspaniały gest pana Zbigniewa Koczwary.

          W szkołach muzycznych w całej Polsce brakowało i brakuje pieniędzy na działalność koncertową i wiele innych inicjatyw. Z czasem powstawały stowarzyszenia i fundacje, dzięki którym można było pozyskiwać środki na te cele.
          - Tak, u nas działa od lat Stowarzyszenie „Crescendo”, ale wiele środków udawało się pozyskiwać z Ministerstwa Kultury na zakup instrumentów. Od lat starano się, aby w naszej szkole były jak najlepsze instrumenty dla uczniów, ale nigdy nie byłoby nas stać na kupno tak dobrego fortepianu.

          Trzeba jeszcze podkreślić, że budynek Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia przy ulicy Gabriela Narutowicza był budowany dla potrzeb szkoły muzycznej i jest wygodny.
          - Budowa trwała chyba 7 lat w ramach akcji „1000 szkół na tysiąclecie” i przewidziany był dla 100 uczniów. Szybko okazał się za mały i dobudowane zostało piętro. Pamiętam, że kiedy byłam dyrektorem tej szkoły, przez wiele lat uczyło się w nim przeszło 400 uczniów i było bardzo ciasno. Tak zresztą jest nadal.
Młodzież garnie się do muzyki i trzeba robić wszystko, żeby jej to umożliwić.

          Jak już Pani wspomniała, przez cały czas prowadziła Pani klasę fortepianu w tej szkole i wykształciła Pani wielu pianistów, część z nich pozostała w Stalowej Woli, ale sporo utalentowanych pianistów pracuje także w różnych ośrodkach muzycznych w Polsce i poza jej granicami.
          - Dużo zdolnych młodych ludzi ukończyło u mnie fortepian na poziomie szkoły I stopnia, ale było także wielu, którzy kontynuowali naukę w szkole II stopnia, chociaż będąc dyrektorem szkoły miałam zawsze tylko kilku uczniów. Miałam bardzo dużo obowiązków, a zawsze chciałam mieć czas dla uczniów, ale wcześniej miałam sporą gromadkę i były wśród nich bardzo zdolne osoby, które wysyłałam na różne konkursy, a po ukończeniu szkoły II stopnia kontynuowały edukację w Akademiach Muzycznych. Jestem szczęśliwa, że z wieloma byłymi uczniami utrzymuję kontakt. Wiem, co się z nimi dzieje, bo piszą listy, telefonują, zapraszają mnie do siebie.
          Na przykład czasami jadę do Salzburga, gdzie pracuje moja uczennica i zaprasza mnie w czasie trwania Festiwalu Salzburskiego. Moim uczniem jest Konrad Mastyło, świetny pianista, kompozytor i pedagog. Bardzo często spotykaliśmy się w Stalowej Woli albo na jego koncertach. Kontaktują się ze mną także osoby, które nie uczyły się u mnie, ale ukończyły tę szkołę i pracują aktualnie na tak odległych kontynentach, jak Australia, Ameryka. Ciągle wspominają lata spędzone w stalowowolskiej szkole, a teraz chcą występować w naszym mieście i jestem pewna, że niedługo będą u nas koncertować. Kontaktują się ze mną za pośrednictwem Facebooka, interesują się wszystkim, co dzieje się w Stalowej Woli i to jest bardzo miłe.

          Przyznam się, że często z pewnym zdziwieniem oglądam publikowane przez Panią fotografie z różnych wydarzeń muzycznych i zastanawiam się, jak Pani może tak dużo podróżować, a okazuje się, że ma Pani wielką „muzyczną rodzinę”
          - To prawda, w gronie moich byłych uczniów znalazłam wspaniałych przyjaciół. W ciągu ostatniego roku byłam na Festiwalach w Salzburgu, Krynicy i Bremie. Mamy dobrą współpracę z fundacją w Bremie. Muzyka jest ciągle obecna w moim życiu, a podróże kocham.

          Kilka lat temu zrezygnowała Pani z funkcji dyrektora szkoły, ale ciągle Pani uczy i organizuje koncerty.
          - Nie jestem już dyrektorem PSM I i II stopnia w Stalowej Woli, ale stworzyłam Fundację Wspierania Kultury „Amadeusz”, która ma na celu upowszechnianie muzyki klasycznej, promocję utalentowanej muzycznie młodzieży, organizowanie koncertów i warsztatów. Jednym z ważniejszych przedsięwzięć jest Festiwal im. Janiny Garści i trzecia jego edycja zaplanowana została od 5 do 7 października 2019 roku. Pozyskaliśmy już fundusze i zaczynamy planować wydarzenia w ramach tego Festiwalu. Mamy zawsze wiele planów i większość z nich realizujemy, ale wszystko zależy od ilości pieniędzy, które udaje nam się pozyskać. W Miejskim Domu Kultury organizujemy cykl niedzielnych koncertów zatytułowanych „Podwieczorek przy fortepianie”. Podczas tych koncertów promujemy najmłodszych i troszkę starszych utalentowanych muzycznie młodych ludzi. Mam duże doświadczenie, wiem, kogo warto pokazać i co podoba się w Stalowej Woli. Ciągle mam dużo zajęć związanych z działalnością Fundacji.

           Nie zrezygnowała Pani także z pracy pedagogicznej i nadal uczy Pani gry na fortepianie.
           - Owszem, uczę w szkołach muzycznych w dwóch miejscowościach, bo chcę się nadal dzielić tym, co potrafię. Tam także promuję młodych ludzi, między innymi organizujemy konkursy – w Jeżowem odbył się niedawno konkurs „Młody artysta” i planujemy także 12 maja 2019 roku Ogólnopolski Konkurs „Młody kameralista”. W Kraśniku, gdzie również pracuję, zaplanowaliśmy konkurs i odbędą się także „Dni patrona szkoły”, a Szkoła Muzyczna I stopnia ma imię Kompozytorów Polskich i możemy wszystkie wydarzenia wypełnić polską muzyką.

          Rozmawiamy w Pani mieszkaniu, w dużym pokoju, w którym często także rozbrzmiewa muzyka, bo często odbywają się tu koncerty. Jest to jedyny znany mi salon muzyczny na Podkarpaciu.
          - Od pewnego czasu zapraszam tutaj znajomych muzyków, nie tylko pianistów. Kilka tygodni temu była Pani na koncercie pianistów i w ubiegłą niedzielę gościliśmy także pianistów, ale występują tu także inni instrumentaliści i wokaliści. Salon nie jest wielki, ale ponad 20 osób może posłuchać muzyki w dobrym wykonaniu, bo występują tu nie tylko młode talenty, ale także moi znajomi zawodowi muzycy.

          Ja miałam szczęście być na koncercie świetnego pianisty Artura Jaronia, który wystąpił z utworami, które wykonał kilka dni później w Filharmonii w Koszycach oraz podczas Koncertu Jubileuszowego z okazji 30-lecia swojej działalności artystycznej w Kielcach.
Partie orkiestry wykonywała znakomita pianistka w Odessy.
          - Można grać utwory przeznaczone na dwa fortepiany, bo mam do dyspozycji dwa instrumenty.

           Powiedziała Pani na początku, że Stalowa Wola to jest Pani miasto, w którym rozpoczynała Pani naukę gry na fortepianie i od lat uczy Pani gry na tym instrumencie. Czy w rodzinie były jakieś tradycje muzyczne?
          - Moja rodzina ze strony ojca jest bardzo muzykalna, chociaż większość z nich amatorsko zajmowała się muzyką. Dziadek był organistą, a stryj jeszcze do tej pory od czasu do czasu zasiada za organami podczas nabożeństw, a przez wiele lat był organistą. Do tej pory prawie cała rodzina związana jest z muzyką.
           Na początku rodzice nie myśleli o posyłaniu mnie na lekcje muzyki, ponieważ sądzili, że brat ma większe zdolności. Dlatego postanowili, że będzie się uczył grać na skrzypcach w działającym w Domu Kultury Państwowym Ognisku Muzycznym. Ja także bardzo chciałam się uczyć grać i wprawdzie bez przekonania, ale posłano mnie do także Ogniska, abym uczyła się grać na fortepianie. Okazało się, że brat bardzo szybko zrezygnował z nauki gry, bo zajął się sportem, a ja robiłam szybko postępy.
          Nie skończyłam nawet nauki w Ognisku Muzycznym w Stalowej Woli, bo na podstawie egzaminu zostałam przyjęta do Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia w Rzeszowie, gdzie uczyłam się w klasie znakomitej pianistki Krystyny Matheis-Domaszowskiej.
          Później zaczęłam uczyć w Szkole Muzycznej w Stalowej Woli i jednocześnie studiowałam w Krakowie u pani Ireny Sijałowej-Vogel.
Miałam ogromne szczęście do nauczycielek, bo uczyłam się u najlepszych. Wychowankami pani Krystyny Matheis-Domaszowskiej byli m.in.: Adam Wodnicki, Edward Wolanin, Mariusz Drzewicki i wielu innych. Wielu świetnych pianistów ukończyło studia w klasie prof. Sijałowej, a byli wśród nich m.in. Artur Jaroń i Mirosław Herbowski.
          Ja nigdy nie chciałam być koncertującą pianistką, cały czas marzyłam o tym, żeby być dobrą nauczycielką i studiowałam po to, aby nią zostać.
Prawie przez całe zawodowe życie związana byłam ze Szkołą Muzyczną w Stalowej Woli. Tutaj także uczą moi wychowankowie, bo chyba 12 nauczycieli, wyszło spod mojej ręki. Wielu także po studiach podjęło pracę w różnych miastach w Polsce i za granicą.
          Moją specjalnością było nauczanie dzieci i teraz także pracuję z małymi dziećmi. Jestem przekonana, że wiele na ten temat wiem. Wiele nauczyłam się od pani Janiny Garści, która uwielbiała uczyć dzieci i pisała dla nich bardzo interesujące utwory. Człowiek uczy się do końca życia i ja nadal obserwuję, jak uczą inni.
           Wszystkich moich uczniów starałam się nauczyć jak najwięcej i zaszczepić w nich miłość do muzyki. Wszyscy moi uczniowie, nawet jeśli nie wykonują teraz zawodu muzyka, to mają kontakt z muzyką.
Bardzo często ktoś do mnie podchodzi i przypomina mi, że uczył się u mnie, ma bardzo miłe wspomnienia z tej szkoły i nadal interesuje go muzyka. To jest bardzo miłe.

           Jestem przekonana, że aby dobrze uczyć gry na instrumencie i mieć tyle satysfakcji co Pani, potrzebna jest pasja i trzeba kochać dzieci i młodzież.
           - Bez tego nie da się dobrze pracować. Jeśli nie ma pasji i pozytywnego uczucia do młodego człowieka, to się nic nie zrobi. Każdy człowiek, każde dziecko jest inne i jeśli się nie potrafi do niego dotrzeć i owocnie z nim pracować, to trzeba się zastanowić nad zmianą zawodu.

           Ma Pani własne dzieci, czy chciały pójść w Pani ślady?
           - Dwoje ukończyło średnią szkołę muzyczną, syn na wiolonczeli, a córka na skrzypcach, natomiast najstarszy syn uczył się grać na klarnecie i ukończył szkołę muzyczną I stopnia. Nie są zawodowymi muzykami, ale muzyka bardzo im się przydała. Wnuk także uczy się grać na wiolonczeli
Do tej pory, jak odwiedzam syna, to on sięga po wiolonczelę, a ja siadam do fortepianu i muzykujemy. Sprawia nam to ogromną przyjemność.

           Taka forma muzykowania istniała od wieków.
           - To prawda, a ja jeszcze dodam, że ona się sprawdza nie tylko w rodzinie, ale także w gronie przyjaciół. Dzięki temu, że jestem muzykiem, od wielu lat mam bardzo dużo znajomych, ale nie wszyscy są muzykami. Wielu z nich przychodzi do mojego saloniku, aby posłuchać muzyki.

           To jeszcze jeden dowód na to, że nic nie zastąpi koncertu odbieranego na żywo. Na płytach i innych nośnikach utrwalono już większość kompozycji. W Internecie możemy także posłuchać wspaniałych nagrań, ale jeśli słyszymy muzykę i jednocześnie widzimy wykonawcę, zupełnie inaczej ją odbieramy.
          - Emocji, które towarzyszą nam podczas koncertu, nie da się odnaleźć w muzyce odtwarzanej.

           W Pani salonie, po koncercie, jest czas na spotkanie z wykonawcą.
           - Ten kontakt, rozmowa są bardzo ważne i dlatego także po koncertach w pobliskim Miejskim Domu Kultury zapraszam grono zaprzyjaźnionych osób i wykonawców do tego pokoju na spotkanie i rozmowy o muzyce. To są bardzo miłe i potrzebne spotkania.
           Nie wyobrażam sobie siedzenia w domu przed telewizorem. Dopóki będę mogła, to będę dalej pracować i na różne sposoby popularyzować muzykę klasyczną.

Z panią Magdaleną Pamułą, pianistką, znakomitą nauczycielką oraz organizatorką życia muzycznego Zofia Stopińska rozmawiała 13 kwietnia 2019r. w Stalowej Woli.