Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

XI Wiosenne Kursy Mistrzowskie w Przemyślu

           Przełom kwietnia i maja to czas Wiosennych Kursów Mistrzowskich, organizowanych przez Towarzystwo Muzyczne w Przemyślu przy współpracy Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych.
           Licznie odwiedza w tym czasie Przemyśl młodzież, ale bardzo chętnie przyjeżdżają także mistrzowie, którzy służą młodym swoją wiedzą i doświadczeniem. Zarówno młodzi mistrzowie, jak i pedagodzy zawsze bardzo chętnie koncertowali. Te koncerty pomagały uczestnikom poznać nowe utwory, a wszystkim uprzyjemniały wieczory i dlatego licznie przychodzili na nie także mieszkańcy pięknego Przemyśla. Jeden z najważniejszych walorów tych Kursów podkreślał kilkakrotnie wspaniały muzyk i pedagog, nieżyjący już niestety prof. Dominik Połoński mówiąc: „Na tych Kursach nie ma rywalizacji, jesteśmy jak w rodzinie. W życiu ważne jest poczucie sensu tego, co robimy. A tutaj właśnie jest czas, by spokojnie zastanowić się nad wszystkim. Ulepszyć świat każdą nutą, każdym dźwiękiem - w Przemyślu jest to możliwe”.
           Pewnie dlatego, kiedy po dziesięciu wspaniałych edycjach przez dwa lata Wiosennych Kursów Mistrzowskich nie było z powodu braku pieniędzy, czułam się na przełomie kwietnia i maja, jakbym coś zgubiła.
           Z wielką radością przyjęłam informację, że dzięki determinacji organizatorów i życzliwości mistrzów odbędzie się 11. edycja i trwać będzie od 26 kwietnia do 2 maja. Zaproszeni zostali następujący wykładowcy :
prof. Marcin Baranowski - skrzypce, altówka
prof. Piotr Tarcholik - skrzypce
prof. Adam Krzeszowiec - wiolonczela
prof. Wojciech Fudala - wiolonczela
prof. Maria Peradzyńska–Filip - flet
prof. Arkadiusz Adamski - klarnet
prof. Marcin Duś - saksofon
prof. Monika Wilińska -Tarcholik - kameralistyka fortepianowa
prof. Magdalena Duś - kameralistyka fortepianowa
prof. Sławomir Cierpik - kameralistyka fortepianowa

           W ostatnim dniu kwietnia postanowiłam odwiedzić Zespół Państwowych Szkół Muzycznych w Przemyślu, aby zobaczyć, jak pracują pod kierunkiem mistrzów młodzi muzycy. Rozpoczęły się dwa wykłady: wybitny skrzypek prof. Piotr Tarcholik przybliżał problemy związane z wibracją grającym na instrumentach smyczkowych, zaś drugi wykład przeznaczony dla grających na instrumentach dętych prowadził świetny klarnecista prof. Arkadiusz Adamski.
           Ponieważ wszyscy byli na wykładach, mogłam porozmawiać z „szefową” Kursów panią Agnieszką Kucab-Weryk.

           Zofia Stopińska: W tym roku Wiosenne Kursy Mistrzowskie poszerzyły swoją ofertę.
           Agnieszka Kucab-Weryk: Oprócz mistrzów i młodych muzyków uczących się gry na instrumentach smyczkowych, postanowiliśmy zaprosić także młodzież uczącą się grać na instrumentach dętych oraz wybitnych specjalistów tej grupy instrumentów. Okazało się, że był to dobry pomysł, bo zainteresowanie było duże, młodzież pilnie pracuje i będzie się mogła popisać na koncertach uczestników.

           Kilkadziesiąt osób uczestniczy w tegorocznej edycji Kursów.
           - Mamy prawie siedemdziesięciu uczestników czynnych, a do tego jest spora grupa uczestników biernych. Przeważają nauczyciele, ale są także uczniowie, których może nie było stać na czynny udział w lekcjach, a uczestnictwo bierne nic nie kosztuje. Można po prostu przyjść i cały tydzień obserwować lekcje indywidualne i uczestniczyć w wykładach, a także wysłuchać ciekawych koncertów, bo zawsze staramy się, aby były one interesujące.

           Wczoraj odbył się koncert w wykonaniu wykładowców. Wystąpili klarnecista Bartłomiej Duś i pianistka Magdalena Duś. Przed południem na stronie internetowej znalazłam kilka opinii o koncercie, z których wynikało, że publiczność była zachwycona.
           - Bardzo nas zawsze cieszy, kiedy artyści pochodzący z Przemyśla lub okolic, po ukończeniu studiów, prowadzą ożywiona działalność artystyczną, koncertują w Polsce i poza jej granicami, a także przyjeżdżają z koncertami w rodzinne strony.
          Należę do osób sentymentalnych i zawsze, jak tylko jest okazja, to lubię zapraszać z koncertami naszych artystów. Uważam, że nie trzeba szukać bardzo daleko, bo stąd pochodzi wielu wspaniałych muzyków, często jeszcze młodych, ale bardzo interesujących i prezentujących muzykę na najwyższym poziomie.
           Pani Magdalena Duś jest absolwentka przemyskiej Szkoły Muzycznej i tutaj mieszkają jej rodzice, którzy byli wczoraj na koncercie. Pan Bartłomiej Duś jest mężem pani Magdaleny i już także uważamy go za naszego muzyka.

           Warto podejmować wszelkie inicjatywy związane z doskonaleniem umiejętności młodych muzyków i warto je wspierać.
           - Ogromne wsparcie otrzymaliśmy w tym roku od Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Przemyślu i pana dyrektora Dariusza Baszaka. Kursy organizowane są w dniach wolnych od zajęć dydaktycznych i warunki lokalowe są bardzo dobre. Jeśli jest nawet tak duża liczba uczestników, każdy znajdzie salę do ćwiczenia i salę na próby, aby przygotować się do koncertu. Przez cały czas szukamy wsparcia, bo mamy mnóstwo pomysłów, które chcielibyśmy zrealizować. Mamy nadzieję, że uda nam się znaleźć na to środki.
          Wiadomo, że sztuka wysoka jest aktualnie na bocznym torze, brakuje jej w mass mediach i docenia się ją wówczas, kiedy się jej dotknie, kiedy się obcuje z nią bezpośrednio. W przypadku muzyki słuchanie płyt nie zastąpi nam nigdy odbioru koncertu na żywo i kontaktu z wykonawcami.

           Podkreślić trzeba, że uczestnicy waszych Kursów mogą także pokazać się na scenie i to jest bardzo ważne w procesie kształcenia.
           - Należy jeszcze dodać, że zapraszamy na Kursy znakomitych pianistów-kameralistów, z którymi młodzi ludzie mogą pracować i występować na estradzie.
Utalentowani uczniowie potrzebują mistrzów nie tylko w zakresie gry na instrumencie, ale także mistrzów, którzy podczas występów towarzyszą im i wspierają ich na estradzie. Nasze Kursy pomagają im w znalezieniu mistrzów.

           Organizatorzy muszą myśleć o organizacji takich kursów z wielkim wyprzedzeniem. Myślę, że zaraz po zakończeniu tej edycji, musi Pani myśleć o następnej.
           - To prawda, bo nie jest łatwo w jednym czasie zgromadzić tak wielu znakomitych wykładowców.
Mam nadzieję, że po dwuletniej przerwie uda nam się organizować Wiosenne Kursy Mistrzowskie już co roku, że będą z nami nadal współpracować i udostępniać nam swoje pomieszczenia Zespół Państwowych Szkół Muzycznych w Przemyślu i Zamek w Dubiecku. Liczymy także, że uda nam się pozyskać jeszcze kilku darczyńców.

           Po rozmowie z panią Agnieszką Kucab-Weryk udałam się do Sali Lustrzanej Zespołu Szkół Muzycznych, gdzie odbywał się wykład dr hab. Piotra Tarcholika, który prowadzi klasę skrzypiec w Akademii Muzycznej w Krakowie, jest wykładowcą wielu innych kursów mistrzowskich w Polsce, Holandii, Austrii, we Włoszech oraz na Litwie. Z wielkim zainteresowaniem słuchali tego wykładu uczestnicy Kursu oraz nauczyciele prowadzący klasy skrzypiec w szkołach muzycznych na Podkarpaciu.
Po zakończeniu wykładu pan Piotr Tarcholik znalazł kilka minut na rozmowę.

           Zofia Stopińśka: Był Pan w gronie osób, które Wiosenne Kursy Mistrzowskie w Przemyślu tworzyły i zawsze organizatorzy mogli liczyć na Pana radę i pomoc. Jest Pan także jednym z wykładowców obecnych na wszystkich edycjach. Chyba dobrze się stało, że pomimo wielu trudności Kursy zostały reaktywowane.
           Piotr Tarcholik: Oczywiście, że tak. Brakowało nam wszystkim tych Kursów.

           Rozmawiamy po wykładzie, na który przyszło bardzo dużo osób i pod koniec była także możliwość zadawania pytań, ale pomimo to po zakończeniu ustawiła się spora kolejka, bo wiele osób miało jeszcze pytania. To najlepszy dowód na to, że takie zajęcia są także potrzebne.
           - Gra na skrzypcach, a przede wszystkim uczenie gry na tym instrumencie, jest sprawą bardzo złożoną. Nie ma wielu instrumentów, które wymagają tak złożonych działań, że dwie ręce robią coś zupełnie innego i to musi skoordynować głowa. Dlatego jest o czym mówić.
           Podjąłem temat wibracji, ponieważ jest to taki element, bez którego trudno sobie wyobrazić grę na skrzypcach, ale bardzo często ten proces nie jest dostatecznie wykonywany i to nie dlatego, że ludzie nie mają takiej potrzeby, tylko wręcz przeciwnie – mają. Z wysiłku, który widoczny jest nawet na twarzach, widać, że nie wiedzą, jak do tego podejść, a wibracja jest elementem, po którym rozpoznajemy wykonawcę, może być bardzo indywidualna i ten zakres jest niedostępny, ale część uniwersalna jest dostępna. Jeżeli poznamy przyczynę wibracji i jej przebieg, to możemy wiele skorzystać.
          Mam wiele lat doświadczeń z własnej pracy nad wibracją i z wielu kursów oraz spotkań z uczniami. Staram się tym podzielić.

           Na wykład przyszło sporo dzieci, młodzież i, jak sądzę, nauczyciele.
           - Jestem mile zaskoczony, że przyszło aż tylu uczestników, bo oni zwykle po lekcjach mają już swój świat. Widziałem, że oprócz skrzypków byli altowioliści i wiolonczeliści. Widać było, że bardzo interesuje ich ten problem. Mam nadzieję, że udało mi się sporo im wyjaśnić.

           Uczestnicy Kursów przyjechali, aby pod kierunkiem wybitnych instrumentalistów i pedagogów pracować nad utworami, które przygotowują na konkursy lub na egzaminy, które wkrótce ich czekają.
           - Tak, ale wielu przyjechało także ze swoimi problemami, a jednym z nich jest wibracja. Chcą ją usprawnić, spowodować, żeby ręka wykonywała nasze zamierzenia łatwiej.
           Podczas wielu lekcji odchodzimy od samej interpretacji utworu po to, żeby poprawić jakieś elementy gry i dlatego takie wykłady są potrzebne. Często wykonawcy i ludzie uczący traktują je jak swoją tajemnicę i niekoniecznie chcą się nią dzielić. Każdy z nich ma na nie swój pogląd i doświadczenia często okupione różnymi porażkami. Dlatego nie każdy chce się dzielić tą wiedzą, która jest elementem naszego stylu gry, nauczania, itd. Ja nie mam z tym kłopotów i dlatego mogę o tym rozmawiać.

           Wiosenne Kursy Mistrzowskie w Przemyślu odbywają się w budynkach Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych, które są tak usytuowane, że nie słychać tutaj zgiełku miejskiego. Na korytarzach szkolnych także panuje spokój, ale w większości sal wre praca, odbywają się lekcje albo ktoś ćwiczy.
           - Może dlatego, że nie jest to jeden duży budynek, a ogrodzony kampus. Nie trzeba zmierzać w różne punkty miasta. Można przyjechać tutaj rano, poćwiczyć, a później uczestniczyć w zajęciach. Warunki do pracy są świetne, bo mamy wszystkie sale do dyspozycji, łącznie z salą lustrzaną, w której rozmawiamy i możemy tutaj organizować wykłady oraz koncerty. Świetne miejsce na takie Kursy, a do tego uczestnicy niedaleko mieszkają i przede wszystkim miasto jest piękne. Można tu coś dobrego zjeść, można odpocząć, udając się na spacer połączony z podziwianiem wspaniałych zabytków.

           Kurs trwa tylko tydzień, ale można się w tym czasie wiele nauczyć.
           - Jasne, można być na każdej lekcji. Nie trzeba się nawet ograniczać do własnej profesji, bo wiele można się dowiedzieć od mistrzów grających na innych instrumentach. Organizatorom udało się zaprosić wybitnych specjalistów i jestem przekonany, że uczestnicy wyjadą stąd o wiele bogatsi w wiedzę. Sprzyja temu wspaniała atmosfera.

           Poszerzenie oferty tegorocznej edycji Kursów o instrumenty dęte także okazało się potrzebne.
           - Oczywiście. To jest kolejny walor Kursów i podam na to przykład. Spotkałem kiedyś pianistę, którego wielki profesor skrzypiec poprosił o master class dla jego studentów. Na słowa: „Jestem tylko pianistą”, profesor powiedział: „O to chodzi, że nie skrzypkiem, tylko muzykiem z innej branży”. To jest bardzo rozwijające, że nie zamykamy się tylko we własnym gronie muzyków grających na instrumentach smyczkowych. Może jeszcze powinniśmy spotkać i porozmawiać z reprezentantami innych sztuk, wówczas byłoby jeszcze ciekawiej. Brakuje nam jeszcze tylko aktora i malarza (śmiech).

Z panią Agnieszką Kucab-Weryk, kierownikiem artystycznym Wiosennych Kursów oraz z dr hab. Piotrem Tarcholikiem, wybitnym skrzypkiem i pedagogiem oraz mistrzem tych Kursów rozmawiała 30 kwietnia 2019 roku Zofia Stopińska, która przygotowała relację z XI Wiosennych Kursów Mistrzowskich w Przemyślu.

Zakochałem się w „Strasznym dworze”

            3 maja Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej wraz ze studentami i absolwentami Wydziału Wokalno-Aktorskiego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina pod batutą Marty Kluczyńskiej, w inscenizacji i reżyserii Ryszarda Cieśli, przedstawili przekrój opery „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki na scenie na Rzeszowskim Rynku na zakończenie „Święta Paniagi”, czyli ulicy 3 Maja. Spektakl został starannie przygotowany i dobrze wykonany, dlatego chociaż było zimno i padał deszcz, większość publiczności wytrwała do końca i gromko oklaskiwała wykonawców.
           Przed ostatnimi przygotowaniami do koncertu rozmawiałam z prof. Ryszardem Cieślą, znakomitym śpiewakiem, dziekanem Wydziału Wokalno-Aktorskiego UMFC w Warszawie.

          Zofia Stopińska: Nie po raz pierwszy Wydział Wokalno-Aktorski Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina współpracując z Filharmonią Podkarpacką występuje w Rzeszowie ze spektaklem operowym. Poprzednie występy bardzo się udały i były gorąco oklaskiwane przez publiczność.
          Ryszard Cieśla: Po raz pierwszy przyjechaliśmy do Rzeszowa z „Cosi fan tutte” Wolfganga Amadeusza Mozarta. Ten spektakl wystawialiśmy najczęściej także poza granicami Polski, bo byliśmy w Sevilli, Stambule, Reisbergu oraz w kilku miastach w Polsce.
Drugą operą, którą pokazaliśmy rzeszowskiej publiczności, był „Eugeniusz Oniegin”.
           Dzisiaj w Rzeszowie pokażemy fragmenty „Strasznego dworu” Stanisława Moniuszki i będziemy nadal pracować nad tą operą, bo planujemy ją w całości wystawić jesienią w Teatrze Wielkim w Warszawie. Solistom z Wydziału Wokalno-Aktorskiego towarzyszyć będzie chór i orkiestra Uniwersytetu Fryderyka Chopina w Warszawie.
Mamy nadzieję, że z tym spektaklem w pełnej wersji, z kostiumami i scenografią, zawitamy do Rzeszowa.

           „Straszny dwór” to jedna z najpiękniejszych polskich oper, ale dla młodych śpiewaków, którzy dopiero studiują i nie mają jeszcze doświadczenia scenicznego, to trudne dzieło.
          - Uważam, że jest to najpiękniejsza polska opera. Pomimo, że niektórzy muzykolodzy i znawcy uważają, że najważniejszą operą polską jest „Król Roger” Karola Szymanowskiego, to ja twierdzę, że „Straszny dwór” jest największym arcydziełem. Biorę pod uwagę całość: dramaturgię, inwencję melodyczną, orkiestrację. To jest opera belcantowa w najlepszym stylu i można ją porównywać z najlepszymi dziełami włoskich mistrzów: Belliniego, Rossiniego czy Donizettiego, którzy zaliczani są do grona największych twórców operowych na świecie. Ja stawiam „Straszny dwór” pomiędzy największymi ich kompozycjami.
          Zgadzam się także z panią, że to opera niełatwa i wymaga wielkiego kunsztu, ale kiedy w 2007 roku wystawiałem po raz pierwszy tę operę w profesjonalnej obsadzie najlepszych polskich artystów i pojechaliśmy do Chicago, to podczas pracy i przedstawień odkryłem, że jest to opera o młodych ludziach i dla młodych.
Oczywiście są role – Miecznika czy Macieja przeznaczone dla osób nieco starszych, ale córki Miecznika, czy panicze to są młodzi ludzie i ich role mogą być wykonywane przez dobrych śpiewaków, którzy jeszcze studiują.
          Dziesięć lat później, w 2017 roku zawitaliśmy znowu do Chicago i wówczas w obsadzie miałem już tylko dwóch profesjonalnych śpiewaków z wielką karierą, czyli Leszka Skrlę (Miecznika) i Rafała Bartmińskiego (Stefana), a pozostali to byli studenci z Wydziału Wokalno-Aktorskiego, dwadzieścia osób śpiewających w chórze stanowili studenci z młodszych lat. Studenci sprawdzili się znakomicie i dlatego teraz postanowiłem, że cały spektakl „Strasznego dworu” przygotujemy w wykonaniu studentów.

           Przez cały czas przygotowuje Pan ze studentami nowe spektakle operowe, co jest bardzo ważne, bo kończący warszawską uczelnię młodzi śpiewacy mają już sporo doświadczeń i później dobrze sobie radzą na scenach profesjonalnych oper.
           - Chcę podkreślić, że wydziały wokalno-aktorskie wszystkich ośmiu uczelni w Polsce starają się jak najlepiej przygotować studentów do wykonywania zawodu; przygotowują spektakle, współpracują z teatrami operowymi, bo element edukacji pozwalający na sprawdzenie się na scenie jest konieczny. Jak ktoś kiedyś powiedział: „Artystą się stajemy na scenie” i ta edukacje jest konieczna.
           Nie jest to łatwe ze względów systemowych, uczelnie generalnie nie posiadają swoich scen. Gdybym miał scenę na wyłączność naszego wydziału, to mógłbym tę sferę edukacji bardziej rozwinąć, ale współpracuję z Teatrem Wielkim-Operą Narodową, współpracuję z Filharmoniami – między innymi z Podkarpacką, starając się zapewnić studentom szanse wejścia w zawód od strony praktycznej, bo to jest niezbędne.

          Idąc na to spotkanie zastanawiałam się, ile czasu musi Pan poświęcić na przygotowanie spektaklu ze studentami. Pierwszy etap prac odbywa się w domu, trzeba pracować z poszczególnym studentami, a dopiero później można pracować nad poszczególnymi scenami, aktami dzieła. Nie da się tego ani przewidzieć, ani zmierzyć w godzinach.
          - To prawda, problem polega jeszcze na tym, że wykonuję kilka zawodów jednocześnie: jestem dziekanem, mam wiele prac typowo administracyjnych, prowadzę własną klasę wokalną, jestem dyrektorem artystycznym Filharmonii im. Romualda Traugutta, mam obowiązki jako prezes SPAM-u, w sumie jest tego bardzo dużo. Często marzę o tym, żeby zająć się wyłącznie reżyserowaniem spektakli w profesjonalnych warunkach. Nagroda za tę pracę jest dopiero po spektaklach, kiedy widzę młodych artystów, którzy przeżyli wartościowe doświadczenie sceniczne w profesjonalnych warunkach i jak ono ich rozwija. Wówczas jestem przekonany, że warto było poświęcić tyle czasu. Zawód pedagoga jest zawodem z misją i wówczas nie liczy się czasu, bo wiadomo, że tworzy się coś ważnego, co później pięknie owocuje i wielką satysfakcją jest świadomość, że pomogło się komuś wystartować, rozwinąć skrzydła.

          Gorące brawa publiczności są także powodem do satysfakcji dla wykonawców i realizatorów. Scena na Rynku w Rzeszowie trochę Was ogranicza. Nie można tam pokazać baletu i pełnych dekoracji, a soliści mają także ograniczone pole do popisów teatralnych. Będzie to estradowe wykonanie.
          - To wszystko prawda, ale wystąpią w kostiumach, które wypożyczyliśmy z Teatru Wielkiego. Nasza scenografia i kostiumy będą gotowe dopiero na jesienną premierę pełnego spektaklu.
          Rok Moniuszkowski rozpoczął się 1 stycznia, a można powiedzieć, że faktycznie się zaczął 6 stycznia, kiedy Dworzec Centralny w Warszawie otrzymał imię Stanisława Moniuszki. Jest to w dużej mierze zasługa Towarzystwa Moniuszkowskiego, założonego przez śp. Marię Fołtyn, w którym to towarzystwie jestem wiceprezesem. Do naszych starań dołączył dyrektor Teatru Wielkiego Opery Narodowej Waldemar Dąbrowski, który jest pełnomocnikiem ds. obchodów 200. rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki, a dyrekcja PKP odpowiedziała pozytywnie.
           Rok Moniuszkowski trwa i szczególna misja spoczywa na nas – muzykach polskich, bo jeszcze wiele jest do zrobienia w zakresie promocji postaci i muzyki ojca polskiej opery narodowej.

          Słyszałam, że niedawno był Pan ze studentami na festiwalu w Wuhan w Chinach.
          - To było w listopadzie ubiegłego roku i na tym znanym festiwalu wystąpili nasi studenci. Zaproszonych zostało do Wuhan 30 uniwersytetów z całego świata i byliśmy jedynym uniwersytetem, który zaproponował koncert wokalny i jedynym, w którym występowali studenci. Pozostałe uniwersytety zaprezentowały występy pedagogów. Przedstawiliśmy tam fragmenty z opery „Straszny dwór” w kostiumach. Ja przybliżałem treść libretta w języku angielskim, a śpiewak z Chin tłumaczył moje słowa na język chiński. Wywarliśmy ogromne wrażenie na wszystkich i nasz występ został entuzjastycznie przyjęty. Chciałbym w niedalekiej przyszłości wystawić „Straszny dwór” w Chinach z udziałem chińskich śpiewaków. Pierwszą jaskółkę mamy przygotowaną na koncert w Rzeszowie, bo w obsadzie, w partii Miecznika, jest nasz dyplomant z Chin (Linhao Qin) , który pozostaje w Polsce, bo chce zrobić doktorat.

          Niedawno rozmawiałam z panią Elżbietą Janowską Moniuszko, prapraprawnuczką Stanisława Moniuszki, która mieszka w Warszawie, i mówiła mi, że udostępniała chińskiej śpiewaczce nuty i teksty pieśni Stanisława Moniuszki, która przełożyła dwie pieśni na język chiński. To była Wasza studentka, która wyjechała do swojej ojczyzny i często zamieszcza w repertuarze koncertowym pieśni Stanisława Moniuszki zarówno z języku chińskim, jak i polskim.
          - To moja doktorantka Feng Ke, która zajęła się liryką wokalną Stanisława Moniuszki i nagrała sporo pieśni w języku polskim, ale też kilka przetłumaczyła i wykonuje je w języku chińskim. Chcę podkreślić, że pieśni Stanisława Moniuszki w języki chińskim brzmią równie pięknie.

          Mam nadzieję, że dzięki takim działaniom muzyka Stanisława Moniuszki znajdzie właściwe miejsce na światowych scenach, ponieważ w pełni na to zasługuje. Przecież nawet Rossini podziwiał kompozycje Moniuszki i wyraził to w listach do naszego kompozytora. To jest nasza wina, że muzyka ojca polskiej opery narodowej tak rzadko rozbrzmiewa na estradach za granicą.
          - To jest nasza wina, ale także kilku istotnych rzeczy, z którymi nie umiemy sobie do tej pory poradzić. Są niewłaściwe kalki pojęciowe – część z nich została zdefiniowana w czasach socrealizmu, a część narzucił postmodernizm. W tych kalkach pojęciowych Moniuszko jest uważany za kompozytora zaściankowego, co jest wielkim nieporozumieniem. Wystarczy rzetelnie przestudiować partytury jego dzieł – szczególnie „Halkę”, „Straszny dwór” i „Hrabinę”, bo są to arcydzieła światowe. To są znakomicie skomponowane pod każdym względem opery i doceniali ten kunszt kompozytorzy współcześni Moniuszce.
           Mówi się także, że Polska była w tym czasie w okresie zaborów i nic wartościowego w takich warunkach nie mogło powstać. Owszem, w XIX wieku Polski nie było na mapie, ale w sensie kulturowym posiadała spuściznę poprzednich wieków wielkiej Rzeczpospolitej. Jeżeli się sięgnie po dzieła polskiej literatury muzycznej XVI czy XVII wieku, to są one na światowym poziomie. Pamiętam, jak w okresie mojej działalności w zespole „Bornus Consort”, kiedy w Wiedniu prezentowaliśmy dzieła Pękiela, Szarzyńskiego, Mielczewskiego i Gorczyckiego, to wszyscy zachwycili się tą muzyką, a przecież byli to, w swoich czasach, najwięksi kompozytorzy okresu baroku. Rozwinięta myśl naukowa, literatura i sztuka w zaliczanych do największych uniwersytetów europejskich – uniwersytetów we Lwowie i Wilnie, nie znikły w XIX wieku pomimo, że Polski politycznie nie było na mapie. Z tego bogactwa kulturowego wyrośli Moniuszko i Chopin.
          Niewłaściwe kalki pojęciowe, niestety, są często jeszcze powielane i dlatego nawet część Polaków niewłaściwie ocenia wartość twórczości Stanisława Moniuszki.

           Pewnie czuje się Pan w Rzeszowie jak w domu, bo to przecież rodzinne miasto.
           - Oczywiście, że tak. Ostatnio bywamy z żoną w Rzeszowie niezbyt często, bo mamy sporą gromadkę wnuków w Warszawie i związane są z tym miłe obowiązki, które ograniczają nasze pobyty w Rzeszowie. Okazja, kiedy można połączyć artystyczne obowiązki i przyjemności z radością odwiedzenia rodziców zdarza się rzadko, ale jest to zawsze dla mnie czas szczególnie ważny i miły.

           Spogląda Pan na zegarek, co oznacza, że należy kończyć rozmowę, bo przed Wami jeszcze krótka próba sytuacyjna na Rynku, trochę czasu na odpoczynek i koncert. Mam nadzieję, że następnym razem będzie więcej czasu na rozmowę.
          - Nie rozmawiałem jeszcze z panią prof. Martą Wierzbieniec, ale chciałbym pokazać pełny spektakl opery „Straszny dwór” w Rzeszowie, bo to jest przepiękna komedia muzyczna z bardzo istotnym kontekstem patriotycznym. Siła wymowy przywołania wielkiej Rzeczpospolitej w etosie rycerskim szlacheckiego domu była tak wielka, że (paradoksalnie) zaszkodziła ona „Strasznemu dworowi”. Odbiór dzieła wystawionego tuż po klęsce powstania styczniowego był tak entuzjastyczny, że po trzecim spektaklu „Straszny dwór” został zdjęty z afisza i Moniuszko już go nigdy nie zobaczył.
           Zakochałem się w „Strasznym dworze” reżyserując go dwukrotnie, jestem pewien, że tą operą zachwycą się wszyscy i dlatego tak bardzo chciałbym ją pokazać w swoim rodzinnym mieście.

Z prof. Ryszardem Cieślą – świetnym śpiewakiem, dziekanem Wydziału Wokalno-Aktorskiego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie Zofia Stopińska rozmawiała 3 maja 2019 roku w Rzeszowie.

Warsztaty z Mistrzami – Tydzień Talentów

12-19 maja 2019 r. Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej

           Majowy Tydzień Talentów to wyjątkowy czas w Kąśnej Dolnej. Centrum Paderewskiego staje się centrum wytężonej pracy warsztatowej i estradą, na której spotykają się przedstawiciele wszystkich pokoleń artystów. Niemal czterdziestoletnia tradycja festiwalu, jego niesłabnąca popularność i renoma co roku przyciągają prawdziwych Mistrzów sztuk muzycznych, na których widok rozpalają się oczy młodych.
           Podczas tegorocznej edycji mistrzowską kadrę stanowią: obdarzona wspaniałym sopranem profesor Akademii Muzycznej w Krakowie Katarzyna Oleś-Blacha, nestor polskiej wiolinistyki, profesor zwyczajny Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie skrzypek Roman Lasocki, brawurowy finalista XVII Konkursu Chopinowskiego maestro Szymon Nehring oraz jeden z najwybitniejszych wiolonczelistów młodego pokolenia profesor Akademii Muzycznej w Gdańsku Marcin Zdunik.
            Festiwal zainauguruje recital wokalny Katarzyny Oleś-Blachy i tenora Krzysztofa Zimnego – laureata Konkursu im. Ignacego Jana Paderewskiego w Bydgoszczy, który odbędzie się w niedzielę 12 maja w kąśnieńskim Dworze. W programie m.in utwory Moniuszki, Paderewskiego, Karłowicza, Szymanowskiego, Chopina, Donizettiego, Verdiegi i Rachmaninowa. Solistom przy fortepianie towarzyszyć będzie Marta Mołodyńska-Wheeler. Z kolei 15 maja w środę w tarnowskiej Sali Lustrzanej usłyszymy wyróżnionych uczniów tarnowskiego „Muzyka”, którzy wystąpią w tradycyjnym koncercie zatytułowanym Tarnowskie Talenty. Oba muzyczne wieczory, na które wstęp jest bezpłatny, poprowadzi redaktor Anna Woźniakowska.
           Finał festiwalu to recital w wykonaniu mistrzowskiego duetu - Szymon Nehring i Marcin Zdunik wystąpią w niedzielę 19 maja w Sali Koncertowej Stodole w Kąśnej Dolnej w repertuarze utworów Chopina, Strawińskiego i Ravela. Słowo o muzyce wygłosi Jan Popis.
Bilety w cenie 30 zł można zakupić online lub stacjonarnie w Dworze Paderewskiego od poniedziałku do piątku w godzinach 9.00-15.00.
          Początek wszystkich wydarzeń o godzinie 18.00.

           Dla tarnowskich melomanów jak zawsze organizujemy transport autkoraowy na koncerty, które odbywają się w Kąśnej. Rezerwacja miejsc w autokarze pod numerem telefonu 14 600 00 16.


           Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej jest instytucją kultury Powiatu Tarnowskiego, współprowadzoną przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Partnerem Strategicznym Centrum i Patronem Sali Koncertowej jest Grupa Azoty.

INAUGURACJA MUZYCZNEGO FESTIWALU W ŁAŃCUCIE

11 maja 2019 r. sobota, godz. 19. 00
SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE


THE KING'S SINGERS
Patrick Dunachie – kontratenor
Edward Button – kontratenor
Julian Gregory – tenor
Christopher Bruerton – baryton
Nick Ashby – baryton
Jonathan Howard – bas

PROGRAM:
Harold Arlen, arr. Richard Rodney Bennett It’s a new world
Trad., arr. Philip Lawson I love my love
Simon and Garfunkel, arr. Philip Lawson April come she will
Sarah McLachlan, arr. Philip Lawson When she loved me
Anonymous Dindirin
Johannes Brahms Vineta
Edward Elgar Deep in my soul
Jackson Hill Remembered Love
Clément Jannequin Au joly jeu
Orlandus Lassus Im Mayen
Orlandus Lassus Toutes les nuits
Orlandus Lassus Chi chilichi
Trad., arr. Bob Chilcott Tuoll on mun kultani
Jean Sibelius Rakastava

Festiwal zainauguruje The King’s Singers - zespół, który powstał w 1968 r.
z inicjatywy szóstki chórzystów – absolwentów King’s College Uniwersytetu Cambridge. Od początków istnienia aż do chwili obecnej, grupa występuje jako sześcioosobowy ansambl. The King’s Singers zachwyca publiczność na całym świecie wykonując bardzo bogaty repertuar, urozmaiconym pod względem gatunkowym
i stylistycznym. The King’s Singers występował w salach koncertowych
o międzynarodowej renomie, m.in. Royal Albert Hall w Londynie, Carnegie Hall w Nowym Jorku, czy na deskach Opery w Sydney. Brał również udział w licznych programach telewizyjnych cieszących się ogromną popularnością. Imponujący dorobek artystyczny zespołu znajduje potwierdzenie w szeregu zdobytych nagród, takich jak m.in. dwie statuetki Grammy, nagrodę Emmy, a także wyróżnienie na łamach „Hall of Fame” prestiżowego magazynu muzycznego Gramophone.

KONCERT ZOSTANIE POWTÓRZONY 12 MAJA 2019r., GODZ.15.00 SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE

Filharmonia Podkarpacka zaprasza

AB 10 maja 2019r. PIĄTEK, godz. 19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
MAREK PIJAROWSKI – dyrygent
JANUSZ WAWROWSKI – skrzypce

Program:
G. Rossini – Uwertura do opery „Włoszka w Algierze”
E. Lalo – Symfonia hiszpańska d-moll op. 21
J. Brahms – I Symfonia c-moll op.68

Po tryskającej humorem i energią Uwerturze do młodzieńczej opery Gioacchino Rossiniego (1792 - 1868) "Włoszka w Algierze" zabrzmi najcenniejsza pozycja w dorobku Hiszpana Eduarda Lalo (1823 – 1892). To Symfonia hiszpańska op. 21 dająca duże możliwości wirtuozowskiego popisu zarówno solowych skrzypiec, jak i orkiestry, która szczególnie interesującą partią może poszczycić się w finałowym Rondzie z efektownym użyciem perkusji i pizzicatami smyczków "quasi gitara". W programie koncertu znajdzie się także pierwsza z czterech symfonii, jakie odnaleźć można w spuściźnie Johannesa Brahmsa (1833 - 1897) . "Nie masz pojęcia – pisał niemiecki kompozytor w liście do przyjaciela – jakie to fatalne uczucie słyszeć za sobą kroki olbrzyma! Tym „olbrzymem” był Beethoven. Mimo iż Brahms zarzekał się, że nigdy nie skomponuje symfonii, to jednak podjął wyzwanie po wielkim poprzedniku komponując pierwsze swoje dzieło tego gatunku - Symfonię c - moll. Słychać w niej wyraźnie znamiona beethovenowskiego stylu - logikę konstrukcji i emocjonalną głębię.

Majowe propozycje Filharmonii Podkarpackiej

           Maj jest zawsze miesiącem wyjątkowym, obfitującym w różne wydarzenia, dla dyrekcji, orkiestry i wszystkich pracowników Filharmonii Podkarpackiej.
           3 maja Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej wraz ze studentami i absolwentami Wydziału Wokalno-Aktorskiego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina pod batutą Marty Kluczyńskiej w inscenizacji i reżyserii Ryszarda Cieśli, przedstawili przekrój opery „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki na scenie na Rzeszowskim Rynku na zakończenie „Święta Paniagi”, czyli ulicy 3 Maja. Spektakl został starannie przygotowany i dobrze wykonany, dlatego chociaż było zimno i padał deszcz, większość publiczności wytrwała do końca i gromko oklaskiwała wykonawców.
          Kolejny koncert odbędzie się w dniu 200. urodzin Stanisława Moniuszki, a o przybliżenie tego i innych wydarzeń poprosiłam panią prof. Martę Wierzbieniec – dyrektorkę Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie.

          Marta Wierzbieniec: Tegoroczny maj jest dla nas szczególny dlatego, że w tym roku, dokładnie 5 maja przypada 200. rocznica urodzin Stanisława Moniuszki, kompozytora chyba ciągle jeszcze niedocenianego, kompozytora, którego muzyka zbyt rzadko jest wykonywana, o którym ciągle za mało mówimy, a przede wszystkim za mało artystów z zagranicy wie, że to twórca polskiej opery narodowej i komponował oprócz oper także liczne dzieła o charakterze religijnym, utwory orkiestrowe, kameralne, miniatury fortepianowe, a przede wszystkim pieśni.
          Chcemy o Stanisławie Moniuszce mówić oraz wykonywać jego dzieła, przypominać pieśni, bo pewnie wszyscy znamy: „Prząśniczkę” czy „Znasz li ten kraj”, ale nie znamy wielu innych pieśni i innej twórczości; pięknej, wzruszającej, polskiej. Rok Stanisława Moniuszki jest najlepszą okazją byśmy lepiej poznali życie i twórczość Stanisława Moniuszki.
          5 maja w Filharmonii Podkarpackiej o godzinie 19.00 rozpocznie się wielki urodzinowy koncert Stanisława Moniuszki z okazji 200. rocznicy urodzin tego kompozytora. Mamy zaplanowanych kilkanaście koncertów w Roku Moniuszkowskim, ale podczas tego szczególnego koncertu, w dniu urodzin, chcemy pokazać najmłodszych śpiewaków, którzy może jeszcze nie mają jeszcze dużego doświadczenia scenicznego i nie występowali na słynnych scenach świata, ale jestem przekonana, że wszystko przed nimi. Solistami tego koncertu będą laureaci III Międzynarodowego Konkursu Wokalnego ARS ET GLORIA 2019, który odbył się w styczniu tego roku w Katowicach. Pomysłodawcą i głównym organizatorem tego Konkursu jest ks. Paweł Sobierajski, który jest profesorem Akademii Muzycznej w Katowicach, gdzie kształci wokalistów, którzy z powodzeniem występują na scenach nie tylko w Polsce. W naszej Filharmonii wystąpią: Justyna Bujak, Roksana Wardenga, Piotr Brożek, David Roy i Jakub Smidt.
          W programie wieczoru znajdą się arie z kilku oper Stanisława Moniuszki, m.in. z opery „Flis”, „Hrabina”, „Verbum Nobile”, nie może zabraknąć arii z „Halki” i „Strasznego dworu” oraz pieśni opracowanych na głos solowy i orkiestrę. Oczywiście młodym artystom towarzyszyć będzie Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej pod batuta Sławomira Chrzanowskiego, która wykona także utwory skomponowane przez Moniuszkę na orkiestrę, jak chociażby „Tańce góralskie” z opery „Halka”. Zapraszam Państwa serdecznie na ten koncert.

           Kolejny koncert abonamentowy odbędzie się 10 maja.
           - Ten wieczór zapowiada się wspaniale. Maestro Marek Pijarowski stanie za pulpitem dyrygenckim, w drugiej części koncertu usłyszymy I Symfonię c-moll op. 68 Johannesa Brahmsa, a pierwszą rozpocznie się Uwerturą do opery „Włoszka w Algierze” Gioacchino Rossiniego, natomiast w Symfonii hiszpańskiej Eduarda Lalo wykonaniu wybitnego skrzypka Janusza Wawrowskiego, który od pewnego czasu koncertuje na wspaniałych skrzypcach wykonanych przez Antonia Stradivariego. Serdecznie Państwa na ten koncert zapraszam.

          Już tylko dni dzielą nas od tegorocznej edycji Muzycznego Festiwalu w Łańcucie, który wymaga długich starannych przygotowań, a w czasie trwania Festiwalu wielu działań organizacyjnych.
           - Rzeczywiście, maj jest dla nas bardzo pracowitym miesiącem, bo przecież tradycją od ponad pół wieku jest organizowanie w maju Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. W tym roku odbędzie się już 58. edycja, która będzie miała trochę inny przebieg, bowiem występują pewne utrudnienia związane z odbywającym się nie tylko w Zamku, ale także w otoczeniu zamkowym: wymieniana jest nawierzchnia alejek i przestrzeń gdzie zawsze budowaliśmy scenę na koncerty plenerowe. Dlatego w tym roku takie koncerty w Łańcucie się nie mogą odbyć przed Zamkiem, ale organizujemy koncert na dziedzińcu wspaniałego Zamku w Krasiczynie. Nie zabraknie także akcentu moniuszkowskiego w czasie Festiwalu Łańcuckiego i to właśnie w Krasiczynie wystąpią znani na pewno wszystkim soliści, którzy są laureatami kolejnych edycji wielkiego wokalnego Konkursu Moniuszkowskiego organizowanego przez Teatr Wielki – Operę Narodową. W tym roku odbywa się X Jubileuszowa edycja tego konkursu i czeka nas wielka niespodzianka, bo w czasie tego koncertu wystąpi także jeden z laureatów tegorocznej edycji. Konkurs rozpoczyna się 5 maja, a 11 maja jest finał, stąd nie znamy jeszcze nazwiska laureata, który wystąpi podczas koncertu 24 maja obok takich gwiazd jak: Urszula Kryger, Aleksandry Kubas, Marcina Bronikowskiego, Rafała Bartmińskiego i Adama
Zdunikowskiego. Dyrygował będzie Jiři Petrdlik, a orkiestra wystąpi w międzynarodowym składzie, bo trzon stanowić będą muzycy Filharmonii Podkarpackiej, ale będzie także kilku muzyków ze Słowacji, Czech i Węgier. Chcemy w ten sposób zapowiedzieć projekt do realizacji którego się przymierzamy, a będą to koncerty karpackie. Rozpoczynamy od muzyków pochodzących z państw Grupy Wyszechradzkiej, ale miejmy nadzieję, że w przyszłości będziemy mogli Państwu zaprezentować koncert w którym orkiestra będzie się składać z muzyków z wielu krajów. Mam nadzieję, że te plany zostaną zrealizowane.
Koncert w Krasiczynie będzie także promocją muzyki Stanisława Moniuszki, bo mamy nadzieję, że dzięki muzykom, którzy zasiądą na estradzie razem z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej, ten koncert uda nam się powtórzyć w wymienionych przed chwilą krajach.

          W programie koncertu w Krasiczynie znajdą się wyłącznie utwory Stanisława Moniuszki?
          - Nie tylko, bo w tym roku przypada także 200. rocznica urodzin Jakuba Offenbacha i usłyszymy także kilka jego utworów. Z listów Moniuszki wiemy, że prowadził korespondencję z Rossinim, który zachwycał się kompozycjami polskiego twórcy, stąd utwory Rossiniego także znajdą się w programie.
Zabrzmią jeszcze utwory kilku twórców współczesnych Moniuszce.
Gościć będziemy także samego Moniuszkę, który przeczyta fragmenty swoich listów, a w tę postać wcieli się znany zapewne Państwu aktor Henryk Talar. Wszystko to na dziedzińcu Zamku w Krasiczynie.

            Po koncertach zespołu THE KING’S SINGERS w sali balowej 11 i 12 maja, będzie tygodniowa przerwa, a później w Zamku w Łańcucie znowu odbędą się koncerty.

           - Festiwal rozszerza swój zasięg terytorialny, ale oczywiście centrum stanowi sala balowa Zamku w Łańcucie i tam od będzie się siedem z dwunastu zaplanowanych koncertów. Tak jak już pani powiedziała inauguruje tegoroczny Festiwal w Łańcucie zespół „THE KING’S SINGERS”. Ci wspaniali wokaliści gościli już w Łańcucie, ale nigdy w tym samym składzie, bo zespół istnieje już ponad 50 lat i nastąpiły także zmiany w składzie. Tym razem zaprezentuje bardzo różnorodny program – od dzieł renesansu po utwory współczesne. Ich wykonań słucha się zawsze z zapartym tchem i bardzo się cieszę, że udało się ustalić taki termin, że mogą wystąpić dwukrotnie w Łańcucie. Podkreślę, że na prośbę publiczności zespół zgodził się powtórzyć koncert w następnym dniu, czyli w niedzielę 12 maja o 15.00.
            Od 18 maja w Łańcucie odbędą się dwa koncerty. Najpierw o 18.00 w sali balowej rozpocznie się koncert znakomitego polskiego pianisty Krzysztofa Jabłońskiego i młodziutkiej pianistki z Tajwanu Rity Shen. Trzy godziny później w salo hotelu Sokół rozpocznie się wieczór jazzowy w wykonaniu Tria Andrzeja Jagodzińskiego, który poświęcony będzie pamięci Krzysztofa Komedy.
           19 maja w sali Filharmonii Podkarpackiej wystąpią artyści Lwowskiego Narodowego Akademickiego Teatru Opery i Baletu, a w programie znajdzie się jeden z najpiękniejszych baletów „Jezioro łabędzie” Piotra Czajkowskiego.
           Od 20 maja centrum festiwalowym znowu będzie sala balowa łańcuckiego Zamku i rozbrzmiewać będzie muzyka kameralna, a wystąpią: orkiestra z Turcji, będzie wspaniały wieczór z włoskim kontratenorem Vincenzem Capezzuto i wystąpi także światowej sławy polski skrzypek Bartłomiej Nizioł, który wystąpi z pianistą Michałem Francuzem. Artysta zaproponował wieczór muzyki polskiej, który zapowiada się znakomicie.
           W piątek, 24 maja odbędzie się koncert na dziedzińcu Zamku w Krasiczynie, a w sobotę 25 maja zapraszamy Państwa do Leżajska, bo tam będzie wspaniała uczta dla melomanów – Msza h-moll Jana Sebastiana Bacha zabrzmi w Bazylice leżajskiej w znakomitym wykonaniu artystów z Wrocławia. To wydarzenie wyjątkowe, które szczególnie polecam, bo już dawno nie mieliśmy okazji wysłuchania chociażby fragmentów Mszy h-moll Bacha, a w Leżajsku wykonane zostanie całe dzieło uznane za absolutnie nadzwyczajne w całej twórczości Bacha. Geniusz kompozytora jest w tym dziele ciągle na nowo odkrywany, można tego dzieła słuchać wielokrotnie i za każdym razem coś innego nas ujmuje, wprowadza nas w tajemniczy, mistyczny świat. Partytura tego utworu została wyróżniona wpisem na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

           Wrocławska Orkiestra Barokowa, chór i soliści wykonają to dzieło stosując barokowe praktyki wykonawcze.
           - Muzycy grać będą na instrumentach historycznych, zespół solistów został niezwykle precyzyjnie dobrany, a całość poprowadzi Andrzej Kosendiak. Samo dzieło i miejsce sprawią, że ten wieczór będzie wielkim festiwalowym wydarzeniem, nie tylko w kontekście tegorocznej edycji, ale w całej historii festiwalowych przedsięwzięć.
          Wielki finał przewidziany jest na niedzielę 26 maja w Filharmonii Podkarpackiej wystąpią Piotr Beczała, któremu towarzyszyć będzie Polska Filharmonia Kameralna SOPOT pod batutą Wojciecha Rajskiego. Okazało się, że sala naszej Filharmonii jest za ciasna. Zainteresowanie tym koncertem jest tak duże, że trzeba by było zorganizować kilka koncertów, ale nie ma takiej możliwości. Mogę tylko mieć nadzieję, że uda nam się niedługo pana Piotra Beczałę zaprosić ponownie do Rzeszowa. Ciągle mamy mnóstwo pytań o bilety na ten koncert, ale staramy się przygotować inne możliwości, żeby ten koncert dotarł do najszerszego grona odbiorców.

           Tak zakończy się maj w Filharmonii Podkarpackiej.
           - Niekoniecznie, bo w ostatnich trzech dniach maja rozpoczynają się w Filharmonii przedsięwzięcia z okazji „Dnia Dziecka” , a finał sezonu zaplanowaliśmy na 14 czerwca. Serdecznie Państwa zapraszam, spotykajmy się w Filharmonii Podkarpackiej, a w czasie Muzycznego Festiwalu spotykajmy się także w Łańcucie, Krasiczynie i Leżajsku. Niech muzyka w tak znakomitych wykonaniach dostarcza Państwu wielu wrażeń i artystycznych wzruszeń czego z całego serca życzę.

Z prof. Martą Wierzbieniec, dyrektorem Filharmonii Podkarpackiej i Muzycznego Festiwalu w Łańcucie Zofia Stopińska rozmawiała 4 maja 2019 roku.

Decyzję o tym, że będę pianistą, podjąłem w Rzeszowie

          Licznie zgromadzonej publiczności bardzo się podobał koncert, który odbył się 26 kwietnia w Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie.
           Orkiestra naszej Filharmonii wystąpiła pod batutą Bartosza Staniszewskiego, studenta dyrygentury z klasy prof. Rafała Jacka Delekty w Akademii Muzycznej w Krakowie. Na koncercie obecni byli znani dyrygenci i pedagodzy, oprócz prof. Rafała Jacka Delekty pracę młodego dyrygenta z orkiestrą pilnie obserwowali także dr hab. Tomasz Chmiel, dr hab. Paweł Przytocki oraz dr hab. Małgorzata Janicka Słysz, prof AM w Krakowie, prorektor tej uczelni, a także wielbicieka twórczości Karola Szymanowskiego. Wnioskuję stąd, że prowadzenie koncertu przez Bartosza Staniszewskiego w Rzeszowie było egzaminem wieńczącym studia dyrygenckie w krakowskiej Akademii Muzycznej.
           Gorąco zostali przyjęci przez publiczność soliści: znakomity pianista Andrzej Pikul, który dwukrotnie bisował, wykonując mazurki Karola Szymanowskiego, a także jego utalentowana studentka Matharyta Kozlovska, która również bisowała.
Pan Andrzej Pikul zgodził się na wywiad i poświęcił mi sporo czasu wieczorem w przeddzień koncertu. Rozmowę rozpoczęłam od pytania o program koncertu.

           Zofia Stopińska: Wieczór rozpoczyna Uwertura do opery „Halka” Stanisława Moniuszki, bo zbliża się 200. rocznica urodzin ojca polskiej opery i w pierwszej części zabrzmi jeszcze IV Symfonia koncertująca op. 60 Karola Szymanowskiego, którą ma Pan w repertuarze od wielu lat.
           Andrzej Pikul: Ten utwór towarzyszy mi od wielu lat. Mój profesor Tadeusz Żmudziński był najwybitniejszym interpretatorem tego dzieła i grał go ponad tysiąc razy na całym świecie. Prawykonanie utworu odbyło się 9 października 1932 roku w Poznaniu pod dyrekcją Grzegorza Fitelberga. Karol Szymanowski wystąpił w roli solisty i odniósł wielki sukces.
          Po raz pierwszy prof. Tadeusz Żmudziński wykonał Symfonię koncertującą Karola Szymanowskiego 15 lat po prawykonaniu, bo w 1947 roku. Kompozytor wówczas już nie żył, ale żyli Grzegorz Fitelberg i prof. Zbigniew Drzewiecki, którzy przez wiele lat byli w stałym kontakcie z Karolem Szymanowskim, a także wielkie skrzypaczki Eugenia Umińska i Irena Dubiska, które wielokrotnie wykonywały dzieła kompozytora. Środowisko muzyczne Szymanowskiego jeszcze istniało i miało  wpływ na kształtowanie się interpretacji Tadeusza Żmudzińskiego, a później i mojej, stąd czuję się kolejnym ogniwem tego łańcucha artystycznego.
          Mój absolwent, pan Marian Sobula i bardzo młody pianista pan Radosław Goździkowski mają ten utwór w repertuarze. Jestem przekonany, że będą kontynuować tradycję i przekażą ją następnemu pokoleniu pianistów.
          Wzór wykonawczy stworzył Tadeusz Żmudziński z Witoldem Rowickim. Profesor opowiadał mi, jak Witold Rowicki tuż przed wejściem na estradę powiedział: „Tadeuszu, dzisiaj gramy zupełnie inaczej”, i tak było.
           Symfonia koncertująca Szymanowskiego daje możliwość różnorodnej interpretacji i jeżeli pianista i dyrygent znają się bardzo dobrze, to mogą sobie na nią pozwolić. Natomiast kiedy gra się ten utwór z młodym, bardzo utalentowanym człowiekiem, który dopiero wkracza w świat muzyki Karola Szymanowskiego, to interpretacja musi być w pewnym sensie akademicka, chociaż jestem przekonany, że pan Bartosz Staniszewski  takżw z czasem stanie się wybitnym kreatorem dzieł Karola Szymanowskiego.

          W drugiej części koncertu usłyszymy także dzieło przeznaczone na fortepian i orkiestrę, a wykonawczynią będzie Pana studentka.
          - Tak, ponieważ pani Marharyta Kozlovska w kwietniu ubiegłego roku została laureatką Ogólnouczelnianego Konkursu „Gram z orkiestrą” i nagrodą był koncert z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej. Pani dyrektor Marcie Wierzbieniec bardzo spodobała się moja propozycja, aby był to koncert z cyklu "Mistrz i uczeń". Stąd po Uwerturze do opery „Halka” Moniuszki, gram Symfonię koncertującą Szymanowskiego, a później młoda pianistka, kończąca w tym roku studia, zagra dzieło o najwyższej randze trudności – Rapsodię na temat Paganiniego op. 43 Sergiusza Rachmaninowa. Jest to zupełnie inny utwór niż koncerty fortepianowe, wymagający innych predyspozycji, a przede wszystkim wielkiej precyzji zarówno od solisty, ale także od orkiestry i dyrygenta.
Na estradzie Filharmonii Podkarpackiej spotykają się różne pokolenia artystów.

          Występował Pan prawie na całym świecie, przez wiele odległych bardzo ważnych ośrodków koncertowych jest Pan zapraszany regularnie. Wiem, że koncertował Pan także w Ameryce Północnej, a jedynym kontynentem, na którym Pan nie występował, jest Afryka.
          - To prawda, występowałem w Ameryce Północnej, ale nie zabiegałem, aby regularnie tam powracać, bo przyznam szczerze, że nie byłem specjalnie ujęty mentalnością amerykańską. Byłem natomiast zachwycony mentalnością mieszkańców Australii i Nowej Zelandii (byłem tam we wrześniu ubiegłego roku). Wróciłem stamtąd naładowany pozytywną energią. Miałem tam bardzo udane koncerty, na wspaniałych fortepianach, ale nie to było najważniejsze. Przekonałem się, że tamtejsze społeczeństwo jest bardzo życzliwe, otwarte i nawet na ulicy nie czuje się różnicy generacji: wszyscy się tak samo wspaniale traktują. Byłem też w kampusach uniwersyteckich i przypomniały mi się moje czasy studenckie, w których był w nas taki sam rodzaj radości życia. Teraz to się trochę zmieniło, a tam jest nadal obecne.
           Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie chcę niczego złego powiedzieć o współczesnej generacji studentów. Moi studenci są wspaniali, ale w takiej elitarnej uczelni, jaką jest akademia muzyczna, zawsze tworzyliśmy o wiele silniejszą wspólnotę niż w innych uczelniach.
           Aktualnie ludzie nie są zainteresowani poznawaniem się. Nawet czasem, kiedy wchodzę do windy i mówię: „Dzień dobry”, nie wszyscy reagują. Jestem przekonany, że nie jest to wynik złego wychowania, a efekt zawrotnego wręcz tempa życia oraz postępu technicznego, który nie tylko ułatwia, ale i zmienia sposób komunikowania się. Telefony komórkowe, SMS-y, e-maile, a często stosowanie nawet pewnego rodzaju pisma obrazkowego - coraz mniej emocji wyraża się słowami, zastępując je emotikonem lub obrazkiem.

          Czy to w jakiś sposób przekłada się na preferencje muzyczne młodych ludzi?
          - Owszem, zauważyłem, że muzyka romantyczna nie jest tak bliska studentom, jak trzydzieści, pięćdziesiąt lat temu czy jeszcze wcześniej. W tamtych czasach, jak młody człowiek chciał coś ważnego powiedzieć swojej wybrance, to musiał bardzo się starać, a teraz wystarczy napisać SMS lub wysłać emotikon.
          Wcześniej bardzo ważne było bezpośrednie obcowanie z sobą, wymiana zdań, a teraz ta wymiana zdań przeszła w sferę wirtualną. Nie jestem przekonany, czy wszystkie emocje można w ten skrótowy sposób przekazać.

           Wracając do Pana podróży artystycznych, które prowadzą we wszystkich kierunkach, regularnie i często bywa Pan w Japonii, a drugim miejscem chętnie odwiedzanym przez Pana jest Ameryka Południowa.
           - To prawda, Japonia była przez pewien czas moją drugą ojczyzną i jest nią nadal. Kilkakrotnie byłem także w Ameryce Południowej, bo interesuje mnie bardzo muzyka tego kontynentu. Od dziecka interesowałem się różnymi kulturami naszego globu i zawsze kultura Ameryki Południowej była dla mnie bardziej interesująca niż Ameryki Północnej. Może jestem w błędzie i jeszcze jest czas na poznanie tego drugiego kontynentu. Może wówczas zmienię zdanie, ale na razie marzę o tym, żeby zagrać w Afryce, bo fascynuje mnie ten kontynent i jest jedynym, na którym nie grałem. Wiem, że tam także rozwija się życie muzyczne i uważam, że można by było coś dobrego zrobić.

           Chcę jeszcze porozmawiać o Pana repertuarze, bo lista utworów z towarzyszeniem orkiestry, kameralnych i solowych, jest w nim bardzo długa i zawiera dzieła od baroku poczynając aż po XXI wiek.
          - Tak, bo w XXI wieku napisano kilka bardzo dobrych utworów. Bardzo lubię zmiany repertuarowe i po okresach, kiedy zajmuję się muzyką współczesną, z jeszcze większym entuzjazmem i nabożeństwem podchodzę do muzyki Fryderyka Chopina.

          Cenią Pana współcześni kompozytorzy, bo lista utworów, które powstały z myślą o Panu jako o pierwszym wykonawcy, jest długa.
          - Najbardziej spektakularnym przykładem jest utwór Krystyny Moszumańskiej-Nazar, która wprost powiedziała, że komponowała go znając moje możliwości pianistyczne i temperament. Tytuł utworu „APigram” może być rozumiany jako nawiązanie do mojego inicjału, ale też może być rozumiany jako parafraza słowa epigram, bo utwór składa się z drobnych epizodów, które możemy nazwać epigramami, ale jest scalony jednym motywem.
          Grałem go na pięciu kontynentach. W Australii i Nowej Zelandii miałem wykłady poświęcone twórczości Krystyny Moszumańskiej-Nazar i pokazywałem tam elementarz notacji muzyki współczesnej, czyli „Bagatele”. Bardzo się to podobało, studenci byli zachwyceni, że po moich objaśnieniach byli w stanie natychmiast niektóre z tych bagatel wykonać. Później prezentowałem także trudniejsze utwory, jak „Konstelacje” czy „APigram” i chcę powiedzieć, że jeżeli utwór jest wartościowy, to bez względu na swoją zawartość robi duże wrażenie.
           Ostatnio często się mówi, że na fortepian mało już można napisać, ale moja studentka Małgorzata Kruczek pochodząca w Rzeszowa, gra wielką, wspaniałą sonatę australijskiego kompozytora Carla Vine’a, który w Polsce prawie nie jest znany, a jego utwory bardzo często są obligatoryjne na konkursach pianistycznych.  Chociażby na przykładzie tego utworu okazuje się, że fortepian ma jeszcze wiele nieodkrytych walorów brzmieniowych, które z fantazją można dobrze wykorzystać w nowych kompozycjach.

           Pana działalność artystyczna i pedagogiczna jest związana z Akademią Muzyczną w Krakowie, w której wcześniej Pan studiował. Od lat prowadzi Pan w tej uczelni klasę fortepianu.
          - Aktualnie moja klasa jest bardzo liczna i studiują u mnie młodzi ludzie z siedmiu różnych krajów. Niedawno mieliśmy wielki wspólny maraton karnawałowy, który odbył się w Krośnie, gdzie wszyscy moi studenci grali utwory solowe, a na zakończenie zaprezentowali się w części bardziej rozrywkowej. Muszę powiedzieć, że byłem dumny, kiedy widziałem ich wszystkich na estradzie równocześnie. Natomiast w tym tygodniu jedna z moich studentek gra w Rzeszowie, inny student w Kaliszu  gra Koncert fortepianowy Szostakowicza, mój włoski student gra w Antoninie na Turnieju Pianistów Stypendystów Zagranicznych, a także trzech innych pojechało na konkursy do Włoch lub do Hiszpanii.I to wszystko dzieje się w tym tygodniu.
          Chcę także podkreślić, że w Akademii Muzycznej w Krakowie w sferze pianistycznej dzieje się bardzo dużo. Wielu znakomitych zagranicznych artystów prowadzi klasy mistrzowskie. Każdego roku mamy także festiwal poświęcony wybranemu tematowi lub regionowi. W tym roku była muzyka skandynawska, a w ubiegłym muzyka południowo-amerykańska, wcześniej hiszpańska, czeska. Uważam, że bardzo ważne w edukacji jest odkrywanie literatury muzycznej regionów, które nie są nam bliskie i ich muzyka nie należy do absolutnych standardów pianistycznych.

           W minionych latach powierzano Panu wiele ważnych funkcji, które Pana absorbowały. Trzeba je było godzić z karierą pianistyczną.
           - Tak, ale w pewnym momencie funkcje przestały mnie interesować. Aktualnie jestem kierownikiem Katedry Fortepianu, jest to raczej funkcja artystyczna niż administracyjna. Niedługo mam zamiar poświęcić się wyłącznie pedagogice, ponieważ mam wspaniałych studentów, którym chcę poświęcić jak najwięcej czasu i myślę, że kiedyś trzeba im oddać pałeczkę.

           Wielu Pana wychowanków z powodzeniem występuje na estradach w Polsce i na świecie.
            - Nie chcę wymieniać nazwisk, aby kogoś nie pominąć, ale są osoby odnoszące bardzo poważne sukcesy na całym świecie i bardzo się z tego cieszę. Nie ukrywam też, że są moimi konkurentami - jestem ofiarą własnego sukcesu pedagogicznego (śmiech).

          Nie powiedzieliśmy o jeszcze jednym ważnym przedsięwzięciu, które powstało z Pana inicjatywy – Letniej Akademii Muzycznej, która będzie miała już chyba 20 lat.
           - Świętowaliśmy jej 20-lecie w roku ubiegłym, a przed nami już 21. edycja. Ta Akademia jest wizytówką naszej Akademii Muzycznej, bo podczas niej prowadzone są klasy wszystkich instrumentów, śpiewu i kompozycji. Niezmiernie cieszy fakt, że tak bardzo dużo osób zgłasza się do naszej Letniej Akademii, bo liczbaletnich kursów jest zawrotna i konkurencja jest olbrzymia, a mimo to mamy co roku około 200 uczestników z całego świata, ze wszystkich kontynentów, również z Afryki.

           Rozmawiając w Rzeszowie, nie możemy pominąć faktu, że urodził się Pan na Podkarpaciu. Pierwsze kroki w dziedzinie muzyki stawiał Pan w Krośnie.
          - Tak, ale decyzję o tym, że będę pianistą, podjąłem właśnie w Rzeszowie, w szkole, która jest obok Filharmonii. Kilka razy udało mi się tutaj zdobyć nagrody na konkursach regionalnych i bardzo pragnąłem zostać pianistą. W tym postanowieniu utwierdziła mnie ostatecznie pani dyrektor Krystyna Matheis-Domaszowska. Chociaż byłem już nastolatkiem,  byłem wtedy jeszcze uczniem trzeciej klasy szkoły muzycznej I stopnia, ponieważ bardzo późno zacząłem grać na fortepianie. Wówczas pani dyrektor Domaszowska stwierdziła, że prezentuję wystarczająco wysoki poziom, aby uczyć się w szkole II stopnia. Z różnych powodów na miejsce dalszego kształcenia wybrałem Kraków, bo dojazdów do dwóch szkół: do liceum w Krośnie i do szkoły muzycznej w Rzeszowie, nie dało się pogodzić. Pianista musi mieć czas na ćwiczenie.

           Trzeba także podkreślić, że miał Pan szczęście do mistrzów.
           - To prawda. Mogę powiedzieć, że kiedy zaczynałem pracę pedagogiczną, twierdziłem, że nie wiem, jak mam uczyć, ale wiem, jak mam nie uczyć. Moi mistrzowie byli z zupełnie innej epoki i dystans pomiędzy mistrzem a uczniem był ogromny. Poza tym byli bardzo wymagający i powiem nawet, że element psychologiczny w pracy pedagogicznej nie odgrywał zbyt wielkiej roli. Uważam, że każdy student jest inny i do każdego staram się stosować inną pedagogikę. Wiele osób dziwi się, że choć grają ten sam utwór, każdy z nich gra go trochę inaczej. Mają grać inaczej, bo każdy z nich jest kimś innym. To nie jest mennica, w której bije się takie same monety, tylko każdy może grać ten sam utwór w nieco inny sposób, zachowując oczywiście wszystkie kanony stylistyczne, które powinien.

           Przykładem wielkiej sympatii i więzi z Pana mistrzami może być do dziś  trwająca relacja z prof. Paulem Badurą-Skodą, w którego mistrzowskiej klasie studiował Pan w Hochschule für Musik w Wiedniu.
          - W ubiegłym roku byłem na jubileuszu Mistrza Paula Badury-Skody, kiedy na swoje 90. urodziny, w Sali Musikverein grał trzy ostatnie sonaty Beethovena. Mam także sporo jego dedykacji. Najcenniejsza jest dla mnie ta, w której nazywa mnie swoim następcą.

           Pełnił Pan także zaszczytną funkcję promotora-laudatora w postępowaniu o nadanie godności doktora honoris causa Maestro Paulowi Badurze-Skodzie.
          - Jako jedyny pianista w historii Akademii Muzycznej w Krakowie Maestro Paul Badura-Skoda otrzymał tę godność. Jest on największym autorytetem na świecie w dziedzinie notacji muzycznej. Napisał kilka książek, bardzo ważnych, o interpretacji dzieł Mozarta, Bacha. Oby zdążył jeszcze napisać książkę o Schubercie.

           Ciekawa jestem, jak Pan przygotowuje się do koncertu. Późnym wieczorem w przeddzień występu zastałam Pana w pracy, a wiem, że wielu artystów w ostatnich dniach przed graniem stara się nie ćwiczyć zbyt intensywnie.
           - Jutro postaram się nie pracować za dużo, ale po dzisiejszej próbie miałem pewne przemyślenia dotyczące głównie problemów agogicznych i postanowiłem je sobie utrwalić, ćwiczyłem ze świadomością tego, co się ma wydarzyć. Moim studentom polecam także pracę intelektualną, polegającą na wyobrażeniu sobie bez instrumentu tego, co ma się zagrać na koncercie, jest to jest bardzo ważne. Wypoczynek i dobra kondycja fizyczna są też istotne, ale lubię powtórzyć sobie utwór i zagrać go sobie w głowie.
           Łączenie pedagogiki, zwłaszcza takiej intensywnej, z działalnością koncertową jest bardzo trudne. To może być, taki „wykręt”, że muszę zająć się uczniem / studentem, a nie sobą. Zajmowanie się kimś innym jest dużo prostsze, niż drążenie siebie samego. Dlatego też zawsze staram się ćwiczyć w godzinach przedpołudniowych, bo nie mam już takich dobrych rezultatów, kiedy wcześniej poświęciłem uwagę innym, a później dopiero sobie.
           Myślę, że w moim życiu pedagogika będzie z czasem coraz bardziej przeważać, ale jeszcze chciałbym poświecić się liryce wokalnej, która zawsze istniała w moim życiu, ale w mniejszym niż bym tego chciał stopniu. Teraz mam propozycje, które bardzo korespondują z moimi potrzebami artystycznymi – nagranie cykli pieśni Schumanna czy pieśni Schuberta. Bardzo mnie to fascynuje.
           Oczywiście nie zamierzam rezygnować z działalności solistycznej. Już za dwa tygodnie mam recital chopinowski w Hiszpanii. W pewnym momencie trzeba dokonać wyboru: którą książkę chcę jeszcze przeczytać, jaki film chcę jeszcze obejrzeć, jakie przyjaźnie chcę kultywować. Jestem w takim momencie życia, że mogę sobie na takie wybory pozwolić;.

           Czekamy na nagrania i koncerty również w Rzeszowie. Dziękuje bardzo za poświęcony czas mnie i czytelnikom Klasyki na Podkarpaciu.
           - Ja również bardzo dziękuje i wszystkich pozdrawiam serdecznie.

Wywiad z panem prof. Andrzejem Pikulem, znakomitym pianistą i pedagogiem został zarejestrowany przez Zofię Stopińską 25 kwietnia 2019 roku w Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie.

Warsztaty z Mistrzami – Tydzień Talentów

12-19 maja 2019 r.

          Majowy Tydzień Talentów to wyjątkowy czas w Kąśnej Dolnej. Centrum Paderewskiego staje się centrum wytężonej pracy warsztatowej i estradą, na której spotykają się przedstawiciele wszystkich pokoleń artystów. Niemal czterdziestoletnia tradycja festiwalu, jego niesłabnąca popularność i renoma co roku przyciągają prawdziwych Mistrzów sztuk muzycznych, na których widok rozpalają się oczy młodych.
          Podczas tegorocznej edycji mistrzowską kadrę stanowią: obdarzona wspaniałym sopranem profesor Akademii Muzycznej w Krakowie Katarzyna Oleś-Blacha, nestor polskiej wiolinistyki, profesor zwyczajny Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie skrzypek Roman Lasocki, brawurowy finalista XVII Konkursu Chopinowskiego maestro Szymon Nehring oraz jeden z najwybitniejszych wiolonczelistów młodego pokolenia profesor Akademii Muzycznej w Gdańsku Marcin Zdunik.

          Festiwal zainauguruje recital wokalny Katarzyny Oleś-Blachy i tenora Krzysztofa Zimnego – laureata Konkursu im. Ignacego Jana Paderewskiego w Bydgoszczy, który odbędzie się w niedzielę 12 maja w kąśnieńskim Dworze. W programie m.in utwory Moniuszki, Paderewskiego, Karłowicza, Szymanowskiego, Chopina, Donizettiego, Verdiegi i Rachmaninowa. Solistom przy fortepianie towarzyszyć będzie Marta Mołodyńska-Wheeler. Z kolei 15 maja w środę w tarnowskiej Sali Lustrzanej usłyszymy wyróżnionych uczniów tarnowskiego „Muzyka”, którzy wystąpią w tradycyjnym koncercie zatytułowanym Tarnowskie Talenty. Oba muzyczne wieczory, na które wstęp jest bezpłatny, poprowadzi redaktor Anna Woźniakowska.

          Finał festiwalu to recital w wykonaniu mistrzowskiego duetu - Szymon Nehring i Marcin Zdunik wystąpią w niedzielę 19 maja w Sali Koncertowej Stodole w Kąśnej Dolnej w repertuarze utworów Chopina, Strawińskiego i Ravela. Słowo o muzyce wygłosi Jan Popis.

           Bilety w cenie 30 zł można zakupić online lub stacjonarnie w Dworze Paderewskiego od poniedziałku do piątku w godzinach 9.00-15.00.
Początek wszystkich wydarzeń o godzinie 18.00.

Dla tarnowskich melomanów jak zawsze organizujemy transport autkoraowy na koncerty, które odbywają się w Kąśnej. Rezerwacja miejsc w autokarze pod numerem telefonu 14 600 00 16.

Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej jest instytucją kultury Powiatu Tarnowskiego, współprowadzoną przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Partnerem Strategicznym Centrum i Patronem Sali Koncertowej jest Grupa Azoty.

Opera "Verbum Nobile" w MOK "Mors" w Dębicy

Dębickie Towarzystwo Muzyczno-Śpiewacze zaprasza na doroczny spektakl uświetniający obchody Święta Narodowego 3 Maja. Na scenie Domu Kultury "Mors" wystawiona zostanie opera "Verbum Nobile" Stanisława Moniuszki do libretta Jana Chęcińskiego.

wykonawcy:
Karolina Pawula, Joanna Zaucha, Tomasz Furman, Grzegorz Rubacha, Jan Michalak, Leopold Stawarz, Józef Wilczyński, Zbigniew Tryka, Alicja Płonka, Sylwia Wojnar, Jan Maślanka, s. Agnieszka Łuszczyńska SBDNP, s. Katarzyna Kłębokowska SBDNP, s. Katarzyna Sikora SBDNP
Orkiestra Zespołu Szkół Muzycznych w Dębicy
Chór Parafii Matki Bożej Anielskiej w Dębicy
Balet Zespołu Pieśni i Tańca "Gryfici", Dzieci z Ochronki Sióstr Służebniczek

kierownictwo muzyczne: Paweł Adamek
reżyseria: Jakub Bulzak
scenografia: Wacław Jałowiec
choreografia: Małgorzata Pikul-Burdzy
kostiumy: Irena Lewicka
realizacja akustyczna: Sergiusz Smolnicki
światło: Piotr Cynar, Krzysztof Czernia

premiera: 3 maja 2019r., godz.18.00,
Dom Kultury Mors
kolejne spektakle: 4-5, 10-12, 17-19 maja 2019, godz.18.00

XVI Święto Paniagi - Chorwacja i Rok Moniuszkowski.

Tradycyjnie już 3 Maja w Rzeszowie obchodzone jest Święto Paniagi - czyli ulicy 3 Maja, dawnej ulicy Pańskiej. Tematem przewodnim tegorocznej, XVI edycji Święta jest Chorwacja i miasto Split - miasto partnerskie Rzeszowa oraz Rok Moniuszkowski.

GALERIA FOTOGRAFII MIASTA RZESZOWA, ul. 3 Maja 9 (11:00-17:00)
„Chorwacja – natura, kultura, dziedzictwo” - wystawa plenerowa przed budynkiem
Wystawa prezentująca zarówno piękno chorwackiej natury jak i bogactwo kulturowego dziedzictwa tego kraju. Na fotografiach Bogdana Szczupaja będzie można podziwiać monumentalną urodę wodospadów Krka czy dzikich plaż na bezludnych wyspach, takich jak leżący w pobliżu Korčuli, Proizd, ale także odkrywać wyjątkowe zabytki bogatej historycznej przeszłości Dalmacji. Jej ślady znaleźć możemy nie tylko w partnerskim mieście Rzeszowa – Splicie, u wybrzeży którego dominuje wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO pałac rzymskiego cesarza Dioklecjana, ale także w innych miastach i miasteczkach Dalmacji – zarówno tych na lądzie jak i na okolicznych wyspach.

I LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCE im. Stanisława Konarskiego, ul. 3 Maja 15 (12:00-17:00)
"Chorwacja w Monarchii Austro-Węgierskiej (mały słownik polsko-chorwacki (serbsko-chorwacki)" - wystawa w sali 22
"I Liceum Ogólnokształcące" - wystawa w korytarzu prowadzącym na małe podwórko

SCENA NA RZESZOWSKIM RYNKU

Koncert finałowy w ramach Roku Moniuszkowskiego, godz. 19:00

"Straszny dwór - opera w przekroju"

Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej ;  dyrygent: Marta Kluczyńska ; inscenizacja: Ryszard Cieśla ; proj. multimedialne: Jan Piziak ; soliści: studenci i absolwenci Wydziału Wokalno-Aktorskiego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina ; zespół wokalny: studenci Wydziału Wokalno-Aktorskiego i artyści Chóru Filharmonii Narodowej

Subskrybuj to źródło RSS