Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

„Bravo Maestro 2020” - opera "Napój miłosny"

            Na tegoroczną, czternastą edycję Festiwalu Muzyki Kameralnej „Bravo Maestro” w Kąśnej Dolnej złożyły się tylko dwa wieczory, ale wszyscy zapamiętają je na pewno. Pierwsze krótkie, relacje, które pojawiły się zaraz po koncertach sprawiły, że postanowiłam powrócić do tych wieczorów kilka dni później.
28 sierpnia Sala Koncertowa Stodoła wypełniła się publicznością. Oczywiście organizatorzy zadbali, aby wszystko odbyło zgodnie z obowiązującymi w czasie pandemii przepisami (ograniczona ilość miejsc, pisemne oświadczenia i koncert bez przerw).
W tych warunkach nawet wersja koncertowa dwuaktowej opery komicznej „Napój miłosny” Gaetano Donizettiego była zarówno dla organizatorów jak i wykonawców nie lada wyzwaniem.

            Miłym zaskoczeniem dla publiczności był fakt, że uczestniczyła właściwie w spektaklu, chociaż zapowiadana była wersja koncertowa opery.
Bardzo ciekawa i wielofunkcyjna okazała się przygotowana przez organizatorów scenografia przedstawiająca dawne wiejskie obejście, a na podwórku toczyło się życie – w tym wypadku akcja opery. Należy podkreślić, że scenografia bardzo inspirowała wykonawców, którzy nie tylko znakomicie śpiewali, ale byli także świetnymi aktorami.
Wykonawcami byli soliści Opery Krakowskiej:
- obdarzona cudownym sopranem, piękna Iwona Socha, wystąpiła w roli Adiny
- doskonały tenor Adam Sobierajski kreował partię Nemorina,
- w roli sierżanta Belcore wystąpił Jacek Jaskuła,
- w rolę doktora Dulcamary wcielił się Tomasz Rudnicki oraz w roli Gianetty podziwialiśmy Dorotę Dutkowską.
Przy fortepianie zasiadła wykonująca partie orkiestry wspaniała Mirella Malorny, reprezentująca śląskie środowisko muzyczne, a libretto oraz życie kompozytora przybliżyła publiczności wspaniała Regina Gowarzewska.

            Akcja opery rozgrywa się na początku XIX wieku we Włoszech. Biedny wieśniak Nemorino zakochany jest w pięknej Adinie, która nie traktuje poważnie jego zalotów, a skłania się raczej ku sierżantowi Belcore. Nemorino kupuje u wędrownego szarlatana, Dulcamary, „napój miłosny”, który ma mu rzekomo zagwarantować powodzenie u dziewcząt. Tak naprawdę jest to butelka zwykłego mocnego wina i pijąc je Namorino zaczyna wierzyć w jego niezwykłą moc. Tym bardziej, że wszystkie panny ze wsi zaczynają się do niego zalecać! Powód tego powodzenia jest zupełnie inny, bowiem do wioski dotarła wiadomość o śmierci bogatego wuja Nemorina, który zapisał mu duży majątek.
Nemorino jeszcze o tym nie wie i zachowanie dziewcząt przypisuje działaniu napoju Dulcamary... Adina także nie słyszała o bogactwie Nemorina, jest bardzo zdziwiona i rozdrażniona jego powodzeniem, a także wzruszona tym, że Nemorino z miłości do niej zaciągnął się do wojska. Nie potrafi dłużej ukrywać swoich prawdziwych uczuć, zrywa zaręczyny z Belcorem, młodzi wyznają sobie miłość, a stragan Dulcamary jest oblegany, wszyscy bowiem wierzą w moc „napoju miłosnego”.

            Chyba słusznie wieku krytyków uważa „Napój miłosny” za najlepsze dzieło Gaetano Donizettiego. Opera jest pełna pięknych arii, duetów, tercetów i scen zbiorowych, a szczególną popularnością cieszy się aria Nemorina - "Una furtiva lagrima", którą wspaniale wykonał Adam Sobierajski.
Trzeba dodać, że wszyscy wykonawcy byli wspaniali, młodzi, piękni, obdarzeni pięknymi głosami i do tego znakomicie ze sobą współpracowali.
Nic dziwnego, że po zakończeniu spektaklu owacja publiczności trwała bardzo długo. Zachwyceni byli zasiadający na widowni melomani zarówno z Krakowa, Przemyśla oraz uczęszczający regularnie na koncerty mieszkańcy Tarnowa i pobliskich miejscowości.

Zofia Stopińska

LANG LANG premiera albumu “Bach Goldberg Variations”

Lang Lang na żywo z Pekinu!

Spotkanie online

piątek 4 września, godz. 16:00

 

Prezentacja albumu połączona z krótkim występem oraz sesją Q & A, podczas której artysta odpowie na pytania fanów z całego świata.

Zapraszamy na kanał YouTube Lang Langa: https://bit.ly/3ltI8MK

Zaręczyny przy latarniach

 30 września 2020 roku w środę o godz.18.00

 sala kameralna Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie     

           Młody rolnik Piotr pała sympatią do swojej kuzynki Lizy, którą powierzył jego opiece wuj Marcin. Piotr ukrywa swoje uczucia, brutalnie ją traktując, doprowadzając dziewczynę do rozpaczy. Oboje piszą do wuja Marcina: on dla pieniędzy, ona dla rady. Tymczasem dwie plotkujące wdowy – Anna Maria i Katarzyna wyśmiewają się z Piotra, ale kiedy otrzymuje on list od wuja, w którym pisze on o skarbie, zmieniają zdanie i postanawiają zaopiekować się Piotrem. Czyta on w liście, że znajdzie pod drzewem wielki skarb, a Liza czyta, że znajdzie dobrego męża i postanawia zaczekać pod drzewem. Gdy Piotr przychodzi z łopatą, by w świetle latarni odnaleźć skarb, okazuje się, że czeka na niego ukochana Liza, której postanawia się oświadczyć. To ona okazała się największym skarbem, ku niezadowoleniu obu wdów. I tak spotkanie pod drzewem kończy się zaręczynami Lizy i Piotra.
           Tak w skrócie wygląda libretto uroczej operetki pt. „Zaręczyny przy latarniach” („Le mariage aux lanternes”) napisanej w 1857 roku przez francuskiego kompozytora Jacquesa Offenbacha, autora takich popularnych operetek, jak „Piękna Helena”, „Życie paryskie” czy „Orfeusz w piekle”.
           „Zaręczyny przy latarniach” będzie można usłyszeć i zobaczyć 30 września 2020 roku w środę o godz.18.00 w sali kameralnej Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie w świetnym wykonaniu artystów Rzeszowskiego Teatru Muzycznego „Olimpia”. Reżyserii tego barwnego spektaklu podjął się prof. Feliks Widera, znakomity polski tenor związany z Operą Śląską, pedagog Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach. Informacje o spektaklu na stronie Estrady Rzeszowskiej: estrada.rzeszow.pl i Teatru: rzeszowskiteatrmuzyczny.pl

23. Mielecki Festiwal Muzyczny - na flety i organy

Koncert II
ŁUKASZ DŁUGOSZ – flet
AGATA KIELAR- DŁUGOSZ – flet
MAREK TOPOROWSKI - organy

14 września, godz. 20, kościół MBNP
Wstęp wolny.

ŁUKASZ DŁUGOSZ, uznany przez krytyków za jednego z najwybitniejszych flecistów na świecie, jest również najliczniej uhonorowanym w historii polskim flecistą.Absolwent studiów solistycznych w Hochschule für Musik und Theater w Monachium oraz studiów mistrzowskich w Conservatoire National Supérieur de Musique et de Danse w Paryżu oraz w Yale University w New Haven.Jest laureatem wszystkich ogólnopolskich konkursów fletowych oraz zdobywcą czołowych nagród na kilkunastu konkursach międzynarodowych, w tym tak prestiżowych jak: 8.Międzynarodowy Konkurs Fletowy im. Jean Pierre Rampala w Paryżu, 3.Międzynarodowy Konkurs Fletowy im. Carla Nielsena w Odense, 1.Międzynarodowy Konkurs Fletowy im. Theobalda Böhma w Monachium oraz 5.Międzynarodowy Konkurs Fletowy im. Leonardo de Lorenzo w Viggiano.Koncertuje jako solista i kameralista w kraju i za granicą. Współpracuje z wieloma renomowanymi orkiestrami. Jako solista występował m.in.: w Musikverein Goldener Saal oraz Konzerthaus we Wiedniu, Konzerthaus w Berlinie, Gasteig Carl Orff Saal oraz Herkulessaal w Monachium. Grał pod batutą takich gwiazd jak Zubin Mehta, James Levine, Mariss Jansons, Jerzy Maksymiuk czy Jacek Kaspszyk. Był wielokrotnie zapraszany do wykonania koncertu fletowego Krzysztofa Pendereckiego pod batutą kompozytora.Artysta dokonał wielu nagrań radiowych i telewizyjnych w kraju i za granicą, a jego liczne nagrania płytowe zostały bardzo wysoko ocenione przez krytykę polską i europejską oraz otrzymał szereg nagród fonograficznych w tym nagrodę International Classical Music Award (ICMA).Jego koncerty były wielokrotnie transmitowane przez najważniejsze rozgłośnie radiowe takie jak: BBC Radio 3, NDR, SWR, BR4, Deutschland Radio Kultur, Polskie Radio 2, Radio France, RMF Classic.Na swoim koncie ma szereg prawykonań kompozycji polskich i zagranicznych twórców m.in.: Enjott Schneider, Pawła Mykietyna, Grażyny Pstrokońskiej-Nawratil, Piotra Mossa, Michaela Colina i wielu innych. Realizowane one były we współpracy z wieloma instytucjami i festiwalami. Dzięki kilkunastoletniej, aktywnej działalności artysty powstało prawie 60 nowych utworów od koncertów na flet i 2 flety poprzez muzykę kameralną do dzieł solowych, napisanych przez prawie 40 kompozytorów. W celu umożliwienia poznania tej literatury przez polskich i zagranicznych flecistów, Łukasz Długosz realizuje od 2019 roku projekt Flautoforte, który polega na nagrywaniu zamówionych kompozycji i ich bezpłatnemu udostępnianiu w Internecie razem z wywiadami z twórcami, prezentacjami współczesnych technik wykonawczych oraz publikacji nutowych.Jest jurorem ogólnopolskich i międzynarodowych konkursów fletowych. Prowadzi kursy mistrzowskie na całym świecie. Reprezentuje Polskę na licznych międzynarodowych konwencjach fletowych.Łukasz Długosz był dwukrotnie nominowany do Paszportów Polityki oraz nagrody Fryderyki i Gwarancje Kultury TVP Kultura. Za swoje osiągnięcia artystyczne otrzymał szereg prestiżowych nagród i stypendiów m.in.: Gasteig Musikpreis, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Zeit-Preis, Deutsche Stiftung Musikleben.Zarząd Główny Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków, przyznał artyście statuetkę Orfeusz 2016 za wybitne osiągnięcia artystyczne w dziedzinie wykonawstwa muzyki fletowej, w tym dzieł kompozytorów polskich. Za wybitną działalność kulturalną i promocję kultury polskiej Łukasz Długosz został odznaczony medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis.

Agata Kielar- Długosz to uznana polska flecistka, absolwentka studiów solistycznych w Hochschule für Musik und Theater w Monachium oraz studiów podyplomowych w Hochschule für Musik w Weimarze oraz Yale University w New Haven.W ramach stypendium Erasmus doskonaliła również swoje umiejętności Hochschule für Musik und Theater w Lipsku oraz na wielu mistrzowskich kursach fletowych.Jest laureatką ogólnopolskich i międzynarodowych konkursów fletowych m.in.: finalistką 10.Międzynarodowego Konkursu Fletowego Friedrich Kuhlau w Uelzen, II nagrody na 4.Międzynarodowym Konkursie Fletowym Internazionale Premio w Padwie, II nagrody (I nie przyznano) i nagrody specjalnej na 4.Międzynarodowym Konkursie Fletowym Interpretazione Flautistica w Ovadzie oraz finalistką i laureatką nagrody specjalnej na 11.Międzynarodowym Konkursie Fletowym w Timisoarze. Otrzymała III nagrodę w 6.Międzynarodowym Konkursie Fletowym Leonardo de Lorenzo w Viggiano.Jako solistka i kameralistka czynnie koncertuje w kraju i za granicą. Wielokrotnie prawykonywała koncerty jej dedykowane przez polskich i zagranicznych kompozytorów m.in.: Pawła Mykietyna, Grażynę Pstrokońską-Nawratil, Piotra Mossa, Pawła Łukaszewskiego, które transmitowane były przez czołowe rozgłośnie radiowe. Dokonała szeregu nagrań archiwalnych, radiowych oraz fonograficznych.W 2017 roku Artystka otrzymała nominację do prestiżowej nagrody fonograficznej ICMA (International Classical Music Award) w kategorii koncert solowy za płytę Flute Reflections.Była pierwszą flecistką Bayerisches Symphonieorchester München. Współpracowała również z Münchener Kammerorchester i Bach Collegium München. Grała pod batutą takich dyrygentów jak: Zubin Mehta, Mariss Jansons, Sir Colin Davis, Jacek Kaspszyk, Jerzy Maksymiuk, Agnieszka Duczmal, Helmuth Rilling.Była wieloletnią stypendystką fundacji Yehudi Menuhina Live Music Now. Za wybitne osiągnięcia otrzymała wiele nagród i stypendiów m.in.: Komisji Fulbrighta, DAAD, KAAD, All Flutes Plus, Jeunesses Musicales, Top Wind oraz Stiftung für Musik Zürich. Otrzymała Nagrodę Marszałka Województwa Podkarpackiego za szczególne osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej oraz upowszechnianie i ochronę kultury. Została laureatką programu stypendialnego Ministra Kultury Młoda Polska.Prowadzi liczne kursy mistrzowskie. W 2013 roku uzyskała stopień naukowy doktora sztuk muzycznych w zakresie dyscypliny artystycznej instrumentalistyka.

Marek Toporowski - klawesynista, organista, kameralista i dyrygent – jest obecnie jednym z najbardziej znanych wykonawców muzyki dawnej w Polsce. Szczególnie ceniony jest jako wirtuoz - klawesynista oraz dyrygent specjalizujący się w wykonawstwie barokowej muzyki oratoryjnej. Jego bogate, improwizowane realizacje basso continuo sprawiają, że często uczestniczy w koncertach i nagraniach studyjnych wybitnych wirtuozów.

Po ukończeniu studiów w Akademii Muzycznej w Warszawie (organy - Józef Serafin, klawesyn - Leszek Kędracki) Marek Toporowski doskonalił swe umiejętności we Francji (Strasbourg), Niemczech (Saarbrücken), i Holandii (Amsterdam) pracując pod kierunkiem Aline Zylberajch i Boba van Asperena (klawesyn) oraz Daniela Rotha (organy). Otrzymał Pierwsze Nagrody Konserwatorium w Strasbourgu w dziedzinie organów i klawesynu oraz dyplom koncertowy Musikhochschule des Saarlandes (organy). W późniejszym okresie studiował również improwizację organową pod kierunkiem Juliana Gembalskiego (w Akademii Muzycznej w Katowicach).

Ogromny wpływ na ukształtowanie się osobowości Marka Toporowskiego miało zetknięcie ze znakomitym pianistą Kajetanem Mochtakiem.Jest laureatem I nagrody I Ogólnopolskiego Konkursu Klawesynowego im. Wandy Landowskiej w Krakowie (1985).

Założyciel i dyrygent czołowych polskich zespołów specjalizujących się w wykonywaniu muzyki XVII i XVIII wieku : orkiestry Concerto Polacco i chóru kameralnego Sine Nomine . Z zespołami tymi przywraca życiu koncertowemu i nagrywa utwory dawnej muzyki polskiej.
Czterokrotnie otrzymywał nagrodę Fryderyka.Koncertuje w Polsce i za granicą, dokonał kilkunastu nagrań płytowych w Polsce, Niemczech i we Francji.Jest profesorem Akademii Muzycznej w Katowicach, gdzie prowadzi klasę klawesynu. Począwszy od roku akademickiego 2008/9 pełni funkcję Prorektora tej uczelni.

„23. Mielecki Festiwal Muzyczny dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury w ramach programu „Muzyka”, realizowanego przez Instytut Muzyki i Tańca”
image

23. Mielecki Festiwal Muzyczny

11 września – 4 października

Koncert I
WOJTEK MAZOLEWSKI QUINTET
Oskar Torok – trąbka
Marek Pospieszalski – saksofon
Joanna Duda – instrumenty klawiszowe
Qba Janicki – perkusja
Wojtek Mazolewski - kontrabas
11 września, godz. 19, sala widowiskowa DK SCK
Bilety – 40 zł.

Koncert II
ŁUKASZ DŁUGOSZ – flet
AGATA KIELAR- DŁUGOSZ – flet
MAREK TOPOROWSKI - organy

14 września, godz. 20, kościół MBNP
Wstęp wolny.

Koncert III
AMADEUS GUITAR DUO (Niemcy)
16 września, godz. 19, sala widowiskowa DK SCK
Bilety - 40 zł.

Koncert IV
KAPELA ZE WSI WARSZAWA
19 września, godz. 19, Park Oborskich (w przypadku niekorzystnej aury, koncert zostanie przeniesiony do sali widowiskowej DK SCK).
Bilety – 40 zł.

Koncert V
LIDIA EFIMOVICH (Białoruś) – fortepian
Koncert laureatki XV Międzynarodowego Forum Pianistycznego „Bieszczady bez granic” w Sanoku
23 września, godz. 19, Pałacyk Oborskich – transmisja internetowa live.

Koncert VI
FRANÇOISE THINAT (fortepian) – Francja
25 września, godz. 19, Pałacyk Oborskich – transmisja internetowa live.

Koncert VII
WROCŁAWSKA ORKIESTRA BAROKOWA
„Bach w Zimmermann Cafe”
27 września, godz. 20, kościół MBNP.
Wstęp wolny.

Koncert VIII
YASMIN LEVI
4 października, godz. 19, sala widowiskowa DK SCK.
Bilety – 40 zł.

23. Mielecki Festiwal Muzyczny - Inauguracja

WOJTEK MAZOLEWSKI QUINTET

Oskar TOROK - trąbka
Marek POSPIESZALSKI - saksofon
Joanna DUDA - instrumenty klawiszowe
Qba JANICKI- perkusja
Wojtek MAZOLEWSKI - kontrabas

11 września 2020, godz. 19.00, sala widowiskowa Domu Kultury SCK
Bilety w cenie 40 zł - do nabycia w kasie kina GALAKTYKA (dni robocze od godziny 14, w soboty i niedziele - godzinę przed seansem kinowym, w środy - kasa nieczynna)

„23. Mielecki Festiwal Muzyczny dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury w ramach programu „Muzyka”, realizowanego przez Instytut Muzyki i Tańca”

AURORA ORCHESTRA - MUSIC OF THE SPHERES

Spis utworów:

1. Mozart:  cz.I Allegro vivace [Symphony No. 41 in C Major, K. 551 "Jupiter"]
2. Mozart:  cz.II Andante cantabile [Symphony No. 41 in C Major, K. 551 "Jupiter"]
3. Mozart: cz.III Menuetto (Allegretto-Trio) [Symphony No. 41 in C Major, K. 551 "Jupiter"]

4. Mozart: cz.IV Molto allegro [Symphony No. 41 in C Major, K. 551 "Jupiter"]

5. Richter: Journey (CP1919)

6. Dowland: 2. Time Stands Still (Arr. Muhly) [Third Booke of Songes, 1603]

7. Adès: 1. Rings [Violin Concerto "Concentric Paths"]

8. Adès: 2. Paths [Violin Concerto "Concentric Paths"]

9. Adès: 3. Rounds [Violin Concerto "Concentric Paths"]

10. Bowie: Life on Mars? (Arr. Barber)

Music of the Spheres to debiut Aurora Orchestra dla Deutsche Grammophon.

Album oparty jest na starożytnej greckiej koncepcji o ruchu planet, wytwarzającym niebiańską harmonię o głębokim pięknie i znaczeniu. Ta poetycka idea niesłyszalnej dla ludzkiego ucha muzyki w kosmosie stała się przewodnią koncepcją rozumienia wszechświata dla myślicieli i naukowców przez ponad dwa tysiące lat, od starożytności do renesansu.

To pierwszy raz, kiedy Aurora przeniosła swoje nowatorskie podejście znane z występów orkiestry do nagrania studyjnego. Serce albumu stanowi niezapomniane wykonanie 41. i zarazem ostatniej symfonii Mozarta, zwanej „Jowiszową”, natomiast kompozycja Journey (CP1919) autorstwa Maxa Richtera została zamówiona specjalnie do tego projektu i jest inspirowana odkryciem CP1919, pierwszego pulsara, czyli gwiazdy neutronowej. W dziele wykorzystano rytmy, którym odpowiadają te same proporcje, jakie starożytni astronomowie wykorzystywali do opisu orbit planet. Richter – zainspirowany projektami orkiestry pod nazwą „by heart” – stworzył je do wykonania przez muzyków z pamięci. Początkowo Aurora, wykonując ten utwór na żywo, spowita jest absolutną ciemnością, po czym powoli iluminacja świetlna odsłania artystów, łącząc ich światłem w piękny, XVII-wieczny diagram harmonicznego porządku kosmosu Pitagorasa. Kompozycja Journey (CP1919) jest dostępna w streamingu oraz do pobrania od dzisiaj, 29 maja, a pełny album ukaże się cyfrowo w piątek, 12 czerwca.

Na płycie znajduje się również Koncert skrzypcowy „Concentric Paths” Thomasa Adèsa z solistą Pekką Kuusisto oraz pierwsze nagranie studyjne pieśni Johna Dowlanda, Time Stands Still, z aranżacją Nico Muhly’ego. Utwór ten w wykonaniu Aurory z udziałem solisty Iestyna Daviesa miał swoją światową premierę na scenie Kings Place w listopadzie 2018 roku.

Program dopełnia piosenka Davida Bowiego, Life on Mars, w aranżacji Johna Barbera, która była wykonywana na bis podczas trasy koncertowej Music of the Spheres w Wielkiej Brytanii w czerwcu 2019 roku. Program orkiestry podczas tego tournée, z którym odwiedziła ona Canterbury, Birmingham oraz Londyn, był prezentowany w ramach The Orchestral Theatre, serii ekscytujących wydarzeń, obejmujących różne gatunki muzyczne i formy sztuki, które pozwalają odkryć na nowo format koncertowy i zaoferować odważne, nowe sposoby zainteresowania muzyką orkiestrową.

Zakończyła się 5. edycja Young Arts Festival w Krośnie

Koncerty na żywo i transmisje online - zakończyła się 5. edycja Young Arts Festival w Krośnie

23 sierpnia zakończył się krośnieński muzyczny crossover - Young Arts Festival. Podczas koncertów granych na żywo i transmitowanych online wystąpili Marek Napiórkowski, Artur
Lesicki, Atom String Quartet i Jacob Collier. Jak co roku wydarzenie przyciągnęło do Krosna gwiazdy muzyki prezentujące różne style muzyczne, a program artystyczny spotkał się z dużym
zainteresowaniem ze strony podkarpackiej publiczności.

Young Arts Festival 2020 otworzył nastrojowy koncert duetu gitarowego Marka Napiórkowskiego i Artura Lesickiego. Artyści zagrali znane muzyczne motywy filmowe oraz
swoje własne kompozycje. Koncert odbył się pięknej scenerii krośnieńskiego rynku.- Piękne miejsce, świetny festiwal. Naprawdę jesteśmy zaskoczeni poziomem organizacji,
poziomem tego, jak tu jest pokazywana ludziom muzyka, która nie jest najbardziej popularna w naszym kraju. Świetnie się tu czujemy, bardzo dobrze nam się tu grało – powiedział Artur
Lesicki tuż po piątkowym koncercie.

Napiorkowski Lesicki

Drugiego dnia na Young Arts Festival zagrał charyzmatyczny Atom String Quartet. W programie koncertu zabrzmiała muzyka Krzysztofa Pendereckiego oraz kompozycje
każdego z członków kwartetu – Dawida Lubowicza, Michała Zaborskiego, Mateusza Smoczyńskiego i Krzysztofa Lenczowskiego. Kwartet zagrał w otwartej przestrzeni na terenie
Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza w Bóbrce.

- Mimo że graliśmy plener, czuliśmy się komfortowo jak w sali koncertowej. Ta zieleń, która nas otacza, którą się czuje, sprawia, że inaczej się tu gra, ale według mnie warunki koncertowe
były doskonałe – powiedział Mateusz Smoczyński z Atom String Quartet.

Festiwal zamknął Jacob Collier, wybitny brytyjski kompozytor i multiinstrumentalista, którego koncert był transmitowany prosto na krośnieński rynek z Londynu. Collier zaprezentował
2 utwory ze swojego najnowszego albumu – Djesse Vol.3, który ukazał się 14 sierpnia, oraz specjalnie przygotowaną dla publiczności Young Arts Festival improwizację na temat
polskiego hymnu, co było dla publiczności i dla organizatorów niezwykłym doświadczeniem

- Ta wersja naszego hymnu była jednym z najwspanialszych momentów wszystkich edycji festiwalu. Usłyszeliśmy geniusza, który na skrzydłach swojej fantazji przeniósł Mazurek
Dąbrowskiego w zupełnie nowy wymiar. To było dogłębnie poruszające doświadczenie – komentuje Bartłomiej Tełewiak, dyrektor artystyczny Young Arts Festival.

Jacob Collier 037

Wszystkie koncerty 5. Edycji Young Arts Festival były transmitowane online na stronie www.youngarts.pl oraz w mediach społecznościowych organizatora – Fundacji Young Arts.
Dodatkowo koncert Jacoba Colliera można było obejrzeć na portalu Onet.

- Transmisje online to dla Young Arts Festival nowa forma prezentowania koncertów, na którą zdecydowaliśmy się z powodu pandemii. Konieczność zachowania na widowni bezpiecznego
dystansu sprawiła, że musieliśmy ograniczyć liczbę uczestników do 250-350 osób, co stanowi niedużą część tego, do czego przywykliśmy podczas festiwalu. Dzięki transmisjom
w wydarzeniu zdalnie mogli wziąć udział wszyscy chętni, w tym również ci, którzy dziś bezpieczniej czują się we własnych domach – mówi Anna Nawrocka-Tełewiak,
pomysłodawczyni festiwalu. – Poza tym dzięki internetowi Young Arts Festival mógł dotrzeć do zupełnie nowej widowni w różnych częściach Polski, daleko poza Podkarpaciem – dodaje.

Tegoroczny Young Arts Festival odbył się dzięki wsparciu partnerów strategicznych: Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (wydarzenie dofinansowano ze środków
Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury w ramach programu „Muzyka", realizowanego przez Instytut Muzyki i Tańca) oraz
Województwa Podkarpackiego. Mecenasem wydarzenia był PKN Orlen, a partnerami: Fundacja PGNiG, Gmina Krosno, Biuro Wystaw Artystycznych, Muzeum Przemysłu Naftowego
i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza, Regionalne Centrum Kultur Pogranicza, Zespół Szkół Muzycznych w Krośnie, Glob Cars Krosno, Drukarnia Hedom, Restauracja Posmakuj.
Patronat medialny nad przedsięwzięciem objęli: TVP Kultura, TVP Rzeszów, Polskie Radio Program 2, Polskie Radio Rzeszów, KrosnoSfera oraz Onet.
 /Young Arts Festiwal - Informacja prasowa/

"Polska 1920 - 2020"

Zapraszamy do wysłychania koncertu:

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej

Marta Kluczyńska - dyrygent

Sławomir Chrzanowski - dyrygent

Paweł Kowalski - fortepian

W programie:

F. Chopin – Koncert fortepianowy f-moll, Polonez A-dur (opr. G. Fitelberg),

W. Kilar – Orawa

K. Dębski – muzyka z filmu „Bitwa Warszawska” („Sarabanda miłosna”; „Na Warszawę, na Berlin, na Paryż”, „Polonez bitewny")

https://www.youtube.com/watch?v=Agksfj5fn-A

Rafał Bartmiński: "Bez publiczności artyści nie mogą istnieć."

            „Młody polski tenor, Rafał Bartmiński, gościnnie wykonujący partię Pasterza, z ogromnym, lekko barytonalnie zabarwionym głosem, lśniącym jak metal, stawia wysoką poprzeczkę dla przyszłych śpiewaków gościnnych w Operze w Wuppertalu”. Tak po premierze opery „Król Roger” Karola Szymanowskiego, która odbyła się 14 czerwca 2014 roku, napisał Stefan Schmöe w „Westdeutsche Zeitung”.
             Ja także miałam szczęście wielokrotnie podziwiać i oklaskiwać Rafała Bartmińskiego, a interesuję się Jego karierą od 2007 roku, kiedy to w VI Międzynarodowym Konkursie Wokalnym im. Stanisława Moniuszki otrzymał drugą nagrodę i 11 nagród pozaregulaminowych.
Niedawno dowiedziałam się także o związkach Artysty z Przemyślem, gdzie spędzał czas w rodzinnym gronie na przełomie lipca i sierpnia tego roku. Stąd też mogłam się umówić na spotkanie w upalne sierpniowe popołudnie właśnie w Przemyślu.

          Nic do tej pory o Pana związkach z Przemyślem nie wiedziałam.
          - Jestem związany z Przemyślem rodzinnie, ponieważ moi rodzice pochodzą z Przemyśla. Tutaj się urodzili i na Kruhelu spędzili swoje młodzieńcze życie, a po ukończeniu średniej szkoły wyjechali na studia do Lublina i tam już zamieszkali na stałe. Dlatego ja się urodziłem w Lublinie, ale Przemyślaninem jestem na pewno sercem. Dla mnie jednym z najważniejszych miejsc na ziemi jest Kruhel w Przemyślu, bo tam jest dom rodzinny.
          Ostatnio ten dom stał się tylko wakacyjnym domem, gdzie się spotykamy, a jak byłem dzieckiem, to w czasie wakacji co najmniej 20, a czasem nawet 30 osób tam przyjeżdżało i bawiliśmy się z kuzynami, urządzając różne olimpiady. Zawsze było wesoło i radośnie.
Teraz jest nas mniej, ale jest mój ojciec, wczoraj przyjechał brat i wieczorem będziemy z rodziną przyjemnie spędzać czas przy grillu. Nasze grono powiększy się także o wuja z Krasiczyna, bo był proboszczem w Krasiczynie ponad 40 lat. Bardzo jestem emocjonalnie związany z Krasiczynem, ponieważ dokładnie 31 lipca o 17:00 braliśmy tam ślub z moją małżonką. Nasz ślub odbył się 34 lata po ślubie moich rodziców, dokładnie w tym samym kościele, o tej samej godzinie, tego samego dnia i ten sam ksiądz, czyli mój wujek, udzielał nam ślubu.

          Z tego co wiem, małżeństwa są szczęśliwe.
          - Absolutnie tak, odpukać w niemalowane, mam nadzieję, ze zgodnie z przysięgą będziemy razem do końca życia.

          24 lipca brał Pan udział w koncercie inaugurującym Festiwal Dziedzictwa Kresów, a ten koncert odbył się także na Podkarpaciu, bo w zabytkowej cerkwi w Radrużu i chyba był Pan tam po raz pierwszy. Proszę powiedzieć o wrażeniach.
          - Przepiękne miejsce, XVI-wieczna cerkiew i dzwonnica otoczone są kamiennym murem i jeszcze się okazało, że oddalone jest zaledwie trzysta metrów od granicy ukraińskiej, a tym samym jest to granica Unii Europejskiej, to wrażenia były spotęgowane. Podziwialiśmy także przepiękne stare polichromie, a moja żona miała jedyną możliwość wejścia za ikonostas, bo ta świątynia jest już tylko muzeum i dlatego mogliśmy wejść w takie tajemne miejsce, do którego w czynnej świątyni mogą wchodzić jedynie kapłani.
          Moja babcia opowiadała, że zarówno w Przemyślu, jak i wcześniej w Bączalu, żyli z Ukraińcami w wielkiej przyjaźni i często razem świętowali. Najpierw zapraszali do siebie grekokatolików i prawosławnych, a później byli przez nich zapraszani.
Trochę tej tradycji pozostało w mojej rodzinie, bo w okresie Świąt Bożego Narodzenia śpiewamy kolędy polskie, ale zawsze kończymy kolędą ukraińską.
          Wracając do koncertu, to byłem także pod wrażeniem w czasie jego trwania. Wszystko było rejestrowane i mam nadzieję, że niedługo będę mógł zobaczyć i usłyszeć wszystko, co zostało utrwalone. Od ekipy filmowej wiem, że pięknie udało im się zrobić ogólne ujęcie cerkwi i jej otoczenia z drona, a dopiero później kamery pokazują wnętrze świątyni i przebieg koncertu.

           Cały koncert wypełniła muzyka sakralna.
            - To były pieśni miłości i wiary, sakralne pieśni chrześcijańskie (cerkiewne oraz katolickie) i żydowskie. Staraliśmy się najpierw znaleźć wspólny mianownik tych trzech wyznań, a jest nim Bóg, a także chcieliśmy potraktować wszystkie wyznania jednakowo. Dlatego wykonaliśmy po sześć pieśni. Udało nam się włączyć do programu Mychajło Werbyckiego, ukraińskiego księdza greckokatolickiego, związanego z Przemyślem i niedalekimi Młynami, kompozytora m.in. hymnu narodowego Ukrainy.
Podczas wykonania jego pieśni „Swiatyj Boże” zastanawiałem się, czy kiedyś nie była ona śpiewana także w cerkwi w Radrużu.

            Cerkiew w Radrużu jest niewielka i zaledwie kilkanaście osób mogło wewnątrz słuchać koncertu.
             - To prawda, ale Centrum Kulturalne w Przemyślu, kierowane przez dyrektora Janusza Czarskiego, postarało się, aby na zewnątrz można nas było widzieć i słyszeć, stąd telebim i kolumny na zewnątrz.
Śpiewaliśmy bez towarzyszenia instrumentów, ale rozpoczynałem kiedyś od śpiewania w chórze i dla mnie był to powrót do źródeł. Podjąłem się tego zadania z miłości do śpiewu.

             Pierwsze Pana kontakty z muzyką klasyczną były w chórze, a nie w szkole muzycznej?
             - Uczyłem się w szkole muzycznej grać na kontrabasie, ale ten instrument nie interesował mnie wystarczająco. Po ukończeniu szkoły muzycznej I stopnia i szkoły podstawowej, pomyślałem o konkretnym zawodzie i postanowiłem pójść do technikum samochodowego.
             Tęskniłem jednak za muzyką, a przede wszystkim za przyjaciółmi ze szkoły muzycznej, m.in. za Pawłem Wajrakiem, który jest koncertmistrzem w Filharmonii Krakowskiej. Ponieważ Paweł i kilku moich przyjaciół grało w założonym przez ks. Andrzeja Borzęckiego zespole „Cantate Deo”.
A ponieważ był to chór i orkiestra, zacząłem śpiewać w chórze i bardzo mi się to spodobało.
             Pierwszym moim nauczycielem był Kazimierz Bukat, który jest chórmistrzem Chóru Filharmonii Narodowej i po pewnym czasie postanowiłem rzucić wszystkie śrubki, smary i uczyć się śpiewać.
             Początkowo myślałem, że może poprowadzę chór u wujka w Krasiczynie, albo będę prowadził jakiś mniejszy zespół wokalny. Przez pewien czas myślałem też o weterynarii, bo bardzo lubię zwierzęta, ale nie byłem skory do nauki w tym kierunku. Ostatecznie postanowiłem wybrać śpiew, bo pomyślałem, że w ten sposób mogę leczyć dusze. Ludzie często idą na koncert do filharmonii, aby ukoić duszę.

             W końcu postawił Pan na śpiew i pojechał Pan do Katowic, do prof. Eugeniusza Sąsiadka.
             - To także było zrządzenie losu, ponieważ moja mama była nauczycielką w przedszkolu specjalnym i często przychodziłem do niej przed zakończeniem pracy, i rozmawiałem z jej podopiecznymi. Mogę nawet powiedzieć, że te dzieci były mi bliskie.
             Natomiast moja ciotka, która mieszkała w Katowicach, była dentystką i między innymi leczyła też dzieci upośledzone i pochodzące z trudnych środowisk. Wspólnie z ks. Ignacym Czaderem z Bielska-Białej prowadzili charytatywne stowarzyszenie „Ignis”, które organizowało kolonie dla tych dzieci. Jeździłem na te kolonie w charakterze opiekuna tych dzieci i w ten sposób poznałem środowisko katowickie. Poznałem także ks. Pawła Sobierajskiego, mojego pierwszego nauczyciela śpiewu solowego, który studiował śpiew w Akademii Muzycznej w Katowicach i polecił mi tę uczelnię.

             Można powiedzieć, że szybko się Pan zaaklimatyzował na wydziale wokalno-aktorskim katowickiej Akademii Muzycznej i zaczął Pan robić duże postępy, które zaowocowały sukcesami w konkursach muzycznych oraz występami.
              - Mogę powiedzieć, że miałem wielkie szczęście, może dlatego, że tenor jest rzadko spotykanym głosem. Już na pierwszym roku studiów brałem udział w spektaklu „Domek trzech dziewcząt” Franciszka Schuberta. Była to dobra okazja do poznania starszych kolegów i nawiązania dobrych kontaktów.
Na drugim roku wystąpiłem już w „Requiem” Wolfganga Amadeusa Mozarta. Wkrótce nawiązałem współpracę z Filharmonia Śląską i tak zaczęły się moje występy na estradach, które trwają do dzisiaj.
              Mogę powiedzieć, że zacząłem śpiewać zawodowo już na drugim roku studiów. Miałem wielkie szczęście, bo wielu moich kolegów nie miało szczęścia w czasie studiów śpiewać z orkiestrą, a dla mnie był to chleb powszedni.

              Pewnie bardzo ważny był dla Pana udział w XI Konkursie Wokalnym im. Ady Sari w Nowym Sączu, gdzie otrzymał Pan III miejsce, ale ważniejszy w Pana karierze był udział w szóstej edycji Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki w Warszawie w 2007 roku, bo oprócz II miejsca zdobył Pan 11 nagród pozaregulaminowych.
              - Pamiętam, że koncert finałowy prowadziła pani Grażyna Torbicka, która zapowiadając kolejną nagrodę specjalną, żartowała, mówiąc: „Niech Państwo zgadną, kto otrzymał tę nagrodę specjalną?”.
              Bardzo sobie ten konkurs cenię, ale dużo zawdzięczam pani Janinie Annie Pawluk i jej mężowi Lesławowi Pawlukowi, bo to są moi mistrzowie, którzy mnie tak naprawdę do tego konkursu przygotowali, od wyboru repertuaru poczynając. Pani Janina Anna Pawluk jest znakomitą pianistką, urodziła się we Lwowie, związana była najpierw krakowskim środowiskiem muzycznym, a później przez wiele lat pracowała jako pianista – korepetytor w Teatrze Wielki w Warszawie. To Ona pracowała ze mną przed Konkursem i towarzyszyła mi podczas jego trwania. Dlatego panią Janinę nazywam „matką artystyczną”.
              Nie miałem wtedy jeszcze dużego doświadczenia muzycznego oraz repertuarowego i zawsze towarzyszący pianista pomaga nam prowadzić frazę, uczy nas muzykowania, różnych stylów.
              Zawsze miałem wielkie szczęście do ludzi i moim pierwszym korepetytorem na studiach był Robert Marat, który jest teraz profesorem Akademii Muzycznej w Łodzi. To wybitny pianista, fantastyczny, dobry człowiek i cieszę się, że obdarzył mnie swoją przyjaźnią. Później trafiłem pod skrzydła pani Janiny Anny Pawluk. Mam szczęście spotykać na swojej drodze dobrych ludzi.
              Z takimi wybitnymi artystami i wspaniałymi osobami występowałem także w Radrużu, z Gerardem Edery na czele. Wszyscy są moimi przyjaciółmi, z którymi dość często spotykamy się na różnych estradach i zawsze potrafimy stworzyć przyjazną atmosferę, która udziela się publiczności.

              Bardzo szybko rozpoczął Pan współpracę z Teatrem Wielkim – Operą Narodową.
              - Pamiętam, jak w czasie studiów pojechaliśmy do Teatru Wielkiego w Warszawie na „Króla Rogera” w reżyserii Mariusza Trelińskiego. Wszedłem wtedy do tego budynku i uważnie się wszystkiemu przyglądałem, sądząc, że może jeszcze kiedyś przyjadę tu ponownie. Okazało się, że po trzech latach od tego wydarzenia stanąłem już na scenie w tym budynku. Nigdy nie byłem etatowym pracownikiem Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, ale bardzo długo, bo osiemnaście lat, z nią współpracowałem.
              Był czas przerwy i teraz znowu mam propozycję współpracy. Zawsze ten Teatr traktowałem z wielką atencją jako Teatr macierzysty.

              Ta współpraca pozwalała Panu rozwijać skrzydła w innych teatrach operowych oraz śpiewać za granicą.
              - Była też przerwa ze względów rodzinnych, bo dzieci były małe, a ja jestem wielkim domatorem i nigdy nie robię kariery za wszelką cenę. Nie potrzebuję sobie niczego udowadniać, nie odczuwam takiej potrzeby.
              Nie ma dla mnie wielkiej różnicy, czy śpiewam w Białymstoku, czy w Innsbrucku. Jestem szczęśliwy, kiedy podczas spektaklu czy koncertu czuję, że zgromadzona w Sali publiczność potrzebuje artysty.
Nauczyłem się od pani Krystyny Jandy, żeby łamać wszelkie bariery pomiędzy sceną a widownią.
Bez publiczności artyści nie mogą istnieć.

              Należy także powiedzieć, że dość długo był Pan zapraszany przez Mistrza Krzysztofa Pendereckiego do wykonywania partii tenorowych w Jego utworach.
              - To prawda. Bardzo sobie cenię tę współpracę. Wszystko zaczęło się w Teatrze Wielkim w Warszawie. Zostałem zaproszony do wykonania partii Don Luigino w operze „Podróż do Reims” Gioacchino Rossiniego, a dyrygował tym spektaklem Alberto Zedda. Później śpiewałem w innych spektaklach i między innymi wystawiana była opera „Ubu Rex” Krzysztofa Pendereckiego, w której śpiewałem partie syna króla.
Później Mistrz Krzysztof Penderecki zaprosił mnie na przesłuchanie i rozpoczęła się nasza współpraca.
              Dzięki temu byłem jednym z solistów w dziełach Krzysztofa Pendereckiego, które wykonywane były między innymi w Puerto Rico, Izraelu, Holandii i wielu innych krajach. Śpiewałem partie tenorowe w takich dziełach Mistrza Pendereckiego, jak: „Te Deum”, „Kosmogonia”, „Polskie Requiem” czy „Credo”. To nie są dzieła łatwe do opanowania i wymagają wielkiego skupienia oraz uwagi, ale zawsze były wyjątkowe, niezapomniane koncerty. Kilka dzieł Krzysztofa Pendereckiego z moim udziałem zostało utrwalonych na płytach, między innymi pod batutą maestro Antoniego Wita.

               Ma Pan w repertuarze wiele utworów z różnych epok.
               - Bardzo się cieszę, że mam takie szerokie spektrum repertuarowe, bo od renesansu przez barok (Bach, Haendel), później Mozart, Britten, Szymanowski, Penderecki, Górecki oraz mój ulubiony Moniuszko. Cenię sobie to, że nie jestem „zaszufladkowany” do jednej epoki, czy innej specjalizacji, tylko często otrzymuję różne wyzwania, które przyjmuję i z powodzeniem wykonuję.

               Do tej pory nasza rozmowa dotyczy głównie Oper i dzieł oratoryjno–kantatowych. Czy występuje Pan z recitalami?
               - Powiem szczerze, że nawet bardzo chętnie przyjmuję zaproszenia do wykonania recitali. Mieliśmy nawet z Tomkiem Radziwonowiczem projekt zatytułowany: „Bella Italia” z muzyką włoską, złożony m.in. z pieśni neapolitańskich i muzyki filmowej, ale nie było takiego zainteresowania, jak się spodziewaliśmy. Bardzo bym chętnie śpiewał recitale, ale nie mam zaproszeń od filharmonii i innych instytucji zajmujących się koncertami muzyki klasycznej. Jest to przykre.

               Kończył Pan studia wokalno-aktorskie, ale zdarza się, że występuje Pan również jako aktor dramatyczny.
               - Zauważył mnie kiedyś Krzysztof Zanussi w czasie jakiejś premiery w Warszawskiej Operze Kameralnej, bo kiedyś przez pięć lat byłem pracownikiem etatowym w tej instytucji. Wkrótce Krzysztof Zanussi zaprosił mnie do udziału w „sesji castingowej” do Teatru Telewizji. Okazało się, że z czasem połknąłem „bakcyla aktorskiego”. Później ogromnie się cieszyłem ze współpracy z panią Krystyną Jandą podczas realizacji „Strasznego dworu” Stanisława Moniuszki w Łodzi. Bardzo się polubiliśmy i później otrzymałem od pani Krystyny propozycję współpracy w spektaklu „Maria Callas – master class” w jej teatrze.
               Bardzo mnie ta propozycja zaskoczyła, ale zgodziłem się i jestem zadowolony, bo jest to bardzo miła współpraca, dająca satysfakcję. Gramy ten spektakl i bardzo się cieszę, że mogę poznawać wielkich mistrzów sztuki aktorskiej.
Ponieważ Teatr Wielki i Opera Narodowa znajdują się w jednym gmachu, to mamy okazję spotykać znakomitych aktorów.

               Występującemu w spektaklu operowym, niezbędne są także umiejętności aktorskie.
               - Staram się zawsze, abym w roli, w którą się wcielam, był przekonywujący nie tylko w warstwie muzycznej, ale także w warstwie aktorskiej. Bardzo lubię utożsamiać się z postacią, którą gram. To dla mnie ogromna frajda.

               Jestem przekonana, że bardzo ceni sobie Pan fakt, że w 2015 roku otrzymał Pan międzynarodową nagrodę „Złoty Orfeusz”.
               - Owszem, nie udało nam się wtedy otrzymać Fryderyka za nagranie „Oratorio la morte di San Filippo Neri”, ale za to gdzie indziej nas doceniono.

               W sposób szczególny doceniła Pana wielka orędowniczka twórczości Stanisława Moniuszki, pani Maria Fołtyn.
               - To mnie także trochę zaskoczyło, ponieważ z panią Marią Fołtyn nigdy nie miałem osobistych kontaktów. Po VI Międzynarodowym Konkursie Wokalnym im. Stanisława Moniuszki otrzymałem informację z Fundacji Kultury Polskiej, że zostałem uhonorowany przez panią Marię Fołtyn „Małym Berłem”, jako propagator muzyki Stanisława Moniuszki.
Jest to bardzo miłe wyróżnienie, ale zanim go otrzymałem, kochałem twórczość Stanisława Moniuszki i starałem się ją propagować. Jestem jednym z niewielu wykonawców, którzy mają wszystkie główne partie tenorowe jego oper w repertuarze. W trakcie przygotowań nie raz rzucałem nutami, bo nie wszystko jest takie łatwe, jak się wydaje, ale później byłem szczęśliwy, że mam kolejne dzieło Moniuszki w repertuarze.
               W ubiegłym roku wykonywaliśmy „Litanie ostrobramskie” w Wilnie, pod batutą maestro Antoniego Wita. Śpiewaliśmy w kościele akademickim, gdzie na chórze organowym jest popiersie Stanisława Moniuszki. Tam, kilkaset metrów od Ostrej Bramy, te Litanie były po raz pierwszy wykonywane, po wielu latach. Mieliśmy świadomość, że kiedyś w tym miejscu rozbrzmiewały one pod batutą kompozytora. Wrażenie ogromne.

               Czytałam również dużo recenzji o Pana kreacjach różnych utworów w Polsce i za granicą. Czy czyta Pan recenzje i przywiązuje Pan do nich wagę?
               - Miło jest czytać, jak recenzenci pochlebnie o nas piszą, przykro jest, kiedy piszą źle. Staram się zachowywać do tego dystans. Bardzo mnie ujęły słowa Gustawa Holoubka, który napisał w liście do recenzentów: „Nigdy nie byłem tak dobry ani tak zły, jak o mnie pisaliście”.
               Prawda zawsze jest pośrodku. Nie staram się o względy recenzentów, ale staram się być uczciwy wobec publiczności. Niekoniecznie muszę się zawsze publiczności podobać, bo moim głównym celem jest przekazać jej jakąś historię, chociaż zawsze staram się szukać dobra w postaciach, które kreuję.

               Wspomniał Pan, że każdego roku latem jest Pan przez jakiś czas w Przemyślu. Jak Pan postrzega to miasto? Według mnie Przemyśl jest pięknym miastem, ale ciągle wymaga dużo troski.
               - Dużo się zmieniło na dobre. Przemyśl jest miastem, które kocham i zawsze za nim tęsknię. Jak czasami mam koncerty w Rzeszowie, to po próbie nie idę do hotelu w Rzeszowie, tylko jadę do Przemyśla, bo tu jest mój ukochany Kruhel i zostaję tu na noc, a dopiero rano jadę na próbę.
Jak jestem w pobliżu, to zawsze muszę tu przyjechać.

               Bardzo się ucieszyłam, że jest Pan w Przemyślu i możemy się spotkać. Mam nadzieję, że będzie Pan także czasami tu przyjeżdżał, aby koncertować.
               - Są pewne plany, o których rozmawialiśmy z panem Januszem Czarskim. Mam nadzieję, że niedługo zaczniemy działać.

               Bardzo się cieszę, czekamy na koncerty z Pana udziałem. Chcemy słuchać artystów na żywo.
               - My także chcemy występować dla ludzi. Mam nadzieję, że niedługo wrócimy do właściwej pracy.

Zofia Stopińska

Subskrybuj to źródło RSS