relacje

Aleksander Sas-Bandrowski - wybitny tenor z Podkarpacia

Andrzej Szypuła

Aleksander Sas-Bandrowski - wybitny tenor z Podkarpacia

            Działalność artystyczna Aleksandra Sas-Bandrowskiego (1860-1913) fascynuje wielkością talentu, sztuki, którą zachwycał publiczność Europy i świata na przełomie XIX i XX wieku.
            Artysta urodził się 22 kwietnia 1860 roku w Lubaczowie na Podkarpaciu jako trzecie dziecko Ignacego Mariana Bandrowskiego i Wilhelminy z domu Ambros de Rechtenberg. Szlachecka rodzina Bandrowskich korzeniami sięga rodu Dragów – Sasów, przybyłych na Ruś Halicką z Marmaroszu, historycznej krainy w dolinie rzeki Cisy, obecnie w granicach Rumunii i Ukrainy. Najstarsze pieczęcie z herbem Sas pochodzą z XV wieku i występują głównie na terenie Rusi Halickiej i Litwy. Pieczętowały się tym herbem liczne rodziny, m.in. Bandrowscy, a także Uruscy, których przedstawiciel, pianista i kompozytor Antoni Sas-Uruski (1872-1934), urodzony w Czortkowie na Ukrainie, przebywał w Rzeszowie w latach 1903-1907 i wywarł znaczący wpływ na życie muzyczne miasta, zakładając towarzystwo muzyczne, szkołę muzyczną, chóry, prowadząc działalność pedagogiczną w dziedzinie muzyki.
             Ojciec Aleksandra Sas-Bandrowskiego, Ignacy Marian, syn Jana i Franciszki Horodyskiej, był cesarsko-królewskim urzędnikiem w Galicji Wschodniej, aktuariuszem w starostwie powiatowym w Lubaczowie, a nawet został starostą. Matka Wilhelmina, córka Maksymiliana Ambris de Rechtenberg i Elżbiety Stecher de Sebenitz, urodziła trzech synów: Ernesta Tytusa (1853-1920), ojca słynnej śpiewaczki Ewy Bandrowskiej-Turskiej, profesora UJ, wiceprezydenta Krakowa, potem Juliusza Mariana (1855-1919), lekarza prowadzącego w Rzeszowie atelier dentystyczne, współorganizatora Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Rzeszowie, ojca znanych pisarzy Jerzego i Juliusza Kaden-Bandrowskiego, wreszcie Ubaldusa Aleksandra (1860-1913), artysty śpiewaka.
             Młody Aleksander uczył się w gimnazjum w Krakowie, a następnie na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie studiował prawo. Wszelako wszystkie wolne chwile spędzał w teatrze, kierując swe myśli i marzenia w kierunku pięknego śpiewu. Cóż, powołanie artysty! Na scenie zadebiutował w 1878 roku, a więc w wieku 18 lat, w repertuarze operetkowym w teatrze ogrodowym Józefa Teksla w Łodzi, a już w 1881 roku wystąpił, pod pseudonimem Barski, w nowo organizowanym teatrze operetkowym przy teatrze krakowskim w sztukach J. Offenbacha „Joasia płacze, Jaś się śmieje” i „Piękna Galatea”. W kwietniu 1881 roku artysta przeniósł się do Lwowskiej Operetki, gdzie kreował rolę Szymka w „Kościuszce”. Warto dodaćć, iż Janina Korolewicz-Waydowa wspomina, iż [Aleksander] „karierę rozpoczął we Lwowie, debiutem w operetce „Gasparone”, oczywiście nie za mojej pamięci.”
             Po studiach wokalnych w Mediolanie u maestro Sangiovanniego, który odkrył w nim tenor bohaterski i prof. Lugiego Salvi w Wiedniu, który skierował jego zainteresowania w kierunku oper i dramatów muzycznych Ryszarda Wagnera i Giacomo Meyerbeera, głos mistrza, jak pisał Józef Kański „charakteryzował się niesamowitą mocą, blaskiem, szlachetnością i miękkością brzmienia, co w połączeniu z wrodzoną inteligencją, urodą i wspaniałymi warunkami zewnętrznymi czyniły z niego artystę, o którym marzyły dyrekcje najznakomitszych scen operowych.”
             Po studiach wokalnych spotykamy Bandrowskiego w 1882 roku w Pradze, Warszawie, Łodzi, Sosnowcu, Poznaniu, Lwowie, Linzu, Berlinie, Kolonii, Grazu, Wiedniu, Monachium, Mannheimie, Hanowerze, Frankfurcie nad Menem, gdzie zdobywa sławę jako niezrównany odtwórca bohaterskich partii w operach R. Wagnera, następnie w Wiedniu, Berlinie, Mediolanie i Londynie. Na szczególną uwagę zasługuje rola Manru, którą Bandrowski kreował w operze I.J. Paderewskiego o tym samym tytule wystawionej 14 lutego 1902 roku w nowojorskiej Metropolitan Opera House. Prapremiera opery, jeszcze bez Bandrowskiego, odbyła się 29 maja 1901 roku w Dreźnie, kolejne wykonanie – już z Bandrowskim w roli Manru – 8 czerwca 1901 roku we Lwowie. Prasa pisała: „Bandrowski śpiewał z natchnieniem i piorunującą siłą”. Po nowojorskiej premierze operę wystawiono z wielkim powodzeniem w Pradze, Kolonii, Zurychu, Warszawie, Filadelfii, Bostonie, Chicago, Pitsburgu, Baltimore, Moskwie, Kijowie, Poznaniu, Warszawie, Wrocławiu, Bydgoszczy i Bytomiu.
             Po powrocie zza oceanu Bandrowski występował przeważnie na scenach polskich, kreując główne partie w operach Żeleńskiego, był też niezrównanym wykonawcą polskich pieśni Stanisława Moniuszki, Jan Galla czy Stanisława Niewiadomskiego.
             W 1904 roku artysta zamieszkał ma stałe w Krakowie przy ul. Garncarskiej 19 i powoli wycofywał się z występów publicznych. Pracował jako profesor śpiewu w Konserwatorium i Instytucie Muzycznym. W 1905 roku wraz ze Stanisławem Wyspiańskim zabiegał, bezskutecznie, o stanowisko dyrektora Teatru Krakowskiego. Poświęcił się pisaniu librett operowych. Napisał ich trzy: „Stara baśń” na podstawie powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego w opracowaniu muzycznym Władysława Żeleńskiego (1907), „Bolesław Śmiały” do dramatu muzycznego Ludomira Różyckiego według Stanisława Wyspiańskiego (1909) i „Twardowski” w opracowaniu muzycznym Bolesława Wallek-Walewskiego. Przetłumaczył na język polski „Śpiewaków norymberskich”, „Pierścień Nibelunga” Ryszarda Wagnera i kilka fragmentów z jego dzieł dla własnych potrzeb koncertowych. Wydał także w 1907 roku pracę pt. „Rozbiór tematyczny Ryszarda Wagnera trylogii z prologiem pt. „Pierścień Nibelunga”. Z analizą motywów przewodnich.” Jak podkreślają znawcy przedmiotu, największą zasługą Bandrowskiego dla polskiej kultury muzycznej, obok działalności scenicznej, jest niemal całkowite spopularyzowanie utworów Ryszarda Wagnera.
             Aleksander Sas-Bandrowski zmarł w Krakowie 28 maja 1913 roku w 53. roku życia. Został pochowany w rodzinnym grobowcu na Cmentarzu Rakowickim. Pamięć o nim jest pielęgnowana w jego rodzinnym Lubaczowie na Podkarpaciu, gdzie od 22 kwietnia 2003 roku, decyzją Rady i Burmistrza Miasta Lubaczowa, Miejski Dom Kultury nosi jego imię. W tym dniu, w 90. rocznicę śmierci artysty, odbyła się w Lubaczowie stosowna uroczystość, śpiewał Ryszard Karczykowski z Marią Rydzewską przy fortepianie, przemawiał Józef Kański. Obaj wybitni ludzie kultury muzycznej objęli honorowy patronat nad tym wydarzeniem. Śpiewał także znany z wysokiego poziomu Młodzieżowy Chór Mieszany „Canzone” pod dyrekcją obecnego, od 2003 roku, dyrektora MDK Andrzeja Kindrata. Uroczystości towarzyszyła wystawa i sesja naukowa o Bandrowskim, wspomniany koncert i wystawa prac lubaczowskiego artysty Jerzego Pluchy, absolwenta Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
              O znakomitym artyście z Lubaczowa pisali: Zenon Swatek (Towarzystwo Przyjaciół Lubaczowa) – „Aleksander Sas-Bandrowski – z Lubaczowa na estrady świata”, MDK Lubaczów-Jarosław 2005; Jolanta Wąsacz-Krztoń (Rzeszowskie Towarzystwo Muzyczne) – „Aleksander Bandrowski – tenor z Lubaczowa”, „Kamerton” 57/2013 s.129-140; Maryla Staniszewska (Muzeum Teatralne, Teatr Wielki Opera Narodowa w Warszawie) – „Kariera sceniczna Aleksandra Bandrowskiego w dokumentacji Muzeum Teatralnego w Warszawie”, „Kamerton” 57/2013 s.141-147; Andrzej Szypuła (Rzeszowskie Towarzystwo Muzyczne) – „Aleksander Sas-Bandrowski – wybitny tenor z Podkarpacia”, „Wokalistyka i Pedagogika Wokalna” tom VIII, PSPŚ, Akademia Muzyczna we Wrocławiu 2016 s.142-152.
              Nadzwyczajny wieczór muzyczny poświęcony Bandrowskiemu w rzeszowskim ratuszu miał miejsce dokładnie w 100. rocznicę śmierci artysty w dniu 28 maja 2013 roku. Śpiewał Jan Michalak – bas baryton z Jerzym Kellerem przy fortepianie, także Chór „Canzone” z Lubaczowa pod kierunkiem Andrzeja Kindrata. Niezwykłemu spotkaniu w ratuszu wypełnionym po brzegi, z zajętą nawet galerią, towarzyszyła wystawa fotogramów z działalności artystycznej Aleksandra Bandrowskiego.
              Z naszej podkarpackiej ziemi wyszli i nadal wychodzą wspaniali, utalentowani artyści, o których warto pamiętać. Są jak egzotyczne kwiaty zachwycające swoją urodą, niecodziennym pięknem, które nadaje sens i urok naszemu ziemskiemu bytowaniu.

Kontemplacja i wzruszenie


„Stabat Mater” G.B. Pergolesiego

          Cierpienie Matki Bożej pod krzyżem przy umierającym Synu Jezusie Chrystusie, to temat przejmującej sekwencji wprowadzonej przez kościół katolicki do liturgii, wykonywanej podczas Wielkiego Postu.
          „Stabat Mater dolorósa iuxta crucem lacrimósa, dum pendébat Filius” – „Stała Matka Boleściwa obok krzyża ledwo żywa, gdy na krzyżu wisiał Syn”. Ta jakże głęboka w swym wyrazie sekwencja, której autorstwo jest przypisywane włoskiemu franciszkaninowi Jacopone da Todi żyjącemu w XIII wieku, stała się inspiracją twórczą dla wielu kompozytorów, by wspomnieć takich mistrzów, jak J. de Près, G.P. da Palestrina, J. Haydn, G. Rossini, F. Schubert, K. Szymanowski czy K. Penderecki.
          Giovanni Battista Pergolesi (1710-1736) napisał „Stabat Mater” na zamówienie neapolitańskiego bractwa Cavalieri della Virgine dei Dolori. Miał 25 lat, gdy tworzył to dzieło. Kilka miesięcy potem zmarł na gruźlicę w wieku 26 lat.
          Czemu to dzieło, zwane także misterium scenicznym, określane jako najpopularniejsze „Stabat Mater” ostatnich trzech stuleci, napisane na skromny zespół wykonawczy, zyskało takie wielkie uznanie i żywą popularność? Wtedy, w latach 30. XVIII w., urzekało patosem i melodyjnością, głębią wyrazu, wpisując się zarazem w nurt przedklasyczny, a więc, po baroku, nowej epoki pełnej elegancji, wyrafinowanej prostoty, gracji, określanych stylem „galant”. Dzieło to, podobnie jak opera komiczna „La serva padrona” tego samego kompozytora, wyznaczało nowe drogi w muzyce religijnej i nie tylko. Obydwa utwory G.B. Pergolesiego do dziś zachwycają swoim niepowtarzalnym urokiem i ekspresją.
          Kontemplacja i wzruszenie... Z uwagą słuchałem „Stabat Mater” G.B. Pergolesiego 12 marca 2021 roku w naszej Filharmonii w świetnym wykonaniu Iwony Lubowicz – sopran i Anety Łukaszewicz – mezzosopran z towarzyszeniem naszej orkiestry pod dyrekcją Pawła Kosa-Nowickiego. Obie solistki z Polskiej Opery Królewskiej zachwyciły publiczność cudownym, anielskim brzmieniem idealnie zestrojonych głosów, precyzją wykonania, głębią wyrazu poruszającego wyobraźnię odbiorców i orkiestry, która starannie, z wyczuciem stylu, towarzyszyła natchnionym artystkom. A przecież pamiętam pierwsze wokalne kroki – od początku nadzwyczaj udane! – Iwony Leśniowskiej-Lubowicz pochodzącej z Kolbuszowej w Zespole Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie pod okiem nieodżałowanego pedagoga śpiewu solowego Anny Budzińskiej.
           Dobrze się stało, że nasza Filharmonia, jeszcze przed ostatnimi obostrzeniami pandemicznymi, zaznaczyła pięknym, wzruszającym koncertem głęboki czas Wielkiego Postu. Pełnym otuchy dopełnieniem koncertu stała się Symfonia G-dur nr 88 J. Haydna napisana w 1787 roku, pełna pogody i humoru, z bisowanym na końcu finałem w formie ronda, zapowiadającym koniec pandemii i wszystkich nieszczęść tego świata.

Andrzej Szypuła

Papa się żeni - Premiera w rzeszowskiej „Olimpii”

            Z powodu pandemii trzeba było czekać rok, aby najnowsza premiera Rzeszowskiego Teatru Muzycznego „Olimpia” mogła się odbyć. Do trzech razy sztuka! Planowane dwa terminy – 8 marca i 30 listopada ub. roku nie doszły do skutku – aż wreszcie udało się! W sobotę 27 lutego 2021 roku w sali koncertowej Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego przy ul. Dąbrowskiego 83 rozbłysły światła ramp i wartko popłynęły ze sceny żartobliwe dialogi i nastrojowe piosenki rodem z dwudziestolecia międzywojennego.
             „Papa się żeni” – ta barwna komedia muzyczna oparta na polskim filmie z 1936 roku według scenariusza i w reżyserii Tomasza Dajewskiego, scenografii Marka Mikulskiego, zachwyciła rzeszowską publiczność. O czym rzecz cała? Oczywiście, o miłości! Sercowe rozterki gwiazdy rewii teatru „Olimpia” Miry Stelli, którą rewelacyjnie gra Sylwia Wojnar, wraz z jej dawnym kochankiem Viscontim, którego znakomicie kreuje Kamil Pękala, przeplatają się z uczuciami ich córki Lili, sympatycznie zagranej przez Beatę Kraskę i zakochanego w niej redaktora Murskiego, czyli Tomasza Furmana, który jest tak przekonujący, że zdobywa serce ukochanej. Całą akcję spektaklu ożywiają role: Jadzi, koleżanki Lili z pensji w żywym wykonaniu Dagmary Moskwy i Guwernantki o ciepłym głosie Moniki Adamiec, a także aktorów występujących gościnnie - zakochanego w Mirze Stelli Barona w kreacji Roberta Chodura i Garderobianego w spontanicznej kreacji Pawła Gładysia. Mnie przypadła rola Ralfiniego, który od czasu do czasu komentuje akcje dziejące się na scenie.
             Obok świetnej reżyserii i przekonującej scenografii nawiązującej do czarnobiałego przedwojennego filmu, sprawnie zmienianej przez samych aktorów, niewątpliwą zaletą spektaklu zrealizowanego trochę jakby z pogranicza musicalu, operetki czy kabaretu, jest muzyka, czyli dawne, przedwojenne piosenki w świeżych, świetnych interpretacjach aktorów-śpiewaków wspieranych przez klimatycznego pianistę Krzysztofa Mroziaka. Udało się przenieść do współczesności romantyczne, jakże śpiewne, pełne wyrazu, wzruszające i wiecznie oczekiwane przez publiczność takie małe arcydzieła, jak „Miłość ci wszystko wybaczy”, „Taka noc i walc i ty”, „Już nie mogę dłużej kryć”, „Co ja zrobię, że mnie się podobasz”, „Parlami d’amore, Mariù”, „Trudno”, „Nikt tylko ty”, „Pokochaj mnie”, „Bez śladu”, „Tylko ty”, „Każdemu wolno kochać”. Nie brakło żywych fokstrotów: „Ewelina”, „Już taki jestem zimny drań”, „Co bez miłości wart jest świat”.
             Najnowszą premierę rzeszowskiej „Olimpii” dofinansowało Miasto Rzeszów, jak zawsze sprawnie pomagała Estrada Rzeszowska, a stroje i rekwizyty pożyczył Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, za co składamy bardzo serdeczne podziękowanie.
             Spektakl trwający 100 min. pokazał ogromny potencjał artystyczny zespołu rzeszowskiej „Olimpii”, która wkroczyła już w czwarty rok swej działalności, a także ogromną pasję samych artystów, którzy – co tu ukrywać – realizują swoje marzenia, z niżej podpisanym włącznie.
             Już na tydzień przed spektaklem zabrakło biletów. Jak tylko warunki pozwolą, na pewno pokażemy spektakl szerszej publiczności. Tymczasem Miłym Melomanom i Przyjaciołom naszego Teatru życzymy dobrego zdrowia i wiosennych nastrojów!

                                                                                                                                                        Andrzej Szypuła

                                                                                                                              Papa

Fotografia aut. Shootit

Wiedeńskie nastroje - Koncert karnawałowy rzeszowskiej „Olimpii”

                Już po raz czwarty Rzeszowski Teatr Muzyczny „Olimpia”, który wkroczył właśnie w czwarty rok swej ambitnej działalności, wraz z Estradą Rzeszowską przygotował uroczy koncert karnawałowy w iście wiedeńskich nastrojach, jeszcze w wersji on line. Rzecz działa się 9 lutego 2021 roku w sali dużej Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie, grała Rzeszowska Orkiestra Kameralna pod moją dyrekcją, partie solowe realizowała para świetnych solistów: Alicja Płonka - sopran i Jakub Kotowicz – baryton, która w cudownych interpretacjach przeniosła nas w rajski świat piękna, wzruszenia, miłości – bez której, jak powiada jedna z arii wykonywanych na koncercie – świat nic nie wart!
                Nowością koncertu były dwie arie z wielkiego repertuaru operowego: aria Gildy „Tutte le feste” z opery „Rigoletto” G. Verdiego w przejmującym wykonaniu Alicji Płonki i aria Malatesty „Bella siccome un angelo” z opery komicznej „Don Pasquale” G. Donizettiego w pełnym wigoru, dojrzałym wykonaniu Jakuba Kotowicza, swego czasu ucznia dr Alicji Płonki, obecnie studenta Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej w Krakowie.
                W wykonaniu solistów wraz z orkiestrą pogodnie i optymistycznie zabrzmiały arie i duety z operetki „Księżniczka czardasza” E. Kálmána („Czardasz, czardasz”, „Co się dzieje, oszaleję”) i „Clivia” N. Dostala („Dziewczęta z Barcelony”), a także porywające, pełne wyrazu, wzruszające pieśni: „Parlami d’amore, Mariù” („Mów mi o miłości, Mario”) A.C. Bixio i „Wiedeń, miasto moich marzeń” R. Sieczyńskiego. Utwory wokalno-instrumentalne opracował nasz znakomity rzeszowianin, dyrygent i pedagog Tomasz Chmiel, za co składam bardzo serdeczne podziękowanie.
               W wykonaniu orkiestry nie brakło wiecznie porywających walców i polek Jana Straussa Syna ze słynnej muzycznej dynastii wiedeńskich Straussów: walce - „Cesarski” i „Nad pięknym, modrym Dunajem”, polki - „Anna”, „Tik-Tak”, „Na polowaniu”, „W lesie pawłowskim”, „Proszę bardzo”, „Błyskawice i pioruny”, „Tritsch-Tratsch” – te dwie ostatnie poprowadził koncertmistrz Robert Naściszewski.
               Rzeszowska Orkiestra Kameralna dała prawdziwy popis swoich umiejętności, wrażliwości, kompetencji. Muzyka wiedeńskich Straussów i mistrzów operetki wcale nie należy do najłatwiejszych. Wymaga tej szczególnej precyzji, szlachetności brzmienia, śpiewności, lekkości rodem z Mozarta czy Rossiniego, które to walory poruszają nieustannie serca melomanów, oddychających nieśmiertelnym pięknem i czarem melodii rodem nie z tego świata... Jestem bardzo zaszczycony, że mogę choć raz do roku stanąć przed tak znakomitym zespołem i zanurzyć się w tajemniczą, rajską krainę sztuki, w której piękno, dobro i miłość splatają się nawzajem. Zarówno orkiestra symfoniczna, jak i kameralna są wielkim skarbem dla Rzeszowa, naszego regionu i kultury polskiej. Oby obie rozwijały się nadal jak najpiękniej!
               Nadzwyczajny koncert karnawałowy rzeszowskiej „Olimpii” zakończył się optymistycznymi akordami Marsza Radetzky’ego Jana Straussa Ojca. Obyśmy wszyscy przetrzymali pandemię i mogli spotykać się na koncertach w naszej Filharmonii i nie tylko, smakując urodę życia i piękno muzyki, która kształtem jest miłości.

                                                                                                                                                                                                Andrzej Szypuła

W wiedeńskim nastroju - Koncert Noworoczny w Mielcu

           W prawdziwie wiedeńskim nastroju, choć w wersji internetowej, przebiegał Koncert Noworoczny Mieleckiej Orkiestry Symfonicznej 6 stycznia 2021 roku w sali widowiskowej Domu Kultury SCK w Mielcu. Noworoczne życzenia złożył prezydent Mielca Jacek Wiśniewski, a w klimat wieczoru wprowadził nas Piotr Wyzga, prezes Mieleckiego Towarzystwa Muzycznego, które stawia sobie za cel ożywianie życia muzycznego miasta Mielca i regionu, organizowanie koncertów, promowanie młodych talentów. Z maestrią prowadził orkiestrę oddany dyrygent Franciszek Wyzga, a sama orkiestra dała ze siebie wszystko, by koncert wypadł jak najlepiej.
          W programie koncertu znalazły się niezmiernie popularne i ogromnie lubiane przez publiczność utwory: Jana Straussa Syna walc „Życie artysty” op. 316, polka „Tik-Tak” op. 365 i walc „Nad pięknym, modrym Dunajem” op. 314 oraz Jana Straussa Ojca marsz Radetzky’ego op. 228.
          Czystość intonacji, staranność wykonania, równowaga brzmienia poszczególnych sekcji instrumentalnych (podziwiałem dwoje młodych waltornistów, czarujących pięknym dźwiękiem i precyzją rytmiczną), iście wiedeński, bez zbędnego pośpiechu, styl wykonawczy i przemyślana, wzruszająca interpretacja nie tak łatwych przecież utworów, sięgających swą genezą XIX wieku poruszyły i zauroczyły – zapewne nie tylko mnie - pięknem melodii, rytmu, harmonii i tą zespołową, autentyczną radością wspólnego muzykowania, emanującą z młodego mieleckiego zespołu orkiestrowego.
          Nieśmiertelne bel canto! Okazuję się, że także w wersji instrumentalnej zachwyca ono wrażliwych słuchaczy nieustannie – także w XXI wieku – tajemniczą śpiewnością, porywającą głębią wyrazu, rozlewnością frazy, zapachem dobra, piękna, miłości i nadziei, że mimo wszystko ten świat jest godny uwagi. I że będzie lepiej!
          Na koniec koncertu Mielecka Orkiestra Symfoniczna zakrzyknęła gromkim głosem: „Szczęśliwego Nowego Roku!” Powiało otuchą i nadzieją, że znowu będziemy spotykać się na koncertach, takich jak ten noworoczny w Mielcu, by rozkoszować się pięknem muzyki, a także niepowtarzalnym życiem artysty, który nam to piękno przybliża i wzrusza swoim talentem i artystyczną wrażliwością.
           Powiada Ludwik Jerzy Kern: „Czym jest muzyka? Nie wiem. Może po prostu niebem z nutami zamiast gwiazd?” Mieleckiej Orkiestrze Symfonicznej życzymy wysokich lotów, muzycznych radości i szczęścia na dalsze lata owocnej działalności. Ad multos annos!

                                                                                                                                                                                                                                 Andrzej Szypuła

Muzyka klasyczna w Sanockim Domu Kultury

Słońce na czystym niebie

              Tak pisała o wielkim Mozarcie George Sand. Jakże słonecznym blaskiem zajaśniała nagrana w wersji online 12 grudnia 2020 r. o godz.18.00 w Sanockim Domu Kultury Symfonia koncertująca Es-dur KV 364 W.A. Mozarta napisana w 1779 roku, nieustannie zachwycająca. Świetni soliści, to Szymon Naściszewski – skrzypce i Robert Naściszewski – altówka, a towarzyszyła im Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej pod dyrekcją Dawida Jarząba. Oddychałem żywym i pogodnym Allegro, zamyśliłem się nad śpiewnym, przeuroczym Andante, nabierając otuchy do życia przy końcowym Presto. Młody solista skrzypek grał prawdziwie dojrzale, wtapiając się idealnie w interpretacyjne szczegóły z grającym na altówce jego ojcem i orkiestrą, która starała się im nie przeszkadzać, wszelako dopełniając soczystym brzmieniem to prawdziwe arcydzieło koncertowe wielkiego Mozarta.
              Dopełnieniem koncertu w słonecznym nastroju była pełna humoru napisana w 1791 roku spośród symfonii londyńskich J. Haydna Symfonia G-dur nr 94 z uderzeniem w kocioł, który odzywa się w części II Andante. Stąd Anglicy nazywają tę Symfonię Surprise, czyli Niespodzianka.
              Na sanockim koncercie powiało młodością, iście wiosennymi nastrojami, choć za oknem zima straszy jesiennymi klimatami, wiatrem i deszczem...

                                                                                                                                                                                                                                                          Andrzej Szypuła

Filharmonia Podkarpacka - Koncert adwentowy

Romantyczny Schubert

             „Jego muzyka tchnie na każdym kroku poezją, patosem i melancholią” – pisał o Schubercie Zygmunt Mycielski. Ten wiedeński kompozytor, największy po Beethovenie, jak go określają niektórzy znawcy muzyki, napisał 8 symfonii (jedna zaginęła), z których ta ostatnia, VIII h-moll „Niedokończona” D 759 (tylko dwie części – Allegro moderato i Andante con moto) wzrusza głębią wyrazu, klasyczną formą, skupieniem, bez dłużyzn i nade wszystko liryką rodem ze słynnych pieśni Mistrza z „Królem olch” na czele. To jedno z najpopularniejszych dzieł symfonicznych zostało napisane w szczytowej fazie twórczości Mistrza w listopadzie 1822 r., pierwsze wykonanie w sali koncertowej w 1865 r., wydane w 1867 r.

             Z satysfacją i nostalgicznym zamyśleniem słuchałem „Niedokończonej” Schuberta (choć, jak mawiał Brahms „Skończonej” pod względem muzycznym) na antenie TVP 3 Rzeszów w wietrzną niedzielę, adwentową i mikołajową 6 grudnia 2020 r. o godz.19.00. Koncert zrealizowano w ramach projektu "Przestrzeń otwarta dla muzyki”. Orkiestra naszej Filharmonii w swojej siedzibie grała znakomicie, dyrygent Tomasz Chmiel ze szlachetną precyzją i dbałością o najdrobniejszy szczegół prowadził to dzieło, a specjaliści od techniki nagrania prawdziwie stanęli na wysokości zadania. I tylko ta tęsknota, co zaślepia oczy – kiedy wreszcie spotkamy się na żywo...

 

                                                                                                                                                                                                                                                              Andrzej Szypuła

XXXVII Przemyska Jesień Muzyczna - "Ku czci miłości - Do dalekiej ukochanej"

            Wspólnie z panią Moniką Wilińską Tarcholik – znakomitą pianistką, kameralistą, Prodziekanem Wydziału Instrumentalnego Akademii Muzycznej w Krakowie zapraszamy Państwa do wysłuchania drugiego koncertu z okazji 250 rocznicy urodzin Ludwiga van Beethovena, który odbyła się 22 listopada 2020 roku w Sali Zamku Kazimierzowskiego w ramach XXXVII Przemyskiej Jesieni Muzycznej.

Zofia Stopińska: Trzeba podkreślić, że brała Pani udział także w koncercie, który odbył się wczoraj.
Monika Wilińska-Tarcholik: Tak, wczoraj z Piotrem Pławnerem i Adamem Krzeszowcem wykonywaliśmy wyłącznie utwory Ludwiga van Beethovena:                                                                      - TRIO D-DUR OP. 70 NR 1 „GEISTER TRIO”
- 7 WARIACJI NA TEMAT DUETU „BEI MÄNNERN WELCH LIEBE FÜHLEN” Z OPERY „CZARODZIEJSKI FLET” WOLFGANGA AMADEUSZA MOZARTA (NA WIOLONCZELĘ I FORTEPIAN)   - ROMANS F - DUR OP. 50 NA SKRZYPCE I FORTEPIAN
oraz SONATA F-DUR OP. 24 „WIOSENNA” NA FORTEPIAN I SKRZYPCE
Natomiast dzisiaj wykonywaliśmy z tenorem Tomaszem Świerczkiem cały cykl
- „AN DIE FERNE GELIEBTE” OP. 98 – LUDWIGA VAN BEETHOVENA
- 5 PIESNI Z CYKLU „DICHTERLIEBE” op. 48 - ROBERTA SCHUMANNA
- 3 PIEŚNI: „NIE PŁACZ NADE MNĄ”, „Z EROTYKÓW” i „MÓW DO MNE JESZCZE” MIECZYSŁAWA KARŁOWICZA
Koncert zakończyły dwa utwory, które wykonaliśmy z Piotrem Pławnerem:
- LEGENDA OP. 17 – HENRYKA WIENIAWSKIEGO
- TRZY TAŃCE NA SKRZYPCE I FORTEPIN – GRAZYNY BACEWICZ – „MAZOWIECKI”, „POLSKI” i „SŁOWIAŃSKI”.

Trochę szkoda, że w tym roku występujecie przed kamerami, a melomani mogą Was posłuchać i zobaczyć na stronach YouTube TV Podkarpacka i Towarzystwa Muzycznego w Przemyślu, ale jestem przekonana, że nagrania przebiegały w bardzo sympatycznej atmosferze.
- O tak, było bardzo sympatycznie, jak zawsze w Przemyślu. Mamy fantastyczną ekipę, która rejestruje nagrania i opiekują się nami organizatorzy na czele z panią Magdaleną Betleją, dyrektorem Festiwalu.
Wiadomo, że bez publiczności gra się zupełnie inaczej. Staramy się oczywiście grać najlepiej jak możemy, ale brakuje nam fluidów, które się tworzą kiedy łączą się emocje artystów z emocjami publiczności – to jest coś, czego się nie da niczym zastąpić.

Pobyt w Przemyślu pozwolił Pani na oderwanie się na kilkadziesiąt godzin od obowiązków, których w Krakowie Pani nie brakuje, bo oprócz zajęć ze studentami ma Pani dużo nowych obowiązków, bo od nowego roku akademickiego jest Pani Prodziekanem Wydziału Instrumentalnego Akademii Muzycznej w Krakowie. Gratuluję serdecznie i mam nadzieję, że ta dodatkowa praca nie wpłynie na ograniczenia działalności artystycznej.
- Na razie odbywa się to kosztem snu (śmiech).

Mam nadzieję, że to wszystko da się pogodzić i będzie pani wracać na Podkarpacie, a w Przemyślu będzie dane nam spotkać się już na wiosnę.
- Ja też tak myślę. Bardzo bym chciała spotkać się ze wspaniałą przemyską publicznością. Pragnę też zaprosić Państwa do słuchania i oglądania koncertów nagranych podczas XXXVII Przemyskiej Jesieni Muzycznej. Pozdrawiam Państwa serdecznie.

XXXVII Przemyska Jesień Muzyczna - "Do dalekiej ukochanej"

             Razem z moim znakomitym gościem gorąco zapraszamy Państwa na kolejny koncert, który odbył się 21 listopada w Sali Zamku Kazimierzowskiego w Przemyślu, a mogą go państwo znaleźć na stronach YouTube TV Podkarpacka i Przemyskiego Towarzystwa Muzycznego.
             Miło powitać Pana Piotra Pławnera w Przemyślu po koncercie w ramach XXVII Przemyskiej Jesieni Muzycznej. Cieszymy się, że dotarł Pan na czas.
             - Ja się także cieszę i chcę powiedzieć, że specjalnie wyjechałem dzień wcześniej ze Szwajcarii, żeby zdążyć i wystąpić ze znakomitymi kolegami. Muszę powiedzieć, że w czasie pandemii podróże nie należą do przyjemności.
             Zawsze z wielką radością jadę do Przemyśla. Cieszę się na każde spotkanie z panią Magdaleną Betleją i pozostałymi organizatorami życia muzycznego w tym mieście, podziwiam ich wytrwałość i bardzo się cieszę, że udało się zorganizować serię jesiennych koncertów w tych trudnych czasach.
             Żałuję, że nie mogę zostać dłużej w Przemyślu, bo już jutro muszę jechać dalej. Zostaję jeszcze w Polsce przez niecały tydzień.

             Wprawdzie często Pan nagrywa, ale koncertowanie w pustych salach jedynie do kamer nie jest zbyt inspirujące.
             - To prawda, żywy kontakt z publicznością jest bardzo ważny, ale dobrze, że docieramy do melomanów za pomocą Internetu.
Mam nadzieję, że teraz mamy już szczytowy czas pandemii i powoli wszystko będzie wracać do normy. Także życie kulturalne.
             Już niedługo, bo pod koniec stycznia mam zaplanowany koncert w Filharmonii Podkarpackiej Rzeszowie i mam nadzieję, że wtedy już będę się mógł spotkać z publicznością, a jeśli nie to będziemy mogli nagrać ten koncert.

             Czy dużo koncertów ostatnio Pan nagrywa?
             - Teraz wszystkie koncerty odbywają się online. W Polsce 11 listopada koncertowałem w Gdańsku, w przyszłym tygodniu gramy w Poznaniu i w Katowicach. Potem wyjeżdżam do domu i wracam do Polski dopiero pod koniec stycznia i mam nadzieję, że cokolwiek można będzie zrobić.
Pozdrawiam Państwa serdecznie z gościnnego Przemyśla i zapraszam gorąco na wszystkie koncerty, które odbyły się w ramach XXXVII Przemyskiej Jesieni Muzycznej, a szczególnie te zatytułowane „Do dalekiej ukochanej” , które wykonane zostały 21 i 22 listopada z okazji 250 rocznicy urodzin Ludwiga van Beethovena.

Szczególnej uwadze Państwa polecamy koncert, który odbył się w sobotę 21 listopada.
Oprócz wyśmienitego skrzypka Piotra Pławnera, wykonawcami tego wieczoru byli: Monika Wilińska – Tarcholik, znakomita pianistka i kameralistka oraz Adam Krzeszowiec, świetny wiolonczelista.

W programie koncertu wysłuchają Państwo wyłącznie utworów Ludwiga van Beethovena, a będą to kolejno:
- TRIO D-DUR OP. 70 NR 1 „GEISTER TRIO”
                                             ALLEGRO VIVACE E CON BRIO
                                             LARGO ASSAI ED ESPRESSIVO
                                             PRESTO

- 7 WARIACJI NA TEMAT DUETU „BEI MÄNNERN WELCH LIEBE FÜHLEN” Z OPERY „CZARODZIEJSKI FLET” WOLFGANGA AMADEUSZA MOZARTA (NA WIOLONCZELĘ I FORTEPIAN

- ROMANS F-DUR OP. 50 NA SKRZYPCE I FORTEPIAN

- SONATA F-DUR OP. 24 „WIOSENNA” NA FORTEPIAN I SKRZYPCE
                                          ALLEGRO
                                          ADAGIO MOLTO ESPRESSIVO
                                          SCHERZO. ALLEGRO MOLTO
                                          RONDO. ALLEGRO MA NON TROPPO

Wspaniała muzyka Ludwiga van Beethovena i znakomite wykonania z pewnością Państwa zachwycą.

Zofia Stopińska

 

XXXVII Przemyska Jesień Muzyczna – Tajemnice Hildegardy

            Polecamy Państwa uwadze koncert, który odbył się w ramach tegorocznej Przemyskiej Jesieni Muzycznej 20 listopada 2020 roku w Kościele O.O. Karmelitów w Przemyślu.
            Koncert zatytułowany został „Tajemnice Hildegardy”, a wykonał go krakowski zespół „Flores Rosarum” , którym kieruje s. Susi Ferfoglia, z którą rozmawiałam po zakończeniu nagrania.

              Zofia Stopińska: Zwykle zespół „Flores Rosarum” występuje w większym składzie.
              s. Susi Ferfoglia: To prawda, Dzisiaj wystąpiłyśmy w mniejszym składzie, bo tylko cztery nas było, a zazwyczaj jest siedem. Wymienię kto dzisiaj wystąpił: Katarzyna Wiwer, Adrianna Bujak, Maria Klich oraz ja – s. susi Ferfoglia.

              Warto kilka zdań poświęcić kobiecie, której poświęcony był w całości program koncertu.
              - To bardzo ciekawa kobieta - Święta Hildegarda z Bingen. Żyła na przełomie XI i XII wieku i była niezwykłą kobietą, która pod każdym względem wyprzedzała epokę w której przyszło jej działać. Była Benedyktynką i dzięki temu miała dostęp do bibliotek i różnych książek. Była przede wszystkim teologiem, ale także lekarzem (znana jest z ziołolecznictwa), pisała pieśni i to zarówno teksty jak i melodie. Teksty powstały pod wpływem jej wizji mistycznych, dlatego są specyficzne i trudne. Melodie jej pieśni są jednogłosowe, co wcale nie oznacza, że są proste – wręcz przeciwnie, są bardzo trudne.
Wywodzą się z tradycji gregoriańskiej, ale wykraczają poza śpiew gregoriański.
Hildegarda z Bingen była fenomenem w historii muzyki i historii w ogóle. Nikt wcześniej, ani też później nie tworzył w taki sposób.

              Zespół „Flores Rosarum” ma w programie utwory Hildegardy z Bingen od kiedy Was znam i zawsze Wasze wykonania są entuzjastycznie przyjmowane przez publiczność.
              - Można powiedzieć, że specjalizujemy się w wykonywaniu dzieł Hildegardy z Bingen. Zespół powstał ponad dziesięć lat temu, aby śpiewać pieśni Hildegardy. Potem wykonałyśmy jej dramat liturgiczny „Ordo Virtutum” i różne pieśni z jej dzieła Symphonia armoniae celestium revelationum (Symfonia harmonii niebiańskiego objawienia). Te pieśni znalazły się w programie dzisiejszego koncertu.
Nagrałyśmy także płytę zatytułowaną „Ad caelestem Jerusalem perducando”.

              Należy podkreślić, że ciągle doskonalicie swoje umiejętności i rozwijacie się. Dzisiaj wystąpiłyście nie tylko z towarzyszeniem wirginału, ale także liry korbowej, którą zbudował podkarpacki lutnik Stanisław Nogaj.
              - To prawda. Chcę podkreślić, że śpiewamy nie tylko pieśni Hildegardy z Bingen. Zajmujemy się monodią zachodnią, czyli wszystkim co jest związane z muzyką jednogłosową – od śpiewu gregoriańskiego poczynając, ale nie tylko, bo sięgamy także po muzykę z polskich źródeł – z Wawelu, ze zbiorów ss. Benedyktynek, czy ss. Klarysek.

              Myślę, że Kościół OO. Karmelitów, w którym odbywał się koncert, bardzo Was inspirowało, pomimo panującego w nim chłodu.
              - Jak najbardziej, a chłód pomagał wyobrazić sobie, jak było w tamtych czasach, kiedy nie było ogrzewania. Święta Hildegarda nie miała ogrzewania w klasztorze i można było się w ten sposób przybliżyć do tamtych czasów.

              Przemyśl jest miastem do którego chętnie wracacie.
              - Tak, to jest miasto bardzo serdeczne i bardzo otwarte.

              Tym razem zapraszamy na strony internetowe TV Podkarpacka i Towarzystwa Muzycznego w Przemyślu na koncert w wykonaniu zespołu „Flores Rosarum”
              - Serdecznie zapraszamy na koncert zatytułowany „Tajemnice Hildegardy”

Zofia Stopińska

Subskrybuj to źródło RSS