relacje

Bravo Maestro 2020 – Maraton Muzyczny

            To już tradycja, że organizowane przez Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej, Festiwale Muzyki Kameralnej „Bravo Maestro” kończą się Maratonem Muzycznym. Tak też było w tym roku. 29 sierpnia na widowni Sali Koncertowej Stodoła zasiadło 150. szczęśliwców, którym udało się zdobyć bilety na „Maraton Muzyczny” w ramach XIV edycji. Spełnione zostały wszelkie przepisy obowiązujące w czasie pandemii.

            Pan Łukasz Gaj, dyrektor Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej i dyrektor Festiwalu Muzyki Kameralnej „Bravo Maestro”, zaprosił w tym roku do udziału w Maratonie, podobnie jak w latach ubiegłych, wybitnych polskich solistów i kameralistów, a byli to: skrzypkowie Katarzyna Duda i Janusz Wawrowski, altowiolista Michał Zaborski, wiolonczeliści Marcin Zdunik i Zuzanna Sosnowska (laureatka nagrody na XXX Festiwalu Tydzień Talentów – Gwiazdy Promują), akordeonista Klaudiusz Baran i pianista Robert Morawski. Koncert znakomicie prowadziła Regina Gowarzewska.
Program trwającego ponad dwie i pół godziny wieczoru wypełniły bardzo różnorodne pod każdym względem dzieła – od epoki baroku poczynając, a na współczesnych kończąc, były utwory solowe, duety, tria, kwartety, kwintety, a na zakończenie na estradzie pojawił się septet, czyli zagrali wspólnie wszyscy występujący muzycy.
Wszyscy wykonawcy zaprezentowali się jako soliści i kameraliści. Publiczność wysłuchała w sumie 16 utworów lub fragmentów większych dzieł, stąd trudno mi omawiać poszczególne ogniwa programu. Wszechstronnymi umiejętnościami popisał się Marcin Zdunik, który nie tylko znakomicie grał na wiolonczeli, ale także znalazły się jego opracowania dwóch kaprysów Niccolò Paganiniego, wykonane po mistrzowsku w duecie z Januszem Wawrowskim oraz wykonał bardzo interesującą własną kompozycję „Obrazki z kwarantanny”.
Wirtuozostwem i kreatywnością popisali się wszyscy, szczególnie w finałowym „Czardaszu” Vittorio Montiego. Nic dziwnego, że publiczność gorąco oklaskiwała każdy z utworów, ale szczególne było zakończenie, kiedy wszyscy powstali z miejsc i długo dziękowali za wspaniały wieczór.

            Myślę, że dobrym uzupełnieniem tej krótkiej relacji będzie program tegorocznego Maratonu Muzycznego:
1. Fryderyk Chopin – Polonez C-dur op. 3 na wiolonczelę i fortepian – Zuzanna Sosnowska – wiolonczela, Robert Morawski – fortepian.
2. Ludwig van Beethoven – Sonata op.24 „Wiosenna” cz. I Allegro – Janusz Wawrowski – skrzypce, Robert Morawski – fortepian.
3. Mikołaj Majkusiak – Rhytms of Doubt, cz. III – Marcin Zdunik – wiolonczela, Klaudiusz Baran – akordeon.
4. Luigi Boccherini – Kwintet smyczkowy D-dur, cz. IV Grave, cz. V Fandango – Janusz Wawrowski – skrzypce, Katarzyna Duda – skrzypce, Michał Zaborski – altówka, Zuzanna Sosnowska – wiolonczela, Marcin Zdunik – wiolonczela.
5. George Gerschwin – „Summertime” i „It ain’t necessarily so” z opery „Porgy and Bess” – Katarzyna Duda – skrzypce, Robert Morawski – fortepian.
6. Niccolò Paganini – Capriccio nr 13 i 20 (opr. M. Zdunik) – Janusz Wawrowski – skrzypce, Marcin Zdunik – wiolonczela.
7. Ludwig van Beethoven – Trio op. 9 nr 2, cz. IV Rondo. Allegro – Katarzyna Duda – skrzypce, Michał Zaborski – altówka, Zuzanna Sosnowska – wiolonczela.
8. Marcin Zdunik – Obrazki z kwarantanny – Marcin Zdunik – wiolonczela.
9. Mieczysław Karłowicz – „Zasmuconej” i „Pamiętam ciche, jasne złote dnie” – Michał Zaborski – altówka, Robert Morawski – fortepian.
10. Mikołaj Majkusiak – Chamber Concerto cz. I Con fuoco, cz. III Rondo – Klaudiusz Baran – akordeon, Janusz Wawrowski – skrzypce, Katarzyna Duda – skrzypce, Michał Zaborski – altówka, Marcin Zdunik – wiolonczela.
11. Zbigniew Seifert – Stilness – Michał Zaborski – altówka, Marcin Zdunik – wiolonczela.
12. Astor Piazzolla – Oblivion – Klaudiusz Baran – akordeon, Robert Morawski – fortepian, Michał Zaborski – altówka, Marcin Zdunik – wiolonczela.
13. Astor Piazzolla – Libertango - Klaudiusz Baran – akordeon, Michał Zaborski – altówka Marcin Zdunik – wiolonczela.
14. Woodworks – Nordyckie melodie ludowe: 1. Five Sheep, Four Goats, 2. Jasspodspolka, 3. Sekstur from Vendsyssel – Janusz Wawrowski – skrzypce, Katarzyna Duda – skrzypce, Michał Zaborski – altówka, Marcin Zdunik – wiolonczela.
15. Holm Birkholz – Kleine Fuge – Janusz Wawrowski – skrzypce, Katarzyna Duda – skrzypce, Michał Zaborski – altówka Zuzanna Sosnowska – wiolonczela.
16. Vittorio Monti – Czardasz – Janusz Wawrowski – skrzypce, Katarzyna Duda – skrzypce, Michał Zaborski – altówka, Marcin Zdunik – wiolonczela, Zuzanna Sosnowska – wiolonczela, Klaudiusz Baran – akordeon, Robert Morawski – fortepian.

            Mam nadzieję, że wszystkie utwory udało mi się zapisać w odpowiedniej kolejności, bowiem program koncertu trzymany był w tajemnicy do ostatniej chwili, ale tak zawsze jest podczas Maratonów Muzycznych.
Pragnę jeszcze podziękować panu Łukaszowi Gajowi i wszystkim pracownikom Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej za ogrom pracy i stworzenie wspaniałej atmosfery w czasie trwania XIV Festiwalu Muzyki Kameralnej „Bravo Maestro”. Mam nadzieję, że spotkamy się w sierpniu 2021 roku podczas XV edycji.

Zofia Stopińska

„Bravo Maestro 2020” - opera "Napój miłosny"

            Na tegoroczną, czternastą edycję Festiwalu Muzyki Kameralnej „Bravo Maestro” w Kąśnej Dolnej złożyły się tylko dwa wieczory, ale wszyscy zapamiętają je na pewno. Pierwsze krótkie, relacje, które pojawiły się zaraz po koncertach sprawiły, że postanowiłam powrócić do tych wieczorów kilka dni później.
28 sierpnia Sala Koncertowa Stodoła wypełniła się publicznością. Oczywiście organizatorzy zadbali, aby wszystko odbyło zgodnie z obowiązującymi w czasie pandemii przepisami (ograniczona ilość miejsc, pisemne oświadczenia i koncert bez przerw).
W tych warunkach nawet wersja koncertowa dwuaktowej opery komicznej „Napój miłosny” Gaetano Donizettiego była zarówno dla organizatorów jak i wykonawców nie lada wyzwaniem.

            Miłym zaskoczeniem dla publiczności był fakt, że uczestniczyła właściwie w spektaklu, chociaż zapowiadana była wersja koncertowa opery.
Bardzo ciekawa i wielofunkcyjna okazała się przygotowana przez organizatorów scenografia przedstawiająca dawne wiejskie obejście, a na podwórku toczyło się życie – w tym wypadku akcja opery. Należy podkreślić, że scenografia bardzo inspirowała wykonawców, którzy nie tylko znakomicie śpiewali, ale byli także świetnymi aktorami.
Wykonawcami byli soliści Opery Krakowskiej:
- obdarzona cudownym sopranem, piękna Iwona Socha, wystąpiła w roli Adiny
- doskonały tenor Adam Sobierajski kreował partię Nemorina,
- w roli sierżanta Belcore wystąpił Jacek Jaskuła,
- w rolę doktora Dulcamary wcielił się Tomasz Rudnicki oraz w roli Gianetty podziwialiśmy Dorotę Dutkowską.
Przy fortepianie zasiadła wykonująca partie orkiestry wspaniała Mirella Malorny, reprezentująca śląskie środowisko muzyczne, a libretto oraz życie kompozytora przybliżyła publiczności wspaniała Regina Gowarzewska.

            Akcja opery rozgrywa się na początku XIX wieku we Włoszech. Biedny wieśniak Nemorino zakochany jest w pięknej Adinie, która nie traktuje poważnie jego zalotów, a skłania się raczej ku sierżantowi Belcore. Nemorino kupuje u wędrownego szarlatana, Dulcamary, „napój miłosny”, który ma mu rzekomo zagwarantować powodzenie u dziewcząt. Tak naprawdę jest to butelka zwykłego mocnego wina i pijąc je Namorino zaczyna wierzyć w jego niezwykłą moc. Tym bardziej, że wszystkie panny ze wsi zaczynają się do niego zalecać! Powód tego powodzenia jest zupełnie inny, bowiem do wioski dotarła wiadomość o śmierci bogatego wuja Nemorina, który zapisał mu duży majątek.
Nemorino jeszcze o tym nie wie i zachowanie dziewcząt przypisuje działaniu napoju Dulcamary... Adina także nie słyszała o bogactwie Nemorina, jest bardzo zdziwiona i rozdrażniona jego powodzeniem, a także wzruszona tym, że Nemorino z miłości do niej zaciągnął się do wojska. Nie potrafi dłużej ukrywać swoich prawdziwych uczuć, zrywa zaręczyny z Belcorem, młodzi wyznają sobie miłość, a stragan Dulcamary jest oblegany, wszyscy bowiem wierzą w moc „napoju miłosnego”.

            Chyba słusznie wieku krytyków uważa „Napój miłosny” za najlepsze dzieło Gaetano Donizettiego. Opera jest pełna pięknych arii, duetów, tercetów i scen zbiorowych, a szczególną popularnością cieszy się aria Nemorina - "Una furtiva lagrima", którą wspaniale wykonał Adam Sobierajski.
Trzeba dodać, że wszyscy wykonawcy byli wspaniali, młodzi, piękni, obdarzeni pięknymi głosami i do tego znakomicie ze sobą współpracowali.
Nic dziwnego, że po zakończeniu spektaklu owacja publiczności trwała bardzo długo. Zachwyceni byli zasiadający na widowni melomani zarówno z Krakowa, Przemyśla oraz uczęszczający regularnie na koncerty mieszkańcy Tarnowa i pobliskich miejscowości.

Zofia Stopińska

Zakończyła się 5. edycja Young Arts Festival w Krośnie

Koncerty na żywo i transmisje online - zakończyła się 5. edycja Young Arts Festival w Krośnie

23 sierpnia zakończył się krośnieński muzyczny crossover - Young Arts Festival. Podczas koncertów granych na żywo i transmitowanych online wystąpili Marek Napiórkowski, Artur
Lesicki, Atom String Quartet i Jacob Collier. Jak co roku wydarzenie przyciągnęło do Krosna gwiazdy muzyki prezentujące różne style muzyczne, a program artystyczny spotkał się z dużym
zainteresowaniem ze strony podkarpackiej publiczności.

Young Arts Festival 2020 otworzył nastrojowy koncert duetu gitarowego Marka Napiórkowskiego i Artura Lesickiego. Artyści zagrali znane muzyczne motywy filmowe oraz
swoje własne kompozycje. Koncert odbył się pięknej scenerii krośnieńskiego rynku.- Piękne miejsce, świetny festiwal. Naprawdę jesteśmy zaskoczeni poziomem organizacji,
poziomem tego, jak tu jest pokazywana ludziom muzyka, która nie jest najbardziej popularna w naszym kraju. Świetnie się tu czujemy, bardzo dobrze nam się tu grało – powiedział Artur
Lesicki tuż po piątkowym koncercie.

Napiorkowski Lesicki

Drugiego dnia na Young Arts Festival zagrał charyzmatyczny Atom String Quartet. W programie koncertu zabrzmiała muzyka Krzysztofa Pendereckiego oraz kompozycje
każdego z członków kwartetu – Dawida Lubowicza, Michała Zaborskiego, Mateusza Smoczyńskiego i Krzysztofa Lenczowskiego. Kwartet zagrał w otwartej przestrzeni na terenie
Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza w Bóbrce.

- Mimo że graliśmy plener, czuliśmy się komfortowo jak w sali koncertowej. Ta zieleń, która nas otacza, którą się czuje, sprawia, że inaczej się tu gra, ale według mnie warunki koncertowe
były doskonałe – powiedział Mateusz Smoczyński z Atom String Quartet.

Festiwal zamknął Jacob Collier, wybitny brytyjski kompozytor i multiinstrumentalista, którego koncert był transmitowany prosto na krośnieński rynek z Londynu. Collier zaprezentował
2 utwory ze swojego najnowszego albumu – Djesse Vol.3, który ukazał się 14 sierpnia, oraz specjalnie przygotowaną dla publiczności Young Arts Festival improwizację na temat
polskiego hymnu, co było dla publiczności i dla organizatorów niezwykłym doświadczeniem

- Ta wersja naszego hymnu była jednym z najwspanialszych momentów wszystkich edycji festiwalu. Usłyszeliśmy geniusza, który na skrzydłach swojej fantazji przeniósł Mazurek
Dąbrowskiego w zupełnie nowy wymiar. To było dogłębnie poruszające doświadczenie – komentuje Bartłomiej Tełewiak, dyrektor artystyczny Young Arts Festival.

Jacob Collier 037

Wszystkie koncerty 5. Edycji Young Arts Festival były transmitowane online na stronie www.youngarts.pl oraz w mediach społecznościowych organizatora – Fundacji Young Arts.
Dodatkowo koncert Jacoba Colliera można było obejrzeć na portalu Onet.

- Transmisje online to dla Young Arts Festival nowa forma prezentowania koncertów, na którą zdecydowaliśmy się z powodu pandemii. Konieczność zachowania na widowni bezpiecznego
dystansu sprawiła, że musieliśmy ograniczyć liczbę uczestników do 250-350 osób, co stanowi niedużą część tego, do czego przywykliśmy podczas festiwalu. Dzięki transmisjom
w wydarzeniu zdalnie mogli wziąć udział wszyscy chętni, w tym również ci, którzy dziś bezpieczniej czują się we własnych domach – mówi Anna Nawrocka-Tełewiak,
pomysłodawczyni festiwalu. – Poza tym dzięki internetowi Young Arts Festival mógł dotrzeć do zupełnie nowej widowni w różnych częściach Polski, daleko poza Podkarpaciem – dodaje.

Tegoroczny Young Arts Festival odbył się dzięki wsparciu partnerów strategicznych: Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (wydarzenie dofinansowano ze środków
Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury w ramach programu „Muzyka", realizowanego przez Instytut Muzyki i Tańca) oraz
Województwa Podkarpackiego. Mecenasem wydarzenia był PKN Orlen, a partnerami: Fundacja PGNiG, Gmina Krosno, Biuro Wystaw Artystycznych, Muzeum Przemysłu Naftowego
i Gazowniczego im. Ignacego Łukasiewicza, Regionalne Centrum Kultur Pogranicza, Zespół Szkół Muzycznych w Krośnie, Glob Cars Krosno, Drukarnia Hedom, Restauracja Posmakuj.
Patronat medialny nad przedsięwzięciem objęli: TVP Kultura, TVP Rzeszów, Polskie Radio Program 2, Polskie Radio Rzeszów, KrosnoSfera oraz Onet.
 /Young Arts Festiwal - Informacja prasowa/

Sentymentalny świat - Wieczór autorski Andrzeja Szypuły

            Znany rzeszowski muzyk, kompozytor, dyrygent, poeta, animator kultury Andrzej Szypuła przedstawił swój dorobek artystyczny podczas wieczoru autorskiego, który miał miejsce na scenie Parku Jedności Polonii z Macierzą w Rzeszowie przy ul. Jałowego 9 w słoneczną sobotę 8 sierpnia 2020 roku o godz.18.00.
           Bardzo udane było to spotkanie. Popłynęły ze sceny romantyczne strofy poezji i nastrojowe piosenki inspirowane rzeszowskimi klimatami – bulwarami, ulicami, Wisłokiem, wiosennym wiatrem, letnim słońcem, jesienną nostalgią, muzyką nocy... „Potrzebny jeszcze zachód słońca, gwiaździste niebo i wspomnienia, które na zawsze zostaną w nas” – śpiewał natchniony bohater wieczoru obok takich lirycznych piosenek, jak „Ty i ja”, „Oczarowanie”, „Tylko ty”, „Ostatni raz”. A że lato powoli chyli się ku końcowi, w wieczorze znalazło się i miejsce na jesienne zamyślenia, śpiewane razem z publicznością - „To jest jesienna moja ballada, wśród złotych liści do ciebie ją ślę, niech o miłości mej opowiada i że na duszy mi smutno i źle.”
           To właśnie ona, miłość – wytęskniona, nieodgadniona, przenikająca ciało i duszę, była motywem przewodnim wieczoru. Kołysała się w rytmie rzeszowskiego walczyka niczym w paryskim Montmartre, zamyślona przechadzała się nad sennym Wisłokiem, razem z księżycem spacerowała „w ciszy wieczornej wśród gwiazd”, tańczyła z Cyganami w rytm czardasza, odchodziła na zawsze w rytm smętnego tanga, wracała „w srebrnym śnie”...
           Bohaterowi wieczoru towarzyszyła Muza, czyli Beata Kraska - sopran, utalentowana artystka Rzeszowskiego Teatru Muzycznego „Olimpia”, która swoim pięknym głosem i osobistym urokiem dodawała smaku całemu spotkaniu. W jej ciepłym wykonaniu słuchaliśmy piosenek: „Wiosenny wiatr”, „Pieśń miłości”, „Cygański romans”, a w duecie z Andrzejem Szypułą – „Stary walc”, „To nasza miłość” i bisowanej „Gdzie białe mgły nad Wisłokiem”, która, prezentowana także na innych koncertach, powoli staje się szlagierem na piosenkowym firmamencie Rzeszowa. Obojgu towarzyszył przy fortepianie z wielkim wyczuciem wierszy i piosenek znany rzeszowski pianista i pedagog Krzysztof Mroziak.
           Andrzej Szypuła, doświadczony muzyk, pisarz, publicysta, krytyk muzyczny wrażliwy na tchnienia świata ducha, napisał 50 piosenek o Rzeszowie i nie tylko. Wydał 6 tomików wierszy – „Białe tulipany”, „Srebrny sen”, „Wielki Wóz”, „Dobre amioły”, „Głogi przydrożne”, „Światło nadziei”, w których badacze dostrzegają oczarowanie światem, akceptację życia, zgodę na jego przemijanie, pokorę wobec absolutu, rozmyślania religijne, osobiste odczuwanie świata, szczerość i prostotę wypowiedzi.
           Nastrojowi tego sierpniowego poetycko-muzycznego wieczoru dodawał kosz różnokolorowych kwiatów od prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca, który objął honorowy patronat nad tym artystycznym spotkaniem. Koncert dofinansowało Miasto Rzeszów, a jego organizatorem był Rzeszowski Teatr Muzyczny „Olimpia” wraz Estradą Rzeszowską. A pogodę zapewniły niebiosa...
           Romantyczny, sentymentalny klimat wieczoru podobał się publiczności. Uroku dodawało zielone otoczenie parku, słoneczna aura i lekki wiatr, przenoszący nas w wewnętrzny, duchowy świat zamyśleń i wewnętrznych, pełnych dobrych nadziei i poczucia piękna przeżyć inspirowanych poetyckim słowem, dźwiękiem natchnionych melodii, muzyką nocy... „Wisłoka lśni tafla snów, rzeszowska noc wiecznie trwa, w nieznaną dal idźmy znów, na zawsze już ty i ja” – czarował zasłuchaną publiczność bohater wieczoru, który na końcu spotkania podpisywał swój najnowszy tomik poezji pt. „Światło nadziei”.

Non omnis moriar

Pamięć o Zygmuncie Mycielskim

Życie jest życiem, a śmierć śmiercią, tak to Pan Bóg urządził.
Zygmunt Mycielski w liście do chóru z Wiśniowej

            Msza Święta odprawiona w kościele pw. NMP Królowej Świata w Wiśniowej w niedzielę 9 sierpnia 2020 roku o godz.10.30 o spokój duszy Zygmunta Mycielskiego w 33. rocznicę Jego śmierci z intencji Towarzystwa im. Zygmunta Mycielskiego w Wiśniowej i Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Zygmuta Mycielskiego w Strzyżowie miała nadzwyczaj uroczysty przebieg. Świętej Liturgii przewodniczył ks. biskup Józef Dąbrowski, michalita z Kanady, pochodzący z Wysokiej Strzyżowskiej, a towarzyszyli mu przy ołtarzu - proboszcz wiśniowskiej parafii ks. Marek Matera i wikariusz ks. Jarosław Stefański.
            Uroczystą oprawę muzyczną zapewnił Strzyżowski Chór Kameralny pod dyrekcją prof. Grzegorza Oliwy oraz prof. UR Magdalena Prejsnar-Wąsacz – fortepian i absolwenci strzyżowskiej szkoły muzycznej: Eryk Oliwa – klarnet, Marcel Oliwa – sakosfon. Licznie przybyli wierni wiśniowskiej parafii, z Warszawy przyjechał Michał Klubiński, muzykolog zajmujący się badaniem życia i twórczości muzycznej i pisarskiej Zygmunta Mycielskiego.
            Wśród prezentowanych podczas Mszy Świętej i na koncercie po jej zakończeniu utworów muzycznych z kręgu wielkiej literatury muzycznej, w skupieniu słuchaliśmy trzech utworów Zygmunta Mycielskiego: „Fiat voluntas tua”, „Largo” na skrzypce i fortepian w transkrypcjach na klarnet i fortepian oraz „Wieczne Odpoczywanie” napisane dla chóru w Wiśniowej. Wszystkie utwory wykonano z wielką starannością i głębią wyrazu. Strzyżowski Chór Kameralny śpiewał z balkonu, zaś instrumentaliści grali przy ołtarzu bocznym przy obrazie Matki Bożej z Dzieciątkiem przeniesionym z kaplicy grobowej Mycielskich. Po Mszy Świętej i koncercie przedstawiciele Towarzystwa i Szkoły im. Zygmunta Mycielskiego złożyli kwiaty przy grobie swojego Patrona.
            Wszyscy odnieśliśmy wrażenie obecności Zygmunta Mycielskiego wśród nas. Z uwagą i przejęciem słuchaliśmy jego głębokiej muzyki podczas Świętej Liturgii i na koncercie, łączyliśmy jego myśli, filozofię sztuki i życia z dniem dzisiejszym, konstatując, iż pamięć nie umiera i osobowość tego niezwykłego Artysty będzie nam nadal towarzyszyć w różnych działaniach i przedsięwzięciach, zarówno w muzeum jego pamięci, jak i podczas plenerów malarskich, koncertów, a taże przy zgłębianiu jego twórczości muzycznej i pisarskiej, w edukacji muzycznej, wydawnictwach.
            Przed Mszą Świętą deklarację współpracy z Towarzystwem w działaniach zmierzających do utrwalenia pamięci po kompozytorze i pisarzu pochodzącym z Wiśniowej złożyła prof. Marta Wierzbieniec, dyrektor Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie.
            W końcowej wypowiedzi po Mszy Świętej ks. proboszcz Marek Matera złożył Rodzinie Mycielskich wyrazy serdecznej wdzięczności za nieustanne wspieranie materialne kościoła i jego otoczenia. Dołączam do tych podziękowań także własne – za nieustanne, jakże ważne i znaczące wsparcie finansowe wiśniowskich plenerów malarskich, czasopism „Kamerton” i „Barbizon Wiśniowski”, ukazujących głęboką twórczość muzyczną i pisarską Zygmunta Mycielskiego, znaczenie mecenatu artystycznego Mycielskich dla kultury polskiej i europejskiej, a także piękno i bogactwo kultury muzycznej regionu podkarpackiego i kraju.
             Non omnis moriar – nie całkiem umrę. Postawa, dzieła Zygmunta Mycielskiego, to, jak pisał Jerzy Waldorff „kotwice pamięci” na trudne i złe czasy, gdyby takie miały nadejść, lub już nadeszły. Pozostaniemy wierni tym nakazom.

Andrzej Szypuła

30. LAT CENTRUM PADEREWSKIEGO – FINAŁ

               Na zakończenie jubileuszowych koncertów (26 lipca 2020 roku) wystąpił w Sali Koncertowej Stodoła rewelacyjny austriacki pianista Ingolf Wunder, laureat II nagrody Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego sprzed dziesięciu lat.
               Recital składał się z dwóch części. Najpierw dwa bardzo trudne, wirtuozowskie utwory Ferenca Liszta, w których kompozytor ukazał dwie wizje Fausta – według Goethego w Sonacie h-moll oraz według Lanau’a w I Walcu „Mefisto”.
               Drugą część recitalu wypełniła muzyka Fryderyka Chopina : Andante spianato i Wielki Polonez Es-dur op.22, Fantazja impromptu op. pośmiertne, Nokturn cis-moll, Nokturn Es-dur op.52, Walc As- dur op.34.nr 1 i brawurowy Polonez Es-dur op.53.
               Publiczność niemilknącymi brawami dziękowała Artyście domagając się bisów. Mimo zmęczenia Ingolf Wunder wykonał dwa utwory na bis: dzieło Ignacego Jana Paderewskiego "Menuet" op.24 no.1 oraz kompozycję własną zatytułowaną „Liberty Prelude”..
Koncert prowadził z wielką swadą Jan Popis.
To był wspaniały, pełen wrażeń wieczór.
               Warto jeszcze podkreślić, że podczas koncertów jubileuszowych mieliśmy przyjemność słuchania jednego z najciekawszych modeli fortepianów marki FAZIOLI – pełnokoncertowego F278.
Było to to możliwe dzięki staraniom stroiciela – Michała Twardego i przychylności
Silesia Music Center.
Wszyscy występujący pianiści byli bardzo zadowoleni, że mogli na tym instrumencie grać.

Piękny Jubileusz. Dziękujemy Organizatorom za wspaniałe koncerty, które dostarczyły publiczności wielu wrażeń i wzruszeń oraz za stworzenie niepowtarzalnej atmosfery.
.
W galerii; kilka ujęć z recitalu Ingolfa Wundera w obiektywie Kornelii Cygan

30 lat Centrum Paderewskiego - „Historia Muzyki według Waldemara Malickiego”

              Podczas drugiego wieczoru kąśnieńską Salą Koncertową Stodoła zawładnął długo wyczekiwany przez melomanów Waldemar Malicki, który wykonał swój autorski program zatytułowany „Historia Muzyki według Waldemara Malickiego”. Artyście towarzyszył kwintet smyczkowy w składzie: Paweł Wajrak - skrzypce, Angelina Kierońska – skrzypce, Karolina Stasiowska – altówka, Anna Podkościelna-Cyz – wiolonczela i Szymon Frankowski – kontrabas.
              Mistrz Malicki wystąpił w podwójnej roli – pianisty i prowadzącego koncert. Długo można by było opowiadać o różnych pomysłach i ciekawych wątkach tego wieczoru. Jednym z nich były improwizacje na temat utworu Jeana-Paula-Égide Martiniego "Plaisir d'amour". Propozycje pana Waldemara prowadziły nas od epoki muzyki renesansu, baroku, klasyki, po Ravela i współczesnych twórców. Kolejnym tematem improwizacji było TANGO.
              Ciekawostką wieczoru, był wykonany przez Zespół "Con Affeto" (w powiększonym składzie), utwór Fryderyka, Augustyna Duranowskiego "Fantazja na tematy polskich tańców " op.9.
Duranowski był synem Polki i francuskiego emigranta Duranda. Żył w latach 1770 - 1834. Był znanym i cenionym w całej Europie skrzypkiem, podziwianym przez młodego Paganiniego.
              Ten koncert spotkał się z równie wielką życzliwością publiczności. Gorące oklaski trwały długo, a później wiele osób pragnęło osobiście podziękować Waldemarowi Malickiemu i dlatego widząc ustawioną za mną kolejkę obiecałam wszystkim, że moja rozmowa z Mistrzem trwać będzie tylko trzy minuty i słowa dotrzymałam.

              Jak Pan wspomina swoje pierwsze pobyty w Kąśnej Dolnej i Tarnowie?
              - Wtedy bywałem tu bardzo często zarówno w Tarnowie, Kąśnej, a nawet w okolicznych mniejszych miejscowościach. To były zupełni inne czasy. Od tamtej pory wiele się zmieniło. Niektóre rzeczy ewidentnie się poprawiły, a niektóre być może utraciliśmy, ale to dotyczy całego pojmowania kultury, sztuki...
Może kiedyś wrócimy do tego pięknego stanu, ale będzie to wynikało z potrzeb i wydaje mi się, że one już się zaczynają tworzyć, czego dowodem jest pełna sala podczas dzisiejszego koncertu.

              Pamiętam jeden z pierwszych, a może nawet pierwszy Pana występ w ramach Festiwalu „Bravo Maestro”. Wystąpiło wówczas trio w składzie: Maestra Wanda Wiłkomirska – skrzypce oraz dwóch rozpoczynających karierę artystów - Tomasz Strahl – wiolonczela i Waldemar Malicki przy fortepianie.
              - Bardzo często można mnie spotkać w różnych miejscach przy fortepianie. Dzisiaj po prostu nie mam tylko bujnej czupryny, ale pozostałe elementy, jak najbardziej działają.

              Grał Pan wtedy w innym stylu.
              - Owszem, wtedy byłem normalnym, przyzwoitym pianistą, ale z czasem człowiek odnajduje w sobie coś z wolności i jest w stanie przekonać do siebie resztę świata, że robi co innego, a ta reszta świata to zaakceptuje. Nie zamierzam się poddawać.

              Sądzę, że w tym, co Pan obecnie prezentuje na estradach bardzo pomocna jest wiedza i umiejętności zdobyte w pierwszych kilkunastu latach działalności.
              - Chcę pani powiedzieć, że przez cały czas zdobywam wiedzę, tylko drążę w różnych kierunkach. Dzisiaj to jest możliwe, bo jest mnóstwo stron internetowych, trzeba się poruszać w różnych językach i można dotrzeć do niezwykłych informacji, które naprawdę zapierają dech w piersiach.
Nie będę zdradzał więcej, bo częścią tych informacji dzielę się ze słuchaczami Programu II Polskiego Radia w soboty o 10.00 rano w audycji „Upiór w eterze”.
Przepraszam, że się tak reklamuję, ale uważam, że słuchając tych audycji dużo się można dowiedzieć o przeróżnych elementach muzyki.

              Miał Pan z pewnością czas, w przerwach trwających od rana prób, zobaczyć Dwór Ignacego Jana Paderewskiego w Kąśnej Dolnej i jego otoczenie w 2020 roku.
              - Jest poprawa nadzwyczajna. Zmienił się cały kraj i Kąśna również. Tu jest po prostu wspaniale. Wszystko jest piękne, funkcjonalne i wygodne – łącznie w wjazdem na teren parku. Mnie zachwyciła także Sala Koncertowa Stodoła, która jest piękna i doskonale brzmi. Jest tu znakomita akustyka i można by ją postawić spokojnie gdzieś nad Loarą lub nad Renem. Jestem pewien, że tam by także zachwycała publiczność i artystów.

              Za rok będzie 25-lecie Festiwalu „Bravo Maestro”, zechce Pan tu przyjechać.
              - Jak zostanę zaproszony i będzie mi towarzyszył zespół z którym dzisiaj grałem, albo inny, równie znakomity, to z przyjemnością przyjadę i może coś ciekawego wymyślimy. Także z przyjemnością spotkam się wtedy z panią i mam nadzieję, że porozmawiamy dłużej.

Zofia Stopińska

30 lat Centrum Paderewskiego - Gala Trzech Dekad

Od 24 do 26 lipca 2020 r. Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej świętowało jubileusz 30-lecia działalności. Z tej okazji organizatorzy zaproponowali trzy koncerty:
- Gala Trzech Dekad,
- Historia Muzyki Według Waldemara Malickiego oraz
- Mistrzowski Recital Fortepianowy Ingolfa Wundera.

           Gospodarzami pierwszego wieczoru byli: Anna Woźniakowska oraz Jan Popis znani, cenieni dziennikarze muzyczni związani niemal od początku z koncertami muzyki klasycznej organizowanymi w Kąśnej Dolnej, którzy przybliżyli najważniejsze wydarzenia z 30-letniej historii Centrum. A było co wspominać. Wiele ciepłych słów usłyszeliśmy o działalności poprzednich dyrektorów Centrum, a szczególnie o latach, kiedy prowadziła tę instytucję nieodżałowana pani Anna Knapik.
           W dworku Paderewskiego, czy Sali Koncertowej "Stodoła" występowali tak wspaniali artyści jak m.in. Wanda Wiłkomirska, Krzysztof Jakowicz, Vadim Brodski, Konstanty Andrzej Kulka, Kaja Danczowska, Stefan Kamasa, Janusz Olejniczak, Waldemar Malicki, Ewa Pobłocka, Krzysztof Jabłoński Tomasz Strahl i Klaudiusz Baran.
           Gościło także w Kąśnej pokolenie młodszych wirtuozów: Katarzyna Duda, Janusz Wawrowski, Jakub Jakowicz, Rafał Kwiatkowski, Marcin Zdunik, Mariusz Patyra, Michał Zaborski, Szymon Nehring, Rafał Blechacz czy Robert Morawski.
            W ostatnich latach Centrum Paderewskiego współprowadzone jest przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a dzięki operatywności obecnego dyrektora Łukasza Gaja, wspomaganego przez władze Powiatu Tarnowskiego, Gminę Ciężkowice i wspaniałego sponsora - Tarnowskie Azoty, jest jednym z najciekawszych ośrodków kulturalnych w Polsce, otoczonym sympatią melomanów i sentymentem artystów.
Takie festiwale jak "Tydzień Talentów", "Bravo Maestro" czy najmłodszy cykl "Viva Polonia" są sztandarowymi imprezami Centrum.
            Ale wracam do przebiegu części muzycznej pierwszego jubileuszowego wieczoru.
Wśród wykonawców przewidywano udział skrzypków Krzysztofa Jakowicza, Wadima Brodskiego, Jakuba Jakowicza oraz pianisty Roberta Morawskiego. Niestety z przyczyn zdrowotnych nie mógł w koncercie uczestniczyć Krzysztof Jakowicz. Maestro przesłał serdeczne gratulacje i pozdrowienia oraz obiecał, że niedługo w Kąśnej wystąpi.
            Cześć muzyczną otworzył Robert Morawski, wykonując brawurowo Polonez A-dur Fryderyka Chopina. Później, wyjątkowo pięknie zabrzmiały w wykonaniu Jakuba Jakowicza i Roberta Morawskiego "Melodia" Ignacego Jana Paderewskiego (utwór został skomponowany na fortepian, a wersję na skrzypce i fortepian opracował Stanisław Barcewicz) oraz , Andante i Allegro z I Sonaty h-moll Johanna Sebastiana Bacha.
            Z kolei Wadim Brodski wraz z Robertem Morawskim wykonali Preludium i Allegro w stylu Pugnaniego Fritza Kreislera, "Medytację" Julesa Masseneta oraz część III Sonaty na skrzypce i fortepian Ignacego Jana Paderewskiego.
Mistrz Wadim Brodski zapowiedział niespodziankę i przywiózł do Kąśnej swoje utalentowanego ucznia - 13-letniego Szymona Krajewskiego, który wykonał niełatwą Chacconę Tomaso Vitalego. Chyba jeszcze większą niespodzianką dla publiczności był fakt, że Wadim Brodski zasiadł przy fortepianie, aby wspólnie wykonać ten utwór.
            W kolejnym ogniwie koncertu Jakub Jakowicz zaprezentował Cierpienia miłości Fritza Kreislera oraz wirtuozowski Polonez A-dur Henryka Wieniawskiego.
Koncert zakończył Vadim Brodski wykonaniem "Introdukcji i Ronda Capriccoso" Camila Saint-Seansa, Zarówno Jakubowi Jakowiczowi, jak i Wadimowi Brodskiemu towarzyszył pianista Robert Morawski.
Długą owacją na stojąco publiczność dziękowała wykonawcom.

Zofia Stopińska

Salezjańskie Lato w Przemyślu ma już dwadzieścia lat! Relacja z Inauguracji

             1 sierpnia 2020 r. w Kościele Salezjanów zainaugurowany został XX Międzynarodowy Przemyski Festiwal Salezjańskie Lato Muzyczne. Zaproszonych gości i zgromadzoną publiczność powitał gospodarz ks. Bogdan Nowak SDB, proboszcz Parafii pw. Świętego Józefa, który także mówił o historii i celach tej imprezy oraz podkreślił rolę współorganizatora Przemyskiego Centrum Kultury i Nauki „Zamek”, a także dyrektorki tej placówki Renaty Nowakowskiej. Oficjalnego otwarcia Festiwalu dokonał Bogusław Świeży, Zastępca Prezydenta Miasta Przemyśla. Program jubileuszowej edycji, która odbywa się pod hasłem „Między Wschodem i Zachodem” oraz wykonawców i utwory koncertu inauguracyjnego przybliżył Tomasz Ślusarczyk, dyrektor artystyczny Festiwalu.

              Wykonawcami koncertu byli: Krzysztof Urbaniak, znakomity organista i klawesynista oraz warszawski zespół puzonów historycznych TROMBASTIC.
Pan Krzysztof Urbaniak popisał się nie tylko mistrzowską grą, ale także ogromną wiedzą ukazując publiczności walory zabytkowych głosów koncertowych organów (39-głosowych), czeskiej firmy Reigera z 1925. Zachwycająco podczas tego wieczoru zabrzmiały m.in. Toccata, Adagio i Fuga C-dur BWV 664 Johanna Sebastiana Bacha, utwór zatytułowany Erwartung Natalii Zanni-Lewankowskiej współczesnej polskiej kompozytorki, który znakomicie konweniował z utworami mistrzów minionych epok oraz Symphonischer Choral „Ach bleib mit deiner Gnade” Sigfrida Karg-Elerta.
TROMBASTIC to jedyny w swoim rodzaju zespół w Polsce grający na historycznych puzonach altowych, tenorowym, basowym i kontrabasowym, a tworzą go Piotr Wawreniuk, Michał Kilian, Piotr Dąbrowski, Robert Krajewski i Roman Miller.
W programie zabrzmiały głównie utwory XVI-wiecznych twórców anonimowych oraz tych, którzy podpisali swoje dzieła m. in.” Mikołaja Zieleńskiego Wacława z Szamotuł i Adama Jarzębskiego.
Zespół podbił serca publiczności znakomitym brzmieniem puzonów (czasami wzbogaconych śpiewem lub instrumentem perkusyjnym), a na zakończenie także brzmieniem trąbki historycznej, bowiem do wspólnego wykonania kilku utworów zaproszony został Tomasz Ślusarczyk, znakomity trębacz, jedyny polski członek Orkiestry Osiemnastego Wieku F. Brüggena.
Na zakończenie wieczoru publiczność powstała z miejsc i podziękowała wszystkim wykonawcom długą owacją.

              Podczas koncertu zachowane zostały wszelkie związane z pandemią obostrzenia obowiązujące przy organizacji koncertów w pomieszczeniach zamkniętych.
Organizatorami XX jubileuszowej edycji są Parafia Salezjanów w Przemyślu oraz
Przemyskie Centrum Kultury i Nauki ZAMEK. 

Tegoroczna edycja zrealizowana
będzie dzięki wsparciu finansowemu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego,
Instytutu Muzyki i Tańca, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego
oraz Miasta Przemyśla.

Zofia Stopińska

„Śpiew, to najpiękniejsza muzyka na świecie"

Na 98. urodziny Bernarda Ładysza bardzo interesujący artykuł oraz wywiad z Artystą nadesłał do publikacji w Klasyce na Podkarpaciu pan Andrzej Szypuła. Nie mogłam zamieścić go na portalu od razu, gdyż byłam już w Kąśnej Dolnej, gdzie od 24 do 26 lipca odbywały się koncerty z okazji 30-lecia  Centrum Paderewskiego. Jeszcze 24 lipca składaliśmy życzenia urodzinowe Maestro Bernardowi Ładyszowi, a następnego dnia rano odszedł od nas na zawsze. Wybitny śpiewak operowy spocznie na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach w środę, 5 sierpnia. Ceremonia rozpocznie się o godz. 10:00 i będzie miała charakter państwowy.

Nadesłany artykuł oraz wywiad zawierają wiele informacji i są pięknym wspomnieniem o jednym z najwybitniejszych artystów. Zapraszam do lektury.

 

Andrzej Szypuła

„Śpiew, to najpiękniejsza muzyka na świecie”
98. urodziny Bernarda Ładysza

             Bernard Ładysz – wspaniały bas, ulubieniec publiczności, znakomity odtwórca Borysa Godunowa, rubaszny Skołuba w „Strasznym Dworze”, Filip II i Wielki Inkwizytor w „Don Carlosie”, Mefisto w „Fauście”, Ramfis w „Aidzie”, Ojciec Barré w „Diabłach z Loudun”, Miechodmuch w „Krakowiakach i Góralach”, Tewi w „Skrzypku na dachu” - 24 lipca 2020 roku kończy 98 lat. Z pełnym przekonaniem nadaję mu tytuł króla polskiej sceny operowej, choć może i tytuł cesarza byłby tu całkiem na miejscu. Godzi się tedy poświęcić Jego Wysokości Bernardowi I słów parę, byśmy pamiętali, słuchali i zachwycali się tym niezwykłym artystą, porównywanym w Europie do Wielkiego Szalapina!
             Artysta urodził się w Wilnie, gdzie rozpoczął naukę śpiewu. Studia wokalne podjął po wojnie w Warszawskiej Szkole Muzycznej im. F. Chopina. Pierwsze lata kariery spędził w reprezentacyjnym zespole Domu Wojska Polskiego, natomiast na scenie Opery Warszawskiej zadebiutował rolą Griemina w „Eugeniuszu Onieginie” P. Czajkowskiego w 1950 roku. Jak to się nieraz w teatrach muzycznych zdarza, było to nagłe zastępstwo, do którego artysta musiał się przygotować w pół dnia! Udało się! I tak narodził się dla polskiej sztuki operowej najwybitniejszy polski bas okresu powojennego.
             W 1956 roku artysta wygrał trudny konkurs wokalny w Verceli we Włoszech i odtąd zaczęła się jego międzynarodowa kariera. Otrzymał kontrakt w Teatro Massimo w Palermo, gdzie śpiewał czołowe partie basowe z włoskiego repertuaru. Pod firmą Teatru La Scala odbył tourneé po Republice Federalnej Niemiec, śpiewał partię Rajmunda w „Łucji z Lammermooru” z Marią Callas pod dyrekcją Tuglio Serafina, zachwycał publiczność rolą Borysa Godunowa w Teatrze Wielkim w Moskwie, kreacją Ojca Barré w „Diabłach z Loudun” Krzysztofa Pendereckiego na hamburskiej premierze. Śpiewał w nowojorskiej Cornegie Hall w Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie, a w 1983 roku był świetnym odtwórcą roli Tewiego w polskiej premierze „Skrzypka na dachu” w łódzkim Teatrze Wielkim. Znakomicie sprawdzał się w repertuarze rozrywkowym. Z powodzeniem uczestniczył w festiwalach piosenki w Opolu, Zielonej Górze i Kołobrzegu. Artysta wszechstronny, wspaniały śpiewak i aktor, świetny odtwórca ról charakterystycznych. Grał w filmach, m. in. w „Znachorze”, nagrał sporo płyt. 6 maja 2008 roku otrzymał tytuł doktora honoris causa nadany mu przez Akademię Muzyczną im.F. Chopina w Warszawie. Był bardzo wzruszony.
              Prywatnie – szczery, otwarty, życzliwy ludziom, rubaszny i bezpośredni. Mogłem się o tym przekonać podczas wywiadu, jaki prowadziłem z nim na Jego 70. urodziny, w garderobie Teatru Wielkiego w Warszawie, którą miał razem ze znakomitym polskim tenorem Bogdanem Paprockim. Wywiad zatytułowany „Śpiewałem całe życie” ukazał się 24 lipca 1992 roku w dzienniku rzeszowskim „A-Z”. Atmosfera rozmowy była miła, czasem żartobliwa, czasem – pełna gorzkich refleksji. Bo, mimo niewątpliwych sukcesów, życie nie głaskało Mistrza po głowie. A przecież tyle ma w sobie niezwykłego talentu, muzykalności i oddania wielkiej sztuce. Oto tekst wspomnianego wywiadu.

Śpiewałem całe życie”
wywiad z Bernardem Ładyszem

Andrzej Szypuła: Chciałbym prosić Pana o trochę wspomnień. Jak to było na początku, skąd wzięła się u Pana pasja śpiewania?
Bernard Ładysz: Proszę Pana, to nie są przypadki. Jaki ojciec, jaka matka – takie dzieci. U nas w domu wszyscy śpiewali – mama, tata, obaj bracia, z których jeden został skrzypkiem. Tata przez 25 lat nie opuścił ani jednej próby chóru, do którego należał. Zresztą my wszyscy, nazwijmy to – kresowiacy, podobnie jak Ślązacy – jesteśmy bardzo rozśpiewani.

AS: A co się wtedy śpiewało?
BŁ: Urzekały nas przede wszystkim ukraińskie dumki. To była nasza młodość, to się wtedy śpiewało u nas, w domu. No i od którejś tam klasy szkoły powszechnej śpiewałem w chórze – najpierw sopranem, a potem, gdy głos zaczął mi grubieć – w trzecim głosie, najniższym. Od początku też byłem solistą. Dużo śpiewałem w kościele. Brat mój też pięknie śpiewał, więc często chodziłem podsłuchiwać go na występach.

AS: U kogo uczył się Pan śpiewu solowego?
BŁ: Najpierw chodziłem do prof. Siedleckiego w Wilnie. Ja uczyłem się śpiewu dość nietypowo. Nie ćwiczyłem tych wszystkich gam, wprawek, ale od razu śpiewałem pieśni i arie. Pełne zaś, rozumowe uprawianie muzyki zawdzięczam pianiście, śp. Sergiuszowi Nadgryzowskiemu, który – ucząc mnie pieśni Schuberta, Schumanna czy kompozytorów klasycznych – wskazywał na rodzaj potrzebnego dźwięku, elementy muzyczne, a zarazem charakter i sposób interpretacji utworu. Dzięki temu rozwijałem się szybko, poznając muzykę od jej bardzo konkretnej, technicznej i wyrazowej strony. Oczywiście, wszystkie utwory starałem się wykonywać jak najlepiej, wydobywając z nich to, co było w charakterze i stylu epoki i kompozytora, który utwór napisał.

AS: Czy marzył Pan o karierze śpiewaczej?
BŁ: Nigdy nie sądziłem, że będę zawodowym śpiewakiem. Ale może to czas wojny sprawił, że tak się stało... No i tak prześpiewałem całe życie.

AS: Czy lubi Pan muzykę Moniuszki?
BŁ: Proszę Pana, jestem pełen podziwu dla muzyki Moniuszki. Jak piękny jest ten chór z „Halki” pt. „Po nieszporach przy niedzieli...” A ja uwielbiam chóry. To piękna muzyka pod każdym względem. Pan się chórami zajmuje, to Pan to rozumie. Moniuszko, to ogromny talent. Nigdy nie był w górach, a napisał „Halkę”... A więc jak masz talent, to i góralem możesz być. Jak nie masz talentu – nic nie pomoże! To jest to...

AS: Odszedł Pan z Teatru Wielkiego chyba za wcześnie...
BŁ: No cóż... Mówiłem już Panu, że charakter mam otwarty, bezpośredni i jak mi się coś nie podoba, to mówię wprost. A ludzie tego nie lubią. Moja współpraca z człowiekiem krótkowzrocznym, ubogim na uszach i uczuciach, nie była możliwa. Musieliśmy się rozejść. Proszę Pana, my mamy trzy nieszczęścia: złe komponowanie, źli muzycy i źli dyrektorzy. Ci ostatni zwłaszcza doprowadzili do tego, że my mamy sporo teatrów w Polsce, tylko widzów i słuchaczy w nich nie ma!

AS: Jest to pewien paradoks, bo przecież wspaniałych talentów, właśnie muzycznych, nam nie brakuje...
BŁ: Proszę Pana, u nas myśli się o stołkach i stanowiskach, a nie o kulturze. No i ma Pan wynik. My tracimy naszą wielką, polską kulturę, nie tylko muzyczną. A potem okaże się, że nasze życie jest puste... Ja wiem, że teraz jest epoka elektroniki, techniki – ale gdzie muzyka? Człowiek wrażliwy nie może wykonywać muzyki mechanicznie. Musi włożyć własne serce.

AS: Czy oprócz „Krakowiaków i Górali” zobaczymy i usłyszymy Pana w jakimś nowym spektaklu?
BŁ: Krąży po teatrze jakaś plotka, ale nie bardzo mogę jeszcze w tej chwili o tym mówić. Prawdopodobnie wystawimy Żyda [„Skrzypek na dachu” - przyp. AS]. To już byłaby dla mnie taka koronna rola. Mija mi już siedemdziesiątka...

AS: Jest Pan ciągle ulubieńcem publiczności...
BŁ: Chcę Panu powiedzieć, że dużo ludzi z basów śpiewa, ale nie robi kariery. Starają się grubo śpiewać. Ja starałem się zawsze śpiewać miękko, by ten głos nie burczył, nie straszył... Ja nie jestem znowu taki typowy bas. Wie Pan, cerkiewne basy, to są basy! Ja jestem ten śpiewny bas, który ma swoją skalę, wystarczającą do repertuaru, który śpiewa. Ale teraz już mogę być cerkiewny. Mam coraz niższy głos... [tu Bernard Ładysz demonstruje swoje najniższe dźwięki, śpiewając charakterystyczny zwrot „Hospody pomyłuj...”

AS: Czy jest Pan zadowolony ze swojej kariery muzycznej?
BŁ: No cóż, wiele by o tym mówić. Niewątpliwie mogłem inaczej pokierować swoim artystycznym życiem. Ale to przeszłość. Poza tym, proszę Pana, ja się nie liczę. Liczy się muzyka, sztuka, której służę. Dopiero to wszystko razem coś znaczy. A śpiew, to najpiękniejsza muzyka na świecie. Jest tyle pięknej muzyki!

AS: Serdecznie dziękuję Panu za miłą rozmowę.

             Na 87. urodziny Bernardowi Ładyszowi, wspaniałemu Artyście Wszech Czasów, posłałem serdeczne życzenia ze słowami wdzięczności za cudowne chwile szczęścia i głębokich wzruszeń inspirowane Jego Wielką Sztuką. Ku mej radości, otrzymałem uroczą odpowiedź skreśloną ręką małżonki Mistrza, Leokadii, też artystki śpiewaczki, z którą razem śpiewali przecudne duety. A na pocztówce – Car Borys w operze M. Musorgskiego „Borys Godunow” kreowany przez Bernarda Ładysza.

Subskrybuj to źródło RSS