Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

W tym zawodzie nauka trwa całe życie

           Miło mi, że mogę przedstawić Pana Marcina Bronikowskiego, którego natura obdarzyła wspaniałym głosem barytonowym. Artysta jest dobrze znany publiczności renomowanych europejskich teatrów operowych, ale w Polsce niezbyt często możemy go oklaskiwać. Kilka, a może już kilkanaście lat temu miałam szczęście być na znakomitym recitalu Marcina Bronikowskiego w Sanockim Domu Kultury w ramach Festiwalu im. Didura i dlatego bardzo się ucieszyłam, że Artysta został zaproszony na 58. Muzyczny Festiwal w Łańcucie i wystąpił w koncercie plenerowym z okazji 200. rocznicy urodzin Stanisława Moniuszki na dziedzińcu Zamku w Krasiczynie.
          Solistami tego koncertu byli laureaci kilku edycji Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki, a znaleźli się w tym gronie, oprócz Marcina Bronikowskiego, Aleksandra Kubas-Kruk, Urszula Kryger, Rafał Bartmiński, Adam Zdunikowski i laureat tegorocznego Konkursu Hubert Zapiór. Solistom towarzyszyła Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Jiří Petrdlíka, a fragmenty listów Stanisława Moniuszki czytał aktor Henryk Talar.
          Pomimo kapryśnej pogody koncert był bardzo piękny i został entuzjastycznie przyjęty przez publiczność. Marcin Bronikowski przepięknie wykonał pierwszą arię podczas tego koncertu, a była to aria Miecznika z opery „Straszny dwór” Stanisława Moniuszki, rozpoczynająca się od słów „Kto z mych dziewek”, w części drugiej zachwycił kreacją arii Escamilla „Votre Toast” z opery „Carmen” Georges’a Bizeta. Równie gorąco był oklaskiwany duet „Au fond du temple saint” z opery "Poławiacze pereł”, również autorstwa Bizeta, wykonany wspólnie z Rafałem Bartmińskim.
Bardzo się cieszę, że przed próbą Marcin Bronikowski znalazł czas na rozmowę.

          Zofia Stopińska: To będzie Pana debiut na scenie Muzycznego Festiwalu w Łańcucie.
          Marcin Bronikowski: To prawda, chociaż z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej miałem już dwa albo nawet trzy koncerty, ale było to bardzo dawno, natomiast nigdy nie miałem okazji występować na Festiwalu w Łańcucie.

          Trochę szkoda, że koncert z Pana udziałem nie odbywa się w Łańcucie, ale też dzięki temu pozna Pan inne przepiękne miejsce na Podkarpaciu – Zamek w Krasiczynie.
          - Łańcut miałem okazję już kiedyś zobaczyć podczas podróży turystycznej, natomiast w Krasiczynie nigdy nie byłem, ale wiem, że to piękne i ważne miejsce na historycznej mapie Polski i z największą przyjemnością tam wystąpię.

          Idąc na to spotkanie zastanawiałam się, czy pochodzi Pan z rodziny o tradycjach muzycznych?
          - Owszem, ze strony mojej mamy. Cała rodzina ze strony mojego dziadka po kądzieli pochodziła z Poznania i była to przedwojenna muzykująca rodzina. Dziadek miał nawet skrzypce Stradivariusa, na których grał, ale w czasie wojny, niestety, gdzieś się zapodziały. Mama uczyła się w szkole muzycznej, miała absolutny słuch i nawet dostała ze szkoły pianino w prezencie za bardzo dobre wyniki w nauce, ale później jej życie potoczyło się inaczej i już nie kontynuowała dalszej nauki. Z pewnością z tej strony rodziny odziedziczyłem predyspozycje muzyczne i jestem pierwszym profesjonalnym muzykiem w rodzinie.

          Rozpoczął Pan naukę gry na trąbce i podobno robił duże postępy. Kiedy postanowił Pan odłożyć trąbkę i zacząć śpiewać?
          - Miałem chyba już około 15 lat. Wynikła dość zabawna sytuacja, bo przygotowywałem się w domu do zajęć z solfeżu i jednocześnie czekałem na stroiciela, który miał nastroić moje pianino.
          Stroiciel śpiewał w dobrym chórze amatorskim (nawet czasami udzielał się w Teatrze Wielkim) i jak usłyszał mój głos, to powiedział, że nie można takiego dobrego "materiału" zaprzepaścić. Początkowo podchodziłem do jego słów bardzo sceptycznie, ale on umówił mnie na spotkanie z Jadwigą Dzikówną - ówczesną gwiazdą Teatru Wielkiego w Warszawie, która potwierdziła, że mój głos należy kształcić. Zacząłem się u niej uczyć prywatnie i robiłem na tyle duże postępy, że za jej namową pojechałem do Konserwatorium w Sofii na studia, które w 1992 roku ukończyłem dyplomem z wyróżnieniem. Przez cały czas utrzymywałem przyjacielski i profesjonalny kontakt z maestrą Jadwigą Dzikówną, która nawet w wieku 92 lat słuchała mojego śpiewu i dawała mi jeszcze różne wskazówki. Niestety, dwa lata temu zmarła. Nasza przyjaźń trwała do końca jej dni. Zawsze, jak tylko zjawiałem się w Warszawie, odwiedzałem ją i rozmawialiśmy o naszych życiowych problemach, a pod koniec wizyty Jadzia mówiła: „...stawaj teraz przy pianinie. Druga para uszu musi Cię usłyszeć i sprawdzić, czy wszystko jest dobrze”.

          W Bułgarii trafił Pan także do wyśmienitego profesora Rusko Ruskova.
          - Rusko Ruskov był wspaniałym pedagogiem i człowiekiem, a także bardzo znanym bułgarskim basem buffo i aktorem. Miał świetny głos i wspaniałą wiskomikę. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy i odwiedzałem go również po zakończeniu studiów. Często bywał w Polsce, prowadził kursy we Wrocławiu, Dusznikach-Zdroju, był członkiem Jury konkursu moniuszkowskiego w Warszawie. Zawsze prosił, abym coś zaśpiewał i także mi doradzał. Jestem już niestety podwójnym sierotą wokalnym, bo Rusko Ruskov zmarł w 2015 roku i straciłem pedagogów, do których miałem bezgraniczne zaufanie w sprawach zawodowych. Nasze kontakty prywatne trwały przez ponad 20 lat moich występów na scenie i chyba nic już nie jest w stanie zmienić mojego głosu i techniki śpiewu, ale mimo wszystko staram sie bardzo kontrolować i wykorzystywać wiedzę, którą dały mi lekcje i znajomość z moimi pedagogami.

          To byli najważniejsi Pana mistrzowie?
           - Na pewno, chociaż później miałem także kontakty z wybitnym włoskim tenorem, Carlo Bergonzim, który nie widział potrzeby zmiany mojej techniki śpiewu, ale pomógł mi bardzo w interpretacji. Wspólnie pracowaliśmy m.in. nad partią Germonta (ojca) w „Traviacie”, czy nad Riccardo w „Purytanach” Belliniego. Mnie wydawało się wtedy, że wkładam duszę i serce w moją interpretację, a on zwracał mi jeszcze uwagę na niuanse w realizacji fraz. Nawet często śpiewał je sam, abym posłuchał różnic. To także były bardzo ważne konsultacje.
Miałem szczęście pracować po batutami wielu znakomitych dyrygentów, współpracować ze świetnymi reżyserami i każdy z nich miał wkład w mój rozwój.

          Debiutował Pan w wielu 24 lat na scenie Opery Narodowej w Sofii jako Figaro w „Cyruliku sewilskim” Gioacchino Rossiniego i wkrótce zaczął Pan otrzymywać bardzo dużo propozycji występów w znanych teatrach operowych w Europie, ale z Polski zaproszeń nie było.
          - To prawda, do tej pory częściej śpiewam za granicą. W Polsce zaśpiewałem kilkadziesiąt spektakli operowych i koncertów, ale tak jak już mówiliśmy, po raz pierwszy będę występował w ramach Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Jest sporo festiwali, na które nigdy nie otrzymałem zaproszenia, nie wiem, z jakiego powodu.

          Jest to tym bardziej ciekawe, że śpiewał Pan m.in. z takimi znakomitościami, jak: Josè Carreras, Edita Gruberova, Andrea Boccelli, Sonia Ganassi, Juan Diego Florez, Rolando Villazon i wieloma innymi sławnymi artystami.
          - Starałem się wiele korzystać ze spotkań z doświadczonymi już wykonawcami – na przykład z Editą Gruberovą, z którą śpiewałem wielokrotnie i nagrywałem płyty. Pierwsze nasze spotkanie było dość zabawne. Zostałem zaproszony do Opery w Bilbao do występu w mało znanej operze Donizettiego „Linda z Chamounix”. Jej zaproponowano rolę Lindy, a ja miałem być jej ojcem, Antoniem. Miałem wówczas może 28 lat, a ona już była panią w sile wieku. Jak mnie zobaczyła na pierwszej próbie, to zapytała: „Kto to jest? Nie ma takiej możliwości, żeby ten młody człowiek śpiewał rolę mojego ojca, bo to będzie śmieszne, nawet z bardzo dobrą charakteryzacją. Absolutnie nie zgadzam się”.
          Zmartwiłem się, bo kontrakt był bardzo dobry i wszystko wskazywało na to, że go stracę z powodu mojego wieku. Po pierwszej próbie muzycznej Edita podeszła i przytuliła mnie mówiąc: „...świetnie śpiewasz, przygarbimy cię, dodamy siwiznę i zrobimy taką charakteryzację, że nikt nie pozna, że jesteś młodszy ode mnie a będziemy mieli wielką przyjemność razem śpiewać”. Tak się zaczęła nasza wielka przyjaźń. Wiele się od niej nauczyłem, zwłaszcza jeżeli chodzi o interpretację. Wystąpiliśmy potem razem jeszcze wiele razy i nawet nagraliśmy już teraz historyczną płytę Marii Stuard Donizettiego pod dyrekcją nieżyjącego już, wielkiego Marcello Viottiego.
          Bardzo sobie cenię także kontakt z José Carrerasem. Wszystko się zaczęło od mojego zwycięstwa w bardzo znanym wówczas Konkursie im. Juliána Gayarre w Pampelunie (Hiszpania) i przyznania mi nagrody specjalnej za interpretację dzieł operowych przez José Carrerasa, który przewodniczył jury. Od tamtej pory wiele razy występowaliśmy na różnych scenach, również w Hiszpanii i w Polsce.

          Trzeba podkreślić, że był Pan jedynym polskim śpiewakiem, którego José Carreras zaprosił do udziału w swoim koncercie charytatywnym z okazji 50-lecia UNICEF-u.
          - To było bardzo miłe doświadczenie, bo zaśpiewaliśmy w pięknym warszawskim Teatrze Stanisławowskim w Łazienkach, w Boże Narodzenie 1996 roku.
Miałem szczęście występować pod batutami znakomitych dyrygentów – wymienię tylko dwa nazwiska z wielu – Lorin Maazel i Michel Plasson. Współpracowałem z wybitnymi reżyserami, wśród których byli m.in. Carlos Saura, Giancarlo Del Monaco (syn słynnego Mario Del Monaco), z którym pracowałem kilka lat temu przy realizacji opery „Carmen” u stóp twierdzy w Masadzie w Izraelu. Ten spektakl oglądało około 5 tysięcy osób w naturalnej scenerii Morza Martwego i pustyni izraelskiej.
Pracując z tak znakomitymi artystami, mogłem się nie tylko z nimi zaprzyjaźnić, ale także wiele nauczyć, bo w tym zawodzie nauka trwa całe życie.

          Chcę, abyśmy cofnęli się jeszcze w czasie do lat studenckich, kiedy zaczął Pan uczestniczyć z ogromnym powodzeniem w konkursach wokalnych.
          - Faktycznie, z powodzeniem startowałem w konkursach, chociaż nie spodziewałem się laurów, ponieważ nawet do tej pory bardzo nie lubię przesłuchań, zawsze mnie one irytowały i czułem się trochę jak "towar na targu", który ogląda się z każdej strony.
          Konkursy są w zasadzie podobne, ale startowałem w nich z myślą, żeby wygrać. I kilka razy się tak zdarzyło, wygrałem, oprócz tego konkursu w Pampelunie, bardzo znaczące konkursy w Bilbao i Helsinkach.

          Jednak zawsze był Pan w gronie laureatów, a to bardzo dużo.
          - To prawda, a do tego zwykle jeszcze otrzymywałem przynajmniej jedną nagrodę specjalną albo wyróżnienie. Startowałem w konkursach za namową mojego profesora Rusko Ruskova, który ciągle mi powtarzał: „Musisz się pokazać. Jak chcesz coś osiągnąć, to musisz dać o sobie znać”.
          Nie było wtedy jeszcze tak rozwiniętych mediów, jak Internet, komórki, Youtube i zaprezentować się można było tylko podczas konkursów i jeżeli nawet ktoś nie znalazł się w finale, to dał się poznać agentom i dyrektorom teatrów operowych, którzy przyjeżdżali na te konkursy i jeżeli ktoś im się podobał, to miał szansę na angaż.
           Wiele moich znajomości zaczęło się w ten sposób.

          Większość Pana sukcesów konkursowych przypadła na ostatnią dekadę ubiegłego stulecia, kiedy konkursy miały znaczenie i przede wszystkim organizowano ich o wiele mniej niż dzisiaj.
          - Są także liczne studia operowe, a kiedyś ich nie było. Pierwsze, liczące się zorganizowano chyba przy teatrze operowym w Zurichu, a teraz są już prawie w każdej operze.
          Może gdybym teraz rozpoczynał karierę, to zamiast jeździć na konkursy, szlifowałbym swoje umiejętności w takim studiu operowym, kto wie...
Jeździłem na ważne konkursy i kilka udało mi się wygrać, chociaż w kilku prestiżowych konkursach nie brałem udziału. Namawiano mnie do udziału w Międzynarodowym Konkursie Wokalnym w Tuluzie albo w Konkursie im. Królowej Elżbiety w Brukseli i nawet umawiałem się z Olgą Pasiecznik na wspólny wyjazd na ten konkurs, ale jak zobaczyłem, jak duży repertuar trzeba przygotować, to trochę z lenistwa stwierdziłem, że może jednak innym razem. Olga Pasiecznik pojechała i zdobyła wysoką nagrodę.
          Ja zakończyłem swój udział w konkursach w Helsinkach, gdzie otrzymałem I nagrodę. Pomyślałem, że wystarczy mi już tego stresu i przygotowań konkursowych, chociaż jednak przez cały czas równolegle występowałem w teatrach operowych i brałem udział w różnych koncertach. Znacznie ciekawiej jest przygotowywać się do roli, którą później kreuje się na scenie niż szlifować ileś tam arii i pieśni i liczyć na przychylność jury czy wpasowanie sie w ich gusta.

          Był Pan już znanym i cenionym barytonem, o czym najlepiej świadczy fakt, że w 2000 roku jako pierwszy polski baryton debiutował Pan na scenie Królewskiej Opery Covent Garden w Londynie partią Dandiniego w „Kopciuszki” Rossiniego. To było bardzo ważne wydarzenie.
          Oczywiście, że było to ważne przeżycie, bo byłem pierwszym polskim barytonem po wojnie, który tam z sukcesem wystąpił, a wśród wykonawców partii solowych znaleźli się także Juan Diego Florez, Sonia Ganassi, Simone Alaimo czy Michele Petrusi. Produkcja „Kopciuszka” Rossiniego była przepiękna, reżyserowana przez team Moshe Leiser i Patrick Caurier, a dyrygował Sir Marc Elder. Miałem szczęście śpiewać w spektaklu, który zaszczyciła swoją obecnością królowa Elżbieta II z okazji nowego milenium, panował bardzo podniosły nastrój.

          Wkrótce wystąpił Pan po raz pierwszy na scenie Teatro alla Scala w Mediolanie jako Escamillo w „Carmen” Bizeta. Śpiewał Pan w wielu wspaniałych teatrach operowych.
          - To prawda, ale nie będziemy wyliczać, bo dla mnie jest ważne, żeby przez cały czas stać na scenie i jak najlepiej kreować swoje role, a czy to będzie La Scala, czy mały teatr operowy gdzieś tam, ma mniejsze znaczenie. Udało mi się wystąpić w kilku prestiżowych teatrach operowych, ale nigdy nie miałem ambicji, że muszę tam non stop śpiewać.
          Bardzo się cieszyłem, gdy kilka razy zaśpiewałem w teatrach operowych czy festiwalach na Minorce, Majorce czy Teneryfie bo przy okazji miałem wspaniałe wakacje, znakomitą atmosferę, obok teatru były fantastyczne winiarnie. Wieczorem śpiewało się spektakl dla przyjmującej nas gorąco publiczności i to była prawdziwa frajda, a po spektaklu do późnych godzin trwały biesiady w lokalnych knajpkach z dobrym winem i atmosferą. Nie muszę koniecznie występować w La Scali, chociaż występy w tym teatrze były ważne w moim życiu i karierze.

          Ma Pan w repertuarze ponad trzydzieści partii operowych.
          - Nawet więcej, bo na pewno koło czterdziestu. Są wśród nich bardzo znane opery, jak „Cyganeria”, „Don Carlos”, „Traviata”, "Eugeniusz Oniegin" jak i wykonywane po raz pierwszy albo wykonane tylko jeden raz. Śpiewałem w Teatro La Fenice w Wenecji operę Masseneta „Le Roi de Lahore” („Król z Lahore”) – pięcioaktową, trwającą 5 godzin, która była chyba jeden raz wykonywana i raz nagrana, bodaj w latach 60 przez Joan Sutherland i na tym koniec.
          Wystąpiłem też w operze „Jacobin” Dvořaka i ten spektakl został utrwalony na płycie. To nieznana, piękna opera, niestety rzadko wykonywana. W Polsce znana jest opera „Paria” Stanisława Moniuszki, ja śpiewałem „Parii” skomponowanej przez Gaetano Donizettiego. Znany włoski dziennikarz muzyczny Daniele Rubboli znalazł gdzieś na strychu starego teatru muzycznego rękopis partytury Donizettiego, opracował go i przygotował do wykonania. Zostałem zaangażowany do zespołu, który wykonał i nagrał operę „Paria” Donizettiego dla włoskiej firmy „Casa Bongiovanni”. Z tego, co wiem, opera została tylko ten jeden raz wykonana i nagrana.         Śpiewałem też partie Hrabiego de Névers w operze Meyeerbera „Hugonoci”, wystawianej podczas festiwalu Martina Franca we Włoszech. Z tego spektaklu również jest nagranie dla włoskej firmy „Dynamic”. W Polsce nagrałem studyjną płytę z prawie nie znaną operetką Karola Szymanowskiego "Loteria na mężów", w Polskim Radio jest archiwalne nagranie "Goplany" Żeleńskiego ze mną w roli von Kostryna. Cieszę się, że występowałem w wielu pierwszych po latach wykonaniach, a może nawet prawykonaniach, oraz z tego, że tak dużo spektakli z moim udziałem zostało nagranych.

           W Krasiczynie wykona Pan arię Miecznika ze „Strasznego dworu” Stanisława Moniuszki. Ma Pan w repertuarze dzieła polskich kompozytorów?
           - Z tym jest trochę gorzej, ale szczycę się, że kilka lat temu byłem zaproszony na pierwsze wykonanie „Króla Rogera” Karola Szymanowskiego w Brazylii, podczas słynnego Amazońskiego Festiwalu Operowego w pięknym teatrze w Manaus. Dyrygent Fernando Malheiro, który kiedyś był na stypendium w Polsce, zakochał się w muzyce Karola Szymanowskiego i postanowił wystawić „Króla Rogera” w Manaus. Nie było jednak pieniędzy na pełen spektakl i skończyło się na wykonaniu koncertowym, a ja śpiewałem partę Króla Rogera.
          Innych polskich pełnych oper nie śpiewałem, ale niedługo, bo pod koniec sierpnia, wystąpię w ramach festiwalu „Chopin i Jego Europa” w Warszawie w pełnym koncertowym wykonaniu „Strasznego Dworu” Stanisława Moniuszki w roli Macieja, a inne partie wykonają znakomici artyści, moi długoletni koledzy: Małgosia Walewska, Monika Ledzion, Arnold Rutkowski i Rafał Siwek. Wystąpimy pod dyrekcją Grzegorza Nowaka. Planowane jest wydanie studyjnej płyty ze „Strasznym dworem” w tej obsadzie.
          „Halki” nie udało mi się nigdy zaśpiewać, ale może jeszcze wszystko przede mną. Śpiewam za to bardzo dużo polskich pieśni, które często włączam do repertuaru moich zagranicznych recitali.
          Udało mi się nagrać pieśni Chopina, a oprócz tego wiele razy śpiewałem recitale ze wszystkimi pieśniami Mieczysława Karłowicza, które uwielbiam. Kilka lat temu z towarzyszeniem orkiestry kameralnej Intercamerata pod dyrekcją Jana Jakuba Bokuna nagraliśmy niektóre pieśni Karłowicza oraz Sonety miłosne Tadeusza Bairda, mamy w planach powtórzenie tego repertuaru na kilku koncertach w Polsce

          Sporo utworów Stanisława Moniuszki musiał Pan poznać, przygotowując się do Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki w Warszawie.
          - To prawda, ale starałem się śpiewać polskie pieśni także podczas zagranicznych konkursów, jeśli tylko regulamin na to pozwalał.
Dwa lata temu zostałem zaproszony przez Filharmonię Sofijską w Bułgarii i tam zorganizowano mi duży recital z okazji jubileuszu 25-lecia mojej pracy artystycznej. Oprócz pieśni kompozytorów bułgarskich, w programie znalazły się pieśni Moniuszki, Karłowicza i Chopina.

          Jak przyjmowana jest polska muzyka wokalna za granicą?
          - Bardzo dobrze. Pamiętam owacje na stojąco po wykonaniu „Króla Rogera” w Brazylii, a przecież większość publiczności chyba nawet nigdy nie słyszała tam o Szymanowskim. Reakcja publiczności była zadziwiająca, fantastyczna. Podobają się bardzo pieśni Moniuszki, Chopina, a uwielbiane przeze mnie pieśni Karłowicza są zawsze gorąco przyjmowane.

          Głos ludzki jest najpiękniejszym instrumentem i wykonawca ma go do dyspozycji w każdej chwili, ale jest to jednocześnie instrument „specjalnej troski”.
          - Z jednej strony jest to instrument wygodny, bo zawsze jest "pod ręką". Czasami współczuję mojej partnerce, która jest altowiolistką i musi tę altówkę nosić przy sobie, a mój instrument nie ma tego problemu, chociaż w takim samym stopniu muszę o niego dbać. Staram się jednak podchodzić do swojego instrumentu normalnie – jak wszystko jest w porządku, to oznacza, że musi się odezwać i dobrze brzmieć.
          Niestety, jest wiele czynników, które mają na wpływ na właściwe brzmienie głosu i nie mówię tu o technice, np. klimat, bo jest za sucho lub za wilgotno, ciśnienie, jest bardzo wysokie albo bardzo niskie, bardzo źle wpływa na głos kurz i wiele innych fruwających w powietrzu zanieczyszczeń. Trzeba pić dużo wody i dobrze się wysypiać przed występami, zawsze „dmuchamy na zimne” i staramy się stosować czasami nawilżacze, inhalacje. Trzeba uważać, ale jednocześnie starać się żyć normalnie.

          Bywa tak, że artysta nie ma czasu na dobry wypoczynek przed koncertem.
          - Czasami tak się zdarza, ale moja agencja zawsze dba, żebym miał czas także na wypoczynek. Nie jeżdżę na spektakl z dnia na dzień, jeśli lecę na występy, na przykład do Nowej Zelandii czy Australii, to zawsze mam co najmniej dwa dni na „wzięcie oddechu” i dopiero później rozpoczynam próby. Można sobie zrobić krzywdę, jeżeli się przeforsuje głos.
           To samo dotyczy repertuaru. Miałem wiele propozycji zaśpiewania na przykład Nabucca albo Rigoletta, ale wiem, że nie są to partie stworzone na mój głos. Może kiedyś spróbuję je wykonać, ale na razie odmawiam. Do tej pory śpiewałem tylko taki repertuar, który według mnie i moich nauczycieli był odpowiedni dla mojego rodzaju głosu i myślę, że dlatego jestem wciąż w dobrej formie. Gdybym na przykład zdecydował się śpiewać partie Nabucca w młodym wieku, to najpewniej poradziłbym sobie, ale po kilku spektaklach śpiewania niewłaściwej dla głosu partii mógłbym zrobić krzywdę "aparatowi głosowemu" i w rezultacie szybko zakończyć karierę. Dlatego staram się mądrze dopierać swój repertuar.

          Na początku naszej rozmowy stwierdziliśmy, że występuje Pan prawie wyłącznie na zagranicznych estradach, ale ostatnio czasem Pan śpiewa także w Polsce – niedawno oklaskiwała Pana publiczność Opery Bałtyckiej.
          - Chcę podkreślić, że śpiewałem tam jedną z najwspanialszych ról, które do tej wykonywałem.
To „Thais” Jules’a Masseneta, która została po raz pierwszy wykonana w Polsce od 100 lat, bo tyle minęło od poprzedniego jej wykonania we Lwowie.
José Maria Florêncio, który od niedawna jest dyrektorem artystycznym i dyrygentem w Operze Bałtyckiej w Gdańsku, pomyślał, żeby wznowić „Thais” po 100 latach w Polsce i dostałem zaproszenie do wykonania głównej męskiej partii Athanaëla, która jest, obok samej Thais, wiodącą rolą. Zarówno wokalnie, jak i aktorsko poczułem się w roli Athanaëla fenomenalnie.
          Wykonywałem wiele fantastycznych ról w życiu, ale ta rola jest bardzo wymagająca, przez cały czas jestem na scenie, a w sytuacjach, kiedy mógłbym na chwilę z niej zejść, w tej inscenizacji reżyser mnie umieszczał na dalszym planie, ale wciąż na scenie. Muzyka jest przepiękna i mimo, że mam tylko niewielką arię, jestem postacią trzymającą ten spektakl . Mam też moment, w którym chwilkę mogę odpocząć, leżąc u stóp skrzypaczki, która gra wspaniałą medytację – najbardziej chyba znany fragment z „Thais”. Ta chwila daje mi energię na drugą część spektaklu, przepiękna muzyka.
          Bardzo się ucieszyłem z tej propozycji. Na kolejne spektakle Thais zapraszam w następnym sezonie artystycznym w Operze Bałtyckiej, gdzie również wystąpię w polskiej prapremierze brazylijskiej opery Jorge Antunesa "Olga". To będzie duże, artystyczne wyzwanie.

           W Polsce pojawia się coraz mniej recenzji, nawet po wielkich wydarzeniach artystycznych, ale w innych krajach jest inaczej. Pisano również o Pana występach i trzeba podkreślić, że zwykle były to bardzo pochlebne recenzje. Przywiązuje Pan wagę do recenzji?
          - Występuję ponad 25 lat na scenie i faktycznie sporo o mnie pisano. Zawsze je czytam. Pamiętam, gdy dużo śpiewałem w Hiszpanii, jeszcze przed kryzysem, zawsze po premierze, na drugi dzień, wychodziłem z hotelu na kawę do baru, brałem pierwszą lepszą gazetę i już była na pierwszej albo drugiej stronie obszerna recenzja z poprzedniego wieczoru. Nawet się zastanawiałem, że ktoś to musiał szybko w nocy napisać i muszę powiedzieć, że nie dostałem nigdy złej recenzji, czasami, co naturalne, były jakieś uwagi na temat drobnego niedociągnięcia, które ktoś niestety zauważył.
           Pochlebne recenzje bardzo mnie cieszą. Chcę także powiedzieć, że po premierze „Thais” w Operze Bałtyckiej ukazały się recenzje w gazetach i na portalach internetowych. Były to bardzo dobre recenzje zarówno o spektaklu, jak i o mnie. Nie dość, że byłem zachwycony rolą, to jeszcze dostałem wysokie oceny.

          Przez całe zawodowe życie najczęściej jest Pan w podróży. Proszę powiedzieć, gdzie znajduje się Pana dom – nie myślę tu o budynku, tylko o miejscu, o którym może Pan powiedzieć: „wracam do domu”.
          - Jest to na pewno Warszawa, chociaż moja partnerka pochodzi z Estonii. Teraz jesteśmy w Warszawie, bo mamy prawie 3-letniego synka, ale jego mama ma stałą pracę w Estonii. Od września, po zakończeniu urlopu macierzyńskiego i wychowawczego, będziemy funkcjonować trochę na dwa kraje i łączyć wszystkie obowiązki z moimi wyjazdami.
           Cały czas prowadzę cygańskie życie, ale jeszcze mi się to nie znudziło. Myślę, że nie potrafiłbym siedzieć w jednym miejscu. Oczywiście, dom jest w Warszawie, mamy też letnie mieszkanie w Hiszpanii, bo bardzo lubimy tam spędzać czas i trzeci dom będzie pewnie niedługo w Estonii. Podróży raczej przybędzie, ale nie wiem, czy potrafiłbym bez nich żyć i mieszkać w jednym tylko miejscu. Uwielbiam podróże i nawet jak mamy kilka wolnych dni, to staramy się gdzieś wyjeżdżać. Podczas długiej majówki byliśmy z przyjaciółmi w Eger, na Węgrzech, bardzo dużo chodziliśmy, zobaczyliśmy wiele ciekawych zabytków, nawet piękne jaskinie na granicy wegiersko-słowackiej, wieczory spędzaliśmy przy karafce dobrego, lokalnego wina i odpoczywaliśmy. Nasz syn jest już prawdziwym podróżnikiem!
          Mogę powiedzieć, że jednak jestem Warszawiakiem, bo tam się urodziłem, tam mieszkają moi rodzice, stamtąd pochodzi cała moja rodzina. To źródło, do którego wracam, jest jednak w Warszawie.

          Mam nadzieję, że na Podkarpacie będzie pan artystycznie powracał.
          - Bardzo bym chciał. Filharmonia Rzeszowska była jedną z pierwszych filharmonii, które mnie zaprosiły po wygranym konkursie w Pampelunie, organizowanym przez José Carrerasa. Śpiewałem w Rzeszowie recital na zaproszenie pana Adama Natanka.
          Jeśli otrzymam zaproszenie na kolejne edycje Muzycznego Festiwalu w Łańcucie, na Festiwal im. Adama Didura do Sanoka czy na koncert abonamentowy do Filharmonii Podkarpackiej, to bardzo chętnie przyjadę. Uwielbiam jeździć po Polsce, jest jeszcze wiele miejsc, w których chciałbym być i zaśpiewać.

Z panem Marcinem Bronikowskim, światowej sławy polskim barytonem rozmawiała Zofia Stopińska 23 maja 2019 roku w Rzeszowie.

TRZECI LETNI KONCERT W ŚWIĄTYNI - ZAPRASZAMY DO FARY

Regionalne Centrum Kultur Pogranicza ponownie korzysta z gościnności Gospodarza Bazyliki Mniejszej w Krośnie, i zaprasza w najbliższą sobotę, 6 lipca 2019, o godzinie 16.30, na koncert organowo-kameralny w wykonaniu znakomitych muzyków - profesora Dariusza Bąkowskiego-Kois, organy i Wojciecha Kamionki, waltornia.

W programie koncertu:

Ferenc Liszt (1811-1886)
Ich hatte viel Bekümmernis (wg kantaty BWV 21)
Ave Maria (wg J. Arcadelta)
Giovanni Buonaventura Viviani (1638-1693)
Sonata Prima
Max Reger (1873-1916)
Wariacje i fuga God save the King
Georg Friedrich Händel (1685-1759)
Suite in D
Sigfrid Karg-Elert (1877-1933)
Chorał Herzliebster Jesu, was hast du verbrochen op. 65 nr 17
Chorał Nun danket alle Gott op. 65 nr 59
Henry Purcell (1659-1695)
Trumpet Tune

PODKARPACKI FESTIWAL ORGANOWY

6 lipca – 18 sierpnia 2019

JAROSŁAWSKIE OPACTWO
06 lipca / 18:00

Marek Stefański – organy
Kapela Jaśka Kubika z Krościenka nad Dunajcem
Jan Kubik – prym
Izabela Dusik – sekund
Marian Jarosz – bas

RZESZÓW - Katedra

7 lipca / 20:00
Marek Stefański – organy
Adam Woronowicz – recytacje

W miesiącach letnich bieżącego roku, podobnie jak nieprzerwanie już od 28 lat, w Rzeszowie, lecz także w trzech innych miejscowościach Podkarpacia, rozbrzmiewać będzie muzyka organowa, kameralna, oratoryjna i słowo artystyczne. Muzyką najwyższej próby twórczej i wykonawczej wypełnią się nowoczesne i zabytkowe świątynie stolicy województwa: katedra, bazylika Bernardynów, kościoły: św. Krzyża, Wniebowzięcia NMP w Zalesiu i po raz pierwszy św. Rocha w Słocinie, gdzie w grudniu ubiegłego roku oddano do użytku nowe, wysokiej klasy koncertowej organy. Ponadto tradycyjnie do festiwalowego kalendarza włączone zostały dwa wielce znaczące obiekty sakralne Podkarpacia: Jarosławskie Opactwo i bazylika Jezuitów w Starej Wsi. Jako miejsce jednego z koncertów debiutuje w tym roku kościół Wniebowzięcia NMP w Lutczy. Skutkiem systematycznego poszerzania geograficznego obszaru realizacji naszego festiwalu, począwszy od tego roku dotychczasowa nazwa Wieczory Muzyki Organowej i Kameralnej w Katedrze i Kościołach Rzeszowa wraz z cyklami towarzyszącymi objęte zostały mianem Podkarpackiego Festiwalu Organowego.

Do udziału w tegorocznych koncertach, poza rodzimymi artystami, zostali zaproszeni wirtuozi organów z Niemiec, Włoch i Węgier. Nie zabraknie muzyki kameralnej: wokalnej i instrumentalnej z towarzyszeniem organów, dzieł oratoryjnych Stanisława Moniuszki w 200. rocznicę urodzin kompozytora, a także artystycznego słowa mówionego, przypominającego ciągle trwałe przesłania wybitnych Polaków: św. Jana Pawła II, bł. ks. Jerzego Popiełuszki i kard. Stefana Wyszyńskiego.
Różnorodność programowa koncertów, obfitość miejsc ich realizacji wraz z ich walorami historycznymi, architektonicznymi i dekoracyjnymi, stanowią o interdyscyplinarnej wartości i unikatowości formuły Podkarpackiego Festiwalu Organowego.

W imieniu Fundacji Promocji Kultury i Sztuki ARS PRO ARTE, głównego organizatora festiwalu oraz podmiotów współorganizujących wydarzenie, serdecznie zapraszam do udziału w festiwalowych koncertach, będących nie tylko okazją do obcowania ze sztuką wysoką, lecz też do muzycznej podróży śladem rzeszowskich i podkarpackich zabytków sztuki sakralnej, w jej wszechstronnych kulturowych odsłonach.

dr hab. Marek Stefański
Dyrektor Festiwalu

Lipiec w Przemyskim Centrum Kultury i Nauki Zamek

Kalendarz imprez
Przemyskiego Centrum Kultury i Nauki ZAMEK
lipiec 2019 r.

XIX Międzynarodowy Przemyski Festiwal
„Salezjańskie Lato Muzyczne”
lipiec – sierpień 2019 r.

Koncert organowy.
Dariusz Bąkowski Cois – organy.

Recital fortepianowy.
Katarzyna Drogosz – piano forte.

Koncert Orkiestrowy.
Northhamptonshire Wind Orchestra.

Koncert kameralny.
Józef Serafin – organy, Marcin Misiak – wiolonczela.

Koncert kameralny.
Jakub Kapala – organy, Sylwia Wrzesień – flet, Beata Zawiła – wiolonczela.

Koncert plenerowy.
Marcin Ślusarczyk – Quartet.

Koncert kameralny.
Krzysztof Urbaniak – organy
Starck Compagnay.

Organizatorzy: Parafia pw. św. Józefa – Salezjanie oraz Przemyskie Centrum Kultury i Nauki ZAMEK
Na wszystkie koncerty odbywające się w ramach Festiwalu – wstęp wolny.
Szczegółowe informacje już wkrótce.

21 lipca (niedziela), godz. 18.00
XVIII Światowy Festiwal Polonijnych Zespołów Folklorystycznych. Wystąpi m.in. Zespół Pieśni i Tańca „Polonia” ZORIKA (Chicago-USA) oraz Zespól Pieśni i Tańca „Przemyśl”.
(Rynek Starego Miasta).
Org.: Urząd Miejski w Przemyślu, Wojewódzki Dom Kultury w Rzeszowie, Rzeszowski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” oraz PCKiN ZAMEK.

Wystawy czasowe:
- Wystawa interdyscyplinarna wykładowców Instytutu Sztuk Projektowych PWSW w Przemyślu,
(Galeria Zamek), czynna do 21 sierpnia 2019 r.
- „Malarstwo i rysunek” wystawa prac studentów Instytutu Sztuk Projektowych PWSW w Przemyślu,
(Galeria Baszta), czynna do 30 sierpnia 2019 r.

Wystawy stałe:
- Kazimierz Wielki Wczoraj i Dziś,
- Lapidarium,
- Kazimierz w Historii i Tradycji,
- 145 lat Towarzystwa Dramatycznego im. A. Fredry „Fredreum”,
- Dorobek sceniczny Kazimierz Opalińskiego – najwybitniejszego aktora „Fredreum”,
- Widoki przemyskie z lat 50. XX wieku,
- „Fredreum” w karykaturze.

Przemyskie Centrum Kultury i Nauki ZAMEK
37-700 Przemyśl, Aleje XXV Polskiej Drużyny Strzeleckiej 1, te. 16 678 50 61,
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Dyrektor – Renata Nowakowska

PODKARPACKI FESTIWAL ORGANOWY - KALENDARZ KONCERTÓW

W miesiącach letnich bieżącego roku, podobnie jak nieprzerwanie już od 28 lat, w Rzeszowie, lecz także w trzech innych miejscowościach Podkarpacia, rozbrzmiewać będzie muzyka organowa, kameralna, oratoryjna i słowo artystyczne. Muzyką najwyższej próby twórczej i wykonawczej wypełnią się nowoczesne i zabytkowe świątynie stolicy województwa: katedra, bazylika Bernardynów, kościoły: św. Krzyża, Wniebowzięcia NMP w Zalesiu i po raz pierwszy św. Rocha w Słocinie, gdzie w grudniu ubiegłego roku oddano do użytku nowe, wysokiej klasy koncertowej organy. Ponadto tradycyjnie do festiwalowego kalendarza włączone zostały dwa wielce znaczące obiekty sakralne Podkarpacia: Jarosławskie Opactwo i bazylika Jezuitów w Starej Wsi. Jako miejsce jednego z koncertów debiutuje w tym roku kościół Wniebowzięcia NMP w Lutczy. Skutkiem systematycznego poszerzania geograficznego obszaru realizacji naszego festiwalu, począwszy od tego roku dotychczasowa nazwa Wieczory Muzyki Organowej i Kameralnej w Katedrze i Kościołach Rzeszowa wraz z cyklami towarzyszącymi objęte zostały mianem Podkarpackiego Festiwalu Organowego.

Do udziału w tegorocznych koncertach, poza rodzimymi artystami, zostali zaproszeni wirtuozi organów z Niemiec, Włoch i Węgier. Nie zabraknie muzyki kameralnej: wokalnej i instrumentalnej z towarzyszeniem organów, dzieł oratoryjnych Stanisława Moniuszki w 200. rocznicę urodzin kompozytora, a także artystycznego słowa mówionego, przypominającego ciągle trwałe przesłania wybitnych Polaków: św. Jana Pawła II, bł. ks. Jerzego Popiełuszki i kard. Stefana Wyszyńskiego.

Różnorodność programowa koncertów, obfitość miejsc ich realizacji wraz z ich walorami historycznymi, architektonicznymi i dekoracyjnymi, stanowią o interdyscyplinarnej wartości i unikatowości formuły Podkarpackiego Festiwalu Organowego.

W imieniu Fundacji Promocji Kultury i Sztuki ARS PRO ARTE, głównego organizatora festiwalu oraz podmiotów współorganizujących wydarzenie, serdecznie zapraszam do udziału w festiwalowych koncertach, będących nie tylko okazją do obcowania ze sztuką wysoką, lecz też do muzycznej podróży śladem rzeszowskich i podkarpackich zabytków sztuki sakralnej, w jej wszechstronnych kulturowych odsłonach.

dr hab. Marek Stefański
Dyrektor Festiwalu

PODKARPACKI FESTIWAL ORGANOWY 6 lipca – 18 sierpnia 2019

KALENDARZ KONCERTÓW

RZESZÓW

7 lipca / Katedra / 20:00
Marek Stefański – organy
Adam Woronowicz – recytacje

14 lipca / kościół św. Rocha w Słocinie / 17:00
Andrzej Chorosiński – organy

21 lipca / Katedra / 20:00
Levente Kuzma (Węgry) – organy

28 lipca / kościół św. Krzyża / 19:30
Daniele Dori – organy
Jarosław Sereda – saksofon

4 sierpnia / Katedra / 20:00
Andreas Cavelius – organy

11 sierpnia / bazylika Bernardynów / 19:30
Władysław Szymański – organy

15 sierpnia / kościół Wniebowzięcia NMP w Zalesiu/ 18:00
Patryk Podwojski – organy
Barbara Skora – mezzosopran

18 sierpnia / Katedra / 20:00
Martin Bernreuther – organy
Chór i Orkiestra Nicolaus
Izabela Łukasik – sopran
Aleksandra Kalicka – mezzosopran
Artur Nycz – tenor
Dawid Krzysztoń – bas
Andrzej Nurcek – akompaniament

JAROSŁAWSKIE OPACTWO

06 lipca / 18:00
Marek Stefański – organy
Kapela Jaśka Kubika z Krościenka nad Dunajcem
Jan Kubik – prym
Izabela Dusik – sekund
Marian Jarosz – bas

27 lipca / 18:00
Sławomir Kamiński – organy

03 sierpnia / 18:00
Andreas Cavelius (Niemcy) – organy

10 sierpnia / 18:00
Hanna Dys – organy
Jacek Ścibor – tenor

BAZYLIKA JEZUITÓW W STAREJ WSI

14 sierpnia / 19:00
Marek Stefański – organy
Rafał Kobyliński – tenor

18 sierpnia / 18:00
Roman Perucki – organy
Maria Perucka – skrzypce

KOŚCIÓŁ Wniebowzięcia NMP W LUTCZY

11 sierpnia / 12:00
Bogdan Narloch – organy
Roman Gryń – trąbka

TRZECI LETNI KONCERT W ŚWIĄTYNI - ZAPRASZAMY DO FARY

Regionalne Centrum Kultur Pogranicza ponownie korzysta z gościnności Gospodarza Bazyliki Mniejszej w Krośnie, i zaprasza w najbliższą sobotę, 6 lipca 2019, o godzinie 16.30, na koncert organowo-kameralny w wykonaniu znakomitych muzyków - profesora Dariusza Bąkowskiego-Kois, organy i Wojciecha Kamionki, waltornia.

W programie koncertu:

Ferenc Liszt (1811-1886)
Ich hatte viel Bekümmernis (wg kantaty BWV 21)
Ave Maria (wg J. Arcadelta)
Giovanni Buonaventura Viviani (1638-1693)
Sonata Prima
Max Reger (1873-1916)
Wariacje i fuga God save the King

Georg Friedrich Händel (1685-1759)
Suite in D
Sigfrid Karg-Elert (1877-1933)
Chorał Herzliebster Jesu, was hast du verbrochen op. 65 nr 17
Chorał Nun danket alle Gott op. 65 nr 59
Henry Purcell (1659-1695)
Trumpet Tune

Dariusz Bąkowski-Kois – ukończył studia historyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim (1997) oraz Akademię Muzyczną w Krakowie w klasie organów prof. Józefa Serafina (2000, dyplom z wyróżnieniem). Specjalizację w zakresie wykonawstwa francuskiej neoromantycznej symfoniki organowej odbył w ramach studiów podyplomowych w Akademii Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie pod kierunkiem kwal. II st. Magdaleny Czajki (2002/2003). Studia podyplomowe kontynuował (2003/2004) w Konserwatorium Wiedeńskim (obecnie: Privatuniversität Wien) w klasie organów Thomasa Schmögnera (także na Wydziale Muzyki Dawnej, z zakresu gry na klawesynie, klawikordzie oraz pianoforte).
Prowadzi ożywioną działalność artystyczną w kraju i za granicą: koncertował we Francji, Niemczech, Austrii, Szwajcarii, Holandii, Belgii, Norwegii, Szwecji, Estonii, Włoszech, w Rosji, Chinach, Meksyku, a także w Brazylii. Występował z recitalami w tak prestiżowych miejscach jak katedra NMP w Antwerpii, katedra św. Marcina w Utrechcie, Grote of Sint-Laurenskerk Rotterdam, katedra św. Bawona w Haarlem, czy Narodowe Centrum Sztuki (NCPA) w Pekinie. W latach 2001-2007 ściśle współpracował z zespołem Capella Cracoviensis, realizując w ramach licznych koncertów partie solowe, a także organo obbligato, czy basso continuo. Był jurorem międzynarodowych konkursów organowych w Rumi i Łodzi oraz licznych konkursów ogólnopolskich.
Od 1999 jest pracownikiem Katedry Organów Akademii Muzycznej w Krakowie. W 2002 doktoryzował się na Wydziale Historycznym UJ (praca doktorska z zakresu historii mentalności szlachty polskiej początków XVIII wieku). W 2006 uzyskał stopień doktora habilitowanego z zakresu instrumentalistyki (praca habilitacyjna poświęcona zagadnieniom wykonawstwa iberyjskiej muzyki organowej XVII stulecia), zaś w 2013 otrzymał tytuł profesora sztuk muzycznych. W 2014 ukończył na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu studia podyplomowe Master of Business Administration – Zarządzanie Szkołą Wyższą. W kadencji władz Uczelni 2012-2016 pełnił funkcję Prorektora ds. dydaktyki i rozwoju kadry Akademii Muzycznej w Krakowie, od 2016 jest Kierownikiem Katedry Organów swej macierzystej uczelni.

Wojciech Kamionka (waltornia) ukończył studia z oceną celującą w Akademii Muzycznej w Krakowie oraz w Hochschule für Musik Karlsruhe (Niemcy). Wziął udział w licznych kursach mistrzowskich pod okiem wybitnych solistów i pedagogów. Wykonał kilkaset koncertów orkiestrowych w prestiżowych salach. W 2011 r. uzyskał stopień doktora sztuk muzycznych; od tego samego roku prowadzi klasę waltorni w macierzystej uczelni. Prowadzi warsztaty instrumentalne w Polsce i zagranicą; juror konkursów i przesłuchań. Współorganizator międzynarodowego festiwalu International Hornweek. Autor książki „Waltornia i jej wirtuozi w kontekście amerykańskiej muzyki filmowej” oraz podręcznika wydanego w 2019 r. przez Polskie Wydawnictwo Muzyczne „Nowoczesna szkoła gry na waltorni”.
materiały nadesłane

LETNIE KONCERT W ŚWIĄTYNIACH - Bazylika Mniejsza Fara
ul. Piłdsuckiego 5, Krosno
6 lipca 2019, godzina 16:30

III KONCERT Mieleckiego Festiwalu Muzycznego

Koncert laureatów Międzynarodowego Forum Pianistycznego „Bieszczady bez granic”

7 lipca 2019, godz. 19.30,

Sala Królewska Państwowej Szkoły Muzycznej w Mielcu

Bezpłatne wejściówki

Gabriela Bortnowska ma 17 lat i pochodzi z Koszalina. Chodzi do 4 klasy OSM II st. ZPSM w Koszalinie, gdzie zaczęła swoją edukację.
Gabriela pochodzi z rodziny z tradycjami muzycznymi - jej rodzice i dziadkowie, teraz również siostra, są pianistami. Gabriela grę na fortepianie rozpoczęła w wieku 5 lat pod kierunkiem dziadka, mgr Aleksandra Bortnowskiego, a teraz kontynuuje naukę ze swoim ojcem, mgr Pawłem Bortnowskim. Oprócz grania solo, Gabriela zajmuje się też muzyką kameralną. Od wielu lat tworzy duet z siostrą, Julią Bortnowską, który zdobył Grand Prix na IV Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym „Gran Klavier” w Alcali (marzec 2017). Oprócz tego Gabriela miała okazję grać w kwartecie fortepianowym, a do niedawna również w trio fortepianowym ,,Trio Bacewicz” z Konstancją Śmietańską i Wiktorem Dziedzicem. W ubiegłym roku zespół ten zajął II Miejsce w Międzynarodowym Konkursie Radiowym „Concertino Praga” (styczeń 2018). Dzięki tej nagrodzie trio wzięło udział w koncercie laureatów w Pradze transmitowanym na żywo przez czeską radiofonię oraz serii koncertów w zabytkowych zamkach Czech.
Jako solistka Gabriela miała okazję już występować z orkiestrą Filharmonii Koszalińskiej, a także z Lwowską Orkiestrą Symfoniczną, w czasie XIV Międzynarodowego Forum Pianistycznego „Bieszczady bez granic” (luty 2019). Zdobyła tam nagrodę Dyrektora SCK w Mielcu – Joanny Kruszyńskiej, którą jest koncert podczas 22. Mieleckiego Festiwalu Muzycznego.
Inne osiągnięcia Gabrieli Bortnowskiej: I Miejsce na II Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym „Feurich - Virtuoz” we Lwowie (październik 2018); wyróżnienie w 53 Konkursie Radiowym „Concertino Praga” w kategorii fortepian (luty 2019); II miejsce w IV Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym w Augustowie oraz nagroda specjalna za wykonanie utworu F. Schuberta - Impromptu Ges-dur op. 90 nr 3 (kwiecień 2018); wyróżnienie na VII Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Maurycego Moszkowskiego „Per aspera ad astra” (maj 2019); występ podczas koncertu „Lwy fortepianu” (luty 2019). Gabriela miała okazję współpracować z takimi profesorami jak: Andrzej Jasiński, Eugen Indjic, Jarosław Drzewiecki, Viera Nosina.

Julia Bortnowska ma 19 lat i wraz z rodziną mieszka w Koszalinie, gdzie ukończyła ZPSM im. Grażyny Bacewicz. Pochodzi z rodziny z tradycjami muzycznymi. Jej pierwszym nauczycielem był dziadek - Aleksander Bortnowski, potem kształciła się pod kierunkiem ojca - Pawła Bortnowskiego. Pianistką jest także siostra Julii, Gabriela. Julia jest laureatką II miejsca i Grand Prix w duecie z siostrą Gabrielą na IV Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym w Alcala de Henares w Hiszpanii (2017), wielokrotnie nagradzano ją na Międzynarodowym Konkursie Muzycznym w Łomiankach – Izabelinie, na którym w maju 2016 r. zdobyła II miejsce w kategorii solo i II miejsca w duecie z siostrą Gabrielą; jest laureatką III miejsca oraz nagrody specjalnej za najlepsze wykonanie utworu A. Cwojdzińskiego w Muzycznych Konfrontacjach Młodych, Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym w Koszalinie (maj 2015) Wielokrotnie występowała ze Szkolną Orkiestrą „Kamerton”. Wystąpiła również dwukrotnie z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Koszalińskiej (maj 2012 i 2017), wykonując I część I koncertu fortepianowego C- dur L. van Beethovena (2012) i Wielki Polonez Es- dur F. Chopina. W 2019 r. zdobyła nagrodę Dyrektora SCK w Mielcu podczas XIV Międzynarodowego Forum Pianistycznego „Bieszczady bez granic” (luty 2019), dzięki której może wraz z siostrą wystąpić podczas 22. Mieleckiego Festiwalu Muzycznego.

POLISH WIND ENSEMBLE i Wacław GOLONKA wystąpią w Mielcu

II koncert 22. Mieleckiego Festiwalu Muzycznego

POLISH WIND ENSEMBLE i Wacław GOLONKA – organy

4 lipca 2019, godz. 19.30, kościół MBNP.
Wstęp wolny
* * *
Polish Wind Ensemble – Polski Zespół Instrumentów Dętych zapoczątkował swoją działalność w 2017 roku koncertem podczas Chorzowskiego Festiwalu Muzyki Kameralnej i Organowej – Organy Plus. W 2018 r. orkiestra wspólnie z zespołem „Skaldowie” wykonywał koncert inaugurujący Letni Sezon Turystyczny w Małopolsce organizowany przez Małopolską Organizację Turystyczną.
W skład zespołu wchodzi ok. 25 muzyków. Są to instrumentaliści grający na instrumentach dętych oraz perkusyjnych. W repertuarze znajdują się zarówno utwory muzyki klasycznej jak i rozrywkowej. W jej wykonaniu można usłyszeć znane tematy muzyki filmowej, operetkowej oraz transkrypcje wielu dzieł symfonicznych. Podczas koncertu nie zabraknie nawiązań do Pienin - regionu, z którym zespół jest związany.
Polish Wind Ensemble jest projektem realizowanym przez Fundację Promocji Artystycznej Pro-Classical z siedzibą w Krościenku nad Dunajcem. Działalnością orkiestry kieruje Wojciech Kwiatek- klarnecista, Prezes Zarządu Fundacji Pro-Classical. Nadzór merytoryczny nad wykonywanymi dziełami sprawuje dr hab. Paweł Krauzowicz, prodziekan wydziału instrumentalnego Akademii Muzycznej w Krakowie.

dr hab. Wacław Golonka - organista, absolwent Akademii Muzycznej w Krakowie oraz Hochschule für Musik und Darstellende Kunst w Wiedniu, laureat konkursów organowych w Pradze, Norymberdze i Pretorii. Działalność koncertowa zaprowadziła go do Azji, RPA, Ameryki Północnej oraz wielu krajów Europy. Występował w wielu europejskich katedrach i salach koncertowych. W 1997 r. zagrał serię koncertów w USA, odbył także trzykrotnie tourneé po Republice Południowej Afryki, występując w najważniejszych ośrodkach muzycznych kraju. Wacław Golonka występował jako solista z orkiestrami światowej sławy, np. z orkiestrą Concerto Avenna nagrał koncert organowy Pawła Łukaszewskiego (nagroda Fryderyka 2008). Zrealizował wiele nagrań dla stacji telewizyjnych i radiowych w kraju i za granicą. W 1998 r. telewizja Katowice zrealizowała film o jego działalności p.t: ,,Muzyka dźwięku i przestrzeni”. Jako kameralista współpracuje z wieloma artystami, prezentując muzykę wszystkich epok i stylów. Szerokim polem jego działania jest praca związana z organizacją festiwali muzycznych, na które zaprasza wyróżniających się młodych organistów i kameralistów. Pracuje w Akademii Muzycznej w Krakowie, gdzie prowadzi klasę organów.

“Moniuszko i jego czasy - Zrozumieć Niepodległą"

2019 Rok Stanisława Moniuszki
40.rocznica I wizyty Jana Pawła II w Polsce

XXIX Międzynarodowy Festiwal Muzyczny

Klasztor Braci Mniejszych Kapucynów
Stalowa Wola - Rozwadów 2019
2 lipca – 10 września, wtorki, godz. 19.00

“Moniuszko i jego czasy - Zrozumieć Niepodległą"

02.07. Inauguracja festiwalu
Koncert w kościółku „Do Ciebie, Panie”
Stanisław Moniuszko po polsku, łacinie i białorusku
Soliści Filharmonii i Opery w Mińsku
Tamara Remez - sopran
Sviatlena Niemahaj - organy

„Moniuszko i jego czasy”
Rozpoczyna się kolejny projekt autorski Roberta Grudnia
Opery, pieśni, poezja, dramat a wszystko w wykonaniu gwiazd polskich scen muzycznych i teatralnych. 2 lipca rozpoczyna się projekt autorski Roberta Grudnia „Moniuszko i jego czasy”. Twórczość genialnego kompozytora polskiej opery narodowej będzie kontynuacją ubiegłorocznego projektu „Zrozumieć Niepodległą”.
Autorski projekt Roberta Grudnia „Moniuszko i jego czasy ”, podobnie jak twórczość wielkiego polskiego kompozytora łączy patriotyzm ze sztuką. Rozpocznie się koncertem duetu solistów z Filharmonii i Opery w Mińsku na Białorusi. To wydarzenie będzie jednocześnie inauguracją XXIX Międzynarodowego Festiwalu Muzycznnego Klasztor Braci Mniejszych Kapucynów Stalowa Wola - Rozwadów 2019. Jednak to dopiero początek, bo projekt to cykl koncertów, spektakli słowno – muzycznych. Wystąpią m. in. Jerzy Trela, Wojciech Trela, Jerzy Zelnik, Chór Jubileuszowy Miasta Stalowa Wola, Konstanty Andrzej Kulka, Georgij Agratina, Robert Grudzień, Tamara Remez, Dominik Sutowicz oraz soliści oper i teatrów muzycznych z Łodzi, Lublina, Wrocławia, Warszawy. Będą m. in. koncertowe wykonania mszy i oper Stanisława Moniuszki, pieśni, ale także „Dziady” Adama Mickiewicza. Projekt opiera się nie tylko na muzyce wielkiego polskiego kompozytora, dyrygenta, organisty, dyrektora opery warszawskiej - ale ukazuje także realia czasów, w których żył i tworzył, dlatego będą też wydarzenia towarzyszące pokazujące ówczesną modę, obyczaje czy wystrój wnętrz. - Były to bardzo ciężkie dekady uporczywego wynarodowiania przez rosyjskiego zaborcę między powstaniami listopadowym i styczniowym i bezpośrednio po nim. Stanisław Moniuszko obok Fryderyka Chopina to największy polski kompozytor, twórca opery narodowej i liryki pieśniarskiej. Bywa nazywany Mickiewiczem polskiej muzyki. Cieszę się, że Sejm rok 2019 – w 200. rocznicę urodzin kompozytora ogłosił Rokiem Moniuszkowskim – twierdzi Robert Grudzień. Dodaje, że tworząc muzykę inspirowaną sztuką ludową Moniuszko dbał – podobnie jak Fryderyk Chopin – by muzyka polska powstawała w oparciu o głębokie narodowe korzenie, tworząc prawie 300 pieśni zebranych w śpiewnikach domowych – zabiegał o rozwój kultury muzycznej w polskich rodzinach. Pieśni te były śpiewane zarówno przy fortepianie w salonach ziemiańskich jak i domach mieszczańskich czy wreszcie na wsiach. Tworząc Towarzystwo Muzyczne im. Św. Cecylii w Wilnie postarał się nie tylko o rozwój muzyki sakralnej, ale także popularyzację muzyki klasycznej. Stanisław Moniuszko to oddany patriota. Jak sam podkreślał pierwszą edukację muzyczną odebrał w domu, gdzie matka bardzo często nuciła „Śpiewy Historyczne” Juliana Ursyna Niemcewicza. Jako dojrzały twórca pisał muzykę do wierszy Adama Mickiewicza i w ten sposób popularyzując poezję wieszcza narodowego. Przed powstaniem styczniowym, Stanisław Moniuszko wprawdzie formalnie pozostawał dyrektorem opery, ale grał na organach wyłącznie w kościołach, organizował tam akcje na cele charytatywne, brał czynny udział w procesjach i manifestacjach poprzedzających powstanie a jedną z nich w Warszawie nawet poprowadził.
Moniuszko to także twórca polskiej opery narodowej. Jego „Halka” i „Straszny Dwór” są uważane za najważniejsze polskie dzieła tego gatunku, niosące w sobie ogromny ładunek uczuć patriotycznych, które w czasach niewoli narodowej podnosiły na duchu a dla obywateli żyjących w wolnym kraju są ważną częścią kultury narodowej. Szczególnie to drugie dzieło od chwili premiery stało się manifestacją uczuć narodowych, co spowodowało zakaz kolejnych spektakli z (Straszny Dwór był grany we Lwowie). Warto też dodać, że jedna z pieśni sakralnych rozpoczęła uroczystości odsłonięcia pomnika pięciu poległych patriotów w pierwszej manifestacji przed powstaniem styczniowym, a miało to miejsce w 1915 roku. To wszystko pokazuje, że twórczość Stanisława Moniuszki przeniknięta głębokim patriotyzmem była i jest bliska Polakom kolejnych pokoleń. Dlatego projekt Roberta Grudnia „Moniuszko i jego czasy” nie ogranicza się do prezentacji twórczości wybitnego artysty, ale odwołuje się do późniejszych wydarzeń i rocznic. Chodzi o przypadające w tym roku 80. rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej czy 40. rocznicę pierwszej wizyty papieża Polaka w jeszcze zniewolonej Ojczyźnie, czyli również czasy gdy potrzeba było siły do podtrzymania ducha narodowego trwania w polskości.
Projekt Roberta Grudnia „Moniuszko i jego czasy” to także nawiązanie do wielkiej akcji popularyzatorskiej, podjętej przez światowej sławy śpiewaczkę Marię Fołtyn, która od lat 80. przez festiwal, konkursy i koncerty promowała twórczość wielkiego kompozytora na całym świecie. – Bardzo cenię talent i twórczość niezrównanej odtwórczyni roli Halki. Niezwykle miłym wspomnieniem o niej jest wpis w książce autobiograficznej, jaką mi podarowała. Na pierwszej stronie napisała, że ten egzemplarz dedykuje „pracuszkowi Robertowi Grudniowi ”oddana Maria Fołtyn. Myślę, że rok 2019 i projekt „Moniuszko i jego czasy” to także okazja by uhonorować i przypomnieć także jej zabiegi – dodaje Robert Grudzień.
Festiwal trwający do 10 września 2019 roku będzie się odbywał również w ramach 40.rocznicy pierwszej wizyty Jana Pawła II w Polsce.

Robert Grudzień dyrektor festiwalu
Moniuszko i jego czasy - Zrozumieć Niepodległą - projekt autorski

XXIX Międzynarodowy Festiwal Muzyczny w Stalowej Woli - Rozwadowie

2019 Rok Stanisława Moniuszki
40.rocznica I wizyty Jana Pawła II w Polsce

XXIX Międzynarodowy Festiwal Muzyczny

Klasztor Braci Mniejszych Kapucynów
Stalowa Wola - Rozwadów 2019
2 lipca – 10 września, wtorki, godz. 19.00

“Moniuszko i jego czasy - Zrozumieć Niepodległą"

02.07. Inauguracja festiwalu
Koncert w kościółku „Do Ciebie, Panie”
Stanisław Moniuszko po polsku, łacinie i białorusku
Soliści Filharmonii i Opery w Mińsku
Tamara Remez - sopran
Sviatlena Niemahaj - organy

09.07.
Opera Halka oraz popularne arie Stanisława Moniuszki
Soliści Teatru Muzycznego w Lublinie
Kamila Lendzion - sopran
Kuba Gąska - tenor
Agnieszka Schulz - Brzyska - fortepian

16.07.
Muzyka Polska i Światowa
Światowej sławy multinstrumentalista
Georgij Agratina – fletnia Pana, cymbały
Robert Grudzień – organy, fortepian
Prezentacja książki Bogusława Szwedo "Kapelanii Wojskowi na drogach ku Niepodległości"

23.07.
Antonio Vivaldi - Cztery Pory Roku
Oksana Gargaj - skrzypce, Olena Matselyukh - organy

30.07.
Stanisław Moniuszko - Opera "Straszny Dwór"
Soliści Opery Narodowej i Teatru Wielkiego w Łodzi
Sylwia Strugińska - sopran, Dominik Sutowicz - tenor,
Grzegorz Szostak - bas, Danuta Antoszewska - fortepian

06.08.
Adam Mickiewicz - Dziady III cz.
Krakowscy Aktorzy Młodego Pokolenia
Wojciech Trela, Adam Plewiński, Marek Gierat

13.08.
Jan Paweł II - "Oto Matka Twoja"
Jerzy Trela - aktor
Konstanty Andrzej Kulka - skrzypce
Robert Grudzień - organy

20.08.
Miniatury klasyczne i sakralne
Andriy Nakonechnyj - trąbka,
Nadiya Velychko – organy, Kamil Wrona - fortepian

27.08.
80. rocznica wybuchu II Wojny Światowej
„Melduję tobie Polsko. Rotmistrz Pilecki“
Monodram Przemysława Tejkowskiego

10.09. Finał festiwalu
Milena Lange – sopran, Magdalena Dydo – mezzosopran
Szymon Jędruch – tenor, Jerzy Butryn – bas
Chór Jubileuszowy Miasta Stalowa Wola
Mariusz Ryś – organy
Aleksandra Kopp– dyrygent
=====================
Patronat honorowy:
Władysław Ortyl Marszałek Województwa Podkarpackiego
Lucjusz Nadbereżny Prezydent Miasta Stalowej Woli

Współorganizatorzy:
Klasztor Braci Mniejszych Kapucynów w Stalowej Woli
Prezydent Miasta Stalowa Wola
Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego
Państwowa Szkoła Muzyczna w Stalowej Woli
Miejski Dom Kultury w Stalowej Woli
Fundacja im. Mikołaja z Radomia
Stowarzyszenie Przyjaciół Klasztoru Braci Mniejszych Kapucynów w Stalowej
Woli-Rozwadowie „Pokój i Dobro”

Festiwal zrealizowano dzięki wsparciu Miasta Stalowa Wola oraz pomocy finansowej Województwa Podkarpackiego

Patronat medialny:
- TVP3 Rzeszów
- Radio Rzeszów
- stalowka.net
- stalowemiasto.pl
- stw24.pl
- Telewizja Miejska Stalowa Wola
- Telewizja kablowa Stella
- Radio Leliwa
- Tygodnik Sztafeta

Biuro festiwalu
Klasztor Braci Mniejszych Kapucynów
37-467 Stalowa Wola
ul. Klasztorna 27
tel. 15 842 03 24
http://www.stalowawola.kapucyni.pl

Dyrektor Festiwalu Robert Grudzień - honorowy obywatel Stalowej Woli i Leżajska
tel. 601 306 483
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. www.grudzien.pl

OPIS WYDARZENIA
„Moniuszko i jego czasy”
Rozpoczyna się kolejny projekt autorski Roberta Grudnia
Opery, pieśni, poezja, dramat a wszystko w wykonaniu gwiazd polskich scen muzycznych i teatralnych. 2 lipca rozpoczyna się projekt autorski Roberta Grudnia „Moniuszko i jego czasy”. Twórczość genialnego kompozytora polskiej opery narodowej będzie kontynuacją ubiegłorocznego projektu „Zrozumieć Niepodległą”.
Autorski projekt Roberta Grudnia „Moniuszko i jego czasy ”, podobnie jak twórczość wielkiego polskiego kompozytora łączy patriotyzm ze sztuką. Rozpocznie się koncertem duetu solistów z Filharmonii i Opery w Mińsku na Białorusi. To wydarzenie będzie jednocześnie inauguracją XXIX Międzynarodowego Festiwalu Muzycznnego Klasztor Braci Mniejszych Kapucynów Stalowa Wola - Rozwadów 2019. Jednak to dopiero początek, bo projekt to cykl koncertów, spektakli słowno – muzycznych. Wystąpią m. in. Jerzy Trela, Wojciech Trela, Jerzy Zelnik, Chór Jubileuszowy Miasta Stalowa Wola, Konstanty Andrzej Kulka, Georgij Agratina, Robert Grudzień, Tamara Remez, Dominik Sutowicz oraz soliści oper i teatrów muzycznych z Łodzi, Lublina, Wrocławia, Warszawy. Będą m. in. koncertowe wykonania mszy i oper Stanisława Moniuszki, pieśni, ale także „Dziady” Adama Mickiewicza. Projekt opiera się nie tylko na muzyce wielkiego polskiego kompozytora, dyrygenta, organisty, dyrektora opery warszawskiej - ale ukazuje także realia czasów, w których żył i tworzył, dlatego będą też wydarzenia towarzyszące pokazujące ówczesną modę, obyczaje czy wystrój wnętrz. - Były to bardzo ciężkie dekady uporczywego wynarodowiania przez rosyjskiego zaborcę między powstaniami listopadowym i styczniowym i bezpośrednio po nim. Stanisław Moniuszko obok Fryderyka Chopina to największy polski kompozytor, twórca opery narodowej i liryki pieśniarskiej. Bywa nazywany Mickiewiczem polskiej muzyki. Cieszę się, że Sejm rok 2019 – w 200. rocznicę urodzin kompozytora ogłosił Rokiem Moniuszkowskim – twierdzi Robert Grudzień. Dodaje, że tworząc muzykę inspirowaną sztuką ludową Moniuszko dbał – podobnie jak Fryderyk Chopin – by muzyka polska powstawała w oparciu o głębokie narodowe korzenie, tworząc prawie 300 pieśni zebranych w śpiewnikach domowych – zabiegał o rozwój kultury muzycznej w polskich rodzinach. Pieśni te były śpiewane zarówno przy fortepianie w salonach ziemiańskich jak i domach mieszczańskich czy wreszcie na wsiach. Tworząc Towarzystwo Muzyczne im. Św. Cecylii w Wilnie postarał się nie tylko o rozwój muzyki sakralnej, ale także popularyzację muzyki klasycznej. Stanisław Moniuszko to oddany patriota. Jak sam podkreślał pierwszą edukację muzyczną odebrał w domu, gdzie matka bardzo często nuciła „Śpiewy Historyczne” Juliana Ursyna Niemcewicza. Jako dojrzały twórca pisał muzykę do wierszy Adama Mickiewicza i w ten sposób popularyzując poezję wieszcza narodowego. Przed powstaniem styczniowym, Stanisław Moniuszko wprawdzie formalnie pozostawał dyrektorem opery, ale grał na organach wyłącznie w kościołach, organizował tam akcje na cele charytatywne, brał czynny udział w procesjach i manifestacjach poprzedzających powstanie a jedną z nich w Warszawie nawet poprowadził.
Moniuszko to także twórca polskiej opery narodowej. Jego „Halka” i „Straszny Dwór” są uważane za najważniejsze polskie dzieła tego gatunku, niosące w sobie ogromny ładunek uczuć patriotycznych, które w czasach niewoli narodowej podnosiły na duchu a dla obywateli żyjących w wolnym kraju są ważną częścią kultury narodowej. Szczególnie to drugie dzieło od chwili premiery stało się manifestacją uczuć narodowych, co spowodowało zakaz kolejnych spektakli z (Straszny Dwór był grany we Lwowie). Warto też dodać, że jedna z pieśni sakralnych rozpoczęła uroczystości odsłonięcia pomnika pięciu poległych patriotów w pierwszej manifestacji przed powstaniem styczniowym, a miało to miejsce w 1915 roku. To wszystko pokazuje, że twórczość Stanisława Moniuszki przeniknięta głębokim patriotyzmem była i jest bliska Polakom kolejnych pokoleń. Dlatego projekt Roberta Grudnia „Moniuszko i jego czasy” nie ogranicza się do prezentacji twórczości wybitnego artysty, ale odwołuje się do późniejszych wydarzeń i rocznic. Chodzi o przypadające w tym roku 80. rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej czy 40. rocznicę pierwszej wizyty papieża Polaka w jeszcze zniewolonej Ojczyźnie, czyli również czasy gdy potrzeba było siły do podtrzymania ducha narodowego trwania w polskości.
Projekt Roberta Grudnia „Moniuszko i jego czasy” to także nawiązanie do wielkiej akcji popularyzatorskiej, podjętej przez światowej sławy śpiewaczkę Marię Fołtyn, która od lat 80. przez festiwal, konkursy i koncerty promowała twórczość wielkiego kompozytora na całym świecie. – Bardzo cenię talent i twórczość niezrównanej odtwórczyni roli Halki. Niezwykle miłym wspomnieniem o niej jest wpis w książce autobiograficznej, jaką mi podarowała. Na pierwszej stronie napisała, że ten egzemplarz dedykuje „pracuszkowi Robertowi Grudniowi ”oddana Maria Fołtyn. Myślę, że rok 2019 i projekt „Moniuszko i jego czasy” to także okazja by uhonorować i przypomnieć także jej zabiegi – dodaje Robert Grudzień.
Festiwal trwający do 10 września 2019 roku będzie się odbywał również w ramach 40.rocznicy pierwszej wizyty Jana Pawła II w Polsce.

Robert Grudzień dyrektor festiwalu
Moniuszko i jego czasy - Zrozumieć Niepodległą - projekt autorski
www.grudzien.pl t.601306483

Wolny od wirusów. www.avg.com

Subskrybuj to źródło RSS