Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Spotkanie z Krzysztofem Jabłońskim

          Wspaniałym wydarzeniem 50. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie był koncert, który odbył się 18 maja 2019 roku. W sali balowej łańcuckiego Zamku wystąpił Krzysztof Jabłoński – znakomity, światowej sławy polski pianista, który od ponad 30 lat występuje na estradach Europy, obu Ameryk i Azji.
          Krzysztof Jabłoński przyjechał do Łańcuta z młodą, utalentowaną pianistką Hsiao-Hsien Shen, która występuje jako Rita Shen i od niedawna często pojawiają się na estradach razem, grając utwory na cztery ręce.
          Ramy planowanej części koncertu stanowiły utwory na cztery ręce: Taniec słowiański Antonina Dvořaka i Tańce węgierskie (nr: 1, 2, 3, 4, 5) Johannesa Brahmsa, a część środkową wypełniły utwory Fryderyka Chopina.
Krzysztof Jabłoński wspaniale wykonał cztery utwory, a były to kolejno: Walc As-dur op. 64 nr 3, Scherzo h-moll op. 20 , Etiuda c-moll op. 10 nr 12 „Rewolucyjna” i Polonez As-dur op. 53, a przed przerwą usłyszeliśmy jeszcze Grand duo Concertant E-Dur na fortepian i wiolonczelę na temat z opery „Robert Diabeł” Mayerbeera w wersji na cztery ręce.
          Po przerwie przy fortepianie zasiadł Krzysztof Jabłoński i wykonał rewelacyjnie dwa arcydzieła Fryderyka Chopina: Balladę g-moll op. 23 oraz Andante spianato i Wielki Polonez Es-dur op. 22.
Planowaną część wieczoru zakończyły Tańce węgierskie Johannesa Brahmsa, które zawsze w dobrym wykonaniu podbijają serca publiczności. Oczywiście Artyści musieli dokonać wyboru i postanowili, że wykonają pięć pierwszych utworów z tego cyklu. Później były długie gorące brawa i owacja na stojąco, a podziękowaniem Artystów były bisy – pierwszy w wykonaniu duetu, a wieczór zakończył Krzysztof Jabłoński skrzącą się perlistymi kaskadami dźwięków Etiudą Ges-dur op. 10 nr 5, skomponowaną przez Fryderyka Chopina tak, że wykonawca gra jedynie na czarnych klawiszach.
          Opuściłam salę balową łańcuckiego Zamku zachwycona i na długo w mojej pamięci pozostaną wspaniałe kreacje Krzysztofa Jabłońskiego, a szczególnie: Scherza h-moll, Etiudy c-moll „Rewolucyjnej”, Poloneza As-dur oraz Andante spianato i Wielkiego Poloneza Es-Dur.
          Podczas krótkiego pobytu w Łańcucie pan Krzysztof Jabłoński znalazł czas na wywiad dla czytelników „Klasyki na Podkarpaciu” i zapraszam teraz do lektury.

          Zofia Stopińska: Rozmawiamy przed koncertem, ponieważ później nie będzie czasu na dłuższe spotkanie, bo jeszcze dzisiaj wyjeżdżacie do Warszawy, gdzie jutro inaugurujecie 60. sezon Koncertów Chopinowskich w Łazienkach Królewskich.
W sali balowej Zamku w Łańcucie występował Pan już kilka razy zarówno jako solista, jak i kameralista i zawsze był Pan entuzjastycznie przyjmowany przez publiczność. Myślę, że pamięta Pan te koncerty i dobre wspomnienia towarzyszą Panu dzisiaj.
          Krzysztof Jabłoński: Zawsze powroty w miejsca, które już znam, w których grywałem i z których wywiozłem bardzo miłe wspomnienia, są dla mnie  sentymentalne, bo też pokazują, jak szybko płynie czas. Bardzo sobie cenię fakt, że mogę tu być, bo wyjeżdżając nigdy nie wiem, czy jeszcze kiedyś w te strony powrócę.

          Tego koncertu nie możemy nazwać recitalem, bo tylko część programu wykona Pan sam. Będą też utwory na cztery ręce, a wystąpi z Panem młoda, utalentowana i piękna pianistka Rita Shen.
           - Zauważyła pani, słuchając próby, że to faktycznie utalentowana pianistka. Szukam w muzyce partnerstwa, które daje mi wielką radość i to jest rozmowa bez słów. Wszystko w muzyce jest zapisane i jak mówimy tym samym językiem, to nie trzeba wcześniej prawie niczego ustalać. Między dwojgiem ludzi jest nić porozumienia. Jeśli jej nie ma, to można pracować w nieskończoność i nigdy nie będzie oczekiwanego efektu tej pracy. Potem siadamy z kimś innym przy instrumencie i okazuje się, że wszystko działa, nic nie trzeba ustalać, o niczym nie trzeba mówić, wystarczy tylko czuć i rozumieć muzykę podobnie, a wszystko staje się jasne. Oprócz talentu jest jeszcze kwestia osobowości, która albo przylega do kogoś, albo nie. Wspólne granie z Ritą Shen sprawia mi dużo radości.

          Jako laureat Konkursu Chopinowskiego ciągle jest Pan proszony o granie utworów Fryderyka Chopina. Nie ma Pan dosyć?
          - Nie mam dosyć, powiem więcej, dostałem bardzo zaszczytną propozycję z Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina zarejestrowania kompletu dzieł kompozytora na płytach i ciągle jestem w tym projekcie blisko początku, bo nagrałem dopiero materiał na 7 płyt, a całość zmieści się na 22 krążkach. Trwa to również dlatego tak długo, że nagrywamy wszystko podwójnie, ponieważ gram także na instrumentach historycznych i to będzie około 44 płyt. To jest praca na kilka następnych lat, ale to potwierdza najlepiej, że nie mam Fryderyka Chopina dosyć, wręcz przeciwnie.
           Zaangażowałem się w tę wielką pracę, bo to jest moje marzenie sprzed lat, które mam szansę zrealizować. Chcę to zrobić, bo poświęciłem temu kompozytorowi tak dużo miejsca w swoim życiu, że wydaje mi się, iż zbliżam się do swojego wymarzonego ideału wykonywania jego dzieł.

           Zainteresowała mnie Pana decyzja o nagraniach na instrumentach historycznych, które zupełnie inaczej współpracują z grającym.
           - Tak, a powiem nawet, że często nie współpracują i trzeba sprawić, żeby współpracowały. To jest duże wyzwanie, bo te instrumenty są już zmęczone życiem i często już nie grają tak, jakby mogły grać, tak jak grały w czasach swojej młodości.
Jest to do tego stopnia trudne zadanie dla mnie, że przed nagraniami na instrumencie historycznym nie mogę nawet dotykać fortepianu współczesnego, ponieważ różnica jest ogromna. Teraz już się trochę przyzwyczaiłem do tych zmian.
           Przez wiele lat nie chciałem się zgodzić na granie na instrumentach historycznych, ale w końcu dojrzałem do tego momentu, w którym powiedziałem: „tak” i w sumie bardzo się z tego cieszę.
Bardzo dużo dowiedziałem się o dziełach Fryderyka Chopina, grając je na instrumentach z epoki.
Mam szanse wypróbowania różnych elementów brzmieniowych, pedalizacyjnych, frazowania, dynamicznej skali na instrumentach, na których dzieła te były pierwotnie wykonywane.
           Najczęściej zapominamy, że współczesne fortepiany mają dużą skalę dynamiczną i o wiele dłuższy dźwięk, że wiele elementów tej muzyki ulega, w pewnym sensie, zniekształceniu, bo możliwości mamy dużo większe.
Ten projekt obejmujący nagrania wszystkich utworów Fryderyka Chopina na fortepianach współczesnych i historycznych, jest dla mnie „kopalnią wiedzy” i bardzo się cieszę, że mogę go realizować.

           Myślę, że bardzo ważne w Pana karierze artystycznej były lata 1985-1992. To czas ważnych konkursów. W 1985 roku otrzymał Pan III nagrodę w XI Międzynarodowym Konkursie im. Fryderyka Chopina w Warszawie, w 1988 roku wygrał Pan w międzynarodowych konkursach pianistycznych w Palm Beach, Monzy i Dublinie, a rok później w Nowym Jorku i Tel Aviwie, gdzie otrzymał Pan Złoty Medal w Konkursie im. Artura Rubinsteina.
Czy konkursy otworzyły panu drogę na estrady świata?
           - Z pewnością tak, ale najważniejszy dla rozwoju mojej kariery był Konkurs Chopinowski, bo od tego momentu wszystko potoczyło się inaczej. Pozostałe nagrody to zdobywałem raczej „z głodu”, bo było mi mało i ciągle marzyłem o I nagrodzie. Dlatego chciałem pojechać na inne liczące się konkursy, a przygotowując się do nich poznawałem muzykę innych kompozytorów. Dzięki tym konkursom otrzymałem także bardzo dużo propozycji koncertowych z różnych ośrodków muzycznych na świecie.

           Konkursów ciągle przybywa, można powiedzieć, że jest ich już całe morze i chyba trochę maleje ich znaczenie.
           - Można zdobyć wiele nagród w konkursach i to wcale nie oznacza, że dzięki temu kariera będzie się rozwijać. Można także zrobić karierę bez konkursu, ale wtedy oprócz talentu i pracy, potrzebna jest ogromna pomoc sponsorska i agencyjna. Konkursy nie są jedyną drogą na zaistnienie na światowych scenach i pozostanie na nich, ale wówczas młody artysta musi wykazać się wielkimi, wszechstronnymi umiejętnościami.
          Tak jak pani wspomniała, konkursów jest tak dużo, że rocznie produkujemy setki, a nawet tysiące laureatów w skali globu i powstaje pytanie, czy wszyscy laureaci zdobywający czołowe miejsca, są aż tak genialni. Czasem wynika to tylko z faktu, że są to najlepsze osoby, które na dany konkurs przyjechały i niekoniecznie wszyscy są znakomici. Przez tę ilość nagrody zdobywane na konkursach zdewaluowały się. Dzisiaj nikogo już nie dziwi, że zaczynający karierę muzyk ma w życiorysie całą listę nagród i wyróżnień zdobytych w różnych miejscach.

           Nie wiem, kiedy rozpoczął się Pana mariaż z muzyką kameralną, a na żywo słyszałam Pana tylko z wybitnymi polskimi wykonawcami – Tomaszem Strahlem i Konstantym Andrzejem Kulką, a wiem, że grał Pan muzykę kameralną na całym świecie ze sławnymi muzykami.
          - Wszystko się zaczęło w tych stronach, bo na festiwalu „Bravo Maestro” w Kąśnej Dolnej. Przed laty dostałem miłe zaproszenie na ten Festiwal i pełniłem tam rolę „dyżurnego pianisty”, grywając z wieloma wybitnymi instrumentalistami. Wcześniej moje kontakty z muzyką kameralną powstawały bardziej z konieczności, bo często grałem utwór obowiązkowy w konkursie, w którym brałem udział, albo grałem obowiązkowo w zespole kameralnym w ramach nauki w szkole, a potem w czasie studiów. Później dość długo grałem wyłącznie solo albo z orkiestrami i nie miałem okazji ani zaproszeń do stworzenia zespołu kameralnego.
           Dopiero podczas wspomnianego pobytu w Kąśnej Dolnej nawiązałem bardzo dużo kontaktów i spodobało mi się granie muzyki kameralnej. Powstało wtedy „Chopin Duo” z Tomaszem Strahlem, a potem dołączył do nas jeszcze Konstanty Andrzej Kulka i powstało „Kulka Trio”. W tych składach graliśmy dość często i nagraliśmy też wspólną płytę z kompletem dzieł kameralnych Fryderyka Chopina, które zmieściły się na jednym krążku, bo Chopin skomponował niewiele utworów kameralnych. Z Tomaszem Strahlem grywałem jeszcze podczas baletu „Fortepianissimo” w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej. Później otrzymywałem wiele innych, bardzo interesujących propozycji i spodobało mi się to na tyle, że rozsmakowałem się w kameralistyce. Jeśli mam okazję z kimś współpracować, to robię to z wielką radością, bo samotności już się „najadłem” w życiu, będąc sam na scenie. W pewnym momencie człowiek chce się podzielić radością grania, tworzenia czegoś wspólnie.

           Pianista wirtuoz pracuje zawsze sam, nawet jeśli gra recital, także sam jest na scenie, wyjątkiem są próby i koncerty z orkiestrami.
           - To prawda, ale to jest także taki instrument – samowystarczalny. Inni instrumentaliści z konieczności tworzą zespoły albo grają z fortepianem i są w pewnym sensie skazani na współpracę z innymi osobami, natomiast my możemy ćwiczyć sami i także sami zagrać koncert. Nie stwarza to bezpośredniej konieczności związania się z kimś, ale jeśli udaje się to zrobić, to jest wspaniale, bo fortepian może być instrumentem kameralnym i można na nim grać dwudziestoma, a nie dziesięcioma palcami, co sprawia, że fortepian brzmi zupełnie inaczej niż pod ręką jednego pianisty. Grając na cztery ręce wykorzystujemy całą skalę instrumentu i sprawia to wielką przyjemność.

           Nigdy nie pytałam Pana, czy jako mały chłopiec sam Pan wybrał fortepian, czy został Pan zachęcony przez rodziców.
           - Przyznaję się, że zostałem zachęcony, ale nawet nie przez rodziców, którzy zaprowadzili mnie do przedszkola muzycznego, gdzie grałem przez rok na akordeonie. Na akordeonie także zagrałem swój pierwszy w życiu koncert w dużym studio Polskiego Radia we Wrocławiu. Miałem wtedy 5 lat, zagrałem dwa krótkie utworki i bardzo mi się to spodobało (śmiech).
           Po tym koncercie pani, która uczyła mnie grać na akordeonie, zasugerowała, żebym spróbował grać na fortepianie i tak też się stało. Zacząłem naukę w szkole muzycznej we Wrocławiu i przez długich 12 lat pracowałem z panią Janiną Butor, a później kontynuowałem studia pod kierunkiem prof. Andrzeja Jasińskiego. Spotykałem się jeszcze przy klawiaturze z innymi pedagogami, jak Rudolf Kehrer czy Nikita Magaloff , ale pani Janina Butor i prof. Andrzej Jasiński to osoby, które odegrały w moim życiu ogromną rolę.
Wracając do pani pytania – wybór fortepianu to nie była moja decyzja, ktoś inny postanowił, a mnie się to bardzo spodobało.

          W jakim wieku można rozpocząć naukę gry na fortepianie? Niedawno zobaczyłam zdjęcie malutkiego dziecka, które stało z miniaturowymi skrzypeczkami i smyczkiem w ręku. Pewnie to była forma zabawy, ale nie ma małych fortepianów, a krążą w Internecie różne nagrania małych „cudownych” wirtuozów fortepianu.
          - Tak, to jest w pewnym sensie „choroba naszego czasu” i nie boję się tego tak nazwać, dlatego, że zbyt wczesne granie na instrumencie, a tym bardziej sięganie po bardzo skomplikowany, trudny repertuar fortepianowy w bardzo młodym wieku, kończy się, niestety, bardzo złymi nawykami. Dzieci nie mają dostatecznie dużych i silnych rąk, nie mają na tyle długich nóg, żeby sięgnąć do pedału i powstaje wtedy bardzo dużo złych nawyków. Zamiast grać swobodnie, dzieci się spinają, usztywniają, powstają zniekształcenia rąk, itd.
           Rozpoczynające naukę gry na fortepianie dzieci powinny rosnąć razem z repertuarem. Jest bardzo dużo pięknych utworów, które można grać w zależności od wieku i umiejętności. Nie trzeba od razu grać III Koncertu Rachmaninowa i wiele innych nonsensownych przykładów mógłbym przytoczyć.
           W czasie moich podróży także intensywnie zajmuję się pedagogiką i bez przerwy mam doświadczenia z pracy nad aparatem gry, który jest przesilony, ręce zniekształcone i wiele innych złych nawyków. Wszystko dlatego, że dzieci próbują grać trudne utwory na instrumencie, który jest dla nich jak wielki potwór, bo nie ma, tak jak w przypadku skrzypiec, malutkich fortepianików, które by rosły razem z dziećmi. Fortepian jest instrumentem dla dorosłych dużych rąk i powinno się na nim uczyć zgodnie z możliwościami dzieci, tak jak to było przez całe dziesięciolecia. Teraz najczęściej zamiast rozwijać technikę, umiejętność gry legato, ogólnomuzyczną wiedzę i sięgać po trudniejszy repertuar wtedy, kiedy uczeń jest fizycznie przygotowany do tego, ma dostatecznie duże, silne ręce i rozwiniętą technikę do danego utworu, to ambicje są tak duże, że mamy rodzaj wyścigów olimpijskich, kto szybciej dotrze do celu i zagra wspomniany III Koncert Rachmaninowa w wieku trzynastu lat.
Owszem, udaje się młodym ludziom nawet wygrywać wszystkie nuty, tylko nie ma w tym graniu muzyki, bo nie rozumieją, o czym grają.
           Nie chodzi o to, żeby wszystkie nuty były zagrane, bo komputery też to potrafią, tylko żeby w tym była muzyka, wrażliwość, serce i ogólnomuzyczna wiedza, której często brak.

           Pracę pedagogiczną rozpoczął Pan zaraz po studiach w Akademii Muzycznej we Wrocławiu, później uczył Pan dosyć długo w Akademii Muzycznej w Warszawie i chyba nadal uczy Pan w Calgary.
           - W Warszawie rozpoczynałem pracę w Akademii Muzycznej, która później zmieniła nazwę na Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina, bo przez 14 lat latałem z Calgary do Warszawy. Aktualnie już nie pracuję w Warszawie i uczę na dwóch uniwersytetach w Calgary. Jestem także zapraszany do prowadzenia klas fortepianu przez organizatorów kursów mistrzowskich, a także uczę prywatnie, jeśli jest taka potrzeba. Od lat zajmuję się pedagogiką i sprawia mi to dużo radości.

           Dlaczego zamieszkał Pan w Calgary? Tam jest podobno przepięknie, ale do Polski bardzo daleko.
           - Zawsze gdzieś jest daleko. Jak jesteśmy w Łańcucie, to Calgary jest daleko (śmiech).
Zakochałem się tam przede wszystkim w przepięknej przyrodzie. To jest mało zatruty i mało zniszczony kawałek świata. Ciężko jest znaleźć takie miejsce na Ziemi. Kraj, który jest 32 razy większy od Polski, a ma mniej mieszkańców niż Polska. Sama prowincja Alberta jest terytorialnie ponad dwa razy większa niż Polska, a liczy tylu mieszkańców, co Warszawa.
Dla każdego jest dużo miejsca, jest bardzo dużo zwierzyny, przepiękne góry, jeszcze ciągle bardzo czyste powietrze i zdrowe środowisko. Dlatego tam zamieszkałem, pomimo, że Calgary położone jest na uboczu i nie możemy go nazwać wielkim centrum kulturalnym czy muzycznym.

           Ma Pan czas korzystać z tych dobrodziejstw?
           - Owszem, korzystałem, ale w ostatnich latach może trochę mniej, bo jestem „okropnie zajęty”, ale nawet zacząłem jeździć na nartach, bo ciągle mnie pytano, dlaczego mieszkam w Calgary i nie jeżdżę na nartach, nie chodzę po górach.
Nauczyłem się jeździć na nartach, zakochałem się w tym sporcie i nawet zaliczyłem parę wypadków, ale na szczęście zawsze wszystko dobrze się kończyło (śmiech).

           Narciarstwo to dla pianisty trochę ryzykowny sport.
           - Pewnie tak, ale na prostej drodze też można sobie zrobić krzywdę. Kiedyś spadłem ze schodów we własnym garażu, okropnie się potłukłem i nie mogłem ruszać ręką przez dwa tygodnie.
           Może narciarstwo jest nie najlepszym sportem dla pianistów, ale jest to piękny sport. Kiedyś wjechałem na bardzo wysoką górę i po zejściu z wyciągu stanąłem na szczycie, panorama 360 stopni i bielutki śnieg wokół. Wtedy pomyślałem, że warto było pocierpieć i nauczyć się wszystkiego, żeby się znaleźć się w tym miejscu, bo tam nie można się znaleźć bez nart (śmiech).

           Występuje Pan już na estradach świata ponad 30 lat i ma Pan w repertuarze ogromną ilość utworów. Czy są dzieła, które chciałby Pan jeszcze dodać do tej listy?
           - Ta lista jest bardzo długa i mam świadomość, że za jednego życia nie dam rady wszystkiego zagrać, co bym chciał zagrać, dlatego, że w dużej mierze muszę realizować zamówienia organizatorów koncertów, szczególnie dotyczy to koncertów z orkiestrami, bo w recitalach mam zwykle więcej swobody i mogę zaproponować utwory, które chciałbym przedstawić. To sprawia, że na fortepianie mam przygotowane nuty tych projektów, które są zaplanowane na najbliższe miesiące czy lata. Przy tym bardzo zwariowanym życiu, połączonym jeszcze z działalnością pedagogiczną, zwykle nie ma już czasu, żeby nauczyć się czegoś dla przyjemności, o czym marzę. Tylko czasami się zdarza, że przychodzi zamówienie na repertuar, o którym od dawna marzyłem i wtedy jest wspaniale.
U schyłku życia na pewno będzie mi brakowało wielu utworów, które chciałbym mieć w repertuarze.

          Słowo praca przewija się bardzo często w naszej rozmowie. Dzisiaj i jutro gracie koncerty, do których pilnie przygotowujecie się. Nie ma czasu na przyjemności.
           - Sami wybraliśmy sobie taki zawód, nie narzekamy. Najczęściej tak jest, że znajdujemy się w odległym miejscu na ziemi i trzeba iść do pracy, bo do koncertu nie ma przyjemności, a po koncercie zazwyczaj trzeba wyjeżdżać na następny koncert. Bardzo rzadko można sobie pozwolić na pozostanie przez jeden dzień, aby odpocząć i zwiedzić miejsce, w którym gramy. Jak się chce coś zobaczyć, to trzeba się tam wybrać prywatnie, bo jak jedziemy do pracy, to koncentrujemy się na tym, żeby być w najlepszej formie w czasie koncertu, a potem wyjeżdżamy.

           Szkoda, że zaraz po koncercie Państwo wyjeżdżacie.
           - Takie jest życie. Jutro w południe gramy w Warszawie i nie ma możliwości, żeby jechać rano, bo to jest zbyt stresujące. Wolę przespać noc w miejscu, w którym będę grał.

           Wystąpicie jeszcze w Polsce w najbliższych dniach?
           - Nie, tym razem przyjechaliśmy tylko na te dwa koncerty. Będziemy w Polsce jeszcze w sierpniu i w listopadzie tego roku.

           Bardzo Panu dziękuję za poświęcony czas dla czytelników „Klasyki na Podkarpaciu”.
           - Ja również bardzo dziękuję za spotkanie i pozdrawiam Państwa serdecznie.

Z Krzysztofem Jabłońskim, jednym z najwybitniejszych pianistów naszych czasów rozmawiała Zofia Stopińska 18 maja 2019 roku w Rzeszowie, przed koncertem w ramach 58 Muzycznego Festiwalu w Łańcucie

Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie.

          Pod koniec września odbędzie się Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie. Jest to nowa inicjatywa kulturalna, organizowana przez Instytut Muzyki i Tańca. Aby dowiedzieć się więcej na temat tego wydarzenia, poprosiłam o rozmowę pana Maxymiliana Bylickiego – dyrektora Instytutu Muzyki i Tańca w Warszawie, który jest także dyrektorem Konkursu.

           Maxymilian Bylicki: Wspólnie z Filharmonią Podkarpacką im. Artura Malawskiego w Rzeszowie organizujemy Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki, który odbędzie się od 20 do 27 września tego roku w Rzeszowie. Jest to Konkurs nietypowy, inny niż wszystkie, bo jego celem jest przypomnienie wspaniałej, bogatej i bardzo ciekawej twórczości polskich kompozytorów.
Konkurs odbędzie się w dwóch kategoriach: fortepian i zespoły kameralne.
          Jest to Konkurs międzynarodowy, w którym uczestniczyć mogą soliści i zespoły z całego świata. Nie ma ograniczenia ze względu na wiek i obywatelstwo uczestników. Ważne jest, żeby tylko wykonali utwory 50-ciu polskich kompozytorów, głównie z XIX i XX wieku, którzy są objęci listą Konkursu.
Każdy może dowolnie wybrać sobie utwory i ułożyć program w ramach podanych limitów czasowych.

          Zofia Stopińska: Przygotowanie są już bardzo zaawansowane, bo odbyły się już eliminacje, a do rozpoczęcia Konkursu pozostały niecałe dwa miesiące.
          - Do Konkursu zostało zakwalifikowanych 45 uczestników w obydwu kategoriach. Mamy kilku stypendystów – polskich uczestników, którzy wcześniej zostali zakwalifikowani do stypendium, dzięki któremu nie muszą płacić kosztów wpisowego i pobytu na konkursie.
           Została już także wylosowana litera – pierwsi grać będą uczestnicy, których nazwiska rozpoczynają się literą S. Dotyczy to także zespołów kameralnych.
Wszyscy uczestnicy przesłali nam swoje programy i mogę powiedzieć, że są one bardzo ciekawe. Chcę podkreślić, że wielu polskich kompozytorów, szczególnie tworzących w XIX wieku, było znakomitymi wirtuozami, którzy grali swoje utwory. Ignacy Jan Paderewski był znakomitym pianistą, który podbił cały świat, ale czuł niedosyt jako kompozytor, bo uważał, że to kompozycja jest jego powołaniem. Do takich kompozytorów możemy zaliczyć także Władysława Żeleńskiego, Zygmunta Stojowskiego czy skrzypków Karola Lipińskiego i Henryka Wieniawskiego. Ci kompozytorzy tworzyli i wykonywali własne utwory, stąd nie są one łatwe.
Podczas Konkursu będą wykonywane fantastyczne, piękne Parafrazy znakomitego pianisty-wirtuoza, ale też kompozytora Leopolda Godowskiego. Będą także wykonywane w Rzeszowie utwory patrona Filharmonii Podkarpackiej Artura Malawskiego.
Polscy kompozytorzy często sięgali po motywy muzyki ludowej i przykładem może być Album Tatrzańskie Ignacego Jana Paderewskiego.
           Większość wymienionych utworów zniknęło z codziennego obiegu. Pomijając Fryderyka Chopina, który jest najjaśniejszą polską gwiazdą, na naszych estradach wykonywane są głównie dzieła zagranicznych kompozytorów, a szkoda, bo utwory polskich kompozytorów są znakomite.

          Uważam, że jest to wyłącznie nasza wina.
           - Zgadzam się z Panią, bo w muzyce jest tak, że jeżeli znamy jakiś utwór i nam się podoba, to chętnie do niego wracamy. Dotyczy to zarówno muzyki klasycznej, jak i rozrywkowej – lubimy słuchać melodyjnych piosenek, znanych wykonawców.
Musimy gdzieś te utwory poznać, żeby nam się spodobały. Jeżeli one nie będą wykonywane na estradach, to nie będziemy mieli szansy ich poznać i polubić.

          Wracając do Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej w Rzeszowie. Dla solistów będzie on trzyetapowy, a dla zespołów kameralnych dwuetapowy.
          - Pianiści w trzecim etapie wykonują koncert fortepianowy z orkiestrą i liczymy, że do finału przejdzie najwyżej ośmiu solistów, natomiast zespoły kameralne przygotowują się do dwóch etapów i do drugiego etapu zostanie zakwalifikowanych około piętnaście zespołów.

           Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej musi po powrocie z urlopów zabrać się do przygotowania kilkunastu koncertów fortepianowych.
           - Nie jest tak źle, bo na liście konkursowej było czternaście koncertów, ale w praktyce wielu uczestników wybiera te same utwory i dlatego Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej będzie musiała przygotować siedem koncertów, a część z nich już wykonywała. Orkiestra grała już zarówno Koncert fortepianowy a-moll, jak i Fantazję polską Ignacego Jana Paderewskiego, Symfonię koncertującą Karola Szymanowskiego, Koncert fortepianowy Ludomira Różyckiego, Koncert Franciszka Lessla.
Myślę, że także z przyjemnością wysłucha tych utworów publiczność.

          Najliczniejszą grupę stanowią Polacy.
          - To prawda, ale przyjadą także uczestnicy z Rosji, Ukrainy, z Chin czy Rumunii – z różnych stron świata.

          Wszystkie etapy przesłuchań będą otwarte dla publiczności?
          - Oczywiście, wkrótce będzie gotowy grafik przesłuchań. Od soboty (20 września) przesłuchania konkursowe będą się odbywały zarówno przed południem, jak i po południu, oddzielnie dla solistów oraz dla zespołów.

          Występy oceniać będą oceniać dwa zespoły jurorów.
           - Występy pianistów oceniać będzie jury pod przewodnictwem prof. Jarosława Drzewieckiego (pianisty, pedagoga i organizatora życia muzycznego), a członkami będą: Matti Asikainen (pianista, muzykolog i kompozytor), Philippe Giusiano (pianista, zwycięzca XIII Międzynarodowego Konkursu im. Fryderyka Chopina w Warszawie w 1995 roku), Andrzej Jasiński (pianista, jeden z najwybitniejszych pedagogów fortepianu), Kevin Kenner (pianista, zwycięzca XII Międzynarodowego Konkursu im. F. Chopina w 1990 roku), Wiera Nosina (pianistka i wybitny pedagog) oraz Koji Shimoda (krytyk muzyczny, pianista i pedagog).
          Jury kameralne pracować będzie pod przewodnictwem prof. Andrzeja Tatarskiego (wybitnego polskiego pianisty i kameralisty), a członkami będą: Gary Guthman (trębacz, kompozytor aranżer i dyrygent), Józef Kolinek (skrzypek, kameralista i pedagog), Krzysztof Meyer (kompozytor, pianista i pedagog), Irena Poniatowska (muzykolog, prof. dr hab. nauk humanistycznych) i Lew Zakopetz (wybitny oboista i pedagog).

           Nagrody regulaminowe w obydwu kategoriach są także zachęcające do współzawodnictwa.
           - Owszem, bo I nagroda to 20 000 EUR, II nagroda – 10 000 EUR, III nagroda – 5 000 EUR oraz trzy równorzędne wyróżnienia pod 1500 EUR. Ponadto przyznane zostaną nagrody specjalne, indywidualne i inne nagrody pozaregulaminowe.
           Nagrody muszą być na poziomie innych konkursów międzynarodowych. Zobaczymy, co będzie po konkursie. Planujemy, że kolejne edycje odbywać się będą co dwa lata z przeznaczeniem dla różnych obsad wykonawczych. Mamy nadzieję, że ten Konkurs zainspiruje uczestników z całego świata, żeby sięgać po utwory polskich kompozytorów i grać je później na estradach.
           Nagrody zdobywa kilku wykonawców i kilku zostanie wyróżnionych, ale w Konkursie uczestniczyć będzie ich kilkudziesięciu. Jeżeli przygotują programy na Konkurs, to będą je później wykonywać, koncertując na całym świecie.
           Mówi się, że konkursy są szansą dla ludzi młodych, bo na prawie wszystkich obowiązuje limit wieku dla wykonawców, a my mówimy, że ten Konkurs jest szansą dla polskich kompozytorów, żeby zostali odkryci. Zapominamy o tym, że ci kompozytorzy w XIX i XX wieku byli cenieni – ich dzieła były wydawane i często wykonywane. Polscy kompozytorzy świetnie odnajdywali się w towarzystwie międzynarodowych sławnych twórców i zyskiwali uznanie.
Patron tego konkursu – Stanisław Moniuszko pokazywał swoje dzieła Gioacchino Rossiniemu, który był zachwycony i traktował go jako równorzędnego kompozytora.

           Czy podczas Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej w Rzeszowie usłyszymy dzieła Stanisława Moniuszki?
           - Owszem, będą kwartety i również inne utwory Stanisława Moniuszki, ale pragnę podkreślić, że w czasie trwania konkursu słuchać będziemy wielu wspaniałych dzieł polskich kompozytorów.
            Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie zakończy się 27 września uroczystym wręczeniem nagród i wyróżnień oraz koncertem laureatów w Filharmonii Podkarpackiej, a 29 września ten koncert zostanie powtórzony w Filharmonii Narodowej w Warszawie.

Z panem Maxymilianem Bylickim, dyrektorem Instytutu Muzyki i Tańca oraz dyrektorem Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie rozmawiała Zofia Stopińska 3 lipca 2019 roku.

XIII WIECZÓR Z OPERĄ I OPERETKĄ

Miejsce: Scena/Rynek*, Krosno, województwo podkarpackie
Termin: 4 sierpnia 2019
Godzina: 19.00
Szczegóły: www.rckp.krosno.pl

Wstęp wolny

Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie oraz Krośnieńskie Towarzystwo Muzyczne zapraszają do udziału w XI Wieczorze z operą i operetką.

W programie znane arie i duety z oper, operetek i musicali.

Wykonawcy:

Beata Kraska - sopran
Katarzyna Liszcz-Starzec - sopran
Małgorzata Busz-Perkins - mezzosopran
Jakub Kołodziej - tenor
Łukasz Kostka - baryton

Kwartet fortepianowy "Team for Voices"

Anna Stępień - skrzypce
Izabela Tobiasz - altówka
Halina Hajdaś - wiolonczela
Janusz Tomecki - fortepian

Zespół, znany już krośnieńskiej publiczności, powstał w lutym 2011 roku na zapotrzebowanie wokalistów i organizatorów koncertów, którzy preferują pełniejszą formę brzmieniową akompaniamentów. Kwartet tworzą muzycy Podkarpackiej Filharmonii im. Artura Malawskiego w Rzeszowie.

Muzycy występowali między innymi w Podkarpackiej Filharmonii, w Regionalnym Centrum Kultur Pogranicza, na Rynku w Krośnie oraz na Politechnice Rzeszowskiej.

Koncert poprowadzi Małgorzata Busz-Perkins

*W przypadku deszczowej pogody koncert zostanie przeniesiony do sali widowiskowej

XIII WIECZÓR Z OPERĄ I OPERETKĄ

4 sierpnia 2019 ; Godzina: 19.00 ; Scena/Rynek*, Krosno

Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie oraz Krośnieńskie Towarzystwo Muzyczne zapraszają do udziału w XIII Wieczorze z operą i operetką.

W programie znane arie i duety z oper, operetek i musicali.

Wykonawcy:
Beata Kraska - sopran
Katarzyna Liszcz-Starzec - sopran
Małgorzata Busz-Perkins - mezzosopran
Jakub Kołodziej - tenor
Łukasz Kostka - baryton

Kwartet fortepianowy "Team for Voices"
Anna Stępień - skrzypce
Izabela Tobiasz - altówka
Halina Hajdaś - wiolonczela
Janusz Tomecki - fortepian

Zespół, znany już krośnieńskiej publiczności, powstał w lutym 2011 roku na zapotrzebowanie wokalistów i organizatorów koncertów, którzy preferują pełniejszą formę brzmieniową akompaniamentów. Kwartet tworzą muzycy Podkarpackiej Filharmonii im. Artura Malawskiego w Rzeszowie.
Muzycy występowali między innymi w Podkarpackiej Filharmonii, w Regionalnym Centrum Kultur Pogranicza, na Rynku w Krośnie oraz na Politechnice Rzeszowskiej.

Koncert poprowadzi Małgorzata Busz-Perkins

*W przypadku deszczowej pogody koncert zostanie przeniesiony do sali widowiskowej Regionalnego Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, ul. Kolejowa 1
---
Wstęp wolny

XIX Festiwal Kultury Japońskiej „Letni Powiew Japonii” w Krośnie

Po raz dziewiętnasty zapraszamy do udziału w Festiwalu Kultury Japońskiej. Letni Powiew Japonii w tym roku w gościnnych progach Biura Wystaw Artystycznych i na scenie w rynku. Warsztaty origami, pokazy nakładania kimona i japońskiej kaligrafii, opowieści, taniec i muzyka Kraju Kwitnącej Wiśni - do zobaczenia i usłyszenia 3 sierpnia. Piękne tradycje Dalekiego Wschodu na wyciągnięcie ręki!

Wydarzenie włączone jest w stulecie nawiązania stosunków dyplomatycznych między Polską i Japonią.

3 sierpnia 2019 (sobota)

16.00-18.00
Biuro Wystaw Artystycznych, ul. Portiusa 4,

16.00-18.00 Warsztaty origami
16.00 Pokaz nakładania kimona
17.00 Pokaz japońskiej kaligrafii

19.00 Wieczór japoński
Scena na rynku

Teatr, taniec, muzyka, performance, opowieści
Maki Matsunaga, Yukine, Keiko Kikkawa, Kozue Kawabe, Atsuko Ogawa, Yoshitaka Suzuki, Tempei Nakamura, Yuta Matsumura, Yoko Okugawa, Hiromi Nagai, Shoko Ito, Misa Watanabe, Eriko Kato

Organizatorzy: Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, Fundacja Polsko-Japońska

Jarosławskie Opactwo - recital organowy

3 sierpnia 2019 r. , godz. 18:00

Andreas Cavelius (Niemcy) – organy

Program:

N. Hakim (*1955)
Fanfare for Nottingham

J. Pachelbel (1653-1706)
Ciacona f-moll

J.S. Bach / A. Vivaldi (1685-1750) / (1678-1741)
Concerto C-Dur BWV 594
An Wasserflüssen Babylon BWV 653

J.G. Rheinberger (1839-1901)
Preludium z Sonaty g-moll op. 193 nr 19
Thema variatio op. 167 nr 9

Ch.M. Widor (1839-1901)
Allegro vivace z Symfonii organowej f-moll op. 42 nr 5

Organizator: Fundacja Promocji Kultury i Sztuki ARS PRO ARTE

Mamy wspaniałą publiczność, która z entuzjazmem i gorąco wyraża wdzięczność artystom

           Po raz 28 latem w świątyniach Rzeszowa rozbrzmiewa muzyka. Pierwsze edycje Festiwalu o nazwie „Wieczory Muzyki Organowej i Kameralnej” odbywały się od roku 1991, z inicjatywy ówczesnego proboszcza rzeszowskiej Katedry księdza infułata Stanisława Maca, a jego dyrektorem artystycznym był pan Marek Stefański, Rzeszowianin, wówczas student Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie organów prof. Joachima Grubicha. Ponieważ od początku wykonawcami koncertów byli znakomici polscy i zagraniczni artyści, Festiwal cieszył się dużym zainteresowaniem mieszkańców Rzeszowa i Podkarpacia.

          O tegorocznej edycji rozmawiam dr hab. Markiem Stefańskim, który należy do grona najbardziej aktywnych artystycznie polskich organistów, również na arenie międzynarodowej, pracuje w Katedrze Organów Akademii Muzycznej w Krakowie, a Festiwal pod Jego kierownictwem artystycznym ciągle się rozwija, nie tylko na terenie Rzeszowa.

           Zofia Stopińska: W stolicy Podkarpacia większość koncertów festiwalowych odbywa się w Katedrze Rzeszowskiej, ale koncerty odbywają się także w pięknych wnętrzach innych kościołów. Prawie w każdej edycji publiczność ma okazję podziwiać inne piękne wnętrza. Jak jest w tym roku?
          Marek Stefański:W bieżącym roku koncerty festiwalowe odbywają się w Rzeszowie, Jarosławiu, Starej Wsi i po raz pierwszy w Lutczy. W Rzeszowie muzyka wypełnia wnętrza zarówno kościołów o kilkusetletniej historii, zawsze pięknych i różnorodnych pod względem wyposażenia i dekoracji, a są to bazylika Bernardynów, kościoły św. Krzyża, Wniebowzięcia NMP w Zalesiu, św. Rocha w Słocinie, jak też przestrzenie nowoczesne, na czele ze wspaniałą rzeszowską katedrą.

          Jakich artystów będziemy jeszcze gościć w tym roku podczas festiwalu?
          - Staram się, aby w każdej edycji festiwalu wystąpili wykonawcy, których nie gościliśmy dotychczas w Rzeszowie, jak też artyści, na których publiczność zawsze z radością oczekuje. Do grona tych pierwszych należą w bieżącym roku np. prof. Władysław Szymański z Katowic czy Andreas Cavelius i Martin Bernreuther z Niemiec, których koncertów wysłuchamy w sierpniu. Naszymi stałymi gośćmi są natomiast uznani organiści prof. Roman Perucki i prof. Bogdan Narloch, znakomity trębacz prof. Roman Gryń czy świetny tenor, do tego jezuita Rafał Kobyliński, których koncerty także jeszcze przed nami.

          Po raz pierwszy pojawiła się także nowa nazwa – Podkarpacki Festiwal Organowy. Rozumiem, że jest ona związana z rozwojem tego wydarzenia, z miejscowościami i świątyniami, w których odbywają się koncerty.
          - Festiwal rozszerza systematycznie swój zasięg geograficzny na coraz to nowe świątynie Rzeszowa. W tym roku do kalendarza koncertowego dołączył kościół św. Rocha w Słocinie, gdzie przed pół rokiem oddano do użytku nowe, wysokiej klasy organy, zbudowane według najlepszych wzorców budownictwa organowego minionych wieków. Ponadto po raz pierwszy jeden z festiwalowych koncertów odbywa się w przepięknej, położonej wśród podkarpackich gór i lasów Lutczy, gdzie znajdują się dwa kościoły: zabytkowy i nowy, a ich wnętrza stanowią znakomitą przestrzeń dla muzyki organowej i kameralnej. Mam nadzieję, że w przyszłym roku zaprosimy naszych słuchaczy do wysłuchania muzyki w kolejnych miejscowościach Podkarpacia, a tych, gdzie znajdują się piękne świątynie i interesujące organy w nich pomieszczone, na szczęście nie brakuje...

           Organizatorem festiwalu jest Fundacja Promocji i Rozwoju Kultury ARS PRO ARTE. Z kim Fundacja współpracuje i skąd pochodzą środki finansowe na organizację koncertów?
           - Fundacja Promocji Kultury i Sztuki ARS PRO ARTE powstała przed dwoma laty w celu kompleksowej i sprawnej organizacji festiwali muzyki organowej w Małopolsce i na Podkarpaciu. Jej prezesem jest moja małżonka Agnieszka Radwan-Stefańska, która jest nadzwyczaj sprawnym menadżerem w dziedzinie animacji i organizacji wydarzeń kulturalnych z zakresu muzyki klasycznej. Realizacja Podkarpackiego Festiwalu Organowego jest możliwa dzięki dotacjom finansowym, udzielonym w ramach mecenatu kulturalnego przez Gminę Miejską Rzeszów, Województwo Podkarpackie oraz Powiat Strzyżowski. Niezmiennie od kilku lat możemy także liczyć na pomoc rzeszowskiej firmy paliwowej Watkem.

            Na wszystkie koncerty wstęp jest wolny – czy publiczność docenia ten fakt i świątynie są wypełnione?
            - Z wielką satysfakcją przyjmuję fakt, iż podczas wszystkich koncertów świątynie w komplecie wypełniają się słuchaczami. To jest zresztą chwalebna osobliwość festiwalu od początku jego istnienia, czyli od 28 lat, najpierw jako „Wieczory Muzyki Organowej i Kameralnej w Katedrze i Kościołach Rzeszowa”, jak też w tym roku podczas Podkarpackiego Festiwalu Organowego.  Mamy wspaniałą publiczność, która z wielkim skupieniem wsłuchuje się w dźwięki muzyki i kontempluje piękne wnętrza rzeszowskich i podkarpackich świątyń, jak też z entuzjazmem i gorąco wyraża wdzięczność artystom.

           Jest Pan znanym i cenionym organistą-wirtuozem, stąd ma Pan z pewnością wiele propozycji koncertowych w Polsce i za granicą. Udaje się je łączyć z planowaniem i kierowaniem Podkarpackim Festiwalem Organowym oraz innymi cyklicznymi imprezami, a także z pracą pedagogiczną w AM w Krakowie?
           - Jak już wspomniałem, znaczącą część obowiązków wynikających z przygotowania i koordynacji koncertów, nad którymi sprawuję opiekę artystyczną, przejęła moja małżonka Agnieszka Radwan-Stefańska i założona przez nią fundacja. W czasach, kiedy zdobycze współczesnej techniki pozwalają na szybką komunikację w całym świecie, ta praca jest o wiele łatwiejsza i skuteczniejsza niż dawniej. Możemy także liczyć na aktywną i konstruktywną pomoc gospodarzy świątyń, w których odbywają się koncerty.
           Jeśli chodzi o pracę w Akademii Muzycznej w Krakowie, to akurat latem, gdy w Europie odbywa się najwięcej festiwali muzyki organowej, w uczelni trwają wakacje. Należy też pamiętać, iż praca w uczelni artystycznej polega w większości przedmiotów instrumentalnych na zajęciach indywidualnych ze studentami, stąd „mobilność” realizacji lekcji jest znacznie większa, aniżeli w szkołach stopnia niższego lub w uniwersytetach, czy w politechnikach, gdzie mamy do czynienia z wykładami prowadzonymi dla całych grup lub nawet roczników studentów.

           Czy będzie w tym roku czas na letni odpoczynek?
           - Oczywiście. Choć będzie go niewiele, to jednak jak zawsze z rodziną i z niezawodnymi przyjaciółmi. Na szczęście koncerty nie stanowią dla mnie, przynajmniej jak na razie, „utrapienia”, stąd także każda podróż koncertowa jest wspaniałym, nowym, inspirującym i twórczym doświadczeniem.

Z dr hab. Markiem Stefańskim, dyrektorem artystycznym 28. Podkarpackiego Festiwalu Organowego rozmawiała Zofia Stopińska 23 lipca 2019 roku.

Kalendarz koncertów, które jeszcze się odbędą w ramach Podkarpackiego Festiwalu Organowego

RZESZÓW

4 sierpnia / Katedra / 20:00
Andreas Cavelius – organy

11 sierpnia / bazylika Bernardynów / 19:30
Władysław Szymański – organy

15 sierpnia / kościół Wniebowzięcia NMP w Zalesiu/ 18:00
Patryk Podwojski – organy
Barbara Skora – mezzosopran

18 sierpnia / Katedra / 20:00
Martin Bernreuther – organy
Chór i Orkiestra Nicolaus
Izabela Łukasik – sopran
Aleksandra Kalicka – mezzosopran
Artur Nycz – tenor
Dawid Krzysztoń – bas
Andrzej Nurcek – akompaniament

JAROSŁAWSKIE OPACTWO

03 sierpnia / 18:00
Andreas Cavelius (Niemcy) – organy

10 sierpnia / 18:00
Hanna Dys – organy
Jacek Ścibor – tenor

BAZYLIKA JEZUITÓW W STAREJ WSI

14 sierpnia / 19:00
Marek Stefański – organy
Rafał Kobyliński – tenor

18 sierpnia / 18:00
Roman Perucki – organy
Maria Perucka – skrzypce

KOŚCIÓŁ Wniebowzięcia NMP W LUTCZY

11 sierpnia / 12:00
Bogdan Narloch – organy
Roman Gryń – trąbka

STASZEWSKI • ON THE TRAIL • STASZEWSKI, ORKIESTRA PRIMUZ

Urodzony w 1984 r. w Łodzi Maciej Staszewski to wszechstronny artysta, potrafiący świadomie łączyć swoje kompozytorskie zainteresowania z karierą instrumentalisty. Staszewski studiował w Akademii Muzycznej im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w klasach prof. Jerzego Nalepki (gitara klasyczna) oraz prof. Jerzego Bauera (kompozycja). Wielokrotnie występował na renomowanych festiwalach muzycznych, m. in: na Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień oraz na Światowych Dniach Muzyki ISCM. Tytuł albumu pochodzi z najnowszego utworu Macieja Staszewskiego - napisanej w połowie 2018 roku miniatury On the Trail. Wieloznaczność tego sformułowania daje możliwość mnogich interpretacji. Ważnym motywem łączącym utwory z różnych lat są inspiracje polskimi górami, podobnie jak chropawy liryzm melodii, upodobanie do współ­brzmień kwartowo-sekundowych i złożona tkanka rytmiczna, bogata w nieregularne rytmy, zmienne akcenty, synkopy i zabiegi polimetryczne.

CD DUX 1519 Total time: [57:45]


Maciej Staszewski
Concertino na gitarę i orkiestrę smyczkową (2003)
1. Concertino na gitarę i orkiestrę smyczkową | Concertino for guitar and string orchestra (2003)
[12:16]

Maciej Staszewski
Sonitus Noctis na gitarę (2004)
2. Lento [2:21]
3. Presto [2:09]
4. Scherzo [2:28]

Maciej Staszewski
Koncert na gitarę i orkiestrę smyczkową
5. Allegro [3:34]
6. Largo [4:11]
7. Fantazja [6:04]

Maciej Staszewski
Alcázar na gitarę (2015)
8. Alcázar na gitarę | for guitar (2015) [4:40]

Maciej Staszewski
Koncert na gitarę i orkiestrę kameralną (2011) Concerto for guitar and chamber orchestra (2011)
9. I [5:41]
10. II [6:06]
11. III [5:09]

Maciej Staszewski
On the Trail na gitarę (2018) On the Trail for guitar (2018)
12. On the Trail na gitarę | for guitar (2018) [3:03]


Wykonawcy:
Łukasz Błaszczyk /dyrygent/
Maciej Staszewski /gitara/
Orkiestra Smyczkowa PRIMUZ Akademii Muzycznej w Łodzi

 

STRAVAGANZA • ÁGUEDA, NÚNEZ

STRAVAGANZA to frapująca podróż muzyczna po włoskiej muzyce XVI i XVII wieku, to swoisty wykład o wzajemnych wpływach włoskiej muzyki instrumentalnej i wokalnej.
Unikalne połączenie harfy podwójnej i klawesynu - dwóch bardzo w owym czasie popularnych, polifonicznych instrumentów - sprawia, że nagrania z niniejszej płyty brzmią innowacyjnie i bardzo sugestywnie, choć dokonane zostały przy pomocy na wskroś tradycyjnych środków.

DUX 1567 Total time: [65:08]

Giovanni Picchi
Ballo alla Polacha
1. Ballo alla Polacha [2:01]

Girolamo Frescobaldi
Se l'aura spira
2. Se l’aura spira [2:24]

Antonio Valente
Chi la dira, disminuita
3. Chi la dira, disminuita [3:26]

Antonio Valente
Tenore Grande alla Napolitana
4. Tenore Grande alla Napolitana [2:29]

Michelangelo Rossi
Toccata settima
5. Toccata Settima [5:38]

ANONYMOUS (Intabolatura Nova, 1551)
Le forze d’Hercole
6. Le forze d’Hercole [2:00]

ANONYMOUS (Intabolatura Nova, 1551)
Gamba Gagliarda
7. Gamba Gagliarda [1:27]

Giovanni Maria Trabaci
Consonanze Stravaganti
8. Consonanze Stravaganti [1:32]

Giovanni Maria Trabaci
Gagliarda Prima a 5 detta La Galante
9. Gagliarda Prima a 5 detta La Galante [3:21]

Ascanio Mayone
Toccata Quarta per il Cembalo Cromatico
10. Toccata Quarta per il Cembalo Cromatico [3:38]

Bellerofonte Castaldi
Capriccio detto Cerimonioso
11. Capriccio detto Cerimonioso [3:53]

Andrea Falconieri
La Suave Melodía
12. La Suave Melodía [3:55]

Giovanni Gabrieli
Lieto godea
13. Lieto godea [3:02]

Giovanni Picchi
Passamezzo
14. Passamezzo [5:04]

Bartolomio Tromboncino
Per dolor me bagno il viso
15. Per dolor me bagno il viso [2:18]

Andrea Antico
Per dolor me bagno il viso
16. Per dolor me bagno il viso [2:46]

Giovanni Battista Ferrini
Ballo di Mantova
17. Ballo di Mantova [3:49]

Lucas Ruiz de Ribayaz
Tarantela
18. Tarantela [2:14]

Giovanni Maria Trabaci
Toccata Seconda e ligature per l´arpa
19. Toccata Seconda e ligature per l’arpa [2:56]

Bernardo Pasquini
Partite sopra la Aria della Folia da Espagna
20. Partite sopra la Aria della Folia da Espagna [6:46]

Wykonawcy:
Sara Águeda /harfa podwójna/
Javier Núnez /klawesyn/

JANIAK • NOESIS

Kompozytor Witold Janiak, odwołując się do Platona, zaprasza do intelektualnie wyrafinowanej podróży przez świat swojej muzyki.
Noesis to percepcja muzyki w najczystszym wydaniu!

CD DUX 1568 Total time: [56:18]

Witold Janiak
Noesis for improvising piano and string quartet
1. Nadzieja / Hope [8:37]
2. Ziemia / Earth [6:27]
3. Światło / Light [9:08]
4. Człowiek / Human [7:02]
5. Samotność / Loneliness [9:28]
6. Obojętność / Indifference [5:58]
7. Pojednanie / Reconciliation [9:24]

Wykonawcy:
Paulina Kołodziejczyk /skrzypce/
Monika Świniarska /altówka/
Jakub Lemański /wiolonczela/
Dominika Sznajder /skrzypce/
Witold Janiak /fortepian/

Subskrybuj to źródło RSS