Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej w Rzeszowie

18 grudnia 2018r. został podpisany List Intencyjny w sprawie organizacji Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie. Konkurs to nowa inicjatywa kulturalna, której celem będzie popularyzacja polskiej muzyki na świecie oraz utrwalanie w świadomości odbiorców znaczenia zarówno twórczości Stanisława Moniuszki, jak i wielu wybitnych polskich kompozytorów z XIX i XX w. List intencyjny w sprawie organizacji Konkursu podpisali dzisiaj w Warszawie wicepremier, minister kultury prof. Piotr Gliński, dyrektor Instytutu Muzyki i Tańca Maxymilian Bylicki, dyrektor Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie prof. Marta Wierzbieniec oraz marszałek Województwa Podkarpackiego Władysław Ortyl.

Konkurs będzie okazją nie tylko do promocji muzyki Stanisława Moniuszki, ale również muzyki polskiej XIX i XX wieku – stąd w programie konkursu znajdą się wyłącznie dzieła Polskich twórców, często niesłusznie pomijane w ofertach koncertowych artystów czy instytucji artystycznych. Ważnym zadaniem konkursu jest także promowanie utalentowanych muzyków, którzy wykonują mniej znane dzieła kompozytorów polskich.
Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie organizowany będzie w cyklu dwuletnim i w kolejnych edycjach przeznaczony dla różnych obsad wykonawczych.

W 2019r. konkurs odbędzie się w dwóch kategoriach: solowej – pianiści i kameralnej (od duetów po składy kilkunastoosobowe).
Dla laureatów poszczególnych kategorii przewidziano atrakcyjne nagrody finansowe (ufundowane przez Instytut Muzyki i Tańca).

Regulamin, ramowy harmonogram konkursu, formularze aplikacyjne, informacje o repertuarze, kompozytorach i materiałach nutowych oraz wszystkie aktualności dotyczące wydarzenia dostępne są na stronie www.konkursmuzykipolskiej.pl

Grupa MoCarta na finał Festiwalu w Jarosławiu

           Koncert w wykonaniu Grupy MoCarta, który odbył się w czwartek 7 marca 2019 roku, zakończył VIII Dni Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej w Jarosławiu.
          Po bardzo pięknej inauguracji w wykonaniu Młodzieżowej Orkiestry Kameralnej im. Salomei Kruszelnickiej ze Lwowa i rewelacyjnym recitalu fortepianowym Piotra Palecznego, organizatorzy zaproponowali jarosławskiej publiczności występ kwartetu smyczkowego w klasycznym składzie, który zachwyca publiczność całego świata muzyką połączoną z humorem na najwyższym poziomie.

         Grupę MoCarta tworzą skrzypkowie Filip Jaślar i Michał Sikorski, altowiolista Paweł Kowaluk oraz wiolonczelista Bolesław Błaszczyk (zastąpił zmarłego tragicznie 10 października 2000 r. Artura Reniona). Do tej pory często cytowane są słowa zmarłego członka zespołu, które bardzo trafnie określają sens istnienia zespołu, a brzmią one tak: „Jesteśmy na przekór dostojnej powadze sal koncertowych, na przekór nużącej codzienności życia muzyków, na przekór zaprzysięgłym melomanom i na przekór fanom rocka, rapu czy muzyki pop, którzy boją się klasyki jak ognia. Traktujemy nasza Matkę Muzykę z żartobliwą ironią i jesteśmy pewni, że się nie obrazi.”
          Zespół zaprezentował w Jarosławiu specjalny program przygotowany z okazji 25-lecia swojej działalności, w którym przeważała muzyka smyczkowa z elementami wokalnymi, które w połączeniu z rekwizytami przykuwały uwagę słuchacza od pierwszego do ostatniego dźwięku. Nie zabrakło także wspomnień podczas których niezwykle pomocne były elementy audiowizualne.
          Występ Grupy MoCarta zachwycał umiejętnością łączenia różnych gatunków muzyki, precyzją i lekkością oraz popisami kabaretowymi łączącymi na przykład grę na skrzypcach i rytmiczne odbijanie piłeczki ping-pongowej.
          Sala koncertowa Zespołu Szkół Muzycznych w Jarosławiu wypełniona była po brzegi publicznością, która nie szczędziła braw i na zakończenie owacji na stojąco. Z pewnością koncert na długo pozostanie w pamięci wszystkich, którzy na nim byli.

           Organizatorem VIII Dni Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej było Centrum Kultury i Promocji w Jarosławiu, przy współpracy z Zespołem Państwowych Szkół Muzycznych w Jarosławiu. To wspaniałe święto muzyki w Jarosławiu mogło się odbyć dzięki mecenatowi kilku instytucji i osób prywatnych.
Patronat honorowy na tym wydarzeniem objął Burmistrz Miasta Jarosławia Waldemar Paluch.
           Podczas finałowego wieczoru był także czas na podziękowania dla artystów, mecenasów, publiczności i organizatorów, które złożyli: Burmistrz Miasta Jarosławia Waldemar Paluch, dyrektor Centrum Kultury i Promocji w Jarosławiu Tomasz Wywrót oraz dyrektor Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych w Jarosławiu Grażyna Sereda.

          Padły też deklaracje, że kolejna edycja Dni Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej w Jarosławiu odbędzie się za rok. Wspominając wspaniałe tegoroczne wydarzenia, Jarosławianie z niecierpliwością będą czekać na następne.

Zofia Stopińska

Muzyczny Festiwal w Łańcucie - Balet "Jezioro Łabędzie"

19 maja 2019 r. niedziela, godz. 18. 00
SALA FILHARMONII PODKARPACKIEJ W RZESZOWIE

Artyści Lwowskiego Narodowego Akademickiego Teatru Opery i Baletu im. S. Kruszelnickiej

PROGRAM:
P. Czajkowski – Balet „Jezioro łabędzie”
W sali koncertowej Filharmonii Podkarpackiej zaprezentowany zostanie najsłynniejszy i najbardziej wyczekiwany przez publiczność balet wielkiego rosyjskiego romantyka Piotra Czajkowskiego – „Jezioro łabędzie” w wykonaniu Artystów Opery Lwowskiej. W skład zespołu wchodzą młodzi artyści, zdobywcy międzynarodowych konkursów, doświadczeni choreografowie, najlepsi tancerze Ukrainy. Dyrektorem artystycznym Baletu Lwowskiego jest wybitny artysta - Igor Chramow.

Historia artystów baletu Lwowskiej Opery Narodowej sięga 80 lat. W skład zespołu wchodzą młodzi artyści, będący laureatami wielu konkursów, doświadczeni choreografowie oraz najzdolniejsi tancerze ukraińscy: Anastasia Isupowa, Darija Jemeljancewa, Jaryna Kotys, Wiktorija Tkacz, Chrystyna Tracz, Albina Jakimenko, Daryna Kirik, Jewhenij Swietlica, Serhij Kaczura, Andrij Mychalicha, Andrij Mychalicha, Arsen Marusenko, Swiatoslaw Kaszczij. Dyrektorem artystycznym trupy baletowej jest Igor Chramov.
W repertuarze artystycznym zespołu znajduje się 25 klasycznych i współczesnych baletów: „Jezioro Łabędzie”, „Dziadek do orzechów” Piotra Czajkowskiego, „Don Kichot”, „Bajadera” L. Minkusa, „Korsarz”, „Giselle” A. Adama, „Królewna Śnieżka” i „7 Krasnoludków” B. Pawłowskiego. Jedną z najnowszych inscenizacji Baletu Opery Lwowskiej jest „Święto Wiosny” i „Pulcinella” Igora Strawińskiego.
Artyści Lwowskiej Opery Narodowej często występują w Polsce, Francji, Hiszpanii, Portugalii, Niemczech, Norwegii, Szwecji czy Szwajcarii. Spektakle co roku przyciągają ponad 115 000 widzów.
Orkiestra Symfoniczna Lwowskiej Opery Narodowej, to zespół 90 zawodowych muzyków, występujący pod dyrekcją takich kapelmistrzów jak: Yuriy Bervetskyy, Myron Yusypovyh, Iryna Stasyszyn, Mychajlo Dutczak. Orkiestra z powodzeniem koncertowała m.in. w Polsce, Francji, Hiszpanii, Portugalii, Luksemburgu, Katarze, Libanie oraz Szwajcarii.

Igor Сhramov - dyrektor artystyczny trupy baletowej Lwowskiego Narodowego Akademickiego Teatru Opery i Baletu im. S. Kruszelnyckiej jest związany z Operą we Lwowie od 1984 r. Ukończył Kijowską Wyższą Szkołę Choreografii. Był czołowym solistą tańca klasycznego, charakterystycznego i nowoczesnego(ponad 40 partii). Igor Chramov jest autorem choreografii do takich spektakli jak: "Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków" "Wesoła wdówka" „Napój Miłosny". Uczniowie Igora Chramova zajmują wiodące miejsca na międzynarodowych konkursach baletowych. Igor Chramov otrzymał tytuł Honorowego Artysty Ukrainy w 2000 roku, a w 2017 r. tytuł Artysty Ludowy Ukrainy.

Jurij Bervetsky - dyrygent, jest przedstawicielem młodego pokolenia lwowskiej szkoły dyrygentury. Swoją karierę rozpoczynał od koncertmistrza Lwowskiej Narodowej Opery. W 2000 roku została asystentem głównego dyrygenta, a od 2003 roku dyrygentem w tejże instytucji. Brał udział w realizacji baletu "Don Kichot" L. Minkusa, "Le Corsaire" A. Adama, "Ostatnia noc G. Lorca" A. Sirenko, "Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków" B. Pawłowskiego, "Szeherezada" Rimskiego-Korsakowa. Od 2005 roku jest głównym dyrygentem i dyrektorem artystycznym Studium Operowego Lwowskiej Narodowej Akademii Muzycznej im. M. Łysenko. Kapelmistrz wzbogacił repertuar operowy o"Aleko” Rachmaninowa, "Napoj Miłosny" G. Donizettiego, "La Serva padrona" D. Pergolesiego, "Don Giovanni", "Szalony dzień lub Wesele Figara" W.A. Mozarta . Przygotował arcydzieła: „Stabat Mater” Dvoraka, „Eliasz” F. Mendelssohna. Twórczym osiągnięciem był występ orkiestry pod dyrekcją Jurija Bervetskiego, podczas których wykonano wszystkie koncerty skrzypcowe M. Skoryka.
Kapelmistrz współpracuje z zespołami: Akademickej Symfonicznej Orkiestry Filharmonii Lwowskiej, Lwowskiej Orkiestry Kameralnej „Akademii”, Chórem „Dudaryk”.
Prowadzi aktywną działalność koncertową na Ukrainie i za granicą. Jest uczestnikiem wielu międzynarodowych festiwali muzycznych.

90zł (K)

Muzyczny Festiwal w Łańcucie - „TRIBUTE TO KOMEDA”

18 maja 2019 r., godz. 21:00, HOTEL SOKÓŁ W ŁAŃCUCIE
„TRIBUTE TO KOMEDA”
ANDRZEJ JAGODZIŃSKI TRIO I AGNIESZKA WILCZYŃSKA

W programie:
K. Komeda, W. Młynarski – W teatrzyku twej młodości
K. Komeda – Svantetic
K. Komeda – Bossanova nr 1
K.Komeda, W. Młynarski – Samotne wyspy serc
K. Komeda, W. Młynarski – Rosemarys baby
K. Komeda, W. Młynarski – Do widzenia do jutra
K.Komeda, A .Osiecka – Nie jest źle
K. Komeda – Forth
K. Komeda, W. Młynarski – Szara kolęda

W związku z przypadającą w kwietniu 2019 roku 50-tą rocznicą śmierci Krzysztofa Komedy wybitnego polskiego kompozytora, twórcy muzyki filmowej i niekwestionowanego prekursora jazzu zaprezentowana zostanie twórczość tego wybitnego artysty. Muzykę Komedy usłyszeć będzie można w aranżacji Andrzeja Jagodzińskiego, znakomitego pianisty i aranżera mającego na swoim koncie sukcesy na polskiej i międzynarodowej scenie muzycznej. Artysta jest zdobywcą dwóch prestiżowych nagród muzycznych „Fryderyk”.
Do współpracy w projekcie zaprosił Jagodziński najlepszych artystów polskiej i światowej sceny jazzowej: Roberta Majewskiego, Adama Cegielskiego i Czesława Bartkowskiego, który przez dwa lata grał w formacji Komedy oraz znakomitą wokalistkę jazzową Agnieszkę Wilczyńską, niezwykle cenioną zarówno przez miłośników jazzu, jak i krytyków muzycznych.

Cena: 50zł

Muzyczny Festiwal w Łańcucie - Krzysztof Jabłoński

K 18 maja 2019 r., godz. 18:00,
SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE

KRZYSZTOF JABŁOŃSKI – fortepian
RITA SHEN – fortepian

W programie:
F. Chopin. J. Brahms, A. Dvorak

Cena: 50 zł

Krzysztof Jabłoński - pianista
Uczył się pod kierunkiem Janiny Butor. Studia ukończył z wyróżnieniem w klasie prof. Andrzeja Jasińskiego w Akademii Muzycznej w Katowicach, gdzie w 1997 roku uzyskał także tytuł doktora. W 2006 roku odebrał z rąk prezydenta RP tytuł profesora.

Laureat 3. nagrody XI Międzynarodowego Konkursu im. Fryderyka Chopina w Warszawie (1985) oraz szeregu czołowych nagród w międzynarodowych konkursach pianistycznych w: Mediolanie (1980), Palm Beach (1988), Monzy (1988), Dublinie (1988), Nowym Jorku (1989), Calgary (1992) oraz Złotego Medalu w Konkursie im. Artura Rubinsteina w Tel Awiwie (1989).

Od ponad 30 lat jest aktywny jako solista i kameralista. Występuje na estradach Europy, obu Ameryk, Azji, Izraela. Wykonywał recitale w prestiżowej serii koncertów mistrzowskich w Filharmonii Berlińskiej. Występował m.in. z takimi zespołami, jak: 18th Century Orchestra, Berner Symphonie-Orchester, Radio-Sinfonieorchester Stuttgart des SWR, Düsseldorfer Symphoniker, Hamburger Symphoniker, Jenaer Philharmonie, Festival Orchestra of the Grand Teton Music Festival, Helsinki Philharmonic, Lahti Symphony Orchestra, Tokyo Philharmonic Orchestra, Kirishima Festival Orchestra, Orkiestra Filharmonii Narodowej w Warszawie, NOSPR oraz pod batutami tej miary mistrzów, co: Valery Gergiev, Andrzej Boreyko, Krzysztof Penderecki, Jerzy Semkow, Jerzy Maksymiuk, Frans Brueggen, Witold Rowicki, Antoni Wit i Jan Krenz.

Muzyka kameralna należy do pasji Jabłońskiego, a wśród artystów, z którymi współpracował, są m.in.: Tsuyoshi Tsutsumi, Arto Noras, Konstanty A. Kulka, Tomasz Strahl, Teng Li, Tamaki Kawakubo, Jing Zhao, Roberto Díaz i Daniel Gaede. Jest także pianistą Kwintetu Warszawskiego. Romantyczna natura Jabłońskiego kształtowała przez lata jego muzyczny smak i zainteresowania. Obok najbardziej znanych dzieł literatury fortepianowej, sięga także do mniej znanych pozycji jak koncerty fortepianowe Ferdinanda Riess’a, Henry’ego Litolff’a i Ernő Dohnányi’ego. Był zapraszany do współpracy z baletem, operą oraz do udziału w realizacjach spektakularnych, multimedialnych projektów, jak wykonania: Prometeusza Skriabina z Düsseldorfer Symphoniker, baletu Fortepianissimo do choreografii Lorki Massine’a w Teatrze Wielkim w Warszawie oraz oryginalnej, fortepianowej wersji dramatu lirycznego Debussy’ego Peleas i Melizanda. Był specjalnym gościem słynnego Balu w Operze Wiedeńskiej, gdzie wykonywał muzykę Chopina. Zagrał dla wielotysięcznej publiczności wraz z Grant Park Orchestra pod batutą Krzysztofa Urbańskiego w Jay Pritzker Pavilion w Millennium Park w Chicago. W 2013 roku, podczas charytatywnego Clean Baltic Sea Concert w Helsinkach wykonał koncert Czajkowskiego pod batutą Gergieva z Helsinki Philharmonic Orchestra. Koncert został zarejestrowany przez telewizję fińską, był również transmitowany na żywo w internecie. Swój jubileusz 30-lecia pracy artystycznej rozpoczął w Tokio wykonaniem Koncertu e-moll Chopina z Yomiuri Nippon Symphony Orchestra (dyrygent: Tatsuya Shimono, 2015), koncert ten powtórzył w Filharmonii Narodowej w Warszawie podczas Festiwalu „Chopin i jego Europa”. Jubileuszowy rok zakończył wykonaniem Koncertu g-moll Saint-Saënsa z Orkiestrą Filharmonii Narodowej w Warszawie pod batutą Patricka Fournillier. Artysta dokonał licznych nagrań dla radia i telewizji w wielu krajach.

Ma w dorobku wiele płyt wydanych w Niemczech, Japonii i Polsce. W ramach Wydania Narodowego Dzieł Fryderyka Chopina w redakcji prof. Janusza Ekiera zarejestrował komplety etiud, preludiów, impromptus, a także Wariacje i Krakowiaka z orkiestrą Sinfonia Varsovia pod dyrekcją Jacka Kaspszyka. Wraz z Kwintetem Warszawskim nagrał kwintety fortepianowe Grażyny Bacewicz i Juliusza Zarębskiego, a z Tomaszem Strahlem oraz Konstantym A. Kulką - komplet dzieł kameralnych Chopina. W 2016 roku otrzymał zaszczytną propozycję zarejestrowania kompletu dzieł Chopina na fortepianach współczesnych oraz historycznych. On sam nazywa to przedsięwzięcie „projektem życia”, ale planuje zakończyć te nagrania w okresie 3-4 lat.

Jest regularnie zapraszany do prowadzenia wykładów, kursów mistrzowskich oraz udziału w pracach jury międzynarodowych konkursów pianistycznych, w tym konkursów Chopinowskich w Warszawie, Toronto, Miami, Tokio oraz Foshan w Chinach. W latach 2004- 2017 był profesorem Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. Uczy także w Mount Royal University w Calgary oraz University of Calgary.

INAUGURACJA 58. MUZYCZNEGO FESTIWALU W ŁAŃCUCIE

11 maja 2019 r. sobota, godz. 19. 00
SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE

THE KING'S SINGERS
Patrick Dunachie – kontratenor
Edward Button – kontratenor
Julian Gregory – tenor
Christopher Bruerton – baryton
Nick Ashby – baryton
Jonathan Howard – bas

PROGRAM:

Harold Arlen, arr. Richard Rodney Bennett It’s a new world
Trad., arr. Philip Lawson I love my love
Simon and Garfunkel, arr. Philip Lawson April come she will
Sarah McLachlan, arr. Philip Lawson When she loved me
Anonymous Dindirin
Johannes Brahms Vineta
Edward Elgar Deep in my soul
Jackson Hill Remembered Love
Clément Jannequin Au joly jeu
Orlandus Lassus Im Mayen
Orlandus Lassus Toutes les nuits
Orlandus Lassus Chi chilichi
Trad., arr. Bob Chilcott Tuoll on mun kultani
Jean Sibelius Rakastava

Festiwal zainauguruje The King’s Singers - zespół, który powstał w 1968 r.
z inicjatywy szóstki chórzystów – absolwentów King’s College Uniwersytetu Cambridge. Od początków istnienia aż do chwili obecnej, grupa występuje jako sześcioosobowy ansambl. The King’s Singers zachwyca publiczność na całym świecie wykonując bardzo bogaty repertuar, urozmaiconym pod względem gatunkowym
i stylistycznym. The King’s Singers występował w salach koncertowych
o międzynarodowej renomie, m.in. Royal Albert Hall w Londynie, Carnegie Hall w Nowym Jorku, czy na deskach Opery w Sydney. Brał również udział w licznych programach telewizyjnych cieszących się ogromną popularnością. Imponujący dorobek artystyczny zespołu znajduje potwierdzenie w szeregu zdobytych nagród, takich jak m.in. dwie statuetki Grammy, nagrodę Emmy, a także wyróżnienie na łamach „Hall of Fame” prestiżowego magazynu muzycznego Gramophone.

100 zł

Z Piotrem Pławnerem nie tylko o koncercie w Filharmonii Podkarpackiej

           8 marca 2019 roku Filharmonia Podkarpacka zaprasza na koncert abonamentowy, który wypełnią dwa utwory: II Koncert skrzypcowy „The American Four Seasons” Philipa Glassa i VI Symfonia C-dur Franza Schuberta. W roli solisty i dyrygenta zobaczymy i usłyszymy Piotra Pławnera, jednego z najwybitniejszych i najbardziej kreatywnych skrzypków swojej generacji.
Rozmowa z Panem Piotrem Pławnerem zarejestrowana została w czwartek po próbie.

           Zofia Stopińska: Przyznam się, że z wielką niecierpliwością oczekuję szczególnie utwór Philipa Glassa, który możemy z pewnością polecić także szerokiemu gronu melomanów.
          Piotr Pławner: Jak najbardziej możemy polecić. Utwory tego kompozytora mam w programie od kilku lat, a są to obydwa koncerty skrzypcowe oraz Sonata skrzypcowa. Ostatnia płyta, którą nagrałem dla wytwórni Naxos, a ukaże się w grudniu, to są właśnie kompozycje Philipa Glassa – II Koncert skrzypcowy z orkiestrą oraz Sonata z towarzyszeniem fortepianu.
Mam nadzieję, że ten Koncert skrzypcowy zainteresuje publiczność. Z doświadczenia wiem, że na koncerty z utworami Glassa przychodzi dużo ludzi młodych, bo jest to kompozytor modny. Jest to muzyka minimalistyczna, w której powtarzane są często pewne krótkie motywy muzyczne i dzięki tym powtórzeniom słuchacz wpada w pewien stan medytacji. Mówię o tej medytacji celowo, ponieważ Philip Glass skomponował I Koncert skrzypcowy pod wpływem swojej podróży do Tybetu.
Philip Glass jest buddystą i medytacyjną muzykę łatwo jest usłyszeć we wszystkich wolnych częściach jego utworów. Warto wówczas oddać się tej narracji, wyłączyć całkowicie swoje myślenie i znaleźć się na innej planecie.
II Koncert skrzypcowy jest bardzo rozbudowany, bo właściwie składa się z ośmiu części – cztery z nich są krótsze, przeznaczone dla solisty i napisane zostały przez Glassa jako pieśni oraz cztery części dłuższe, z towarzyszeniem orkiestry. Dla wszystkich będzie to nowe doświadczenie, bo z tego co wiem, utwór po raz pierwszy będzie wykonywany w Rzeszowie.

          Nie po raz pierwszy występuje Pan w Rzeszowie w roli dyrygenta, czyżby powoli zmieniał Pan smyczek na batutę?
          - Nie mam takich zamiarów. Ta batuta pojawia się, kiedy jestem skrzypkiem-solistą w pierwszej części i najczęściej wykonujemy utwory, które można wykonać bez dyrygenta, a w drugiej części pojawia się zazwyczaj symfonia. Staram się koncentrować na utworach, które są troszeczkę rzadziej grywane przez orkiestry symfoniczne. U nas praktykuje się wykonawstwo symfonii Czajkowskiego, Rachmaninowa, Dvořaka, a zapominamy troszeczkę o Schubercie i Mozarcie. To są kompozytorzy od których orkiestra symfoniczna powinna zacząć pracę, bo jestem przekonany, że powinno się budować fundamenty na klasyce i powinno być jej w programach trochę więcej, a później dopiero sięgać po Symfonię „Z Nowego Świata” Dvořaka czy V Symfonię Czajkowskiego. Nie chcę przez to powiedzieć, że V Symfonię Czajkowskiego jest łatwiej zagrać, ale jest to muzyka, w której możemy czuć się bardziej swobodni. Zdobywamy publiczność grając te wielkie symfonie, natomiast zapominamy o Schubercie czy o innych symfoniach, podczas przygotowania których zaczynamy pracę nad artykulacją i wieloma innymi podstawowymi umiejętnościami orkiestr. Jako smyczkowiec mam wystarczający bagaż doświadczeń, aby pomóc orkiestrom w tym zakresie.
Gram także dużo muzyki kameralnej, a symfonie Schuberta są muzyką kameralną w formie symfonicznej, bo jak się patrzy na relacje pomiędzy poszczególnymi instrumentami, również dętymi, a smyczkami, to widzimy, że jest to rodzaj muzyki kameralnej.
Nie chcę zostać tylko dyrygentem, natomiast pociąga mnie praca nad koncertami, w których najpierw występuję jako solista, a w drugiej połowie jestem dyrygentem.

           Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej występuje najczęściej z dyrygentem. Praca z solistą, który równocześnie kieruje orkiestrą, wymaga od muzyków innego skupienia i uwagi.
          - Owszem, jest to trochę inna praca, zresztą wiele razy spotkałem się z opiniami muzyków, że ja pracuję w zupełnie inny sposób. Staram się zawsze pracować w sposób, który uważam za właściwy, może koncentruję się trochę na innych zagadnieniach. Wydaje mi się, że od czasu do czasu każdej orkiestrze taka współpraca z muzykiem-smyczkowcem na pewno nie zaszkodzi, a często pomoże.

          Pana działalność zazwyczaj toczyła się w kilku nurtach i ciekawa jestem, czy nadal tak jest, czy jest Pan aktualnie także solistą, kameralistą, od czasu do czasu dyrygentem oraz pedagogiem. Był czas, że prowadził Pan intensywną działalność pedagogiczną.
          - Owszem, działalność pedagogiczna była intensywna, ale od kilku lat już nie uczę i podjąłem tę decyzję w sposób świadomy. Kolidowało to z moimi podróżami i nie miałem w ogóle czasu dla mojej rodziny. Nie byłem w stanie udźwignąć tego wszystkiego od strony fizycznej. Dlatego koncentruję się teraz wyłącznie na działalności artystycznej, która także jest bardzo różnorodna, bo występuję jako solista, od czasu do czasu dyryguję, gram dużo muzyki kameralnej i cały czas jestem prymariuszem zespołu „I Salonisti”, z którym wykonujemy również projekty z inną muzyką, m.in. filmową.
Niedawno po raz pierwszy wykonałem z orkiestrą fragmenty muzyki z „Listy Schindlera” Johna Williamsa.
Z gatunku muzyki kameralnej w tym roku ukaże się płyta z dwoma kwartetami Stanisława Moniuszki oraz z Kwintetem fortepianowym Juliusza Zarębskiego. Ukaże się, wspomniana już, płyta z utworami Philipa Glassa. W ubiegłym roku w sierpniu wyszła płyta (również wydana w Niemczech) „Miniatura skrzypcowa” z utworami Paderewskiego, Statkowskiego, Zarębskiego, Zarzyckiego, Młynarskiego. Są to utwory mniej znane, bo przykładowo często w szkołach gra się „Krakowiaka” Romana Statkowskiego, ale nikt nie gra pozostałych jego utworów, a skomponował on pięć albo nawet sześć innych miniatur, które na tej płycie zostały uwzględnione. W przerwie koncertu płyta ta będzie dostępna, bo przywiozłem ze sobą troszkę więcej egzemplarzy.

          Trzy, a może już nawet cztery lata temu został Pan odznaczony za promowanie muzyki polskiej i to zmotywowało Pana do wielu działań w tym zakresie.
          - To prawda, mam w domu Medal Gloria Artis za promowanie polskiej muzyki, a chcę powiedzieć, że ostatnio bardzo aktywną stroną w promowaniu polskiej muzyki okazała się strona niemiecka. Próbowałem wydać wspomnianą przed chwilą płytę w Polsce i zawsze były jakieś trudności – albo nie było wystarczających finansów, albo nie było zainteresowania, a współpracuję dosyć blisko z Radiem Niemieckim w Berlinie. Przed laty nagrałem dla nich wszystkie utwory Grażyny Bacewicz na skrzypce i fortepian oraz wszystkie utwory solowe, a teraz utrwaliłem wspomniane miniatury w Radiu Niemieckim, wydane przez wytwórnię płytową Hänssler, a kwartety Moniuszki i Kwintet Zarębskiego zostaną wydane również przez niemiecką firmę Classic Production Osnabrück. Bardzo się cieszę, że udało się to zrealizować w Roku Moniuszkowskim.
Dyrektor firmy zapytał mnie już, jakie następne nagranie muzyki polskiej będziemy realizować, co oznacza, że są bardzo zainteresowani kontynuacją tej współpracy.
Chcę także powiedzieć, że w listopadzie grałem w pięknej Elbphilharmonie w Hamburgu, gdzie z tamtejszą orkiestrą wykonaliśmy Koncert skrzypcowy Panufnika i został on wspaniale przyjęty przez publiczność.

          Koncertuje Pan także w Polsce. Ciekawa jestem, jaka to jest część Pana działalności koncertowej.
           - Jest to dosyć istotna część mojej działalności. Staram się jak najczęściej występować w Polsce i zdarza się to pięć albo sześć razy w roku, ale nie wiem, jak to będzie wyglądało w następnych latach. Nie zamierzam być rzadziej, ale związałem się z agencją, która zajmuje się promowaniem mnie i planowaniem wszystkich koncertów poza Polską. Plany są imponujące, ale będę chciał jak najczęściej występować w Polsce. Nie zapomnę także o Rzeszowie, ponieważ bardzo lubię pracować z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej i mogę zdradzić, że mamy już jakieś wspólne plany dotyczące przyszłości.

          Czekamy na realizację tych planów, a przede wszystkim czekamy na jutrzejszy koncert. Jest Pan w Rzeszowie artystą zawsze oczekiwanym.
          - Mam nadzieję, że Philip Glass przyciągnie dużo publiczności. Serdecznie Państwa zapraszam, bo naprawdę warto posłuchać tej muzyki – Glass tworzy muzykę tonalną, bardzo przyjemną i pozytywnie nastawiającą.

Z Panem Piotrem Pławnerem - jednym z najwybitniejszych i najbardziej kreatywnych skrzypków swojej generacji rozmawiała Zofia St6opińska 7 marca 2019 roku w Rzeszowie.

Piotr Paleczny zachwycił jarosławską publiczność

           Drugi koncert, który odbył się 5 marca 2019 roku w sali Zespołu Szkół Muzycznych w Jarosławiu w ramach VIII Dni Muzyki Fortepianowej im. Marii Turzańskiej, z pewnością na długo pozostanie w pamięci wszystkich, którzy go wysłuchali. Piotr Paleczny, jeden z najlepszych pianistów naszych czasów, wystąpił z recitalem i zachwycił publiczność wspaniałymi kreacjami utworów Fryderyka Chopina.          Program koncertu stanowił także bardzo interesującą, przemyślaną kompozycję. Bo rozpoczął go znany wszystkim Polonez A-dur op. 40 nr 1, a później zabrzmiały kolejno: Scherzo h-moll op. 20 (z cytatem kolędy „Lulajże Jezuniu”), Scherzo b-moll op. 31, Preludium h-moll op.28 nr 6, Preludium Des-dur op.28 nr 15 („Deszczowe”), Fantazja f-moll op. 49, a na finał planowanej części koncertu zabrzmiał Polonez As-dur op. 53. Po tym utworze publiczność natychmiast powstała z miejsc, długo i gorąco oklaskując Mistrza, który na bis wykonał Nokturn cis-moll op.posth., po którym znowu była długa i gorąca owacja na stojąco.
Bardzo interesujące, przybliżające publiczności utwory oraz sylwetkę wykonawcy, były komentarze pana Bogusława Pawlaka.
Po koncercie trochę czasu zajęły Mistrzowi Palecznemu spotkania z publicznością, a później mógł kilkanaście minut poświęcić czytelnikom „Klasyki na Podkarpaciu” i sądzę, że z zainteresowaniem przeczytają Państwo tę rozmowę.

           Zofia Stopińska: Ciekawa jestem, jak udało się organizatorom zaprosić Pana do niewielkiego Jarosławia, w którym jest Pan po raz pierwszy, w niedogodnym dla Pana terminie.
          Piotr Paleczny: Termin był dramatycznie niedogodny i nigdy w życiu nie zdarzyło mi się coś takiego zrobić. Byłem we Włoszech, później wstąpiłem na jedną noc do Warszawy i następnego dnia rano leciałem do Stanów Zjednoczonych i po przylocie, następnego dnia, miałem koncert. Ostatnie dwa tygodnie, a szczególnie ostatnie dni będę długo pamiętał nie tylko dlatego, że wystąpiłem po raz pierwszy w tym mieście i w tej sali. To, co zobaczyłem w czasie ostatnich godzin, zrobiło na mnie bardzo mocne, bardzo pozytywne wrażenie. Budynek Szkoły Muzycznej w Jarosławiu i sala koncertowa – absolutnie się nie spodziewałem takich dobrych warunków, które tutaj są. Nie sądziłem, że będę grał na znakomitym, koncertowym i stosunkowo nowym Steinway’u . Widzę, że Szkoła jest niezwykle zadbana, jest sporo sal dydaktycznych i można byłoby jeszcze sporo zalet tego miejsca wymienić. Podkreślę jeszcze, iż to, że jestem tutaj, zawdzięczam temu miłemu Panu, który siedzi obok nas, bo miałem bardzo dużo wątpliwości, czy fizycznie dam radę, czy mogę się podjąć takiego zadania, a przyczyną tego była bardzo prozaiczna historia, bo mimo, że bardzo dużo podróżuję, szczerze mówiąc, „wyleciało mi z głowy”, że lecąc ze Stanów Zjednoczonych do Europy tracę dzień i byłem przekonany, że będę miał jeden dzień między przylotem a dzisiejszym koncertem. Okazało się, że tego dnia nie mam i dziękuję przyjacielowi, który podjął się kierowania samochodem, żeby mnie tu przywieźć, bo byłem bardzo zmęczony lotem i nie wyobrażałem sobie, że mógłbym prawie czterysta kilometrów prowadzić samochód i chwilę później dać recital. Ten Pan jest współautorem mojego koncertu w Jarosławiu (śmiech).

           Podczas koncertu, przybliżający nam utwory i Pana sylwetkę, pan Bogusław Pawlak podkreślał, że duży wpływ na kształtowanie Pana osobowości artystycznej miał Pana pedagog, prof. Jan Ekier, ale ważne były także możliwości kontaktu z innymi wielkimi mistrzami – Arturem Rubinsteinem i Witoldem Lutosławskim.
           - Jeśli chodzi o artystyczną osobowość, to ukształtował mnie niewątpliwie prof. Jan Ekier, ale ja nie jestem pianistycznym tworem takim, jak dzisiaj są młodzi pianiści, którzy mają swojego pedagoga, ale w „międzyczasie” mają zajęcia u różnych profesorów z całego świata. Mają te możliwości, których ja nie miałem w czasach, kiedy byłem studentem. Oni mając paszporty, mogą pojechać na kursy mistrzowskie do Paryża, Londynu lub innego miasta. Starczy, że rodzice wpłacą pewną kwotę i młody pianista może mieć kontakt z wybitnym pedagogiem, którego na co dzień nie ma szans poznać.
          Ja miałem tylko troje pedagogów. To była pani Maria Kowalska w Rybniku, która spełniła bardzo ważna rolę, bo dzięki niej pokochałem muzykę i piękny instrument, jakim jest fortepian. Później uczył mnie prof. Karol Szafranek, który doprowadził mnie do matury i bardzo dużo mnie nauczył. W jego klasie uczyła się wcześniej pani Lidia Grychtołówna, uczył się również pan Adam Makowicz, z którym wspólnie występowaliśmy, będąc uczniami tej samej szkoły muzycznej, a on był wówczas pianistą klasycznym. To była szkoła, która bardzo wiele mi dała i jej absolwentami było wielu wybitnych muzyków, z Henrykiem Mikołajem Góreckim na czele.
Trzecim moim pedagogiem był prof. Jan Ekier i innych stałych nie było.
           Pytała pani o Artura Rubinsteina – miałem okazję grać dla niego i być wokół niego, a tydzień spędzony w jego willi był ogromnym przeżyciem, które będę pamiętał do końca życia. Na przykład jego uwagi na temat mojego Brahmsa, którego on pokochał, a skrytykował mnie za poloneza Chopina, mówiąc, że gram go za szybko. Ja byłem wtedy jeszcze młodzieńcem, któremu imponowało tempo, że może grać bardzo szybko. Dostało mi się wówczas trochę od Mistrza Rubinsteina.
           Natomiast Witolda Lutosławskiego poznałem znacznie później i był to zbieg okoliczności. Dzięki usilnym prośbom Krystiana Zimermana, który napisał do mnie list i dołączył partyturę Koncertu fortepianowego Witolda Lutosławskiego, twierdząc, że koniecznie muszę włączyć do repertuaru ten utwór. Zabrałem się do pracy nad utworem, a ponieważ pan Witold Lutosławski był wtedy moim sąsiadem i dlatego miałem na tyle odwagi, że zapukałem do jego drzwi i powiedziałem, że usiłuję się nauczyć jego koncertu i bardzo chciałbym, aby udzielił mi paru wskazówek. Tak się zaczęły moje wizyty u sąsiada Lutosławskiego i przy jego pomocy urodziła się moja interpretacja tego koncertu. Później wielokrotnie mieliśmy okazję wykonywać ten koncert za granicą.
            Niewątpliwie obcowanie z tego typu osobowościami, które są ikonami w historii muzyki, nie mogło przejść obojętnie i miało oraz ma na pewno wielki wpływ na dalszą moją działalność.

            Pomimo wielu trudności związanych z wyjazdami zagranicznymi, jest Pan laureatem bardzo ważnych międzynarodowych konkursów pianistycznych, które odbyły się w Sofii (1968), Monachium (1969), Warszawie (1970), Pleven (1971) i Bordeaux (1972).
           Obserwując Pana działalność artystyczną, pedagogiczną i organizatorską, zauważyłam, że bardzo się Pan angażuje w pomoc młodym utalentowanym pianistom. Wspomina Pan o nich po konkursach, zaprasza ich Pan na koncerty – trudno przecenić taką pomoc, bo dzisiaj wcale nie jest łatwiej zrobić karierę niż czterdzieści lat temu.
            - Ja mam pełną świadomość tego, co robię i dlaczego to robię. W czasach mojej młodości, żeby wyjechać na konkurs do Monachium (zostałem laureatem tego konkursu), to już nie pamiętam, ile podań musiałem napisać, specjalna komisja wysłuchała całego mojego programu, Ministerstwo Kultury musiało przystawić swoją pieczęć i wyrazić zgodę na mój udział w zagranicznym konkursie. Dopiero na podstawie tej zgody mogłem pójść do biura paszportowego i otrzymując paszport, pojechać na konkurs. Bardzo wielu młodych pianistów nie wyobraża sobie nawet, o ile to było trudniej i nie doceniają faktu, że im łatwiej jest zabłysnąć dzięki wyjazdom i różnym zagranicznym kontaktom.

           Udział w Konkursie Chopinowskim chyba znacznie ułatwił Panu zagraniczne podróże.
           - Oczywiście, że po Konkursie Chopinowskim wszystko uległo zmianie. To jest ewenementem, że laureaci tego konkursu – nawet nie zwycięzcy, stają się z dnia na dzień niezwykle popularni i są jakby znacznie lepszymi pianistami, niż byli dzień przed otrzymaniem tej nagrody. Publiczność nagle widzi, że pianista, który wczoraj jeszcze nie był laureatem, dzisiaj, kiedy nim zostaje, jest już dziesięciokrotnie lepszym pianistą. Prawdę mówiąc, jest to nieporozumienie, ale na szczęście profesjonaliści podchodzą do tego w nieco inny sposób i rozróżniają, co jest autentyczną wartością, a co jest chwilowym zwycięstwem na konkursie, gdzie konkuruje się z 50 czy 80 innymi pianistami.
           Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina w Warszawie jest według mnie najważniejszym konkursem, który kreuje kariery pianistów, którzy mają co najmniej na dwa lata zapewnioną popularność i sukcesy artystyczne, a dopiero później okazuje się, kto z nich jest nadal zapraszany i występuje na światowych estradach.
            Po konkursie nie ma już tak dużo czasu na ćwiczenie, bo laureat ma bardzo dużo propozycji, występuje prawie w każdym tygodniu i podczas każdego koncertu musi się na 100% sprawdzić. Jeśli po jakimś czasie ten procent zacznie się obniżać, to jego popularność także maleje, bo czekają następni laureaci. Takie jest życie.
Ja mam pełną świadomość, że moim obowiązkiem jest pomagać tym młodym na tyle, na ile jest to możliwe i na tyle, na ile mogę.
            Ja czuję się już artystycznie spełniony i mam pełną świadomość, że moim głównym zadaniem, oprócz sfery pedagogicznej, kursów mistrzowskich i wielu koncertów, jest pomoc młodym pianistom. Mam takie możliwości będąc dyrektorem artystycznym najstarszego na świecie festiwali pianistycznego – Międzynarodowego Festiwalu Chopinowskiego w Dusznikach-Zdroju. Mniej więcej połowa zaproszonych do Dusznik artystów, to są młodzi, wybitnie utalentowani pianiści, którzy niejednokrotnie grają podczas tego Festiwalu znacznie lepiej niż utytułowani artyści, którzy często „odcinają kolejne kupony” od swojej dawnej wielkiej sławy.
           Kiedyś Beethoven powiedział, że „granie bez pasji jest zbrodnią”, a u młodych bardzo zdolnych ja widzę tę pasję. Widzę, jak wiele chcą koniecznie przekazać, a jednocześnie zdają sobie sprawę z tego, że są na początku i walczą o swoje życie artystyczne.

           Jest już późno i najwyższa pora na odpoczynek po tych podróżach i koncercie. Kończymy tę rozmowę z nadzieją, że Pana liczne podróże artystyczne we wszystkich kierunkach będą planowane tak, że znajdzie się także czas na odpoczynek. Sądzę, że jutro wyjedzie Pan z bardzo dobrymi wrażeniami z pięknego Jarosławia i nie będziemy na Pana czekać tak długo, jak tym razem, bo na Podkarpaciu nie występował Pan chyba ponad 10 lat.
            - O tym, jak często będę tutaj grał, decydują organizatorzy życia muzycznego, którzy mnie zapraszają albo nie. Może taka przerwa była potrzebna, bo dzisiaj sala była pełna i zostałem wspaniale przyjęty przez gospodarzy i publiczność. Myślę, że jak nie ma mnie w jakimś regionie kilka lat, to bardzo dobrze. Muszę tylko solidnie pracować, aby za kilka lat równie dobrze się zaprezentować, a w międzyczasie będąc wśród publiczności, chętnie bym poznał tych młodych, którzy chcą i bardzo do tego dążą, żeby się pokazać z jak najlepszej strony.

Z prof. Piotrem Palecznym, jednym z najwybitniejszych polskich pianistów rozmawiała Zofia Stopińska 5 marca 2019 roku w Jarosławiu.

Śpiewanie jest moją pasją

           Raz na kilka tygodni udaje mi się realizować wywiad z cyklu „Z Podkarpacia w świat...”, w którym przybliżam Państwu sylwetki muzyków, którzy pochodzą z tego pięknego regionu i tutaj rozpoczynali swoją przygodę z muzyką. Później wyjechali na studia, a po ich ukończeniu związali się z różnymi ośrodkami muzycznymi w kraju lub za granicą.
Tym razem zapraszam Państwa na spotkanie z panią Iwoną Leśniowską-Lubowicz, świetną śpiewaczką, solistką Polskiej Opery Królewskiej w Warszawie.

          Zofia Stopińska: Trochę czasu upłynęło, zanim znalazłyśmy dogodny czas na to spotkanie, bo umawiałyśmy się kilka miesięcy temu w Rzeszowie, po spektaklu „Wesele Figara” Wolfganga Amadeusza Mozarta w wykonaniu artystów Polskiej Opery Królewskiej w Filharmonii Podkarpackiej.
Idąc na to spotkanie zastanawiałam się, kiedy i gdzie rozpoczynała Pani muzyczną edukację.
          Iwona Leśniowska Lubowicz: Urodziłam się i dorastałam w Kolbuszowej niedaleko Rzeszowa i tam też zaczynałam swoją przygodę z muzyką od nauki gry na fortepianie. Przez pierwsze lata uczęszczałam do Ogniska Muzycznego w Kolbuszowej, bo nie było jeszcze tam szkoły muzycznej.
           Później zapadła decyzja, że będę kontynuować naukę gry na fortepianie i wybrałam Liceum Muzyczne w Rzeszowie. Najpierw rozpoczęłam naukę na wydziale rytmiki, ale po dwóch latach chciałam, oprócz rytmiki, równolegle uczyć się na wydziale instrumentalnym w klasie fortepianu.
Nie wiem, z jakich powodów musiałam wybrać jeden kierunek i wybrałam fortepian, kończąc go w klasie pana Mikołaja Piatikowa. Równocześnie ukończyłam Państwową Szkołę Muzyczną II stopnia w klasie śpiewu pani Anny Budzińskiej.

           Postawiła Pani na swoim kończąc dwa kierunki, ale w jaki sposób trafiła Pani do klasy śpiewu?
           - Z naszą wychowawczynią panią Martą Tyczyńską wyjeżdżaliśmy często na różne wycieczki, które połączone były z różnymi koncertami, podczas których śpiewałam. Pani Marta Tyczyńska stwierdziła, że pięknie śpiewam i obiecała, że postara się, abym mogła rozwijać się także w tym kierunku. Najpierw uczęszczałam wyłącznie na lekcje śpiewu u pani Anny Budzińskiej, która mną się zaopiekowała i wkrótce stwierdziłyśmy, że będę eksternistycznie uczyć się w klasie śpiewu. Regularnie uczęszczałam na lekcje śpiewu, a pozostałych przedmiotów uczyłam się sama i zaliczałam je w wyznaczonych terminach.
Chcę podkreślić, że miałam i mam szczęście do dobrych ludzi w moim życiu muzycznym.

           Plany się zmieniły, nie została Pani rytmiczką, nie kontynuowała Pani studiów w klasie fortepianu, natomiast rozpoczęła Pani studia na Wydziale Wokalno-Aktorskim Akademii Muzycznej we Wrocławiu w klasie prof. Christiana Elβnera.
           - Tak się stało i nawet żartowano ze mnie, że wybrałam śpiew z lenistwa. Może było w tym ziarenko prawdy, ponieważ pianiści, podobnie jak inni instrumentaliści, muszą bardzo dużo ćwiczyć, natomiast śpiewak musi być wypoczęty i wyspany, bo głos zawsze musi brzmieć świeżo. Prawda jest taka, że już wcześniej zafascynował mnie śpiew, chciałam się w tym kierunku rozwijać i ukończyłam studia w klasie prof. Christiana Elβnera.

           Po ukończeniu studiów w Akademii Muzycznej we Wrocławiu, postanowiła Pani kontynuować naukę w Niemczech.
           - Wyjechałam na studia podyplomowe i najpierw uczyłam się w Hochschule für Musik Köln. Tam jako zespół złożony z trzech osób studiowaliśmy w klasie muzyki dawnej – Kammermusik für Alte Musik w klasie prof. Konrada Junghänela, a później równolegle zaczęłam jeszcze studia podyplomowe w klasie śpiewu solowego – Aufbaustudium zakończony Konzertexammen u pani prof. Barbary Schlick, która jest nie tylko wybitną śpiewaczką, ale także wspaniałym pedagogiem i człowiekiem.

           W Niemczech pozostała Pani jeszcze dość długo.
           - Później zaśpiewałam przesłuchanie do Deutsche Oper am Rhein w Düsseldorfie, gdzie zostałam solistką i być może śpiewałabym tam do tej pory, gdyby nie olbrzymia chęć powrotu do Polski. Nie stało się to z dnia na dzień, bo chciałam mieć pewność, że będę miała do czego wracać.
           Przyjechałam do Warszawy na przesłuchania do Warszawskiej Opery Kameralnej, którą kierował wówczas pan Stefan Sutkowski. Było to bardzo trudne przesłuchanie, bo miałam przygotowanych siedem arii i sądziłam, że pan Dyrektor wybierze dwie, może trzy z nich. Kiedy zapytałam, które arie mam zaśpiewać, otrzymałam odpowiedź – wszystkie.
Zaśpiewałam wszystkie, po czym usłyszałam historyczne słowa pana Stefana Sutkowskiego: „Witamy w rodzinie”, co oznaczało, że przyjmuje mnie do grona solistów Warszawskiej Opery Kameralnej. Zapytał także, kiedy mogę rozpocząć pracę.
           To przesłuchanie odbywało się w październiku, a ja do końca sezonu związana byłam umową w Düsseldorfie i mogłam podjąć pracę w Warszawie dopiero w przyszłym sezonie. Pan Dyrektor powiedział, żebym się nie martwiła, bo będzie czekał na mnie i mam zapewnioną pracę od przyszłego sezonu. I tak też było.

           Chyba wiele pięknych lat przeżyła Pani w Warszawskiej Operze Kameralnej.
            - Tak, to były piękne lata, bo Warszawska Opera Kameralna to był wyjątkowy teatr. Trochę smutno mówić o nim w czasie przeszłym, tak naprawdę ten teatr istnieje dalej, ale już bez tych wspaniałych, wyjątkowych osób. Taki teatr tworzą bowiem ludzie, a nie miejsce.
Będąc solistką Warszawskiej Opery Kameralnej, zaśpiewałam tam wiele ciekawych ról, które musiałabym długo wymieniać. Wiele także zmieniło się w moim życiu osobistym i wszystko potoczyło się w dobrym kierunku.

           Na szczęście z wieloma wspaniałymi osobami znalazła się Pani w Zespole Polskiej Opery Królewskiej.
           - To prawda, teraz jestem solistką Polskiej Opery Królewskiej.

           Kilka lat temu spotkałyśmy się podczas Muzycznego Festiwalu w Łańcucie i wówczas śpiewała Pani w zespole Opery i Filharmonii Podlaskiej.
           - Będąc śpiewaczką, staram się nie ograniczać swojej działalności do jednej instytucji, chociaż to wszystko muszę dokładnie planować, bo trzeba dużo czasu poświęcić także dzieciom, ale staram się również wyjeżdżać i współpracować z innymi instytucjami muzycznymi. Są to zarówno teatry operowe, jak i filharmonie.

           Wiem, że jest Pani mistrzynią w zakresie planowania czasu, bo obowiązków jest bardzo dużo. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jest Pani głową Rodziny Lubowiczów (śmiech).
           - Trochę tak jest, bo mąż jest bardzo zajęty, ma wiele obowiązków i ciągle się rozwija, a ja staram się go wspierać, jak mogę i mam nadzieję, że mi się to udaje. Muszę panować nad wszystkim, co wiąże się z domowymi obowiązkami i moją pracą zawodową.

           Pani mąż jest kierownikiem muzycznym Teatru Muzycznego „Roma”, czy chociaż czasami występuje Pani w tym Teatrze?
           - Nie, bo postanowiliśmy, że będziemy to rozgraniczać. Jesteśmy rodziną i mamy wspólny dom, w którym bardzo dobrze się czujemy, natomiast każde z nas ma swoją pracę. Zdarzyło mi się jedynie, że do spektaklu „Piloci”, do którego mąż Kuba razem z bratem Dawidem skomponowali muzykę, nagrałam ścieżkę muzyczną – jest to wokaliza, która za każdym razem (6-7 razy w tygodniu!) jest odtwarzana.

           W czasie tego sezonu ma Pani także wiele zobowiązań zawodowych.
           - Owszem, mam sporo pracy. Teraz, w sezonie chorobowym, żyję odo spektaklu do spektaklu czy koncertu, bo krążą różne wirusy, ale na razie dzieci nie chorują i mnie także nic nie dolega. Zdarza mi się nawet, że zastępuję chore koleżanki.

           Mają Państwo dwójkę wspaniałych dzieci. Czy one interesują się muzyką?
           - Niestety, interesują się (śmiech). Mają to w genach i trudno, żeby nie miały predyspozycji w kierunku muzyki. Nie chcę na razie mówić, że są utalentowane, prawdopodobnie są, ale talent do tylko część sukcesu. Starsza córka gra na skrzypcach i czwarty rok uczy się w szkole muzycznej I stopnia. Muszę przyznać, że robi postępy. Młodsza córka jest także muzycznie uzdolniona, ale nie jesteśmy rodzicami, którzy wymagają, żeby 3 czy 4 - letnie dziecko rozpoczynało naukę gry na instrumencie. Z pewnością przyjdzie na to czas.

           Czas szybko mija, spędziła Pani już na scenie sporo lat, ma Pani na swoim koncie wiele sukcesów i na pewno śpiewanie jest Pani pasją.
          - To prawda, za każdym razem, jak staję na scenie, to zawsze myślę, że to jest to, co chcę robić. Na pewno przed laty wybrałam bardzo dobrze.

           Nie wyobrażam sobie, aby muzyk, a przede wszystkim śpiewak, mógł dobrze wykonywać swój zawód bez pasji. Będąc na spektaklu recitalu czy koncercie, podziwiamy piękne głosy, urodę, grę aktorską i prezencję, ale nikt się nie zastanawia, ile czasu trzeba poświęcić na przygotowanie się do spektaklu czy koncertu. Nawet przed spektaklem trzeba przyjść do teatru dużo wcześniej.
           - To wszystko prawda. Do wspomnianego spektaklu „Wesele Figara” muszę być w teatrze co najmniej półtorej godziny przed rozpoczęciem, bo panie muszą mnie „zrobić” na panią młodą.
           Próby przed premierą trwają mniej więcej sześć tygodni, bo są to próby muzyczne, sceniczne, z orkiestrą i w kostiumach. Podczas spektaklu na scenie oglądają państwo końcowy efekt naszej pracy.

            W dzisiejszych czasach od śpiewaków wiele się wymaga. Oprócz tego, że trzeba pięknie śpiewać, trzeba zachwycać wyglądem. Czasy, kiedy spektakle operowe wystawiane były dość statycznie i wystarczyło, że soliści tylko pięknie śpiewali, już chyba bezpowrotnie minęły. Dzisiaj solista czy solistka musi być także dobrym aktorem.
           - Przed nami stawiane są trudne zadania aktorskie, do których musimy się bardzo dobrze przygotowywać. Trzeba wejść w postać i wiele się o niej dowiedzieć, dostosować się do koncepcji reżysera, to wymaga ogromu pracy.

            Czy często zdarza się Pani brać udział w różnych innowacyjnych pomysłach reżyserów, kiedy akcja przenoszona jest do innej epoki, zmieniane są kostiumy, a czasem nawet libretto.
            - Do tej pory nie brałam w takich spektaklach udziału. Zawsze miałam szczęście do reżyserów klasycznych i nie wiem, jak bym się odnalazła w nowoczesnej i zupełnie zmienionej reżyserii czy inscenizacji. Miałam taką przygodę, biorąc udział w wystawieniu opery komicznej „Pimpinone” Georga Philippa Telemanna. Opowiem tę historię, bo była dość zabawna. W środowisku wiejskim działa stowarzyszenie „Z muzyką do ludzi”, prowadzone przez panią, która jest muzykiem i postanowiła, że wystawi tę operę przy współudziale osób mieszkających w tej miejscowości, a dość istotny był udział straży pożarnej. Reżyser musiał dokonać pewnych zmian i zrobił to w bardzo zabawny sposób. Stroje szyły panie w miejscowym domu kultury, a moje zostały uszyte z gazet. Były przepiękne, ja miałam przepiękną z „plisowanych” gazet, a ponieważ pierwsza nie bardzo podobała się, to na uszycie drugiej poświęciły całą noc, ale efekt był wspaniały.

            Jak Pani dba o swój głos, aby brzmiał zawsze pięknie i świeżo? Na spotkanie przyszła Pani bez ciepłego szalika, czapki i solidnej kurtki (śmiech).
           - Może ma pani trochę racji, bo przyznam się, że chyba za mało dbam o swój głos, ale do tej pory mnie nie zawodzi. Staram się jednak robić to, co jest najważniejsze – wysypiać się. Dopóki nie miałam rodziny, to starałam się w dniu spektaklu wyspać się, nic albo niewiele mówić, zjeść porządny obiad i pójść do teatru. Teraz życie mnie sprowadziło na ziemię. Rano trzeba wstać i wysłać dzieci do przedszkola i do szkoły, później przygotować obiad, odrobić z córką lekcje, zawieźć ją do szkoły muzycznej, a dopiero po tym wszystkim udać się do teatru i stać się artystką.
To jest także piękny okres z życiu i nie zamieniłabym go za żadne skarby. Rola mamy jest cudowna.

            W najbliższym czasie możemy Panią oklaskiwać w Warszawie.
            - Tak, głównie w Polskiej Operze Królewskiej, najczęściej w roli Zuzanny w „Weselu Figara”, Dziewczyna – Zosia w „Widmach”, a także w koncertach oratoryjnych. Zapraszam serdecznie do Warszawy. Dosyć często także wyjeżdżamy i występujemy ze spektaklami, tak jak to było w Rzeszowie. Zawsze bardzo chętnie występuję na Podkarpaciu. W ubiegłym roku zdarzyło mi się wystąpić z koncertem w Przemyślu w ramach festiwalu „Salezjańskie Lato Muzyczne”, może niedługo znowu wystąpię w tamtych okolicach.

Z panią Iwoną Leśniowską-Lubowicz, znakomitą sopranistką, solistką Polskiej Opery Królewskiej rozmawiała Zofia Stopińska 27 lutego 2019 roku w Warszawie. 

 

         

PROGRAM 58. MUZYCZNEGO FESTIWALU W ŁAŃCUCIE

INAUGURACJA 58. MUZYCZNEGO FESTIWALU W ŁAŃCUCIE
11 maja 2019 r. sobota, godz. 19. 00
SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE

THE KING'S SINGERS
Patrick Dunachie – kontratenor
Edward Button – kontratenor
Julian Gregory – tenor
Christopher Bruerton – baryton
Nick Ashby – baryton
Jonathan Howard – bas

W programie:
Harold Arlen, arr. Richard Rodney Bennett It’s a new world
Trad., arr. Philip Lawson I love my love
Simon and Garfunkel, arr. Philip Lawson April come she will
Sarah McLachlan, arr. Philip Lawson When she loved me
Anonymous Dindirin
Johannes Brahms Vineta
Edward Elgar Deep in my soul
Jackson Hill Remembered Love
Clément Jannequin Au joly jeu
Orlandus Lassus Im Mayen
Orlandus Lassus Toutes les nuits
Orlandus Lassus Chi chilichi
Trad., arr. Bob Chilcott Tuoll on mun kultani
Jean Sibelius Rakastava
Cena: 100zł

K 18 maja 2019 r., godz. 18:00,
SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE
KRZYSZTOF JABŁOŃSKI – fortepian
RITA SHEN – fortepian
W programie:
F. Chopin. H. Melcer, St. Moniuszko
Cena: 50 zł

18 maja 2019 r., godz. 21:00, HOTEL SOKÓŁ W ŁAŃCUCIE
„TRIBUTE TO KOMEDA”
ANDRZEJ JAGODZIŃSKI TRIO I AGNIESZKA WILCZYŃSKA
W programie:
K. Komeda, W. Młynarski – W teatrzyku twej młodości
K. Komeda – Svantetic
K. Komeda – Bossanova nr 1
K.Komeda, W. Młynarski – Samotne wyspy serc
K. Komeda, W. Młynarski – Rosemarys baby
K. Komeda, W. Młynarski – Do widzenia do jutra
K.Komeda, A .Osiecka – Nie jest źle
K. Komeda – Forth
K. Komeda, W. Młynarski – Szara kolęda
Cena: 50zł

K 19 maja 2019 r., godz. 18:00,
SALA KONCERTOWA FILHARMONII PODKARPACKIEJ

Artyści Lwowskiego Narodowego Akademickiego Teatru Opery i Baletu im. S. Kruszelnickiej
W programie:
P. Czajkowski – Balet „Jezioro łabędzie”
Cena: 90zł

K 20 maja 2019 r., godz. 19:00,
SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE
KONCERT KAMERALNY
MARA DOBRESCO – fortepian
ANDREI KIVU – wiolonczela
W programie:
Z. Kodaly: Sonata op. 4
– Adagio
– Sonatina
P. Constantinescu – Toccata „Taniec z Dobrudży”
H. Rădulescu – Ancestral bells
J.S. Bach – I Sonata g – moll na skrzypce
Cena: 30zł

K 21 maja 2019 r., godz. 19:00,
SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE
VINCENZO CAPEZZUTO I SOQQUADRO ITALIANO
W programie:
Od Monteverdi'ego do Miny
Podróż po włoskiej muzyce od roku 1600 do lat 60 XX stulecia.
Cena: 50 zł

K 22 maja 2019 r., godz. 19:00,
SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE
KONCERT KAMERALNY
BARTŁOMIEJ NIZIOŁ – skrzypce
MICHAŁ FRANCUZ – fortepian
W programie:
I. J. Paderewski – Sonata op. 13 na skrzypce i fortepian
Z. Stojowski – Sonata op.13
W. Żeleński – Sonata F – dur op. 30 na skrzypce i fortepian
Cena: 50 zł

K 23 maja 2019 r., godz. 19:00,
SALA BALOWA MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE
BILKENT SYMPHONY ORCHESTRA
MICHAEL MACIASZCZYK – dyrygent
KRZYSZTOF MEISINGER – gitara
W programie:
W. A. Mozart – Uwertura do opery “Wesele Figara”
J.Rodrigo – Concerto de Aranjuez
W.A. Mozart- Sympfonia nr 41 C- dur “Jowiszowa”
Cena: 50 zł

24 maja 2019 r., godz. 19:00,
DZIEDZINIEC ZAMKU W KRASICZYNIE
KONCERT PLENEROWY
Z OKAZJI 200. ROCZNICY URODZIN STANISŁAWA MONIUSZKI
ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
JIŘÍ PETRDLÍK- dyrygent
KATARZYNA OLEŚ – BLACHA – sopran
URSZULA KRYGER – mezzosopran
RAFAŁ BARTMIŃSKI – tenor
ADAM ZDUNIKOWSKI – tenor
MARCIN BRONIKOWSKI – baryton
Cena: 70 zł

25 maja 2019 r., godz. 19:00,BAZYLIKA OO. BERNARDYNÓW W LEŻAJSKU
WROCŁAWSKA ORKIESTRA BAROKOWA
CHÓR NARODOWEGO FORUM MUZYKI
ANDRZEJ KOSENDIAK –dyrygent
ZBIGNIEW PILCH – skrzypce
JOANNA DOBRAKOWSKA – mezzosopran
BOŻENA BUJNICKA – sopran
ALDONA BARTNIK – sopran
MACIEJ GOCMAN – tenor
SZYMON KOMASA – baryton
AGNIESZKA FRANKOW – ŻELAZNY – przygotowanie chóru

W programie:
J. S. Bach – Msza h –moll
Cena: 20 zł

KONCERT FINAŁOWY
K 26 maja 2019 r. godz. 18. 00
SALA FILHARMONII PODKARPACKIEJ W RZESZOWIE
POLSKA FILHARMONIA KAMERALNA SOPOT
WOJCIECH RAJSKI – dyrygent
PIOTR BECZAŁA – tenor
W programie:
Najpiękniejsze arie tenorowe St. Moniuszki, G. Bizeta, G. Verdiego, G. Pucciniego
Cena: 100zł

KARNET: 280 zł (7 koncertów)
Karnety do nabycia tylko w Kasie Biletowej Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie.
Kasa Biletowa
tel. 17 852 02 72
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
AGNIESZKA KOLBUSZ – kasjer biletowy
ADRIANNA BARAN – kasjer biletowy

Wiecej informacji o wykonawcach na stronie "Klasyki na Podkarpaciu" w rubryce Festiwale

Subskrybuj to źródło RSS