Zofia Stopińska

Zofia Stopińska

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

II Symfonia c- moll „Zmartwychwstanie” - G. Mahlera

AB 30 X 2019 ŚRODA GODZ. 19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
PRASKI CHÓR MIESZANY
CHÓR WYDZIAŁU MUZYKI UNIWERSYTETU RZESZOWSKIEGO
JIRI PETRDLIK – dyrygent
BARTOSZ STANISZEWSKI - dyrygent - rezydent
IWONA HOSSA – sopran
BARBORA DE NUNES - CAMBRAIA – mezzosopran
BOŻENA STASIOWSKA – CHROBAK – przygotowanie chóru

W programie:
G. Mahler - II Symfonia c- moll „Zmartwychwstanie”

Wykonanie II Symfonii (1894) Mahlera, to zawsze wielkie wydarzenie artystyczne zarówno dla słuchaczy, jak i wykonawców. Monumentalne dzieło o pięcioczęściowej konstrukcji napisane na wielką orkiestrę symfoniczną chór i dwoje solistów jest świadectwem krzyżujących się na przełomie wieków starych i nowych prądów artystycznych. Stąd tyle w tej muzyce różnorakich stylów i pomysłów twórczych. „Żałobny” początek Symfonii kontrastuje z taneczną drugą częścią Andante. III i IV część są rozbudowanymi pieśniami z cyklu Czarodziejski róg chłopca (Des Knaben Wunderhorn). Finał będący kulminacją Symfonii oparł kompozytor na uzupełnionym przez siebie tekście chorału Friedricha Klopstocka „Auferstehung” („Zmartwychwstanie”). Ogromne wrażenie wywołuje Wizja Sądu Ostatecznego spotęgowana przez niepowtarzalną aurę dźwiękową bogatą w potężne, dramatyczne kulminacje.

Koncert współorganizowany i współfinansowany w ramach programu Instytut Muzyki i Tańca "Dyrygent - rezydent"

Koncert pod honorowym patronatem Ivan Jestřába, Ambasadora Republiki Czeskiej w Polsce

Bartosz Staniszewski ur. 1995 - dyrygent
Absolwent Akademii Muzycznej w Krakowie, z klasy prof. Rafała Jacka Delekty. Brał udział w licznych kursach dyrygenckich prowadzonych przez wybitnych dyrygentów jak np. Jacek Kaspszyk, czy Vladimir Kiradjiev. Uczestnik Międzynarodowych Kursów Dyrygenckich, podczas których pracował z Orkiestrą Akademii Beethovenowskiej pod okiem prof. Rafała Jacka Delekty. Jako dyrygent zadebiutował w kwietniu 2014 roku we Francji. W czerwcu 2014 roku poprowadził w Filharmonii Krakowskiej prawykonanie autorskiej symfonii. Współzałożyciel i dyrygent Krakowskiej Orkiestry „Ardente”, z którą stale koncertuje w Polsce i za granicą. W marcu 2017 współpracował z Orkiestrą Kameralną i Orkiestrą Symfoniczną Akademii Muzycznej we Wrocławiu. W tym samym miesiącu zainaugurował 8. edycję cyklu „Jeszcze Polska Muzyka”, prowadząc Orkiestrę Akademii Beethovenowskiej w Europejskim Centrum Muzyki w Lusławicach. W maju i grudniu 2017 poprowadził przedstawieniami opery „Straszny Dwór” Stanisława Moniuszki. We wrześniu 2017 wyruszył na tournée z Krakowską Orkiestrą „Ardente” po północnej Francji (m. in. Beauvais, Amiens, Paryż). W marcu 2018 roku poprowadził Orkiestrę Symfoniczną Krakowskiej Akademii Muzycznej.
W lipcu 2018 roku poprowadził Orkiestrę „Corda Cracovia” inaugurując 11. edycję cyklu "Wawel o Zmierzchu”. W kwietniu 2019 roku nawiązał współpracę z Filharmonią Podkarpacką w Rzeszowie.

Iwona Hossa (sopran) jest zaliczana do czołowych sopranistek swojego pokolenia. Jej kunszt wokalny podziwiano w wielu miejscach na świecie, gdzie zawsze oczarowywała publiczność i zdobywała uznanie krytyki. Absolwentka Wydziału Wokalno – Aktorskiego Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu, którą ukończyła z wyróżnieniem w klasie prof. Ewy Wdowickiej (1998). Artystka zadebiutowała partią Violetty w Traviacie G. Verdiego w Teatrze Wielkim w Poznaniu, w tym samym roku zostając solistką tej sceny. Jako solistka związana jest również z Teatrem Wielkim – Operą Narodową w Warszawie, gdzie także debiutowała jako Violetta. Współpracuje z wieloma teatrami operowymi w Polsce i za granicą. Iwona Hossa jest laureatką Grand Prix i Złotego Medalu na Międzynarodowym Konkursie Wokalnym im. Marii Callas w Atenach, III nagrody oraz specjalnej Nagrody Mozartowskiej na 6. Międzynarodowym Konkursie Wokalnym im. Ady Sari w Nowym Sączu, Konkursu Finalistów Międzynarodowych Konkursów Wokalnych „Orfeo” w Hanowerze. Zdobyła także Bursztynowy Pierścień za rolę Konstancji w Uprowadzeniu z Seraju W. A. Mozarta, Medal Młodej Sztuki za osiągnięcia na scenach operowych, Nagrodę im. Andrzeja Hiolskiego za rolę Hanny w Strasznym Dworze S. Moniuszki (TW – ON). W 1995 otrzymała stypendium Ministra Kultury i Sztuki, a w 1998 Stypendium dla Młodych Twórców Poznańskiego Środowiska Artystycznego, przyznawane przez Kapitułę Nagrody Artystycznej miasta Poznania. Występowała pod batutą takich dyrygentów, jak David Lloyd-Jones, David Agler, Maurizio Benini, Gabriel Chmura, Charles Dutoit, Gustavo Dudamel, Kazimierz Kord, Jan Krenz, Jacek Kaspszyk, Jerzy Maksymiuk, John Neschling, Grzegorz Nowak, Krzysztof Penderecki, Stanisław Skrowaczewski, Antoni Wit. Brała także udział w prestiżowych festiwalach, m. in. w Międzynarodowym Festiwalu Wratislavia Cantans, Festiwalu Operowym w Bydgoszczy, Festiwalu Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień, Festiwalu Sacrum Profanum, festiwalu operowym w Carcassonne we Francji, Wexford Opera Festival w Irlandii, Festiwalu Rossiniego w Pesaro we Włoszech. W repertuarze Artystki znajduje się kilkadziesiąt partii operowych (m.in. W. A. Mozarta: Konstancja w Uprowadzeniu z Seraju, Donna Anna w Don Giovannim, Fiordiligi w Cosi fan tutte, St. Moniuszki: Hanna w Strasznym dworze, Zuzia w Verbum nobile, G. Rossiniego: Rozyna w Cyruliku sewilskim, G. Verdiego: Violetta w Traviacie, Gilda Rigoletto, Giulietta w Un Giorno di regno, G. Donizettiego: Norina w Don Pasquale i partia tytułowa w Łucji z Lammermoor, G. Puccini: Liu w Turandot), a także operetkowych oraz oratoryjno – kantatowych, a obejmuje on muzykę od doby baroku (Bach, Handel, Vivaldi) do współczesności (Penderecki, Kilar, Górecki). Posiada także bogaty repertuar pieśni. Dokonała wielu prawykonań utworów polskiej muzyki współczesnej, m.in. Wojciecha Kilara, Jerzego Maksymiuka, Marka Jasińskiego i Pawła Serafińskiego. Na swoim koncie ma liczne nagrania płytowe, m. in. Stabat Mater i Litania do Marii Panny K. Szymanowskiego (nominowana do nagrody Grammy 2009), wzięła także udział w nakręconym przez BBC Holocaust. A Music Memorial Film from Auschwitz, który został uhonorowany Międzynarodową Nagrodą Emmy 2005 w kategorii „najlepszy program poświęcony sztuce”. W ubiegłym roku dokonała kolejnych nagrań CD z muzyką Krzysztofa Pendereckiego (Siedem Bram Jerozolimy i Lieder der Vergaenglichkeit), oraz DVD z Passio et Mors Domini Nostri secundum Lucam K. Pendereckiego w reżyserii Grzegorza Jarzyny.
W 2013 nagrała m. in. VIII Symfonię Krzysztofa Pendereckiego Lieder der Vergänglichkeit. Pięciopłytowe wydawnictwo Krzysztof Penderecki: The Complete Symphonies pod dyrekcją kompozytora otrzymało w 2014 roku prestiżową International Classical Music Awards w kategorii Muzyki Współczesnej.
W 2011 otrzymała tytuł doktora sztuki (UMFC w Warszawie), a w 2014 tytuł doktora habilitowanego (UMFC w Warszawie). Jako adiunkt prowadzi klasę śpiewu solowego w Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu.
W 2015 została odznaczona Srebrnym Krzyżem Zasługi przyznanym przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudę.

Barbora de Nunes-Cambraia, mezzosopran, nominowana do prestiżowej czeskiej nagrody Thalia Awards 2016, zdobyła muzyczne wykształcenie w Konserwatoriach w Pradze i Pilznie, a następnie uczestnicząc w licznych zajęciach mistrzowskich w kraju i za granicą (w tym m.in. zajęciach mistrzowskich z José Curą i Dagmar Peckovą odpowiednio w 2016 i 2012 r.). Uzupełniła swoje artystyczne wykształcenie studiami językowymi na Uniwersytecie Karola w Pradze. Obecnie regularnie pojawia się jako wokalistka w różnych częściach Czech, oprócz tego odbyła już tournée po Brazylii, Japonii, Tajlandii, Izraelu, Maroko, Francji, Austrii i Niemczech, pracując z wiodącymi zagranicznymi i czeskimi dyrygentami oraz orkiestrami; pojawia się na scenach operowych w Czechach i na całym świecie.
Ma na swoim koncie kilka płyt CD: „Amor eterno”, 2009 r., zawierającą XIX i XX-wieczne arie operowe; „Umění milovati” (Sztuka kochania), 2009 r., z muzyką współczesnego czeskiego kompozytora Zdenka Zahradníka; „Písně Almy Mahlerové” (Utwory Almy Mahler), 2011 r., nagranie na żywo z koncertu w Miejskim Domu Reprezentacyjnym w Pradze, z Zdenkiem Mácalem prowadzącym Praską Orkiestrę Symfoniczną; „Hołd dla duszy żydowskiej”, 2015 r., z Symfonią na kontralt i orkiestrę „Menschheit” Ervína Schulhoffa oraz „Kindertotenlieder” Gustava Mahlera (granych odpowiednio przez Orkiestrę Filharmonii Morawskiej w Ołomuńcu i Orkiestrę Filharmonii Północnoczeskiej w Teplicach, pod batutą Alfonso Scarano); „Cesta k slunci” (Podróż w stronę słońca), 2016 r., album profilowy współczesnego czeskiego kompozytora Jana Vičara, wykonującego partię solową w fantazji symfonicznej „Žítkovská bohyně” (Bogini Žítkov); „Guitarra Cantante”, 2017 r., czeskie i hiszpańskie utwory z akompaniamentem duetu gitarowego Siempre Nuevo oraz ostatnio, cykl utworów „Magiczne koło zodiaku” australijskiej kompozytorki Margaret Brandman.
Oprócz Carmen, w galerii jej kreacji operowych znaleźć można rolę Rozyny („Cyrulik sewilski”), Neris („Medea”), królowej Gertrudy („Hamlet”), Idamantes („Idomeneusz”), Feneny („Nabucco”), Kasi („Diabeł i Kasia”), Olgi („Eugeniusz Onegin”), Cherubina („Wesele Figara”), Czarownicy („Rusałka”), Catherine („Pasja grecka”), Pani Quickly („Falstaff”), Maddaleny („Rigoletto”), Trzeciej Damy („Czarodziejski flet”), Maliny („Żołnierz i Tancerka”), Dinah („Trzy życzenia albo życiowe przypadki”), Mary („Noc wypełniona światłem”), Ernestiny („L´occasione fa il ladro”), Księcia Orłowskiego („Zemsta nietoperza”), Wandy („Polska Krew”), Boulotte („Sinobrody” Offenbacha) i inne.
W 2017 roku Barbora de Nunes-Cambraia znalazła się na liście nominowanych do nagrody Thalia Award 2016 w kategorii Opera, za rolę tytułową w „Carmen” Bizeta w Teatrze Śląskim w Opawie.
Regularnie pojawia się na estradach koncertowych z duetem gitarowym Siempre Nuevo (Matěj Freml i Patrick Vacik).
Od września 2015 r. łączy karierę artystyczną z prowadzeniem zajęć z głosu solowego w Konserwatorium w Teplicach oraz zajęć mistrzowskich w Konserwatorium w Akce (Izrael).
www.barbora-polaskova.cz

Praski Chór Mieszany
Wokalistów Praskiego Chóru Mieszanego, jego chórmistrzów i innych muzyków towarzyszących chórowi łączy nie tylko radość śpiewania i odkrywania różnych stylów muzycznych.
Praski Chór Mieszany pod batutą doświadczonych dyrygentów zalicza się do elity chórów niezawodowych w Czechach. Jego dobrą reputację potwierdzają sukcesy na arenie międzynarodowej zarówno w kontekście zdobytych w konkursach trofeów, jak i licznych zagranicznych tournée po Europie, Stanach Zjednoczonych, Japonii czy Izraelu.
Specjalizujemy się we współczesnej muzyce klasycznej XX i XXI wieku, ale nasi chórmistrzowie tracą często głowę dla „starszych” kompozytorów (np. Antonín Dvořák). Nie interesują się jedynie ich najważniejszymi dziełami muzycznymi, ale celowo wybierają także te mniej znane dzieła, zaskakując publiczność na całym świecie.
Repertuar Praskiego Chóru Mieszanego jest dość szeroki. Oprócz wspomnianej już muzyki klasycznej, obejmuje on muzykę sakralną wykonywaną w wielu językach, a także czeskie, morawskie i słowackie piosenki folkowe. W 2010 roku chór zmierzył się z partiami chóralnymi z najbardziej znanych oper, operetek i musicali (Aida, Nabucco, Orfeusz w piekle, Rusałka, Nędznicy, itd.)
Praski Chór Mieszany śpiewał już na wielu prestiżowych scenach zarówno w Czechach, jak i za granicą, m.in. w Rudolfinum, Miejskim Domu Reprezentacyjnym w Pradze, Operze Narodowej w Pradze czy Sali Hiszpańskiej w Zamku Praskim. Współpracuje z wieloma wybitnymi solistami i orkiestrami (Prague Radio Symphony Orchestra, Orkiestra Filharmonii w Tokio, North Czech Philharmonic Teplice, Jaroslav Svěcený i Vladimír Válek).
Chór to przede wszystkim jego członkowie. Dwa razy w tygodniu spotykamy się w sali prób Opery Narodowej w Pradze, bierzemy nasze nuty, chórmistrz otwiera fortepian i ćwiczymy – bez pracy nie ma kołaczy. Więc to nie tylko ciekawe koncerty czy zagraniczne tournée, ale przede wszystkim systematyczne przygotowania są nieodłączną częścią życia chóru. Nie jesteśmy jednak zamknięci – czekamy na nowych ludzi, nowe głosy!

Filharmonia Podkarpacka - II Symfonia c - moll „Zmartwychwstanie”

AB 30 X 2019 ŚRODA GODZ. 19:00

ORKIESTRA SYMFONICZNA FILHARMONII PODKARPACKIEJ
PRASKI CHÓR MIESZANY
CHÓR WYDZIAŁU MUZYKI UNIWERSYTETU RZESZOWSKIEGO
JIRI PETRDLIK – dyrygent
BARTOSZ STANISZEWSKI - dyrygent - rezydent
IWONA HOSSA – sopran
BARBORA DE NUNES - CAMBRAIA – mezzosopran
BOŻENA STASIOWSKA – CHROBAK – przygotowanie chóru

W programie:
G. Mahler - II Symfonia c - moll „Zmartwychwstanie”

Wykonanie II Symfonii (1894) Mahlera, to zawsze wielkie wydarzenie artystyczne zarówno dla słuchaczy, jak i wykonawców. Monumentalne dzieło o pięcioczęściowej konstrukcji napisane na wielką orkiestrę symfoniczną chór i dwoje solistów jest świadectwem krzyżujących się na przełomie wieków starych i nowych prądów artystycznych. Stąd tyle w tej muzyce różnorakich stylów i pomysłów twórczych. „Żałobny” początek Symfonii kontrastuje z taneczną drugą częścią Andante. III i IV część są rozbudowanymi pieśniami z cyklu Czarodziejski róg chłopca (Des Knaben Wunderhorn). Finał będący kulminacją Symfonii oparł kompozytor na uzupełnionym przez siebie tekście chorału Friedricha Klopstocka „Auferstehung” („Zmartwychwstanie”). Ogromne wrażenie wywołuje Wizja Sądu Ostatecznego spotęgowana przez niepowtarzalną aurę dźwiękową bogatą w potężne, dramatyczne kulminacje.

Koncert współorganizowany i współfinansowany w ramach programu Instytut Muzyki i Tańca "Dyrygent - rezydent"

Koncert pod honorowym patronatem Ivan Jestřába, Ambasadora Republiki Czeskiej w Polsce

Bartosz Staniszewski ur. 1995 - dyrygent
Absolwent Akademii Muzycznej w Krakowie, z klasy prof. Rafała Jacka Delekty. Brał udział w licznych kursach dyrygenckich prowadzonych przez wybitnych dyrygentów jak np. Jacek Kaspszyk, czy Vladimir Kiradjiev. Uczestnik Międzynarodowych Kursów Dyrygenckich, podczas których pracował z Orkiestrą Akademii Beethovenowskiej pod okiem prof. Rafała Jacka Delekty. Jako dyrygent zadebiutował w kwietniu 2014 roku we Francji. W czerwcu 2014 roku poprowadził w Filharmonii Krakowskiej prawykonanie autorskiej symfonii. Współzałożyciel i dyrygent Krakowskiej Orkiestry „Ardente”, z którą stale koncertuje w Polsce i za granicą. W marcu 2017 współpracował z Orkiestrą Kameralną i Orkiestrą Symfoniczną Akademii Muzycznej we Wrocławiu. W tym samym miesiącu zainaugurował 8. edycję cyklu „Jeszcze Polska Muzyka”, prowadząc Orkiestrę Akademii Beethovenowskiej w Europejskim Centrum Muzyki w Lusławicach. W maju i grudniu 2017 poprowadził przedstawieniami opery „Straszny Dwór” Stanisława Moniuszki. We wrześniu 2017 wyruszył na tournée z Krakowską Orkiestrą „Ardente” po północnej Francji (m. in. Beauvais, Amiens, Paryż). W marcu 2018 roku poprowadził Orkiestrę Symfoniczną Krakowskiej Akademii Muzycznej.
W lipcu 2018 roku poprowadził Orkiestrę „Corda Cracovia” inaugurując 11. edycję cyklu "Wawel o Zmierzchu”. W kwietniu 2019 roku nawiązał współpracę z Filharmonią Podkarpacką w Rzeszowie.

Iwona Hossa (sopran) jest zaliczana do czołowych sopranistek swojego pokolenia. Jej kunszt wokalny podziwiano w wielu miejscach na świecie, gdzie zawsze oczarowywała publiczność i zdobywała uznanie krytyki. Absolwentka Wydziału Wokalno – Aktorskiego Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu, którą ukończyła z wyróżnieniem w klasie prof. Ewy Wdowickiej (1998). Artystka zadebiutowała partią Violetty w Traviacie G. Verdiego w Teatrze Wielkim w Poznaniu, w tym samym roku zostając solistką tej sceny. Jako solistka związana jest również z Teatrem Wielkim – Operą Narodową w Warszawie, gdzie także debiutowała jako Violetta. Współpracuje z wieloma teatrami operowymi w Polsce i za granicą. Iwona Hossa jest laureatką Grand Prix i Złotego Medalu na Międzynarodowym Konkursie Wokalnym im. Marii Callas w Atenach, III nagrody oraz specjalnej Nagrody Mozartowskiej na 6. Międzynarodowym Konkursie Wokalnym im. Ady Sari w Nowym Sączu, Konkursu Finalistów Międzynarodowych Konkursów Wokalnych „Orfeo” w Hanowerze. Zdobyła także Bursztynowy Pierścień za rolę Konstancji w Uprowadzeniu z Seraju W. A. Mozarta, Medal Młodej Sztuki za osiągnięcia na scenach operowych, Nagrodę im. Andrzeja Hiolskiego za rolę Hanny w Strasznym Dworze S. Moniuszki (TW – ON). W 1995 otrzymała stypendium Ministra Kultury i Sztuki, a w 1998 Stypendium dla Młodych Twórców Poznańskiego Środowiska Artystycznego, przyznawane przez Kapitułę Nagrody Artystycznej miasta Poznania. Występowała pod batutą takich dyrygentów, jak David Lloyd-Jones, David Agler, Maurizio Benini, Gabriel Chmura, Charles Dutoit, Gustavo Dudamel, Kazimierz Kord, Jan Krenz, Jacek Kaspszyk, Jerzy Maksymiuk, John Neschling, Grzegorz Nowak, Krzysztof Penderecki, Stanisław Skrowaczewski, Antoni Wit. Brała także udział w prestiżowych festiwalach, m. in. w Międzynarodowym Festiwalu Wratislavia Cantans, Festiwalu Operowym w Bydgoszczy, Festiwalu Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień, Festiwalu Sacrum Profanum, festiwalu operowym w Carcassonne we Francji, Wexford Opera Festival w Irlandii, Festiwalu Rossiniego w Pesaro we Włoszech. W repertuarze Artystki znajduje się kilkadziesiąt partii operowych (m.in. W. A. Mozarta: Konstancja w Uprowadzeniu z Seraju, Donna Anna w Don Giovannim, Fiordiligi w Cosi fan tutte, St. Moniuszki: Hanna w Strasznym dworze, Zuzia w Verbum nobile, G. Rossiniego: Rozyna w Cyruliku sewilskim, G. Verdiego: Violetta w Traviacie, Gilda Rigoletto, Giulietta w Un Giorno di regno, G. Donizettiego: Norina w Don Pasquale i partia tytułowa w Łucji z Lammermoor, G. Puccini: Liu w Turandot), a także operetkowych oraz oratoryjno – kantatowych, a obejmuje on muzykę od doby baroku (Bach, Handel, Vivaldi) do współczesności (Penderecki, Kilar, Górecki). Posiada także bogaty repertuar pieśni. Dokonała wielu prawykonań utworów polskiej muzyki współczesnej, m.in. Wojciecha Kilara, Jerzego Maksymiuka, Marka Jasińskiego i Pawła Serafińskiego. Na swoim koncie ma liczne nagrania płytowe, m. in. Stabat Mater i Litania do Marii Panny K. Szymanowskiego (nominowana do nagrody Grammy 2009), wzięła także udział w nakręconym przez BBC Holocaust. A Music Memorial Film from Auschwitz, który został uhonorowany Międzynarodową Nagrodą Emmy 2005 w kategorii „najlepszy program poświęcony sztuce”. W ubiegłym roku dokonała kolejnych nagrań CD z muzyką Krzysztofa Pendereckiego (Siedem Bram Jerozolimy i Lieder der Vergaenglichkeit), oraz DVD z Passio et Mors Domini Nostri secundum Lucam K. Pendereckiego w reżyserii Grzegorza Jarzyny.
W 2013 nagrała m. in. VIII Symfonię Krzysztofa Pendereckiego Lieder der Vergänglichkeit. Pięciopłytowe wydawnictwo Krzysztof Penderecki: The Complete Symphonies pod dyrekcją kompozytora otrzymało w 2014 roku prestiżową International Classical Music Awards w kategorii Muzyki Współczesnej.
W 2011 otrzymała tytuł doktora sztuki (UMFC w Warszawie), a w 2014 tytuł doktora habilitowanego (UMFC w Warszawie). Jako adiunkt prowadzi klasę śpiewu solowego w Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu.
W 2015 została odznaczona Srebrnym Krzyżem Zasługi przyznanym przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudę.

XXVI Krośnieńska Jesień Muzyczna - Muzyczne światy

30 października 2019, środa, 18:00
Grażyna Auguścik – wokal, Bester Quartet
MUZYCZNE ŚWIATY
Koncert muzyki jazzowej, awangardowej, folkowej
Bilet 60 zł, ulgowy 50 zł, z KKM 40 zł

GRAŻYNA AUGUŚCIK, polska wokalistka jazzowa. Śpiewa utwory nawiązujące do polskiej muzyki ludowej, muzyki latynoskiej i klezmerskiej. Uczyła się gry na gitarze w szkole muzycznej w Słupsku, później uczyła się śpiewu, kończąc Berklee College of Music w Bostonie. W 1988 wyjechała do USA, gdzie występowała m.in. z Michałem Urbaniakiem i Urszulą Dudziak. W 2002, 2003, 2004, 2006 i 2016 uznana za najlepszą wokalistkę jazzową przez Jazz Forum. Nagrała 12 albumów, w tym dwa z Urszulą Dudziak.

BESTER QUARTET jest swego rodzaju fenomenem na światowym rynku muzycznym. Grupę tworzą czterej wybitni instrumentaliści, wykształceni muzycy klasyczni i jazzowi. Charakterystyczną cechą zespołu jest wykonawstwo muzyki o szerokim przekroju stylistycznym, w którym zasymilowane zostały wybrane elementy muzyki klasycznej, jazzowej, awangardowej oraz dokonania współczesnej kameralistyki, gdzie fundamentem do budowania niepowtarzalnych form instrumentalnych jest improwizacja. Formacja jest nowym obliczem legendarnego The Cracow Klezmer Band, który powstał w 1997 roku w Krakowie z inicjatywy kompozytora i akordeonisty Jarosława Bestera.

Sprzedaż biletów w kasie RCKP, ul. Kolejowa 1, od 2 września. Serdecznie zapraszamy.

Z Agatą Szymczewską nie tylko o Koncercie Mendelssohna

Wspaniałym koncertem zainaugurowała sezon artystyczny Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Podkarpackiej pod batutą Massimiliano Caldiego. Porywająco zabrzmiała Uwertura „Polonia” R. Wagnera. Z wielkim wyczuciem Orkiestra towarzyszyła rewelacyjnie grającej partie solowe Agacie Szymczewskiej w Koncercie skrzypcowym e-moll op. 64 F. Mendelssohna, stąd owacja po wykonaniu tego utworu była długa i gorąca, a Solistka obdarowała nas jeszcze cudownym wykonaniem Sarabandy z II Partity d-moll J. S. Bacha. W drugiej części koncertu słuchaliśmy bardzo interesującej kreacji Symfonii D-dur nr 104, ostatniej z cyklu dwunastu „symfonii londyńskich” J. Haydna. Zapraszam Państwa do przeczytania obszernego wywiady z panią Agatą Szymczewską, jedną z najwybitniejszych skrzypaczek naszych czasów.

          Rozmawiamy w Rzeszowie, przed inauguracją 65. Sezonu koncertowego Filh. Podkarpackiej – w pani wykonaniu usłyszymy Koncert skrzypcowy e-moll op. 64 – Feliksa Mendelssohna. Z pewnością ten utwór ma Pani w repertuarze od dawna, bo wykonanie tego dzieła jest zwykle marzeniem uczniów klas skrzypiec szkół muzycznych II stopnia.
          - Można powiedzieć, że moja historia z Koncertem e-moll Mendelssohna jest dość dziwna, gdyż był to jeden z najmniej lubianych przeze mnie koncertów skrzypcowych. Wiadomo, że w którymś momencie edukacji trzeba ten koncert „zaliczyć”. W szkołach muzycznych, na korytarzach, dzieci w przerwach między sobą się przechwalają: „...a ja już gram Mendelssohna, a ty jeszcze nie”. W mojej klasie już wszyscy grali ten koncert, a ja jeszcze grałam inne koncerty, bo jeszcze Pani nie zadała mi Mendelssohna. Byłam zrozpaczona, że będę grała ten koncert na szarym końcu. Dlatego byłam bardzo rozżalona i z wielką złością zaczęłam ćwiczyć ten koncert. Postanowiłam, że nauczę się go, zagram na egzaminie i nigdy więcej nie będę go grała. Tak rzeczywiście było, zaraz po wykonaniu Koncertu e-moll na egzaminie, zabrałam się za inny koncert.
          Po Konkursie Wieniawskiego, czyli mniej więcej po piętnastu latach mojej edukacji, okazało się, że ten znienawidzony przeze mnie Koncert e-moll Mendelssohna jest jednym z najczęściej zamawianych koncertów. Po raz pierwszy po długiej przerwie wykonałam go w Lahti w Finlandii, z towarzyszeniem świetnej Lahti Symphony Orchestra, którą dyrygował znakomity Mosche Atzmon. Po otrzymaniu zaproszenia, próbowałam zamienić Koncert e-moll na wszystkie możliwe koncerty, ale nie dało się i trzeba było zagrać Mendelssohna. Pamiętam, że jeszcze dwa dni przed koncertem w ogóle nie byłam pewna, jak to wszystko wyjdzie, ale mam z tamtego wydarzenia wspaniałe wspomnienia i chyba ten sukces spowodował przełom. Poczułam, że mogę się z Koncertem Mendelssohna zaprzyjaźnić i z uśmiechem na twarzy go wykonywać, i ten uśmiech nie znika mi do dzisiaj.

           To jest cudowny, pozornie tylko łatwy utwór, ale niewiele osób zdaje sobie sprawę, że aby wzbudzić zachwyt publiczności, solista, orkiestra i dyrygent muszą być w najlepszej formie i zadbać o najmniejsze detale. To jest w sumie bardzo trudny utwór.
           - Trudny, wymagający, jego wykonanie musi być spójne. W przypadku Koncertu e-moll Mendelssohna bez świetnego dyrygenta i bardzo dobrze grającej orkiestry, dla solisty granie nie sprawia przyjemności.
           Chcę powiedzieć, że po próbie jestem zachwycona, ponieważ maestro Caldi, z którym znam się od wielu lat, wspaniale prowadzi orkiestrę i bardzo podobnie wyczuwamy wiele fraz. Podkreślę, że Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej w sposób wręcz wybitny poddaje się wszystkim sugestiom dyrygenta i moim. Starają się, słuchają, są bardzo czujni i od razu reagują. Praca z takim zespołem jest ogromną przyjemnością.

           Kilka dni temu była Pani w Rzeszowie i w sąsiednim budynku, gdzie mieści się ZSM nr 1, prowadziła Pani seminarium, w którym uczestniczyli nauczyciele i uczniowie klas skrzypiec ze szkół muzycznych naszego regionu – jak zobaczyłam harmonogram zajęć to pomyślałam, że trudno będzie umówić się na rozmowę – lekcje po śniadaniu – lekcje po przerwie na obiad...
Ktoś przysłał mi post z rozpoczęcia tego seminarium. Sala wypełniona była młodzieżą oraz dorosłymi – domyślam się, że byli to nauczyciele skrzypiec podkarpackich szkół muzycznych. Dotarły do mnie także komentarze młodych ludzi, którzy byli zachwyceni.
          - Bardzo się cieszę, że udało mi się znaleźć z nimi wspólny język, który jest kluczem do sukcesu. Umiejętność nawiązania nici porozumienia, tych samych priorytetów i celów, jest bardzo ważna. Czasami nasza droga do celu się różni, ale po to idziemy, żeby wymieniać się z innymi naszymi spostrzeżeniami. Jeśli to się udało, to jestem bardzo szczęśliwa.
           Takie seminaria są trudne, bo podzielenie się jak największą wiedzą i doświadczeniem w czasie dwóch dni jest praktycznie niemożliwe. Dlatego zawsze jestem zmuszona wybierać tematy, o których chcę mówić, czy problemy, z którymi wszyscy grający na instrumentach się borykamy i jak różne rozwiązania każdy z nas znajduje. Na poruszenie wielu kwestii zabrakło czasu, ale cieszę się, że to co się udało, zostało przyjęte z entuzjazmem.

           Przez cały czas trwania seminarium, aula Zespołu Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie była wypełniona?
           - Tak, przez cały czas było co najmniej 30-40 osób w sali. Byli nauczyciele, którzy uczą i mają już dziesiątki lat doświadczeń. To jest bardzo ciężka, mozolna i trudna praca, która wymaga ogromnej cierpliwości i wielkich umiejętności. Ci nauczyciele tak naprawdę mogliby ze mną podzielić się swoim doświadczeniem, a ja mogłabym się sporo nauczyć i dowiedzieć. Ale z drugiej strony moja działalność sceniczna oraz ogromne ilości repertuaru, które przerobiłam i fakt, że na co dzień mam styczność z występowaniem na scenie – dają mi ogromną siłę i pewność w tym, co robię. Kiedy dzielę się tym z ludźmi, którzy na co dzień tego nie doświadczają, to czuję równowagę.

           Udzielała Pani różnych rad młodym skrzypkom – nie tylko dotyczących samej gry, ale także na przykład tremy, jak sobie radzić z niepowodzeniami. Potrafiła Pani w krótkim czasie przekonać dziewczynkę, której coś się nie udało, mówiąc, że słuchali jej ludzie życzliwi i w pewnym momencie trema, i całe jej zdenerwowanie znikło, być może na zawsze.
           - Podzieliłam się swoim podejściem do występów. Kiedy wychodzę na scenę i widzę setki, a czasami tysiące ludzi, którzy źle mi życzą, którym zależy na tym, żebym się pomyliła i oni poczuli się lepsi ode mnie, to z takim przekonaniem nie byłabym w stanie zagrać nawet jednej nuty, strach tak by mnie sparaliżował, że chyba bym uciekła.
           Kiedy uczymy się, błędy są wkalkulowane w naszą naukę. Jeśli stojąc na scenie myślimy, że publiczność będzie te błędy, jak wędkarze, łowić, bardzo łatwo zniekształcić rzeczywistość. Myśleć, że ci ludzie źle nam życzą, że cieszą się naszymi porażkami.
           Ja jednak wierzę, że wszyscy ludzie z natury są dobrzy, bardzo życzliwi i bardzo ciepli, nawet jeśli sami o tym nie wiedzą. Zawsze w to wierzę, jak występuję publicznie.
           Jeśli widzę, że ktoś jest zestresowany taką sytuacją, to na bazie mojego doświadczenia staram się to wszystko „odkręcić” i uzmysłowić tej osobie, że nie ma się w sumie czego bać.

          Drugą połowę lipca spędziła Pani także w Łańcucie w roli profesora 45. Międzynarodowych Kursów Muzycznych w Łańcucie. Miałam przyjemność być na Pani koncercie w Sali Balowej z cyklu Mistrz i uczniowie – byłam zachwycona nie tylko Pani grą, ale także fantastyczną współpracą z zaproszonymi przez Panią bardzo młodymi uczestnikami. Ujęła mnie Pani szczególnie grając z małą dziewczynką, która, tak jak ja, ma na imię Zosia.
          - Uważam, że tak trzeba, bo gdzie ci najmłodsi mają zdobywać doświadczenia, jeśli nie w takich momentach, kiedy występują na scenie z kimś, przy kim mogą czuć się bezpiecznie, mogą czuć się dowartościowani i docenieni. Mają przed sobą wypełnioną do ostatniego miejsca salę, a wśród publiczności mnóstwo przyjaciół i znajomych, którzy im kibicują, bo tak jest na kursach.
           To są jedne z najpiękniejszych wspomnień, jakie można sobie wyobrazić jako dziecko, jako początkujący, młody artysta. Ja także wielokrotnie byłam zapraszana, może nie jako bardzo małe dziecko, ale jako studentka miałam możliwość występowania na scenie z Krystianem Zimermanem, Marthą Argerich, Mischą Maisky’im, Yurijem Bashnetem, Anne-Sophie Mutter, Maximem Vengerovem, Gidonem Kremerem i wieloma innymi świetnymi artystami. Byłam też brana pod skrzydła tych wielkich mistrzów i jeżeli nadarza się okazja, że mogę w jakikolwiek sposób oddać ten kredyt, który kiedyś został mi udzielony, to tylko w taki sposób, że teraz ten kredyt udostępniam dalej.
           Przecież Krystianowi Zimermanowi nie jestem w stanie w żaden sposób podziękować za wszystkie piękne chwile na estradzie, na próbach i podczas nagrań.
Trudno o tym wszystkim powiedzieć w dwóch zdaniach. Ja mogę Krystianowi Zimermanowi codziennie, do końca życia, wysyłać sms-y i e-maile z podziękowaniami za te doświadczenia, ale i tak w żaden sposób nie odda to tego, co czuję. Natomiast dla małej „Zosi”, która ze mną zagra np. w sali balowej Zamku w Łańcucie, ten występ będzie miał tak wielką siłę rażenia, jak dla mnie współpraca z Krystianem.

           Myślę, że nie przeszkadza Pani, kiedy od lat mówi się: Agata Szymczewska – zwyciężczyni Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego.(Śmiech).
           - Kiedyś bardzo mnie to denerwowało i myślałam, że rozszarpię na strzępy każdego, kto coś takiego powiedział. Każdy plakat z moim nazwiskiem i napisanymi małym druczkiem słowami: zwyciężczyni Konkursu Wieniawskiego, po prostu rwałam na malusieńkie strzępy ze złości. Chciałam w ten sposób udowodnić nie tylko sobie, ale także i całemu światu, że ja nie tylko wygrałam Konkurs Wieniawskiego, ale coś więcej jeszcze w życiu osiągnęłam.
           Natomiast teraz, po tylu latach, napawa mnie tak ogromna duma, jak widzę na plakacie: „Agata Szymczewska – zwyciężczyni Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego”, że staję przy tym plakacie i mówię – tak, to ja.

           Trzeba także podkreślić, że ten Konkurs miał i nadal ma duże znaczenie w Pani działalności artystycznej, bo otworzyły się przed Panią drzwi najsłynniejszych sal koncertowych.
            - To prawda. Już dawno stwierdziłam, że moje życie dzielę na: przed Konkursem i po Konkursie. Wszystko, co robiłam do października 2006 roku, miało zupełnie inny wymiar, a życie zmieniło się o 180 stopni, nabrało zupełnie innego tempa, odpowiedzialności i możliwości, które rzeczywiście ten Konkurs otworzył.

           Niedawno grała Pani II Koncert skrzypcowy Henryka Wieniawskiego podczas inauguracji sezonu artystycznego w Filharmonii Lubelskiej. Zauważyłam, że z radością Pani gra także inne popisowe utwory tego kompozytora. Trzeba także dodać, że Henryk Wieniawski był przede wszystkim wirtuozem i pewnie jego dorobek kompozytorski jest dość skromny.
          - Jeżeli porównamy dorobek Wieniawskiego i na przykład Chopina, to nie ma tych utworów zbyt dużo, aczkolwiek te, które skomponował, są wspaniałe.
Znowu muszę powiedzieć, że czas robi swoje. Im dalej od Konkursu, od października 2006 roku, to dystans do utworów Wieniawskiego, który wtedy był bardzo duży – zmniejszył się. Początkowo nie chciałam grać utworów Wieniawskiego, bo nie chciałam być kojarzona wyłącznie z Konkursem. Teraz przyszedł taki moment, że gram te utwory, nie dlatego, że muszę, tylko dlatego, że chcę, że są piękne. Bardzo lubi je także publiczność, bo zawsze widzę uśmiechnięte twarze.
Koncert d-moll Wieniawskiego jest bardzo trudny, ale piękny i ciekawy. Mam go prawie ćwierć wieku w repertuarze, a ciągle mnie czymś zaskakuje.

           Bardzo ważnym nurtem w Pani działalności jest muzyka kameralna. Jest Pani nadal prymariuszką renomowanego zespołu Szymanowski Quartet (od 2014 r.). Nie wszyscy o tej działalności wiedzą.
           - Nie wiedzą, aczkolwiek też nietrudno się domyślić, dlatego, że repertuar solistyczny skrzypcowy (choć może dziwnie to zabrzmi), jest „ubogi”, bo ile koncertów można mieć w repertuarze – 50 może 60, a to jest „kropla w morzu” w kontekście literatury kameralnej. Jeżeli ktoś jako artysta zatrzymuje się na eksplorowaniu literatury z perspektywy wyłącznie repertuaru skrzypcowego, to prędzej czy później muzycznie „zginie marnie”. Nie da się tym wyżywić duszy artystycznej, nie da się być ciągle zaskakiwanym, ciągle nurtowanym przez muzykę, która jest bardzo znana, ograna, nawet momentami „wyświechtana” przez przeróżne interpretacje, które nas zalewają na wszystkich You Tube’ach, Facebookach i innych mediach społecznościowych.
          Tutaj z wielką pomocą przyszedł kwartet smyczkowy: kwartety Beethovena, Mozarta, Brahmsa, Bartoka... Mamy jeden Koncert skrzypcowy Beethovena, a kwartetów smyczkowych jest szesnaście. Życzę każdemu skrzypkowi, żeby zagrał chociaż pięć i wtedy będziemy mogli porozmawiać o Beethovenie: o jego języku muzycznym, o jego strukturze, o jego liniach melodycznych, strukturach harmonicznych, itd... Co to jest akcent muzyczny, sforzato, subito, forte... Nie da się tego zrobić, jeżeli mamy do dyspozycji wyciąg partii skrzypcowej koncertu, czy nawet dziesięciu sonat skrzypcowych, które są sonatami genialnymi, ale to i tak w kontekście pianistów, którzy mają ich trzydzieści dwie, znowu jesteśmy objętościowo „stratni”.

          „Szymanowski Quartet” to jest stała formacja, która osiągnęła bardzo wysoki poziom i należy do najlepszych kwartetów smyczkowych na świecie, ale ja ciekawa jestem spotkań ze sławnymi artystami, którzy są solistami, jak wymienieni już na początku rozmowy: Martha Argerich, Anne Sophie Mutter, Krystian Zimerman, Gidon Kremer, Maxim Vengerov, Mischa Maisky i Yuri Bashmet. Z pewnością pracujecie inaczej, przygotowując się do koncertów.
           - Różnie to bywa. Dzisiejsze czasy są trudne dla muzyków, pomimo że możemy wszędzie szybciej dotrzeć, szybciej wszystko zrobić i zapoznać się z danym utworem. Często się zdarza, że występując na różnych festiwalach, zlatują się wszyscy samolotami rano w dniu koncertu, bo w poprzednim dniu wieczorem grali w innym miejscu. Gdybyśmy żyli w czasach XIX-wiecznych, kiedy ta muzyka powstawała, nie byłoby możliwości, że można jednego dnia zagrać koncert w Madrycie, a drugiego dnia wystąpić w Atenach. Dzisiaj jest wszystko możliwe i rzeczywiście często się zdarza, że na potrzeby organizatorów spotykamy się w dniu koncertu na dwie godziny na próbie. Jak głęboko, jak daleko można zajść w przygotowaniach do takiego koncertu, kiedy czasu na znalezienie cyklu wspólnego oddychania, wspólnej wizji utworu, jest tak naprawdę „tyle, co kot napłakał”. Wielcy artyści mają to do siebie, że grają z jednej strony jak soliści, z drugiej strony jak kameleony. Potrafią się wpasować we wszystko, mają uszy dookoła głowy, wszystko słyszą i nie jest to żadnym problemem. Mam w pamięci sporo takich wspaniałych koncertów z ostatnich lat.
           Stały kwartet smyczkowy nie jest w stanie zagrać Kwartetu Beethovena, nawet jednej części, bez dwóch, trzech prób, długich prób. O każdej frazie, o każdej nucie, o wszystkim się dyskutuje, próbuje, wspólnie sprawdza różne opcje. Można tak wypracować każdą frazę, że będzie dokładnie taka, jak chcemy. Czasami też jest tak, że jest jeden, nazwijmy go, muzyczny przywódca i za nim wszyscy podążamy, bo nie mamy innej opcji. Gramy zawsze w jednej drużynie, bo inaczej się nie da grać muzyki kameralnej.

           Myślę, że praca nad utworami kameralnymi podczas prób jest także fascynującą, ale czasami bywa tak, że lepiej, jeśli coś rodzi się dopiero podczas koncertu.
           - To jest pewna podstawa, ale jak grać bez pewnej bez dozy spontaniczności czy kreacji pod wpływem chwili, czy nawet przypadku? Jest mnóstwo fraz, w które wkrada się przypadek, który jest jedną z lepszych rzeczy, bo to jest trochę tak jak w życiu. Gdybyśmy mieli zawsze podążać tymi samymi drogami, to prawdopodobnie byśmy nigdy nie zobaczyli, że na sąsiedniej ulicy rośnie przepiękne drzewo. Dopiero jak zamkną nam ulicę, którą zawsze chodzimy, to trzeba będzie obejść i dopiero wtedy możemy natrafić naprawdę na coś wyjątkowego.
           W muzyce jest bardzo podobnie. W momencie jeżeli zostanie nam odcięta droga do czegoś, co chcemy wykonać, to bardzo możliwe, że tak nas fraza pokieruje, że doświadczymy zupełnie czegoś innego, równie pięknego, a nawet jeszcze ciekawszego od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni.

           Byłam na próbie przed tą rozmową i przez cały czas zachwycałam się brzmieniem Pani skrzypiec, które wyróżnia się od brzmienia orkiestry.
Zdaję sobie sprawę, jak ważny jest dla solisty instrument, wiem, że kilka razy zmieniała Pani skrzypce. Czy aktualnie gra Pani na wymarzonym instrumencie?
           - To są wymarzone skrzypce. Co ciekawe, podczas dziewięciu lat grania na Stradivariusie myślałam, że w życiu już nic lepszego nie jest w stanie mnie spotkać. I właśnie mnie spotkało coś niesamowitego, bo Stradivarius był pięknym instrumentem i miał prawie nieograniczone możliwości, ale nigdy nie był moim głosem – to nie były skrzypce, które grały moim głosem, miały moją duszę. Były momenty, że musiałam szukać kompromisu i poddawać się temu, co skrzypce mają do zaoferowania. To był instrument kapryśny, trudny w obyciu, nieco rozpieszczony – trudno to określić.
           Natomiast Nicolo Gagliano, który obok nas leży, to skrzypce, które są „moim” instrumentem, bo to jest mój głos, to jest moja dusza, to jest rodzaj dźwięku, który ja uwielbiam. Bardzo lubię także sposób gry, do której te skrzypce są predysponowane i mam tego świadomość, że na tym instrumencie sporo rzeczy bardzo dobrze mi wychodzi. Dzięki wielkiemu wsparciu Anne-Sophie Mutter (obecnej właścicielki Nicolo Gagliano) mogę na tym instrumencie grać. Co ciekawe, Koncert e-moll Mendelssohna, który zabrzmi w Filharmonii Podkarpackiej, Anne-Sophie Mutter właśnie na tych skrzypcach nagrywała z Herbertem von Karajanem, z Orkiestrą Filharmonii Berlińskiej w latach 80-tych ubiegłego stulecia, na jedną ze swoich debiutanckich płyt dla Deutsche Grammophon. Wszystkie utwory, które Anne-Sophie Mutter na tym instrumencie grała, czyli koncerty Mendelssohna, Brucha, Beethovena, Brahmsa... Ja mam poczucie, grając te utwory, że te skrzypce mają „kartę pamięci”, w której zapisane są wszystkie nuty i wystarczy tylko przyłożyć ręce i wszystko jest.
           Natomiast jak gram Koncert Karłowicza albo Koncert Szymanowskiego, który na tym instrumencie przez dziesiątki lat nie był grany (może to jest też kwestia podświadomości), to są gwarantowane długie, mozolne godziny, zanim ja na tym instrumencie wypracuję to, co bym chciała. W przypadku Mendelssohna biorę te skrzypce i wszystko jest tak, jak ma być. Drewno także żyje swoim życiem i domyślam się, że Anne-Sophie jako dziecko spędzała setki godzin ćwicząc te koncerty. Wierzę w to, że gdzieś w tych wszystkich „zakamarkach” drewnianych nuty te głęboko siedzą i tylko wystarczy je na wierzch wyprowadzić.

           Wiem, że gra Pani dużo muzyki współczesnej, wielu kompozytorów z całego świata prosi Panią o prawykonania swoich utworów. Czy przygotowując się do prawykonania współpracuje Pani z kompozytorem? Przed laty, przed prawykonaniem jednego z utworów, zapytałam Mistrza Wojciecha Kilara, czy miał dużo uwag podczas prób, odpowiedział: „...jak powierzyłem komuś prawykonanie, to już staram się nie ingerować...”.
           - Jest trochę inaczej, niż pani powiedziała w pierwszym zdaniu, bo w wielu przypadkach, może nawet w większości, to ja proszę kompozytorów o utwory. Bywa, że proszę, aby napisali dla mnie utwór, lub jest on już gotowy, chcę go zagrać i potrzebuję nut.
           Uważam, że jako artystka nie mogę żyć w czasach XIX i XX wieku, kiedy nastąpił największy rozkwit muzyki. Natomiast prawdziwe zrozumienie tego, co było wtedy, nadchodzi dopiero w zrozumieniu tego, co jest dziś. Mówiąc inaczej, żebym dobrze poznała i zrozumiała muzykę Mendelssohna, to muszę w pierwszej kolejności wiedzieć, co dzisiaj kompozytorzy piszą w czasach, kiedy ja żyję. Jak daleko wszystko zaszło albo jak blisko nam do tych dawnych czasów i dopiero wtedy, z tej perspektywy, XIX wiek nabiera określonego kształtu.

           Gdyby miała Pani możliwość spotkać się i porozmawiać z kompozytorem, który żył w minionych wiekach, to kogo by Pani wybrała: Mozart, Beethoven. Schubert, a może wymieniany dzisiaj często Mendelssohn?
           - Chyba najchętniej spotkałabym się z Karolem Szymanowskim. Chętnie spędziłabym z nim jedno popołudnie w Warszawie. Poszlibyśmy sobie na kawkę, gdzieś na Nowym Świecie posiedzieli. Poprosiłabym, żeby mi pokazał kilka miejsc, w których lubił bywać, poopowiadał o muzyce. Dla mnie byłoby to piękne doświadczenie. Prawdopodobnie nigdy to marzenie się nie spełni, ale byłoby to coś fascynującego.
           Teraz wracając do poprzedniego pytania. Nie mam możliwości porozmawiania z Karolem Szymanowskim, ale mogę porozmawiać z kompozytorami, którzy dzisiaj tworzą. Dla mnie ważne jest poznanie wcześniej tego człowieka i rozmowa na tematy nie związane z muzyką. To może być rozmowa o ostatnim meczu FC Barcelona albo dwóch medalach: Paweł Fajdek wygrał wczoraj w rzucie młotem, a dzisiaj rano okazało się, że Wojciech Nowicki też otrzyma brązowy medal na Mistrzostwach Świata w lekkiej atletyce w Doha.
          Podałam tylko przykład, bo rozmowa musi dotyczyć wspólnych zainteresowań i dopiero kiedy wiem, czym ten człowiek się pasjonuje, jakie ma spojrzenie na świat, co jest dla niego ważne, na tej bazie możemy przejść do rozmowy o muzyce.
           Współpraca z kompozytorami wygląda różnie. W większości przypadków jest tak, jak pani powiedziała: dostaję nuty do ręki i mogę z nimi robić, „co chcę”, trzymając się oczywiście tekstu, który jest zapisany. Są momenty, kiedy staram się ten tekst zmieniać, albo modyfikować, ale wtedy wszelkie propozycje tych zmian uzgadniam z kompozytorem i uzasadniam je.
           W początkowej fazie pracuję nad utworem sama i dopiero jak zarysuje się już pewna wizja, to wtedy proszę kompozytora, aby mogła mu ją przedstawić i zapytać o zgodę na zmiany. Zazwyczaj dostaję „zielone światło”, ale czasami zdarza się, że kompozytor ma jakiś pomysł, którego nie zapisał w nutach, bo uważał, że nie da się tego w inny sposób zagrać, a ja uważam inaczej. Wtedy proszę go, aby zapisał wszelkie szczegóły w nutach.

           Współczesna muzyka powinna być wykonywana na estradach i trzeba publiczność przekonać, że równie wartościowy i piękny jak Koncert Mendelssohna może być utwór skomponowany pół roku temu.
           - Tak, ale wówczas, oprócz kompozytora duża odpowiedzialność spoczywa na wykonawcach i nawet najwspanialsze dzieło można zagrać w taki sposób, że nikt po raz drugi nie będzie chciał go słuchać. Wieść się rozniesie po całym kraju, żeby żadna filharmonia nie wpadła na pomysł, aby ten koncert umieścić w repertuarze.
           W momencie, kiedy wykonawca jest przekonany do dzieła, podpisuje się pod nim, oddaje obie ręce do dyspozycji publiczności i stara się być bardzo przekonywujący, jest duża szansa na powodzenie.
           Ja sama równie często wzbraniam się przed muzyką współczesną. Lecz czasem warto pójść do filharmonii z nadzieją, że może będzie ciekawie i zaryzykować. Wtedy ta nasza otwartość na to, co nas spotka, zdejmuje z grających ciężar zadowolenia wszystkich za wszelką cenę. To nie jest nic złego, jeśli ktoś wychodzi z koncertu niezadowolony. Najgorzej jest, jak wychodzimy z koncertu i natychmiast zapominamy, że byliśmy na nim. Jeśli nasze emocje są negatywne, ale silne, to uważam, że jest to coś wartościowego, co jasno nam pokazuje, że to mi się nie podoba, tego nie lubię. Porównać to można z wyjściem do restauracji. W tej restauracji mi nie smakowało i pewnie do niej już nie wrócę, ale chętnie pójdę spróbować gdzie indziej.

           Coraz rzadziej ukazują się recenzje po koncertach, szczególnie w Polsce. Ale są recenzje, które mają dla młodych wykonawców wielkie znaczenie. Chyba napisane w londyńskim „The Times” i ciągle cytowane słowa, że gra Pani „z powagą, opanowaniem i mądrością muzyczną ponad swój wiek, brzmiąc momentami jak płomienna młoda Ida Haendel”, sprawiły Pani przyjemność.
          - Owszem, bardzo dużą przyjemność, tym bardziej, że miałam przyjemność poznać wspaniałą Idę Haendel podczas Konkursu Wieniawskiego. Pomyślałam wtedy, że wszystkie polskie damy wiolinistyki: Ida Haendel, Wanda Wiłkomirska i Kaja Danczowska łączy jedna cecha: są mniej więcej mojej postury. To są drobne kobiety, ale z niesamowitymi charakterami i siłą wewnętrzną, z niesamowitą dobrocią i otwartością na świat. Ida Haendel jest najstarsza z nich wszystkich i najdłużej odnosiła ogromne sukcesy na największych estradach świata. Pragnęłabym, aby radość z tego, co robię, zdrowie i wewnętrzna moc nigdy mnie nie opuściła.

           Wszystkie jesteście drobne, niezwykle utalentowane, pracowite i uparte, ale to wszystko są zalety naszych wielkich skrzypaczek. Czy zastanawiała się Pani, co by Pani robiła, gdyby nie została Pani skrzypaczką?
            -Tych pomysłów było co niemiara, ale moim wielkim marzeniem byłby sport. Wprawdzie nie wiem, jaki rodzaj sportu mogłabym uprawiać z moją budową ciała. Nordic walking jeszcze nie jest dyscypliną olimpijską, ale jak zostanie, to na pewno wezmę udział w zawodach. Na razie kibicuję aktywnie wielu dyscyplinom sportowym „na kanapie”. W sporcie wygrywa rzeczywiście najlepszy i zwycięzca może być tylko jeden.
            W muzyce nie mamy takich konkursów, że na przykład wybieramy najlepszego skrzypka na świecie, ale potrzeba rywalizacji w każdym z nas drzemie. Uważam, że taka rywalizacja szkodzi muzyce. Mówię to z perspektywy wygrania Konkursu Wieniawskiego, który otwiera zwycięzcy wiele drzwi, ale nie wiem, czy 25 września 2006 roku byłam gorszym artystą niż dokładnie miesiąc później, po ogłoszeniu werdyktu. Według mnie nic się nie zmieniło, a byłam traktowana jak inny człowiek. To nie jest zdrowe, bo stwarza sztuczną sytuację, że z dnia na dzień stajemy się kimś innym.
            Sportowcy trenując, dokładnie znają swoje wyniki oraz możliwości. To jest tylko kwestia predyspozycji w dniu zawodów, że muszę pokazać najlepsze swoje oblicze i na tle innych wypaść najlepiej. Cenię i szanuję wysiłek oraz poświęcenie sportowców: dieta, treningi, czas wolny, zdrowie – wszystko jest pod zawody. Jest to piękne. Cieszę się i płaczę, jak polscy sportowcy na arenach międzynarodowych zdobywają medale.
            Piękne jest także to, że w wywiadach po zawodach dziękują wszystkim kibicom, którzy ich wspierali. Odbieram to bardzo personalnie, że oni mi dziękują za siedzenie na kanapie, za trzymanie kciuków i okrzyki radości, kiedy zdobędą medal.
           Często też myślę, że jak stoję na scenie, to publiczność też mi kibicuje, też jest ze mną i ostatnim ukłonem po koncercie dziękuję im za to, że byli na koncercie, kibicowali mi, wspierali mnie i że dla nich mogłam w danym dniu jak najlepiej zagrać.

           Jestem przekonana, że koncert będzie wspaniały, wyjedzie Pani z najlepszymi wrażeniami i zechce Pani wracać na Podkarpacie.
            - Do Łańcuta na pewno, w Rzeszowie jest to mój długo wyczekiwany debiut, tym bardziej radosny, i miejmy nadzieję, że pierwszy, ale nie ostatni występ.

Z Agatą Szymczewską, jedną z najwybitniejszych skrzypaczek naszych czasów rozmawiała Zofia Stopińska 3 października 2019 roku w Filharmonii Podkarpackiej w Rzeszowie.

Niedziela z muzyką w jarosławskiej Kolegiacie

27 październiaka 2019r. : godz. 19:00  : Kolegiata Bożego Ciała w Jarosławiu

Koncert kameralny

DUO CONSONANTES - Joanna Woszczyk-Garbacz - flet, Jakub Garbacz - organy

Kilka słów o artystach:
Duo Consonantes powstało w 1999 roku, stanowi je dwójka łódzkich muzyków: Joanna Woszczyk-Garbacz (flet) i Jakub Garbacz (organy). Duet specjalizuje się w wykonawstwie muzyki kameralnej, ze szczególnym uwzględnieniem epoki baroku. Duo Consonantes ma na swoim koncie przeszło sto koncertów – zespół występował na większości polskich festiwali muzyki organowej i kameralnej, a także w wielu krajach Europejskich (Szwecja, Finlandia, Czechy, Włochy, Litwa, Holandia, Irlandia). Duo Consonantes występuje także z innymi muzykami, m.in. z Moniką Hladikovą (mezzosopran) czy Pawłem Stępnikiem (gitara).

JOANNA WOSZCZYK-GARBACZ
Urodzona w Warszawie, swoją edukację muzyczną rozpoczęła w PPSM nr 1 w Warszawie, w klasie Marka Chodorowskiego. Naukę kontynuowała w PSM II st. nr 1 w Warszawie, w klasie Jerzego Chudyby. W roku 2001 ukończyła z wyróżnieniem Akademię Muzyczną w Łodzi w klasie fletu prof. Antoniego Wierzbińskiego. W roku 2009 uzyskała tytuł doktora sztuki w zakresie gry na flecie.
Uczestniczyła w wielu konkursach: zdobyła III nagrodę na Ogólnopolskich Przesłuchaniach Instrumentów Dętych Drewnianych w Olsztynie (1996), I nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Zespołów Gitarowych i Kameralnych Ghitaralia 1996 w Przemyślu, III nagrodę na Ogólnopolskim Konkursie Zespołów Akordeonowych w Chełmie (1998). Uczestniczyła w finale konkursu Pacem in terris w Bayreuth (1998), uzyskała wyróżnienie na Międzynarodowym Konkursie Fletowym w Krakowie (1999), IV nagrodę na Konkursie Muzyki Francuskiej w Łodzi (1999), I miejsce na Konkursie Fundacji YAMAHA w Krakowie (2000), I miejsce na Konkursie Fletowym w Warszawie (2001), III nagrodę na Międzynarodowym Konkursie im. Friedricha Kuhlaua w Uelzen (2003), wyróżnienie honorowe na Międzynarodowym Konkursie Indywidualności im. Aleksandra Tansmana w Łodzi (2004), I miejsce na Międzynarodowym Konkursie Zespołów Kameralnych w Paryżu (2005). Także w 2005 roku otrzymała od Prezydenta Miasta Łodzi indywidualną nagrodę naukową za osiągnięcia artystyczne. W 2000 roku otrzymała stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Brała udział zarówno w kursach orkiestrowych (Ochsenhausen, Bayreuth), jak i solowych (Orońsko, Holland Music Sessions, Academie Internationale d’Ete de Nice, Internationale Meisterkurse Zurich, Łódź, Wrocław), prowadzonych przez następujących muzyków: Peter Lukas Graf, Aurele Nicolet, Patric Gallois, Rien de Reede, Janos Balint, Miriam Nastasy, Marina Piccinini, Marzio Conti, Michael M. Kofler, Christian Cheret, Craig Goodman, Robert Dick.
Obecnie koncertuje solo oraz w Duo Consonantes z Jakubem Garbaczem (organy), a także w różnych zespołach kameralnych. Występowała na większości festiwali muzycznych w kraju oraz poza jego granicami. Współpracuje także z orkiestrą Polish Camerata. Jest pracownikiem Akademii Muzycznej w Łodzi oraz Filharmonii Łódzkiej im. Artura Rubinsteina.
W roku 2009 wraz z klawesynistką Ewą Rzetecką nagrała płytę CD „Barok w Europie”, która ukazała się nakładem wydawnictwa „Ars Sonora”.

JAKUB GARBACZ
Organista, producent muzyczny i realizator dźwięku. Urodzony w 1975 roku w Kielcach, swoją muzyczną edukację rozpoczął w Państwowej Szkole Muzycznej w Kielcach w klasie fortepianu, jednocześnie kontynuując naukę gry na organach u Jerzego Rosińskiego – organisty Bazyliki Katedralnej w Kielcach. W 2000 roku ukończył z wyróżnieniem studia w klasie organów prof. Mirosława Pietkiewicza w Akademii Muzycznej im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi, a w 2011 roku studia podyplomowe w zakresie realizacji dźwięku.
Jakub Garbacz uczestniczył w wielu kursach mistrzowskich interpretacji i improwizacji organowej, które prowadzili m.in.: H.Vogel, L.Lohmann, J.Guileau, L.Digris, B.Haas, P.van Dijk, J.Gembalski, K.Ostrowski, R.M.Stangier, B.Oberhammer, M.Czajka, J.Serafin, J.Regnere, F.Klinda. Uczestniczył również w konkursach muzyki organowej: Brno 1997 (udział w półfinale), Rumia 1997 (II nagroda), Wilno 1999.
Aktualnie pełni funkcję pierwszego organisty Bazyliki Archikatedralnej św. Stanisława Kostki w Łodzi, wykonując oprawę muzyczną uroczystości z udziałem wysokich władz kościelnych i państwowych. Jest organizatorem cyklicznych koncertów w kościołach Łodzi i okolic. Sprawuje kierownictwo artystyczne nad organizowanym przez Fundację „Carpe Diem” cyklem koncertów „Katedralne Wieczory Muzyczne” oraz „Dni Muzyki Organowej i Kameralnej w Archikatedrze Łódzkiej”. Prowadzi cykliczne i okazjonalne prezentacje organów Archikatedry w Łodzi. W latach 2001-2011 sprawował kierownictwo nad Festiwalem Muzyki Organowej i Kameralnej w Skierniewicach. Jakub Garbacz jest współzałożycielem Polskiego Wirtualnego Centrum Organowego www.organy.art.pl. Koncertował w ramach większości festiwali organowych w Polsce, a także za granicą (Czechy, Finlandia, Holandia, Niemcy, Słowacja, Włochy). Prowadzi także ożywioną działalność jako muzyk kameralista, współpracując z chórami, solistami i zespołami muzyki dawnej. Na stałe współpracuje z Joanną Woszczyk – Garbacz (flet) oraz z zespołem wokalnym All' Antico. Jakub Garbacz współpracuje z lokalnymi mediami (radio, prasa, TV) promując muzykę organową i realizując nagrania dźwiękowe.
Jakub Garbacz prócz działalności ściśle artystycznej prowadzi studio nagraniowe muzyki klasycznej i wydawnictwo płytowe.

Recital Kai Danczowskiej zakończy III Rzeszowską Jesień Muzyczną

          Wielką ucztę muzyczną przygotowali na ostatni weekend października organizatorzy III Rzeszowskiej Jesieni Muzycznej, czyli Stowarzyszenie Polskich Muzyków Kameralistów. Ostatnie koncerty odbywają się w sali koncertowej Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego.
          Dzisiaj wróciliśmy z fantastycznego koncertu w wykonaniu świetnych polskich instrumentalistów młodszego pokolenia, a byli to: Krzysztof Książek – fortepian, Jakub Jakowicz – skrzypce, Maria Sławek – skrzypce, Katarzyna Budnik – altówka i Bartosz Koziak – wiolonczela.
          Wieczór rozpoczął Kwartet fortepianowy a-moll Nicht zu schnell – Gustawa Mahlera z Jakubem Jakowiczem w roli skrzypka. Środkowe ogniwo tworzyła mało znana Fantazja na kwartet fortepianowy Franka Bridge’a – tym razem na skrzypcach grała Maria Sławek, a koroną wieczoru był przepiękny, rewelacyjnie wykonany Kwintet fortepianowy f-moll op. 34 Johannesa Brahmsa. Ten koncert na długo pozostanie w naszej pamięci.

III Rzeszowską Jesień Muzyczną zakończy recital jednej z najwybitniejszych polskich skrzypaczek Kai Danczowskiej, a przy fortepianie zasiądzie Jej córka Justyna Danczowska.
          Na program złożą się: Partita Grażyny Bacewicz (w tym roku przypada 50 rocznica śmierci tej wybitnej polskiej kompozytorki), Sonata na skrzypce i fortepian amerykańskiego kompozytora Philipa Glass’a oraz równie interesująca Sonata na skrzypce i fortepian Fazila Say’a, tureckiego kompozytora muzyki klasycznej j filmowej.
           Koncert finałowy rozpocznie się jutro – 27 października 2019r. o godz. 16:00 w Sali koncertowej Instytutu Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego przy ul. Dąbrowskiego.
Wstęp na koncert jest wolny.

Od współczesności do baroku - muzyka polska i włoska przez cztery pory roku

          25 października 2019 roku doskonały wieczór w Filharmonii Podkarpackiej za sprawą Polish Art Philharmonic i występującego w podwójnej roli: dyrygenta i solisty - skrzypka Michaela Maciaszczyka.
          Motto programu "Od współczesności do baroku - muzyka polska i włoska przez cztery pory roku" mówiło samo za siebie.
Usłyszeliśmy kolejno:
Piotra Mossa - "Elan na smyczki",
Stanisława Moryty - "Cztery utwory w polskim stylu",
Mieczysława Karłowicza - "Serenadę na orkiestrę smyczkową op.2" a po przerwie, w wykonaniu Michaela Maciaszczyka oraz Zespołu - "Cztery pory roku" Antonia Vivaldiego.
          Zarówno Skrzypek jak i młodzi muzycy Polish Art Philharmonic w pełni zasłużyli na zgotowaną im przez rzeszowskich melomanów owację.
W podzięce Muzycy na bis ofiarowali III część koncertu skrzypcowego a - moll Jana Sebastiana Bacha.

Tadeusz Stopiński

Po Konkursie w Rzeszowie mogę już myśleć o tym, że zostanę pianistą.

           Miło mi przedstawić Państwu młodego pianistę Eryka Parchańskiego. Spotykaliśmy się prawie codziennie w Filharmonii Podkarpackiej w czasie trwania I Międzynarodowego Konkursu Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie (20-27.09.2019 r.). Brał udział w Konkursie w Kategorii I – pianiści. Ponieważ regulamin nie przewidywał ograniczeń ze względu na wiek uczestników, a wszyscy pianiści zaprezentowali się podczas I etapu świetnie, Jury postanowiło, że zostają zakwalifikowani do II etapu. W II etapie Eryk Parchański świetnie zagrał Kołysankę i Walc es-moll Stanisława Moniuszki, Mazurki op. 50 Karola Szymanowskiego oraz Wariacje i fugę es-moll op. 23 Ignacego Jana Paderewskiego. W prezentacji finałowej, jako jedyny uczestnik, bardzo interesująco zaprezentował Fantazję polską gis-moll op.19 Ignacego Jana Paderewskiego.

           Dopiero podczas prezentacji finałowej pomyślałam, że jesteś chyba najmłodszym z uczestniczących w Konkursie pianistów i po sprawdzeniu okazało się, że to prawda. Bardzo się cieszę, że znalazłeś się w finale konkursu, bo to duże osiągnięcie.
           - Dla mnie ten Konkurs był ogromnym doświadczeniem. Udało mi się uczestniczyć we wszystkich etapach i wykonać cały program, który przygotowałem. Usłyszałem bardzo dużo miłych słów, które motywują mnie do dalszej pracy. Upewniłem się także, że zrobiłem duże postępy, wiem, że przede mną jeszcze wiele, ale mogę już myśleć o tym, że zostanę pianistą.

          Jak długo grasz na fortepianie?
          - W porównaniu do innych biorących udział w konkursie pianistów, gram bardzo krótko, bo uczę się grać dopiero dziesięć lat, teraz rozpocząłem jedenasty rok nauki.

          Gra na fortepianie jest z pewnością Twoją pasją, nawet jeśli sam nie wybrałeś tego instrumentu, to pokochałeś go i ta miłość jest trwała.
          - To prawda, że jak byłem dzieckiem, nie miałem wielkiego wpływu na wybór instrumentu, na którym chcę grać, ale rozpoczynając naukę w szkole muzycznej II stopnia byłem świadomy, że chcę zostać pianistą. Wykonywanie muzyki sprawia mi ogromną przyjemność.

          Pomyślałam, że Twoje osiągnięcia są z pewnością także zasługą dobrych nauczycieli, którzy pracowali z Tobą nad aparatem gry, wybierali odpowiednie programy, itd.
          - To wszystko prawda, chociaż w trakcie nauki zmieniłem miejsce zamieszkania, szkołę i profesora. Różnie bywa także z wyborem programu. Dla właściwego rozwoju trzeba grać odpowiednie utwory, ale często można sięgać po te, o zagraniu których się marzy i wtedy przyjemność jest jeszcze większa.

          Aktualnie jesteś uczniem Zespołu Szkół Muzycznych w Kielcach w klasie fortepianu pana Artura Jaronia.
          - Tak, mam wielkie szczęście, bo mój Profesor pracuje ze mną wytrwale i poświęca mi wiele czasu. Nie dotyczy to tylko przygotowań do konkursów, ale także codziennej pracy. Zacząłem trzeci rok jestem w klasie Profesora Artura Jaronia i trudno byłoby nawet policzyć godziny, które mi poświęcił. Profesor poświęca wiele czasu wszystkim uczniom, ale oczywistym jest, że w większym stopniu tym, w których widzi potencjał i tymi którzy wykazują wytrwałość do ciężkiej pracy.
Jestem bardzo wdzięczny Profesorowi, że otacza mnie tak wielką opieką.

           To nie jest Twój pierwszy konkurs i pewnie uczestnicząc w konkursach wiele można się nauczyć. Miło jest zdobywać nagrody, ale to chyba nie jest najważniejsze.
           - Brałem udział w wielu konkursach i udawało mi się często być laureatem. Jestem laureatem I nagród w XXIII Ogólnopolskim Turnieju Pianistycznym im. Haliny Czerny-Stefańskiej w Żaganiu, XIV Ogólnopolskim Konkursie pianistycznym w Koninie, a także w Międzynarodowych Konkursie Pianistycznym im Petera Toperczera w Koszycach i VIII Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Maurycego Moszkowskiego „Per Aspera ad Astra”. Ponadto zdobyłem II nagrodę w Międzynarodowym Konkursie „Kaunas Sonorum” w Kownie, XV Ogólnopolskim Festiwalu Pianistycznym „Chopinowskie Interpretacje Młodych” w Koninie-Żychlinie i w XV Konkursie Pianistycznym im. Haliny Czerny-Stefańskiej i Ludwika Stefańskiego w Płocku. Z kolei na I Międzynarodowym Konkursie Chopinowskim „Gloria Artis” w Wiedniu otrzymałem Grand Prix.
Wszystkie te konkursy są organizowane z myślą o uczniach szkół muzycznych.
           Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie to pierwszy konkurs z otwartą kategorią i rywalizowałem również z pianistami, którzy ukończyli już studia i prowadzą ożywioną działalność artystyczną.
          Wracając do pani pytania, to chcę powiedzieć, że dla mnie najważniejsza jest praca przed konkursem. Cieszę się, że udało mi się przygotować tak duży i wymagający program w dość krótkim czasie. Bardzo się rozwinąłem, moje pojęcie o muzyce i o występach także się zmieniło.
Nagrody bardzo się przydają, bo pomagają młodym pianistom zaistnieć, ale najpierw trzeba nauczyć się grać.

           Stając w szranki konkursowe każdy uczestnik powinien być przygotowany, że może być różnie. Czasem nasza kondycja zależy od pory dnia, jurorzy mają także różne upodobania, ten Konkurs dla pianistów był trzyetapowy i w finale grałeś z orkiestrą, z którą musiałeś współpracować. Takich konkursów, podczas których gra się z towarzyszeniem orkiestry, jest niewiele.
            - To prawda, ale w konkursach, które mają rangę największych, najczęściej w finałach gra się koncerty z towarzyszeniem orkiestry, bo to jest ważna część działalności artystycznej. Występ z tak wielkim „organizmem”, jak orkiestra, bardzo się różni od występu solowego.

           Na co dzień pilnie uczysz się w szkole i dużo ćwiczysz, ale bardzo często także występujesz.
           - Występuję wszędzie, gdzie mnie o to poproszą i mam możliwość , gram na wielu koncertach i „koncercikach”, ale dzięki temu zawsze mam szanse „ograć” program.

           Jak będziesz wspominał Konkurs w Rzeszowie?
            - Jak już powiedziałem, to był pierwszy tak duży konkurs, po raz pierwszy podczas konkursu grałem z towarzyszeniem orkiestry. Na szczęście poradziłem sobie zarówno z ogromnym programem, jak i z występem z orkiestrą w finale. Będę ten Konkurs wspominał bardzo dobrze, bo występy dostarczyły mi wiele radości, a o to przecież także chodzi.

          Gratuluje Ci udziału w I Międzynarodowym Konkursie Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Rzeszowie, masz szanse przyjechać za dwa lub cztery lata, już jako bardziej doświadczony pianista.
           - Z taką nadzieją opuszczam piękne miasto, bo mój Profesor zachęca mnie do udziału w różnych warsztatach, festiwalach w Polsce i za granicą, do pracy z różnymi znakomitymi, sławnymi profesorami i te spotkania korzystnie wpływają na mój rozwój.
Mam także nadzieję, że jeszcze nie raz będę miał okazję występować na Podkarpaciu.

Zofia Stopińska

„Stanisław Moniuszko i jego muzyka”

Koncert Chóru Uniwersytetu Rzeszowskiego

           „Kozak”, „Przylecieli sokołowie”, „Kum i kuma”, to niektóre z pieśni Stanisława Moniuszki ze „Śpiewników domowych” w świetnym wykonaniu Chóru Instytutu Sztuk Muzycznych Uniwersytetu Rzeszowskiego pod wprawną dyrekcją Bożeny Stasiowskiej-Chrobak podczas koncertu 23 października 2019 r. w rzeszowskim ratuszu. Znakomicie wypadli soliści: Dagmara Moskwa – sopran i Jakub Trałka – bas, z wielką starannością oddając uroki i tajemnice interpretacyjne pieśni naszego wspaniałego kompozytora muzyki polskiej. Chórowi i solistom towarzyszyła przy fortepianie Gabriela Pisiak, słowo głosił niżej podpisany, cytując listy S. Moniuszki do ukochanej żony. O programie koncertu i działalności Chóru mówił Kajetan Hendzel. Portret najznakomitszego, obok F. Chopina, kompozytora muzyki polskiej Stanisława Moniuszki towarzyszył całemu spotkaniu, dodając nastroju lirycznym, nostalgicznym, ale i skocznym i żartobliwym pieśniom wyrosłym z polskiej tradycji narodowej. Koncert zorganizował Rzeszowski Teatr Muzyczny „Olimpia” wraz z Estradą Rzeszowską, patronat honorowy objął prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc, dofinasowało Miasto Rzeszów.
          Czarowny to był wieczór. W Roku Moniuszkowskim ukazał całe piękno i urok muzyki S. Moniuszki, jej ponadczasową wartość dla nas i przyszłych pokoleń. „A to, co jest narodowe, krajowe, miejscowe, co jest echem dziecinnych naszych przypomnień, nigdy mieszkańcom ziemi, na której się urodzili i wyrośli, podobać się nie przestanie” - pisał o swoich „Śpiewnikach domowych” sam kompozytor. Warto dodać, iż w tym roku w Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie miał miejsce I Międzynarodowy Konkurs Muzyki Polskiej im. Stanisława Moniuszki, stając się ambitną prezentacją twórczości kompozytorów polskich. Konkurs odbywać się będzie w Rzeszowie co dwa lata.
           Chór Uniwersytetu Rzeszowskiego przy wypełnionej po brzegi sali posiedzeń rzeszowskiego ratusza śpiewał z wielką pasją i oddaniem, świetną emisją głosu, czarował ciekawymi interpetacjami, szlachetnym brzmieniem, precyzyjnie realizowanymi zamysłami pani dyrygent. Młodość, radość, muzyka – te trzy dyspozycje połączone razem zachwyciły ratuszową publiczność, która ze wzruszeniem i entuzjazmem nagradzała artystów rzęsistymi oklaskami. Nie obyło się bez bisu.
            W działalności Rzeszowskiego Teatru Muzycznego „Olimpia” radzi widzimy solistów i zespoły muzyczne z Rzeszowa i Podkarpacia. To one nadają smak i ton naszej regionalnej kultury muzycznej, prezentując swoje bogate możliwości i umiejętności także w kraju i za granicą. Otaczajmy je szczególną troską i życzliwością, by radowały nasze oczy i uszy nie tylko na jesienne dni.

Andrzej Szypuła

Charytatywny koncert muzyki filmowej w Przemyślu

27 października 2019 r. ;  godz. 18.00 ; Sala widowiskowa Zamku Kazimierzowskiego w Przemyślu

– Charytatywny koncert muzyki filmowej dla Marcina Wiącka w wyk. światowej sławy pianisty Maksyma Rzemińskiego oraz aukcja przedmiotów darowanych przez reprezentację aktorów polskich prowadzona przez znanego aktora Marcina Piętowskiego

Wstęp: zakup „CEGIEŁKI” w formie wolnego datku do puszki przed koncertem.

Subskrybuj to źródło RSS