Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Koncert przy fontannie multimedialnej w Rzeszowie

Filharmonia Podkarpacka im. Artura Malawskiego w Rzeszowie zaprasza na KONCERT PRZY FONTANNIE MULTIMEDIALNEJ, który odbędzie się 16 lipca 2017 roku o godz. 19:00.

Wykonawcy: Iwona Socha - sopran, Adam Sobierajski - tenor i zespół "Arso Ensamble" oraz uznani artyści polskiej sceny muzycznej.

W programie: Operowe Variété

Wstęp wolny

Artem Cameralem Promovere II edycja w Mielcu

Zofia Stopińska : Rozmawiam z dr hab. Wacławem Golonką – dyrektorem Konkursu Muzyki Organowej i Organowo – Kameralnej „Artem Cameralem Promovere”, który odbywał się 5 i 6 lipca w Kościele Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Mielcu, bowiem w tej świątyni znajdują się odpowiednie organy firmy Eule. Zakończyły się występy drugiej edycji Konkursu. Miałam w tym roku przyjemność wysłuchać wszystkich uczestników i twierdzę, że to bardzo trudny konkurs.

Wacław Golonka: Owszem, konkurs jest bardzo trudny, bo także życie nie jest łatwe, ale życie jest piękne. Dzięki temu, że konkurs jest trudny jest też piękny w wielu aspektach. Studenci mają możliwość takiej konstelacji, jakiej sobie sami zażyczą – czyli organy plus instrument : dęty, smyczkowy, a były także zespoły, które wykorzystywały głos ludzki. Konkurs oferuje studentom możliwości wyboru znalezienia się w optymalnym składzie kameralnym i zaprezentowania tego co mają najlepszego, co potrafią najlepiej. Konkurs jest także trudny dlatego, że bardzo ważne jest wybranie takiego programu, który pasuje do zespołu, programu, który jest atrakcyjny jeśli chodzi o utwory i w większości uczestnicy konkursu wybrali bardzo trudne, bardzo ciekawe utwory, a więc poprzeczkę tej trudności też oni sobie sami narzucają. To jest wartość dodana całego przedsięwzięcia – zarówno uczestników, jak i konkursu.

Z. S. : Organiści mają także trudne zadanie, bo nie ma zbyt wiele czasu na próby i każdy z nich ma tyle samo czasu do dyspozycji, a muszą w atrakcyjny sposób zaprezentować instrument i tym samym także siebie.

W. G. : Prezentacja konkursowa, która w tym roku wynosiła 40 minut, obejmowała w swoim programie utwory z wielu epok i stylów: do 1800 roku, później cała gama utworów romantycznych do 1920 roku i literaturę współczesną. Studenci mieli możliwość zaprezentowania swoich najlepszych stron, najlepszej literatury, ale ze wszystkich okresów twórczości.

Z. S. : Każdy z występów konkursowych był właściwie koncertem pozwalającym jurorom ocenić dojrzałość młodego organisty solo i zespołu kameralnego z jego udziałem.

W. G. : Dotknęła pani kolejnej kwestii trudności tego konkursu. Wykonawca musi się zaprezentować na tle wszystkich epok w sposób dojrzały i tacy wykonawcy i zespoły otrzymają najwyższe nagrody.

Z. S. : Udało się Panu zaprosić do jury znakomitych, niezwykle kompetentnych, sławnych artystów występujących z koncertami na całym świecie.

W. G. : Jestem przekonany o tym co pani mówi. Starczy tylko wymienić nazwiska : Konstanty Andrzej Kulka należący do grona najwybitniejszych skrzypków, Roman Perucki grający na całym świecie, dyrektor Filharmonii w Gdańsku, Władysław Szymański – wyśmienity organista, kompozytor i Rektor Akademii Muzycznej w Katowicach, Marek Mleczko – świetny oboista, solista i kameralista, profesor Akademii Muzycznej w Krakowie. Są to osoby koncertujące i kompetentne, mające cały czas kontakt z uczelniami, ze studentami i z graniem zespołowym. To są artyści najwyższej próby artystycznej.

Z. S. : Podkreślić trzeba także, że jest to unikalny konkurs – nie słyszałam, aby ktoś w Polsce organizował taki konkurs.

W. G. : Ja też nie słyszałem o takim konkursie ani w Polsce, ani na świecie. Poza Mielcem, chyba nie ma takiego konkursu w którym organiści startują z innymi instrumentalistami czy wokalistami. Tego typu konkurs kameralny nie jest mi znany i dlatego bardzo się cieszę, że w Mielcu znaleźliśmy oparcie w osobie pierwszego organizatora tego konkursu – pana dyrektora Jacka Tejchmy, cieszę się, że prowadzący obecnie Samorządowe Centrum Kultury dalej podejmują to piękne dzieło, unikalne dzieło. Cieszę się, że w kościele Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Mielcu jest wspaniały instrument formy Eule z 1986 roku – mechaniczny instrument, wyposażony w trzy manuały, fantastyczny do muzykowania kameralnego, a także do solowych występów dla organistów. Jest to idealne miejsce na przeprowadzenie tego rodzaju konkursu.

Z. S. : Czeka nas dzisiaj jeszcze niezwykły koncert podczas którego wystąpią wszyscy jurorzy i jestem przekonana, że różnorodny program dostarczy publiczności wielu artystycznych wzruszeń. Czy oprócz występów w Mielcu pojawi się Pan jeszcze tego lata z koncertami na Podkarpaciu?

W. G. : Mam w planach sporo koncertów i musze sobie przypomnieć o tych, które odbędą się w pobliżu. Będę miał okazję wystąpić w Sanktuarium Maryjno – Pasyjnym w Kalwarii Zebrzydowskiej, mam zaplanowany koncert w ramach fantastycznego Festiwalu Kiepurowskiego z chórem i z solistami w Krynicy, w przyszyłem miesiącu – dokładnie 10 sierpnia wystąpię w Krośnie w Farze, gdzie z Tomaszem Ślusarczykiem – wyśmienitym trębaczem, grać będziemy wyłącznie utwory epoki baroku. Mam dużo koncertów na Dolnym Śląsku. Mam dużo pracy, ale przyznaję się, że zadbałem w tym roku, aby mieć czas na trzy tygodnie wakacji. To naprawdę duży luksus.

Z. S. : Pewnie spotkamy się w Krośnie 10 sierpnia, a jeśli nie – to z pewnością zobaczymy się za rok podczas trzeciej edycji Konkursu Muzyki Organowej i Organowo – Kameralnej „Artem Cameralem Promovere” w Mielcu.

W. G. : Będzie mi bardzo miło. Serdecznie wszystkich zapraszam na Festiwal w Mielcu i na Konkurs.
Rozmowę z dr hab. Wacławem Golonką – dyrektorem Konkursu Muzyki Organowej i Organowo – Kameralnej „Artem Cameralem Promovere” zapisała Zofia Stopińska 6 lipca 2017 r. po zakończeniu przesłuchań konkursowych.

Zwieńczeniem Konkursu był Koncert w wykonaniu jurorów podczas którego wystąpili kolejno: Roman Perucki – organy, Konstanty Andrzej Kulka – skrzypce, Wacław Golonka – organy, Marek Mleczko – obój i Władysław Szymański – organy.
To był wspaniały, niezwykle urozmaicony wieczór, w wykonaniu najlepszych mistrzów, którzy dostarczyli publiczności niezapomnianych wzruszeń. Był to zarazem jedyny koncert tegorocznej - jubileuszowej edycji Mieleckiego Festiwalu Muzycznego, który odbył się w Kościele Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Mielcu i jedyny festiwalowy wieczór podczas którego zabrzmiały znakomite organy firmy Eule.

Koncert rozpoczął świetny, niezwykle efektowny występ Romana Peruckiego – pierwszego organisty Katedry Oliwskiej, profesora Akademii Muzycznej w Gdańsku, dyrektora Polskiej Filharmonii Bałtyckiej oraz prezesa Pomorskiego Stowarzyszenia „Musica Sacra”, z którym organizuje m.in. jeden z najsłynniejszych na świecie – Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej w Katedrze Oliwskiej. Profesor Roman Perucki wykonał dwa utwory współczesnych kompozytorów. Pierwszy z nich zatytułowany „Heweliusz” zainspirowany postacią Jana Heweliusza - wybitnego uczonego żyjącego w XVII wieku w Gdańsku, to dzieło urodzonego w 1975 roku Juliena Bretta – wybitnego francuskiego organisty, improwizatora i kompozytora. Utwór został dedykowany Romanowi Peruckiemu, a jego prawykonanie odbyło się w 2016 roku. Drugim utworem którego wysłuchaliśmy w wykonaniu Romana Peruckiego był Marsz z Preludium i fugi na temat BACH – Zbigniewa Kruczka – kompozytora i organisty urodzonego w 1952 roku w Lubaczowie, od 1977 roku mieszkającego w Belgii.

Wielu wspaniałych wzruszeń dostarczył mieleckiej publiczności Konstanty Andrzej Kulka - wyśmienity skrzypek, który od zwycięstwa w 1964 roku na Międzynarodowym Konkursie Radiowym ARD w Monachium, prowadzi niezwykle ożywioną działalność artystyczną. Występował na całym świecie z recitalami i koncertami symfonicznymi podczas których towarzyszyły mistrzowi renomowane orkiestry – wiele z nich odbyło się w ramach prestiżowych festiwali. Konstanty Andrzej Kulka przeniósł nas w świat muzyki baroku i zaproponował kolejno : Affettuoso i Gigue – Francesco Geminianiego oraz Gawot z Partity E-dur – Johanna Sebastiana Bacha, a zakończył występ brawurowym Kaprysem D-dur – Karola Lipińskiego – najwybitniejszego polskiego skrzypka pierwszej połowy XIX wieku zwanego powszechnie „polskim Paganinim”. Gra stojącego przed ołtarzem Konstantego Andrzeja Kulki wywarła na obecnych osobach tak wielki wrażenie, że część z nich powstała i gromko oklaskiwała wspaniały popis.

W tym czasie miejsce przy organach zajął najmłodszy z wykonawców – Wacław Golonka, wyśmienity organista, laureat konkursów w Pradze, Norymberdze i Pretorii, koncertujący w wielu krajach Europy, Ameryki północnej, Azji i Republiki Południowej Afryki. Wacław Golonka wykonał Pastorale i Finał z I Sonaty organowej Feliksa Aleksandra Guilmant – wybitnego francuskiego organisty, kompozytora i pedagoga działającego w drugiej połowie XIX wieku. Wykonawca zachwycił publiczność nie tylko wspaniałą grą, ale także wspaniałą kolorystyką. Pokazał nam niezwykłe walory mieleckiego instrumentu, a gra kojarzyła się jednoznacznie z pracą malarza tworzącego niezwykle barwne dzieło niezwykłej urody.

Pan Wacław Golonka pozostał przy organach dłużej, aby towarzyszyć kolejnemu wspaniałemu artyście Markowi Mleczko – oboiście współpracującymi z najlepszymi polskimi orkiestrami, występującemu także często w roli solisty i kameralisty. Zabrzmiały kolejno: Sinfonia z Oster – Oratorium – Johanna Sebastiana Bacha, Preludium F-dur (na organy solo) - Frantiska Xavera Brixi, Andante e spiccato z Koncertu obojowego d-moll – Alessandra Marcello i na zakończenie świetnego występu – Marek Mleczko i Wacław Golonka wykonali Gymnopedies nr 1 – Ericka Satie.

Na finał wieczoru wystąpił Władysław Szymański – znakomity organista – wirtuoz koncertujący w całej Europie, kompozytor i pedagog – od 2016 roku Rektor Akademii Muzycznej w Katowicach. Pomimo, że utwory Władysława Szymańskiego wykonywane były w znaczących ośrodkach muzycznych : Berlinie, Warszawie, Genewie, Turynie, Londynie, Helsinkach, Sztokholmie, Pradze czy Wiedniu – artysta nie grał swojej kompozycji. Postanowił przybliżyć poprzez utwór organowy niezwykle barwną postać Konstantego Gorskiego – polskiego kompozytora, skrzypka – wirtuoza, pedagoga i dyrygenta. Usłyszeliśmy niezwykle piękną i efektowną Fantazją organową f-moll – Konstantego Gorskiego, którą kompozytor wykonał po raz pierwszy w 1920 roku. Z upodobaniem grał wielokrotnie to dzieło Feliks Nowowiejski, a 6 lipca , w mistrzowskiej kreacji Władysława Szymańskiego było koroną koncertu.

Warto było ten wieczór spędzić słuchając znanych i nieznanych utworów w wykonaniu wspaniałych mistrzów – jurorów II Konkursu Muzyki Organowej i Organowo – Kameralnej „Artem Cameralem Promovere”, którzy wystąpili z koncertem w ramach XX Mieleckiego Festiwalu Muzycznego.
Słowa uznania należą się organizatorom Konkursu i Festiwalu – dyrekcji i pracownikom Domu Kultury SCK w Mielcu. Z nadzieją, że ta ważna inicjatywa zostanie należycie doceniona, czekamy na kolejne edycje Konkursu.

W najbliższy piątek, 14 lipca o godz. 19:00 w sali widowiskowej Domu Kultury SCK, kolejna odsłona XX Mieleckiego Festiwalu Muzycznego – „PIANO.PL” w wykonaniu: Doroty Miśkiewicz, Włodzimierza Nahornego, Marcina Wasilewskiego, Piotra Orzechowskiego i Atom String Quartet.

Relacja z II edycji Konkursu Artem Cameralem Promovere

Zakończyła się II edycja Konkursu Muzyki Organowej i Organowo-Kameralnej ,,Artem cameralem promovere”.
Polsko-chińskie duo zatriumfowało
Próby i przesłuchania konkursowe trwały 4 dni. W konkursie wzięli udział studenci i młodzi absolwenci polskich uczelni muzycznych. Wśród wykonawców było kilku cudzoziemców, którzy zdobywali muzyczne szlify w Polsce. Zgodnie z regulaminem konkursu, w skład zespołu kameralnego musiał wchodzić organista. W tym roku w konkursowe szranki stanęło 8 duetów i triów.
Jurorami konkursu byli w tym roku: prof. Konstanty Kulka (Warszawa), prof. dr hab. Roman Perucki (Gdańsk), prof. dr hab. Marek Mleczko (Kraków), prof. dr hab. Władysław Szymański (Katowice) oraz dyrektor konkursu, dr hab. Wacław Golonka (Kraków).
Jury 5 i 6 lipca przesłuchiwało 8 zespołów, które stawiły się do konkursu.
Oto werdykt jury.
I NAGRODA - zespół w składzie: Adrianna Mętel, NenGyi Chen – Akademia Muzyczna w Krakowie;
II NAGRODA - zespół w składzie: Ewelina Bachul, Magdalena Marcinowicz-Tomanek – Akademia Muzyczna w Katowicach;
III NAGRODA - zespół w składzie: Adrian Gala, Kinga Zlot, Alicja Krasińska – Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie;
Wyróżnienia:
Maria Raszka, Dawid Lisowski – Akademia Muzyczna w Krakowie
Natalia Chuhai, Tomasz Chorzalski – Akademia Muzyczna w Krakowie/Akademia Muzyczna w Katowicach
Przyznano też wyróżnienia:
Wyróżnienie za najlepszą transkrypcję: Maria Raszka, Dawid Lisowski – Akademia Muzyczna w Krakowie;
Wyróżnienie dla najlepszej interpretacji utworu organowego: NenGyi Chen – Akademia Muzyczna w Krakowie;
Wyróżnienie dla najlepszego kameralisty: Magdalena Marcinowicz-Tomanek – Akademia Muzyczna w Katowicach.
Laureaci konkursu otrzymali dyplomy, nagrody pieniężne i upominki. Dodatkowym wyróżnieniem są zaproszenia do koncertowania podczas festiwali organowych w kilku miastach w Polsce.
Uroczyste wręczenie nagród z udziałem jurorów i uczestników 6 lipca w Galerii ESCEK Domu Kultury SCK poprowadziła dyrektor Samorządowego Centrum Kultury Joanna Kruszyńska. Werdykt jury odczytał dyrektor i pomysłodawca konkursu, dr hab. Wacław Golonka. Uczestnikom i laureatom w imieniu Prezydenta Mielca gratulacje i podziękowania złożyła Monika Szczodry, sekretarz UM.

Muzyka francuskich mistrzów

W epoce baroku we Francji, panujący wówczas Ludwik IV zgromadził wokół siebie najwybitniejszych muzyków. Dwór tego władcy dawał muzykom szerokie pole do rozwijania kariery. W najwyższym stopniu wykorzystał ten fakt Jean - Baptiste Lully (1632 - 1687) - dyktator wszystkiego, co miało związek z muzyką w otoczeniu królewskim i w paryskiej Operze.

Artysta ten otrzymał tytuł "compositeur de la musique instrumentale " w roku 1653. Gdy 21 lat później przejął od poety Pierre'a Perrina królewski monopol na prowadzenie teatru operowego w Paryżu ( Academie d' Opera), stał się rzeczywistym twórcą francuskiej opery (tragedie en musique).
Jedną z najsłynniejszych oper Lully'ego jest "Armida" napisana w 1686 roku na podstawie "Jerozolimy wyzwolonej" Tassa.
Protegowanym Lully'ego był kolejny francuski kompozytor Marin Marais (1656 - 1728) - słynny gambista, który również zasłynął jako twórca operowy.
Jego najsłynniejsze dzieło operowe to "Ariadna i Bacchus". Premiera tego dzieła miała miejsce w roku 1696.
Twórcą, który zasłużył się francuskiej operze był Andre Campra (1660 - 1744).
Jego dzieło "Tancrede" jest oparte na poemacie rycerskim "Tassa" i miało swoją premierę w 1702 roku. Dodać należy fakt , iż Andre Campra stworzył nowy gatunek (cieszący się ogromnym powodzeniem) opera - ballet.
Zarówno Lully jak i Campra byli związani rodzinnie z Włochami, jako kompozytorzy pozostawali francuscy - budowaniem pewnej relacji z muzyką włoską zajął się paryżanin , Francois Couperin (1668 - 1733). Kompozytor ten w całym klanie muzycznym porównywany był z rodziną Bachów. Najsłynniejszym przykładem jego twórczości jest zbiór sonat "Les gouts - reunis". Jego "Sonata en quattre la Sultane" powstała w 1693 roku i nawiązuje do twórczości właściwej dla Corellego sonaty da chiesa.
Koncert "Le Phenix" Michele'a Corrette'a (1707 - 1795), przeznaczony w oryginale był na cztery wiolonczele, z reguły obsadzany był różnymi instrumentami. W jego twórczości znaleźć można takie instrumenty jak lira korbowa czy dudy. Kompozytor przeszedł do historii muzyki jako autor podręczników gry.

Dzieła francuskich kompozytorów możemy podziwiać dzięki płycie "Music for french masters" w wykonaniu Orkiestry Historycznej pod dyrekcją Martyny Pastuszki oraz gambisty Krzysztofa Firlusa.

Orkiestra historyczna została założona w 2012 roku w Katowicach przez grupę instrumentalistów - entuzjastów i miłośników muzyki dawnej, skupionych wokół Martyny Pastuszki oraz menedżera Artura Malke. Zespół poświęca się wykonawstwu historycznemu.

Martyna Pastuszka jako koncertmistrzyni zapraszana jest również do współpracy z innymi zespołami takimi jak: Le Parlement de Musique, Capella Cracoviensis, Collegium Marianum. Jako kameralistka współpracuje z kolońską formacją NeoBarock, paryską orkiestrą Arte dei Suanatori.
Prowadzi działalność pedagogiczną jako wykładowca w Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach oraz Akademii Sztuk Muzycznych im. Leosa Janacka w Brnie.

Krzysztof Firlus łączy karierę kontrabasisty oraz gambisty. Koncertuje na obu instrumentach jako solista i kameralista. Na stałe związany jest z NOSPR w Katowicach, Orkiestrą Historyczną, triem muzyki dawnej Extempore oraz consortem viol Gambasada. Ukończył Akademię Muzyczną im. Karola Szymanowskiego w Katowicach w klasie violi da gamba (prof. Mark Caudle) oraz kontrabasu (prof. Jan Kotula). Obecnie studiuje w Uniwersytecie Muzycznym Mozarteum w Salzburgu pod kierunkiem prof. Vittorio Ghielmiego.

Spis Utworów:
Jean - Baptiste Lully
Suita z opery Armide LWV 71, części:
1. Ouverture
2. Air
3. Gavotte
4. Passacaglia
5. Entree
6. Air
7. Sarabande
Francois Couperin
Sonata en Ouatour La Sultane
Marin Marais
Suita z opery Ariane et Bacchus, części :
1. Entree pour servir d'Entr'act
2. Premier Air pour Suite de la Nimphe
3. Chaconne
Michael Corrette
Koncert D - dur Le Phenix, części:
1. Allegro
2. Adagio
3. Allegro
Andre Campra
Suita z opery Tancrede, części:
1. Ouverture
2. Air des Guerriers
3. Air des Plaisirs
4. Grand Air
5. 2 eme Air viste

Orkiestra Historyczna
Martyna Pastuszka - skrzypce, koncertmistrz
Krzysztof Firlus - viola da gamba

DUX, DUX 1382, 2017
reżyser nagrania, montaż - Wojciech Marzec i Jacek Złotkowski/Kels
Płytę poleca Państwa uwadze Anna Stopińska - Paja

W Jarosławskim Opactwie i w Katedrze Rzeszowskiej

Sobota, 15 lipca 2017r. , godz. 18:00 , Jarosławskie Opactwo w ramach cyklu "Muzyka organowa w Jarosławskim Opactwie"

Niedziela, 16 lipca 2017r. , godz. 20:00, Katedra Rzeszowska w ramach Festiwalu "Wieczory Muzyki Organowej i Kameralnej w Katedrze i Kościołach Rzeszowa".

Wystąpi prof. Bogdan Narloch z Koszalina. Artysta jest dyrektorem jednego z najstarszych polskich festiwali muzyki organowej, który od ponad 50. lat odbywa się w Katedrze w Koszalinie. Jest także profesorem gry organowej na Wydziale Muzyki Uniwersytetu Szczecińskiego.

W programie koncertów znajdą się utwory: J. S. Bacha, A. Vivaldiego oraz europejskich kompozytorów przełomu XIX i XX wieku

Wstęp na koncerty wolny.

Koncerty w Katedrze Rzeszowskiej i w Jarosławskim Opactwie

Sobota, 15 lipca 2017 r, godz. 18:00, Jarosławskie Opactwo w ramach cyklu "Muzyka organowa w Jarosławskim Opactwie" 

Niedziela, 16 lipca 2017 r. godz. 20:00 , Katedra Rzeszowska w ramach Festiwalu Muzycznego "Wieczory Muzyki Organowej i Kameralnej w Katedrze i Kościołach Rzeszowa".

Wystąpi prof. Bogdan Narloch z Koszalina. Artysta jest dyrektorem jednego z najstarszych polskich festiwali muzyki organowej, który od ponad 50. lat odbywa się w katedrze w Koszalinie. Bogdan Narloch jest także profesorem gry organowej na Wydziale Muzyki Uniwersytetu Szczecińskiego.

W programie koncertów znajdą się utwory: J. S. Bacha, A. Vivaldiego oraz europejskich kompozytorów przełomu XIX i XX wieku.

Wstęp na koncerty wolny

Dumitru Harea o fletni Pana i o koncertach na Podkarpaciu

Dumitru Harea urodził się w Mołdawii, we wsi Isacova, 50 km od stolicy - Kiszyniowa. Po ukończeniu szkoły muzycznej w Orhei i Liceum Muzycznego w Tiraspolu rozpoczął studia w Akademii Muzycznej w Kiszyniowie w klasie fletni Pana. Studiował u znanego i cenionego w Mołdawii i Rumunii prof. Iona Negura. Akademię Muzyczną ukończył w 1996 roku. Już w czasie studiów, przez cztery lata pracował jako nauczyciel w Szkole Muzycznej, w której uczył młodzież gry na fletni Pana. W tym czasie był także członkiem orkiestry ludowej  "Martisor". Koncertował z tym zespołem nie tylko w Mołdawii, ale także w Rumunii i na Łotwie i innych państwach Europy. Dumitru Harea jest muzykiem, który oprócz doskonale opracowanych, popularnych i znanych utworów muzyki klasycznej ma w swoim repertuarze również znane przeboje światowej muzyki rozrywkowej, no i oczywiście utwory typowej rumuńskiej, mołdawskiej i ukraińskiej muzyki ludowej, często komponowanej specjalnie dla tego specyficznego instrumentu. W roku 2000 Dumitru Harea po raz pierwszy odwiedził Poznań. Tutaj poznał swoją obecną żonę, Agatę i w Polsce zamieszkał.     W 2001 r. Artysta wydał swoją pierwszą solową płytę zatytułowaną "Muzyka Duszy". Na krążku są zamieszczone najbardziej znane utwory klasyczne, opracowane na fletnię Pana z towarzyszeniem organów. Dumitru Harea prowadzi ożywioną działalność artystyczną występując jako solista, członek zespołów kameralnych, a także współpracuje z Filharmonią Bałtycką i Filharmonią Jeleniogórską. Koncertuje na terenie całej Polski i za granicą m.in. : w Niemczech, we Włoszech, Wielkiej Brytanii, Rosji, Finlandii i Szwecji. Zapraszam do zapoznania się z rozmową, którą nagrałam z Artystą przed koncertem w Rzeszowie.

Zofia Stopińska : Grający na fletni Pana Dumitru Harea wystąpi w lipcowe wieczory na Podkarpaciu w sumie trzy razy. Rozmawiamy przed pierwszym koncertem - 2 lipca w Katedrze Rzeszowskiej, 3 lipca artysta wystąpił w Bazylice Ojców Bernardynów w Leżajsku, wiem, że jeszcze 20 lipca będziecie grać w Kościele Ojców Franciszkanów w Krośnie, a także będą koncerty na terenie Małopolski. Dzisiaj został Pan zaproszony na życzenie rzeszowskiej publiczności, bo w Rzeszowie grał Pan już kiedyś w wypełnionym po brzegi Kościele św. Krzyża i po tym koncercie dyrektor Festiwalu – pan Marek Stefański otrzymywał mnóstwo pytań, kiedy znów będzie można posłuchać Pana gry. Chyba miło powracać do tego samego miasta, pamiętając poprzednie przyjęcie.

Dumitru Harea : Nie wiedziałem nawet, że publiczność tak bardzo pragnęła mojego powrotu. To naprawdę bardzo miłe. Po raz pierwszy będę grał w Katedrze Rzeszowskiej, ale grałem w innej przepięknej rzeszowskiej świątyni. Bardzo się cieszę, że gram w Rzeszowie razem z panem Markiem Stefańskim, bo to wspaniały organista i wirtuoz.

Z. S. : Katedra Rzeszowska to duża świątynia i trzeba to wnętrze wypełnić brzmieniem fletni Pana. Nie będzie to chyba łatwe zadanie.

D. H. : Powiedziała Pani na początku, że jestem tutaj oczekiwanym gościem i spodziewam się, że publiczność dopisze. Chcemy zagrać wszystkie utwory jak najlepiej i jak to się mówi - „od serca”. Postaramy się, aby to był piękny wieczór. Wystąpi także Katedralny Chór Chłopięco – Męski „Pueri Cantores Resovienses”, który z pewnością zaśpiewa pięknie. Program koncertu będzie bardzo urozmaicony i dostarczy wszystkim wielu wrażeń.

Z. S. : Jest Pan młodym mężczyzną, ale gra Pan na fletni już wiele lat.

D. H. : Już nie jestem taki młody, bo zbliżam się do pięćdziesiątki, ale gram już od bardzo dawna, bo od szóstego roku życia, a zacząłem występować publicznie jak uczęszczałem do średniej szkoły muzycznej. Trzeba było pracować, aby się utrzymać. Niedługo, bo w październiku bieżącego roku minie siedemnaście lat, jak mieszkam w Polsce. Czas szybko biegnie.

Z. S. : W Mołdawii, gdzie Pan się urodził i wykształcił, fletnia Pana jest instrumentem bardzo popularnym.

D. H. : Owszem, w Mołdawii to bardzo popularny instrument. Akademia Muzyczna w Kiszyniowie była pierwszą uczelnią w której otwarto klasę gry na fletni Pana, a dopiero później otwarto takie klasy na uczelniach w Rumunii. Fletnia Pana nie jest instrumentem popularnym na całym świecie, ale coraz to częściej organizowane są koncerty z udziałem tego instrumentu w różnych ośrodkach muzycznych. Muszę podkreślić, że czuję się w Polsce szczęśliwy. Cieszę się, że tu zamieszkałem. Jak rozpoczynałem naukę gry na fletni Pana, później podczas nauki w szkole średniej i na studiach, byłem po prostu zakochany w tym instrumencie i nie zastanawiałem się, co będzie dalej. Dopiero jak się kończy studia, to człowiek zderza się z rzeczywistością i dostrzega, że życie nie jest łatwe, ale nasz profesor pod koniec studiów zapewniał nas, że na całym świecie na nas czekają. Mogę powiedzieć, że były to prorocze słowa, bo wówczas nawet granice nie były otwarte, ale mówił prawdę, bo moi koledzy mieszkają w różnych krajach Europy i Ameryki Północnej. Grających na fletni Rumunów i Mołdawian można spotkać wszędzie.

Z. S. : Zamieszkał Pan w Polsce dlatego, że pokochał Pan Polkę. Dzięki Panu coraz więcej wiemy o fletni Pana i coraz częściej słyszymy jej brzmienie.

D. H. : Chcę na początku powiedzieć, że często mówi się o niechęci Polaków do ludzi innych narodowości. Jestem najlepszym przykładem na to, że tak nie jest. Jestem przekonany, że jeśli okazujemy Polakom szacunek, to odwzajemniają się. Nigdy nie spotkałem się z przejawami niechęci ze strony Polaków. Czuję się tutaj bardzo dobrze, mam wspaniałą rodzinę i mogę się realizować. To dla mnie jest bardzo ważne. Staram się grać najlepiej jak potrafię i jestem bardzo gorąco przyjmowany przez polską publiczność. Jestem szczęśliwy i gdybym po raz drugi miał decydować, gdzie będzie mój dom, to wybrałbym Polskę po raz drugi.

Z. S. : Fletnia Pana zachwyca słuchaczy przede wszystkim pięknym dźwiękiem, a także wyglądem. Czy zgłaszają się do Pana młodzi ludzie, którzy chcą się uczyć grać na tym instrumencie?

D. H. : Owszem, są chętni, chociaż moi uczniowie nie odnoszą wielkich, spektakularnych sukcesów, ale nawet w Mołdawii ten instrument rozwijał się też powoli. W latach 80-tych XX wieku, kiedy powstała klasa fletni Pana w Akademii Muzycznej w Kiszyniowie, to też koledzy mojego profesora mówili: „...jak chcesz, to otwórz sobie tę klasę, ale nic z tego nie będzie...”. Wiele lat prof. Iona Negura musiał walczyć o klasę fletni Pana. Podobnie jest w Polsce. Próbowałem w różnych szkołach muzycznych i w Akademii Muzycznej w Poznaniu, ale bez efektów. Na moje propozycje słyszę zwykle odpowiedzi, że brakuje pieniędzy i ja to rozumiem. Jestem jednak dobrej myśli. Mam w tej chwili ośmiu uczniów. Od dziewięciu lat uczę w Lesznie – niewielkim mieście niedaleko Poznania. Wierzę, że jeszcze za mojego życia powstaną klasy fletni Pana w szkołach muzycznych, a może nawet w akademii muzycznej. Najczęściej zdolne osoby, które marzą o tym aby grać na fletni – nie mają pieniędzy, a ci których stać na naukę – nie mają chęci albo talentu.

Z. S. : Fletnia Pana wydaje się bardzo prostym instrumentem – kilka piszczałek różnej długości połączonych razem.

D. H. : Faktycznie tak to wygląda, ale żeby mieć dobry instrument, trzeba dobrego lutnika. Ważne są także materiały z których ten instrument jest wykonany. Najlepsze są piszczałki bambusowe, ale robi się także fletnie z jawora górskiego. W Bielsku – Białej jest wytwórnia fletni Pana, która sprzedaje instrumenty na całym świecie. Instrument wydaje się prosty. Dzisiaj nawet, bardzo sympatyczny ksiądz powiedział, że jest to bardzo fajny, lekki do noszenia instrument – nie tak jak wiolonczela czy kontrabas.

Z. S. : Pewnie fletnia Pana jest instrumentem wygodnym i prawie wszędzie można ją zabrać, ale aby tyle dźwięków wydobyć z kilkunastu piszczałek, to trzeba wielkich umiejętności.

D. H. : To prawda, że potrzebny jest dobry warsztat. W Polsce jest kilku dobrych fletnistów, którzy amatorsko grają na fletni Pana, ale żeby grać bardzo dobrze, to trzeba się uczyć w szkole muzycznej i studiować. Fletnia jak każdy instrument – jest wymagająca, ale naprawdę warto się uczyć na niej grać.

Z. S. : Gdzie najczęściej Pan występuje?

D. H. : W tych stronach najczęściej grałem do tej pory z organami w świątyniach, ale jutro w Bazylice Leżajskiej zagram z zespołem. Nasz program zatytułowaliśmy „Międzynarodowy turniej mistrzów” , a w składzie zespołu są: skrzypce, fletnia Pana, akordeon i kontrabas. Muzycy i instrumenty rywalizują ze sobą i prawie zawsze nasz program podoba się publiczności.

Z. S. : Tych, którzy nie mogli być na koncercie w Rzeszowie i Leżajsku, możemy jeszcze zaprosić na koncerty, które odbędą się niedaleko.

D. H. : Nie wszystkie daty i miasta pamiętam, ale wiem, że 20 lipca gramy z panem Markiem Stefańskim w Krośnie i serdecznie wszystkich na ten koncert zapraszam.

Z Dumitru Hareą z Mołdawii – mistrzem gry na fletni Pana, który na stałe mieszka w Polsce, rozmawiała Zofia Stopińska 2 lipca 2017r. w Katedrze Rzeszowskiej.

Pod batutą Bożeny Stasiowskiej - Chrobak

Zofia Stopińska : Poprosiłam dzisiaj o spotkanie panią dr Bożenę Stasiowską Chrobak – artystkę związaną od lat z Wydziałem Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego, świetną specjalistkę z zakresu dyrygentury chóralnej. Okazja jest szczególna, bo prowadzony przez Panią Chór Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego nie tylko występował z koncertami. Kilka dni temu dowiedziałam się, że jest już na rynku nowa płyta CD z muzyką Alfreda Schnittke , która nie jest znana szerokiemu gronu melomanów, może dlatego, że utwory tego kompozytora są trudne i wykonawcy rzadko zamieszczają je w programach koncertów. Skąd pomysł nagrania utworów tego kompozytora.

Bożena Stasiowska – Chrobak : Na płycie znajduje się „Requiem” na głosy solo, chór mieszany oraz zespół instrumentalny i Trzy pieśni religijne na chór mieszany. Pyta pani, skąd się wziął pomysł nagrania Requiem Alfreda Schnittke. Pięć lat temu zwróciła się z prośbą do Filharmonii Podkarpackiej Fundacja „Beksiński”, o przygotowanie „Requiem” do projektu multimedialnego, w którym ta muzyka towarzyszyłaby obrazom Zdzisława Beksińskiego. Powszechnie wiadomo, że malując swoje obrazy, Zdzisław Beksiński słuchał muzyki i były to m.in. utwory Alfreda Schnittke, a po „Requiem sięgał często. W pierwszej chwili nie rozumiałam wyboru Artysty, ale po pierwszym przesłuchaniu już wiedziałam dlaczego. Muzyka ta zawiera wiele bardzo głębokich i silnych emocji, które w połączniu z obrazami Beksińskiego wywierają niesamowite wrażenie. Ponieważ prowadzę chór, Filharmonia zwróciła się do mnie z prośbą, abym przygotowała „Requiem” Alfreda Schnittke. Pięć lat temu, pierwsze przygotowanie utworu było „drogą przez mękę”, bo jest to naprawdę bardzo trudne dzieło, podobnie jak inne utwory tego kompozytora. W partiach chóru zdarza się często, że na przykład, chór czterogłosowy dzieli się na i w pewnym momencie tych głosów jest dwanaście i w dodatku te głosy są przesunięte o sekundę. To bardzo trudne zadanie dla wykonawców nie specjalizujących się w muzyce współczesnej. Za pierwszym razem przygotowanie chóru do koncertu trwało sześć miesięcy – bardzo długo. Dzięki temu doświadczeniu znałam już doskonale utwór i tym razem mogłam przygotować chór w ciągu dwóch miesięcy. To mało czasu, bo przecież pracowałam z chórem akademicki a nie zawodowym. Jestem jednak zadowolona z końcowego efektu, bo udało nam się osiągnąć smutek i ciemne barwy, którymi „Requiem” jest nasycone, a także pojawiające się przebłyski nadziei.

Z. S. : Osobom, które miały sporadyczne kontakty z muzyką klasyczną może się wydawać, że Alfred Schnittke był Niemcem.

B. S. Ch. : Faktycznie, tak się może wydawać i w rodzinie ojca kompozytora można doszukiwać się korzeni niemieckich, ale Alfred Schnittke żył i działał w Związku Radzieckim, miał ogromne trudności z propagowaniem swojej muzyki i wykonywaniem własnych utworów. Otrzymywał bardzo dużo zamówień ze Stanów Zjednoczonych, gdzie wielokrotnie był zapraszany, ale nie otrzymywał zgody na wyjazdy poza granice Związku Radzieckiego. Pierwsze wykonanie „Requiem”, nie odbyło się pod tym tytułem, a jako muzyka do dramatu Schillera „Don Carlos”, wystawionego na deskach moskiewskiego teatru w 1975 roku. Producent sztuki zażyczył sobie, by sceneria przedstawiała kościół katolicki i to był pretekst do wykonania Requiem – kompozycji religijnej, a wiadomo, że w Związku Radzieckim nurt muzyki religijnej nie był oficjalnie aprobowany. Trzeba jeszcze dodać, że Alfred Schittke skomponował Requiem po śmierci matki i dlatego tyle w nim emocji żalu, smutku i przygnębienia. Nadzwyczajna jest w tym utworze Lacrimosa, chociaż Lacrimosy we wszystkich znanych mi Requiem są piękne, ale ta Lacrimosa jest inna i kojarzy mi się z wyrazem żałość. Trudno ująć to w słowach – trzeba po prostu posłuchać. Studenci mówili mi, że można posłuchać utworu na stronie wytwórni DUX , bo ta firma jest wydawcą płyty.

Z. S. : Alfred Schnittke był wielkim orędownikiem chóralnego śpiewu.

B. S. Ch. : Tak, Schnittke skomponował dużo utworów z przeznaczeniem dla chóru i wiele dużych dzieł wokalno - instrumentalnych w których chór odgrywa najważniejszą rolę. W będącym w kręgu naszych zainteresowań utworze mamy czternaście części, przy czym pierwsza i ostatnia część nazywają się tak samo – Requiem. To jest powtórzenie tej samej części, ale wiadomo, że inne emocje zawiera część I a zupełnie inne część finałowa.

Z. S. : Udało się Pani zaprosić do wykonania utworu także pięciu znakomitych solistów.

B. S. Ch. : Jestem szczęśliwa, że mogłam współpracować z takimi wspaniałymi śpiewakami. Sopranistka Katarzyna Oleś – Blacha – wspaniała wokalistka, niezwykle profesjonalna i cudowna, ciepła osoba. Monika Korybalska i Agnieszka Kuk – dwie sopranistki śpiewające także świetnie. Olga Maroszek – alt o przepięknej głębi, bardzo rzadko spotyka się głos o takiej barwie i Dominik Sutowicz – tenor, również znakomity. Wszystkim serdecznie dziękujemy za wielkie zaangażowanie, za serce i atmosferę w czasie nagrań. Nagrania trwały dokładnie 21 godzin. Soliści wprawdzie nie musieli przez cały czas być z nami, ale wszystkie partie śpiewali z towarzyszeniem chóru i Zespołu Instrumentalnego Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie. Jestem szczęśliwa, że mogłam pracować z tak znakomitymi muzykami nagrywając swoją pierwszą płytę.
Oprócz Requiem, na płycie są jeszcze trzy pieśni na chór mieszany, które Schnittke nazwał po angielsku „Three Sacred Songs”. Zastanawialiśmy się długo czy nazwać je pieśniami sakralnymi i zdecydowaliśmy, że wspólny tytuł będzie „Trzy pieśni religijne”. Te trzy utwory a cappella wydaje się, że są bardzo proste, utrzymane w stylistce rosyjskiej, prawosławnej, ale dla nas Polaków i naszych głosów jest to ogromne wyzwanie. Wprawdzie nasi mężczyźni nie posiadają takich basów jak Rosjanie, ale można powiedzieć, że nagranie jest dobre. Są to przepiękne trzy utwory , które nagraliśmy po raz pierwszy w dziejach fonografii. Kiedyś z prof. Grzegorzem Oliwą, szukając w różnych wydawnictwach pieśni Schnittke na chór znaleźliśmy te nuty i utwory znakomicie skomponowały się z Requiem.

Z. S. : W różnych tonacjach brązu utrzymana jest okładka płyty.

B. S. Ch. : To jest przepiękny obraz Zdzisława Beksińskiego, który znajduje się w Muzeum w Sanoku i firma Dux otrzymała zgodę na zamieszczenie miniaturowej jego kopii na okładce. Jest na tym obrazie wszystko o czym mówi Schnittke w Requiem. Na tle tych różnych odcieni brązu widzimy maleńkie światełko nadziei niesione przez człowieka. Pomimo smutku i żalu, którymi przepełnione jest Requiem, jest w tym utworze także chwila nadziei.
Chcę jeszcze podkreślić, że słuchając Requiem Alfreda Schnittke będą państwo zaskoczeni składem zespoły instrumentalnego, bo wśród instrumentów pojawiają się: gitara elektryczna, gitara basowa, ogromna sekcja perkusyjna - trzeba było zaangażować pięciu perkusistów, fortepian, organy, ale jest też trąbka. Po raz pierwszy spotkałam się z takim składem, a przygotowywałam chóry do wykonania wielu Requiem – skomponowanych w różnych epokach muzycznych.

Z. S. : Nagrania zostały zarejestrowane w Sali Filharmonii Podkarpackiej.

B. S. Ch. : Sala w naszej Filharmonii jest idealna do nagrań. Jest bardzo dobra akustyka i duża scena, co też było ważne, ponieważ uczestniczył w nagraniu bardzo duży chór, złożony z wszystkich studentów Edukacji Artystycznej i Wydziału Instrumentalnego. Ten utwór wymaga potęgi brzmienia, bo jak już wspomniałam, w kilku fragmentach potrzebny jest 12-głosowy chór.

Z. S.: Dużo jest nagrań Requiem Alfreda Schnittke?

B. S. Ch. : Znalazłam trzy nagrania, nie jestem pewna, ale nasze jest chyba czwarte i jest to pierwsze polskie utrwalenie tego utworu. Przygotowałam i nagrałam tę płytę z myślą o habilitacji do której się przygotowuję i mam nadzieję, że ocena naszej pracy będzie dobra. Bardzo dziękuję wszystkim artystom uczestniczącym w nagraniu, Dyrekcji Filharmonii Podkarpackiej i firmie Dux w której pracują wspaniali profesjonaliści.

Z. S. : Polecamy Państwa uwadze „jeszcze ciepłą” płytę, która ukazała się kilkanaście dni temu. Nagrania zrealizowano w Sali Koncertowej Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie od 14 do 16 marca 2017 r.
Z dr Bożeną Stasiowską – Chrobak rozmawiała Zofia Stopińska 14 czerwca 2017 r. Więcej na temat CD „Alfred Schnittke – Requiem” na tym blogu pod „Nowe płyty”.
Po wakacjach autorka obiecuje jeszcze jedną rozmowę z tą wspaniałą Artystką na temat pracy naukowo – dydaktycznej na Wydziale Muzyki UR, współpracy z Teatrem „Maska” w Rzeszowie i Filharmonią Podkarpacką.

W Galerii Jasielskiego Domu Kultury

TŁUMACZ EMOCJI, CZYLI „OBSERWACJE” PIOTRA BETLEJA W GALERII JDK
„Obserwacje” to tytuł wystawy Piotra Betleja, która będzie prezentowana w Jasielskim Domu Kultury do 15 sierpnia br. Wernisaż z udziałem artysty odbędzie się w Galerii Jasielskiego Domu Kultury, 14 lipca br. o godz. 18.00.
Piotr Betlej urodził się w Jaśle 1972 r. i tu rozpoczął swoją przygodę ze sztuką. Maluje i rysuje od dzieciństwa. Uczęszczał na zajęcia z rzeźby i ceramiki do Zakładowego Domu Kultury Rafinerii i tam też – w wieku 15 lat - miał swoją pierwszą wystawę malarstwa. Swoje zainteresowania artystyczne kontynuował w Liceum Plastycznym w Jarosławiu oraz na Uniwersytecie Ludowym we Wzdowie. Do Jasła wrócił na 4 lata, udzielając sie w... Zakładowym Domu Kultury Rafinerii. Po tym czasie wyjechał do Paryża, gdzie doskonali swój warsztat. Piotr Betlej uprawia głównie malarstwo i rysunek figuratywny. Zajmuje się również rzeźbą, sztukatorstwem, ceramiką i dekoracją wnętrz. Rysuje realistycznie, przetwarzając po swojemu obraz świata, a inspiracje czerpie z otoczenia. Przyznaje, że radość bycia tłumaczem emocji na obrazy, jest najbardziej istotną rzeczą w jego życiu.
Bierze udział w licznych wystawach w: Polsce, Francji, USA i Słowacji. Na swoim koncie ma wiele nagród, które zdobył w Salonach Artystycznych we Francji. Pracuje cyklami tematycznymi - po wyczerpaniu tematu, zatrzymuje się. Zależy mu na świeżości pracy, nowym podejściu do tego, co robi. Chce w ten sposób uniknąć powtarzalności, automatyzmu. Satysfakcjonuje go intelektualna praca, jaka dokonuje się w procesie tworzenia.

(JDK)

Inauguracja Salezjańskiego Lata Muzycznego w Przemyślu

XVII Międzynarodowy Przemyski Festiwal Salezjańskie Lato Muzyczne "Wielcy Mistrzowie znani i nieznani"

8 lipca - 12 sierpnia 2017

Sobota 8 lipca ; godz. 19:00 ; Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego

Koncert inauguracyjny w wykonaniu Leszka Kożdżera - fortepian

LESZEK MOŻDŻER – wybitny pianista i kompozytor, dokonał w polskim jazzie mentalnej i stylistycznej rewolucji, jaka nie stała się wcześniej udziałem żadnego innego jazzmana. Trudne jazzowe frazy, skomplikowane improwizacje, melodykę standardów i subtelność kompozycji ubrał w ramy specyficznego jazzu, który – nie siląc się na wylewność wobec słuchaczy, komercję i przebojowość – stał się tętniącym ekspresją „jazzem Leszka Możdżera”.

Jazzowa wyobraźnia, ciekawy zamysł improwizacji, subtelność chopinowskich etiud i mazurków, „komedowskie” inspiracje – tworzą w jego muzyce nową barwę dla jazzowej kameralistyki fortepianowej.

Należy do najciekawszych zjawisk polskiego jazzu ostatnich dekad. Początkowo związany z „yassową” formacją Miłość i jej twórcami – nonkonformistami: Tymonem Tymańskim i Mikołajem Trzaską, potem pojawiał się w wielu konfiguracjach: od duetów z Davidem Friesenem (1995),Adamem Pierończykiem (1996) poprzez typowo jazzowe składy takie jak zespoły Emila Kowalskiego (1991), Eryka Kulma (1993), Zbigniewa Namysłowskiego (1992-96), Tomasza Stańko (1992), Buddy’ego de Franco (1995), Archie’go Sheppa (1996), Arthura Blytha (1997) aż po składy symfoniczne: Live in Holy City Michała Urbaniaka (1996), Itinerarium Rafała Augustyna, Fantasie Charlesa Foxa i własne kompozycje : Siedem miniatur na fortepian improwizujący i smyczki, Missa Gratiatoria, Preludium i Fuga, Opera Immanuel Kant czy ostatni koncert skomponowany dla Baroque Holland.

Rozległa dyskografia pianisty obejmuje ponad sto albumów zrealizowanych jako własne projekty lub we współpracy z wybitnymi artystami. Nagrywał i koncertował min z Davidem Gilmourem, Naną Vasconcelos, Marcusem Millerem, Johnem Scofieldem, Joe Lovano, Tan Dunem, Patem Metheny’m czy Adamem Makowiczem (Makowicz vs Możdżer: At The Carnegie Hall 2004). Album Impressions On Chopin (1999) wszedł już na stałe do swoistego kanonu nagrań inspirowanych twórczością genialnego polskiego kompozytora. Leszek Możdżer współpracował także z Janem A.P. Kaczmarkiem (nagrania do nagrodzonej Oscarem ścieżki dźwiękowej do filmu Finding Neverland oraz album Kaczmarek by Możdżer), kompozytorem Zbigniewem Preisnerem np. Requiem for my Friend, 10 łatwych utworów na fortepian.

Pianista najpełniej odnajduje się w projektach solowych Piano (2004), Komeda (2011) oraz w autorskim trio z Larsem Danielssonem i Zoharem Fresco. Album The Time nagrany w 2005 osiągnął status Diamentowej Płyty, kolejne albumy trio Between Us And The Light (2006), Live (2007), Polska (2013) osiągnęły status Podwójnej Platynowej Płyty. Realizuje również wielkie projekty festiwalowe ( Enter Music Festival, Jazz Nad Odrą).

W 2012 został, jako pierwszy Polak, przewodniczącym jury międzynarodowego konkursu Montreux Jazz Piano Competition w Szwajcarii, który począwszy od 1999 odbywa się corocznie w ramach Montreux Jazz Festival i jest organizowany pod patronatem Quincy Jonesa.

Jest również autorem muzyki do przedstawień m.in. Wojciecha Kościelniaka (Sen nocy letniej, Scat, Bal w Operze wg Tuwima), Grzegorza Jarzyny (4.48 Psychosis, Schauspielhaus Düsseldorf, 2002), Andrzeja Domalika (Rewizor Gogola, Teatr Narodowy), Jana Englerta (Śluby Panieńskie Fredry), Michała Zadary (Operetka Gombrowicza, Teatr Capitol), Grzegorza Chrapkiewicza (Kotka na gorącym blaszanym dachu) i filmów m.in. Sylwestra Latkowskiego(Pub 700, Ostatnia wieczerza), Wiktora Grodeckiego (Nienasycenie wg Witkacego), Michale Boganim (Znieważona Ziemia), Artura Barona Więcka (Wszystkie Kobiety Mateusza), Bodo Koxa (Opera z Mydła).

Leszek Możdżer objawia się zatem jako twórca nowej stylistyki w muzyce jazzowej, gdzie brzmienie i klimat budowane są impresją oraz nastrojem i niepowtarzalnym autorskim stylem wykonawczym. Może właśnie dlatego pianista przyjmowany jest jako elokwentny twórca jazzu młodego pokolenia.

Subskrybuj to źródło RSS