Lilianna Stawarz: "Muzyka barokowa i wczesno-klasyczna jest mi najbliższa"
Lilianna Stawarz - klawesynistka i pedagog fot.ze zbiorów Filharmonii Podkarpackiej

Lilianna Stawarz: "Muzyka barokowa i wczesno-klasyczna jest mi najbliższa"

            W ramach 59. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie, 18 października 2020 roku o 19.00 na antenie TVP3 Rzeszów rozpocznie się emisja recitalu Kacpra Szelążka, wybitnego polskiego kontratenora, któremu towarzyszyć będzie Royal Baroque Ensemble pod kierownictwem artystycznym Lilianny Stawarz, znakomitej klawesynistki-kameralistki i dyrygentki. Już dawno pragnęłam przedstawić panią prof. Liliannę Stawarz, ale spotkanie było możliwe dopiero podczas ostatnich przygotowań do nagrania koncertu w ramach 59. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie.

            Bardzo żałowałam, że nie mogłam się spotkać z panią profesor Lilianną Stawarz w rodzinnym Przemyślu, gdzie Artystka występowała podczas dwóch koncertów XX Międzynarodowego Przemyskiego Festiwalu „Salezjańskie Lato”. Bardzo interesujące programy zostały z pewnością gorąco przyjęte przez publiczność.
            - To prawda, zostaliśmy przyjęci entuzjastycznie. Pewne obawy towarzyszyły mi przed pierwszym koncertem, bo zaplanowany został w Sali koncertowej Domu Ukraińskiego i myślałam, że może wiele osób nie zdecyduje się przyjść. Okazało się, że sala była wypełniona (oczywiście zachowane były wszelkie obowiązujące przepisy zawiązane z pandemią) i było to bardzo budujące, natomiast podczas drugiego koncertu kościół Karmelitów był wypełniony po brzegi i zostaliśmy niezwykle ciepło przyjęci. Widać było, że muzyka jest wszystkim potrzebna do życia. Potrzebna jest artystom, którzy po dłuższej przerwie „wyszli z ukrycia” i zaczęli grać dla publiczności, ale także potrzebna jest publiczności, która pragnie kontaktu z artystami. To było wspaniałe uczucie.

             Czy często występuje Pani w Przemyślu?
             - Artystycznie bywam mniej więcej co drugi rok w Przemyślu. Prywatnie przyjeżdżam do Przemyśla coraz rzadziej, ale kiedyś bywałam bardzo często. Mieszka tam moja rodzina zatem mam dla kogo tam jeździć i mam nadzieję, że te odwiedziny będą częstsze.

             Tym razem rozmawiamy przed nagraniem programu w ramach tegorocznej edycji Festiwalu w Łańcucie, który w tym roku odbędzie się online. Prowadzony przez Panią zespół instrumentalny Royal Baroque Ensemble będzie głównie towarzyszył śpiewającemu niezwykłej urody kontratenorem Kacprowi Szelążkowi, który od kilku lat zachwyca publiczność w Polsce i na świecie.
             - To będzie główny bohater tego programu. Kacper Szelążek jest wspaniałym kontratenorem i jestem bardzo zadowolona, że możemy z nim występować i kreować muzykę. Program jest fantastyczny. Mamy wyłącznie arie barokowe takich twórców, jak Georg Friedrich Haendel i Antonio Vivaldi, które są bardzo piękne, znane i zawsze gorąco oklaskiwane przez publiczność, a przy tym pozwalają soliście i towarzyszącemu zespołowi wykazać się najlepszymi możliwościami wykonawczymi, artystycznymi. Bardzo się cieszę, że mamy okazję razem muzykować.

             Ponieważ urodziła się Pani na Podkarpaciu, to nie mogę pominąć pytania o dzieciństwo.
             - Urodziłam się w Przemyślu, ale mieszkałam tam tylko trzy lata, ponieważ moi rodzice zdecydowali się na przenosiny do Warszawy. Jestem z Przemyślem bardzo związana, ponieważ w dzieciństwie i młodości zawsze byłam co najmniej dwa razy do roku przez kilka dni w Przemyślu i tam często spędzałam również wakacje. Jeśli nawet w wakacyjnym okresie jechaliśmy gdzie indziej, to zawsze towarzyszyła nam rodzina z Przemyśla i dlatego byliśmy wszyscy bardzo ze sobą związani.
             W tej chwili rodzina się wykruszyła. Zmarli moi rodzice – Tata odszedł trzy lata temu, a Mama miesiąc temu i dla mnie jest to w tej chwili bardzo smutny czas. Dlatego muzyka i koncerty są dla mnie wybawieniem, ogromnym pocieszeniem.

             Domyślam się, że rozpoczynała Pani edukację muzyczną od nauki gry na fortepianie. Ciekawa jestem, kiedy rozpoczęła Pani mariaż z klawesynem, który trwa do dzisiaj.
             - Tak, przez dwanaście lat uczyłam się gry na fortepianie i stwierdziłam, że to nie jest to, co chciałabym robić. Miałam potem kontakt z klawesynem i doszłam do wniosku, że klawesyn, a nie fortepian, jest instrumentem, który mnie fascynuje i daje mi możliwości rozwoju.
Rozpoczęłam studia w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie, w klasie klawesynu Władysława Kłosiewicza. Ukończyłam je w 1988 roku i później przez rok studiowałam w Conservatoire National de Region de Rueil-Malmaison w klasie prof. Huguette Dreyfus.
             Po powrocie z Francji rozpoczęłam intensywną pracę z zespołem muzyki dawnej Il Tempo i jednocześnie podjęłam pracę w Warszawskiej Operze Kameralnej.
Z zespołem Il Tempo współpracowałam przez 20 lat, a z Warszawską Operą Kameralną przez 27 lat.
             Jestem współtwórczynią Festiwalu Oper Barokowych, który w tej chwili zmieni nazwę na Festiwal Dramma per Musica. Jestem prezesem Stowarzyszenia Miłośników Sztuki Barokowej Dramma per Musica oraz profesorem w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie, gdzie kieruję Katedrą Muzyki Dawnej.

             Zawsze Pani działalność związana była głównie z muzyką minionych epok – przede wszystkim barok i może klasycyzm.
             - Muszę podkreślić, że jednak muzyka barokowa i wczesno-klasyczna jest mi najbliższa, a także opera, ale generalnie muzyka kameralna.
Mam w swoim dorobku również płyty solowe i czasami gram solowe koncerty, ale najwięcej satysfakcji daje mi współtworzenie muzyki z drugą osobą, albo z kilkoma osobami.

             Występując z recitalem klawesynista i pianista jest sam na estradzie.
             - To także jest miłe uczucie, ale mimo wszystko kreacja zespołowa, rozmowa wielowątkowa jest bardzo ciekawa.

              Może się Pani pochwalić ogromnym dorobkiem fonograficznym. Nagrała Pani dużo płyt z zespołem Il Tempo, podobnie z Warszawską Operą Kameralną.
              - Tak, to był pewien etap rozwoju i bardzo się cieszę z tego wszystkiego, co zrobiłam. Doskonale wiem, co zrobiłam źle, mam świadomość wszystkich nie do końca dobrych rzeczy, które przytrafiły mi się w moim życiu artystycznym. Przez cały czas mam ochotę się rozwijać, ciągle ćwiczyć i intensywnie pracować. Bardzo tego potrzebuję i nie boję się nowych wyzwań.

              Pewnie także dużo satysfakcji przynosi Pani praca pedagogiczna w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie.
               - Tak, chociaż w tej chwili nie uczę gry na klawesynie. Uczę za to gry w zespołach kameralnych i basso continuo dla instrumentów orkiestrowych. Ta praca bardzo mnie pochłania, ale największą satysfakcję mam z uczenia studentów, w jaki sposób słuchać się nawzajem, w jaki sposób uczestniczyć we wspólnej kreacji muzyki kameralnej. Według mnie to jest podstawa do prawdziwego muzykowania, kiedy słuchamy innych instrumentów lub głosów i kiedy możemy z nimi tworzyć bardzo dyplomatyczny, niezwykły dialog, gdzie każdy ma coś do powiedzenia, i każdy ma swoją rację. Wynikiem tej rozmowy instrumentów jest wspaniała wizja artystyczna.

               Czy tak jest również w przypadku, kiedy Pani kieruje, albo dyryguje zespołem?
               - Z jednej strony muzyka nie lubi demokracji, muzyka potrzebuje silnej ręki i konkretnych rozwiązań, bo nie można jednocześnie grać piano, forte i mieć ten sam efekt – to jest wykluczone. Trzeba mieć pomysł na swoją interpretację, ale ja mam szczęście pracować z bardzo dobrymi muzykami, którzy są niezwykle inspirujący i czasami ich spostrzeżenia powodują, że rezygnuję ze swojej pierwotnej idei, ponieważ stwierdzam, że ich propozycja jest naprawdę ciekawsza.
Proponuję konkretną interpretację, bo jestem odpowiedzialna za kształt artystyczny.
               Jak już wspomniałam w dużym zespole nie ma miejsca na demokrację, bo jest dyrygent, który realizuje swoją wizję. W muzyce kameralnej jest to możliwe, żebyśmy się porozumieli na etapie ciekawej, dyplomatycznej rozmowy, bo to nie jest orkiestra symfoniczna, tylko mały ansambl.
Jednak od tego, w jaki sposób będziemy się porozumiewać, do jakich wniosków dojdziemy, a także czy nie ucierpi na tym muzyka, droga czasami jest kręta i wyboista?To jest najważniejsze pytanie.

               Najczęściej pracuje Pani ze swoim zespołem, czyli Royal Baroque Ensemble.
               - Tak, to są moi koledzy, z którymi pracowałam jeszcze w Warszawskiej Operze Kameralnej, ale w naszym gronie wykonawców muzyki dawnej często się wymieniamy, tworząc różne formacje.

               Wspomniała Panie, że nie ze wszystkich efektów swojej pracy jest Pani zadowolona, ale z większości może być Pani dumna, bo zostały one wysoko ocenione, a najlepszym dowodem tego są różne nagrody i wyróżnienia. Podam dwa przykłady. Otrzymała Pani nagrodę Fryderyk 2018 w kategorii Album roku - Muzyka Dawna za płytę life z Oratorium Antonio Caldary - Maddalena ai piedi di Cristo, wydaną przez Polskie Radio.
W tym samym roku otrzymała Pani także nominację do Nagrody im. Cypriana Kamila Norwida za kierownictwo muzyczne wykonania opery Farnace Antonio Vivaldiego.
               - To są piękne i sympatyczne gesty, które powodują, że staram się zakasać rękawy i zrobić coś więcej, bo mam świadomość, że ktoś posłuchał i docenił efekty mojej/naszej pracy, To jest najważniejsze... Nie zależy mi na odkładaniu statuetek albo dyplomów na specjalną półkę. Miło mi, że mam na swoim koncie sporo nagród i różnych ministerialnych medali, które sobie gdzieś tam leżą, ale na co dzień nie są mi one potrzebne.
               Czasami tylko w momentach zwątpienia, kiedy myślę, że nasza praca nie jest nikomu potrzebna, spoglądam na te dowody uznania i nabieram pewności, że to jednak ma sens, muzycy chcą ze mną grać i jest dobrze. Tylko do tego są mi one potrzebne.
Każdego dnia chcę zrobić coś wartościowego, dobrego, chcę się czegoś nauczyć.

               W ostatnich miesiącach nie było koncertów z udziałem publiczności. Teraz na szczęście zaczynamy mieć kontakt z wykonawcami. Jestem przekonana, że tę przerwę Pani wykorzystała.
                - Wykorzystałam ten czas dla siebie, dużo czytałam, ćwiczyłam i uczyłam się różnych rzeczy, na które wcześniej nie zwracałam uwagi, ponieważ nie wchodziły w zakres moich zainteresowań. Wykorzystałam ten czas na rozwój. W leniuchowaniu też znajduję sens?Nie interesuje mnie marnowanie czasu na rzeczy bezproduktywne.

                Najlepszym dowodem tego są ostatnie Pani działania i obecność na Podkarpaciu. Mam nadzieję, że zechce Pani wracać w te strony zarówno rodzinnie, jak i zawodowo.
                - Bardzo bym chciała. Zawsze jestem zbudowana koncertami tutaj i żywiołowym odbiorem naszych kreacji artystycznych.
Podczas drugiego koncertu w Przemyślu Tomek Ślusarczyk przedstawił mnie z imienia i nazwiska publiczności wypełniającej kościół, podkreślając: „To jest Przemyślanka, która do nas wraca, aby dla nas grać”. To było bardzo wzruszające.

                Dziękuję Pani bardzo za to spotkanie i mam nadzieję, że będą kolejne. Z niecierpliwością będę czekać na retransmisję dzisiejszego nagrania w Sali balowej Zamku w Łańcucie.
                - Ja także serdecznie dziękuję. Zapraszam do oglądania i słuchania naszego koncertu 18 pździernika 2020 roku o godzinie 19:00 na natenie TVP3 Rzeszów.

Z prof. dr hab. Lilianną Stawarz, znakomitą klawesynistką, kameralistką, dyrygentem i pedagogiem Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie rozmawiała Zofia Stopińska 11 września 2020 roku.