Z Piotrem Pławnerem nie tylko o koncercie w Filharmonii Podkarpackiej
Piotr Pławner - skrzypek i dyrygent fot. z arch. Filharmonii Podkarpackiej

Z Piotrem Pławnerem nie tylko o koncercie w Filharmonii Podkarpackiej

           8 marca 2019 roku Filharmonia Podkarpacka zaprasza na koncert abonamentowy, który wypełnią dwa utwory: II Koncert skrzypcowy „The American Four Seasons” Philipa Glassa i VI Symfonia C-dur Franza Schuberta. W roli solisty i dyrygenta zobaczymy i usłyszymy Piotra Pławnera, jednego z najwybitniejszych i najbardziej kreatywnych skrzypków swojej generacji.
Rozmowa z Panem Piotrem Pławnerem zarejestrowana została w czwartek po próbie.

           Zofia Stopińska: Przyznam się, że z wielką niecierpliwością oczekuję szczególnie utwór Philipa Glassa, który możemy z pewnością polecić także szerokiemu gronu melomanów.
          Piotr Pławner: Jak najbardziej możemy polecić. Utwory tego kompozytora mam w programie od kilku lat, a są to obydwa koncerty skrzypcowe oraz Sonata skrzypcowa. Ostatnia płyta, którą nagrałem dla wytwórni Naxos, a ukaże się w grudniu, to są właśnie kompozycje Philipa Glassa – II Koncert skrzypcowy z orkiestrą oraz Sonata z towarzyszeniem fortepianu.
Mam nadzieję, że ten Koncert skrzypcowy zainteresuje publiczność. Z doświadczenia wiem, że na koncerty z utworami Glassa przychodzi dużo ludzi młodych, bo jest to kompozytor modny. Jest to muzyka minimalistyczna, w której powtarzane są często pewne krótkie motywy muzyczne i dzięki tym powtórzeniom słuchacz wpada w pewien stan medytacji. Mówię o tej medytacji celowo, ponieważ Philip Glass skomponował I Koncert skrzypcowy pod wpływem swojej podróży do Tybetu.
Philip Glass jest buddystą i medytacyjną muzykę łatwo jest usłyszeć we wszystkich wolnych częściach jego utworów. Warto wówczas oddać się tej narracji, wyłączyć całkowicie swoje myślenie i znaleźć się na innej planecie.
II Koncert skrzypcowy jest bardzo rozbudowany, bo właściwie składa się z ośmiu części – cztery z nich są krótsze, przeznaczone dla solisty i napisane zostały przez Glassa jako pieśni oraz cztery części dłuższe, z towarzyszeniem orkiestry. Dla wszystkich będzie to nowe doświadczenie, bo z tego co wiem, utwór po raz pierwszy będzie wykonywany w Rzeszowie.

          Nie po raz pierwszy występuje Pan w Rzeszowie w roli dyrygenta, czyżby powoli zmieniał Pan smyczek na batutę?
          - Nie mam takich zamiarów. Ta batuta pojawia się, kiedy jestem skrzypkiem-solistą w pierwszej części i najczęściej wykonujemy utwory, które można wykonać bez dyrygenta, a w drugiej części pojawia się zazwyczaj symfonia. Staram się koncentrować na utworach, które są troszeczkę rzadziej grywane przez orkiestry symfoniczne. U nas praktykuje się wykonawstwo symfonii Czajkowskiego, Rachmaninowa, Dvořaka, a zapominamy troszeczkę o Schubercie i Mozarcie. To są kompozytorzy od których orkiestra symfoniczna powinna zacząć pracę, bo jestem przekonany, że powinno się budować fundamenty na klasyce i powinno być jej w programach trochę więcej, a później dopiero sięgać po Symfonię „Z Nowego Świata” Dvořaka czy V Symfonię Czajkowskiego. Nie chcę przez to powiedzieć, że V Symfonię Czajkowskiego jest łatwiej zagrać, ale jest to muzyka, w której możemy czuć się bardziej swobodni. Zdobywamy publiczność grając te wielkie symfonie, natomiast zapominamy o Schubercie czy o innych symfoniach, podczas przygotowania których zaczynamy pracę nad artykulacją i wieloma innymi podstawowymi umiejętnościami orkiestr. Jako smyczkowiec mam wystarczający bagaż doświadczeń, aby pomóc orkiestrom w tym zakresie.
Gram także dużo muzyki kameralnej, a symfonie Schuberta są muzyką kameralną w formie symfonicznej, bo jak się patrzy na relacje pomiędzy poszczególnymi instrumentami, również dętymi, a smyczkami, to widzimy, że jest to rodzaj muzyki kameralnej.
Nie chcę zostać tylko dyrygentem, natomiast pociąga mnie praca nad koncertami, w których najpierw występuję jako solista, a w drugiej połowie jestem dyrygentem.

           Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej występuje najczęściej z dyrygentem. Praca z solistą, który równocześnie kieruje orkiestrą, wymaga od muzyków innego skupienia i uwagi.
          - Owszem, jest to trochę inna praca, zresztą wiele razy spotkałem się z opiniami muzyków, że ja pracuję w zupełnie inny sposób. Staram się zawsze pracować w sposób, który uważam za właściwy, może koncentruję się trochę na innych zagadnieniach. Wydaje mi się, że od czasu do czasu każdej orkiestrze taka współpraca z muzykiem-smyczkowcem na pewno nie zaszkodzi, a często pomoże.

          Pana działalność zazwyczaj toczyła się w kilku nurtach i ciekawa jestem, czy nadal tak jest, czy jest Pan aktualnie także solistą, kameralistą, od czasu do czasu dyrygentem oraz pedagogiem. Był czas, że prowadził Pan intensywną działalność pedagogiczną.
          - Owszem, działalność pedagogiczna była intensywna, ale od kilku lat już nie uczę i podjąłem tę decyzję w sposób świadomy. Kolidowało to z moimi podróżami i nie miałem w ogóle czasu dla mojej rodziny. Nie byłem w stanie udźwignąć tego wszystkiego od strony fizycznej. Dlatego koncentruję się teraz wyłącznie na działalności artystycznej, która także jest bardzo różnorodna, bo występuję jako solista, od czasu do czasu dyryguję, gram dużo muzyki kameralnej i cały czas jestem prymariuszem zespołu „I Salonisti”, z którym wykonujemy również projekty z inną muzyką, m.in. filmową.
Niedawno po raz pierwszy wykonałem z orkiestrą fragmenty muzyki z „Listy Schindlera” Johna Williamsa.
Z gatunku muzyki kameralnej w tym roku ukaże się płyta z dwoma kwartetami Stanisława Moniuszki oraz z Kwintetem fortepianowym Juliusza Zarębskiego. Ukaże się, wspomniana już, płyta z utworami Philipa Glassa. W ubiegłym roku w sierpniu wyszła płyta (również wydana w Niemczech) „Miniatura skrzypcowa” z utworami Paderewskiego, Statkowskiego, Zarębskiego, Zarzyckiego, Młynarskiego. Są to utwory mniej znane, bo przykładowo często w szkołach gra się „Krakowiaka” Romana Statkowskiego, ale nikt nie gra pozostałych jego utworów, a skomponował on pięć albo nawet sześć innych miniatur, które na tej płycie zostały uwzględnione. W przerwie koncertu płyta ta będzie dostępna, bo przywiozłem ze sobą troszkę więcej egzemplarzy.

          Trzy, a może już nawet cztery lata temu został Pan odznaczony za promowanie muzyki polskiej i to zmotywowało Pana do wielu działań w tym zakresie.
          - To prawda, mam w domu Medal Gloria Artis za promowanie polskiej muzyki, a chcę powiedzieć, że ostatnio bardzo aktywną stroną w promowaniu polskiej muzyki okazała się strona niemiecka. Próbowałem wydać wspomnianą przed chwilą płytę w Polsce i zawsze były jakieś trudności – albo nie było wystarczających finansów, albo nie było zainteresowania, a współpracuję dosyć blisko z Radiem Niemieckim w Berlinie. Przed laty nagrałem dla nich wszystkie utwory Grażyny Bacewicz na skrzypce i fortepian oraz wszystkie utwory solowe, a teraz utrwaliłem wspomniane miniatury w Radiu Niemieckim, wydane przez wytwórnię płytową Hänssler, a kwartety Moniuszki i Kwintet Zarębskiego zostaną wydane również przez niemiecką firmę Classic Production Osnabrück. Bardzo się cieszę, że udało się to zrealizować w Roku Moniuszkowskim.
Dyrektor firmy zapytał mnie już, jakie następne nagranie muzyki polskiej będziemy realizować, co oznacza, że są bardzo zainteresowani kontynuacją tej współpracy.
Chcę także powiedzieć, że w listopadzie grałem w pięknej Elbphilharmonie w Hamburgu, gdzie z tamtejszą orkiestrą wykonaliśmy Koncert skrzypcowy Panufnika i został on wspaniale przyjęty przez publiczność.

          Koncertuje Pan także w Polsce. Ciekawa jestem, jaka to jest część Pana działalności koncertowej.
           - Jest to dosyć istotna część mojej działalności. Staram się jak najczęściej występować w Polsce i zdarza się to pięć albo sześć razy w roku, ale nie wiem, jak to będzie wyglądało w następnych latach. Nie zamierzam być rzadziej, ale związałem się z agencją, która zajmuje się promowaniem mnie i planowaniem wszystkich koncertów poza Polską. Plany są imponujące, ale będę chciał jak najczęściej występować w Polsce. Nie zapomnę także o Rzeszowie, ponieważ bardzo lubię pracować z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej i mogę zdradzić, że mamy już jakieś wspólne plany dotyczące przyszłości.

          Czekamy na realizację tych planów, a przede wszystkim czekamy na jutrzejszy koncert. Jest Pan w Rzeszowie artystą zawsze oczekiwanym.
          - Mam nadzieję, że Philip Glass przyciągnie dużo publiczności. Serdecznie Państwa zapraszam, bo naprawdę warto posłuchać tej muzyki – Glass tworzy muzykę tonalną, bardzo przyjemną i pozytywnie nastawiającą.

Z Panem Piotrem Pławnerem - jednym z najwybitniejszych i najbardziej kreatywnych skrzypków swojej generacji rozmawiała Zofia St6opińska 7 marca 2019 roku w Rzeszowie.