Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Łańcuckie Wieczory Muzyki

Miejski Dom Kultury i Łańcuckie Towarzystwo Muzyczne zapraszają na koncert w ramach Festiwalu "Łańcuckie Wieczory Muzyki", który odbędzie się 17 września 2017 roku w o godz. 19.00 łańcuckiej Farze.
Na zaproszenie dyrektora artystycznego Jana Szydło wystąpią: Adrianna Mętel – flet i NengYi Chen – organy (Chiny) - laureatki I nagrody Konkursu „Artem Cameralem Promovere Mielec 2017”.

Po raz drugi Samorządowe Centrum Kultury w Mielcu zorganizowało Konkurs Muzyki Organowej i Organowo – Kameralnej „Artem Cameralem Promovere”. Przesłuchania konkursowe odbyły się 5 i 6 lipca 2015 r. na organach firmy EULE w kościele Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Mielcu.

W konkursie mogli uczestniczyć organiści i instrumentaliści urodzeni po 31 grudnia 1986 roku będący obywatelami polskimi oraz obywatelami innych państw, którzy są lub byli studentami polskich uczelni muzycznych a także nie są laureatami pierwszej nagrody poprzedniej edycji konkursu. Konkurs kierowany był do organistów i zespołów kameralnych – instrumentalnych i wokalno-instrumentalnych, których integralną częścią są organy.

Występy konkursowe oceniało jury w składzie: prof. Konstanty Andrzej Kulka (Warszawa), prof. Andrzej Mleczko (Kraków), prof. Roman Perucki (Gdańsk), prof. Władysław Szymański (Katowice) i dr hab. Wacław Golonka, dyrektor konkursu (Kraków). Ogłoszenie wyników i wręczenie nagród odbyło się 6 lipca w Galerii ESCEK Domu Kultury SCK w Mielcu.

Laureatkami pierwszej nagrody zostały; NengYi Chen (Chiny) i Adrianna Mętel – flet, które są studentkami Akademii Muzycznej w Krakowie. NengYi Chen otrzymała także wyróżnienie dla organisty za najlepszą interpretację utworu organowego.
Dodatkową formą nagrody dla laureatów I nagrody w tym konkursie było zaproszenie na koncert w ramach tegorocznych „Łańcuckich Wieczorów Muzyki”

Zapraszamy na wspaniały koncert

Wstęp wolny

Przemyskie Centrum Kultury i Nauki ZAMEK rozpoczyna sezon

17 października 2017 r. godz. 19.00
INAUGURACJA SEZONU ARTYSTYCZNEGO
Grażyna ŁOBASZEWSKA & Ajagore
Koncert promujący nową płytę „Sklejam się” i nie tylko...
Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego
Bilety w cenie 35 zł do nabycia w sklepie muzycznym „MUSICLAND” ul. Serbańska 13, tel. 16 675 01 82 oraz na Zamku Kazimierzowskim tel. 16 678 50 61 w. 23

GRAŻYNA ŁOBASZEWSKA, jedna z najwybitniejszych polskich piosenkarek, na zaproszenie Przemyskiego Centrum Kultury Nauki ZAMEK powraca po kilku latach z nową, jubileuszową płytą „Sklejam się” (poprzedni koncert 23 października 2009 roku w Klubie „Niedźwiadek”).

Zupełnie nowe, zaskakujące brzmienie, energetyczne aranżacje zespołu AJAGORE w składzie: Sławomir Kornas (gitara basowa, wokal), Maciej Kortas (gitary, banjo, dobro, syntezator gitarowy), Michał Szczeblewski (perkusja). Wspaniałe, dojrzałe teksty JUSTYNY HOLM, JANA WOŁKA, ANDRZEJA PONIEDZIELSKIEGO, PIOTRA BUKARTYKA. Nie zabraknie również największych, niezapomnianych przebojów, które w odświeżonych aranżacjach na nowo odzyskują blask.

Przeżyjmy wspólnie z GRAŻYNĄ ŁOBASZEWSKĄ JEJ 40-LECIE PRACY ARTYSTYCZNEJ!!!

 

 

Moc przeznaczenia na Inaugurację Festiwalu im. Adama Didura

Sobota 23.09.2017r. ; godz. 18.00  ; sala widowiskowa SDK  ; (cena biletu 50 zł)

Najpiękniejsze opery świata

Giuseppe Verdi – Moc przeznaczenia (La forza del destino)

Soliści, Orkiestra, chór i balet Opery Śląskiej pod dyrekcją Jakuba Kontza


XXIV Krośnieńska Jesień Muzyczna - Inauguracja

XXIV KROŚNIEŃSKA JESIEŃ MUZYCZNA

Miejsce: Regionalne Centrum Kultur Pogranicza w Krośnie, scena | sala widowiskowa, ul. Kolejowa 1

24 września 2017 godz. 19.00
Soyka & Cracow Singers
SHAKESPEARE A CAPPELLA

Autorskie kompozycje Stanisława Soyki do słów Wiliama Szekspira zainspirowały młodych, polskich artystów. Zaczęło się od niewinnego spotkania w podkrakowskich Staniątkach po koncercie Stanisława Soyki dla Opactwa Mniszek Benedyktynek...

O sile i oddziaływaniu tej muzyki świadczy najlepiej fakt, że powraca ona w zmienionej formie, po dwudziestu latach od powstania. Ponadczasowe piękno poezji Mistrza ze Stratfordu pojawia się tym razem w opracowaniu a cappella, co z natury bliższe jest czasom Szekspira - wówczas to najważniejszym instrumentem, któremu kompozytorzy dedykowali swoje dzieła, był ludzki głos. Nowa interpretacja sonetów Szekspira łączy śpiew solowy – w charakterze jazzowej improwizacji w wykonaniu Stanisława Soyki z klasyczną, wielogłosową sztuką wokalną prezentowaną przez zespół Cracow Singers.
Ze wzajemnej inspiracji wykonawców powstał unikatowy zapis muzyki prezentowany na dwupłytowym albumie.
Autorskie kompozycje Stanisława Soyki, zarejestrowane zostały w dwóch wersjach językowych: oryginalnej - wczesnej nowoangielskiej oraz polskiej w tłumaczeniach Stanisława Barańczaka i Macieja Słomczyńskiego.
Autorem aranżacji jest Karol Kusz - szef artystyczny zespołu Cracow Singers.

Stanisław Soyka - śpiewak, instrumentalista, kompozytor - już od lat należy do grona największych artystów polskiej sceny muzycznej. Komponuje i śpiewa pieśni o miłości i o jej braku, pieśni o tęsknocie i spełnieniu, ale nie ucieka przed wielkimi problemami współczesności. W jego dorobku znajdziemy ponad 30 albumów, z których kilka osiągnęło multiplatynowe nakłady. Nigdy nie poddał się modom i trendom.

Wypracował swój własny język muzyczny przez co należy do grona artystów, których styl rozpoznaje się od pierwszych dźwięków, a bogactwo repertuaru może przyprawiać o zawrót głowy. Posiada na koncie dziesiątki autorskich pieśni, lecz trudno pominąć fakt, że skomponował muzykę do wielu wierszy poetów polskich i... nie tylko.

Cracow Singers tworzą zawodowi artyści - śpiewacy, którzy podejmują projektową współpracę na rzecz różnorodnych przedsięwzięć artystycznych oraz koncertów.

Cracow Singers to przede wszystkim zespół osobowości artystycznych, które z oddaniem i wielką swobodą dzielą się swoim ogromnym doświadczeniem zawodowym. Dojrzałość artystyczna zespołu przekłada się na wysoki poziom wykonawczy i dodatkowo umożliwia sięganie do różnych gatunków i rodzajów muzyki wokalnej i wokalno-instrumentalnej.

Cracow Singers nie ogranicza się jedynie do wykonawstwa muzyki klasycznej. Z powodzeniem wykonuje również kompozycje muzyki jazzowej i rozrywkowej. Koncentruje się przede wszystkim na autorskich projektach realizowanych we współpracy z wybitnymi osobowościami artystycznymi.

Zespół realizuje przedsięwzięcia artystyczne w różnorodnych składach od kameralnego kwartetu po 24 śpiewaków.

Małgorzata Baranowska - Mika / RCKP

 

Hrabina Marica w Filharmonii Podkarpackiej

Emmerich Kálmán
HRABINA MARICA
OPERETKA W TRZECH AKTACH

24  września 2017, (NIEDZIELA), GODZ. 18:00
SALA KONCERTOWA FILHARMONII PODKARPACKIEJ

Realizatorzy
Kierownictwo muzyczne: Tomasz Tokarczyk
Reżyseria: Paweł Aigner
Scenografia: Ryszard Melliwa
Kostiumy: Zofia de Ines
Choreografia: Jarosław Staniek
Przygotowanie chóru: Jacek Mentel
Reżyseria światła: Dariusz Pawelec

Obsada
HRABINA MARICA | Marcelina Beucher
KSIĄŻĘ POPULESCU | Michał Kutnik
BARON KOLOMAN ŻUPAN | Adam Sobierajski
HRABIA TASSILO | Janusz Ratajczak
LIZA | Monika Korybalska
KSIĘŻNA CUDENSTEIN | Bożena Zawiślak-Dolny
MINA | Katarzyna Oleś-Blacha
KAROL Stefan Liebenberg | Krzysztof Kozarek
CZEKO | Krzysztof Dekański
PENIŻEK | Stanisław Knapik
Ilka | Joanna Rakoczy
Berko| Marcin Herman
Skrzypek| Paweł Wójtowicz
oraz
Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej

"Hrabina Marica”, drugi po „Księżniczce czardasza” sukces węgierskiego kompozytora Emmericha Kálmána, zapewniła mu trwałe miejsce wśród najwybitniejszych twórców operetkowych XX wieku. Rzecz jest o miłości prawdziwej, wolnej od zależności takich jak majątek, pozycja towarzyska czy hierarchia społeczna, choć o tych okolicznościach najczęściej się tu mówi. Dzieło może się więc podobać, wszak ucieleśnia skryte tęsknoty dużej części ludzkości. Na dodatek Kálmán uwodzi efektownymi melodiami, zabarwionymi węgierskim folklorem i cygańską nutą. Wiele arii i duetów oderwało się od pierwotnego dzieła, zyskało samodzielną popularność jak choćby czardasz Maricy „Gdy cygańska piosnka płacze”, duet Maricy i Żupana „Ach, jedź do Varasdin” czy nieśmiertelna aria Tassila „Graj, Cyganie!”.

Powróćmy jak za dawnych lat

13 września 2017, (ŚRODA), godz.19:00

SALA KONCERTOWA FILHARMONII PODKARPACKIEJ

W koncercie wystąpia soliści Teatru Muzycznego w Lublinie:

Iwona Sawulska, Jakub Gąska, Małgorzata Rapa, Paweł Stanisław Wrona, Magdalena Rembelińska, Marcin Żychowski, Witold Matulka

oraz

Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej

Łukasz Sidoruk - dyrygent

Stefan Münch - prowadzenie

Trzynasty ale bardzo udany Festiwal w Żarnowcu

Marek Wiatr - artysta, śpiewak, malarz, grafik - jednym słowem: człowiek renesansu. Pochodzi z jednej z najbardziej znanych rodzin na Podkarpaciu. W domu rodzinnym bywali m. in. Leon Wyczółkowski, Emil Zegadłowicz, ambasador i wiceminister spraw zagranicznych Alfred Wysocki. Rodzina zaprzyjaźniona była z córką Marii Konopnickiej - Zofią Mickiewiczową i córką Wojciecha Kossaka - Magdaleną Samozwaniec. W czasie okupacji mieszkał w jego domu malarz - batalista Stanisław Studencki. Obecnie jego dom odwiedzają najwybitniejsi przedstawiciele życia kulturalnego, znani artyści i politycy. Atmosfera, w jakiej wyrastał, nauczyła go szacunku do ludzi i sztuki oraz dała asumpt późniejszym jego zainteresowaniom. Wahał się jakiś czas, czy poświęcić się malarstwu, czy muzyce. Szczęśliwie udało mu się pogodzić obie te dziedziny. Studia muzyczne ukończył na Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie śpiewu prof. Heleny Szubert-Słysz, następnie kształcił się w Weimarze na kursach mistrzowskich pod kierunkiem światowej sławy barytona Pawła Lisitziana Uczył się jednocześnie malarstwa u artysty malarza Stanisława Kochanka, a potem w Krakowie, w pracowni prof. Alojzego Siweckiego. Koncertuje w kraju i poza jego granicami. Od wielu lat pełni funkcję dyrektora artystycznego Polskiego Festiwalu Narodowego w Żarnowcu. śpiewa na różnych koncertach charytatywnych przekazując również prace malarskie na te cele. Jego nastrojowe pejzaże zdobią mieszkania artystów w wielu krajach świata. Ma w swoim dorobku ponad dwadzieścia wystaw zbiorowych i indywidualnych w Polsce i za granicą.

Zofia Stopińska: Z panem Markiem Wiatrem – dyrektorem artystycznym XIII Festiwalu Żarnowiec 2017 rozmawiamy po spektaklu opery “Carmen” Georges’a Bizeta w wykonaniu artystów Opery Śląskiej w Bytomiu. W pierwszych dniach września, w pięknym parku, na plenerowej scenie przed Dworkiem Marii Konopnickiej w Żarnowcu podziwiamy piękne widowiska w wykonaniu świetnych artystów. Publiczność dopisuje w tym roku, bo wszystkie przygotowane miejsca siedzące są zajęte, a także wiele osób zdecydowało się podziwiać wykonawców na stojąco.

Marek Wiatr: Tak, z roku na rok jest coraz więcej widzów i to jest największy sukces tego Festiwalu. Wczoraj rozpoczęliśmy „Poematem rockowym” z panem Markiem Piekarczykiem i były po prostu tłumy. Popatrzyłem na parking szczelnie zastawiony samochodami z rejestracjami z bardzo daleka, bo nawet z Krakowa i Śląska. Rzesza publiczności, która przyjeżdża do tej małej miejscowości oddalonej od wielkich miejskich aglomeracji, jest coraz większa.

Z. S.: Miejsce jest magiczne i wszyscy są nim zachwyceni, wiele osób przyjeżdża na długo przed rozpoczęciem koncertu, aby pospacerować po parku, zrobić sobie zdjęcia na tle Dworku, w którym przed laty mieszkała i tworzyła Maria Konopnicka.

M. W.: Można także pomyśleć sobie o pięknych wierszach Konopnickiej. Uważam, że jest to sanktuarium naszego polskiego patriotyzmu. Przecież Maria Konopnicka tutaj napisała „Rotę”, którą dzisiaj wszyscy śpiewamy w różnych miejscach, a połowa ludzi nawet nie wie, kto to napisał, ale ją śpiewa. Uważam, że przyjazd do Żarnowca znakomitych artystów i wszystkich, którzy są organizatorami tego Festiwalu, to jest nasz obowiązek wobec tej wielkiej poetki i tego, co zrobiła dla polskiej kultury, wobec historii. To samo można powiedzieć o publiczności – być tutaj jest naszym obowiązkiem, bo jesteśmy Polakami.

Z. S.: Należymy do pokolenia, które wychowało się w dzieciństwie na bajkach, a w wieku szkolnym na wierszach Marii Konopnickiej. Pan jest pomysłodawcą i dyrektorem artystycznym tego Festiwalu od początku. Uważam, że jest Pan człowiekiem o dużej wrażliwości, wyobraźni i od najmłodszych lat obcuje Pan ze sztuką, a mieszkając niedaleko od Żarnowca znał Pan to miejsce od dziecka.

M. W.: Faktycznie, od dziecka znam to miejsce, a moja rodzina związana była z Konopnicką, bo przecież mój pradziadek leczył Marię Konopnicka, a dziadek leczył jej córkę Zofię Mickiewiczową i przyjaźnił się z nią. Wychowałem się w patriotycznej rodzinie i mój patriotyzm jest autentyczny. Rodzina ze strony mojej babci od lat walczyła za Polskę, a jej brat pułkownik Ciepielowski, jeden z dowódców XVII pułku w Rzeszowie, zginął rozstrzelany w Charkowie, szwagier – pułkownik Władysław Dec był znanym dowódcą pod Narwikiem i przyjaźnił się z generałem Maczkiem. Jeden z wujów – major Skrzyński, był adiutantem generała Andersa. Odkąd sięgam pamięcią, w domu się o tym mówiło. Pamiętam moją babcię słuchającą w Radiu Wolna Europa, skutecznie zagłuszanym, transmisję z pogrzebu generała Władysława Andersa. To jest wychowanie, które wynosi się z domu. Ubolewam teraz nad tym, że w domach nie uczy się patriotyzmu, a w szkołach tym bardziej nie uczą, bo organizując przez trzynaście lat ten Festiwal nie widzimy tu prawie wcale młodzieży. Nauczyciele nie przywożą młodzieży do Żarnowca i to jest przerażające.

Z. S.: Faktycznie, młodzieży jest mało, ale dla wielu mieszkańców z okolicznych miejscowości Festiwal jest jedyną okazją, aby obcować z wielką sztuką, ze spektaklami operowymi. Dzisiaj odbył się znakomity spektakl opery „Carmen”, a jutro koncert „Od opery do operetki” i niezwykle barwne widowisko „Nad pięknym, modrym Dunajem”. Z muzyką Johanna Straussa.

M. W.: Po raz pierwszy są soliści ze Lwowa, a zaprosiłem ich dlatego, że jest to łącznik Żarnowca z Konopnicką, ponieważ Maria Konopnicka jest pochowana na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie i tam odbył się jej pogrzeb, dlatego chcę nawiązać współpracę z artystami ze Lwowa i mam nadzieję, że zapoczątkowane w tym roku kontakty rozwiną się i będzie to stały akcent w następnych edycjach Festiwalu.

Z. S.: Będzie Pan także promował młodych artystów, którzy są Pana wychowankami i to także jest bardzo potrzebne temu Festiwalowi, a przede wszystkim im.

M. W.: Tak, w końcu Konopnicka kiedyś powiedziała: „Pójdź dziecię, ja cię uczyć każę” i w myśl tych słów staram się wychodzić naprzeciw. Warto podkreślić, że wielu ludzi z Żarnowca zostało wykształconych dzięki Marii Konopnickiej, która finansowała tę naukę. Tym bardziej jest to właściwe miejsce, żeby pokazać młodych ludzi, który uczą się u mnie w Szkole Wokalno-Aktorskiej, a poza tym, jeżeli oni staną u boku solistów z Opery Lwowskiej, solistów z Opery Śląskiej, będzie to dla nich ogromną motywacją, a może nawet początkiem ich kariery i przygody ze sceną, i śpiewem operowym.

Z. S.: Podziwiam Pana talent organizatorski, bo zaprasza Pan tutaj każdego roku wielu wspaniałych artystów, którzy wystawiają całe spektakle operowe, operetkowe czy baletowe.

M. W.: Muszę zgromadzić wokół siebie jak najwięcej życzliwych ludzi, bo dotacje na ten Festiwal są żenująco małe i dlatego nie chcę nawet wymieniać kwot. Gdyby nie ludzie dobrej woli, czyli artyści, którzy przyjadą za mniejsze pieniądze czy uprzejmość dyrekcji Opery Śląskiej – to dzięki nim można te spektakle tutaj wystawiać już od trzynastu lat. Staram się także wychodzić naprzeciw oczekiwaniom widzów, którzy tu przychodzą. Nie organizuję tu samych koncertów patriotycznych, nie zamęczam ich tylko operą czy operetką, ale szukam także innych nowych form. Nie jest łatwo organizować w Żarnowcu, który leży troszkę na uboczu, koncerty, które muszą być atrakcyjne, aby na nie przychodził komplet publiczności, bo jednak ze sprzedanych biletów finansujemy większość wydatków związanych z tym Festiwalem. Muszę tak się starać, aby koncerty były różnorodne i na odpowiednim poziomie, i przez te trzynaście lat udawało mi się. W pierwszym dniu w Żarnowcu królowała muzyka polska – piosenki Krzysztofa Klenczona, i mieliśmy rekord frekwencji. Na spektaklu opery „Carmen” była także niesamowita ilość publiczności. Nie dziwię się, bo to pięknie wyreżyserowany spektakl przez pana Wiesława Ochmana, autorem scenografii jest pan Allan Rzepka, wszystko jest na najwyższym poziomie i bardzo się cieszę, że ta najbardziej chyba popularna na świecie opera została wykonana w Żarnowcu. Kończymy dwoma wielkimi wydarzeniami: koncertem „Od opery do operetki” w wykonaniu solistów Opery Lwowskiej, Opery Bytomskiej oraz artystów Szkoły Wokalno-Aktorskiej, natomiast w drugim koncercie występują soliści Baletu Opery Śląskiej w Bytomiu oraz Festiwalowa Orkiestra Johanna Straussa pod dyrekcją Małgorzaty Kaniowskiej, a w świat muzyki Johanna Straussa prowadzi wszystkich z dozą humoru pan Rafał Jędrzejczyk. Udany festiwal niezwykle cieszy i motywuje mnie do pracy przy organizacji następnej edycji. Czasami koledzy poproszą mnie również, abym coś zaśpiewał, ale festiwal także inspiruje mnie jako malarza – rozświetlony dworek Marii Konopnickiej i jego otoczenie, to co się dzieje na plenerowej estradzie, często ktoś z gości festiwalowych – to wszystko wpływa na mnie również, kiedy maluję swoje obrazy.

Z panem Markiem Wiatrem – dyrektorem artystycznym Festiwalu Żarnowiec 2017 rozmawiała Zofia Stopińska 2 września 2017 roku w Żarnowcu.


Organizatorami XIII Festiwalu Żarnowiec 2017 byli: Muzeum Marii Konopnickiej w Żarnowcu z dyrektorem Pawłem Bukowskim na czele oraz Towarzystwo Operowe i Teatralne. Festiwal odbył się w dniach od 1 do 3 września 2017r. w parku zabytkowym Muzeum w Żarnowcu.

Znakomity spektakl opery Carmen w Żarnowcu

W ramach XIII Festiwalu – Żarnowiec 2017 w sobotę 2 września wystawiona została na plenerowej scenie przed Dworkiem Marii Konopnickiej w Żarnowcu, przez Operę Śląską w Bytomiu, opera „Carmen" Georges’a Bizet’a, w inscenizacji i reżyserii Wiesława Ochmana, kierownictwo muzyczne Tadeusz Serafin, scenografia Allan Rzepka, choreografia Jarosław Świtała. Wykonawcami partii solowych byli: Anna Borucka – Carmen, Maciej Komandera – Don Jose, Zbigniew Wunsch – Torreador, Anna Noworzyn – Sławińska – Micaela, Swietłana Kaliniczenko – Frasquita, Roksana Wardenga – Mercedes, Cezary Biesiadecki – Zuniga, Hubert Miśka – Remendado, Kamil Zdebel – Dancairo, Włodzimierz Skalski – Morales, Janusz Wenz – Lillas Pastia oraz chór, balet i Orkiestra Opery Śląskiej pod dyrekcją Bassema Akiki. Przygotowanie chóru; Krystyna Krzyżanowska – Łoboda. Z dyrygentem spektaklu rozmawiałam tuż po jego zakończeniu.

Zofia Stopińska: Gratuluję Panu realizacji plenerowego spektaklu opery „Carmen” w Żarnowcu, który z pewnością dla dyrygenta nie był łatwy, bo na jednej estradzie występowali soliści, chór i balet, a na drugiej scenie orkiestra i Pan dyrygujący całością.

Bassem Akiki: To jest faktycznie wielkie wyzwanie, bo z artystami, którzy występowali na drugiej scenie, nie miałem bezpośredniego kontaktu, a jedynie widzieliśmy się na ekranach monitorów, ale ten zespół jest tak zgrany ze sobą, że nawet bez wzrokowego kontaktu potrafi wspaniale współpracować. Pomimo, że byliśmy na dwóch scenach, tworzyliśmy jedność. Im dłużej pracuję z tym zespołem, tym bardziej czuję te niezwykłą umiejętność współpracy wszystkich artystów. Podczas spektakli tworzymy jedną rodzinę, która potrafi nawet oddychać razem.

Z. S.: Niedawno rozpoczął Pan współpracę z Operą Śląską w Bytomiu.

B. A.: To prawda, z Operą Śląską zacząłem pracować w maju bieżącego roku, na zaproszenie dyrektora Łukasza Goika prowadziłem spektakle „Carmen” i miałem szansę poznać ten wspaniały zespół. Jest to dla mnie nowe, bardzo cenne doświadczenie. Opera Śląska ma tak wielkie tradycje i stanąć w kanale orkiestrowym, poprowadzić spektakl w tym pięknym Teatrze, jest dla każdego dyrygenta wielkim wyróżnieniem. Teraz przygotowujemy wspólnie kolejną premierę, a będzie to „Romeo i Julia” Charlesa Gounoda. Premiera zaplanowana została na 26 października i zapraszam serdecznie na to wydarzenie. Bardzo się cieszę z tej współpracy. Im dłużej mam kontakt z tym zespołem, tym bardziej czuję energię, którą ten zespół posiada. To jest bardzo piękne.

Z. S.: Wiele się mówi w całej Polsce, że bardzo pięknie zakończyliście ten sezon i planujecie bardzo ambitny sezon nadchodzący. Oprócz opery „Romeo i Julia” Ch. Gounoda, szykujecie inne premiery. Zamierza Pan współpracować z Operą Śląską?

B. A.: Mam nadzieję, że to będzie bardzo ciekawa i owocna współpraca, tym bardziej, że pan dyrektor Łukasz Goik ma nowe pomysły, które bardzo mi się podobają, bo dotyczą oper bardzo rzadko wystawianych w Polsce. Na przykład opera „Moc przeznaczenia” Giuseppe Verdiego nie była wykonywana chyba ponad dziesięć lat, podobnie zresztą jak nasza premierowa opera „Romeo i Julia” Charlesa Gounoda, bo wszyscy grają operę „Faust”, a jednak „Romeo i Julia” to też wspaniała opera z czterema przepięknymi duetami miłosnymi i równie piękna aria „Walc Julii”. Ten cały cykl oper bardzo rzadko w Polsce wykonywanych, a jednocześnie bardzo wartościowych, uważam za nadzwyczaj dobre przedsięwzięcie, podziwiam pomysł i odwagę pana dyrektora Goika.

Z. S.: Przyjechał Pan do Polski kilkanaście lat temu na studia.

B. A.: Tak, studiowałem najpierw w Krakowie, a później we Wrocławiu, stąd znam trochę południowo-zachodnią część Polski, a teraz mieszkam w Warszawie i zaczynam poznawać Polskę centralną, a w Województwie Podkarpackim jestem po raz pierwszy. Chciałbym poznać ten region. Marzę, aby poznać Rzeszów, bo wiele słyszałem o tym pięknym mieście i mam nadzieję, że niedługo będzie okazja do odwiedzenia Rzeszowa.

Z. S.: Wiem, że operą „Moc przeznaczenia” – Giuseppe Verdiego inaugurujecie 23 września tegoroczną edycję Festiwalu im. Adama Didura w Sanoku. Czy przyjedzie Pan do Sanoka?

B. A.: Oczywiście. Nigdy nie byłem w Sanoku i chętnie poznaję każde nowe miasto, każdy ośrodek kultury, który promuje muzykę. Mieszkam w Polsce od czternastu lat i bardzo kocham ten kraj. To jest miłość od pierwszego wejrzenia. Nigdy nie zapomnę pierwszych dni spędzonych w Krakowie. Pamiętam pierwszy spacer, jak ulicą Grodzką szedłem w stronę Wawelu, to nie mogłem uwierzyć, że będę w tym wspaniałym mieście mieszkał w najbliższym czasie. Kraków jest magicznym miastem, chociaż później zamieszkałem we Wrocławiu, który też jest przepięknym miastem pełnym życzliwych ludzi. Trochę się bałem Warszawy, bo mówiono mi, że tam jest zupełnie inaczej. To prawda, ale Warszawa ma także swoją atmosferę i swoją magię, ale trzeba to odkryć i potrzebny jest czas, aby to zobaczyć. Polska jest naprawdę pięknym krajem i bardzo dobrze się tutaj czuję. Chciałbym tutaj zamieszkać na stałe, jestem już ustabilizowany i mimo, że dyryguję na całym świecie, to zawsze wracam do Warszawy, bo tam znajduje się mój dom. Bardzo dobrze układa mi się współpraca z Teatrem Wielkim Operą Narodową, w tym sezonie będę także dyrygował we Wrocławiu, a byłem na etacie przez sześć lat w Operze Wrocławskiej – do 2013 roku, bo wówczas zdecydowałem się być „wolnym strzelcem”, a niedługo we Wrocławiu poprowadzę spektakle opery „Kawaler srebrnej róży” – Richarda Straussa. Mam dużo propozycji pracy w Polsce i bardzo się z tego cieszę.

Z. S.: Jak podoba się Panu w Żarnowcu, który znajduje się z dala od wielkich miast.

B. A.: Jak wszedłem do tego parku, to od razu się zachwyciłem pięknem tego miejsca, a wspaniałym dopełnieniem była cudowna publiczność. Chyba każdy dyrygent podczas spektaklu czerpie energię płynącą ze sceny - od solistów, chóru czy baletu, od orkiestry, ale to nie wszystko – energia płynie również od publiczności. Pozytywną energię publiczności w Żarnowcu czułem już od pierwszej minuty spektaklu. Dla takiej publiczności warto pojechać wszędzie i dyrygować. Tutaj czułem, że wszyscy oczekują na nasz występ, czułem, że publiczności podoba się spektakl, a podziękowanie było wzruszające i wspaniałe. Będę długo wspominał pełen cudownych wrażeń pobyt w Żarnowcu.


Z panem Bassemą Akiki – znakomitym dyrygentem młodego pokolenia rozmawiała Zofia Stopińska 2 września 2017 roku, po spektaklu opery „Carmen” – Georges’a Bizeta w Żarnowcu.

Uważany za jednego z najlepszych dyrygentów młodego pokolenia, Bassem Akiki, polski muzyk libańskiego pochodzenia, od lat prowadzi dynamiczną karierę o międzynarodowej skali. W 2016 roku został nominowany do najważniejszej operowej nagrody International Opera Awards w kategorii najlepszego dyrygenta młodego pokolenia.
Jednocześnie ze studiami filozoficznymi na Lebanese International University, studiował
na Wyższym Konserwatorium Muzyki w Bejrucie. Ukończył z wyróżnieniem studia na Wydziale Twórczości, Interpretacji i Edukacji Muzycznej Akademii Muzycznej w Krakowie (dyrygentura chóralna pod kierunkiem prof. S. Krawczyńskiego) oraz z wynikiem celującym studia magisterskie w klasie dyrygentury prof. M. Pijarowskiego na Akademii Muzycznej we Wrocławiu. W latach 2007-2009 prowadził wykłady na Uniwersytecie Philipps w Marburgu poświęcone wzajemnym wpływom muzyki Wschodu i Zachodu. Jego zainteresowania muzyczne dotyczą także relacji filozofii z muzyką (praca magisterska o relacji między Richardem Wagnerem, Fryderykiem Nietzschem a Richardem Straussem). Na Uniwersytecie Fryderyka Chopina w Warszawie obronił rozprawę doktorską pt. „Antropocentryzm i teocentryzm w muzyce XXI wieku na przykładzie opery Petera Eötvösa „Angels in America”. Opera ta została wykonana po raz pierwszy w Polsce pod jego batutą w ramach Festiwalu Opery Współczesnej w 2012 roku we Wrocławiu.
Artysta posiada bardzo bogaty i różnorodny repertuar symfoniczno-operowy. Dyryguje m.in. dziełami Mozarta, Verdiego, Bizeta, Straussa, Offenbacha, Pucciniego, Czajkowskiego, Musorgskiego, Bartóka, Szymanowskiego, Góreckiego, Mykietyna, Kulenty czy Knapika.
Regularnie dyryguje na wiodących europejskich scenach. W Teatrze Królewskim de la Monnaie w Brukseli dyrygował światową premierą opery Medùlla do muzyki Björk czy belgijską premierą opery Pascala Dusapin i Gertrudy Stein pt. To Be Sung. Pod jego batutą odbyła się też światowa premiera pierwszej opery Nicholasa Lensa i Johna Maxwella Coetzeego pt. „Slow Man” w Teatrze Wielkim w Poznaniu w ramach koprodukcji z Malta Festival Poznań. Współpracuje z licznymi orkiestrami i zespołami artystycznymi w Niemczech, Belgii, Libanie, Polsce, Francji, we Włoszech, USA i Kanadzie.

To jest zespół, na który mogę liczyć

Zofia Stopińska: Tematem rozmowy z Panem Zdzisławem Magoniem – założycielem i „szefem” Chóru i Orkiestry Kameralnej „Nicolaus” z Kraczkowej - będą podróże koncertowe dlatego, że minione wakacje w większości tym, którzy tworzą ten zespół, upłynęły najpierw na przygotowaniach, a później na podróży do Włoch, gdzie koncertowaliście.

Zdzisław Magoń: To była 16-ta zagraniczna podróż artystyczna w historii „Nicolausa”. W tym roku na prośbę wielu nowych, młodych członków zespołu wyruszyliśmy ponownie do Włoch i to było już czwarte nasze tournée artystyczne do tego kraju. Program tego wyjazdu spełnił oczekiwania tych, którzy prosili, aby tam pojechać.
Głównym celem podróży był Rzym, ale mieszkaliśmy w bardzo pięknym miasteczku Castel Sant’Elia. Znajduje się w tym miasteczku sanktuarium, przy którym jest Dom Pielgrzyma prowadzony przez Ojców Michalitów – polskich księży, którzy przyjęli nas niezwykle serdecznie i dużo nam pomogli w organizacji koncertów. Radą i pomocą służył nam głównie Rektor Sanktuarium ks. Piotr Burek, który niedawno został odznaczony przez Prezydenta RP Złotym Krzyżem Zasługi.
Z Castel Sant’Elia gwiaździście poruszaliśmy się po Włoszech.

Z. S.: Przygotowanie takiej podróży trwało co najmniej kilka miesięcy. Trzeba było przygotować i zaplanować koncerty, a to wymaga czasu.

Z. M.: Oczywiście. Zwykle wakacyjne wyjazdy zaczynamy planować już zimą, tuż po zakończeniu koncertów kolędowych. Owszem, mamy nasz koronny koncert 2 kwietnia w Sali Balowej Zamku w Łańcucie i bardzo starannie się do tego koncertu przygotowujemy. Planując program tego koncertu myślimy już także o artystycznych wyjazdach wakacyjnych. Te przygotowania trwają kilka miesięcy, bo to jest liczny zespół. Wszystko trzeba przemyśleć i starannie zaplanować, aby zapewnić komfort wyjazdu i pobytu, a także bezpieczeństwo dla wszystkich. Do tego dochodzi „proza życia”, bo trzeba zgromadzić sporo środków finansowych, a to jest o wiele trudniejsze, niż przygotowanie zespołu do wykonania koncertów na wysokim poziomie.

Z. S.: Myślę, że macie już instytucje i osoby prowadzące działalność gospodarczą, które chcą Wam pomagać. Jesteście także przyzwyczajeni do pisania wniosków i starania się o różne dotacje.

Z. M.: W każdym roku kalendarzowym występujemy do różnych podmiotów o wsparcie finansowe na naszą działalność. Zwykle wspiera nas Urząd Marszałkowski, natomiast jeśli chodzi innych sponsorów, to w tym roku wsparli nas Bank Spółdzielczy z Łańcuta i przedsiębiorca z Kraczkowej, ale największe środki pochodzą ze sprzedaży płyt, które nagraliśmy i chętnie są kupowane po naszych koncertach. Znaczną ilość płyt zakupił od nas także Urząd Gminy. W ten sposób gromadzimy pieniądze na działalność i wyjazdy.

Z. S.: Nie ma tak dużych zespołów amatorskich wykonujących muzykę klasyczną i pewnie na koncertach publiczność patrzy na Was ze zdziwieniem.

Z. M.: Tak było podczas koncertów we Włoszech. Podczas tego tournée wykonaliśmy cztery koncerty i w drugi wieczór przedstawiał nas ks. Piotr Burek, który dopiero pod koniec koncertu powiedział, że jesteśmy zespołem amatorskim. Wszyscy obecni na koncercie byli bardzo zaskoczeni. Że młodzi ludzie amatorsko zajmują się muzyka klasyczną i grają na tak wysokim poziomie, bo nie chwaląc się, naprawdę byliśmy bardzo dobrze przygotowani. Największym zaskoczeniem było to, że działamy w niewielkiej miejscowości liczącej zaledwie trzy tysiące mieszkańców. Było to dla nas miłe, że zostaliśmy przyjęci jak zespół zawodowy. Za granicą przyjmowani jesteśmy jako zespół, który przyjechał z Polski i nikt nie mówi, że jesteśmy, działamy na wsi. Mówię o tym, bo w Polsce zdarzają się czasami niezbyt przyjemne sytuacje. Otóż jeden z agentów artystycznych chciał z nami podjąć współpracę, ale zorientowałem się, że on chce zarabiać na organizacji nam koncertów pieniądze, a my mamy się jedynie cieszyć, że mamy możliwość występowania. Kiedy zacząłem pytać o warunki, usłyszałem – „...zespół ze wsi chciałby pieniądze?”. Tak czasami jesteśmy przyjmowani w naszej ojczyźnie i dlatego wolę występować za granicą, bo tam jesteśmy artystami, którzy przyjechali z Polski.

Z. S.: Planując programy koncertów musi Pan brać pod uwagę fakt, że często na Wasze koncerty przychodzą ludzie, którzy nie interesują się muzyką klasyczną.

Z. M.: Tak, dlatego w naszym repertuarze mamy dużo mniejszych form muzycznych, a nawet pieśni polskie w bardzo pięknych opracowaniach, które wykonywaliśmy również we Włoszech i słuchając ich nasi słuchacze byli zauroczeni. Podczas pierwszego wieczoru śpiewaliśmy dużo pieśni maryjnych i eucharystycznych, mówiąc wprost, że są one śpiewane w polskich kościołach podczas nabożeństw. Bardzo się nasze pieśni podobały. Podczas następnych koncertów sięgaliśmy również po wielkie formy wokalno-instrumentalne, a konkretnie utwory Józefa Elsnera, czyli Nieszpory i Mszę, które miała pani okazję usłyszeć w Łańcucie w naszym wykonaniu. Przed wykonaniem mówiliśmy o zarówno o kompozytorze, jak i okolicznościach, w jakich powstały, a także o tym, że pochodzą one ze zbiorów Biblioteki na Jasnej Górze. Te komentarze sprawiały, że słuchano nas z wielkim zainteresowaniem.

Z. S.: Tuż przed wyjazdem powiększył się skład orkiestry, bo otrzymaliście nowe instrumenty.

Z. M.: Wspaniale się złożyło, że zakończyliśmy specjalny program z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, z którego środki przeznaczone były na zakup instrumentów i tydzień przed naszym wyjazdem do Włoch dotarły do nas trąby naturalne wyprodukowane w manufakturze włoskiej i po raz pierwszy zostały wykorzystane podczas koncertów we Włoszech. Oprócz tego wcześniej kupiliśmy obój, dwa flety, kontrabas i dwa pianina cyfrowe do prowadzenia zajęć z chórem. To ma wpływ na brzmienie orkiestry i na poziom zespołu. Marzy mi się dalszy rozwój naszej orkiestry w kierunku zespołu muzyki dawnej. Może kiedyś uda się to zrealizować.

Z. S.: Wracając do podróży do Włoch, podczas której daliście cztery koncerty. Gdzie one się odbyły?

Z. M.: Dwukrotnie wystąpiliśmy w Castel Sant’Elia, wystąpiliśmy w Kościele Polskim w Rzymie, którego rektorem jest ks. Paweł Ptasznik i na jego zaproszenie zagraliśmy po raz ostatni we Włoszech i było to na audiencji u papieża Franciszka. Zaproszenie dotarło do nas w przedostatni dzień naszego pobytu, poczuliśmy się wyróżnieni, bo wiedzieliśmy, że będzie to ogromne przeżycie. Podczas audiencji papież Franciszek mówił m.in. o Sanktuarium Jasnogórskim i o pielgrzymkach polskich, stąd była sugestia ze strony ks. Pawła, aby wykonać „Czarną Madonnę”, która wzruszyła Ojca Świętego, ale tak naprawdę , to graliśmy tam cztery godziny od 8.15 do 12.20 – non stop przy ogromnej publiczności, bo zgromadziło się około 8 tysięcy ludzi w auli Pawła VI. Występowaliśmy podczas przygotowań do audiencji i później po zakończeniu transmisji papież Franciszek udzielał błogosławieństwa, poświęcił pamiątki i trwało to dość długo, a myśmy cały czas grali. Było to wspaniałe przeżycie dla i niespodzianka wielka dla mnie, bo nigdy nie sądziłem, że mój zespół dostąpi zaszczytu i będzie grał w takim miejscu. Teraz mamy już o wiele śmielszy plan, aby zagrać i zaśpiewać dla Ojca Świętego polskie kolędy podczas prywatnej audiencji. Może się to marzenie spełni i pojedziemy w okresie Świąt Bożego Narodzenia wykonać kilka koncertów kolędowych na zaproszenia Włochów.

Z. S.: Takie wyjazdy są dla tych młodych ludzi, którzy poświęcają wiele czasu, aby przygotować często bardzo trudne utwory, jedyną rekompensatą za ich pracę i zachętą do podejmowania kolejnych wyzwań. Ja nie znam drugiego takiego zespołu – chóru i orkiestry kameralnej – grającego muzykę klasyczną.
Z. M.: Ja też nie znam, ale być może wkrótce wyrośnie nam konkurencja, bo nasz wychowanek ks. Łukasz Kramarz, który był przez dwa lata wikarym w Radymnie, założył chór i orkiestrę. To młody zespół, bo działa dopiero rok, ale także już koncertują i nawet mają na swoim koncie zagraniczny występ na Ukrainie.
Ale powracając do naszego Nicolausa. Organizując takie wydarzenia, mam przede wszystkim na uwadze to, że ci wspaniali młodzi ludzie przychodzą na próby, ciężko pracują i bardzo intensywnie, aby osiągnąć odpowiedni poziom artystyczny i nie otrzymują w zamian żadnych gratyfikacji finansowych. Dlatego staram się co roku organizować wyjazdy zagraniczne, które mają im wynagrodzić ten trud. Jestem daleki od tego, aby zdobywać pieniądze na jakiekolwiek wynagrodzenia, bo nigdy nie będę mógł płacić regularnie, ponieważ raz mamy jakieś środki na koncie, a innym razem ich nie mamy. Gdybym wypłacał honoraria i w momencie, kiedy skończą się pieniądze – to już nie mam zespołu. Natomiast wspólne wyjazdy nie tylko rekompensują członkom Nicolausa ten trud, ale także cementują zespół. Proszę popatrzeć na mapę, na której są zaznaczone nasze wyjazdy – zwiedziliśmy prawie całą Europę. Nie podróżowaliśmy tylko na Północ.
W tym roku we Włoszech, poza dużymi koncertami, zaśpiewaliśmy dodatkowo a cappella w Asyżu, w katedrze w Orvieto – właściwie ustawiliśmy się na schodach katedry wychodzących na piękny dziedziniec i jak tylko zaczęliśmy śpiewać, zebrało się mnóstwo ludzi, którzy nas słuchali. Podszedł do mnie starszy pan, przedstawił się i powiedział, że prowadzi w Holandii zawodowy chór, a nam gratuluje pięknego brzmienia. Spotykają nas takie miłe niespodzianki i kiedy słyszą to nasi chórzyści, z zapałem przystępują do dalszej pracy.
Każdy wyjazd staram się organizować tak, aby było 30 procent koncertów, 30 procent edukacji i 30 procent rekreacji, a 10 procent pozostawiam na wspólne imprezowanie. Wyjeżdżając w tym roku do Włoch mieliśmy trzy cele: koncerty, zwiedzanie i odpoczynek. Udało się to zrealizować. Plażowaliśmy w bardzo pięknych kurortach nad Morzem Tyrreńskim, zwiedziliśmy Orvieto, Asyż i Rzym. Bazylikę Świętego Piotra zwiedziliśmy bardzo dokładnie. Pierwszy raz miałem okazję chodzić po dachu tej świątyni i nie wiedziałem, że jest to tak pięknie zagospodarowane miejsce. Byliśmy na Monte Cassino i także tam zaśpiewaliśmy, śpiewaliśmy także w Bazylice św. Piotra podczas mszy św. w intencji naszego zespołu w Kaplicy Chóralnej. Zrealizowaliśmy wszystkie cele naszej podróży.
Staram się, aby Nicolaus jak najwięcej koncertował, bo sama praca nie wystarcza. Muszą mieć radość z tego, że muzykują i mogą się tą radością dzielić z innymi.
Pod koniec października chcemy zrealizować nagrania na czas Świąt Bożego Narodzenia, a na 2 kwietnia 2018 roku (kolejna rocznica śmierci św. Jana Pawła II) przygotujemy na koncert w Sali Balowej Zamku w Łańcucie „Magnificat” i dwie kantaty wielkanocne Johanna Sebastiana Bacha. Trudna muzyka, ale piękna i jeśli dobrze się przygotujemy, to z pewnością odniesiemy sukces.

Z. S.: Kto Panu pomaga?

Z. M.: Najwięcej moja siostra Danuta Magoń – Opalińska, która prowadzi wszystkie sprawy formalne, robi sprawozdania, prowadzi całą dokumentację Nicolausa i tak naprawdę prowadzi Towarzystwo Muzyczne w Kraczkowej, chociaż ja jestem prezesem. Ona po prostu się na tym wszystkim zna i jest moją prawą ręką. Moim zadaniem jest przygotowywanie programów koncertów, przygotowanie materiałów nutowych, prowadzenie prób i koncertów, i pozyskiwanie środków finansowych. Oczywiście jak jest jakaś większa akcja związana z przygotowaniem wyjazdów czy płyt, to angażują się wszyscy i pomagają. To jest zespół, na który mogę liczyć pod każdym względem, wszyscy się lubimy i chętnie wspólnie spędzamy czas.
Za nami już trzynaście lat intensywnej pracy i wiele zmian. Z pierwszego składu orkiestry nie ma już nikogo, bo młodzi ludzie wyjeżdżają na studia, zmieniają miejsca zamieszkania, zakładają rodziny i nie mogą z nami występować. Przychodzą nowi, z którymi muszę tak pracować, aby poziom Chóru i Orkiestry „Nicolaus” ciągle był wyższy. Nie możemy stać w miejscu i musimy pracować.

Z Panem Zdzisławem Magoniem – założycielem i szefem Chóru i Orkiestry „Nicolaus” w Kraczkowej rozmawiała Zofia Stopińska 23 sierpnia 2017 r.

Łańcuckie Wieczory Muzyki

Miejski Dom Kultury w Łańcucie i Łancuckie Towarzystwo Muzyczne zapraszają na "Łańcuckie Wieczory Muzyki".

Koncerty odbywać się będą w niedzielne wieczory od 3 do 30 września 2017 r. w łańcuckich kościołach.

Pierwszy z pięciu zaplanowanych koncertów odbył się 3 września w kościele na Podzwierzyńcu, a wystąpili Marcin Ciszewski - kontratenor i Ewa Bąk - organy.

W najbliższą niedzielę 10 września o  godzinie 19:00 w kościele Farnym wystąpią również świetni  artyści: Marcin Wolak - bas, Stanisław Dziewior - trąbka i Wacław Golonka - organy.

Wykonawców i utwory, które zabrzmią tego wieczoru  przybliży publiczności pan Krzysztof Szczepaniak       

Wstęp wolny

Subskrybuj to źródło RSS