relacje

„Verbum nobile’ – premiera akademicka w Operze Śląskiej w Bytomiu

           Trzy spektakle opery „Verbum nobile” Stanisława Moniuszki, które odbyły się 16, 17 i 21 listopada2019r, w Operze Śląskiej w Bytomiu, zostały przygotowane we współpracy z Wydziałem Wokalno-Aktorskim Akademii Muzycznej w Katowicach.
Przed rozpoczęciem spektaklu padło wiele ciepłych słów.
          Pan Łukasz Goik, Dyrektor Opery Śląskiej witając zgromadzoną publiczność przed spektaklem premierowym 16 listopada podkreślił, że „współpraca Opery Śląskiej i Akademii Muzycznej trwa już od dawna, ale od ubiegłego sezonu nabrała ona innego wymiaru. Akademia Muzyczne jest bowiem współproducentem tych spektakli. Wspólnie wybierane są pozycje repertuarowe, realizatorzy spektaklu i młodzież, która wystąpi na scenie. Sezon artystyczne 2019/2020 to czas trzech łączących się ze sobą trzech wielkich jubileuszy: 90-lecia powstania Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, 75-lecia istnienia Opery Śląskiej w Bytomiu oraz 200-lecia urodzin Stanisława Moniuszki, wybitnego polskiego kompozytora”.
           Pani prof. Ewa Biegas, Dziekan Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej w Katowicach dziękowała Dyrektorowi Opery Śląskiej panu Łukaszowi Goikowi za współpracę z Akademią Muzyczną im. Karola Szymanowskiego w Katowicach. JM Rektorowi prof. dr hab. Władysławowi Szymańskiemu, dziękowała za obdarowanie pedagogów i studentów Wydziału Wokalno-Aktorskiego dużym zaufaniem w to, że w ciągu sześciu tygodni pracy potrafią pracować jak profesjonalny teatr operowy i przygotować premierę spektaklu operowego. Podkreślała, że występują na scenie Opery Śląskiej studenci nie tylko najwyższych lat, ale również roku pierwszego i drugiego, co jest ogromnym sukcesem”.
            Rektor AM w Katowicach prof. Władysław Szymański podkreślał jak ważny jest debiut młodego śpiewaka na scenie operowej, bowiem pierwszy spektakl pamięta się do końce życia. Szczególnie ważny jest on na deskach Opery Śląskiej, gdzie występowali najznakomitsi śpiewacy naszych czasów, którzy budowali siłę i potęgę polskiej wokalistyki powojennej. Prosił także, aby przyjąć młodych wykonawców życzliwie.

           Premiera Akademicka „Verbum nobile” Stanisława Moniuszki została przygotowana przez: znakomitego Henryka Konwińskiego (reżyseria, inscenizacja i choreografia),
spektaklem dyrygował sprawujący kierownictwo muzyczne Tomasz Tokarczyk,
Chór Akademii Muzycznej przygotowała Krystyna Krzyżanowska-Łoboda
W głównych partiach solowych wystąpili:
Serwacy – Jakub Szmidt,
Zuzia – Karolina Podolak,
Stanisław - Dawid Czerwiński
Marcin – Patryk Wyborski
Bartłomiej – Jakub Borgiel
Grała Orkiestra Opery Śląskiej w Bytomiu

           Spektakl udał nadzwyczajnie. Młodych solistów gorącymi brawami nagrodzili melomani i koledzy z uczelni. Mnie także spektakl bardzo się podobał, a moją szczególną uwagę zwrócili: Jakub Szmidt, Karolina Podolak i Dawid Czerwiński, którzy popisali się nie tylko pięknymi głosami, ale także dojrzałą grą aktorską.
Po spektaklu miałam okazję zarejestrować krótkie rozmowy z wymienionymi młodymi artystami.

           Z serdecznymi gratulacjami zwracam się do pani Karoliny Podolak, która była znakomita w roli Zuzi.
           - Mam nadzieję, że rozmowa w języku polskim przebiegnie sprawnie, bo posługuję się wyłącznie nim od października, ale nie mam większych kłopotów.

           Musi Pani jednak dość dobrze znać język polski, ponieważ podczas spektaklu nawet przez chwilę nie pomyślałam, że do niedawna przebywała Pani za granicą.
           - Do tej pory mieszkałam i uczyłam się w Toronto w Kanadzie, gdzie zamieszkali moi rodzice, którzy są Polakami. Przyjechałam do Polski specjalnie na studia magisterskie w Akademii Muzycznej w Katowicach w klasie prof. Ewy Biegas.

            Rola Zuzi nie jest łatwa zarówno pod względem wokalnym, jak i aktorskim.
            - Przygotowania do wykonania tej partii rozpoczęłam od słuchania nagrań i wtedy wszystko wydawało mi się łatwe. Jak zaczęłam nad nią pracować przekonałam się, że są także trudniejsze momenty w tej partii, ale jest to w sumie wspaniała rola i bardzo się cieszę, że mogłam ją zaśpiewać.
            Wielkim przeżyciem był fakt, że mogłam wystąpić w profesjonalnym teatrze operowym, pracować ze wspaniałymi doświadczonymi artystami jak reżyser Henryk Konwiński, czy dyrygent Tomasz Tokarczyk. Bardzo dużo się nauczyłam w krótkim czasie.

           W Kanadzie studiowała Pani śpiew?
           - Ukończyłam studia dziennikarskie i pracowałam w radiu, ale prywatnie uczyłam się przez kilka lat śpiewu i to przygotowanie było na tyle solidne, że mogę w Polsce studiować w Akademii Muzycznej. Cieszę się bardzo z tego występu i mam nadzieję, że będę mogła brać udział w następnych spektaklach i koncertach.

           Z pewnością zostanie Pani śpiewaczką.
           - Mam nadzieję, że tak będzie. Marzę o tym.

            Życzę Pani tego z całego serca i mam nadzieję, że będę mogła często Panią oklaskiwać.
            - Dziękuję za ciepłe słowa i mam nadzieję, że niedługo się spotkamy

            Jest mi ogromnie miło, że mogę rozmawiać z panem Jakubem Szmidtem, którego podziwiałam i oklaskiwałam w roli Serwacego. Myślę, że nie jest łatwo młodemu śpiewakowi kreować postać starszego pana.
            - Ma pani rację, tym bardziej, że jako Serwacy mam już dojrzałą córkę. Trzeba się do takiej roli przygotować i ja pracowałem nawet w domu. Non stop moja wyobraźnia pracowała. Najwięcej zawdzięczam wspaniałemu reżyserowi, który od początku do końca kierował mną tak jak trzeba. Jestem za to mistrzowi Henrykowi Konwińskiemu bardzo wdzięczny. Trudności było dużo, ale mam nadzieję, że udało się je pokonać.

            Na jakim etapie edukacji jest Pan aktualnie?
           - W tej chwili jestem na trzecim roku, czyli przymierzam się w tym roku akademickim do ukończenia studiów licencjackich. Mam szczęście studiować u wspaniałego pedagoga ks. prof. Pawła Sobierajskiego. Wiele mu zawdzięczam i dzięki niemu mogłem wystąpić w tym spektaklu, a polegało to nie tylko na przygotowaniu wokalnym, ale także na wsparciu psychicznym, które jest bardzo ważne.

            Po raz pierwszy uczestniczy Pan w spektaklu operowym?
            - Tak, to mój debiut.

            Trochę szkoda, że odbędą się tylko trzy akademickie spektakle „Verbum nobile”, bo jesteście wspaniale przygotowani.
            - Cieszę się z gorącego przyjęcia publiczności, a o nasze przygotowanie zadbali znakomici znawcy sztuki operowej.

             Witam serdecznie pana Dawida Czerwińskiego, czyli Stanisława w operze „Verbum nobile”. Jednoaktówki są często niedoceniane, a Pana słuchało się dzisiaj z wielką przyjemnością, bo odnosiłam wrażenie, że ta partia nie sprawiała Panu żadnych problemów.
            - Nie jest to do końca prawda, Moniuszko jest bardzo wymagający i każdy dźwięk musi być dokładnie dopracowany, wszystko musi być perfekcyjne. Nie jest to wcale takie proste. Polski kompozytor, polska muzyka, mu jesteśmy Polakami, ale nawet nad dobrym przygotowaniem jednoaktówki trzeba solidnie popracować. Tym bardziej, że to był mój debiut na profesjonalnej scenie i po raz pierwszy wystąpiłem z orkiestrą. Jest to dla mnie duże doświadczenie i ogromna przyjemność dla tak dużej publiczności na deskach wspaniałej Opery Śląskiej, a do tego podczas premiery. Jestem szczęśliwy.

            W sumie odbędą się trzy akademickie spektakle „Verbum nobile”, a Pan jest przewidziany tylko w jednym.
            - Tak, ponieważ w każdym spektaklu kto inny śpiewa partię Stanisława.

            Wszystko przed Panem, bo niedawno rozpoczął Pan studia.
            - Tak, bo jestem na drugim roku studiów licencjackich i jeszcze dużo nauki przede mną pod kierunkiem ks. prof. Pawła Sobierajskiego.

            Gratuluję udanego debiutu i życzę powodzenia w następnych spektaklach oraz koncertach.
            - Dziękuję bardzo.

             Kilku moich przyjaciół z którymi spotykam się najczęściej w Operze Śląskiej, witając się ze mną przed akademicką premierą „Verbum nobile” wyraziło zdziwienie pytając: „...chciało ci się jechać tak daleko na jednoaktówkę w wykonaniu studentów?”. Przyznam się, że nie wiedziałam co mam powiedzieć.
             Po spektaklu utwierdziłam się w przekonaniu, że dobrze zrobiłam wybierając się 16 listopada na premierę opery „Verbum nobile” Stanisława Moniuszki do Opery Śląskiej, a rozwój utalentowanych studentów z którymi mogłam zamienić kilka zdań będę pilnie obserwować. Są utalentowani, pracowici i pełni zapału. Życzę im dużo szczęścia.

Zofia Stopińska

XIV Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej "Ars Musica" przeszedł do historii

          Z dwóch ważnych powodów poprosiłam o spotkanie dr hab. Bartosza Jakubczka, znakomitego organistę i pedagoga Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. Pierwszym był zakończony 20 października XIV Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej „Ars Musica 2019”, a drugim bardzo ciekawa płyta zatytułowana „Patmos”, zawierająca muzykę na organy i perkusję w wykonaniu Bartosza Jakubczaka i Miłosza Pękali. Krążek ukazał się nakładem Chopin University Press, UMFC. Pierwsza część rozmowy poświęcona jest podsumowaniu iwonickiego Festiwalu, który w tym przepięknym zakątku Podkarpacia należy do najważniejszych wydarzeń poświęconych muzyce klasycznej. Pan Bartosz Jakubczak jest współtwórcą tego wydarzenia, dyrektorem artystycznym, a w tym roku również przybliżał publiczności utwory i wykonawców koncertów.

           Tegoroczny XIV Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej „Ars Musica” w Iwoniczu zamknął się cyklem trzech koncertów. Pierwszy z nich odbył się w Kościele Parafialnym w Iwoniczu-Zdroju i pięknie zabrzmiały w tym wnętrzu utwory wykonywane głównie na instrumentach dętych.
           - Pierwszy koncert odbył się 29 września i był on niezwykle atrakcyjny dla publiczności i dlatego tak wiele osób postanowiło spędzić ten wieczór, słuchając muzyki w wykonaniu znakomitych artystów. Wystąpiło Krakowskie Trio Stroikowe oraz grający na pozytywie szkatulnym Marcin Armański wraz z Władysławem Kosendiakiem, który grał na saksofonie sopranowym.

           Chyba nie wszyscy czytelnicy Klasyki na Podkarpaciu wiedzą, jak wygląda instrument o nazwie pozytyw szkatulny i jak się na nim gra.
           - To była absolutna ciekawostka tego wieczoru, ponieważ pan Marcin Armański, który na co dzień jest organistą, sam zbudował instrument z grupy organów, zwany także regałem, i podczas koncertu opowiedział o tym instrumencie, niezwykle pięknie brzmiącym. Podobnie jak większość publiczności zgromadzonej na tym koncercie, jestem pełen podziwu dla artysty, który jest nie tylko świetnym wykonawcą, ale także potrafi zbudować taki instrument. Nazwa pozytyw szkatulny pochodzi stąd, że z zewnątrz instrument ma postać drewnianego kufra czy szkatuły.

           Trzeba jeszcze podkreślić, że w tej świątyni brak jest instrumentu, który nadaje się do celów koncertowych, a znajdujące się tam organy można czasami jedynie wykorzystać do muzyki kameralnej. Jest tam jednak bardzo dobra akustyka, sprzyjająca muzyce kameralnej i nie bez znaczenia jest fakt, że kościół znajduje się w sercu Iwonicza-Zdroju.
           Na kolejne koncerty Festiwal przeniósł się do pięknego, urokliwego miejsca, w którym się narodził.
           - Tak, dwa pozostałe koncerty odbyły się w Kościele Parafialnym p.w. Wszystkich Świętych w Iwoniczu, który jest oddalony ponad 6 kilometrów od centrum Iwonicza-Zdroju. Jestem bardzo wdzięczny panu Witoldowi Kocajowi, Burmistrzowi Gminy, że zgodził się na sfinansowanie transportu dla kuracjuszy i część publiczności mogła przyjechać na koncerty do przepięknego, drewnianego kościoła w Iwoniczu. 6 października odbył się tam bardzo udany koncert, podczas którego wystąpili klarnecista Jacek Sribniak i organista Jerzy Kulka.
            Po raz pierwszy w historii tego Festiwalu słuchaliśmy klarnetu solo. Muszę się przyznać, że przez cały czas szukam zarówno utworów, jak i instrumentów, których iwonicka publiczność jeszcze nie słyszała. Gościł u nas już kiedyś kwartet klarnetowy CLARIBEL, ale klarnetu jako instrumentu solowego nie mieliśmy. W wykonaniu Jacka Sribniaka mogliśmy usłyszeć piękne Adagio Jana Sebastiana Bacha i wszyscy się przekonali, że jego muzyka na każdym instrumencie brzmi bardzo dobrze, bo to twórca genialny.
           Podczas tego koncertu zabrzmiały także m.in. dzieła innego geniusza Wolfganga Amadeusza Mozarta, działającego w XIX wieku nieznanego włoskiego zakonnika, organisty i kompozytora Padre Davide de Bergamo oraz cieszące się aktualnie dużym powodzeniem Astora Piazzolli.

           Różnorodny był także koncert finałowy, podczas którego oprócz puzonu i organów publiczność mogła posłuchać brzmienia fisharmonii, instrumentu już zapomnianego.
           - To była kolejna nowość w historii festiwali w Iwoniczu. Pan Michał Kopyciński specjalizuje się w grze na fisharmonii. Odbył nawet studia podyplomowe w tym zakresie w Belgii. Publiczność mogła zobaczyć tradycyjną fisharmonię, która jest instrumentem bardzo wymagającym i trudnym. Podczas finałowego koncertu pan Michał Kopyciński grał na fisharmonii solo i na organach, ale wystąpił także ze swoim ojcem Wojciechem Kopycińskim, który jest puzonistą. Podkreślę jeszcze, że puzon także zabrzmiał po raz pierwszy w ramach naszych festiwali.
           W programie znalazły się prawdziwe perły muzyki klasycznej, od dzieł Johanna Jakoba Frobergera, Gerorge’a Friedricha Haendla, Johanna Sebastiana Bacha poprzez Gabriela Faure, aż po Sigfrida Karg-Elerta.
Cieszy mnie, że publiczność tak serdecznie przyjmowała występy wszystkich artystów, którzy gościli podczas tegorocznego Festiwalu w Iwoniczu.

           Mam nadzieję, że wspólnie z głównym organizatorami myślicie już o przyszłorocznej edycji Festiwalu „Ars Musica”.
           - Była to już czternasta edycja i wszystko na to wskazuje, że w przyszłym roku zorganizujemy kolejną. Z władzami Gminy Iwonicz-Zdrój oraz z Gminnym Ośrodkiem Kultury rozmawiamy już o jubileuszowej – XV edycji. Trzeba się cieszyć, że impreza trwa i w dalszym ciągu możemy spełniać misję polegającą na umuzykalnianiu społeczeństwa, proponując mu wartościowe koncerty.
          Chcemy zaproponować serię ciekawych koncertów w wykonaniu znakomitych mistrzów, ale jeszcze za wcześnie, aby mówić o szczegółach. Z pewnością z odpowiednim wyprzedzeniem poinformujemy Państwa o jubileuszowej edycji.

Z dr hab. Bartoszem Jakubczakiem, znakomitym organistą, dyrektorem Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej „Ars Musica 2019”, adiunktem Wydziału Instrumentalnego Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie rozmawiała Zofia Stopińska w październiku 2019 roku.

Wspominamy III Rzeszowską Jesień Muzyczną

           III Rzeszowska Jesień Muzyczna trwała od 5 do 27 października. Głównym organizatorem Festiwalu było Stowarzyszenie Polskich Muzyków Kameralistów, kierowane przez pana Grzegorza Manię – pianistę, doświadczonego kameralistę i prawnika. Organizatorami tegorocznej edycji byli także: Instytut Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz rzeszowscy Dominikanie.
W czasie trzech październikowych weekendów odbyło się sześć koncertów w sali Instytutu Muzyki UR oraz w Kościele Dominikanów.

          W tej świątyni Festiwal został zainaugurowany występem Orkiestry kameralnej Extra Sounds Ensemble. To zespół złożony z wybitnych młodych muzyków, który kiedyś grał bardzo często z Nigelem Kennedy’m. Solistkami koncertu w Rzeszowie były skrzypaczki: Alicja Śmietana i Maria Sławek. Przepięknie zabrzmiały w akustyce świątyni: Concerto grosso D-dur op. 6 Arcangelo Corelliego, Wariacje b-moll Karola Szymanowskiego oraz Pieśni (Dumka, Dwie zorze, Pieśń wieczorna) Stanisława Moniuszki w aranżacji na orkiestrę kameralną Alicji Śmietany, Kwartet smyczkowy d-moll Franciszka Schuberta w wersji na orkiestrę kameralną Gustava Mahlera oraz Koncert podwójny d-moll Jana Sebastiana Bacha.
          Już w następnym dniu, w sali koncertowej Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego, rozpoczął się recital wokalny Hanny Hipp - wspaniałej mezzosopranistki, która podbija światowe sceny operowe. Śpiewała m.in. w mediolańskiej La Scali oraz Covent Garden Theatre. W Rzeszowie Hanna Hipp wystąpiła z towarzyszeniem znakomitego pianisty Grzegorza Mani z bardzo ciekawym repertuarem. Koncert rozpoczął bardzo rzadko wykonywany cykl "8 polskich pieśni" Francisa Poulenca, który opracował bardzo popularne pieśni, m.in. "Płynie Wisła, płynie" , "Jezioro", "Polska młodzież". Później wysłuchaliśmy trzech pieśni: "Dalibóg", "Przyczyna", "Do Niemna" Stanisława Moniuszki, nieznanych, cudownych pieśni ludowych Benjamina Brittena, oraz bardzo popularnych pieśni Maurice Ravela i Manuela de Falli. To bardzo różnorodny i jednocześnie wymagający dla wykonawców program. Trudno słowami opisać piękno głosu i umiejętności wokalne pani Hanny Hipp. Znakomita współpraca śpiewaczki i pianisty sprawiała, że publiczność była oczarowana. Dawno nie byłam na tak znakomitym recitalu.
           19 października odbył się drugi koncert w Kościele oo. Dominikanów, gdzie wystąpił znany z wykonań muzyki polskiej Messages Quartet w składzie: Małgorzata Wasiucionek - skrzypce, Oriana Masternak - skrzypce, Maria Shetty - altówka i Beata Urbanek-Kalinowska - wiolonczela. Program wypełniły: Kwartet smyczkowy d-moll Stanisława Moniuszki, Wariacje na temat własny g-moll op. 21 Władysława Żeleńskiego oraz III Kwartet smyczkowy B-dur op. 67 Johannesa Brahmsa. Doskonałe wykonanie i szlachetne brzmienie zespołu bardzo spodobały się licznie zgromadzonej publiczności, która nagrodziła wykonawców długimi brawami.
          W następnym dniu w sali Wydziału Muzyki UR wystąpił jeden z najlepszych polskich duetów fortepianowych – Ravel Piano Duo, który tworzą Agnieszka Kozło i Katarzyna Ewa Sokołowska. Ten Duet ma w repertuarze ogromną ilość utworów, a w Rzeszowie wykonał kilka wspaniałych arcydzieł. Wysłuchaliśmy Fantazji f-moll Franciszka Schuberta i Legend op.59 (wybór) Antonina Dvořaka, ale w programie przeważały mało znane polskie utwory: Polonez D-dur i Kontredanse Stanisława Moniuszki, Dwa tańce polskie op. 37 (Polonez i Mazur) Władysława Żeleńskiego, 5 Walców op. 51 Ignacego Friedmana oraz wybrane Mazury z op. 38 Zygmunta Noskowskiego. Koncert był świetny, a kto nie był, może tylko żałować.
          Wspaniałymi wydarzeniami były koncerty, które odbyły się w sali Instytutu Muzyki UR na zakończenie III Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej. 26 października odbył się wyjątkowy koncert, którego wykonawcami byli: pianista Krzysztof Książek, skrzypkowie Jakub Jakowicz i Maria Sławek, altowiolistka Katarzyna Budnik i wiolonczelista Bartosz Koziak. Trudno sobie wyobrazić lepszych muzyków, a w tym składzie wystąpili chyba po raz pierwszy. Rewelacyjnie wykonane zostały wszystkie utwory, a były to: Kwartet fortepianowy Gustava Mahlera, Fantazja na kwartet fortepianowy Franka Bridge’a oraz Kwintet fortepianowy f-moll Johannesa Brahmsa.
           W następnym dniu gorącymi brawami na stojąco rzeszowscy melomani dziękowali za wspaniały występ wykonawczyniom finałowego koncertu. Oklaskiwaliśmy legendę polskiej wiolinistyki Maestrę Kaję Danczowską, której przy fortepianie towarzyszyła jej córka Justyna Danczowska. W programie znalazły się: Preludium i Rondo z Partity Grażyny Bacewicz, Sonata na skrzypce i fortepian Philipa Glassa oraz Sonata na skrzypce i fortepian Fazila Say’a. Pomimo, że są to mało znane utwory, rzeszowska publiczność przyjęła je entuzjastycznie, a jej owację Artystki nagrodziły bisami i tak usłyszeliśmy: Humoreskę Antonina Dvořàka, Kujawiaka a – moll Henryka Wieniawskiego oraz Poemat Zdenka Fibicha.
           Cokolwiek napiszę o wirtuozerii Maestry Kai Danczowskiej zabrzmi banalnie. Była rewelacyjna. Justyna Danczowska to wspaniała pianistka i kameralistka, operująca znakomitą techniką, a zarazem delikatnym, subtelnym brzmieniem. Koncert ten był wspaniałym zwieńczeniem III Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej.

Zofia Stopińska

Inauguracja obchodów 75. rocznicy utworzenia Muzeum w Łańcucie

           4 listopada 2019 roku w sali balowej łańcuckiego Zamku odbyła się bardzo ważna uroczystość. W obecności Marszałka województwa podkarpackiego Władysława Ortyla, Wojewody Ewy Leniart, Przedstawiciela Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego , Starosty Powiatu, Burmistrza Łańcuta, Dyrektorów placówek muzealnych z kraju, zagranicy i regionu odbyła się uroczysta inauguracja obchodów 75 rocznicy powołania " Muzeum- Zamek w Łańcucie".
          W uroczystości uczestniczyli również przedstawiciele rodzin spokrewnionych z ostatnim właścicielem Zamku - Alfredem Antonim Potockim m.in. Maciej Radziwiłł z "Fundacji Trzy Trąby" oraz Michał Sobański reprezentujący "Fundację im. Feliksa hr. Sobańskiego" wraz z rodzinami.
W części oficjalnej wystąpili; Władysław Ortyl, Ewa Leniart, odczytano listy gratulacyjne.
          Dyrektor Muzeum Wit Karol Wojtowicz w swym wystąpieniu w dużym skrócie przedstawił najważniejsze momenty z historii Zamku, jego właścicieli ale przede wszystkim historii placówki, którą kieruje od ponad 30 lat.
Z kolei przedstawiciel Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w imieniu Ministra prof. Piotra Glińskiego wręczył najwyższe resortowe odznaczenie Złoty medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis" dla Muzeum-Zamek w Łańcucie jak też takim samym medalem udekorował Dyrektora Muzeum Wita Karola Wojtowicza.
Brązowy medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis "otrzymała wicedyrektor - Grażyna Ulma.
Wystąpili również m.in Maciej Radziwiłł , Michał Sobański i Jerzy Roman Potocki.
          W części artystycznej wystąpili wspaniali artyści: Roman Lasocki - skrzypce i słowo, Tomasz Strahl - wiolonczela, Marta Gębska - skrzypce. Solistom towarzyszyli pianiści: Agnieszka Przemyk-Bryła oraz Grzegorz Skrobiński. Wybitny polski skrzypek Roman Lasocki wykonał Witolda Rudzińskiego - Ricercar sopra "Roman Lasocki" na skrzypce solo, w wykonaniu niezwykle utalentowanej skrzypaczki Marty Gębskiej i pianisty Grzegorza Skrobińskiego wysłuchaliśmy Henryka Wieniawskiego - Fantazji na temat z opery Faust Charlesa Gounoda, zaś wspaniały wiolonczelista Tomasz Strahl i pianistka Agnieszka Przemyk-Bryła zachwycili nas świetnym wykonaniem Poloneza C-dur na fortepian i wiolonczelę Fryderyka Chopina. 
          Warto podkreślić, że przez cały okres obchodów, w "Jadalni nad bramą" eksponowane będą "Łańcuciana" ze zbiorów "Fundacji Trzy Trąby " oraz " Fundacji im Feliksa hr. Sobańskiego " warto więc odwiedzić Muzeum - Zamek w Łańcucie.

Tadeusz Stopiński

Z Krościenka w świat - koncert w Muzeum Podkarpackim w Krośnie

           Ogromnym zainteresowaniem cieszył się koncert zatytułowany „Z Krościenka w świat”, który odbył się 20 października w Muzeum Podkarpackim w Krośnie. Wprawdzie sala, w której stoi zabytkowy fortepian Pleyela z 1862 roku, jest niewielka, ale gdzie tylko było możliwe, organizatorzy postawili dodatkowe krzesła, aby zapewnić publiczności siedzące miejsca. Wieczór zorganizowany został przez Muzeum Podkarpackie w Krośnie oraz Krośnieńskie Towarzystwo Muzyczne, a jego główną bohaterką była pani Zofia Folta-Jabłońska, znakomita mezzosopranistka, przez wiele lat związana z Operą Krakowską, która urodziła się w pobliskim Krościenku Wyżnym.
           Gospodynią wieczoru była pani Małgorzata Busz-Perkins, prezes Krośnieńskiego Towarzystwa Muzycznego. Wywiad z panią Zofią Foltą-Jabłońską przeplatany był archiwalnymi nagraniami tej znakomitej artystki.

          Witamy serdecznie Panią w rodzinnych stronach, gdzie zaczęła się Pani muzyczna droga. Proszę nam powiedzieć, kiedy zetknęła się Pani z muzyką pierwszy raz, kiedy podjęła Pani decyzję, że jednak śpiew będzie solą Pani życia?
          - Chcę bardzo serdecznie podziękować pani Małgorzacie za zaproszenie mnie na spotkanie z Państwem w moim kochanym Krośnie. Jest to dla mnie wielka przyjemność i zaszczyt.
Piękne i urokliwe Krościenko Wyżne, przez które wije się rzeka Wisłok z brzegami porośniętymi wikliną, to moje miejsce rodzinne, równie bliskie sercu, jak Krosno.
          W rodzinnym domu często rozbrzmiewała muzyka, bo cała moja rodzina była utalentowana muzycznie. Rodzice i rodzeństwo mieli piękne głosy, a tradycja śpiewania była codziennością. Tak było nie tylko w moim domu, wystarczyło posłuchać pięknego śpiewu Krościeniaków w kościele. Od dzieciństwa kochałam śpiew i szybko odkryłam, że mam duże możliwości głosowe. Wspaniała, szlachetna, z wielkim poświęceniem idea pana Tadeusz Jaworskiego, kierownika Szkoły w Krościenku Wyżnym, stworzenia orkiestry szkolnej, przyciągnęła wielu utalentowanych muzycznie uczniów. Szczęśliwie znalazłam się wśród nich – szczęśliwie, ponieważ to pośrednio wpłynęło na dalsze moje losy i moją karierę artystyczną.
          Pan Tadeusz Jaworski zbierał nas grupami w klasach, uczył nut i gry na instrumentach. Moim instrumentem były skrzypce. Kiedy osiągnęliśmy już pewien poziom umiejętności gry na instrumentach, szybko powstał zespół orkiestrowy, niemalże symfoniczny, bo składał się z instrumentów smyczkowych, dętych, perkusji i fortepianu. Za moich czasów byłam jedyną dziewczynką w orkiestrze.
Próby odbywały się o różnych porach, najczęściej wieczorem, nieraz trwały do późnych godzin i wtedy dostawaliśmy bułki ze smalcem, przygotowane przez małżonkę pana Jaworskiego.
Takie to były czasy.
          Zaczęliśmy osiągać pewne sukcesy na koncertach, eliminacjach szkolnych, konkursach. Często następstwem były koncerty, m.in. w Krośnie, Krakowie i aż w Warszawie.
Orkiestra wzbudzała wielkie zaciekawienie. Zainteresowała się nią również Polska Kronika Filmowa, która nakręciła krótki film o naszym zespole szkolnym i był on wyświetlany w kronice przed każdym filmem w kinach całej Polski.Jako jedyna dziewczynka grająca w orkiestrze, zostałam zauważona i wymieniona z imienia, i nazwiska.

          Należy podkreślić, że to wszystko się działo w czasie, kiedy była Pani uczennicą szkoły podstawowej, co było dalej?
           - Po ukończeniu Szkoły Podstawowej w Krościenku Wyżnym wyjechałam do Krakowa, aby tam uczyć się w Liceum Muzycznym, a po maturze rozpoczęłam profesjonalne kształcenie głosu w Szkole Muzycznej II stopnia w Krakowie, w klasie prof. Erazmy Janowicz-Kopaczyńskiej, byłej primadonny Opery Lwowskiej, która uchodziła za jedną z najlepszych pedagogów sztuki wokalnej.
W tym czasie występowałam też jako solistka ze szkolnym Zespołem Muzyki Dawnej. Koncertowaliśmy w Krakowie i również za granicą, m.in. w Wiedniu i Linzu. W tych koncertach skrzypkiem-solistą był nieodżałowany Zbigniew Wodecki.
          Po dyplomie z wyróżnieniem otrzymałam angaż solistki w Operze Krakowskiej od Dyrektora Kazimierza Korda, jednego z najwybitniejszych polskich dyrygentów, który odnosił również wielkie sukcesy w operach europejskich, a także w Metropolitan Opera w Nowym Jorku.

          Chcę powiedzieć, że miałam ogromną przyjemność podziwiać i oklaskiwać Panią Zofię Foltę-Jabłońską w Operze Krakowskiej w tytułowej roli Carmen Georges’a Bizeta oraz w roli księżniczki Eboli w operze „Don Carlos” Giuseppe Verdiego. Były to wspaniałe kreacje. Byłam wtedy na studiach i jak tylko udało się nam zdobyć bilety, to chodziliśmy na spektakle do Opery Krakowskiej.
Proszę nam opowiedzieć, jak przebiegała Pani działalność artystyczna.
           - Zadebiutowałam w premierze opery „Borys Godunow” w roli Fiodora. W ciągu 35 lat mojej kariery artystycznej występowałam w kilkudziesięciu premierach w Operze Krakowskiej, m.in. we wspomnianych rolach: księżniczki Eboli w operze „Don Carlos” Giuseppe Verdiego i Carmen w „Carmen” Georges’a Bizeta, a także w rolach: Jadwigi w „Strasznym dworze” Stanisława Moniuszki, Suzuki w „Madam Butterfly” Giacomo Pucciniego, Cherubina w „Weselu Figara” Wolfganga Amadeusza Mozarta, Olgi w „Eugeniuszu Onieginie” Piotra Czajkowskiego oraz Cześnikowej w „Strasznym dworze” Stanisława Moniuszki.
          Występowałam również w tytułowej roli Carmen w Teatrze Wielkim w Łodzi i w Teatrze Wielkim w Warszawie.Brałam także udział w licznych koncertach organizowanych przez Filharmonię Krakowską i Filharmonię Kielecką.
          W ramach tournée Opery Krakowskiej śpiewałam jako solistka w teatrach operowych w Niemczech, Włoszech, Holandii, Szwajcarii, Belgii i Austrii. W czasie występów we Włoszech nasz zespół operowy miał spotkanie i koncert dla Papieża Jana Pawła II, przebywającego wówczas w letniej rezydencji w Castel Gandolfo. Było to dla nas wielkie wydarzenie.
Miałam zaszczyt występować z wieloma artystami, m.in. z Jadwigą Romańską, Jadwigą Gadulanką, Wiesławem Ochmanem, Bogdanem Paprockim i Kazimierzem Pustelakiem.
           W 1977 roku otrzymałam stypendium rządu włoskiego w Accademia Musicale Chigiana w Sienie, gdzie zdobywali mistrzostwo w sztuce wokalnej śpiewacy z całego świata. Brała też udział w koncertach organizowanych przez tę Accademię.
          Po zakończeniu kariery zawodowej działam społecznie w Zarządzie Głównym Związku Artystów Scen Polskich w Warszawie i w Krakowie.

          Pragnę dodać, że pani Zofia Folta-Jabłońska otrzymała wiele nagród za swoją wspaniałą działalność artystyczną i za działalność społeczną. Związek Artystów Scen Polskich uhonorował panią Zofię najwyższą nagrodą - statuetką ARIONA. Artystka została również odznaczona: ”Złotym Krzyżem Zasługi”, Złotą Odznaką „Za pracę Społeczną dla Miasta Krakowa” oraz „Zasłużony Działacz Kultury”, a w tym roku otrzymała najwyższe odznaczenie dla człowieka kultury, Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. O takiej nagrodzie każdy artysta marzy. Gratulujemy serdecznie i dziękujemy Pani za ten wkład w polską kulturę. (Oklaski).

Z panią Zofią Foltą- Jabłońską rozmawiała pani Małgorzata Busz-Perkins, prezes Krośnieńskiego Towarzystwa Muzycznego.

          Ta rozmowa była ilustrowana archiwalnymi nagraniami Artystki. Wieczór rozpoczął duet Carmen i Don Jose z II aktu opery „Carmen”, który z towarzyszeniem Orkiestry Opery Krakowskiej śpiewali Zofia Folta-Jabłońska – mezzosopran i Wiesław Ochman – tenor. Później kolejno zabrzmiały:
- recytatyw i aria Czarownicy z opery „Dydona i Eneasz” Henry Purcell’a;
- aria Orfeusza „Che faro... z opery „Orfeusz i Eurydyka” Christopha Willibalda Glucka;
- aria księżniczkli Eboli „O don fatale” z opery „Don Carlos” Giuseppe Verdiego - ta aria została nagrana z towarzyszeniem fortepianu, na którym grała Krystyna Waldek.
           Organizatorzy przygotowali także krótki koncert złożony arii mezzosopranowych, z towarzyszeniem pianistki z Tarnowa Katarzyny Leśniak-Skóry, która zasiadała przy zabytkowym fortepianie z czasów Chopina, wyprodukowanym przez firmę Pleyel.
           Rozpoczęły go dwie pieśni w wykonaniu Marleny Rygiel, studentki II roku Akademii Muzycznej w Łodzi na Wydziale Wokalno -Aktorskim w klasie śpiewu prof. Urszuli Kryger. Wysłuchaliśmy w interpretacji Marleny Rygiel pieśni Piotra Czajkowskiego „Niet, tolko tot, kto znał” oraz „À Chloris” Reynaldo Hahna.
           Później przyszedł czas na arie: Małgorzata Busz-Perkins wykonała arię Dalili z opery „Samson i Dalila” Camila Saint-Saënsa i arię Auceny z opery „Trubadur” Giuseppe Verdiego, zaś Katarzynę Plewniak oklaskiwaliśmy w pieśni o Willi z operetki „Wesoła wdówka” Franza Lehara oraz Caro mio ben Giuseppe Giordani’ego.
           Publiczność gorącymi oklaskami nagradzała występy na żywo, ale najgorętsza, najdłuższa była owacja po wysłuchaniu kolejnego nagrania z płyty w wykonaniu Zofii Folty-Jabłońskiej, a była to Habanera z opery „Carmen” Georges’a Bizeta. To było podziękowanie dla pani Zofii Folty-Jabłońskiej za ciekawe wspomnienia i mistrzowskie nagrania oraz za spotkanie.
            Ja chcę jeszcze gorąco podziękować za zaproszenie, świetnie zorganizowany wieczór i za współpracę Krośnieńskiemu Towarzystwu Muzycznemu oraz pracownikom Muzeum Podkarpackiego w Krośnie.

Zofia Stopińska

„Muzyczne krajobrazy” - Recital Alicji Płonki

             „Żyłam sztuką, żyłam miłością” – tę wspaniałą arię Toski z opery „Tosca” G. Pucciniego z wielkim uczuciem śpiewała podczas recitalu w rzeszowskim ratuszu dr Alicja Płonka, znakomita śpiewaczka i pedagog śpiewu solowego, absolwentka Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie prof. Adam Szybowskiego i prof. Moniki Swarowskiej-Walawskiej.
            W niedzielny wieczór 19 października 2019 roku, w koncercie zorganizowanym przez Rzeszowski Teatr Muzyczny „Olimpia” wraz z Estradą Rzeszowską pod honorowym patronatem prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca, w znakomitej akustyce zabytkowej sali posiedzeń rzeszowskiego ratusza cudownie brzmiały czarowne dźwięki natchnionych fraz głębokich, nastrojowych pieśni i arii Ch.W. Glucka, R. Schumanna, C. Debussy’ego, P. Czajkowskiego, G. Verdiego, G. Pucciniego, M. Karłowicza, A. Dvořaka, R Leoncavalla, F. Obradosa. Artystka urzekła licznie zgromadzoną publiczność pięknem śpiewu, głębią fraz, wyczuciem stylów prezentowanych utworów, znakomitą dykcją, oszczędną interpretacją aktorską, wbudzając u słuchaczy głębokie wzruszenia i szczery podziw.
             W recitalu wystąpił także absolwent klasy śpiewu solowego dr Alicji Płonki w Szkole Muzycznej II stopnia w Tarnowie Grzegorz Rubacha – tenor, obecnie student I roku Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej w Katowicach, który nośnym dźwiękiem o wyrównanych rejestrach z wielką starannością zaśpiewał arię starowłoską F. Durante pt. „Danza, danza fanciulla” (Tańcz, tańcz dziewczyno) i przesyconą głębokim liryzmem pieśń M. Karłowicza pt. „Zasmuconej”.
              Na koniec artystka i jej uczeń w scenicznym opracowaniu, z artystycznym rozmachem zaśpiewali duet Lia San i Ferrego „Myszka” z operetki P. Abrahama pt. „Wiktoria i jej huzar”. Rozbawiona publiczność nie chciała wypuścić solistów z ratuszowej sceny. Toteż na bis dr Alicja Płonka ż wielką werwą zaśpiewała transkrypcję pieśni hiszpańskiej J. Nin pt. „El vito”.
              Artystom towarzyszył przy fortepianie Sławomir Kokosza, absolwent Akademii Muzycznej w Krakowie, kameralista i pedagog, starając się wydobyć z niemłodego już instrumentu w sali posiedzeń rzeszowskiego ratusza najpiękniejsze dźwięki i frazy, jakie tylko były możliwe.
              Mienił się ten niezwykły koncert różnymi barwami muzycznych krajobrazów. Towarzyszyły mu strofy poezji K.I. Gałczyńskiego, Ewy Korczyńskiej i niżej podpisanego, a także myśli o muzyce C. Debussy’ego, jak choćby ta, którą cytuję.
              „Tylko muzyka jest w stanie wywoływać fantastyczne krajobrazy, połączyć świat rzeczywisty z urojonym, zapanować nad tajemniczą poecją nocy, nad tysiącem utajonych szmerów liści muskanych promieniami księżyca.”
               Recital dr Alicji Płonki i jej ucznia Grzegorza Rubachy z towarzyszeniem fortepianowym Sławomira Kokoszy w rzeszowskim ratuszu na długo pozostanie w naszej pamięci.

Andrzej Szypuła

Recital Kai Danczowskiej zakończy III Rzeszowską Jesień Muzyczną

          Wielką ucztę muzyczną przygotowali na ostatni weekend października organizatorzy III Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej, czyli Stowarzyszenie Polskich Muzyków Kameralistów. Ostatnie koncerty odbywają się w sali koncertowej Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego.
          Dzisiaj wróciliśmy z fantastycznego koncertu w wykonaniu świetnych polskich instrumentalistów młodszego pokolenia, a byli to: Krzysztof Książek – fortepian, Jakub Jakowicz – skrzypce, Maria Sławek – skrzypce, Katarzyna Budnik – altówka i Bartosz Koziak – wiolonczela.
          Wieczór rozpoczął Kwartet fortepianowy a-moll Nicht zu schnell – Gustawa Mahlera z Jakubem Jakowiczem w roli skrzypka. Środkowe ogniwo tworzyła mało znana Fantazja na kwartet fortepianowy Franka Bridge’a – tym razem na skrzypcach grała Maria Sławek, a koroną wieczoru był przepiękny, rewelacyjnie wykonany Kwintet fortepianowy f-moll op. 34 Johannesa Brahmsa. Ten koncert na długo pozostanie w naszej pamięci.

III Rzeszowską Jesień Muzyczną zakończy recital jednej z najwybitniejszych polskich skrzypaczek Kai Danczowskiej, a przy fortepianie zasiądzie Jej córka Justyna Danczowska.
          Na program złożą się: Partita Grażyny Bacewicz (w tym roku przypada 50 rocznica śmierci tej wybitnej polskiej kompozytorki), Sonata na skrzypce i fortepian amerykańskiego kompozytora Philipa Glass’a oraz równie interesująca Sonata na skrzypce i fortepian Fazila Say’a, tureckiego kompozytora muzyki klasycznej j filmowej.
           Koncert finałowy rozpocznie się jutro – 27 października 2019r. o godz. 16:00 w Sali koncertowej Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego przy ul. Dąbrowskiego.
Wstęp na koncert jest wolny.

Od współczesności do baroku - muzyka polska i włoska przez cztery pory roku

          25 października 2019 roku doskonały wieczór w Filharmonii Podkarpackiej za sprawą Polish Art Philharmonic i występującego w podwójnej roli: dyrygenta i solisty - skrzypka Michaela Maciaszczyka.
          Motto programu "Od współczesności do baroku - muzyka polska i włoska przez cztery pory roku" mówiło samo za siebie.
Usłyszeliśmy kolejno:
Piotra Mossa - "Elan na smyczki",
Stanisława Moryty - "Cztery utwory w polskim stylu",
Mieczysława Karłowicza - "Serenadę na orkiestrę smyczkową op.2" a po przerwie, w wykonaniu Michaela Maciaszczyka oraz Zespołu - "Cztery pory roku" Antonia Vivaldiego.
          Zarówno Skrzypek jak i młodzi muzycy Polish Art Philharmonic w pełni zasłużyli na zgotowaną im przez rzeszowskich melomanów owację.
W podzięce Muzycy na bis ofiarowali III część koncertu skrzypcowego a - moll Jana Sebastiana Bacha.

Tadeusz Stopiński

„Stanisław Moniuszko i jego muzyka”

Koncert Chóru Uniwersytetu Rzeszowskiego

           „Kozak”, „Przylecieli sokołowie”, „Kum i kuma”, to niektóre z pieśni Stanisława Moniuszki ze „Śpiewników domowych” w świetnym wykonaniu Chóru Instytutu Sztuk Muzycznych Uniwersytetu Rzeszowskiego pod wprawną dyrekcją Bożeny Stasiowskiej-Chrobak podczas koncertu 23 października 2019 r. w rzeszowskim ratuszu. Znakomicie wypadli soliści: Dagmara Moskwa – sopran i Jakub Trałka – bas, z wielką starannością oddając uroki i tajemnice interpretacyjne pieśni naszego wspaniałego kompozytora muzyki polskiej. Chórowi i solistom towarzyszyła przy fortepianie Gabriela Pisiak, słowo głosił niżej podpisany, cytując listy S. Moniuszki do ukochanej żony. O programie koncertu i działalności Chóru mówił Kajetan Hendzel. Portret najznakomitszego, obok F. Chopina, kompozytora muzyki polskiej Stanisława Moniuszki towarzyszył całemu spotkaniu, dodając nastroju lirycznym, nostalgicznym, ale i skocznym i żartobliwym pieśniom wyrosłym z polskiej tradycji narodowej. Koncert zorganizował Rzeszowski Teatr Muzyczny „Olimpia” wraz z Estradą Rzeszowską, patronat honorowy objął prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc, dofinasowało Miasto Rzeszów.
          Czarowny to był wieczór. W Roku Moniuszkowskim ukazał całe piękno i urok muzyki S. Moniuszki, jej ponadczasową wartość dla nas i przyszłych pokoleń. „A to, co jest narodowe, krajowe, miejscowe, co jest echem dziecinnych naszych przypomnień, nigdy mieszkańcom ziemi, na której się urodzili i wyrośli, podobać się nie przestanie” - pisał o swoich „Śpiewnikach domowych” sam kompozytor. Warto dodać, iż w tym roku w Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie miał miejsce I Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki, stając się ambitną prezentacją twórczości kompozytorów polskich. Konkurs odbywać się będzie w Rzeszowie co dwa lata.
           Chór Uniwersytetu Rzeszowskiego przy wypełnionej po brzegi sali posiedzeń rzeszowskiego ratusza śpiewał z wielką pasją i oddaniem, świetną emisją głosu, czarował ciekawymi interpetacjami, szlachetnym brzmieniem, precyzyjnie realizowanymi zamysłami pani dyrygent. Młodość, radość, muzyka – te trzy dyspozycje połączone razem zachwyciły ratuszową publiczność, która ze wzruszeniem i entuzjazmem nagradzała artystów rzęsistymi oklaskami. Nie obyło się bez bisu.
            W działalności Rzeszowskiego Teatru Muzycznego „Olimpia” radzi widzimy solistów i zespoły muzyczne z Rzeszowa i Podkarpacia. To one nadają smak i ton naszej regionalnej kultury muzycznej, prezentując swoje bogate możliwości i umiejętności także w kraju i za granicą. Otaczajmy je szczególną troską i życzliwością, by radowały nasze oczy i uszy nie tylko na jesienne dni.

Andrzej Szypuła

Perła belcanta


Norma” Vincenzo Belliniego w Operze Krakowskiej

            „Wszyscy geniusze umierają młodo” – mówił o Bellinim poeta Heine. Ten romantyczny mistrz włoskiego bel canta żył tylko 34 lata. To jedną z bellinowskich arii śpiewała w Paryżu Delfina Potocka przy konającym Chopinie, na jego prośbę. Znawcy twierdzą, że to właśnie śpiewne bellinowskie frazy inspirowały chopinowskie nokturny. Obaj mistrzowie muzycznego romatyzmu znali się osobiście i bardzo cenili.
            Bellini napisał „Normę” w okresie swojego pobytu we Francji (premiera w La Scali w 1831 roku), nawiązując do heroicznego nurtu opery francuskiej. Powstało dzieło pełne dramatyzmu, ale i najeżone sporymi trudnościami technicznymi, uzasadnionymi wszakże zamysłem twórczym kompozytora. Miłość, duma, zdrada, niewola, namiętność, żądza władzy, zazdrość, zemsta, tragizm, przekleństwo, zły los, katastrofizm, beznadziejność ludzkich wyborów, sprzeczność ludzkiej natury, rozpacz i ból – wszystko to znajduje w „Normie” swoją artykulację, głęboką i wzruszającą, zmuszającą widza i słuchacza do refleksji filozoficznej natury.
            Opera Krakowska zdaje się obecnie egzystować w świetnym okresie swej artystycznej działalności. Bez zbędnych nowinek, udziwień, pseudounowocześnień mających rzekomo zachęcać współczesnego widza do odwiedzenia tego przybytku sztuki, proponuje klasyczne interpretacje, z pełnym szacunkiem dla partytury, libretta, przy oszczędnej, ale i pełnej wyrazu scenografii, przemawiając do wyobraźni odbiorcy tym, co w teatrze muzycznym najważniejsze – słowem i dźwiękiem, ujętych w formę dzieł sztuki przez niepowtarzalnych mistrzów. Stąd ponadczasowa siła takich dzieł, jak „Norma” Belliniego, która zapisała się złotymi zgłoskami w dziejach opery.
           Wybrałem się do Opery Krakowskiej na dziesiąty spektakl „Normy” 29 września 2019 roku, blisko dwa lata od premiery, która miała miejsce 27 października 2017 roku. Obsada znakomita! Karina Skrzeszewska jako Norma, Paolio Lardizzone jak Pollione, Agnieszka Cząstka-Niezgódka jako Adalgisa, Szymon Kobyliński jako Oroveso, Agata Dembska-Kornaga jako Clotilde, Jarosław Bielecki jako Flavio, Piotr Kutnik i Bartłomiej Litwa jako synowie Normy. Oczywiście, niezawodna Orkiestra, Chór i Balet, wszystko pod wprawną ręką Tomasza Tokarczyka.
            Mówią o „Normie”, że jest perłą belcanta. Ale ten piękny śpiew, wraz z całym zamysłem dramatycznym dzieła, u Belliniego sięga boskich tajemnic sztuki, która, jak pisał Zygmunt Mycielski, jest „światem zmysłów i ducha”. Czyż nie jest ona, sztuka, zwierciadłem, w którym przegląda się człowieczy los? Jakie znaleźć środki wyrazu, by przemówiły do skomplikowanej ludzkiej natury? Muszą spotkać się razem – kompozytor, reżyser, artyści, by znaleźć estetyczną nić porozumienia, by odpowiedzieć sobie na pytanie – o czym będzie ta opowieść i jakimi środkami ma przemówić do widzów i słuchaczy, którzy także chcą być współtwórcami wydarzenia.
            Twórca wizji całości „Normy”, reżyser Laco Adamik wielokrotnie podkreśla, że teatr operowy ma te same zadania, co teatr dramatyczny – mamy przeżywać losy bohaterów, identyfikować się z nimi. Dramat wyrażony przez słowo i muzykę – nic dodać, nic ująć. Od czasów greckich tragedii człowiek w życiu i na scenie tak samo cierpi, cieszy się, zastanawia nad sensem swego istnienia. Ten skupiony, nostalgiczny teatr podkreślają scenografie Barbary Kędzierskiej, surowe, często symboliczne, wydobywające z nas, odbiorców, duchowe refleksje o prawdziwej ludzkiej naturze, pełnej niepokoju i sprzeczności, beznadziei i nadziei...
          Sztuka jest łaską chwili – pisał w zeszytach konwersacyjnych Ludwig van Beethoven. Myślę o tym, gdy słucham i oglądam krakowską „Normę” Vincenza Belliniego.

Andrzej Szypuła

Subskrybuj to źródło RSS