Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

XXXVII Przemyska Jesień Muzyczna – Tańczące Eurydyki

             Na stronie YouTube TV Podkarpacka oraz na stronach Towarzystwa Muzycznego pojawiają się koncerty które nagrywane są zgodnie z programem tegorocznej edycji Przemyskiej Jesieni Muzycznej, a dzień później melomani mogą je oglądać i słuchać i Internecie.
            Już po dwóch zamieszczonych koncertach można się przekonać, że będzie to niezwykle różnorodna i kolorowa Jesień, a po wysłuchaniu wszystkich z pewnością będziemy przekonani, że organizatorzy, czyli Przemyskie Towarzystwo Muzyczne, słusznie opatrzyli tegoroczną edycję tytułem „Muzyka jest kobietą”.

Wykonawcami drugiego koncertu, który odbył się 14 listopada 2020 roku w Sali Zamku Kazimierzowskiego byli:
Katarzyna Guran – sopran
Anna Bober – alt
Stanisław Kłos – saksofon
Łukasz Magdziak – fortepian / aranżacje
oraz Kwartet smyczkowy „NELLA FANTASIA” w składzie:
Julia Mazurek - I skrzypce
Anna Betleja - II skrzypce
Katarzyna Kociuba – altówka
Aleksandra Baszak – wiolonczela

Zanim rozpoczną Państwo oglądanie, zapraszam do przeczytania krótkiej rozmowy z panią Katarzyną Guran.

            Zofia Stopińska: Organizatorzy tegorocznej Przemyskiej Jesieni Muzycznej doszli do wniosku, że „Muzyka jest kobietą” i stąd trzeba było przygotować stosowny program, ale problemu z wyborem utworów nie było.
            Katarzyna Guran: Nie było, bo repertuaru kobiecego śpiewanego przez cudowne artystki jest bardzo dużo. Skupiliśmy się głównie wokół utworów z repertuaru takich artystek jak: Kalina Jędrusik, Alicja Majewska, Anna German.
Przedstawiamy piosenki kabaretowe, czasami w naszym programie jest nawet poważnie, kiedy pojawiają się piosenki Edith Piaf przetłumaczone na język polski. Wszystkie piosenki we wspaniałych aranżacjach Łukasza Magdziaka, i dzięki temu pojawił się powiew świeżości i młodości w czymś, co już doskonale znamy.

            Wszystkie festiwale i inne koncerty przeniosły się do sieci, ale jednak się odbywają i chyba nie narzekacie na brak pracy.
            - Powiem tak. Jest bardzo duży chaos jeżeli chodzi o koncertowanie. Często zmieniane są terminy i jednak bardzo dużo koncertów jest odwoływanych, bo nie wszystko w wersji online da się zrealizować. Występy w pustych salach są trudne i bardzo tęsknimy za publicznością. Wierzymy, że publiczność tęskni za nami.
            Te koncerty mają tę zaletę, że każdy może takiego koncertu wysłuchać i zobaczyć w domu. Zdajemy sobie sprawę, że nie każdy mógłby na nim być, gdyby odbywał się w sali z udziałem publiczności, chyba, że byłby połączony z transmisją. Wiem, że jeśli nasz występ się spodoba, będą mogli Państwo także oglądnąć go ponownie, ponieważ przez pewien czas będzie on dostępny.

            Myślę, że często bywa Pani w Przemyślu.
            - Może nie tak często jak bym chciała, ale kiedy tylko mogę zawsze tutaj wracam, bo to moje rodzinne miasto. Mam tutaj rodzinę i wielu przyjaciół, ale powracam także dość często artystycznie, bo Przemyśl znany jest jako kolebka kultury w Polsce południowo-wschodniej. Wiele ciekawych imprez się tutaj odbywa z udziałem wspaniałych artystów. Przemyska Jesień Muzyczna i Salezjańskie Lato Muzyczne to bardzo znane festiwale.
            Serdeczność Przemyślan znana jest w całej Polsce, a mnie tutaj zawsze serduszko bije żywiej. Bardzo się cieszę, że mogłam tym razem przyjechać ze swoją przyjaciółką, również znakomitą artystką Anną Bober, która także jest zachwycona zarówno Przemyślem, jego mieszkańcami oraz artystami z którymi występujemy, bo to też są Przemyślanie.

            Jutro będą Panie zwiedzać Przemyśl?
            - Na pewno, chociaż nie wszystko można zobaczyć, bo większość placówek kulturalnych jest zamkniętych, ale cudowne widoki i otaczająca nas natura jest dostępna. Możemy spacerować i podziwiać.

            Zapraszamy Państwa na koncert zatytułowany „Tańczące Eurydyki” zamieszczony na stronie YouTube TV Podkarpacie, zapraszamy na stronę Towarzystwa Muzycznego w Przemyślu.
            - Mam nadzieję, że uśmiechną się Państwo nie raz oglądając nasz program i dedykujemy go wszystkim kobietom w Polsce, bo wszystkie jesteśmy wspaniałe i wyjątkowe.

Link do koncertu: https://youtu.be/coiaTN1WzfU

Zofia Stopińska

ANDREA BOCELLI - premiera albumu BELIEVE

ANDREA BOCELLI prezentuje nowy album BELIEVE i video do duetu ‘AMAZING GRACE’ z ALISON KRAUSS, a także ogłasza livestream wyjątkowego koncertu “BELIEVE IN CHRISTMAS” z Teatru Królewskiego w Parmie 12 grudnia 2020 roku!

Dzisiaj premiera nowgo albumu Andrei Bocellego Believe. Album przepełniony kojącą duszę muzyką powstał przy współpracy z Sugar/Decca Records. Do projektu dołączyła Alison Krauss we wzruszającej i pełnej emocji interpretacji utworu „Amazing Grace” - video: https://www.youtube.com/watch?v=60euxXvw5aA

Także dzisiaj Andrea Bocelli zapowiada ekskluzywny biletowany koncert ‘Believe in Christmas’, który będzie transmitowany na żywo ze spektakularnego Teatru Królewskiego w Parmie 12 grudnia br. Koncert z udziałem muzyków i gości specjalnych będzie streamowany na świat zgodnie ze strefami czasowymi danego region. Reżyserem koncertu jest Franco Dragone (znany ze współpracy z Cirque Du Soleil). Bilety będą dostępne od 20 listopada.

Nowy album i zapowiadany świąteczny koncert to kontynuacja bijącego wszelkie rekordy recitalu Andrei Bocellego z katedry Duomo w Mediolanie “Music for Hope”, który miał miejsce w Niedzielę Wielkanocną tego roku. Wydarzenie oglądane było przez 3 miliony słuchaczy i było największym w historii koncertem muzyki klasycznej transmitowanym na żywo. W ciągu 24 godzin concert obejrzało ponad 28 milionów ludzi z całego świata.

Album “Believe” wyprodukowana przez Stevena Mercurio i Haydna Bendalla to kolekcja podnoszących na duchu utworów, które towarzyszyły Bocellemu przez lata. Znalazly się wśród nich również dwa duety ze śpiewaczką operową Cecilią Bartoli, a także dotychczas niepublikowany utwór nieżyjącego już włoskiego kompozytora Ennio Morricone.

Tematyka zgłębiona przez Bocellego na nowym albumie jest mu wyjątkowo bliska. Jak mówi sam artysta: „Inspiracją do albumu „Believe” są trzy słowa: wiara, nadzieja i miłość. Są to trzy cnoty boskie, zakorzenione w religii chrześcijańskiej, ale niezależnie od przekonań religijnych, są to również trzy wyjątkowe klucze otwierające drzwi do poczucia sensu i spełnienia w życiu”.

Andrea Bocelli wierzy, że muzyka przynosi ukojenie dla duszy, porusza subtelne niuanse ludzkiej natury, bez względu na indywidualne przekonania: „Dobra muzyka niesie ze sobą mocne przesłanie pokoju i harmonii, uczy nas piękna i pomaga otworzyć serce i umysł”.

AndreaBocelli.com/Believe

AndreaBocelli.lnk.to/Believe

Believe – lista utworów:

Standard CD:

1. YOU’LL NEVER WALK ALONE

2. FRATELLO SOLE SORELLA LUNA (DOLCE È SENTIRE)

3. HALLELUJAH

4. PIANISSIMO duet with Cecilia Bartoli

5. AMAZING GRACE duet with Alison Krauss

6. PREGHIERA (ALLA MENTE CONFUSA)

7. GRATIA PLENA (from the movie “Fatima”)

8. CANTIQUE DE JEAN RACINE

9. INNO SUSSURATO

10. OH, MADRE BENEDETTA! (ADAGIO DI ALBINONI)

11. I BELIEVE duet with Cecilia Bartoli

12. AVE MARIA

13. ANGELE DEI

14. AGNUS DEI

Deluxe CD:

1. YOU’LL NEVER WALK ALONE

2. FRATELLO SOLE SORELLA LUNA (DOLCE È SENTIRE)

3. HALLELUJAH

4. PIANISSIMO duet with Cecilia Bartoli

5. AMAZING GRACE duet with Alison Krauss

6. PREGHIERA (ALLA MENTE CONFUSA)

7. GRATIA PLENA (from the movie “Fatima”)

8. CANTIQUE DE JEAN RACINE

9. INNO SUSSURATO

10. OH, MADRE BENEDETTA! (ADAGIO DI ALBINONI)

11. I BELIEVE duet with Cecilia Bartoli

12. AVE MARIA

13. ANGELE DEI

14. AGNUS DEI

15. MUI GRANDES NOIT E DIA

16. MIRA IL TUO POPOLO

17. AMAZING GRACE (solo version)

‘Believe in Christmas’ – 12 grudnia 2020

Bilety na concert ‘Believe in Christmas’ dostępne będę tutaj od dnia 20 listopada.

Termin wydarzenia: 12 grudnia – godz. 21:00 czasu polskiego

Koncert odbędzie się bez udziału publiczności i nie bedzie dostepny w formie “video on demand”. Jedyną możliwością uczestnictwa w koncercie jest zakup biletów i obejrzenie poprzez stream na żywo.

ANDREA BOCELLI - BELIEVE premiera albumu

ANDREA BOCELLI prezentuje nowy album BELIEVE i video do duetu ‘AMAZING GRACE’ z ALISON KRAUSS

a także ogłasza livestream wyjątkowego koncertu “BELIEVE IN CHRISTMAS” z Teatru Królewskiego w Parmie 12 grudnia 2020 roku!

Dzisiaj premiera nowgo albumu Andrei Bocellego Believe. Album przepełniony kojącą duszę muzyką powstał przy współpracy z Sugar/Decca Records. Do projektu dołączyła Alison Krauss we wzruszającej i pełnej emocji interpretacji utworu „Amazing Grace” - video: https://www.youtube.com/watch?v=60euxXvw5aA

Także dzisiaj Andrea Bocelli zapowiada ekskluzywny biletowany koncert ‘Believe in Christmas’, który będzie transmitowany na żywo ze spektakularnego Teatru Królewskiego w Parmie 12 grudnia br. Koncert z udziałem muzyków i gości specjalnych będzie streamowany na świat zgodnie ze strefami czasowymi danego region. Reżyserem koncertu jest Franco Dragone (znany ze współpracy z Cirque Du Soleil). Bilety będą dostępne od 20 listopada.

Nowy album i zapowiadany świąteczny koncert to kontynuacja bijącego wszelkie rekordy recitalu Andrei Bocellego z katedry Duomo w Mediolanie “Music for Hope”, który miał miejsce w Niedzielę Wielkanocną tego roku. Wydarzenie oglądane było przez 3 miliony słuchaczy i było największym w historii koncertem muzyki klasycznej transmitowanym na żywo. W ciągu 24 godzin concert obejrzało ponad 28 milionów ludzi z całego świata.

Album “Believe” wyprodukowana przez Stevena Mercurio i Haydna Bendalla to kolekcja podnoszących na duchu utworów, które towarzyszyły Bocellemu przez lata. Znalazly się wśród nich również dwa duety ze śpiewaczką operową Cecilią Bartoli, a także dotychczas niepublikowany utwór nieżyjącego już włoskiego kompozytora Ennio Morricone.

Tematyka zgłębiona przez Bocellego na nowym albumie jest mu wyjątkowo bliska. Jak mówi sam artysta: „Inspiracją do albumu „Believe” są trzy słowa: wiara, nadzieja i miłość. Są to trzy cnoty boskie, zakorzenione w religii chrześcijańskiej, ale niezależnie od przekonań religijnych, są to również trzy wyjątkowe klucze otwierające drzwi do poczucia sensu i spełnienia w życiu”.

Andrea Bocelli wierzy, że muzyka przynosi ukojenie dla duszy, porusza subtelne niuanse ludzkiej natury, bez względu na indywidualne przekonania: „Dobra muzyka niesie ze sobą mocne przesłanie pokoju i harmonii, uczy nas piękna i pomaga otworzyć serce i umysł”.

AndreaBocelli.com/Believe

AndreaBocelli.lnk.to/Believe

Believe – lista utworów:

Standard CD:

1. YOU’LL NEVER WALK ALONE

2. FRATELLO SOLE SORELLA LUNA (DOLCE È SENTIRE)

3. HALLELUJAH

4. PIANISSIMO duet with Cecilia Bartoli

5. AMAZING GRACE duet with Alison Krauss

6. PREGHIERA (ALLA MENTE CONFUSA)

7. GRATIA PLENA (from the movie “Fatima”)

8. CANTIQUE DE JEAN RACINE

9. INNO SUSSURATO

10. OH, MADRE BENEDETTA! (ADAGIO DI ALBINONI)

11. I BELIEVE duet with Cecilia Bartoli

12. AVE MARIA

13. ANGELE DEI

14. AGNUS DEI

Deluxe CD:

1. YOU’LL NEVER WALK ALONE

2. FRATELLO SOLE SORELLA LUNA (DOLCE È SENTIRE)

3. HALLELUJAH

4. PIANISSIMO duet with Cecilia Bartoli

5. AMAZING GRACE duet with Alison Krauss

6. PREGHIERA (ALLA MENTE CONFUSA)

7. GRATIA PLENA (from the movie “Fatima”)

8. CANTIQUE DE JEAN RACINE

9. INNO SUSSURATO

10. OH, MADRE BENEDETTA! (ADAGIO DI ALBINONI)

11. I BELIEVE duet with Cecilia Bartoli

12. AVE MARIA

13. ANGELE DEI

14. AGNUS DEI

15. MUI GRANDES NOIT E DIA

16. MIRA IL TUO POPOLO

17. AMAZING GRACE (solo version)

‘Believe in Christmas’ – 12 grudnia 2020

Bilety na concert ‘Believe in Christmas’ dostępne będę tutaj od dnia 20 listopada.

Termin wydarzenia: 12 grudnia – godz. 21:00 czasu polskiego

Koncert odbędzie się bez udziału publiczności i nie bedzie dostepny w formie “video on demand”. Jedyną możliwością uczestnictwa w koncercie jest zakup biletów i obejrzenie poprzez stream na żywo.

XXXVII Przemyska Jesień Muzyczna - Prawykonanie na Inaugurację

           „Nike i inne” to tytuł Suity na głos kobiecy, fortepian i orkiestrę kameralną, której prawykonanie zainaugurowało 8 listopada 2020 roku XXXVII Przemyską Jesień Muzyczną.
Twórcą tego dzieła, zarówno tekstów jak i muzyki jest Sebastian Bernatowicz, kompozytor, pianista i aranżer, absolwent Akademii Muzycznej w Krakowie.

           Po nagraniu koncertu, który jest dostępny na portalu TvPodkarpacka.pl zapytałam Sebastiana Bernatowicza jak powstało to dzieło?
           - Pani Magda Betleja z którą znamy się dobrze od wielu lat, zaprosiła mnie już po raz trzeci na Przemyską Jesień Muzyczną. Bardzo za te zaproszenia dziękuję i jestem dumny, że mogłem gościć na tym znakomitym Festiwalu.
           Utwór powstał na zamówienie pani Magdy dla Przemyskiej Orkiestry Kameralnej. Mamy to szczęście, że wystąpiliśmy dzisiaj w bardzo mocnym składzie. Orkiestrę przygotował i poprowadził pan Piotr Tarcholik, koncertmistrz Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. Wspaniale nam się pracowało na próbach i podczas koncertu.
            Na utwór składa się cykl siedmiu pieśni poprzedzonych jedną wielką Uwerturką rozdzieloną na dwie części, które nazwałem Intro i Prolog.
Pieśni opowiadają o losach siedmiu kobiet z całego świata, które albo nie mają wyboru, albo starają się siebie odnaleźć, albo się gdzieś zatraciły we współczesnym świecie.
Teksty są bardzo frapujące, zwłaszcza, że powstały w kompletnie innych politycznych okolicznościach, a polityczne okoliczności sprawiły, że stały się jeszcze bardziej aktualne, jeszcze bardziej wymowne.
Cykl przeznaczony został na głos solowy żeński (sopran), fortepian i kwintet smyczkowy.
Czuję się bardzo zaszczycony, że swoim projektem otwieram tak poważny festiwal.

            Dodajmy, że ten Festiwal odbywa się w Pana mieście.
            - Żeby uściślić pani słowa powiem, że jestem Przemyślaninem, ale urodziłem się we Wrocławiu. Zresztą wiele osób z Przemyśla, ma związki z Wrocławiem, bo takie były polityczne uwarunkowania, ale to temat na inną rozmowę.

            Znamy Pana przede wszystkim jako wykonawcę muzyki improwizowanej w bardziej kameralnych składach. Czy często Pan tworzy i zasiada do fortepianu z orkiestrą?
             - Bardzo rzadko mam do czynienia z takim dużym składem. Wiąże się to przede wszystkim z dużymi kosztami oraz czasem i talentem innych muzyków, których trzeba zaangażować do wykonania. Na to mogą sobie pozwolić tylko „duże nazwiska”, a ja do takich nie należę. Jednak zawsze jestem szczęśliwy jeśli mogę skład zespołu powiększyć o kilka osób. Tak jak pani wspomniała, pracowałem w swoim życiu z mniejszymi składami, najczęściej w klasycznym jazzowym trio z kontrabasem i zestawem perkusyjnym.

             Jest Pan wychowankiem Szkoły Muzycznej w Przemyślu i Akademii Muzycznej w Krakowie. Kiedy zaczęła się przygoda z jazzem?
             - Zacząłem grać jazz dosyć wcześnie, bo w latach 80-tych, kiedy uczęszczałem do przemyskiej Państwowej Szkoły Muzycznej. Gorąco pozdrawiam wszystkich pedagogów, kolegów, uczniów i przyjaciół tej Szkoły.

             Sądzę, że klasyczne studia w Akademii Muzycznej w Krakowie bardzo się Panu w życiu przydały.
             - Powiem tak. Każda przeczytana książka nigdy człowiekowi nie zaszkodziła. Wszyscy moi pedagodzy bardzo się starali, abym odebrał jak najlepsze wykształcenie.

             Mam nadzieję, że bardzo miłe wspomnienia pozostaną po tym koncercie bez publiczności, który zobaczymy i usłyszymy dzięki portalowi internetowemu TvPodkarpacka.pl.
             - Na pewno to spotkanie pozostanie w pamięci. Mam nadzieję, że mój następny koncert w Przemyślu odbędzie się już z udziałem publiczności, bez maseczek i odległości.
Do Przemyśla staram się jak najczęściej przyjeżdżać dopóki moi rodzice żyją. Rodziny trochę ubywa i często jestem na cmentarzu przy ulicy Słowackiego, ale rodziców staram się odwiedzać kiedy tylko mogę.

             Dziękujemy panu Sebastianowi Bernatowiczowi za cudowną muzykę i słowa, które z pewnością poruszą szerokie grono odbiorców i wszystkich skłonią do refleksji.

                          Sebastian Bernatowicz – Nike i inne. Suita na głos kobiecy, fortepian i orkiestrę kameralną
                                                                  Części:
                                                                   INTRO
                                                                   PROLOG
                                                                   PIEŚŃ I    - SYBERYJSKI WIATR
                                                                   PIEŚŃ II   - DZIEWCZYNA Z SENEGALU
                                                                   PIEŚŃ III  - NEONOWE DRZWI
                                                                   PIEŚŃ IV  - TERAZ JUŻ ŚPIJ
                                                                   PIEŚŃ V   - TACA Z SZAMPANAMI
                                                                   PIEŚŃ VI  - NIKE
                                                                   PIEŚŃ VII - TWÓJ NEAPOL

                           Wykonawcami koncertu utrwalonego 8 listopada 2020 roku w Sali Zamku Kazimierzowskiego byli:
                                                                   Sebastian BERNATOWICZ – tekst/muzyka/fortepian
                                                                   Mariana POLTORAK – sopran
                                                                   Józef MICHALIK – kontrabas
                                                                   Piotr TARCHOLIK – skrzypce/dyrygent
                                                                   PRZEMYSKA ORKIESTRA KAMERALNA

             Gorąco polecam Państwa uwadze prawykonanie tej kompozycji. Z pewnością wszystkich zachwyci zarówno muzyka, teksty oraz niezwykle energetyczne i piękne wykonanie.
Świetny koncert inaugurujący był doskonałym wprowadzeniem w klimat tegorocznej Przemyskiej Jesieni Muzycznej, która zatytułowana została „Muzyka jest kobietą”.

Zofia Stopińska

Nie sztuka grać na nastrojonych skrzypcach

            Zofia Stopińska: Nasz gość, Pan Profesor Krzysztof Jakowicz, jest artystą kochanym przez publiczność. Gdziekolwiek się pojawi, koncerty gromadzą komplety publiczności, ale szczególną sympatią obdarza Pana publiczność na Podkarpaciu. Koncerty w Pana wykonaniu w Rzeszowie, Krośnie, Przemyślu, Leżajsku, a przede wszystkim na Muzycznym Festiwalu w Łańcucie zawsze gromadziły tłumy.
            Krzysztof Jakowicz: Jestem szczęśliwy, że tak wielu melomanów przychodzi na moje koncerty. To jest chyba największe szczęście dla artysty, jeśli może swoją sztuką dzielić się z innymi. Jest to największy sens tego, co robimy.

            Wystąpił Pan w tym roku w ramach 59. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie.
            - W tym roku zaproszono mnie do Łańcuta, ale niestety, Festiwal odbywał się bez udziału publiczności, a ja jednak bardzo lubię grać dla publiczności, lubię mieć kontakt z publicznością, bo wtedy współtworzymy koncert wspólnie.
            Tym razem Muzyczny Festiwal w Łańcucie był nagrywany i dlatego powstał fantastyczny moim zdaniem pomysł, żeby pokazywać różne wnętrza Zamku. Z towarzyszeniem pana Roberta Morawskiego grałem w bardzo pięknym wnętrzu, ale akustyka była kiepska, bo po prostu brakowało w nim pogłosu takiego jak w sali balowej.
            Było to dla mnie trudne doświadczenie, bo zamiast publiczności postawiono kamery i trzeba było rozpocząć nagranie w momencie, w którym ekipa była gotowa do pracy.
Teraz myślę, że należało nagrać wcześniej dźwięk w sali balowej, a później użyć go jako playback i nagrać obraz w wybranej sali.
Nie jestem w pełni zadowolony ze swojego występu, ale oczywiście jestem bardzo rad i szczęśliwy, że mnie zaproszono na tegoroczny Festiwal.

            Pamięta Pan, ile razy występował Pan na łańcuckich festiwalach?
            - Nie liczyłem, ale na pewno kilka, a może nawet kilkanaście razy, bo zapraszano mnie do Łańcuta prawie od początku Festiwalu. Nie wiem, czy pani pamięta, ale występowałem w Łańcucie z zespołem Con Moto Ma Cantabile, którym kierował Tadeusz Ochlewski, a dyrektorem Festiwalu był Stanisław Michalek. Jest to z jednej strony powód do zachwytu, a jednocześnie do zadumy, jak życie szybko mija.
Jest to piękne, wspaniałe miejsce i obyśmy jak najszybciej wrócili do koncertów z udziałem publiczności, które są nierozłącznie związane z muzyką i ze sztuką.

            Festiwal jest świętem i to jest piękny czas, ale kontakt z muzyką i sztuką jest nam potrzebny na co dzień.
            - Kultura powinna nam towarzyszyć codziennie, bo to jest rzecz nieodzowna do tego, by być człowiekiem. Dlatego smucą mnie politycy wszystkich opcji, którzy o kulturze prawie nie mówią albo w swoich wystąpieniach traktują kulturę pobłażliwie.
            Kiedyś grałem dla kardiologów, a później w rozmowie powiedziałem: Przywracacie ludziom zdrowie i to jest wspaniałe, ale później ci ludzie nie bardzo wiedzą, co z tym zdrowiem robić. Ja na pewno wiem – ja mam grać.

            W ostatnich miesiącach uczestniczył Pan w kilku bardzo interesujących projektach.
            - Owszem, ale wcześniej chcę powiedzieć, że jestem zachwycony koncertem Jurka Maksymiuka w ramach Festiwalu Beethovenowskiego. Przyjaźnimy się od wielu lat i należę do jego wielbicieli. Ten występ można byłoby nazwać „Maksymiuk skondensowany”. Wszystko, co najlepsze w Jego talencie zabłysło. Dyrygował trochę inaczej niż przed laty, ale dynamika i rozumienie muzyki pozostało, a nawet zostało pogłębione. Wielki ukłon w Jego stronę.
            Pytała pani, co się u mnie dzieje. Grałem sporo różnych koncertów – recitali solowych i kameralnych z Robertem Morawskim. Zostałem zaproszony do wykonania Koncertu skrzypcowego nr 5 KV 219 Wolfganga Amadeusza Mozarta w Kielcach, który znalazł się w programie inauguracji sezonu Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Świętokrzyskiej.
Koncert odbył się pomiędzy pandemiami, bo po siedmiu miesiącach Filharmonia Świętokrzyska wznowiła działalność, ale następnego dnia ją przerwała. Miałem szczęście zagrać dla kilkudziesięciu osób w pięknej sali Filharmonii.
            Bardzo mnie wzruszyło spotkanie z młodym, może dziesięcioletnim człowiekiem, który z trudem mnie poznał w maseczce i zapytał: „To pan grał? Gratuluję pańskiej osobowości!”, a na moje pytanie, czy mama podpowiedziała mu, co ma powiedzieć, stanowczo stwierdził: „Nie, mówię to od siebie”.
            Ostatnio gramy z Władkiem Kłosiewiczem „Cztery pory roku” Vivaldiego. Koncerty odbywają się również w małych miejscowościach, jak Ojrzanów, Mikołajki czy Wejsuny.
Często przychodzą na nie ludzie, którzy po raz pierwszy uczestniczą w koncercie muzyki klasycznej i odkrywają tę muzykę.
Muzyka Vivaldiego jest bardzo dobra dla takiej publiczności. Bo jest to prosta, komunikatywna i zwięzła muzyka, bo każdy z koncertów trwa około 10 minut i składa się z trzech części: szybkiej, wolnej, szybkiej.
Prawdopodobnie Vivaldi napisał sonety do każdej części „Czterech pór roku”.

             Często te sonety zamieszczane są w programach koncertów lub czytane przed każdą częścią.
             - To prawda. Ja natomiast postanowiłem zrobić eksperyment i zacytowałem fragmenty sonetów nie Antonia Vivaldiego, tylko Jeremiego Przybory. Na przykład o wiośnie:

„Kto sprawił, że ptaszek zaśpiewał?
To wiosna! To wiosna!
Że krzewy zakwitły i drzewa?
To wiosna! To wiosna!
Kto tyle uczynił zieleni?
To wiosna! To wiosna!
Na ławkach rozrzucił tych leni?
To wiosna!
Kto smutki roztapia i śniegi?
Kto sypie fiołki? I piegi?
Kto wiatrem tak psoci sukienkom i każe się wstydzić panienkom?
Kto puścił gołąbka w zaloty?
To wiosna! To wiosna!
Kto tyle uczucia wlał w koty?
To wiosna! To wiosna!”

Bardzo się to ludziom podobało i mnie się także podoba. Piękne są także słowa piosenki Jeremiego Przybory o lecie: 

„Czas pachnieć lipowym alejom!
Już lato! Już lato!
Ogórki i jabłka stanieją!
Już lato! Już lato!
Przycichły ulice bez dzieci - już lato! Już lato!
Jak leci ten czas, jak on leci!
Już lato!
Z rzek słońce dobywa mielizny, wciąż piwa krtań wzywa mężczyzny.
Wciąż lodu się pragnie i chłodu, i lekkiej bielizny od spodu!”

Przy okazji jesieni zacytowałem fragment, który dopiero po przeczytaniu uzmysławiamy sobie, skąd my to znamy:

„Minął sierpień, minął wrzesień – znów październik i ta jesień rozpostarła melancholii mglisty woal...
Nie żałuję letnich dzionków – róż, poziomek i skowronków,
lecz jednego, jedynego jest mi żal...”
Zazwyczaj wtedy włącza się publiczność ze słowami:
„Addio, pomidory!”

            To jest najlepszy dowód, że artysta powinien być na bieżąco z różnymi gatunkami sztuki i potrafić harmonijnie je łączyć.
             - À propos „na bieżąco”, to przypomina mi się prof. Tadeusz Wroński, który jest moim mistrzem i przewodnikiem duchowym do dzisiaj. Zawsze powtarzał mi: „Krzysiu, musisz oczywiście grać na skrzypcach, ale także rozwijać swoje zainteresowania, bo wtedy twoja sztuka będzie pełniejsza”.
Stosowałem się do tych słów i z pewnością dlatego do dzisiaj interesuje mnie malarstwo, poezja, teatr, film...
Ostatnio sudoku zacząłem rozwiązywać, bo to bardzo rozwija moje szare komórki, które coraz bardziej rozumieją Bacha.

             Pod koniec września zasiadał Pan w jury VI Międzynarodowego Konkursu im. Tadeusza Wrońskiego na Skrzypce Solo.
              - Dzięki uporowi Sławka Tomasika mieliśmy cudowną edycję tego konkursu, który wymyślił profesor Tadeusz Wroński. W czasach pandemicznych jest to osiągnięcie niebywałe. Słowa podziękowania kieruję do wszystkich, dzięki którym Sławek uzyskał spore fundusze na ten konkurs i na wysokie nagrody. Nasze pieniądze (podatników) zostały dobrze wydane, ponieważ pojawiła się grupa fantastycznych, młodych, zdolnych ludzi, którzy grali utwory na skrzypce solo Johanna Sebastiana Bacha, Beli Bartoka, Niccolo Paganiniego, Henryka Wieniawskiego i innych kompozytorów, w sposób zachwycający.
              Udział w trzyetapowym konkursie na skrzypce solo można porównać jedynie z wyczynami alpinistów. W grupie laureatów i wyróżnionych znaleźli się Japończycy, Chińczycy i spora grupa Polaków.
              Zachwycające jest też to, że II nagrodę otrzymała Aleksandra Kuls, studentka, a obecnie już asystentka Kai Danczowskiej, znana już 29-letnia skrzypaczka, matka dwojga dzieci (trzecie w drodze), i ona została uznana największą osobowością Konkursu.
              Wśród laureatów znalazł się także bardzo młody, bo 13-letni Mateusz Izdebski, który jest bardzo utalentowany. Trzecią nagrodę otrzymała świetna Sara Dragan, którą pamiętam doskonale jako 9-letnią dziewczynkę z konkursu we Wrocławiu. Roksana Kwaśnikowska - laureatka IV nagrody na tym Konkursie otrzymała kiedyś I nagrodę w Konkursie Młodzieżowym im. Profesora Tadeusza Wrońskiego w Tomaszowie Mazowieckim. Z tego samego konkursu zapamiętałem Wiktora Dziedzica z Koszalina, bardzo zdolnego młodego skrzypka, który także bardzo dobrze zaprezentował się w tym roku podczas warszawskiego konkursu. Wyróżnionego na tym konkursie Jana Pietkiewicza pamiętam również z Tomaszowa jako laureata I nagrody, zaś wyróżniona Wiktoria Białostocka z Krakowa w ubiegłym roku zdobyła II nagrodę w Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym im. Georga Philippa Telemanna. Utalentowanych skrzypków było wielu i wymieniając z pamięci, na pewno kogoś pominąłem.

              Trzeba także podkreślić, że pomysłodawcą tego Konkursu i organizatorem pierwszej edycji był profesor Tadeusz Wroński, który do jury zaprosił światowej sławy skrzypków. Ich oceny tego wydarzenia były bardzo entuzjastyczne.
              - Starczy, jeśli zacytuję słowa, które wypowiedział sławny skrzypek Ruggieri Rici, który był w gronie jurorów podczas pierwszej międzynarodowej edycji: „Konkurs Tadeusza Wrońskiego jest jedynym prawdziwym konkursem skrzypcowym na świecie dlatego, że to jest konkurs na skrzypce solo”. Można dyskutować na ten temat, natomiast trudność polega na tym, że uczestnik jest przez cały czas na estradzie sam i jeszcze jest zaznaczone koło, które ogranicza występującemu możliwość poruszania się ze względu na nagrania.
              Grający nie tylko musi perfekcyjnie zagrać wszystkie nuty, ale o czymś opowiedzieć za pomocą muzyki. Obowiązkowo trzeba grać bardzo trudne technicznie kaprysy Paganiniego czy Wieniawskiego, uwzględniając ich walory artystyczne. Gra się utwory Telemanna, które tylko z pozoru są proste. Grając Bacha, trzeba rozumieć sens polifonii, a wiadomo, że na skrzypcach polifonię jest bardzo trudno uzyskać. Ponadto sonaty Ysaye’a są dla większości skrzypków pokusą, żeby sobie pohasać, a w muzyce musi być jednak porządek i dyscyplina, choćby dlatego, żeby słuchacz zrozumiał, co mamy mu do przekazania. Do tego dochodzi piekielnie trudna Sonata Bartoka, którą zazwyczaj odczytuje się przez kilka tygodni, bo zapis jest bardzo skomplikowany. Przez cały czas trzeba pracować, mając już obraz końcowy utworu.
              Ponadto trudne jest zestawienie różnych stylów, a wykonawca jest sam na estradzie nawet przez 40 minut. Już sam udział w konkursie świadczy o wielkich umiejętnościach i ambicjach uczestników.

              Panie Profesorze, proszę nam opowiedzieć o Profesorze Tadeuszu Wrońskim. Jakim był człowiekiem?
              - Profesor Wroński był człowiekiem wielkich talentów, niezwykłej dobroci i ogromnie sprawiedliwym. Był ojcem nas wszystkich, bo ogarniał swoim intelektem i wszechstronną myślą wszystkich skrzypków, niezależnie czy to byli jego uczniowie, czy wychowankowie innych pedagogów.
Był także współzałożycielem SPAM-u, wielkim, bezinteresownym społecznikiem i często się zdarzało, że uczył Polaków za darmo.
Był wielkim wizjonerem i naukowcem, bo będąc wybitnym skrzypkiem, zajmował się także astrologią, psychologią, pisał eseje.
Odnosiło się wrażenie, że robił wszystko bez wysiłku, z potrzeby serca. Był także inspiratorem i autorem wielu zdarzeń, które trwają do dzisiaj.
Profesor Tadeusz Wroński był także wielkim patriotą, bo mógł zostać na stałe w Stanach Zjednoczonych, gdzie został zaproszony na czas nieograniczony, a On jednak zrezygnował z tego i wrócił do Polski.
Ta postać bez przerwy inspiruje, jest świetlana, czysta, nieskazitelna.

              Pamięć o Profesorze Tadeuszu Wrońskim jest kultywowana przez jego uczniów na różne sposoby. Są trwałe pomniki – między innymi w Tomaszowie Mazowieckim działa Szkoła Muzyczna im. Tadeusza Wrońskiego oraz Młodzieżowy Konkurs Jego imienia, a w Warszawie odbywa się wspomniany już Międzynarodowy Konkurs im. Tadeusza Wrońskiego na Skrzypce Solo.
              - Ten Konkurs daje ogromne szanse młodym skrzypkom. Myślę, że w każdym zawodzie, a szczególnie w naszym, jeśli ktoś utalentowany zostanie zauważony, to tym samym dostanie impuls i jest w stanie rozwinąć się jak kwiat.
              Trzeba podkreślić, że młodzież grająca na skrzypcach, to są ludzie bardzo wrażliwi. Dlatego taki sam talent, który zostanie niezauważony, może zgasnąć.
Konkurs pozwala na to, żeby na przykład wyjątkowo utalentowany trzynastolatek „dostał wiatr w żagle”, który może go daleko ponieść.
              Ten konkurs przypomina mi pierwszy Międzynarodowy Konkurs Skrzypcowy im. Henryka Wieniawskiego, który odbył się przed wojną. Tam także uczestnikami byli niesłychanie zdolni ludzie w różnym wieku – Dawid Ojstrach miał chyba 29 lat, Bronisław Gimpel miał także już około 28 lat, zwyciężyła 16 letnia Ginette Neveu, Boris Goldstein miał 14 lat, w jego wieku był także Jozef Hasyd, a Ida Haendel miała może 11 lat.
              To była fantastyczna grupa ludzi i właściwie każdemu z nich należała się pierwsza nagroda. Tak uważam, bo ja cenię nade wszystko talent i osobowość, stąd w mojej ocenie w tym konkursie było co najmniej pięciu laureatów pierwszej nagrody.
Jurorzy muszą niestety wyłonić jednego zwycięzcę. Z moich obserwacji wynika, że niektórzy zdobywcy pierwszych nagród mają przez całe życie roszczeniową postawę. Uważają, że im się wszystko należy, bo wygrali wielki międzynarodowy konkurs, kiedy tymczasem to jest tylko sygnał, że w tym momencie ktoś został oceniony jako pierwszy, ale to nie jest patent na najlepszego skrzypka na świecie. Trzeba ciągle się rozwijać, ciągle pracować.
              W tym miejscu powrócę do wskazówek moich profesorów – Tadeusza Wrońskiego i Josefa Gingolda, którego także kocham i nazywam moim „muzycznym ojcem”.
Parę lat temu Mieczysław Szlezer z Krakowa powiedział mi, że: „Józio uważał ciebie za swojego najzdolniejszego studenta”. Z uśmiechem zapytałem, dlaczego dopiero teraz mi o tym mówi, bo gdybym o tym wiedział, to czułbym się zobowiązany ćwiczyć dłużej. Tak samo jak zobowiązaniem było to, że Profesor Wroński, który każdemu swojemu uczniowi stawiał horoskop, powiedział: „Krzysiu, ty naprawdę zaczniesz grać tak dobrze, jak sobie wyobrażasz, dopiero po sześćdziesiątce”. Dlatego ja nie „zawiesiłem skrzypiec na kołku”, tylko ciągle ćwiczę, ciągle gram i ciągle mam nadzieję, że jutro będę grał lepiej niż dzisiaj. Przepraszam, rozgadałem się (śmiech).

              Pomyślałam dzisiaj przed rozmową, że może najbardziej dotyczy to pianistów, ale także innych solistów, również skrzypków – wszyscy ćwicząc, przygotowując się do koncertów jesteście sami. Najczęściej tylko dzień przed koncertem jest próba z orkiestrą, druga próba w dniu koncertu, wieczorem występujecie przed publicznością.
              - Tak to wygląda. To jest bardzo podobne do pandemicznej kwarantanny. Jak się ćwiczy parę godzin, to nie wychodzi się z domu. Skrzypkowie mają jeszcze dodatkową pracę nad kształtowaniem dźwięku. Palce lewej ręki muszą być stawiane bardzo dokładnie, bo nawet ułamek milimetra jest ważny. Prawa ręka, która za pomocą smyczka tworzy dźwięk, także musi być ćwiczona. Smyczek musi być posłuszny naszej wyobraźni.
              Uważam, że najłatwiej mają artyści grający na akordeonie, bo mają gotowy dźwięk. Nie muszą go kształtować tak jak my. Dzięki klawiaturze basowej mają harmonię, a do tego mają (jak ja to nazywam) zmarszczki, czyli miech, dzięki któremu mają naturalne legato, które nawet na fortepianie nie jest osiągalne. Mają cały szereg elementów, które są już gotowe, natomiast my je najczęściej musimy znajdować, a czasami ich nie znajdujemy, bo tak jesteśmy zajęci techniką, że gubimy obraz wykonywanego utworu, natomiast oni są na bieżąco ze swoją wyobraźnią, ponieważ mają do dyspozycji taki warsztat, takie możliwości na akordeonie, że mogą wykonywany utwór właściwie tylko rzeźbić. Mając odpowiednią technikę, pozostają sam na sam z muzyką.
              Jak uczyłem, to chodziłem na egzaminy akordeonistów, bo moim zdaniem oni grali w pewnym sensie najlepiej z nas wszystkich, ponieważ od początku do końca mogli realizować swoją wizję utworu. Oczywiście, tutaj także talent decyduje o tym, że jeden miał tę wizję bogatszą, a drugi uboższą, ale mogą ją najwyżej ulepszać, bo ona nie ulega zapomnieniu czy deformacji z powodu kłopotów technicznych.
              My mamy tylko cztery struny, cztery palce lewej ręki i smyczek w prawej ręce. Mamy jeszcze dobry albo zły instrument i to jest też w przypadku skrzypiec bardzo istotne, dlatego, że jak już się dobrze gra, to wspaniały instrument jeszcze inspiruje do szukania coraz ciekawszych brzmień.

              Pan Profesor ostatnio gra na instrumencie swojego mistrza profesora Tadeusza Wrońskiego.
              - Tak, to są skrzypce, które mi podarował Profesor. Nie jest to ani stradivarius, guarnerius, guadagnini czy amati, one nawet nie mają kartki. Przez krótki czas grał na nich mój syn, ale teraz ja gram na tym instrumencie i jest on dla mnie wyjątkowy, bo łączy mnie z profesorem Wrońskim. Przez świadomość, że On miał je codziennie w ręku, przedłuża się więź z moim Mistrzem.
Myślę, że kiedyś w przyszłości będziemy rozmawiać o skrzypcach.

              Uważam, że największym przyjacielem skrzypka jest pianista, bo przecież to pianista towarzyszy skrzypkowi podczas większości recitali i koncertów kameralnych. Trzeba powiedzieć, że miał Pan i nadal ma szczęście grać ze znakomitymi pianistami. Starczy, jeśli wymienię: Krystynę Borucińską, Krzysztofa Jabłońskiego, długo towarzyszył Panu Waldemar Malicki, a ostatnio występuje Pan z Robertem Morawskim – znakomitym pianistą, który kocha muzykę kameralną i dlatego jedynie czasami występuje jako solista.
              - Powinienem wymienić jeszcze Joasię Bocheńską, z którą nagraliśmy m.in. bardzo piękną płytę z polskimi miniaturami, wydaną przez Polskie Nagrania. Joanna Bocheńska to świetna pianistka, która mieszka w Szwajcarii. W klasie profesora Wrońskiego towarzyszyła nam pani Maria Jurasz, z którą nagrałem także moją pierwszą płytę. Wspomniana Krysia Borucińska towarzyszyła mi przez lata, to nadzwyczaj wrażliwa pianistka, artystka i człowiek. Z Krzysiem Jabłońskim także trochę grałem, zwłaszcza w Kąśnej Dolnej. Teraz gram ze świetnym Robertem Morawskim. Grywam także czasem z Hadrianem Filipem Tabęckim, moim zięciem, ale na ogół są to tanga i muzyka filmowa.
              Już mówiłem, że ostatnio gram z Władkiem Kłosiewiczem, który jest jednym z najwspanialszych klawesynistów na świecie i szkoda, że nie docenionym należycie w Polsce. Może dlatego, że klawesyn nie jest u nas popularnym instrumentem, a może dlatego, że on jest niesłychanie wrażliwym człowiekiem, który nie zabiega o sławę i nie reklamuje się. Jestem szczęśliwy, że mogę z nim grać. Był moment, że grałem z Jurkiem Maksymiukiem w czasie studiów. Występowaliśmy na ogół w Polsce ale pamiętam, że graliśmy nawet w czeskiej Pradze „Mity” Karola Szymanowskiego.

              Trzeba podkreślić, że ma Pan szczęście, bo otaczają Pana wyjątkowi ludzie.
              - Mogę powiedzieć, że jestem szczęściarzem, bo spotykam wspaniałych ludzi, wspaniałych artystów, którzy mnie inspirują i dostarczają mi ciągle nowych materiałów do przemyśleń.
Niedawno zadzwonił Jurek Maksymiuk i w trakcie rozmowy poprosił, abym czegoś posłuchał – i zagrał mi na swoim rozstrojonym pianinie fragment środkowej części koncertu klawesynowego Bacha.
Teraz ten fragment gramy często z Władkiem Kłosiewiczem na bis. Dla mnie jest to komentarz do wszechświata. U Bacha są matematyczne zależności, a w świecie stworzonym przez Stwórcę także ona są.
              Ponieważ dane mi było poznać i spotykać się z profesorem Michałem Hellerem, jednym z najważniejszych żyjących Polaków, to wiem z wiarygodnego źródła, że we Wszechświecie istnieją zależności matematyczne. Ostatnio jak idę czasami na spacer do parku i jestem sam, to jak sobie zanucę ten fragment Bacha, to wszystko mi się zgadza – to, co widzę, co słyszę, co czuję. To jest totalny zachwyt nad światem, pomimo, że żyjemy w trudnych czasach, ale przecież nie ma życia bez kłopotów. Teraz te kłopoty są wyjątkowo uciążliwe. Świat nie potrafi sobie z nimi poradzić, ale może jakoś przetrwamy. Tyle pokoleń przetrwało, to i my pewnie przetrwamy. Musimy tylko bardziej doceniać sztukę i korzystać z tych wspaniałych rzeczy, które nam zostawiają geniusze, którzy de facto mają rację – czyli Einstein, genialni kompozytorzy, jak Mozart, Beethoven..., malarze - Modigliani, czy nasz Malczewski (można długo wymieniać), czy tacy geniusze, jak Kopernik czy ksiądz prof. Heller...
To jest ta mniejszość, która mnie wciąż zachwyca, która jest wciąż za mało doceniana przez nas wszystkich.

              Jestem przekonana, że powinniśmy znać i cenić geniuszy, powinniśmy dbać o swój rozwój, ale także dbać o siebie najlepiej jak potrafimy, bo przecież skrzypek musi dbać także o zdrowie i kondycję fizyczną.
               - Ja to również robię. Codziennie się gimnastykuję, jak jestem w Warszawie, to codziennie jestem na basenie i płynę co najmniej 400 lub 500 metrów, bo ze zdziwieniem stwierdziłem, że skończyłem już osiemdziesiąt lat, ale ponieważ od pewnego czasu codziennie obchodzę urodziny, to co za różnica czy to jest osiemdziesiąt, czy sześćdziesiąt. Cieszę się tym, że mogę się ciągle dzielić z ludźmi tym, co umiem. Cieszę się swoją rodziną, swoimi bardzo utalentowanymi wnukami, swoją wspaniałą Żoną, wymagającą, kompletnie różniącą się ode mnie, ale jednak rozumiejącą mnie, oraz moimi dziećmi, które są zachwycające. Moją córką, która ma trójkę cudownych dzieci i jest matką wszech czasów, ale także z wielkim zapałem uczy gry na skrzypcach dzieci i młodzież, a uczniowie ją uwielbiają. Dumny jestem także z mojego syna, który jest szalenie utalentowanym skrzypkiem (o czym chyba wszyscy Państwo wiecie).
               Dla mnie najważniejsze jest, że kiedy często rozmawiam o moich dzieciach, to wszyscy podkreślają, że zarówno córka, jak i syn są wspaniałymi ludźmi. To jest chyba największe szczęście, jakie człowieka może spotkać.

               Panie Profesorze, gratuluję serdecznie, życzę dużo zdrowia i zapału do pracy, aby jeszcze długo Pan dla nas grał na skrzypcach.
               - Żartobliwie skończę tę rozmowę. Profesor Tadeusz Wroński zawsze mówił: „Panie Krzysiu, niech Pan pamięta, że nie sztuka grać na nastrojonych skrzypcach”. Czasami się zdarza, że skrzypce się w czasie koncertu rozstroją i trzeba wtedy myśleć tak, jakby były nastrojone, wówczas intuicyjnie niektóre dźwięki podwyższamy lub obniżamy i publiczność nie odczuwa tego, że skrzypce są rozstrojone.
Życzę Państwu nastrojonych skrzypiec i dobrego nastroju w każdej sytuacji, bo nasze życie trwa teraz, w tym momencie. Cieszmy się chwilą. Wszelakiego dobra Państwu życzę.

Z Profesorem Krzysztofem Jakowiczem, jednym z najwybitniejszych polskich skrzypków wszechczasów, rozmawiała Zofia Stopińska w listopadzie 2020 roku.

Przemyska Jesień Muzyczna - Inauguracja

8 listopada 2020 roku, Przemyskie Centrum Kultury i Nauki Zamek

Sebastian Bernatowicz - Nike i inne.
Suita na głos kobiecy, fortepian i orkiestrę kameralną. Prawykonanie.

Suita opowiada o losach siedmiu kobiet językiem muzycznym adekwatnym do czasów, w których żyjemy. To język sprzeczności, liryki i krzyku znamionujący programowy charakter utworu. Tradycyjne środki kompozytorskie uwypuklają treść i budują napięcia. Przesłanie kompozycji jest na wskroś humanistyczne, skierowane do szerokiego grona odbiorców; porusza aktualne, palące problemu współczesnego świata, wzbudza refleksję, stawia tezy i zadaje pytania. Pytania, na które gdzieś w głębi serca wszyscy znamy odpowiedzi.

SEBASTIAN BERNATOWICZ – tekst/muzyka/fortepian
PIOTR TARCHOLIK – skrzypce/dyrygent
MARIANA POLTORAK– sopran
JÓZEF MICHALIK – kontrabas
PRZEMYSKA ORKIESTRA KAMERALNA

Zgodnie z obowiązującymi przepisami koncerty festiwalowe odbywać się będą bez udziału publiczności.
Retransmisje koncertów będą dostępne na portalu internetowym TvPodkarpacka.pl

Filharmonia Podkarpacka - odwołane koncerty z udziałem publiczności

W związku z decyzją rządu i nowymi obostrzeniami, które objęły również instytucje kultury informujemy, że od 7 do 29 listopada 2020r. koncerty z udziałem publiczności zostały odwołane.

Zwrotu biletów na odwołane koncerty można dokonywać w Kasie Biletowej, która otwarta będzie zgodnie z harmonogramem podanym na naszej stronie internetowej, do 20 listopada 2020r. włącznie.

O wszystkich zmianach będziemy Państwa informować na bieżąco. Mamy nadzieję, że wkrótce znów będziemy mogli zobaczyć się w Filharmonii!

IV Rzeszowska Jesień Muzyczna była wyjątkowa

           IV Rzeszowska Jesień Muzyczna przeszła już do historii, ale warto ją powspominać i podsumować, bo była piękna i z wielu względów wyjątkowa. Naszym gościem jest pan Grzegorz Mania, znakomity pianista, kameralista, prawnik i prezes Stowarzyszenia Polskich Muzyków Kameralistów, które jest organizatorem tego festiwalu.

           Zofia Stopińska: Osiem świetnych koncertów muzyki kameralnej to był wspaniały prezent dla miłośników muzyki kameralnej. To była spora dawka muzyki, która rzadko rozbrzmiewa na estradach koncertowych, nawet w dużych ośrodkach muzycznych. Trzeba podkreślić, że w dzisiejszych czasach trudno zorganizować nawet pojedynczy koncert, a co dopiero festiwal.
             Grzegorz Mania: Ma pani rację, można powiedzieć, że w dzisiejszych czasach organizacja festiwalu z udziałem publiczności to jest szaleństwo. Mam dużo pozytywnej energii po tym Festiwalu. Cieszę się, że udało się wszystkie koncerty zrealizować bez większych problemów. Mimo pandemii tylko jeden koncert wymagał zmiany programu i wykonawców, a pozostałe odbyły się zgodnie z zapowiedziami.
             Planowaliśmy sześć, a udało się w czasie pandemii zorganizować osiem.
Tradycyjnie rezydentem Festiwalu jest zespół kameralny, którego trzon tworzy jedenastu muzyków, czasem dołącza klawesynista. EXTRA SOUNDS ENSEMBLE to bardzo energetyczny zespół złożony z muzyków, którzy bardzo często występowali z Nigelem Kennedim. Zespół gra bardzo różnorodną muzykę, od utworów z epoki baroku, po dzieła współczesne. Przekonali się Państwo, że wykonuje także dużo utworów zaaranżowanych przez Alicję Śmietanę, liderkę zespołu. W ubiegłym roku słuchaliśmy w jej aranżacjach utworów Szymanowskiego, a w tym roku był Chopin i słuchaliśmy dzieł fortepianowych w wersji na zespół kameralny. Ponieważ jestem pianistą, to w uszach mam wersje oryginalne, ale te opracowania były naprawdę bardzo ciekawe i sądząc z reakcji, bardzo się podobały publiczności.

            Podczas inauguracji w programie EXTRA SOUNDS ENSEMBLE znalazły się utwory znanych kompozytorów, bo jedynie Andrea Falconieri nie jest znany, ale o Antonio Vivaldim czy Beli Bartoku każdy słyszał. Ale zostały wybrane utwory, które są dość rzadko wykonywane.
            - Zgadzam się z Panią. Na drugi dzień wystąpił kwartet fortepianowy w którym sam miałem okazję grać z wielką przyjemnością, bo występowałem ze wspaniałymi muzykami. Na skrzypcach grała Anna Maria Staśkiewicz, na altówce Katarzyna Budnik i na wiolonczeli Marcin Zdunik.
Bardzo się cieszę, że mogliśmy zagrać dwa arcydzieła: Kwartet fortepianowy Es-dur Roberta Schumanna oraz Kwartet fortepianowy Władysława Żeleńskiego. Dzieło Schumanna dość rzadko jest wykonywane, a Kwartet Żeleńskiego jest utworem mało znanym nawet w Polsce, nie mówiąc już o zagranicy.
Dlatego cieszę się, że w tym roku koncerty były nagrywane i retransmitowane w Youtube i dzięki temu mogły trafić do trochę szerszego grona odbiorców.

            Tydzień później (10 i 11 października) odbyły się znowu dwa znakomite koncerty. Pierwszy w sali Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego, a drugi w sali kameralnej Filharmonii Podkarpackiej.
            - Tak, w sobotę wystąpiły sopranistka Magdalena Molendowska i pianistka Julia Samojło, który już gościły podczas drugiej edycji naszego Festiwalu. Tym razem chciały zaprezentować publiczności nową płytę z pieśniami Zygmunta Stojowskiego, ale także zaprezentowały inny program bardzo przekrojowy. Oprócz pieśni Stanisława Moniuszki, były także pieśni Władysława Żeleńskiego, znakomity, właściwie nieznany cykl „Biblia cygańska” Mieczysława Weinberga do słów Juliana Tuwima oraz współczesnego kompozytora Pawła Szymańskiego. Z wielką przyjemnością słuchaliśmy tych utworów.
            Następnego dnia w Filharmonii Podkarpackiej mieliśmy niecodzienny zespół, bo Trio Stroikowe, ale najpierw każdy z instrumentów dętych prezentował się w duecie z fortepianem. Na początku Damian Lipień wykonał na fagocie Koncert Michała Spisaka, a na fortepianie grał Jacek Tosik-Warszawiak. Później klarnecista Piotr Lato grał bardzo dowcipną, eklektyczną Sonatę Stefana Kisielewskiego, a oboista Maksymilian Lipień wykonał z towarzyszeniem fortepianu Epitafium Witolda Lutosławskiego. Później zabrzmiała Suita na trio stroikowe Aleksandra Tansmana, wspaniałe dzieło o którym niewiele osób słyszało. Planujemy to zmienić i może nawet uda nam się utrwalić to dzieło na płycie.

            Bardzo intersująca była trzecia seria koncertów tegorocznej Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej. W sobotę, w kościele oo. Franciszkanów wystąpiło Polish Violin Duo w składzie Marta Gidaszewska i Robert Łaguniak. Duet został zaproszony przez Stowarzyszenie Polskich Muzyków Kameralistów podczas ubiegłorocznego Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie.
            - Cieszę się, że duet wrócił do Rzeszowa, gdzie w ubiegłym roku wygrał Konkurs Muzyki Polskiej w kategorii zespołów kameralnych. Zastanawiałem się jak dwoje skrzypiec zabrzmi w akustyce dominikańskiej świątyni, a tymczasem rozbrzmiały one fenomenalnie, wypełniając całe wnętrze kościoła..
Przygotowali bardzo ciekawy program, bo oprócz muzyki polskiej, czyli dzieł Henryka Wieniawskiego, Grażyny Bacewicz, Romualda Twardowskiego i Michała Spisaka znalazła się bardzo ciekawa, oryginalna Suita Georga Philippa Telemanna. To jest świetny duet, widać że ogromną przyjemność sprawia im wspólne granie i ten entuzjazm udziela się publiczności.
            Następnego dnia w Instytucie Muzyki, który od początku nas gości, odbył się inny niż planowaliśmy koncert. Miało być trio fortepianowe, ale jeden z muzyków przebywał na kwarantannie i musieliśmy w ciągu dwóch dni zmienić program. Zdecydowaliśmy się wystąpić z altowiolistką Katarzyną Budnik i tylko dlatego, że kiedyś graliśmy już te utwory mogliśmy je sobie dosyć szybko przypomnieć i koncert się odbył. Wykonaliśmy Sonatę Ludwiga Philippa Scharwenki i ostatnie dzieło Dymitra Szostakowicza – Sonatę op. 147. Ten utwór przeznaczony na altówkę i fortepian kompozytor tworzył jako podsumowanie swego życia i stąd jest w nim mnóstwo autocytatów, są też w części III nawiązania do Sonaty „Księżycowej” Ludwiga van Beethovena. To jest wstrząsające dzieło, które wymownie zabrzmiało w czasie pandemii.

            Tak zakończył się planowany przez Pana na początku Festiwal, ale odbyły się jeszcze dwa dodatkowe koncerty.
            - Te nadzwyczajne koncerty mogły się odbyć dzięki dotacji od Województwa Podkarpackiego. Pierwszy z nich uświetnił konsekrację dominikańskiego kościoła. Na tę okazję wystąpiła z koncertem orkiestra Extra Sounds Ensemble z Alicją Śmietaną i słuchaliśmy jej autorskich aranżacji pieśni i utworów fortepianowych Fryderyka Chopina i wystąpiła z tą Orkiestrą Hanna Hipp – fantastyczna polska mezzosopranistka.
            Na finał IV Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej zabrzmiało monumentalne Requiem d-moll Wolfganga Amadeusza Mozarta, ale zaaranżowane przez Marcina Zdunika na sekstet smyczkowy. Rzeszowska publiczność mogła usłyszeć muzykę, która zazwyczaj stoi za słowami jako tło. To dzieło zawsze porusza do głębi.
Wykonawcami byli: Anna Maria Staśkiewicz i Maria Sławek na skrzypcach, Katarzyna Budnik i Kamil Walasek grali na altówkach, a na wiolonczelach grali Tomasz Strahl i Marcin Zdunik. Wyśmienity skład.

            Z ogromną przyjemnością wysłuchałam retransmisji tego koncertu 29 października na Youtube.
            - Retransmisje to znak rozpoznawczy pandemii, ale rejestrację i późniejsze odtwarzanie koncertu chcemy zachować w przyszłych edycjach Festiwalu, bo chcielibyśmy mieć w archiwum te wspaniałe wydarzenia. To są często zespoły, które tworzą się specjalnie na ten Festiwal.
Ponadto tych retransmisji mogą słuchać melomani na całym świecie.

            Akustyka kościoła oo. Dominikanów w Rzeszowie jest dobra zarówno dla małych form kameralnych, jak i wielkich dzieł.
            - Owszem, ta świątynia ma świetną akustykę. Jeszcze nie testowaliśmy fortepianu w tej akustyce, ale może kiedy to się także zdarzy. Ta akustyka poprawia się jak kościół jest wypełniony publicznością, ale w tym roku mamy taki czas, że mogliśmy zaprosić niewielką publiczność, stąd ta akustyka była głęboka, pełna.

            Trzeba także podkreślić, że na wszystkie koncerty Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej wstęp był wolny. W tym roku wymagana była jedynie rejestracja ze względu na pandemiczne ograniczenia.
            - Rejestracja pozwalała nam na kontrolę ilości publiczności, chociaż zdarzało się, że osoby rejestrowały się u nas i w ostatniej chwili rezygnowały z przyjścia na koncert i mieliśmy jeszcze miejsca. Może za rok nie trzeba się będzie rejestrować.
Korzystamy z dofinansowania Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, tak samo będzie w przyszłym roku i dlatego wstęp wolny będzie także za rok. W tym roku pomogło nam także Województwo Podkarpacie i z te pomoc bardzo dziękuję w imieniu swoim w Stowarzyszenia.
Chcę także przekazać podziękowania od występujących muzyków, którzy byli wzruszeni zarówno obecnością, jak i reakcją publiczności. Muzycy w tych trudnych czasach także potrzebują kontaktu z publicznością i chociaż było mniej osób, to przyjęcie było zawsze gorące.

            Podczas tegorocznej, czwartej edycji festiwalu poświęconego muzyce kameralnej, prezentowane były publiczności przede wszystkim zapomniane, rzadko wykonywane arcydzieła polskich twórców. Prowadzone przez Pana Stowarzyszenie Polskich Muzyków Kameralistów stara się prezentować te skarby muzyki polskiej na różne sposoby. Przede wszystkim poprzez koncerty, ale także poprzez wydawnictwa. W czasie festiwalu otrzymałam płytę z nieznanymi utworami Zygmunta Stojowskiego w wykonaniu sopranistki Magdaleny Molendowskiej i pianistki Julii Samojło.
             - Jak pani pamięta utwory Zygmunta Stojowskiego wykonywane były podczas Festiwalu w Rzeszowie i na pewno pojawią się w następnych edycjach.
Wspominaliśmy, że mało znane są utwory Władysława Żeleńskiego, ale o Zygmuncie Stojowskim można powiedzieć, że historia wymazała go zupełnie. Jest to twórca znakomitych sonat wiolonczelowych czy skrzypcowych, znakomitych utworów fortepianowych, ale także nigdy nie nagrane wcześniej piękne pieśni. Mieliśmy w Rzeszowie możliwość wysłuchania kilku. Nawet miała być na koncercie potomkini Zygmunta Stojowskiego i chyba była. Jestem bardzo szczęśliwy, że udało nam się tę płytę nagrać przy wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Instytutu Muzyki i Tańca. Nagraliśmy ją wspólnie z formą DUX i jest to jedna z aktywności Stowarzyszenia Polskich Muzyków Kameralistów. Już mogę zapowiedzieć, że trio, które nie mogło wystąpić w czasie tegorocznej edycji Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej, we wrześniu nagrywało tria Władysława Żeleńskiego, Grzegorza Fitelberga i Apolinarego Szeluto i ten album będzie wydany w tym roku. Wykonawcy przyjęli już zaproszenie i wystąpią w przyszłym roku. Można będzie z pewnością wtedy sięgnąć także po bardzo ciekawy album w wykonaniu Tria fortepianowego w składzie: Michał Francuz (fortepian), Joanna Konarzewska (skrzypce), Rafał Kwiatkowski (wiolonczela).

             Pomysłów Wam nie zabraknie, bo na odkrycie czeka wielu znakomitych polskich kompozytorów.
             - Taki sam los jak Zygmunta Stojowskiego, spotkał wielu kompozytorów emigracyjnych, którzy zdecydowali się wyjechać z kraju i tworzyli gdzie indziej. Ignacego Jana Paderewskiego może to nie dotknęło tak mocno, bo był sławnym pianistą i odegrał istotną rolę jako mąż stanu, chociaż czasami odnoszę wrażenie, że zapomina się o jego twórczości. Natomiast o Stojowskim, który był bardzo znany w swoich czasach zupełnie się nie pamięta. To samo można powiedzieć o wielu innych kompozytorach, wymienię tylko Ignacego Friedmana, Józefa Hofrmanna i wielu późniejszych, którzy wyjechali z kraju i nawet działania władz zmierzały do tego, żeby ich zapomnieć. Dlatego zapomniany jest Roman Ryterband, niewiele wiemy o Romanie Palestrze.
Utwory wymienionych kompozytorów i wielu innych będziemy się starali zaprezentować Państwu w następnych edycjach Festiwalu.

             Wasza działalność skierowana jest także na edukację muzyczną i chyba nie trzeba nikogo przekonywać, jak bardzo jest to potrzebne.
             - Tak, to jest także ważny dla nas kierunek. Zarówna ja jak i cały zarząd jesteśmy przekonanie, ze jeśli chce się upowszechniać kulturę muzyczną, to te wszystkie elementy muszą być ze sobą połączone. Oprócz zdobywania publiczności - bawienia, zaciekawienia możemy także wychować swoją publiczność. Jestem przekonany, że tych sfer nie da się rozdzielić. Nie wystarczy tylko organizacja koncertów, musza to być szersze działania. Dlatego organizujemy dużo projektów o charakterze edukacyjnym, popularyzatorskim, organizujemy także projekty, które zmierzają do „uleczenia” szkolnictwa artystycznego. Mamy szeroki profil działalności, ponieważ uważamy, że te wszystkie elementy są ze sobą połączone.

             Wiem, że często docieracie do młodych ludzi, którzy na co dzień nie mają dostępu do muzyki klasycznej i uważam, że Wasza obecność w tych małych ośrodkach jest nie do przecenienia.
             - Boleję nad tym, że muzyka klasyczna – w tym muzyka kameralna jest aż w takim stopniu nieobecna. Wiąże się to w Polsce z szeregiem czynników; naszą historią, strukturą społeczną, różnymi wydarzeniami- moglibyśmy długo wymieniać.
             Niestety u nas tradycja towarzystw muzycznych, tych które rozwijałyby regularne serie koncertowe, organizowałyby koncerty kameralne, mniejsze, a bliższe ludziom – ta tradycja mówiąc delikatnie nie jest rozpowszechniona. Poza paroma ośrodkami jest po prostu martwa. Boleję nad tym, bo miałem okazję studiować, przebywać w różnych krajach i grać w różnych ośrodkach (czasem bardzo małych) na zaproszenie takich towarzystw, gdzie wspólnym wysiłkiem lokalnych społeczności można było zorganizować różne bardzo ciekawe wydarzenia. Tam sale były zawsze pełne, a entuzjazm publiczności udzielał się również wykonawcom.
             Mam nadzieję, że kiedyś część działań Instytutu Muzyki i Tańca będzie zmierzać w kierunku powoływania, stymulowania, pomagania lokalnym towarzystwom muzycznym.
W Polsce mamy bardzo dużo świetnych muzyków. Trzeba im tylko stworzyć możliwości koncertowania.

             Zachęcamy do odwiedzania strony Stowarzyszenia Polskich Muzyków Kameralistów, bo przeglądając wiele o Waszej działalności można się dowiedzieć i posłuchać ciekawych nagrań.
             - Serdecznie zapraszam na naszą stronę https://spmk.com.pl/
Pochwalę się tylko, że na naszym kanale Youtube dostępnych jest chyba ponad sześćdziesiąt filmików z pieśniami Stanisława Moniuszki. Stworzyliśmy cały portal z nagraniami oraz z zebranymi nagraniami archiwalnymi, a także z tłumaczeniami i transkrypcjami fonetycznymi, żeby nawet zagraniczni odbiorcy mogli wykonywać pieśni Moniuszki.
Jest to nasza wielka chluba, że ten projekt się udał i może być adresowany do wszystkich, również do zagranicznych odbiorców. Są tam różne fantastyczne nagrania, również świetnych młodych śpiewaków młodego pokolenia. Serdecznie Państwu te nagrania polecam.

             Spotkamy się z pewnością za rok, a może wcześniej?
             - Chodzą nam po głowie różne muzyczne plany, rozmawiałem o niektórych z rzeszowskimi Dominikanami, kto wie?, może wiosną pojawimy się z koncertami, a jesienią zorganizujemy duży festiwal. Mam nadzieję, że znowu uda się zorganizować osiem koncertów.

             Obiecujemy informować o wszystkich Waszych koncertach w Rzeszowie, a dzisiaj już dziękuję za rozmowę.
             - Ja również dziękuję serdecznie.

Włodzimierz Korcz – "Rapsod o cudzie nad Wisłą"

UWAGA - KONCERT ODWOŁANY!!!

11 XI 2020r., środa, godz. 18:00
KONCERT REALIZOWANY W RAMACH PROJEKTU "OPUS: NIEPODLEGŁA"

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
ZESPÓŁ WOKALNY
RAFAŁ JACEK DELEKTA– dyrygent
IWONA SOCHA – sopran
WANDA FRANEK – mezzosopran
ADAM ZDUNIKOWSKI – tenor
ADAM SZERSZEŃ - baryton
BOŻENA STASIOWSKA – CHROBAK – przygotowanie zespołu
ANDRZEJ FERENC – narrator
MONIKA PARTYK – tekst

KONCERT REALIZOWANY WE WSPÓŁPRACY Z AGENCJĄ ARTYSTYCZNĄ LIVE CONCERT

W programie:
W. Korcz – Rapsod o cudzie nad Wisłą

KONCERT MUZYKI ROMANTYCZNEJ

6 XI 2020 r., piątek, godz.19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
TOMASZ CHMIEL– dyrygent
BARTOSZ STANISZEWSKI– dyrygent / rezydent
ANNA GUTOWSKA - skrzypce

W programie:

H. Wieniawski - Koncert skrzypcowy d - moll op. 22

F. Schubert - VIII Symfonia h - moll "Niedokończona" D759

Muzyka dwóch wybitnych, przedwcześnie zmarłych romantyków dostarczy subtelnych nastrojów, żarliwych uczuć i blasku wirtuozerii. Henryk Wieniawski (1835-1880) wirtuoz – kompozytor – jakich dzisiaj już nie ma, był uwielbiany przez publiczność za kunszt gry skrzypcowej. Jako cudowne dziecko ukończył Konserwatorium paryskie ze złotym medalem. Wraz ze swoim bratem - pianistą Józefem odbył wielkie tournée po Europie, a z Antonim Rubinsteinem po Stanach Zjednoczonych. To właśnie z udziałem tego słynnego pianisty wykonał po raz pierwszy w Petersburgu, w 1862 roku swój II Koncert skrzypcowy d- moll. Utwór nosi wyraźne cechy stylu polskiego mistrza – szeroki wachlarz wirtuozerii łączy się w nim ze słowińskim liryzmem, wdziękiem i elegancją. Znajome melomanom tematy popłyną także z muzyki Franciszka Schuberta (1797 – 1828). Kompozytor przeszedł do historii przede wszystkim jako autor genialnych pieśni, choć jak wiadomo był też znakomitym symfonikiem. Niestety większość tych symfonii nie doczekała się wykonania za życia kompozytora. Taki los spotkał również VIII Symfonię h - moll, która dzisiaj urosła do rango arcydzieła romantycznej muzyki orkiestrowej.

Koncert współorganizowany i współfinansowany w ramach programu Instytut Muzyki i Tańca "Dyrygent - rezydent"

Subskrybuj to źródło RSS