Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Katarzyna Dondalska: "Śpiewam koloratury i jestem skrzypaczką" - cz.II

            Zapraszam na drugie spotkanie z Katarzyną Dondalską, niezwykle utalentowaną śpiewaczką i skrzypaczką, która pochodzi ze słynnej muzycznej rodziny, a dom rodzinny Dondalskich nazywany był „grającym domem”. W pierwszej części Artystka opowiadała o swojej muzycznej drodze - od dzieciństwa i sukcesów konkursowych poczynając, a na podróżach koncertowych w słynnych salach koncertowych kończąc.
W części drugiej więcej miejsca poświęcimy nagraniom i pracy pedagogicznej.

            Pierwsze Pani płyty „Debut live” i „Amazonia – Symphonic Poem” ukazały się za granicą. Czasami jakieś pojedyncze Pani nagrania, m.in. pieśni Ottona Żukowskiego, przesyłał mi do posłuchania pan prof. Piotr Kusiewicz. Niedawno ukazały się także dwie piękne płyty z pieśniami.
            - Te pieśni długo na mnie czekały, bo ja zawsze lubiłam brawurowe, koloraturowe arie i im więcej trudnych, popisowych momentów w tych utworach, tym bardziej mnie to fascynowało. Dopiero niedawno odezwało się we mnie coś, co mnie do tych pieśni przyciągnęło. Być może wpływ na to miała współpraca z polskim wydawnictwem fonograficznym Acte Préalable. Pan Jan Jarnicki, dyrektor tej firmy, zwrócił mi uwagę na utwory różnych polskich zapomnianych kompozytorów. Zaczęła się świetna współpraca i odkrywamy wiele różnorodnych, mało znanych utworów i staramy się je nagrać.
            Niedawno nagraliśmy pierwszą płytę z pieśniami i duetami Raula Koczalskiego i zamierzamy nagrywać kolejne płyty, bo tych pieśni jest bardzo dużo. Fenomenalna muzyka, a tak mało znana nawet w Polsce. To był polski kompozytor, który pisał bardzo dużo w Niemczech i może dlatego tylko niewielka część jego dorobku pieśniarskiego jest znana w Polsce. Komponował też dużo pieśni w języku niemieckim.
            Ostatnio nagrywaliśmy pieśni Władysława Żeleńskiego, które są przecudowne. Towarzyszył mi Michał Landowski - fantastyczny młody pianista, który akompaniuje w mojej klasie w Akademii Sztuki w Szczecinie. Wspólnie nagraliśmy pierwszą płytę z pieśniami Koczalskiego i teraz Żeleńskiego. Zdradzę też, że na tym krążku w jednym z utworów pojawi się prof. Piotr Kusiewicz.

            Bardzo ujęły mnie pieśni Fryderyka Chopina, które nagrała Pani ze świetną pianistką Joanną Ławrynowicz.
             - Nagrywałyśmy to w bardzo krótkim czasie i jestem szczęśliwa, że wszystko się udało. To był pomysł pana Jana Jarnickiego, który mówił mi o całym cyklu utworów fortepianowych z Joasią i marzy, aby na ostatniej płycie znalazły się wszystkie pieśni Fryderyka Chopina. To była bardzo interesująca i intensywna praca, bo oczywiście część pieśni Chopina znałam, ale nie wszystkie miałam w repertuarze. Szybciutko się douczyłam, a trzeba też podkreślić, że z Joasią Ławrynowicz nie współpracujemy na co dzień, bo ona mieszka w Warszawie, a ja w Berlinie. Przyjechałam, spotkałyśmy się na próbie i jechałyśmy nagrywać. To była fantastyczna współpraca, bo Joasia, jak to się mówi, „czytała mi z ust”. Jak to się mówi: jak się spotka dwóch fachowców, wszystko jest możliwe.
             Wspomnę jeszcze o nagraniu najnowszej naszej płyty „Pojedziemy w cudny kraj”. Mąż skomponował piękne pieśni do wierszy Marii Konopnickiej i jedna z nich jest do słów tego wiersza.
Postanowiłam nazwać tak całą płytę, ponieważ są na niej bardzo różnorodne utwory od Haendla do współczesności, a jednym z utworów, który chciałam nagrać z prof. Piotrem Kusiewiczem, jest "Duetto buffo di due gatti" (Duet kotów) Gioacchino Rossiniego.
             Nagrania odbywały się w najgorszym chyba czasie pandemii i mogłam przyjechać do Polski tylko ze względu na pracę. Nagrywałam z orkiestrą w Koszalinie i tam nagrałam swój głos. Przesłałam mailem to nagranie prof. Kusiewiczowi, który dograł swój głos i przesłał z powrotem. Żadne z nas nie wiedziało, co druga osoba by chciała zaśpiewać, a mimo wszystko jesteśmy bardzo zadowoleni z końcowego efektu. Takie były możliwości w tym czasie i cieszę się, że podjęliśmy się tego wyzwania, bo te nasze „Kotki” są naprawdę fajne. Słuchając tego nagrania nikt nie chce uwierzyć, że było ono zrealizowane „na odległość”.
Na płycie są również dwa utwory, które nagrałam z fantastycznym gitarzystą Krzysztofem Meisingerem. Są to „Lamento słowika” (napisane dla nas specjalnie na tę płytę) i „Wspomnienie”.

             W tym miejscu trzeba powiedzieć, że płyt z bardzo różnorodnym repertuarem nagrała Pani więcej, a poprzednia zatytułowana jest „Me and My World”.
              - Bardzo chciałam je nagrać. Na wspomnianej płycie „Ja i mój świat” są bardzo znane utwory m.in.: Henry Manciniego, Richarda Rodgers’a, Johanna Straussa, Wolfganga Amadeusa Mozarta i Franza Grothego. Chciałam także pokazać utwory od klasyki do filmu i jest na tym krążku „Pieśń Heleny” Krzesimira Dębskiego z filmu „Ogniem i mieczem”, a także fragment muzyki Wojciecha Kilara z filmu „Ziemia obiecana”. Zawsze marzyłam, aby ten główny motyw zaśpiewać jako wokalizę. To nie jest utwór napisany z myślą o głosie ludzkim i wyzwanie było wielkie, bo miałam dużo niskich i bardzo wysokich dźwięków do zaśpiewania, ale zrobiliśmy to na tej płycie. Uważam, że wyszło nam bardzo dobrze i ogromnie się cieszę. Jest na tym krążku także aria „Królowej Nocy” z „Czarodziejskiego fletu” Mozarta na rockowo. Tutaj chcę wspomnieć o moim mężu Stefanie Johannesie Walterze, który jest kompozytorem, aranżerem, perkusistą oraz dyrygentem i przygotował mi fantastyczną aranżację tego utworu. Na płycie są również rozrywkowe i bardziej współczesne utwory mojego męża. Jest na tej płycie wszystko.
              Chcę podkreślić fantastyczną współpracę z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Koszalińskiej, którą dyrygował mój mąż. Mimo, że nie było dużo czasu na próby, orkiestra była bardzo dobrze przygotowana i pracowała w wielkim skupieniu. Wspominam to nagranie bardzo miło.
              Dodam jeszcze, że mieliśmy specjalny program z muzyką Franza Grothego i występowaliśmy z koncertami m.in. w Szczecinie, Koszalinie, Olsztynie, a solistą był także mój brat Natan, który wykonywał piękne utwory skrzypcowe Franza Grothego z towarzyszeniem orkiestry, a ja śpiewałam i były tam też duety. Okazuje się, że większość słuchaczy doskonale zna te utwory, chociaż prawie nikt nie wie, kto je skomponował. Na płycie „Me and My World” zamieszczony jest m.in. „Czardasz” Grothego, rozpowszechniony w Polsce przez Bognę Sokorską i Halinę Mickiewiczównę.

              Wiem, że czasami występuje Pani z bratem Maksymem Dondalskim w roli dyrygenta albo skrzypka. Czy zdarzają się koncerty w większym gronie? Może też Dondalscy muzykują, spotykając się w gronie rodziny?
              - Z tym jest o wiele trudniej. Wcześniej często graliśmy z Natanem – na przykład koncerty z muzyką Franza Grothego graliśmy wspólnie. Z Maksymem wykonywaliśmy wspólnie parę koncertów w Filharmonii Berlińskiej, a nawet na płycie „Ja i mój świat” wykonaliśmy z Maksymem mało znany utwór – wolną część z Koncertu nr 4 Niccolo Paganiniego w opracowaniu na skrzypce i głos.
Maks jest o wiele młodszy niż ja i jak on zaczął odnosić pierwsze sukcesy, to ja już wyjechałam z domu na stałe, ale w ostatnim czasie mieliśmy bardzo udany koncert w Filharmonii Łódzkiej. Ja ten koncert nazywam pandemicznym, bo do ostatniego momentu nikt nie wiedział, czy koncert dojdzie do skutku, później wspominano, że będzie tylko transmisja koncertu, a na końcu okazało się, że koncert odbył się 12 lutego 2021 roku – w pierwszym dniu po zniesieniu ograniczeń pandemicznych i publiczność mogła wejść na koncert. To było fantastyczne, bo sprzedane zostały wszystkie miejsca i jeszcze kilka osób słuchało go stojąc na schodach z zachowaniem wymaganych odległości. Publiczność przyjęła nas bardzo gorąco, brawa i standing ovation trwały bardzo długo.
              Muszę powiedzieć, że pilnie obserwowałam Maksyma w czasie dwóch prób i podczas koncertu. Jego wskazówki były krótkie, zwięzłe i zrozumiałe, a ruchy batuty czytelne. Orkiestra grała bardzo dobrze i ta współpraca wszystkim sprawiła wielką przyjemność, a ja byłam szczęśliwa i bardzo dumna, że mój młodszy brat jest już tak dobrym dyrygentem.
              Wracając jeszcze do poprzednich płyt, to nagraliśmy, o ile dobrze pamiętam w 2015 roku, płytę „Love” z kwartetem, w którym grali: Natan Dondalski - I skrzypce, Monika Dondalska - II skrzypce, a ja śpiewałam. To była fantastyczna współpraca, bo jak część zespołu stanowi rodzina, to rozumiemy się bez słów. Oni doskonale wiedzą, jakie brzmienie zespołu mi odpowiada, jak to ma być wykonane i o wiele łatwiej się współpracuje.
              Kiedyś w Filharmonii Olszyńskiej, której dyrektorem był wówczas pan Janusz Przybylski, zostaliśmy wszyscy zaproszeni do wykonania koncertu. Rodzice także byli na scenie jako muzycy orkiestrowi. Każdy z nas wykonał solowe utwory, a później były duety, tercety i nawet był utwór, w którym graliśmy wszyscy. Publiczność nagradzała nad gromkimi brawami i nigdy nie zapomnę tego koncertu.
W ostatnich latach zdarzenia artystyczne, w których biorę udział razem z rodzeństwem, są również okazją do spotkań i dłuższych rozmów, bo na spotkania w gronie rodziny nie mamy czasu.
              Natomiast wszyscy, jak tylko mamy taką możliwość, staramy się odwiedzać naszych Rodziców, którzy zawsze nas wspierali oraz zachęcali do rozwijania naszych talentów. Pomagali nam także rozwiązywać wszystkie problemy i tak jest do tej pory. Trudno mi znaleźć odpowiednie słowa, aby za wszystko podziękować naszym wspaniałym Rodzicom.
Bardzo się cieszę, że teraz jestem z nimi i rozmawiam z panią na ich działeczce, gdzie razem odpoczywamy. To jest cudowny czas.

              Trzeba wspomnieć o jeszcze jednym nurcie Pani działalności – o pracy pedagogicznej w Akademii Sztuki w Szczecinie. To nie jest łatwa praca, może nawet zbyt często niedoceniania. Ucząc śpiewu młodych ludzi, z każdym trzeba pracować inaczej. O dobrych relacjach ze studentami najlepiej świadczą ich sukcesy w konkursach. Jak zobaczyłam informację o tych sukcesach, to pomyślałam, że musi Pani kochać pracę z młodzieżą.
              - Bardzo dobrze pani pomyślała. Uczę już dosyć długo, bo w 2015 roku rozpoczęłam pracę w Akademii Sztuki w Szczecinie i też nie byłam pewna, czy pokocham tę pracę. Teraz mogę szczerze powiedzieć, że sprawia mi ona ogromną radość.
              Mam dużą klasę, w której przeważają studentki. Pracujemy wytrwale i stąd też są sukcesy, ale uczenie sprawia mi ogromną radość, kiedy widzę, jak moi studenci się rozwijają.
Na każdego staram się patrzeć trochę inaczej, chociaż jest wiele rzeczy dotyczących techniki śpiewu, o których każdemu mówię, ale do każdej osoby trzeba podejść indywidualnie, stwierdzić, jakie są walory jej głosu, w którym kierunku rozwijać jej głos i czym w przyszłości dana osoba będzie mogła podbić serca publiczności.
To jest naprawdę odpowiedzialna praca i cieszę się, że jest ona ceniona przez moich studentów.
Oczywiście wszyscy muszą pilnie ćwiczyć, bo czas szybko ucieka, a materiału do opanowania jest bardzo dużo. Trzeba powiedzieć, że głosy typu koloraturowego muszą więcej pracować niż pozostałe, bo tych nut jest do zaśpiewania wszędzie więcej.
              Wspomniała Pani o sukcesach moich studentek. Jeszcze przed pandemią ukończyła studia w mojej klasie Yana Hudzowska, która zdążyła już zdobyć kilka znaczących nagród na konkursach w Polsce. Tu wspomnę, że właśnie została zaproszona przez Maestra Wiesława Ochmana na fantastyczny koncert ze wspaniałą obsadą, m.in. Ewa Biegas, Renata Dobosz, sam Maestro i Orkiestra Filharmonii Zabrzańskiej pod batuta Sławomira Chrzanowskiego (koncert odbędzie się w Zawierciu 10.10.). Ostatnio Marta Bochenek z powodzeniem uczestniczyła w Międzynarodowym Konkursie Wokalnym im. Moniki Swarowskiej-Walawskiej. Brała udział w koncertach, a koncert finałowy odbył się 20 lipca w Filharmonii Krakowskiej i śpiewała „Pieśń Heleny” oraz słynną arię Olimpii z „Opowieści Hoffmana”. Utwory nie były łatwe, ale została gorąco przyjęta przez publiczność i była bardzo zadowolona.
              Po długim okresie pandemii, podczas której pracowaliśmy ze studentami zdalnie i nie było możliwości występów przed publicznością, które są bardzo potrzebne przed przystąpieniem do konkursu, każde osiągnięcie jest bardzo ważne dla uczestników.

              Akademia Sztuki w Szczecinie prowadzi kształcenie w obszarze sztuk muzycznych, wizualnych.
               - To jest chyba jedyna w Polsce Akademia Sztuki. Mamy tutaj możliwości fantastycznej współpracy. Podam przykład, że przygotowując do wystawienia operę, możemy liczyć na pomoc studentów i pedagogów wydziałów sztuk wizualnych. Możemy wiele ciekawych projektów przygotować, ale w czasie pandemii ta współpraca nie była możliwa i to wielka szkoda dla studentów.

              O wielkim Pani zaangażowaniu w pracy pedagogicznej i artystycznej najlepiej świadczą osiągnięcia w rozwoju zawodowym. W 2015 roku uzyskała Pani stopień doktora habilitowanego sztuki muzycznej, a w bieżącym roku Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej postanowieniem z dnia 26 lutego 2021 roku nadał Pani tytuł profesora w dyscyplinie sztuki muzyczne. To zasłużone wyróżnienie, bo jest Pani artystką i pedagogiem ciągle poszukującym.
              - Jestem bardzo szczęśliwa, że spotkał mnie taki zaszczyt. Zostałam pierwszym „profesorem belwederskim” Akademii Sztuki w Szczecinie.
Przyznam, że bardzo lubię szukać ciągle nowych rozwiązań, szczególnie dotyczących wszelkich technik koloraturowych. Staram się zawsze wnosić coś nowego.

              Pewnie kalendarz na nadchodzący sezon powoli się zapełnia, a w październiku rozpoczną się zajęcia na uczelni.
               - Plany są, ale nie jestem pewna, czy zostaną zrealizowane. Informacje o kolejnej fali pandemii nie są optymistyczne, a szczerze mówiąc, wszystkie rozluźnienia pandemiczne, które mamy w Polsce, w innych krajach nie są wprowadzone i wszystko jest jeszcze bardziej zaostrzone.
              Wspomnę tylko o Stanach Zjednoczonych, gdzie miałam śpiewać koncerty w Nowym Jorku, Waszyngtonie oraz Filadelfii i te koncerty zostały przesunięte na grudzień i styczeń, mam nadzieję, że się odbędą, ale pewności nie mam.
Organizatorzy nie chcą na 100 % potwierdzać terminów, dlatego, że u nich jeszcze się nic nie dzieje.
              Kiedy patrzę na programy różnych festiwali w Polsce, a najlepszym przykładem jest Muzyczny Festiwal w Łańcucie, to widzę nazwiska wielkich gwiazd. Z pewnością jest tak dlatego, że znakomici artyści mają więcej czasu na występy w Polsce, a niektórzy mogą wystąpić w rodzinnych stronach.
              W grudniu mam w kalendarzu koncert w Filharmonii Berlińskiej – mam nadzieję, że się odbędzie. We wrześniu szykuje się piękny koncert z okazji 100. urodzin Jana Kusiewicza, legendarnego tenora urodzonego na Podkarpaciu. Jeżeli nic nie stanie na przeszkodzie, będę miała przyjemność zaśpiewać na tym koncercie razem z Pawłem Skałubą.
              W październiku mam zaproszenie na festiwal i konkurs do Kijowa, gdzie także wystąpię z koncertem z towarzyszeniem orkiestry. Te wydarzenia zaplanowane są pomiędzy 17 a 24 października.
Na początku listopada planowane są nagrania pieśni Raula Koczalskiego z orkiestrą symfoniczną i mam nadzieję, że to także dojdzie do skutku.
Mam jeszcze kilka zaproszeń na koncerty w Polsce, ale także nie wiem, czy odbędą się bez przeszkód.

              Całe szczęście, że czuje się Pani artystką spełnioną i kocha Pani swoją pracę.
               - Tak, bo bez tego nie mogłabym tak intensywnie pracować. Moja praca jest wymagająca i wyczerpująca, a najgorsze są dalekie podróże.
Na koncerty na terenie Europy zwykle jeżdżę samochodem, bo mogę spokojnie i bezpiecznie wszystko zapakować bez ograniczeń, a w podróżach samolotem nie jest to możliwe.
Podczas podróży lotniczych miałam różne niespodzianki.
              Nigdy nie zapomnę podróży na Sardynię, gdzie występowałam w Teatro Lirico di Cagliari. Po przylocie okazało się, że moje bagaże zostały wysłane na Sycylię i następnego dnia na przedpołudniowej próbie zjawiłam się ubrana w rzeczy, w których podróżowałam, natomiast pozostali soliści byli elegancko ubrani. Pewnie nikomu mój wygląd nie przeszkadzał, ale ja czułam się mało komfortowo w gronie znakomitych śpiewaków i stojącego za pulpitem dyrygenckim Roberta Abbado.
Tak zdarzyło się już kilka razy i dlatego jak tylko gdzieś można dotrzeć samochodem, to wolę zapakować wszystkie rzeczy do bagażnika i pojechać.

              Kończymy nasze spotkanie z nadzieją, że niedługo będzie okazja do kolejnej rozmowy z powodu koncertu albo będziemy polecać nową płytę. Bardzo dziękuję za poświęcony mi czas i miłą rozmowę.
               - Ja również bardzo dziękuje i serdecznie pozdrawiam.

                                                                                                                                                                                                                                                                         Zofia Stopińska

Katarzyna Dondalska: "Śpiewam koloratury i jestem skrzypaczką" - cz.I

          Na moim portalu mogą Państwo znaleźć rozmowy ze znakomitymi pedagogami Międzynarodowych Kursów Muzycznych im. Zenona Brzewskiego w Łańcucie, m.in. z braćmi drem Natanem Dondalskim, zaliczanym do czołówki polskich skrzypków, oraz Maksymem Dondalskim, znakomitym skrzypkiem, koncertmistrzem Orkiestry Opery Narodowej w Warszawie i cenionym dyrygentem.
Miło mi, że mogę rozmawiać z panią prof. Katarzyną Dondalską, wspaniałą śpiewaczką, również skrzypaczką, która jest siostrą obu panów.

           Od dawna marzyłam o tym spotkaniu, ale ciągle nie było czasu. Udało się dopiero w pełni lata i bardzo się cieszę, że możemy rozmawiać.
            - Tak, bo zaczęłam właśnie wakacje i dojechałam wreszcie do rodziców na działeczkę położoną nad pięknym jeziorem i możemy w spokoju porozmawiać.

           Mieszkańcy Podkarpacia i melomani, którzy uczestniczą w koncertach Muzycznego Festiwalu w Łańcucie, z pewnością pamiętają plenerową „Galę Gwiazd”, rozpoczynającą 56. edycję tej imprezy, podczas której jedną z solistek była właśnie Katarzyna Dondalska, gorąco oklaskiwana za wspaniałe kreacje. Nigdy nie zapomnę rewelacyjnego wykonania arii Olimpii z „Opowieści Hoffmana” J. Offenbacha. Pamięta Pani ten koncert?
            - Oczywiście, że pamiętam, bo odbył się w przepięknym plenerze, pogoda dopisała, koncert rejestrowała telewizja, była przede wszystkim fantastyczna publiczność i występowałam ze wspaniałymi śpiewakami. Pamiętam, że śpiewał Andrzej Dobber, Joanna Woś, Monika Ledzion i Paweł Skałuba, którego znam jeszcze z czasów studenckich z Gdańska. Obsada była fantastyczna, atmosfera bardzo miła i bardzo dobrze się śpiewało.

            Przyznam się, że miałam wtedy nadzieję na dłuższe spotkanie, ale nie było czasu, a był to Pani pierwszy występ na Podkarpaciu i jak dotąd jedyny.
            - Niestety, to prawda. Zaplanowany miałam jeszcze koncert noworoczny z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie. Było to bezpośrednio po koncertach w Stanach Zjednoczonych i pamiętam, że po długim locie w klimatyzowanym pomieszczeniu po prostu się rozchorowałam i z wielkim żalem musiałam odmówić ten koncert, bo zostałam zupełnie bez głosu.

            Występuje Pani w Polsce (najczęściej w północnej i środkowej części naszego kraju), ale chyba dużo więcej śpiewa Pani za granicą. Długo można wymieniać słynne teatry operowe i sale koncertowe, w których Pani występowała. Dlaczego tak jest?
            - Mieszkam z rodziną w Berlinie, a większa cześć rodziny na północy Polski i zawsze trochę bliżej mam do domu występując w Polsce północnej i środkowej. Lepiej znam te okolice i chyba dlatego tak jest.
Fakt, że często śpiewam za granicą, ale to zaczęło się od studiów, które ukończyłam w Niemczech w Staatliche Hochschule für Musik Würzburg. W tym czasie rzadko przebywałam w Polsce i dopiero po zrobieniu doktoratu w 2010 roku w Akademii Muzycznej w Gdańsku rozpoczęła się współpraca z polskimi ośrodkami położonymi na północy (Szczecin, Gdańsk, Koszalin Słupsk), a później otrzymywałam zaproszenia z Łodzi, Katowic, Krakowa, Bydgoszczy czy Warszawy (śpiewałam również w Częstochowie, Kaliszu, Kielcach). Z ośrodkami położonymi na południu Polski nie miałam kontaktów, bo po prostu droga jest daleka, a nie wszędzie można dolecieć samolotem.

            Jest Pani podziwiana także przez sławnych śpiewaków – wielka Barbara Bonney po wysłuchaniu Pani śpiewu nazwała Panią „Ósmym Cudem Świata”. Natura obdarzyła Panią wspaniałym sopranem koloraturowym o ogromnej skali, a także zaliczana Pani jest do najwybitniejszych wirtuozów sopranowej techniki koloraturowej we współczesnej wokalistyce. Na ile techniki śpiewu można się nauczyć? Skala Pani głosu obejmuje aż 4 oktawy – takie możliwości rzadko się zdarzają.
            - Przypuszczam, że moje możliwości w zakresie śpiewu związane są z wykształceniem skrzypcowym. To ma bardzo pozytywny wpływ na cały rozwój głosu. Gra na skrzypcach wymaga perfekcji i dokładności. Jeżeli ma się takie podstawy, to również do nauki śpiewu podchodzi się z taką samą dokładnością. Profesor Piotr Kusiewicz często podkreśla, że ja inaczej śpiewam koloratury niż inni, bo jestem także skrzypaczką.
Bardzo dziękuję, że Bozia dała mi dużą skalę głosu i biegłość, ale to wszystko trzeba odkryć i znaleźć u siebie. Można fantastycznie współpracować z nauczycielami, ale do pewnych rzeczy najlepiej dojść samemu, mając odpowiednie podstawy.
            Moja pani profesor Ingeborg Hallstein mówiła: „Pan Bóg przychodzi do każdego i coś mu daje, a u ciebie był dwa razy”. Przez cały czas mam w pamięci te słowa.
Inna znakomita śpiewaczka Sylvia Geszty powiedziała, że Pan Bóg dał mi diament, który trzeba tylko trochę oszlifować.
            Przygotowując się do wykonywania zawodu śpiewaczki trzeba bardzo dużo pracować, bo nic samo nie przychodzi, ale na pewno łatwiej i szybciej można osiągnąć dobre rezultaty, jeżeli się ma możliwości, na których można wszystko budować.

            Bardzo wcześnie rozpoczęła Pani edukację muzyczną. Czy od razu rozpoczęła Pani od nauki gry na skrzypcach?
             - Tak, rozpoczęłam naukę od razu na skrzypcach i miałam wtedy 5 lat. Na początku była to zabawa z dziadkiem Janem Dondalskim, który też był skrzypkiem w bydgoskiej Orkiestrze Radiowej i w Filharmonii Pomorskiej oraz znanym pedagogiem – to on bardzo umiejętnie udzielał mi pierwszych wskazówek. Później tata Jan, koncertmistrz Filharmonii Koszalińskiej i Olsztyńskiej, uczył mnie gry na skrzypcach. W naszej rodzinie wszyscy są muzykami; bracia Natan i Maks oraz siostra Monika także są skrzypkami-koncertmistrzami. Maksym ukończył jeszcze dyrygenturę i coraz częściej staje na podium z batutą w ręku. Jedynie mama Maria jest perkusistką (śmiech). Mój mąż jest kompozytorem, perkusistą i dyrygentem, a córcia też gra na perkusji, poszła w ślady babci i taty.

             Czy byliście w domu namawiani do gry na skrzypcach i zmuszani do ćwiczenia?
              - To była raczej chęć naśladowania starszych. Jak jedno dziecko widziało, że drugie gra na skrzypcach, to robiło to samo. Na początku nie chciało się nam ćwiczyć, ale to był krótki okres, bo wkrótce zaczęły się jakieś koncerty i konkursy, a udział w nich dawał nam radość i mobilizację do pracy.
Byłam laureatką różnych konkursów, m.in. zdobyłam I miejsce w Konkursie Bachowskim w Zielonej Górze i IV miejsce na konkursie skrzypcowym w Elblągu.

             Przez cały czas rozwijała Pani swoje umiejętności w zakresie gry na skrzypcach, bo po ukończeniu szkoły muzycznej II stopnia rozpoczęła Pani studia w Akademii Muzycznej w Gdańsku, a później kontynuowała je Pani w Hochschule für Musik w Würzburgu.
             - Tak, dzięki cudownej pani Wandzie Wiłkomirskiej zaczęłam studiować skrzypce w klasie prof. G. Hoelschera, a po jego odejściu najlepszych studentów przejął prof. Grigorij Zhyslin. Fakt, że znalazłam się w tym gronie był dla mnie wielkim wyróżnieniem, bo prof. Zhyslina znałam i podziwiałam podczas wcześniejszych koncertów w Filharmonii Olsztyńskiej. Byłam bardzo szczęśliwa, że mogłam studiować u tak znakomitego muzyka i to była fantastyczna współpraca.

             Dyplom ukończenia studiów z wyróżnieniem w mistrzowskiej klasie skrzypiec teraz leży spokojnie w szufladzie. Czy występuje Pani chociaż czasem w roli skrzypaczki?
              - Wiadomo, że nie jestem w stanie ćwiczyć tak, jak to powinno być, czyli codziennie, ale to jest fantastyczne, że nawet podczas dużych koncertów udaje mi się od czasu do czasu w specjalnych opracowaniach wykonywać na początku utworu solówki skrzypcowe przed arią. Na przykład w arii „Miłość to niebo na ziemi” z operetki „Paganini” Franza Lehara pokazuję się przed śpiewem jako skrzypaczka.
              Jest to zawsze związane z większym napięciem, bo przed koncertami i w czasie koncertów muszę znacznie więcej zajmować się instrumentem, ale daje mi to wiele przyjemności, i publiczność przyjmuje to z wielkim zachwytem i nagradza mnie długimi owacjami na stojąco.

              Kto i kiedy uświadomił Pani i rodzicom, że ma Pani głos, który należy kształcić?
              - Jak byłam dzieckiem, to nikt w domu nie myślał, że będę śpiewać. Pamiętam śmieszną sytuacje, bo w wieku 13-tu może 14-tu lat grałam na skrzypcach Fantazję na tematy z opery Carmen op.25 Pablo Sarasatego i słuchałam także opery „Carmen” - Georges’a Bizeta. W radiu usłyszałam audycję z udziałem Placido Domingo i prezentowana była w jego wykonaniu aria Don Josego oraz różne duety. Zachwyciło mnie aksamitne brzmienie głosu Dominga i zafascynowała mnie opera „Carmen”. Na następny dzień, po zakończeniu lekcji w Szkole Muzycznej w Olsztynie, pobiegłam do pani prof. Boguckiej-Olkowskiej, przedstawiłam się i powiedziałam, że pragnę zaśpiewać arię tytułowej bohaterki opery „Carmen”. Pani profesor przesłuchała mnie, była bardzo zafascynowana moim głosem i jego skalą, ale powiedziała, że Carmen mogę nadal grać na skrzypcach, ale nigdy nie zaśpiewam upragnionej arii, bo mam inny rodzaj głosu.
W ten sposób rozpoczęło się moje spotkanie ze śpiewem.
Pamiętam, że brałam udział w konkursie piosenki angielskiej w Poznaniu, podczas którego otrzymałam nagrodę krytyków i dziennikarzy.
              Na początku śpiewałam dużo różnych lirycznych utworów, bo nie było jeszcze dokładnie wiadomo, w którym kierunku głos pójdzie, ale po ukończeniu szkoły muzycznej II stopnia postanowiłam nadal grać na skrzypcach i uczyć się śpiewu w Akademii Muzycznej w Gdańsku.
Zdając egzamin do klasy śpiewu solowego prof. Haliny Mickiewiczówny, trzeba było najpierw razem z innymi kandydatami, którzy pragnęli uczyć się śpiewu, udać się na badanie skali głosu.
To badanie odbywało się w godzinach porannych, wcześniej postarałam się rozśpiewać jak najwyżej i w czasie badania okazało się, że mam bardzo dużą skalę głosu i ogromne możliwości.
Wszystkie egzaminy zdałam bardzo dobrze i zaczęłam studiować śpiew solowy w klasie prof. Haliny Mickiewiczówny i skrzypce w klasie prof. Henryka Keszkowskiego.
Tak się to wszystko zaczęło.

              Po roku studiów w Akademii Muzycznej w Gdańsku kontynuowała je Pani w Niemczech – skąd pojawiła się taka możliwość?
              - Wyjechałam, ponieważ udało mi się dostać stypendium w Niemczech, a w tym czasie stypendia w Polsce były bardzo skromne i nie starczające na życie. Dlatego podjęłam odważną decyzję wyjazdu i była to dobra decyzja, bo wszystko potoczyło się bardzo dobrze.

              Stypendium pozwalało na skromne utrzymanie, ale pewnie także duże znaczenie w Pani rozwoju i karierze miał udział w konkursach.
               - To stypendium było podstawą, ale dzięki dobrej grze na skrzypcach zaczęły się także pojawiać propozycje koncertów i mogłam sobie finansować dalszą naukę.
Jak już wspomniałam, z powodzeniem także kontynuowałam studia wokalne i dwukrotnie byłam stypendystką studia operowego Bayerische Staatsoper w Monachium.
Ogromne znaczenie miały także konkursy w których uczestniczyłam.
               To był dla mnie wielki zaszczyt, kiedy zostałam finalistką konkursu ARD w Monachium, bo do finału trafia tylko parę osób, a startowało ponad tysiąc młodych muzyków. To jest bardzo trudny konkurs czteroetapowy i udział w finale był wielkim osiągnięciem.
               Z kolei na konkursie w Luxemburgu zajęłam II miejsce. Jednym z najpiękniejszych momentów był wspomniany przez panią wywiad Barbary Bonney w TV BBC podczas konkursu „Cardiff Singer of the World”, gdzie powiedziała o mnie, że jestem „ósmym cudem świata”. Zaowocowało to współpracą z tą operą i miałam tam przyjemność wykonywania Zerbinetty Straussa czy Królowej Nocy Mozarta. Wspomnę jeszcze o niezapomnianej produkcji „Ariadny na Naxox” Richarda Straussa, w której śpiewałam partie Zerbinetty w Welsh National Opera w Cardiffie z fenomenalnym dyrygentem Carlo Rizzim.
               Nietypowym był konkurs dla młodych śpiewaków Orkiestry Radiowej SWR Kaiserslautern. Nagrodami w tym konkursie były liczne koncerty i ten konkurs otworzył mi najwięcej możliwości, bo z tą Orkiestrą Radiową wykonywałam bardzo dużo programów w ciągu kilku lat. Miałam też możliwość występowania z fantastycznymi dyrygentami, a jednym z nich był Peter Falk (szef tej orkiestry). Wspominam cudowne koncerty w Starej Operze we Frankfurcie, Filharmonii Kolońskiej, Rheingoldhalle Mainz. Tych koncertów było bardzo dużo, wszystkie transmitowane były w radiu i po nich ukazała się moja pierwsza płyta CD – Debut live, z nagraniami z tych koncertów i najwięcej było na niej nagrań utworów ze Starej Opery we Frankfurcie.

               Ma Pani ogromny i bardzo różnorodny repertuar zawierający partie operowe, oratoryjno-kantatowe, pieśni, utwory koncertowe różnych twórców, muzyka filmowa… Które z tych form najczęściej Pani wykonuje na wielkich scenach?
               - Powiem tak. Jestem zachłanna i kocham wszystko. Oczywiście każda z tych form jest piękna, specyficzna i w różnych momentach najbardziej pasująca do osoby, bo to zależy, co się dzieje w danym momencie rozwoju kariery. Jeżeli śpiewa się więcej w operze, to oczywiście pracuje się nad partiami operowymi. Koncerty symfoniczne wymagają więcej repertuaru typowo koncertowego czy więcej brawurowych arii, co jest dla koloratur bardzo ważne. Bardzo ważne są także utwory oratoryjne oraz. pieśni.
               Wspomniała pani także o muzyce filmowej – to była muzyka, którą kochałam od dawna, tylko wcześniej to nie było modne tak jak teraz, że w pierwszej części koncertu wykonujemy brawurowe, koloraturowe arie operowe czy operetkowe i zmierzamy do części drugiej, w której rozbrzmiewają fragmenty z musicali czy muzyka filmowa.
               To wcześniej było takim „zakazanym owocem” i dopiero po pewnym czasie nastąpił taki rozwój, co mnie bardzo ucieszyło, bo jestem wielką fanką tego typu koncertów, w których mogę pokazać swoje możliwości głosowe klasyczne, podążając płynnie w kierunku muzyki lżejszej.
Jeżeli jest taka możliwość, jeżeli ktoś jest w stanie coś takiego robić – uważam, że to jest bardzo dobre dla rozwoju osobowości oraz głosu. Śpiewanie różnorodnego repertuaru daje głosowi pewną świeżość. Nie można się zamykać tylko w jednym kierunku.

Z prof. Katarzyną Dondalską. znakomitą śpiewaczką i skrzypaczką rozmawiała Zofia Stopińska w sierpniu 2021 roku

Szanowni Państwo! To była I część wywiadu, a do lektury równie interesującej II części gorąco zapraszamy.

Z Mariuszem Rysiem o organach w Tarnobrzeskim Domu Kultury

          Minęła połowa sierpnia i na Podkarpaciu kończą się już letnie festiwale muzyki organowej i kameralnej organizowane w świątyniach.
12 sierpnia byłam na przedostatnim już koncercie w ramach XXIX Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej w Tarnobrzegu, który wyjątkowo odbył się nie we wnętrzu świątyni, a w sali koncertowej.
          Rozmawiać będę na ten temat z panem Mariuszem Rysiem, który sprawuje kierownictwo artystyczne nad tym festiwalem.
Mój rozmówca jest muzykologiem, organistą, menedżerem kultury, absolwentem muzykologii w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w Lublinie, gdzie studiował pod kierunkiem ks. prof. dr hab. Jana Chwałka i Roberta Brodackiego – organy. Tam też ukończył studia doktoranckie.
          Mariusz Ryś często występuje jako solista i kameralista, oprócz festiwalu w Tarnobrzegu sprawuje także kierownictwo artystyczne Wieczorów Organowych w Bazylice Katedralnej w Sandomierzu, jest wicedyrektorem Tarnobrzeskiego Domu Kultury i organistą w Sanktuarium Matki Bożej Dzikowskiej oo. Dominikanów w Tarnobrzegu oraz wykładowcą Diecezjalnego Studium Organistowskiego w Sandomierzu. Jest powoływany na konsultanta przy budowie nowych i konserwacji zabytkowych organów.

          Z panem Mariuszem Rysiem rozmawiamy w Tarnobrzeskim Domu Kultury, gdzie w sali kameralnej zostały niedawno zamontowane koncertowe organy. Jest to pierwszy dom kultury na Podkarpaciu, w którym znajdują się koncertowe organy. Ten pomysł realizowany był chyba bardzo długo.
          - W mojej głowie taka myśl powstała już wiele lat temu, kiedy jeszcze Tarnobrzeg był stolicą województwa. Z różnych względów ten pomysł został odłożony, bo budowa czy instalacja organów jest dużym przedsięwzięciem. Ta myśl powróciła w momencie remontu części zabytkowej Tarnobrzeskiego Domu Kultury i pięknej Sali, która odzyskała dawny blask.
Ówczesny prezydent Miasta Tarnobrzega dał zielone światło, aby załatwiać odpowiedni instrument.

          Co to znaczy "załatwiać"?
          - Był taki moment, że nawet rozważaliśmy budowę nowych organów, ale koszt budowy takiego instrumentu jest ogromny i ta myśl została zarzucona, natomiast zacząłem rozglądać się za instrumentem używanym. Bardzo dużo dobrych instrumentów jest sprowadzanych do Polski, chociaż zdarzają się też niedobre instrumenty.
Ponieważ trochę się w tej tematyce orientuję z racji mojego wykształcenia, to założyłem sobie, że będzie to najlepszy z możliwych instrumentów o trakturze mechanicznej i zacząłem szukać.
           Znalazłem instrument używany szwajcarskiej firmy KUHN, która buduje instrumenty w najbardziej prestiżowych salach i świątyniach na całym świecie. W Polsce jest jeszcze jeden instrument tej firmy – w Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku. Oczywiście jest to o wiele większy, ale o trakturze elektropneumatycznej. Natomiast nasz instrument jest mechaniczny z pneumatyczną registraturą i ma dwa manuały (klawiatury ręczne) i pedał.
Mieliśmy łut szczęście, że taki instrument był do kupienia.
           Wysłaliśmy wniosek do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i w ramach programu „Infrastruktura domów kultury” udało nam się uzyskać dofinansowanie. Pierwszy etap to był zakup instrumentu i przywiezienie go do Tarnobrzega.
Później zaczęliśmy szukać środków finansowych na montaż.

           Trzeba było dostosować do miejsca szafę, umieścić w niej głosy…
           - Tak naprawdę to tych zabiegów adaptacyjnych było niewiele. Odnowiliśmy tylko szafę i instrument wyglądał tak, jakby był specjalnie do tej sali wybudowany. Żadnych ingerencji w jego strukturę zewnętrzną w zasadzie nie było, bo wizualnie wspaniale się wpisał w okno sceny i również podobnie brzmieniowo. Nie było też specjalnych ingerencji, jeśli chodzi o intonację.

           Jego wielkość i brzmienie są odpowiednie do akustyki sali.
           - Brzmienie instrumentu nie jest przytłaczające, jest bardzo ciepłe, miłe, można słuchać bardzo długo
gry na tym instrumencie i nie odczuwa się zmęczenia. Nawet kiedy gramy w pełnym pleno – z użyciem głosów językowych, brzmienie jest bardzo miłe.

           Proszę powiedzieć, ile głosów na ten instrument?
           - Dwadzieścia jeden głosów, w tym cztery językowe.

           Wspomniał Pan, że po przywiezieniu instrumentu do Tarnobrzega trzeba było szukać środków na dalsze prace.
            - To wcale nie było łatwe. Moim założeniem było zdobycie środków zewnętrznych i jestem wdzięczny kilku firmom z Tarnobrzega. Nawet niewielkie sumy miały znaczenie i bardzo się cieszę, że nie zostałem z tym sam.
Był też taki czas, kiedy byliśmy zamknięci ze względów pandemicznych. Jeszcze wtedy nie byliśmy przygotowani do działalności online.
Pomyślałem wtedy, że nie będę siedział przy biurku, tylko ubrałem robocze ubranie i zacząłem sam montować instrument.
W większości montaż techniczny wykonałem sam, a później do intonacji trzeba było poprosić fachowca. Sam także brałem w tych pracach udział i dzięki temu udało się w znaczny sposób obniżyć całościowe koszty montażu.

           W ten sposób zyskał Pan doświadczenie organmistrzowskie.
            - Tak, chociaż te zagadnienia nie były mi obce. Wiedziałem, jak to należy zrobić. Jestem też wykładowcą organoznawstwa w Diecezjalnym Studium Organistowskim w Sandomierzu i te zagadnienia są mi dobrze znane.

           Uroczyste otwarcie instrumentu już się odbyło.
            - Tak, a dokonał 1 czerwca tego roku Wiceprezes Rady Ministrów, Minister Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu prof. Piotr Gliński, który był z wizyta w Tarnobrzegu i znalazł czas, aby do nas przyjechać i symbolicznie odsłonić.
Nasz gość posłuchał także brzmienia instrumentu, wykonałem jedynie Toccatę d-moll Johanna Sebastiana Bacha.
Dzisiaj w sposób koncertowy przekazujemy te organy mieszkańcom naszego miasta.
Mam nadzieję, że wiele cennych inicjatyw z ich udziałem się odbędzie w Tarnobrzeskim Domu Kultury.

            Pewnie teraz nie powiemy o wszystkich nurtach muzyki, w których organy mogą zabrzmieć, ale ten instrument może także służyć młodym ludziom, którzy marzą, żeby zostać organistami.
             - Każdego z organistów, którzy goszczą w ramach festiwalu, tutaj przywożę, a są to profesorowie akademii muzycznych i nauczyciele szkół muzycznych, którzy zgodnie mówią, że w ciągu dnia mogą się tutaj odbywać kursy, a wieczorem koncerty dla mieszkańców miasta.
Można takie imprezy organizować w ciągu całego roku, bo o każdej porze dnia jest do instrumentu dostęp i odpowiednia temperatura w sali. Dobrze wiemy, że w kościołach takich warunków nie ma.

            Kończymy rozmowę z nadzieją, że organy w Tarnobrzeskim Domu Kultury będą często rozbrzmiewać, jeśli tylko nie będzie pandemicznych obostrzeń.
             - Wszyscy sobie tego życzymy, aby bez przeszkód pracować, działać…

Z panem Mariuszem Rysiem, organistą, dyrektorem artystycznym Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej w Tarnobrzegu i wicedyrektorem Tarnobrzeskiego Domu Kultury rozmawiała Zofia Stopińska.

Rzeszowska noc

       Pod takim tytułem w niedzielę 8 sierpnia 2021 r. o godz.18.00 na urokliwej scenie pełnej żywych zielonych girlandów w Parku Jedności Polonii z Macierzą przy ul. Jałowego 9 w Rzeszowie miał miejsce nastrojowy koncert romantyczny zorganizowany przez Rzeszowski Teatr Muzyczny „Olimpia” wraz z Estradą Rzeszowską. Licznie zebrana publiczność, wśród której przeważały panie, gorąco oklaskiwała artystów, którzy przedstawili różnorodny program polskich piosenek z okresu przedwojennego, jak i współczesnych, wśród których nie brakło piosenek o Rzeszowie.
       Piękne melodie połączone z nastrojowymi poetyckimi słowami o miłości, tej radosnej i szczęśliwej, ale czasami trudnej i dramatycznej, stworzyły nastrój wieczoru pełen ciepłych wspomnień i wzruszeń. Jest w tych dawnych polskich piosenkach pisanych przez znakomitych kompozytorów i poetów prawda o ludzkim losie pełnym różnych rozterek i niepokojów, prawda o potędze ducha, uczucia i sztuki dającej poczucie dobra i wartości każdego ludzkiego życia. Tajemnicą tych małych symfonii, jak nazywam te piosenki, jest ich głęboki, osobisty wyraz i prostota, przemawiająca do każdego słuchacza.
       Na początek z tremą prezentowałem pięć utworów w przedwojennych klimatach, memu sercu bliskich, w rytmach nieśmiertelnego tanga: „Całuję twoją dłoń, madame”, „Jedna, jedyna”, „Bez śladu”, „Ja mam czas, ja poczekam”, „Jak drogie są wspomnienia”. A kompozytorzy tych małych arcydzieł, to kolejno: Fritz Rotter, Henryk Wars, Jerzy Petersburski, Mieczysław Mierzejewski, Fred Scher. Jeżeli poważyłem się na ten solowy występ wokalny, to z umiłowania przedwojennych szlagierów, a także na zasadzie fragmentu jednej z piosenek z dawnego telewizyjnego Kabaretu Starszych Panów (kto go jeszcze pamięta?) : „Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj.”
        Gwiazdą wieczoru była Sylwia Wojnar – mezzosopran, prawdziwa ozdoba Rzeszowskiego Teatru Muzycznego „Olimpia”, artystka o mocnym głosie i niezwykłym talencie dramatycznym, grająca ostatnio w naszym Teatrze śpiewaczkę rewiową Mirę Stellę, czyli główną rolę w spektaklu „Papa się żeni” w świetnej reżyserii Tomasza Dajewskiego, prezentowanego ostatnio na scenie w sali koncertowej Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego. Na plenerowym koncercie „Rzeszowska noc” słuchaliśmy w jej wykonaniu pięciu piosenek: „Miłość ci wszystko wybaczy”, „Na pierwszy znak”, „Nikt tylko ty”, „Besame mucho”, „Sex appeal”. Kompozytorzy tych małych arcydzieł, to: Henryk Wars – dwie piosenki, Arthur Johnston, Consuelo Velasquez, Henryk Wars. Podczas tego występu dusza i serce ulatywały wysoko ponad ziemię, pozostawiając piosenki na długo w pamięci.
        W drugiej części tego niezwykłego wieczoru, w cudownym parkowym otoczeniu, przy wspaniałej letniej pogodzie i w serdecznej atmosferze łączącej wykonawców i słuchaczy, miałem wielką przyjemność zaprezentować wrażliwej na piękno muzyki i słowa rzeszowskiej publiczności wiersz mojego autorstwa „Jest taka miłość” i piosenkę „Tylko ty”, dwa nastrojowe utwory o charakterze balladowym. Okazało się, że prostota melodii i słów tych utworów głęboko przemówiły do słuchaczy. To doświadczenie mocno przekonało mnie o potrzebie twórczości dla każdego odbiorcy, nic nie tracąc ze swej wartości i wyrazu. Wszystkim piosenkom z wielkim natchnieniem i wyczuciem stylu towarzyszył przy fortepianie Krzysztof Mroziak, rzeszowski muzyk, aranżer, pedagog.
        Dwie piosenki mojego autorstwa: „To nasza miłość” i „Rzeszowska noc”, od której to piosenki wziął się tytuł całego romantycznego koncertu, wykonane w duecie z Sylwią Wojnar, sprawiło mi wiele radości i satysfakcji. Są o miłości między ludźmi, ale także do kochanego miasta Rzeszowa, w którym żyjemy. Dopełniłem te piosenki fragmentami moich wierszy, oczywiście, o miłości i Rzeszowie. „Zakochani w Rzeszowie” - pod takim tytułem w sobotę 18 września 2021 roku o godz.17.00 w Wojewódzkim Domu Kultury w Rzeszowie odbędzie się koncert piosenek o Rzeszowie zorganizowany przez Towarzystwo Przyjaciół Rzeszowa już po raz szósty, który będę miał zaszczyt prowadzić, no i pewnie też coś zaśpiewam... Warto przyjść. Wstęp wolny.
        Na koniec nastrojowego koncertu „Rzeszowska noc” podpisywałem tomiki moich wierszy. Bo trzeba dzielić się z innymi słowem, muzyką, pięknem, dobrem i miłością, która jest istotą i motorem naszego życia. „Wisłoka lśni tafla snów, rzeszowska noc wiecznie trwa, w nieznaną dal idźmy znów na zawsze już ty i ja.”
                                                                                                                                                                                                                                                            Andrzej Szypuła

 

 

 

 

 

 

Filatura w drodze - koncerty w Gminie Olszanica

Filatura w drodze to wędrowny projekt znakomitego zespołu muzyki dawnej Filatura di Musica realizowany przez Fundację Krośnieńską im. Ignacego Paderewskiego, którego pomysłodawczynią jest klawesynistka Patrycja Domagalska-Kałuża.

W ramach zadania zespół zaprezentuje trzy różne programy koncertowe w zabytkowych kościółkach gminy Olszanica (Uherce Mineralne, Stefkowa i w Zwierzyń), jednocześnie promując dziedzictwo kulturowe Podkarpacia i docierając z ofertą koncertową do miejsc oddalonych od ośrodków kulturalnych.

Każdy koncert będzie poprzedzała prelekcja dr hab. Marka Nahajowskiego – kierownika artystycznego projektu, przybliżająca kontekst historyczny prezentowanych dzieł. Poszczególne koncerty będą upamiętniały ważne osoby związane z ziemią olszanicką.

Partnerem projektu jest Gmina Olszanica, ODK SW w Olszanicy

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu w ramach programu Narodowego Centrum Kultury Kultura – Interwencje 2021.

15 sierpnia 2021

Kościół p/w św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Uhercach Mineralnych godz. 12.00

Kościół p/w św. Jana Chrzciciela w Zwierzyniu godz. 18.00

Katarzyna Bienias – sopran

Marek Nahajowski – flety podłużne, kierownictwo artystyczne

Justyna Młynarczyk, Piotr Młynarczyk – viole da gamba

Patrycja Domagalska-Kałuża – wirginał

28 sierpnia 2021

Kościół p/w Niepokalanego Poczęcia NMP w Stefkowej godz. 19.30

Marek Nahajowski – flety podłużne, kierownictwo artystyczne

Magdalena Pilch – flety

Judyta Tupczyńska – skrzypce barokowe

Justyna Młynarczyk, Piotr Młynarczyk – viole da gamba

Patrycja Domagalska-Kałuża – wirginał

Na wszystkie koncerty wstęp wolny!

Podkarpacki Festiwal Organowy - koncerty w Jarosławiu i Rzeszowie

Po raz ostatni w tym roku koncert w Jarosławskie Opactwo odbędzie się w sobotę 14 sierpnia o godzinie 18:00.

Na organach zagra dyrektor Podkarpackiego Festiwalu Organowego Marek Stefanski, w którego interpretacji usłyszymy utwory twórców francuskich, niemieckich i polskich. Nie zabraknie oczywiście muzyki Johanna Sebastiana Bacha. Wystąpi także dysponująca pięknym lirycznym sopranem artystka pochodząca z serca Pienin, z Krościenka n. Dunajcem, Milena Sołtys-Walosik. Wraz z towarzyszeniem organowym Marka Stefańskiego wykona arie i pieśni autorstwa Georga Friedricha Haendla i Feliksa Nowowiejskiego.

Dzień później, w świąteczną niedzielę 15 sierpnia, zapraszamy na godzinę 18:00 na koncert do uroczego kościoła Wniebowzięcia NMP w Rzeszowie-Zalesiu. Wrocławski organista i pedagog tamtejszej uczelni muzycznej, Piotr Rojek wraz z sopranistką Mileną Sołtys-Walosik, zaprezentują dzieła organowe i wokalno-organowe kompozytorów polskich, niemieckich i włoskich, reprezentujące różne epoki historyczne i muzyczne style. Piotr Rojek zwieńczy koncert improwizacją organową, w których pobrzmiewać będą znane tematy polskich pieśni sakralnych, związanych z barwnym Świętem.

Podkarpacki Festiwal Organowy 2021 współfinansowany jest przez Województwo Podkarpackie oraz Gminę Miejską Rzeszów. Partnerem Organizatora są: Powiat Strzyżowski oraz WATKEM.

KÖHLER • ORGANY KOŚCIOŁA POKOJU W JAWORZE • TOPOROWSKI

Wielokrotny zdobywca najważniejszej nagrody muzycznej w Polsce Fryderyk, a także jeden z najbardziej rozpoznawalnych wykonawców nurtu historycznego w Polsce, Marek Toporowski swój najnowszy solowy album poświęcił organowej twórczości Ernsta Köhlera z pełnym przekonaniem, że dzieła jednego z przedstawicieli tzw. wrocławskiej szkoły organowej I połowy XIX wieku zasługują na częstsze wykonywanie i stałe miejsce w programach koncertowych.
Ponad siedemdziesięciominutowy album w znakomitym wykonaniu Marka Toporowskiego stanowi doskonałą okazję do odkrycia organowej twórczości Köhlera, charakteryzującą się niezwykłą ruchliwością wszystkich głosów, w tym wykonywanego na pedale basu.
Nagranie zarejestrowano na Organach Ewangelicko-Augsburskiego Kościoła Pokoju w Jaworze - największej drewnianej budowli o funkcjach religijnych na świecie, wpisanej w 2001 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

DUX 1710                       Total time: [71:36]

Ernst Köhler
Praeludium F dur (Kothe I-1) und Fuge F Dur (Kothe I-8)
1. Praeludium F dur (Kothe I-1) und Fuge F Dur (Kothe I-8)               [5:39]

Ernst Köhler
Einleitung zu C. H. Graun‘s Tod Jesu, Op. 15 (Kothe, I-11)
2. Einleitung zu C. H. Graun‘s Tod Jesu, Op. 15 (Kothe, I-11)             [7:09]

Ernst Köhler
Fantasie über: Halleluja aus G. F. Händel‘s Messias. (Kothe II-33)
3. Fantasie über: Halleluja aus G. F. Händel‘s Messias. (Kothe II-33)   [9:03]

Ernst Köhler
Ausführung des Chorals: Wie schön leuchtet‘ uns (Kothe I-16)
4. Ausführung des Chorals: Wie schön leuchtet‘ uns (Kothe I-16)        [3:15]

Ernst Köhler
Fugirtes Praeludium A moll. Von Gott will ich nicht lassen (Kothe I-7)
5. Fugirtes Praeludium A moll. Von Gott will ich nicht lassen (Kothe I-7) [2:17]

Ernst Köhler
Ausführung des Chorals: Von Gott will ich nicht lassen (Kothe I-14)
6. Ausführung des Chorals: Von Gott will ich nicht lassen (Kothe I-14)  [3:42]

Ernst Köhler
Fantasie über ein Thema aus: Messias von G. F. Händel (Amen) (Kothe II-24)
7. Fantasie über ein Thema aus: Messias von G. F. Händel (Amen) (Kothe II-24) [6:16]

Ernst Köhler
Variationen über die österreichische Volkshymne (Kothe II-30)
8. Variationen über die österreichische Volkshymne (Kothe II-30)      [14:07]

Ernst Köhler
Praeludium E moll und Fuge E dur (Kothe I-5)
9. Praeludium E moll und Fuge E dur (Kothe I-5)                                 [4:57]

Ernst Köhler
Praeludium zur Trauerfeierlichkeit A moll, Op. 68, Nr 2 (Kothe I-3)
10. Praeludium zur Trauerfeierlichkeit A moll, Op. 68, Nr 2 (Kothe I-3) [4:24]

Ernst Köhler
Fantasie über den Chor: Die Himmel erzählen die Ehre Gottes aus der Schöpfung von Josef Haydn (Kothe II-26)
11. Fantasie über den Chor: Die Himmel erzählen die Ehre Gottes aus der Schöpfung von Josef Haydn (Kothe II-26)  [7:38]

Ernst Köhler
Praeludium zu einer Festlichkeit D dur (Kothe I-4 )
12. Praeludium zu einer Festlichkeit D dur (Kothe I-4)                         [1:56]


Wykonawcy:
Marek Toporowski /Organy Kościoła Pokoju pw. Świętego Ducha w Jaworze/

BACH • SUITY FRANCUSKIE • STAWARZ

Lilianna Stawarz to jedna z najbardziej aktywnych polskich klawesynistek, niezwykle ceniona w obszarze wykonawstwa i interpretacji muzyki dawnej zarówno na płaszczyźnie wykonawczej, jak i pedagogicznej. Artystka oddaje w ręce słuchaczy niespełna dwugodzinny podwójny album, obejmujący komplet suit francuskich Jana Sebastiana Bacha. Odkryj niezwykle wyrafinowane, delikatne w wyrazie oraz pełne wigoru i radości słynne utwory Mistrza w zupełnie nowej, bardzo osobistej wypowiedzi muzycznej.

DUX 1739                             Total time: [51:53]

Johann Sebastian Bach
I Suita d-moll BWV 812
1. Allemande   [4:08]
2. Courante     [2:07]
3. Sarabande  [3:26]
4. Menuet I      [1:11]
5. Menuet II     [2:04]
6. Gigue          [3:19]

Johann Sebastian Bach
II Suita c-moll BWV 813
7. Allemande   [3:43]
8. Courante     [2:07]
9. Sarabande  [4:10]
10. Air             [1:38]
11. Menuet I    [1:31]
12. Menuet II   [1:59]
13. Gigue        [2:21]

Johann Sebastian Bach
III Suita h-moll BWV 814
14. Allemande   [4:13]
15. Courante     [2:19]
16. Sarabande  [4:05]
17. Anglaise      [1:42]
18. Menuet I      [1:28]
19. Menuet II     [1:53]
20. Gigue          [2:17]

DUX 1740                                Total time: [55:19]

Johann Sebastian Bach
IV Suita Es-dur BWV 815
1. Allemande        [3:25]
2. Courante          [2:04]
3. Sarabande       [3:25]
4. Gavotte            [1:22]
5. Air                    [1:46]
6. Menuet             [1:01]
7. Gigue               [2:34]

Johann Sebastian Bach
V Suita G-dur BWV 816
8. Allemande     [3:54]
9. Courante       [1:51]
10. Sarabande  [4:46]
11. Gavotte       [1:16]
12. Bourrée       [1:24]
13. Loure          [2:49]
14. Gigue          [3:18]

Johann Sebastian Bach
VI Suita E-dur BWV 817
15. Prelude                               [1:41]
16. Allemande                           [4:12]
17. Courante                             [2:04]
18. Sarabande                          [3:09]
19. Gavotte                               [1:24]
20. Menuet polonais                  [1:32]
21. Petit menuet                        [1:14]
22. Menuet polonaise da capo  [0:50]
23. Bourrée                               [1:37]
24. Gigue                                  [2:32]

Wykonawcy:
Lilianna Stawarz /klawesyn/

SZYMANOWSKI • MUZYKA FORTEPIANOWA • SZLEZER

Doskonale znany polskiej publiczności Marek Szlezer, szczególnie ceniony jest za interpretacje dzieł Fryderyka Chopina. W 2015 roku z okazji 205. rocznicy urodzin kompozytora, wystąpił w słynnej nowojorskiej Carnegie Hall. Wielokrotnie otrzymywał także nominacje do najważniejszej nagrody muzycznej w Polsce Fryderyk.
Prezentujemy drugi (po wyróżnionym Nominacją Fryderyk 2019 DUX 1367) album pianisty z muzyką fortepianową Karola Szymanowskiego. Ta prawie 80-minutowa płyta obejmuje dzieła powstałe po I wojnie Światowej, gdy kompozytor, w kolejnym etapie swej działalności, powrócił z całą mocą do świata polskiej poezji i muzyki ludowej, od których tak bardzo się dystansował po młodzieńczym okresie swej twórczości.

DUX 1680                           Total time: [78:29]

Karol Szymanowski
20 Mazurków op. 50 (1924–1925) 20 Mazurkas, Op. 50 (1924–1925)
1. Nr 1 | No. 1. Sostenuto. Molto rubato                                         [2:20]
2. Nr 2 | No. 2. Allegramente. Poco vivace (Rubasznie)                 [2:22]
3. Nr 3 | No. 3. Moderato                                                                [2:58]
4. Nr 4 | No. 4. Allegramente, risoluto                                             [2:47]
5. Nr 5 | No. 5. Moderato                                                                [2:20]
6. Nr 6 | No. 6. Vivace (Junacko)                                                    [1:58]
7. Nr 7 | No. 7. Poco vivace (Tempo oberka                                   [2:02]
8. Nr 8 | No. 8. Moderato (non troppo)                                                         [2:43]
9. Nr 9 | No. 9. Tempo moderato                                                                     [3:23]
10. Nr 10 | No. 10. Allegramente. Vivace. Con brio                               [2:53]
11. Nr 11 | No. 11. Allegretto                                                          [1:27]
12. Nr 12 | No. 12. Allegro moderato                                             [3:25]
13. Nr 13 | No. 13. Moderato                                                         [3:43]
14. Nr 14 | No. 14. Animato                                                           [1:57]
15. Nr 15 | No. 15. Allegretto dolce (Naiwnie i sentymentalnie)     [2:26]
16. Nr 16 | No. 16. Allegramente. Vigoroso                                   [3:20]
17. Nr 17 | No. 17. Moderato                                                         [2:49]
18. Nr 18 | No. 18. Vivace. Agitato. (Tempo oberka)                     [2:57]
19. Nr 19 | No. 19. Poco vivace. Animato e grazioso                     [1:29]
20. Nr 20 | No. 20. Allegramente. Con brio. (Rubasznie)               [3:05]

Karol Szymanowski
4 Tańce polskie (1926) Polish dances (1926)
21. Mazurek | Mazurka. Tempo di mazurka. Animato     [1:13]
22. Krakowiak | Cracovienne. Allegretto grazioso          [1:12]
23. Oberek. Vivace ed agitato (martellato)                    [3:51]
24. Polonez | Polonaise. Moderato. Festivo, pomposo  [3:11]

Karol Szymanowski
2 Mazurki op. 62 (1933–1934) 2 Mazurkas, Op. 62 (1933–1934)
25. Allegretto grazioso     [2:45]
26. Moderato                   [3:10]

Karol Szymanowski
Pieśni polskie (1926) (aranżacje Karol Szymanowski) Polish Songs (1926) (arrangements by Karol Szymanowski)
27. Idzie żołnierz borem, lasem. Allegro non troppo      [1:02]
28. Tam na błoniu błyszczy kwiecie. Tempo di mazurka [1:04]
29. Jak to na wojence ładnie. Allegro, animato              [1:02]
30. Leci liście z drzewa. Andantino dolce e tranquillo    [1:40]
31. Hej, strzelcy, wraz. Tempo di marcia                         [0:47]
32. Ułani, ułani, malowane dzieci. Tempo di mazurka     [1:04]
33. O mój rozmarynie. Andante                                     [1:22]
34. I zabujały siwe łabędzie. Lento assai. Mesto            [1:43]
35. Gdzież to jedziesz, Jasiu. Allegretto                         [0:54]

Wykonawcy:
Marek Szlezer /fortepian/

Regionalne Centrum Kultur Pogranicza zaprasza do udziału w Koncercie Maryjnym

Termin: 15 sierpnia 2021 (niedziela), godz. 18.15
Miejsce: Kościół oo. Franciszkanów

Koncert Maryjny

Wykonawcy : Iwona Socha - sopran, Marcin Kucharczyk - organy

15 sierpnia w zabytkowych wnętrzach Kościoła oo. Franciszkanów ponownie zagości muzyka. Dla krośnieńskiej publiczności wystąpią wybitna sopranistka - Iwona Socha oraz Marcin Kucharczyk, który zagra na organach. Utwory Mozarta, Schuberta, Bacha i wielu innych wirtuozów zabrzmią nie tylko w murach kościoła, ale także po nimi, zachęcając do uczestnictwa w tym muzycznym wydarzeniu.

Przed koncertem (ok. 15-10 minut) Łukasz Stachurski - kustosz z Muzeum Rzemiosła w Krośnie odkryje przed publicznością jedną z tajemnic każdego z kościołów krośnieńskiej starówki. Podczas każdego z koncertów obecny będzie tłumacz języka migowego.

RCKP Iwona Socha fot. arch. artystkiIwona Socha - sopran. Solistka Opery Krakowskiej. Swoją edukację muzyczną rozpoczęła w Państwowej Szkole Muzycznej w Gliwicach. Jest absolwentką Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, w klasie śpiewu solowego prof. Jana Ballarina (dyplom z wyróżnieniem). W 2002 roku ukończyła studia na Wydziale Radiowo-Telewizyjnym Uniwersytetu Śląskiego im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach. Jest finalistką i laureatką krajowych oraz międzynarodowych konkursów wokalnych. W trakcie swojej dotychczasowej działalności artystycznej współpracowała z wieloma mistrzami batuty: Mirosławem Jackiem Błaszczykiem, Łukaszem Borowiczem, Massimiliano Caldim, Gabrielem Chmurą, Sławomirem Chrzanowskim, Krzesimirem Dębskim, Maciejem Figasem, Jari Hämäläinenem, Jackiem Kaspszykiem, Kazimierzem Kordem, Jerzym Koskiem, Tadeuszem Kozłowskim, Marcinem Nałęcz-Niesiołowskim, Vladimirem Ponkinem, Pawłem Przytockim, Jerzym Salwarowskim, Rubenem Silvą, Andrzejem Straszyńskim, Piotrem Sułkowskim, Tomaszem Tokarczykiem, Maciejem Tworkiem,Józefem Wiłkomirskim, Tadeuszem Wojciechowskim, Jewgienijem Volynskim, Marekiem Toporowskim oraz wybitnymi reżyserami, m.in.: Laco Adamikiem, Henrykiem Baranowskim, Marią Meszaros, Mariuszem Trelińskim, Waldemarem Zawodzińskim, Michałem Znanieckim, Giorgio Madia, Włodzimierzem Nurkowskim i Tomaszem Koniną. W maju 2005 roku, będąc studentką roku dyplomowego, zadebiutowała na scenie Opery Śląskiej, śpiewając partię Małgorzaty w „Fauście” Charlesa Gounoda (spektakl z jubileuszowej listy obchodów 60-lecia Opery Śląskiej, z gościnnym udziałem Maestro Bogdana Paprockiego).
W swoim repertuarze posiada liczne pieśni, arie oratoryjne i operowe oraz partie sceniczne. Koncertuje w kraju i za granicą (Austria, Belgia, Czechy, Francja, Hiszpania, Holandia, Litwa, Słowacja). Dokonała także nagrań dla Polskiego Radia oraz Telewizji Polskiej. Uczestniczyła w wielu Mistrzowskich Kursach Wokalnych, m.in.: Izabeli Kłosińskiej, Ingrid Kremling, Adama Kruszewskiego, Petera Mury, Jadwigi Romańskiej, Jolanty Żmurko oraz Teresy Żylis-Gary. Regularnie występuje z większością krajowych orkiestr filharmonicznych i kameralnych. Współpracuje z wiodącymi ośrodkami operowymi i operetkowymi w kraju: Teatrem Wielkim - Operą Narodową w Warszawie, Operą Wrocławską, Teatrem Wielkim w Łodzi, Operą Śląską w Bytomiu, Operą Nova w Bydgoszczy, a także Mazowieckim Teatrem Muzycznym „Operetka” w Warszawie. Brała udział w licznych festiwalach muzycznych, m.in.: w VII Międzynarodowym Festiwalu „Operete Kauno Pilyje” (Litwa), Festiwalu Operowym w Bydgoszczy, Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Organowej w Gliwicach, Festiwalu „Viva il canto” w Cieszynie, Festiwalu „Bravo Maestro” w Kąśnej-Dolnej, 52. Festiwalu Muzycznym w Łańcucie, 18. Międzynarodowym Festiwalu Muzycznym im. K. Jamroz w Busku-Zdroju, X Jubileuszowym Festiwalu Muzyki Znanej i Nieznanej w Sosnowcu oraz Europejskim Festiwalu im. J. Kiepury w Krynicy-Zdroju, Festiwalu Viva Canaletto w Warszawie, Letnich Festiwalach Opery Krakowskiej (Zamek Królewski na Wawelu), Festiwalu Kameralistyki Wokalnej Voice&Piano w Krakowie oraz Festiwalu Saint Maxim la Sainte Baume we Francji. Laureatka Teatralnej Nagrody Muzycznej im. Jana Kiepury w kategorii Najlepsza śpiewaczka Operowa 2013.

Marcin Kucharczyk - jest studentem studiów magisterskich Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie organów prof. dr hab. Dariusza Bąkowskiego-Kois. W 2021 w ramach programu Erasmus+ studiował w Hochschule für Musik und Theater w Hamburgu pod kierunkiem prof. Wolfganga Zerera i prof. Matthiasa Neumanna (organy) oraz prof. Menno van Delfta (klawesyn i klawikord). W 2014 ukończył z wyróżnieniem Diecezjalne Studium Organistowskie w Tarnowie, a w 2017 Ogólnokształcącą Szkołę Muzyczną II stopnia w Tarnowie w klasie organów mgr Wiesława Kaczora (dyplom z wyróżnieniem). Od 2015 współpracuje z Dziewczęcym Chórem Katedralnym Puellae Orantes. W okresie 2012-2019 był organistą w parafii św. Katarzyny w Turzy. Jego dokonania artystyczne były nagradzane stypendiami, m.in. Prezydenta Miasta Tarnowa (2016, 2017) oraz Marszałka Województwa Małopolskiego (2019, 2020). Brał udział w licznych kursach mistrzowskich prowadzonych przez światowej sławy organistów. Jest laureatem I nagrody w konkursie organowym w ramach XXXII Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Religijnej w Rumi (2020), jak również I nagrody w VII Ogólnopolskim Konkursie Organowym im. Bronisława Rutkowskiego w Krakowie (2019), finalistą VII Międzynarodowego Konkursu Organowego w Dudelange (Luksemburg 2019), otrzymał także I nagrodę w ramach V Festiwalu Organistów Diecezji Tarnowskiej (2017), oraz III nagrodę podczas VI Akademickiego Konkursu Organowego Romuald Sroczyński in memoriam w Poznaniu (2018). Koncertował w ramach ważnych festiwali w kraju i za granicą, m.in. w Niemczech, Holandii, Estonii, Luksemburgu oraz na Węgrzech i krośnieńskich Letnich Koncertach w Świątyniach.

Program:
Antonio de Cabezon (1510-1566), Dic nobis, Maria
Johann Sebastian Bach (1685-1750), Magnificat BWV 243, III. Quia respexit
Georg Friedrich Händel (1685-1759), Messiah HWV 56, He shall feed His flock
Ferenc Liszt (1811-1886), Ave Maria (wg Jacoba Arcadelta)
Wolfgang Amadeusz Mozart (1756-1791), Exsultate, Jubilate KV 165, Alleluja
Stanisław Moniuszko (1819-1872), Witaj święta i poczęta
Johann Sebastian Bach/Charles Gounod (1818-1893), Ave Maria
Feliks Nowowiejski (1877-1946), Wstęp do chorału Witaj Królowo op. 9 nr 4
Franz Schubert (1797-1828), Ave Maria
Feliks Rączkowski (1906-1989), Bogurodzica
Giuseppe Verdi (1813-1901),Otello - Ave Maria Desdemony

Dodatkowe informacje: wydarzenie odbywa się w reżimie sanitarnym zgodnie z wytycznymi GIS.
Organizator: Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie
Współorganizatorzy: Katedra Organów Akademii Muzycznej w Krakowie, Muzeum Rzemiosła w Krośnie, Gmina Miasto Krosno, Parafia pw. Trójcy Świętej w Krośnie, Parafia pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Krośnie, Parafia pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Krośnie

Wydarzenie dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu pochodzących z Funduszu Promocji Kultury w ramach programu „Muzyka”, realizowanego przez Narodowy Instytut Muzyki i Tańca.

RCKP Letnie koncerty w świątyniach kościół oo. Franciszkanów fot. Paweł Matelowski 1

                                                                                                                Wnętrze kościoła oo. Franciszkanów w Krośnie. fot. Paweł Matelowski

Subskrybuj to źródło RSS