relacje

W Filharmonii Podkarpackiej - drugi koncert w nowym sezonie artystycznym

           11października 2019r. odbył się drugi koncert abonamentowy Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej w nowym sezonie artystycznym.
Solistą był bułgarski pianista Ivo Varbanov a Orkiestrą dyrygował urodzony w Berlinie Kai Bumann.

          W programie usłyszeliśmy jedną z czterech suit orkiestrowych Jana Sebstiana Bacha, nazwanych przez kompozytora Ouvertures. Tym razem była to Ouverture nr1 BWV1066, kolejnym utworem był wspaniały IV Koncert fortepianowy G-dur op.58 Ludwika van Beethovena. Niestety Solista, nie przekroczył poprawności.
Po przerwie Orkiestra wykonała III Symfonię F-dur op.90 Johannesa Brahmsa.
Przyznam, że dopiero od cudownego Andante poczułem mocniejsze emocje, które towarzyszyły mi do końca koncertu.

 Tadeusz Stopiński

Z Magdaleną Pamułą o III Festiwalu im. Janiny Garści w Stalowej Woli

          Od kiedy pamiętam, środowisko muzyczne w Stalowej Woli kojarzy mi się z kompozytorką i nauczycielką muzyki, która całe swoje zawodowe życie związała z dziećmi. To Janina Garścia, która urodziła się i prowadziła działalność w Krakowie. Po ukończeniu w 1945 roku Szkoły Muzycznej im. Władysława Żeleńskiego w Krakowie, Janina Garścia rozpoczęła pracę pedagogiczną w tej szkole i jednocześnie studiowała w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie kompozycję u Stanisława Wiechowicza i dyrygenturę u Artura Malawskiego. Od 1951 roku uczyła fortepianu w Państwowej Szkole Muzycznej I stopnia w Krakowie. Janina Garścia była cenioną kompozytorką, która większość swoich utworów stworzyła z myślą o najmłodszych.
          Skomponowała ponad 700 utworów dla dzieci i młodzieży, głównie na fortepian, ale także na wiolonczelę, obój, flet prosty i perkusję.
Państwowa Szkoła Muzyczna I i II stopnia w Stalowej Woli nawiązała kontakty z kompozytorką w 1983 r. i rozpoczęła organizację konkursów na najlepsze wykonanie Jej utworu. Początkowo były to imprezy szkolne i międzyszkolne, z czasem urosły do rangi Konkursów Ogólnopolskich oraz Konkursów Międzynarodowych. Pani Janina Garścia pełniła w nich funkcję Honorowej Przewodniczącej Jury. Zyskała sympatię uczestników konkursów swoją wyjątkową osobowością i twórczością, której bliska jest dusza dziecka.
          Oprócz odbywających się od lat w maju w Państwowej Szkole Muzycznej I i II stopnia w Stalowej Woli Międzynarodowych Konkursów Muzycznych im. Janiny Garści, od trzech lat jesienią odbywa się w tym mieście Festiwal im. Janiny Garści.
Pomysłodawczynią i szefem artystycznym tego Festiwalu jest pani Magdalena Pamuła, pianistka, znakomita nauczycielka i animatorka życia muzycznego w Stalowej Woli oraz prezes Fundacji Wspierania Kultury „Amadeusz”.
          Tuż po zakończeniu, trwającego od 5 do 7 października, III Festiwalu im. Janiny Garści rozmawiałam z panią Magdaleną Pamułą o tym, co wydarzyło się w Stalowej Woli podczas trzech długich wieczorów w Miejskim Domu Kultury.

          - Faktycznie, to były bardzo długie wieczory, ponieważ koncerty były bardzo różnorodne zarówno jeśli chodzi o repertuar, jak i wykonawców. Chcieliśmy w ciągu tych trzech dni zmieścić wszystko, co zaplanowaliśmy.

           Możemy powiedzieć, że były to podwójne koncerty, bo za każdym razem najpierw na estradzie Miejskiego Domu Kultury w Stalowej Woli prezentowali się młodzi wykonawcy, a później artyści, którzy prowadzą ożywioną działalność w Polsce i za granicą. Pewnie wielu najmłodszych wykonawców, szczególnie tych z małych miejscowości, po raz pierwszy występowało na scenie MDK w Stalowej Woli i było to dla nich nie lada wyzwanie.
           - Z pewnością było to wyzwanie i wielkie przeżycie, bo nawet dla stalowowolskich dzieci, które śpiewały w pierwszym dniu i znają tę scenę bardzo dobrze, to udział w koncercie festiwalowym był dla nich wielkim przeżyciem.
          W każdym dniu występował chór, pierwszego dnia chór Cantus ze Stalowej Woli pod dyrekcją Katarzyny Pisery, drugiego dnia chór dziecięcy z Zespołu Szkół Muzycznych w Kielcach pod dyrekcją Ewy Robak i dzisiaj wystąpił chór z Samorządowej Szkoły Muzycznej w Jeżowem pod dyrekcją Agnieszki Tomaszek. Te chóry miały za zadanie pokazać polską muzykę chóralną, przede wszystkim Stanisława Moniuszki, ale zabrzmiały także utwory innych kompozytorów. Wszystkie dziecięce zespoły chóralne zaprezentowały się znakomicie.
          Środkowe ogniwo pierwszego wieczoru wypełnił występ 17-letniego pianisty Eryka Parchańskiego, utalentowanego ucznia Zespołu Szkół Muzycznych w Kielcach. Wspaniale wykonał część utworów, które grał także niedawno podczas Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej w Rzeszowie – m.in. Stanisława Moniuszki i Karola Szymanowskiego.
           Na zakończenie sobotniego wieczoru wystąpili znakomici, światowej sławy, utytułowani muzycy: fleciści Agata Kielar-Długosz i Łukasz Długosz oraz pianista Andrzej Jungiewicz. Program wypełniła muzyka łatwa, lekka i przyjemna, a słuchając mistrzowskich wykonań, publiczność była zachwycona.
Bardzo się cieszę, że tak wspaniali artyści przyjęli nasze zaproszenie i obiecali, że nas jeszcze odwiedzą.

           Sobotni wieczór zatytułowany był: „ Muzyka na każdą porę roku”, natomiast niedzielny: „Muzyka dla przyjaciół”, bowiem występowali wyłącznie goście.
           - Niedziela była nadzwyczajna, bo najmłodsze dzieci z Zespołu szkół Muzycznych w Kielcach z wielką lekkością i łatwością wyśpiewały cały swój program, a później wystąpili soliści i orkiestra „Wirtuozi Lwowa” pod dyrekcją Serhija Burko, którzy poświęcili swój występ pamięci prof. Anatolija Kardaszewa. Pan Artur Jaroń, który jest wychowankiem prof. Kardaszewa, zaprosił swojego ucznia Jacka Ciołczyka i wykonali Concerino a-moll op. 94 Dymitra Szostakowicza, natomiast Tatiana Szewczenko z Arturem Jaroniem wykonali Koncert c-moll na dwa fortepiany Jana Sebastiana Bacha. Chcę jeszcze podkreślić, że prof. Anatolij Kardaszew mieszkał i działał u Odessie, tam studiował u niego Artur Jaroń. W Odessie mieszka także pani Tatiana Szewczenko, świetna pianistka, która także związana była z prof. Kardaszewem.
           Wspaniale zostały wykonane również przez „Wirtuozów Lwowa”: „Orawa” Wojciecha Kilara, „Melodia” Myroslava Skoryka oraz fragmenty „Czterech pór roku” Antonia Vivaldiego i Astora Piazzolli.

           Przed omówieniem poniedziałkowego wieczoru „Amadeusz zaprasza”, trzeba koniecznie powiedzieć o konkursach dla młodzieży, która nie uczy się w szkołach muzycznych, a interesuje się literaturą, malarstwem i pragnie podążać w tym kierunku. Szukając inspiracji, słucha muzyki klasycznej.
           - Po raz trzeci organizowaliśmy konkurs plastyczny „Tak widzę muzykę”, inspirowany muzyką Janiny Garści, a w tym roku dodaliśmy jeszcze drugi temat „Pory roku w muzyce”, stąd fragmenty utworów pod tym tytułem autorstwa Vivaldiego i Piazzolli w niedzielnym koncercie.
Po raz pierwszy zorganizowany został konkurs literacki „Tak piszę o muzyce” i także bardzo się udał.
            Okazuje się, że dzieci i młodzież są naprawdę bardzo wrażliwe. Starczy popatrzeć na obrazy, które są eksponowane na wystawie w Miejskim Domu Kultury, albo przeczytać wiersze. Zarówno obrazy, jak i wiersze opublikowane są w katalogu.

           Dzisiaj rozdane zostały nagrody laureatom konkursu literackiego „Tak piszę o muzyce” i zaprezentowane zostały nagrodzone utwory oraz wystąpiły dzieci z kilku szkół muzycznych.
           - Dzisiaj, jak pani słyszała, specjalny program przygotowały dzieci ze Społecznej Szkoły Muzycznej w Jeżowem, ale wystąpiły także dzieci z małych miejscowości, jak Kraśnik, Domosławice i Leżajsk. Zakończył ostatni festiwalowy wieczór piękny koncert kameralny w wykonaniu: Renaty Johnson-Wojtowicz – sopran, Jagody Pietrusiak-Kasprzyk – flet oraz pianistów Marcina Kasprzyka i Michała Rota. W programie znalazły się znane, lubiane arie operetkowe i operowe, pięknie zaprezentował się flet, pianiści grali solo i w duecie, a na finał wykonali rewelacyjnie Rapsodię węgierską Franza Liszta. Ten brawurowy utwór podsumował III Festiwal im. Janiny Garści w Stalowej Woli.

           Głównym organizatorem Festiwalu jest prowadzona przez Panią Fundacja Wspierania kultury „Amadeusz”. Pewnie trzeba było wielu zabiegów, aby zebrać odpowiednie środki na organizację i zaproszenie do Stalowej Woli tak wspaniałych artystów.
           - Nasz Festiwal jest współfinansowany przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Fundację PZU, która zawsze nas wspomaga, Prezydenta Miasta Stalowa Wola, który zafundował nagrody i nasze środki fundacyjne. Trochę to wszystko kosztowało, ale warto było.
Ponieważ Festiwal się rozrasta i w tym roku te koncerty były długie, to już planuję, że w przyszłym roku go wydłużymy.

           Myślę, że uda się wszystko tak zaplanować, aby w kolejnych edycjach Festiwal im. Janiny Garści promował młodych wykonawców, którzy podczas koncertów mogą posłuchać mistrzowskich kreacji sławnych wirtuozów. Dzieci i młodzież, które chcą się wypowiadać za pomocą pióra i pędzla, także mogą znaleźć wiele inspiracji, słuchając muzyki. Wszystko jest ważne i potrzebne.
           - Jestem przekonana, że uda nam się te wszystkie nurty połączyć, a może nawet rozwijać. Możemy liczyć na gościnę i pomoc Miejskiego Domu Kultury w Stalowej Woli. Zapraszam na IV Festiwal im. Janiny Garści w Stalowej Woli za rok, na pewno będzie to wyjątkowy Festiwal, bo odbędzie się w 100-lecie urodzin naszej patronki.
           Zapraszam także w najbliższą niedzielę, 13 października o 18:00, do Muzeum Regionalnego w Stalowej Woli na kolejny koncert z cyklu "Muzyczna Jesień w Galerii Malarstwa Alfonsa Karpińskiego". Tym razem zabrzmią utwory kompozytorów z Hiszpanii, Włoch oraz tych, którzy inspirowali się muzycznymi tradycjami wspomnianych krajów. Utwory wykonane zostaną przez duet w składzie: Lapo Vannucci – gitara i Luca Torrigiani – fortepian. Koncert zatytułowany został „Motywy włoskie i hiszpańskie na 88 klawiszy i 6 strun”.

Z Panią Magdaleną Pamułą - pianistką, pedagogiem, prezesem Fundacji Wspierania Kultury "Amadeusz" rozmawiała Zofia Stopińska 7 października 2019 roku w Stalowej Woli.

XXIX Festiwal im. Adama Didura przeszedł do historii

Już po raz dwudziesty dziewiąty w Sanoku odbył się festiwal operowy, którego patronem jest Adam Didur, jeden z najlepszych basów w historii muzyki. Jego wspaniała kariera artystyczna może być przykładem dla wielu adeptów sztuki wokalnej. Z Woli Sękowej, małej podsanockiej wsi, trafił do Opery Lwowskiej, później do mediolańskiej La Scali, aż po najsłynniejszy teatr operowy - Metropolitan Opera. Festiwal w Sanoku, któremu patronuje, ma szczęście do świetnych wykonawców, ciekawego i różnorodnego repertuaru. Tak samo było w tym roku, a Festiwal trwał od 17 do 27 września 2019r.

            O tegorocznej edycji Festiwalu im. Adama Didura, która już przeszła do historii, rozmawiam z panem Waldemarem Szybiakiem, Dyrektorem Festiwalu. Proszę powiedzieć o wszystkich nurtach tego Festiwalu.
           - Chcę podkreślić, że nasz Festiwal ma specyficzną strukturę, ponieważ, oprócz części koncertowej, składa się też z Preludium filmowego, Konkursu kompozytorskiego im Adama Didura i Obozu Humanistyczno-Artystycznego.
Od wielu lat rozpoczynamy Preludium filmowym, które cieszy się coraz większą popularnością. Zazwyczaj w czasie trzech dni proponujemy sześć filmów artystycznych. Zawsze staram się, aby było coś z klasyki i coś współczesnego.
           Podczas tegorocznego Festiwalu było kilka akcentów moniuszkowskich i jednym z nich był też filmowy pokaz Jana Rybkowskiego „Warszawska premiera” , czyli o perturbacjach Stanisława Moniuszki z wystawieniem opery „Halka” w 1858 roku. Historia się toczy, a w Polsce jest ciągle tak samo – czyli jak ktoś chce coś zrobić, to musi pokonać wiele przeszkód. Moniuszko nie tylko miał przeszkody ze strony carskich urzędników, ale także i swoich rodaków, którzy nie za bardzo widzieli nowego polskiego kompozytora.
Był też film o legendarnym wirtuozie skrzypiec – o Paganinim, bardzo interesujący film o Jerzym Maksymiuku. „Maksymiuk. Koncert na dwoje” to bardzo ciekawa opowieść o dwojgu ludzi, którzy wspierają się nawzajem zarówno w sprawach codziennych, jak i w sprawach sztuki. Zaproponowaliśmy dwa filmy taneczne: „Biały kruk”, o słynnym rosyjskim tancerzu Rudolfie Nuriejewie oraz „Yuli”, o historii kubańskiego tancerza Carlosa Acosty. Tuż przed festiwalem zagraliśmy film „Pavarotti”, czyli najnowszy dokument.

           Po „Preludium filmowym” rozpoczęły się spektakle i koncerty, a na początek mieliśmy wodewil w czterech aktach „Krakowiacy i Górale”.
           - Świadomie wybrałem ten spektakl w wykonaniu artystów Opery Wrocławskiej, bo to przedstawienie niekonwencjonalne. Jeśli ktoś się spodziewał, że wyjdą Górale z ciupagami i Krakowiacy z pióropuszami, to się mógł zawieść, bo te stroje były zaznaczone tylko symbolicznie. Według mnie bardzo ciekawa była strona wokalna oraz kierunek, w którym podążyła reżyserka.
Z pewnością Wojciech Bogusławski w 1794 roku nie miał na myśli wątków feministycznych, którymi kończy się to przedstawienie, ale dzięki tym unowocześnieniom to stare polskie dzieło bardzo dobrze się oglądało, nie było ramotką.
           Opinie publiczności były podzielone, części spektakl bardzo się podobał, części mniej, niektórzy narzekali, że nie było Górali z Podhala, tylko z Rumunii, ale moje działanie było świadome, bo później mieliśmy sporo klasycznych spektakli.

           Po występie Opery Wrocławskiej, dwa dni spędziła publiczność festiwalowa z Operą Śląską w Bytomiu.
           - W niedzielę, 22 września, mieliśmy w Sanoku spektakl opery „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki, klasycznie wystawione dzieło, z bardzo ciekawą reżyserią Wiesława Ochmana.
           W przeddzień mieliśmy bardzo interesujący Koncert Laureatów IV Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Operowej im. Adama Didura, który odbywa się w Bytomiu. Różne teatry operowe i inne instytucje kultury fundowały nagrody w tym konkursie w postaci zaproszeń laureatów na koncerty, postanowiliśmy także i my. Świetnie zaśpiewały sopranistki Bożena Bujnicka i Gabriela Gołaszewska. Bardzo dobrze zaprezentował się zdobywca I nagrody na tym Konkursie, brazylijski tenor Matheus Pompeu, i dobry był ukraiński baryton Victor Yankowsky. Koncert był bardzo ciekawie skomponowany z wizualizacjami z tyłu sceny. Bardzo dobrze został dobrany repertuar, a towarzyszącą śpiewakom orkiestrę prowadził francuski dyrygent Franc Chastrusse Colombier. O wykonawcach i o programie bardzo interesująco, i barwnie mówił Sławomir Pietras. Ten koncert był naprawdę bardzo udany.
           Gabriela Gołaszewska, która pięknie śpiewała podczas tego koncertu, wystąpiła w niedzielę w „Strasznym dworze", debiutując w roli Hanny, była świetna w tej roli i życzymy jej wielu sukcesów.

          Wiele słyszałam o koncercie, można także powiedzieć o spektaklu zatytułowanym „Callas jakiej nie znacie...” i powiem szczerze, że główna bohaterka tego wydarzenia, Karina Skrzeszewska, śpiewała po prostu znakomicie.
          - Niektórzy melomani mówili do mnie przed tym wieczorem: „...dyrektorze, miała tutaj recital Ewa Podleś, wystąpiły takie znakomitości, jak: Stefania Toczyska, Aleksandra Kurzak, Andrzej Hiolski, Tomasz Konieczny, Andrzej Dobber i nagle Karina Skrzeszewska, która nie zdobyła jeszcze takiej sławy...”. Po koncercie przyznawali się, że zmienili opinię i dziękowali mi za zaproszenie tej Artystki. Wszystkich zachwycił dramatyczny, ciemny głos i dobór repertuaru. Karina Skrzeszewska śpiewała ogromne partie z dużych oper, całe sceny z „Normy”, „Traviaty” i ja uważam, że jest to śpiewaczka w Polsce nadal niedoceniona. Aktualnie jest na tournée w Niemczech i może dzięki pobytowi za granicą w Polsce także zacznie być doceniana. Występ Kariny Skrzeszewskiej nie odbiegał poziomem od poprzednich mistrzowskich recitali w Sanoku. Zdarzało się tak, że Artyści, którzy śpiewali w Sanoku, jak Artur Ruciński czy Tomasz Konieczny, niedługo po występie u nas, odnosili wielkie sukcesy w Metropolitan Opera. Życzymy tego również Karinie Skrzeszewskiej, bo w pełni na to zasługuje.

           Po świetnym recitalu na scenę Sanockiego Domu Kultury powróciła opera.
           - Prawdziwy rarytas, opera komiczna „Don Pasquale” Gaetano Donizettiego w reżyserii Jerzego Stuhra. Mieliśmy szczęście, że na naszej niewielkiej scenie udało się umieścić scenografię. Pod jego kierunkiem wykonawcy partii solowych oraz chór świetnie zostali przygotowani pod względem gry aktorskiej. Po spektaklu Jerzy Stuhr powiedział do mnie: „Dobrze, że pan jest taki uparty. Bardzo się cieszę, że to się w Sanoku pokazało i nie odbiegało od tego, co widzieliśmy na premierze w Krakowie”. Pan Jerzy Stuhr był bardzo szczęśliwy po spektaklu i mówił bardzo szczerze. Zapoznał się także z programem całego festiwalu i usłyszałem parę komplementów, co, nie ukrywam, było bardzo miłe.
           Mnie się nawet bardziej podobał ten spektakl w Sanoku, bo jest to opera kameralna i wszystkie emocje, gesty w Sanoku były widoczne ze względu na bliskość sceny, można było obserwować twarze solistów. Dodać należy, że wszyscy dobrze śpiewali i świetnie grała orkiestra pod dyrekcją Tomasza Tokarczyka. To był bardzo udany wieczór.

           Jeden z wieczorów podczas Festiwalu im. Adama Didura zatytułowany został: „Słynne balety XIX wieku”.
           - Od kilku lat przyjeżdżają do nas artyści ze Lwowa i Kijowa. Jestem przekonany, że w tym roku spektakl w ich wykonaniu był najlepszy. Goście z Ukrainy wystąpili z przedstawieniem „Esmeralda” na podstawie powieści Victora Hugo "Katedra Panny Marii”, czyli znana nam opowieść o Esmeraldzie, Quasimodo, Febusie, Frollo... W głównych rolach świetni byli soliści, a prawdziwą furorę zrobił Quasimodo w wykonaniu Olecha Petryka, który na zakończenie baletu wspiął się na nasz najwyższy pomost, na wysokości 6-7 metrów, i stamtąd na linach kołysał się wzdłuż i wszerz sceny. Było to bardzo efektowne zakończenie, ale bardzo niebezpieczne, bo nie było żadnych zabezpieczeń.
           Bardzo ciekawa była choreografia Victora Szczerbakova i świetne wykonanie. Trzeba jeszcze dodać, że Cesare Pugni jest w Polsce kompozytorem zapomnianym i bardzo dobrze się stało, że pokazaliśmy balet z połowy XIX wieku, który bardzo podobał się publiczności.

           Tuż przed zakończeniem Festiwalu na estradę Sanockiego Domu Kultury powróciła muzyka Stanisława Moniuszki, ale w zupełnie innym wykonaniu.
            - Owszem, bo pojawił się Włodek Pawlik, światowej sławy polski pianista jazzowy, który otrzymał nagrodę Grammy i grał utwory, które już utrwalił na płycie „Pawlik/Moniuszko – Polish Jazz”. Euforia od początku do końca, bo któż z nas nie zna pieśni: „Prząśniczka”, „Znasz-li ten kraj” , „Po nocnej rosie” albo arii Jontka „Szumią jodły na gór szczycie”, Halki „Gdyby rannym słonkiem", Skołuby „Ten zegar stary”. Jazzowe interpretacje Włodka Pawlika i towarzyszących mu muzyków: kontrabasisty Pawła Pańty i perkusisty Adama Zagórskiego, nie dążyły w kierunku udziwnionych improwizacji, a wręcz przeciwnie, w każdej chwili wiadomo było, jaki utwór jest wykonywany, wszystko dążyło w kierunku tradycji, mainstreamu jazzowego. Włodek Pawlik potrafi zawsze nawiązać świetny kontakt z publicznością i owacjom nie było końca. Znakomici byli także pozostali muzycy. Twarz Adama Zagórskiego przypominała mi kogoś znajomego i w rozmowie po koncercie okazało się, że jego ojcem jest świetny tenor Tomasz Zagórski, który bodajże w 1994 roku śpiewał u nas z Romą Owsińską w „Traviacie”.
Wszystkie płyty zostały sprzedane i kto chciał, otrzymał autografy.

            Wieczór finałowy zatytułował Pan „Muzyczne odkrycia...”.
            - Zakończenie tegoroczne edycji było kameralne, ale pokazaliśmy rarytas, który rzadko pokazuje się na festiwalach, bo taki spektakl wymaga bardzo subtelnej, wyrafinowanej publiczności, którą, śmiem twierdzić, że w Sanoku już mamy. Dlatego zdecydowałem się pokazać dzieło kompozytora z przełomu XVI i XVII wieku ojca Domenico Scarlattiego – Alessandro Scarlattiego „Scene Buffe”. To trzy sceny komediowe, które odnalazł przed laty Stefan Sutkowski, legendarny dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej. Te sceny komediowe wystawiane były kiedyś jako przerywniki pomiędzy aktami poważnych, dramatycznych oper. Te sceny przedstawione w ramach jednego spektaklu, w wykonaniu Polskiej Opery Królewskiej, wypadły świetnie. Solistom towarzyszyła Capella Regia Polona – 12-osobowa orkiestra specjalizująca się w grze na instrumentach dawnych. Była subtelność w muzyce, subtelność w dekoracji, świetna reżyseria Jitki Stokalskiej, która także zaszczyciła nas swoją obecnością, bo jak powiedziała, bardzo nas lubi. Wszyscy byli zachwyceni- zarówno wykonawcy, jak i publiczność. Można powiedzieć, że kameralnie i spokojnie zakończyliśmy XXIX Festiwal im. Adama Didura w Sanoku.

           Nie możemy jednak zakończyć naszej rozmowy, bo trzeba chociażby krótko powiedzieć o XXVII Konkursie Kompozytorskim im. Adama Didura. 26 września, przed koncertem „Pawlik/Moniuszko – Polish Jazz”, wykonana została kompozycja, która otrzymała I nagrodę w tegorocznym Konkursie, a tę decyzję podjęli jurorzy pod koniec sierpnia.
           - Dokładnie 29 sierpnia Jury w składzie: Eugeniusz Knapik, Wojciech Widłak i Wojciech Ziemowit Zych, spośród 11 partytur, po wnikliwej analizie i dyskusji, przyznało dwie nagrody i dwa wyróżnienia.
Oba wyróżnienia otrzymał, nagrodzony już kiedyś u nas, Piotr Pudełko, II nagrodę otrzymał Bartosz Witkowski, pochodzący z Rzeszowa, I nagrodę otrzymał w tym roku student Akademii Muzycznej we Wrocławiu Jan Załęski za utwór „Kleurenstudie” na mezzosopran i kwartet smyczkowy. Ten utwór wykonali Magda Niedbała-Solarz – mezzosopran i „Airis String Quartet”.
Sala była wypełniona do ostatniego miejsca i młody kompozytor miał niezwykłą promocję, poprosiłem laureatów o krótkie wypowiedzi na scenie, byli bardzo zadowoleni i dziękowali. Lata mijają, a młodzi kompozytorzy ciągle tworzą. Warto ten konkurs organizować i promować młodych twórców.

           Od poniedziałku (23 września), do środy w Sanockim Domu Kultury gościły dzieci.
           - Od lat dzieci nas rozbawiają. Wszystkie warsztatowe zajęcia związane były z dziełem „Krakowiacy i Górale” Wojciecha Bogusławskiego z muzyka Jana Stefaniego. Były warsztaty: plastyczny, teatralny, wokalny i taneczny. Około 70 dzieci z klas 1-3 przychodziło na zajęcia. Jedne były bardzo zainteresowane, inne trochę mniej, ale naszym zadaniem jest przekonać te, które nie są zainteresowane, że warto. To jest także bardzo cenne przedsięwzięcie, które rozbudza zainteresowanie muzyką. Każdego roku zgłasza się do nas sporo młodych ludzi po wejściówki na koncerty i spektakle, a są to byli uczestnicy naszego Obozu Humanistyczno-Artystycznego. Okazuje się, że ta młodzież interesuje się muzyką, bardzo ciekawie się wypowiadają i mają krytyczny spojrzenie. Jedne spektakle i koncerty się im podobają, inne mniej, zwracają uwagę na głos, na dykcję, barwę dźwięku. Jest w tym sporo młodzieńczej emfazy, ale jest to bardzo pozytywne zjawisko, że ludzie dyskutują na różne tematy związane z muzyką.

            Chyba dwa lata temu, podczas XXV Obozu Humanistyczno-Artystycznego, rozmawiałam z rodzicami, którzy przyprowadzili dzieci na zajęcia. Okazało się, że oni także przed laty uczestniczyli w zajęciach organizowanych tutaj Obozów.
            - Wychowankiem naszego Obozu jest Jarosław Wolanin, który jest szefem Chóru Filharmonii Śląskiej, zainteresował się muzyką podczas jednego z naszych Obozów. Takich osób, które u nas rozpoczynały, a później zawodowo zajęły się muzyką, jest więcej.
            Chcę jeszcze na zakończenie powiedzieć, że mamy kilka rodzin zaprzyjaźnionych z różnych stron Polski, które każdego roku kupują karnety i przyjeżdżają na nasz Festiwal. Przed południem zwiedzają miasto i okolice, jak jest ładna pogoda jadą w Bieszczady, a wieczorem przychodzą do nas na koncerty.
           Przyjeżdżają także dyrektorzy teatrów operowych, w tym roku gościliśmy pana Łukasza Goika – dyrektora Opery Śląskiej i pana Bogusława Nowaka – dyrektora Opery Krakowskiej, byli reżyserzy: Jitka Stokalska i Jerzy Stuhr, Piotr Nędzyński - wielki znawca muzyki, a w szczególności opery, czy Juliusz Multarzyński – artysta fotografik. Te znakomite osobowości tworzą klimat Festiwalu im. Adama Didura. Wszyscy podkreślają, że jest u nas fantastyczna atmosfera, nietuzinkowe podejście do sztuki i spontaniczna, żywo reagująca publiczność.

           Warto takie Festiwale organizować, pomimo, że zgromadzenie środków finansowych nie jest łatwe, bo wystawianie spektakli operowych jest kosztowne.
           - To prawda, chociaż teatry operowe, z którymi współpracujemy, starają się, jak mogą, żeby te koszty były jak najmniejsze, ale wydatki są i tak duże. Przez wiele lat radziliśmy sobie bez większej pomocy samorządów terytorialnych. W tym roku otrzymaliśmy dofinansowanie ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, pochodzących z Funduszu Promocji Kultury w ramach programu „Muzyka”, realizowanego przez Instytut Muzyki i Tańca. Mamy kilku sponsorów, którzy nam pomagają i mam nadzieję, że w przyszłym roku odbędzie się XXX Festiwal im. Adama Didura w Sanoku.

Z Panem Waldemarem Szybiakiem, Dyrektorem XXIX Festiwalu im. Adama Didura rozmawiała Zofia Stopińska 4 października 2019 roku.

Rozpoczęła się III Rzeszowska Jesień Muzyczna

          Wspaniałym koncertem w Kościele oo. Dominikanów zainaugurowana została 5 października Rzeszowska Jesień Muzyczna organizowana po raz trzeci przez Stowarzyszenie Polskich Muzyków Kameralistów we współpracy z Wydziałem Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego i rzeszowskimi Dominikanami.
Przed Rzeszowską publicznością wystąpiła orkiestra kameralna Extra Sounds Ensemble w składzie:
I skrzypce: Alicja Śmietana, Anna Korczyńska, Marta Bielawska, II skrzypce: Maria Sławek, Leszek Dzierżęga, Anna Hyla-Praschil, altówki: Karolina Stasiowska, Mateusz Doniec, wiolonczele: Beata Urbanek-Kalinowska, Krzysztof Sadłowski, kontrabas: Duszan Korczakowski. Partie solowe wykonywały Alicja Śmietana i Maria Sławek.
Wykonawców i program przybliżył publiczności pan Grzegorz Mania – pomysłodawca Festiwalu oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Polskich Muzyków Kameralistów.
          Podczas tego wieczoru zabrzmiały kolejno: Concerto grosso D-dur op.6 nr 4 Arcangelo Corelliego, Wariacje b-moll Karola Szymanowskiego w aranżacji na orkiestrę kameralną: Alicji Śmietany, która także opracowała na orkiestrą kameralną trzy pieśni Stanisława Moniuszki : „Pieśń wieczorna”, „Dumka” i „Dwie Zorze”.
Później usłyszeliśmy Kwartet smyczkowy d-moll Franciszka Schuberta w opracowaniu na orkiestrę kameralną przez Gustawa Mahlera, a na zakończenie zabrzmiał Koncert podwójny d-moll Jana Sebastiana Bacha.
          Zespół smyczkowy Extra Sounds Ensemble tworzą znakomici młodzi muzycy kameraliści, którzy doskonale za sobą współpracują i przepięknie wykonali wszystkie wymienione przed chwilą utwory. Solistki: Alicja Śmietana i Maria Sławek są wybitnymi solistkami i kameralistkami z dużym dorobkiem artystycznym. Nic dziwnego, że zapraszane są do współpracy przez wybitnych, światowej sławy muzyków.
          Wszystkie utwory wykonane podczas koncertu w Kościele oo. Dominikanów w Rzeszowie były gorąco oklaskiwane przez publiczność, a owacja na zakończenie trwała bardzo długo i doczekaliśmy się bisu.
To był wspaniały wieczór.
          Dzisiaj o 16:00 rozpocznie się drugi koncert w ramach III Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej. W sali koncertowej Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego wystąpi znakomita, występująca z wielkim powodzeniem w najsłynniejszych salach teatrów operowych na świecie mezzosopranistka Hanna Hipp, której towarzyszył będzie doświadczony pianista-kameralista Grzegorz Mania. Program koncertu zapowiada się bardzo interesująco.
Wstęp na wszystkie koncerty jest wolny.

Zofia Stopińska

Uroczysta Inauguracja 65. sezonu artystycznego w Filharmonii Podkarpackiej

           4.10.2019r. odbył się koncert inaugurujący 65. sezon artystyczny w Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie.
Przed koncertem byliśmy świadkami doniosłej uroczystości. Pani Dyrektor Filharmonii Podkarpackiej prof. dr hab. Marta Wierzbieniec, na wniosek Pani Ewy Leniart - Wojewody Podkarpackiej została uhonorowana "Medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości" przyznanego przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Pana Andrzeja Dudę.
           Odznaczenie to otrzymała za jej zaangażowanie w budowie i utrwalaniu kulturowej tożsamości i rozsławianiu dobrego imienia Rzeczypospolitej Polskiej. Tego doniosłego aktu, przy szczelnie wypełnionej sali koncertowej Filharmonii Podkarpackiej, dokonała Pani Ewa Leniart, Wojewoda Podkarpacka w towarzystwie Pana Władysława Ortyla, Marszałka Województwa Podkarpackiego.
Publiczność przyjęła to wyróżnienie gorącą owacją.

          Koncert rozpoczęła świetnie wykonana Uwertura „Polonia” – Ryszarda Wagnera. Później zabrzmiał Koncert skrzypcowy e-moll op. 64 Feliksa Mendelssohna, a partie solowe rewelacyjnie wykonała Agata Szymczewska. Na bis ta wspaniała Artystka obdarowała nas cudownym wykonaniem Bacha, a po przerwie usłyszeliśmy Symfonię D-dur nr 104 „Londyńską” Józefa Haydna. Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej wystąpiła pod batutą Massimiliano Caldiego.
Publiczność gorącymi brawami podziękowała Solistce i Orkiestrze za wspaniały wieczór. Jubileuszowy sezon artystyczny rozpoczął się wspaniałym wydarzeniem.

Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie - podsumowanie

           W ostatniej dekadzie września br. w Rzeszowie królowała muzyka polska, bowiem w Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego odbył się I Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki (20 – 27.09), zorganizowany przez Instytut Muzyki i Tańca, a współorganizatorem była Filharmonia Podkarpacka.
          Sercem Konkursu stała się Filharmonia, gdzie miały miejsce wszystkie przesłuchania konkursowe, spotkania i koncert laureatów, natomiast uczestnicy ćwiczyli głównie w salach Zespołu Szkół Muzycznych nr 1 im. Karola Szymanowskiego i Zespołu Szkół Muzycznych nr 2 im. Wojciecha Kilara.
           Więcej o Konkursie, jego celach, przebiegu i poziomie dowiedzą się Państwo, czytając komentarze i opinie: Organizatorów, Jurorów i Uczestników, które zanotowałam w ostatnim dniu trwania Konkursu.

          „Wysłuchaliśmy wielu bardzo ciekawych utworów w bardzo dobrym wykonaniu" – mówi Pan Maxymilian Bylicki, Dyrektor Konkursu i Dyrektor Instytutu Muzyki i Tańca.

           W ciągu minionych pięciu dni mieliśmy bardzo intensywne przesłuchania zarówno pianistów, jak i zespołów kameralnych. Wystąpiło w sumie 81 uczestników w obu kategoriach, dwa składy Jury pracowały „pełną parą” od świtu do nocy. Już możemy powiedzieć, że poziom Konkursu jest bardzo wysoki i Jury miało trudne zadanie w wyborze laureatów. Trwają przygotowania do uroczystości wręczenia nagród i Koncertu Finałowego. Podczas przesłuchań, które były otwarte dla publiczności oraz transmitowane w Internecie, wszyscy usłyszeliśmy dużo nowych, mało znanych lub nieznanych utworów muzyki polskiej.
          Spełniło się to, na czym najbardziej mi zależało. Uczestnicy przygotowując się do Konkursu, grali te utwory na wielu koncertach. Tak naprawdę, Konkurs to nie tylko te występy, ale także kilkadziesiąt innych koncertów, a naszym celem było, żeby te utwory zaczęły żyć, tak jak powinien żyć każdy wartościowy utwór muzyczny.
           I Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki odbywa się w Rzeszowie i kolejne edycje planowane w cyklu dwuletnim także się tutaj odbędą. Myślę, że to jest obopólna korzyść. Chcemy, żeby w Rzeszowie było to znaczące wydarzenie muzyczne, które w mniejszym stopniu ginie między innymi wydarzeniami, jak to się czasem dzieje w Warszawie, Krakowie i innych dużych aglomeracjach, gdzie tych wydarzeń jest bardzo dużo. Z drugiej strony warto podkreślić, że szczególnie kompozytorzy działający w XIX i na początku XX wieku najlepsze warunki w trudnych czasach rozbiorów mieli w zaborze Cesarstwa Austro-Węgierskiego, w Galicji. Ośrodkami, w których żyło i tworzyło wielu kompozytorów, były takie miasta, jak Lwów, Kraków, ale także w Tarnowie działał Józef Krogulski, w pobliskim Łańcucie urodził się Teodor Leszetycki, Ignacy Jan Paderewski także działał na tych terenach. Mamy wielu kompozytorów, którzy działali na terenie Galicji. Na tych terenach muzyka polska nie była tak tępiona jak w zaborze rosyjskim czy pruskim i warto tę szczególną rolę Galicji pokazać.
          Filharmonia Podkarpacka jest znakomitym miejscem do organizacji dużego, międzynarodowego konkursu. Sala koncertowa jest bardzo dobra, ma doskonałą akustykę, a wśród kompozytorów objętych Konkursem jest również Artur Malawski – patron Filharmonii Podkarpackiej, i wiele jego utworów zostało tutaj znakomicie wykonanych, m.in.: Tryptyk góralski, Trio fortepianowe.
          Sporo czasu zajęło nam skompletowanie materiału nutowego do wszystkich kompozycji objętych Konkursem. W kolejnych edycjach będziemy chcieli powiększać ten repertuar i tak wszystko zorganizować, żeby wykonawca w każdym miejscu naszego globu mógł na życzenie otrzymać nuty utworu, który wybierze, bo potrzebuje kilku miesięcy, a czasem więcej czasu, żeby wszystkie utwory opanować i przygotować. Mamy pewność, że jeśli artyści nauczą się wybranych do Konkursu utworów, to będą je wykonywać nie tylko w czasie Konkursu, ale również włączą je do repertuaru koncertowego. To jest najlepsza droga do rozpropagowania muzyki polskiej.
           Jestem pewien, że w ciągu dwóch lat będzie można jeszcze lepiej rozpropagować ten konkurs na świecie i zachęcić wielu młodych wykonawców do uczestnictwa z nim”.

          „Marzenia się spełniają – mówi prof. Jarosław Drzewiecki, przewodniczący Jury w kategorii I – pianiści.

          Przez wiele lat pokolenia polskich artystów starały się pokazać muzykę polską światu, ale były to najczęściej działania jednostkowe i mało skuteczne. Zawsze podziwialiśmy sąsiadów, Czechów, Słowaków czy Norwegów, którzy robili to znakomicie. Aktualnie nawet w szkołach muzycznych na Ukrainie co pół roku uczeń ma obowiązek grać utwór kompozytora ukraińskiego, a u nas nie jest to wymagane. Oprócz utworów Fryderyka Chopina, Karola Szymanowskiego, Grażyny Bacewicz i Ignacego Jana Paderewskiego nie promowaliśmy innych twórców.
          Dopiero to, co się dzieje w tych dniach w Rzeszowie, i mam nadzieję, jutro w całej Polsce, a pojutrze w całym świecie, spowoduje „lawinę” popularności muzyki polskiej.
Podczas tej edycji odkryliśmy „brylanty” polskiej muzyki w postaci utworów Leopolda Godowskiego, Ignacego Friedmana, Raula Koczalskiego i innych kompozytorów, których utwory mogą być grane w salach koncertowych całego świata.
          Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że uczestniczymy w historycznym momencie, propagując muzykę polską w rzeczywisty sposób – nie w teorii, ale w praktyce, bo mamy Konkurs promujący muzykę polską. Mam nadzieję, że już niedługo będziemy mieć jego owoce w postaci nagrań płytowych, wydawnictw i koncertów.
Oczywiście, że nie da się tego zrobić w ciągu dwóch czy trzech lat. Z pewnością zasięg następnych konkursów będzie coraz większy.
          Chcę podkreślić, że wszyscy pianiści, którzy znaleźli się w finale, potrafiliby zachwycić każdą publiczność i byliby ozdobą każdego konkursu międzynarodowego. Musieliśmy jednak zadecydować, kto znajdzie się w ścisłym gronie laureatów i przyznać nagrody.
Za kilka lat będziemy wspominać ten Konkurs jako przełomowy.
          Rzeszów jest znakomitym miastem dla tego Konkursu, bo jest tu ogromny potencjał, wspaniałe możliwości, bardzo dobra atmosfera, wielokulturowe otoczenie i idealnie pasuje do złożonej historii polskich kompozytorów.
          Wielkie słowa podziękowania dla Filharmonii Podkarpackiej, która udzieliła nam gościny i uczestniczy w organizacji I Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie”.

           „Bardzo interesujące i bardzo trudne jest ocenianie zespołów kameralnych" – mówi prof. Andrzej Tatarski - przewodniczący Jury w kategorii II - zespoły kameralne.

          W tej kategorii uczestniczyły 23 zespoły o bardzo różnym składzie, co z jednej strony jest bardzo interesujące zarówno dla nas, jak i dla słuchaczy, a z drugiej strony jest trudne, bo jak porównać na przykład dwoje skrzypiec, trio fortepianowe (fortepian, skrzypce, wiolonczela), kwartet smyczkowy i kwintet dęty. Zespoły muszą po prostu dobrze muzykować, a to każdy doświadczony muzyk, obojętne, czy jest trębaczem, skrzypkiem lub pianistą, potrafi ocenić.
W tej kategorii poziom, szczególnie w II etapie, był bardzo wysoki, bo były to już zespoły wybrane (15 zespołów). Punktowaliśmy przez cały czas w skali od 1 do 25, zarówno w pierwszym, jak i drugim etapie. Później liczba punktów była sumowana ( I etap + II etap) i jeszcze dyskutowaliśmy o przyznaniu nagród i wyróżnień. Bardzo często zespoły i publiczność zachowują w pamięci tylko występ finałowy, stąd ich ocena jest inna od naszej.
          Mam spore doświadczenia konkursowe, bo w ciągu roku uczestniczę w jury 12 do 15 konkursów różnej rangi – od międzynarodowych, poprzez ogólnopolskie konkursy dla młodych pianistów czy duetów fortepianowych. Każdy konkurs jest inny, ale zawsze staram się, aby nagradzani byli najlepsi.
          Cieszę się, że jestem na Międzynarodowym Konkursie Muzyki Polskiej, bo jestem fanem muzyki polskiej i zawsze starałem się i nadal się staram w swojej działalności koncertowej oraz pedagogicznej promować muzykę polską poprzez wykonywanie utworów rodzimych kompozytorów. Najczęściej jestem proszony o utwory Chopina, Szymanowskiego, ostatnio także Paderewskiego, ale zawsze staram się „przemycić” jakieś dzieło Juliusza Zarębskiego, Józefa Wieniawskiego i jego opracowania na fortepian utworów skrzypcowych Henryka Wieniawskiego i wielu innych. W składzie Jury zasiada znakomity polski kompozytor Krzysztof Meyer i mam w repertuarze także jego utwory oraz nagrywałem z innymi muzykami jego Kwintet fortepianowy. Chcę podkreślić, że Krzysztof Meyer pisze świetną muzykę, która bardzo mi odpowiada i nagranie, które rejestrowane było w obecności kompozytora, także jest świetne.
          W czasie drugiego etapu przyszedłem specjalnie posłuchać, jak Mateusz Krzyżowski grał Sonatinę Raula Koczalskiego, bo ja ten utwór nagrałem kiedyś dla wytwórni płytowej Selene, prowadził ją zmarły przedwcześnie Stanisław Dybowski, który także był wielkim fanem muzyki polskiej.
           Z wielką radością chcę powiedzieć, także w imieniu pozostałych zasiadających mną w Jury znakomitych muzyków, że organizacja tego konkursu jest perfekcyjna, a w Filharmonii Podkarpackiej panuje wspaniała atmosfera, wszyscy pracownicy są życzliwi i bardzo serdeczni. Podobnie mówią również inne osoby – m.in. Danusia Gwizdalanka, która prowadzi tutaj warsztaty dla młodych krytyków. Czujemy się tu znakomicie”.

          Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie inspiruje młodych wykonawców.

          Gidaszewska Łaguniak Duo, czyli duet skrzypcowy w składzie: Marta Gidaszewska i Robert Łaguniak, zdobywcy I nagrody w kategorii II Konkursu – zespoły kameralne.

          M. G.: Jest nam bardzo miło, że otrzymaliśmy I nagrodę i tyle osób nam gratuluje. Znamy się już bardzo długo, bo chodziliśmy razem do Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej im. Mieczysława Karłowicza i kształciliśmy się w klasie profesor Kariny Gidaszewskiej. W tym czasie graliśmy przez rok ze sobą w duecie, ale później nasze muzyczne drogi się rozeszły, bo ja zaczęłam studia w Poznaniu, a Robert w Łodzi, ale z myślą o Konkursie w Rzeszowie postanowiliśmy odnowić ten nasz duet.
          R. Ł.: Konkurs był inspiracją, żeby na nowo zacząć ze sobą grać. Nie zapomnę, jak Marta o 1:00 w nocy wysłała do mnie wiadomość: „ Robercie, czy chcesz ze mną pojechać na konkurs?”. Ja nawet nie wiedząc, na jaki, odpowiedziałem od razu – tak. Bardzo jesteśmy teraz szczęśliwi, że podjęliśmy to ryzyko i ogrom pracy, bo to były chyba najbardziej intensywne miesiące w moim życiu. Graliśmy ze sobą codziennie nawet po 10 godzin, ale wynik jest wspaniały. Mamy już plany na przyszłość, dotyczące różnych wydarzeń i przede wszystkim chcemy pracować nad nowymi utworami. Chcemy jak najwięcej grać w duecie.
          M. G.: W pierwszym etapie Konkursy graliśmy Suitę na dwoje skrzypiec Michała Spisaka oraz Duo Concertant f-moll na dwoje skrzypiec op. 10 nr 1 Joachima Kaczkowskiego, natomiast w finale wykonaliśmy Suitę na dwoje skrzypiec Grażyny Bacewicz, Duo Concertant Es-dur na dwoje skrzypiec op. 10 nr 2 oraz Sonatinę na dwoje skrzypiec Tadeusza Paciorkiewicza. Można powiedzieć, że dokonaliśmy na tym Konkursie prawykonania utworów Joachima Kaczkowskiego, który żył na przełomie klasycyzmu i romantyzmu. Przygotowując się do Konkursu, próbowaliśmy znaleźć jakiekolwiek nagrania, ale nie ma ich nigdzie, a są to bardzo ciekawe utwory, godne polecenia.
Oprócz tego każde z nas prowadzi swoje życie konkursowe i solowe.
           R. Ł.: Ja za tydzień jadę na duży trzyetapowy konkurs do Torunia i jeszcze mam trzyetapowy program solowy do wykonania, ale udział w Konkursie w Rzeszowie i zdobycie I nagrody jest dla nas początkiem czegoś nowego, bo dalej chcemy ze sobą współpracować jako duet i prężnie działać

           Eryk Parchański – ma 17 lat i był najmłodszym uczestnikiem Konkursu w kategorii I – pianiści.

          Dla mnie udział w Międzynarodowym Konkursie w Rzeszowie był dużym doświadczeniem. Cieszę się, że udało mi się pokazać przed znakomitymi pianistami i wspaniałymi pedagogami cały program, który przygotowałem. Usłyszałem dużo miłych słów, które potwierdzają, że się rozwijam i podążam właściwą drogą, jeśli chodzi o grę na fortepianie. W porównaniu do innych uczestników moja przygoda z tym instrumentem jest krótka, bo gram na fortepianie dopiero 10 lat.
          Gra na fortepianie mnie fascynuje i chciałbym nadal się rozwijać. Aktualnie jestem uczniem Zespołu Szkół Muzycznych im. Ludomira Różyckiego w Kielcach w klasie Artura Jaronia. To wspaniały pedagog, który poświęcił mi wiele godzin, przygotowując mnie do konkursu i przyjeżdżał na moje występy we wszystkich etapach, czułem jego wsparcie.
           To jest mój pierwszy konkurs, podczas którego rywalizowałem z ukształtowanymi już pianistami. Dlatego jestem szczęśliwy, że zostałem zakwalifikowany do finału mogłem zaprezentować się przed publicznością z towarzyszeniem Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej w Fantazji polskiej gis-moll op. 19 Ignacego Jana Paderewskiego.
           Ten tydzień spędzony w Rzeszowie będę wspominał bardzo długo, bo zdobyłem tu wiele doświadczeń, a organizacja Konkursu była perfekcyjna i atmosfera bardzo przyjazna.

           Z wypowiedzi Organizatorów, Jurorów i Uczestników wynika jednoznacznie, że Filharmonia Podkarpacka sprawdziła się w roli gospodarza Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie.

          Prof. Marta Wierzbieniec – Dyrektor Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie:

          Bardzo miło mi to słyszeć, ale to jest zasługa dużej grupy osób, która ten konkurs zaplanowała i zrealizowała, bo przy organizacji Konkursu uczestniczyli zarówno pracownicy Instytutu Muzyki i Tańca w Warszawie, jak i pracownicy Filharmonii oraz zaangażowani do realizacji Konkursu, a przede wszystkim przygotowania koncertów finałowych i koncertu laureatów, także studenci Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego.
           Ta współpraca układała się znakomicie od samego początku. To było wiele tygodni, a nawet miesięcy przygotowań, bo pierwsze rozmowy na ten temat odbyły się pod koniec listopada ubiegłego roku, potem były kolejne spotkania i wymiana informacji dotycząca wszelkich spraw organizacyjnych: harmonogramu Konkursu, przesłuchań, prób akustycznych i prób z orkiestrą, możliwościami zorganizowania sal ćwiczeniowych dla wszystkich uczestników Konkursu. Do realizacji tych zadań potrzebne było duże grono osób, nie mówiąc o Orkiestrze, która przed wakacjami dowiedziała się, jaki repertuar będzie wykonywany w finale Konkursu. Pierwsze przygotowania Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej rozpoczęła jeszcze przed okresem urlopowym, później próby zaczęły się pod koniec sierpnia. To była niełatwa i żmudna praca dyrygentów, Orkiestry i wszystkich pozostałych pracowników Filharmonii.
           Cieszę się, że sprostaliśmy temu wyzwaniu, chociaż to było ogromne przedsięwzięcie, także dlatego, że rozciągnięte w czasie, bo niektórzy uczestnicy przyjechali już w czwartek (19 września), w piątek pozostali oraz jurorzy, i cały tydzień, aż do Koncertu Laureatów, wszyscy pracowali tutaj po kilkanaście godzin.
Zawsze jestem zadowolona, kiedy widzę radość na twarzach publiczności, bo po to jesteśmy i po to organizowane są różnego rodzaju przedsięwzięcia artystyczne, aby spełniać oczekiwania publiczności. Każdy artysta przygotowuje się długo do koncertów po to, żeby wystąpić przed publicznością. Każdy kompozytor pisze swoje dzieło po to, żeby ono żyło w momencie wykonywania.
           Ten konkurs spełnia wielotorowe oczekiwania. Po pierwsze, wykonywane są utwory, które dość rzadko są wykonywanie, a niektóre są wręcz nieznane, zapomniane, nie wiadomo, dlaczego nie sięgają po nie polscy wykonawcy. Po drugie, publiczność miała możliwość zobaczyć ogromną ilość wykonawców w czasie jednego tygodnia. Musiałoby minąć dużo czasu, żeby w tej liczbie mogli zagościć w naszej Filharmonii. Po trzecie, mogliśmy słuchać muzyki kameralnej, a kameralistyka jest ciągle, nie wiadomo, dlaczego, spychana na dalszy plan, zarówno w twórczości niektórych kompozytorów traktowana jest jako dodatek, wielu wykonawców traktuje wykonywanie muzyki kameralnej jako drugi nurt swojej działalności artystycznej. Większość publiczności także woli duże brzmienia orkiestry symfonicznej, a przecież utwory kameralne, których mogliśmy słuchać w czasie dwóch etapów Konkursu, to prawdziwe perełki w polskiej literaturze muzycznej.
           Cieszę się, że mogliśmy zaprezentować Jurorom, uczestnikom konkursu i wielu gościom naszą Filharmonię i Orkiestrę Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej oraz możliwości, jakimi dysponujemy. Myślę tutaj o całym środowisku muzycznym Rzeszowa, bo gdyby nie pomoc Zespołu Szkół Muzycznych nr 1 i Zespołu Szkół Muzycznych nr 2 oraz Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego, to nie dysponowalibyśmy taką ilością sal ćwiczeniowych, żeby zagwarantować każdemu z uczestników, że przez 6 godzin dziennie będzie miał do dyspozycji salę ćwiczeniową z fortepianem. Wymienionym szkołom i Wydziałowi Muzyki UR bardzo dziękuję za tę pomoc. Nasza Orkiestra poznała także nowy repertuar, bo Koncert fortepianowy Grażyny Bacewicz jeszcze nie był przez Orkiestrę Filharmonii Podkarpackiej wykonywany, podobnie jak Wariacje na temat Paganiniego Witolda Lutosławskiego, to także wartości dodane.
           Wszystko to razem sprawia, że widzę ogromną potrzebę organizacji tego typu przedsięwzięć. Cieszę się i bardzo dziękuję, że Konkurs odbywał się w Rzeszowie i cieszę się, że sprostaliśmy temu zadaniu. Mam nadzieję, że nie tylko laureaci tego Konkursu, ale także pozostali uczestnicy będą naszymi gośćmi także w przyszłości, i że będą utwory, które zaprezentowali Jurorom oraz rzeszowskiej publiczności mieć ciągle w swoim repertuarze i prezentować je w różnych salach koncertowych, nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Z całego serca życzę im, żeby ten konkurs był kluczem do ich kariery artystycznej, żeby otworzyły się przed nimi estrady całego świata, a tym samym, żeby otworzyły się na muzykę polską.

Szczególowe informacje o I Międzynarodowym Konkursie Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie znajdą Państwo na stronie www.konkursmuzykipolskiej.pl

Zofia Stopińska

W Sanoku czujemy się prawie jak w domu, zapraszamy także do Opery Śląskiej.

          Opera Śląska w Bytomiu przyjechała w tym roku na XXIX Festiwal im. Adama Didura w Sanoku na dwa dni: 21 września odbył się Koncert Laureatów IV Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Operowej im. Adama Didura. Wystąpili: Bożena Bujnicka – sopran, Gabriela Gołaszewska – sopran, Matheus Pompeu – tenor i Victor Yankowsky – baryton. Koncert prowadził Sławomir Pietras, a Orkiestrą Opery Śląskiej dyrygował Franc Chastrusse Colombier.
22 września Artyści Opery Śląskiej wystawili w Sanoku operę „Straszny Dwór” – Stanisława Moniuszki.
Przed spektaklem rozmawiałam z panem Łukaszem Goikiem – dyrektorem Opery Śląskiej w Bytomiu.

           Zofia Stopińska: Adam Didur – patron Festiwalu w Sanoku był jednocześnie założycielem Opery Śląskiej w Bytomiu i dlatego Wasza znakomita Opera zapraszana jest każdego roku na Festiwal.
           Łukasz Goik: W tym roku także jesteśmy obecni i nawet występujemy w czasie dwóch wieczorów, z czego bardzo się cieszymy. Czujemy się tu prawie jak w domu. Zespół bardzo lubi tutaj przyjeżdżać i wczoraj mogłem się przekonać, że lubi nas także sanocka publiczność.
           Wczoraj odbył się piękny Koncert Laureatów IV Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Operowej im. Adama Didura, który odbył się w Operze Śląskiej w kwietniu tego roku. Poza Matheusem Pompeu, który zdobył I nagrodę, Bożeną Bujnicką – laureatką wyróżnienia i Victorem Yankovsky’m, który otrzymał wyróżnienie za najlepsze wykonanie arii polskiej, była z nami również Gabriela Gołaszewska, która otrzymała I nagrodę na Konkursie Sztuki Wokalnej im. Ady Sari w Nowym Sączu i specjalną nagrodę Opery Śląskiej w tym sezonie artystycznym, czyli występów z nami.
Dzisiaj w operze „Straszny Dwór” będzie debiutować w partii Hanny. Bardzo nas cieszy, że wystąpi specjalnie dla sanockiej publiczności.

          Opery Stanisława Moniuszki macie w swoim repertuarze w każdym sezonie z pewnością również dlatego, że pierwszym spektaklem przygotowanym przez Adama Didura i wystawionym 75 lat temu była „Halka” Stanisława Moniuszki, natomiast uroczysta premiera „Strasznego Dworu” odbyła się z okazji jubileuszu 65-lecia istnienia bytomskiej sceny.
          - Dzisiaj jesteśmy na początku 75. sezonu artystycznego, również jubileuszowego, a Stanisław Moniuszko zajmuje w naszej historii szczególne miejsce. Świętujemy w tym roku również dwusetną rocznicę jego urodzin i robimy to w sposób szczególny.
Wspomnę tylko o wielkim wydarzeniu, którym zakończyliśmy 74. sezon, czyli „3 X Moniuszko: Mistrz, Muzyka Miasto”. Zamknęliśmy wtedy ruch w części miasta i świętowaliśmy również w plenerze. Odbył się piękny koncert, a głównym punktem programu była prezentacja opery Stanisława Moniuszki „Flis” w formie spektaklu plenerowego, w reżyserii Michała Znanieckiego. Na naszej scenie odbył się piękny koncert „Moniuszko dziś”.
          Teraz szykujemy się do premiery wznowienia opery „Verbum nobile”, którą przygotujemy w koprodukcji z Akademią Muzyczną w Katowicach. Wystąpią młodzi adepci sztuki wokalnej i chór studencki z naszą orkiestrą pod batutą Tomasza Tokarczyka, kierownika muzycznego Opery Krakowskiej.
Przez cały czas prezentujemy „Halkę” i „Straszny Dwór”, z którym dzisiaj jesteśmy w Sanoku, a wkrótce jedziemy z „Halką” na Festiwal Kompozytorów Polskich do Bielska-Białej. W jubileuszowym roku spektakle oper Stanisława Moniuszki są dla nas szczególnie ważne.

          Uroczystym koncertem rozpoczął się sezon artystyczny Opery Śląskiej, a ponieważ repertuar macie ogromny, ciągle na estradzie pojawiają się inne opery.
          - Mamy w repertuarze wiele tytułów i jest ich także dużo w bieżącym repertuarze. Wspominałem o premierze „Verbum Nobile” w koprodukcji z Akademią Muzyczną w Katowicach – spektakle odbędą się 16 i 17 listopada. Kolejna premiera zaplanowana jest na 14 grudnia, a będzie to opera „Napój miłosny” Gaetano Donizettiego, z udziałem uwielbianego zarówno przez sanocką, jak i naszą publiczność Andrzeja Lamperta oraz laureatami Międzynarodowego Konkursu im. Adama Didura i naszymi świetnymi solistami.
          Już mogę serdecznie wszystkich zaprosić na Jubileuszowy Festiwal Opery Śląskiej, który odbędzie się w czerwcu 2020 roku. Zaplanowaliśmy koncert w plenerze, chcemy wznowić spektakle plenerowe w Dolomitach Sportowej Dolinie i tam zaplanowaliśmy operę „Carmen” Georges’a Bizeta, a wcześniej nasza orkiestra i zaproszeni soliści wystąpią na żywo do filmu „Halka” z 1929 roku.
          Jubileuszowy program będzie ciekawy, ale sporo bardzo dobrych spektakli wystawimy w czasie tego sezonu i zapraszam serdecznie również do Opery Śląskiej w Bytomiu.

          Wiem, że ciekawe są wszystkie nurty Waszej działalności, a jednym z nich są spotkanie z wybitnymi artystami.
          - Ma pani na myśli cykl „Porozmawiajmy o operze,” do którego zapraszamy artystów dla których teatr operowy to całe życie. Rozmawiamy zwykle o przyszłości opery, o ich obecności w świecie operowym, o tym, co się będzie działo w najbliższych sezonach na polskich i zagranicznych scenach operowych.
          Na najbliższe spotkanie zaprosiliśmy panią prof. Helenę Łazarską, która dokładnie 55 lat temu debiutowała na bytomskiej scenie i ten jubileusz będziemy świętować razem podczas tego spotkania. Podczas inauguracji sezonu prof. Helena Łazarska otrzymała odznaczenie Zasłużona dla Województwa Śląskiego. Jest to osoba dla naszego Teatru bardzo ważna. Gościem kolejnego spotkania będzie kierownik muzyczny naszej opery Franck Chastrusse Colombier, a rozmawiać będziemy o nadchodzącym sezonie, o pracy dyrygenta i o współpracy z zespołem.

           Jestem przekonana, że każdy, kto podejmuje pracę w operze, wszystko jedno na jakim stanowisku, musi bardzo kochać teatr operowy.
           - To prawda, bo praca w teatrze operowym wymaga wielu poświęceń i wyrzeczeń. Mam szczęście, że w Operze Śląskiej mamy takich wiernych pracowników. To świetny zespół, dzięki któremu wszystko się może udawać, nawet niektóre szalone i skomplikowane pomysły. Często musimy przenosić nasze spektakle na mniejsze sceny, a najlepszym przykładem jest scena w Sanoku. Bardzo ważne jest, żeby cały zespół ze sobą zgodnie współpracował i chciał coś tworzyć.
Tym ideom w Bytomiu cały czas hołdujemy. Nie zapominamy o historii, ale cały czas myślimy o przyszłości.

           Czy Opera Śląska jest nadal tak mobilnym teatrem operowym, który potrafi sprawnie się przemieszczać i występować na różnych scenach, czasem nawet bardzo daleko.
           - Bardzo dużo podróżujemy i występujemy na terenie naszego województwa, ale jeździmy także do: Wejherowa, Ostródy, Białegostoku i do innych odległych miast.
Zapraszam na nasze spektakle, proszę być z nami w tym jubileuszowym sezonie artystycznym.

          Ta rozmowa musiała się odbyć przed spektaklem, ponieważ zaraz po zakończeniu wszyscy wracali do swoich domów.
Dodam, że uroczysta premiera „Strasznego Dworu” Stanisława Moniuszki, który oglądaliśmy w Sanoku, w Operze Śląskiej odbyła się z okazji jubileuszu 65-lecia istnienia bytomskiej sceny.
Autorem inscenizacji i reżyserem spektaklu jest znakomity polski tenor Pan Wiesław Ochman, który po latach wrócił na bytomską scenę, tym razem w innej roli, a przecież to właśnie w Bytomiu zaczynał swą wokalną karierę.
           Oglądaliśmy spektakl zgodny z librettem i muzyką, oddający zarówno patriotyczny, jak i komediowy charakter utworu.
Świetnie spisali się soliści Opery Śląskiej. Zachwycająca była Anna Borucka w partii Jadwigi, Zbigniew Wunsch w partii Zbigniewa popisał się nie tylko wspaniałym śpiewem, ale także nieskazitelną dykcją. W roli Stefana wystąpił Maciej Komandera. Doskonali byli Bogdan Kurowski w partii Skołuby oraz Stanisław Duda w roli Macieja. Aleksandra Stokłosa była świetną Cześnikową , a Adam Woźniak bardzo dobrze prezentował się w roli Miecznika. Zaskoczył wszystkich świetną kreacją w roli Damazego Adam Sobierajski, chociaż był to jego debiut w tej roli.
            Wspaniała okazała się druga debiutantka - Gabriela Gołaszewska w partii Hanny. To młoda, ale bardzo utalentowana sopranistka i miejmy nadzieję, że będziemy ją mogli jeszcze nie raz oklaskiwać.
Pozostali wykonawcy to Iwona Noszczyk jako Marta, Jolanta Wyszkowska w roli Starej Niewiasty i Piotr Rachocki w partii Grzesia.
             Na słowa uznania zasłużyli; chór, orkiestra i balet Opery Śląskiej w Bytomiu oraz dyrygent Maciej Tomasiewicz.
Wspaniały spektakl zakończył brawurowy mazur w wykonaniu solistów baletu Opery w układzie choreograficznym Jarosława Świtały.
            Długo trwały brawa i owacja na stojąco. Takie wieczory pozostają na długo w pamięci.
Dodać jeszcze należy, że Festiwale im. Adama Didura w Sanoku organizowane są przez Sanocki Dom Kultury, a Dyrektorem Festiwalu jest Pan Waldemar Szybiak.

Zofia Stopińska

Każdy z koncertów dostarczał wielu wspaniałych wrażeń

           8 września odbył się w Sali widowiskowej Domu Kultury SCK w Mielcu koncert finałowy 22. Mieleckiego Festiwalu Muzycznego. Wypełniło ten wieczór piękne, monumentalne dzieło Carla Orffa „Carmina Burana”, oparte na wybranych przez kompozytora tekstach pochodzących z XIII-wiecznego zbioru utworów poetyckich pod tym samym tytułem. W oryginale dzieło przeznaczone jest na bardzo duży aparat wykonawczy, a w Mielcu zabrzmiało ono w wersji na chór mieszany, 2 fortepiany i zespół perkusyjny.

           Zaproszono do wykonania partii solowych znakomitych artystów: rewelacyjnie wykonała partię sopranową Karina Skrzeszewska, ale pięknie także zaśpiewali Maciej Gallas – tenor i Maciej Bartczak – baryton. Przy fortepianach zasiedli Agnieszka i Piotr Kopińscy, świetni pianiści, soliści i kameraliści. Na instrumentach perkusyjnych grali Adam Bonk i Michał Żymełka. Natomiast duży chór został stworzony przez Grzegorza Oliwę na potrzeby tego utworu z trzech połączonych chórów: Chóru Nauczycielskiego „Akord” ZNP i SCK w Mielcu, Podkarpackiego Chóru Męskiego i Strzyżowskiego Chóru Kameralnego. Całością dyrygował Grzegorz Oliwa.

          Znakomici zaproszeni artyści i świetne przygotowanie chórów z naszego regionu oraz wprawna batuta Grzegorza Oliwy zaowocowały świetnym wykonaniem. Publiczność długo oklaskiwała na stojąco wykonawców, którzy musieli bisować, ale uczynili to z radością. Nad sprawnym przebiegiem koncertu czuwali także prowadzący koncert: Joanna Kruszyńska, dyrektor Festiwalu oraz Piotr Wyzga – muzyk i pedagog. To był wspaniały wieczór, trochę szkoda, że ostatni w ramach 22. Mieleckiego Festiwalu Muzycznego.

          Pojechałam do Mielca trochę wcześniej, aby porozmawiać o tegorocznych wydarzeniach festiwalowych z panią Joanną Kruszyńską – dyrektorem Festiwalu i dyrektorem Samorządowego Centrum Kultury w Mielcu, bo zakończenie Festiwalu jest okazją do przypomnienia całej edycji.

           Zofia Stopińska: Uważam, że tegoroczny Festiwal był bardzo różnorodny i z pokaźną liczbą koncertów, bo było ich chyba w sumie dziesięć.
           Joanna Kruszyńska: W sumie, licząc koncerty towarzyszące, było ich jedenaście. Rzeczywiście, tegoroczna edycja była bardzo zróżnicowana, ponieważ mogliśmy zaprosić artystów wykonujących różnorodną muzykę, ale każdy z nich w swoim gatunku muzycznym był wielkim mistrzem i osobowością artystyczną o międzynarodowej sławie. Uważam, że była to jedna z najlepszych edycji w historii Festiwalu. Każdy z koncertów był inny, gromadził inną publiczność, ale dostarczał wielu wspaniałych wrażeń. To jest nie tylko moja opinia, ale tak oceniali zarówno występujący, jak i publiczność.
           Rozpoczęliśmy 22. Mielecki Festiwal Muzyczny już pod koniec czerwca i był to również wyjątkowy koncert, bo chyba po raz pierwszy w historii Mieleckiego Festiwalu Muzycznego rozpoczynaliśmy go koncertem jazzowym. Mike Stern i towarzyszący mu wspaniali polscy muzycy z Kwintetu Łukasza Pawlika wystąpili z fantastycznym koncertem i będziemy go długo pamiętać z uwagi na niesamowite wrażenia, które nam przyniósł.
          Także gwiazda zza oceanu, bo to zespół, który zyskał wielką popularność na całym świecie, czyli nowojorska grupa klezmerska „The Klezmatics” przyleciała do Polski wyłącznie na koncert w Mielcu i uważamy ten fakt za duże wyróżnienie. Zespół wykonuje zupełnie inny gatunek muzyczny, ale koncert był równie porywający.
           Pierwszy raz na Podkarpaciu koncertował w tym roku Marek Dyjak z projektem „Gintrowski”. To wielka osobowość, artysta bardzo prawdziwy, przekazujący równie prawdziwie i w sposób doskonały wszystko, co chce, aby trafiło do publiczności.
           Wspomnę teraz jeden z ostatnich koncertów: Sinfonie Varsovia reprezentująca, jak zawsze, najwyższy poziom i Krzysztof Meisinger, który zauroczył, zafascynował i zahipnotyzował wręcz publiczność, ponieważ po każdym utworze dopiero po wybrzmieniu wszystkich dźwięków pojawiały się gorące brawa.
          Jeden z bardziej kolorowych koncertów odbył się w ulubionym nie tylko przez mieszkańców Mielca miejscu, czyli w naszym Parku Oborskich, a wystąpił Jazz Band Młynarski – Masecki. Artyści wykonują jeszcze inny gatunek muzyczny, bardzo lubiany, o czym najlepiej świadczy fakt, że publiczność nie mogła się rozstać z artystami, a oni również z radością bisowali. Klimat Parku Oborskich jest bardzo inspirujący wszystkich.

          Nie był to jedyny koncert zaplanowany w tym miejscu, ale jak zauważyłam, zawsze liczycie się z koniecznością przeniesienia koncertu do Sali Domu Kultury. Bierzecie pod uwagę kaprysy naszej pogody.
          - Z tym się musimy zawsze liczyć. Planując koncert w Parku Oborskich, mamy alternatywę w przypadku złej pogody przeniesienia go do naszej sali widowiskowej, ale cieszymy się, jeżeli opatrzność nam sprzyja i możemy realizować koncert w zaplanowanym miejscu.
           Koncerty odbywają się także w Sali Królewskiej Państwowej Szkoły Muzycznej w Mielcu. Tam planujemy zwykle recitale i koncerty kameralne. W tym roku wystąpiły w Saki Królewskiej dwie fantastyczne dziewczyny – Gabrysia i Julia Bortnowskie. To młodziutkie pianistki, ale grały fenomenalnie. Był to cudowny wieczór, bardzo dobrze odebrany przez publiczność.
           Po przerwie, bo w ubiegłym roku mieliśmy w tego rodzaju koncertach przerwę z uwagi na remont organów w kościele pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy, remont zakończył się w tym roku i dlatego zorganizowaliśmy tam dwa różne koncerty z udziałem organów.
           Podczas pierwszego zabrzmiała muzyka bliska naszym czasom. Ten koncert przygotował w całości pan Wacław Golonka, który wielokrotnie u nas koncertował i bardzo dobrze zna nasze organy. Był także dyrektorem konkursu Artem Cameralem Promovere, który przeprowadzaliśmy i z pełną świadomością oddaliśmy mu reżyserię pierwszego koncertu na odnowionych organach. Podczas tego koncertu wykonany został specjalnie skomponowany i przygotowany z myślą o naszych organach utwór z udziałem bardzo młodego instrumentu perkusyjnego o nazwie hang. Ten utwór zrobił ogromne wrażenie na publiczności, z pewnością dlatego, że ukazał wszystkie walory mieleckich organów. Rzadko się zdarza, aby organom towarzyszyła orkiestra dęta Polish Wind Ensemble.
           Podczas drugiego koncertu w kościele Matki Bożej Nieustającej Pomocy zabrzmiała klasyka organowa. Wystąpiła Orkiestra Barocco Sempre Giovane z Czech pod kierownictwem Pawła Svobody. Artyści zaproponowali nam koncert muzyki barokowej w doskonałym wykonaniu. Podczas tego koncertu, oprócz organów, wykorzystywany był także wirginał.

           Mam nadzieję, że to miejsce i instrument, który się w nim znajduje, weźmiecie pod uwagę planując Festiwal w roku przyszłym.
           - Z pewnością, bo w tej świątyni nasz Festiwal się rozpoczął i wówczas brane były pod uwagę te organy. Staramy się od tej tradycji nie odchodzić, bo dobrych rzeczy i dobrej współpracy nie powinno się zmieniać.

           Były podczas tegorocznej edycji koncerty, na które wstęp był wolny, ale na większość koncertów trzeba było kupić bilety.
           - Mielecki Festiwal Muzyczny, jak wszystkie chyba większe przedsięwzięcia o tak wysokich walorach artystycznych, jest dotowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a ponieważ w ubiegłym roku dostaliśmy dotację na dwa lata, mieliśmy w tym roku bardzo komfortową sytuację, bo mogliśmy wcześniej rozpocząć planowanie koncertów i zaprosić tak znakomitych artystów.
            Oprócz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego nieocenionym wsparciem finansowym darzą nas również mielecki instytucje i firmy. Bez tego wsparcia nie moglibyśmy zorganizować tylu koncertów na bardzo wysokim poziomie. Z przyjemnością stwierdzam, że są firmy, które wspierają nas od samego początku i nie wycofują się z roli mecenasa, bo bardzo dobrze rozumieją społeczną rolę biznesu. Mam nadzieję, że ta współpraca będzie również tak dobra w przyszłości. To jest różna forma wsparcia, ale każdą przyjmujemy, ponieważ każda jest nam potrzebna.
            Dzięki tej współpracy z firmami oraz samorządami lokalnymi – Starostwem Powiatowym i Urzędem Miasta Mielca, możemy wspólnymi siłami organizować ten Festiwal.
            Bardzo życzliwie gościł nas ks. prałat dr Bogusław Połeć, proboszcz parafii pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Mielcu. Poprzedni proboszcz, ks. prałat Kazimierz Czesak, od początku gościł festiwal i wyrażał zgodę na organizację koncertów.
            Bardzo dobrze układa nam się współpraca z Państwową Szkołą Muzyczną I i II stopnia w Mielcu, której dyrektorem jest pan Ryszard Kusek. W tym roku mogliśmy tam nie tylko zorganizować koncert, ale także przeprowadzać próby i korzystać z instrumentów do tak wielkiego przedsięwzięcia, jak dzisiejsza „Carmina Burana”. Bardzo dziękuję także za życzliwość i merytoryczne wsparcie panu Piotrowi Kopińskiemu oraz koleżankom i kolegom pracującym w Domu Kultury SCK, którzy w okresie wakacyjnym nie szczędzili sił i czasu. Byli dla mnie olbrzymim wsparciem.

           Planuje już Pani program Festiwalu na przyszły rok?
           - Najlepiej układa się program bezpośrednio po zakończeniu poprzedniej edycji i zamierzam nad tym pracować w najbliższych dniach i tygodniach.

XV Jubileuszowy Festiwal Żarnowiec - podsumowanie

           XV Jubileuszowy Festiwal Żarnowiec 2019, po zakończeniu Koncertu AVE MARIA, który odbył się 15 września 2019 roku w Kościele Parafialnym w Jedliczu, przeszedł do historii.
           W czasie tego koncertu przepiękna świątynia wypełniona była po brzegi publicznością, która w wielkim skupieniu słuchała tekstów Karola Wojtyły i św. Jana Pawła II oraz muzyki. Solistami byli znani śpiewacy związani z Operą Śląską: Leokadia Duży – sopran, Karolina Widera – sopran, Feliks Widera – tenor, Włodzimierz Skalski – baryton, Rafał Jędrzejczyk – recytacja, Halina Mansarlińska – organy oraz Kwintet Smyczkowy Filharmonii Śląskiej. W klimat wieczoru wprowadziła nas słynna Aria z III Suity orkiestrowej D-dur (znana jako aria na strunie g), a później już z udziałem solistów wysłuchaliśmy dwóch pieśni ks. Jana Żukowskiego. Pomiędzy recytacjami słuchaliśmy przepięknych pieśni „Ave Maria”, napisanych przez różnych kompozytorów. Obok znanych kompozycji G. Cacciniego i G. Donizettiego, były równie piękne „Ave Maria” ks. J. Nowakowskiego, ks. A. Hlondowskiego, L. Cherubiniego, G. Verdiego, C. Saint-Saënsa i A. Dossa w wykonaniu solistów, duetów i tercetów. Przepiękny koncert według scenariusza i w opracowaniu muzycznym prof. Feliksa Widery zakończyła „Modlitwa” C. M. Webera oparta na motywie z „Wolnego strzelca”.
          O programie i przebiegu XV Jubileuszowego Festiwalu Żarnowiec rozmawiałam panem Markiem Wiatrem, pomysłodawcą i dyrektorem artystycznym wszystkich edycji.

          Zofia Stopińska: Jubileuszowa edycja Festiwalu Żarnowiec była bardzo interesująca i odbyło się pięć bardzo różnorodnych wydarzeń. Ma Pan powody do dumy zarówno z tegorocznego Festiwalu, jak i z poprzednich edycji.
          Marek Wiatr: Szybko minęło te piętnaście lat, może dlatego, że zawsze trzeba było ciężko pracować zarówno nad stroną artystyczną, jak i organizacyjną Festiwalu. Starałem się, aby było dużo pełnych spektakli operowych z dziełami Stanisława Moniuszki „Halką” i „Strasznym Dworem” na czele czy „Carmen” G. Bizeta oraz operetkowych: „Wesoła Wdówka” F. Lehara, „Baron cygański” i „Zemsta nietoperza” J. Straussa. Gościliśmy w Żarnowcu wiele wspaniałych gwiazd, a wśród nich: Grażynę Brodzińską, Wiesława Ochmana, Teresę Lipowską, Wojciecha Siemiona, Janusza Zakrzeńskiego, Krzysztofa Globisza, Halinę Kunicką, Edytę Geppert, Hannę Banaszak i wielu innych znakomitych artystów.
           Bardzo mi zależało, aby Jubileuszowa edycja była wyjątkowa, z bogatym repertuarem. Udało mi się zorganizować dobre koncerty w wykonaniu artystów polskich i zagranicznych.

           Festiwal rozpoczął się wieczorem kameralnym w sali budynku „Lamusa”, ale zgromadził większą publiczność, niż się organizatorzy spodziewali i trzeba było w ostatniej chwili zorganizować sporo miejsc siedzących w sali wystaw.
           - To prawda, nie spodziewaliśmy się tak wielkiego zainteresowania. W zeszłym roku zaprosiłem do Żarnowca pana Juliusza Multarzyńskiego, jednego z najlepszych polskich artystów fotografików, który przywiózł wystawę poświęconą Marcelinie Sembrich-Kochańskiej i przybliżył nam postać tej wspaniałej śpiewaczki. Poprosiłem go, aby przyjechał także w tym roku, i zaproponował wystawę zdjęć z oper Krzysztofa Pendereckiego. Bardzo mi się ten pomysł spodobał nie tylko dlatego, że Krzysztof Penderecki w czasie moich studiów w Akademii Muzycznej w Krakowie był Rektorem tej uczelni, ale dlatego, że spektakle jego oper zawsze poruszają publiczność, bo są wyjątkowe, a przede wszystkim wyjątkowe są zdjęcia pana Juliusza Multarzyńskiego.
           Oprócz pięknej wystawy mieliśmy jeszcze promocję książki „Maria Fołtyn – życie z Moniuszką”, napisanej przez bohatera wieczoru wspólnie z panem Adamem Czopkiem. Ponieważ mamy Rok Stanisława Moniuszki, postanowiłem dopełnić ten wieczór koncertem kameralnym pieśni i arii Stanisława Moniuszki w wykonaniu solistów Opery Śląskiej w Bytomiu. Z towarzyszeniem pianistki Haliny Mansarlińskiej wystąpili: Justyna Dyla, Włodzimierz Skalski i Bogdan Kurowski. Bardzo się cieszę z gorącego przyjęcia wykonawców przez publiczność.

           Jestem pod ogromnym wrażeniem drugiego wieczoru, podczas którego na plenerowej scenie przed dworkiem Marii Konopnickiej wystawiona została opera „Rigoletto” Giuseppe Verdiego w wykonaniu artystów Państwowego Teatru z Koszyc. Po raz pierwszy ten Teatr Operowy z Koszyc gościł w Żarnowcu.
           - Od początku marzyłem o wystawieniu tej opery w Żarnowcu. Pierwszym spektaklem, który zobaczyłem w czasie studiów wokalnych w Akademii Muzycznej w Krakowie, było znakomicie przygotowane i wykonane „Rigoletto”. Na 15-lecie marzenie się spełniło, bo okazało się, że „Rigoletto” ma w repertuarze Państwowy Teatr w Koszycach i po rozmowach z dyrekcją tej placówki mogliśmy posłuchać i zobaczyć „Rigoletto” w Żarnowcu w znakomitej międzynarodowej obsadzie: dyrygent Vinicius Kattah jest Brazylijczykiem, podobnie jak Raoni Hübner występujący w roli Księcia Mantu, partie Rigoletta śpiewał Ludovik Kendi – tenor z Rumunii, a w roli Gildy wystąpiła świetna słowacka sopranistka Michaela Várady.
           Wszyscy artyści byli znakomici, spektakl wyjątkowo pięknie wystawiony i także jestem pod wielkim wrażeniem. Bardzo się cieszę, że wystawiane na całym świecie najpopularniejsze dzieło Verdiego, jakim jest „Rigoletto”, mogła zobaczyć też publiczność w Żarnowcu.
Pragnę jeszcze powiedzieć, że wykonawcy byli zachwyceni Żarnowcem. Bardzo im się u nas spodobało.

           Publiczność świetnie się bawiła podczas trzeciego wieczoru zatytułowanego „Od Straussa do Kálmána”, w wykonaniu solistów Opery Lwowskiej i Orkiestry Lwowskiego Teatru Narodowego im. Marii Zańkowskiej.
           - Arie, duety i instrumentalne fragmenty z operetek zawsze są dobrze przyjmowane i gorąco oklaskiwane. Tak też było tym razem. Wykonawcami koncertu byli Soliści Lwowskiego Narodowego Akademickiego Teatru Opery i Baletu im. Salomei Kruszelnickiej: Lilija Nikitczuk – sopran, Anna Szumarina – mezzosopran, Ołeh Łanovyj – tenor i Petro Radejko – baryton, a dyrygował Bogdan Moczurad.
           Soliści dali z siebie wszystko, a Orkiestra była doskonała i publiczność doceniła to – owacjom nie było końca. Lwowscy artyści zyskali sympatię publiczności, bo od pierwszej chwili nawiązali z nią kontakt, mówiąc i śpiewając w języku polskim. To był bardzo piękny koncert.

           „Skrzypek na dachu” Jerry’ego Bocka to musical, który zawsze gromadzi komplety publiczności i chyba najwięcej osób przyszło na ten spektakl, który odbył się 8 września w wykonaniu solistów, orkiestry, chóru i baletu Teatru Muzycznego w Lublinie.
           - Przyznam się, że spodziewałem się tego, bo to wspaniały musical, podczas którego wykonawcy mogą się wykazać także umiejętnościami aktorskimi. Ponieważ większość budżetu Festiwalu Żarnowiec pochodzi ze sprzedaży biletów, wiedziałem, że na „Skrzypka na dachu” sprzedadzą się z pewnością wszystkie, a to jest dla mnie bardzo ważne. Nie pomyliłem się, bo tego wieczoru mieliśmy rekord, jeśli chodzi o liczbę osób na widowni.
           Sądzę, że wszyscy byli zadowoleni, podobnie jak ja, bo „Skrzypek na dachu” został bardzo pięknie wystawiony przez Teatr Muzyczny z Lublina. U wielu osób widziałem także łzy wzruszenia i nie ma w tym nic dziwnego, bo Anatewkę z tego spektaklu możemy porównać do Frysztaka, Jedlicza i każdej miejscowości na Podkarpaciu, bo przecież żyliśmy tutaj razem ze społecznością żydowską przez wieki. Żarnowiec jest dobrym miejscem do pokazania musicalu „Skrzypek na dachu”.

           Trzy bardzo różne spektakle zostały pokazane na tej samej scenie, która każdego wieczoru była inna. Wykonawcy przed przyjazdem do Żarnowca muszą dostosować się do możliwości, jakie tutaj są.
           - W dzisiejszych czasach dobre nagłośnienie pozwala na pokazanie wszystkich walorów muzycznych spektaklu czy koncertu. Warunki są specyficzne, bo reżyserów i wykonawców ogranicza wielkość sceny. Na potrzeby spektakli muszą być budowane dwie sceny – dla solistów i chóru oraz dla orkiestry. Do tego jeszcze sponsorzy chcą także być niedaleko sceny reklamowani i czasem trudno to wszystko pogodzić.
W tym roku wcześniej przyjechał poznać nasze warunki dyrektor artystyczny z Koszyc, natomiast realizatorzy Teatru Muzycznego z Lublina zaufali danym, które im dostarczyliśmy i także wszystko się udało.

           Festiwal kończy koncert w Kościele Parafialnym w Jedliczu i także jest kilka powodów, aby ten koncert odbył się w tym miejscu.
           - Maria Konopnicka przyjeżdżając po raz pierwszy w 1903 roku do Żarnowca, wysiadła z pociągu na dworcu w Jedliczu i tu była witana przez społeczność, a później pojechała do Żarnowca.
          Ta wielka polska pisarka związana była ze Lwowem i tam została pochowana na Cmentarzu Łyczakowskim.
Dlatego chciałem zorganizować koncert w kościele, gdzie jest mnóstwo bardzo ciekawych dzieł wykonanych przez artystów lwowskich.
          Projekt Kościoła Parafialnego w Żarnowcu jest dziełem Jana Sasa-Zubrzyckiego, ołtarz główny inżyniera Henryka Zaremby, a rzeźby w ołtarzu głównym i droga krzyżowa są dłuta Piotra Wójtowicza, lwowskiego rzeźbiarza zwanego przed wojną „Lwowskim Fidiaszem”. Jego dzieła znajdują się przede wszystkim we Lwowie, w tym w Operze Lwowskiej – są dwie rzeźby wewnątrz opery, na zewnątrz budynku na samej górze.
          Wielka aktorka Wanda Siemaszkowa, która przyjaźniła się z Laurą Pytlińską, córką Marii Konopnickiej, grała przez wiele lat w teatrze lwowskim, zmarła w Żarnowcu, pochowana była na cmentarzu w Jedliczu i dopiero po latach przeniesiona została na warszawskie Powązki. Związków jest dużo.
Ponadto Kościół Parafialny w Jedliczu jest przepiękną świątynią i warto, aby w jego wnętrzu rozbrzmiewała muzyka.

           Ten koncert był wspaniałym zakończeniem Jubileuszowej edycji Festiwalu Żarnowiec i jednocześnie zwieńczeniem Pana 15-letniej pracy, zabiegania o ciekawe programy i jak najlepszych artystów, o dotacje i sponsorów. Dla Pana te lata były także szkołą z zakresu marketingu i organizacji tak wielkich imprez.
           - W jednym się przeliczyłem. Byłem przekonany, że to urokliwe miejsce związane z wielką polską pisarką i poetką Marią Konopnicką będzie magnesem dla sponsorów, którzy sami będą proponować udział finansowy. Mamy tylko dwa dary narodowe, dwa dworki: w Oblęgorku dla Henryka Sienkiewicza i w Żarnowcu dla Marii Konopnickiej.
           Niestety, z pozyskaniem środków nigdy nie było łatwo, ale tak trudno, jak w tym roku, jeszcze nigdy nie było. Na szczęście udało się i myślę, że publiczność zapamięta wspaniałe wydarzenia XV Jubileuszowej edycji Festiwalu Żarnowiec.

          Wszyscy artyści, z którymi rozmawiałam, byli pod wielkim wrażeniem tego miejsca i deklarowali powrót do Żarnowca i Jedlicza, jeśli tylko otrzymają zaproszenie. Mam nadzieję, że myśli Pan o kolejnej edycji Festiwalu Żarnowiec.
          - Trzeba myśleć pozytywnie i zastanowić się, jak to miejsce i Festiwal jeszcze bardziej wyeksponować. Może pomyśleć o innych miejscach w pobliżu związanych z Marią Konopnicką? Największy problem jest z pozyskaniem środków, bo Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu nie ma specjalnego budżetu na Festiwal, tylko wszystkie środki trzeba pozyskać.
           Bardzo wielu życzliwych ludzi skupiło się wokół mnie, którzy chcieli pomóc i pomagają przez cały czas. Ludzie, którzy widzą, że jest to wspaniała impreza, że jest to coś dobrego dla tego zakątka, a także dla Polski. To jest największa wartość tego Festiwalu.

Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej w Rzeszowie - spotkanie prasowe

           16 września 2019r. w Warszawie  odbyło się spotkanie prasowe poświęcone 1. edycji Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej w Rzeszowie. Organizatorzy wydarzenia: Marta Wierzbieniec, dyrektor Filharmonia Podkarpacka im. Artura Malawskiego w Rzeszowie oraz Maxymilian Bylicki, dyrektor Instytut Muzyki i Tańca przedstawili ideę, uczestników oraz harmonogram rozpoczynającego się już za kilka dni Konkursu! Zapraszamy do Rzeszowa!!!

           Konkurs organizowany jest przez Instytut Muzyki i Tańca. Współorganizatorem Konkursu jest Filharmonia Podkarpacka im. Artura Malawskiego w Rzeszowie.
Pierwsza edycja Konkursu została objęta Patronatem Narodowym Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy w Stulecie Odzyskania Niepodległości.
Konkurs jest finansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, oraz ze środków Samorządu Województwa Podkarpackiego.

           Partnerzy Konkursu: PSZCZÓŁKA FABRYKA CUKIERKÓW Sp. z o.o., Podkarpacka Fundacja Rozwoju Kultury, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Ruch Muzyczny, STOART - Związek Artystów Wykonawców, Stowarzyszenie Autorów ZAiKS, Uniwersytet Rzeszowski, Yamaha Music Europe, Zespół Szkół Muzycznych nr. 1 im. Karola Szymanowskiego w Rzeszowie, Zespół Szkół Muzycznych nr. 2 im. Wojciecha Kilara w Rzeszowie.

Patroni medialni Konkursu: Dwójka - Program 2 Polskiego Radia, TVP Kultura, Rzeczpospolita, Presto. Muzyka Film Sztuka, RDC
Fot. Marta Ankiersztejn_Fotografia

 /inf. Instytut Muzyki i Tańca/

Subskrybuj to źródło RSS