Czekając na Chopina w Operze Śląskiej
Michał Znaniecki - autor spektaklu teatralno-muzycznego "Czekając na Chopina", po premierze w Operze Śląskiej fot. z telefonu komórkowego

Czekając na Chopina w Operze Śląskiej

      Dzięki zaproszeniu pana Łukasza Goika – Dyrektora Opery Śląskiej w Bytomiu, mogliśmy wczorajszy wieczór spędzić właśnie w Operze Śląskiej, tym razem nie na spektaklu operowym w Sali teatralnej, ale w Sali koncertowej im. Adama Didura „Czekając na Chopina”. Tak bowiem zatytułował swój spektakl teatralno – muzyczny Michał Znaniecki.

      Jak zawsze podczas premiery, był czerwony dywan, a na wszystkich wchodzących spoglądało popiersie twórcy Opery Śląskiej – Adama Didura. Już na schodach witały wszystkich piękne, wytworne damy, które prowadziły nas do salonu i prosiły o zajmowanie miejsc, a autor spektaklu uśmiechał się życzliwie do gości. Sala koncertowa im. Adama Didura zamieniona została na salon, w którym toczyła się akcja tego niezwykłego spektaklu. W centralnym miejscu stał fortepian, wokół którego najczęściej toczyła się akcja.
Wytworne damy, które nas witały, to przyjaciółki i uczennice Fryderyka Chopina: George Sand (Joanna Kściuczyk - Jędrusik), Pauline Viardot (Anna Wiśniewska-Schoppa), Delfina Potocka ( Iwona Noszczyk), Maria Kalergis (Aleksandra Stokłosa), Maria Wodzińska (Roksana Wardenga), Marcelina Czartoryska / pianistka (Ewa Zug), oraz Maestro/pianista Michał Kryworuczko.
      Salon się zapełnił i rozpoczął się spektakl, podczas którego uczennice wymieniały komentarze i uwagi dotyczące osoby mistrza, jego pracy i utworów, które dla nich zostały skomponowane, George Sand analizowała kompozytorski kunszt utworów Chopina, a wzruszające wspomnienia Delfiny Potockiej komponowały się z rozbrzmiewającymi utworami.

      W programie koncertu zamieszczona została rozmowa Nadii Attavanti z Michałem Znanieckim o jego autorskim spektaklu „Czekając na Chopina”, w której artysta zapewnia: „W tekście tego spektaklu nie ma ani jednego mojego zdania. To są autentyczne teksty z epoki, z czasów Chopina. Ja je tylko kompiluję tak, żeby tworzyły pewną akcję. To są słowa George Sand – przyjaciółki, kochanki, muzy Chopina albo samego Chopina czy innych współczesnych im osób, z listów, zachowanych notatek, książek, zapisów nut z autografami. To jest efekt moich dwuletnich poszukiwań informacji o kompozytorze, ale nie tych oficjalnych i powszechnie znanych, nie tych dotyczących Chopina – monumentu, ale Chopina – człowieka. To była masa przejrzanych listów, masa korespondencji, wiele podróży. Chciałem odszukać takiego nieoficjalnego Chopina, który musiał się utrzymać, a więc dawał lekcje gry, który miał fanki często bez talentu, ale płacące mu za lekcje tylko dlatego, żeby z nim posiedzieć przy fortepianie i posłuchać, jak im robi awantury, że źle grają, albo chwali, że się dobrze nauczyły; Chopina, który pisał dziełka na cztery ręce do tańca, który nie lubił dawać koncertów w miejscach, gdzie było więcej niż stu pięćdziesięciu słuchaczy, wręcz robiło mu się niedobrze”.
Takiego Chopina mogliśmy poznać w salonie.

      Salon rozbrzmiewał muzyką i śpiewem, były nawet tańce i podawano szampana. Publiczność ochoczo śpiewała z artystkami „Życzenie”, ze wzruszeniem wysłuchała pieśni „Precz z moich oczu”, ale dominowały utwory mniej znane, takie jak: Wariacje D-dur, na temat pieśni T. Moore’a , czy Tarantella As-dur op. 43. Były także utwory innych kompozytorów bliskie Chopinowi jak aria „Casta Diva” z opery „Norma” Vinzenzo Belliniego, czy fragmenty z Hexamerona – zbiorowego utworu na fortepian solo, opartego na temacie marsza z ostatniej opery Belliniego „Purytanie”.
      Salon był otwarty, przez cały czas czekano na Chopina, który spóźniał się, a kiedy pod koniec spektaklu zadzwonił dzwonek i wszyscy byli pewni, że to Chopin wreszcie się pojawi, okazało się, że to posłaniec przyniósł od niego list, w którym przeprasza za nieobecność ze względu na zły stan zdrowia. Wkrótce spotkanie w salonie się zakończyło i była okazja porozmawiać z realizatorami i wykonawcami spektaklu.

      Gratulując serdecznie autorowi - Michałowi Znanieckiemu, który był także inscenizatorem, autorem scenariusza i reżyserem spektaklu, powiedziałam z uśmiechem, że liczyłam na obecność Chopina. Artysta odpowiedział tajemniczo: „ Zapraszam serdecznie jutro – spektakl ma formę otwartą i za każdym razem jest trochę inny – może jutro, a może podczas któregoś z następnych wieczorów Chopin się pojawi”.

      Polecam Państwa uwadze spektakl teatralno – muzyczny „Czekając na Chopina”, bo jest wyjątkowy, znakomicie przygotowany, a obsada gwarantuje znakomite wykonania. Jeżeli podczas któregoś wieczoru pojawi się Chopin, to proszę nas o tym poinformować.