Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

FILHARMONIA PODKARPACKA ZAPRASZA

Szanowni Państwo,

W najbliższy piątek, tj. 5 lutego 2021r. o godzinie 19:00 na kanale Youtube Filharmonii Podkarpackiej (https://www.youtube.com/c/FilharmoniaPodkarpackaRzeszow) wyemitowany zostanie kolejny koncert w formie online!

Wykonawcy:

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej
Robert Naściszewski– dyrygent

W programie:
J. Offenbach – Uwertura do opery „Orfeusz w piekle”
J. Strauss II – Walc „Wino, kobieta i śpiew”
J. Brahms – Taniec węgierski nr 6 i 7
P. Czajkowski – „Walc kwiatów” z baletu „Dziadek do orzechów”

Muzyka, która podbiła świat - pogodna, pełna tanecznego temperamentu, w której piękne melodie łączą się z doskonałą orkiestracją mistrzów kompozytorskiego rzemiosła, to propozycja na spędzenie czasu w karnawałowym nastroju. Uwertura do operetki „Orfeusz w piekle” jest wiązanką tematów z całego dzieła, z porywającym kankanem na czele. W korowodzie tańców znajdą się także walce Straussa i Czajkowskiego oraz kompozycje Brahmsa łączące w sobie ślady ludowej muzyki węgierskiej z elementami muzyki Bliskiego Wschodu, Turcji, ludów bałkańskich i słowiańskich. Do rozsławienia Tańców węgierskich Brahmsa przyczynił się znakomity skrzypek węgierskiego pochodzenia - Joseph Joachim, grając w całej Europie własne transkrypcje tych utworów na skrzypce i fortepian. Dzięki niemu usłyszano je także w Warszawie, a potem w Krakowie, w sali Hotelu Saskiego 1880 roku - z samym Brahmsem przy fortepianie.

 

Koncert karnawałowy MOS

Samorządowe Centrum Kultury i Mielecka Orkiestra Symfoniczna z przyjemnością zapraszają na Koncert Karnawałowy „Słynne tanga i walce”. Niestety, po raz kolejny publiczność nie może osobiście uczestniczyć w tym wydarzeniu, ale SCK i muzycy MOS zapraszają na relację online. Premiera koncertu już 7 lutego, o godz. 18 na kanale YouTube SCK i profilu FB SCK www.facebook.com/sckmielec

Koncert karnawałowy MOS
Symfonicy wystąpią jak zwykle pod dyrekcją Franciszka Wyzgi, a partie wokalne wykona tenor Marcin Pokusa. Słuchacze powinni przygotować się na karnawałowe przeboje muzyczne skomponowane przez takich kompozytorów jak: Francisco Canaro, Carlos Gardel, Ion Ivanovici, Gerardo Rodriguez, Emile Waldteufel, Henryk Wars.
Piotr Wyzga, rzecznik prasowy, a jednocześnie muzyk Mieleckiej Orkiestry Symfonicznej, tak zachęca do wysłuchania tego najbardziej radosnego w klimacie koncertu mieleckich symfoników: "Pomimo pandemicznych przeszkód, muzycy Mieleckiej Orkiestry Symfonicznej pragną zwieńczyć najmilszy okres w roku koncertem porywającym melomanów w świat czarującej zabawy, z najpopularniejszymi formami tanecznymi w symfonicznej aranżacji w roli głównej".
Koncert poprowadzi Tomasz Łępa.

Koncert karnawałowy Mieleckiej Orkiestry Symfonicznej

Samorządowe Centrum Kultury i Mielecka Orkiestra Symfoniczna z przyjemnością zapraszają na Koncert Karnawałowy „Słynne tanga i walce”. Niestety, po raz kolejny publiczność nie może osobiście uczestniczyć w tym wydarzeniu, ale SCK i muzycy MOS zapraszają na relację online. Premiera koncertu już 7 lutego, o godz. 18 na kanale YouTube SCK i profilu FB SCK www.facebook.com/sckmielec

Koncert karnawałowy MOS
Symfonicy wystąpią jak zwykle pod dyrekcją Franciszka Wyzgi, a partie wokalne wykona tenor Marcin Pokusa. Słuchacze powinni przygotować się na karnawałowe przeboje muzyczne skomponowane przez takich kompozytorów jak: Francisco Canaro, Carlos Gardel, Ion Ivanovici, Gerardo Rodriguez, Emile Waldteufel, Henryk Wars.
Piotr Wyzga, rzecznik prasowy, a jednocześnie muzyk Mieleckiej Orkiestry Symfonicznej, tak zachęca do wysłuchania tego najbardziej radosnego w klimacie koncertu mieleckich symfoników: "Pomimo pandemicznych przeszkód, muzycy Mieleckiej Orkiestry Symfonicznej pragną zwieńczyć najmilszy okres w roku koncertem porywającym melomanów w świat czarującej zabawy, z najpopularniejszymi formami tanecznymi w symfonicznej aranżacji w roli głównej".
Koncert poprowadzi Tomasz Łępa.

SEONG-JIN CHO ŚWIATOWA PREMIERA! Mozart - Allegro D-dur, K 626b/16

Niedawno odkryty utwór fortepianowy Mozarta zostanie wykonany
w Mozarteum Foundation w Salzburgu z okazji 265. rocznicy urodzin kompozytora,
a także zainauguruje otwarcie Mozartwoche Festival 2021.

Rolando Villazón, dyrektor artystyczny Mozartwoche, zaprosił Seong-Jin Cho
do premierowego wykonania Allegra D-dur.

Światowa premiera będzie transmitowana za pośrednictwem DG Stage
i dopełniona wydaniem utworu w wersji cyfrowej przez Deutsche Grammophon.

Dzięki Mozarteum Foundation oraz Deutsche Grammophon, wielbiciele Mozarta na całym świecie będą mogli obejrzeć i usłyszeć wykonanie tej kompozycji przez Seong-Jin Cho
online 27 stycznia o godz. 18:00

Czy istnieje lepszy sposób na uczczenie urodzin Mozarta niż światowa premiera jednej z jego kompozycji? Seong-Jin Cho wykona ją w Great Hall Salzburg Mozarteum Foundation 27 stycznia 2021, który jest jednocześnie dniem otwarcia pierwszej wirtualnej edycji festiwalu Mozartwoche, organizowanego przez Fundację. Wykonanie niedawno odkrytej kompozycji Allegro D-dur K626b/16 przez tego cenionego pianistę będzie transmitowane za pośrednictwem platformy Deutsche Grammophon, DG Stage, w wymiarze pełnego recitalu fortepianowego, wspartego opowieścią o tym i innych dziełach Mozarta. Skrócona wersja zostanie wyemitowana na kanale DG na YouTube oraz na kanałach Fundacji Mozarteum w mediach społecznościowych. Wytwórnia dodatkowo upamiętni tę prawdziwie wyjątkową okazję, wydając 29 stycznia Ninety-Four Seconds of New Mozart, nagranie w formie singla cyfrowego tego krótkiego, a jakże głęboko poruszającego utworu fortepianowego w wykonaniu Cho.

„Jak każda instytucja kulturalna na świecie, stoimy teraz w obliczu ogromnych wyzwań. Ale dzięki wirtualnej edycji festiwalu Mozartwoche, cały świat może doświadczyć i celebrować geniusz Mozarta w ramach dziesięciu wspaniałych koncertów, w których wystąpią najlepsi interpretatorzy Mozarta na świecie”, powiedział Rolando Villazón, dyrektor artystyczny Mozartwoche. „Światowa premiera Allegra D-dur to wisienka na urodzinowym torcie naszego ukochanego Mozarta. Jestem podekscytowany, że kompozycję tę zaprezentuje wybitny pianista Seong-Jin Cho, który ma cudowne wyczucie czułego człowieczeństwa mozartowskich melodii. Muzyka Mozarta przynosi nam ukojenie w tym trudnym okresie i jest światłem, które oświetla mrok czasów w oczekiwaniu na dni, kiedy publiczność i wykonawcy będą mogli się ponownie spotkać. Na razie mamy szansę przeżywać wspólnie koncerty podczas Mozartwoche online i być świadkami wyjątkowego momentu w historii muzyki dzięki tej światowej premierze.”

Tegoroczny Mozartwoche, planowany przy udziale publiczności, został odwołany po ogłoszeniu w grudniu przez austriacki rząd trzeciego narodowego lockdownu. Coroczny festiwal, odbywający się w Mozarteum od dwusetnej rocznicy urodzin Mozarta w 1956 roku, postanowił uczcić 265. urodziny kompozytora skróconym programem, przygotowanym specjalnie na potrzeby transmisji online. Allegro będzie miało swoją premierę w ramach 30-minutowego recitalu Seong-Jin Cho, a poprzedzone zostanie zapowiedzią Rolando Villazóna oraz dyrektora Mozarteum Foundation, dr Ulricha Leisingera.

„Propozycja premierowego wykonania przeze mnie tego nieznanego dotychczas dzieła Mozarta w mieście, w którym się urodził i w którym zostało ono stworzone, jest dla mnie wielkim honorem i zaszczytem”, podkreśla Seong-Jin Cho. „Jestem niezwykle poruszony, że między innymi dzięki platformie DG Stage, wielu ludzi na całym świecie będzie mogło usłyszeć ten wspaniały utwór po raz pierwszy podczas mojego recitalu w ramach Mozartwoche. Mam wielką nadzieję, że wydany przez Deutsche Grammophon singiel z tym utworem, który ukaże się w wersji cyfrowej, odda w pełni czar i moc tej kompozycji.”

Dr Johannes Honsig-Erlenburg, prezes Mozarteum Foundation w Salzburgu, dodaje: „Odkrycie tego nowego dzieła Mozarta jest dla nas prawdziwym darem, nie tylko dla Fundacji, ale dla przyjaciół Mozartwoche na całym świecie! Jesteśmy szczęśliwi, że wraz z Seong-Jin Cho i Deutsche Grammophon możemy wypełniać misję Fundacji w tak wspaniałym stylu, a naszym celem jest umożliwienie ludziom bez względu na wiek poznania muzyki, życia i osobowości Mozarta”.

Dr Clemens Trautmann, prezes Deutsche Grammophon, wyraża uznanie dla Fundacji Mozarteum z Salzburga i poświęcenia wszystkich osób zaangażowanych w przeniesienie Mozartwoche 2021 do sieci. „Dzięki sumiennej pracy naszych partnerów i przyjaciół mamy szansę usłyszeć niezwykle rzadką światową premierę Mozarta”, zauważa. „Rolando Villazón wraz z Mozarteum Foundation zasługują na nasze szczególne podziękowania. Gratulujemy Seong-Jin Cho tego jedynego w swoim rodzaju występu. W ścisłej współpracy z Fundacją Mozarteum, Unitel i innymi mediami, a także naszymi partnerami w platformach streamingowych, Deutsche Grammophon z dumą łączy publiczność na całym świecie i celebruje geniusz Mozarta w prawdziwie historycznym momencie”.

Allegro D-dur K626b/16 zapisane ręką Mozarta na obu stronach pojedynczego arkusza rękopisu, pochodzi prawdopodobnie z początku 1773 roku, ukończone pod koniec trzeciego tournée siedemnastoletniego kompozytora po Włoszech lub wkrótce po powrocie do domu, do Salzburga. Najpewniej partytura przeszła z majątku najmłodszego syna kompozytora do kolekcji austriackiego urzędnika państwowego i muzyka-amatora Aloysa Fuchsa, a wkrótce potem, być może przez pomyłkę, została przekazana w inne ręce. Pod koniec XIX wieku partytura należała do wiedeńskiego antykwariusza książek i sztuki, a po jego śmierci w 1899 roku została wystawiona na aukcję. Istnienie kompozycji odnotowano w trzecim i kolejnych wydaniach katalogu Köchela z dziełami Mozarta, ale utwór umknął naukowym badaniom, mimo że w latach 1900-1928 jego partytura była kilkakrotnie prezentowana na aukcjach.

W 2018 roku Fundacja Mozarteum w Salzburgu otrzymała ofertę kupna „nieznanego” Allegra od rodziny właściciela partytury, francusko-holenderskiego inżyniera, który pod koniec lat dwudziestych kupił rękopis od sprzedawcy w Paryżu. Zespół Fundacji wraz z ekspertami ze Stanów Zjednoczonych i Niemiec potwierdzili autentyczność autorstwa Mozarta. Faksymile Allegra D-dur, wraz z obszernym wstępem i bibliografią, ukaże się 27 stycznia 2021.

Recital Seong-Jin Cho z muzyką Mozarta 27 stycznia 2021:

www.dg-stage.com

e-singiel wydany przez Deutsche Grammophon ukaże się 29 stycznia 2021

mozarteum.at/mozartwoche2021

Najważniejsza w życiu jest wyłącznie miłość.

            Zapraszam na spotkanie z Zygmuntem Kuklą, Rzeszowianinem z urodzenia, dyrygentem, aranżerem, kompozytorem i od wielu lat jednym z najbardziej rozpoznawalnych muzyków dla bardzo szerokiego grona publiczności, od sal filharmonicznych poczynając po estrady festiwali i imprez rozrywkowych.

            Niedawno pojawiłeś się po latach w Rzeszowie i nagrywałeś z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej oraz zespołem PECTUS. Powiedz coś o tej sesji.
              - To jest bardzo ciekawy projekt, który wymyślił Tomek Szczepanik – lider zespołu PECTUS, ponieważ on napisał muzykę do nieznanych powszechnie tekstów Wojtka Młynarskiego. Teksty te Wojtek pisał przez lata, ale nigdy ich nie opublikował i nigdy nikt nie skomponował do nich muzyki, a niedawno zajął się tym Tomek i nawet zostały one nagrane na płycie.
            Powstał też pomysł, aby te utwory zaaranżować i nagrać z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej. Na razie nagraliśmy trzy utwory z Orkiestrą i mam nadzieję, że będzie kontynuacja, bo uważam, że to jest bardzo ciekawy projekt.
Jest to muzyka rozrywkowa grana symfonicznie (bez sekcji rytmicznej), bardzo interesująca, a do tego jeszcze teksty są świetne.

            Czy często masz okazję dyrygować orkiestrami symfonicznymi?
            - W czasie tego nagrania nie dyrygowałem, tylko grałem na fortepianie. Nie było dyrygenta, bo nagrane utwory zaaranżowane są na kwintet smyczkowy, dwóch perkusistów i niewielką sekcję instrumentów dętych drewnianych: dwa flety, obój, dwa klarnety i dwa fagoty oraz fortepian.
Chciałem, aby tym świetnym tekstom towarzyszyła kameralna muzyka.
            Pytałaś, czy często dyryguję orkiestrami symfonicznymi i muszę się przyznać, że ostatnio dyrygowałem chyba ponad piętnaście lat temu. Z Sinfonią Varsovią nagrywaliśmy wtedy muzykę do filmu Agnieszki Holland Julie Walking Home (Julia wraca do domu). Nagrywałem też w Polską Orkiestrą Radiową, ale to wszystko już dawne czasy.
Jak ten projekt z utworami do tekstów Wojciecha Młynarskiego będzie kontynuowany i jeśli będzie potrzebny większy skład, to wtedy stanę za pulpitem dyrygenta.

            Ostatnio na nagraniach online najczęściej widzimy dosyć małe składy orkiestr symfonicznych, każdy muzyk kwintetu smyczkowego siedzi przy oddzielnym pulpicie, z własnym materiałem nutowym.
            - Nie wiem, co ty o tym myślisz, ale dla mnie nie ma to większego sensu, ponieważ sekcja dęta siedzi tak jak siedziała, a dotyczy to tylko kwintetu smyczkowego. Później w garderobach już się nie da stosować tych odległości. To, co widzimy na estradzie, ma tylko znaczenie wizerunkowe w związku z panującą sytuacją, ale tak musi być.
            Podziwiam panią dyrektor Martę Wierzbieniec, że w tych warunkach prowadzi działalność i z tego, co opowiadali mi muzycy, w Filharmonii Podkarpackiej sporo się dzieje.
Jest kilka orkiestr, które przestały funkcjonować lub prawie nic nie robią, a w Rzeszowie są nagrania i ciągle coś się dzieje.

            Dzięki temu Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej zdobędzie takie umiejętności, jak orkiestry radiowe, które regularnie nagrywają. Orkiestry filharmoniczne nie czują się komfortowo grając do kamer i do mikrofonów, bo one są przyzwyczajone do występów dla publiczności, która je inspiruje.
            - Pewnie masz rację, chociaż ja jestem przyzwyczajony do mikrofonów i kamer, bo 90 procent mojej pracy zawodowej to praca dla telewizji i ta publiczność jest bardzo daleko, albo nie ma dla nas takiego znaczenia. Wszystko robimy dla potrzeb telewizji i do tego już jestem przyzwyczajony. Myślałem o tym podczas nagrania w Rzeszowie. Rodzaj emocji i koncentracja jest bardzo podobna. Może dla solistów śpiewanie czy granie do pustej sali jest trudne, ale dla dyrygenta, a przynajmniej dla mnie, nie ma to aż takiego znaczenia. Dla mnie jest bardzo ważne, żeby dobrze zagrać.
            Wracając do nagrania w Filharmonii Podkarpackiej, to chcę jeszcze dodać, że muzycy podczas gry mieli słuchawki i to z pewnością była dla nich nowość. Musieli się przyzwyczaić do zupełnie innego słuchania – nie siebie i kolegów siedzących obok, tylko słuchania całego zespołu. Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej bardzo dobrze sobie z tym poradziła. Byłem miło zaskoczony.
            Ponieważ nie było dyrygenta, nie było sekcji rytmicznej, to grali do metronomu, który mieli także w słuchawkach. To były piosenki, w których dyscyplina time’owa musi być utrzymana, wszystko musi być bardzo precyzyjnie wykonane. Słyszałem później zmontowany już dźwięk i uważam, że wszystko bardzo się udało.

            Ciekawa jestem, jak wyglądało Twoje spotkanie z Filharmonikami Podkarpackimi po latach. Jak byłeś dzieckiem, to biegałeś do Filharmonii do rodziców. Teraz już nie ma tamtych muzyków. Przy pulpitach siedzą Twoi rówieśnicy albo młodsi muzycy.
            - Dokładnie tak jest. W pierwszych skrzypcach spotkałem Monikę Stępień (nazwisko panieńskie) i oboistę Pawła Raka, moich kolegów z klasy w Liceum Muzycznym w Rzeszowie. Trochę starszym kolegą był klarnecista Robert Mosior.
            Wydaje mi się, że jeszcze niedawno byłem na każdym koncercie Orkiestry Filharmonii Podkarpackiej, chodziłem też na próby i siedziałem na widowni, kiedy rodzice byli zajęci. Od tego czasu minęło wiele lat, ale sala po remoncie wydaje mi się taka sama i czuję, że ten sam duch się w niej unosi.
             Jest też pewna trudna dla mnie bariera. Moja kochana Mama już nie żyje, odeszła niespodziewanie, a kiedyś była dla mnie wzorem jako muzyk i nauczyciel.

            Ja także ceniłam Twoją Mamę, którą poznałam w Szkole Muzycznej. Była świetną wiolonczelistką, przez wiele lat była koncertmistrzem grupy wiolonczel i nauczycielką gry na tym instrumencie, a ja uczennicą. Byłam zaszczycona, że obdarzyła mnie sympatią, a później przyjaźnią. Poznałam też Jej męża Andrzeja, a jeszcze później Ciebie.  Mama niewiele mówiła o Twoich różnych zainteresowaniach i wyborach. Muzyka otaczała Cię zawsze. Byłeś synem wiolonczelistów, a uczyłeś się grać na fortepianie. Czy sam wybrałeś ten instrument?
             - Tak, ukończyłem również liceum muzyczne w klasie fortepianu, ale muszę powiedzieć, że nigdy Rodzice nie namawiali mnie do nauki gry na wiolonczeli. Może raz trzymałem w ręku wiolonczelę. Dobrze wiedzieli, że to bardzo trudny instrument.
            Odkąd pamiętam, w domu było pianino, na którym próbowałem coś grać. Później zapisali mnie, o ile dobrze pamiętam, do przedszkola muzycznego, które mieściło się przy ul. 1 Maja (dzisiaj Sobieskiego) i do szkoły muzycznej I stopnia też poszedłem na fortepian.
Zapytam Ojca, dlaczego nigdy nie było nawet mowy o nauce gry na wiolonczeli.

             Kiedy stało się oczywiste, że oprócz muzyki klasycznej chcesz się zajmować jeszcze innym gatunkiem muzyki?
             - Pamiętasz nasze spotkanie w studiu Polskiego Radia w Rzeszowie, kiedy nagrywałaś szkolny big-band, który prowadziłem?

             Oczywiście, byłam zaskoczona, że uczeń Liceum Muzycznego tak dobrze radzi sobie z dyrygowaniem.
             - Zaprosiłaś nas na nagranie, ja wtedy byłem w przedmaturalnej klasie. To był moment przełomowy, bo ja już byłem zdecydowany na studia pianistyczne w Akademii Muzycznej w Krakowie i bardzo dużo ćwiczyłem, bo zależało mi, aby dostać się na studia.
             Przed tym nagraniem posłuchałem kilku znanych amerykańskich big-bandów. Wprawdzie nie było to takie łatwe jak dzisiaj, ale znalazłem kilka płyt, słuchałem radia i ta swingująca muzyka tak mi weszła do głowy, że już nigdy nie wyszła do tego czasu.
             Moja Mama nawet nie próbowała mi tego z głowy wybijać. Była bardzo dyskretna we wszystkich działaniach.
Pamiętam, że jak zdecydowałem się na studia na Wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach, koleżanka Mamy - Ania Ruszel powiedziała: „ Boże, Marysiu błagam cię, tylko nie do Katowic. Tam króluje głównie alkohol”. Trochę w tym racji było, ale przesadzała mocno.

             Wydaje mi się, że za bardzo interesowała Cię muzyka. Zresztą nie miałeś za dużo czasu na życie towarzyskie, bo zająłeś się jeszcze aranżacją i prowadzeniem zespołu.
             - Szybko przekonałem się, że aby coś dobrze zagrać, to najlepiej jak sam sobie napiszę te nuty. Jeśli ktoś nie jest aranżerem, to w muzyce rozrywkowej nie może być liderem zespołu, bo musiałby komuś zlecać aranżowanie i zespół nie miałby też charakterystycznego oblicza muzycznego. Każda orkiestra ma jednak swoje brzmienie.
             Przyznam się, że czasami, jak jest tyle roboty, że sam nie zdążę zaaranżować, to komuś zlecam część pracy, ale to, co gramy, to w 90 procentach są moje aranżacje. To jest istota tej muzyki, że nawet tę samą piosenkę aranżuje się zupełnie inaczej, przeważnie na inny skład i kto inny ją śpiewa. Często pisze się także myśląc o wokaliście. Nadal mnie to bardzo interesuje.

             Ciekawa jestem, dlaczego studiowałeś na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego.
             - To były studia podyplomowe i trwały zaledwie rok. Chciałem mieć kontakt z innymi ludźmi i tematami. Bardzo mi się to później przydało, bo wiele było zajęć poruszających bardzo ciekawe zagadnienia, z którymi nigdy wcześniej nie miałem do czynienia. Szczególnie ciekawe były zajęcia z zarządzania kulturą i kwestie dotyczące funduszy europejskich, a to był 2003 i 2004 rok, kiedy wchodziliśmy do Unii Europejskiej. Były też zajęcia z motywacji, z inteligencji emocjonalnej czy mediacji. W prowadzeniu zespołów i trwającej przez rok pracy w Redakcji Rozrywki TVP bardzo to wszystko się przydało.

             Pamiętam, że jak byłeś dyrygentem musicalu „Metro” Janusza Stokłosy, to organizowane były wyjazdy z Rzeszowa do Warszawy. Kiedy tam trafiłeś?
             - „Metro” było na samym początku. Ja byłem wtedy na roku dyplomowym Akademii Muzycznej w Katowicach. Janusz Stokłosa szukał dyrygenta, bo już nie miał siły sam prowadzić ponad trzydziestu spektakli miesięcznie.
             Polecił mnie dobrze ci znany Zbyszek Jakubek, zostałem przyjęty, zaakceptowany i zamieszkałem w Warszawie, a do Katowic jeździłem tylko na zajęcia.
Ta orkiestra działa chyba tylko 5 lat, bo później, jak z Teatru Dramatycznego musical „Metro” przeniósł się do Studia Buffo, to już używane były pół-playbacki i już orkiestra nie była potrzebna.

             Wtedy założyłeś swoją orkiestrę – słynny Kukla Band.
             - Tak, ale to były ciężkie początki i dopiero w 1999 roku odbył się nasz prawdziwy debiut w Opolu. Wcześniej też trochę dyrygowałem, robiłem różne koncerty, programy dla Polsatu, ale to były ciągle trwające chyba siedem lat początki.
Ten debiut w 1999 roku był znaczący. Dostałem wtedy Nagrodę Dziennikarzy oraz operatorów i realizatorów telewizyjnych. Dopiero wtedy orkiestra Kukla Band stała się znana.

Zygmunt Kukla 2 fot. Marcin Wiśnios

Zygmunt Kulka w czasie pracy ze swoją orkiestrą. fot. Marcin Wiśnios

             Oglądając Twoją Orkiestrę na ekranie telewizyjnym lub na żywo podczas koncertu, nikt z nas nie zdaje sobie sprawy, ile pracy trzeba wcześniej włożyć, ile umiejętności trzeba mieć, aby dobrze kierować zespołem i porwać publiczność.
             - Wszystko, co powiedziałaś, jest prawdą. Przyznam się, że bardzo mnie cieszy fakt, że ciągle mam pracę w Telewizji, bo wiadomo, że tam ciągle szuka się nowych twarzy. Nawet w programach, które pozostają pod tym samym tytułem, wymienia się prowadzących.
             W międzyczasie powstawały nowe orkiestry, ale ja jednak kilka razy w roku coś dla telewizji robię i to jest duży sukces. Tak jak powiedziałaś, trzeba mieć rzadkie cechy – aby się publiczności spodobać, trzeba mieć charyzmę, ale trzeba być także bardzo pracowitym. Trzeba wszystko zrobić szybko, punktualnie i niezawodnie. Jak ktoś czegoś nie zdąży zrobić albo coś zrobi źle, to już się go nie zaprasza po raz kolejny. Tak to niestety wygląda, ale pewnie tak musi być.
Tak wygląda show-business. Dostaje się zlecenie i za trzy tygodnie musi się odbyć duży koncert.
             Wcześniej trzeba na przykład zrobić dwadzieścia aranżacji, trzeba pracować dwadzieścia godzin na dobę i musisz to zrobić tak dobrze, aby wszystko efektownie brzmiało i podobało się wszystkim. Najpierw musi spodobać się wokalistom. Kiedyś, jak mi opowiadała Irena Santor, przychodziła na próbę, orkiestra grała, a ona musiała się dostosować do aranżacji, którą napisał pan Stefan Rachoń lub ktoś inny. Teraz wokalista słucha utworu już na etapie powstawania aranżacji i często trzeba się dostosować do jego wymagań. Dużo więcej jest pracy podczas tworzenia.

             Przed naszą rozmową wpisałam Twoje nazwisko w wyszukiwarce i więcej znalazłam o Twoim hobby niż na temat muzyki i programów, które tworzysz.
              - Tak jest zawsze. Jeśli kogoś zapraszają do jakiegoś „śniadaniowego” programu, to najciekawsze jest to, że lekarz jest „po godzinach” kominiarzem albo robi coś innego. Gdyby zaproszono muzyka i rozmawiano z nim o muzyce, to podobno dla widza byłoby to nudne. Takie programy mogą być emitowane w TVP Kultura albo w Programie II PR, ale nie w portalach internetowych czy w prasie.
Trzeba powiedzieć albo napisać coś, co jest ciekawe. Z dyrygentem nie można rozmawiać na tematy związane z dyrygowaniem.

              Przepraszam, że Ci przerywam, ale nie bardzo rozumiem. To, że jesteś dobrym dyrygentem, świetnie aranżujesz i dużo pracujesz, jest nudne, a to że kierujesz autokarem przewożącym piłkarzy reprezentacji Anglii, to jest ciekawe?
              - Tak, to było w czasie naszego Euro w 2012 roku. Wiele o tym pisano, a Fakty TVN zrobiły reportaż, który trwał ponad 7 minut. Nigdy nie zrobiliby takiego reportażu o dyrygencie. Ciekawe jest to, że dyrygent kieruje autokarem, bo gdyby siedział za sterami samolotu, to już jest o wiele mniej interesujące.

              Jedyne, co przeczytałam w tych newsy’ach i dotyczyło muzyki, to informacja, że potrafisz w sposób niekonwencjonalny zaskoczyć swoich elitarnych pasażerów, wykonując recital fortepianowy.
              - To prawda, chociaż trudno mówić w czasie teraźniejszym w dobie pandemii, ale faktycznie tak było. Jak był fortepian w hotel lobby czy w restauracji, to wtedy grałem kilka utworów muzyki klasycznej – w większości Fryderyka Chopina. Robiłem to z przyjemnością i starałem się jak najlepiej.
              Związana jest z tym zabawna historia, bo kiedyś na zakończenie tournée amerykańskiej grupy zagrałem taki mini recital. Wszyscy byli w szoku, że kierowca gra, bo nie wiedzieli, że tak naprawdę jestem muzykiem. Na pytanie, jak to jest możliwe – odpowiedziałem, że w naszej firmie każdy kierowca zna przynajmniej dwa lub trzy utwory Fryderyka Chopina i musi je zagrać na pożegnanie. Takie są wymagania pracodawcy.
              Za miesiąc kolega wrócił w trasy i był bardzo zdenerwowany, bo pojechał z inną grupą amerykańską i na zakończenie poprosili, aby jak zwykle pożegnał się z nimi krótkim recitalem fortepianowym (śmiech).

              Kiedyś Twój Tato opowiadał mi, że te marzenia o kierowaniu autokarem drzemały w Tobie od dzieciństwa. Nie interesowały Cię samochodziki, tylko autobusy.
              - Było tak być może dlatego, że moi rodzice nigdy nie mieli samochodu i myśmy na wakacje, i weekendy jeździli autobusem. Jak byłem małym chłopcem, to uważałem, że to jest nasz rodzinny środek transportu. Bardzo te wyjazdy lubiłem i miłość do autobusów mi pozostała.

              Możesz wykonywać dwa różne zawody – jesteś muzykiem i możesz pracować jako kierowca autobusu. W dobie pandemii nie ma wycieczek i muzycy także mają o wiele mniej pracy.
              - To faktycznie jest zaskakujące, ale nie jest tak źle, bo jednak telewizja funkcjonuje i robimy nagrania i jakieś koncerty, ale cały biznes teatralny czy musicalowy leży zupełnie, bo ile spektakli można robić online. Ci ludzie są bez pracy, ale w jeszcze gorszej sytuacji są kierowcy autokarów turystycznych, ponieważ początkowo myśląc, że wszystko szybko się skończy, brali różne urlopy. To trwa już prawie rok i są kompletnie zagubieni. Większość firm upadła i już nigdy się nie podniesie.
              Mój Ojciec zawsze mi z nutą smutku mówił, że nie pracuję na etacie. Tłumaczyłem, że w muzyce rozrywkowej etatów nie ma po zmianie ustroju. Wszystkie etatowe orkiestry zostały zlikwidowane (Maliszewski, Trzaskowski, Górny) i nic w zamian nie powstało. Tato nie mógł tego zrozumieć i nadal nie rozumie, jak może funkcjonować orkiestra, która nie ma siedziby, nie ma etatów i żadnego zabezpieczenia.
Muszę mu przyznać rację, bo mamy pandemię i Filharmonia Podkarpacka jednak ma etaty i dzięki temu muzycy mają pensje i są ubezpieczeni.

              Jesteś już dojrzałym mężczyzną, który ukończył 50 lat i ma wiele różnych doświadczeń, to zapytam na zakończenie rozmowy: co tak naprawdę jest najważniejsze w życiu?
              - Powiem krótko i szczerze – tylko i wyłącznie miłość. Cała reszta jest dodatkiem.

Z Zygmuntem Kuklą, dyrygentem, aranżerem i kompozytorem rozmawiała Zofia Stopińska w styczniu 2021 roku.

Zaproszenie dla śpiewaków i instrumentalistów

Towarzystwo Muzyczne w Kraczkowej (Podkarpacie) zaprasza muzyków, którzy chcieliby śpiewać i grać w półprofesjonalnym zespole powstającym na bazie Chóru i Orkiestry Kameralnej NICOLAUS.

Uczestnictwo w zespole wiąże się z intensywną pracą nad przygotowaniem programu (w najbliższym czasie dwa dzieła W.A. Mozarta), który będzie wykonywany podczas koncertów komercyjnych.

Potrzeby chóru: 3 - 4 alty, 2 tenory, 3 - 4 basy.
Potrzeby orkiestry: 2 skrzypków, altowiolista, wiolonczelista, flecista, oboista, trębacz (z chęcią grania na kopii instrumentu barokowego) oraz perkusista.

Chętni proszeni są o kontakt z panem Zdzisławem Magoniem, dyrygentem i prezesem Towarzystwa Muzycznego w Kraczkowej – telefon +48 663 489 812

Chór i Orkiestra Kameralna NICOLAUS przez wiele lat z powodzeniem działały jako zespół amatorski koncertujący w Polsce i za granicą, a aktualnie planują rozwijać swą działalność na innych zasadach.

Nicolaus sala balowa przed koncertem

Chór i Orkiestra Kameralna często występują dla mieszkańców Łańcuta i okolic w słynnej sali balowej Muzeum Zamku (fot. przed koncertem),

Dzięki fundatorom zespół posiada część własnych instrumentów - przykład na fotografii poniżej.

Nicolaus 2

Moim marzeniem jest jak najlepiej grać na akordeonie

           Przedstawiam Państwu Dawida Siwieckiego, 14-letniego wybitnie utalentowanego ucznia Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia im. Wandy Kossakowej w Sanoku, w klasie akordeonu prof. ośw. Andrzeja Smolika, jednego ze zwycięzców pierwszego międzynarodowego programu „Wirtuozi V4+”. W konkursie występowali utalentowani muzycy z pięciu krajów: Polski, Czech, Serbii, Słowacji i Węgier.

           Cieszę się, że mogę z Tobą rozmawiać i pogratulować Ci tego wielkiego sukcesu.
            - Dziękuję bardzo. Bardzo się cieszę z tej nagrody, tym bardziej, że nie spodziewałem się wygranej.

            Proszę Cię, abyś opowiedział o Przebiegu Międzynarodowego Talent Show Muzyki Klasycznej „Virtuosos V4+”, zorganizowanym w Budapeszcie przez Telewizję Węgierską. Skąd dowiedziałeś się o tym konkursie?
             - Mój nauczyciel prof. Andrzej Smolik powiedział mi, że są organizowane castingi do takiego programu i ustaliliśmy, że wezmę w nim udział.
Dla mnie już wyjazd na casting był wielkim wydarzeniem, bo po raz pierwszy brałem udział w takiej imprezie. Cieszę się, że zostałem zakwalifikowany do dalszej rywalizacji.

             Ciekawa jestem, ile osób uczestniczyło w tym castingu, który odbył się w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie?
             - Tak, ale tak naprawdę nie potrafię pani powiedzieć wyczerpująco na to pytanie. Najpierw trzeba było wysłać nagrania i na podstawie tych nagrań wyłoniono kilkunastu uczestników do castingu, który odbywał się w Warszawie, gdzie wybrano czterech uczestników, którzy reprezentowali Polskę na Węgrzech. Byli to: trzynastoletni pianista Michał Korzeń, siedemnastoletni pianista Maciej Smolag dziewięcioletnia Zarina Zaradna, która uczy się grać na harfie i ja.

             Byłeś jedynym uczniem ze Szkoły Muzycznej w Sanoku, który uczestniczył w tych eliminacjach?
              - Nie, w przesłuchaniach w Warszawie uczestniczyło jeszcze dwóch akordeonistów z Sanoka – Filip Siwiecki i Kacper Kosztyła, którzy również otrzymali świetne oceny.

             Po castingu w Warszawie czekał Cię już wyjazd do Budapesztu i występy przed jurorami, i publicznością zgromadzoną przed telewizorami.
              - Oceniani byliśmy przez jury, a telewidzowie oglądali „Virtuosos V4+” w czterech odsłonach: dwa półfinały, finał i superfinał. W półfinałach brało udział po dwóch muzyków z danego kraju. Dalej przechodził tylko jeden z nich. Z Polski oprócz mnie do finału została zakwalifikowana jeszcze Zarina Zaradna.
Miałem szczęście i zostałem oceniony najwyżej z polskich uczestników.

              Wasze zmagania oceniało międzynarodowe jury złożone z wybitnych, sławnych muzyków.
              - Każdy etap naszych rywalizacji oceniało pięciu jurorów i był jeden superjuror, który dodatkowo sugerował, który zawodnik z danego państwa był jego zdaniem lepszy.
Byli to: polska mezzosopranistka Alicja Węgorzewska, Erika Miklósa – węgierska sopranistka koloraturowa, Gabriela Bohacova – czeska dyrektorka festiwalu muzycznego, Peter Valentovic – słowacki dyrygent oraz Nemanja Radulović – skrzypek reprezentujący Serbię na zmianę z Silvaną Grujic, pianistką i dyrektor muzyczną telewizji publicznej, oraz superjuror. W pierwszym półfinale był nim Gabriel Prokofiew – wnuk rosyjskiego kompozytora Siergieja Prokofiewa. W następnych etapach zastąpili go rosyjski skrzypek Maxim Vengerov, następnie Coco Koning – aktorka i Maestro Plácido Domingo.

              Miałeś możliwość kontaktu z jurorami?
              - Była możliwość porozmawiania z członkami jury podczas przerw w próbach. Najczęściej kontaktowałem się z polską jurorką panią Alicją Węgorzewską. Po Finale miałem przyjemność porozmawiać z Maestro Plácido Domingo i tę rozmowę będę pamiętał do końca życia.

              Najlepsi uczestnicy otrzymywali nagrody pieniężne. Na co przeznaczysz te pieniądze?
              - Tak jak wszyscy, którzy wygrali w superfinale, otrzymałem nagrodę w wysokości 15 tysięcy euro i przeznaczam ją na zakup nowego, profesjonalnego własnego instrumentu. To jest znaczna kwota, bo profesjonalny akordeon kosztuje około 30 tysięcy euro, a jak jest połowa tej sumy, to można już myśleć o zakupie.

              Cały czas rozmawiamy o jednym konkursie, ale zanim zapytam o inne, powiedz, dlaczego grasz na akordeonie?
              - Jak rozpoczynałem naukę w szkole muzycznej, to już wiedziałem, że chcę się uczyć grać na akordeonie. Ten instrument zafascynował mnie szczególnie dlatego, że ma on wielkie możliwości w zakresie dynamiki dźwięku i może naśladować wiele instrumentów – na przykład flet czy trąbkę.
Na akordeonie można bez trudu grać idealnie legato, co jest o wiele trudniejsze na innych instrumentach. Największą sztuką na akordeonie jest granie cicho, czyli pianissimo czy piano. Wystarczy rozciągnąć miech, aby uzyskać głośne dźwięki, ale o wiele trudniej operować tym miechem, aby grać cicho.

              Może nawet słuchacz nie zdaje sobie sprawy, ile działań trzeba połączyć, aby osiągnąć na akordeonie zamierzoną interpretację. Po pewnym czasie robi się to podświadomie, ale na początku wszystko trzeba wyćwiczyć. Powiedziałeś, że bardzo chciałeś grać na akordeonie. Kiedy zafascynował Cię ten instrument?
               - Jak byłem małym chłopcem, bo mój dziadek grał na akordeonie. Dziadek był samoukiem i grał na różnych imprezach rodzinnych, a ja zachwycałem się brzmieniem tego instrumentu. To on namówił mnie, abym zaczął się uczyć w szkole muzycznej.
               Szczęśliwie się złożyło, że jak miałem 6 lat, rodzice kupili mi pierwszy instrument i wtedy też powstała Szkoła Muzyczna w Dydni, bo chyba w tym wieku nie mógłbym jeździć do Sanoka.

               Mieszkasz w niewielkiej, przepięknie położonej wiosce Krzywe w powiecie brzozowskim, ale do Sanoka stamtąd dość daleko.
               - To jest ponad 30 kilometrów od Sanoka i rodzice nie mogliby kilka razy w tygodniu jeździć ze mną do Sanoka. Do Szkoły Muzycznej w Dydni mam około 2 kilometry i nie było żadnych problemów z dotarciem na lekcje. Uczyłem się pod kierunkiem pana Grzegorza Bednarczyka, który bardzo dużo mnie nauczył i mam wiele dobrych wspomnień z tych lat.

               Od początku grałeś na akordeonie guzikowym (z klawiaturą izomorficzną)?
               - Ucząc się w Szkole Muzycznej I stopnia w Dydni, przez cały czas grałem na akordeonie klawiszowym, a wraz z rozpoczęciem nauki w Szkole Muzycznej II stopnia w Sanoku u prof. ośw. Andrzeja Smolika zmieniłem instrument klawiszowy na guzikowy.
Na początku trochę się obawiałem tej zmiany, bo znam osoby, które grając po kilka lat na instrumencie guzikowym nie mogą się przyzwyczaić, ale u mnie ta zmiana nastąpiła bardzo szybko.
Już po trzech miesiącach byłem zapoznany z klawiaturą guzikową. Szybko przekonałem się, że na akordeonie guzikowym wszystko jest „pod palcami”.

               Powszechnie znane jest powiedzenie „bez pracy nie ma kołaczy”. Jak długo ćwiczysz?
               - Staram się ćwiczyć codziennie co najmniej dwie godziny, staram się grać więcej, ale te dwie godziny to jest moja norma. Ćwicząc zawsze skupiam się na tych elementach, które sprawiają mi problemy.

               W ostatnich miesiącach nauka w szkołach odbywa się zdalnie i nie masz bezpośredniego kontaktu również z nauczycielem instrumentu.
                - Niestety, nie ma takich możliwości. Lekcje akordeonu prowadzone są zdalnie. Ale chciałbym jednak już wrócić do szkoły, a raczej do dwóch szkół, ponieważ naukę w Szkole Muzycznej II stopnia łączę z nauką w I Liceum Ogólnokształcącym w Sanoku. Zazwyczaj wyjeżdżam z domu około 6 rano i wracam około godziny 20. Staram się w tym czasie uczestniczyć we wszystkich zajęciach, ćwiczyć i przygotować się do zajęć w liceum.

                Zanim powrócimy jeszcze do Twojego ostatniego sukcesu, to proszę, abyś powiedział o wcześniejszych, bo masz się czym pochwalić. Stawałeś w szranki konkursowe będąc uczniem Szkoły Muzycznej w Dydni.
                - Moim największym osiągnięciem w Szkole Muzycznej I stopnia było zwycięstwo w Ogólnopolskim Konkursie Akordeonowym w Kielcach.
Trzykrotnie uczestniczyłem w Lubelskim Przeglądzie Akordeonowym– dwa razy zdobyłem I miejsce i raz II miejsce.
Uczestniczyłem w przysłuchaniach organizowanych przez Centrum Edukacji Artystycznej w Sanoku i w Tarnobrzegu – otrzymałem tam wyróżnienia (w tych przesłuchaniach wyróżnienie jest równoznaczne z nagrodą).
Po kilku miesiącach nauki u prof. ośw. Andrzeja Smolika brałem udział w Międzynarodowym Konkursie Akordeonowym w Barcelonie i zdobyłem tam I nagrodę.
Jak jadę na konkurs, to nie myślę o wygraniu go. Po prostu wychodzę na scenę i chcę jak najlepiej „zrobić swoje”, a od jury zależy, jak moja gra zostanie oceniona.

                Starasz się słuchać gry swoich kolegów, czy skupiasz się wyłącznie na swoim występie?
                - Do mojego występu skupiam się wyłącznie na sobie, a jak już wykonam swój program, to staram się także słuchać innych uczestników konkursu.

                Powróćmy teraz jeszcze do konkursu w Budapeszcie. Z Jakim repertuarem wystąpiłeś podczas Międzynarodowego Talent Show Muzyki Klasycznej „Virtuosos V4+”?
                - Podczas półfinału wykonałem utwór "Rock - toccata" Jewgienija Derbeko. W finale zagrałem Władysława Zołotariewa – część III z Sonaty nr 2, a w superfinale wykonałem Rondo Capriccioso również Władysława Zołotariewa.

                Tymi utworami podbiłeś serca jurorów i publiczności.
                - To jest mój ulubiony styl muzyki. Oczywiście wykonuję wszystkie utwory, które są przewidziane w programie i rozwijają moje umiejętności. Gram Scarlattiego, Bacha i utwory kompozytorów bliższych naszych czasów, ale najbardziej odpowiadają mi takie utwory, które wykonywałem podczas „Virtuozi 4+”.

                Trzeba podkreślić, że to są bardzo trudne utwory, ale jestem przekonana, że taką muzyką można przekonać słuchaczy do muzyki klasycznej.
                - Szczególnie Rondo Capriccioso Władysława Zołotariewa. Profesor Andrzej Smolik wspominał, że ten utwór jest rzadko wykonywany nawet przez studentów i zamieszczany jest czasem w programach recitali dyplomowych albo wykonują go zawodowi muzycy. Mimo to postanowiłem go wykonać.

                Czy w tym roku zamierzasz jeszcze uczestniczyć w konkursach?
                - Owszem, aktualnie przygotowuję się do konkursu internetowego na Łotwie oraz konkursu internetowego w Belgradzie.

                Myślę także, że będziesz uczestniczył w Międzynarodowych Spotkaniach Akordeonowych w Sanoku. Słyszałam, że odbędą się one w tym roku trochę później i będzie to już w następnym roku szkolnym.
Życzę Ci, abyś tak jak do tej pory odnosząc sukcesy, dążył do osiągnięcia marzeń. Jak już powiedziałeś, chcesz być muzykiem, chcesz grać na akordeonie.
                - Moim marzeniem jest jak najlepiej grać na akordeonie. Dziękuję pani za rozmowę i mam nadzieję, że za kilka miesięcy będzie okazja do spotkania w Sanoku.

Z Dawidem Siwieckim, uczniem Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia im. Wandy Kossakowej w Sanoku, w klasie akordeonu prof. ośw. Andrzeja Smolika, jednym ze zwycięzców pierwszego międzynarodowego programu „Wirtuozi V4+” rozmawiała Zofia Stopińska 18 stycznia 2021 roku.

XV Ogólnopolski Konkurs Młodych Instrumentalistów im. Stefanii Woytowicz

Jasielski Dom Kultury oraz Państwowa Szkoła Muzyczna I st. im. Witolda Lutosławskiego w Jaśle organizują XV Ogólnopolski Konkurs Młodych Instrumentalistów im. Stefanii Woytowicz. Tegoroczna edycja zaplanowana została na 25-26 marca. Przesłuchania w poszczególnych kategoriach (fortepian, instrumenty dęte i akordeon oraz instrumenty smyczkowe i szarpane) odbywać się będą w Jasielskim Domu Kultury oraz w Państwowej Szkole Muzycznej. Konkurs zakończy koncert laureatów 26 marca. Termin zgłoszeń upływa 2 marca br.
Pomysłodawczynią Ogólnopolskiego Konkursu Młodych Instrumentalistów była znakomita śpiewaczka operowa Stefania Woytowicz, a jego celem jest poszerzenie znajomości literatury kompozytorów polskich wśród dzieci i młodzieży szkół muzycznych, rozbudzanie świadomości i tożsamości narodowej poprzez obcowanie z muzyką polską oraz wymiana doświadczeń pomiędzy uczestnikami konkursu i pedagogami.
Konkurs przeznaczony dla uczniów szkół muzycznych I i II stopnia zostanie przeprowadzony w trzech kategoriach wiekowych: do 13 lat i młodsi, do 16 lat oraz do 20 lat. W komisji konkursowej XIV Ogólnopolskiego Konkursu Młodych Instrumentalistów zasiądą wykładowcy akademii muzycznych w kraju: prof. Elżbieta Gajewska (flet) z Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, prof. Andrzej Godek (klarnet) oraz prof. Wiesław Kwaśny (skrzypce) z Akademii Muzycznej w Krakowie, prof. Igor Cecocho (trąbka) z Akademii Muzycznej we Wrocławiu, dr hab. Adam Klocek (wiolonczela) z Akademii Muzycznej w Krakowie oraz dr hab. Paweł Zawadzki (fortepian) z Akademii Muzycznej we Wrocławiu.
Organizatorzy konkursu zastrzegają jednak, że w sytuacji utrzymywania się istniejących ograniczeń, wynikających z obowiązujących przepisów prawa, konkurs może zostać przeprowadzony w formie online. W związku z tym mogą być dokonywane niezbędne zmiany dotyczące przebiegu konkursu. Informacje o zmianach, zostaną zamieszczone na stronie internetowej Jasielskiego Domu Kultury i Państwowej Szkoły Muzycznej I st. w Jaśle.
Regulamin oraz pozostałe dokumenty dotyczące udziału w OKMI znajdują się na naszej stronie www.jdkjaslo.pl w zakładce „Dokumenty do pobrania”

XV Ogólnopolski Konkurs Młodych Instrumentalistów im. Stefanii Woytowicz

             Jasielski Dom Kultury oraz Państwowa Szkoła Muzyczna I st. im. Witolda Lutosławskiego w Jaśle organizują XV Ogólnopolski Konkurs Młodych Instrumentalistów im. Stefanii Woytowicz. Tegoroczna edycja zaplanowana została na 25-26 marca. Przesłuchania w poszczególnych kategoriach (fortepian, instrumenty dęte i akordeon oraz instrumenty smyczkowe i szarpane) odbywać się będą w Jasielskim Domu Kultury oraz w Państwowej Szkole Muzycznej. Konkurs zakończy koncert laureatów 26 marca. Termin zgłoszeń upływa 2 marca br.

             Pomysłodawczynią Ogólnopolskiego Konkursu Młodych Instrumentalistów była znakomita śpiewaczka operowa Stefania Woytowicz, a jego celem jest poszerzenie znajomości literatury kompozytorów polskich wśród dzieci i młodzieży szkół muzycznych, rozbudzanie świadomości i tożsamości narodowej poprzez obcowanie z muzyką polską oraz wymiana doświadczeń pomiędzy uczestnikami konkursu i pedagogami.

             Konkurs przeznaczony dla uczniów szkół muzycznych I i II stopnia zostanie przeprowadzony w trzech kategoriach wiekowych: do 13 lat i młodsi, do 16 lat oraz do 20 lat. W komisji konkursowej XIV Ogólnopolskiego Konkursu Młodych Instrumentalistów zasiądą wykładowcy akademii muzycznych w kraju: prof. Elżbieta Gajewska (flet) z Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, prof. Andrzej Godek (klarnet) oraz prof. Wiesław Kwaśny (skrzypce) z Akademii Muzycznej w Krakowie, prof. Igor Cecocho (trąbka) z Akademii Muzycznej we Wrocławiu, dr hab. Adam Klocek (wiolonczela) z Akademii Muzycznej w Krakowie oraz dr hab. Paweł Zawadzki (fortepian) z Akademii Muzycznej we Wrocławiu.

             Organizatorzy konkursu zastrzegają jednak, że w sytuacji utrzymywania się istniejących ograniczeń, wynikających z obowiązujących przepisów prawa, konkurs może zostać przeprowadzony w formie online. W związku z tym mogą być dokonywane niezbędne zmiany dotyczące przebiegu konkursu. Informacje o zmianach, zostaną zamieszczone na stronie internetowej Jasielskiego Domu Kultury i Państwowej Szkoły Muzycznej I st. w Jaśle.

Regulamin oraz pozostałe dokumenty dotyczące udziału w OKMI znajdują się na naszej stronie www.jdkjaslo.pl w zakładce „Dokumenty do pobrania”

Subskrybuj to źródło RSS