Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Z dr hab. Piotrem Lato nie tylko o inauguracji Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej

       W gościnnych progach kościoła oo. Dominikanów w Rzeszowie 9 października rozpoczęła się V Rzeszowska Jesień Muzyczna, organizowana przez Stowarzyszenie Polskich Muzyków Kameralistów.
        Licznie zgromadzona publiczność miała okazję posłuchać szlachetnego brzmienia instrumentów dętych. Znakomici krakowscy muzycy: Wiesław Suruło – flet, Monika Sęk – obój, Piotr Lato – klarnet, Damian Lipień – fagot i Paweł Cal – waltornia, wykonali dwa dzieła – Kwintet op. 56 nr 2 g-moll Franza Danzi’ego i Partitę Antyczną na Kwintet dęty op. 7 Sebastiana Perłowskiego.
        Po koncercie o chwilę rozmowy poprosiłam dr hab. Piotra Lato, znakomitego klarnecistę współpracującego z wieloma zespołami i orkiestrami oraz prowadzącego działalność solową i kameralną.

        Bardzo dziękuję za wspaniały wieczór wypełniony brzmieniem instrumentów dętych. Członków kwintetu łączy miłość do muzyki kameralnej i wszyscy działacie w Krakowie.
         - Tak faktycznie jest. Nasz skład wywodzi się od tria stroikowego (obój, klarnet, fagot) i w tym składzie występujemy pod nazwą LLLeggiero Woodwind Trio. Działamy od wielu lat z tymi muzykami, z którymi dzisiaj także występowaliśmy, nawet chcę się pochwalić, że ostatnio zdobyliśmy w konkursie Medici International Music Competition II miejsce.
To trio jest trzonem i w zależności od potrzeb, koncertów, zamówień kompozytorskich, zaproszeń na festiwale, powiększamy skład zespołu i tutaj powiększyliśmy o flet i waltornię, i wystąpiliśmy w kwintecie.
         Tak jak już pani powiedziała, jesteśmy związani z Akademią Muzyczną w Krakowie, w większości jesteśmy pracownikami Katedry Instrumentów Drewnianych i Akordeonu, którą mam przyjemność prowadzić. Współpracujemy też razem na scenach, a dzisiaj wystąpił z nami waltornista Paweł Cal, który od tego roku jest także związany z Akademią Muzyczną im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie.
         Trzeba podkreślić, że 4 października tego roku odsłanialiśmy tablicę z imieniem Krzysztofa Pendereckiego. Jesteśmy dumni, że tak wielki Mistrz patronuje naszej uczelni. Miałem wielkie szczęście wielokrotnie współpracować z Mistrzem Krzysztofem Pendereckim nie tylko na estradach całej Polski, ale także podczas licznych tournée na całym świecie, m.in. w Chinach, Japonii, Korei. Wszystkie wspólne koncerty były dla mnie ogromnym przeżyciem.

         Powróćmy jednak do koncertu, który zakończył się kilkanaście minut temu w Rzeszowie.
          - Możemy się cieszyć, że wystąpiliśmy na inauguracji piątej edycji Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej. Mogę powiedzieć, że też jestem współorganizatorem tego wydarzenie, bo jestem członkiem zarządu Stowarzyszenia Polskich Muzyków Kameralistów. Wszystkie projekty są wspólną inicjatywą zarządu i bardzo się cieszę, że jest ich tak dużo.
          Z moich obserwacji całego rynku muzycznego wynika, że w dzisiejszych czasach na estradach muzyka kameralna będzie dominować, ponieważ w czasach pandemii duże formy instrumentalne czy wokalno-instrumentalne pojawiać się będą o wiele rzadziej. To jeden z powodów, że w SPMK tak dużo się dzieje. Przybywa nam członków, ale też realizujemy coraz więcej różnych projektów i nagrywamy dużo płyt.
Bardzo nas cieszy, że prężnie działamy w tak trudnych czasach dla muzyki i muzyków.
          Te czasy są bardzo trudne i mówiąc szczerze, często się zastanawiam, jak młodych absolwentów „wypuszczam” z Akademii Muzycznej, co będą robili. Takiej konkurencji, ogromnej rywalizacji nigdy nie było. Dawniej jak było piętnaście osób na jedno miejsce, to było dużo, a teraz jest po dziewięćdziesiąt, a często nawet więcej. Młodych, bardzo zdolnych i dobrze wykształconych muzyków jest bardzo dużo. Staramy się ich promować, organizując różne projekty i koncerty.

          Proponuję, aby jeszcze powrócić do dzisiejszego koncertu, a szczególnie do programu, bo z pewnością większość publiczności słuchała po raz pierwszy prezentowanych przez Was utworów.
           - Oprócz klasycznej kompozycji Franza Danzi’ego, czyli Kwintetu op. 56 nr 2 g-moll, wykonaliśmy nowy utwór, który został dla nas napisany. To Sebastiana Perłowskiego Parita Antyczna na Kwintet dęty op. 7. Bardzo się cieszymy z każdego wykonania tego obszernego utworu, ponieważ nie ma zbyt wielu polskich kompozytorów współczesnych, którzy skomponowali utwory na taki skład. W porównaniu z zachodnią i ogólnoświatową literaturą, polskich utworów na kwintet dęty jest bardzo mało. Cieszymy się, że jeden powstał specjalnie dla nas.
          Nagraliśmy już ten Kwintet w Katedrze Instrumentów Dętych Drewnianych i Akordeonu Akademii Muzycznej w Krakowie. Liczymy, że jeszcze pod koniec tego roku albo zaraz na początku przyszłego roku zostanie wydana płyta, a raczej album złożony z trzech płyt przez wytwórnię DUX, którą kieruje Małgosia Polańska. Cały materiał jest już gotowy i bardzo nam się podoba, kompozytor także jest zadowolony.
Mamy zamiar ten Kwintet jak najczęściej wykonywać podczas koncertów.
           Chcę podkreślić, że od lat propagujemy muzykę polską i sięgamy często po zapomniane dzieła, tak jak na przykład Karola Rathausa odkryliśmy manuskrypty w bibliotece w Nowym Jorku i udało nam się również w wytwórni DUX wydać już jedną płytę z triami Karola Rathausa we współpracy z Uniwersytetem Śląskim w Katowicach. W styczniu ukaże się kolejna płyta. Będą na niej zamieszczone utwory na bardzo ciekawe składy – na przykłady: klarnet i fagot czy trąbka, waltornia i fortepian – nietypowe zestawienia, a naprawdę bardzo wartościowe utwory, zupełnie zapomniane.

           W bibliotekach znajdują się utwory wydane, ale sporo zapomnianych utworów znajduje się w szufladach z rodzinnymi pamiątkami oraz w archiwach i wtedy są to zazwyczaj rękopisy.
            - Oczywiście, że tak, ale można się porozumieć z rodziną czy ze spadkobiercami. To jest konieczne, aby dzieło zostało wykonane. To samo dotyczy dzieł nowych. Dla przykładu powiem, że również musimy mieć zgodę na wykonywanie utworu Sebastiana Perłowskiego i innych współczesnych kompozytorów, lub jeśli twórca nie żyje, potrzebna jest zgoda rodziny.

            Dzisiejszy koncert był dla Was nie lada wyzwaniem. Wprawdzie wnętrze kościoła Dominikanów jest przepiękne, publiczność przyjęła Was bardzo gorąco, ale czas pogłosu Wam nie sprzyjał.
             - Tak, ten pogłos był stanowczo za duży. Gdyby na posadzce położony był jakiś dywan czy wykładzina byłoby lepiej, ale staraliśmy się i troszeczkę ze względu na warunki akustyczne zwolniliśmy tempa, bo tak było lepiej grać i słuchać. Cieszymy się, że publiczności koncert się podobał, na co wskazywały brawa.
Po tej pandemicznej przerwie trochę mniej osób przychodzi na koncerty i cieszy fakt, że na naszym koncercie w kościele było dużo zajętych miejsc.

            Mam nadzieję, że wyjeżdżacie zadowoleni i zechcecie wystąpić w kolejnych edycjach Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej, która będzie rozkwitała różnymi barwami muzyki.
            - Stowarzyszenie Polskich Muzyków Kameralistów ma w planach kontynuację tego festiwalu i na pewno będą składane wnioski w kolejnych latach na koncerty i ich retransmisje na kanale YouTube SPMK.
Chcę powiedzieć, że w te rejony rzeszowskie nas ciągnie, bo przecież mamy cykl koncertów w podkarpackich dworkach. Graliśmy w dworkach m.in. w Niwiskach, Dzikowcu czy w Hucie Komorowskiej. Okazuje się, że na te koncerty też chętnie przychodzi publiczność.
Mamy przez cały czas na uwadze koncerty na Podkarpaciu i na pewno będziemy tu wracać, bo publiczność i miejsca koncertów są świetne. Do zobaczenia.

                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                  Zofia Stopińska

Filharmonia Podkarpacka - MUZYKA FILMOWA JERZEGO "DUDUSIA" MATUSZKIEWICZA

15 X 2021 r. , piątek, godz. 19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ

MACIEJ SZTOR – dyrygent

W programie:
Muzyka filmowa Jerzego "Dudusia" Matuszkiewicza

„Ach to był szał, gdy Duduś grał na saksofonie, tworzył styl mych najlepszych chwil, mych młodych lat” – śpiewał Wojciech Młynarski o wybitnym jazzmanie i kompozytorze Jerzym „Dudusiu” Matuszkiewiczu . Koncert przypominający muzykę filmową niedawno zmarłego artysty pozwoli przenieść się do krainy niezapomnianych polskich filmów i seriali, takich jak m.in.: „Nie lubię poniedziałku”, „Janosik”, „Podróż za jeden uśmiech”, „Alternatywy 4”, „Wierna rzeka”, „Zaklęte rewiry”, „Stawka większa niż życie”, „Czterdziestolatek”. Rozpoznawalne motywy i tematy ze słynnych ścieżek dźwiękowych „Dudusia” przetrwały próbę czasu, i nawet oderwane od obrazu żyją samodzielnie na estradach koncertowych, wciąż dostarczając słuchaczom szlachetnej rozrywki.

 Program: Nie lubię poniedziałku, Janosik, Podróż za jeden uśmiech, Alternatywy 4, Wierna rzeka, Zaklęte rewiry, Poszukiwany/Poszukiwana, Życie na gorąco, Stawka większa niż życie, Lato leśnych ludzi, Czterdziestolatek, Syzyfowe prace, Pallace hotel, Słona róża, Kolumbowie, Wojna domowa, Małżeństwo z rozsądku, Jak rozpętałem II Wojnę Światową, Stawka większa niż życie.

Producentem muzycznym koncertu jest Andrzej Bronarski - POLMUSIC

FESTIWAL MUZYKI FORTEPIANWEJ IM. MARII TURZAŃSKIEJ - recital organowy

14 października, godz. 19:00 (Kolegiata pw. Bożego Ciała w Jarosławiu)

Recital Organowy

Maciej Wota

Wstęp wolny

W programie:
• J. S. Bach - Fantazja i fuga g-moll BWV 542
• J. S. Bach - „Wachet auf, ruft uns die Stimme” BWV 645
• W. A. Mozart - Fantazja f-moll KV 608
• Fr. Chopin/E. Lemare - Etiuda cis-moll op. 25 nr 7
• F. Mendelssohn-Bartholdy - I Sonata organowa f-moll op. 65

 

Maciej Wota - Jarosławianin, urodził się w 1992 r. Jest absolwentem Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w klasie fortepianu prof. Jerzego Sterczyńskiego. Ukończył także studia magisterskie w klasie organów prof. Andrzeja Chorosińskiego. Od roku akademickiego 2018/2019 pełni funkcję asystenta w Katedrze Fortepianu na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina.

Uczestniczył w wielu kursach pianistycznych prowadzonych przez profesorów takich jak: Andrzej Jasiński, Józef Stompel, Katarzyna Popowa-Zydroń, Krzysztof Jabłoński, Kevin Kenner, Dimitri Alexeev, Boris Petrushansky, Nikolai Demidenko, Rem Urasin, Janina Fialkowska, Ludmil Angelov. Ponadto poszerzał swoje umiejętności w zakresie gry na fortepianie historycznym pod kierunkiem: Tobiasa Kocha, Andreasa Staiera, Alexeia Lubimova i Paolo Giacomettiego.

Jest laureatem wielu konkursów pianistycznych: I nagroda oraz nagroda specjalna za najlepsze wykonanie mazurków Fr. Chopina w X Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym w Antoninie 2008, II nagroda w IV Międzynarodowym Konkursie Chopinowskim im. G. Ferenczego w Budapeszcie 2010 oraz nagroda za najlepsze wykonanie poloneza Fryderyka Chopina, V nagroda oraz Nagroda Chopinowska na IX Międzynarodowym Konkursie Młodych Pianistów „Arthur Rubinstein in memoriam” w Bydgoszczy 2011, laureat Estrady Młodych 46. Festiwalu Pianistyki Polskiej w Słupsku 2012, wyróżnienie na IV Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym Halina Czerny-Stefańska in memoriam w Poznaniu 2017, V nagroda na Ogólnopolskim Konkursie Pianistycznym im. Fr. Chopina w Warszawie 2020. 

Wystąpił z wieloma recitalami fortepianowymi na znaczących wydarzeniach muzycznych między innymi: Ogólnopolski Festiwal „Gwiazdy promują” w Filharmonii Dolnośląskiej w Jeleniej Górze (2010), Festiwal Pianistyki Polskiej w Słupsku (2012), Polsko-Rosyjski Festiwal „Młodzieżowa Akademia Muzyki” w Moskwie (2013, 2016, 2017, 2018), 6 edycja Koncertów urodzinowych Fr. Chopina w Warszawie (2015), Recitale chopinowskie w Żelazowej Woli, Międzynarodowy Festiwal Chopinowski – Duszniki-Zdrój (2016, 2018, 2020).

Koncertował w wielu krajach Europy: Polsce, Rosji, Niemczech, Norwegii, Wielkiej Brytanii, Belgii, Włoszech, na Ukrainie, Litwie, Węgrzech a także w Australii i Stanach Zjednoczonych.

W 2019 roku prowadził miesięczny masterclass w F. Chopin Keimyung University w Daegu (Korea).

W latach 2008-2011 roku był stypendystą Krajowego Funduszu na Rzecz Dzieci.
Od 2015 roku jest pod opieką programu „Młode Talenty” Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina.

Łańcuckie Wieczory Muzyki

12 października 2021 r. (wtorek) , godz. 19:00

Kościół św. Józefa w Łańcucie, ul Podzwierzyniec

Wykonawcy:

Marek Stefański - organy
Milena Sołtys-Walosik - sopran

Program koncertu:

Mikołaj z Krakowa (XVI w.) - Salve Regina (5 wersów), Ave Jerarchia (5 wersów).

M.J. Żebrowski (1702-1770) - "Suscepit Israel" (Aria sopranowa z "Magnificat")

J.S. Bach (1685-1750) - Preludium chorałowe "Meine Seele erhebt den Herr'n" (z Kantaty BWV 10, opr.: M. Stefański)
J.S. Bach - Chorał i fugato "Meine Seele erhebt den Herr'n" (z Kantaty BWV 10, opr.: M. Stefański)

F. Nowowiejski (1877-1946) - "Nie opuszczaj nas"
Anonim (XIX w.) - "Matko Niebieskiego Pana"
S. Kwiatkowski (1930-2010) - "Ave Maria"
M. Lorenc (1955) - "Ave Maria"

M. Stefański (1969) - Cztery improwizacje na tematy Antyfon maryjnych: Alma Redemptoris Mater, Salve Regina, Ave Regina coelorum, Regina coeli

L. Skoczylas (1956) - Missa in honorem Sanctae Caeciliae na sopran i organy: Kyrie, Sanctus-Benedictus, Agnus Dei

Wstęp wolny

FESTIWAL MUZYKI FORTEPIANWEJ IM. MARII TURZAŃSKIEJ - Requiem d-moll

9 października, godz. 19:00 (Kolegiata pw. Bożego Ciała w Jarosławiu)

Requiem d-moll (KV 626) W.A. Mozart

Wykonawcy:

Chór „Insieme”
Zespół Wokalny „Luna Plena”
Orkiestra „Fresco Sonare”
Monika Bachowska – dyrygent

soliści:

Katarzyna Guran – sopran
Ilona Szczepańska – alt
Bartłomiej Chorąży – tenor
Oskar Koziołek–Goetz – bas

Wstęp wolny

Z dyrektorem Łukaszem Goikiem nie tylko o koncertach w Sanoku

         Długo melomani będą wspominać wydarzenia 30. Festiwalu im. Adama Didura, który odbył się w ostatniej dekadzie września 2021 roku. Każdego roku przyjeżdża na ten Festiwal Opera Śląska w Bytomiu. Podczas pobytu artystów ze Ślaska w Sanoku miałam okazję rozmawiać z panem Łukaszem Goikiem, dyrektorem Opery Śląskiej w Bytomiu.

          Wasza obecność na Festiwalu im. Adama Didura jest w pełni uzasadniona, bowiem patrona Festiwalu z Operą Śląską łączyły szczególne więzy.
            - Opera Śląska rozpoczęła swoją działalność dzięki Adamowi Didurowi, wielkiemu śpiewakowi o międzynarodowej sławie. Bardzo się cieszymy, że jesteśmy po raz kolejny na tym znakomitym Festiwalu, że możemy go inaugurować, co jest także dla nas wielkim wyróżnieniem.
Artyści Opery Śląskiej zawsze bardzo chętnie jadą do Sanoka, bo spotykają się ze wspaniałą publicznością, która potrafi ocenić i docenić dobre wykonania.
            Chcę podkreślić, że w dzisiejszych, pandemicznych czasach każde spotkanie artystów z publicznością jest niezwykle ważne i cenne, a szczególnie kiedy ta publiczność jest tak sympatyczna i tak wierna, ponieważ przychodzi na wszystkie nasze spektakle.
Dyrektor Waldemar Szybiak zdradził mi, że bilety zarówno na nasz inauguracyjny koncert, jak i spektakl opery Nabucco Giuseppe Verdiego, wyprzedane zostały w pierwszych kilku dniach. Dla nas to także jest powód do radości.

             Tak się składa, że wykonujecie operę Nabucco w piątek w Sanoku, a dopiero dwa dni później podziwiać ją będzie publiczność w Waszej siedzibie.
             - W roku jubileuszowym Festiwalu im. Adama Didura zostaliśmy poproszeni o wypełnienie dwóch wieczorów. Pierwszy wypełniła muzyka Giacomo Pucciniego – arie i fragmenty z oper, a pomysł koncertu powstał w Sanoku dwa lata temu. Z panem Waldemarem Szybiakiem zastanawialiśmy się, co nowego zaproponować i wtedy żona pana dyrektora powiedziała, że uwielbia opery Pucciniego. Wówczas postanowiliśmy zrealizować taki koncert. Planowaliśmy, że odbędzie się on w ubiegłym roku, ale ze względu na pandemię się nie udało i zrobiliśmy to w tym roku. Mieli Państwo okazję podziwiać najlepszych solistów Opery Śląskiej: Gabrielę Gołaszewską, Annę Wiśniewską-Szoppę, Rusłanę Koval, Macieja Komanderę i Łukasza Załęskiego.
Orkiestrą Opery Śląskiej dyrygował nasz kierownik muzyczny Franck Chastrusse-Colombier.
             Wykonaliśmy arie i duety ze wszystkich oper Pucciniego, a większość z nich mamy w stałym repertuarze Opery Śląskiej, co jest dla nas również bardzo ważne. Część z nich nie była w Sanoku nigdy wykonywana i najlepszym przykładem są fragmenty z Jaskółki.
             La Rondine jest to ostatnia nasza premiera, bo odbyła się w maju tego roku w koprodukcji z teatrem w Meiningen (Niemcy), w reżyserii Bruno Bergera-Górskiego.
Jest to bardzo piękna opera, w której można usłyszeć wszystkie znane wcześniejsze momenty muzyczne z oper Pucciniego. Trudna muzyka, trudny spektakl do przygotowania, ale z przepięknymi ariami i duetami. Sanocka publiczność miała okazję wysłuchać arii Magdy w wykonaniu Gabrieli Gołaszewskiej oraz duetu Magdy i Ruggero, w którym z Gabrielą Gołaszewską śpiewał Łukasz Załęski.

             Gabriela Gołaszewska pomimo młodego wieku jest we wspaniałej formie, bo znakomicie śpiewała w Sanoku, ale niedawno słuchałam i oglądałam ją podczas Festiwalu w Łańcucie, kiedy to wystąpiła podczas wykonania opery La forza del merito, którą na zamówienie łańcuckiego dworu skomponował Marcello di Capua, a także byłam w Kąśnej Dolnej, kiedy to w ramach festiwalu Bravo Maestro rewelacyjnie śpiewała arcytrudną tytułową partię w „Łucji z Lammermoor”.
             - Czekamy także na jej debiut na deskach Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, który odbędzie się tej jesieni, a później na wiosnę będzie śpiewała w Don Giovannim i w Strasznym dworze. Terminy były przez pandemię już dwukrotnie zmieniane.
Muszę się także pochwalić, że w Teatrze Wielkim również śpiewają Rusłana Koval i Stanisław Kuflyuk.Stanisław Kuflyuk niedługo leci do Teatru Bolszoj, gdzie będzie śpiewał w Eugeniuszu Onieginie Piotra Czajkowskiego i w Traviacie Giuseppe Verdiego.
             Dla dyrektora to wielka radość, że ma tak wspaniałych solistów, którzy się rozwijają, sławią dobre imię naszego teatru i których Państwo mogą podziwiać zarówno w Bytomiu, jak i na festiwalu w Sanoku.
To są naprawdę historyczne momenty. Z przeszłości wspominamy przez cały czas występy wielkich śpiewaków: Andrzeja Hiolskiego, Bogdana Paprockiego, wspaniałą Teresę Żylis-Garę, która niedawno odeszła, Wiesława Ochmana, który nadal z nami współpracuje i wielu innych znakomitych solistów, którzy sławią polską kulturę na świecie.
Nasi obecni soliści to jest przyszłość opery, ci śpiewacy są na początku swojej kariery i jeszcze wiele przed nimi. Z pewnością będziemy o nich słyszeć i cieszmy się, że możemy ich teraz podziwiać.

             Za chwilę rozpocznie się spektakl, ale proszę jeszcze powiedzieć, na co, oprócz Nabucca i Jaskółki, może nas Pan zaprosić do Opery Śląskiej w Bytomiu.
             - Nabucco też jest bardzo ważnym wydarzeniem na Festiwalu, ponieważ w roli Zachariasza wystąpi Aleksander Teliga, który też prawie 30 lat temu występował na scenie w Sanoku i teraz znowu będą mogli Państwo posłuchać tego wspaniałego śpiewaka. W roli Nabuchodonozora wystąpi pan Stepan Drobit, świetny baryton ze Lwowa, którego zaprosiliśmy do współpracy, ponieważ otrzymał nagrodę Opery Śląskiej na Festiwalu i Konkursie Pieśni im. Salomei Kruszelnickiej we Lwowie i stąd jego obecność w Polsce. W roli Abigail usłyszymy znakomitą Jolantę Wagner, która śpiewa sopranem i wspaniałych solistów Opery Śląskiej, a chórem i orkiestrą Opery Śląskiej dyrygował będzie Franck Chastrusse-Colombier.
             Pytała pani, na co zapraszam do Bytomia. Muszę Państwu powiedzieć, że muszą się Państwo pośpieszyć, ponieważ od stycznia będziemy mieli przebudowę sceny i nasza duża scena będzie zamknięta i za to częściej będziemy jeździć. Będzie nas można podziwiać w różnych miejscach w Województwie Śląskim, ale także poza. Liczymy, że będą Państwo podróżować za nami, ale do tego czasu szczególnie polecam, żeby przyjechać do Bytomia na balet Sól ziemi czarnej. Jest to ostatnia nasza produkcja z muzyką Wojciecha Kilara, Henryka Mikołaja Góreckiego, Bolesława Szabelskiego. Przepiękne dzieło w choreografii Artura Żymełki na kanwie filmu Kazimierza Kutza.
             Polecam również wznawianą Carmen w świetnej obsadzie. Jest to inscenizacja z 2006 roku w reżyserii Wiesława Ochmana. Żegnamy się z tym tytułem i przed remontem będzie go można obejrzeć po raz ostatni. Warto też przyjechać na Traviatę, Łucję z Lammermoor i posłuchać tej pięknej, trudnej muzyki mistrza bel canta Gaetano Donizettiego.
Jeszcze kilka tytułów pięknych oper znajdą Państwo w naszym repertuarze. Serdecznie zapraszam do Opery Śląskiej do końca 2021 roku.

             Szkoda, że musimy już kończyć rozmowę.
             - Proszę koniecznie przyjechać w październiku na jeden z pięciu pożegnalnych spektakli opery Carmen w Operze śląskiej w Bytomiu. Pierwsze z nich odbędą się 8 i 9 października.

                                                                                                                                                                                                                                                                                         Zofia Stopińska

 

Łańcuckie Wieczory Muzyki

12 października 2021 r. (wtorek) , godz. 19:00

Kościół św. Józefa w Łańcucie, ul Podzwierzyniec

Wykonawcy:

Marek Stefański - organy
Milena Sołtys-Walosik - sopran

Program koncertu:

D. Buxtehude (1639-1707) - Toccata in F BuxWV 157 b (wersja rozszerzona o fugi z Partit)

M.J. Żebrowski (1702-1770) - "Suscepit Israel" (Aria sopranowa z "Magnificat")

J.S. Bach (1685-1750) - Preludium chorałowe "Meine Seele erhebt den Herr'n" (z Kantaty BWV 10, opr.: M. Stefański)
J.S. Bach - Chorał i fugato "Meine Seele erhebt den Herr'n" (z Kantaty BWV 10, opr.: M. Stefański)

F. Nowowiejski (1877-1946) - "Nie opuszczaj nas"
Anonim (XIX w.) - "Matko Niebieskiego Pana"
S. Kwiatkowski (1930-2010) - "Ave Maria"
M. Lorenc (1955) - "Ave Maria"

M. Stefański (1969) - Cztery improwizacje na tematy Antyfon maryjnych: Alma Redemptoris Mater, Salve Regina, Ave Regina coelorum, Regina coeli

L. Skoczylas (1956) - Missa in honorem Sanctae Caeciliae na sopran i organy: Kyrie, Sanctus-Benedictus, Agnus Dei

Wstęp wolny

 

 

 

INAUGURACJA SEZONU ARTYSTYCZNEGO 2021/ 2022

8 października 2021 r. , piątek, godz. 19:00
Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej
Massimiliano Caldi– dyrygent
Edyta Piasecka – sopran
Sławomir Naborczyk – tenor

W programie:
W. A. Mozart – Uwertura do opery „Cosi fan tutte”
aria z recitativem Fiordiligi Come scoglio z opery „Cosi fan tutte”

F. Cilea - Lament Federica z opery „L'Arlesiana”
G. Verdi - Uwertura do opery ”Vespri Siciliani”
bolero Eleny Mercè dillette amiche z opery ”Vespri Siciliani”
aria Alfreda Lunge da lei z opery „Traviata“
duet Gildy i Księcia E il sol dell'anima z opery „Rigoletto”

K. Kurpiński – Uwertura do opery „Dwie chatki“
W. Żeleński - aria Janka Gdy ślub weźmiesz z opery „Janek”

Koncert inaugurujący nowy sezon artystyczny zapowiada się niezwykle ciekawie - na melomanów czekają bowiem utwory pochodzące z kart najcenniejszych partytur mistrzów opery. Na scenie pojawią się znakomici soliści – śpiewacy, którzy wykonają arie i duety, a towarzyszyć im będzie Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej, która pełnię swojego brzmienia zaprezentuje w błyskotliwych uwerturach. Artystyczne przeżycia gwarantować będą takie perły muzyki jak brawurowa Uwertura oraz aria z opery Mozarta „Cosi fan tutte”, Uwertura Verdiego do opery „Nieszpory sycylijskie”, pochodzące z tego samego dzieła popisowe bolero Eleny, czy wzruszające arie i duety z „Traviaty”. Nie zabraknie także muzyki polskich twórców opery – Kurpińskiego i Żeleńskiego. Zabrzmi m.in. zachwycająca Uwertura do zaginionej opery Kurpińskiego „Dwie chatki”, której premiera miała miejsce dokładnie 210 lat temu w Warszawie oraz utrzymane w romantycznym duchu fragmenty z opery "Janek" Władysława Żeleńskiego. /tekst: Biuro Koncertowe/

EDYTA PIASECKA

Dramatyczny sopran koloraturowy. Jedna znajbardziej rozpoznawalnych i cenionych polskichartystek sceny operowej. Solistka Opery Narodowej w Warszawie. Występuje nanajwiększych scenach operowych w Polsce i zagranicą. Jest absolwentką Akademii Muzycznej wKrakowie. Podczas studiów zadebiutowała wOperze Krakowskiej partią Królowej Nocy wCzarodziejskim flecie Mozarta pod dyr.K.Bumanna. Pięć lat później rolę tę prezentowaław Holandii w koprodukcji z Teatrem Wielkim z Budapesztu. Odtwórczyni tytułowej roli w nagrodzonej nagrodą Internetional Opera Awardsw kategorii Rediscovered Work operze "GOPLANA" Żeleńskiego (Warsaw National Theatre). Laureatka prestiżowych konkursow i plebiscytów: I miejsce na Kursie Mistrzowskim dla Śpiewaków Operowych organizowanym w przez prof.Ryszarda Karczykowskiego (1997), Nagroda specjalna dla najlepszego głosu żeńskiego i udziałw koncertach z cyklu Promocja Polskich Talentóww Austrii (koncerty w Eisenstadt i Baden 1998 rok),nominacja do Paszportu „Polityki” w kategorii„Muzyka poważna” (2004 rok), Nagroda im. A.Hiolskiego za Debiut operowy w Teatrze Wielkim (2008), Nagroda „Gwiazda wokalistyki” na 47.Festiwalu im. Jana Kiepury w Krynicy.
Uczestniczyła w wielu krajowych i zagranicznych festiwalach, m.in. Sacrum Profanum w Krakowie, Internachionale Orgel Woche Musica Sacra w Norymberdze, Festival dellenazioni w Citta di Castello we Włoszech, Festiwal im. Jana Kiepury w Krynicy, Festiwal Viva il canto w Cieszynie, Festiwal Letni Operowy w Krakowie, Międzynarodowy Festiwal Muzyczny w Mielcu, Festiwal Muzyczny w Łańcucie, Międzynarodowy Festiwal Muzyczny im. Krystyny Jamroz w Busku-Zdroju, Festiwal Viva! Canaletto w Warszawie – Opera Narodowa, 6 Festiwal im. J. Waldorffa w Radziejowicach, Festiwal Letni w Muzeum Karola Szymanowskiego, willa „Atma” w Zakopanem, Festiwal Kompozytorów Polskich,Festiwal Sopot Classic w Operze Leśnej (Gala muzyki francuskiej). Wystąpiła także na:Festiwal Gloria (Białystok 2018), Festiwal Muzyki Polskiej w Bielsko-Białej (dyr. M.Wroniszewski).Występowała w Belgii, Holandii, USA, Danii i Kuwejcie.

                                                                                      

Edyta Piasecka dobre

 

SŁAWOMIR NABORCZYK

Absolwent Akademii Muzycznej im. F. Nowowiejskiego w Bydgoszczy w klasie dra hab. M. Moździerza i mgra T. Szlenkiera. Swoje umiejętności doskonalił podczas kursów u N. Shicoffa, E. Pessena, M. Rexrotha, Izabelii Kłosińskiej, H. Łazarskiej, K. Rymarczyk, A. Kruszewskiego, L. Świdzińskiego, M. Robavsa oraz T. Koniecznego. Debiutował w 2011 r. rolą Basilia w „Weselu Figara” W.A. Mozarta podczas Operowego Forum Młodych w Operze Nova w Bydgoszczy. Na tej scenie kreował także postaci Kowala w „Krótkim życiu” M. de Falli i tytułowego „Studenta żebraka” K. Millöckera. Laureat 22 Wielkiego Turnieju Tenorów w Operze na Zamku w Szczecinie Gran Proc VI Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. J. Kiepury w Krynicy-Zdroju (I nagroda i dwie specjalne), Ogólnopolskiego Konkursu Muzyki Operetkowej i Musicalowej w Krakowie (III nagroda, 2016), III Ogólnopolskiego Konkursu Wokalnego im. K. Jamróz w Busku-Zdroju (III nagroda), Międzynarodowego Konkursu Solowej Wokalistyki Sakralnej „Ars et Gloria” w Katowicach (nagroda specjalna, 2017) czy XII Międzynarodowego Konkursu Wokalnego „Złote Głosy” w Warszawie (II nagroda, 2017). Absolwent Programu Kształcenia Młodych Talentów Akademii Operowej przy Teatrze Wielkim – Operze Narodowej w Warszawie. Występuje w Operze Śląskiej, Teatrze Wielkim – Operze Narodowej, w Warszawskiej Operze Kameralnej oraz w Teatrze Muzycznym w Lublinie. Współpracuje z Sinfonią Varsovią, Filharmonia Śląską i Filharmonią Zabrzańską oraz zespołem Musica Viva (koncerty m.in. w Bremen, Lilienthal i Schwerin). W 2017 r. śpiewał partię Abdalla w koncertowym wykonaniu „Nabucca” G. Verdiego w Bremen. Współpracował z takimi dyrygentami, jak M.J. Błaszczyk, V. Kiradjiev, M. Figas, P. Wajrak, P. Sułkowski, S. Chrzanowski, M. Kluczyńska, A. Nagórka, Z. Rychert, W. Kunc, J. Wołosiuk, G. Chmura, M.M. Sompoliński czy M. Klauza.

Sławomir Naborczyk dobre

Rusza V Rzeszowska Jesień Muzyczna!

„Rzeszowska Jesień Muzyczna” jest corocznym, piątym już festiwalem muzyki kameralnej organizowanym przez Stowarzyszenie Polskich Muzyków Kameralistów. Festiwal odbędzie się od 9 do 24 października w Klasztorze oo. Dominikanów oraz Instytucie Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego. Festiwal będzie również transmitowany online na kanale Youtube SPMK. Wstęp na wszystkie wydarzenia będzie bezpłatny.

Kluczową ideę programową oddaje podtytuł festiwalu: „Zapomniana muzyka” – jego celem jest przypominanie polskiej, rzadko wykonywanej twórczości kameralnej oraz ukazywanie jej w kontekście trendów estetycznych i twórczości następców (także w skali europejskiej).
W programie w roku 2021 znajdą się utwory m.in. J. Zarębskiego, I. Friedmana czy M. Weinberga. Wystąpią znakomici muzycy m.in. Robert Kowalski, Magdalena Bojanowicz, Marta Gidaszewska, Robert Łaguniak, Agnieszka Kozło, Bartosz Koziak czy Katarzyna Wasiak.

Program Festiwalu:

9 października 2021 (Klasztor oo. Dominikanów, ul. Dominikańska 15, Rzeszów)
godz. 19.00 - kwintet dęty: Wiesław Suruło – flet, Maksymilian Lipień – obój, Piotr Lato –
klarnet, Damian Lipień – fagot, Paweł Cal – waltornia. Program: F. Danzi, S. Perłowski.
Retransmisja 13 października, godz. 18.00

10 października 2021 (Instytut Muzyki UR, ul. Dąbrowskiego 83, Rzeszów)
godz. 18.00 - duet: Robert Kowalski – skrzypce, Katarzyna Wasiak – fortepian. Program: M.
Weinberg, W.A. Mozart, L. van Beethoven
Retransmisja 14 października, godz. 18.00

Wstęp wolny. Informacje o obowiązkowych, bezpłatnych wejściówkach na stronie internetowej i FB.

Organizator: Stowarzyszenie Polskich Muzyków Kameralistów
Partnerzy: Instytut Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego, Klasztor oo. Dominikanów
Patronat honorowy: Marszałek Województwa Podkarpackiego p. Władysław Ortyl, Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu
Patronat medialny: Program 2 Polskiego Radia, TVP Kultura, TVP3 Rzeszów, portal informacyjny Nowiny24, POLMIC, Klasyka na Podkarpaciu

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z funduszu Promocji Kultury w ramach programu „Muzyka" realizowanego przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca. Dofinansowano ze środków Województwa Podkarpackiego.

Strona internetowa: www.spmk.com.pl/projekt/jesien
Facebook: www.facebook.com/RzeszowskaJesienMuzyczna
Kanał na YouTube: https://www.youtube.com/channel/UCDo4C0O2VUlF9DidttCTMBA
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Rafał Siwek: "Śpiew jest moją miłością i pasją"

          Jubileuszowy, bo 30. Festiwal im. Adama Didura przeszedł już do historii, ale ciągle jesteśmy pod wrażeniem znakomitych koncertów i spektakli w wykonaniu świetnych artystów. Wydarzeniem, którego nigdy nie zapomnę, był recital Rafała Siwka, który swoim cudownym, ciepłym basem zachwycił publiczność już od pierwszych taktów rozpoczynającej wieczór arii Gremina z III aktu opery Eugeniusz Oniegin Piotra Czajkowskiego. Artysta wystąpił w Sanockim Domu Kultury 25 września z towarzyszeniem Anny Marchwińskiej, znakomitej pianistki specjalizującej się w muzyce kameralnej, wokalnej i instrumentalnej.
Miałam ogromne szczęście, że pan Rafał Siwek zgodził się na rozmowę następnego dnia. Resztę dowiedzą się Państwo czytając zapisany wywiad.

          Czujemy się wyróżnieni, że zgodził się Pan przyjechać do Sanoka prosto z Moskwy.
           - To prawda, gdyż dwa dni wcześniej (23 września) śpiewałem Borysa Godunowa w Teatrze Bolszoj, 24 września przyleciałem do Warszawy już po godzinie 15 i trudno mi było wsiąść do samochodu i przyjechać późnym wieczorem do Sanoka. Zdecydowałem się w dniu koncertu przylecieć samolotem do Rzeszowa i później samochodem do Sanoka.
Z ogromną przyjemnością wystąpiłem w miejscu, gdzie urodził się Adam Didur, największy polski bas.

           Pamięć o Adamie Didurze jest tutaj pielęgnowana dzięki festiwalowi Jego imienia, który konsekwentnie organizuje dyrektor Waldemar Szybiak. Ponieważ Adam Didur na scenie MET występował 729 razy oraz miał 182 występy z zespołem MET w innych teatrach Ameryki, to Jego nazwisko można znaleźć wśród największych gwiazd Metropolitan Opera, ale czy o Adamie Didurze pamiętają w innych miejscach na świecie?
           - Rozmawiam często na ten temat i staram się tę pamięć kultywować, wspominając jego nazwisko. Poza znawcami opery, którzy od wielu lat interesują się operą, to młodzi śpiewacy czy młodzi melomani nie znają tego nazwiska. Jak słyszą, że Adam Didur był basem, który za czasów wielkiego Fiodora Szalapina zaśpiewał 40 razy w Metropolitan Opera Borysa Godunowa, to właściwie nie wierzą. Od początku swojej kariery Adam Didur śpiewał wielkie role. Jadąc na festiwal do Sanoka, przejrzałem otwarte archiwa MET i La Scali. Można tam sprawdzić każdy spektakl, każdą obsadę. Didur swoje pierwsze spektakle w MET miał z Marceliną Sembrich-Kochańską i z „królem tenorów” pierwszych dwóch dekad XX wieku, którym był Enrico Caruso. Śpiewał m.in. Mefistofelesa w operze Faust czy w Aidzie Verdiego, a śpiewał tam partię Ramfisa w niezwykłym towarzystwie: partię tytułową śpiewała Emmy Destinn, w roli Amneris wystąpiła Louise Homer, Radamesem był Enrico Caruso.

           Po raz pierwszy jest Pan w Sanoku i na Podkarpaciu?
           - Byłem kiedyś turystycznie w Bieszczadach, ale wystąpiłem tu po raz pierwszy.

 

Anna MarchwińskaRafał Siwekjuliusz Multarzyński

          

             Często jest Pan zapraszany do ośrodków kultury w niewielkich miastach?
             - Zacznijmy od tego, że rzadko śpiewam w Polsce. Dzieje się tak dlatego, że w Polsce bardzo późno planuje się występy artystyczne i dotyczy to nawet Opery Narodowej.
W momencie, kiedy otrzymuję zaproszenie, aby w Polsce wystąpić, to przeważnie jestem zajęty, bo mam kalendarz wypełniony na kilka lat do przodu i trudno mi jest się dopasować do terminu dodatkowego występu. Wielki ukłon w kierunku pana dyrektora Waldemara Szybiaka, z którym rozmawiamy już od kilku lat, bo to jest już trzecie podejście. W ubiegłym roku nie mogłem wystąpić z powodu covidu, natomiast dwa lata temu nie mogłem przyjechać do Sanoka, bo w Madrycie miałem próby do Don Carlosa.
            Pan dyrektor Szybiak jest jedną z niewielu osób w kraju, które bardzo poważnie podchodzą do planowania, stara się być elastyczny i jeżeli mu zależy, to robi wszystko z takim wyprzedzeniem, żeby do tego wydarzenia doszło. Dzięki temu nam się udało.

            Szczególnie ostatnio tych zawirowań jest bardzo dużo i czasami plany zmieniają się z tygodnia na tydzień.
             - Wiele rzeczy jest organizowanych na „wariackich papierach”. Na przykład udało nam się w marcu zrobić w Teatrze Wielkim w Łodzi Don Carlosa w bardzo ciekawej obsadzie, bo była Ola Kurzak w roli Elżbiety, Roberto Alagna w roli Don Carlosa, Andrzej Dobber śpiewał partie Posy, a ja Filipa II. Gdyby życie artystyczne toczyło się wszędzie normalnie, to wszyscy w tym terminie bylibyśmy zajęci. Ponieważ był covid, a u nas otworzyło się okienko, to dyrektor Dariusz Stachura zadzwonił do nas i udało się dogodny dla wszystkich termin znaleźć.
Skończyliśmy spektakl 7 minut przed kolejnym lockdownem. Na drugi dzień miała śpiewać druga obsada, ale spektakl nie mógł się odbyć.

            Bardzo się ucieszyłam z programu wczorajszego wieczoru w Sanoku, ponieważ nie pamiętam, kiedy słuchałam na żywo recitalu złożonego z arii i pieśni kompozytorów rosyjskich. Zgodnie z programem oficjalnie recital zakończył Monolog Borysa z II aktu opery Borys Godunow, ale po długich brawach i owacjach na stojąco postanowił Pan pożegnać się z publicznością jeszcze jednym utworem Modesta Musorgskiego – zabawną Balladą o pchle, w której pokazał Pan także swój talent aktorski.
            - Zastanawiałem się nad tym programem. Najłatwiejsze dla mnie byłoby zaśpiewanie arii. Z Anią Marchwińską nagrywaliśmy w czerwcu dla Programu II Miejscówkę z dwójką i od razu ponad pół programu mieliśmy zrobione, a drugie pół przy okazji innych występów, więc wyjście i zaśpiewanie tych arii to była rzecz najprostsza.
Ponieważ jednak uważam się za specjalistę od wokalnej muzyki rosyjskiej i chciałem ją choć trochę przybliżyć słuchaczom, tym bardziej, że jest to Festiwal im. Adama Didura, który śpiewał basem, i stąd też basowy repertuar romansów.

            Uważam, że pieśń jest często trudniejsza do zaśpiewania niż aria i do tego im krótsza, tym trudniejsza.
            - Tak, im krótsza forma, tym trudniej w niej zawrzeć wszystko.

            Ja także często spotykam się z opinią, że jest Pan specjalistą od muzyki rosyjskiej, ale przecież w różnych miejscach na świecie publiczność oklaskuje Pana za wykonania dzieł operowych Giuseppe Verdiego, Ryszarda Wagnera, ma Pan bardzo bogaty repertuar oratoryjny, a w Polsce występował Pan także w operach Stanisława Moniuszki.
            - Zacznę od stwierdzenia, że jeśli chodzi o dzieła Wagnera, to robię czasem takie wycieczki. Wielokrotnie odmawiałem śpiewania dzieł Wagnera w różnych miejscach i nie uważam się absolutnie za specjalistę, choćby z racji tego, że nie mówię wystarczająco dobrze po niemiecku, tak jak po włosku. Z racji gatunku mojego głosu wykonuję muzykę Wagnera i śpiewałem kilka partii. Na przykład w Operze Paryskiej wystąpiłem w roli Króla Henryka w Lohengrinie w pięknej produkcji Clausa Gutha, śpiewałem Fafnera w Zygfrydzie, pod dyrekcją Kenta Nagano w Bayerische Staatsoper w Monachium, śpiewałem Daland w Holendrze Tulaczu w Tokio, jako Hunding w Walkirii występowałem w Nicei i w warszawskim Teatrze Wielkim razem z Domingiem, Króla Marka w Tristanie i Izoldzie śpiewałem w Operze Rzymskiej. Pod koniec grudnia pojadę do Teatro Petruzzeli w Bari we Włoszech, gdzie w styczniu będę śpiewał także Króla Marka.
            W mojej działalności artystycznej Wagner jakoś mi towarzyszy, natomiast Verdi jest moją pierwszą miłością i takim „moim konikiem”, jak mówią Włosi: cavallo di battaglia. Partiami basowymi w operach Giuseppe Verdiego debiutowałem głównie we Włoszech i te role przez cały czas mam w repertuarze. Są to głównie: Wielki Inkwizytor i Filip w Don Carlosie, Zachariasz w Nabucco , Ramfis w Aidzie, Fiesco w Simon Boccanegra. Niedawno wróciłem z Festiwalu Operowego Arena di Verona, gdzie śpiewałem partie Zachariasza w Nabucco i Ramfisa w Aidzie.
            W tym sezonie z Placido Domingo w Teatro Massimo w Palermo będziemy śpiewać w Simon Boccanegra i ja mam piękną basową rolę Fiesca, a później jedziemy też z tym dziełem w czerwcu na tournée do Japonii.
Następnie znowu wracam do ról: Ramfisa w Aidzie w reżyserii Franco Zeffirelli’ego i Zachariasza w operze Nabucco z Arnaud Bernard, którą mieliśmy przyjemność nagrać cztery lata temu na DVD.
We Włoszech jestem postrzegany jako wykonawca basowych ról w operach Giuseppe Verdiego.

            Można znaleźć sporo nagrań z Pana udziałem i często Pan występuje w dużych formach oratoryjno-kantatowych. Lubi Pan również śpiewać w takich dziełach.
            - Tak, śpiewałem dość dużo, bo w sumie ponad dwadzieścia różnych dzieł oratoryjnych, ale najczęściej występowałem w Requiem Giuseppe Verdiego. Utrwaliłem dwa wykonania tego dzieła. Jedno, bardzo dla mnie ważne, bo to był mój pierwszy występ pod batutą Zubina Mehty, a nagranie zostało dokonane w Accademia di Santa Cecilia w Rzymie. To był piękny wielki koncert poświęcony ofiarom tsunami, który był transmitowany na cały świat i jednocześnie był nagrany i wydany na DVD.
            Drugie nagranie zostało utrwalone w Bazylice św. Marka w Wenecji pod batutą wielkiego Lorina Maazela. Pod tą samą batutą nagrałem także IX Symfonię Ludwiga van Beethovena.
Miałem przyjemność wykonać Stabat Mater Gioacchina Rossiniego jeszcze pod batutą Alberto Zeddy, uważanego za niezrównanego specjalistę od Rossiniego.
            Z Lorinem Maazelem zaśpiewałem co najmniej dziesięć razy Requiem w różnych ciekawych miejscach na świecie, jak kościół luterański w Jerozolimie, na dziedzińcu pałacu w Casablance w Maroku, wykonaliśmy całą serię koncertów z IX Symfonią Beethovena z okazji 50-rocznicy podpisania Traktatów rzymskich, a odbyły się one m.in. w Rzymie, Watykanie, Mediolanie i Brukseli.
Było tych koncertów bardzo dużo.

            Z takich prestiżowych scen na świecie pozostała Panu do zdobycia tylko Metropolitan Opera.
            - Nie tylko MET, bo również jeszcze Covent Garden. W zeszłym sezonie miałem śpiewać w Covent Garden, ale nie mogłem. Jak przychodzą ciekawe propozycje pracy, to często się zdarza, że terminy się pokrywają i trudno jest wybierać. Z marca na czerwiec został przełożony Don Carlos w Teatrze Bolszoj, którego nie mogłem zaśpiewać, bo miałem już podpisany bardzo dobry kontrakt na 14 spektakli Rigoletta w Paryżu i w tym samym czasie otrzymałem propozycje zaśpiewania 7 spektakli Don Carlosa w Covent Garden. Z tego powodu debiut w Covent Garden jeszcze przede mną.

            Mówił Pan o wspaniałych dyrygentach. z którymi miał Pan szczęście wystąpić, ale również obok Pana stawali znakomici sławni artyści. Wszyscy muszą ze sobą współpracować, bo to jest niezbędne, ale dobrze jest, jak się wszyscy polubią. Czy jest możliwa przyjaźń pomiędzy artystami, którzy często rywalizują ze sobą?
            - Jest takie powiedzenie, że nie ma przyjaźni pomiędzy dwoma osobami tego samego zawodu. My się oczywiście dobrze znamy. Ten krąg śpiewaków, którzy śpiewają w tych 20 – 25 najlepszych teatrach, jest dość niewielki. Spotykamy się przy różnych produkcjach. Na przykład teraz podczas pobytu w Teatrze Bolszoj było jednocześnie kilka produkcji i spotkałem wielu kolegów, których nie widziałem od dwóch, trzech, pięciu, a nawet siedmiu lat. To są zawsze miłe spotkania i przeważnie te relacje są bardzo serdeczne. Zupełnie inaczej jest z takimi głębszymi relacjami. Ja mam to szczęście, że mam dwóch prawdziwych przyjaciół, którzy są śpiewakami – Jacek Laszczkowski (tenor) i Artur Ruciński (baryton), który wczoraj 5 minut przed wyjściem na recital do mnie dzwonił, bo miał przerwę podczas próby w Japonii.

            Z Sanoka wyjeżdża Pan na kolejny koncert w Polsce.
            - Tak, to też udało się tylko dzięki temu, że przesunąłem próbę. Jadę jutro do Teatru Wielkiego w Łodzi na jubileusz mojego przyjaciela Zbyszka Maciasa, znakomitego barytona. Zbyszek zapraszał mnie już dawno i wiem, że bardzo mu zależało, abym zaśpiewał i zrobiłem wszystko, aby na tym koncercie być. Także jutro zaczynają się moje próby w Amsterdamie i uzgodniłem, że nie będę jutro na próbach muzycznych w Amsterdamie. Pojutrze o 7.40 lecę samolotem do Amsterdamu i zaraz po przylocie rozpoczynam próby.

            Można powiedzieć, że żyje Pan na walizkach. Czy Pan sobie zdawał z tego sprawę, że tak będzie ono wyglądało, jak Pan się decydował na zawód śpiewaka operowego?
            - Dobre pytanie. Do końca nie, bo miałem świadomość, że będę podróżował i koncertował w różnych miejscach, natomiast człowiek nie ogarnia całości tego – ma świadomość wyjazdów, ale nie do końca myśli, z czym to się wiąże. Zawsze to podkreślam, że jestem specyficznym śpiewakiem.
            W 2019 roku miałem 110 przelotów samolotem. Jeżeli mam tylko 2 dni wolnego pomiędzy spektaklami, to jestem w domu. Przykładowo – śpiewam spektakl w niedzielę wieczorem, kończę go o północy, o drugiej idę spać, w poniedziałek o piątej wstaję, wsiadam w samolot i o dziewiątej jestem w domu na śniadaniu. We wtorek wieczorem jadę na lotnisko i lecę do Paryża. W środę budzę się w Paryżu, śpiewam spektakl, w czwartek rano wsiadam w samolot do Warszawy i jestem na śniadaniu w domu, w piątek wieczorem wsiadam w samolot do Paryża, śpię z piątku na sobotę i w sobotę śpiewam spektakl. Tak czasami nawet przez miesiąc udaje mi się często być w domu.

            Można powiedzieć, że w ten sposób wspomaga Pan w znaczny sposób LOT (śmiech). Może Pan się spełniać zawodowo i jednocześnie cieszyć się pobytami w domu chyba tylko dzięki żonie, która opiekuje się dziećmi i zajmuje się wszystkim. Do takiego domu chce się wracać.
            - Oczywiście, to wszystko zasługa mojej żony. Mam pełną świadomość, że tak jest dzięki żonie. Wcześniej, jak dzieci jeszcze nie chodziły do szkoły, to lataliśmy wszyscy. W latach 2005-2008 miałem taki „okres włoski”, śpiewałem wtedy bardzo dużo we Włoszech i osiem miesięcy w roku spędzałem we Włoszech. Wtedy wszyscy byliśmy razem i na przykład przez miesiąc mieszkaliśmy w Bolonii, na tydzień przylatywaliśmy do domu, kolejne pięć tygodni byliśmy w Trieście, potem znów wracaliśmy na dziesięć dni do Warszawy i jechaliśmy na półtora miesiąca do Rzymu.

            Cudownie, bo wszyscy byliście razem.
            - Teraz udało się nam tak tylko w czasie wakacji. Rodzina była ze mną w Veronie, gdzie po raz pierwszy wystąpiłem 2005 roku. Później była dłuższa przerwa i od 2014 roku zawsze jestem na Festiwalu w Veronie. Od kilku lat śpiewam tam już bardzo dużo, bo po 10 – 11 spektakli. Od trzech lat śpiewałem partie Zachariasza i w przyszłym roku zostałem również zaproszony o zaśpiewanie Zachariasza w Nabucco. Mamy już swoje stałe miejsce nad jeziorem Garda, to jest 40 kilometrów od Verony. Dzieci mają możliwość kąpać się i korzystać z innych przyjemności związanych z wodą. Korzystamy z dobrej włoskiej kuchni, a ja dojeżdżam do pracy i można powiedzieć, że 1/3 czasu tego pobytu też jestem turystycznie.

Rafał Siwek 1juliusz Multarzyński

 

            Wiem, że studiował Pan w Głównej Szkole Handlowej. Ciekawa jestem, kto i kiedy uświadomił Panu, że ma Pan wyjątkowy głos i należy się w tym kierunku rozwijać?
            - Już jako 12-latek śpiewałem w chórach, można powiedzieć, że byłem czołowym chórzystą. Natomiast kiedy miałem niecałe 17 lat, pod koniec drugiej klasy liceum, poszedłem na egzaminy do szkoły muzycznej II stopnia i pomimo, że było już po terminie składania podań, ówczesny kierownik sekcji wokalnej prof. Zdzisław Skwara przesłuchał mnie i powiedział, że koniecznie muszę przystąpić do egzaminu wstępnego. Od trzeciej klasy szkoły średniej zacząłem równolegle uczyć się w szkole muzycznej. Jak rozpoczynałem studia w Głównej Szkole Handlowej, to miałem już zaliczone dwa lata śpiewu w średniej szkole muzycznej i już wiedziałem, że to mnie interesuje. Pod koniec drugiego roku studiów na SGH zdałem do Akademii Muzycznej i studiowałem równolegle przez trzy lata, a później zostały mi do ukończenie studia w Akademii Muzycznej.

            Wspominał Pan, że dzieci w tej chwili się uczą, czy idą w Państwa ślady? Dodajmy, że Pana żona też jest śpiewaczką, ale ze względu na Pana ciągłe podróże zajmuje się domem.
- Inacz ej się nie dało zorganizować. Dziewczynki uczyły się w szkole muzycznej, ale później zrezygnowały, natomiast syn gra na gitarze.

           Na gitarze? Myślałam, że także uczy się śpiewu.
            - Na początku grał na gitarze, później przestał, a od dwóch lat z wielką miłością wrócił do gitary. Natomiast cała trójka śpiewa i wszyscy są laureatami różnych konkursów piosenki. Syn jako sopranista śpiewał rolę pierwszego chłopca w spektaklach Czarodziejskiego fletu w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej oraz w Operze Kameralnej w Warszawie. Teraz jest już prawie 18-letnim basem i ma zamiar też zdawać na studia w Akademii Muzycznej. W tej chwili ma głos tak niski jak mój i niewątpliwie może tak jak ja śpiewać basem.

            Śpiew to jest z pewnością Pana pasja, chociaż także sposób na życie.
             - Jest takie powiedzenie: „Jeśli się kocha to, co się robi, to człowiek nigdy nie pracuje”. Oczywiście, śpiew jest moją miłością i pasją, ale ja zawsze tak staram się podchodzić do tego zawodu, żeby brać jakieś propozycje nie tylko ze względu na stronę finansową.
            Zawsze staram się, żeby ta strona finansowa była konsekwencją tego co robię, a nie celem. Do tej pory mi się udaje. Mam to szczęście, że moja droga do tej pory była bardzo lekka.
Zaliczyłem w życiu zaledwie kilka przesłuchań. Pierwsze angaże dostałem po konkursach Hans Gabor Belvedere Competition w Wiedniu (2001) oraz Competizione dell'Opera w Dreźnie (2002).
            Pamiętam, jak po drugim etapie w Wiedniu ustawiła się do mnie kolejka agentów, którzy po wysłuchaniu w moim wykonaniu arii Gremina z Eugeniusza Oniegina chcieli ze mną pracować. Otrzymałem różne propozycje i mogłem wybierać. Z niektórych skorzystałem, a z niektórych nie.
            Zupełnie przypadkowo trafiłem do tego samego agenta, który był wtedy również agentem: Placida Domingo, Jose Carrerasa, Ruggero Raimondi’ego, Dmitri Hvorostovsky’ego . Miałem to szczęście, że on sam do mnie zadzwonił i zapytał, czy chcę za dwa tygodnie zaśpiewać Requiem Verdiego z Zubinem Mehtą.

            Takie kontakty otwierają wiele drzwi i są ważniejsze od nagród finansowych.
            - Tak, bo nagrody finansowe są jednorazowe, natomiast wystarczy dostać jeden dobry kontrakt i ma się więcej pieniędzy niż z pięciu pierwszych nagród na konkursach. To jest najważniejsze. Znam wielu zwycięzców kilkunastu międzynarodowych konkursów, którzy nie zrobili kariery, albo dobrze zaczynali, a później im to nie wychodziło, a są śpiewacy, którzy konkursów nie wygrali, byli tylko w finale, a robią olbrzymie kariery.

            Na Pana długiej liście partii operowych ciągle coś przybywa. Jak Pan pracuje nad nowym repertuarem?
            - Mam w domu pracownię i mam możliwość ćwiczenia i przygotowywanie nowych partii oraz odświeżania tych, których dawno nie śpiewałem, kiedy jest taka potrzeba. Na szczęście nasz dom jest duży i mogłem wyciszyć jedno ponad 40-metrowe pomieszczenie z pianinem, w którym mogę spokojnie oddawać się pracy, nie przeszkadzając nikomu.
            Tych ról przybywa coraz mniej, bo na przykład w przyszłym sezonie będę sobie tylko przypominał niektóre role. Na przykład rolę Króla Marka w Tristanie i Izoldzie Wagnera śpiewałem 13 albo 14 lat temu i po takim czasie będzie to dla mnie jak nowa rola, Fiesca w Simonie śpiewałem ostatni raz w Concertgebouw w Amsterdamie 3 albo 4 lata temu i też trzeba ją będzie odświeżyć. Będę też nagrywał XIV Symfonię Dymitra Szostakowicza i trzeba będzie sporo pracy włożyć, aby się do tego nagrania przygotować.
Zaplanowany mam także w przyszłości debiut w tytułowej roli w Aleko Siergieja Rachmaninowa, to będzie nowa rola. Zawsze jest coś do roboty.

            Zapraszał Pana Krzysztof Penderecki do wykonania swoich dzieł i pewnie sporo pracy zajęło Panu ich przygotowanie.
             - Dwukrotnie otrzymałem zaproszenie do śpiewania dzieł Krzysztofa Pendereckiego. Pierwsze to było Credo, które uważam za najpiękniejszy utwór Krzysztofa Pendereckiego. Utwór głęboki, muzyka świetnie współgra z tekstem – wielkie dzieło. Śpiewaliśmy to dzieło w Rydze pod batutą kompozytora.
            Maestro Penderecki zaprosił mnie do wykonania Polskiego Requiem. Pamiętam, że w przeddzień koncertu zaśpiewaliśmy próbę, wszystko poszło pięknie, Maestro był bardzo zadowolony.
Pamiętam też, że w dniu koncertu obudziłem się i okazało się, że nie mogę nawet mówić, a co dopiero śpiewać. To było podczas festiwalu Wratislavia Cantans, zaplanowana była transmisja European Broadcasting Union. Jeszcze próbowałem się ratować, ale głos mi się rwał we wszystkich rejestrach. Na szczęście był w hotelu kolega, który mógł mnie zastąpić.
            Występowaliśmy jeszcze później razem z żoną w Królu Ubu w Teatrze Wielkim. To także bardzo dobra opera. Miałem propozycję śpiewania w tym sezonie w operze Monachijskiej partii ojca Barré w operze Diabły z Loudun, ale nie zdecydowałem się jednak, bo nie jest to rola znacząca. W dodatku nie jest to partia dobra dla mojego głosu. Jeśli uznaję, że jakiś utwór nie jest dobry dla mojego głosu, to nie decyduję się na wykonywanie go.

            Trzeba szanować głos, aby jeszcze długo dobrze brzmiał. Mamy nadzieję, że może niedługo wystąpi Pan gdzieś niedaleko.
            - Była szansa, że w Krakowie zaśpiewam Borysa Godunowa w marcu w reżyserii Andrzeja Seweryna, z którym już nawet rozmawiałem. Wczoraj rozmawiałem na ten temat z dyrektorem Bogusławem Nowakiem, który mówił mi, że pan Andrzej Seweryn z powodów osobistych przesunął tę premierę i w marcu do niej nie dojdzie. Trochę żal, bo byłem entuzjastycznie nastawiony na pracę z Andrzejem Sewerynem, który jest wielkim artystą.

            Mam nadzieję, że miło będzie pan wspominał ten krótki pobyt w Sanoku.
            - Mam zamiar jeszcze pójść do Galerii Zdzisława Beksińskiego, a później już trzeba będzie wracać do domu. Kiedyś z przyjemnością do Sanoka wrócę.

                                                                                                                                                                                                                                                        Zofia Stopińska

Subskrybuj to źródło RSS