Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

61. MFŁ – KONCERT NA ZAKOŃCZENIE FESTIWALU

5 czerwca 2022r., niedziela, godz. 19:00
Sala Koncertowa Filharmonii Podkarpackiej

ORKIESTRA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
CHÓR INSTYTUTU MUZYKI UNIWERSYTETU RZESZOWSKIEGO
RODRIGO LEÃO- dyrygent/fortepian/kompozytor

Ângela Silva – wokal/ syntezator/
Viviena Tupikova – wokal/ skrzypce
João Eleutério – gitara/ syntezator/ instrumenty perkusyjne
Carlos Tony Gomes – wiolonczela

MAREK ZAJĄC – słowo

W programie: muzyka filmowa Rodrigo Leão

Tardes de Bolonha

 A Estrada

 A Comédia de Deus

 O Retiro

 Respirar

A Bailarina

 Ave Mundi

=

 Who can resist

O Maestro

 A Valsa

 Sibila

 O Método

Red Poem

Voz de Sal

Pasión

Friend of a Friend

 O Café dos Imigrantes

 La Fête

Koszt udziału: 50 zł

José Ferreira Lobo

Jego kariera obejmuje prowadzenie oper i koncertów w Afryce Południowej, Brazylii, Niemczech, Austrii, Chinach, Korei Południowej, na Cyprze, w Hiszpanii, Stanach Zjednoczonych, Egipcie, Francji, Holandii, Anglii, Grecji, Czechach, na Słowacji, Litwie, w Meksyku, Polsce, Rumunii, Rosji, Kazachstanie, Szwajcarii, Turcji, Kolumbii, Wenezueli, Argentynie, Urugwaju przy współpracy
z takimi znanymi formacjami jak m.in. Manchester Camerata, Narodowa Orkiestra Symfoniczna Litwy, Orkiestra w Cannes, Orkiestra Symfoniczna w Galicji, Orkiestra Symfoniczna w Izmirze, Orkiestra Filharmonii Czeskiej, Orkiestra Symfoniczna w Stambule, CRR Orchestra w Stambule, Beijing Television Radio Orchestra (Orkiestra Telewizji i Radia w Pekinie), Claudio Santoro National Theater Symphony Orchestra (Orkiestra Symfoniczna Teatru Narodowego im. Cláudio Santoro), Netherlands National Radio Orchestra (Holenderska Narodowa Orkiestra Radiowa), Państwowa Orkiestra Symfoniczna w Meksyku, Filharmonia Łódzka im. Artura Rubinsteina, Orkiestra Muzeum Ermitrażu w Petersburgu, Orkiestra Symfoniczna Tonhalle w Zurychu, Słowacka Orkiestra Symfoniczna, Warszawska Orkiestra Symfoniczna, Orkiestra Filharmonii w Montevideo, Narodowa Orkiestra w Atenach, Classical Players (Klasyczni wykonawcy) z Seulu, Orkiestra Symfoniczna w Rzymie, Orkiestra Symfoniczna w Berlinie. Współpracował także z portugalskimi orkiestrami: Madera, Algarve, Porto i Portugalska Orkiestra Symfoniczna.

Współpracował z takimi znanymi artystami jak Krzysztof Penderecki, José Carreras, Julia Hamari, Katia Ricciarelli, Eteri Lamoris, Régis Pasquier, Aiman Mussakajaieva, Patricia Kopatchinskaya, Adriano Jordan, Roger Pascal, Moura Limpany, Svetla Vassileva, Vinci de Oliveira Bello, Fiorenza Cossotto i innymi wybitnymi międzynarodowymi interpretatorami.

Wystąpił w kilku najważniejszych salach koncertowych na świecie. Był zapraszany do jury prestiżowych międzynarodowych konkursów. Pełnił rolę dyrygenta w czasie światowych premier dzieł francuskich, portugalskich, szwajcarskich i tureckich kompozytorów. Jego bogaty repertuar obejmuje dzieła klasyczne i romantyczne, a także współczesne z naciskiem na reżyserię operową.

Autor zwycięskiego projektu I konkursu na utworzenie regionalnych orkiestr organizowanym przez państwo portugalskie. Utworzył North Orchestra (Orkiestra Północy) (1992 r.).

Nagrywał dla Portuguese Radio Television (Portugalskie Radio i Telewizja), Radio Broadcast i Radio Suisse Romande z Northern Orchestra (Orkiestra Północna). Opublikował także kilka nagrań audio i wideo.

Autor i dyrektor artystyczny projektu Opera w dziedzictwie – osiągnięcia operacyjne w odniesieniu do sklasyfikowanego dziedzictwa UNESCO.

Wieczór z Mozartem

29 mają, Sala Balowa łańcuckiego Zamku i kolejny siódmy koncer 61. edycji Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Wykonawcami byli Polish Art Philharmonic pod batutą Michaela Maciaszczyka oraz pianista Tomasz Lis.

W programie usłyszeliśmy dzieła mistrza Wolfganga Amadeusza Mozarta;
- Koncert fortepianowy C-dur KV 415 nr 13,
- Koncert fortepianowy C-dur KV 503 nr 25,
a po przerwie
- Symfonię g-moll KV 550 nr 40.

Od pierwszych dźwięków fortepianu Tomasz Lis swą wirtuozerią zaprezentował się przed szczelnie wypełnijącą salę balową łańcuckiego zamku publicznością, jako wspaniały wykonawca muzyki Mozarta. Sam artysta uwielbia grać dzieła tego kompozytora.
Pan Tomasz studiował u Krystyny Filipowskiej w Poznaniu. Następnie kontynuował naukę w Royal Academy of Music w Londynie w klasie Martina Roscoe oraz u Romana O'Hory i Grahama Johnsona w londyńskiej Guildhall School of Music and Drama, gdzie otrzymał stopień Maser of Arts.
Artysta od 24 lat mieszka w Londynie. Występował przed publicznością najbardziej prestiżowych sal m.in. Wigmor Hall oraz Barbican Centr. Koncertował również w Polsce, USA i Kanadzie. Partneruje również czołowym wokalistom, prezentuje recitale tematyczne, połączone ze sztuką w miejscach o unikalnym charakterze historycznym.
Tomasz Lis jest nie tylko doskonałym solistą lecz również kameralistą i pedagogiem. Jak sam twierdzi, jego miłością jest muzyka J. S. Bacha i W. A. Mozarta, ale do repertuaru włącza też utwory kompozytorów współczesnych takich jak Sven Ingo Koch, Andre Prévin czy Maciej Zieliński.
Jest propagatorem muzyki polskiej, jego interpretacje Chopinowskie są głęboko przemyślane i pełne romantycznej intensywności, jak zauważają krytycy.

Pan Tomasz z cudowną lekkością w niedzielny wieczór zaprezentował oba koncerty Wolfganga Amadeusza Mozarta zbierając zasłużoną długotrwałą owację publiczności. Artyście towarzyszył złożony z młodych muzyków zespół Polish Art Philharmonic powołany w 2010 roku, którego Dyrektorem Artystycznym od 2014 roku jest Michael Maciaszczyk.

Zespół koncertuje niemal we wszystkich ośrodkach muzycznych w Polsce oraz poza jej granicami m.in. w Niemczech, Austrii, Chinach. Posiada także własne nagrania płytowe. W drugiej części wieczoru zaprezentował wspaniałą, kochaną przez melomanów Symfonię g-moll KV 550 nr 40 Wolfganga Amadeusza Mozarta pod batutą Michaela Maciaszczyka. Pan Michael jest skrzypkiem i dyrygentam mieszkającym w Wiedniu. Ogromny wpływ na jego działalność miały doświadczenia zdobyte w pracy w takich zespołach jak Weiner Kammer Orchestr, Wiener Staatsoper, Wiener Philharmoniker, a także podczas pracy z wieloma autorytetami świata muzyki.

Wspaniale prowadził wieczór pan Stefan Münch przybliżając wykonywane utwory oraz wykonawców i urozmaicajac je ciekawostkami o kompozytorze.
Długo trwała owacja publiczności, która dziękowała Wszystkim za wspaniały wieczór.

Tomasz Lis - fortepian, Polish Art Philharmonic dyryguje Michael Maciaszczyk, fot. Damian Budziwojski / Filharmpnia Podkarpacka

Łańcut Tomasz Lis i Pilish Art Philharmonic dyryguje Michael Maciaszczyk fot. Damian Budziwojski 800

 

                    Stefan Münch - słowo, fot. Damian Budziwojski / Filharmonia Podkarpacka

Łańcut Stefan Munch 800

Krzysztof Jabłoński: "Wróciłem do miejsca, które kocham"

       Miałam wielką przyjemność być na inauguracji 40. Festiwalu „Tydzień Talentów”, która odbyła się 15 maja 2022 roku w Sali Koncertowej Stodoła w Kąśnej Dolnej. Organizatorem tego festiwalu, promującego szczególnie utalentowanych początkujących artystów, jest od wielu lat Centrum Paderewskiego. W folderze informującym o tegorocznych wydarzeniach gospodarze napisali o jubileuszowej odsłonie Tygodnia Talentów: „To wielkie święto muzyki i młodości – w tej edycji poświęcone jest pięknej i wymagającej sztuce fortepianowej”.
       Festiwal otworzył koncert Krzysztofa Jabłońskiego, znakomitego pianisty – solisty, kameralisty i pedagoga, a wcześniej laureata wielu konkursów muzycznych, w tym III nagrody w XI Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie.
Miałam także szczęście, że przed próbą z orkiestrą pan Krzysztof Jabłoński zgodził się na udzielenie wywiadu i dlatego mogę Państwa zaprosić na spotkanie z tym znakomitym artystą.

        W Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej koncertował Pan wielokrotnie i pewnie jest to miejsce, do którego chętnie Pan wraca.

        Tak, pojawiłem się tutaj po raz pierwszy już dosyć dawno, bo w 1998 roku podczas festiwalu „Bravo Maestro”. To był także rok mojego wyjazdu z Polski, ale powracałem tutaj każdego roku w charakterze pianisty, można nawet powiedzieć - dyżurnego pianisty festiwalu Bravo Maestro i koncertów Pianiści u Paderewskiego. Ten przyjazd tutaj jest sentymentalną podróżą do miejsca, które kocham i życzyłbym sobie bywać tu częściej.

        Czy to miejsce bardzo się zmieniło od ostatniego Pana pobytu?

        Podczas moich regularnych pobytów dwór i jego otoczenie zmieniały się. Przeprowadzano różne prace remontowe dworu i oficyny dworskiej, zamienione na hotel, ale w czasie mojej nieobecności nastąpiła kompletna metamorfoza.
Sala Koncertowa w stodole jest zjawiskowa, bo teraz to jest wszystko pięknie wytłumione, nie ma już szczelin pomiędzy deskami – chociaż to też kiedyś miało swój urok, bo graliśmy koncerty i słyszeliśmy ptactwo (śmiech). Jednak to, jak ta sala w tej chwili wygląda i jakie ma możliwości – to jest nadzwyczajne. Także fortepian, który jest już instrumentem koncertowym, daje zupełnie inną jakość gry. Wiem, że ten instrument nie jest własnością Centrum Paderewskiego, ale może któregoś dnia stanie tu na stałe dobry koncertowy fortepian.
Dla pianisty to bardzo ważne, szczególnie w solowych koncertach, żeby instrument był koncertowy, bo to zapewnia zupełnie inny dźwięk i wybrzmienie.
We wszystkich pomieszczeniach hotelowych jest wszystko odnowione, wymienione, czyściutko, pięknie…

Tydzień Talentów 1 K. Jabłoński z Ork fot Kornelia Cygan

        Miejmy nadzieję, że ten pobyt rozpoczyna serię Pana powrotów do Centrum Paderewskiego. Dzisiaj usłyszymy wyłącznie polską muzykę, m.in. Koncert fortepianowy e-moll op. 11 Fryderyka Chopina. Chyba nie liczył Pan, ile razy wykonał Pan ten utwór publicznie.

        Nie liczyłem, ale kiedyś pracowałem nad swoim archiwum i myślę, że dzisiaj to na pewno już jest dużo więcej niż dwieście razy z towarzyszeniem orkiestry. Oczywiście, oprócz wszystkich innych koncertów.
Koncert e-moll Chopina jest też dla mnie utworem sentymentalnym, bo zawsze mi przypomina 1985 rok, kiedy grałem go w finale Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego.

         Przygotowując się do dzisiejszej rozmowy, stwierdziłam, że w tym roku mija 45 lat od Pana pierwszego koncertu z towarzyszeniem orkiestry, miał Pan wtedy 12 lat i to był już początek regularnych występów na estradzie.
- To prawda. Przypomniała mi się inna, chociaż podobna sytuacja. Kiedy po koncercie podszedł do mnie starszy pan i powiedział: „Ja pana słyszałem na Konkursie Chopinowskim w Warszawie 29 lat temu”. Popatrzyłem wtedy na niego i to był pierwszy moment, w którym uświadomiłem sobie, że rzeczywiście, tyle lat już minęło. Nie myślałem, że tak szybko płynie czas i wydawało mi się - może to było 10 lub 15 lat temu, ale 29? Nie. To nie może być (śmiech).

         Międzynarodowe Konkursy Pianistyczne im. Fryderyka Chopina w ubiegłym stuleciu otwierały zwycięzcom drzwi do najsłynniejszych sal koncertowych i chyba nadal jeszcze tak jest.

        Tak, choć to wszystko bardzo się zmienia. Międzynarodowych konkursów pianistycznych są już nie dziesiątki, ale setki i można powiedzieć, że produkujemy setki i tysiące laureatów każdego roku. Czy to oznacza, że wszyscy są tacy wielcy? Oczywiście, że nie. Wartość zdobywanych w konkursach nagród, w pewnym sensie się dewaluuje. Jak było kilka bardzo prestiżowych konkursów, to miało inny wydźwięk. Na szczęście zostało kilka tych wielkich konkursów, które coś w karierze muzyka znaczą.
Ta ogromna ilość konkursów wiąże się z tym, że kształcimy tysiące osób, a w skali świata to są miliony ludzi, którzy studiują muzykę i kończą studia każdego roku, a rynek muzyczny nie potrzebuje ich tak dużo, i niekoniecznie da wszystkim pracę.

        Po zdobyciu brązowego medalu w Konkursie Chopinowskim w Warszawie rozpoczął Pan intensywną działalność koncertową, ale trzy lata później trzykrotnie stawał Pan w szranki konkursowe, zdobywając I nagrody w II Międzynarodowym Konkursie Muzycznym (również dodatkową nagrodę za najlepsze wykonanie utworów Chopina) w Palm Beach w Stanach Zjednoczonych i w X Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym „Rina Sala Gallo” w Mozy we Włoszech oraz II nagrodę w Międzynarodowym Konkursie GPA w Dublinie w Irlandii.
W 1989 roku zdobył Pan Złoty Medal Artura Rubinsteina w Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Artura Rubinsteina w Tel Awiw-Jafa w Izraelu.
Dwukrotnie brał Pan udział w konkursach w 1992 roku: w międzynarodowym Konkursie Muzycznym „The Walter Naumburg Foundation” w Nowym Jorku otrzymał Pan Nagrodę specjalną im. Jorge Boleta oraz zdobył Pan II nagrodę w Międzynarodowym Konkursie pianistycznym im. Esther Honens w Calgary w Kanadzie. Specjalnie dokładnie wyliczyłam te konkursy, podkreślając ich wagę, bo chcę zwrócić uwagę, że do każdego trzeba było się solidnie przygotować i stąd pytanie: czy potrzebny był ten trud – przecież był Pan już sławnym pianistą.

        Ma pani rację, że III nagroda w Konkursie Chopinowskim znaczy wiele i w tamtym czasie miała ogromną swoją moc, ale gdyby konkurs w Warszawie dał mi wszystko to, co potrzebowałem, to nie wybrałbym się na wszystkie wymienione przez panią konkursy. Chciałem jeszcze wzmocnić swoją pozycję, bo tak to już jest, że w konkurach cała uwaga i wszystkie światła skierowane są na zwycięzcę, a reszta? Różnie to bywa – często ta II czy III nagroda z czasem może znaczyć nawet więcej niż ta pierwsza. Mamy wiele przykładów, że laureaci wygranych nagród nie skonsumowali tego, co udało im się zdobyć.

Tydzień Talentów 2 K. Jabłoński i P. Wajrak fot. K. Cygan

       Wiem, że wiele czasu poświęca Pan pedagogice. Czy Pan zachęca swoich studentów do udziału w konkursach? Pewnie konkursy są dzisiaj niezbędne, jeśli ktoś chce zrobić karierę.

       To dosyć skomplikowane pytanie, bo – i tak, i nie. Szczególnie jeśli widzę, że student ma szanse wygrać coś w konkursie, ale jest zupełnie nieprzygotowany do tego, żeby tę nagrodę potem ponieść dalej. Czasami młodzi ludzie przygotowują się do konkursu i w repertuarze mają wyłącznie to, co trzeba wykonać w konkursie. To może być katastrofa, bo w przypadku wygranych nagród na wielkich konkursach, zaczyna się regularne życie koncertowe i coś trzeba grać. Jak ktoś gra jeden koncert fortepianowy i jeden program recitalowy, to raczej z tym nie przeżyje. W tym wypadki wygrana może oznaczać porażkę.
       Obserwuję coraz częściej taką tendencję, że ludzie przygotowują się do konkursu w parę miesięcy. To nie jest najlepsza droga. Ja nad repertuarem do Konkursu Chopinowskiego pracowałem 10 lat, bo jak Krystian Zimerman wygrał w 1975 roku, to już wtedy w mojej głowie zalęgła się myśl, żeby kiedyś może ten sukces powtórzyć, albo co najmniej się do niego zbliżyć. Całego repertuaru, potrzebnego do tego konkursu, nauczyłem się w ciągu pierwszych kilku lat, a reszta to były wysiłki zmierzające do tego, aby ten repertuar jak najczęściej grać na scenie, żeby go ograć, dobrze się z nim czuć i żeby pod wielkim ciśnieniem w Warszawie nie „stracić głowy” na scenie.
        To jest ogromne obciążenie, zwłaszcza, że w tamtym czasie myśmy walczyli jeszcze o zupełnie coś innego. Dzisiaj ludzie zdobywają nagrody w konkursach, żeby sobie pomóc w swojej karierze, a myśmy jeszcze zdobywali paszporty, aby móc wyjeżdżać z tego kraju, podróżować i spotykać najważniejszych ludzi na planecie, od których wszystko zależy. Do wielkich pianistów z zagranicy nie mieliśmy dostępu, a posłuchać ich na estradzie także mogliśmy bardzo rzadko.
        Ta świadomość była paraliżująca, dlatego, że wszyscy – każdy z 13-tki polskich kandydatów w konkursie wiedział, że wygrana będzie oznaczała zmianę życia, że dostaniemy paszport, którego nie mogliśmy mieć wcześniej i będziemy mogli wreszcie robić to, co kochamy, podróżować i karmić się tym, co najlepsze. Porażka oznaczała, że nic się nie zmieni i nie wiadomo, ile ta bieda jeszcze potrwa.
W tamtym czasie nic nie wskazywało na to, że kiedyś będziemy mieli paszporty w szufladach i będziemy obywatelami świata.
Przypominam sobie, jak popłakałem się, gdy z Kubą Jakowiczem pierwszy raz podróżowaliśmy przez Włochy do Hiszpanii na jego recital, i we Włoszech to był pierwszy raz, kiedy nie trzeba było nawet pokazywać paszportu. Podszedłem z paszportem w ręku, a urzędnik nawet nie chciał zobaczyć dokumentów, tylko wskazał ręką, że mamy pójść dalej.
        Pamiętam, jak wcześniej spędziłem wiele bezsensownych godzin, żeby wjechać do Berlina Zachodniego. Całą noc stałem, nikogo nie było, a człowiek na mnie patrzył i dopiero o 5 rano skinął, żebym podjechał i cynicznie się uśmiechał. Nie można było nawet dać mu odczuć, że się jest niezadowolonym z niewłaściwego postępowania, bo można było mieć samochód rozebrany na części. Wszystkie te absurdy pamiętam, a młodzi ludzie o tym wszystkim nie wiedzą, i może całe szczęście, bo wszyscy ludzie, których spotykały takie dramaty, są w pewnym sensie później nienormalni (śmiech).

        Takie doświadczenia muszą wpływać na artystę tak, jak wszystko co go otacza.

        To prawda, nie można być tylko szczęśliwym. Trzeba jednak coś smutnego także przeżyć i może to jest paradoksalne, ale często te dramatyczne przeżycia sprawiają, że coś się w człowieku otwiera i ten język wypowiedzi się zmienia, bo rozumiemy, co to znaczy być nieszczęśliwym, co to ból, co to znaczy, jak się kogoś bliskiego straci.
Ja już spotkałem się w życiu z takim przypadkiem, że widziałem pianistkę grającą Sonatę b-moll Chopina z uśmiechem na twarzy i nie mogłem zrozumieć, jak to jest możliwe. Jak ktoś w życiu niczego dramatycznego nie przeżył, to będzie się cieszył tym dźwiękiem, który wytwarza i nawet mu do głowy nie przyjdzie, że to jest dzieło, które powstało z wielkiego dramatu twórcy.

        Jak ostatni raz rozmawialiśmy, to w fazie projektu było nagranie kompletu dzieł Fryderyka Chopina na fortepianach współczesnych oraz historycznych. Otrzymał Pan tę zaszczytną propozycję od Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina w Warszawie, jak wygląda realizacja tego projektu?

        Projekt oczywiście został rozpoczęty. Mamy nagrany materiał na minimum siedem płyt, z czego dwie się ukazały. Potem przyszła pandemia i wszystko umarło, bo podróże stały się niemożliwe, granice zostały zamknięte i nawet nikt nie myślał, żeby to kontynuować. Mam nadzieję, że wrócimy do tego któregoś pięknego dnia, za lat kilka będzie można powiedzieć, że dzieło zostało skończone.
Jest to na razie wczesne stadium realizacji, bo 7 płyt to niewiele z około 40, ponieważ to wszystko nagrane musi być podwójnie.
To jest też wielkie wyzwanie, bo jak się nagra wszystko na fortepianach współczesnych, to przed rozpoczęciem nagrań na instrumentach historycznych muszę spędzić sporo czasu w Warszawie i przede wszystkim pograć na tych instrumentach dłużej, bo nie można zastosować tych samych technicznych, dźwiękowych rozwiązań grając na historycznym instrumencie – trzeba się zupełnie przestawić i zapomnieć o współczesnym instrumencie. Trzeba się przyzwyczaić do czucia klawiatury – wszystko jest inne: opór klawiszy, kinetyka gry – wszystko się zmienia. Przede wszystkim inna jest siła dźwięku i nie można ciężkiej łapy niedźwiedziej położyć na Erardzie czy Pleyelu. Może też do nagrania niektórych utworów wybiorę inne fortepiany. Na razie nagrywałem tylko na Erardzie, bo najbardziej mi odpowiadał. Zaczęliśmy od etiud Chopina i potrzebowaliśmy bardzo sprawnego, szybko reagującego mechanizmu. Jest to Erard z 1849 roku. Chopin na tym konkretnym instrumencie nie grał, ale znał te instrumenty, bo grywał na tych fortepianach.

Tydzień Talentów 4 K. Jabłoński i Ork. pożegnanie fot. Kornelia Cygan

        Pewnie czas pandemii miał duży wpływ przede wszystkim na Pana działalność koncertową, która była mocno ograniczona.

        Wiem, że w Europie moi koledzy grywali koncerty przy ograniczonej liczbie słuchaczy, ale w moim przypadku pandemia kompletnie skasowała wszystkie kontrakty, jakie miałem – łącznie z olimpiadą w Tokio, podczas której miałem zaplanowany występ w 2020 roku. Wszystko zostało przesunięte na 2021 rok i potem się okazało, że poza sportowcami i wszystkimi ekipami, które musiały tam być, nie mogło być nikogo więcej, dlatego mój koncert także nie mógł się odbyć.
        To był trudny czas, bo praktycznie zostałem przez dwa lata bez dochodu. Trzeba się było wykazać kreatywnością i robić coś innego, a ponieważ ja mam wiele bardzo różnych zainteresowań, to nie było problemu.
Na szczęście byłem znany jako pedagog w mieście, więc moje studio się nagle rozrosło do dużych rozmiarów i w tym wszystkim udało się nie tylko przeżyć, ale jeszcze zbudować studio nagrań wysokiej jakości, doszkolić się z zakresu reżyserii dźwięku oraz operatora kamer, i świadczę usługi dla ludności w Calgary – nagrywam, transmituję, sam zagrałem recitale ze swojego studia online.
Zrobiłem klasy mistrzowskie, wykłady dla nauczycieli i tak dalej…
Byłem bardzo zajęty, można nawet powiedzieć, że poza pandemią byłem mniej zajęty niż w czasie jej trwania.

        Zauważyłam nawet polskie nazwiska wśród studentów Pana klasy.

        Owszem, Jan Gzela z Poznania przyjechał na Advanced Performance Program na Uniwersytecie w Calgary, ale pracowaliśmy już od dawna. Agata Skulimowska, która skończyła u mnie licencjat w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie i przyjechała do mnie na master class.
Uczyłem w czasie pandemii bardzo dużo, bo czasem było to 10 , a nawet 12 godzin w ciągu dnia.
Miałem tyle pracy także dzięki rodzicom, bo szkoły miały skrócony czas pracy, dzieci pracowały online, w związku z tym stwierdzili, że tak długo Jabłońskiego w Calgary non stop nie było i trzeba to wykorzystać do maksimum.
Większość moich uczniów to Chińczycy i mamusie zadbały, aby dzieci dobrze pracowały.

         W tej chwili życie koncertowe powraca na dobre po obu stronach Atlantyku.

         Miejmy nadzieję, bo w Chinach nadal są problemy, chyba 27 miast jest zamkniętych i nie wiadomo, na jak długo.

         Na szczęście do Europy może już Pan bez kłopotu przylatywać. Dzisiejszy koncert będzie dla Pana przeżyciem. Wykona Pan w posiadłości Paderewskiego jego utwory, a potem wykona Pan m.in. Koncert fortepianowy e-moll Fryderyka Chopina z Orkiestrą Kameralną Filharmonii Krakowskiej. Za każdym razem gra Pan to dzieło inaczej, ponieważ zawsze ktoś inny Panu towarzyszy.

         Nawet gdyby był ten sam zespół, to przecież nie gramy dwa razy tak samo. Każdy wieczór, każdy koncert jest innym doświadczeniem, niepowtarzalnym. Nie ma takiej możliwości, żeby taki repertuar się znudził. Jak się ma do czynienia z arcydziełem, to za każdym razem się podchodzi do niego jakby to był pierwszy raz.

         Wiele się w Polsce robi, aby na sceny powróciły dzieła zapomniane, które wskutek historycznych zawirowań utknęły w różnych bibliotekach i archiwach. W Rzeszowie odbywa się nawet Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki, podczas którego uczestniczący pianiści i zespoły kameralne wykonują takie dzieła – mają możliwość wyboru programu z długiej listy zaproponowanych utworów. Czy Pan sięga czasem po takie nieznane dzieła?

         Zdarzało mi się zagrać na przykład koncert Ferdinanda Riersa. Nauczyłem się Koncertu fortepianowego na lewą rękę Ericha Wolfganga Korngolda, ale niestety nie wykonałem go, bo zachorowałem i musiałem odwołać koncert. Nie stronię od takiego repertuaru, bo jest tam wiele „perełek”. Często jest to bardzo piękna muzyka, bardzo szczera, choć nie zawsze może tak wielka jak koncert Brahmsa czy Chopina, ale wartościowa muzyka, która zasługuje na to, żeby ją pokazywać.

         Jak długo będzie Pan jeszcze w Polsce i gdzie jeszcze Pan wystąpi?

         Przyjechałem tylko na ten koncert. Co prawda, przyleciałem trzy dni wcześniej, bo nie latałem ostatnio i nie chciałem przylatywać w ostatniej chwili, bo jak się ciągle zmienia strefy czasowe, to organizm się jakoś do tego przyzwyczaja, ale po dwóch latach trzeba mu dać czas na aklimatyzację.
Miałem też kilka spraw w Warszawie, chciałem jeszcze popracować z moim uczniem, który właśnie skończył średnią szkołę i zagrał swój recital dyplomowy, a przez całą pandemię pracowaliśmy wyłącznie online, ale robiliśmy postępy mimo to.

         Jak się dwie osoby dobrze rozumieją i jakość połączenia jest dobra, to można pracować, chociaż nic nie zastąpi spotkań na żywo.

         To prawda, chociaż ja zbudowałem tak swoje studio, że mam osiem kamer, które pokazują to, co chcę w danym momencie pokazywać. Mogę pokazać rękę z góry, z dołu, z boku, pedały, a jak tłumaczę pedalizację, to mam podzielony ekran na ręce i pedał jednocześnie. W ten sposób można bardzo dużo zdobić, chociaż kosztował ten sprzęt tyle, co bardzo drogi samochód, ale czego się nie robi dla sztuki. Podkreślę jeszcze raz, że nic nie zastąpi żywego kontaktu. Jednak jak siadamy przy fortepianie i rozmawiamy, pracujemy na żywo, to jest zupełnie inna jakość. Tym bardziej, że nawet najlepszy sprzęt ciągle jednak przekłamuje pewne rzeczy i nie jesteśmy w stanie ocenić w stu procentach, czy to jest wina grającego, instrumentu, mikrofonu czy sieci. Najlepiej jak mogę usiąść do tego samego fortepianu i pokazać, że to jest jednak możliwe, a zdalnie tego nie mogę zrobić.

         Wracając jeszcze na zakończenie do Kąśnej Dolnej i coraz szerszej działalności edukacyjnej prowadzonej przez Centrum Paderewskiego – od różnych warsztatów, konkursów, aż po możliwość koncertów. To wszystko jest bardzo ważne dla młodych ludzi, którzy kochają muzykę i chcą się w tym kierunku rozwijać.

         Wszystkie te inicjatywy, które zmierzają do tego, żeby pomóc młodym ludziom coś zrobić, są bezcenne. Powinno być ich więcej i powinniśmy mieć odpowiednie środki na to, bo jest bardzo trudno pozyskać te środki.
Jestem przewodniczącym jury Konkursu Pianistycznego Młodych Talentów im. Adama Harasiewicza w Rzeszowie, który odbywać się będzie z końcem czerwca i organizatorom nie udało się do tej pory zgromadzić potrzebnego budżetu. Nie mnie wnikać w to, kto powinien dostawać środki, a kto nie, ale inicjatywy są i dużo ludzi bardzo prężnie działa, ale jednak bez pieniędzy nie da się nic zrobić.
         Polska i tak jest dobrym przykładem tego, że państwo ma jakiś udział w finansowaniu kultury, bo są kraje, gdzie tego prawie nie ma, ale są też kraje, gdzie jest nieporównywalnie lepiej, bo jak w Chinach budują szkołę muzyczną, to od razu jadą do Hamburga i kupują 200 nowych Steinway’ów. Takich przypadków nie ma na ziemi w żadnym innym miejscu.
Wiem, że w Polsce jest szczególnie trudna sytuacja, bo jak już jest nadzieja, że wyjdziemy z tej pandemii, to mamy wojnę w Ukrainie. Dzieją się rzeczy absolutnie poza moim zrozumieniem. Nie wiem, jaką bestią trzeba być, żeby rozpętać coś takiego i spać spokojnie. Cały świat na to patrzy i próbuje coś zrobić, żeby to zatrzymać i jest jak jest – to jest niewyobrażalne.

         Miejmy nadzieję, że w bliższej i dalszej przyszłości będzie pan często przyjeżdżał do Polski i również do Kąśnej.

         Ja też mam taką nadzieję. Byłoby wspaniale, gdybym mógł niedługo w tym cudownym miejscu, jakim jest Centrum Paderewskiego w Kąśnej Dolnej, także wystąpić z koncertem.

Tydzień Talentów 5 Dwór i Park w Kąśnej Dolnej

       Dobrze się złożyło, że mogłam rozmawiać z maestro Krzysztofem Jabłońskim przed koncertem, bo później nie byłoby to możliwe. Wspaniały koncert trwał bardzo długo, a później wiele osób chciało zamienić z bohaterem wieczoru kilka słów, były prośby o autografy i wspólne zdjęcia. Później pan Krzysztof Jabłoński był bardzo zmęczony, ponieważ cały wieczór spędził przy instrumencie.
W pierwszej części Artysta zaprezentował utwory na fortepian solo, a były to: Ignacego Jana Paderewskiego Menuet G - dur op.14 nr 1, Legenda As - dur op.16 nr 1, Krakowiak fantastyczny H - dur op.14 nr 6 oraz Andante spianato i Wielki polonez Es - dur op.23 Fryderyka Chopina.
       W drugiej części Krzysztof Jabłoński wspólnie z Orkiestrą Kameralną Filharmonii Krakowskiej pod kierownictwem Pawła Wajraka świetnie wykonał I Koncert fortepianowy e - moll op.11 Fryderyka Chopina.To był wspaniały popis wirtuozerii i najwyższego mistrzostwa.
Owacja melomanów wypełniających salę koncertową była tak długa i gorąca, że Krzysztof Jabłoński wykonał jeszcze dwa utwory Fryderyka Chopina na bis, a były to: Nocturn cis - moll nr 20 posth. i Polonez As - dur op. 53.
Zachwycona była publiczność, wzruszony był również solista, dla którego koncert w Centrum Paderewskiego był pierwszym spotkaniem z polską publicznością po dwuletnim okresie pandemii.

Zofia Stopińska

Fot: Kornelia Cygan

61. MFŁ – WIECZÓR SOLIDARNŚCI Z NARODEM UKRAIŃSKIM

2 czerwca 2022r., czwartek, godz. 19:00
Sala Koncertowa Filharmonii Podkarpackiej

WIECZÓR SOLIDARNOŚCI Z NARODEM UKRAIŃSKIM

ORKIESTRA KAMERALNA OPERY LWOWSKIEJ
IVAN CHEREDNICHENKO – dyrygent
JUSTYNA BLUJ – sopran
TATYANA VACHNOCSKA – mezzosopran
ANDRIY CHAYKOVSKYI – skrzypce
MYKCHAILO SOSNOVSKY – flet

PIOTR KRASNOWOLSKI – słowo

W programie:
Płynie kaczka – opracowanie ludowej pieśni ukraińskiej
E. Stankowicz – Symfonia Kameralna nr 3
M. Szwed – Paralele
O. Kiwa – Symfonia kameralna
Cztery woły – opracowanie ukraińskiej pieśni ludowej
G. Gawrylec- Chorał na instrumenty smyczkowe
St. Moniuszko – aria Halki „Ha, dzieciątko me umiera” z IV aktu opery „Halka”
W. Matjuk – Rodymyj kraju/aranżacja Rafał Kłoczko
M. Skoryk – Rapsodia karpacka
M. Skoryk – Melodia

Koszt udziału: 40 zł

                                                                                                                Justyna Bluj - sopran, fot. Karpaty & Zarewicz

Łańcut Ukraina Justyna Bluj sopran Karpati Zarewicz

 

                                                                                                                TATYANA VACHNOCSKA – mezzosopran

Łańcut Ukraina Вахновська Т. 800

61. MFŁ - BERLINER BAROCK SOLISTEN - relacja z koncertu

      Niezwykle pięknie i szlachetnie zabrzmiały dzieła wielkich niemieckich mistrzów epoki baroku w sali balowej Muzeum-Zamku w Łańcucie, w wykonaniu zespołu Berliner Barock Solisten, podczas czwartego wieczoru w ramach 61. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie.

       Pierwszą część koncertu wypełniła muzyka Georga Philippa Telemanna, która dość rzadko gości na estradach koncertowych, a szkoda, bo jest piękna, o czym przekonaliśmy się, słuchając dwóch przepięknych, gorąco oklaskiwanych przez łańcucką publiczność utworów. Pierwszym była składająca się z 5 części Ouverture-Suite D-Dur TWV 55:D1 – na obój, trąbkę, smyczki i basso continuo . Solistami byli; Christoph Hartmann – obój i Reinhold Friedrich – trąbka barokowa. Później zabrzmiał Koncert e-moll na flet prosty, flet traverso, smyczki i basso continuo TWV 52:e, a partie solowe wykonali Saskia Fikentscher – flet prosty i Michael Hasel – flet.

       Po przerwie znakomici goście z Niemiec zaproponowali nam dwa koncerty brandenburskie Johanna Sebastiana Bacha. Najpierw wykonany został V Koncert brandenburski D-dur z partiami koncertującymi fletu, solowych skrzypiec i koncertującego klawesynu, wykonali je: Kristof Polonek – skrzypce, Michael Hasel – flet oraz Rafal Alpermann – klawesyn. Pragnę dodać, że niezwykle popisowa i zarazem trudna jest w tym utworze partia klawesynu, która została wykonana, moim zdaniem, fenomenalnie.
Na zakończenie zabrzmiał nieczęsto wykonywany II Koncert brandenburski F-dur, w którym pole do popisu mieli wszyscy wymienieni już soliści oraz cały zespół. Długie i gorące oklaski zostały nagrodzone i prowadzący zespół od pulpitu, i wykonujący partie solowe skrzypiec pan Kristof Polonek, piękną polszczyzną podziękował publiczności za stworzenie wspaniałej atmosfery i gorące przyjęcie, zapowiadając na bis brawurowy fragment II Koncertu brandenburskiego Johanna Sebastiana Bacha.

       To był wspaniały wieczór, który sprawił wiele radości nie tylko publiczności, ale także wykonawcom, których teraz krótko przybliżę.
Zespół Berliner Barock Solisten został założony w 1995 roku przez Rainera Kussmaula, Raimara Orlovsky’ego oraz innych członków Filharmoników Berlińskich, rozmiłowanych w muzyce minionych epok i czołowych wykonawców muzyki dawnej. Wykonują muzykę XVII i XVIII wieku na instrumentach współczesnych lub zmodernizowanych starych instrumentach, co w żaden sposób nie stoi na przeszkodzie w zbliżeniu się do „historycznej” praktyki wykonawczej.
Jednym z priorytetów zespołu jest propagowanie dzieł nieznanych dawnych mistrzów oraz dzieł zapomnianych – zwłaszcza Georga Philippa Telemanna.
Długa jest lista znakomitych, znanych śpiewaków i instrumentalistów, którzy z zespołem gościnnie występowali i nagrywali. Działalność zespołu dokumentują liczne nagrania płytowe dla takich wytwórni, jak EMI, Deutsche Grammophon i SONY, a aktualnie są ściśle związani z wytwórnią Hänssler-Classic. Zespół Berliner Barock Solisten otrzymał wiele pochlebnych recenzji krytyków oraz nagród – w tym Grammy 2005.

       Być może niektórzy melomani poznali i byli zaskoczeni, że prowadzącym od pulpitu ten koncert był znakomity skrzypek Krzysztof (Kristof) Polonek, urodzony w Krakowie (syn pianistki i altowiolisty), który po raz pierwszy jako solista wystąpił mając 13 lat, wykonując z zespołem Capella Cracoviensis Koncert g-moll na skrzypce i orkiestrę Maxa Brucha. Talent i solidne wykształcenie pod kierunkiem znanych mistrzów, wśród których byli: prof. Tomasz Tomaszewski, prof. Thomas Brandis, Zakhar Bron, Ivry Gitlis, Krzysztof Węgrzyn, Rainer Kussmaul czy Kurt Sassmannshaus, sprawiły, że często stawał w szranki konkursowe otrzymując nie tylko zaproszenia do wykonywania koncertów z towarzyszeniem znakomitych orkiestr, ale także różne stypendia oraz możliwość gry na mistrzowskich instrumentach.
Działalność Krzysztofa Polonka toczy się w trzech nurtach: występuje jako solista, kameralista i muzyk orkiestrowy. W 2009 r. po wygranym konkursie został członkiem orkiestry Berliner Philharmoniker, wówczas pod dyrekcją Sir Simona Rattle’a, w grupie pierwszych skrzypiec. W 2019 roku, również po wygranym konkursie, został koncertmistrzem tejże orkiestry. Uczestniczył w projektach kameralnej orkiestry smyczkowej Philharmonische Virtuosen Berlin, Philharmonic Camerata oraz Berliner Barock Solisten.
Być może znakomity koncert Berliner Barock Solisten w Łańcucie pod kierownictwem Krzysztofa Polonka sprawi, że usłyszymy kiedyś tego wyśmienitego Artystę w Rzeszowie lub Łańcucie w roli solisty.

       W świat muzyki epoki baroku, a szczególnie mistrzów Georga Philippa Telemanna i Johanna Sebastiana Bacha wprowadzał nas doskonale znany łańcuckiej publiczności Jan Popis, popularyzator muzyki, muzykolog i krytyk muzyczny, który nie krył zachwytu łańcuckim festiwalem i koncertem w wykonaniu zespołu z Berlina: „Festiwal w Łańcucie, to jest wielkie święto muzyki, trwające już 61 lat, a organizatorzy czynią tutaj dla muzyki, dla melomanów, dla wykonawców coś niezwykłego.
Łańcut to jest rzeczywiście Mekka wspaniałej, artystycznej muzyki, do której z radością zdążamy.
Jestem pod dużym wrażeniem 61. Festiwalu. Organizatorzy zaproponowali świetne koncerty, wszystko jest na najwyższym poziomie, repertuar zróżnicowany, a wykonawstwo nadzwyczajne. Cieszę się między innymi tym, że proponuje się tutaj również muzykę barokową w tradycyjnej formule.
Artyści z Berlina, którzy tutaj przyjechali i grają Telemana i Bacha w stylu tradycyjnym, ale jakież to mistrzostwo, a muzyka w takim ujęciu jest soczysta, piękna i co ważne, jakże wspaniale odbierana przez słuchaczy”

Zofia Stopińska

61. MFŁ – KONCERT W SALI BALOWEJ MUZEUM ZAMKU W ŁAŃCUCIE

29 maja 2022r., niedziela, godz. 19:00
Sala Balowa Muzeum Zamku w Łańcucie

POLISH ART PHILHARMONIC
MICHAEL MACIASZCZYK – dyrygent
TOMASZ LIS – fortepian

STEFAN MÜNCH – słowo

W programie:
W. A. Mozart – Koncert fortepianowy nr 13, C-dur KV415
W. A. Mozart – Koncert fortepianowy nr 25, C-dur KV503
W. A. Mozart – Symfonia nr 40, g – moll, KV 550

Koszt udziału: 60 zł

POLISH ART PHILHARMONIC
„Orkiestra oraz Maestro Michael Maciaszczyk oczarowali publiczność (…). Imponujący dla melomanów był sposób w jaki Maestro Maciaszczyk porozumiewał się z orkiestrą (…). Każdy najmniejszy ruch batutą malował piękny obraz, który w znakomity sposób odzwierciedlała w brzmieniu orkiestra (…).”
Mitteldeutsche Zeitung
Polish Art Philharmonic (wcześniej działająca pod nazwą Myślenicka Orkiestra Kameralna „Concertino”) zainaugurowała swoją działalność w 2010r., powołana do istnienia przez Jolantę i Łukasza Antkiewiczów – czynnych muzyków orkiestry.
Polish Art Philharmonic to młody, energiczny zespół, którego Dyrektorem Artystycznym od 2014 roku jest Maestro Michael Maciaszczyk. Siedzibą orkiestry jest Myślenicki Ośrodek Kultury i Sportu. Orkiestrę tworzą wykwalifikowani muzycy, dla których bardzo istotną sprawą jest zarówno wysoki poziom artystyczny jak i więź emocjonalna gwarantująca wyjątkową atmosferę pracy. Zespół ten stale się rozwija i jest rozpoznawalną marką nie tylko w Polsce, ale również poza jej granicami. Dowodem tego są znakomite recenzje krytyków muzycznych ukazujące się po każdym koncercie orkiestry.
Polish Art Philharmonic koncertuje w swojej siedzibie oraz w wielu innych miejscach w całej Polsce. W ciągu ostatnich lat występowała m.in. w Filharmonii Lubelskiej w Lublinie, Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie, Auli UAM w Poznaniu, Polskiej Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku, Teatrze Stanisławowskim w Warszawie, Filharmonii Szczecińskiej oraz Filharmonii Opolskiej. Polish Art Philharmonic jest zapraszana na szereg imprez oraz festiwali o randze międzynarodowej, m.in. Muzyczny Festiwal w Łańcucie, Festival dell’Arte w Wojanowie, Lubomirski Festival. Orkiestra cyklicznie koncertuje także za granicą: w Niemczech (Nikolaisaal Potsdam, Kulturpalast Dresden, Laeiszhalle Hamburg oraz wiele innych), Austrii (jest stałym gościem Wiedeńskiego Musikverein) oraz Chinach.
W roku 2016 ukazała się pierwsza płyta z udziałem orkiestry – „4 Works 4 Orchestra” zawierająca utwory symfoniczne Włodka Pawlika.
Dwa lata później ukazała się druga płyta orkiestry – „Cztery pory roku” Antonio Vivaldiego w mistrzowskim wykonaniu Michaela Maciaszczyka i Polish Art Philharmonic. Szatę graficzną krążka zdobią obrazy jednego z najwybitniejszych artystów – malarzy XX wieku – Edwarda Dwurnika, które powstały specjalnie na tę okazję. W roku 2019 powstał reportaż o orkiestrze Polish Art Philharmonic, który wykonała niemiecka telewizja RBB.
Istotnym elementem pracy orkiestry jest dbałość o kulturę dźwięku oraz – tak istotną dla muzyki – dykcję różnorodnych języków światowej literatury muzycznej. Bardzo intensywna praca i zaangażowanie orkiestry przynoszą wyśmienite rezultaty artystyczne przyjmowane z wielkim entuzjazmem przez publiczność w wypełnionych salach koncertowych. Kreowanie nowatorskich projektów, związanych z interdyscyplinarnym podejściem do sztuki, pozwala na poszukiwanie nowych wartości artystycznych z wybitnymi twórcami.

                                                                    Polish Art Philharmonic   

Łańcut Polish Art Philharmonic 800

Tomasz Lis to wybitny solista i kameralista. Koncertował między innymi w Wigmore Hall, Barbican Centre, Purcell Room, St. John's Smith Square, LSO St. Luke's, The Warehouse
i Towarzystwie imienia Fryderyka Chopina w Londynie. Jego recitale odniosły wielki sukces na Cheltenham Music Festival, Mostly Mozart Festival, Chelsea Schubert Festival i
London Festival of American Music, oraz Meisinger Music Festival w Szczecinie. Tomasz wielokrotnie występował na antenie Programu 3 Radia BBC. Występuje również w
Telewizji Polskiej komentując wydarzenia kulturalne i społeczne w Wielkiej Brytanii, oraz programy o wybitnych Polakach żyjących tam na przełomie wieków.
Działalność koncertowa zawiodła go również za ocean do Stanów Zjednoczonych i Kanady. Był wykładowca i wykonawca na Festiwalu SongFest w Los Angeles.
W Polsce koncertował z Orkiestrą Kameralna Polskiego Radia Amadeus pod dyrekcją Agnieszki Duczmal oraz Filharmonią Poznańską pod batutą Grzegorza Nowaka, a także w
Filharmonii Warminsko-Mazurskiej, Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu, w Studiu Polskiego Radia w Katowicach, Sali Białej Urzędu Miasta w Poznaniu, oraz Pałacu w
Jankowicach.

Tomasz Lis studiował u Krystyny Filipowskiej w Pozaniu i kontynuował naukę w Royal Academy of Music w Londynie w klasie Martina Roscoe, oraz u Ronana O'Hory i Grahama
Johnsona w londyńskiej Guildhall School of Music and Drama, gdzie otrzymał stopień Master of Arts.
Jest pomysłodawcą i wykonawcą europejskiej premiery utworów amerykańskiego kompozytora Johna Harbisona do słów Czesława Miłosza. Towarzyszyła mu wybitna
wokalistka brytyjska młodego pokolenia Nadine Mortimer–Smith. Tomasz Lis inaugurował także Stotsenberg Recital Series w Malibu ze znakomitą sopranistką amerykańską Katie
van Kooten, a rok później z Emily Albrink. Gościł również na letnim festiwalu w Banff w Kanadzie, gdzie wystąpił na gali z okazji 75-lecia partnerując znakomitej śpiewaczce
kanadyjskiej Tracy Dahl i klarneciście Chenowi Halevi. Koncert był transmitowany przez Radio Kanadyjskie.

W 2013 Tomasz zainicjował serię koncertów „Muzyka w Unikalnych Wnętrzach”, prezentującą recitale tematyczne połączone ze sztuką w miejscach o unikatowym
charakterze historycznym bądź wizualnym, na codzień często niedostępnymi dla szerszej publiczności.

W 2014 Tomasz Lis nagrał w Berlinie dla niemieckiej wytwórni Rondeau Production swój debiutancki album. Na płycie znalazły się Impromptus F. Schuberta, F. Chopina, oraz G.
Faure. BBC Music Magazine napisał: “interpretacje Chopinowskie Tomasza Lisa są głęboko przemyślane i pełne romantycznej intesywnosci”. Amerykanski magazyn
muzyczny Fanfare chwalił z kolei “niezwykła lekkosc gry”, a krytyk Richard Whithouse po jednym z koncertów pisał o “idealnym połączeniu czaru i spontanicznosci”.

Tomasz przez wiele lat był korespondentem ‚Ruchu Muzycznego’, relacjonując życie kulturalne brytyjskiej stolicy. Jego artykuły na temat sztuki i muzyki są regularnie
publikowane w magazynie ‚Vantage’ wydawanym w Hong Kongu. Od zeszłego roku Tomasz jest współzałożycielem Bespoke Tour, agencji concierge, organizującej
ekskluzywne wyjazdy do Polski dla klientów z Wielkiej Brytanii. Jego najbliższe plany koncertowe obejmują koncerty i wykłady na festiwalu SongFest w San Franciso, oraz
recitale w Londynie i Szczecinie.

                                        Tomasz Lis - fortepian

Tomasz Lis 800

 

Michael Maciaszczyk

Skrzypek i dyrygent znany ze swoich natchnionych interpretacji i wyjątkowej wrażliwości na barwę dźwięku. Często mawia: „W sztuce nie ma kompromisów – sztuka może być albo dobra, albo zła. Nie ma nic wartościowego pomiędzy. Jako twórcy bierzemy pełną odpowiedzialność za to co jest dobre, a co złe w sztuce, możemy nawet określać, czym ona jest. Dla mnie sztuka jest następstwem poszukiwań i pragnienia, aby przekraczać granice, znajdować nowe horyzonty.”

Nigdy nie ograniczał swojej pracy tylko do jednego gatunku czy wyłącznie muzyki. Tworzenie platform służących do łączenia wszystkich form wyrazu artystycznego zawsze było w kręgu zainteresowań muzyka. Czerpie inspirację z obrazu, rzeźby, teatru, literatury i poezji. W rezultacie powstają, jak lubi je nazywać, „oryginalne dialekty ekspresji muzycznej”. Maluje obrazy za pomocą swojej muzyki, jednocześnie opowiada pewnego rodzaju „historię”, która zostanie odczytana przez publiczność. Dyrygentura było naturalnym następstwem tych artystycznych poszukiwań.

Na mieszkającego w Wiedniu muzyka ogromny wpływ miały doświadczenia zdobyte w Weiner Kammer Orchester (jako koncertmistrz), Wiener Staatsoper, Wiener Philharmoniker, GoldbergTrioWien, Toyota Master Players, Ensemble Wiener Collage i inne, a także podczas pracy z wieloma autorytetami ze świata muzyki.

                                                         Michael Maciaszczyk - dyrygent

Michael Maciaszczyk 800

61. MFŁ – ATLANTIC OPERA ORCHESTRA

28 maja 2022r., sobota, godz. 17:00
Sala Balowa Muzeum Zamku w Łańcucie

ATLANTIC OPERA ORCHESTRA /PORTO
José Ferreira Lobo– dyrygent
Sandra Ferrández Penalva – mezzosopran
Adriano Jordão – fortepian

ELŻBIETA LEWICKA – słowo

W programie:
M. de Falla:

Noce w ogrodach Hiszpanii;
Siedem popularnych pieśni hiszpańskich,
Czarodziejska miłość

Koszt udziału: 60 zł

ATLANTIC OPERA ORCHESTRA
Atlantic Opera Orchestra, utworzona na potrzeby opery i oratorium, jest prowadzona z doświadczeniem artystycznym zdobytym w konkursach krajowych i międzynarodowych, poprzez wielokrotny udział w produkcjach standardowych i nowych kompozytorów. Takie doświadczenie kwalifikuje ją do sposobu podejścia wszelkiej muzyki operowej i symfonicznej, od baroku po współczesność.
Współpracowała przy następujących produkcjach: „Cyrulik sewilski” Rossiniego, „Twilight of Critico” Henrique’a Silveiry, „Carmen” Bizeta, „Wizyta w Operze Mozarta”, „Eugeniusz Oniegin” Czajkowskiego, „Traviata” Verdiego, „Samson i Dalila” Saint-Saënsa, „Madame Butterfly” Pucciniego, „Chóry Verdiego”, Antologia Zarzuelli i Oratorium: „Stabat Mater” Pergolesiego, „Requiem” Mozarta, „Niemieckie Requiem” Brahmsa, „Stworzenie świata” Haydna, „Msza o Pokój” Jenkinsa, „Requiem” Verdiego, „Wizyta Maurice’a Ravela”, „Oratorium na Boże Narodzenie” Saint-Saënsa, „Jubilate DEO” Dana Forresta, „Kantata na Boże Narodzenie” Bacha, „Missa brevis K220” Mozarta.
W planie pedagogicznym podstawowym założeniem jej działalności jest współpraca z różnymi obszarami wiedzy przy realizacji treści muzyki operowej, symfonicznej i kameralnej oraz ustalaniu celów.
W jej programie na sezon 2021/2022 znalazły się koncerty i opery przy współpracy z prestiżowymi solistami, chórami i międzynarodowymi dyrygentami, integrujące następujące produkcje: Opera w Akademii i w Mieście, Opera w Dziedzictwie, Opera w Duero, Koncerty dydaktyczno-pedagogiczne (Opera w Szkole), Cykl Requiem (Coimbra), a także główne Festiwale Narodowe, Festiwal Operowy w Pampelunie i Międzynarodowy Festiwal w Łańcucie (Polska).

                                                                                     Jose Ferreira Lobo - dyrygent

Foto Mtro Jose Ferreira Lobo

                                                                                   Sandra Ferrández - mezzosopran

Sandra Ferrandez Penalva

                                                                                           Adriano Jordáo - fortepian

Adriano Jordao

61. MFŁ – PIOTR BARON Z ZESPOŁEM

27 maja 2022r., piątek, godz. 19:00
Sala Koncertowa Filharmonii Podkarpackiej

PIOTR BARON Z ZESPOŁEM:
ŁUKASZ ŻYTA – perkusja
MACIEJ ADAMCZAK – kontrabas
MICHAŁ TOKAJ – fortepian
ROBERT MAJEWSKI – trąbka, fluegelhorn
PIOTR BARON – saksofon tenorowy, saksofon sopranowy, klarnet basowy

PAWEŁ SZTOMPKE – słowo

W programie utwory z płyt Wodecki Jazz i Moniuszko Jazz

Koszt udziału: 50 zł

Subskrybuj to źródło RSS