Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Między muzyką a ciszą. Spotkanie z Tomaszem Potaczkiem

Jasielski Dom Kultury zaprasza 20 października br. (godz. 10.00 i 17.00) na spotkanie z Tomaszem Potaczkiem, psychologiem i muzykiem, bohaterem filmu „Decrescendo”. W programie: projekcja filmu „Decrescendo” oraz mini recital Tomasza Potaczka (flet traverso) i Macieja Wulwa (skrzypce barokowe). Bilety w cenie 10 zł są do nabycia w sekretariacie JDK oraz on line.
Dokument Marty Minorowicz "Decrescendo" opowiada o rodzącej się przyjaźni między Tomkiem, młodym psychologiem i muzykiem, a jego pacjentami z domu starości. Każda z tych osób niesie swoją własną, przejmującą, tragiczną historię. Tomasz i jego zafascynowanie pięknem i młodością, codziennie zderzają się nie tylko ze starością i umieraniem, ale też z ogromną wolą i pragnieniem życia. Muzyczny termin „decrescendo” nabiera w filmie nowego - egzystencjalnego znaczenia.
(JDK)

Śpiewam wyłącznie repertuar na mój głos

Krótka rozmowa ze znakomita polską śpiewaczką Panią Joanną Woś zarejestrowana została 29 września 2017 roku, po wspaniałym koncercie zatytułowanym „Primadonny”, który odbył się w ramach XXVII Festiwalu im. Adama Didura w Sanockim Domu Kultury. Zarówno Joanna Woś, druga primadonna – Małgorzata Walewska, jak i świetny pianista Robert Morawski dostarczyli publiczności wielu wspaniałych przeżyć i wzruszeń. Były owacje na stojąco i na bis rewelacyjnie wykonany Duet Kotów przypisywany Rossiniemu. Artystki wykazały się nie tylko wspaniałymi umiejętnościami wokalnymi, ale także aktorskimi. Koncert odbył się w wypełnionej do ostatniego miejsca sali.
   Zofia Stopińska: Dziękuję za wspaniały wieczór, podczas którego śpiewała Pani przepiękne, ale równocześnie arcytrudne arie – na przykład nieznane dla szerokiego grona publiczności arie z oper Józefa Michała Ksawerego Poniatowskiego są bardzo trudne, długie i forsowne dla sopranu koloraturowego, a Pani głos ciągle był piękny, dźwięczny, świeży. Jak Pani dba o swój wspaniały instrument?
   Joanna Woś: Śpiewam wyłącznie repertuar na mój głos. Nie forsuję go, nie zmuszam do śpiewania utworów, podczas wykonywania których mój głos może się zbuntować i to jest cała tajemnica. Polecam ją wszystkim młodym śpiewakom – jeżeli wybieracie tę drogę, pamiętajcie, aby nie przekraczać swoich możliwości.
   Nie ma innych tajnych recept?
   Nie, oczywiście trzeba mieć cały czas dobrą technikę i wybierać utwory odpowiednie do osobowości.
   Miejscem, z którym Pani jest związana najdłużej, jest Łódź, skąd Pani wyjeżdża w różne strony świata. Dokąd wybiera się Pani w najbliższym czasie.
   Tak, Łódź jest miastem, w którym najczęściej występuję i do którego wracam ze wszystkich podróży. Będzie ich w tym roku jeszcze sporo. Mam zaplanowane tournée koncertowe po Ameryce Południowej w listopadzie, na które muszę się wybrać już pod koniec października. Jeszcze w październiku czekają mnie koncerty i przedstawienia we Wrocławiu, Katowicach, Bielsku Białej, Warszawie, a w grudniu, między innymi, mamy zaplanowane tournée ze Staszkiem Soyką z zupełnie nowym programem. Do końca roku wiele się wydarzy, a w 2018 roku także czeka mnie dużo pracy.
   Wiadomo, że dobry pianista to skarb. Dzisiaj w towarzystwie Roberta Morawskiego czuły się Panie bardzo dobrze i bezpiecznie.
   Oczywiście, bo Robert to niezwykle utalentowany, muzykalny i wspaniały pianista. Ma pani rację, że taki pianista to skarb.
   Publiczność sanocka przyjęła Panią gorącymi długimi oklaskami jak dobrą znajomą.
   Kilka lat temu byłam tutaj i wspólnie z Arturem Rucińskim śpiewaliśmy koncert, który bardzo się spodobał. Myślę, że wiele osób mnie pamiętało i stąd takie gorące, dla mnie bardzo miłe przyjęcie. Podobnie jak wówczas, dzisiaj atmosfera była niezwykła. Występując na scenie zawsze wyczuwamy nastrój publiczności, jeśli jesteśmy tak jak dzisiaj przyjmowani, akceptowani - to serce rośnie i chce się śpiewać.
   Mieszka Pani, podobnie jak pozostali artyści, w Dworze w Woli Sękowej – miejscu związanym z patronem Festiwalu w Sanoku – Adamem Didurem.
   To bardzo piękne miejsce. Widok z okien na otaczający Dwór park jest fantastyczny.
   Przyjechała Pani wczoraj i spokojnie można było się wyspać, a po śniadaniu lub po obiedzie pójść na długi spacer, bo pogoda sprzyjała.
   Myślałam, że tak będzie, ale nic z tego nie wyszło. Bardzo późno wczoraj dotarłam do Woli Sękowej. GPS doprowadził mnie jedynie do centrum miejscowości. Dobrze, że są telefony komórkowe i mogłam poprosić o pomoc, dzięki której dotarłam do Dworu. Musiałam pospać dłużej, aby być dzisiaj w dobrej formie. Z odpoczynku na łonie natury nic nie wyszło. Jutro wcześnie muszę wyruszyć w drogę. Może innym razem będę mogła dłużej zatrzymać się w Woli Sękowej i zwiedzić Sanok.
Mam nadzieję, że niedługo znowu zostanę zaproszona na wspaniały Festiwal im Adama Didura. Dziękuję organizatorom za zaproszenie, a publiczności za wspaniałą atmosferę.

Ze wspaniałą polską śpiewaczką - Panią Joanną Woś rozmawiała Zofia Stopińska 29 września 2017 roku w Sanoku.

Joanna Woś to Artystka łącząca w sposób mistrzowski arcytrudne partie koloraturowe z niezwykłą lekkością oraz wyczuciem stylu belcanta. Joanna Woś dysponuje dźwięcznym, nieskazitelnie czystym intonacyjnie głosem o bardzo szerokiej skali. (sięgającej swobodnie F trzykreślnego). Imponująca lekkość i wyśmienita precyzja pozwalają artystce brawurowo wykonywać nawet najtrudniejsze partie koloraturowe bez najmniejszego wysiłku, zachowując przy tym wyjątkowe brzmienie i finezyjny styl bel canto.
Laureatka wielu prestiżowych konkursów i festiwali wokalnych. Nagrodzona m.in I nagrodą na Międzynarodowym Konkursie Wokalnym w Bilbao, wielokrotna laureatka Złotych Masek (nagród krytyków muzycznych). Debiutowała partią tytułową w Łucji z Lammermooru Gaetana Donizettiego w Teatrze Wielkim w Łodzi. Sukces, jaki odniosła swą pierwszą rolą, nie pozostawiał wątpliwości, że artystka dysponuje wyjątkowym talentem wokalnym. Wydarzenie to zadecydowało o dalszym rozwoju kariery artystki, która po ukończeniu Akademii Muzycznej w Łodzi na stałe związała się zawodowo z Teatrem Wielkim zostając jego solistką. Entuzjazm publiczności i uznanie krytyki są nieodłącznym elementem kariery artystki, a jej kolejne role zawsze przyjmowane są z największym uznaniem. Potrafi oczarować bowiem nie tylko zjawiskową koloraturą, ale także liryzmem i wybitnym talentem dramatycznym.

Poza stałą współpracą z łódzką sceną Joannę Woś możemy podziwiać także na scenach Opery Narodowej w Warszawie, Opery Krakowskiej, Teatru Wielkiego w Poznaniu, Opery Bałtyckiej, Filharmonii Narodowej oraz Filharmonii Krakowskiej. Gości także na wielu światowych scenach operowych, m.in. w Royal Festival Hall w Londynie, Alte Oper we Frankfurcie, Deutsche Oper w Berlinie, Auditorium w Rzymie, Centrum Galiny Wiszniewskiej w Moskwie, Operze Narodowej w Wilnie, Operze Narodowej w Zagrzebiu, Nowosybirskim Teatrze Opery i Baletu oraz innych scenach operowych i salach koncertowych na całym świecie.
Artystka śpiewała pod kierunkiem wielu wybitnych dyrygentów, takich jak: Antoni Wit, Jonas Aleksy, Jerzy Maksymiuk, Tadeusz Kozłowski, Jan Krenz, Jacek Kaspszyk, Friedrich Haider, Will Crutchfield, Marco Baldieri, Andrea Licata, Massimiliano Caldi, Gabriel Chmura. Śpiewała razem z wybitnymi śpiewakami, wśród których byli m.in. baryton Renato Bruson, Artur Ruciński, tenorzy: Salvatore Licitra, Salvatore Fisichella, Piotr Beczała, Arnold Rutkowski, Mariusz Kwiecień oraz amerykańska sopranistka Gwendolyn Bradley.
W jej repertuarze znajdziemy nie tylko partie stricte koloraturowe jak partia Królowej Nocy w Czarodziejskim Flecie Wolfganga Amadeusza Mozarta, Rozyny w Cyruliku sewilskim Gioachina Rossiniego, Olimpii w Opowieściach Hoffmanna Jacques’a Offenbacha czy Anny Boleny w operze G. Donizettiego, ale także wybitne kreacje dramatyczno-liryczne, jak np. partia Violetty w „Traviacie”, Gildy w „Rigoletcie” Verdiego, Elwiry w „Purytanach” Belliniego czy Noriny w Don Pasquale Gaetano Donizettiego. W swoim repertuarze ma także rolę Oskara w Balu maskowym Giuseppe Verdiego, Szemachańskiej Królowej w Złotym koguciku Nikolaja Rimskiego-Korsakowa, Musetty w Cyganerii Pucciniego, Hrabiny w Weselu Figara, Fiordiligi w Cosi fan tutte, Donny Anny w Don Giovannim, Magdy w La rondine Giacoma Pucciniego, Eurydyki w Orfeuszu i Eurydyce Christopha Willibalda Glucka czy żony w Życiu z Idiotą Schnitkego. Bogaty jest również repertuar koncertowy Joanny Woś, obejmujący m.in. „Stabat Mater” Giovanniego Battisty Pergolesiego i Rossiniego, „Requiem”, „Exultate Jubilate” oraz msze Mozarta, „Mszę cecyliańską” Charles-François Gounoda, „Requiem” Gabriela Fauré, „Carmina burana” Carla Orffa oraz „Stabat Mater” Karola Szymanowskiego.
W 2008 roku dla Polskiego Radia nagrała z Kevinem Kennerem recital arii z 18-stu oper Księcia Józefa Michała Poniatowskiego. W roku następnym nagrała płytę z Markiem Drewnowskim – Pieśni Chopina. W Operze Narodowej w Warszawie zaśpiewała w przedstawieniach premierowych w partiach: Magdy w La Rondine (2003, reż. Marta Domingo), Królowej Nocy w Czarodziejskim flecie (2006, reż. Achim Freyer) oraz partie tytułowe – Łucja z Lammermoor (2008), Lukrecja Borgia (2009), Orfeusz i Eurydyka (2009) oraz Traviata (2010). W kwietniu 2010 nagrała dla BBC 3 Symfonię Henryka M. Góreckiego z Londyńską Orkiestrą Symfoniczną w Royal Festival Hall w Londynie pod dyrekcją Marin Alsop. W styczniu 2011 roku w Teatrze Wielkim w Poznaniu w sposób mistrzowski i wyjątkowy wykreowała postać Marii Stuardy w operze Donizettiego. W marcu 2011 zagrała postać Gildy (Rigoletto – G. Verdi) na deskach Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w Warszawie. Jej występ w tytułowej roli opery Anna Bolena Donizettiego, podczas Festiwalu Operowego w szwajcarskim Saint Moritz, zebrał entuzjastyczne recenzje. W roku 2012 wcieliła się w postać Adiny podczas premiery „Napoju Miłosnego” w Operze Krakowskiej oraz Violetty w premierze „Traviaty” w Operze Bałtyckiej.
W kwietniu 2013 Teatr Wielki w Łodzi wystawił specjalnie dla niej po raz pierwszy operę G. Donizettiego „Anna Bolena”. Rolą tą artystka po raz kolejny udowodniła niezrównane mistrzostwo wokalno-aktorskie, będące nieodłącznym elementem wykonawczym stylu bel canto. Owacyjne przyjęcie Anny Boleny przez widzów zostało dopełnione uznaniem krytyki, która przyznała artystce Złotą Maskę za najlepszą rolę dramatyczno-wokalną.
W kwietniu 2016 wystąpiła w premierowym monodramie „La voix humaine” Francisa Poulenca w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie.

Przemyska Jesień Muzyczna Scena Młodych

Henry Cowell:
The Banshee - Sinister Resonance - Aeolian Harp - The Voice of Lir
John Cage:
4’33’’
Sonatas and Interludes – fortepian preparowany
SONIA MARKIEWICZ – fortepian, fortepian preparowany

Robert Schumann – Trzy romanse na obój i fortepian op.94 a-moll Nicht schnell - A-dur Einfach, innig - a-moll Nicht schnell
Gilles Silvestrini – Sześć etiud na obój solo /inspiracja obrazami/:
Hôteldes Roches noires à Trouville (C. Monet) - Sentier dans le bois (A. Renoir) - Le ballet espagnol (E. Monet)

Antonio Pasculli – Fantazja na temat opery Polliuto na obój i fortepian
MARTA MIZGAŁA – obój
DOMINIKA KOŚCIELNIAK – fortepian

12.10.2017 czwartek, Sala Koncertowa Towarzystwa Muzycznego, godz. 19.00

SONIA MARKIEWICZ – pianistka; absolwentka przemyskiej szkoły muzycznej w klasie A. Bednarskiego. Ukończyła z wyróżnieniem studia o profilu solistycznym w klasie fortepianu prof. Grzegorza Kurzyńskiego w Akademii Muzycznej im. K. Lipińskiego we Wrocławiu. Wielokrotna stypendystka rektora Akademii Muzycznej we Wrocławiu dla najlepszych studentów oraz laureatka XXIII Roma International Piano Competition. Swoje umiejętności muzyczne kształciła na wielu kursach mistrzowskich pod kierunkiem wybitnych pianistów takich jak: Kevin Kenner, Stephen Drury, Adam Wodnicki (USA), Ronan O’Hora (Anglia), Orla McDonagh (Irlandia), Manfred Wagner-Artz (Austria), Krzysztof Jabłoński, Włodzimierz Obidowicz (Polska) i wielu innych. Artystka od 2010 roku specjalizuje się w muzyce współczesnej.
Od rozpoczęcia studiów na wrocławskiej uczelni współpracuje ze Związkiem Kompozytorów Polskich (ZKP) oddział we Wrocławiu. Brała udział w wielu prestiżowych festiwalach i nowatorskich projektach muzycznych, m.in. Musica Polonica Nova, Musica Electronica Nova, Festiwal Muzyki Johna Cage’a, Muzyka Epok. Ma na swoim koncie liczne prawykonania utworów współczesnych, w tym kompozycje dedykowane artystce. Posiada różnorodny repertuar na toy piano, fortepian preparowany, fortepian amplifikowany (brzmienie wzbogacone elektroniką) oraz wykorzystuje nowoczesne techniki gry na instrumencie (gra na strunach fortepianu, klastery i wiele innych). Wraz z Wrocławską Orkiestrą Improwizującą poszukuje nowych brzmień oraz eksperymentuje w zakresie współczesnej pianistyki. Od 2012 roku współtworzy duet ze skrzypkiem Karolem Lipińskim-Brańką, z którym nagrała swoją debiutancką płytę z muzyką filmową. Obecnie prowadzi klasę fortepianu w trzebnickiej szkole muzycznej, a także pracuje jako pianistka-kameralistka w Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Ponadto należy do zarządu Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków (SPAM) oddział Wrocław oraz prowadzi bogatą działalność koncertową i dydaktyczną na terenie kraju i za granicą.


MARTA MIZGAŁA – oboistka. Swoją edukację muzyczną rozpoczęła w ZPSM w Przemyślu pod kierunkiem Zbigniewa Dykiela, następnie Maksymilia na Lipienia (NOSPR Katowice), pod którego kierunkiem ukończyła szkołę muzyczną w 2013 roku. Jako licealistka została laureatką krajowych i międzynarodowych konkursów m. in. we Wrocławiu, Bytomiu, Jastrzębiu-Zdrój oraz Warszawie. W październiku 2013 roku rozpoczęła studia na Hochschule für Musik ‚Hanns Eisler’ Berlin pod kierunkiem Dominika Wollenwebera (Berliner Philharmoniker), gdzie w lipcu 2017 ukończyła studia z tytułem Bachelor of Arts. Od października 2017 będzie kontynuować studia magisterskie pod kierunkiem tego samego pedagoga. Marta brała udział w wielu projektach młodzieżowych, m.in. Santander Orchestra, MPF, Ilyo , Gustav Mahler Jug endorchester. W roku 2013/2014 była akademistką orkiestry Sinfonia Varsovia. Swoje doświadczenie gromadziła także grając z profesjonalnymi orkiestrami takimi jak Konzerthaus Berlin, Deutsche Oper Berlin, NOSPR Katowice, Filharmonia Gorzowska i inne. Marta brała udział w kursach mistrzowskich z takimi muzykami jak: Arkadiusz Krupa, Jerzy Kotyczka, Jonathan Kelly, Viola Wilmsen, Jean-Louis Capezzali, David Walter, Dudu Carmel, Christoph Hartmann i inni. W kwietniu 2017 Marta miała zaszczyt zagrać koncert kameralny z takimi oboistami jak: François Leleux, Nicolas Cock-Vassiliou , José Luis García Vergara. Marta Mizgła była stypendystką m.in.: Deutschlandstipendium (2013 do teraz), Prezesa Rady Ministró w, Młodej Polskiej Filharmonii oraz Stypendium Dyrektora Centrum Edukacji Artyst ycznej.

DOMINIKA KOŚCIELNIAK – pianistka, mezzosopran – urodziła się w 1992 roku w Würzburgu. Od najmłodszych lat uczyła się gry na fortepianie w szkołach muzycznych I i II stopnia, w klasie p. Małgorzaty Więcławek, dr Anny Chęćki i dra Kordiana Góry. Po ukończeniu z wyróżnieniem Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia w Gdańsku-Wrzeszczu, rozpoczęła studia na dwóch kierunkach: fortepianu w klasie prof. Bogdana Czapiewskiego oraz śpiewu solowego w klasie prof. Dariusza Paradowskiego. Na czwartym roku studiów, w ramach programu Erasmus, Dominika Kościelniak pobierała nauki w Musikhochschule w Lubece, w klasie śpiewu prof. Christiane Hampe, klasie pieśni prof. Karoli Theill i klasie kameralistyki prof. S. I. Römhild. Aktualnie kontynuuje naukę śpiewu operowego w Hochschule für Musik „Hanns Eisle r” w Berlinie, w klasie Stephana Rügamera, pracując również pod skrzydłami m. in. Wolframa Riegera, Janet Williams, Stewarta Emersona, Byrona Knutsona. Grę aktorską, Dominika Kościelniak kształciła pod kierunkiem m. in. Nino Sandowa, Gabriele Wies-Müller, Doroty Kolak, Magdaleny Boć, Dariusza Szymaniaka oraz Marty Kalmus-Jankowskiej. Umiejętności pianistyczne Dominika rozwija aktualnie u Georga Sava. Regularnie koncertuje jako pianistka-akompaniatorka wraz ze śpiewakami i instrumentalistami. Wiele lat grała w kwartecie oraz duecie fortepianowym. Dominika Kościelniak występowała m. in. w Filharmonii Berlińskiej, Filharmonii Narodowej w Warszawie , Laeiszhalle Hamburg, Sali Koncertowej Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot, współpracując z takimi dyrygentami jak Michael Gläser, Keita Matsui, Krzesimir Dębski, Marcin Tomczak, Przemysław Stanisławski. Posiada w repertuarze muzykę oratoryjną, pieśni i partie operowe.

Roberto Siri Quinteto na Krośnieńskiej Jesieni Muzycznej

12 października 2017 ; godz 19.00
Roberto Siri Quinteto
TANGA ARGENTYŃSKIE

Roberto Siri (właściwie Roberto Osvaldo Sirimarco) - pianista, bandoneonista i dyrygent

Urodzony 16 marca 1939 w Buenos Aires. W wieku 5 lat rozpoczął naukę gry na fortepianie, a 4 lata później także na bandoneonie. Jego nauczycielem był bandeonista słynnej orkiestry Juana d’Arienzo - Eladio Blanco. W wieku piętnastu lat, Roberto Siri był już nauczycielem gry na fortepianie oraz wykładowcą harmonii i teorii muzyki.

Karierę zawodową rozpoczął w 1954 roku w Radio Mitre, gdzie wraz ze swoim kwartetem w składzie: Rubén Sosa (bandoneon), Roberto Abal (skrzypce), Rodolfo Sirimarco (kontrabas) i Roberto Siri (fortepian) prowadził audycję "Club de Barrio". W tym samym czasie występował z „Trio Figueroa” i „El Chato” z takimi muzykami jak Roberto Flores, Alberto Margal czy Julio Martel.

Po występie w sali koncertowej Radia Argentyna w 1956 został okrzyknięty „najmłodszym dyrygentem w Ameryce Południowej”.

W wieku osiemnastu lat Roberto Siri rozpoczął współpracę ze słynnym Raúlem Beronem (wcześniej orkiestra Anibal Troilo). Ich wspólna trasa koncertowa stała się początkiem niezapomnianej współpracy artystycznej oraz głębokiej przyjaźni między muzykami.
Ich współpraca trwała do 1982 roku.

W listopadzie 1982 roku, Siri postanowił stworzyć nową młodą orkiestrę, która swój premierowy występ miała w kwietniu 1983 roku na kanale TV Canal ATC, w słynnym programie „Domingos de todos”.
Roberto Siri występował ze swoją orkiestrą w wielu innych programach telewizyjnych. Jego orkiestra stała się także wylęgarnią młodych talentów, którzy obecnie są znanymi i cenionymi artystami.

Roberto Siri był laureatem wielu prestiżowych nagród. W 1986 otrzymał nagrodę Gardel de Oro („Złoty Gardel”), przyznawaną przez fundację La Casa del Tango, w 1989 roku na Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Popularnej otrzymał tytuł „Artysta Przełomu”, a w 1992 roku nagrodę za wybitne osiągnięcia artystyczne na festiwalu Perla de Paraná.

W 2005 roku Roberto Siri utworzył kwartet o nazwie Los Muchachos de Antes, którego nagrania pobiły rekordy sprzedaży w Argentynie.

Maestro Roberto Siri wraz z jego kwartetem i solistą odwiedzą w październiku Polskę w ramach 6 tournee po Europie.

Ich koncerty w kultowym warszawskim Klubie PW Stodoła oraz w Regionalnym Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie otrzymały Patronat Honorowy Ambasady Republiki Argentyny w Polsce. To będzie już czwarty pobyt Roberto Siri i jego muzyków w Polsce. Ich występy zawsze cieszyły się ogromną popularnością. Fani tanga kochają ich za energię i fantastyczną interpretację tradycyjnych tang. Muzycy pokochali naszą widownię za wyczucie muzyczne i niesamowitą spontaniczność podczas koncertów i milong.

Obydwa koncerty to niewątpliwa gratka nie tylko dla fanów tanga argentyńskiego

Koncert pod honorowym patronatem Ambasady Argentyny

Wspaniały recital Marka Kudlickiego na Łańcuckich Wieczorach Muzyki

Łańcuckie Towarzystwo Muzyczne i Miejski Dom Kultury w Łańcucie byli organizatorami kolejnego cyklu koncertów o nazwie „Łańcuckie Wieczory Muzyki”. Impreza trwała od 3 do 30 września 2017 roku i odbyło się w sumie pięć koncertów. 24 września w kościele farnym w Łańcucie odbył się recital Marka Kudlickiego - światowej sławy polskiego organisty zamieszkałego od lat w Wiedniu.
Artysta wykonał bardzo różnorodny program, od dzieł z dawnych tabulatur poczynając, na utworach z pierwszej połowy XX wieku kończąc. To był naprawdę wspaniały wieczór, podczas którego podziwialiśmy nie tylko wspaniałą, wirtuozowską grę, ale także różnorodne brzmienia organów łańcuckiej Fary.
Wywiad z Panem Markiem Kudlickim nagrałam 25 września w Rzeszowie.
    Zofia Stopińska: Zachwycił mnie Pan wczoraj rejestracją utworów. Nie spodziewałam się, że tyle różnorodnych barw można wydobyć z organów znajdujących się w kościele farnym w Łańcucie.
    Marek Kudlicki: Robiłem, co mogłem, aby ten instrument brzmiał pięknie i różnorodnie. Oczywiście możliwości są też ograniczone, ale jeśli ma się do dyspozycji organy trzymanuałowe, to naprawdę już można coś pokazać. Zaproponowałem przekrojowy program: od muzyki dawnej – Suity tańców z Tabulatury organowej Jana z Lublina i Toccaty Septima z „Apparatus musico-organisticus” George’a Muffata, poprzez Preludia chorałowe: „Jesus, meine Zuversicht” BWV 728, „In dulci jubilo” BWV 729 oraz Preludium i fugę d-moll BWV 539 Johanna Sebastiana Bacha, później utwory romantyczne takie jak: Elegia op. 30 Mieczysława Surzyńskiego, Allegro, chorał i fugę Feliksa Mendelssohna Bartholdy’ego z Manuskryptu berlińsko-krakowskiego oraz dwa fragmenty z „Suity na organy” Feliksa Borowskiego. W tych romantycznych utworach można było faktycznie wykazać się różnorodnymi romantycznymi brzmieniami.
Instrument znajdujący się w łańcuckiej Farze jest wygodny do grania, trochę twardszy, cięższy, w związku z tym trzeba „poważnie” usiąść przy nim, to wtedy czuje się go i gra się naprawdę dobrze. Starałem się pokazać muzykę różnych epok i trochę różnych barw.
   Organista musi przed koncertem poznać organy, na co trzeba przynajmniej kilka godzin. Oczywiście ma Pan wcześniej dyspozycję organów i na tej podstawie układa Pan program, ale tak naprawdę nigdy nie wiadomo, jak ten instrument będzie działał.
   Zgadza się, to, co otrzymujemy na papierze, nie zawsze się pokrywa z tym, co zastajemy, kiedy zasiadamy do instrumentu. Po otrzymaniu dyspozycji mniej więcej wiem, co to za instrument, natomiast wiele rzeczy sprawdza się dopiero w praktyce. Na przykład do wprowadzenie crescenda czy diminuenda potrzebna jest żaluzja – w organach łańcuckiej fary jest żaluzja, ale nie działała tak, aby efekt jej używania był wyraźnie słyszalny. Co prawda, koncertowałem już na tym instrumencie osiem czy dziesięć lat temu, ale przecież po takim czasie i wielu koncertach po prostu takie rzeczy się zapomina. Przed każdym koncertem zawsze proszę organizatorów o dyspozycję organów i na tej podstawie później proponuję program.
   Jesteśmy na Podkarpaciu i powinniśmy podkreślić, że niedawno w Mielcu odbył się koncert promujący nagraną przez Pana w Kościele Matki Bożej Nieustającej Pomocy płytę CD. Znajdują się w tym kościele organy firmy Eule, które uznawane są za jeden z najlepszych instrumentów w naszym regionie.
   To było nagrania dokonane już parę lat wcześniej, ale płyta ukazała się z wielkim opóźnieniem, bo dopiero niedawno, i w związku z tym zostałam zaproszony na koncert promujący ten krążek. Mój zamiar był podobny do wczorajszego, chociaż program się nie pokrywał, ale chciałem pokazać instrument i swoją interpretację muzyki różnych epok. Moje wcześniejsze nagrania zawsze miały jakieś motto: wszystkie dzieła organowe Brahmsa, muzyka polska, muzyka dawna (w Olkuszu), utwory na organy i orkiestrę, a tutaj chciałem nagrać coś takiego, co się brzydko nazywa „składanką”, czyli repertuarem przekrojowym.
Zacząłem od muzyki dawnych mistrzów, czyli: Hansa Leo Hasslera, utworów z Tabulatury Jana z Lublina, Jana Pieterszoona Sweelincka, nagrałem także Preludium i fugę d-moll Bacha, którą Państwo usłyszeli wczoraj, a także utwory Feliksa Mendelssohna-Bartholdy’ego, Marco Enrico Bossiego, Mieczysława Surzyńskiego i Ferruccio Busoniego. Może zainteresuje Państwa ciekawostka, że Busoni w wieku 14 lat skomponował swój jedyny utwór na organy, dedykując go swemu profesorowi i tym utworem zamknąłem płytę. Krążek wydany został przez Samorządowe Centrum Kultury w Mielcu, a ja otrzymałem część nakładu w prezencie.
   Płyt w Pana wykonaniu jest sporo – liczył je Pan?
   Działam już dość długo, nagrywałem sporo i muszę przyznać, że nie liczyłem, ile płyt nagrałem. Początkowo były to płyty winylowe i część z nich ukazała się później także na płytach CD, później nagrywałem, jak wszyscy, płyty kompaktowe. Wiem jedno, że trzeba nagrywać jak największe fragmenty, bo za dźwiękiem jest zawsze długi pogłos i jak się go przytnie w niewłaściwym miejscu, to od razu to słychać. Może dzisiaj przy technice cyfrowej ten montaż jest trochę łatwiejszy, ale także nie można dokonywać cięć w każdym miejscu. Trochę tych płyt się nazbierało, ale przepraszam, nie policzyłem ich i nie odpowiem Pani, ile ich nagrałem.
    Podstawowe nurty Pana działalności to wirtuozowska gra na organach i dyrygentura. Wielu melomanów kojarzy Pana wyłącznie z organami.
    Tak, bo najwięcej w tej branży robiłem. Mieszkam w Wiedniu i często potrzebna jest jeszcze trzecia działka, którą uprawiam od młodości. Okazało się, że dobrze czytam nuty i już w liceum muzycznym, jak pamiętam, w klasie było siedem pianistek, ale wszyscy przed egzaminami na koniec roku, różni instrumentaliści, przychodzili do mnie, żeby im akompaniować. To mi pozostało do dzisiaj. Najczęściej współpracuję ze śpiewakami, bo potrafię nowy utwór postawić na pulpit i od razu go rozczytać, a jednocześnie poprawiać śpiewaka, jeśli to jest konieczne – stąd dużo także akompaniuję i naprawdę lubię to robić. Współpracuję także z mieszkającą w Wiedniu skrzypaczką Anią Gutowską, która przecież stąd pochodzi. Od siedmiu lat istnieje w Wiedniu założona przeze mnie polska orkiestra – nazwałem ją „Camerata Polonia”. Grają w niej wyłącznie polscy muzycy żyjący w Austrii, działamy oficjalnie i jesteśmy jedyną polską orkiestrą działającą poza granicami kraju. Niedawno, bo 16 września mieliśmy koncert na zakończenie Dni Kultury Polskiej w Austrii.
   Koncertujecie głównie na terenie Austrii i propagujecie polską muzykę, która ciągle wymaga promocji.
   Oczywiście, jako polska orkiestra staramy się promować polską muzykę, nawet kiedyś wystawiliśmy w wersji kameralnej operę „Halka” - bez fragmentów chóralnych, ale z piątką solistów i z recytatorem – panią, która tłumaczyła austriackiej publiczności, o co chodzi w treści libretta. Najczęściej gramy program z różnych epok, często posługujemy się aranżacjami na orkiestrę smyczkową. Niedawno graliśmy wirtuozowską Uwerturę do op. „Sroka złodziejka” Rossiniego, cykl efektownych tang żyjącego jeszcze amerykańskiego kompozytora czy „Melodie cygańskie” Sarasatego ze skrzypkiem-solistą. Staram się, abyśmy ciągle grali nowe utwory. Mamy już pokaźny repertuar i dużą biblioteczkę nutową. Sporo czasu zajmuje mi zbieranie materiałów nutowych.
   Macie stałego opiekuna, mecenasa i miejsce gdzie odbywają się próby, czy musicie sobie radzić sami.
   Musimy sobie radzić sami, natomiast nasza praca wygląda tak, że jak jest subwencja i termin koncertu, to zastanawiam się nad programem i kompletuję materiały, rozdają muzykom nuty, spotykamy się na dwie próby i gramy koncert z nowym repertuarem. Orkiestrę tworzą głównie młodzi muzycy, ale wszyscy są po wyższych studiach i część z nich zajmuje się grą solistyczną, graniem muzyki kameralnej albo wspieraniem innych orkiestr. Czasami żartuję, że tylko Filharmonicy Wiedeńscy i Camerata Polonia grają koncerty po dwóch próbach.
   Czy koncerty organowe wykonuje Pan przez cały rok, czy tylko w letnim sezonie.
   W wielu miejscach na świecie – na przykład na Florydzie, w Kalifornii w Arizonie, jest przez cały czas lato, można koncertować przez cały rok. Ostatnio byłem, pochwalę się, 52 raz w Stanach Zjednoczonych na przełomie listopada i grudnia. Tam koncertowałem i miałem krótki „wyskok” do Meksyku na festiwal w mieście Morelia, gdzie już raz koncertowałem ponad 30 lat temu. Po powrocie z Meksyku do Stanów Zjednoczonych grałem 13 grudnia w Nowym Jorku. Jest to bogaty kraj i obojętnie w którym miejscu znajduje się kościół – na północy, gdzie leży śnieg, czy na południu, gdzie świeci słonce – temperatura w kościele jest taka sama.
   Jest tam również chyba sporo sal koncertowych, w których są dobre organy.
   Owszem, są sale koncertowe z organami, głównie na uniwersytetach w Ameryce, chociaż naturalnym wnętrzem dla organów jest kościół. Niektóre z amerykańskich sal uniwersyteckich mają akustykę lepszą niż kościoły. Tam kościoły są często wyłożone dywanami, poduszeczkami, drewnem i trudno tego odmówić Amerykanom, bo oni lubią wygodę, ale nie wiedzą, jak źle taki dywan wpływa na akustykę. Można postawić najlepszy instrument w kościele i jeśli kościół wyłoży się materiałami dźwiękochłonnymi, to on nie będzie brzmiał dobrze.
   Koncertuje Pan także w Polsce – jak często?
   Zazwyczaj każdego roku latem w Polsce daję od ośmiu do dziesięciu koncertów. Późną jesienią i zimą zazwyczaj nie organizuje się w kościołach koncertów organowych, ale w kwietniu miałem promujący płytę koncert w Mielcu, później byłem w Lublinie, koncertowałem w Cieplicach Śląskich, wystąpiłem na Roztoczu w Lubaczowie i Krasnobrodzie, wczoraj byłem w Łańcucie, 1 października koncertuję w Dąbrowie Górniczej, 14 października w Chorzowie. Będę w Polsce jeszcze pod koniec listopada, ale nie z recitalem organowym, zasiądę przy fortepianie, aby towarzyszyć śpiewaczce. Wykonamy kilka arii operowych i operetkowych, a ponieważ ma być „andrzejkowy” nastrój, będą także opracowania tang, a nawet pojawi się piosenka. Będzie to ciekawostka, ponieważ jak byłem jeszcze w liceum, skomponowałem piosenkę do słów mojego wujka zatytułowaną „Tomaszowski walc”, w której jest mowa o restauracji „Kosmos”, której już nie ma, o podcieniach, które później zburzono niestety i chcę, aby ten walc zabrzmiał tego wieczoru po raz pierwszy. Śpiewaczce piosenka bardzo się podoba, zobaczymy, czy spodoba się publiczności.
   Miejsce urodzenia, jeśli się w nim spędziło lata dzieciństwa, zawsze wspomina się z sentymentem i chętnie się do niego wraca.
   Owszem, ciągnie tam człowieka zawsze. Jeździłem tam do tej pory raz w roku i to przy okazji koncertów, bo czterdzieści lat już prowadzę koncerty w Krasnobrodzie, w kompleksie podominikańskim zbudowanym przez Marysieńkę Sobieską, a sześć lat temu doszedł cykl w Lubaczowie, podczas którego zawsze gram jeden koncert. Dzięki autostradzie ostatnio, nie śpiesząc się, jechałem z Krakowa do Tomaszowa trzy godziny i dziesięć minut. Zamierzam kupić mieszkanie w Krakowie i jak już będę je miał, to można będzie w moje rodzinne strony na Roztocze często „wyskakiwać”.
   Bardzo się cieszę, że niedługo będzie okazja do częstszych spotkań w Krakowie albo na Roztoczu.
   Ja także mam taką nadzieję.

Z panem Markiem Kudlickim – światowej sławy organistą rozmawiała Zofia Stopińska 25 września 2017 roku w Rzeszowie.

Rossini Bruch Rachmaninow w Filharmonii Podkarpackiej

AB 13 października 2017, PIĄTEK, GODZ. 19:00
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
MAREK PIJAROWSKI - dyrygent
VERIKO TCHUMBURIDZE - skrzypce
W programie:
G. Rossini - Uwertura do opery "Wilhelm Tell"
M. Bruch - Fantazja szkocka op. 46
S. Rachmaninow - Tańce symfoniczne op. 45

Uwertura (1829) do opery „Wilhelm Tell” zawsze robi ogromne wrażenie. Jej dramatyczna narracja rozwija się od lirycznego prologu, aż po porywający finał zwiastowany sygnałem trąbki. Dwa pozostałe punkty programu także cieszą się niesłabnącą popularnością. Fantazja Brucha (1880) jest dowodem fascynacji niemieckiego kompozytora szkocką muzyką ludową, która opracowana została w sposób wirtuozowski, co zadowala w pełni i wykonawcę, i słuchacza. Słowiańskie brzmienie da się usłyszeć w Tańcach symfonicznych (1940) Rachmaninowa. To ostatni utwór rosyjskiego mistrza będący podsumowaniem jego dokonań twórczych. Zestawia w nim kompozytor dwie symboliczne melodie: Dies irae oraz „temat Zmartwychwstania” ze swoich Nieszporów.

Filharmonia Podkarpacka zaprasza

W najbliższy piątek tj. 13 października 2017r. o godz. 19:00 w sali koncertowej Filharmonii Podkarpackiej wystąpi Laureatka pierwszej nagrody 15. Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego (2016) – Veriko Tchumburidze (Gruzja/Turcja) towarzyszyć jej będzie Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Marka Pijarowskiego.
Miejsce: Sala koncertowa FP
Organizator: Filharmonia Podkarpacka
Udział: Płatny
Koszt udziału: 30zł normalny/20zł ulgowy

Biesiada Moniuszkowska w Krośnie

22 października 2017 r., godz. 17.00, Pałac Biskupi

Gościem specjalnym będzie dr Stanisława Mikołajczyk-Madej – sopran
Wystąpią:
Małgorzata Busz-Perkins – mezzosopran
Monika Fabisz – sopran
Aneta Aszlar – sopran
Michał Kondyjowski - tenor

Na zabytkowym Pleyelu zagra Daniel Eibin

Zapraszamy!

Mielecka Orkiestra Symfoniczna zaprasza

Mielecka Orkiestra Symfoniczna, spadkobierczyni Orkiestry Kameralnej, to trzecia tego typu formacja w Polsce działająca w miastach poniżej 70 tysięcy mieszkańców. Jej powołanie to inicjatywa bez precedensu w dziejach miasta i regionu, spełnienie marzeń środowiska muzycznego i melomanów, impuls dynamizujący lokalną kulturę, wzbogacający jej ofertę o nowe propozycje przeżyć estetycznych oraz pozytywny wyróżnik miasta w skali ponadregionalnej. Gwarancją jakości, stabilności i wiarygodności funkcjonowania są wysoko kwalifikowani muzycy, doświadczeni organizatorzy oraz Patronat Prezydenta Miasta Mielca.
W premierowym występie 35. muzyków pod dyrekcją Franciszka Wyzgi zaprezentuje przybyłym Symfonię nr 40 g-moll kv 440 Wolfganga Amadeusza Mozarta oraz Uwerturę do operetki „Lekka kawaleria” Franza von Suppe. Ten ambitny program Mielecka Orkiestra Symfoniczna zaprezentuje 8 października, o godz. 16 w sali widowiskowej Domu Kultury SCK, podczas koncertu inaugurującego jej powstanie.
Pierwszy koncert Mieleckiej Orkiestry Symfonicznej będzie też okazją do uroczystego otwarcia sezonu artystycznego 2017/2018, w którym muzycy wystąpią jeszcze czterokrotnie. W listopadzie mieleccy symfonicy zaprezentują Koncert Niepodległościowy, w styczniu i lutym zabrzmią koncerty Noworoczny oraz Karnawałowy, a na finał, w kwietniu - Koncert Wiosenny.

Odkrywanie Malawskiego

    Dzień 2 października 2017 roku był dla Filharmonii Podkarpackiej dniem szczególnym. Wystawą, konferencją naukową i koncertem kameralnym uczczono 60. rocznicę śmierci Patrona Filharmonii Artura Malawskiego.
    Odkrywanie Malawskiego - tak właśnie można by określić nastrój tych wydarzeń. Wystawę o Malawskim przygotowało Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej, gdzie przechowywane są pamiątki po kompozytorze, ogólnopolską konferencję o jego życiu i twórczości przygotowało Rzeszowskie Towarzystwo Muzyczne, a koncert kameralny z jego muzyką - Filharmonia Podkarpacka.
    Ta zbiorowa praca przyniosła nadspodziewane owoce. Odkryliśmy artystę o wielkim formacie, kompozytora, pedagoga, intelektualistę głęboko zanurzonego w świecie muzyki, wskazującego na jej ważkie posłannictwo, misję i powołanie.
    W konferencji, która odbyła się pod patronatem honorowym Marszałka Województwa Podkarpackiego Władysława Ortyla i patronatem medialnym Polskiego Centrum Informacji Muzycznej POLMIC w Warszawie, wzięło udział 9 referentów – z Warszawy, Łodzi, Bydgoszczy, Sanoka, Rzeszowa, Przemyśla i Wiśniowej. Wszyscy wskazywali na wielką wartość twórczości kompozytorskiej Artura Malawskiego, zbyt małą obecność jego muzyki w salach koncertowych, konieczność jej bliższego poznania i ukazania szerokiej publiczności.
    Koncert kameralny był prawdziwie zachwycający! Młodzi artyści: Małgorzata Wasiucionek – skrzypce, Adam Krzeszowiec – wiolonczela, Sylwia Michalik-Bednarczyk – fortepian i Inga Poskute – sopran, w sposób staranny i artystycznie dojrzały zaprezentowali utwory kameralne Artura Malawskiego w wersjach na skrzypce i głos z fortepianem, a na koniec - Trio fortepianowe.

Andrzej Szypuła

Subskrybuj to źródło RSS