Takiego koncertu na łańcuckim Festiwalu jeszcze nie było
Massimiliano Caldi - dyrygent fot. z arch. Filharmonii Podkarpackiej

Takiego koncertu na łańcuckim Festiwalu jeszcze nie było

        Od 19 maja trwa 57. Muzyczny Festiwal w Łańcucie. Na scenie plenerowej przed łańcuckim Zamkiem, w Sali balowej i w Sali Filharmonii Podkarpackiej odbyło się już sześć koncertów, a przed nami jeszcze tylko cztery – jeden dzisiaj w Filharmonii, dwa jutro w Sali balowej Zamku w Łańcucie, a Festiwal zakończy się w niedzielę w Filharmonii Podkarpackiej.
        Wykonawcami dzisiejszego koncertu będą: Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Massimiliano Caldiego, pianista Roberto Prosseda i robot Teo Tronico.
Na temat tego bardzo ciekawego koncertu rozmawiam z maestro Massimiliano Caldim.

        Zofia Stopińska: Takiego koncertu na Muzycznym Festiwalu w Łańcucie jeszcze nie było.
        Massimiliano Caldi: Koncert zapowiada się naprawdę interesująco. Nasze wspólne rozmowy z panią Dyrektor Martą Wierzbieniec, na temat programu tego wieczoru rozpoczęliśmy prawie półtora roku temu od robota i ustaliliśmy jego udział w drugiej połowie koncertu. Pomyślałem, że odpowiednim utworem do pierwszej części będą „Planety” Gustava Holsta, a ponieważ w tym roku mija setna rocznica odzyskania przez Polskę niepodległości, pani prof. Marta Wierzbieniec zaproponowała aby zabrzmiał także utwór polskiego kompozytora. Szukając odpowiedniej kompozycji w katalogu PWM, natrafiłem na utwór Stefana Kisielewskiego zatytułowany „Kosmos” i postanowiliśmy nim rozpocząć koncert.
        „Kosmos” nie jest łatwym utworem zarówno dla wykonawców, jak i dla słuchaczy, bo jest to dzieło z początku siedemdziesiątych lat ubiegłego wieku, awangardowe – skomponowane mniej więcej 10 lat przed rozpoczęciem przemian w Polsce i ilustrujące klimat tamtych czasów.

        Innym pod każdym względem utworem są „Planety” angielskiego kompozytora Gustava Holsta.
        - To dzieło powstało o wiele wcześniej, bo w latach 2014 - 2016 i jest to siedmioczęściowa suita symfoniczna. Każda z części nosi nazwę jednej z planet Układu Słonecznego jako symbolu astrologicznego. Poszczególne części to: Mars – zwiastun wojny, Venus – zwiastun pokoju, Mercury – skrzydlaty posłaniec, Jowisz – zwiastun radości, Saturn – zwiastun starości, Uranus i Neptun – mistyk.
        Ta kompozycja od początku jest przyjmowana z wielkim entuzjazmem przez publiczność. To bardzo piękny i efektowny utwór, ale trudny dla muzyków i dyrygenta, bo przewija się często jednocześnie wiele linii melodycznych i rytmów. Staraliśmy się jak najlepiej przygotować to dzieło.

        Drugi człon koncertu w którym uczestniczy robot został zatytułowany „Klasyka inaczej” – może Pan powiedzieć więcej o tej części?
        - Ta część będzie z pewnością bardzo ciekawa dla publiczności, ale nie chcę za dużo mówić na ten temat, bo ma to być niespodzianka. Mogę tylko zdradzić, że grający robot jest dublowany przez pianistę, który będzie siedział za kulisami, ale będzie widział dyrygenta i słyszał orkiestrę dzięki monitorom, i będzie grał równolegle z robotem.

       Mówiąc krótko, na razie roboty nie zastąpią pianistów.
        - To prawda, pianiści nie muszą się obawiać. (śmiech)

        Dzisiaj wykonawców i muzykę, która zabrzmi na scenie przybliżać będzie pani Regina Gowarzewska, a koncert rozpocznie się o godz. 19:00 w Filharmonii Podkarpackiej.