festiwale

Wiedeńczycy oczarowali w Łańcucie festiwalową publiczność

Zofia Stopińska : W ramach 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie, 23 maja w sali balowej Zamku wystąpiła Wiedeńska Orkiestra Kameralna pod batutą Michaela Maciaszczyka, który także od lat mieszka w Wiedniu. Wspaniała muzyka i gra artystów z Wiednia sprawiły, że były bisy i owacje na stojąco. Po wykonaniu V Koncertu skrzypcowego A-dur – Wolfganga Amadeusza Mozarta, Michael Maciaszczyk z towarzyszeniem orkiestry, wykonał pierwszy bis, a był to Romans – Ludwiga van Beethovena, natomiast na zakończenie koncertu artyści pożegnali się utworem Johanna Straussa. Wyjątkowa, gorąca atmosfera panowała podczas całego koncertu, który zaliczymy z pewnością do wydarzeń tegorocznej edycji Festiwalu. Zapraszam teraz na spotkanie z Michaelem Maciaszczykiem - znakomitym skrzypkiem i dyrygentem. Rozmowa zarejestrowana została przed koncertem.

Michael Maciaszczyk : Rzeczywiście, mieszkam w Wiedniu już ponad dwadzieścia lat, a tak naprawdę przez ostatnie lata najwięcej czasu spędzam „na walizkach”, czyli najczęściej przebywam w hotelach. Bardzo się cieszę, że jestem w Łańcucie z Wiedeńską Orkiestrą Kameralną, bo w tym zespole zaczynałem muzyczną karierę, jako koncertmistrz. Wiedeńska Orkiestra Kameralna to jeden z najlepszych zespołów na świecie, występuje w tej chwili w bardzo odmłodzonym składzie, bo zmiana pokoleniowa jest rzeczą naturalną, natomiast poziom ten sam – najwyższy. Program, który wykonamy pasuje nie tylko do orkiestry wiedeńskiej, ale dla mnie jest wyjątkowy, bo Mozart i Haydn, a jeśli się będzie podobało publiczności mamy kilka niespodzianek, ale nie będę o nich mówił. Szykuje się piękny, wiedeński koncert w sali balowej zamku w Łańcucie.

Z. S. : Występuje Pan w podwójnej roli, bo dyrygenta i skrzypka. To chyba o wiele trudniejsze niż występ tylko w roli solisty lub dyrygenta.

M. M. : Owszem, jest to pewne obciążenie, nie ukrywam, że dyrygowanie i granie partii solowych w jednym z najtrudniejszych koncertów Mozarta - Koncercie skrzypcowym nr 5 A – dur, a później jeszcze dyrygowanie dwiema symfoniami Haydna, które są również wybitnymi dziełami, bardzo trudnymi jeśli chodzi o dialektykę i praktykę wykonawczą, nie jest łatwym zadaniem. Natomiast ja bardzo się cieszę z tego, że jestem skrzypkiem i dyrygentem, a przede wszystkim muzykiem, który potrafi łączyć te dwie role i myślę, że każdy kto staje przed orkiestrą i chce nią dyrygować, powinien umieć grać na jakimś instrumencie, który występuje w orkiestrze.

Z. S. : Myślę, że najlepiej jeżeli dyrygent jest skrzypkiem.

M. M. : Cieszę się, że Pani to mówi, skrzypce to najpiękniejszy instrument, chociaż zapewne wielu innych instrumentalistów będzie miało inne zdanie na ten temat. Ale mam to szczęście, że jako skrzypek gram czynnie z wybitnymi muzykami i wiem jak bardzo ważne jest kształtowanie dźwięku. Kultura dźwięku, to jest to, co wyróżnia dobre orkiestry na całym świecie. Dialektyka, czyli posługiwanie się językiem, który jest dla danej orkiestry wyróżnikiem wśród wielu innych zespołów występujących na całym świecie – świecie, który podąża w kierunku unifikacji i uniwersalizacji wszelkich dóbr – również i tych kulturalnych. Na szczęście zdarzają się takie, można powiedzieć „skandale”, czyli rzeczy, czy zjawiska, które  nagle pojawiają się i wśród nich można rzeczywiście coś dobrego znaleźć. Jest to pewnie w większości ucieczka od tej uniwersalizacji. Z Wiedeńską Orkiestrą Kameralną w sali balowej, będziemy prezentowali dzieła klasyków wiedeńskich w sposób szczególny. Być może, bo na pewno tego nie wiemy, były one tak grywane za czasów Haydna i Mozarta. Stosujemy dialektykę tamtych czasów, oraz praktykę wykonawczą związaną z instrumentami historycznymi, ale jednak gramy na instrumentach współczesnych i nie uciekamy od tego, aby w muzyce wynajdywać osobiste doznania i wrażenia, które są wyznacznikami naszej interpretacji, tego w jaki sposób my czujemy tę muzykę. Nie chcemy być powtarzalni. Bez szukania indywidualnych interpretacji można by było zrobić o wiele tańszy festiwal. W ostateczności, można by było odtworzyć w sali balowej dobrą płytę. (śmiech..)

Z. S. : Na szczęście nic nie zastąpi nam koncertów odbieranych „na żywo”. Najlepszym dowodem jest fakt, że pomimo transmisji i późniejszej retransmisji koncertu inaugurującego 56. Muzyczny Festiwal w Łańcucie, na krzesłach ustawionych przed plenerową sceną, zasiadło ponad 3,5 tysiąca osób, a jeszcze kilkaset osób stało wytrwale za zamkową fosą.

M. M. : Członkowie Wiedeńskiej Orkiestry Kameralnej i ja, także bardzo cieszyliśmy się, kiedy otrzymaliśmy telefon od pani prof. Marty Wierzbieniec – Dyrektora Festiwalu, że po dwóch dniach od rozpoczęcia sprzedaży biletów, na nasz koncert biletów już nie było, bo zostały wykupione. Jestem bardzo związany emocjonalnie z tą salą i tym miejscem, bo jako dziecko przebywałem latem często w tych murach ucząc się na Międzynarodowych Kursach Muzycznych, organizowanych wówczas jeszcze przez prof. Zenona Brzewskiego, u różnych wspaniałych pedagogów. Mnóstwo przeżyć wiąże się z salą balową, gdzie po raz pierwszy zagrałem Koncert skrzypcowy Mendelssohna, a później była „Navarra” na dwoje skrzypiec Sarasatego i wystąpiłem wówczas w duecie z nieżyjącą już niestety, wspaniałą prof. Mariną Jaszwili. Można by jeszcze długo wspominać tamte czasy, ale wracając do majowych Muzycznych Festiwali, wiem, że jest tu wspaniała publiczność łańcucka – czyli ogólnopolska i międzynarodowa, bo przyjeżdżają tu melomani z różnych stron Polski i z zagranicy. Nic w tym dziwnego, bo jest to jeden z najstarszych festiwali muzycznych, z wielkimi tradycjami. Grali tutaj najsławniejsi artyści na świecie i dla nas to wielkie wyróżnienie wystąpić w Łańcucie i dziękujemy serdecznie za to zaproszenie – mówię te słowa w imieniu muzyków Wiedeńskiej Orkiestry Kameralnej i swoim własnym.

Z. S. : Jestem przekonana, że najlepszą reklamą waszego koncertu, był Pana występ na tym Festiwalu, dwa albo trzy lata temu w bardzo kameralnym składzie. Daliście wówczas wspaniały popis dobrej gry.

M. M. :  Była wówczas ze mną harfistka Paulina Porazińska i Capella Bydgostiensis. Rzeczywiście, to był piękny koncert i publiczność była tego samego zdania, bo bisy trwały co najmniej pół godziny. Pamiętam także dobrze ten koncert, bo było bardzo gorąco i czuliśmy się tak jak w saunie i jednocześnie w basenie, a jednocześnie jeszcze trzeba grać na instrumencie. Atmosfera w sali balowej była wyjątkowa, chociaż ten upał będziemy pamiętać. Na szczęście w tym roku nie ma upałów i w sali balowej będzie niższa temperatura, a pozostanie jedynie gorąca atmosfera.

Z. S. : Artysta, który prowadzi raczej wędrowny tryb życia – jak Pan to określił „na walizkach”, musi być bardzo zorganizowany, bo to nie tylko przejazdy, czy przeloty, zmiana miejsc, ale również wszystko co potrzebne w walizce trzeba mieć.

M. M. : Myślę, że najważniejszymi rzeczami, które muszą być w walizce, to: jakiś strój koncertowy, chociaż ja nie jestem purystą i równie dobrze mógłbym wystąpić w jakimkolwiek ubraniu, bo tutaj chodzi o tą muzyczną treść, która chcemy przekazać. Bardzo istotną rzeczą jest nawiązanie bliskiego, bezpośredniego kontaktu z publicznością. Prawie każdy artysta ma większą lub mniejszą tremę, szczególnie na początku koncertu, a kontakt z publicznością powoduje uwolnienie od niej. Wracając do walizki – trzeba mieć w niej także jakieś podstawowe leki, wszystkie partytury i nuty, oraz skrzypce, które zawsze mam ze sobą wszędzie. Nawet gdy tylko dyryguję biorę skrzypce, bo granie na nich w wolnych chwilach, jest dla mnie czymś w rodzaju oczyszczenia zupełnego. Dyrygując, czasami osiąga się znakomite rezultaty, ale ponieważ ja wyrosłem z orkiestr, mam tę świadomość, że dyrygent w czasie koncertu jest na ostatnim miejscu. Dyrygent najbardziej potrzebny jest w czasie przygotowań do koncertu. Bo muzyka, niezależnie od wielkości zespołu, który ją gra, polega na wspólnym słuchaniu się nawzajem. Dobre zespoły, dobre orkiestry, potrafią same grać – nie muszą mieć dyrygenta. Potrzebują natomiast medium, które jest w stanie natchnąć je na scenie i czasami, być może, w bardziej skomplikowanych momentach, coś zorganizować. Proszę mi wierzyć, że bycie dyrygentem jest trudne tylko dlatego, że nie zawsze udaje się uzyskać ten ideał, który ma się w głowie, a mając skrzypce w ręce mam na to bezpośredni wpływ. Jeśli nie osiągnę wszystkiego czego bym chciał na skrzypcach – to jestem sam sobie winien, natomiast będąc tylko dyrygentem, różnie to bywa. Czasami są miłe i wspaniałe niespodzianki, kiedy orkiestry zaskakują idealnym wykonaniem i to są najpiękniejsze momenty. Ja uwielbiam te momenty, kiedy orkiestra jest w stanie coś zaproponować, dać od siebie. To jest taka wartość dodana, której towarzyszy uśmiech na twarzy, bo wiem wówczas, że wykonawcy chcą muzykować. Dla mnie to jest bardzo istotne, gdy dyrygent – może nie dyrygent – po prostu kapelmistrz, jest w stanie dobrze pracować z orkiestrą, natchnąć ją, a potem, po prostu dać jej muzykować. Muzyka kameralna, to jest absolutnie słowo klucz, bez względu na skład zespołu. Te wszystkie połączenia, które na wskroś przez orkiestrę przechodzą – od pierwszych skrzypiec do tuby, a czasami z waltorni do oboju, czy gdziekolwiek indziej – jeśli muzycy to słyszą, jeśli są gotowi, żeby to przyjąć, że tak jest i zrozumieć te wszystkie połączenia, działające jak układ krwionośny, który jeśli jest zdrowy i wszystkie naczyńka ze sobą współpracują, to wtedy jest cudownie. Jeśli spojrzymy na wybitnych dyrygentów, który prowadzą fenomenalne zespoły, to tak naprawdę w większości przypadków, oni się po prostu cieszą. Zawsze powtarzam orkiestrom z którymi pracuję, albo gdzie jestem szefem – pamiętajcie jedno, to wy jesteście najważniejsi na scenie i to wy gracie przepiękny koncert, to wy dbacie o swoją jakość, o to aby wszystko co wydobywacie ze swoich instrumentów, nie tylko wam się podobało i publiczności, ale aby was natchnęło do tego, abyście w przyszłości mieli znowu siłę do pracy. Najgorszy w tym zawodzie jest brak ideałów i dążenia do tego, aby być coraz lepszym. Trzeba ciągle pracować i rozwijać się. Ja myślę, że chyba dlatego zacząłem dyrygować. Chciałem lepiej rozumieć muzykę. Dyrygentura sprawiła, ze stałem się nie tylko lepszym skrzypkiem, lepszym muzykiem, ale wiem także jak wiele muszę się jeszcze nauczyć. Ja jestem jeszcze dość młodym człowiekiem, mam dopiero czterdzieści lat - mogę zdradzić, bo jestem mężczyzną. Przede mną wiele lat pracy i cały czas muszę się uczyć i być otwartym na wszystko. Nie mogę też pozwolić, aby dopadła mnie rutyna i dbać o piękno muzyki, która zawsze musi być wyjątkowa i coś musi się w niej dziać, musi przemawiać, opowiadać jakąś historię.  Jedynie muzycy wiedzą jak zatrzymać czas, to jest jedyna dziedzina sztuki w której jesteśmy w stanie zrobić z czasem, to co wydaje się być niemożliwe, czyli troszeczkę go sobie zabrać, albo wręcz go wydłużyć. Dać frazie więcej czasu, chociaż jesteśmy ograniczeni metrum i wszystkim co jest zapisane w nutach, a jednak to jest jedyny moment, kiedy czas jest w naszych rękach.

Z. S. : Niewiele mamy teraz czasu, ale proszę mi powiedzieć jeszcze, czy Pana działalność związana jest tylko z muzyką klasyczną?

M. M. : Przede wszystkim, ale…. Ja jestem gotowy na różne ciekawe projekty. Zdarzało mi się już z moją orkiestrą z Myślenic, znaną jako Kameralna Orkiestra „Concertino”, natomiast od kilku miesięcy mamy nową nazwę „Polish Art. Philharmonic” i z tą orkiestrą będziemy debiutowali 25 czerwca w słynnej Złotej Sali Musikverein  w Wiedniu, grając między innymi V Symfonię Beethovena.  Z tą orkiestrą mieliśmy okazję nagrywać płyty i grać podczas koncertów z takimi muzykami jazzowymi jak Włodek Pawlik czy  Randy Brecker, ale również ostatnio graliśmy koncert z U2 w Krakowie. Ja nie uznaję innych podziałów w muzyce  - muzyka może być jedynie dobra i zła. Ale do odbioru każdej dobrej muzyki niezbędne jest odpowiednie podstawowe przygotowanie, które powinno być realizowane w przedszkolach i szkołach podstawowych – tam gdzie niestety w ostatnich dwudziestu latach zrezygnowaliśmy z podstawowych przedmiotów, które nie tylko rozwijają wyobraźnie, a także dają poczucie kultury – nie tylko polskiej, ale także europejskiej. Proszę pamiętać, że muzyka klasyczna ma swoje korzenie na tym kontynencie i my powinniśmy ją pielęgnować, nadawać jej nowe kolory, ale to jest część naszej historii, naszego dziedzictwa i wymazanie tego z siatki godzin szkół podstawowych jest absolutnym skandalem. Niektórzy pamiętają czasy, kiedy w szkole były lekcje śpiewu, a śpiew jest to coś naturalnego, dzięki czemu nie tylko wrażliwość muzyczna staje się lepsza, a to daje z kolei możliwość ogólnego rozwoju i poczucie wspólnego działania, wspólnej radości w muzykowaniu. Bez tego, stajemy się głuchym społeczeństwem, które nie dostrzega naszych muzycznych korzeni. Wszyscy, którzy nie słuchają muzyki klasycznej powinni wiedzieć, że najlepsza muzyka pop, czy jakakolwiek inna jest tworzona przez ludzi, którzy są klasycznie wyśmienicie wykształceni i większość tej muzyki jest tworzona na bazie muzyki klasycznej. Bez muzyki klasycznej nie byłoby : Beatlesów, Rolling Stonesów ani zespołu Metallica czy Iron Maiden. Jeśli kogoś to interesuje, to zapraszam do uważnego posłuchania nagrań – jest tam mnóstwo odniesień do muzyki klasycznej. Polecam i wówczas można docenić fakt, że kiedyś pan Mozart i pan Haydn, byli idolami daleko większymi niż jakikolwiek zespół w naszych czasach, chociaż niestety nie zarabiali tak dużo. Wybierajmy to co dobre, szanujmy się nawzajem i dajmy możliwość każdemu, żeby działał w dobry sposób.

Z. S. : Spogląda Pan na zegarek i musimy już kończyć tę rozmowę, bo potrzeba trochę czasu na przygotowanie się do występu.

M. M. : Faktycznie, trzeba jeszcze sprawdzić potrzebne mi nuty, przebrać się i mieć chwilę na wyciszenie się, ale mam nadzieję, że w Łańcucie jeszcze kiedyś się spotkamy.

Z Michaelem Maciaszczykiem rozmawiała Zofia Stopińska 23 maja w Łańcucie.

Andrzej Dobber po raz pierwszy wystąpił w Łańcucie

Inaugurującej 56. Muzyczny Festiwal w Łańcucie "Gali Gwiazd" wysłuchało około 3.5 tys. osób. W przepięknym otoczeniu parku i zamku, rozbrzmiewały najpiękniejsze arie  i duety z oper i operetek oraz pieśni. Zachwycająco śpiewali je wybitni polscy śpiewacy: sopranistki Katarzyna Dondalska i Joanna Woś, mezzosopranistka Monika Ledzion - Porczyńska, tenor Paweł Skałuba i baryton Andrzej Dobber. Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Podkarpackiej i przygotowanym przez dr Bożenę Stasiowską - Chrobak Chórem Wydziału Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego dyrygował Sławomir Chrzanowski. Zapraszam teraz na krótkie spotkanie z panem Andrzejem Dobberem - jednym z największych barytonów świata.

Zofia Stopińska : Bardzo mi miło, że mogę w Łańcucie rozmawiać z panem Andrzejem Dobberem – światowej sławy polskim śpiewakiem, który, jeżeli dobrze pamiętam, nigdy w Łańcucie nie występował.

Andrzej Dobber : To prawda. Sprawa mojego występu na Festiwalu w Łańcucie ciągnie się od ponad 20. lat. Kolejni dyrektorzy mnie zapraszali, ale ciągle coś stawało na przeszkodzie – nie pamiętam już dobrze, ale chyba nie miałem wolnych terminów. Pierwszy raz występuję w Łańcucie i jestem pod wielkim wrażeniem tego przepięknego miejsca.

Z. S. : Koncerty plenerowe z pewnością nie są w pełni satysfakcjonujące dla wykonawców – szczególnie dla śpiewaków, ale podczas ich trwania, łatwo nawiązuje się kontakt z ogromną, wielotysięczną publicznością.

A. D. : Muszę rozpocząć od stwierdzenia, że bardzo rzadko śpiewam koncerty, bo wolę występować w operze. Dobrze się czuję w kostiumie, w blasku świateł na scenie i  dlatego podczas koncertu przeżywam o wiele większy stres. Uważam jednak, że koncerty plenerowe są bardzo potrzebne, szczególnie w takich pięknych miejscach i o tej porze roku. Na taki koncert mogą przyjść nie tylko melomani i mieszkańcy z pobliskich miast i miejscowości, ale także można zaprosić turystów i wszyscy mają możliwość posłuchania dobrej muzyki. Dla śpiewaka taki występ jest trudny, bo o wiele łatwiej śpiewa się w Sali koncertowej, czy w operze, bez nagłośnienia. Od czasu do czasu trzeba także zaśpiewać w plenerze i jestem zadowolony, że mogłem przyjechać do Łańcuta.

Z. S. : Kilka lat temu miałam przyjemność rozmawiać z Panem w Sanoku po znakomitym recitalu, który jeszcze długo będę pamiętać. Mówił Pan wówczas, że bardzo rzadko Pan śpiewa recitale.

A. D. : Od tego czasu nie zaśpiewałem żadnego recitalu. Miałem propozycje, ale odmówiłem. Jeśli dobrze pamiętam, nie występowałem też na koncertach. To najlepszy dowód na to, że ja omijam takie występy i one mnie także omijają, ale za to bez przerwy występuję w teatrach operowych. Tak już jest.

Z. S. : Więcej Pan śpiewa za granicą niż w Polsce.

A. D. : Faktycznie tak jest. Tylko w Niemczech śpiewam już trzydzieści dwa lata. Ja jestem już starszym panem. Wyjechałem w 1986 roku i z małymi wyjątkami, bo czasami jednak śpiewam w Polsce, ale najczęściej śpiewam za granicą.

Z. S. : W ostatnich latach staram się śledzić kariery polskich śpiewaków występujących z wielkim powodzeniem na ważnych scenach całego świata. Przyznam się, że często nie nadążam, bo jest wielu wspaniałych polskich śpiewaków, którzy „robią” światowe kariery. 

A. D. : Nigdy do tej pory się nie zdarzyło, aby tak wielu polskich śpiewaków występowało w najważniejszych teatrach operowych świata. To jest wspaniałe i oby jak najdłużej trwał ten okres.

Z. S. : Spotyka się Pan na scenie z polskimi śpiewakami?

A. D. : Muszę powiedzieć, że bardzo rzadko. Nie śpiewałem nigdy z Piotrem Beczałą, ale za to często śpiewałem z Jonasem Kaufmanem. Z kolei Artur Ruciński śpiewa też barytonem i nie możemy być obsadzani w jednym spektaklu. Z Mariuszem Kwietniem też nie śpiewałem, ale oni śpiewają swoje spektakle, a ja swoje. Podobnie jest z polskimi śpiewaczkami, podkreślę jeszcze, że oni są o wiele młodsi ode mnie i ciągle robią kariery. Ja już należę do pokolenia, które już zrobiło karierę.

Z. S. : Nie tak dawno, bo w 2014 roku nagrał Pan solową płytę z ariami i ten krążek został doceniony przez środowisko muzyczne. Płyta „Arias” zdobyła nagrodę  Fryderyka w kategorii „Najlepszy album solowy w muzyce klasycznej”.

A. D. :  Tak, ale to też będzie moja pierwsza i ostatnia moja płyta solowa, bo nagranie tej płyty kosztowało mnie wiele wysiłku i koncentracji. Nie mam za dużo czasu, aby nagrywać płyty.

Z. S. : Skąd Pan przyjechał do Łańcuta i w jakich spektaklach Pan występował?

A. D. : Przyjechałem prawie prosto, bo przed tygodniem z Hamburga, gdzie po raz pierwszy śpiewałem „Kobietę bez cienia” – Ryszarda Straussa. Oczywiście, że śpiewałem już wcześniej w operach Straussa – między innymi w: „Salome”, „Ariadnie na Naksos”, „Elektrze”. Kiedyś we Francji śpiewałem także w „Capriccio” i to jest chyba najbardziej wymagająca i najpiękniejsza opera Ryszarda Straussa. Pamiętam, że odnieśliśmy wtedy ogromny sukces, niesamowity.

Z. S. : Słynie Pan jako baryton śpiewający główne partie w operach Verdiego.

A. D. : Zgadza się. Dotąd najczęściej śpiewałem Verdiego i z tego byłem, czy też jestem nadal znany, natomiast zaproponowano mi, a także sam chcę śpiewać w innych operach – głównie Straussa i Wagnera. Kocham Verdiego, Pucciniego, czyli włoską muzykę, ale chcę włączyć do repertuaru więcej oper niemieckich.

Z. S. : Występował Pan na wszystkich ważnych europejskich scenach operowych, ale także  w Japonii, Kanadzie, Izraelu, Hongkongu  i przede wszystkim w nowojorskiej Metropolitan Opera w Stanach Zjednoczonych. Na początku 2015 roku otrzymał Pan niemiecki honorowy tytuł Kammersänger przyznawany bardzo rzadko i tylko przez przedstawicieli najwyższych władz, wybitnym i zasłużonym śpiewakom operowym. Jest Pan jednym z największych barytonów świata. W dziedzinie sztuki wokalnej osiągnął Pan prawie wszystko, a z pewnością jeszcze wiele sukcesów przed Panem. Dlatego też proszę Pana o odpowiedź na pytanie – co jest w życiu  najważniejsze? – kariera , zdrowie?

A. D. : Powiem tak. Zrobiłem karierę, bo kocham śpiewać, bo kocham muzykę, bo dostałem swoje „pięć minut” – znalazłem się w odpowiednim miejscu i znalazłem odpowiednich ludzi, a także dobrze  śpiewałem. To jest efekt tego wszystkiego, ale ja naprawdę nigdy, nigdzie nie musiałem używać protekcji. Zresztą jak studiowałem w Akademii Muzycznej w Krakowie w latach 80-tych ubiegłego stulecia, to nawet przez moment nie pomyślałem, że stanę kiedyś na scenach: Metropolitan Opera, La Scali, Paryża, Wiednia, Brukseli, Londynu czy Tokio. To było nieosiągalne „niebo”, bo takie były wtedy czasy. Pomimo to, chyba takie miało być moje życie. Zawód śpiewaka jest piękny, dostarczył mi wielu wzruszeń i pozwolił mi godnie żyć i spełnić się, ale to nie jest dobry zawód dla życia rodzinnego i bardzo mi prywatne życie skomplikował. Pomimo to, mogę powiedzieć, że zawsze najważniejsza dla mnie była i jest rodzina. Mam synka 6-letniego – taki dar dostałem  i on jest absolutnie najważniejszy. Muszę pracować, bo ja to kocham i jak tydzień nie śpiewam, to czegoś mi brakuje i czuję się trochę nieszczęśliwy. Muszę też pracować, bo jak wszyscy płacę rachunki i trzeba też mieć pieniądze na inne wydatki. Podkreślę jeszcze raz. Kariera nigdy nie była dla mnie najważniejsza. Nie umiem i nie mogę żyć bez muzyki. Sprawdziłem to, kiedy kilka razy próbowałem odpocząć od muzyki i dość szybko musiałem do niej wrócić.

Z panem Andrzejem Dobberem rozmawiała Zofia Stopińska 20 maja 2017 roku w Łańcucie.

Nie ma Gali bez tenora

Zofia Stopińska : Na „Gali Gwiazd” inaugurującej 56. Muzyczny Festiwal w Łańcucie nie może zabraknąć tenora. Jestem przekonana, że organizatorzy dokonali najlepszego wyboru, zapraszając pana Pawła Skałubę, bo to nie tylko świetny tenor, ale także „nasz” – urodzony na Podkarpaciu.

Paweł Skałuba : Dziękuję pięknie za tak miłe słowa. Do Rzeszowa zawsze z ogromnym sercem i z wielką przyjemnością wracam, chociaż już dawno tak nie było, żebym musiał „skakać” z jednego końca Polski na drugi, ale jestem dobrej myśli, że wszystko będzie tak jak należy.

Z. S. :  Zamek w Łańcucie i otaczający go park, to miejsce, które podczas Festiwalu przyciąga nie tylko melomanów, ale także artystów.

P. S. : Oczywiście, że tak jest. Szczególnie atrakcyjne są koncerty plenerowe i gromadzą dużą publiczność. Co prawda z niepokojem pomyślałem o plenerze, jak 10 maja w Gdańsku spadł śnieg, ale na szczęście pogoda nam sprzyja. Otaczają nas opieką wspaniali ludzie, pięknie się prezentuje na tle Zamku okazała scena, panuje tu niepowtarzalna atmosfera. Dlatego z taką radością wraca się do Łańcuta. Ponadto tym razem Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej dyryguje Sławomir Chrzanowski a wystąpię razem ze wspaniałymi artystami : Andrzejem Dobberem, Joasią Woś, z którą ostatnio często spotykamy się na scenach, Moniką Ledzion i Katarzyną Dondalską. Wielkim zaszczytem jest dla mnie  wystąpić z tak wspaniałymi solistami. Cieszę się, że w programie znalazły się tak różnorodne utwory, bo wykonamy arie i fragmenty z oper, ale będą także arie operetkowe i pieśni.

Z. S. : Pana działalność artystyczna toczy się ostatnio w szalonym wręcz tempie. Staram się śledzić miejsca Pana występów, ale często nie nadążam.

P. S. : Lubię zamieszczać na facebooku informacje o próbach do danego spektaklu – ostatnio pisałem o „Traviacie” w Operze na Zamku w Szczecinie i śpiewam tam dzień przed koncertem w Łańcucie i dzień później. Często tak się w tym „fachu” układa. Jedni wytrzymują takie tempo i potrafią się szybko regenerować, a inni nie. Na szczęście mamy już coraz lepsze drogi i więcej połączeń lotniczych, ale takie tempo organizm czuje i trzeba pracować w wielkim skupieniu zarówno wykonując utwory nowe, jak i te które od lat wykonujemy. W mojej ukochanej arii Stefana zdarzyło się parę razy, że wstawiłem inne słowo o tym samym znaczeniu. Tak czasami bywa kiedy na moment zabraknie koncentracji podczas koncertu. Dlatego na koncerty warto chodzić, bo różne ciekawe niespodzianki się zdarzają, bo na płycie wszystko mamy nagrane zgodnie z partyturą.

Z. S. : Na szczęście nic nie zastąpi koncertu – ani nagranie DVD czy CD, ani retransmisja. Kontakt z publiczności z artystą najlepszy jest podczas koncertu i chyba wykonawcy czują to samo.

P. S. : Tak, zupełnie inaczej się śpiewa dla publiczności, a zupełnie inna jest atmosfera, kiedy śpiewamy tylko w obecności kamer, czy mikrofonów. Przy nagraniu musimy kierować się wyobraźnią. Chociaż nagrania też są ważne. Miło mi Państwa poinformować, że wkrótce spełni się moje marzenie, ponieważ z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej i w tej Sali zamierzam nagrać płytę z ariami polskimi. Mam nadzieję, że wszystko się uda i melomani będą zadowoleni, ponieważ zawsze w głębi serca o tym myślałem. Wiele lat temu, płytę z polskimi ariami nagrał maestro Wiesław Ochman,  niedawno Piotr Beczała nagrał płytę z ariami słowiańskimi, a ja chcę pójść w ślady Wiesława Ochmana.  Niedługo będę śpiewał w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej partie Kirkora  w „Goplanie” Władysława Żeleńskiego i chcę również nagrać arię Kirkora, bo nie spotkałem się z nagraniem tej arii.

Z. S. : Aby z taką jak Pan częstotliwością występować w różnych miejscach, trzeba być osoba bardzo zorganizowaną: chodzi mi nie tylko o próby, koncerty, czy podróże – trzeba także zawsze zabrać wszystko co potrzebne jest w podróży i na scenie.

P. S. : Mam dwa komplety niezbędnych rzeczy – domowy i wyjazdowy, bo już się przekonałem, że niejednokrotnie, to co się wydaje oczywiste, nie jest takie oczywiste jak się odjedzie 300 kilometrów od domu. Podam jeszcze inny przykład – wczoraj na lotnisku w Szczecinie, dwadzieścia minut przed odlotem, małżonka dzwoni i pyta czy mam telefon do fachowca od regulacji okien, bo witryna się zawiesiła. Tuż przed wejściem do samolotu udało mi się załatwić człowieka, który o 21:00 pojechał do naszego domu i naprawił tę witrynę. Tak wygląda proza życia. Ale bez domu, bez rodziny, nie mógł bym żyć. Spotkałem się z wieloma osobami twierdzącymi, że sztuka jest najważniejsza, ale mnie do uprawiania sztuki, która jest przekonująca dla odbiorcy, potrzebne jest źródło z którego czerpię, a jest nim rodzina i życie codzienne.

Z. S. : Wprawdzie udając się na występ, śpiewak nie może zapomnieć instrumentu, ale według znanego powiedzenia –„ nuty, buty i talent" , o wielu rzeczach trzeba pamiętać.

P. S. :  No różnie to jest. Pamiętam jak kiedyś z maestro Tadeuszem Wojciechowskim, w Filharmonii w Bydgoszczy, byliśmy już gotowi do wyjścia na scenę, ale jeszcze w ostatniej chwili musiałam poprawić make-up, aby nie świeciła się twarz w świetle reflektorów i pobrudziłem spodnie – poleciało. Z szybką pomocą, na prośbę dyrygenta, przyszli muzycy mojego wzrostu. Były chyba trzy szybkie przymiarki i wystąpiłem w spodniach klarnecisty, a on musiał grać w moich. Innego wyjścia nie było. Taki, niby drobiazg, a tyle nerwów kosztował, że już samym śpiewaniem  nie miałem czasu się przejmować. Na szczęście, publiczność nie wie o tych przypadkach, albo dowiaduje się po latach, kiedy wspomina się o tym z uśmiechem.

Z. S. : Wyszedł Pan z próby uśmiechnięty, stąd sądzę, że współpraca przebiegała w przyjaznej atmosferze.

P. S. : Tak, bo wszyscy bardzo się lubimy. Przyjechałem na próbę dzień wcześniej, ale już wszyscy byli przygotowani i uśmiechnięci. Jestem bardzo wdzięczny wspaniałym dyrektorom – pani prof. Marcie Wierzbieniec i panu Sławomirowi Chrzanowskiemu, że ze zrozumieniem przyjęli moją nieobecność na piątkowej próbie, a ja postaram się aby tego nie było słychać w czasie koncertu. To w tym zawodzie jest fantastyczne. Proszę trzymać kciuki za pogodę, aby nie spłatała nam figla, bo przylatuję w dniu koncertu i zapraszam w imieniu wszystkich wykonawców na uroczy, piękny wieczór, w cudownym miejscu.

Z panem Pawłem Skałubą rozmawiała Zofia Stopińska 18 maja 2017 roku w Filharmonii Podkarpackiej.

Na "Galę Gwiazd" do Łańcuta - zaprasza Sławomir Chrzanowski

Zofia Stopińska : Nasz gość pan Sławomir Chrzanowski  - dyrektor naczelny i artystyczny Filharmonii Zabrzańskiej, dyrygować będzie koncertem inaugurującym 56. Muzyczny Festiwal w Łańcucie. Po raz pierwszy poprowadzi Pan koncert na tym Festiwalu.

Sławomir Chrzanowski : To prawda, chociaż od wielu lat współpracuję z Filharmonią Podkarpacką i występowaliśmy wspólnie wiele razy nie tylko w Rzeszowie, ale także w kilku miastach na Podkarpaciu, ale na Festiwalu w Łańcucie będę miał przyjemność po raz pierwszy poprowadzić tę orkiestrę.

Z. S. : Będzie to inauguracyjna gala pełna gwiazd.

S. Ch. : Rzeczywiście, doborowy jest zestaw śpiewaków – solistów, którzy wystąpią na tym koncercie: Katarzyna Dondalska, Joanna Woś, Monika Ledzion, Paweł Skałuba i Andrzej Dobber – trudno sobie wymarzyć lepszy skład. Mam nadzieję na wspaniałe wykonania, wielkie emocje i wiele, wiele przepięknej muzyki. W pierwszej kolejności będą to popisowe arie na poszczególne głosy, do tego również znane duety, a w drugiej części nieco lżejszy repertuar – tak żeby każdy ze słuchaczy siedzących na tym koncercie, coś dla siebie mógł wybrać. Będą również arie operetkowe, będą pieśni neapolitańskie – standardowe określenie „dla każdego coś miłego” jest jak najbardziej trafne, ale tak konstruuje się program takich koncertów.

Z. S. : W tym wykonaniu i w tym, znanym Panu z pewnością miejscu, wszystko zabrzmi wspaniale.

S. Ch. : Oczywiście, że miejsce znam, bo w Łańcucie byłem wielokrotnie i myślę, że czar i magia pałacu w Łańcucie i otaczającego go parku spowoduje iż ta muzyka, pięknie wykonywana przez znakomite głosy nabierze jeszcze innego waloru, innego wymiaru.

Z. S. : Z Orkiestrą Filharmonii Podkarpackiej jest Pan zaprzyjaźniony i sądzę, że lubicie razem pracować.

S. Ch. : Jest jakaś nić porozumienia, która powoduje, że szybko nam się pracuje, bo pracujemy ze sobą często od wielu lat. Udało nam razem się zagrać kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt różnych koncertów, w różnych miejscach. Bardzo dobrze nam ta praca idzie, orkiestra jest skoncentrowana, mając na uwadze to, z kim mamy wystąpić, bardzo się staramy dobrze się przygotować, żeby ta „Gala Gwiazd”, rzeczywiście wywarła na słuchaczach siedzących w Łańcucie, oraz przed odbiornikami telewizyjnymi duże wrażenie. Takie jest nasze założenie.

Z. S. : Byłam na kilku koncertach, którymi Pan dyrygował  i jednocześnie niezwykle ciekawie ubarwiał je Pan krótkimi zapowiedziami. Nie jest to chyba łatwe zadanie.

S. Ch. : Od pewnego czasu koncerty są często też prowadzone przez dyrygenta. Wychodzę z założenia, że w takich momentach nie czas na przedstawianie życiorysów kompozytorów, bo to nikogo w dzisiejszych czasach nie interesuje, natomiast lubię również zapowiadać koncerty, gdyż wiedząc, co za chwileczkę zagramy, lubię czasami wtrącić jakąś anegdotę, lub coś interesującego, czasami też wesołego, żeby rozweselić publiczność. Poza tym, wydaje mi się, że kiedy dyrygent odezwie się do słuchaczy „ludzkim głosem” nawiązuje się większa nić porozumienia – burzy się ta niewidzialna szyba pomiędzy wykonawcą a odbiorcą, w ten sposób razem współtworzymy koncert. Sprawdza się to od wielu lat, nie oponuję, kiedy się mnie o to prosi i lubię to robić. Pytała pani czy jest to trudne – dla mnie nie, bo przez wiele lat już przyzwyczaiłem się godzić te dwie funkcje.

Z. S. : Drogę z Zabrza do Rzeszowa, czy Łańcuta pokonuje się od bardzo szybko – samochodem można dojechać nawet w ciągu trzech godzin.

S. Ch. : Rzeczywiście, w ciągu trzech godzin można dojechać. Z Zabrza do Rzeszowa jest w tej chwili bardzo wygodne połączenie, dobrze się jeździ. To nie te czasy, kiedy „przebijałem się” przez te wszystkie małe mieściny ze Śląska na Podkarpacie. Dzisiaj jest wygodne połącznie autostradą i z wielką przyjemnością do Rzeszowa zawsze przyjeżdżam.

Z. S. : Pozostało nam tylko zaprosić wszystkich na „Galę Gwiazd” inaugurującą 56. Muzyczny Festiwal w Łańcucie.

S. Ch. : Panie i Panowie! Sobota, godzina 19.00, na scenie przed pałacem w Łańcucie wykonamy ten wspaniały koncert – zapraszam Państwa serdecznie, musicie tam być! Gorąco, gorąco zapraszamy!

Z panem Sławomirem Chrzanowskim – znakomitym dyrygentem, oraz dyrektorem naczelnym i artystycznym Filharmonii Zabrzańskiej, rozmawiała Zofia Stopińska 18 maja 2017 roku.

Przed 56.Muzycznym Festiwalem w Łańcucie

Zofia Stopińska : Z panią prof. Martą WierzbieniecDyrektorem Muzycznego Festiwalu w Łańcucie i Dyrektorem Naczelnym Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie rozmawiamy o rozpoczynającym się w sobotę 56. edycji majowego święta muzyki w Łańcucie. W Filharmonii trwają już próby do „Gali Gwiazd” inaugurującej Festiwal, a w Łańcucie odbywają się ostatnie przygotowania do koncertów plenerowych.

Marta Wierzbieniec : Rzeczywiście, to już ostatnie przygotowania do wielkiego muzycznego święta – myślę, że nie tylko tego regionu, czyli województwa podkarpackiego i organizatora Festiwalu czyli Filharmonii Podkarpackiej, ale to przecież święto wszystkich, którzy w świecie muzyki przybywają. Cechą wyróżniającą ten Festiwal, na tle innych tego typu cyklicznych wydarzeń artystycznych, jest różnorodność. W dzisiejszym świecie, przy ogromnym dostępie, nie tylko do informacji, ale także do nagrań, wszyscy jesteśmy dobrze zorientowani, co się dzieje w muzyce, ale na szczęście nic nie zastąpi koncertów i dlatego ta różnorodność na Festiwalu w Łańcucie jest oczekiwana i śmiem twierdzić, że pożądana. Oczywiście, że centrum festiwalowe stanowi sala balowa Muzeum Zamku w Łańcucie – tam narodził się Festiwal, który najpierw funkcjonował jako „Dni Muzyki Kameralnej”, a następnie został przemianowany w Muzyczny Festiwal w Łańcucie. W tejże Sali balowej, przepięknej i absolutnie wyjątkowej na skalę światową, słuchać będziemy muzyki kameralnej. Wystąpi tam w tym roku między innymi: Orkiestra Kameralna z Wiednia, wysłuchamy Apollon Musagete Quartett, złożony ze znakomitych muzyków występujących z ogromnym powodzeniem na całym świecie. W salo balowy będziemy mogli wysłuchać wspaniałych, artystycznych kreacji Ivana Monighettiego, któremu towarzyszyć będzie Orkiestra Kameralna Wratislavia pod dyrekcją Jana Staniendy, a także wystąpi wybitna pianistka Dina Yoffe – laureatka Konkursu Chopinowskiego i jurorka tego konkursu. Dina Yoffe zaprezentuje nie tylko utwory Fryderyka Chopina.

Z. S. : Te koncerty stanowić będą środkowe ogniwo 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie, ale nikt sobie nie wyobraża innego początku jak koncert w plenerze.

M. W. : Taka inauguracja związana jest zawsze z ryzykiem – chodzi tu przede wszystkim o pogodę, ale zawsze jestem optymistka i uważam, że na pewno wszystko się uda i pogoda będzie nam sprzyjać – nawet prognozy to przewidują. Wykonawcy sobotniej „Gali Gwiazd” są wspaniali, a w repertuarze przeważają arie i duety ze znanych oper m.in. Verdiego, Pucciniego i Moniuszki. Cieszę się, że udało się w tym roku zaprosić Andrzeja Dobbera, który jest artystą niezwykle zajętym, bo koncertuje na całym świecie. Wystąpią wspanaiałe sopranistki – Katarzyna Dondalska i Joanna Woś. Będziemy gościć także Monikę Ledzion i Pawła  Skałubę. To wybitni polscy wykonawcy, znani także na świecie, gdzie są ambasadorami naszej kultury i tradycji. To wielka radość, że możemy ich gościć na inauguracji wielkiego święta muzyki w Łańcucie, którego  organizatorem jest Filharmonia Podkarpacka im. Artura Malawskiego w Rzeszowie.                                                                                                                                                                                                                                         Od kilku lat, także drugi koncert łańcuckiego Festiwalu odbywa się w plenerze. Ive Mendes – wybitna gwiazda innego gatunku muzyki, ale przecież muzyka, to tak obszerna, pojemna dziedzina, ze ważne jest, abyśmy mówili o jakości wykonania, o dobrej muzyce, która czasem zahacza o różne kręgi. Proszę zauważyć, że coś, o czym mówiliśmy 20 – 30 lat temu, że jest nowatorskie, innowacyjne, że nie wiadomo, czy to można zaliczyć do muzyki klasycznej, to dzisiaj jest już klasyką. Podkreślam często, że na Festiwalu zapraszamy Państwa do słuchania muzyki ważnej.

Z. S. : Trzecim miejscem koncertów jest sala Filharmonii Podkarpackiej, bo tam na koncert może przyjść o wiele więcej osób niż do Sali balowej.

M. W. : To już wieloletnia tradycja, że przynajmniej jeden z koncertów festiwalowych odbywa się w Filharmonii Podkarpackiej, w tym roku odbędą się dwa – w piątek i w sobotę, na zakończenie Festiwalu. 26 maja wystąpi wybitna pianistka Gabriela Montero, o którą zabiegaliśmy już od dawna. Pani Montero wykona nie tylko znane utwory Schuberta i Schumanna, które ma w repertuarze, ale w drugiej części koncertu będzie improwizować. Gabriela Montero jest znana bowiem na świcie z nieprawdopodobnych możliwości improwizacji, jest genialną improwizatorką i bardzo ciekawi jesteśmy tego koncertu. Mówimy, ze żadnego koncertu nie da się powtórzyć identycznie i na ten temat można mówić bardzo długo. Gdy mówimy o improwizacji, to już nie ma nawet cienia wątpliwości, że coś będzie tak samo. Będzie to niepowtarzalny wieczór – jeden jedyny. Koncert Finałowy, to wielkie przedsięwzięcie. Wypełni go IX  Symfonia d-moll op. 125 – Ludwiga van Beethovena. Będzie oczywiście czwórka solistów, w tym Robert Gierlach, który jak Państwo doskonale wiedzą wywodzi się właśnie z naszego regionu, będzie Chór Filharmonii Narodowej w Warszawie i Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie, a dyrygować będzie Massimiliano Caldi. Będzie to wielki finał Festiwalu, ale to właściwie jeszcze nie będzie koniec, bowiem wszyscy lubią bisy i my jako organizatorzy, też zaproponowaliśmy Państwu koncert, który zatytułowany został „Koncert na bis”. Ten wieczór odbędzie się w Łańcucie, w Sali Hotelu Sokół. Wystąpi wspaniały pianista Janusz Olejniczak, a towarzyszyć mu będzie big band złożony ze studentów i absolwentów Uniwersytetu Muzycznego w Warszawie.

Z. S. : Mam w ręku program całego Festiwalu, gdzie wymienione są nie tylko utwory, wykonawcy i miejsca koncertów, ale także ceny biletów. Trudno powiedzieć, że bilety są tanie, bo dla każdego słowo tanie, będzie oznaczało inną kwotę.

M. W. : Powiem w wielkim skrócie, ze cena biletów zależy od dotacji, jaką otrzymuje Festiwal. Im dotacja większa, tym bilety mogą być tańsza. Musimy się zmieścić w zaplanowanym budżecie i zdobyć pieniądze, a więc i sponsorzy i dotacje są tu niezwykle cenne, bo dzięki nim możemy obniżyć ceny biletów. Co roku zabiegam o to, żeby bilety były coraz tańsze. Bardzo dziękuję tym, którzy przyznali nam dotacje, bo bez nich nie byłoby Festiwalu i biletów w przystępnych cenach. Nie byłoby także wspaniałych artystów. Bardzo dziękuję przede wszystkim władzom Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podkarpackiego – Panu Marszałkowi, Zarządowi, Sejmikowi – za przyznaną dotację. Bardzo dziękuję Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego, za znaczące wsparcie jakie Festiwal otrzymał. Gorąco dziękuję władzom Miasta Łańcuta i Panu Burmistrzowi, władzom Miasta Rzeszowa i Panu Prezydentowi, za bardzo znaczące dla nas dotacje. Dziękuję  wszystkim sponsorom, mecenasom i darczyńcom Festiwalu. Współpracujemy przy organizacji Festiwalu z Muzeum – Zamkiem w Łańcucie. Ukłony kieruję z stronę wszystkich pracowników łańcuckiego Zamku na czele z Panem Dyrektorem. Dziękuję za wszelka pomoc, wyrozumiałość, życzliwość, no i przede wszystkim za znakomitą współpracę.

56. Muzyczny Festiwal w Łańcucie rozpoczynamy już w najbliższą sobotę 20 maja o godzinie 19:00 wielkim plenerowym koncertem – „Galą Gwiazd” przed zamkiem, a kończymy w Filharmonii Podkarpackiej 27 maja IX Symfonią Ludwiga van Beethovena, w następnym dniu mamy jeszcze „Koncert na bis” w Łańcucie – z Januszem Olejniczakiem. Serdecznie zapraszam.

Z prof. Martą Wierzbieniec – Dyrektorem 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie i Dyrektorem Naczelnym Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego rozmawiała Zofia Stopińska 18  maja 2017 roku.

Massimiliano Caldi poprowadzi koncert finałowy 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie


Maestro Massimiliano CALDI poprowadzi 27 maja 2017r. o godz. 19.00 w sali Filharmonii Podkarpackiej koncert finałowy 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Wystąpią: Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej, Chór Filharmonii Narodowej oraz soliści : Magdalena Schabowska - sopran, Agnieszka Makówka - alt, Tomasz Kuk - tenor i Robert Gierlach - baryton. W programie IX Symfonia d-moll op. 125 - L. van Beethovena.

Massimiliano Caldi (Mediolan, 1967 r.), posiada duże międzynarodowe doświadczenie w dziedzinie muzyki symfonicznej, opery, operetki i baletu oraz zainteresowania w dziedzinie muzyki współczesnej i powrocie do dziewiętnastowiecznej opery. Wyróżnia się doskonałym przygotowaniem zawodowym oraz przejrzystym i linearnym stylem dyrygowania.

Caldi, który był laureatem pierwszej nagrody na Międzynarodowym Konkursie „G.Fitelberg” (1999 r.), jest Pierwszym Dyrygentem Polskiej Filharmonii Bałtyckiej m. Fryderyka Chopina w Gdańsku oraz Pierwszym Dyrygentem i Konsultantem Artystycznym Filharmonii Koszalińskiej im. Stanisława Moniuszki. Od 2016 r. Massimiliano Caldi współpracuje z Filharmonią Podkarpacką im. Artura Malawskiego w Rzeszowie oraz z Filharmonią Łódzką im. Artura Rubinsteina w Łodzi. W maju ubiegłego roku Caldi zadebiutował z Orkiestrą Filharmonii w Petersburgu oraz w legendarnym „Grand Hall”. W ciągu ostatnich dziesięciu lat odbył tournee po Izraelu, Omanie, Stanach Zjednoczonych, Chile i Brazylii.

Spośród nadchodzących wydarzeń, w których weźmie udział, pragniemy wskazać na dyrygowanie orkiestrą w trakcie opery Cyrulik sewilski Rossiniego oraz opery Nabucco Verdiego w Teatrze Wielkim w Poznaniu (styczeń-luty 2017 r. oraz maj 2017 r.),  opery Jaskółka Pucciniego, która została wybrana z okazji setnej rocznicy jej premiery w Filharmonii Narodowej w Warszawie, w trakcie XXI edycji Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena, opery Notte per me luminosa (światowa premiera) Marco Betty w Teatro Municipale w Piacenzy (kwiecień 2017 r.) i Carmina Burana Orffa (czerwiec 2017 r.) w Filharmonii w Gdańsku.

W dziedzinie muzyki symfonicznej zadebiutował w Berlinie z orkiestrą Konzerthaus Kammerorchester z Berlina (2 listopada) oraz w Sali Rachmaninowa Konserwatorium Moskiewskiego z Sinfoniettą Cracovią (12 listopada). W 2017 r. weźmie on udział w prestiżowym Międzynarodowym Muzycznym Festiwalu w Łańcucie (27 maja 2017 r.),  będzie również dyrygował Stambulską Państwową Orkiestrą Symfoniczną (10 lutego 2017 r.) i wróci na podium Orkiestry Sinfonica di Milano Giuseppe Verdi jak również zadyryguje Orkiestrą Kameralną Milano Classica , w której był Pierwszym Dyrygentem w okresie od 1998 to 2009 r.

Robert Gierlach wystąpi w koncercie finałowym łańcuckiego Festiwalu

Robert GIERLACH wystąpi wśród solistów koncertu finałowego 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie. Koncert odbędzie się 27 maja 2017 r. o 19.00 w sali Filharmonii Podkarpackiej.

    Robert Gierlach pochodzi z Sanoka. W latach 1982-1988 był uczniem PLM w Rzeszowie w klasie akordeonu prof. Jerzego Kołodzieja.

     Jest absolwentem warszawskiej Akademii Muzycznej w klasie śpiewu prof. Kazimierza Pustelaka. Artysta otrzymał I nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Wokalnym im. Viottiego w Vercelli we Włoszech i Nagrodę Publiczności na Konkursie im. Alfredo Krausa w Las Palmas.

       Już jako student rozpoczął współpracę z Warszawską Operą Kameralną, śpiewając w „Weselu Figara” i „Don Giovannim” Mozarta. W tym czasie występował również w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie jako Don Basilio w „Cyruliku sewilskim” Rossiniego. Z zespołami tych teatrów odbył liczne podróże  zagraniczne(Hiszpania, Francja, Niemcy, Belgia, Szwajcaria, Japonia).

     Robert Gierlach występuje na prestiżowych scenach operowych i estradach koncertowych Europy, Ameryki Północnej i Japonii. Śpiewał m. in. w Teatro La Fenice w Wenecji -„Wesele Figara” Mozarta-partia Hrabiego i „Maria di Rohan” Donizettiego-partia de Fiesque; Teatro Filarmonico w Veronie- „Mojżesz w Egipcie”-partia Faraona, oraz w koncertowym wykonaniu oratorium ”Eliasz” Mendellssohna pod batutą Shlomo Minza; w Teatro Comunale w Bolonii („Don Giovanni” Mozarta-partia Leporella, ”Podróż do Reims”Rossiniego-partia Don Profonda) oraz koncertowe wykonanie „Pulcinelli”Strawińskiego; w Teatro dell’ Opera w Rzymie („Kopciuszek” Rossiniego-partia Alidora) oraz Teatro dell’ Maggio Musicale Fiorentino we Florencji; Teatro G. Verdi w Trieście („Wesele Figara”-partia Hrabiego);  Teatro alla Scala w Mediolanie („Wesele Figara”-partia Hrabiego, „Tatiana”A.Corghiego-partia Sabinina).We Francji występował na takich scenach jak: Opera w Nicei, Opera w Marsylii (wszędzie jako Leporello w „Don

Giovannim” Mozarta w Theatre des Champs-Elysees w Paryżu-„Król Edyp „ Strawińskiego-partia Kreona oraz koncertowe wykonanie „Króla Rogera” Szymanowskiego-partia Archierejosa. W Stanach Zjednoczonych artysta występował m.in. w Detroit Opera House jako Figaro w „Weselu Figara” Mozarta(dwie różne inscenizacje).Partię Figara śpiewał również w Nico Theatre w Cape Town (RPA), na Festiwalu Operowym w Glyndebourne oraz na deskach Grand Theatre w Genewie jak i w Grand Opera na Florydzie (Miami) Prowadzi też ożywioną działalność koncertową, wsółpracując z takimi zespołami jak Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej w Warszawie, NOSPR, Sinfonia Varsovia, Berliner Philharmoniker, Wiener Philharmoniker, Orkietra Filadelfijska, Orchestre National de France, I Solisti Veneti, City of Birmingham Orchestra, Rundfunk Sinfonieorchester Berlin, Dresdner Rundfunk Orcheser, NHK Tokyo Orchestra. Artysta brał udział w wielu festiwalach muzycznych, m.in. Salzburger Festspiele, BBC Proms (Royal Albert Hall), Berliner Festwoche i Schleswig-Holstein Festival, Wratislavia Cantans, Festiwal Mozartowski Warszawskiej Opery Kameralnej. Współpracował z wieloma znanymi dyrygentami, reżyserami operowymi oraz śpiewakami takimi jak: Sir Simon Rattle, Sir Yehudi Menuhin, Nello Santi, Charles Dutoit, Jeffrey Tate, Rafael Fruhbeck de Burgos, Claudio Scimone, Michele Plasson, Vladimir Jurovski, Daniele Gatti, Vladimir Gergiew, Christian Thielemann, Jan Krenz, Kazimierz Kord, Jerzy Maksymiuk, Gabriel Chmura, Jerzy Semkow, Antoni Wit, Peter Stein, Renato Bruson, Thomas Hampson, Juan Diego Florez. W ostatnich kilku latach Robert Gierlach wystąpił m.in. z zespołami Berliner Philharmoniker oraz Wiener Philharmoniker („Stabat Mater” Szymanowskiego pod batutą Sir Simona Rattle’a), w Opera du Montreal i Lyric Opera w Baltimore (mozartowski Figaro), w Operze Flandryjskiej w Anwerpii (Argante w „Rinaldo” Haendla i w New York City Opera (Leporello). Śpiewał też tytułowego Don Giovanniego w warszawskim Teatrze Wielkim w inscenizacji Mariusza Trelińskiego.

  Sezon 2006-2007 zdominowany był przez występy w światowej prapremierze opery D.Carlsona „Anna Carenina”. Na scenach Florida Grand Opera (Miami) oraz Opery w Saint Louis Robert Gierlach śpiewał partię Vronskiego.

  W ostatnich sezonach można było go usłyszeć m.in. w Opera Ottawa (Figaro), Tokyo-NHK (Król Edyp-Creon) oraz jako Don Giovanniego w Arizona Opera i Cleveland Opera.

   Wystąpił również w Operze Bałtyckiej w Gdańsku (Don Giovanni, Figaro, Hrabia,Papageno,Oniegin) oraz Operze Krakowskiej (Figaro,Hrabia).

  Śpiewał też z Orkiestrą Szwajcarii Romańskiej w Genewie i Lozannie oraz Filharmonikami Filadelfijskimi w Filadelfii i Carnegie Hall  w Nowym Jorku (Kreon i Posłaniec w „Królu Edypie Strawińskiego).

  Robert Gierlach jest też cenionym wykonawcą pieśni. Od kilkunastu lat występuje regularnie na organizowanych przez Filharmonię im .R .Traugutta Festiwalach Pieśni Kompozytorów Polskich oraz Pieśni Europejskiej prezentując m.in. cykle pieśni F. Chopina, M. Karłowicza, P. Łukaszewskiego, F. Schuberta, A.Dvoraka.

  Od dwóch lat prowadzi  również klasę śpiewu solowego na Wydziale Wokalno- Aktorskim UMFC.

 

 

Koncert na bis 56 Muzycznego Festiwali w Łańcucie

28 maja 2017r. o godz. 20;00 w Hotelu Sokół w Łańcucie rozpocznie się "Koncert na bis" 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie.

Wystąpią; Janusz Olejniczak - fortepian i Chopin University of Music Big Band.

Janusz Olejniczak należy do najwybitniejszych współczesnych chopinistów. Urodzony we Wrocławiu, był najmłodszym laureatem 8. Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w 1970 r. Został także nagrodzony na Międzynarodowym Konkursie im. Alfreda Caselli w Neapolu.

Janusz Olejniczak koncertuje w Europie, Ameryce Północnej i Południowej, Azji i Australii w najsłynniejszych salach koncertowych, jak Filharmonia Berlińska, Teatro Colón w Buenos Aires, Salle Pleyel w Paryżu, Suntory Hall w Tokio, Lincoln Center w Waszyngtonie, Tonhalle w Düsseldorfie, Concertgebouw w Amsterdamie. Wielokrotnie zasiadał w jury konkursów pianistycznych i dawał lekcje mistrzowskie poza granicami kraju – Europie, Kanadzie, Japonii, Kolumbii.

Poza żelaznym repertuarem klasycznym wykonuje także polską muzykę współczesną (m.in. kompozycje Witolda Lutosławskiego, Henryka Mikołaja Góreckiego i Wojciecha Kilara). Chętnie bierze także udział w wykonaniach muzyki kameralnej. Występował z orkiestrami pod dyrekcją Witolda Rowickiego, Stanisława Wisłockiego, Kazimierza Korda, Antoniego Wita, Jerzego Maksymiuka, Wojciecha Michniewskiego, Tadeusza Strugały, Charles’a Dutoit, Andrzeja Borejki, Grzegorza Nowaka, Jacka Kaspszyka i in. Od wielu lat współpracuje także z Markiem Mosiem i Orkiestrą Aukso. Był jednym z pierwszych wykonawców muzyki Chopina na instrumentach historycznych (Érard i Pleyel). Pianista jest stałym gościem festiwalu „Chopin i jego Europa” w Warszawie, na którym zagrał m.in. u boku Marthy Argerich i Marii João Pires. Wielokrotnie wystąpił również z Orkiestrą XVIII Wieku Fransa Brüggena oraz Orchestre des Champs-Élysées pod dyrekcją Philippe’a Herreweghe.

Jego dorobek artystyczny obejmuje ponad 40 nagrań płytowych dokonanych dla takich wytwórni, jak Polskie Nagrania, Tonpress, Muza, Wifon, Opus 111, Camerata, Sony Classical, Selene, CD Accord, Bearton.

W dowód uznania dla swych interpretacji muzycznych ośmiokrotnie otrzymał nagrodę „Fryderyka”, a za całość dorobku artystycznego odznaczony został Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski (2000) oraz Złotym Medalem Gloria Artis (2005).

Janusz Olejniczak nagrał również ścieżki dźwiękowe do dwóch słynnych filmów: Pianisty Romana Polańskiego oraz Błękitnej nuty Andrzeja Żuławskiego, występując w tym ostatnim w aktorskiej roli Fryderyka Chopina.

W 2015 r. ponownie zasiadł w jury Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. Od ubiegłego roku współpracuje także z Uniwersytetem Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie.

Gabriela Montero wśród gwiazd Festiwalu w Łańcucie

   26 maja 2017 r. o godz. 19:00 w sali Filharmonii Podkarpackiej wystąpi wybitna pianistka i improwizatorka Gabriela MONTERO. Koncert odbędzie się w ramach 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie.

W programie: F. Schubert - 4 Impromptus op. 90 D. 899 ; R. Schumann - Carnaval op.9 ; G. Montero - Improwizacje

Odkrywcze interpretacje i unikatowe improwizacje Gabrieli Montero spowodowały, że zdobyła ona licznych zwolenników na całym świecie. Anthony Tommasini w The New York Times zauważył, że gra Montero miała w sobie wszystko: rytmiczne uderzenia, subtelne odcienie, stalową moc, uduchowiony liryzm, niesentymentalną ekspresję.”

Świeżo po jej debiucie w BBC Proms z Orkiestrą Symfoniczną z Sao Paulo i Marin Alsop, Gabriela rozpoczęła sezon 2016/2017  występem na MusikFest Bremen z Orchestrą Cadaqués i Jaime Martinem, recitalami na Festiwalu MiTo w Mediolanie i Turynie oraz tygodniem muzyki kameralnej i warsztatami na festiwalu w Trondheim w Norwegii Północnej. Gabriela planuje również europejską trasę w tym sezonie z Orquesta Sinfónica Nacional de Mexico i jej dyrektorem muzycznym Carlosem Miguelem Prieto, która obejmuje występy z nową kompozycją - koncertem fortepianowym oraz koncerty Gabrieli w Festspielhaus w Salzburgu, Musikverein i Alte Oper we Frankfurcie. Kolejny sezon to występy z Koncertem fortepianowym Szostakowicza nr 1 na tournee w Wielkiej Brytanii z Zürcher Kammerorchester i trębaczką Alison Balsom, dwa angaże z Barcelona Symphony Orchestra, w tym prapremiera dzieła katalońskiego kompozytora Jor di Cervelló i koncerty z City of Birmingham Symphony Orchestra i ich nowym dyrektorem muzycznym Mirga Gražinytė-Tyla. Gabriela kontynuuje również swoje występy recitalowe, wykonuje na nich jej lubiane improwizacje, w takich miejscach jak Madryt, Hongkong, Tajpej, Seul, Werona, Heidelberg i Republika Dominikany.

W ostatnich latach, Gabriela była zapraszana do występów z wieloma czołowymi orkiestrami świata, w tym: the Royal Liverpool, z Rotterdamu, Drezna, Oslo, Radia Vienna i Radia holenderskiego, orkiestrami filharmonii; the Gewandhausorchester Leipzig, NDR Sinfonieorchester Hamburg, NDR Radiophilharmonie Hannover, Academy of St Martin in the Fields i Australian Chamber Orchestra; z Pittsburgha, Detroit, Houston, Atlanty, Toronto, Baltimore i Lucerne orkiestrami symfonicznymi; The National Arts Centre Orchestra of Canada, Württembergisches Kammerorchester Heilbronn i the Stuttgart Chamber, Cleveland, Philharmonia, Komische Oper Berlin, Vienna Symphony, Residentie oraz Sydney Symphony orchestras.

Gabriela również często przedstawia swój recital, grając koncerty w tak znakomitych salach konceptowych, jak Avery Fisher Hall, Kennedy Center, Wigmore Hall, Vienna Konzerthaus, Berlin Philharmonie, Frankfurt Alte Oper, Cologne Philharmonie, Leipzig Gewandhaus, Munich Herkulessaal, Sydney Opera House, Amsterdam Concertgebouw, Luxembourg Philharmonie, Lisbon Gulbenkian Museum, Tokyo Orchard Hall, Manchester Bridgewater Hall i na festiwalach w Edynburgu, Salzburgu, Lucernie, Ravinii, Tanglewood, Gstaad, Saint-Denis, Aldeburgh, Cheltenham, Rheingau, Ruhr, Bergen i w Lugano.

Oprócz swoich genialnych interpretacji z podstawowego repertuaru fortepianowego Gabriela jest również ceniona za jej zdolność do improwizacji, komponowania nowych utworów i grania ich w czasie rzeczywistym. Jak twierdzi: „Łączę się z moją publicznością w zupełnie wyjątkowy sposób - a oni łączą się ze mną. Improwizacja to ogromna część tego, kim jestem, jest to najbardziej naturalny i spontaniczny sposób, w jaki mogę wyrazić siebie.” Niezależnie od tego, czy w swoim recitalu, czy też na występie koncertowym, Gabriela nieustannie zaprasza swoich widzów do wyboru utworów, które następnie improwizuje.

Gabriela jest także wielokrotnie nagradzaną, najlepiej sprzedającą swoje nagrania artystką. Jej wczesny album zostały wydany w lecie 2015 przez Orchid Classics, grała w nim Koncert fortepianowy nr 2 Rachmaninowa,
  a jej pierwsza kompozycja Ex Patria spowodowała, że Gabriela otrzymała swoje pierwsze Latynoskie Grammy w kategorii Najlepszy Album Klasyczny (album Mejor de Música Clásica). Wcześniejsze nagrania to m.in. Bach and Beyond, które utrzymywało się na pierwszym miejscu w Billboard Classical Charts przez kilka miesięcy i zagwarantowało jej zdobycie dwóch nagród Echo Klassik Awards:  w 2006 r. Klawiszowiec Roku i w 2007 r. Nagroda dla muzyki klasycznej bez Granic. W 2008 r. również otrzymała nominację do nagrody Grammy® za album muzyki barokowej, a w 2010 r. wydała nagranie Solatino, inspirowane jej wenezuelską ojczyzną i poświęcone twórczości kompozytorów latynoamerykańskich i z jej własnymi improwizacjami utworów latynoskich.

Formalny debiut Gabrieli, jako kompozytora miał miejsce w 2011 r. utworem Ex Patria, był to poemat na fortepian i orkiestrę i jej emocjonalna reakcja na obecne w Wenezueli bezprawie, korupcję i przemoc. Utwór ten miał swoją światową premierę w październiku na tournee z Academy of St. Martin in the Fields, a w 2015 r. został nagrany i wydany na arenie międzynarodowej z Yoa Orchestra of the Americas i dyrygentem Carlosen Miguelem Prieto. W marcu 2016 r. Gabriela miała premierę swojej pierwszej kompozycji na fortepian i orkiestrę zatytułowanej Koncert fortepianowy nr 1, „Latin”, w Lipsku z MDR Sinfonieorchester i dyrygentem Kristjanem Järvi. Kolejne występy z tym utworem odbyły się z Orquesta Sinfonica Nacional de Mexico i w Klavier-Festival Ruhr.

Gabriela jest zdecydowanym zwolennikiem poszanowania praw człowieka, jej głos często sięga poza sferę muzyki klasycznej.  Niedawno została ona mianowana Honorowym Konsulem przy Amnesty International, a także nominowania do nagrody za jej wybitny wkład w dziedzinie praw człowieka przez Fundację Praw Człowieka w uznaniu za jej zaangażowanie w kwestie praw człowieka w Wenezueli i poza jej granicami. W 2013 r. została zaproszona do udziału w Festiwalu Kobiety Świata, który odbył się w londyńskim Southbank Centre oraz przemawiała i występowała dwukrotnie na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos-Klosters. Została także wyróżniona na konkursie Rockefeller Award 2012 za jej wkład w sztukę i miała swój występ na inauguracji prezydentury Baracka Obamy w 2008 r.

Urodzona w Wenezueli Gabriela swój pierwszy publiczny występ miała w wieku pięciu lat. W wieku ośmiu lat zadebiutowała koncertem w swoim rodzinnym mieście Caracas, dzięki czemu uzyskała stypendium rządowe na studia prywatne w USA. Swoje studia kontynuowała u Hamish Milne w Royal Academy of Music w Londynie, którą ukończyła z wyróżnieniem. Obecnie mieszka w Barcelonie wraz z mężem i dwiema córkami.

Gabriela Montero wśród gwiazd Festiwalu w Łańcucie

26 maja o godz.19:00 w Filharmonii Podkarpackiej wystąpi z recitalem wspaniała pianistka i improwizatorka Gabriela MONTERO. Koncert odbędzie się w ramach 56. Muzycznego Festiwalu w Łańcucie.

Pierwszą część recitalu wypełnią utwory wielkich romantyków: 4 Impromptus op. 90 - Franza Schuberta i Carnaval op. 9 - Roberta Schumanna. W części drugiej usłyszymy improwizacje. 

Odkrywcze interpretacje i unikatowe improwizacje Gabrieli Montero spowodowały, że zdobyła ona licznych zwolenników na całym świecie. Anthony Tommasini w The New York Times zauważył, że gra Montero miała w sobie wszystko: rytmiczne uderzenia, subtelne odcienie, stalową moc, uduchowiony liryzm, niesentymentalną ekspresję.”

 

 

Subskrybuj to źródło RSS