Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Narodziłam się po to, aby śpiewać

         W różnych ośrodkach muzycznych na świecie działa wielu Polaków, którzy po ukończeniu studiów wyjechali doskonalić swoje umiejętności za granicą albo zdecydowali się na zagraniczne studia. Dzięki wielkiemu talentowi i wytężonej pracy udało im się zrobić światowe kariery, cieszą się zasłużoną sławą i z wielkim powodzeniem występują na całym świecie, natomiast w Polsce występują bardzo rzadko. Do grona takich Artystów należy Pani Dominika Zamara – świetna sopranistka mieszkająca na stałe we Włoszech, a występująca na całym świecie. Chcemy Państwo przedstawić tę Artystkę z nadzieją, że w najbliższych latach często będziemy mogli podziwiać urodę Jej głosu również w Polsce.

        Zofia Stopińska: Urodziła się Pani we Wrocławiu, gdzie także rozpoczęła Pani naukę muzyki. Sama Pani chciała uczyć się grać, czy rodzice Panią zachęcali?

        Dominika Zamara: Odkąd pamiętam, w moim rodzinnym domu zawsze gościła Muzyka i Sztuka. Dziadek był organistą i dlatego zachęcał mnie do gry na fortepianie, ale ja narodziłam się po to, aby śpiewać i robiłam to, odkąd pamiętam. Szybko odkryłam także, jak wielka jest magia Muzyki i jak wiele emocji wywołuje mój głos. Ludzie się wzruszali, płakali albo radowali swoje dusze, kiedy słuchali mojego śpiewu. Tak jest do dzisiaj. Ten niezwykły Dar otrzymałam z Niebios.

        Kto z rodziny wspierał Panią najbardziej, kiedy okazało się, że ma Pani piękny głos, który należy rozwijać?

        Moim „Aniołem” był dziadek Stanisław, który odkrył mój głos i wspierał mnie w pierwszych krokach mojego rozwoju artystycznego. Jestem również bardzo wdzięczna mojej Mamie Krystynie, iż zawsze wspierała mnie w mojej pasji artystycznej i wpajała we mnie ducha ambicji i profesjonalizmu.
W wieku 16-stu lat rozpoczęłam naukę śpiewu solowego w Szkole Muzycznej II stopnia na Wydziale Wokalnym we Wrocławiu. Trafiłam do klasy Pani Profesor Hanny Celejewskiej, która stwierdziła, że mam wyjątkowy, bardzo piękny głos sopranowy i rozpoczęła pracę nad jego emisją. Dzięki Pani Profesor Celejewskiej pokochałam śpiew operowy – w szczególności Bel Canto i Weryzm.

        Ukończyła Pani z wyróżnieniem Akademię Muzyczną im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu, na Wydziale Wokalnym w klasie prof. Barbary Ewy Werner. Wybrała sobie Pani pedagoga, czy po prostu skierowano Panią do klasy prof. Werner?

        Pani prof. Barbara Ewa Werner to wybitny pedagog o ogromnej wiedzy na temat estetyki wokalnej. Mogę ją nazwać „skarbnicą wiedzy” w dziedzinie literatury wokalnej. Bardzo chciałam studiować u Pani Profesor Werner i to marzenie się spełniło. Podczas studiów nauczyłam się pracować bardzo efektywnie i kończąc je miałam już opracowanych wiele partii solowych z repertuaru operowego, oratoryjnego oraz utworów z gatunku liryki wokalnej. Bardzo mi to pomogło i zaowocowało w przyszłości, gdyż obecnie śpiewam na całym świecie różnorodny repertuar – od baroku po muzykę współczesną i nie mam najmniejszego problemu z szybkim opanowaniem repertuaru z różnych epok. Z metod pracy, których nauczyła mnie Pani Profesor Barbara Ewa Werner, korzystam do dzisiaj.

        Jak to się stało, że po studiach we Wrocławiu mogła Pani doskonalić swoje umiejętności w Weronie pod okiem wybitnych mistrzów?

        Na ostatnim roku studiów w Akademii Muzycznej we Wrocławiu otrzymałam roczne stypendium w prestiżowym Konserwatorium w Veronie. Włochy to kolebka Opery i uważam, iż każdy śpiewak operowy powinien szkolić głos we Włoszech u wybitnych mistrzów bel canta. Miałam ogromne szczęście, że mój głos bardzo się spodobał Maestro Enrico De Mori – wybitnemu dyrygentowi z Teatro alla Scala w Mediolanie, który pracował z samą Marią Callas. Pod jego kierunkiem doskonaliłam swoje umiejętności wokalne oraz uczyłam się nowych partii operowych. To była bardzo wymagająca szkoła, ale bardzo wiele się nauczyłam i wkrótce zadebiutowałam pod batutą Maestro De Mori, a później zapraszał mnie wielokrotnie do udziału we wspaniałych koncertach z jego orkiestrą w Veronie. Pod batutą Enrico De Mori śpiewałam także partię Mimi w operze „Cyganeria” Giacomo Pucciniego w Padwie.

        Czas przeznaczony na stypendium szybko minął, napływały propozycje koncertowe i pozostała Pani we Włoszech.

        Tak, otrzymałam bardzo dużo propozycji pracy jako solista we Włoszech. Współpracowałam z kilkoma Impresariatami Artystycznymi i zaczęłam koncertować we wszystkich ważnych miastach włoskich, otrzymując bardzo dobre recenzje. Przez prasę włoską zostałam nazwana „soprano eccezionale”, co oznacza sopran wybitny. Zaczęłam otrzymywać także propozycje zagranicznych tournée (poza terenem Włoch). Wystąpiłam w Czarnogórze (w byłej Jugosławii) w Teatrze Narodowym w obecności Pana Prezydenta Czarnogóry. Koncert był transmitowany przez telewizję publiczną. Wspomniany już debiut w Padwie w roli Mimi w „Cyganerii” Pucciniego zaowocował następną ważna propozycją w premierze włoskiej opery „Il Tramonto Coronaro” w Teatro Olimpico w Vicenzy oraz w roli Rozyny w „Cyruliku Sewilskim” w Treviso pod dyrekcją Maestra Paolo Fumei.
Równolegle występowałam w wielu koncertach muzyki sakralnej oraz oratoryjnej we Włoszech. Nagrałam „Laudate Pueri” oraz „Gloria” Vivaldiego dla Telewizji w Cremonie, a także motet „Exultate Jubilate” na sopran i orkiestrę Mozarta. Zostało również wydane DVD, za które otrzymałam nagrodę od Stradivari w Cremonie za wybitną interpretację dzieł Vivaldiego i Mozarta.

         Ma Pani w repertuarze bardzo dużo utworów, zarówno operowych, jak i oratoryjno-kantatowych, stąd proszę wymienić tylko te, które wykonuje Pani najczęściej.

        Wykonuję bardzo dużo oper Mozarta, a najczęściej chyba „Wesele Figara”, w którym śpiewam zarówno partie Zuzanny, jak i Hrabiny. We Włoszech śpiewałam partię Hrabiny, natomiast w Stanach Zjednoczonych śpiewałam partię Zuzanny z New Jersey Baroque Orchestra pod dyrekcją Maestro Roberta W. Butts. Bardzo często występuję w operze Mozarta „Don Giovanni” i mogę śpiewać również dwie partie: Zerliny oraz Donny Elviry. Niedawno w Turynie śpiewałam w pierwszej operze Mozarta „Bastien und Bastienne”, a wkrótce wystąpię w operze „Cosi fan tutte” w roli Fiordiligi. Śpiewam sporo bel canta włoskiego, np. opera „La Cambiale di Matrimonio” Rossiniego pod dyrekcją Maestro Daniele Anselmi w Mantui.
        W zeszłym roku miałam przyjemność zadebiutować w partii sopranowej w „Magnificat” Vivaldiego we Włoszech pod dyrekcją Maestro Paolo Fumei. Śpiewałam również w „Stworzeniu Świata” Haydna w Chicago pod dyrekcją wybitnego dyrygenta Teatro Colon Maestro Glenna Blocka.
        We Włoszech zapraszana jestem często do wykonania partii solowych w „Mszy Koronacyjnej” Mozarta oraz w „Stabat Mater” zarówno Pergolesiego, jak i Rossiniego. Jestem gościem wielu międzynarodowych festiwali operowych oraz muzyki klasycznej. Co roku jestem zapraszana na Festiwal Muzyki Sakralnej we Francji oraz na Festiwal Cracovia Sacra.

        Czy ma Pani w repertuarze utwory polskich kompozytorów?

        Oczywiście. Uwielbiam promować muzykę polskich kompozytorów na całym świecie. Niedawno nagrałam płytę ze wszystkimi pieśniami Fryderyka Chopina oraz kilka pieśni Stanisława Moniuszki i Ignacego Jana Paderewskiego. W tych nagraniach towarzyszył mi włoski pianista Franco Moro. Wkrótce mamy kręcić teledysk do pięknej pieśni Moniuszki zatytułowanej „Sen”, która ma być promowana we włoskiej telewizji.
        W zeszłym roku wykonaliśmy recital z muzyką polskich kompozytorów: Chopina, Moniuszki, Karłowicza i Paderewskiego w Teatro San Carlino w mieście Brescia. Recital ten był również transmitowany przez włoską telewizję. W Meksyku w Sali Manuel Ponce – najbardziej prestiżowej Filharmonii w Ameryce Środkowej wraz z wybitnym pianistą meksykańskim Alejandro Barranonem wykonaliśmy cykl pieśni Karłowicza i Chopina, które meksykańska publiczność przyjęła z ogromnym entuzjazmem.W tym roku planuję w Turynie wykonać recitale z pieśniami i ariami Moniuszki. Wraz z Panem Aleksandrem Czajkowskim-Ładyszem – wybitnym polskim basem, planujemy promować twórczość Stanisława Moniuszki we Włoszech.
W zeszłym roku otworzyłam Festiwal Chopin Forever w San Gemini, organizowany przez Panią Joannę Mrugalską, która propaguje polską kulturę we Włoszech. Jej wspaniały festiwal w San Gemini cieszy się ogromnym powodzeniem.

        Prowadzi Pani bardzo ożywiona działalność artystyczną. Czy może Pani wymienić te najważniejsze wydarzenia, które w sposób istotny wpłynęły na Pani karierę lub osobowość?

        Koncertuję na całym świecie: w całej Europie, w Chinach, Korei, Meksyku i bardzo często w Stanach Zjednoczonych. Każdy koncert lub opera są dla mnie bardzo ważne i za każdym razem wkładam całą dusze w interpretację pięknej muzyki. Bardzo miło wspominam koncert w New Yorku w Lincoln Center, gdzie zaśpiewałam ze 130-osobową międzynarodową orkiestrą symfoniczną. Plakaty z moim zdjęciem były w całym New Yorku. To ogromny zaszczyt i wyróżnienie. Z wielkim sentymentem wspominam koncerty w Korei, w Busan i Seulu, pod dyrekcją Maestro Daniela Parka. Koreańska publiczność kocha operę i z ogromnym entuzjazmem przyjęła moje koncerty.
Oratorium „Stworzenie Świata” Haydna w Chicago pod dyrekcją Maestro Gleena Blocka również pozostanie w moim sercu na zawsze.

       Pani talent, piękny głos i osiągnięcia artystyczne są wysoko oceniane, o czym świadczą liczne nagrody i wyróżnienia. Proszę wymienić te, które Pani najbardziej ceni.

        Ważnym wyróżnieniem jest dla mnie nagroda przyznana przez Stradivari w Cremonie za moje DVD z muzyką Vivaldiego i Mozarta. W zeszłym roku otrzymałam tytuł Polki Roku we Włoszech za wybitne osiągnięcia w kategorii kultura i sztuka. Otrzymałam również wspaniały tytuł Ambasadora Kultury Polskiej i Włoskiej przyznany przez Towarzystwo Polsko-Włoskie w Bydgoszczy. Dziękuję z całego serca cudownym kobietom propagującym Kulturę – Pani Eli Renzetti i Pani Grażynie Ciemniak.

        Jak rozwijać głos i jak o niego dbać?

        Głos to żywy i bardzo delikatny instrument, który nosimy w sobie. Jest uzależniony od naszego stanu fizycznego, psychicznego oraz duchowego. Oczywiście należy prowadzić tzw. zdrowy tryb życia. Ja po części go prowadzę, a na pewno w sferze odżywiania się. Jestem od wielu lat wegetarianką i moją główną kuchnią jest kuchnia włoska, gdzie wszystkie składniki są z „najwyższej półki”. Nie jem fast foodów, chleba, nie piję mleka. Bardzo dużo chodzę i czasem ćwiczę, gdyż dobra forma fizyczna ogromnie wpływa na mój głos. Unikam bardzo ciepłych i bardzo zimnych napojów. Prawie nie piję alkoholu. Najważniejszy jednak jest sen i dlatego w dniu spektaklu lub koncertu, jeśli to jest możliwe, wstaję późno i wtedy mój głos ma piękny blask i świeżość.

        Czy ma Pani zaufaną osobę, może nauczyciela, do którego może Pani pojechać i poprosić o radę w różnych sprawach dotyczących sztuki wokalnej?

        Oczywiście. My śpiewacy, podobnie jak sportowcy, mamy swojego trenera wokalnego w trakcie trwania kariery. Moim wspaniałym Maestro jest Maestro Anselmi, do którego zawsze jadę, gdy potrzebuję przygotować nową partię. Bardzo mi w tym pomaga. Profesja śpiewaka, to profesja która wymaga ciągłego rozwoju, ćwiczeń oraz procy nad nowym repertuarem. Ja śpiewam w 10 różnych językach, dlatego dużo pracy i czasu pochłania nauczenie się repertuaru na pamięć.

        Artysta na scenie musi nie tylko pięknie i elegancko wyglądać, ale wszelkie troski dnia codziennego pozostawić w garderobie – czy to łatwe?

        Znakomite pytanie. My artyści bardzo często jesteśmy istotami niezwykle wrażliwymi, wręcz nadwrażliwymi i cierpimy często z powodów nawet dla innych błahych. Nasza percepcja jest zupełnie inna. Posiadamy inne wartości. Dla mnie najważniejszą wartością jest Sztuka i poświęcam się jej absolutnie. Wszystko podporządkowuję sztuce. Gdy wchodzimy jednak na scenę, liczy się tylko postać, którą interpretujemy. Następuje absolutna transformacja w środku naszej duszy, zatem jest to metafizyczne.

        Dzieli się Pani swoją wiedzą i doświadczeniem z młodymi osobami, które pragną zostać śpiewakami. Lubi Pani tę pracę?

        Od kilku lat jestem docentem śpiewu solowego na włoskiej Akademii Muzycznej. Powiem szczerze, iż to zajęcie zaczyna podobać mi się coraz mniej. Nie mam czasu, aby oddać swoją duszę nauczaniu. Najważniejsza jest dla mnie scena, stąd jestem często w tournée i nie mogę poświęcić zbyt dużo czasu młodym śpiewakom. Poza tym dzisiejsza młodzież nie jest już tak oddana Sztuce jak moje pokolenie, gdzie rzeczywiście poświęcało się wszystko Sztuce i stawiało się wszystko na jedną kartę. Młodzi ludzie chcą szybko zrobić karierę bez żadnego poświęcenia się... Niestety, negatywnym czynnikiem są te wszystkie Talent Show, które promują wzorzec muzyka amatora z ulicy, który nagle osiąga sukces... Są to często osoby bez żadnej techniki oraz przygotowania muzycznego. Sam talent nie wystarczy. Należy ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć...

        Często przyjeżdża Pani do Polski prywatnie – w odwiedziny do rodziny lub turystycznie?

        Staram się przyjeżdżać, kiedy tylko mogę, gdyż Polska to moja Ojczyzna, kocham ją i niezwykle za nią tęsknię. Pracuję bardzo dużo i śpiewam na całym świecie, dlatego nie jest łatwo znaleźć wolne terminy.

        Dopiero kilka tygodni 2018 roku za nami, pewnie Pani kalendarz koncertowy jest już wypełniony. Czy zaśpiewa Pani dla polskiej publiczności?

        Obiecuję, iż zaśpiewam dla polskiej publiczności kilka razy w tym roku.
Proszę śledzić moją stronę internetową: www.dominikazamara.eu , tam wkrótce ukażą się wszelkie informacje...

Z Panią Dominiką Zamarą – znakomita polską śpiewaczka zamieszkałą na stałe we Włoszech, a koncertującą na całym świecie rozmawiała Zofia Stopińska 10 lutego 2018 roku.

Feliks Nowowiejski DZIEŁA SYMFONICZNE

Kompozytor: Nowowiejski, Feliks ∎
Wykonawcy: Krawiec, Andrzej ∎ , Neuman, Przemysław ∎ , Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Opolskiej ∎ , Szajda, Andrzej ∎
DUX 1425
Utwory : Uwertura do oratorium Powrót Syna Marnotrawnego op. 3 (1902) • Beatrycze Poemat symfoniczny op. 17 nr 1 (1903) • Nina i Pergolesi Fantazja symfoniczna op. 17 nr 2 (1903) • Uwertura do opery Legenda Bałtyku op. 28 (1924) • Uwertura do opery-baletu Król Wichrów op. 37 (1927)

Duża część twórczości Feliksa Nowowiejskiego, zwłaszcza większe dzieła, pozostała w rękopisach i wkrótce po śmierci kompozytora (1946) uległa zapomnieniu, jakby zakodowaniu w niepamięci. Ten stan rzeczy utrzymywał się aż do ostatnich lat, kiedy to część polskiego środowiska muzycznego zaczęła dostrzegać dotkliwe luki w wiedzy o twórczości naszych kompozytorów. Również zespół Filharmonii Opolskiej pod dyrekcją Przemysława Neumanna ma swój bardzo poważny udział w odkodowaniu muzyki Feliksa Nowowiejskiego. Świadectwem tego jest nieniejsza płyta, która gromadzi utwory symfoniczne twórcy Roty, wykonywane dotąd rzadko i prawie nieobecne w fonografii. Są to nadzwyczaj ciekawe, wybrane dzieła symfoniczne, skomponowane z niebywałym rozmachem, pełne inwencji melodycznej, patetycznych kulminacji i głębokiej romantycznej estetyki.

CD DUX 1425 Total time: [77:51]
Feliks Nowowiejski
Uwertura do oratorium Powrót Syna Marnotrawnego op. 3 (1902)
1. Uwertura do oratorium Powrót Syna Marnotrawnego op. 3 | Overture to the oratorio The Return of the Prodigal Son, Op. 3 (1902) [13:38]

Feliks Nowowiejski
Beatrycze Poemat symfoniczny op. 17 nr 1 (1903)
2. Beatrycze Poemat symfoniczny op. 17 nr 1 | [20:11]

Feliks Nowowiejski
Nina i Pergolesi Fantazja symfoniczna op. 17 nr 2 (1903)
3. Nina i Pergolesi Fantazja symfoniczna op. 17 nr 2 | [18:19]

Feliks Nowowiejski
Uwertura do opery Legenda Bałtyku op. 28 (1924)
4. Uwertura do opery Legenda Bałtyku op. 28 | [12:37]

Feliks Nowowiejski
Uwertura do opery-baletu Król Wichrów op. 37 (1927)
5. Uwertura do opery-baletu Król Wichrów op. 37 | [13:06]


Wykonawcy:
Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Opolskiej
Andrzej Krawiec /skrzypce solo/
Andrzej Szajda /kontrabas/
Przemysław Neuman /dyrygent/

DUX, DUX  1426, 2017

Reżyseria nagrania: Małgorzata Polańska, Marcin Guz

Piotr Przedbora GUITAR EVOL. 2UTION

Kompozytorzy
Albéniz, Isaac ∎ , Antonio Vivaldi / Johann Sebastian Bach, ∎ , Mertz, Johann Kaspar ∎ , Piazzolla, Astor ∎ , Regondi, Giulio ∎ , Sor, Fernando ∎
Wykonawcy
Przedbora, Piotr ∎
DUX 1386
Concerto in D major, BWV 972 (ar. | arr. by Judicaël Perroy) • Introduction and Variations on a Theme by Mozart, Op. 9 • Elegie • Air varié de l’opera de Bellini „I Capuleti e i Montecchi”Invierno Porteno from Las Cuatro Estaciones Portenas (ar. | arr. by Sergio Assad) • I Suite Espanola op. 47

Patronat Medialny nad płytą objęły:
Dwójka Polskie Radio, www.dwojka.polskieradio.pl, Radio Łódź
Presto. Muzyka Film Sztuka, Hi-Fi i Muzyka, Top Guitar, Long Play.blox.pl
Sześć Strun Świata, PKPZin.

Gra na gitarze jest dla Piotra Przedbory życiową pasją; z powodzeniem wykonuje repertuar muzyczny od klasycyzmu po współczesność. Jest laureatem ponad 20 konkursów rangi międzynarodowej i ogólnopolskiej, w tym 19 pierwszych miejsc i 3 Grand Prix.
Druga płyta tego młodego artysty to recital złożony w głównej mierze, z najwybitniejszych transkrypcji lub opracowań gitarowych, utworów z klasycznego repertuaru. Specjalne miejsce zajmuje tu, niejako podwójna (via bachowski klawesyn), transkrypcja koncertu skrzypcowego Vivaldiego, a także, kończąca nagranie, transkrypcja Sewilli z Suity hiszpańskiej Albéniza, będąca oczywistym nawiązaniem do źródeł muzyki tego twórcy.

CD DUX 1386Total time: [50:07]
Antonio Vivaldi / Johann Sebastian Bach
Concerto in D major, BWV 972 (ar. | arr. by Judicaël Perroy)
1. I [Allegro]  [2:21]
2. II Larghetto [4:25]
3. III Allegro [2:25]

Fernando Sor
Introduction and Variations on a Theme by Mozart, Op. 9
4. Introduction and Variations on a Theme by Mozart, Op. 9 [8:09]

Johann Kaspar Mertz
Elegie
5. Elegie [8:10]

Giulio Regondi
Air varié de l’opera de Bellini „I Capuleti e i Montecchi”
6. Air varié de l’opera de Bellini „I Capuleti e i Montecchi” [12:21]

Astor Piazzolla
Invierno Porteno from Las Cuatro Estaciones Portenas (ar. | arr. by Sergio Assad)
7. Invierno Porteno from Las Cuatro Estaciones Portenas (ar. | arr. by Sergio Assad) [6:56]

Isaac Albéniz
I Suite Espanola op. 47
8. Sevilla from Suite Espanola No. 1, Op. 47 [5:18]


Wykonawcy:
Piotr Przedbora /gitara/

DUX, DUX  1386, 2017

Reżyseria nagrania: Małgorzata Polańska, Marcin Guz

Wielkopostne Rozmyślania o Bożym Umęczeniu w Ustrobnej

Stacye Jerozolimskie zostały odnalezione w Niewodnej u p. Marii Świstak przez Bartosza Gałązkę - podkarpackiego Kolberga.
Stały się one inspiracją, a przede wszystkim fundamentem Podkarpackiego Misterium Wielkopostnego.
Drogę Krzyżową kiedyś nazywano właśnie Stacyami Jerozolimskimi. Konstrukcja nawiązuje do wystawianych w średniowieczu
Misteriów Męki Pańskiej. Wierni poprzez muzyczne rozważania podążają za Chrystusem drogą przez Mękę.
Stając się uczestnikami kolejnych Stacji nabożeństwa, wchodzą coraz głębiej w przeżywanie tej wielkiej tajemnicy.
Melodie i teksty stacji oraz większości pieśni zaczerpniętych do rozważań pochodzą z Podkarpacia.
Pieśni te mają wielowiekowy rodowód. Całość została uzupełniona tekstami pasyjnymi z Kancjonału Walentego z Brzozowa z XVI w.
Autorem projektu jest Barbara Bator. Misterium wykonywane jest z akompaniamentem średniowiecznej liry korbowej
( Symphonia, wzór z Cantigas de Santa Maria z XIII w.), pojawiają się również utwory tradycyjne wykonywane a capella.
Podążamy Drogą Krzyżową rozważając poprzez śpiew Mękę Jezusa Chrystusa.

Tegorocznej edycji będzie towarzyszyć premiera płyty: pt. "O Święty Jezu, cóżeś Ty przewinił" - Podkarpackie Misterium Wielkopostne.
Misterium zostało zarejestrowane na żywo w kościele pw. Św. Jana Kantego w Ustrobnej.
Zapraszamy wszystkich do wspólnej wędrówki po Stacyach Jerozolimskich.

Barbara Bator & Zespół Muzyki Dawnej i Tradycyjnej Vox Angeli
www.voxangeli.pl
"Dobranoc Głowo Święta" - fragment czuwania
https://youtu.be/nlw6oCrstxI
16 lutego, godz. 20.00
Kościół pw. Św. Jana Kantego
Ustrobna, Podkarpacie

BEETHOVEN - PIANO SONATAS - MURRAY PERAHIA

“Myślę, że ta muzyka wciąż jest wyzwaniem, ponieważ wciąż da się zejść jeszcze głębiej, jeszcze bardziej zbliżyć się do kryjącej się w niej tajemnicy. Ten proces jest nieskończony, również emocjonalnie.”

Tymi słowami Murray Perahia opowiada o Sonacie 'Hammerklavier' i Sonacie 'Księżycowej' Ludwiga van Beethovena. Najnowszy album jest ukoronowaniem beethovenowskiej dyskografii pianisty. Perahia to wielki wirtuoz fortepianu, artysta o wspaniałej technice, nieograniczonej wyobraźni i niemal mistycznej wrażliwości. Nagranie to zostało poprzedzone latami przygotowań i kontemplacji: wnikliwym studiowaniem źródłowych manuskryptów, szkiców i wydań publikowanych jeszcze za życia kompozytora.

Murray Perahia zaczął badać Sonatę Hammerklavier jeszcze przed ukończeniem 30 roku życia. Choć trudności techniczne tego arcydzieła nie stanowiły dla niego przeszkody, młody pianista nie był usatysfakcjonowany swoją interpretacją. Wycofał Sonatę ze swojego repertuaru rozumiejąc, że potrzebuje wiele czasu, aby ponownie stawić czoła dziełu Beethovena. Minęły ponad 4 dekady, zanim poczuł, że jest na to gotowy.

Spis utworów:
Piano Sonata No. 29 in B flat major “Hammerklavier” op. 106
1. Allegro 10:09
2. Scherzo. Assai vivace 2:28
3. Adagio sostenuto 16:21
4. Largo – Allegro risoluto 11:49

Piano Sonata No. 14 in C sharp minor “Moonlight” op. 27/2
Sonata quasi una Fantasia
1. Adagio sostenuto 5:16
2. Allegretto 2:10
3. Presto agitato 7:25

Łączy nas wszystkich muzyka

        Zofia Stopińska: Po raz trzynasty na początku lutego Sanok jest muzyczną stolicą Polski. Przesądni twierdzą, że to cyfra pechowa, ale nic na to nie wskazuje, kiedy sumujemy przebieg kończącego się już prawie XIII Międzynarodowego Forum Pianistycznego „Bieszczady bez granic...”. Potwierdza Pan moje słowa – zwracam się do prof. Jarosława Drzewieckiego – Prezesa Podkarpackiej Fundacji Rozwoju Kultury, która Form organizuje i przewodniczącego Rady Programowej Forum.

        Jarosław Drzewiecki: Faktycznie, ta cyfra przynosi nam szczęście, bo XIII Forum jest pod każdym względem udane. Rozpocznę od frekwencji – przyjechało do Sanoka prawie tysiąc osób, bo uczestnikom towarzyszą licznie rodziny i nauczyciele, gościmy prawie trzydziestu mistrzów, zespoły towarzyszące wykonawcom wieczornych koncertów i Lwowską Orkiestrę Kameralną „Akademia”. Mamy gości z różnych krajów Europy i z Ameryki, z czego bardzo się cieszymy.

        Międzynarodowe Forum Pianistyczne to nazwa projektu, w ramach którego dzieje się bardzo dużo.

        Ta formuła została stworzona po to, żeby móc w niej zawrzeć wiele tematów. Forum stoi na dwóch filarach: zdrowie i biznes. Rzadko kiedy spotkać się można z zagadnieniami z tych dziedzin podczas międzynarodowych imprez. Bardzo rzadko mówi się o zdrowiu muzyków, a prawie nigdy nie mówi się o biznesie jako formie nauki dla młodych rozpoczynających kariery pianistów. Pomiędzy tymi filarami jest całe spektrum możliwości doskonalenia umiejętności muzycznych – od improwizacji poczynając, przez kameralistykę, młodzi mają szanse grać na klawesynie, na organach, z wokalistami i z orkiestrą. Wszystko, co wymieniłem, jest bardzo istotne, ale najważniejsze i charakterystyczne dla naszego Forum jest zwracanie szczególnej uwagi na zdrowie młodzieży i mamy cały sztab kompetentnych osób – lekarzy i rehabilitantów zajmujących się zdrowiem muzyków, którzy wiele czasu spędzają na ćwiczeniu, a drugą sprawą jest umiejętność poruszania się w świecie biznesu – złożonym z ankiet, wniosków, różnych projektów i poszukiwaniu mecenasów. To bardzo ważne umiejętności, o których na naszym Forum bardzo dużo się mówi.

        Miałam okazję obserwować zakończenie IX Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego „Młody Wirtuoz”. Pomimo, że jurorzy wyraźnie wskazali lepszych i gorszych uczestników, nie widać było niezadowolenia.

        Prawdę mówiąc, konkurs dla dzieci do 13 lat uważam za nieporozumienie. Przecież te dzieci dopiero rozpoczynają naukę, przyjechały z różnych ośrodków, mają różnych pedagogów, jeśli będą kontynuować naukę gry na instrumencie, to czeka ich jeszcze wiele zmian. W związku z tym naszą rolą jest jedynie wspieranie i zachęcanie do dalszej pracy, pokazywanie właściwej drogi oraz podkreślanie, jak ważny jest świat muzyki, bo muzykowanie daje wiele radości i satysfakcji. Uważam, że temu powinien służyć konkurs, a nie tylko pustej rywalizacji, która może sprawić satysfakcję dyrektorowi szkoły, który może się wykazać osiągnięciami, nauczycielom, rodzicom, ale na pewno nie dzieciom.

        Wprawdzie nie mogłam obserwować tych zmagań konkursowych, ale widząc zadowolone miny, wydaje mi się, że dzieci nie przeżywały wielkich stresów.

        Muszę zaprotestować, bo to nieprawda, że udział w tym konkursie był bezstresowy, bo jeżeli nie ma napięcia wewnętrznego, nie ma tremy, nie ma emocji – to się nic nie uda. Musi być adrenalina, bo każdy chce zagrać jak najlepiej. Można to porównać do trudów wspinaczy – gdyby nie odczuwali adrenaliny, to po co mieliby wchodzić na ośmiotysięczniki. Przecież występów tych dzieci słuchają jurorzy, rodzice, nauczyciele, koledzy oraz wiele innych osób i dlatego emocje muszą być i to podobne jak podczas koncertów zawodowych muzyków. Kiedy wychodzimy na estradę, to nie myślimy o wielu problemach, które nas dotykają, nie czujemy, że boli nas kolano czy plecy. Wysiłek organizmu jest tak duży, że zapomina się o wszystkim, a myśli się wyłącznie o wykonywanej muzyce i to jest piękne.
        Na inaugurację Forum mieliśmy recital Pani prof. Lidii Grychtołówny, która skończyła 90 lat. Przed koncertem ta wielka Artystka przeżywała wielki stres. Mówiła do mnie, że najchętniej zrezygnowałaby z występu. Proszę sobie wyobrazić, że mówiła to pianistka, która gra całe życie na estradzie. Mówiłem na pocieszenie, że gdy usiądzie przy fortepianie i zobaczy czarno-białe klawisze, to poczuje się zupełnie inaczej. Po koncercie przyznała mi rację mówiąc: „...zobaczyłam fortepian i od razu byłam spokojna...”.

        Chcę Panu pogratulować, bo wieczorne koncerty w czasie trwania Forum są na najwyższym poziomie i zachwycają wszystkich: uczestników, mistrzów, gości Forum i Sanoczan. Dla uczestników, oprócz wrażeń artystycznych, słuchanie i obserwowanie występów wspaniałych wykonawców ma także wielkie wartości edukacyjne.

        Oczywiście, bo między innymi taki jest cel tych koncertów. Dążymy do stworzenia takiego systemu edukacyjnego: najpierw kształcimy pedagogów, pedagodzy prezentują swoich uczniów, wielu z nich może zaprezentować się podczas lekcji pokazowych z mistrzami, a nauczyciele mogą wzbogacić swoją wiedzę w ramach Mistrzowskiej Szkoły Pedagogiki Fortepianowej oraz mogą się zmierzyć w konkursie, bo mamy w kwietniu w Warszawie konkurs specjalnie przeznaczony dla pedagogów. Najlepsi pedagodzy są zapraszani do jury różnych konkursów i na wykłady, zaś najlepsi uczniowie jeżdżą na festiwale, które odbywają się w Polsce, na Litwie, na Ukrainie i na Słowacji.
Tak widzimy rozwój młodych ludzi, którzy są pod naszą opieką.

        Forum jest jednym z projektów w działalności Podkarpackiej Fundacji Rozwoju Kultury, bo działacie nie tylko na Podkarpaciu, ale także w różnych ośrodkach w Polsce, a także poza granicami.

        Działamy na terenie kilku krajów, ale szczególnie ważne są Międzynarodowe Forum Pianistyczne „Bieszczady bez granic...” oraz organizowany już po raz dziesiąty sezon koncertowy w Warszawie Wschodniej i to jest jedyny projekt, który jest całoroczną promocją muzyki poważnej.
To jest bardzo smutne, że w tak ogromnej części stolicy Polski – w Warszawie Wschodniej, nic się nie dzieje oprócz naszego „Wawer Music Festiwal”, co promowałoby klasyczne formy muzyki i tańca, a wszystko się dzieje w Śródmieściu.
Od września ubiegłego roku mamy także Klub Jazzowy w Warszawie, mieszczący się w podziemiach Hotelu Boss i w każdy poniedziałek koncerty są transmitowane przez Radio Dla Ciebie.
Dwukrotnie już zorganizowaliśmy Europejski Festiwal Akademii Muzycznych i mamy nadzieję, że uda nam się zorganizować trzecią edycję. Organizujemy konkurs na najlepszy utwór na fortepian i orkiestrę, a także mnóstwo wydarzeń, które mają na celu promocję młodych utalentowanych muzyków.

        Pewnie w trakcie trwania tegorocznego Forum planujecie przyszłoroczny festiwal.

        Tak, mamy już pewne plany i marzenia. Chcemy, aby na Forum przyjechała duża orkiestra symfoniczna, z którą można będzie wykonać wielki repertuar symfoniczny – Rachmaninowa, Czajkowskiego czy koncerty Paderewskiego. Te wspaniałe dzieła są dla nas na razie niedostępne, ale czynimy starania, żeby one tutaj zabrzmiały. Rozmawiamy ze wspaniałymi pianistami, którzy jeszcze nie gościli w Sanoku, bo chciałbym, aby nasza młodzież mogła się uczyć u różnych pedagogów i poznać różne szkoły pianistyczne z całego świata. Nie dysponujemy dużymi środkami finansowymi, ale staramy się, aby młodzież zawsze miała możliwość spotkać na Forum artystów najwyższej próby.
        Tym, co od początku udało nam się stworzyć na Forum, to jest niepowtarzalna, przyjacielska, prawie rodzinna atmosfera panująca podczas zajęć oraz wspólnych posiłków i czasu wolnego. Rozmawiamy o planach i marzeniach związanych z pianistyką, mistrzowie mówią o doświadczeniach koncertowych na całym świecie, ale dzielimy się także różnymi problemami, które mamy w życiu codziennym. To jest piękne, bo łączy nas wszystkich muzyka.

Z prof. Jarosławem Drzewieckim – wybitnym polskim pianistą, Prezesem Podkarpackiej Fundacji Rozwoju Kultury i Przewodniczącym Rady Programowej Międzynarodowego Forum Pianistycznego „Bieszczady bez granic...” rozmawiała Zofia Stopińska 9 lutego 2018 roku w Sanoku.

Wszelkie informacje na temat działalności Fundacji i wszystkich edycji Forum znajdą Państwo na stronie internetowej: www.interpiano.pl

Kultura Wieków Dawnych - Szachy

Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie zaprasza do udziału w wydarzeniach w ramach cyklu Kultura Wieków Dawnych (odsłona VI).

16 lutego 2018, godzina 11.00

„Szachy” wg Jana Kochanowskiego
Widowisko baletowe, Balet Dworski „Cracovia Danza”

Szkoły podstawowe
Bilet: 10 zł

Bezpośrednią inspiracją do spektaklu stał się poemat Szachy wielkiego polskiego poety epoki renesansu - Jana Kochanowskiego. Tancerze poprzez pantomimę i taniec, w którym ożywione zostały autentyczne XVI-wieczne włoskie i francuskie choreografie, odtwarzają grę mistrzowsko opisaną przez poetę. Emocjonująca rozgrywka pomiędzy konkurentami do ręki duńskiej księżniczki przenosi się ze stołu szachowego na scenę, a figury szachowe ożywają by wprowadzić widza w świat baśni i wyobraźni. Fragmenty dzieła Kochanowskiego czytane przez aktora pełniącego rolę narratora dopełniają spektakl. Pełen wyobraźni i humoru tekst, przedstawiający postacie nie pozbawione uczuć i emocji, żywa i dynamiczna akcja, sprawiają, że dzieło to staje się wspaniałym materiałem do stworzenia spektaklu opartego na tańcu renesansowym i ruchu pantomimicznym.

Na dwa flety i orkiestrę symfoniczną

AB 16 lutego 2018, PIĄTEK, GODZ. 19:00
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
MASSIMILIANO CALDI - dyrygent
BULENT EVCIL - flet
RAFFAELE TREVISANI - flet

W programie:
St. Moniuszko – Uwertura do op. „Flis”
G.B. Viotti – Koncert podwójny A – dur
G. Verdi – Uwertura do opery Nabucco
G. Verdi – Uwertura do opery Moc przeznaczenia
A.F. Doppler – Fantazja na dwa flety
V. Bellini - Uwertura do opery Norma

Chór i Orkiestra Mazowsze w Krośnie

Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca
Chór i orkiestra MAZOWSZE
w ramach 7 wieczorów na 70 lat

Miejsce: Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, sala widowiskowa, ul. Kolejowa 1, Krosno, województwo podkarpackie
Termin: 9 marca 2018, godzina 19.00

Szczegóły: www.rckp.krosno.pl

Bilety 100 zł, ulgowy 90 zł, balkon 85 zł, z KKM 80 zł

Bilety w sprzedaży w kasie RCKP:
Regionalne Centrum Kultur Pogranicza, ul. Kolejowa 1 (p. 234)

Godziny otwarcia kasy RCKP:
poniedziałek - piątek 10.00-13.00 oraz 14.30-17.30
sobota 10.00-14.00 oraz na godzinę przed wydarzeniem

Rezerwacja telefoniczna i internetowa:
13 43 218 98 w. 159 | Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Od 1948 tworzymy dla Was i z Wami kulturę! 7 WIECZORÓW NA 70 LAT to koncerty, spektakle, spotkania, rozmowy, wspominanie 70 lat istnienia domu kultury, 10 lat istnienia RCKP i planowanie kolejnych lat i wydarzeń organizowanych dla krośnieńskiej (i nie tylko) publiczności.

Zapraszamy do udziału w drugim z siedmiu koncertów jubileuszów - jubileuszowych podwójnie, bo zespół „Mazowsze”, tak jak my, również świętuje 70-lecie swojego istnienia.

Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca
Chór i orkiestra
MAZOWSZE

„Perła w koronie Rzeczypospolitej”
Jerzy Waldorff

„Jeśli takie jest oblicze Polski, to niech żyje Polska!"
„Gazette de Lausanne"

Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca „Mazowsze” im. Tadeusza Sygietyńskiego to jeden z największych na świecie zespołów artystycznych, który w swoim repertuarze prezentuje bogactwo polskiego folkloru. Z uwagi na ponadregionalny charakter „Mazowsze” powszechnie uznawane jest za zespół narodowy.

Choć w tym roku „Mazowsze” świętować będzie jubileusz 70-lecia, nadal zachwyca młodością i profesjonalizmem, lecz przede wszystkim kolorem, gdyż w repertuarze zespołu znajdują się opracowania 42. regionów etnograficznych.

„Mazowsze" to muzyczne marzenie Tadeusza Sygietyńskiego (kompozytora i aranżera), które spełniło się dzięki artystycznej wizji Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej (aktorki filmowej i kabaretowej).

„Mazowsze” to 140 artystów (soliści, chór, balet i orkiestra), 1500 kostiumów, ponad siedem tysięcy koncertów dla 23 mln widzów. „Mazowsze” to 238 zagranicznych tras koncertowych i 194 odwiedzonych miejscowości w Polsce. W minionym roku „Mazowsze” dało 128 koncertów (z czego 58 na własnej scenie) dla prawie 170 tys. widzów.

Od 2009 roku zespół ma własną, profesjonalną i jedną z najnowocześniejszych w Europie sal widowiskowych, która może pomieścić prawie 600 osób.

W ostatnich latach „Mazowsze” zaprezentowało swoje możliwości, przygotowując specjalny projekt - inscenizację opery „Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale” w reżyserii Andrzeja Strzeleckiego oraz włączając do repertuaru „Mszę koronacyjną” i „Requiem” W.A. Mozarta.

/tekst, mat. graf. zespół Mazowsze/

Reżyserowanie jest moją wielką pasją

Druga część sezonu artystycznego w Filharmonii Podkarpackiej rozpoczyna się spektaklem operowym – 3 lutego wystawiona zostanie opera „Eugeniusz OnieginPiotra Czajkowskiego, w wykonaniu Solistów i Chóru Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Podkarpackiej. Całością dyrygował będzie Rafał Janiak, a reżyserem spektaklu jest prof. Ryszard Cieśla – baryton, solista Teatru Wielkiego Opery Narodowej, Dziekan Wydziału Wokalnego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, Dyrektor Artystyczny Filharmonii im. Romualda Traugutta, reżyser wielu spektakli i widowisk muzycznych.

         Zofia Stopińska: Z Panem prof. Ryszardem Cieślą rozmawiamy przed próbą generalną. Jak przebiega współpraca z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej, która w spektaklach operowych występuje dość rzadko?

        Ryszard Cieśla: Oczywiście, jest to duże wyzwanie dla orkiestry symfonicznej, dlatego, że materia spektaklu jest inna niż koncertu i jest dużo więcej grania. Muzycy po dwóch aktach w operze czteroaktowej są zdziwieni, bo tyle czasu zajmuje im wykonanie pełnego koncertu, a tu jest dopiero połowa dzieła wykonana. Opera ma także swoje tradycje wykonawcze. Organizacja spektaklu jest rozbita na dużo większą przestrzeń i to nie jest tylko przestrzeń muzyczna, ale także przestrzeń teatru. Orkiestra siedząca w kanale musi słuchać solistów, musi „wejść w spektakl” i dlatego cały proces przygotowania także się wydłuża. Ponadto plany akustyczne układają się zupełnie inaczej. Tego wszystkiego trzeba się nauczyć, ale sprawni zawodowi muzycy są w stanie to wszystko opanować i pięknie wykonać.
        Jestem z drugim spektaklem w Filharmonii Podkarpackiej i chcę podkreślić, że zarówno orkiestra, jak i zespół techniczny potrzebny do przygotowania sceny już wie, co to jest teatr muzyczny i pracuje z zapałem, wszystkie elementy zaczynają funkcjonować jak w normalnym teatrze operowym – to już jest przyjemność pracy.
Przyjechałem z „Eugeniuszem Onieginem” – chyba najpiękniejszą operą Piotra Czajkowskiego i przywiozłem studentów Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. Kilkanaście lat temu, jak pierwszy raz zostałem dziekanem Wydziału Wokalno-Aktorskiego, to postanowiłem rozbudować część artystyczną, szczególnie operową działalność naszej uczelni. 

        Wkrótce będziemy mieli wyjątkowe wydarzenia, bo w drugiej połowie lutego, w ciągu siedmiu dni Wydział będzie miał trzy różne spektakle, w trzech różnych miejscach. Wznawiamy „Eugeniusz Oniegina” (premiera odbyła się w styczniu ubiegłego roku w Teatrze Wielkim w Warszawie), a teraz (21 lutego) wracamy z tym spektaklem, ale z innymi solistami. Dwa dni później wystawiamy „Sprzedana narzeczoną” w Kielcach we współpracy z Filharmonia Świętokrzyską, a cztery dni później mamy spektakl „Cosi fan tutte” we współpracy z Warszawską Operą Kameralną. Trzy różne spektakle, w różnych miejscach, prawie w tym samym czasie – dobrze, że mamy dużo studentów, którzy z powodzeniem mogą już śpiewać partie solowe. To jest wyjątkowa sytuacja i nie ma takiego drugiego Wydziału w Polsce.

        W porównaniu z wymienionymi operami, „Eugeniusz Oniegin” to najdłuższa i najtrudniejsza opera.

        To także mój najdroższy spektakl, wymagający sporych środków finansowych, bo opieramy się na historycznych kostiumach, a jeden kosztuje ponad 2 tysiące złotych. Chór liczy ponad trzydzieści osób, solistów jest dziesięciu i mają po kilka kostiumów. Koszty są duże, ale udało nam się ponad 100 tysięcy złotych zebrać od sponsorów – melomanów, spotkaliśmy się z wielką życzliwością władz Uniwersytetu i dlatego możemy wystawić „Eugeniusza Oniegina” bardzo okazale. Organizując pełnowymiarowe spektakle, udało mi się przekonać władze uczelni, że opera jest świetną formą do prezentacji spektrum wykonawczego całej uczelni. Do Rzeszowa przywiozłem tylko solistów i chór złożony ze studentów, a jak wrócimy do Warszawy i będziemy mieli wznowienie w Operze Warszawskiej, to wystąpi jeszcze orkiestra studencka. To będzie pierwszy spektakl w wykonaniu samych studentów Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina, bo wcześniej występowaliśmy w różnych koprodukcjach.

        Chyba wszyscy – zarówno władze uczelni, jak i studenci biorący udział w spektaklu doceniają, jakie to ważne wydarzenie i jak dużo można się nauczyć biorąc udział w przygotowaniach i występach.

        To prawda i od razu podam przykład. W 2011 roku, czyli siedem lat temu, przygotowywaliśmy „Cosi fan tutte” – pierwszy spektakl na uczelni ze studentami – z tego składu Tomek Kumięga (baryton) śpiewa dzisiaj w Paryżu, Elwira Janasik śpiewa w Polsce i za granicą. Później robiłem „Don Giovanniego” i śpiewający wówczas partie solowe Hubert Zapiór jest w Nowym Jorku, Paweł Konik także był w Nowym Jorku, z tego, co słyszałem, będzie miał wkrótce premierę „Cosi fan tutte” w Szczecinie, a wszyscy pierwsze szlify zdobywali występując w spektaklach u mnie. Mam nadzieję, że kolejni wykonawcy także będą mieli szczęście i ostrogi zdobyte w spektaklach studenckich dadzą im szanse „wybicia się”. Studenci uczą się przede wszystkim w klasach, ale na scenie mają szanse zweryfikować swoje umiejętności – one muszą ulec zintegrowaniu i muszą się przełożyć na narzędzia, które służą w produkowaniu kształtu artystycznego fascynującego, tego, który porywa – postaci scenicznej. Jeżeli to się dokona, to oznacza, że ta edukacja miała sens, a jeżeli nie – to traci rację bytu. Nie ma lepszego narzędzia do integracji i sprawdzenia, czy to wszystko się składa razem w całość, od sceny – żywa scena operowa. Dlatego zabiegam nie tylko o jednorazowe wystawienie opery przez studentów, ale także o powtarzalność, bo premiera dla solisty jest wydarzeniem, podczas którego jest „na adrenalinie” i działają ogromne emocje. Nawet podczas bardzo udanej premiery nie do końca solista jest świadom swoich wszystkich poczynań na scenie, ale jak się to robi po raz kolejny, to wtedy ma czas na wyciągnięcie pewnych wniosków, co zrobić, aby jego kreacja była równie wiarygodna, równie piękna, równie wzruszająca dla tych, którzy przyjdą na spektakl. To jest sens tej edukacji. Bardzo się cieszę, że współpraca z Filharmonią Podkarpacką mi to umożliwia.

        Spotykamy się w Rzeszowie – mieście Pana dzieciństwa (chociaż urodził się Pan w pobliskim Tyczynie) – bo tutaj ukończył Pan szkołę podstawową i średnią, a także rozpoczął Pan naukę muzyki. Miał Pan być skrzypkiem.

        Rozpoczynałem muzyczną edukację od nauki gry na skrzypcach. Znany działacz muzyczny i znajomy mojej Rodziny – pan dyrektor Edward Sondej zauważył mój słuch muzyczny i namówił rodziców, aby posłali mnie do szkoły muzycznej, i tak się też stało. W związku z moją chorobą, na przełomie szkoły podstawowej i liceum, musiałem przerwać naukę w szkole muzycznej, ale później jak wróciłem do szkoły muzycznej, to kontynuując naukę gry na skrzypcach, rozpocząłem już naukę śpiewu solowego. Po pomyślnie zdanych egzaminach na Wydział Wokalny w Akademii Muzycznej w Warszawie, przerwałem naukę gry na skrzypcach. Po ukończeniu studiów zostałem solistą Teatru Wielkiego w Warszawie, później rozpocząłem współpracę z prof. Kazimierzem Pustelakiem jako jego asystent i tak to się potoczyło.

        Kilka lat temu ze zdziwieniem przeczytałam, jak dziennikarz pewnego czasopisma napisał, że w rodzinie znakomitych śpiewaków Ryszarda i Roberta Cieślów nie było tradycji muzycznych, a przecież dobrze pamiętam, że mama miała piękny głos i śpiewała w chórze parafii Matki Bożej Saletyńskiej w Rzeszowie.

        Może osobie, która wówczas pisała, chodziło o to, że nie było zawodowych tradycji muzycznych, natomiast uzdolnienia były, bo tak jak Pani wspomniała, mama śpiewała w chórze, moim ojcem chrzestnym był Franciszek Leńczyk - organista z Tyczyna, tam często wchodziliśmy na chór organowy i jako mały chłopiec słuchałem pięknie śpiewającej mamy. Nie było muzycznych tradycji zawodowych, ale talenty muzyczne w genach były.

        W czasie studiów Pana mistrzem był pan prof. Roman Węgrzyn?

        Nie tylko, bo uczelnia zmieniała mi pedagogów i nie miałem na to wpływu, ale do dyplomu przygotowywałem się i ukończyłem studia w klasie prof. Romana Węgrzyna. Później, kiedy już byłem solistą Teatru Wielkiego, nawiązałem współpracę artystyczną, dla mnie najcenniejszą, z prof. Kazimierzem Pustelakiem. Byłem pod jego opieką artystyczną, bo potrzebowałem tego do dalszego rozwoju, a po latach prof. Pustelak zaprosił mnie na uczelnię jako swego asystenta i w ten sposób rozpoczęła się moja kariera dydaktyczna. Po latach zostałem dziekanem Wydziału Wokalno-Aktorskiego.

        Pamiętam także, że przez pewien czas był Pan członkiem zespołu „Bornus Consort”, będąc przez cały czas solistą Teatru Wielkiego.

        Solistą Teatru wielkiego jestem od 1983 roku do dziś – co prawda ostatnio już sporadycznie tam występuję, natomiast z „Bornus Consort” rozpocząłem współpracę w 1982 roku i trwało to cztery lata. To był najpiękniejszy okres tego zespołu, bardzo często byliśmy zapraszani na występy zagraniczne, zjeździliśmy całą Europę z misterium średniowiecznym „Ludus Danielis”, a zwieńczeniem tej międzynarodowej kariery był koncert w Musikverein w Wiedniu, który został oceniony bardzo wysoko, bo jako najlepszy koncert roku. Spektakl „Ludus Danielis” został oceniony przez śp. Jerzego Waldorffa jako najpiękniejszy spektakl muzyki dawnej, zrealizowany po II wojnie światowej, w pięknej scenografii Mariana Kołodzieja. Wkrótce bardzo rozwinęła się moja działalność solowa, a specyfika wykonawcza muzyki dawnej, śpiewanie w zespole, ograniczenie wibracji, inna artykulacja, inne frazowanie, to wszystko było sporym utrudnieniem z wykonawstwem muzyki romantycznej i postawiłem na rozwój kariery solowej.

        Niedługo po ogłoszeniu stanu wojennego w Polsce powstała Filharmonia im. Romualda Traugutta, założył ją pan Tadeusz Kaczyński i Pan od początku działał w tej Filharmonii, a po śmierci Tadeusza Kaczyńskiego został Pan jej szefem artystycznym.

        To piękne zdarzenie w moim życiu i cieszę się, że opatrzność tak zrządziła, iż spotkałem na swojej drodze Tadeusza Kaczyńskiego. Tadeusz był bardzo zaangażowany w organizowanie pomocy dla internowanych w stanie wojennym. Był krytykiem muzycznym, pisarzem – napisał m.in. książki o Lutosławskim i o Panufniku. Był też aktywistą i zainicjował w stanie wojennym działalność w nurcie offowym – pozaoficjalnym, mającym na celu śpiewanie pieśni patriotycznych, i tak powstała Filharmonia im. Romualda Traugutta w Warszawie. Pierwszy koncert odbył się w styczniu 1983 roku, a ja trafiłem do zespołu dwa miesiące później – w marcu i brałem już udział w drugim koncercie, podczas którego śpiewaliśmy pieśni związane z Konstytucją 3 Maja. Przez Filharmonię im. Traugutta przewinęło się ponad 200 różnych wykonawców. Współpracowali z nami m.in.: Gintrowski i Kaczmarski. Tadeusz, który zginął tragicznie w 2001 roku, zostawił testament, w którym napisał, kto ma co robić. Wyznaczył rodzaj swoistej rady nadzorczej i swoich powierników w osobach Krzysztofa Kura i mnie, zobowiązując nas do prowadzenia Filharmonii.

        Proszę wyjaśnić, skąd się wzięła nazwa – Filharmonia im. Romualda Traugutta?

        Wielokrotnie pytano Tadeusza – co Traugutt miał wspólnego z muzyką? Tadeusz nieodmiennie odpowiadał – nic albo niewiele, natomiast my mamy bardzo wiele wspólnego z Trauguttem. Miał na myśli marzenia o Polsce niepodległej i pamięć o ludziach, którzy o tę niepodległość walczyli. Tę pamięć przywoływaliśmy poprzez wykonywanie pieśni powstańczych i powstałych w okresach trudnych w naszej historii.

        Okazało się, że Filharmonia im. Traugutta potrzebna była również później, potrzebna jest dzisiaj.

        Dzisiaj już jest inaczej, ale po 1989 roku, na fali nagłego zachłyśnięcia się wolnością, dość szybko się okazało, że pieśni patriotyczne zaczęli śpiewać ci, którzy wcześniej je zwalczali, ale to trwało krótko. Później stwierdzono, że są one passè, démodè, nikomu niepotrzebne i starając się o fundusze, aby co roku przypominać rocznice powstań: listopadowego, styczniowego, warszawskiego, rocznicę odzyskania niepodległości, Insurekcji kościuszkowskiej (to jest przecież kalendarz naszej historii) – słyszeliśmy wówczas zazwyczaj: „...przecież to już nikomu nie jest potrzebne...”. To była smutna konstatacja. Na szczęście to się odwróciło i tak jak pisał Mickiewicz, że: „Naród nasz jak lawa / z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa/ Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi”. Okazało się, że ta potrzeba jest – w związku z tym te pieśni patriotyczne wróciły i są ważne, są istotne.

        Kiedyś z Panem Krzysztofem Kurem polecaliśmy gorąco bardzo cenne, ciekawie opracowane wydawnictwo – płytę CD „Pieśni Powstania Styczniowego”.

        Ta płyta ukazała się z okazji 150. rocznicy Powstania Styczniowego. Niedawno zakończyliśmy nagrania do kolejnej płyty z pieśniami patriotycznymi, która ukaże się z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Jest to już czwarta płyta, którą realizujemy we współpracy z Panem Włodzimierzem Korczem, bo na pierwszej były „Pieśni Powstania Listopadowego”, na drugiej wspomniane przez Panią „Pieśni Powstania Styczniowego”, wydaliśmy także „Pieśni Powstania Warszawskiego” i niebawem ukaże się płyta na 100-lecie odzyskania niepodległości.

        Filharmonia im. R. Traugutta wiele uwagi poświęca muzyce polskiej, a przede wszystkim pieśniom.

        Tak, bo doszliśmy do wniosku, że „ducha patriotycznego” wyraża kultywowanie muzyki polskiej. Powszechny jest pogląd na temat polskich pieśni, że są one artystyczne, ale nie „najwyższego lotu” i postanowiliśmy to zmienić. Ukonstytuowaliśmy „Festiwal Pieśni Kompozytorów Polskich”, żeby w programach koncertów znalazły się nie tylko pieśni znanych twórców: Moniuszki, Chopina, Karłowicza, Paderewskiego, ale także kompozytorów zapomnianych albo tych, którzy teraz komponują pieśni. Okazuje się, że nie znamy całej twórczości pieśniarskiej Stanisława Moniuszki, który skomponował prawie 300 utworów z tego gatunku, a znanych jest kilka – może kilkanaście. Najczęściej wykonywane są: „Prząśniczka”, „Krakowiaczek”, „Kozak”, „Stary kapral”, czy „Złota rybka”, a jest mnóstwo takich, których w życiu nie słyszeliśmy, a są równie piękne.
        Kolejnym krokiem było skonfrontowanie polskich pieśni z pieśniami kompozytorów europejskich i tak się narodził „Festiwal Pieśni Europejskiej”. Każdego roku mamy dwie odsłony – pieśń polska i pieśń europejska. Publiczność ma okazję przekonać się, że pieśni polskie są równie piękne, jak zagraniczne.

        Jak już Pan powiedział, rzadko występuje Pan na scenie Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, bo przecież jest pan Dziekanem Wydziału Wokalno-Aktorskiego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, a także na pewno sporo czasu i uwagi trzeba poświęcić wielu innym nurtom Pana działalności.

        Tak, muszę powiedzieć, że jest ich sporo, bo przed chwilą rozmawialiśmy o Filharmonii im. Romualda Traugutta, jestem wiceprezesem Towarzystwa Miłośników Muzyki Moniuszki. To Towarzystwo założyła śp. Maria Fołtyn, która była w początkach mojej kariery moim mecenasem, bo zapraszała mnie często do udziału w koncertach, które organizowała, a także wspierała rozwój mojej kariery w Teatrze Wielkim, bo będąc reżyserem, zapraszała mnie do swoich spektakli. Po latach zaprosiła mnie również do Towarzystwa Miłośników Muzyki Moniuszki. Podziwiałem tę wspaniałą Artystkę i dane mi było być z nią także w ostatnich jej dniach. Propagowanie twórczości Stanisława Moniuszki pozostawiła muzykom, z którymi współpracowała i już myślimy o 200. rocznicy urodzin tego kompozytora, która przypada w przyszłym roku. Pierwszy krok już zrobiłem, bo byłem w tym roku ponownie w Chicago ze „Strasznym Dworem”. W 2007 roku byłem tam po raz pierwszy z pełnym spektaklem tej opery, partie solowe śpiewali słynni polscy śpiewacy mi.in.: Romuald Tesarowicz już nieżyjący, Adam Zdunikowski i Leszek Skrla. Odnieśliśmy wówczas wielki sukces. Po dziesięciu latach pojechałem z tą samą operą, ale zabrałem tylko dwóch znakomitych śpiewaków, a resztę partii solowych wykonali studenci oraz chór w niewielkim składzie, bo zaprosiliśmy do wykonania również polonijny chór działający w Chicago i znowu odnieśliśmy wielki sukces.
        Niedawno zostałem także prezesem Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków, co wiąże się także z wieloma obowiązkami. Niedawno odbyła Ogólnopolska Konferencja Kultury – wspaniałe przedsięwzięcie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, którego spirytus movens jest pani minister Wanda Zwinogrodzka. Jako prezes SPAM brałem aktywny udział w tym wydarzeniu, które zaplanowane zostało z myślą o rozpoznaniu i wcieleniu w życie potrzeb, i zamierzeń polskich środowisk artystycznych. W kręgu naszego zainteresowania była także kondycja muzyków w Polsce, ich aktywności i możliwości rozwoju karier oraz poszukiwanie perspektyw funkcjonowania. Wydajemy ogromne pieniądze na edukację artystyczną, a później się okazuje, że świetnie wykształceni ludzie nie maja gdzie pracować, bo instytucje artystyczne mają ograniczone możliwości, a część z nich została zamknięta. Ministerstwo chce wspierać działalność artystyczną i jestem pełen nadziei, że wkrótce pojawią się rozwiązania systemowe w tym obszarze.

        Wielką Pana pasją jest reżyserowanie i ma Pan na tym polu sporo sukcesów.

        Reżyserem jestem z wyboru, a moim mentorem i nauczycielem był Laco Adamik, którego spotkałem na początku swej drogi, kiedy w Teatrze Wielkim śpiewałem w „Czarodziejskim flecie”.
Już wówczas dostrzegł u mnie predyspozycje w kierunku reżyserowania. Ja wówczas jeszcze nawet nie marzyłem o reżyserii i często byłem zdziwiony, kiedy mówił do mnie: „...Ryszardzie, przyjdź dzisiaj, bo robimy światła i zobaczysz jak się bawimy...”. Wówczas zastanawiałam się, dlaczego mam przychodzić na te próby, ale po latach to zrozumiałem. W styczniu zaprosiłem Mistrza Adamika na „Eugeniusza Oniegina” do Warszawy i po spektaklu usłyszałem z jego ust wielki komplement: „Ryszardzie – jako mój uczeń sprawiłeś się bardzo dobrze i podpisuję się pod wszystkim, co robisz”. Uważam, że w ten sposób zdałem dyplom jako reżyser u Laco Adamika.
        Reżyserowanie jest moją wielką pasją, odkryłem ją przypadkowo, ale gdyby dzisiaj ktoś zapytał mnie, co chciałbym najbardziej robić, to bez wątpienia odpowiedziałbym, że reżyserować.

        Praca zawodowa wypełnia Panu większość czasu.

        Z tego powodu, niestety, najbardziej cierpi moja żona i często ma do mnie pretensje, że nie ma mnie w domu.

        Pewnie niewiele osób wie o pozamuzycznej Pana pasji, którą jest poezja. Nawet słyszałam, że został wydany tomik Pana wierszy.

        Za tę pasję odpowiada już moja żona, a tomik wierszy zawdzięczam moim rodzicom. To jest pasja, która się narodziła przy okazji spotkań towarzyskich. Wiele lat temu byliśmy ze znajomymi na wczasach i były imieniny naszego kolegi. Towarzystwo postanowiło napisać mu jakiś zabawny wierszyk i zaczęli go układać, ale robili to tak grafomańsko i nieporadnie, że mnie to zirytowało, usiadłem w kąciku i napisałem coś dowcipnego, co się niezmiernie spodobało, ale tym samym zdradziłem, że potrafię to robić. Za pół roku znowu była jakaś rocznica i moja małżonka poprosiła mnie, abym znowu coś napisał. Próbowałem się wykręcić, ale nie ustąpiła, a później już coraz częściej musiałem spełniać jej prośby. W ten sposób powstawały wiersze na różne okoliczności, później byłem proszony o wiersze z okazji świąt. Po wielu latach poczułem, że chcę napisać coś od siebie – nie tylko na zadane tematy. Jak coś mnie zainspirowało, to pisałem wiersz i wkładałem go do szuflady. Dwa lata temu rodzice powiedzieli: „Dajemy twoje wiersze różnym osobom, czytają je, podobają im się, chcemy ci wydać tomik poezji”. I tak się stało. Słowo wstępne napisał nawet biskup senior diecezji rzeszowskiej Kazimierz Górny. Rozliczne moje obowiązki nie sprzyjają pisaniu poezji, ale przychodzą takie momenty, że siadam i potrzebuję coś napisać. Na szczęście do tej pasji żona nie ma pretensji, bo sama ją wymyśliła.

        Rozmawiamy już dosyć długo, dwukrotnie już zaglądał kolejny umówiony gość. Mam nadzieję, na kolejne okazje do rozmów, może dzięki zaplanowanym spektaklom operowym, które przygotujecie na Wydziale Wokalno-Aktorskim Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. Te, które zrealizowaliście, z wielkim powodzeniem wystawiane były w różnych miejscach na świecie.

        Najbardziej spektakularą operą przygotowaną przez nas była „Cosi fan tutte”. Wystawialiśmy ją w Sevilli, Stambule, Reinsbergu oraz w kilku filharmoniach w Polsce. Drugim spektaklem wystawianym również poza granicami Polski jest „Straszny dwór”. Cieszę się, że coraz więcej dyrektorów filharmonii chce z nami współpracować. Dzięki temu nasi studenci mają szanse stanąć na scenie operowej w wymiarze profesjonalnym i pokazać swoje umiejętności. Z drugiej strony jest szansa pokazania spektaklu operowego w miejscu, gdzie nie ma teatru operowego. Nasze spektakle nie są drogie. Wystawienie opery przez zawodowy teatr operowy kosztuje kilka razy więcej, a nasze spektakle, dzięki mojej pasji, która udziela się także pozostałym realizatorom i wykonawcom, są na takim samym poziomie, jak te przygotowane przez profesjonalistów.
Mam nadzieję, że będziemy wystawiać kolejne opery we współpracy z Filharmonią Podkarpacką, zapraszam także na nasze spektakle organizowane w Warszawie i innych miastach.
Zaraz po powrocie do Warszawy prześlę na pani adres e-mailowy wiersz, który opowiada o tym, czym mnie ujął „Eugeniusz Oniegin” Piotra Czajkowskiego z librettem Modesta Czajkowskiego według Aleksandra Puszkina. „Eugieniusz Oniegin” Czajkowskiego trochę się różni od oryginału i według mnie jest piękniejszy.

        Bardzo dziękuję za spotkanie, które kończymy pięknym wierszem Pana autorstwa.


Oniegin...

Tak mnie Czajkowski zaczarował,
tak Onieginem swym mnie uwiódł,
że trudno zachwyt ubrać w słowa
za com ja jego tak polubił?

Czy za gałubkę, za Tatianę,
która zwiedziona serca żarem,
pisząc swój list do Oniegina
zwyczaju przekroczyła miarę?

Może za Olgę, promyk hoży,
srebro radości zbyt naiwne,
że rdzawą zazdrość los położył
pomiędzy serca tak niewinne?

A może też za Władimira,
za jego czysty osąd rzeczy,
że się przyjaźni nie rozmienia,
nawet gdy przyjaźń temu przeczy?

Lub Oniegina portret mroczny,
kreślony fatum złego ręką,
co wszystko niszczy czego dotknie
i wszystkim staje się udręką?

Na którąkolwiek spojrzeć stronę
zaczarowanej partytury,
serce przenika słodka boleść
za światem, który się zagubił.

Za ośnieżonym Petersburgiem
bogatym w przepych swych salonów
odeszłym w krwawej rewolucji,
w wieku upadku, carów, tronów...

Za Białą Rosją, niezmierzoną
co ją zmieliły czasu młyny,
zorzą polarną rozświetloną,
o której Bułat składał rymy,

że tak mu żal, że już nie przemkną
wprzęgnięte w sanie trojki gniewne,
którymi Puszkin Aleksander
na bale śpieszył... pisząc wiersze.

                                   Ryszard Cieśla ( Warszawa 13 marca 2016 r.)

 

Z Panem prof. Ryszardem Cieślą - barytonem, reżeserem, dziekanem Wydziału Wokalno-Aktorskiego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, rozmawiała Zofia Stopińska 2 lutego 2019 roku w Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie

Subskrybuj to źródło RSS