Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Zawsze z wielką przyjemnością przyjeżdżam na Podkarpacie

          Zapraszam Państwa na spotkanie z wybitnym polskim organistą średniego pokolenia prof. Dariuszem Bąkowskim-Koisem, który trzykrotnie tego lata gościł na Podkarpaciu.
          6 lipca wystąpił z waltornistą Wojciechem Kamionką w krośnieńskiej Farze w ramach cyklu „Letnie Koncerty w Świątyniach”, 18 lipca w przemyskiej Archikatedrze zainaugurował XIX Międzynarodowy Przemyski Festiwal Salezjańskie Lato, a my spotkaliśmy się 20 lipca w Krośnie, przed bardzo interesującym koncertem kameralnym w kościele OO. Kapucynów, w wykonaniu studentów krakowskiej Akademii Muzycznej, podczas którego prof. Dariusz Bąkowski-Kois przybliżał publiczności program i wykonawców.

          Zofia Stopińska: Bardzo żałuję, że nie mogłam być 6 lipca w krośnieńskiej Farze, ale ciągle jestem pod ogromnym wrażeniem po wysłuchaniu recitalu w Przemyślu. Zachwycił mnie zarówno program, jak i jego kompozycja oraz ukazanie publiczności wielkich możliwości brzmieniowych i kolorystycznych instrumentu przemyskiej Archikatedry.
          Dariusz Bąkowski-Kois: Wybrałem program, dzięki któremu mogłem wykorzystywać walory tego instrumentu w pierwszym jego kształcie, zaprojektowanym przez pierwszego budowniczego. Jest to instrument jeszcze przedwojenny, w którym niestety po wojnie dokonano wielu zmian. Organy zostały przeintonowane, głosy przerobione, w oryginalnym stanie pozostały tylko nieliczne – do tej grupy należą najprawdopodobniej pryncypały zarówno w głównym, jak i w drugim manuale. Starałem się je wykorzystywać na przykład w chorale O Mensch, bewein’ dein’ Sϋnde gross Johanna Sebastiana Bacha, grając cantus na Pryncypale 8’.
          Planując program recitalu, który wykonałem w Przemyślu, pomyślałem, że dobrze będzie rozpocząć utworami Ferenca Liszta. Sięgnęłem po jego muzykę religijną - Tu es Petrus, Ave Maria oraz po transkrypcję bachowskiej kantaty Ich hatte viel Bekϋmmernis. Następnie zabrzmiały utwory Johanna Sebastiana Bacha – wspomniany już chorał O Mensch, bewein’ dein’ Sϋnde gross oraz Preludium a-moll BWV 569, które jest rzadziej grywanym dziełem.
Pierwszą część recitalu zakończyłem ostatnim chorałem Johannesa Brahmsa. Tym dziełem, które wieńczy opus 122, Brahms żegnał się z tym światem – O Welt, ich muss dich lassenŚwiecie, muszę cię opuścić.
          Później wykonałem dwa chorały Sigfrida Karg-Elerta: hymn pochwalny Nun danket alle GottDziękujmy wszyscy Bogu i chorał pasyjny Herzliebster Jesu, was hast du verbrochenNajsłodszy Jezu, cóżeś ty uczynił.
          Po raz pierwszy wykonałem Passacaglię z opery Katarzyna Izmajłowa op. 29 Dymitra Szostakowicza, chociaż oczywiście nie była to polska premiera, gdyż koledzy zajmujący się rosyjską literaturą grywają już ten utwór. Został on nawet nagrany przez pana Jana Bokszczanina i zamieszczony na jego płycie habilitacyjnej.
Przez wiele lat myślałem o włączeniu tej Passacaglii do repertuaru i udało mi się znaleźć czas, żeby się nauczyć tego wyjątkowego utworu.

           Słyszałam ten utwór po raz pierwszy i jestem pod ogromnym wrażeniem, muszę się także przyznać, że wiedziałam tylko o orkiestrowej wersji tej Passacaglii.
          - Są dwie wersje tego utworu autorstwa Dymitra Szostakowicza. Ponieważ nie wszystkie teatry operowe czy sale, w których dałoby się wystawiać operę, są wyposażone w organy, stąd napisał także wersję orkiestrową.

          Trudno powiedzieć, która wersja robi większe wrażenie.
          - Moim zdaniem obydwie są znakomite. Organowa pokazuje, że kompozytor bardzo dobrze znał możliwości organów, pomimo, że nie był organistą i na co dzień nie miał z tym instrumentem do czynienia. Utwór został przez kompozytora pomyślany jako ciągłe crescendo, ukazujące szaleństwo, jakie ogarnia tytułową bohaterkę i które się pogłębia w każdej z kilkunastu wariacji aż wreszcie w zakończeniu wszystko się wycisza, bohaterka popada w otępienie, następuje konsekwentne diminuendo. Niemal w całej Passacaglii towarzyszą nam rytmy punktowane (z łukami legującymi od nuty słabej do mocnej), co wprowadza konsekwentny element niepokoju do tkanki muzycznej.

          Bardzo piękny okazał się ostatni z zaplanowanych przez Pana utworów.
          - Jego twórca Gabriël Verschraegen był przez szereg lat organistą katedry św. Bawona w Gandawie, jednym z najpiękniejszych miast we Flandrii.
Preludium, interludium et postludium Puer natus est jest utworem z wczesnego okresu twórczości Verschraegena. W swym zamyśle pierwsze dwie części są jakby neorenesansowe natomiast ostatnia część nawiązuje do stylistyki – z jednej strony Charlesa-Marii Widora, z drugiej do Marcela Duprégo. Można tam znaleźć reminiscencje fakturalne z Finału IX Symfonii Gotyckiej Widora, czy z ostatniego Chorału z op. 38 Duprégo.
           Preludium, interludium et postludium Puer natus est Gabriëla Verschraegena będę miał niedługo zaszczyt wykonywać na tych organach, na które dzieło to zostało napisane, czyli w katedrze św. Bawona w Gandawie, na 92-głosowym instrumencie, który jest największym w całym Beneluksie. Nieczęsto zdarza się grać utwór dokładnie na tych na organach, przy których został on skomponowany. Instrument ten jest zasadniczo połączeniem kilku instrumentów, które powstawały w katedrze na przestrzeni wieków. W tej chwili użytkowany jest pięciomanuałowy kontuar, który znajduje się na dole – z boku transeptu, a instrument rozłożony jest właściwie po całym prezbiterium.

           Powróćmy jeszcze na chwilę do przemyskiego recitalu. Główna nawa Archikatedry wypełniona była w całości, a w bocznych także było dużo ludzi. Wszyscy słuchali w skupieniu i jak Pan pojawił się na zakończenie przed ołtarzem, aby podziękować publiczności, chyba czuł Pan wyraźnie, że domagamy się bisu.
          - Nie wiedziałem, czy bisowanie jest zwyczajem koncertowym w przemyskiej Archikatedrze. Zazwyczaj jeśli artysta schodzi na dół ukłonić się, to już nie wraca na chór, żeby bisować, ale przyjęcie było tak ciepłe i serdeczne, a publiczność tak zaangażowana, że nie sposób było czegoś nie zagrać, więc pozwolilem sobie wykonać jeden z wczesnych chorałów Bacha Aus tiefer Not schrei ich zu dir BWV 1099 – Z ciężkiego strapienia wołam do Ciebie, Panie. Chcę podkreślić, że jestem niezmiernie zbudowany i bardzo przejęty tak gorącym przyjęciem ze strony przemyskiej Publiczności.

           Podczas dzisiejszego koncertu w Krośnie nie usłyszymy ani jednego taktu w Pana wykonaniu, bo wykonawcami będą studenci Akademii Muzycznej w Krakowie, a Pan przybliży nam program i wykonawców jako szef artystyczny cyklu Letnie Koncerty w Świątyniach.
          - Kierownictwo artystyczne to zdecydowanie za dużo powiedziane. Trzeci rok mam przyjemność współpracować z Regionalnym Centrum Kultur Pogranicza i nieco doradzać w kwestiach artystycznych, natomiast funkcję kierownika artystycznego pełni wspaniale Pani Małgorzata Baranowska-Mika. Cieszy nas to, że mamy możliwość zapraszać gości zagranicznych, ale staramy się również organizować koncerty promujące młodych, w tym wypadku studentów Akademii Muzycznej w Krakowie.
          W tym roku w czerwcu wystąpiła Mariko Takei, japońska organistka zamieszkała na stałe w Norwegii, również w czerwcu występował Stephan van de Wjgert z Holandii, artysta związany na co dzień z Utrechtem i Amsterdamem. Ja miałem zaszczyt wystąpić 6 lipca razem z waltornistą Wojciechem Kamionką.W programie znalazły się zarówno neoromantyczne utwory solowe, jak i dzieła z epoki baroku na trąbkę i organy w transkrypcjach na waltornię. Te trzy koncerty odbyły się w Farze. Natomiast dzisiaj mamy koncert kameralny studentów krakowskiej Akademii Muzycznej. Wystąpią: Katarzyna Korzeniowska – skrzypaczka i skrzypaczka barokowa zarazem, która dziś grać będzie właśnie na skrzypcach barokowych, Maciej Karaś – puzonista oraz Paweł Szkotak – organista z mojej klasy. Tworzą oni zespół kameralny, a opiekował się nim w zakończonym niedawno roku akademickim pan dr Daniel Prajzner, który jest dzisiaj z nami i czuwa nad przebiegiem próby. W programie dzisiejszego koncertu znajdą się dzieła muzyki dawnej. Ciekawostkami będą dwa utwory: II Sonata biblijna Johanna Kuhnau’a skomponowana na klawesyn, ale równie dobrze brzmiąca na organach, oraz Fugenfantasie in C Johanna Gottlieba Mϋthela, ostatniego ucznia Johanna Sebastiana Bacha. Mϋthel uczył się u Bacha tylko kilka miesięcy, a po śmierci mistrza wyjechał do Rygi i tam był jednym z animatorów życia muzycznego i kościelnego w protestanckiej Rydze.
W części kameralnej usłyszymy skrzypce barokowe z towarzyszeniem klawesynu w Sonacie Dario Castello, kompozytora z Wenecji oraz Sonatę Johanna Heinricha Schmelzera, austriackigo kompozytora z Wiednia, który cieszył się przyjaźnią cesarza Leopolda I. Na puzon z towarzyszeniem organów usłyszymy Sonatę Antonia Vivaldiego. Na zakończenie zabrzmi Sonata triowa Dietricha Buxtehudego.

          W tym roku wykorzystujecie do celów koncertowych trzy świątynie: Farę, kościół OO. Kapucynów i kościół OO. Franciszkanów.
           - Koncerty w Farze poświęcone są w największej mierze muzyce organowej, kościół Kapucynów jest wprost idealny do muzyki kameralnej, ma znakomitą akustykę i wszystkie instrumenty świetnie brzmią w każdym zestawieniu. Są tam także dobre organy firmy Riegera z okresu międzywojennego.
U OO. Franciszkanów jesteśmy zawsze niezwykle serdecznie przyjmowani, więc nie mogliśmy pominąć i tego wspaniałego kościoła. Tam zaplanowany jest Koncert Maryjny na 15 sierpnia i wystąpią: mój znakomity kolega z Katedry Organów dr hab. Marek Stefański wraz z tenorem Rafałem Kobylińskim i barytonem Szymonem Kobylińskim, którzy wykonają program poświęcony Najświętszej Marii Pannie.

          Przeglądałam Pana kalendarz koncertowy na ten rok i przekonałam się, że jest on zapełniony.
          - Rzeczywiście, koncertów mam obecnie sporo i niezależnie od dość licznych recitali w naszym kraju, wystąpię w ważnych dla organistyki międzynarodowej miejscach. Wymienię tylko, że 16 sierpnia będę miał zaszczyt grać w Katedrze św. Salwatora w Brugii w zachodniej Flandrii, dwa dni później gram w Amsterdamie, w De Duif Kerk na przepięknym instrumencie Smitsa z drugiej połowy XIX wieku, gdzie wraz z moim studentem, panem Marcinem Kucharczykiem, występujemy wspólnie, obaj gramy po pół recitalu i dwa koncerty Georga Friedricha Händla w opracowaniu na 4 ręce na organy.
           Jak już wspomniałem, 22 sierpnia wystąpię w Katedrze św. Bawona w Gandawie, w ramach 69. edycji Festiwalu, na którym grały wielkie legendy organistyki, począwszy od samego Marcela Dupré. Dwa dni później gram w Katedrze św. Piotra w Trewirze. Czuję się bardzo zaszczycony tym zaproszeniem, bo jest to także niezwykle prestiżowe miejsce. Następnego dnia wystąpię w Stuttgarcie w Bad Cannstatt, gdzie tematem festiwalu jest passacaglia i w związku z powyższym pozwolę sobie zaprezentować m. in. wspomnianą już Passacaglię Szostakowicza.

          Koncertował Pan także w Chinach. Interesuje mnie bardzo, jak przyjmowana jest muzyka organowa w kraju, gdzie organy są instrumentem mało znanym.
          - Muzyka organowa nie ma w Chinach wieloletniej tradycji, bo jest to instrument nieznany w dawnej chińskiej kulturze, niemniej obecnie w coraz większej ilości miast organy zaczynają się pojawiać. Chińczycy pomału budują kadrę pedagogiczną i pierwsze klasy organów w tamtejszych uczlniach i szkołach już są otwierane.
           Moje trzy koncerty odbyły się w Pekinie. Jestem szczęśliwy, że dwa z nich mialy miejsce w NCPA czyli Narodowym Centrum Sztuki w Pekinie, przepięknym architektonicznie obiekcie, który wygląda jak łza na jeziorze, gdzie mieszczą się trzy wspaniałe sale koncertowe. W sali filharmonicznej został zbudowany duży, ponad 100-głosowy instrument firmy organmistrzowskiej Klaisa. Przekonałem się, że ten egzotyczny dla Chińczyków instrument cieszy się tam dużym zainteresowaniem, bo sala filharmoniczna, mieszcząca ponad 1800 osób, była szczelnie wypełniona.

          Ciekawa jestem, dlaczego ukończył Pan najpierw studia historyczne, a dopiero później studia w zakresie gry na organach i został Pan organistą-wirtuozem? Może chciał Pan spełnić marzenia rodziców, którzy pragnęli, aby syn zdobył porządny zawód?
          - Zastanawiam się, czy zawód historyka w oczach moich rodziców - absolwentów Politechniki Krakowskiej jest zawodem porządnym... Ale to oczywiście żart. Edukację w szkole muzycznej rozpocząłem nieco później niż w szkole ogólnokształcącej. Zawsze łączyłem dwie szkoły i uczęszczałem do ogólnej przed południem, a do szkół muzycznych I i II stopnia po południu. Podobnie było ze studiami. Po maturze rozpocząłem studia historyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, a jak ukończyłem szkołę muzyczną II stopnia, to rozpocząłem studia w Akademii Muzycznej. Zawsze dzieliłem swój czas pomiędzy te dwa nurty, z których muzyka zabierała mi gros czasu, na egzamin historyczny można było próbować pójść nawet nieprzygotowanym, ale w zakresie muzyki nie jest to możliwe. W średniej szkole muzycznej uczyłem się w ramach dwóch głównych instrumentów – organów i klawesynu, więc ilość czasu, którą musiałem poświęcić na ćwiczenie, była spora. Jednocześnie byłem uczniem bardzo wymagającego VI Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie przy ul. Skałecznej i tam też nie można było się obijać, stąd wolnego czasu miałem wtedy wyjątkowo mało.

           Studia podyplomowe kontynuował Pan w Konserwatorium w Wiedniu na Wydziale Muzyki Dawnej.
           - Tak, bo muzyka dawna zawsze mnie pasjonowała, a w krakowskiej Akademii nie mieliśmy wtedy jeszcze klawikordu czy pianoforte i skorzystałem z tej możliwości w Wiedniu, ale moje tamtejsze studia organowe poświęcone były głównie twórczości Ferenca Liszta. Rok wcześniej studiowałem w Warszawie arkana wykonawstwa francuskiej neoromantycznej muzyki organowej pod kierunkiem pani prof. Magdaleny Czajki, nieżyjącej już, niestety, wspaniałej nauczycielki i organistki, której bardzo dużo zawdzięczam. Niemniej w największej mierze moje ukształtowanie artystyczne zawdzięczam Pani mgr Agnieszce Walczy, która była moim pedagogiem w szkole muzycznej II stopnia i której w tym miejscu pragnę złożyć szczególnie serdeczne podziękowania.

           W Akademii Muzycznej w Krakowie studiował Pan pod kierunkiem pana prof. Józefa Serafina. Czy miał Pan wtedy możliwość wybrać sobie pedagoga, u którego chciał się Pan uczyć?
          - Tak, i byłem wówczas pierwszym krakowskim studentem, którego prof. Józef Serafin uczył przez cały tok studiów: pod koniec października 1995 roku zmarł prof. Jan Jargoń i jego klasę prowadził przez pewien czas pan Wojciech Widłak (były asystent prof. Jargonia), a od marca 1996 roku zaczął tę klasę prowadzić prof. Józef Serafin, który został zaproszony do Krakowa przez prof. Marka Stachowskiego, ówczesnego rektora krakowskiej Akademii Muzycznej. W ten sposób prof. Serafin „odziedziczył” wszystkich studentów po prof. Jargoniu, a ja w czerwcu 1996 roku zdawałem egzamin wstępny już bezpośrednio do jego klasy.

           Nie słyszałam Pana dawno w repertuarze kameralnym.
           - Muszę ze wstydem przyznać, że muzyka kameralna w tym momencie mojego życia została ograniczona. Przez siedem lat ściśle współpracowałem z Capellą Cracoviensis, było to jeszcze za czasów dyrektorowania pana Stanisława Gałońskiego, występowałem też w rozmaitych innych składach. W ostatnich latach przeważa w moim życiu muzyka solowa, ale chcę podkreślić, że muzykowanie kameralne daje niezwykle wiele. W sumie solowo jest chyba nawet łatwiej grać, bo artysta spełnia tylko swoje zamiary, natomiast w muzyce kameralnej jest nie tylko twórcą, ale także współtwórcą i musi znajdować umiejętność dialogu – wspólnego twórczego kreowania jakości narracji muzycznej i emocji. To jest bardzo ważne i okres, kiedy intensywnie grałem kameralnie, uważam za bardzo dobrą muzyczną szkołę życia.
           Później przez osiemnaście lat uczyłem kameralistyki w Akademii Muzycznej w Krakowie. Uważam, że na tę formę muzykowania organiści powinni zwracać szczególną uwagę. Od dwóch lat już nie prowadzę tego przedmiotu, gdyż moja klasa organów ostatnio się rozrasta, a limit godzin zajęć które mogę prowadzić nie jest nieograniczony.

          Zdarzało się Panu pełnić różne ważne funkcje.
          - Przez jedenaście lat administrowałem różnymi działami w krakowskiej Akademii Muzycznej. Przez trzy lata byłem sekretarzem Rady Wydziału Instrumentalnego, później przez cztery lata byłem prodziekanem Wydziału Instrumentalnego i także przez cztery lata pełniłem funkcję Prorektora ds. dydaktyki i rozwoju kadry. Te lata także bardzo dużo mnie nauczyły i były czasem pełnym wyrzeczeń.
          Funkcja Kierownika Katedry Organów, którą mam zaszczyt pełnić obecnie, jest zupełnie inna z natury. Współpracuję z dużo mniejszą grupą osób, mam merytoryczny wpływ na proces kształcenia studentów i czuję się współodpowiedzialny za promocję organistyki na terenie Małopolski. Poprzednie funkcje związane były także z dużą ilością prac biurokratycznych i bardzo ograniczały czas, który mogłem poświęcić na własną działalność koncertową, czy też na animowanie życia muzycznego. Tym bardziej doceniam fakt, że mogę się tym zajmować obecnie. Uważam bowiem, że taka jest rola uczelni jako autorytetu artystycznego, jak i nas, pedagogów. Powinniśmy propagować kulturę wysoką i jednocześnie prowadzić szeroką działalność umuzykalniającą społeczeństwo.
           Dzisiaj w wywiadzie dla Radia Fara w Krośnie miałem przyjemność podkreślić, jak ważna jest rola takich festiwali, ale za umuzykalnienie społeczeństwa odpowiada zarówno szkolnictwo wszystkich stopni (nie tylko muzyczne), jak i kościół, w którym człowiek spotyka się z muzyką na co dzień. Śpiew, intonację, harmonię, melodie poznajemy, kiedy będąc małymi dziećmi prowadzeni jesteśmy przez rodziców do kościoła. Tam słuchamy tak naprawdę muzyki klasycznej, w innej, prostszej, czystej formie i jeśli jest ona dobrze przygotowana, to ma ogromny wpływ na umuzykalnienie społeczeństwa.

          Słuchając Pana recitalu w Przemyślu, próbowałam odgadnąć, jaka muzyka jest Panu najbliższa i muszę się przyznać, że nic z tego nie wyszło (śmiech).
          - Niezmiernie mi miło, bo jeśli miałbym na coś ulubionego wskazać, to byłbym w kłopocie: walory dyspozycyjne tego instrumentu, nie sprzyjają dawnej muzyce hiszpańskiej, której poświęcam bardzo dużo czasu. Fascynuje mnie też neoromantyczna muzyka francuska. W obydwu tych gatunkach potrzebne są głosy językowe i sprawnie działająca szafa ekspresyjna. Dlatego zdecydowałem się wystąpić w Przemyślu z programem niemieckim z drobnymi „wycieczkami” w kierunku Rosji czy Belgii.

          W tym roku mamy wiele okazji do zamieszczania w programach koncertów muzyki polskiej. Należy stwierdzić, że w zakresie muzyki organowej trudno nam się porównywać do Niemców, ale...
          - Ale mamy parę przykładów, którymi możemy zainteresować. Trzy lata temu gościł u nas organista katedry św. Bawona w Haarlem w Holandii dr Ton van Eck, który jest zafascynowany muzyką Feliksa Nowowiejskiego. Nowowiejski był chyba naszym najsłynniejszym kompozytorem organowym, który znalazł swoje miejsce poczesne na arenie międzynarodowej: wszak jego I Symfonia wykonywana była w 1934 roku na koncercie w kościele Saint-Sulpice w Paryżu przez samego Marcela Dupré i to w obecności kompozytora.

          Nie wyczerpiemy dzisiaj wszystkich zaplanowanych tematów, bo zbliża się czas koncertu. Mam nadzieję, że niedługo będzie okazja do spotkań na Podkarpaciu, może w Krośnie, bo już chyba Pan myśli o kolejnej edycji „Letnich Koncertów w Świątyniach”.
          - Z wielką przyjemnością, tym bardziej, że będziemy kontynuować działalność festiwalową w Krośnie, jako, że mamy coraz więcej melomanów i myślę, że ta cenna inicjatywa będzie dalej trwała, bo jest niezwykle potrzebna.
Chcę podkreślić, że zawsze z wielką przyjemnością przyjeżdżam na Podkarpacie, tak w celach koncertowych, jak i turystycznych.

Z prof. Dariuszem Bąkowskim-Koisem, wybitnym polskim organistą średniego pokolenia rozmawiała Zofia Stopińska w Krośnie 20 lipca 2019 roku.

Podkarpacki Festiwal Organowy - koncert kameralny w Lutczy

11 sierpnia, godz. 11:30, Kościół Wniebowzięcia NMP w Lutczy

 Bogdan Narloch – organy, Roman Gryń – trąbka

Podkarpacki festiwal Organowy systematycznie poszerza swój zasięg geograficzny na nowe miejscowości województwa. W tym roku na festiwalowej mapie po raz pierwszy pojawia się Lutcza, miejsce cudownie położone wśród podkarpackich wzgórz i lasów. Jak na debiut miejsca przystało, muzyka, która zabrzmi w tutejszym kościele pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP będzie dostojna i uroczysta. Trudno wyobrazić sobie bardziej odświętną, aniżeli brzmienie organów i trąbki. Jeśli dodamy do tej wartości udział znakomitych solistów, profesorów: organisty Bogdana Narlocha i trębacza Romana Grynia, otrzymamy gwarancję pięknego i uroczystego koncertu, który na pewno na długo zapadnie w pamięć słuchaczy.

PROGRAM:
J. Clarke (1674-1707)
The prince of Denmark’s March
J.S. Bach (1685-1750)
Chorał Jesus bleibet meine Freude z Kantaty BWV 147
A. Vivaldi (1678-1741)
Concerto nr 1 Wiosna z cyklu Cztery Pory Roku (opr. B. Janacek) /Allegro – Largo – Allegro/
G. Caccini (1545-1618) / W. Wawilow (1925-1973)
Ave Maria
F. Chopin (1818-1849)
Etiuda op. 10 nr 3
E. Bossi (1861-1925)
Scherzo
M. Czerniewicz (1974)
For my Godfather
B. Leutert-Falch (1966)
Toccata Lobe den Herren
K. Kurpiński (1785-1857)
Cavatina

Czy jest coś milszego nad piękny śpiew?

Rzeszowska „Olimpia” z optymizmem i nadzieją

           Drugi rok działalności Rzeszowskiego Teatru Muzycznego „Olimpia” napawa optymizmem i nadzieją na dalszy ambitny rozwój tej nowej instytucji kultury, która, jak się zdaje, na stałe wpisała się już w krajobraz naszego pięknego grodu nad Wisłokiem, stolicy Podkarpacia.
          „Czy jest coś milszego nad piękny śpiew?” – retorycznie przekonuje duet Hani i Schuberta w wielokrotnie prezentowanym przez artystów rzeszowskich uroczym singspielu pt. „Domek trzech dziewcząt” z muzyką wiedeńskiego kompozytora XIX wieku Franciszka Schuberta. Ten piękny śpiew, najcudowniejsza forma ekspresji uczuć i emocji, odkąd człowiek istnieje, jest istotą teatru muzycznego, który zachwyca szerokością muzycznych fraz, napięć i kulminacji, pełnych życiodajnego rytmu, przenosząc nas w świat iluzji, poczucia szczęścia, zachwytu, iluminacji...
          Pierwsze półrocze 2019 roku było dla rzeszowskiej „Olimpii” nadzwyczaj owocne. Już w styczniu w rzeszowskim ratuszu nastrojowo brzmiały kolędy w wykonaniu solistów i chóru kameralnego „Collegium Musicum”, w lutym bawiliśmy się przy dźwiękach walców, polek i marszów słynnych wiedeńskich Straussów w wykonaniu Rzeszowskiej Orkiestry Kameralnej z uroczą, utalentowaną solistką Natalią Cieślachowską-Trojnar – sopran, w marcu w Filharmonii Podkarpackiej i w rzeszowskim ratuszu pieśniami ze „Śpiewnika domowego” Stanisława Moniuszki świętowaliśmy 200. rocznicę urodzin tego kompozytora wspaniałych naszych oper narodowych, ale i mistrza polskiej liryki wokalnej.
          Prawdziwą próbą możliwości i umiejętności artystów rzeszowskiej „Olimpii” były dwie premiery – w maju dramat o miłości i śmierci pt. „Lichwiarz” wg F. Dostojewskiego z gościnnie występującym aktorem Robertem Chodurem z Teatru im.W. Siemaszkowej w Rzeszowie w roli głównej i w czerwcu – farsa słowno-muzyczna „Włoskie namiętności” z piosenkami w iście południowych nastrojach i emocjach. Te dwa tak różne w artystycznym kształcie i założeniu spektakle pokazały, że zespół artystyczny „Olimpii” stać na repertuar o zróżnicowanym charakterze, zarówno muzycznym, jak i dramatycznym, że artyści, świetnie przygotowani od strony wokalnej i aktorskiej, potrafią łączyć swoje talenty z autentyczną pasją i pełnym zaangażowaniem, z jakim podchodzą do realizacji każdego koncertu czy spektaklu.
          „Olimpia” gra wszędzie - w Filharmonii Podkarpackiej, Wydziale Muzyki UR, Teatrze „Maska”, rzeszowskim Ratuszu, przy Fontannie Multimedialnej, a także na rzeszowskim Rynku, na którym artystyczne prezentacje gromadzą zawsze tłumy rzeszowian, miłośników pięknego śpiewu. Tak też było podczas dwóch lipcowych koncertów plenerowych, podczas których, przy pięknej pogodzie (chmurki i deszcz straszyły tylko przed lub po koncertach), wraz z Tadeuszem Kościuszką na cokole słuchaliśmy cudownych, najpiękniejszych arii i duetów z popularnych oper, operetek i musicali, a także piosenek o Rzeszowie, co publiczność przyjmowała ze szczególną radością i wzruszeniem.
          Koncertów i spektakli rzeszowskiej „Olimpii” w pierwszym półroczu 2019 roku było dziesięć. Wspaniałym podsumowaniem tego półrocza był zachwycający, wzruszający, dwugodzinny koncert Ireny Santor w Filharmonii Podkarpackiej w niedzielę 28 lipca 2019 roku pt. „Tych lat nie odda nikt”, który wypełnił salę koncertową po brzegi. „Złoty pierścionek” śpiewała cała sala, a artystka, uhonorowana pięknym koszem kwiatów od Prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca zanuciła „Powrócisz tu”, dając do zrozumienia, że chce do Rzeszowa powrócić... Chwaliła miasto za wspaniały rozwój, niepowtarzalny urok, klimat sprzyjający ludziom – i artystom, którzy chętnie tu wracają.
          Nie obyło się wszakże bez drobnego problemu, który, na szczęście, dzięki pomocy Ewy Korczyńskiej, dyrektora artystycznego rzeszowskiej „Olimpii”, został szybko rozwiązany. Otóż na godzinę przed koncertem w Filharmonii Podkarpackiej, kiedy odwiedziłem artystkę w garderobie, okazało się, że zapomniała szminki do ust. Dla kobiety to prawdziwy dramat! „Jak ja wystąpię?” – rozpaczała artystka. No ale wszystko skończyło się dobrze, a wspomnienie cudownego koncertu pozostanie na długo w naszych sercach.
          A w drugim półroczu 2019 roku, już dopracowanym artystycznie, „Olimpia” przygotowuje prawdziwe niespodzianki - koncerty kameralne w złotojesiennych nastrojach, nadzwyczajny koncert trzech barytonów, ekscytujące prezentacje w hiszpańskich rytmach, a także kolejną premierę, w nowym opracowaniu i kształcie artystycznym, spektaklu opartym na przedwojennym polskim filmie pt. „Papa się żeni”.
          Artyści „Olimpii”, ze mną włącznie, nie kryjemy wzruszenia i osobistych radości, że teatr muzyczny w Rzeszowie coraz piękniej prezentuje się na mapie kulturalnej Rzeszowa. To prawdziwe spełnienie naszych marzeń i życiowych pasji, a także melomanów, którzy do początku darzą „Olimpię” wielkim zaufaniem i życzliwością. Słowa wdzięczności za pomoc, dobre słowa i wsparcie finansowe kierujemy do Prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca, Rady Miasta Rzeszowa, Estrady Rzeszowskiej, która dzielnie opiekuje się nami na co dzień, a także instytucji kultury, m.in. Teatru im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie, który chętnie pożycza nam stroje i rekwizyty. Dziękujemy wszystkim, którzy nie szczędzą słów uznania, otuchy i serdecznych życzeń, by nasz własny, rzeszowski teatr muzyczny, który nazywamy teatrem marzeń, rozwjał się jak najpiękniej.

                                                                                                                                                                                                            Andrzej Szypuła

BACULEWSKI • UTWORY KAMERALNE I FORTEPIANOWE • SAMOJŁO, TANA QUARTET

           Etiudy komponowane przez współcześnie działających twórców diametralnie różnią się od dobrze znanych tego rodzaju utworów Chopina, Liszta czy Karola Czernego.
           Dziś, dla kompozytorów, etiuda stanowi szerokie pole do daleko idących poszukiwań w zakresie swobodnego łączenia nie tylko wybranych aspektów instrumentalnej techniki, ale też zestawiania cech licznych gatunków muzycznych oraz linearnego stosowania zwrotów harmonicznych charakterystycznych dla różnych epok.
           Niniejszy album zawiera cykl 12 oryginalnych fortepianowych Etiud Krzysztofa Baculewskiego, mogących z powodzeniem na stałe wejść do kanonu wykonywanej, przez obecnie działających pianistów, muzycznej literatury. Płytę dopełniają dwa kameralne utwory Baculewskiego: Partita II na skrzypce i fortepian oraz Kwintet fortepianowy.

CD DUX 1389  Total time: [73:10]

Krzysztof Baculewski
Partita II na skrzypce i fortepian (1988) Parita II for violin and piano (1988)
1. I Allegro [2:54]
2. II Adagio [3:50]
3. III Andante [1:27]
4. IV Allegro [4:12]

Krzysztof Baculewski
Kwintet fortepianowy (2015) Piano Quintet (2015)
5. I Notturno adagio [7:26]
6. II Scherzo presto [10:33]

Krzysztof Baculewski
12 Etiud na fortepian (2006) 12 Etudes for piano (2006)
7. Etiuda nr 1 C | Etude No. 1 in C: Allegro maestoso [2:40]
8. Etiuda nr 2 Cis | Etude No. 2 in C sharp: Veloce e leggiero [2:24]
9. Etiuda nr 3 D | Etude No. 3 in D: Allegretto scherzando [2:11]
10. Etiuda nr 4 Es | Etude No. 4 in E flat: Adagio [3:05]
11. Etiuda nr 5 E | Etude No. 5 in E: Adagio [3:02]
12. Etiuda nr 6 F | Etude No. 6 in F: Allegro molto [3:08]
13. Etiuda nr 7 Fis | Etude No. 7 in F sharp: Vivace [8:57]
14. Etiuda nr 8 G | Etude No. 8 in G: Allegro assai [2:40]
15. Etiuda nr 9 As | Etude No. 9 in A flat: Allegro ma non tanto [1:14]
16. Etiuda nr 10 A | Etude No. 10 in A: Andantino [1:59]
17. Etiuda nr 11 B | Etude No. 11 in B flat: Presto con fuoco, staccatissimo sempre [7:26]
18. Etiuda nr 12 H | Etude No. 12 in B: Andante mosso [4:01]

Wykonawcy:
Maria Machowska - skrzypce
Julia Samojło - fortepian
Tana String Quartet:
Antoine Maisonhaute - skrzypce
Ivan Lebrun - skrzypce
Maxime Desert - altówka
Jeanne Maisonhaute - wiolnonczela

VI koncert 22. Mieleckiego Festiwalu Muzycznego

15 sierpnia 2019, godz. 18, kościół MBNP.

ORKIESTRA BAROCCO SEMPRE GIOVANE (Czechy) i Pawel Svoboda 

Wstęp wolny.

* * *
„Barocco sempre giovane” (barok wiecznie młody) to kameralny zespół muzyczny rodem z Czech, w skład którego wchodzą młodzi muzycy, którzy upodobali sobie muzykę barokową i wykonują ją na koncertach. Jego członkami są absolwenci i studenci konserwatoriów w Pardubicach i Pradze, JAMU Brno i AMU Praga. Został założony w 2004 roku w Pardubicach przez wiolonczelistę Josefa Krečmera. Ten szeroko znany już dziś zespół kameralny wykonał wiele znaczących koncertów; nagrywa płyty, występuje w telewizji i regularnie współpracuje z czeskim radiem.

Młodzi wykonawcy skupiają się przede wszystkim na muzyce europejskich mistrzów baroku i klasycyzmu, ale mają też w repertuarze utwory współczesne. „Barocco semper giovane” współpracuje z renomowanymi solistami - skrzypkami Václavem Hudečkiem i Jiřím Vodičką (solista Orkiestry Filharmonii Janáčka w Ostrawie), oboistami Ivanem Séguardt (oboista solowy Orkiestry Filharmonii Czeskiej) i Liběną Séguardt (pierwszy oboista FOK), fagocistą Václavem Vonáškiem (członek of the Philharmonic Orchestra), japońską sopranistką Michiyo Keiko oraz z wieloma wybitnymi młodymi wykonawcami, przede wszystkim ze zwycięzcami międzynarodowych konkursów.

Pavel Svoboda - organista i klawesynista zespołu „Barocco sempre giovane” pochodzi z Czech. Jest wykładowcą na Wydziale Muzycznym praskiej Akademii Sztuk Scenicznych oraz na Uniwersytecie w Hradcu Králové. Ma na swoim koncie wiele sukcesów na arenie międzynarodowej. Jest laureatem konkursów organowych, m.in. Praska Wiosna (2013), Konkursu Petera Ebena w Opawie, konkursu Internationale Orgelwoche Korschenbroich w Niemczech. Prowadzi intensywną działalność koncertową w wielu państwach Europy jako solista i kameralista. Występuje też z orkiestrami symfonicznymi.

Kurs Wokalistyki Operowej w Iwoniczu Zdroju

          Po raz czwarty do Iwonicza zawitali młodzi utalentowani artyści wokaliści biorący udział w Kursie Wokalistyki Operowej organizowanym od 19 lat przez Polskie Stowarzyszenie Pedagogów Śpiewu we Wrocławiu i Akademię Muzyczną im. Karola Szymanowskiego w Katowicach.

          W tegorocznej edycji udział wzięło 33 uczestników uczniów, studentów i absolwentów uczelni muzycznych z całej Polski. Wykładowcami byli wspaniali polscy śpiewacy Andrzej Dobber, prof. Izabela Kłosińska, dr hc Stefania Toczyska, prof. Maciej Witkiewicz, prof. Feliks Widera i wspaniali pianiści dr hab. Dagmara Niedziela, dr Anna Czaicka, Dorota Kuczyńska i Wojciech Stysz.

          Młodzież pod okiem pedagogów przygotowała 5 koncertów dla uzdrowiskowej publiczności, które spotkały się z bardzo gorącym przyjęciem. W roku obchodów 200-lecia urodzin Stanisława Moniuszki twórczość naszego narodowego kompozytora znajdowała w nich szczególne miejsce. I tak w drugiej części Koncertu promenadowego publiczność wspólnie w uczestnikami Kursu pięknie odśpiewała kilka najbardziej popularnych pieśni Moniuszki. Nastrój biesiady moniuszkowskiej przeniesiony został do Koncertu finałowego w całości poświęconego wspaniałemu kompozytorowi. Prowadzący koncert scenarzysta i reżyser – prof. Maciej Witkiewicz przypomniał życiorys, piękną korespondencję i ciekawostki z życia Moniuszki ilustrowane wokalnymi perełkami jego twórczości. Koncert bardzo dobrze został przyjęty przez publiczność wypełniającą do ostatniego miejsca salę koncertową.

          Według zgodnej opinii tegoroczne koncerty w wykonaniu uczestników Kursu, prowadzone przez Feliksa Widerę stały na bardzo wysokim poziomie artystycznym. Satysfakcję mieli nie tylko słuchacze, pedagodzy przygotowujący studentów ale i wykonawcy koncertów. Bardzo ciekawe było także spotkanie i dyskusja młodzieży z najwybitniejszymi polskimi artystami operowymi, którzy dzielili się swoimi doświadczeniami z pracy na światowych scenach, przemyśleniami na temat znaczenia sztuki w życiu każdego artysty i uwarunkowań współczesnego rynku muzycznego.

          Jak co roku młodzież miała okazję poznać cząstkę historii regionu. Tym razem bardzo ciekawa była wycieczka do Muzeum Kultury Łemkowskiej w Zyndranowej. Gospodarze miejsca, burmistrz Iwonicza Witold Kocaj i społecznicy służący jak zawsze wszelaką pomocą żegnali uczestników z nadzieją powrotu w kolejnym roku do gościnnego uzdrowiska.

Karolina Widera

Sercem i duszą zawsze jestem w Polsce. Tak już zostanie.

           45. Międzynarodowe Kursy Muzyczne w Łańcucie przeszły już do historii, ale pozostały wspomnienia wspaniałych koncertów, które w lipcu odbywały się prawie codziennie w Sali balowej Muzeum-Zamku w Łańcucie oraz spotkań ze wspaniałymi muzykami i pedagogami.
          W ostatnim dniu Kursów zarejestrowałam rozmowę z panią prof. Moniką Urbaniak Lisik – wybitną skrzypaczką prowadzącą ożywioną działalność jako solistka, kameralistka oraz pedagog.
Artystka od lat mieszka w Szwajcarii, gdzie jest profesorem skrzypiec i kameralistyki w Hochschule der Künste w Bernie.

          Zofia Stopińska: Od kilkunastu lat jest Pani Profesor w drugiej połowie lipca w Łańcucie i prowadzi pani klasę skrzypiec podczas II turnusu Kursów, ale jestem prawie pewna, że bywała tu Pani także wcześniej jako studentka.
          Monika Urbaniak-Lisik: Oczywiście, w czasie studiów u prof. Zenona Płoszaja w Akademii Muzycznej w Łodzi, przyjeżdżałam na pierwsze edycje Kursów w Łańcucie. Pracowałam wówczas z prof. Mariną Jaszwili, prof. Ireną Dubiską i z prof. Zenonem Płoszajem. Występowałam już jako uczestniczka na tej estradzie i jeszcze dotąd pamiętam, że mogłam zagrać cały Koncert Wieniawskiego na scenie sali balowej, bo mieliśmy tutaj znakomity kurs przygotowawczy do VIII Międzynarodowego Konkursu im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu.

          Podczas tego Konkursu znalazła się Pani w gronie laureatów i otrzymała Pani nagrodę specjalną, a dwa lata wcześniej otrzymała Pani I nagrodę na Ogólnopolskim Konkursie im. Zdzisława Jahnkego. Jakie znaczenie miały te konkursy w Pani dalszej działalności artystycznej?
          - Te konkursy były bardzo ważne, bo zanim wyjechałam do Szwajcarii, dzięki sukcesom na nich prowadziłam ożywioną działalność koncertową w Polsce. Wtedy prężnie działało Krajowe Biuro Koncertowe, które bardzo często proponowało mi recitale i koncerty z orkiestrami symfonicznymi. Pamiętam, że grałam m.in. w Krakowie, Łodzi, Koszalinie, Kielcach i wielu innych miastach.
          Niestety, wkrótce wprowadzony został w Polsce stan wojenny i rozpoczął się trudny okres, bo życie koncertowe zamarło i trzeba było sobie jakoś radzić przez te lata, żeby przede wszystkim nie stracić nadziei.

          Na szczęście pojawiła się możliwość wyjazdu na stypendium do Szwajcarii i Pani z niej skorzystała, bo miała Pani szanse studiować u znakomitego pedagoga.
          - To była szansa dana mi przez Ministerstwo Kultury i Sztuki. Otrzymałam stypendium rządu szwajcarskiego i w latach 1985-1988 studiowałam w Wyższej Szkole Muzycznej w Bernie w klasie mistrzowskiej światowej sławy pedagoga prof. Igora Ozima. Uczestniczyłam także w kursach mistrzowskich u założyciela berneńskiej szkoły skrzypcowej prof. Maxa Rostala, który urodził się w Cieszynie i mówił trochę po polsku. Muszę podkreślić, że prof. Igor Ozim, który pochodzi ze Słowenii, traktował mnie jako Polkę bardzo przyjaźnie. Szczególnie na początku studiów, kiedy nie rozumiałam jeszcze wszystkich określeń w języku niemieckim,  mówił czasami do mnie po słoweńsku i wówczas łatwiej mi było zrozumieć jego uwagi.  do dziś wspominam te pierwsze, bardzo intesywne miesiące studiów w Szwajcarii.
          W 1988 roku z wyróżnieniem ukończyłam solistyczne studia bardzo wymagającym egzaminem trzyetapowym, polegającym na egzaminie wewnętrznym, recitalu i koncercie solowym z Orkiestrą Berneńską, podczas którego podobno prawykonałam w Szwajcarii I Koncert skrzypcowy Karola Szymanowskiego. Po latach zagrałam ten koncert w bardzo odległym zakątku świata - w Kairze z tamtejszą orkiestrą symfoniczną.

          Po studiach postanowiła Pani pozostać w Szwajcarii.
          - Pozostałam, bo jeszcze podczas studiów zapaliło się dla mnie „zielone światło”, ponieważ w 1986 roku zdałam egzamin do znanej na całym świecie orkiestry kameralnej Camerata Bern i byłam jedyną Polką, która się do tej orkiestry dostała. Grałam przez 16 lat w Cameracie, a później jeszcze z tą orkiestrą współpracowałam. W wyniku wygranego konkursu dostałam też część etatu w Berner Symphonie Orchester. Po ukończeniu studiów otrzymałam posadę asystentki u prof. Ozima, a w roku 1997 objęłam profesurę w klasie skrzypiec i kameralistyki w Hochschule der Künste w Bernie. Ponieważ moje życie zawodowe tak dobrze się ułożyło, trudno było z tego wszystkiego rezygnować i wracać do Polski. W Szwajcarii „zapuściłam korzenie” zawodowe i prywatne.

          Pracy Pani nadal nie brakuje, bo prowadzi Pani ożywioną działalność solistyczną, kameralną i pedagogiczną.
          - To prawda, ta działalność jest bardzo szeroka. W moim życiorysie nie wymieniam tylko koncertów z orkiestrą i recitali, ale także  prawie na czołowym wręcz miejscu współpracę z rozmaitymi zespołami kameralnymi, w których gram – formacje od duetu do oktetu. Jestem też współrealizatorką rozmaitych projektów, festiwali. Interesuje mnie bardzo szeroka paleta stylistyczna. Gram bardzo dużo muzyki dawnej na skrzypcach barokowych współgrając z zespołami specjalizującymi się w tym gatunku muzyki. Propaguję nieustannie muzykę Karola Szymanowskiego, nagrałam jego sonaty dla Radia Szwajcarskiego, grałam koncerty monograficzne poświęcone wyłącznie muzyce Szymanowskiego, nagrałam jego Sonatę  dla Szwajcarskiego Radia, grałam koncerty monograficzne poświęcine wyłącznie muzyce Szymanowskiego. Uważam, że twórczość tego znakomitego kompozytora jest za mało doceniana poza granicami naszego kraju.
          Propaguję również twórczość Grażyny Bacewicz, której imię nosi moja uczelnia - Akademia Muzyczna w Łodzi. Zaplanowany jest im.in. koncert pod koniec listopada w ramach sympozjum o Grażynie Bacewicz, na którym będą  wykonane jej utwory skrzypcowe i foprtepianowe. Co dwa lata odbywa się w Szwajcarii  Festiwal Culturescapes, którego tematyka poświęcona jest kulturze różnych krajów i w tym roku poświęcony będzie on Polsce. W ramach tego Festiwalu odbędzie się nasz koncert, podczas którego poprowadzę na naszej uczelni orkiestrę kameralną od pulpitu, a program wypełni wyłącznie muzyka polska. Wykonamy utwory: Grażyny Bacewicz, Witolda Lutosławskiego, Wojciecha Kilara i Fryderyka Chopina. Bardzo się na ten koncert cieszymy. Myślę, że w ten sposób przybliżymy muzykę polską szwajcarskiej publiczności.
          Staram się także odkrywać utwory kompozytorów szwajcarskich, bo Szwajcaria jest moją drugą ojczyzną i moja kolejna płyta CD poświęcona była wyłącznie utworom kompozytorów berneńskich – tych, którzy żyli i pracowali w Bernie. Część utworów zamieszczonych na płycie nigdy do tej pory nie została nagrana.

          Czasami jest Pani także zapraszana przez polskie uczelnie do poprowadzenia krótkich kursów połączonych z wykładami.
          - W listopadzie uczestniczyłam w sympozjum poświęconym Polskiej Sonacie skrzypcowej, organizowanym przez Katedrę Instrumentów Smyczkowych Wydziału Instrumentalnego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. Wcześniej w imieniu organizatorów zwróciła się do mnie z tą propozycją pani prof. Agnieszka Marucha (moja absolwentka), aby ustalić utwór, o którym opowiem i zaprezentuję go. Przypomniałam sobie wtedy o istnieniu kompozytora, który nazywa się Czesław Marek, urodził się we Lwowie i skomponował swoją jedyną Sonatę na skrzypce i fortepian w roku 1914, kiedy był jeszcze na studiach w Strassburgu. Ta Sonata została wydana w roku 1929, a nuty tego utworu znajdują się w Centralnej Bibliotece w Zurychu.
          Czesław Marek podczas I wojny światowej wyemigrował do Szwajcarii i był niezwykle cenionym kompozytorem, pedagogiem i koncertującym pianistą.
Poświęciłam jego Sonacie cały wykład i wykonałam ją podczas koncertu. Ostatnio grałam tę Sonatę w ramach koncertu w Bibliotece Polskiej w Paryżu wspólnie z pianistą Mishą Kozłowskim. Mam nawet w planie nagranie tego utworu.
           Czesław Marek wygrał Konkurs im. F. Schuberta w Wiedniu, podczas którego za swoją Sinfonię Brevis, spośród ponad 500 nadesłanych prac, dostał II nagrodę z wyróżnieniem. Zrobił wówczas ogromną karierę, którą w wieku 40 lat przerwał i zajął się wyłącznie pedagogiką. Wychował około 300 uczniów. To jest bardzo ciekawa postać i mam nadzieję, że wkrótce jego utwory będą ponownie wykonywane na estradach, bo w pełni na to zasługują.
           Polecam Państwu książkę Chrisa Waltona o Czesławie Marku, wydaną w języku niemieckim, a mój wykład, w którym wykorzystałam wiele cennych informacji z tej książki, ukaże się w Zeszytach Naukowych Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie.

          Przeglądałam listę Pani wychowanków i jest ona bardzo długa.
          - Mam już ponad stu absolwentów i są to wyłącznie moi wychowankowie. Nie ma na tej liście studentów, z którymi pracowałam będąc studentką prof. Igora Ozima. Są to skrzypkowie z pięciu kontynentów, czyli z całego świata – nawet z Nowej Zelandii, Australii, Indonezji, obu Ameryk, Azji. W mojej klasie kształci się też wielu młodych, zdolnych szwajcarskiech skrzypków, co jest moją wielką radością. Mam wspaniałych absolwentów, którzy wiele osiągnęli w swoim zawodzie, zrobili kariery i są im.in.  koncertmistrzami różnych orkiestr, a dwójka moich absolwentów ma już profesury. Są to: Bartosz Woroch – w Guildhall School of Music and Drama w Londynie i Agnieszka Marucha w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie.

          Na liście Pani studentów jest więcej polskich skrzypków.
          - Faktycznie jest ich około 20-tu, którzy, podobnie jak ja, otrzymywali stypendia rozmaitych fundacji, które pomagały im sfinansować studia w Szwajcarii.        Pan Krzysztof Szczepaniak tak pięknie mówi: „...drogi na estrady świata prowadzą przez salę balową Zamku w Łańcucie”. Część z nich przyjeżdżała na Kursy do Łańcuta, trafiali do mojej klasy, poznawali mnie, nabierali ochoty i odwagi, a później przyjeżdżali do mnie na studia. W Łańcucie spotkałam większość moich polskich studentów.

          Kiedy została Pani zaproszona do grona profesorów Międzynarodowych Kursów Muzycznych w Łańcucie?
          - W 2003 roku, czyli 17-cie lat temu byłam po raz pierwszy. Zaprosił mnie pan prof. Mirosław Ławrynowicz. Natomiast nasza współpraca z panią prof. Krystyną Makowską-Ławrynowicz rozpoczęła się wcześniej, bo organizowałam w Konserwatorium w Bernie piękny wymienny koncert, na który pani Krystyna Makowska-Ławrynowicz przyjechała jako pianistka z wychowankami prof. Mirosława Ławrynowicza.
           Wtedy pani prof. Makowska - Ławrynowicz powiedziała, że warto by było, abym przyjechała do Łańcuta  i przypomniała o sobie, bo od wyjazdu w 1985 roku przestałam  uczyć i występować w Polsce. Trzeba było lat, aby to zaistnienie odrestaurować. Zaczęłam przyjeżdżać regularnie dzięki zaproszeniu prof. Ławrynowicza na łańcuckie Kursy, gdzie prowadziłam klasyę skrzypiec oraz prawie zawsze występowałam z koncertem w sali balowej, czy też w Bazylice w Leżajsku lub w Farze Łańcuckiej. Ważny był też jeden rok, podczas którego miałam profesurę gościnną w łódzkiej Akademii Muzycznej. Byłam tam kilka razy w każdym semestrze, prowadziłam zajęcia i wykłady. Dawałam też koncerty podczas sesji naukowych. Również rozwinęłam współpracę w ramach programu Erasmus z prof. Marcinem Baranowskim z poznańskiej Akademii Muzycznej, prowadziłam kurs i wykład połączony z koncertem w filii UMFC w Białymstoku. Pani dr Ewa Kowar-Mikołajczyk zaprasza mnie do prowadzenia kursów w Szkole Muzycznej II stopnia im. Elsnera w Warszawie. Myslę, że dzięki tej działalności zaistniałam w Polsce jako skrzypaczka i pedagog.
          Ogromnie się z tego cieszę, bo bardzo dobrze mi się wiedzie w mojej drugiej ojczyźnie, ale sercem i duszą zawsze jestem w Polsce. Tak to już zostanie.

          Cudownie brzmi Pani instrument.
          - Jest to bardzo cenny instrument, który zbudował Jean-Baptiste Vuillaume w 1840 roku. Był on wykonany według modelu Stradivariusa, czyli na wzór  instrumentów włoskich – w kolorze miodowym, a nie tak jak skrzypce Vuillaume, które najczęściej mają lakier wiśniowy.
          Zakochałam się w tym kolorze i w dźwięku. Jest to bowiem instrument, który łączy w sobie elementy francuskie i włoskie.  Skrzypce  mają bardzo miękki, ale jednocześnie donośny ton. Szukałam instrumentu w całej Europie, a znalazłam te skrzypce przez przypadek w Bernie i bardzo je kocham.

          Zauważyłam, że podczas tegorocznych Kursów prowadziła Pani bardzo zróżnicowaną pod względem wieku klasę.
          - Owszem, uczyłam uczniów szkół muzycznych I i II stopnia oraz studentów. Najlepiej było te różnice wiekowe widać podczas koncertu klasowego. Muszę przyznać, że wszyscy  uczestnicy prezentowali się świetnie na estradzie, grając niezależnie od wieku z ogromnym zaangażowaniem. Nie wszyscy uczestnicy pochodzili z Polski. Bardzo ciekawą studentkę miałam w tym roku z Londynu. Zawsze mam w klasie także zagranicznych uczestników. W poprzednich latach miałam uczniów nawet z Meksyku oraz tradycyjnie ze Szwajcarii. Również moi studenci interesują się tymi Kursami i chętnie przyjeżdżają do Łańcuta.
          Urok tego miejsca i fakt, że przez dwa tygodnie żyje się muzyką i dla muzyki, są niepowtarzalne. To bardzo inspirujące miejsce dla wszystkich, którzy na te Kursy przyjechali – od najmłodszego do najstarszego.

           Jak Pani jest przez dwa tygodnie w Łańcucie i spotyka większość polskiej młodzieży, to chyba nasuwa się wiele wspomnień z dzieciństwa i czasów młodości.
           - Bardzo często wraca się myślami do czasów młodości. Pracując na Kursach z uczniami ze Szkoły Muzycznej I i II stopnia im. H. Wieniawskiego, widzę widzę ten budynek mojej dawnej szkoły i siebie jako uczennicę. Przypominają mi się koncerty i konkursy. To jest także wspomnienie mojej drogi, jaką odbyłam i jestem pewna, że nic nie chciałabym zmienić.

Z panią prof. Moniką Urabniak-Lisik, znakomitą skrzypaczką, solistką, kameralistką i pedagogiem rozmawiała Zofia Stopińska 26 lipca 2019 roku w Łańcucie.

Recital Władysława Szymańskiego w Bazylice Bernardynów w Rzeszowie

11 sierpnia 2019r. ; godz.19:30 ; Bazylika Bernardynów w Rzeszowie

Koncert w ramach Podkarpakiego Festiwalu Organowego

Władysław Szymański - organy

Program:

J.S. Bach (1685-1750)
Fantazja a-moll BWV 561

F. Mendelssohn-Bartholdy (1809-1847)
V Sonata D-dur op. 65 nr 5

E. Köhler (1799-1847)
Tema mit Variationen

G. Morandi (1777-1856)
Rondo con imitazione de campanelli

M.E. Bossi (1861-1925)
Piece heroique op. 128
Chant du soir op. 92 nr 1

A. Renaud (1855-1924)
Toccata op. 108

Organizatorzy: Fundacja Promocji Kultury i Sztuki ARS PRO ARTE

Koncert w Jarosławskim Opactwie - Hanna Dys i Jacek Ścibor

10 sierpnia 2019 ; godz. 18:00 ; Jarosławski Opactwo

Koncert w ramach Podkarpackiego Festiwalu Organowego

Wykonawcy: Hanna Dys - organy, Jacek Ścibor - tenor

Program:

J.S. Bach (1685-1750)
Fantasia super Komm heiliger Geist, Herre Gott BWV 651

S. Moniuszko (1819-1872)
Dzięki Ci przedwieczny Panie

L.van Beethoven (1770-1827)
Ave Maria

O.M. Żukowski (1867-1942)
Modlitwa Pańska

M.E. Bossi (1861-1925)
Temat z wariacjami op. 115

C. Saint-Saens (1835-1921)
Ave Maria

S. Moniuszko
W ciężkiej niedoli

R. Schumann (1810-1856)
Studien für den Pedalflügel op. 56 nr 4, 5

O.M. Żukowski
Gwiazdo zaranna

Organizatorzy: Fundacja Promocji Kultury i Sztuki ARS PRO ARTE

RECITAL TOMASZA RITTERA na zabytkowym Pleyelu

11 sierpnia 2019 (niedziela), godz. 17.00
Pałac Biskupi, ul. Piłsudskiego 16

        Muzeum Podkarpackie w Krośnie pragnie zaprosić Panią, a za Pani pośrednictwem również wszystkich miłośników Chopina, na recital fortepianowy Tomasza Rittera na zabytkowym Pleyelu – 11 sierpnia (następna niedziela), o godz. 17.00. Jest to prawdziwa gratka dla miłośników Chopina i naszego, krośnieńskiego Pleyela. Przede wszystkim dlatego, że mamy do czynienia z młodym, bardzo utalentowanym pianistą, którego krytycy muzyczni cenią za niezwykłą wrażliwość, dojrzałą interpretację i głębię wykonań. Ale jest to też jeden z nielicznych młodych, polskich pianistów, który za środek swej artystycznej ekspresji wybrał instrument historyczny, odmienny, trudniejszy, potrafiąc go wskrzesić, dać mu nowe życie, odnajdując jego dawne brzmienie.
        Koncert odbędzie się na fortepianie Pleyela z 1862 r., instrumencie pochodzącym z paryskiej manufaktury rodziny Pleyelów, którzy produkowali fortepiany, m.in. dla Fryderyka Chopina. Ich instrumenty spełniały wysokie wymagania wirtuoza, wielokrotnie wygrywały międzynarodowe wystawy przemysłowe, podobnie jak model znajdujący się w Muzeum. Jest on o tyle cenniejszy, że jest jednym z najstarszych reliktów epoki chopinowskiej w Polsce, dwukrotnie już rewitalizowanym i w pełni sprawnym fortepianem tej klasy.

Program recitalu:

Karol Kurpiński, Polonez d-moll
Fryderyk Chopin, Nokturn c-moll, op. 48
Fryderyk Chopin, Koncert fortepianowy e-moll, op. 11 (wersja na fortepian solo)
części:   Allegro maestoso
              Romance (Larghetto)
              Rondo - vivace

Tomasz Ritter

        Edukację rozpoczął w Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej im. K. Lipińskiego w Lublinie, a w 2008 został uczniem Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych im. K. Szymanowskiego w Warszawie. Jest absolwentem Moskiewskiego Konserwatorium im. P. Czajkowskiego w klasie fortepianu i fortepianu historycznego Alexeia Lubimova. Studia ukończył z wyróżnieniem, otrzymując tytuł „Najlepszego absolwenta 2019 roku”.

        Od października 2019 roku podejmuje studia podyplomowe w Hochschule für Musik und Theater w Hamburgu. Uczestniczył w kursach mistrzowskich, m.in. u W. Mierżanowa, T. Szebanowej, A. Kouyoumdjiana, K. Kenerra, A. Jasińskiego. Zdobywał też doświadczenie z zakresu gry na instrumentach dawnych, współpracując z Petrem Šeflem z Pragi oraz na kursach u J. Sonnleitnera, U. Bartkiewicz (klawesyn), M. Bilsona, A. Steiera, T. Beghina i T. Kocha.

        W 2011 zwyciężył w IX Międzynarodowym Konkursie Młodych Pianistów „Artur Rubinstein in memoriam” w Bydgoszczy, otrzymując też nagrodę im. Anieli Młynarskiej-Rubinstein oraz Rubinową Szpilę Artura Rubinsteina dla osobowości artystycznej. We wrześniu 2018 roku został zwycięzcą I Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego na Instrumentach Historycznych w Warszawie. Jest także laureatem wielu innych konkursów.

        W minionym roku był nominowany do „Paszportów Polityki” w kategorii „Muzyka Poważna”. Jest też laureatem Nagrody Artystycznej Elżbiety i Krzysztofa Pendereckich (2018) oraz stypendystą programu „Młoda Polska”(2019). W 2014 roku ukazała się jego pierwsza płyta z utworami Bacha, Beethovena, Szymanowskiego i Ginastery (Polskie Nagrania), a w roku 2019 płyta z utworami F. Chopina i K. Kurpinskiego, wydana przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina.

Serdecznie zapraszamy!

Cena biletu: 5,00 zł

Liczba miejsc ograniczona


Subskrybuj to źródło RSS