Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Z Wiednia dla Pań

        W tym roku Przemyskie Centrum Kultury i Nauki ZAMEK przygotowało 4 koncerty z okazji Dnia Kobiet, które zaplanowane zostały na 4, 8, 9 i 11 marca.
Podczas pierwszego wieczoru dla przemyskiej publiczności wystąpiły artystki związane z Wiedniem: Austriaczka Andrea Schwab (mezzosopran) i dwie Polki – pianistka Joanna Niederdorfer i skrzypaczka Maria Marta Pawlikowska. Zaproponowany program i wykonanie bardzo spodobało się przemyskiej widowni, która nie tylko nagrodziła artystki gorącymi brawami, ale także odpowiednio zachęcona śpiewała polskie pieśni wspólnie ze skrzypaczką i pianistką. Przed koncertem w nastrój muzyki klasycznej wprowadziła nas Pani Renata Nowakowska – dyrektor PCKiN ZAMEK, a poszczególne ogniwa koncertu przybliżały Panie Joanna Niederdorfer i Maria Marta Pawlikowska.
Tuż po zakończeniu koncertu poprosiłam o chwilę rozmowy panią Joannę Niederdorfer.

        Zofia Stopińska: Koncert zatytułowany „Z WIEDNIA DLA PAŃ”, zawierał w programie utwory komponowane przez kobiety lub dedykowane kobietom. Utworów, które powstały w wiekach minionych i wyszły spod pióra kobiet, jest w sumie niewiele.

        Joanna Niederdorfer: To prawda, trudno jest znaleźć utwory komponowane przez kobiety, ponieważ kobiety przez wieki nie mogły się kształcić w konserwatoriach muzycznych, a jeśli nawet komponowały, to utwory nie były publikowane, a ich działalność na polu muzyki wiązała się z ciernistą drogą. Tak naprawdę przełom rozpoczął się dopiero w XX wieku, a szczególnie od drugiej połowy ubiegłego stulecia i obecnie kobiety mogą tworzyć, i wykonywać muzykę bez żadnych ograniczeń.
Bardzo jesteśmy wdzięczne organizatorom tego koncertu za nadzwyczaj miłe przyjęcie i za świetną atmosferę. Dziękujemy również publiczności, która była fantastyczna i chciała z nami uczestniczyć w koncercie, bo to zdarza się bardzo rzadko.

        Kontakt z publicznością czuły Panie chyba od samego początku.

        Tak, dobre fluidy i „chemię” czułyśmy od pierwszych taktów. Wyjątkowo dobrze czułyśmy się na scenie i publiczność nam przez cały czas pomagała.

        Czy Artystki, które występowały z Panią dzisiaj, często z Panią współpracują?

        Tak, współpracujemy od dłuższego czasu, ale występujemy „od święta”, ponieważ ja mieszkam na południu Austrii w Grazu, ale studiowałam w Wiedniu i jestem także z tym miastem związana. Jestem chyba jedyna żyjącą pianistką, która prywatnie uczyła się u Artura Rubinsteina. Miałam taką możliwość dlatego, że obydwoje urodziliśmy się w Łodzi.
        Specjalizowałam się w duetach fortepianowych, z moim byłym mężem przez ponad 30 lat tworzyliśmy taki duet i odbyliśmy ogromną ilość podróży artystycznych po całym świecie – od Kanady do Filipin. Moja matka była śpiewaczką i dlatego zawsze też współpracowałam ze śpiewakami. Parę lat temu spotkałam panią Andreę Schwab, która założyła organizację propagującą utwory kobiet-kompozytorek, które żyły i działały od czasów Mozarta aż do czasów współczesnych. Chociaż dr Andrea Schwab współpracuje też z innymi artystami, mogłam z nią już kilka programów na temat tej muzyki zrobić i występowałyśmy w różnych miejscach na świecie.  Dzięki specjalnemu programowi austriackiego Ministerstwa Kultury możemy z naszymi programami występować w różnych miastach austriackich i przybliżać tę tematykę ludziom, ponieważ ciągle musimy walczyć o prawa kobiet. Są kraje i Austria niestety do nich należy, w których kobiety nie otrzymują tej samej zapłaty co mężczyźni za tę samą pracę. Dlatego poprzez kulturę, poprzez muzykę próbujemy się starać o to równouprawnienie.

        Dzisiaj w Przemyślu na estradzie królowały kobiety, a kiedy widownia została zaproszona do śpiewania z towarzyszeniem fortepianu i skrzypiec, słychać było głównie kobiece głosy. Skrzypaczka Maria Marta Pawlikowska pochodzi z Tarnowa. Po ukończeniu studiów w Polsce doskonaliła swą grę w Wiedniu. Później rozpoczęła działalność koncertową – współpracowała z fantastycznymi pianistami i dyrygentami występując w Austrii oraz w wielu krajach świata.

        Rozpoczynając koncert, pani dyrektor Renata Nowakowska powiedziała, że Przemyśl jest bliski Pani sercu, bo mieszka tutaj ktoś z Pani rodziny.

        Poprzez moją babcię ze strony mamy (po kądzieli), mieliśmy też tutaj swoje posiadłości w Przemyślu, jesteśmy także związani z Dobromilem i Lwowem. Do dzisiaj mieszka w Przemyślu żona mojego kuzyna i ich córka. Z paroma rodzinami w Przemyślu byliśmy spokrewnieni – na przykład z Rodziną Bystrzyckich – pani Zofia Bystrzycka była kuzynką mojej babci. Będąc dzieckiem, zawsze byłam parę tygodni każdego roku w Przemyślu i trwało to do czasu studiów.

        Później już nie było pewnie czasu na odwiedzanie rodziny.

        Tak, ale trzy albo cztery lata temu byłyśmy z córką w tych stronach. Przemyśl był dla nas taką bazą wypadową, wzięłyśmy plecaki, namioty i poszłyśmy w Bieszczady i w Góry Słonne.
Chcę podkreślić, że miasto się bardzo rozwinęło. Dzisiaj miałam tylko godzinę na spacer, zdążyłam zobaczyć wyciąg narciarski, bo tego za moich czasów nie było. Jutro i pojutrze chcę pójść także trochę w góry, zobaczyć, co się zmieniło w mieście i zaglądnąć do fantastycznych przemyskich kościołów. Wspomnienia z dzieciństwa trochę wyblakły i muszę je podmalować.

        W Austrii mieszka i działa sporo polskich muzyków.

        Tak, na uniwersytetach w Wiedniu i w Grazu prowadzi klasę skrzypiec pani Dominika Falger, prof. Barbara Górzyńska pracowała kiedyś także w Grazu, ale ostatnio działa tylko w Wiedniu, pani Joanna Borowska – kammersängerin Vienna State Opera, to jedna z największych polskich śpiewaczek, która występowała w Metropolitan Opera, Covent Garden, ale stale miała angaż w Vienna State Opera. Wielu Polaków prowadzi aktywną działalność artystyczną w Austrii.

        Pani bardzo długo łączyła działalność artystyczną z pracą pedagogiczną.

        Tak, ale muszę się przyznać, że mam już 67 lat i w tym roku przeszłam na emeryturę, w związku z czym przestałam uczyć.

        Patrząc na Panią, jestem zdziwiona i zaryzykuję stwierdzenie, że chyba także geny odziedziczyła Pani po Arturze Rubinsteinie.

        Być może, że podczas lekcji także przekazywał mi także geny (śmiech).

        Utrzymuje Pani także kontakty ze środowiskiem muzycznym w Łodzi.

        Owszem, w ubiegłym roku byłam na kursach i niedawno występowałam z koncertami. Mam bardzo dobre stosunki muzyczne i towarzyskie w moją Alma Mater.

        Mam nadzieję, że wyjedziecie Panie z Przemyśla z najlepszymi wrażeniami.

        Jak najbardziej, jesteśmy zachwycone Przemyślem. Chętnie tutaj wrócimy. Dziękuję Pani Dyrektor Renacie Nowakowskie, dziękuję wspaniałej publiczności i dziękuje Pani za spotkanie.

Ze znakomitą pianistką mieszkającą na stałe w Wiedniu panią Joanną Niederdorfer rozmawiała Zofia Stopińska 4 marca 2018 roku w Przemyślu.

JULIUSZ ZARĘBSKI Complete Works in Opus Order

Nominacja do nagrody Fryderyk - Muzyka Poważna - Album Roku Recital Solowy

JULIUSZ ZARĘBSKI Complete Works in Opus Order.

Na czteropłytowym albumie nagrane zostały wszystkie dzieła fortepianowe polskiego kompozytora Juliusza Zarębskiego w kolejności opusowej.
Dodatkowo oprócz utworów na fortepian solo mamy niebywałą okazję wysłuchać dzieł tego kompozytora na cztery ręce.

Juliusz Zarębski urodził się w 1854 roku. Zmarł w wieku 30 lat, co też nie pozwoliło mu na pełne rozwinięcie talentu twórczego.
Edukację artystyczną podjął w wieku 16 lat w zakresie zarówno gry fortepianowej jak i kompozycji. Kształcił się w wiedeńskim konserwatorium i całą swoją edukację zakończył w ciągu zaledwie dwóch lat. Po ukończeniu studiów kontynuował naukę u samego Franza Liszta. Wraz z Lisztem podróżował między Weimarem a Rzymem. W 1880 roku pracował jako profesor gry Fortepianowej W Konserwatorium Muzycznym w Brukseli.

Zdecydowaną większość dzieł Zarębskiego stanowią utwory fortepianowe, cechujące się stosunkowo wysokim poziomem wymagań pianistycznych.
W pierwszych opublikowanych utworach fortepianowych można wyróżnić dwa zasadnicze źródła inspiracji : wirtuozowskie kompozycje o charakterze popisowym i stylizacje tańców salonowych, rozpowszechnionych w Europie w tym polskich.
W pierwszym z tych kręgów należy zwrócić uwagę na koncertowe przeznaczenie utworów, które za sprawą poprzedników Zarębskiego - Chopina i Liszta- przestały być materiałem ćwiczebnym, a zyskały status utworów estradowych.
Drugi krąg tych utworów należy łączyć z salonowym charakterem całej kultury muzycznej XIX wieku.
Kolejne dwie płyty z dziełami fortepianowymi Juliusza Zarębskiego zawierają późniejsze kompozycje na fortepian solo oraz dzieła przeznaczone na fortepian na cztery ręce.
Podobnie jak we wcześniejszej twórczości dominują kompozycje taneczne.
Ostatnia z płyt zawartych w niniejszym albumie zawiera kompozycje na fortepian na cztery ręce. Repertuar ten powstawał w różnych latach i wynikał z bieżącego zapotrzebowania odbiorców.
Kompozycje taneczne Zarębskiego stanowią nawiązania do lokalnych tradycji muzycznych , polskich, a także kresowych, ukraińskich, zawierają bowiem szereg cytatów z popularnych piosenek ludowych.

Wykonawcami utworów zarejestrowanych na niniejszym albumie są pianiści : Piotr Sałajczyk oraz Maria Szwajgier - Kułakowska
Piotr Sołajczyk ukończył z wyróżnieniem Akademię Muzyczną im Karola Szymanowskiego w Katowicach w klasie fortepianu prof. Jerzego Stompla. Naukę kontynuowała w Salzburskim Mozarteum w klasie prof. Pawła Giliłowa. Obecnie jest asystentem w macierzystej uczelni.
Artysta wiele swej uwagi poświęca muzyce XX i XXI wieku. Ma na swoim koncie wiele prawykonań, współpracując z artystami tej miary co Apollon Musagete Quartett, Urszula Kryger, Agata Zubel czy Kwartet Śląski, z którym obecnie pracuje nad płytą dla firmy Naxos z dziełami kameralnymi Krzysztofa Meyera. Regularnie towarzyszy przy fortepianie skrzypkowi - Piotrowi Pławnerowi.
Prowadzi ożywione życie koncertowe. Jest laureatem wielu festiwali oraz konkursów, stypendystą Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Krajowego Funduszu na Rzecz Dzieci. Od kilku sezonów bierze udział w prestiżowych kursach mistrzowskich w Sommerakademie w Salzburgu jako oficjalny pianista.

Maria Szwajgier - Kułakowska jest profesorem zwyczajnym w Katedrze kameralistyki Akademii Muzycznej w Katowicach. Studia pianistyczne odbywała w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Katowicach w klasie fortepianu prof. Marty Furmanikowej oraz uzupełniała w dziedzinie kameralistyki w Hochschule fur Musik w Wiedniu w klasie prof. Franza Holetschka. Prowadzi bardzo ożywioną działalność koncertową jako kameralistka. W swoim dorobku posiada kilkanaście nagrań płytowych, w większości dokonanych za granicą. Jest laureatką kilkunastu specjalnych wyróżnień i nagród dla pianistów w konkursach instrumentalnych.
Uczestniczy w formie wykładowcy i akompaniatora w renomowanych kursach mistrzowskich. Prowadzi również liczne kursy i warsztaty kameralne w szkołach muzycznych i uczelniach w Polsce i za granicą.

Zebranie w ramach jednej edycji płytowej całej opusowej twórczości pianistycznej Juliusza Zarębskiego pozwala prześledzić jego drogę twórczą, główne kręgi zainteresowań artystycznych oraz ewolucję jego wrażliwości i preferowanych typów ekspresji.

Juliusz Zarębski - Dzieła wszystkie w kolejności opusowej Spis utworów:

CD1:
1. Menuet op.1
2. Etiude de concert op.3
3. Grande polonaise op. 6
4.Trois etiudes de concert op.7:
I Presto
II Presto agitato
III Prestissimo
5. Mazurka de concert op. 8
6.Fantasie polonaise op. 9
7. Polonaise melancolique op. 10
CD 2:
1. Les Roses et les Epines. Cinq Improvisations op.13:
I Andante con moto
II Presto con fuoco
III Andante con moto
IV Allegro molto (quasi Presto)
V Allegro moderato
2. Impromptu - Caprice. Morceau de concert op.14
3. Mazurka de concert op. 15
4. Suite polonaise op. 16:
I Polonaise
II Mazurka
III Dumka
IV Cracovienne
V Kujawiak
5. Valce sentimentale op. 17
6. Ballade op. 18
CD 3:
1. Novelette - Caprice. Marceau de concert op.19
2. Serenade burlesque op. 20
3. Berceuse op. 22
4. Valse - Caprice op. 24
5. Tarantelle op. 25
6. Serenade espagnole op. 26
7. Etrennes. Six morceaux d'execution facite op. 27:
I Marche
II Valse
III Menuet
IV Conte
V Melodie
VI Valse
8. Polonaise op. 28
9. Gavotte op. 29
10. Valse op. 30
11. Barcarolle op. 31
CD 4:
1. Dance polonaises. I Serie. Trois dances galiciennes op.2:
I Allegro con moto
II Maestoso, non troppo allegro
III Allegro molto
2. Danses polonaises. 2 Serie: Quatre mazurkas op.4 :
I Allegro animato
II Un poco meno allegro
III Allegro moderato
IV Allegro vivace
3. Deux marceaux en forme mazurkas : Reverie - Passion op. 5:
I Reverie c - moll
II Passion G - dur
4. Polonaise tiomphale A - dur op. 11
5. Divertiment a la Polonaise. Deux marceaux sur des motifs nationaux op.12:
I Andante
II Allegro ma non troppo
6. A travers Pologne. Danses et melodies op. 23:
I Chant du depart
II Le mal du pays
III Mazurka
IV Cracovienne
V Kolomyika
VI Cracovienne
VII Dumka ( Reverie)

Piotr Sołajczyk - Fortepian ( CD 1 - CD 4)
Maria Szwajgier - Kułakowska - Fortepian (CD 4)

DUX, DUX 1181/1182/ 1183/ 1184, 2017
Reżyser nagrania i montaż - Marcin Domżał

NICOLA PORPORA - OPERA ARIAS - MAX EMANUEL CENCIC

Max Emmanuel Cencic prezentuje album: Nicola Porpora - Opera Arias, oddając tym samym hołd kompozytorowi w 250 rocznicę jego śmierci.
Album zawiera 7 światowych premier fonograficznych – arii nigdy wcześniej niezarejestrowanych.
Krążek jest uzupełnieniem wydanego niedawno albumu z operą Germanico in Germania, w której Cencicowi towarzyszy Julia Lezhneva
oraz Capella Cracoviensis pod dyrekcją Jana Tomasza Adamusa!

Spis utworów:

*światowa premiera fonograficzna*

[1] Se tu la reggi al volo (from Ezio)
[2] Torbido intorno al core (from Meride e Selinunte)
[3] Tu spietato non farai (from Ifigenia in Aulide)
[4] Ove l'erbetta tenera e molle (from Filandro-Philander)*
[5] Destrier che all'armi usato (from Poro)
[6] Chi vuol salva la patria e l'onore (from Enea nel Lazio)*
[7] Va per le vene il sangue from (Il trionfo di Camilla)
[8] Se rea ti vuole il cielo (from Carlo il Calvo)*
[9] Quando s'oscura il cielo (from Carlo il Calvo)*
[10] Lieto sarò di questa vita (from Ezio)*
[11] So che tiranno io sono (from Carlo il Calvo)*
[12] Torcere il corso all'onde (from Il trionfo di Camilla)*
[13] D'esser già parmi quell'arboscello (from Filandro-Philander)
[14] Nume che reggi il mare (from Arianna in Naxo)

MENAHEM PRESSLER - CLAIR DE LUNE

Legenda fortepianu - Menahem Pressler, nagrał swój pierwszy solowy album dla Deutsche Grammophon. Na krążku znalazły się dzieła Debussy’ego, Fauré i Ravela. Płyta jest hołdem dla muzyki francuskiej, a także dla ludzi, którzy odegrali kluczowe role w rozwoju kariery Presslera, odkąd zdobył on pierwszą nagrodę na konkursie Debussy’ego w 1946 roku w San Francisco.

Menahem Pressler to jeden z założycieli słynnego Beaux Arts Trio. W ciągu trwającej ponad 6 dekad kariery zdobył renomę jednego z najwybitniejszych muzyków na świecie.

Dziś, w wieku 94 lat, Pressler wciąż czaruje publiczność i krytykę muzyczną na całym świecie. Co więcej, artysta spełnia się także jako pedagog.

Pressler dedykuje ten album Lady Annabelle Weidenfeld, która zawsze wspierała jego solową karierę:
“Po raz pierwszy spotkałem Annabelle, gdy była młodą dziewczyną, pracującą dla managera Beaux Arts w Londynie. Później, przeprowadziła się do Madrytu i często sprowadzała trio do Hiszpanii. Dedykuję jej ten album wraz z całą moją miłością i wdzięcznością.”

Krążek uświetnia obchody setnej rocznicy śmierci Debuusy’ego (25 marca 1918)

SPIS UTWORÓW:

CLAUDE DEBUSSY

  1. Arabesque No.1
  2. Rêverie
  3. Clair de lune
  4. The Little Shepherd
  5. La plus que lente

Preludes

Book I

6 1. Danseuses de Delphes

7 2. Voiles

8 8. La fille aux cheveux de lin

9 10. La cathédrale engloutie

10 12. Minstrels

GABRIEL FAURÉ

11 Barcarolle No.6 Op.70

MAURICE RAVEL

12 Pavane pour une infante défunte

13 Oiseaux tristes

Wszyscy kompozytorzy byli kiedyś współcześni

        Pod koniec pierwszej dekady lutego XIII Międzynarodowe Forum Pianistyczne „Bieszczady bez granic...” w Sanoku przeszło już do historii, a młodzi pianiści, którzy otrzymali nagrody w formie zaproszeń na koncerty, przygotowują już utwory, które wykonają, a ja proponuję spotkanie z Mistrzem Forum – Panem Mariuszem Dubajem – profesorem nadzwyczajnym UMCS, kompozytorem, teoretykiem muzyki, pianistą i organizatorem życia muzycznego.
Umówiliśmy się na rozmowę 9 lutego, po wykładzie prof. Mariusza Dubaja „Czy można polubić muzykę współczesną?”.

         Zofia Stopińska: Ciekawa jestem, z jakimi wrażeniami wyjedzie Pan z Sanoka, ponieważ chyba po raz pierwszy uczestniczył Pan w tym wielkim wydarzeniu.

        Mariusz Dubaj: Nie do końca jest to po raz pierwszy. W 2009 roku zostałem zaproszony przez prof. Jarosława Drzewieckiego, niestety, wtedy choroba uniemożliwiła mi uczestnictwo. Ale byliśmy z małżonką rok później w czasie trwania Forum w Sanoku prywatnie i obserwowaliśmy tę imprezę, uczestniczyliśmy w koncertach, a w tym roku jestem tutaj już oficjalnie jako wykładowca i odrabiam zaległości z 2009 roku.
        Jesteśmy pod wielkim wrażeniem, bo Forum jest tu wielkim świętem pianistyki – szczególnie dla młodych pianistów, którzy mają niepowtarzalną okazję spotkać tak wielkich mistrzów pianistyki, jak: prof. Andrzej Jasiński, prof. Viera Nosina, maestra Lidia Grychtołówna, Kevin Kenner, który wczoraj wystąpił z fantastycznym recitalem – to największe autorytety pianistyki, a przecież nie wymieniłem wszystkich, którzy prowadzili lekcje pokazowe i grali koncerty. Spotkania z tak wielkimi osobowościami pozostają w pamięci na długo, często na całe życie.
        Jak byliśmy w Sanoku w 2010 roku – Philippe Giusiano grał przepiękny recital. W programie znalazły się 24 Preludia i Sonata c-moll Fryderyka Chopina – osiem lat minęło, a wielkie przeżycia pozostały w pamięci.

        Zajęcia ze światowej sławy pianistami i wspaniałe koncerty są ważnymi nurtami Forum, ale młodzi ludzie mogą tu zdobyć również wiedzę, która dotyczy innych sfer życia zawodowego pianistów.

        Tak, i jest to we wszechstronny sposób ujęte. Pamiętam, że podczas edycji w 2010 roku, kiedy były zajęcia o strojeniu fortepianów, był wówczas pan Szymon Jasnowski, który demonstrował, jak się ustawia mechanizm fortepianu, jak się go stroi itd. Teraz byliśmy na wykładzie pani doktor Zofii Machowskiej, która mówiła o chorobach rąk pianistów i o ćwiczeniach relaksacyjnych.
        Biznes w sztuce jest dzisiaj niesłychanie ważny, zresztą zawsze był ważny, chociaż może nie każdy zwracał na to uwagę. Ja sam działając w Związku Kompozytorów Polskich – jeszcze w Kole Młodych w Akademii Muzycznej w Gdańsku, od lat 80-tych ubiegłego wieku, doświadczyłem tego niezwykle pozytywnie. Zazwyczaj otrzymywaliśmy środki finansowe z Warszawy, ale wszystko musieliśmy zorganizować sobie sami – od załatwienia sali koncertowej, programu koncertu, afisza, wykonawców, rozliczenia honorariów, reklamy w mediach. To było i w dalszym ciągu jest bardzo atrakcyjne dla mnie i także dla wielu młodszych kolegów z Koła Młodych.

        Zakończył Pan przed chwilą wykład, dość intrygująco zatytułowany „Czy można polubić muzykę współczesną?”. Czy młodzi ludzie garną się do nowej i najnowszej muzyki?

        Temat jest na pewno bardzo bogaty i złożony. Chcę przytoczyć przykład, chociaż nie wiem, czy on jest pedagogiczny – słowa pana dyrektora Filharmonii Lubelskiej, a później również Rzeszowskiej, prof. Adama Natanka, który kiedyś powiedział: „Muzyka współczesna jest to dama o nienajlepszej reputacji, której trzeba bronić”. Coś w tym stwierdzeniu jest, bo wszyscy się boją tego, co nowe. Porównać to można także z odpowiedziami alkoholika. Pytanie: dlaczego pijesz? – odpowiedź: żeby zapomnieć, pytanie: o czym? – odpowiedź: o tym, że piję – czyli błędne koło. Czemu nie lubisz muzyki współczesnej? – bo jej nie słucham, a czemu jej nie słuchasz? – bo jej nie lubię.
        Trzeba także podkreślić, że wszyscy kompozytorzy byli kiedyś współcześni – zarówno: Bach, Mozart, Chopin... Wszyscy – pisali nową muzykę, która się czasami bardzo długo przyjmowała. Wspominałem dzisiaj podczas wykładu, że muzyka Fryderyka Chopina wykonywana była początkowo w wąskim kręgu jego przyjaciół i wielbicieli, głównie w salonach. Dzisiaj muzyką Chopina zachwyca się cały muzyczny świat i jest może nawet wyżej notowany niż Mozart czy Beethoven, nie ujmując niczego tym wielkim mistrzom. Początki były z sumie bardzo skromne, a nawet byli przeciwnicy.
        IX Symfonia Beethovena przez cały XIX wiek torowała sobie drogę na estrady koncertowe, a dzisiaj jest jednym z największych arcydzieł literatury symfonicznej wszechczasów. Nie ma chyba większego arcydzieła, chociaż utworów symfonicznych jest mnóstwo. Kolejny przykład – Robert Schumann – wielki obrońca nowej muzyki nawet w „Albumie dla młodzieży”, w uwagach dla młodych muzyków, wyraźnie pisze, żeby się nie uprzedzać do nowych nazwisk.
        Nie ma chyba większej radości w życiu, jak po raz pierwszy słuchać jakiegoś arcydzieła, porażającego tak, jak III Symfonia Henryka Mikołaja Góreckiego. Minęło 17 lat niebytu tego dzieła, do momentu, kiedy nastąpiła eksplozja światowa na początku lat 90-tych XX wieku. W ciągu roku sprzedano ponad milion egzemplarzy płyt na Zachodzie, a to był utwór długi, religijny, do polskiego tekstu, a tak bardzo hipnotyzujący. Wielki sukces III Symfonii na całym świecie, po kilkunastu latach od jej powstania, Henryk Mikołaj Górecki skwitował w programie telewizyjnym dość krótko: „Wiedziałem, co napisałem”. To arcydzieło wykonywane jest ciągle z wielkim powodzeniem i zawsze zachwyca – z niebytu utwór stał się nagle bardzo znany, a przecież to jest przez cały czas ten sam utwór.
        Podobnie jest z obrazami. Impresjonistów nikt nie chciał kupować, a jedynie rosyjscy kolekcjonerzy kupowali te obrazy za grosze – dzięki temu dzisiaj w Ermitażu jest tyle obrazów impresjonistycznych.

        Reprezentuje Pan lubelskie środowisko muzyczne. Jest Pan pracownikiem naukowym Wydziału Artystycznego UMCS i wiele Pan działa na rzecz upowszechniania muzyki, nie tylko na terenie Lublina. Był Pan inicjatorem powstania oraz współorganizatorem Lubelskiego Oddziału Związku Kompozytorów Polskich oraz cyklu koncertów kompozytorów lubelskich pt. „Akord”.

        Tak, to jest nasze dzieło, które powstało jeszcze przed założeniem Lubelskiego Oddziału Związku Kompozytorów Polskich. Jak przeniosłem się z Gdańska do Lublina w 1987 roku, pomyślałem, żeby to, co robiłem w Gdańsku, kontynuować w Lublinie, ale nie było w Lublinie oddziału ZKP, trzeba go było założyć. Kilka osób ze środowiska kompozytorskiego i muzykologicznego na KUL-u działało już w ZKP i podpisali zgodę na utworzenie oddziału w Lublinie. Początkowo nie uzyskaliśmy zgody, bo podobno było nas za mało, ale pomogli nam Stefan Kisielewski i Władysław Słowiński, którzy stwierdzili jednoznacznie – skoro chcą, to dlaczego im przeszkadzać. W ten sposób przekonali ówczesny Zarząd Główny ZKP i Lubelski Oddział został otworzony. 

        Jednym z głównych nurtów naszej działalności jest cykl koncertów „Akord”, które zaczęliśmy organizować w Lublinie rok przed powstaniem Oddziału, rozpocząłem je organizować wspólnie z Jurkiem Kornowiczem. On miał swoją wizję i ja swoją, ale obaj chcieliśmy robić to samo i po rozmowach z Dyrektorem Natankiem narodził się ten cykl. Jurek wymyślił nazwę „Akord” i tak już pozostało. Ta formuła ulega ciągłej modyfikacji, bo głównie wykonywaliśmy nasze utwory, ale włączaliśmy także klasykę muzyki XX wieku, a nawet utwory romantyczne – na przykład na 200-lecie urodzin Fryderyka Chopina prezentowaliśmy utwory skomponowane w hołdzie Chopinowi oraz kompozycje Chopina. Staramy się, aby te koncerty były atrakcyjne dla publiczności. Do tej pory zorganizowaliśmy 15 edycji „Akordów”. Mamy już wydaną płytę i chcemy zrobić promocję z okazji 30-lecia naszej działalności.
        Nie działamy dla siebie samych, tylko dla naszych słuchaczy w szerszym wymiarze, bo często nasze koncerty skierowane są do publiczności na terenie Polski, a chcielibyśmy, żeby efekty naszej pracy były dostępne także dla osób spoza Polski.

        Pamiętam, że Pana kompozycje wykonywane były również w Sanoku przez pana Stanisława Drzewieckiego.

        Tak, jeśli chodzi o Sanok, to muszę powiedzieć, że łączą mnie długoletnie osobiste związki z Państwem Drzewieckimi – ze śp. prof. Tatianą Szebanową, z prof. Jarosławem Drzewieckim i ze Stanisławem Drzewieckim, któremu dedykowałem cykl dwunastu Etiud i Artysta wykonywał je fantastycznie w Polsce i wielu krajach świata. W 2009 roku w programie koncertu Stanisława Drzewieckiego znalazły się cztery moje Etiudy ze wspomnianego cyklu.
Te Etiudy powstawały dość długo, bo pamiętam, że napisałem pierwszą Etiudę i wysłałem, ale „jak kamień w wodę” – nie było żadnej odpowiedzi. Napisałem drugą, którą także wysłałem, i wkrótce dostałem entuzjastyczny list od Państwa Drzewieckich, zapewniający, że utwory zostaną włączone do programu. Stanisław wykonał dwie Etiudy w 2004 roku w Budapeszcie, jako bisy po koncercie, ale oficjalne prawykonanie tych Etiud odbyło się podczas recitalu w Grenoble. Koncert był połączony z transmisją w Radio France, o czym się dowiedziałem od mojej pani profesor od języka rosyjskiego, której siostra mieszka w Paryżu. Otrzymałem wówczas telefon z informacją – „Moja siostra słyszała w Paryżu pańskie Etiudy. Wkrótce także, w Radiu „Bis”, red. Adam Rozlach prezentował te utwory w czasie dłuższej audycji z rozmową „na żywo”. To był bardzo ważny moment startu tego cyklu, który prezentowany był później przez Stanisława podczas koncertów w różnych krajach – najczęściej w Stanach Zjednoczonych i w Japonii.

        Nie znalazłam w dostępnych mi źródłach pełnego wykazu Pana kompozycji, ale ilość utworów, które powstały do 2012 roku przedstawia się wprost imponująco. Ciekawa jestem, jak Pan tworzy – pisze Pan z potrzeby serca i utwory czekają na wykonanie, komponuje Pan, kiedy coś Pana zainspiruje, a może na zamówienie?

        Bardzo różnie bywa. Owszem, są także zamówienia, które nadchodzą często w nieoczekiwany sposób. Czasami wygląda to wręcz humorystycznie. Miałem ważne dla mnie zamówienie na utwór klawesynowy na Festiwal „Musica Polonica Nova” we Wrocławiu w 2004 roku. Zamówiła u mnie ten utwór prof. Grażyna Pstrokońska-Nawratil we wrześniu, a ja pisałem wtedy Etiudy dla Stasia Drzewieckiego i nie miałem czasu myśleć o tym zamówieniu. W Święta Bożego Narodzenia otrzymałem telefon z zapytaniem, czy utwór już powstaje, przyznałem się, że jeszcze nie. Drugi raz prof. Pstrokońska-Nawratil zatelefonowała tuż po Nowym Roku i poinformowała mnie, że koncert zaplanowany jest już w lutym. Musiałem w ekspresowym tempie ten utwór napisać. W ciągu tygodnia został skomponowany, nagrany na instrumencie elektronicznym i przepisana została partytura (w sumie 12 stron). Wykonawczyni miała jeszcze trochę czasu na nauczenie się utworu.
        Czasami tak bywa, ale najczęściej piszę z potrzeby serca i są to bardzo różne utwory – od symfonicznych (wymagających największego nakładu pracy), chóralnych, które są dla mnie bardzo ważne – pamiętam, że w 1998 roku komponowałem prawie wyłącznie muzykę chóralną.

        Najwięcej jest utworów fortepianowych, z racji pasji związanej z tym instrumentem. Moja twórczość fortepianowa jest także bardzo różnorodna, od dużych form, jak np. „I nadejdzie światłość” – koncert na fortepian i orkiestrę, „Canti movimenti” – na fortepian i smyczki, ten utwór był wiele razy wykonywany i prezentowany na antenie radiowej, a podczas premiery, która odbyła się podczas I Gdańskich Spotkań Młodych Kompozytorów w 1987 roku, obecny był Witold Lutosławski. „Canti movimenti” zostało nagrane w studiu PR w Warszawie przez Orkiestrę PSM II stopnia im. Fryderyka Chopina w Warszawie pod batutą Sławka Adama Wróblewskiego i to nagranie najczęściej jest prezentowane. Ale utwór wykonywany był kilka razy w Lublinie (ostatnio partię solową grał Paweł Wakarecy), grany był także w innych filharmoniach, m.in. w Filharmonii Narodowej, w filharmonii w Katowicach, Krakowie, a w lubelskim Wydawnictwie Muzycznym Polihymnia utwór opublikowano w wersjach na fortepian i smyczki oraz na dwa fortepiany. Solowych utworów, naprawdę różnych, skomponowałem bardzo dużo. Są to cykle, pojedyncze utwory, czasami większe formy.

        Ciekawa jestem, jak długo komponuje Pan jedno dzieło.

        Różnie z tym bywa, na przykład Balladę na fortepian „Andrzej Krzanowski in memoriam” pisałem przez rok. Pisanie ballady po Chopinie nie jest proste. Trzeba było także sporo czasu, żeby odkryć idiom możliwości pisania we współczesnym języku, ale w narracji – w tonie balladowym, o którym mówił prof. Mieczysław Tomaszewski. A forma musiała być także wymodelowana bardzo indywidualnie. Rok to bardzo długo, ale najczęściej komponuję w dużo krótszym czasie.

        Szlify Pan zdobywał w Akademii Muzycznej w Gdańsku, ale z pewnością miał Pan także znakomitych mistrzów.

        Miałem najznakomitszych mistrzów, trudno wyobrazić sobie lepszych i to już od pierwszych moich kroków na polu edukacji muzycznej – od Ogniska Muzycznego. Pierwszy pedagog Ignacy Lipczyński był fantastycznym muzykiem i człowiekiem, który przeżył straszne czasy, bo przez ponad 5 lat był „goszczony” w hitlerowskich obozach koncentracyjnych. Później uczyłem się w Lublinie i trafiłem w ręce dyrektora Włodzimierza Dębskiego (ojca Krzesimira Dębskiego). Włodzimierz Dębski to w Lublinie postać legendarna, bo był założycielem Szkoły Muzycznej im. T. Szeligowskiego obchodzącej w tym roku 50-lecie. Wielki wpływ na moją osobowość i umiejętności miały lekcje fortepianu u prof. Teresy Księskiej-Falger. W Akademii Muzycznej w Gdańsku moimi najbliższymi mi profesorami byli: prof. Marek Podhajski – legenda teorii muzyki polskiej i światowej, prof. Eugeniusz Głowski – wspaniały pedagog klasy kompozycji, prof. Jerzy Sulikowski i prof. Włodzimierz Wiesztordt, z którymi miałem zajęcia z fortepianu.
        Później odbyłem podyplomowe, prywatne studia u prof. Marka Stachowskiego, którego poznałem w Kazimierzu nad Wisłą i tak byłem zafascynowany jego osobowością, że chciałem się błyskawicznie do niego przenosić, ale nie mogłem zrobić przykrości moim profesorom w Gdańsku, gdzie otrzymałem już asystenturę i robiłem dyplom z kompozycji. Dopiero po dyplomie postanowiłem nawiązać stałe kontakty z prof. Markiem Stachowskim i trwało to 19 lat – do końca Jego dni. Dzwoniłem do niego 22 listopada, a zmarł 3 grudnia 2004 roku. Byliśmy bardzo zaprzyjaźnieni, prowadził moje przewody – doktorski i habilitacyjny w Akademii Muzycznej w Krakowie, jego krytyczne, wnikliwe uwagi miały wpływ na mój rozwój. Ostatnim moim pedagogiem był arcymistrz Witold Lutosławski. Po studiach pod jego kierunkiem nie uczyłem się już u nikogo innego – nie miałem już innego mistrza.

        A jak to się stało, że trafił Pan do Mistrza Witolda Lutosławskiego?

        W 1986 roku koledzy wybrali mnie do zarządu Koła Młodych Związku Kompozytorów Polskich. Wkrótce pani Alina Bairdowa (żona Tadeusza Bairda) przekazała nam informację, że Mistrz Lutosławski chciałby poznać nowy zarząd. Poszliśmy na spotkanie i chyba „wpadłem mu w oko”, bo po tym zebraniu Mistrz Lutosławski zwrócił się do mnie mówiąc: „Konsultuję młodych kompozytorów, którzy kończą studia, gdyby Pan miał na to ochotę, to gorąco zapraszam”. Byłbym chyba ostatnim idiotą, gdybym z tego nie skorzystał i od 1987 roku spotykaliśmy się w Jego willi, a takie jedno spotkanie – trwające kilka godzin, mogło dać więcej niż całe studia kompozycji. To był człowiek niesłychanie krytyczny, ale zawsze pokazywał drogę wyjścia z tego, co było nie tak w partyturze. Miałem wielkie szczęście.
Miałem także możliwość wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, do George’a Crumba, o którym pisałem pracę i było to już przez niego potwierdzone, że zostanę jego studentem, ale kiedy spotkałem w Polsce takich mistrzów, jak Marek Stachowski i Witold Lutosławski, nie było sensu wyjeżdżać gdziekolwiek.

        Przywiozłam na to spotkanie nową płytę, która ukazała się prawie dokładnie w pierwszą rocznicę śmierci prof. Andrzeja Nikodemowicza. Na krążku są zamieszczone kolejno kompozycje fortepianowe: Pana, lwowskiego kompozytora Tadeusza Majerskiego i Andrzeja Nikodemowicza, pochodzące także z czasów, kiedy mieszkał we Lwowie.
Znakomity pianista młodego pokolenia Michał Drewnowski (syn wspaniałego Marka Drewnowskiego), te utwory wykonał. Powstały one w różnych latach, także różnią się od siebie, ale znakomicie się komponują.

        Cieszę się, że jest taki odbiór. Kompozycja całej płyty była dla nas bardzo ważna. Można było zachować chronologię, ale pomyśleliśmy, że najważniejsza jest dramaturgia utworów. Mieliśmy to już wcześniej sprawdzone podczas koncertu „Akord XV”, z okazji 90-tej rocznicy urodzin Profesora Nikodemowicza. Bardzo ważną osobą był w tym projekcie pan Michał Drewnowski, który wcześniej napisał pracę doktorską o Tadeuszu Majerskim i nagrał płytę w Anglii z Jego Koncertem fortepianowym i innymi kompozycjami solowymi i kameralnymi. Lepszego wykonawcy nie mogliśmy mieć, a poza tym ma w repertuarze także utwory prof. Andrzeja Nikodemowicza i moje. Ostateczna ocena płyty należy do tych, którzy po nią sięgną, ale staraliśmy się zrobić wszystko, aby całości dobrze się słuchało.
Należy podkreślić, że Suita fortepianowa Tadeusza Majerskiego to jest jedyny utwór związany z folklorem, który skomponował. Spotkałem się z wieloma twierdzeniami, że Tadeusz Majerski w swoich kompozycjach nigdy nie sięgał po tematy ludowe, a to nie jest prawda, bo mamy cały cykl – Suita fortepianowa wydana w 1953 roku w Kijowie. Ten utwór Tadeusza Majerskiego jest „romantycznym oddechem” pomiędzy kompozycjami bardziej współczesnymi, którymi są moje 24 Mini-Preludia na fortepian i wieńczący płytę cykl 19 Ekspresji na fortepian Andrzeja Nikodemowicza.

        Trzeba jeszcze podkreślić, że to są światowe premiery fonograficzne.

        Tak, żaden z tych utworów nie został do tej pory utrwalony. Część utworów była wykonywana, ale w całości nigdy nie zabrzmiały na estradzie.

        24 Mini-Preludia na fortepian skomponował Pan w latach 1988 – 1993, natomiast pozostałe utwory są wcześniejsze, bo Suita fortepianowa Tadeusza Majerskiego powstała we Lwowie przed 1953 rokiem, natomiast 19 Ekspresji Andrzeja Nikodemowicza – to dzieło, które powstało również we Lwowie w latach 1959 – 1960.

        Ja się urodziłem w 1959 roku, a Profesor Nikodemowicz komponował już wówczas takie wspaniałe dzieło. Na wydanej przez firmę DUX płycie mamy zamieszczony tylko wybór utworów fortepianowych Andrzeja Nikodemowicza, bo tych utworów jest bardzo dużo i pan Michał Drewnowski wybrał dziewiętnaście, ale w książeczce dołączonej do krążka zamieszczona jest dokładna dokumentacja, z którego tomu dany utwór pochodzi i pod jakim numerem jest zamieszczony. Gdyby inny pianista chciał nagrać inne utwory fortepianowe Profesora Nikodemowicza, to od razu może się zorientować, co jeszcze nie zostało utrwalone.

        Miałam przyjemność rozmawiać i nagrać wywiad z prof. Andrzejem Nikodemowiczem we Lwowie, w dramatycznym momencie jego życia. Kilka miesięcy przed przyjazdem do Lublina, w Katedrze Lwowskiej odbył się Koncert Kompozytorów urodzonych we Lwowie, którego głównym organizatorem było Centrum Kulturalne w Przemyślu, a wykonawcami byli soliści, chór i orkiestra Capella Cracoviensis pod batutą Józefa Radwana. Byli na tym koncercie również państwo Danuta i Adam Natankowie, którzy rozmawiali z prof. Andrzejem Nikodemowiczem m.in. na temat wyjazdu do Lublina. To się też wkrótce stało.

        To była bardzo dramatyczna historia, bo Profesor Nikodemowicz był wówczas wydalony z Konserwatorium Lwowskiego za poglądy polityczne i przez siedem lat utrzymywał się wyłącznie z korepetycji. Można sobie wyobrazić, jak trudno mu było żyć wtedy we Lwowie z korepetycji. Wiem, że w jego sprawie zwrócił się do prof. Adama Natanka sam Mistrz Witold Lutosławski. Udało się szczęśliwie, po pokonaniu gigantycznych barier biurokratycznych, bo to było załatwiane pomiędzy ZSRR a Polską. Pomimo, że prof. Nikodemowicz miał angaż na polskiej uczelni, to nie mógł tej pracy wykonywać, bo nie mógł przekraczać granicy. Pan dyrektor Natanek można powiedzieć, że „nieba przychylił”, bo nie tylko załatwił pracę na UMCS i mieszkanie, które sam wybierał i angażował swoje pieniądze, aby to mieszkanie zarezerwować do czasu przyjazdu prof. Nikodemowicza. Pan prof. Adam Natanek należy do pionierów naszego Wydziału Artystycznego na UMCS, a kiedy dołączył do tego grona prof. Andrzej Nikodemowicz, to po pewnym czasie powierzono mu nawet pewne funkcje kierownicze, których bardzo nie lubił, ale wykonywał je arcymistrzowsko. Trochę później prof. Nikodemowicz rozpoczął także pracę w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, z którym bardzo emocjonalnie był związany, prowadził chór kleryków w Seminarium Duchownym i nieraz żartował, że jest to dla niego źródło wielkiego cierpienia, ale także tę pracę wykonywał bardzo solidnie.
        Ostatnio była promocje książki o Profesorze, opracowanej przez panią Teresę Księską-Falger i jest w tym wydawnictwie mnóstwo humorystycznych wypowiedzi związanych z Jego osobą. Jestem przekonany, że wszyscy Polacy pochodzący ze Lwowa mają wrodzone poczucie humoru. Podczas każdego spotkania z Profesorem Nikodemowiczem była „wysmakowana” anegdota. Zapamiętałem jedną, bardzo dowcipną: „Kompozytor jest jak krowa, a krowa nie dlatego daje mleko, że chce, tylko dlatego, że musi. Jak możesz, to nie komponuj”. To Profesor przywiózł ze Lwowa (śmiech).

        Długo współpracował Pan z prof. Andrzejem Nikodemowiczem?

        Długo, bo około 30 lat i chyba nie było tygodnia, żebyśmy nie rozmawiali ze sobą – jeśli nie osobiście, to telefonicznie. Jeśli nie rozmawialiśmy dłużej niż tydzień, to zaraz był telefon z pytaniem: „Panie Mariuszu, co się dzieje, że pan tak długo nie dzwoni”. Wielkie szczęście spotkać tak wspaniałego człowieka, którego dorobek twórczy i praca były bardzo wysoko oceniane i nagradzane, bo był: Honorowym Obywatelem Miasta Lublin, profesorem honoris causa Akademii Muzycznej we Lwowie, z której kiedyś go wyrzucono, a później tak utytułowano, członkiem honorowym Związku Kompozytorów Polskich (obok m.in. Pendereckiego, Lutosławskiego, Kilara. Góreckiego). Tych nagród było dużo więcej, a był człowiekiem o niesłychanej skromności, poczuciu humoru, dobroci, ale bardzo przenikliwy, daleki od jakiejkolwiek naiwności.

         Jestem przekonana, że jeszcze nie raz będzie okazja do rozmowy o prof. Andrzeju Nikodemowiczu, o wydarzeniach artystycznych w Rzeszowie i Lublinie, bo nasze ośrodki nie dzieli zbyt duża odległość.
Chcę jeszcze na zakończenie powrócić do Sanoka, chociaż powiedział Pan już wiele ciepłych słów na temat Forum, kontaktów z wybitnymi osobowościami i uczestnikami. Myślę, że zechce Pan tutaj powracać.

        Oczywiście, jeśli tylko otrzymam zaproszenie i pozwolą mi na przyjazd inne projekty, które mam już zaplanowane. W przyszłym roku będę obchodził swoje 60-lecie urodzin. Czuję się młodo, ale PESEL mówi co innego. Zawsze z największym sentymentem myślę o Sanoku i jestem całą duszą z organizatorami, bo uważam, że robią gigantyczną, fantastyczną pracę dla polskiej i światowej pianistyki, dla kultury muzycznej i dla młodych ludzi, z których wielu będzie artystami o światowej renomie.

Z Panem Mariuszem Dubajem – kompozytorem, teoretykiem muzyki, pianistą, pedagogiem i organizatorem życia muzycznego rozmawiała Zofia Stopińska 9 lutego w Sanoku, podczas trwania XIII Międzynarodowego Forum Pianistycznego „Bieszczady bez granic...”. Wywiad autoryzowany przez kompozytora.

Kulturalny rozkład jazdy w SCK w Mielcu w marcu

4 marca
Folkowy Dzień Kobiet - koncert Stowarzyszenia Seniorów Zespołu Pieśni i Tańca ,,Rzeszowiacy” – 3 marca, godz. 16, sala widowiskowa Domu Kultury SCK. Gościnnie wystąpi DZT ,,Abrakadabra” ,,Ziemia Mielecka”, ,,Gracja” – Formacja Taneczna MUTW i Kapela Mielecka.
Bilety w cenie 12 i 10 zł do nabycia w kasie Kina Galaktyka (dni robocze od godz. 12.00, w soboty i niedziele - godzinę przed seansem, środy – kasa nieczynna).

4 marca
IV MARSZ Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Marsz i bieg pamięci, a także imprezy towarzyszące obchodom będą się odbywać od godz. 11 do 17.

8 marca
Wystawa w ,,Jadernówce” - Oddziale Fotograficznym Muzeum Regionalnego SCK w Mielcu - ,,Klisze zachowały się...". Wernisaż wystawy 8 marca o godzinie 18.
Wystawa jest hołdem dla rodziny mieleckich fotografów: Augusta i Wiktora Jadernych, w których domu obecnie znajduje się Oddział Fotograficzny MR - ,,Jadernówka”. W tym roku mija 120 rocznica pierwszego przyjazdu do Mielca fotografa Augusta Jadernego. Nasze miasto i okolice tak urzekły lwowianina, że rok później zamieszkał tu na stałe. 30 lat później, w roku 1928, syn Augusta - Wiktor przejął rodzinny zakład fotograficzny i kontynuował dzieło swojego ojca. Nie można przecenić ogromu pracy obu fotografów, a ich fotograficzny dorobek jest dla naszego muzeum i miasta oczywiście swoistym ikonograficznym skarbem.

10 marca
,,Gdzie Ci mężczyźni” – koncert z udziałem Big Mielec Band, Senior Show oraz uczestników warsztatów wokalnych SCK - 10 marca, godz. 18, sala nr 1 Domu Kultury SCK.
Bilety w cenie 15 zł do nabycia w kasie Kina Galaktyka (dni robocze od godz. 12.00, w soboty i niedziele - godzinę przed seansem, środy – kasa nieczynna).

23 marca
Wystawa malarstwa Franciszka Maśluszczaka, znakomitego polskiego malarza, rysownika i grafika, absolwenta ASP w Warszawie. Obrazy i rysunki Franciszka Maśluszczaka były prezentowane na ponad stu wystawach indywidualnych w Polsce i za granicą. Poprzednia wystawa prac artysty w Mielcu odbyła się w lutym 2008 r.
Artysta regularnie przekazuje swoje obrazy na cele charytatywne i pracuje społecznie. Odbywa liczne podróże artystyczne .
Twórczości Franciszka Maśluszczaka zostały poświęcone artykuły w prasie, m.in. w ,,Twórczości”, audycje radiowe - ostatnio w ,,Radio dla Ciebie”, cztery filmy telewizyjne – m.in. ,,Jak podbić Warszawę” w reż. M. Skalskiej oraz program ,,Niedziela z ..” w TVP ,,Kultura”, a także liczne wiersze.
Wernisaż wystawy 23 marca o godz. 18 w Galerii ESCEK Domu Kultury SCK.

23 marca
Recital Jerzego Mamcarza – sala nr 1 Domu Kultury SCK, godz. 19. Koncert uświetnią występy gości Jerzego Mamcarza: Andrzeja Ciacha, Krzysztofa Heeringa, Roberta Obcowskiego, Marka Majewskiego, Andrzeja Szęszoła.
Recital oparty jest na utworach Jerzego Mamcarza wydanych w ,,Ponte Italia – przewodnik literacki”. Przewodnik zilustrowany został przez Franciszka Maśluszczaka.
Bilety w cenie 20 zł do nabycia w kasie Kina Galaktyka (dni robocze od godz. 12.00, w soboty i niedziele - godzinę przed seansem, środy – kasa nieczynna).

25 marca
,,Rzeszowiacy i przyjaciele budzą wiosnę” – koncert ZPiT ,,Rzeszowiacy” i zespołu AGH ,,Krakus” - 25 marca, godz. 16, sala widowiskowa Domu Kultury SCK,.
Bilety w cenie 20 zł do nabycia w kasie Kina Galaktyka (dni robocze od godz. 12.00, w soboty i niedziele - godzinę przed seansem, środy – kasa nieczynna).

Sukces Michała Babiarza z Jasła

Z wielką radością i nieskrywaną dumą, chcemy się pochwalić, iż twórczość kompozytorska Michała Babiarza, ucznia Prywatnej Szkoły Muzycznej II stopnia w Jaśle, doceniona została na XIX Ogólnopolskim Konkursie Kompozytorskim podczas Uczniowskiego Forum Muzycznego, zorganizowanego przez Zespół Państwowych Szkół Muzycznych nr 1 w Warszawie oraz Fundację im. J. Elsnera, przy współudziale Centrum Edukacji Artystycznej, który odbył się dnia 22 lutego 2018 roku. Patronat nad konkursem objął Związek Kompozytorów Polskich.
Jury w składzie: dr hab. Jan Oleszkowicz, prof. dr hab. Sławomir Zamuszko, dr Anna Ignatowicz-Glińska, oraz prof. dr hab. Katarzyna Sokołowska przyznało Michałowi Babiarzowi I NAGRODĘ ex aequo za utwór „Music thrillers”. Pierwsze wykonanie nagrodzonej kompozycji odbyło się podczas finału konkursu (Z. Dudkiewicz – flet, S. Rekosz – fortepian; przygotowanie zespołu – prof. M.Sterczyńska). Teraz czas, aby z dziełem tym zapoznali się melomani.
Michałowi gorąco gratulujemy, gdyż to nie pierwsze laury na jego kompozytorskiej ścieżce. Życzymy kolejnych sukcesów.

Inf. i fot. ze strony CEA Region Podkarpacki 

autor: Grzegorz  Wójcikiewicz

"Mazowsze" w Krośnie

Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca
Chór i orkiestra MAZOWSZE
w ramach 7 wieczorów na 70 lat

Miejsce: Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, sala widowiskowa, ul. Kolejowa 1, Krosno, województwo podkarpackie
Termin: 9 marca 2018, godzina 19.00

Szczegóły: www.rckp.krosno.pl

Zapraszamy do udziału w drugim z siedmiu koncertów jubileuszów - jubileuszowych podwójnie, bo zespół „Mazowsze”, tak jak my, również świętuje 70-lecie swojego istnienia.

Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca
Chór i orkiestra
MAZOWSZE

„Perła w koronie Rzeczypospolitej”
Jerzy Waldorff

„Jeśli takie jest oblicze Polski, to niech żyje Polska!"
„Gazette de Lausanne"

Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca „Mazowsze” im. Tadeusza Sygietyńskiego to jeden z największych na świecie zespołów artystycznych, który w swoim repertuarze prezentuje bogactwo polskiego folkloru. Z uwagi na ponadregionalny charakter „Mazowsze” powszechnie uznawane jest za zespół narodowy.

Choć w tym roku „Mazowsze” świętować będzie jubileusz 70-lecia, nadal zachwyca młodością i profesjonalizmem, lecz przede wszystkim kolorem, gdyż w repertuarze zespołu znajdują się opracowania 42. regionów etnograficznych.

„Mazowsze" to muzyczne marzenie Tadeusza Sygietyńskiego (kompozytora i aranżera), które spełniło się dzięki artystycznej wizji Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej (aktorki filmowej i kabaretowej).

„Mazowsze” to 140 artystów (soliści, chór, balet i orkiestra), 1500 kostiumów, ponad siedem tysięcy koncertów dla 23 mln widzów. „Mazowsze” to 238 zagranicznych tras koncertowych i 194 odwiedzonych miejscowości w Polsce. W minionym roku „Mazowsze” dało 128 koncertów (z czego 58 na własnej scenie) dla prawie 170 tys. widzów.

Od 2009 roku zespół ma własną, profesjonalną i jedną z najnowocześniejszych w Europie sal widowiskowych, która może pomieścić prawie 600 osób.

W ostatnich latach „Mazowsze” zaprezentowało swoje możliwości, przygotowując specjalny projekt - inscenizację opery „Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale” w reżyserii Andrzeja Strzeleckiego oraz włączając do repertuaru „Mszę koronacyjną” i „Requiem” W.A. Mozarta.

/tekst, mat. graf. zespół Mazowsze/

FILHARMONIA PODKARPACKA ZAPRASZA

AB 9 marca 2018, PIĄTEK, GODZ. 19:00
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
MASSIMILIANO CALDI - dyrygent
KLAUDIUSZ BARAN - akordeon

W programie:
K. Kurpiński – Uwertura do opery „Dwie chatki”
A. Repnykov – Koncert na akordeon
C. Debussy – La mer (Morze)

Odkąd Scena Narodowa w 1811 roku wystawiła komediooperę „Dwie chatki” Uwertura do tego dzieła cieszy się zasłużoną popularnością, i to ona otworzy symfoniczny wieczór. W pogodnym nastroju utrzymany będzie także Koncert na akordeon Repnykova, kompozytora rosyjskiego XX stulecia, którego utwory należą do klasycznego repertuaru akordeonistów. Na zakończenie orkiestra symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej zmierzy się z piękną, lecz jakże trudną kompozycja o tytule „La Mer” (Morze, 1905). Jaj autor pisał: „Kocham morze, słucham go z namiętnym respektem, na jaki zasługuje. Jeśli źle przepisałem to, co mi ono podyktowało, to przecież nie ma większego znaczenia...wszystkie uszy nie słyszą w ten sam sposób”.

Na 70-lecie instytucji

        Rok 2018 to dla Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza rok jubileuszowy. Mija 70 lat istnienia tej instytucji kultury w ogóle, 10 lat istnienia Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza, 40 lat Krośnieńskich Spotkań Teatralnych i 18 lat artKina. Z tej okazji zaplanowane zostały cykle wydarzeń artystycznych, o których rozmawiam z Panią Dorotą Cząstką – dyrektorem Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie.

        Zofia Stopińska: 70 lat to wiek dojrzały. W tym czasie ta instytucja kultury działała po różnymi nazwami.

        Dorota Cząstka: Źródła donoszą, że w 1946 roku pojawiły się pierwsze zalążki, a w 1948 roku oficjalnie powstała instytucja, która prowadziła działalność kulturalną, nie do końca w tym budynku, bo to kiedyś był Wojewódzki Dom Kultury, zespół miejskich placówek w różnych miejscach i z różnym obszarem, i zasięgiem działania.

         Podkreślacie ten jubileusz dodatkowymi koncertami, wkrótce będziemy mieć drugi z siedmiu zaplanowanych dużych koncertów.

        Z tak zwanych dużych koncertów, bo tych „tortów urodzinowych” przygotowaliśmy trzy; ten największy, z racji też i artystów, którzy występują na tym torcie koncertowych różnorodności, jest już dopracowany do końca na cały rok, natomiast te dwa mniejsze powstają – drugi jest kameralny, natomiast trzeci jest elementem tworzonym przez nas, a my działamy w cyklu uzależnionym od naszych dzieciaków, młodzieży, seniorów i ten tort powstanie dopiero na październik.
Na tym największym torcie znaleźli się artyści reprezentujący gatunki sztuki, które na co dzień chcemy tutaj kultywować – stąd też znajdują się tak duże zespoły artystyczne jak „Mazowsze”, spektakl teatralny, spektakl teatralny dla dzieci, spektakl baletowy, trochę z pogranicza kabaretu, piosenki poetyckiej, teatru – czyli Rafał Kmita ze spektaklem „Aj waj...” i jeden z takich elementów, który łączy w sobie też różne gatunki muzyczne i może też kabaret, ale najbardziej to chylimy czoła przed publicznością w ten sposób: podczas moich 15-tu lat kierowania tą placówką była to najczęściej i najchętniej oklaskiwana grupa – czyli Grupa Mocarta. Publiczność po prostu ich uwielbia i były takie lata, kiedy nie tylko przez nas, ale także przez różne agencje organizowane były koncerty nawet dwa razy w roku i zawsze przy pełnej Sali, i dlatego pomyśleliśmy, że nie może na tym jubileuszu tego zespołu zabraknąć. Grupa Mocarta to także znakomity zespół muzyczny. Muzyka poważna jest zazwyczaj trudniejsza w odbiorze i wielu ludzi rezygnuje z kupowania biletów na takie koncerty, a w tej formie są w stanie wysłuchać fragmentów dzieł tego gatunku.

        Wszyscy muzycy tworzący ten zespół ukończyli akademie muzyczne i w każdej chwili mogą z powodzeniem grać muzykę klasyczną również, natomiast ich programy wymagają dodatkowo wielkich umiejętności aktorskich oraz sprawności gry na instrumentach, czasami z pogranicza sztuki cyrkowej.

        No, na pewno kabaretowo-teatralnych, ale widowiskowa wirtuozeria ma także miejsce.

        Drugi cykl, który już w tym miesiącu się rozpoczyna, to koncerty kameralne.

        To koncert z pogranicza tego, co robiliśmy w cyklu koncertów nazywanych przez nas „Koncerty ... za kurtyną” – w przestrzeni tylko i wyłącznie scenicznej, z gatunku koncertów jazzowych i bluesowych – takie też w ramach tego drugiego cyklu się znajdą, ale chcieliśmy także na te koncerty zaprosić zespoły i artystów, których nigdy nie mieliśmy odwagi zaprosić, myśląc także o finansach, bo jest to niszowa muzyka i ludzie nie przychodzą tłumnie na te koncerty, ale po ilości telefonów już wiemy, że udało nam się trafić do osób, które być może nawet nigdy w RCKP nie byli. Pierwszy koncert PabloPavo i Ludziki – wiele osób może nie znać tych artystów, bo pojawiają się jedynie w „zakamarkach” muzycznych. PavloPavo czasami pojawia się w mediach i trochę więcej ludzi go kojarzy, być może też Mikromusic jest trochę znany. Pomyśleliśmy, żeby zaprosić ludzi, którzy dostali Paszporty Polityki w różnych gatunkach muzyki. Mamy jeszcze parę pomysłów na twórców bluesowych, a moim marzeniem jest Aga Zaryan. To są artyści, z którymi na pół roku z góry, czy na więcej, trudno uzgodnić terminy i ten tort będziemy po prostu jeszcze układać.

        W trzecim torcie znajdą się wyłącznie Wasze zespoły i podkreślmy, że będzie co pokazać.

        Owszem, ale chcemy to zrobić w innej formie niż do tej pory, stąd też pomysły artystyczne są połączone i zdradzę tylko trochę, że będziemy tańczyć do obrazów, bo mamy dużą pracownię plastyczną oraz świetne zespoły baletu współczesnego i takie improwizacje na scenie będą bardzo interesujące. Angażujemy też do tego projektu krośnieńskich muzyków i muzyka będzie tworzona na żywo. Będzie to ciekawe wydarzenie. Więcej nie mogę powiedzieć, bo wydarzenie powstaje, a do tego praca z amatorami wygląda inaczej niż z zawodowymi zespołami. Wiele zależy od zespołu, który aktualnie działa, od jego możliwości, od matur, od egzaminów i od tego, kto z nami zostanie jeszcze we wrześniu i październiku.
         Prowadząc działalność artystyczną zarówno własną, jak i impresaryjno-koncertową, mamy problem – bo w zasadzie nie mamy w mieście osób w wieku 18+. Przykro nam, że brak ich na widowni, a w naszych zespołach także mamy ten sam problem, bo pracujemy z dziećmi i młodzieżą, a potem cieszymy się, że te dzieciaki idą dalej i teraz przyjeżdżają z różnymi spektaklami z Bytomia – ze Szkoły Aktorskiej. Mam nadzieję, że podczas Spotkań Teatralnych wystąpi Alan Bochnak i chyba już mogę zdradzić, że wystawiony zostanie w Krośnie spektakl „Krakowiacy i Górale”.
        Będzie koncert połączonych zespołów SIEDEM DEKAD, bo chcemy zaprezentować 70 lat w muzyce, w filmie, a jak już mówię o filmie, to wspomnę, że mamy także 18 lat działalności artKina, które zawsze związane było z działalnością artystyczną, bo gramy dużo ambitnych i ciekawych filmów. Mimo konkurencji, którą mamy dosłownie za płotem, publiczność nas na szczęście nie opuszcza i z przyjemnością do nas przychodzi.

        Czy planujecie także w tym roku imprezy cykliczne, które odbywały się w Krośnie od wielu lat?

        Zrezygnowaliśmy z powodów finansowych, ale także i z braku czasu, z „Wiosennych Spotkań Teatralnych”, a wszystkie pozostałe wydarzenia są zaplanowane i odbędą się zgodnie z harmonogramem. Już się przygotowujemy do Krośnieńskich Spotkań Teatralnych, które też będą uroczyste, bo czterdzieste i rozmawiamy z wieloma teatrami, kto będzie mógł nas odwiedzić, a wcześniej jeszcze odbędzie się „Galicja Blues Festiwal” – impreza wkomponowana w naszą instytucję, chociaż w tym roku odbędzie się w nieco innej odsłonie, bo rezygnujemy z konkursu zespołów, a będą odsłony koncertowe podzielone na pewne bloki tematyczne. Odbędzie się także Krośnieńska Jesień Muzyczna, organizowana tradycyjnie we współpracy z Fundacją im. Paderewskiego, czyli te koncerty młodzieżowo-szkolne, które cieszą się u nas dużym zainteresowaniem i też podnosimy sobie wzajemnie rangę – młodzież uczestniczy w dużym wydarzeniu, a my chcemy tę młodzież promować. Szykujemy się do dużego koncertu, wyprodukowanego specjalnie na Krośnieńską Jesień Muzyczną, którego program wypełni Pasja według św. Jana - Johanna Sebastiana Bacha, a solistom towarzyszyć będą instrumenty dawne. Nad realizacją tego przedsięwzięcia czuwa Patrycja Domagalska- Kałuża. Mamy nadzieję, że to duże wydarzenie spotka się z entuzjastycznym przyjęciem publiczności. Zaplanowaliśmy też dwa wydarzenia dla dzieci i młodzieży – wystąpi Filharmonia Futura z Sylwią Lorenc. Jest to propozycja nietypowa, a kiedy o tym decydowaliśmy, nie wiedzieliśmy, iż losy potoczą się tak, że Zbyszka Wodeckiego będziemy widzieli już tylko na ekranie, ale do jednego z tych spektakli „Alicja w krainie muzycznych dziwów”, Zbysiu Wodecki użyczył swojego głosu i wizerunku opowiadając historie muzyczne. Według mnie to świetny spektakl, kapitalnie grany przez bardzo dobrych muzyków, z pomysłem na to, jak dzieciom „sprzedawać” muzykę klasyczną. Drugi projekt kierowany do młodzieży – Beethoven zagrany w kinie z projekcjami w 3D. Mamy nadzieję, że ten projekt będzie się cieszył dużym zainteresowaniem.

        Wiele miast na Podkarpaciu może Wam pozazdrościć dużej Sali koncertowej, ale brakuje w tym obiekcie sali kameralnej i będąc ostatnio na koncercie w ramach cyklu „Kultura Wieków Dawnych”, przekonałam się, jak radzicie sobie z tym problemem. Bardzo duża scena wykorzystywana jest jako sala kameralna.

        Ponieważ jestem „teatralnikiem”, uwielbiam scenę i uważam, że jak się wychodzi na scenę, zawsze atmosfera jest niesamowita. Może ktoś pomyśleć, że koncerty na scenie organizowane są trochę „po macoszemu”, ale inne emocje towarzyszą publiczności i wykonawcom, kiedy 150 czy 250 osób siedzi na sali, gdzie jest 700 krzeseł, a co innego, kiedy te krzesła ustawimy na scenie niedaleko wykonawców. Jestem przekonana, że zarówno artyści, jak i publiczność czują się o wiele lepiej w mniejszej przestrzeni i łatwiej nawiązują kontakt. Do koncertów kameralnych ta scena dobrze nam służy.
        Ta ogromna scena i wielka widownia często są niefortunne dla muzyków klasycznych, szczególnie w przypadku koncertów solowych i kameralnych, a tym bardziej dla instrumentów dawnych, które brzmią o wiele ciszej. Dlatego też muzycy zespołu „Musicalia” zadecydowali, że zarówno oni, jak i publiczność będą podczas koncertu na scenie.
        Wielkim wyzwaniem dla nas będzie koncert Zespołu „Mazowsze”, bo takiego wielkiego zespołu na naszej scenie nie było, chociaż pamiętam występy „Kozaków Rosyjskich” i Chóru Aleksandrowa z baletem – to też były bardzo duże wydarzenia, ale narodowego zespołu polskiego na tej scenie jeszcze nie było. Szczęśliwie zbiegły się dwa jubileusze, bo 70-lecie obchodzi „Mazowsze” i my – tyle samo lat pracujemy i krzewimy kulturę.

        Ten koncert odbędzie się 9 marca – czy jeszcze można kupić bilety?

        Na ten koncert biletów już nie ma, chyba że któraś rezerwacja nie zostanie wykupiona i w ostatniej chwili można będzie bilety kupić. Prosimy pytać, a już za miesiąc zapraszamy na balet, bilety są w sprzedaży. Bardzo nam miło, że te bilety, chociaż nie są tanie, to szybko się sprzedają. Warto także mówić o tym, że takie duże koncerty nie przynoszą nam dochodu. Zorganizowanie koncertu tak dużego zespołu jak „Mazowsze”, będzie nas kosztować 70 tysięcy złotych i aby te koszty pokryć ze sprzedaży biletów, to jeden bilet musiałby kosztować tysiąc złotych, a nie sto.

        Dodatkową atrakcją jest możliwość obcowania ze sztuką przed koncertem i w przerwie. Duże przestrzenne hole wykorzystane są na wystawy.

        Niektórym ludziom to przeszkadza, że ta galeria nie jest wydzielona, ale ja wiedząc jak rzadko jesteśmy w galerii sztuki, myślę, że forma zagospodarowania holi instytucji na galerie obrazów, grafik i fotografii są formą znalezienia klienta, który by nigdy do galerii nie poszedł. Pamiętam genialną wystawę jednego z młodych artystów (15-letniego chłopaka), którego wszystkie prace zostały sprzedane. Ludzie, którzy przyszli na Spotkania Teatralne, tak bardzo zachwycili się tą wystawą, że natychmiast prosili o kontakt z tym człowiekiem i cała kolekcja została kupiona, ale to były naprawdę doskonałe obrazy.

        Z pewnością będzie jeszcze wiele okazji, aby w jubileuszowym roku porozmawiać o działalności Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza. Aktualnie zapraszamy do odwiedzania strony internetowej, gdzie są szczegółowe informacje o wydarzeniach, które się u Was odbywają, nie tylko z okazji jubileuszu.

        Nie tylko jubileuszowych, bo przez cały czas odbywa się bardzo dużo stałych imprez; przygotowujemy się do „Balonów nad Krosnem”, „Dni Krosna”, szykujemy piękny „Wjazd Króla” – można jeszcze głosować, który król ma do Krosna przyjechać, i cała działalność idzie „pełnym torem”, natomiast nasze 70-lecie, do którego się najbardziej przygotowujemy – zbieramy materiały, szukamy ciekawostek, odbędzie się w październiku i wówczas będzie czas na to, żeby powiedzieć o historii i ludziach związanych z historią naszej instytucji. Przez cały czas tworzyli ją i tworzą ludzie, chociaż budynek i miejsce dają nam ogromne możliwości. Jesteśmy w przededniu modernizacji dawnego dworca kolejowego, gdzie w ramach struktury RCKP powstanie „Etnocentrum” i będziemy rozszerzać nasze formy działalności wspomnieniami o naszej tradycji. Dzisiaj w dobie cyfryzacji, komputeryzacji, telefonizacji wszystkiego, jedyną możliwością docierania do człowieka jest spotkanie z drugim człowiekiem. Chyba tylko kultura, bo zaczęliśmy już nawet uczyć przez komputer i inne multimedia, zostanie ostatnim bastionem tego spotkania między ludźmi.

         Miejmy nadzieję, że koncertu i spektaklu na żywo nic nie zastąpi.

        Z pewnością i tego się trzymajmy.

Z Panią Dorotą Cząstką – dyrektorką Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie rozmawiała Zofia Stopińska, która odwiedziła tę placówkę 27 lutego 2018 roku.

Subskrybuj to źródło RSS