Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Renata Johnson-Wojtowicz – „AH! MIA VITA!”

Kilkanaście dni temu trafiła do moich rąk płyta zatytułowana „Oh! Mia vita!”, zawierająca wyłącznie wielkie hity muzyki wokalnej, przede wszystkim operowej. Jest to debiutancka płyta Renaty Johnson-Wojtowicz, znakomitej sopranistki związanej z Podkarpaciem, a szczególnie z Przemyślem, gdzie artystka rozpoczęła edukację muzyczną i tam do dzisiaj mieszka, oraz ze Stalową Wolą i Krosnem, bo w szkołach muzycznych tych miast kształci młode pokolenie wokalistów.

Renata Johnson-Wojtowicz ukończyła studia na wydziale wokalno-instrumentalnym Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach w klasie dr hab. Macieja Bartczaka, uczestniczyła także w licznych kursach mistrzowskich, prowadzonych przez Jadwigę Romańską, Helenę Łazarską, Ingrid Kremling-Domański, Gabrielę Munari czy Dariusza Grabowskiego.
Już w czasie studiów rozpoczęła współpracę z Operą Śląską, a także występowała za granicą. Artystka z powodzeniem śpiewała w Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Francji, Holandii, Szwecji i Norwegii oraz na licznych festiwalach muzycznych w Polsce. Ważnym wydarzeniem w karierze wokalnej Renaty Johnson-Wojtowicz był udział w inscenizacji Carmen Bizeta, z Małgorzatą Walewską w partii tytułowej, w Teatrze Muzycznym w Gliwicach, która otrzymała nagrodę Złota Maska w kategorii Spektakl Roku (2005). Renata Johnson-Wojtowicz prowadzi czynną działalność koncertową i na szczęście w tym roku mogła słuchać jej śpiewu także podkarpacka publiczność, na początku października podczas Festiwalu im. Janiny Garści w Stalowej Woli, 23 listopada w Jarosławiu i 24 listopada w ramach uroczystości jubileuszowych przemyskiego teatru Fredreum. Wiem także, że planowany jest koncert w styczniu na Zamku Kazimierzowskim w Przemyślu i bardzo się cieszę na to wydarzenie.

Powróćmy jednak do debiutanckiej płyty Renaty Johnson-Wojtowicz „Oh! Mia vita!”, która zawiera 11 wybranych przez Artystkę przepięknych utworów, nagranych z towarzyszeniem Orkiestry Symfonicznej Lwowskiej Narodowej Filharmonii, którą dyrygował Serhiy Khorovets.
Płyta jest najlepszym dowodem na to, jak różnorodny i bogaty jest repertuar Artystki. Z pewnością na krążku mogły się znaleźć tylko niektóre z Jej ulubionych utworów. Są wśród tych wybranych dwa arcydzieła Antonina Dvořáka – otwiera płytę pieśń "Když mne starámatka zpívat učívala" op. 55 nr 4 z cyklu "Cígánské melodie" oraz cudowna aria Rusałki "Mésíčku na nebi hlubokém" z najpopularniejszej jego opery.
Do najpiękniejszych utworów zaliczyć możemy z pewnością „Ave Maria” z jednoaktowej opery „Rycerskość wieśniacza” Pietro Macagniego i arię Lauretty „O mio babbino caro” z opery "Gianni Schichi” Giacomo Pucciniego oraz drugi fragment z innego dzieła Pucciniego - mniej znaną, ale równie piękną arię Magdy de Civry „Chi il bel sogno di Doretta” z opery „Jaskółka”.
Mamy także dwa niezwykle popularne przeboje operetkowe: „Czardasz Sylvii” z operetki „Księżniczka czardasza” Imre Kálmana oraz arię Giuditty z komedii muzycznej pod tym samym tytułem Franza Lehara.
Najbliższa naszym czasom jest pieśń Fantyny z I aktu musicalu „Nędznicy” Clauda-Michela Schönberga (1980).
Miłą niespodzianką są dwa duety: z opery „Wesele Figara” Wolfganga Amadeusza Mozarta i „Flower duet” z opery „Lakmé” Léo Delibes’a. Pierwszy z wymienionych Renata Johnson-Wojtowicz śpiewa z sopranistką Magdaleną Dobrowolską, solistą chóru Filharmonii Narodowej, a drugi z mezzosopranistką Aleksandrą Kalicką, artystką chóru Filharmonii Krakowskiej.

Przepiękny sopran Renaty Johnson-Wojtowicz zachwyca w każdym utworze. O wielkich umiejętnościach świadczy ogromna precyzja i dbałość o każdy dźwięk, o wykończenie każdej frazy. Artystka znakomicie czuje się śpiewając z Orkiestrą Symfoniczną Lwowskiej Narodowej Filharmonii, którą dyryguje Serhiy Khorovets. Ta swoboda objawia się przede wszystkim świetnymi proporcjami pomiędzy głosem solowym i orkiestrą, chociaż w doskonałym efekcie końcowym dostrzec także trzeba umiejętności reżyserów nagrania.
Kompozycją można także nazwać przemyślane zestawienie wymienionych utworów na płycie, bo dzięki temu słuchacz zafascynowany jest cudowną muzyką i po wybrzmieniu wieńczącego krążek „Duetu kwiatów”, miałby ochotę jeszcze czegoś posłuchać.
Honorowy patronat nad tym wydawnictwem objął Prezydent Miasta Przemyśla, a formą wsparcia było Stypendium Twórcze Miasta Przemyśla 2018 na nagranie albumu solowego przyznane Renacie Johnson-Wojtowicz.

Warto także zwrócić uwagę na eleganckie wydawnictwo, opatrzone ciekawymi tekstami i pięknymi zdjęciami. To jest także bardzo ważne, kiedy z przyjemnościa po nie sięgamy.
Płyta została wydana nakładem firmy fonograficznej DUX.
Gorąco Państwu polecam debiutancką płytę Renaty Johnson-Wojtowicz.

Zofia Stopińska

O miłości i szczęściu, smutku i samotności

Piosenki z dawnych lat

           „Co nam zostało z tych lat” – taki tytuł nosił nastrojowy koncert piosenek, tych z dwudziestolecia międzywojennego i tych powojennnych, wzruszających, budzących wspomnienia i nostalgie za czasem minionym, zorganizowany przez Rzeszowski Teatr Muzyczny „Olimpia” wraz z Estradą Rzeszowską pod honorowym patronatem prezydenta Rzeszowa dr h.c. Tadeusza Ferenca w wieczór andrzejkowy 30 listopada 2019 roku w sali koncertowej Instytutu Sztuk Muzycznych Uniwersytetu Rzeszowskiego. Koncert zgromadził liczną rzeszę publiczności zasłuchanej w cudowne, romantyczne melodie i poetyckie słowa tych małych arcydzieł słowno-muzycznych do dziś poruszających serca wrażliwych słuchaczy, czyli piosenek o miłości i szczęściu, smutku i samotności...
           W przyćmionych światłach ramp niosły się ze sceny wzruszające wyznania i wzruszenia najróżniejszych poruszeń ludzkich serc - te o miłości i zdradzie, żalu i tęsknocie, nadziei i rozpaczy... A teksty i muzykę prezentowanych na koncercie piosenek, a także arii i duetów opretkowych, napisali znakomici poeci, m.in. Julian Tuwim, Jerzy Jurandot, Emanuel Schlechter, Jerzy Nel, Konrad Tom, Andrzej Włast, Agnieszka Osiecka, jak i kompozytorzy – Roman Palester, Robert Stolz, Henryk Wars, Artur Gold, Jerzy Petersburski, Mieczysław Mierzejewski, Stanisław Renz. A wszystko z repertuaru Hanki Ordonówny, Toli Mankiewiczówny, Eugeniusza Bodo, Aleksandra Żabczyńskiego, Adolfa Dymszy, Mieczysława Fogga... Dawnych wspomnień czar!
            „Co bez miłości wart jest świat”, „Odrobinę szczęścia w miłości”, „Historia jednej miłości”, ,,Miłość w Portofino”, „Pokochaj mnie”, „Co ja zrobię, że mi się podobasz”, „Ty, tylko ty”, „Taka noc i walc i ty”, „Nic o tobie nie wiem”, „Na pierwszy znak”, „Trudno”, „Nie smuć się”, „Całuję twoją dłoń, madame”, „Szkoda twoich łez”, „Ty i ja, twój cień”, „Powróćmy jak za dawnych lat”, „To ja, twój cień”, a na finał – „Umówiłem się z nią na dziewiątą” – to prawdziwy kosz poetycko-muzycznych kwiatów dla imieninowych Andrzejów i kochanej rzeszowskiej publiczności, która zawsze chętnie przychodzi na koncerty i spektakle niedawno powstałego Rzeszowskiego Teatru Muzycznego „Olimpia”.
           Na andrzejkowym koncercie w sali koncertowej Instytutu Sztuk Muzycznych Uniwersytetu Rzeszowskiego przy ul. Dąbrowskiegpo 83 w Rzeszowie powiało wielkim światem – śpiewające artystki w wieczorowych toaletach, z pióropuszami, koliami, złoceniami, panowie we frakach, muszkach, lakierkach, orkiestra o szlachetnym brzmieniu, podkreślająca lekkim i naturalnym dźwiękiem wszelkie niuanse muzycznych wzlotów i kulminacji – to pełne uroku 110 minut niezapomnianych wrażeń z cudownych ogrodów muzycznego piękna, kojących skołatane życiowymi troskami serca i dusze...
           Swym talentem i artystyczną wrażliwością, pięknymi głosami czarowały publiczność prawdziwe gwiazdy Rzeszowskiego Teatru Muzycznego „Olimpia”: Natalia Cieślachowska-Trojnar, Beata Kraska, Ewa Korczyńska, Sylwia Wojnar, Kamil Pękala, Tomasz Furman, a i prowadzący koncert, piszący te słowa, odważył się zaśpiewać „Całuję twoją dłoń, madame”, dedykując tę nastrojową piosenkę wszystkim uroczym paniom przybyłym na andrzejkowy wieczór. Solistkom i solistom towarzyszył znakomity Kwartet Fortepianowy „Team for Voices”, który już na stałe wpisał się w krajobraz artystycznej działalności rzeszowskiej „Olimpii”, w składzie: Anna Stępień – skrzypce, Izabela Tobiasz – altówka, Halina Hajdaś – wiolonczela i Janusz Tomecki – fortepian, kierownik zespołu.
           A już niebawem - w niedzielę 5 stycznia 2020 r. o godz.18.00 w sali koncertowej Instytutu Sztuk Muzycznych Uniwersytetu Rzeszowskiego przy ul. Dąbrowskiego 83 - wspaniały koncert karnawałowy z udziałem solistów i Rzeszowskiej Orkiestry Kameralnej z muzyką wiedeńskich Straussów, F. Lehára, E. Kálmána. Informacje na stronie Estrady Rzeszowskiej. 

Andrzej Szypuła

Marek Stefański: "Rosja jest moim ukochanym krajem w muzyczych podróżach"

            Należący do grona najbardziej aktywnych artystycznie polskich organistów Marek Stefański, powrócił z dwutygodniowej podróży koncertowej po Rosji. W wydanej w tym roku książce „Organy na krańcach świata”, która w całości ma formę rozmowy Artysty z Mateuszem Borkowskim, opowieść o podróżach do Rosji zajmuje sporo miejsca. Marek Stefański przyznaje, że od pierwszej podróży w 1999 roku Rosja jest Jego ukochanym krajem w muzycznych podróżach. Z każdej Artysta wraca z nowymi wrażeniami i doświadczeniami. Jak było tym razem, dowiedzą się Państwo pierwsi.

          Gdzie rozpoczęło się tym razem rosyjskie tournée?
          - Pierwszym etapem mojej tegorocznej zimowej rosyjskiej podróży był syberyjski nadbajkalski Irkuck. Po raz drugi przewodniczyłem tam jury II Międzynarodowego Konkursu Organowego o wdzięcznej nazwie „Bajkalska Toccata”. Jest to osobliwe wydarzenie w świecie muzyki organowej, bowiem odbywa się w głębi Rosji, jednocześnie w najpiękniejszym regionie Syberii, gdzie z jednej strony ogrom jeziora Bajkał spotyka się ze strzelistymi szczytami gór Sajany, z drugiej zaś rozpoczynają się stepy, wiodące przez Buriację wprost ku Mongolii. Irkuck jest obecnie prawdziwą metropolią, stolicą wschodniej Syberii, z siecią wyższych uczelni, przedsiębiorstw przemysłowych i biznesowych oraz liczoną w dziesiątki tysięcy liczbą młodzieży zjeżdżającej tutaj na studia z całej wschodniej Rosji. Organizatorem konkursu organowego był Muzykalnyj Oblastnyj Irkuckij Koledż im. Fryderyka Chopina, pełniący funkcję muzycznej uczelni dla obwodu irkuckiego, przy współpracy z Gubernatorską Filharmonią w Irkucku oraz Ministerstwem Kultury Irkuckoj Oblasti.

            W konkursowym jury wraz ze mną pracowali znamienici profesorowie i wirtuozi: Konstantin Volostnov z Konserwatorium im. P. Czajkowskiego w Moskwie, Natasza Baginska z Konserwatorium im. M. Glinki w Nowisybirsku oraz Saltanat Abighanowa z Narodowego Konserwatorium Kazachstanu w Nur-Sultan (tak obecnie nazywa się stolica Kazachstanu, dawniej Astana). Sekretarzowała Yana Yudenkowa, wykładowca gry organowej w irkuckim Koledżu, solistka irkuckiej filharmonii, inicjatorka i 'spiritus movens' całego przedsięwzięcia.

          Poziom konkursu był bardzo wysoki. Znakomita technika gry rosyjskich młodych organistów, zbudowana na rzetelnych studiach pianistycznych, wrodzona muzykalność, a także ogromna determinacja do pracy i samodyscyplina pozwalają na postawienie całkiem uzasadnionego pytania, czy oby przyszłość europejskiej organistyki nie będzie należała niebawem do muzyków ze Wschodu?...

          Zwycięzcą konkursu został student III roku Konserwatorium im. P. Czajkowskiego w Moskwie Andrej Szejko, którego będziemy gościć z koncertami w ramach Podkarpackiego Festiwalu Organowego w roku 2021. Na koniec kursu poprowadziłem dla jego uczestników kurs interpretacji muzyki organowej, dzieląc się i inspirując wzajemnie z muzyczną młodzieżą nie tylko wiedzą, lecz także doświadczeniami i przemyśleniami w zakresie wykonawstwa organowego. Wspólnie z pozostałymi członkami jury zagraliśmy także koncert otwierający owo syberyjskie święto muzyki organowej. Wykonawcami drugiego koncertu byli konkursowi laureaci.

           Czas spędzony w Irkucku był prawie w całości wypełniony pracą związaną z Konkursem, kursem i koncertem. Czy była okazja do spotkania z mieszkańcami polskiego pochodzenia?
          - Zupełnie przy okazji, będąc już w dalekiej Syberii, na zaproszenie Konsula Generalnego RP w Irkucku pana Krzysztofa Świderka, skutecznego promotora polskiej kultury w Rosji, tytana pomysłów i znakomitego ich realizatora, zagrałem w miejscowym kościele katedralnym koncert dla niewielkiej irkuckiej społeczności katolickiej, wywodzącej się z potomków syberyjskich zesłańcòw. Cieszyliśmy się i wzruszali wspólnym spotkaniem...

          Po opuszczeniu gościnnego Irkucka udałeś się już w kierunku zachodnim.
          - Z Irkucka udałem się do Tweru, pięknego miasta położonego pomiędzy Moskwą a St. Petersburgiem, gdzie od 15 już lat każdego roku wykonuję w miejscowej Filharmonii recital organowy. Jest to moja ulubiona sala koncertowa w Rosji. Choć niewielka (450 miejsc), jednak bardzo przyjazna muzyce organowej, niezwykle „przytulna” i przede wszystkim ze wspaniałą, wyedukowaną muzycznie i niezwykle gorącą w odbiorze muzyki publicznością.

           Tym razem do udziału w koncercie zaprosiłem znakomity filharmoniczny chór pod dyrekcją Maestro Andreja Krużkowa, dyrektora artystycznego filharmonii. Wspólnie wykonaliśmy monumentalną „Missa festiva” Akexandra Greczaninowa, dzieło łączące w swym muzycznym wyrazie i formie tradycje muzyczne Kościoła Prawosławnego i Katolickiego. Chór potwierdził niezrównaną jakość rosyjskiej szkoły wokalnej. W moim odczuciu trudno o lepszą interpretację tego utworu, a piana i pianissima chóralne okazały się wprost mistycznym, nieziemskim brzmieniem...

           Prawie zawsze Twoje rosyjskie podróże koncertowe wiodą przez Moskwę i trzeba podkreślić, że jesteś artystą dobrze znanym tamtejszej publiczności.
           - Na koniec zatrzymałem się w stolicy Rosji, w Moskwie, gdzie przy komplecie publiczności w pięknej neogotyckiej archikatedrze zagrałem recital organowy złożony z dzieł muzyki polskiej: Mikołaja z Krakowa, S. Moniuszki, M. Surzyńskiego i obowiązkowo, jak to w Rosji bywa, J. S. Bacha.

           Czas przeznaczony na zimową podróż po Rosji minął bardzo szybko, ale powróciłeś zachwycony i usatysfakcjonowany.
           - Były to obfite i bardzo intensywne 2 tygodnie muzycznej pracy i jednocześnie pięknej przygody, ale także pełne wielkiej satysfakcji i twórczej inspiracji... Kolejna podróż do Rosji, także w jej dalekie rejony, już na wiosnę przyszłego roku...

           Czytelnicy Klasyki na Podkarpaciu będą z pewnością usatysfakcjonowany, jeśli będą mogli przeczytać relację z kolejnej podróży. Dziękuję za rozmowę, którą zarejestrowaliśmy w trakcie powrotnej podróży z Rosji.

Z dr hab. Markiem Stefańskim, znakomitym organistą i pedagogiem urodzonym w Rzeszowie, Krakowianinem z wyboru, rozmawiała Zofia Stopińska 7 grudnia 2019 roku.

Przedświąteczne Wprawki Kolędowe 2019 w Muzeum Etnograficznym w Rzeszowie

           Barbara Bator & Zespół Muzyki Dawnej i Tradycyjnej Vox Angeli zapraszają na warsztaty kolęd tradycyjnych z Podkarpacia w ramach tegorocznego kiermaszu rękodzieła Etnoinspiracje.

           W niedzielę 8 grudnia Muzeum Etnograficzne w Rzeszowie otwiera swe podwoje nie tylko dla zwiedzających, ale również dla kupujących.
Malarstwo, rzeźba, ikona. Ozdoby świąteczne, rzeczy piękne i użytkowe. To wszystko zaprezentują twórcy i artyści wszelacy,
a wśród tego zacnego grona Elżbieta Stanisławczyk - stale współpracująca z Zespołem Vox Angeli.
Zabierzcie ze sobą pełne sakiewki, bo będzie można nie tylko obejrzeć, ale i zakupić te wszystkie cuda.

          My zaś ze swej strony znużonych jarmarcznym gwarem zapraszamy na warsztaty kolęd ze zbiorów muzealnych.
"U Kotuli na zapiecku" czyli kolędujemy po rzeszowsku. Program oparty jest na pracy badawczej samego Franciszka Kotuli.
Zawiera odnalezione przez słynnego etnografa i wybrane przez nas perełki kolęd z Rzeszowszczyzny.
Wiele z nich po raz pierwszy, po latach ujrzy światło dzienne.

Program - 8 grudnia 2019
Wejścia warsztatowe o godz. 13:00, 15:00 i 17:00.

Pomiędzy warsztatami zapraszamy na prezentację rekonstrukcji instrumentów historycznych
z podkarpackich pracowni lutniczych Leszka Pelca i Lucjana Kościółka.

Warsztaty są częścią i wprowadzeniem do projektu związanego z obchodami 120 rocznicy urodzin legendarnego etnografa.

Filharmonia Podkarpacka - koncert muzyki polskiej

AB 13 XII 2019 PIĄTEK GODZ. 19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ

RAFAŁ JANIAK – dyrygent

KAMILA WĄSIK – JANIAK - skrzypce

W programie:

W. Lutosławski - "Mała Suita"

H.Wieniawski - Koncert skrzypcowy nr 2 d-moll op.22

R.Janiak - Suita z opery „Człowiek z Manufaktury

W. Kilar – Krzesany

Kapelmistrz i kompozytor – Rafał Janiak zadyryguje muzyką z opery „Człowiek z manufaktury” (2017), za którą otrzymał Grand Prix i Nagrodę Publiczności Operowej w Międzynarodowym Konkursie Kompozytorskim ogłoszonym przez Teatr Wielki w Łodzi. Z XX wiecznej literatury muzycznej wybrano Małą suita (1951) Lutosławskiego, która czerpie materiał muzyczny z folkloru rzeszowskiego oraz poemat symfoniczny Krzesany (1974) Kilara okrzyknięty arcydziełem i „najwspanialszą po Harnasiach Szymanowskiego muzyczną apoteozą góralszczyzny”. Wizytówką romantycznej muzyki będzie Koncert skrzypcowy d – moll (1862) Wieniawskiego, który oczarował niegdyś samego Piotra Czajkowskiego. Trzyczęściowy utwór rozpoczyna się od namiętnego Allegro moderato, które prowadzi do słynnego Romansu. Radosny finał „a la zingara”, inspirowany jest muzyką cygańską.

Renata Johnson-Wojtowicz – „AH! MIA VITA!”

           Kilkanaście dni temu trafiła do moich rąk płyta zatytułowana „Oh! Mia vita!”, zawierająca wyłącznie wielkie hity muzyki wokalnej, przede wszystkim operowej. Jest to debiutancka płyta Renaty Johnson-Wojtowicz, znakomitej sopranistki związanej z Podkarpaciem, a szczególnie z Przemyślem, gdzie artystka rozpoczęła edukację muzyczną i tam do dzisiaj mieszka, oraz ze Stalową Wolą i Krosnem, bo w szkołach muzycznych tych miast kształci młode pokolenie wokalistów.

           Renata Johnson-Wojtowicz ukończyła studia na wydziale wokalno-instrumentalnym Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach w klasie dr hab. Macieja Bartczaka, uczestniczyła także w licznych kursach mistrzowskich, prowadzonych przez Jadwigę Romańską, Helenę Łazarską, Ingrid Kremling-Domański, Gabrielę Munari czy Dariusza Grabowskiego.
           Już w czasie studiów rozpoczęła współpracę z Operą Śląską, a także występowała za granicą. Artystka z powodzeniem śpiewała w Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Francji, Holandii, Szwecji i Norwegii oraz na licznych festiwalach muzycznych w Polsce. Ważnym wydarzeniem w karierze wokalnej Renaty Johnson-Wojtowicz był udział w inscenizacji Carmen Bizeta, z Małgorzatą Walewską w partii tytułowej, w Teatrze Muzycznym w Gliwicach, która otrzymała nagrodę Złota Maska w kategorii Spektakl Roku (2005). Renata Johnson-Wojtowicz prowadzi czynną działalność koncertową i na szczęście w tym roku mogła słuchać jej śpiewu także podkarpacka publiczność, na początku października podczas Festiwalu im. Janiny Garści w Stalowej Woli, 23 listopada w Jarosławiu i 24 listopada w ramach uroczystości jubileuszowych przemyskiego teatru Fredreum. Wiem także, że planowany jest koncert w styczniu na Zamku Kazimierzowskim w Przemyślu i bardzo się cieszę na to wydarzenie.

            Powróćmy jednak do debiutanckiej płyty Renaty Johnson-Wojtowicz „Oh! Mia vita!”, która zawiera 11 wybranych przez Artystkę przepięknych utworów, nagranych z towarzyszeniem Orkiestry Symfonicznej Lwowskiej Narodowej Filharmonii, którą dyrygował Serhiy  Khorovets.
           Płyta jest najlepszym dowodem na to, jak różnorodny i bogaty jest repertuar Artystki. Z pewnością na krążku mogły się znaleźć tylko niektóre z Jej ulubionych utworów. Są wśród tych wybranych dwa arcydzieła Antonina Dvořáka – otwiera płytę pieśń "Když mne starámatka zpívat učívala" op. 55 nr 4 z cyklu "Cígánské melodie" oraz cudowna aria Rusałki "Mésíčku na nebi hlubokém" z najpopularniejszej jego opery.
Do najpiękniejszych utworów zaliczyć możemy z pewnością „Ave Maria” z jednoaktowej opery „Rycerskość wieśniacza” Pietro Macagniego i arię Lauretty „O mio babbino caro” z opery "Gianni Schichi” Giacomo Pucciniego oraz drugi fragment z innego dzieła Pucciniego - mniej znaną, ale równie piękną arię Magdy de Civry „Chi il bel sogno di Doretta” z opery „Jaskółka”.
Mamy także dwa niezwykle popularne przeboje operetkowe: „Czardasz Sylvii” z operetki „Księżniczka czardasza” Imre Kálmana oraz arię Giuditty z komedii muzycznej pod tym samym tytułem Franza Lehara.
Najbliższa naszym czasom jest pieśń Fantyny z I aktu musicalu „Nędznicy” Clauda-Michela Schönberga (1980).
Miłą niespodzianką są dwa duety: z opery „Wesele Figara” Wolfganga Amadeusza Mozarta i „Flower duet” z opery „Lakmé” Léo Delibes’a. Pierwszy z wymienionych Renata Johnson-Wojtowicz śpiewa z sopranistką Magdaleną Dobrowolską, solistą chóru Filharmonii Narodowej, a drugi z mezzosopranistką Aleksandrą Kalicką, artystką chóru Filharmonii Krakowskiej.

          Przepiękny sopran Renaty Johnson-Wojtowicz zachwyca w każdym utworze. O wielkich umiejętnościach świadczy ogromna precyzja i dbałość o każdy dźwięk, o wykończenie każdej frazy. Artystka znakomicie czuje się śpiewając z Orkiestrą Symfoniczną Lwowskiej Narodowej Filharmonii, którą dyryguje Serhiy Khorovets. Ta swoboda objawia się przede wszystkim świetnymi proporcjami pomiędzy głosem solowym i orkiestrą, chociaż w doskonałym efekcie końcowym dostrzec także trzeba umiejętności reżyserów nagrania.
           Kompozycją można także nazwać przemyślane zestawienie wymienionych utworów na płycie, bo dzięki temu słuchacz zafascynowany jest cudowną muzyką i po wybrzmieniu wieńczącego krążek „Duetu kwiatów”, miałby ochotę jeszcze czegoś posłuchać.
           Honorowy patronat nad tym wydawnictwem objął Prezydent Miasta Przemyśla, a formą wsparcia było Stypendium Twórcze Miasta Przemyśla 2018 na nagranie albumu solowego przyznane Renacie Johnson-Wojtowicz.

           Warto także zwrócić uwagę na eleganckie wydawnictwo, opatrzone ciekawymi tekstami i pięknymi zdjęciami. To jest także bardzo ważne, kiedy z przyjemnością po nie sięgamy.
          Płyta została wydana nakładem firmy fonograficznej DUX.
Gorąco Państwu polecam debiutancką płytę Renaty Johnson-Wojtowicz.

Zofia Stopińska

Recital "Sentymentalny świat"

8 grudnia 2019 r. niedziela ; godz.18:00 ; Ratusz w Rzeszowie, Rynek 1,

Sentymentalny świat
wiersze i piosenki Andrzeja Szypuły
Beata Kraska - sopran - Muza
Krzysztof Mroziak - fortepian

Sentymentalny świat
Rzeszowski walczyk
Ty i ja
Zimowy nokturn
Oczarowanie
Ach, cóż to za romans
Stary walc
Jesienna ballada
Jesienny portret
Pieśń miłości
Tylko ty
Zakochany walc
Cygański romans
Jest taka miłość
Gdzie białe mgły nad Wisłokiem

Wiersze z tomików: „Białe tulipany”, „Srebrny sen”, „Wielki Wóz”, „Dobre anioły, „Głogi przydrożne”, piosenki ze zbioru „Wiosenny wiatr”

Beata Kraska – tytuły podkreślone Duet – tytuły pogrubione
8 grudnia 2019 r. niedziela godz.18.00 Ratusz w Rzeszowie
Rzeszowski Teatr Muzyczny „Olimpia”, Estrada Rzeszowska

Sentymentalny świat

Słowa: Jadwiga Has Muzyka: Seweryn Krajewski

Wieczorne senne migotanie świec,
na rzęsach drżące krople srebrnych łez,
gdy śpiewał grał romanse Cygan brat,
gdzie odszedł ten sentymentalny świat.

Gdzie tamta czułość w aksamitną noc,
gdzie taka miłość, której nigdy dość,
tak kruchy jak mimozy złoty kwiat,
gdzie odszedł ten sentymentalny świat.

Gdzie dawne wiersze z rozmodlonych słów,
gdzie te piosenki o zapachu bzu,
gdzie tamte sny sprzed wielu, wielu lat,
gdzie zginął ten sentymentalny świat.

Ja wiem, są młode rozpędzone dni,
bez tchu za nimi trzeba szybko iść,
lecz czasem gdy o zmierzchu śpiewa ptak,
to budzi w nas sentymentalny świat.

Remedium - Nastrojowy wieczór literacko-muzyczny w rzeszowskim ratuszu

           „Wierzę, los szczęśliwy przyjdzie i słowa poetów znów rozpłomienią zmierzch” – to fragment wiersza Mieczysława A. Łypa pt. „Remedium”, który stał się tytułowym symbolem nastrojowego wieczoru literacko-muzycznego zorganizowanego w niedzielę 17 listopada 2019 roku w zabytkowej sali posiedzeń rzeszowskiego ratusza przez Rzeszowski Teatr Muzyczny „Olimpia” wraz z Estradą Rzeszowską i Związkiem Literatów Polskich Oddział w Rzeszowie. Honorowy patronat nad spotkaniem objął Prezydent Rzeszowa dr h.c. Tadeusz Ferenc.

           Podczas tego niezwykłego wieczoru, pełnego artystycznych natchnień i inspiracji, w złotym blasku świecy jarzącej się na płycie tajemniczego, błyszczącego czernią fortepianu, słowo i dźwięk przeplatały się razem, by wzruszać i zachęcać licznie przybyłych słuchaczy do głębokich refleksji zawartych w poetycko-muzycznych wizjach ujętych w tych małych dziełach stworzonych przez poetów i kompozytorów zwanych pieśniami, piosenkami, improwizacjami...

          Piosenka literacka... Dobrze, że rzeszowscy i podkarpaccy poeci chętnie poszukują nowego wyrazu. Ich wiersze w muzycznej oprawie nabierają nowego kształtu, głębi, stają się nośnikami nie tylko poetyckich zamysłów i przeżyć wyrażanych słowem, ale zaczynają brzmieć, rzec można - w nowych przestrzeniach wyobraźni...

           W znakomitej, jakby trochę tajemniczej akustyce sali posiedzeń rzeszowskiego ratusza, która pełni na codzień ważne funkcje w życiu miasta, niosły się w listopadową niedzielę, ponad stylowe okna, rzeźbione drzwi, ozdobne krzesła, obrazy w artystycznych ramach, natchnione dźwięki i słowa wierszy i piosenek artystów nie z tego świata... „Cień słonecznego zegara”, „Złote skrzypce”, Cień nadziei”, „Jesień w Bieszczadach”, „Kto mi zabroni”, „Jesienna piosenka”, „Przemyski walczyk”, „Wariatka”, Wspomnienia...”, „Remedium”, „Rozmowa z gołębicą”, „Ulica Spokojna”, „Piosenka o błękitnym Chagallu”, „Do Leonarda Cohena”, „Miriam”, „Są takie dni”, „W parku”, „Jesienna Rapsodia”.

          Nie brakło jesiennych klimatów... Podczas wieczoru swoje wiersze czytali i użyczyli do opracowania piosenek: Mieczysław A. Łyp, Adam Decowski, Celina Depa, Teresa Paryna, Zbigniew Michalski, Stefan M. Żarów, Maria Stefaniak, a śpiewali i muzykowali: Wiktor Bochenek, Renata Kątnik, Małgorzta Stankiewicz, Andrzej Szypuła, Gabrysia Tomaka, Woytek Vard-Miśków, Dominka Syrek, Michał Szmyd. Z wielką swadą i elegancją nastrojowy wieczór w rzeszowskim ratuszu prowadzili: Małgorzata Żurecka i Stefan M. Żarów, zachęcając artystów i słuchaczy do wspólnych przeżyć duchowych i artystycznych.

           Jesienny wieczór literacko-muzyczny pozostawił wrażenia o nieprzemijającym pięknie słowa i muzyki, kreowanych przez naszych rodzimych twórców i wykonawców i ich własnej, rodzimej twórczości, tej sercu najbliższej, przy której, jak to przy ogniu sztuki, zziębnięte ręce, serca i dusze można ogrzać...

Andrzej Szypuła

Balet "Śpiąca Królewna" w Sanockim Domu Kultury

MIKOŁAJKI
Śpiąca Królewna
Royal Lviv Ballet

9 grudnia ,  godz.18.00 , Sanocki Dom Kultury

cena biletu 60 zł

Śpiąca Królewna
" Za górami, za rzekami, przed latami przed dawnemi,
w swej stolicy cudnie pięknej, pewien król żył na ziemi..."
Tak zaczyna się bajka o śpiącej królewnie, która tuż po urodzeniu została wyposażona we wspaniałe dary od dwunastu mądrych wróżek. Ale trzynasta wróżka swoim strasznym zaklęciem zniszczyła całą radość w królewskiej rodzinie. Królewna w wieku lat szesnastu miała ukłuć się wrzecionem i zasnąć na wieki. Ten piękny motyw, zawierający w sobie wszystkie niezbędne elementy dramatu wyszedł spod pióra Charlesa Perraulta. Dla potrzeb baletu dostosował temat Marius Petipa. Wyjątkową muzykę skomponował mistrz muzyki baletowej Piotr Czajkowski. Premiera tego widowiska odbyła się w 1890 roku w Teatrze Maryjskim w Sankt Petersburgu. Tą bajkową opowieść, będziemy mogli zobaczyć w wykonaniu Royal Lviv Ballet w Sanockim Domu Kultury.
Kierownictwo artystyczne zespołu sprawują Pavlo Stalinski i Oleg Petryk.

Rozumieją się nadzwyczajnie i kochają razem grać

          Tegoroczna Rzeszowska Jesień Muzyczna zakończyła się wspaniałym recitalem Kai Danczowskiej – jednej z najwybitniejszych polskich skrzypaczek. Artystka wystąpiła z córką Justyną Danczowską, która jest znakomitą, niezwykle utalentowaną pianistką.
          Gorącymi brawami na stojąco rzeszowscy melomani dziękowali za wspaniały występ wykonawczyniom finałowego koncertu. W programie znalazły się: Preludium i Rondo z Partity G. Bacewicz, Sonata na skrzypce i fortepian P. Glassa oraz Sonata na skrzypce i fortepian F. Say’a. Pomimo, że są to mało znane utwory, rzeszowska publiczność przyjęła je entuzjastycznie, a jej owację Artystki nagrodziły bisami i tak usłyszeliśmy: Humoreskę A. Dvořàka, Kujawiaka a – moll H. Wieniawskiego oraz Poemat Z. Fibicha.
           Cokolwiek napiszę o wirtuozerii Maestry Kai Danczowskiej, zabrzmi banalnie. Była rewelacyjna. Justyna Danczowska to wspaniała pianistka i kameralistka, zachwycająca znakomitą techniką, a zarazem delikatnym, subtelnym brzmieniem. Trudno sobie wyobrazić lepsze zwieńczenie III Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej.

Dla mnie ten koncert miał ogromne wartości poznawcze, bowiem oprócz bisów jedynym utworem, który znałam, była Partita na skrzypce solo Grażyny Bacewicz, ale tak wspaniale wykonanych skrajnych części (Preludium i Rondo) tego dzieła, które rozpoczęły rzeszowski recital, nie słyszałam nigdy. Nigdy też nie słyszałam na żywo Sonaty na skrzypce i fortepian Fazila Say’a, tureckiego kompozytora i pianisty oraz Sonaty na skrzypce i fortepian amerykańskiego twórcy Philipa Glass’a. Czy często Panie zamieszczają w programach recitali muzykę XX i XXI wieku?
          Kaja Danczowska: Owszem, ostatnio dosyć często.
          Justyna Danczowska: Najpierw zachwyciłyśmy się Sonatą Fazila Say’a i łączyłyśmy ją z różnymi znanymi dziełami. Pamiętam nawet koncerty, podczas których zabrzmiała po Sonacie Beethovena i Kwintecie Mozarta.
Później, w wyniku zachwytu twórczością Philipa Glass’a, postanowiłyśmy sięgnąć po jego dzieło na nasz skład i okazało się, że jest piękna Sonata na skrzypce i fortepian.

Cudowny utwór, ale bardzo trudny.
           Kaja Danczowska: Słusznie Pani zauważyła, że jest to niełatwy utwór. Dość długo nad nim pracowałam, żeby go zagrać na koncertowym poziomie – tak jak dzisiaj.

Słuchając koncertu, pomyślałam, że tylko Matka i Córka mogą stworzyć tak wyjątkowy duet, najlepszy na świecie. Chyba nie mogłaby sobie Pani pozwolić na taką swobodę z innym pianistą.
          Kaja Danczowska: No i chyba nie z każdą córką, bo to musi być córka niezwykle wrażliwa i nie tylko utalentowana, ale czująca podobnie do mnie, czyli w trochę zwariowany sposób.
          Justyna Danczowska: Oprócz wspólnej wrażliwości łączy nas wyjątkowa empatia i ja wiem, kiedy zabrzmi następna nuta w wykonaniu Mamy, chociaż tego nie powinnam wiedzieć. Za nami wiele lat wspólnego grania. Jak rozpoczynałyśmy współpracę, to obie byłyśmy dobrymi instrumentalistkami, ale wspólne oddychanie, wspólne frazowanie wcale nie było łatwe. Teraz wszystko jest oczywiste i doskonale wiemy, kiedy wstrzymać albo wziąć głębszy oddech.
           Kaja Danczowska: Dlaczego powiedziałaś, że nie powinnaś wiedzieć, kiedy przypada następna nuta?
           Justyna Danczowska: Bo to jest równoznaczne z przewidywaniem przyszłości. Polega to na intuicji, wyczuwaniu. Graliśmy kiedyś Kwartet na koniec czasu Oliviera Messiaena, w którym jedna z części napisana jest na wiolonczelę i fortepian. W składzie naszego kwartetu był wiolonczelista Bartosz Koziak, który grał tę część bardzo swobodnie, ale cały czas byliśmy razem. Po koncercie powiedział do mnie: „Nie wiem, jak to robiłaś, że byłaś tak bardzo ze mną, bo ja nie wiedziałem, kiedy zagram następną nutę, a ty wiedziałaś. Nie mogę uwierzyć, że było to możliwe”.
           Kaja Danczowska: Podobne wrażenia miałam dzisiaj w czasie wykonania na bis Kujawiaka a-moll Henryka Wieniawskiego. Nie wiedziałam, kiedy przypadnie to zachwianie, ta dowolność, to zakołysanie i opierałam się na Justynie, i dokładnie byłyśmy razem.
           Justyna Danczowska: Mam swoje sposoby, żeby to odgadnąć.
           Kaja Danczowska: W takich momentach wydaje mi się, że ty mnie prowadzisz. I to jest najcudowniejsze.

Pani Profesor, jest takie powiedzenie, że „niedaleko pada jabłko od jabłoni”, które Rodziny Danczowskich dotyczy szczególnie. Pani dziadek, Dezyderiusz Danczowski, był wybitnym, uznanym na świecie wirtuozem wiolonczeli, a Pani mama Beatrycze, choć z wykształcenia była historykiem sztuki, też pięknie grała na tym instrumencie. W trzecim pokoleniu Pani zamieniła wiolonczelę na skrzypce, chociaż w domu była świetna wiolonczela po dziadku. Łatwo było zostać skrzypaczką w domu wiolonczelistów?
           Kaja Danczowska: Mogę powiedzieć nawet, że bardzo trudno. Miałam już 26 lat i byłam koncertującą skrzypaczką, kiedy mama powiedziała: „Wiesz, graj na tych swoich skrzypcach”. Wcześniej ciągle mówiła: „Przejdź wreszcie na wiolonczelę, bo to jest piękny instrument”. Nie chciała, żebym grała na skrzypcach, a ja na przekór coraz więcej ćwiczyłam na skrzypcach. Nie prowadziłyśmy życia towarzyskiego, nie miałam się z kim spierać, więc się kłóciłam z mamą.

Pani Justyno, słuchając Pani dzisiaj, pomyślałam, że na pewno sama wybrała Pani sobie instrument.
           Justyna Danczowska: Wiem, że teraz są kilkuletnie dzieci, które mają świadomość osób dorosłych i same o sobie decydują, ale ze mną było inaczej. Trudno mi powiedzieć, jak to dokładnie wyglądało, ale nie był to tylko mój wybór. Zaczęłam grać na fortepianie, nie było żadnych planów związanych ze skrzypcami. W domu była wiolonczela po pradziadku i były plany, że będę na tym instrumencie grała, ale na planach się skończyło. Często teraz myślę, że dobrze się stało, bo nie muszę nosić tak dużego instrumentu. Dzięki temu, że zostałam pianistką, mogłam studiować u wielkiego Krystiana Zimermana.

Wielką wagę przywiązują Panie do pamiątek i dokumentów rodzinnych, podobno mają Panie ogromny zbiór dokumentów, a dużą część stanowią pamiątki i rękopisy związane z wieloletnią mentorką pani Kai Danczowskiej – wybitną polską skrzypaczką Eugenią Umińską – ten zbiór, a przede wszystkim wspomnienia spisane przez panią Kaję Danczowską o Profesor Eugenii Umińskiej, były materiałami do powstania książki „Eugenia Umińska – dama wiolinistyki we wspomnieniach Kai Danczowskiej”, autorstwa Katarzyny Marczak. Wydała je Akademia Muzyczna w Krakowie. To fascynująca książka nie tylko dla skrzypków, ale także dla muzyków.
           Kaja Danczowska: Jest to książka o miłości, która może zaistnieć pomiędzy nauczycielem i uczniem. Pomimo, że czytałam te listy Pani Profesor tyle razy i książka już wyszła, one wciąż mnie zdumiewają i bardzo poruszają.

Jest Pani „ulepiona” przez Profesor Eugenię Umińską.
           Kaja Danczowska: Dobrze pani to określiła. Osoby, które znały Panią Profesor (zmarła równo 40 lat temu), mówią: „Kaju, ty masz gesty Gieni, ty się tak samo ruszasz, zawieszasz głos w ten sam sposób”. Miło mi.

Profesor Eugenia Umińska traktowała Panią jak swoją drugą córkę. To jest zdumiewające, jak dużo można przejąć od ukochanej Profesorki w czasie 13-tu lat nauki, pomimo, że później, po udziale w pięciu wielkich międzynarodowych konkursach skrzypcowych, postanowiła Pani studiować u samego Dawida Ojstracha. Dostała Pani stypendium na 4 miesiące, a została Pani w Moskwie dwa lata. W tym czasie napisała Pani wiele listów do prof. Eugenii Umińskiej i otrzymywała Pani także odpowiedzi.
           Kaja Danczowska: Korespondowałyśmy bardzo często i te listy były dla mnie bardzo ważne. W Moskwie byłam na tzw. stażu, który polegał wyłącznie na kontaktach z Dawidem Ojstrachem. Ogromnie intensywnie ćwiczyłam i często miałam lekcje, i to Dawid Ojstrach dał mi ostateczny artystyczny szlif.

Pani Justyna Danczowska, po zwycięstwach w konkursach pianistycznych w Płocku, Szafarni i Krakowie oraz konkursie muzyki kameralnej w Neuchatel i w Zurychu, odbyła studia w Bazylei w mistrzowskiej klasie Krystiana Zimermana.
           Justyna Danczowska: Przez cztery lata studiowałam u najlepszego pianisty świata Krystiana Zimermana, a potem dwa lata w Zurychu u rosyjskiego pianisty Konstantina Scherbakova. Efekty przed chwilą Pani słyszała, a także rozmawiałyście o nich z Mamą.

Dlaczego wybrała Pani muzykę kameralną?
           Justyna Danczowska: To się stało samoistnie. Lubię i mam smykałkę do współgrania, do wyczuwania partnera muzycznego, odgadywania jego myśli i jego interpretacji. Jeszcze w szkole podstawowej wystąpiłam z kolegą i już wtedy poczułam, że w tej muzyce odnajduję się najlepiej. Oczywiście, trzeba najpierw nauczyć się bardzo dobrze grać na instrumencie, żeby być dobrym muzykiem-kameralistą. Dlatego kształciłam się w tym kierunku przez wiele następnych lat, ale kameralistyka była zawsze moją ulubioną formą muzykowania. Jak rozpoczęłam naukę u Krystiana Zimermana, to Mistrz od razu to dostrzegł, założył trio, w którym grałam i robił mi lekcje z utworami kameralnymi. Każda lekcja rozpoczynała się pytaniem: „Co dzisiaj chcesz grać?”, i mogłam wybierać: dzisiaj Trio Rachmaninowa lub dzisiaj Trio Beethovena, a kiedy indziej Trio Mendelssohna. W zasadzie to ja proponowałam temat lekcji, przynosząc nuty. Czasami Mistrz proponował, abym zagrała także coś solo i robiłam także repertuar solowy, ale jednak przez cały czas kameralistyka była na pierwszym planie. Krystian Zimerman uważał bowiem, że należy rozwijać w człowieku to, w czym jest najlepszy, a nie realizować z góry założony program. Jestem mu bardzo za to wdzięczna, bo mam do tej pory wpisane jego ręką uwagi w triach i sonatach.

Aktualnie nie tylko wspólnie występujecie, ale także pracujecie w jednej uczelni – Akademii Muzycznej w Krakowie.
           Kaja Danczowska: Tak, to jest wielka przyjemność.

Niełatwo się dostać do klasy prof. Kai Danczowskiej, bo wielu młodych skrzypków chce pod Pani kierunkiem doskonalić swe umiejętności i bardzo sobie tę możliwość cenią. Po koncercie podeszła do Pani jedna z wychowanek.
           Kaja Danczowska: Bardzo mnie wzruszyła moja studentka, a właściwie już absolwentka, która wykonała recital dyplomowy w czerwcu tego roku. Justyna z nią grała podczas tego recitalu i wszyscy obecni byli zachwyceni. Bardzo się cieszę, że Justyna gra z moimi studentami, bo wiele im pomaga i ja nie muszę już niczego pianisty uczyć.

Pani Justyna występuje nie tylko z Mamą, ale również z wieloma innymi muzykami.
           Justyna Danczowska: Tak i zawsze są to dobrzy muzycy. Często gram z wiolonczelistą Bartoszem Koziakiem, który chociaż jest Krakowianinem, uczy w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Już niedługo będę grała koncerty ze skrzypaczką Orianą Masternak. Występujemy wspólnie z Agatą Szymczewską, która związana jest z Uniwersytetem Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie. Występowałam również z Ilją Gringoltsem, Piotrem Pławnerem, Aleksandrą Kuls. Gram z wieloma znakomitymi muzykami.

Największym zaskoczeniem, pewnie nie tylko dla mnie, był moment podczas jubileuszu 40-lecia pracy twórczej Bogdana Toszy w Filharmonii Krakowskiej, zagrała Pani na skrzypcach fragment arcytrudnego 24 Kaprysu Paganiniego, kręcąc jednocześnie hula-hop. Ten filmik zrobił w Internecie furorę i wcale się nie dziwię, bo ja go także kilka razy oglądałam z niedowierzaniem, że tak można.
          Kaja Danczowska: Pomyślałam sobie, że jak ktoś ma jubileusz pracy artystycznej, to trzeba po poważnych przemówieniach i wręczeniu medali, pokazać coś wesołego, radosnego, żeby się każdy uśmiechnął. Spróbowałam w domu coś zagrać, kręcąc tym kółkiem i okazało się, że mi się udało! Jeśli ktoś chce mnie w tym naśladować, to radzę robić to z wielką uwagą. Gdy zahaczy się o hula-hop, to ze skrzypiec nic nie zostanie!

Już wspominałam wcześniej, że Panie rozumieją się nadzwyczajnie i kochają razem grać. Wasze dzisiejsze wspólne interpretacje były wspaniałe, wywarły na mnie ogromne wrażenie i pozostaną w mojej pamięci na zawsze.
           Kaja Danczowska: To jest dla nas najważniejsze, że koncert podobał się publiczności, a jeżeli wywarł na pani takie wrażenie, to jestem szczęśliwa i te słowa są największym komplementem.

Z prof. Kają Danczowską i dr Justyną Danczowską rozmawiała Zofia Stopińska 27 października 2019 roku w Rzeszowie

Subskrybuj to źródło RSS